• Nie Znaleziono Wyników

Przyczynki do studyów nad twórczością Adama Mickiewicza. T. 1-2

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Przyczynki do studyów nad twórczością Adama Mickiewicza. T. 1-2"

Copied!
612
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)
(4)
(5)

PRZYCZYNKI DO STUDYOW

NAD TWÓRCZOŚCIĄ

ADAMA MICKIEWICZA

zgrom adził, opracował i w ydał nak ład em w łasnym

D A N I E L T O P O R S K I .

TO>1 '■ <r'sTśy° K R A K Ó W . D R U K W Ł . L. A N C Z Y C A 1 S P Ó Ł K I. 1895.

(6)

Wydano * dublatów SibL Unlw. w

(7)

KU CZCI

PLEMIENIA LITEWSKIEGO W OGÓLNOŚCI,

A W S Z C Z E G Ó L N O Ś C I

PAMIĘCI MŁODZIEŻY

otaczającej

A D A M A M I C K I E W I C Z A

pośw ięca

(8)
(9)

SŁÓWKO W STĘPNE.

ro .

--- prze-,'t° znaczone z początku do pism peryodyeznyeh — nie przedstawiają zaokrąglonej całości. Braknie im wielu uzupełnień, których dla słabości wzroku opra­ cować ju ż nie mogłem. Ogłaszam je jako przyczynki do studyów nad twórczością Adama Mickiewicza z tern przeświadczeniem, że znajdą się ludzie, którzy poglądy niniejszej książki rozw iną, nie­ dostatki u su n ą , a wiekopomną postać wielkiego wieszcza we właściwem, t. j. nie tylko w artysty- eznem i naukowem, ale i w poetycznem ukażą świetle. Dotąd znamy go najlepiej jako arcymistrza myśli i słowa; bardzo mało pod względem ducho­ wej treści jego utworów; a najmniej ze strony k ry ­ tyki ścisłej, która hołdując przeżywającym się teo- ryom i metodom — sama przeczy swemu własnemu rozwojowi. Ale ju ż w literaturze rożpoezyna się po­ żądany zwrot ku prawdom głoszonym przez Adama,

(10)

a piękny obraz takiego zwrotu w ściślejszej, k ry ­ tycznej ocenie potęgi u c z u c i a , przedstawił Bole­ sław P ru s w powieści „Em ancypantka“ — w roz­ mowie prof. Dębickiego z Brzeskim.

Nadmienić jeszcze potrzeba, że w niektórych wywodach tej książki objaśnień, odnoszących się do poszczególnych wyrazów w utworach Mickiewi­ cza, ja k n. p. w balladzie „Św iteź“ , w „Sonetach K rym skich“ , w „ F ary sie“ i jeszcze w kilku in­ nych — nie należy p o j m o w a ć w z n a c z e n i u l i t e r a ł n e m , t y l k o figurycznem, a ściślej mó­ wiąc d u c h o w e m . Każdy bowiem trzeźwy, ale zarazem głębszy i uczuciowy umysł, może w od­ mienny sposób, innemi słowy, lepiej i trafniej tłu­ maczyć sobie głębie geniuszu i „odkryw ać tajnie, zamknięte w uczuciach“ , zjawiskach i w twórczo­ ści — tak zawsze r e a l n i e ż y w y c h , tak z rze­ czywistością zgodnych — a jednak tak zawsze nawskróś duchowych arcydzieł w ie s z c z a ... Albo­ wiem wywody tej książki są tylko „przyczynkami do studyów “ , nie zaś „teoryam i“ , pod któreby ge­ niusz Adama Mickiewicza podciągnąć i podporząd­ kować było można.

(11)

„ J a rym ów nie dobieram , i zgłosek nie składam, T akem w szystko napisał, j a k tu do w as gadam. W piersi ty lk o uderzę — a zdrój słów w ytryśnie, A je ś li na tym prądzie isk ra Boża błyśnie, Nie w ynik to rozum u, ani płód m arzenia, Od B oga j a przyjąłem na skrzydłach natchnienia.

Niem widzę p r z e s z ł o ś ć * ) , chw ytam myśli, czuciem rządzę; Niem silny, grzechy nasze i p r z y s z ł o ś ć osądzę“.

(Urywek z Im prowizacyi).

*) W n ie k tó ry ch w yd an iach Poezyi M ick icw icza\w y raz ton m y ln ie w y d ru k o ­ w an o : » p rzy szło ść« ; p o eta bow iem »widzi« przeszłość, rządzi uczuciam i« w spo­ m n ień tej przeszłości i »osądza« p rzy szło ść.

(12)
(13)

»Żeglarz«.

W słow ach ty lk o chęć widzim, w działaniu potęgę. T rudniej dzień dobrze przeżyć, niż napisać księgę.

(A d a m M ickiewicz „Zdania i U w agi“).

Na to j a k silne i różnorodne wrażenia w duszy Mickiewicza wywołał epilog jego nieszczęśliwej miłości, po otrzymaniu wiadomości o ślubie Maryli w dniu 2 lu­ tego 1821 i\, posiadamy dwa wspaniałe dokumenty w „Żeglarzu“ i lV-ej części „Dziadów“. W tych osta­ tnich Gustaw opowiada: „Wściekłość mię o ś l e p i ł a . . . podparłem ramiona, chciałem szyby rozsadzić i bez du­ szy padłem “. Poeta zem dlał'). Po niejakim jed n ak cza­ sie przychodzi samopoznanie niecofnionego już faktu; zbudziły się energia woli i silny charakter człowieka. Jednocześnie w tej pamiętnej chwili moralnego wstrzą- śnienia w uczuciach dwudziestodwuletniego młodzieńca, w tych strasznych cierpieniach duszy potężnieje geniusz wieszcza, objaw iający się na zgliszczach popiołów spalo­ nych nadziei. W dalszym ciągu swej opowieści Gustaw

*) W rażliw ość A dam a b y ła ta k w ielką, że jeszcze w dw a la ta później, w maju 1823 r., deklam ując O dyńcowi „Child H a­ ro ld a “ p rzy słow ach: „czegóż mam płakać, za kim i po kim, k ied y n ik t po mnie nie płacze“, p o e ta zem dlał ze wzruszenia. („W spom n. przeszłości“. 1884 r. str. 238).

