„W er den D ichter w ill verstehen, Muss in D ichters L an d e g eh e n “.
„Kto poetę chce zrozumieć, musi do poety kraju iść“ ; to jest: poznać dzieje, w arunki bytu, radości, dą żenia moralne i cierpienia danego narodu, by módz przed miotowo ocenić ducha utworów jego i jego poetów — objaśnia Mickiewicz, przytaczając na czele „Sonetów K rym skich“ odnośny dwuwiersz Goethego. T ak jasno postawiona w skazów ka zniewala czytelnika do zwrócenia baczniejszej uwagi na organiczną całość w ich układzie, szczególniej na mistrzowskie obrazy harmonijnie połą czonych wrażeń: p r z y r o d y i p r z e s z ł o ś c i Krymu z zasadniczemi postulatami uczuć i wierzeń poety.
W spaniałe ogromy natury, wielkie praw dy psycho logicznych zjawisk w dziejach ludzkości, głębokie filozo ficzne refleksye — Mickiewicz syntetycznie zlewa i sta pia w m isterną formę „Sonetów K rym skich“, w których genialna m uzyka myśli i słowa, niejednokrotnie wznosi się na wyżyny potężnej poetycznej trylogii: „Ż eglarza“, „Hymnu na dzień Zw iastow ania“ i „Ody do młodości“. W ycieczkę do Krymu przedsięwziął Mickiewicz, gdy po wyjeździe Malewskiego i Jeżowskiego do Moskwy, sam
1 8 0 S O N E T Y K R Y M S K I E I K O N R A D W A L L E N R O D .
jeden pozostawał w Odesie. Odbywał j ą z Sobańskim, z Henrykiem Rzewuskim i z Kałussowskim szlachcicem z U krainy. Ze w szystkich wrażeń tej podróży bodaj czy nie najsilniej przemówiła do umysłu i serca poety prze szłość Krymu, z licznemi dziejowemi pomnikami niegdyś niepodległego państw a G i raj ów, bo przywodząca na p a mięć losy własnej ojczyzny. Ówczesne w ypadki wileńskie, w ydalające w głąb cesarstw a liczny zastęp obywateli i młodzieży uniwersyteckiej, a między nimi wielu przy jaciół Mickiewicza, tęsknota za Litw ą, za niezapomnianą dotąd Marylą, niepewność dalszych losów ta k ogólnych, ja k i osobistych, ciężko uciskały ducha poety. Częsty jego po okolicach Krymu towarzysz Kałussowski opo wiadał Sobańskiej, że poeta w wycieczkach swych nie raz w yciąga z kieszeni karteczki i na nich drobnem pi smem coś pisze, oczy przytem zw racając ku północo-za- chodowi, a kiedy zajęcie podobne skończy, t a k b y w a m i l c z ą c y i p o n u r y , ż e s ł o w a z n i e g o d o b y ć n i e m o ż n a “. Wówczas to — w ta k bolesnym nastroju duszy, szkicował swe przepyszne „Sonety“, w których odbiły się ogólno-ludzkie i narodowe wrażenia i uczucia z podróży po półwyspie, zaklęte w artystyczną formę poetycznych przenośni, jedynie wtedy możliwych do ogło szenia drukiem ')•
Te same pobudki, co zniewoliły poetę do artysty
*) P rz y drukow aniu Sonetów w M oskwie cenzura pozw oliła sobie na/ m aioznaczne popraw ki, ale w yrzuciła całkow icie je d e n sonet, zakończony tem i dw om a w ierszam i:
„T rzy ty lk o są pokłony co spodlić nie m ogą: P rzed Bogiem, rodzicam i i k ochanki n o g ą “.
S O N E T Y K R Y M S K I E I K O N R A D W A L L E N R O D . 1 8 1
cznego zamaskowania narodowej tendencyi w sonetach,
podyktow ały ich przypisanie „Towarzyszom podróży
krym skiej“ ; okażemy bowiem w dalszych wywodach, że dotyczy ono nietylko tych kilku osób, z któremi odby wał wycieczkę, a między któremi znajdował się i rosyj ski jenerał Witt, lecz wszystkich „braci i przyjaciół“ poety, którzy ja k on przymuszoną „podróż k rym sk ą“ w cesarstwie odbywali; że idąc dalej, w myśl naczelnej goethe’owskiej dewizy nad sonetami — poeta miał na myśli towarzyszący mu w takiej podróży cały naród.