(14)

2 Ż E G L A E Z .

już z chłodniejszą refleksyą mówi: „Myślałem, że bez du­ szy — tylko b e z r o z u m u . J a k trup samotny, obok weselnego tłumu, leżałem na zroszonej gorzkim płaczem darni; sprzeczność ostatnich w świecie pieszczot i mę­ czarni! Przebudzony, ujrzałem krw aw y prom yk wschodu— czekam ch w ilę. . . a c h , t a c h w i l a j a k p i o r u n , a j a k w i e c z n o ś ć d ł u g a ! ... Na strasznym chyba są­ dzie będzie ta k a druga!“

W owym czasie Mickiewicz spełniał obowiązki na­ uczycielskie w Kownie. W ośmnaście dni po ślubie Ma­ ry la prosiła go listownie o w yjątki z Cbateaubrianda i o zdanie o „L e s M a r t y r s “ 2). Oczywiście podobna korespondencya nie mogła się przyczynić do złagodzenia uczuć cierpiącego poety. Zrozpaczony duch Adama za­ m knął się w sobie, skupił — i, w głębi swego geniuszu ją ł szukać rozwiązania wielkiej zagadki: cierpień ziem­ skiego bytu. Potrzebuje dwóch z górą miesięcy czasu, zanim uspokoi się o tyle, że przychodzi do równowagi umysłu, uczuwa pociąg do twórczości i dnia 17 kwietnia tegoż roku dobywa z głębi duszy śpiew — j a k krzyk orła — co zerwawszy raniące go pęta ziemskie, spotężnia- łemi skrzydły rozpoczyna szybować wyżej, wyżej i wyżej; śpiew, w którym maluje obrazy walki sprzecznych uczuć wewnątrz własnej duszy; śpiew, będący proroczym p r o- l o g i e m jego przyszłej poetyckiej i obywatelskiej dzia­ łalności.

T a k powstał „Żeglarz“, człowiek na wątłej łodzi życia płynący po niezmierzonej przestrzeni oceanu wszech­ bytu. Przypatrzm y się teraz jego osnowie: „O morze

(15)

Ż E G L A R Z . 3

w is k ! ... Z kąd ta noc (nieświadomości) i słota (walk ży­ cia)? Była jutrznia i cisza (nadzieja i spokój duszy), gdym był bliski (marzeń o szczęściu) brzegu; dziś — j a ­ kie fale (losowe), ja k i wicher (przeciwności) miota! Nie można płynąć (w ciemnościach), cofnąć (odwiecznego po­ rządku rzeczy) niepodobna biegu“. I ja k b y opanowany holeśnem zwątpieniem o swych siłach woła: „A więc porzu­ cić ko rab ’ żyw ota?“ Po tern pytaniu rozważa: przy j a ­ kich to warunkach, więcej lub mniej przyjaznych, czło­ wiek może lub musi przepływać burzliwe morze życia: „Szczęśliwy, czyjej przewodniczą łodzi Cnota i Piękność, niebieskie (ideału) sio strzy ce !.. . “ gdy bowiem przeciwno­ ści się wzm agają: „tamtej widok o ś w i e c a , a tej ne­ k tar s ł o d z i “ życie płynącemu. Trudniej już, ale i ten-

„szczęśliwy, kto s a m e j ślubował C n o cie!... dopłynie kędy sławy góruje opoka, balsam go rzym ski (mężnej duszy) u k r z e p i w ochocie (i w y trw a ło ści)... ale jeżeli Piękność nie zwróci nań oka, dopłynie w e k r w i i p o ­ c i e “. I z dalszą głęboko odczutą, a tak ciężko doświad­ czoną na sobie praw dą psychiczną, najsrożej zawiedzio­ nym nazyw a tego, „komu Piękność swoje pokaże obli­ cze, a potem wśród drogi zdradliwa odlata, nadziei z sobą m ary unosząc zw odnicze. . . A c h , ja k a ż później (bez Piękna i bez Miłości) c z c z o ś ć w o b s z a r a c h ś w i a t a ! . . . ju ż niedość krzepią i Cnoty słodycze“. S karga na przyrodzenie, na losy, na ludzi dochodzi kul­ minacyjnego punktu rozpaczy i zwątpienia. Rozżalony poeta śpiewa: „Zamiast (doświadczać) Piękności niebie­ skiego (ideałów) wschodu, walczyć z ustaw ną burzą, ję ­ czeć pośród cienia (ducha), zamiast serc czułych trącać o pierś z lodu, zamiast j e j r ą c z e k (miłości) chwytać

(16)

4 ŻEG LA R Z.

za ręce (egoizmu) z kamienia, i długo śród takiego nie ustać zawodu . . . Myśl samobójstwa, kró tka — ja k mgnie­ nie oka — przelatuje przez głowę poety: Zawód ta k tru­

d n y . .. z a k o ń c z y ć tak s n a d n ie ! ...“ „Nie będziem

dłużej ćmieni (nieświadomością zagadki bytu), więcej ko­ łatam (ustawnemi burzami ży c ia ).. . “ Tu zaraz wstrzy­ muje go iście ham letowska refleksya: „Lecz wszystko-ż z nami w tych falach p rzep ad n ie?... czyli k t o r a z w r z u c o n y d o b y t u o t c h ł a n i nie zdoła z niej wy­ lecieć, ani zginąć na dnie?“ Ale poczucie wiary, jak iej brakło Hamletowi, z całą potęgą proroczego natchnienia zstępuje do rozumu i serca, przenikając na wskroś całą duchową istotę poety: „Co żyje — niknie: ta k na mnie świat wo ł a . . . Za cóż głos ten wewnętrznej wiary nie wyziębi, że gwiazda ducha zagasnąć nie zdoła i raz rzu­ cona krąży po niezmiernej głębi, póki czas wieczne to­ czyć będzie k o ła“.

Poeta czuje, że je st nieśmiertelnem ogniwem w sze­ regu gwiazd duchowych, co zostały „rzucone“ na ziemię i „okryte cielesną żałobą“ ; widzi, że stał się ogniskiem miłości, nadziei i powodem zaniepokojenia przyjaciół. Bez dowodów nie możemy twierdzić stanowczo, ale zdaje się, iż czynimy wielce prawdopodobne przypuszczenie: że Mickiewicz w tej ciężkiej chwili życia doświadczył od swoich przyjaciół o s o b i s t e g o l u b l i s t o w n e g o współczucia, że odbierał słowa poważnej pociechy i ser­ decznej perswazyi, kiedy w trzech ostatnich strofach po­ ematu zwraca się w y ł ą c z n i e do nich, ja k b y z dłużną i wdzięczną odpowiedzią. „Któż to krzyknął od lądu?“ — pyta poeta — „jakie słychać żale?“ I ja k b y wzruszony objawami ich przywiązania, woła: „Wy-ż to, o bracia

(17)

ŻEG LA K Z. 5

moi, przyjaciele m o i!. . . dotąd stoicie na nadbrzeżnej skale, i ta k się oko wasze znudzenia nie boi, że aż do­ tąd patrzycie na mnie i me fa le ? .. . “ Miłość rodaków budzi odwagę, ożywia i dodaje energii przygnębionemu poecie. W ielkiem swem sercem uczuwa on, że może być dla nich potrzebnym, a dla ludzkości pożytecznym. W i­ dzi, że przy łodzi życia pozostała mu jeszcze najszlache­ tniejsza przewodniczka obowiązku: cnota, że pomimo osobistych cierpień po jej drodze choć „we krw i i pocie“ płynąć mu trzeba, a „balsam rzym ski“ — poczucie pod­ jętych obowiązków obywatelskich — ukrzepi go w ocho­

cie ich wypełnienia.

Poeta czując potęgę i posłannictwo swego geniuszu, z szlachetną dumą podnosi czoło, stanowczo wybiera drogę cnoty i odzyskuje zupełny spokój ducha. W szakże ze znaną, właściwą mu skromnością nie chce przeceniać swych sił, nie może na siebie samego tylko brać odpo­ wiedzialności za ogrom w kładanych nań obowiązków: bo burze na morzu zjaw isk nie ustają, chmury ćmią, wichry w yją, gromy huczą i płynąć niełatwo. Więc uczuwa po­ trzebę w yjaśnienia duchowej istoty podjętej przez siebie podróży po „morzu zjaw isk“, podzielenia się lośowemi przeciwnościami i nadziejami, ze swoimi przyjaciółmi i braćmi: „Jeśli“ — ja k młody zapaleniec — „ustanę śród zawodu“, niezdoławszy spełnić obowiązków, jeżeli ja k słaby człowiek przyciśnięty nieszczęściem „rzucę się kędy rozpacz ciska“, będziecie się litowali nad marzy­ cielem, płakali nad szaleńcem, lub skarżyli na niewdzię­

czność za wasze do mnie p rz y w ią z a n ie ... „Bo wam

mniej widne te czarne chm urzyska“, które j a widzę tuż obok siebie; „nie słychać zdała wichru,, co tu liny targa;

(18)

6 ŻEG LA RZ.

grom, co tu bije, dla was tylko błyska!“ Trzeba byście mieli moje oko, moje ucho i moje u c z u c i e . Bez tego nie odczujecie teraźniejszości, ani przeszłości, ani przy­ szłości czasów. I gdybyście nawet byli „razem ze mną

pod strzałami grom u“, tego co czuję, odczuć „chcieliby­ ście daremnie!“ Nie odczujecie ja k ja , „co ma przyszłość w tajnem łonie“ — n i e . . . Sąd nasz (intuicya, wiedza — wieszczów), prócz Boga, który nas posyła i wymierza odpowiednie naszemu posłannictwu siły, „nie dany ni­ kom u“. .. A „chcąc mnie sądzić (rozumieć) nie zemną trzeba być, lecz we mnie“. Poeta przyjmuje swój obo­ wiązek i pragnie go wypełnić. Rzuca okiem na przebytą już drogę swojej poetyckiej działalności i — pokrze­ piony „rzymskim balsam em “ — z ufnością w siebie i po­

moc Boga, śpiewa: „ J a p ł y n ę d a l e j , wy idźcie

(w spokoju o mnie) do domu“. — „Jest w tych w yra­ zach“ — mówi Spasowicz — „ta sama żywa w iara w potęgi nadzmysłowe, którą tchną: „Rozum i W iara“, „M ędrcy“, „Romantyczność" i ta sam a pewność wyso­ kiego lotu wieszcza, którego uczucie porywa, który temu zstępującemu na niego natchnieniu poddaje się ja k o wy­ roczni, ja k o głosowi zamieszkującego w nim samym B oga“. (K raj Nr. 46, 1885).

W siedemnaście lat później, po wyśpiewaniu a rcy ­ dzieł, jednających mu wiekopomną sławę, wielki wieszcz, szukający w Lozannie chleba dla żony i dzieci, patrząc z okien swego mieszkania na wspaniałe jezioro Leman, nękany kłopotami codziennego życia, zapewne w przy­

pomnieniu młodzieńczego utworu o „morzu zjaw isk“

i w przystępie tęsknej zadumy nad pędzącemi go po obczyźnie losami, wyśpiewał prześliczny wiersz: „Nad

(19)

ŻEG LA K Z. 7

w odą wielką i czystą i t. d .“, gdzie ostatnia strofa przy­ pomina zakończenie „Żeglarza“ :

„Skałom — trzeb a stać i grozić, Obłokom — deszcze przew ozić, B łyskaw icom — grzm ieć i ginąć; Mnie — płynąć, płynąć i p ły n ąć!“

T ak więc — spodziewany ślub Maryli — stał się owym „gromem“, spadłym na wrażliwą duszę poety, pod którego uderzeniem p i e r w s z a „iskra boża“ spo- tężniałego geniuszu „błysnęła“ w Żeglarzu“, by nieba­ wem zajaśnieć uroczyście w chrześcijańskim „Hymnie na dzień Zwiastowania N. P. M aryi“ i w płomiennej „Odzie do młodości“. L a ta 1821— 22 należą do najpło­ dniejszych w poetyckiej twórczości Mickiewicza. Oprócz powyżej wymienionych arcydzieł i pomniejszych utwo­ rów, pow stają trzy części szeroko pomyślanych „Dzia­ dów “, gdzie głębia filozoficznych fragmentów, zwłaszcza w monologu Guślarza w części I. i idealne wybuchy ziemskiej miłości Gustawa należą do najcenniejszych

klejnotów ogólno ludzkiej poezyi, a obok nich pojawia

się bohaterska postać „G rażyny“. Jakkolw iek dwa osta­ tnie poem aty („D ziadów “ części II i IV) ukazały się w drugim tomiku poezyi Adama dopiero z wiosną 1828 r., studya nad niemi i ich rozmiary dowodzą, że były pisane w latach poprzednich; a „O da“, z której cztero- wiersz znajduje się w IV-ej części „Dziadów“, znaną ju ż była w kopiach rękopiśmiennych.