Każdy z tych osiemnastu sonetów, stanowiących ogólną wiązkę pod nazwą „krym skich“ , je st sam w so bie tak skończoną artystyczną całością, źe dopiero po uwa- żnem wczytaniu się, z kolejnego uporządkowania, wi dnieje w nich ogólniejszy całokształt z przewodniczącą myślą główną — co ja k czerwona nić narodowa i ogól- no-ludzka przew ija się przez te liryczno-opisowe poematy. Zaznaczyć należy, że do ulubionych poetycznych poró wnań Mickiewicza, zwłaszcza przy określaniu pojęć ogól niejszych wszechludzkiego znaczenia — należy m o r z e , ja k o dotykalny dla zmysłów obraz nieskończoności prze strzeni, śród której człowiek na łodzi po głębinie życia żegluje. Już w studenckim wierszu do Filomatów (1818 r.) znajdujem y podobne porównania i przenośnie: „żeglarzu! ciągnij rudel“ ; — „otworem ci p r z e s t r z e n n e leżą oceany“. W „Żeglarzu“ poeta opiewa „morze zjaw isk“, przez które sam wziąwszy za ster wiarę i rozum — „płynie d a le j“. W „Odzie do młodości“ przedstawia „wody trupie“, na których samoluby „sami sobie sterem, żeglarzem, okrętem “, do których nie lgnie fala (ruchu żywota) ani oni do fali“. W późniejszym „F arysie“ poeta
1 8 2 S O N E T Y K R Y M S K I E I K O N R A D W A L L E N R O D .
m alując „obszar pustyń i piaszczyste potoki“, śpiewa: „Już płynie w s u c l i e m m o r z u koń mój i rozcina s y p k i e b a ł w a n y piersiami delfina“ . Zaznaczamy tę właściwość mickiewiczowskich upodobnień i przenośni poetycznych, albowiem według Adama „poezya dająca słowo duszom do rozmowy z Bogiem (z Nieskończono ścią), a sercom do rozmowy z myślami, osiąga dopiero rzeczywiście ów c e l , d l a k t ó r e g o w a r t o j e d y n i e n i z a ć w s z n u r k i s y l a b y i r y m y . Pisać wiersze to nie poezya, to dwie rzeczy różne ja k niebo i ziemia (Listy z podróży Odyńca I 343)“. T a k samo „Sonety K rym skie“ są rozmową uczuć wielkiego serca poety — z własnemi, a tak ciężko trapiącem i go myślami. W ogóle do wypadków 1831 r. Mickiewicz rachował się z wym a ganiami; przez rozumne poczucie konieczności taktu, b ar dzo oględnie dotykał politycznych stosunków k raju ; ztąd w „Sonetach K rym skich“ owa arcypowściągliwa, delika tna alluzya do jego losów, któraby może przeszła niepo strzeżenie, gdyby nie wyraźna dewiza, na ich czele po łożona. Przystępując do szczegółowego wyłuszczenia na szych wTywodów o „Sonetach krym skich“, nie możemy ich uważać za dostatecznie wyczerpujące całą głębię my śli i słowa, zamkniętych „jak geody na klucz z am etystu“, w artystycznych podobieństwach i przenośniach poety cznych tych jedynych w swoim rodzaju poematów. Z po wodu ich treści poglądy niniejsze muszą być bardziej pod miotowej natury, aniżeli ściślejszym rozbiorem krytycznym ; Mickiewicza bowiem niepodobna objąć w c a ł o ś c i sa mym tylko czystym rozumem, rozważać w artystycznej
tylko szacie „myśli gotow ych“, realnych, w których,