Czy Mickiewicz, tworząc „Żeglarza“, miał na my­ śli szekspirowskie: „ to b e , o r n o t t o b e “, czy nie, dla nas je st rzeczą dosyć obojętną. W zasadniczej gene­

(20)

8 ŻEG LA R Z.

zie ducha między Hamletem a Żeglarzem zachodzi ogrom­ na różnica moralnych podstaw. Hamlet przedewszyst- kiem z usposobienia i temperamentu je st artystą-m arzy- cielem, z życiowego doświadczenia pessymistą, którego ani wzajemna miłość Ofelii, ani duch ojca nie są w sta­ nie natchnąć poczuciem obowiązków, ani siłą charakteru na drogę c z y n u . Szekspir utworzył typ marzyciela, nie- umiejącego kierować skomplikowaną, zepsutą przez rdzę rozkładu moralnego machiną państwową, która z nieu­ błaganą konsekwencyą przyczyn i skutków miażdży go i druzgocze. Jeżeli więc chodzi o porównanie myśli prze­ wodnich, o „zagadce b y tu “, widzimy, że w duchowej istocie charakteru obu bohaterów, leży psychologiczna konsekwencyą ich pojęć i moralnej energii, do ich dzia­ łalności. O ile chwiejny umysł Hamleta pada ofiarą wła­ snej uieradności, o tyle „Żeglarz“ przedstawia człowieka pełnego wiary, siły charakteru i duchowej mocy. Na chwilę tylko pod wpływem rozpaczy myśli o samobój­ stwie, ale powołany przez „braci i przyjaciół“ — w nie­ równie posępniejszych okolicznościach i trudniejszych wa­ runkach bytu od duńskiego następcy tronu — bez w a­ hania spełni czynny, obywatelski obowiązek. Któż zre­ sztą zagadki bytu nie próbował rozwiązywać po swojemu?... K ry ty ka zaś nie może zapominać, że znamienne zarysy ge­ nialnych ludzi, jeżeli tu i owdzie w indywidualnie samodziel­ nej w i e d z y (intuicyi) spotykają się z p o d o b n e m i myślami, to dlatego, że myśli te w ypływ ają ze wspólnego źródła ideału, bo — ja k mówi Mickiewicz w fragm en­ tach „Dziadów“ : „jest i musi być kędyś, choć na krań­ cach świata, ktoś, co do mnie myślami wzajemnemi w zlata!“

(21)

Ż EG LA R Z. 9

Natchnione pieśni geniuszów są „gwiazdami za granicą św iata“, podobnemi do siebie w tem tylko, że świecą i krążą ja k słońca po mlecznej drodze ideału. Genezy ich domyśla się k ry ty k a sumienna, chociaż nie­ raz: „nie dosięga, nie zliczy, nie zmierzy“.

(22)

» H y m n «

n a dzień Z w ia sto w a n ia N. P . M aryi.

„Miłość je s t Początkiem i Żywotem w szechistnienia“. (Z filozofii chrystyanizm u).

I.

W przededniu przewidywanej przez siebie w „Hi- storyi Przyszłości“ epoki: „najwyższego rozwoju cywili- zacyi m aterjalnej, obok najgłębszego upadku uczucia, ducha i w iary “, ( L i s t y z p o d r ó ż y O d y ń c a , I. 57); w czasach rozprzężenia krytycznego, rozwielmożnienia radykalnego naturalizmu — i w ślad za nim kroczą­ cego — ponurego nihilizmu; w smutnej bieżącej epoce rozhukanych egoizmów osobistych i narodowych; wyu­ zdanej gonitwy za groszem i zmyslowem li tylko uży­ ciem św iata; rozluźnienia duchowych społecznych spójni, zagrażających podkopaniem wszelkich moralnych podstaw ludzkości („antisem ityzm “, „panam iady“, „anarchizm “); w takiej to epoce Mickiewicz, natchniony potężnem u c z u ­ c i e m genjuszu, wznosi się do „Początku“, do „Ź ródła“ wszechistnienia i tworzy poemat, będący n a j w y ż s z ą s y n t e z ą doczesnych i wszechświatowych ideałów czło­ wieka; g e n e z ą dalszej, altruistycznej działalności wiel­ kiego wieszcza, w przeciwstawieniu: z serca idących

(23)

HYMN NA D Z IE Ń ZW IA ST O W A N IA N . P . MARYI. 1 1

„praw d żyw ych“, wszelakim „martwym praw dom “ czy­ stego, filozofującego rozumu; ż y w o t a nieśmiertelnej mło­ dości („O da“) przeciwko „bez serc, bez ducha ludom szkieletów“. Rzecz dziwna, że ta wszechpotężna pieśń T ę s k n o t y duszy człowieka i w c i e l a j ą c e j się mię­ dzy ludźmi najwyższej miłości, gdzie myśl 'i osnowa, treść i forma, każdy wiersz i wyraz, są podniosłymi od­ dźwiękami rytmu podniebnych sfer harmonii; że ta pieśń nie zwróciła należytej uwagi naszych mistrzów muzy­ cznych, coby j ą jak o arcydzieło natchnienia, uczucia i sztuki, wprowadzili na organy naszych świątyń i mię­ dzy serca gromadzącego się w nich narodu; każde bo­ wiem słowo tego wspaniałego utworu doprasza się o mu­ zykę godną i wysokiej treści, i genjuszu swego twórcy. Z głębokiem , harmonijnem poczuciem duchowego piękna w miłości, ja k ą żywił dla Maryli, poeta odrywa się od ziemi, wznosi wyżej, wyżej i wyżej, ogarnia i przenika wszechistnienie miłością i przez miłość i tworzy poemat, na którego krytyczne omówienie braknie słów, lecz trzeba go odczuć i dośpiewać w własnej duszy... Pow iadają, że autor „M arsyljanki“ Rouget de Lisie, two­ rząc tę jedyn ą w jego życiu mściwą melodyę uczuć nękanej ludzkości przeciw samolubstwu świata, miał „ n a p a d g e n j u s z u “ ; otóż możnaby powiedzieć, że Mickiewicz, gdy mu odebrano szczęście w miłości osobistej, miał ta- kiż napad duchowego jasnowidzenia, w uczuciu i pojęciu

miłości wszechludzkiej i wszechświatowej. W szeregu

utworów wileńskich „H ymn“ jest zjawiskiem psycliolo- gicznem tak górującem, że nie możemy znaleźć w nich odpowiednich podstaw do więcej racyonalnych i poró- wnawczych poglądów krytycznych. Więc sądzimy, że

(24)

1 2 HYMN NA D Z IE Ń Z W IA STO W A N IA N . P . MARYI.

najlepszym i najodpowiedniejszym komentarzem tego tak wysoko natchnionego utworu byłaby równie wysoko na­ tchniona muzyka.

Co do nas, za mało posiadamy zasobów naukowo- psycliologicznych, byśmy się pokusili o więcej wyczer­ pujące studjum duchowe nad tym arcy-tworem uczuć i natchnień genjuszu młodego wieszcza; poprzestać mu­ simy tylko na ogólniejszych zarysach szkicu poglądo­ wego, szczęśliwi, jeżeli rzecz nasza pobudzi zasobniejsze i zdolniejsze do takiej wdzięcznej i płodnej pracy pióra.

Przed kilku laty p. Józef Kotarbiński zw racał moją uwagę na wysoko poetyczne znaczenie „Hymnu“, a nieco później w jubileuszowym „K raju “ (nr. 46, 1885 roku), w krótkiem sprawozdaniu o książce Chmielowskiego, p i­ sał: „Tej chwili jednak, w której Mickiewicz potężnieje w poetę, w orła znającego tajnie swojego lotu, nie po­ chwycił wyraźnie bijograf. Zdaje się, że odblask tej chwili znajduje się w „Hymnie na dzień Zwiastowania N. P. M aryi“. Potęga słowa, ekstaza religijna i nastrój proroczy, znamionują tu w zarodku składniki ducha poety, które bujnie się rozwinęły w późniejszych kolejach jego twórczości“.

P. Chmielowski w swoim „Zarysie“ przytaczając opowiadanie Odyńca, ja k podczas kąpieli Adam a w Nie­ mnie, gdy go porwały fale, poeta poleciwszy się z wiarą opiece N. P. Maryi, zapragnął ratunku, nie wiedział i nie pam iętał ja k się dostał do brzegu, pisze: „Temu zdarze­ niu, ja k niemniej pamięci o podobnym w ypadku w dzie­ ciństwie, winniśmy pewnie uroczyście pobożną myślą na­ tchniony „Hymn na dzień Zw iastow ania“. W obrazie

(25)

HYMN NA D Z IE Ń ZW IA STO W A N IA N . P . M A RY I. 1 3

Maryi można poznać rys drogi poecie, a w rasie wscho­ dniej rzadki: „Powiewnego jasność włosa“.

Oprócz tych dwóch krótkich, nie znamy innych pu- blikacyj o tym poemacie. Z dwn arcydzieł powstałych wkrótce po napisaniu „Żeglarza“, sądzimy, że przed „Odą do młodości“ pierwszeństwo należy się „Hymnowi“, a zdanie to opieramy na dwóch wskazówkach: pierwszą z nich jest fakt, że Mickiewicz już jak o nauczyciel w Ko­ wnie, przybywszy do W ilna na święta Bożego Narodze­ nia 1819 roku, przywiózł dawnym kolegom uniwersyte­ ckim „Pieśń F ilaretów “. Utwór ten w kilku miejscach i ogólnym nastrojem ducha przypom inający „Odę“, zdaje się, że powinien usunąć przypuszczenie powstania „Ody do młodości“ w ciągu roku 1820 i początkach 1821 r., to je st przed napisaniem „Żeglarza“ ; trudno bowiem przy­ puścić, ażeby Mickiewicz po napisaniu jednej odezwy do młodzieży, w ta k krótkim czasie rozpoczynał drugą. Po- wtóre „Pieśń Filaretów “ nosi na sobie charakter słab­ szego, młodzieńczego jeszcze utw oru, gdy „O da“ napi­ sana po „Żeglarzu“ i „Hymnie“, je st dziełem geniuszu z pełną już samowiedzą „płynącego przez morze zjaw isk“ i wszechświatowe regiony idealnej miłości, w imię której poeta wzywa do jedności, do ofiary, do czynu: „Razem młodzi przyjaciele, w szczęściu wszystkiego są wszystkich cele“ !... „Oto miłość ogniem (wyśpiewanym w „Hymnie“) zionie“.

Jeżeli „Żeglarz“ jest potężnem przeciwdziałaniem uczucia wiary i obowiązku przeciwko „groźnym niepo­ godom“ w duszy Adama, oraz silną poetyczną odezwą męzkiego charakteru i serca do „braci i przyjaciół“, za­ niepokojonych o stanowisko „Żeglarza" śród odmętu ży­

(26)

1 4 HYM N NA D Z IEjŚT ZW IA ST O W A N IA N . P . M A RYI.

ciowych zjaw isk, pragniem y na tem miejscu w ykazać, źe „H ym n“ je st olbrzymim, uniwersalnym o b r a z e m głę­ bokiego przeświadczenia genjuszu wieszcza o najwyższej Opatrzności, ogarniającej wszechświat M i ł o ś c i ą ; je st podniosłym, zasadniczym wyrazem wielkiego serca, co w przenikaniu tęsknot i cierpień miljonów znajduje mo­ ralną podnietę i podstawę dla swej poetycznej twórczości i otuchę przeciwko tęsknotom i cierpieniom osobistym; co „zapominając o swym proszku, zważa na ogrom świa­ ta, a ta m y ś l w i e l k a pomniejsze zapały w niem przy- studza... Poeta u c z u ł , że płomień jego miłości osobistej, n i e m o ż e b y ć i n i e j e s t z j a w i s k i e m p r z e m i ­ j a j ą c e m , z n i k o m e m... że wypływa ona z przedw ie­ cznego źródła Piękna, D obra i P raw dy; że jest „odbi­ ciem ogniów“ („Rozum i W iara“) Miłości wyższej, wszech- ludzkiej i wszechświatowej; że „proch zapadły w wieków otchłanie“, tysiące mogił „łez i uśmiechów“ (Dziady), nie są znikomym „snem nicości“ ; uczuł, że serce jego „w ojczyźnie tworów nie jest sierota“, że duch jego jest „połączony z dawnymi wiekami węzłami tajemniczego obcowania, które go czyniły wieszczem przeszłości; że nie darmo ludzkość tyle wieków pracow ała, nie na darmo cierpiały ofiary (E. R enan)“; że został posłany „zagrzmieć piersią ja k o Cheruby“, i Wyśpiewać w „Hymnie“ : „ r a ­ n e k z morskiej kąpieli, i j u t r z n i ę (miłości) Maryi lica“ ; gdzie poezya wielkiego wieszcza r o z p o c z y n a „snuć miłość“ ogólno ludzką, „jak jedw abnik nić z p i e r s i swych snuje, lać j ą z s e r c a ja k źródło wodę z w n ę ­ trza leje, rozkładać ją j a k złotą blachę, gdy siei w tw ar­ dych w arunkach życia „kuje; z ziarnka (uczucia) zło­ tego siać j ą (rozpleniać) ja k się zboże sieje; hodować j ą