S O N E T Y K R Y M S K IE I K O N R A D W A L L E N R O D . 1 8 3
tęsknoty serca“ odczuwa i doszukuje się Geniusza wie kuistej Praw dy Dobra i Piękna. Pragniem y tylko zwró cić uwagę szczęśliwszych od nas badaczów ducha twór czości Adama, że omawiane tu Sonety powstały podczas tworzenia się w głowie poety, a naw et może już rozpo częcia „Powieści L itew skiej“ ; że ich naczelna dewiza, początek, cały szereg poetycznych obrazów aż do samego zakończenia, są upodobnieniem ujarzmionego Krymu z po łożeniem naszego k raju ; że ich bolesny i refleksyjny n a strój jest ja k b y preludyum do tych uczuć i rozmyślań wieszcza, które niebawem z ta k ą potęgą wyśpiewał w W al lenrodzie, że wreszcie w omawianych Sonetach, ja k b y w prologu, możemy zauważyć pierwiastki tych usiłowań, gdy duch Mickiewicza, trapiony zagadkami społecznemi „morza zjaw isk“, szukał sposobu moralnego zbliżenia wrogich sobie narodów słowiańskich; gdy przemyśliwał nad utworzeniem poematu, mogącego wpłynąć etycznie na szlachetne uczucia Polaków i Rosyan — zakończyć od wieczną walkę, którą jeden Rosyanin, książę Wiazemski, nazwał „T ebajdą bez końca“, o czem on sam opowiada w pierwszej „Lekcyi literatury Słow iańskiej“ : „Długi mój pobyt w krajach słowiańskich, znalezione w nich sym- patye, pozostałe na zawsze wspomnienia, mocniej dały mi uczuć jedność naszego narodu (Słowiańszczyzny), ani- żelibym mógł dojść do tego przez jakąkolw iek teoryę. € o było początkiem naszych poróżnień, co znowu może nas połączyć, t o z a g a d n i e n i e n i e p r z e s t a w a ł o n i g d y m i ę z a j m o w a ć “. Zaś pod koniec tejże Lekcyi Mickiewicz dodaje: „L iteratura je st placem, gdzie wszyst kie ludy słowiańskie znoszą płody swojej działalności moralnej i umysłowej, bez wzajemnego wstrętu. Bogdajby
1 8 4 S O N E T Y K R Y M S K IE I K O N R A D W A L L E N R O D .
to spotkanie się spokojne na tem pięknem polu było godłem ich zjednoczenia się w innym zawodzie“. Powyż sze słowa, odnoszące się do miejsca i czasu napisania „Sonetów K rym skich“ i „Konrada W allenroda“, wypo wiedziane przez samego autora, rzucają niemałe światło na rzeczone utwory, zwłaszcza na ten drugi, z pojęciem którego i ścisłem, realnem określeniem k ry ty k a biedzi się i dotychczas nie może sobie dać rady. W lwowskim odczycie o W allenrodzie prof. Spasowicz, zaznaczając: „że głębia z w o d n i c z e g o pomysłu poematu jest tak wielką, iż ani spółcześni odrazu na niej się poznali, ani też pomysł może się dziś uważać za dostatecznie objaśniony“, dodaje: „ufamy, że i po tysiącu nowych krytycznych studyów, jeszcze coś do zrobienia pozosta nie przyszłym pokoleniom“ 1). Poglądy znakomitego pu blicysty sprawę rzeczonych objaśnień posunęły o wiele naprzód; im zawdzięczamy, że będąc odmiennego zdania o „Sonetach K rym skich“, przy rozważaniu takowych na stręczyły się nam jeszcze niektóre przyczynki do stu dyów nad Wallenrodem.
Zdała od Litw y, w jednym okresie czasu i miejsca, pod wspólnym uciskiem ducha poczęte powyższe poe maty, posiadają ten sam w s p ó l n y charakter o s ł o n i ę t y c h p r z e d c e n z u r ą m y ś l i , w sonetach: uczuć narodowych i społeczno-filozoficznych refleksyj, zamasko wanych obrazami przyrody, przeszłości i teraźniejszości Krym u; w Wallenrodzie: straszliwej boleści, płynącej z wielkiej miłości ojczyzny, szukającej na zło sposobów ratunku. W Sonetach „uczucie krąży w duszy, rozpala
S O N E T Y K R Y M S K IE I K O N R A D W A L L E N R O D . 1 8 5
się, żarzy, ja k krew, w swoicb głębokich, niewidzialnych (przez cenzurę) cieśniach“, aż w końcu w Wallenrodzie wielki ból serdeczuy „dobywa w obec bliźnich z głębi duszy głos przerażliwszy niźli ję k cierpienia, głos wie cznie brzmiący w piekielnej katuszy, cichy na ziemi głos złego sumienia“ — patryoty zdrajcy; gdzie Mickiewicz zmyśla ludzi i naciąga fakty dziejowe, aby osnuć trage- dyę narodu „żywcem do grobu w trąconego“, albowiem geniusz wieszcza wie, że niewola obniża moralny poziom jednostek i narodów, że sprowadza powolne upodlenie ducha... „Tylko wolnym rycerzom“ — uczy Alfa stary wejdelota „wolno wybierać oręże i na polu otwarłem bić się równemi siłami; tyś niewolnik: jed y n a broń nie wolników je st z d rad a“. T ak, jed y n ą bronią gnębionej jednostki, czy społeczeństwa, je st ponętna i miła mści wemu sercu zdrada; zdradą Izraelici wydobyli się z Egi ptu, gdy na wolności rozwinęli się w potężne państwo Dawida i Salomona; aż w końcu uległszy przemocy Rzy mian, po bohaterskiej obronie i zburzeniu przez zdobyw ców Jerozolimy, popadli z górą w dwudziestowiekową niewolę, k tóra ich skarliła i doprowadziła do tego już najniższego stanu ducha, że tam tylko im dobrze, gdzie samolubny handel kwitnie. O Grekach spodlonych w nie woli rzymskiej i tureckiej, walczący za ich niepodległość Byron powiedział: „Tylko rozwożą przez sąsiednie pań stwa, z nowym towarem stare oszukaństwa, i tylko z tego Grek na wschodzie sław ny“.
Ruś, w trzywiekowem jarzm ie, nabrawszy chytro- ści najeźdców, zrzuciła przemoc Mongołów, wydawszy owoce ich posiewu: w Iwanie Okrutnym, systemie Piotra W. i w ogólnem skażeniu ducha słowiańskiego; dzisiaj
1 8 6 S O N E T Y K R Y M S K IE I K O N E A D W A L L E N R O D .
zaś na własne oczy oglądamy rezultuty ośmiowiekowej niewoli budzącego się do życia irlandzkiego narodu, któ rego okropna nędza fizyczna i moralna jest i będzie wie kuistą hańbą potężnej, bogatej i ucywilizowanej Anglii. Zdrada tedy, je j siostrzyca zemsta i w ślad za niemi idące nieuniknione, acz powolne poniżanie się n a rodu, jest psychologiczną wynikłością niewoli, nieodzo wnym „skutkiem przyczyny“ , o czem Mickiewicz przy rozmyślaniu nad sposobami ratow ania ojczyzny wiedział dobrze i z obaw ą przewidywał ich dalsze antimoralue następstwa. W Wilnie poeta tłómaczył kilka fragmentów „G iaura“, w których oprócz wyżej cytowanych wierszy, są jeszcze i następujące: „W stań niewolniku p o d ł y , wstań na chwile, powiedz, ten wąwóz czy nie Termopile?!.. Długoby mówić, p r z e c h o d z i ć o k r o p n i e w s z y s t k i e o d c h w a ł y d o n i e w o l i s t o p n i e ; dosyć jest wiedzieć, że nikt nie zagrzebie ducha swobody c h y b a o n s a m s i e b i e . . . Bo tylko w ł a s n e u p o d l e n i e ducha, ugina szyję wolnych do łańcucha!.. Nie, Grecy, nie mam litości nad wam i!“ T akie ostre sądy o niewol nikach, wygłoszone słowami uwielbianego przez siebie Byrona, silnie musiały się odbić w wrażliwej duszy Mic kiewicza i zapisać niezatartemi głoskami; zaważyły one ciężko na psychicznie - tragicznej walce myśli i uczuć, wyśpiewanych w „Sonetach K rym skich“, zanim duch wieszcza nie sięgnął do najwyższych wyżyn etyki chrze ścijańskiej i nie rozwiązał w W allenrodzie zagadki tej straszliwej walki niewolników wielkoduszną ideą miłości ojczyzny i „dobra bliźnich swych ludzi („D ziady“ część IV). Jeżeli więc w yryw a z różnych miejsc „Principe“ Macchiavellego dwa kaw ałki, by je potem skleić na de
S O N E T Y K R Y M S K IE I K O N R A D W A L L E N R O D . 1 8 7
wizę do W allenroda, to dla tego, ja k sam objaśnia w tym poemacie: że walczyć „praw am i“ mogą tylko „wolni ry cerze, mogący wybierać oręże“, gdy niewolnik m u s i chw ytać się sposobów „zwierzęcych“ i stosownie do po trzeby lub możności walczyć chytrze i przebiegle ja k lis, lub wstępnym bojem z rozpaczliwą odwagą ja k l e w , broniący swego gniazda, wolności i życia. T e d w a s p o s o b y zwierzęcej walki: „siłę“ lwa i rozumną „cby- trość“ lisa, poeta zaleca połączyć razem, wykreśla zaś niemożliwą wobec przemocy etyczną walkę „praw am i“ . Innego wyboru walki niewolnik nie posiada... pozostaje mu tylko rezygnacya, będąca już tylko objawem powol nej śmierci lub letargu ducha narodowego.