(27)

HYMN NA D Z IE Ń ZW IA ST O W A N IA N . P . M ARYI. 1 5

(w sercu) ja k m atka dziecię swe piastuje... Puszczać j ą w głąb (dusz ludzkich) ja k nurtuje (żywe) źródło pod ziemią, w górę (ku ideałom) wiać nią, ja k w iatr wieje; po ziemi ją rozsypać ja k się zboże sieje; ludziom piasto­ wać (ją) ja k o m atka swych piastuje. Z t ą d (bowiem śpiewa poeta) b ę d z i e w y ż s z a m o c t w a , ja k moc przyrodzenia, a potem będzie moc tw a jak o moc krze­ w ienia“ : Piękna, D obra i Praw dy, „potem ja k (moc) ludzi, potem j a k moc (duchowa) aniołów, a w końcu bę­ dzie ja k o m o c Stwórcy stworzenia“ : Boga miłości, mi­ łością ogarniającego świat (jak w „Hymnie“). Wiersz po­ wyższy napisany w Lozannie 1889 roku należy już do ostatnich utworów Mickiewicza; poeta ja k b y przebiegając myślą całkowitą swoją działalność, wiernie określił cha­ ra k te r swojej poezyi od „Ż eglarza“, „Konrada W allen­ ro d a“, „Dziadów“, „Pana T adeusza“, nawet aż do końca ostatniej lekcyi „Kursów Literatury Słow iańskiej“ ; słowa tego wiersza są wyrazem nietylko wiekopomnych dzieł wielkiego wieszcza, lecz i jego nieskazitelnego, pełnego miłości ludzkiej osobistego charakteru, aż do ostatniej chwili życia... Mamy jed n ak i współczesny „Hymnowi“ dokument również podniosłych moralnych dążności i na­ tchnień poety w monologu „ D z i e w c z y n y w fragmen­ tach do I części „Dziadów“, gdzie znajdujem y cenne psy­ chologiczne do genezy omawianego poematu wskazówki. Gdy bowiem poety Żeglarza groźne niepogody na morzu zjaw isk“, zakończyły się stanowczem zwycięztwem ducha i siły woli, gdy poeta „popłynął d alej“ po drodze wiary i obowiązku, wtedy to z a m k n i ę t a ja k „geody na klucz z am etystu“, i ograniczona dotąd do osobistych dla Ma­ ryli uczuć, po zamążpójściu je j, miłość w sercu poety

(28)

1 6 HYMN NA D Z IE Ń Z W IA ST O W A N IA N . P . M A BYI.

nabiera samowiedzy swego genjuszu i potęgi: rozsnuwa się, rozsiewa, rozkrzewia, w górę wieje wyżej i wyżej, aż dochodzi do „Mocy“ wyższej nad moc przyrodzenia, ja k moc aniołów i dosięgającej w końcu mocy Stwórcy stworzenia; do poetycznej mocy, zdolnej ogarnąć w „Hy­ mnie“ wszechświatowe „chluby“ Miłości...

W tedy to uczucia wielkiego „S erca“ zawróciły od rozpierzchłych marzeń o własnem szczęściu i ja k w e­ zbrana rzeka wspaniałym nurtem, popłynęły ku „przyja­ ciołom“, ku ojczyźnie, ku najwyższym ideałom ludzkości; wówczas to podniecony wysoko duch poety, potrzebujący się wywnętrzyć, w y ł a d o w a ć swoje przepełnione uczu­ ciem miłości serce: „Codzień z pam iątką nudnych (po­ spolitych) postaci i zdarzeń, wracał do samotności, do książek i marzeń, j a k podróżny śród d z i k i e j w y s p y (ziemskiego bytu) p o r z u c o n y " , z tęsknotą i nadzieją „c o r a n o wzrok i stopę niesie w różne strony, ażali gdzie istoty (duchowo) bliźniej nie zobaczy... i co n o c w swą jaskinię („cielesnej żałoby ducha“) powraca w roz­ paczy“. Po utracie swej ukochanej „istoty bliźniej“, poeta, aczkolwiek jeszcze z oddźwiękiem przecierpianej boleści, ale już z spokojnem przeświadczeniem o kruchości ziem­ skiego szczęścia, a wysokiej godności duszy człowieka, mówi: „Szalony! niech ukocha swe samotne (ziemskiego bytu) ściany... i nie targa łańcucha (marzeniami osobi- stemi) by nie drażnić ra n y “.

Sercem zagłębiający się w tajnie przyrodzenia, ser­ cem gotowy na największe ofiary, poeta ukochał swą samotną godność duszy, ze spokojem poddaje się łańcu­ chowi ziemskiego życia i z pogodnym umysłem wierzą­ cej duszy śpiewa: „W itajże ma jaskinio...! Na wieki

(29)

HYMN NA D Z IE Ń ZW IA STO W A N IA N . P . M A EY I. 1 7

w swych ciałach zamknięci, n a u c z m y si ę w i ę ź n i a m i (ziemi) s t a ć s i ę z w ł a s n e j c h ę c i (poznawać nie­ śmiertelną godność duszy)... Czyż nie znajdziem zatru­ dnień (w uszlachetnianiu swojego jestestwa)?...

Mędrce daw nych wieków zamykali się, szukając skarbów, albo leków, i trucizn; my, niewinni m ł o d z i (poeci) czarodzieje, szukajm y ich, by otruć własne swe nadzieje ziemskie, przez odkrywanie w swej duszy uszla­ chetniających skarbów i leków, ja k o trucizn na troski osobiste... „A jeżeli do grobu“ samowolnego ukrócenia wędrówki ziemskiej, moralnie „wstęp dla nas zawarty, pochowajmy swą duszę za życia w te („Żeglarza“ „Hy­ m nu“, „Ody“, „Dziadów“) karty... Można pięknie (du­ chowo) zmartwychwstać i po takim zgonie, i przez ten grób je st droga na Elizjum (nieśmiertelnego ideału szczę­ ścia) błonie... (a) zamieszkałym śród (niepoznawalnych rozumem) c i e n i ó w zmyślonego (przez poetów) świata, nudnej rzeczywistości nagrodzi się s tra ta “. I tutaj dźwię­ czy ów posępny ton hamletowskiego zagadnienia: „t o h e o r n o t t o b e “, nierozwiązaluego czystym rozumem czło­ wieka, i tu bolejący, ale zawsze silny moralną potęgą duch poety, stanowczo odpiera wszelakie wątpliwości: „Cieniów?... Nigdyż nie było między ziemską bracią ta­ kich cieniów ś m i e r t e l n ą w i ę z i o n y c h p o s t a c i ą ? Dusze ich (nieśmiertelne) wzięłyż bytność z poetów wy­ roku?... K ształty (idealne) odlaneż tylko z pięknych słów (nieuchwytnego) obłoku?... Nie mogę Przyrodzenia tą my­ ślą obrażać, nie mogę b l u ź n i ć T w ó r c y i siebie z n i e ­ w a ż a ć “.

Poeta, rozważając ogólną h a r m o n j ę wszechświa­ ta, dowodzi swoich poglądów rozumem i sercem:

(30)

1 8 HYM N NA D Z IE Ń Z W IA ST O W A N IA N . P . M ARYI.

W „Przyrodzeniu, powszechnej ciał i dusz ojczy­ źnie, w s z y s t k i e s t w o r z e n i a m ają swe istoty bli­ źnie, każdy promień, głos każdy z podobnym spojony, harm onją (tworów) ogłasza przez farby i tony... I pyłek (materyi) niewidzialny śród istot ogromu, błądzi, szukając serca (powinowactwa organicznego) drugiego atom u... A tylko serce czułe z dozgonną tęsknotą, w dziedzinie tworów, jedną ma zostać (wykluczoną przez rozum lub

egoizm) s i e r o t ą ? W ykazaw szy podobnie faktyczny

układ przyrodzenia, poeta zaznacza, że i jego „ s e r c e c z u ł e z d o z g o n n ą t ę s k n o t ą “ je st również m ają­ cym swój byt niezaprzeczalnym faktem, na tychże sa­ mych ogólnych praw ach natury opartym:

„Stwórca dał mi to serce... (a) choć w codziennym (pospolitym) tłumie nikt poznać go nie może, bo nikt (dziś) nie rozumie, jest i musi być kędyś, choć na k rań­ cach św iata (w przestrzeni i czasie), ktoś (z duchów nie­ śmiertelnych), co do mnie myślami wzajemnemi w zlata!“

Poeta czuje i wierzy, że prawdziwem szczęściem c z ł o w i e k a , może być tylko przeświadczenie o mo­ ralnie nieśmiertelnej godności dusz i ich duchowem ze sobą powinowactwie. Jeżeli więc w „jask in i“ ziemskiej „nau­ czymy się być więźniami z własnej chęci“ ; jeżeli zdo­ łam y w sobie „rozerwać dzielące nas chmury przesądów i samolubstwa, wtedy dopiero dowiemy się, „ ż e ś m y żyli“ !... „W tenczas dusza (poety, przy tworzeniu natchnio­ nych arcydzieł) co ledwie czucia swe ogarnia, w której rozkosze (duchowe) truje s a m o t n a (na ziemi, bez współ­ udziału drugich) m ę c z a r n i a , z ciemnej, głuchej ja ­ skini stałaby się rajem “ !... Po tym przepięknym wstępie, poeta przedstaw ia wspaniały obraz prawdziwego ż y c i a ,

(31)

HYMN NA DZIEJT ZW IA ST O W A N IA N . P . M A RY I. 1 9

łącznością serc rozwijającego się na tle miłości osobistej, i zdobywającej coraz wyższe pojęcia nieśmiertelnej sa- mowiedzy człowieka: „Jakby miło poznawać, zwiedzać je (dusze) nawzajem, i cokolwiek pięknego w m y ś l a c h z a j a ś n i e j e , co szlachetnego m a j ą t a j n e s e r c a d z i e j e , rozświecić przed oczyma (duszy) kochanej isto­ ty, j a k w y ł a m a n e z p i e r s i kryształów klejnoty. „W tenczas przeszłość (jak w Hymnie) do życia mogli­ byśmy wcielić wspomnieniem; możnaby się w przyszłości (jak w „Odzie do młodości“) weselić w przeczuciu (nie­ śmiertelnego szczęścia), a obecnem chwil lubych użyciem, łącząc w s z y s t k o (miłością), żyć całem i zupełnem ży­ ciem!“ T akie dusze byłyby ja k lotne tchnienia (młodzień­ czego żywota) co j a k rosa w i o s e n n y m z i o n ą r a n ­ k i e m , dążące w niebiosa (ideału), lekkie i nie widome (dla „dusz m iałkich“), lecz kiedy się zlecą (na ziemi), spłoną“ miłością w ielką i kończąc żywot doczesny, „ n o w ą i s k r ę “ duchową „pośród g w iazd “ wiekuistej światłości „rozświecą!“

Przytoczyliśmy ustęp, w którym Mickiewicz najw y­ raźniej wyśpiewał samego siebie. Jest on psychologi- cznem rozwinięciem myśli rzuconych w „Żeglarzu“ i uła­ tw ia nam zrozumienie pow stania w duszy poety „H y­ mnu“, dowodzi bowiem, że w iara, głębokie przeświad­ czenie o swem wysokiem posłannictwie, m o c u c z u c i a , i nastrój proroczy genjuszu wieszcza, j u ż w o w y m czasie zlew ają się w jeden olbrzymi, jednolity akord wszechświatowej harmonii, co w podniosłej, potężnej mu­ zyce myśli i słowa wyśpiewała w „H ym nie“ chluby naj­ wyższej Miłości, jak o jedynej psychologicznej potęgi, zdolnej ogarnąć, i ogarniającej Nieskończoność w prze­

(32)

2 0 HYM N NA D Z IE Ń Z W IA ST O W A N IA N . P . MARYI.

strzeni i czasie, harmonii, będącej zasadniczą podstawą całkowitej twórczości poety.