Tworząc W allenroda, Mickiewicz podejmował ol brzymi motyw walki o byt narodów słabszych z pochła niającymi je silniejszymi, którym po utracie wolności pozostają już tylko ostatnie „zwierzęce“ sposoby obrony życia i motyw ten, psychologicznie i artystycznie musiał pozostać i pozostał treściwą osnową dzieła. Ale wielki wieszcz osnuł je na nieśmiertelnym autidocie przeciwko wszelakim boleściom, zarazom i jadom moralnym żywota niewolników: na u c z u c i u chrześcijańskiej miłości, choć rozumiał doskonale, że wszelka w alka z przemocą na ziemi — musi posiadać z i e m s k i charakter; więc uszla chetnił j ą wielkiem o f i a r n e m uczuciem miłości: k raju i ludzi. Natchniony geniusz Mickiewicza p r z e c z u w a ł , że obok zwierzęcych sposobów walczenia, pozostawała jeszcze Polakom nieznana Macchiavellemu i jego szkole politycznej — potężna, niezwyciężona w ich sercach: b r o ń m o r a l n a ; które to p r z e c z u c i e sformułował dopiero w cztery lata później w „Improwizacyi“, gdy
1 8 8 S O N E T Y K R Y M S K I E I K O N R A D W A L L E N R O D .
szukając w niebie sposobu uszczęśliwienia ludzi, prosi Boga o władzę nad ich duszami, którą pragnie na nich wywrzeć, a l e : „Nie bronią — (zwierzęcą) broń broń od bije, nie pieśniami — długo rosną, nie nauką — prędko gnije, nie cudami —• to zbyt głośno; chcę u c z u c i e m r z ą d z i ć , które je st we mnie... Niech ludzie będą dla mnie ja k myśli i słowa, z których gdy zechcę pieśni wiąże się budowa! Daj mi rząd dusz!..“
K onrad W allenrod rządzi potężnie duszami Polaków1 i wszystkich ludzi dobrej woli; główna idea poematu góruje po nad wszelakiemi aspiracyam i narodowemi „bez spychania się i bez wzajemnego w strętu“ ; jest nią hu manizm wszechludzki, niewyłączający naw et najsroższyeh wrogów, dla którego „i Niemcy są ludzie“, jest nią głę bokie z a s a d n i c z e u m i ł o w a n i e o j c z y z n y , gdzie w duchu narodowym, dziejach, literaturze, szlachetnych sercach przyjaciół, braci i kolegów uniwersyteckich, poeta znajdował złożone nieśmiertelne zadatki Praw dy, Dobra i Piękna, które pragnął w narodzie utrzymać i rozwijać w niepokalanej dziejowej czystości ducha; z jednej strony uchronić rodaków od moralnego upadku w politycznej niewoli, a z drugiej w Rosyanach i Niemcach obudzić szlachetne uczucia ludzkości i wstrętu do brutalnej prze mocy zwyciężców. W tym celu nadaje Wallenrodowi najszlachetniejsze przymioty c z ł o w i e k a , czyni go je dnostką głęboko wierzącą w Boga, w żywot zagrobowy ja k o nagrodę cnoty, namiętnie kochającą ojczyznę, go tową na największe dla jej dobra ofiary, jednostką wy soko „jak ksiądz w pismach ćwiczoną“ . Takiego mo ralnie i umysłowo rozwiniętego c z ł o w i e k a poeta sta wia „w stokroć przeklętej godzinie“ w obec niezłomnej