Widzimy tedy, że nieszczęśliwa osobista miłość Mi­ ckiewicza była owym kluczem z ametystu, „co otworzył geody“ natchnień genjuszu „zam knięte“ w jego piersi; stała się ona pierwszym moralnym bodźcem (impulsem) omawianego poematu. Biorąc na uwagę ten bolesny na­ strój jego uczuć, powstanie „Hymnu“ wkrótce po napi­ saniu „Żeglarza“ okaże się wysoce ciekawym i zdumie­ wającym psychologicznym objawem twórczości młodego wieszcza, tem więcej godnym uwagi krytyków , że „Że­ glarz“, „H ym n“ i „Oda do młodości“, są wspaniałą try- logją, węgielnym trój-kamieniem duchowym wszystkich dzieł poety, które już lylko dalsze olbrzymie oczytanie i doświadczenie życiowe rozwijały i podnosiły do coraz wyższej artystycznej doskonałości i potęgi. My możemy przytoczyć kilka zaledwie psychologicznych motywów, mo­ gących oddziaływać na wielce złożoną, delikatną i w ra­ żliwą istotę każdego prawdziwego artysty, i tak : imię ukochanej Maryli (Maryi) mogło nasunąć religijny ideał Matki Chrystusowej i stać się pobudką do obmyślenia artystycznej formy utworu. Mogła oddziaływać i osobista wdzięczność, gdy jeszcze w dwanaście lat później poeta zwraca się do Panny Świętej: „Jak mnie dziecko do zdrowia powróciłaś c u d e m , gdy od płaczącej m atki pod T w oją opiekę ofiarowany, m artw ą podniosłem po­ wiekę i zaraz mogłem pieszo do Twych świątyń progu iść, za wrócone życie podziękować B ogu“. A że już z „Żeglarza“ wiemy, iż losy ojczyzny zawsze były przy­ tomne pamięci poety, więc przyczyniły się niewątpliwie: i głęboka cześć oddaw ana „Królowej Korony P olsk iej“

(33)

HYMN NA D Z IE Ń ZW IA STO W A N IA N . P . MAKYI. 2 1

przez w s z y s t k i e s t a n y s p o ł e c z n e n a r o d u : mo­ żnowładztwo, szlachtę i lud kmiecy; liczne świątynie wznoszone po całym k raju pod imieniem Maryi, miejsca słynące cudami, gdzie „Panna Święta Jasnej broni Czę­ stochowy i w Ostrej świeci Bram ie“ ; Jej wizerunki, no­ szone na piersiach przez rycerstwo, Jej Imię ryte na sza­ blach sodalisów Maryi; a powyższe czynniki już same w sobie posiadają zbyt wysoki urok poetyczny, oraz do­ niosłe znaczenie narodowo-społeczne, by nie zwróciły uwagi poety. Najgłębsze jed n ak duchowe pobudki leżą w ideale chrystyanizm u, w prorokach biblijnych, wieszczących przyjście Niewiasty, co zetrze głowę wężowi“ ; w Zw ia­ stowaniu anielskiem, głoszącem jutrzenkę Nowego Z a­ konu, oraz w dogmacie Kościoła o „Niepokalanem Po­ częciu N. P. M aryi“.

W szystkie jed n ak powyższe pobudki nie w ystarczy­ łyby jeszcze do utworzenia takiej olbrzymiej m iary po­ ematu — jakim je st „Hymn na dzień Zwiastowania N. P. M aryi“, gdyby poeta nie odczuwał Boga Miłości w s z ę- d z i e : w całym Wszechświecie, w każdym człowieku, a najpotężniej w s a m y m sobie.

II.

„Miłość zw yciężyła Ś w iat“.

Artystycznie realnym punktem w yjścia dla omawia­ nego poematu w o g ó l n o ś c i — jest odwieczna, pełna duchowej „chluby“ wszechświatowa działalność najw yż­ szej Miłości ja k o Dobra, w przeciwstawieniu wszelakiemu Złu; a w s z c z e g ó l n o ś c i — dorocznie obchodzona ewangeliczna pam iątka Nowego Zakonu „Zwiastowania

(34)

2 2 HYMN NA D Z IE Ń ZW IA ST O W A N IA N . P . M ARYI.

duchowych owoców tej działalności — to je st: „starcie przez Niewiastę (Miłość) głowy W ężowi“ nicestwa, oraz „Pokoju ludziom dobrej woli“. Poeta „chluby“ N. P. Ma­ ryi wznosi do Symbolu miłości wszechświatowej, królu­ jącej na prawicy Jehowy Hebrejów, ja k o przedwieczną Rodzicielkę zapładniającą: czas — i przestrzeń; planety i gwiazdy; i z tych sfer niebieskiego ideału zstępującą na „Syon“ ziemski.

W stęp do „Hymnu“ rozpoczyna poeta złożeniem uroczystego hołdu Najwyższemu ideałowi Wszech-rzeczy: „Pokłon przeczystej Rodzicy (Rodzicielce m iło śc i)!... Nad niebiosa (górują) Tw oje (świetlane) skronie, gw ia­ zdam i“ najwyższego ideału: P r a w d y , D o b r a i P i ę ­ k n a — „Twój wieniec płonie Jehowie na praw icy“ ; na pierwszem miejscu u Boga na najwyższą chwałę samemu

Bóstwu. Poczem przechodząc do błagalnego chorału

Ludów, w którym słyszymy cichą nutę narodową poeta śpiewa: „Ninie dzień Tobie uświęcamy (duchem) wierni“ i prosi: „Śród Twego błyśnij Kościoła!“ — to jest: roz­ jaśnij ducha, i zapal miłość w kościele serc i głów ludz­ kich, bo: „Oto na ziemię złożone czoła, oto śród niemej bojaźnią“ P ańską starego Zakonu, i tęsknego oczekiwa­ nia „czerni“ ubogiego duchem ludu twego „powstaje pro­ rok (sam poeta) i woła: „Uderzam organ“ wszechświato­ wej muzyki „Twej C h w a le !... Lecz z bóstw a“ tylko, z wyżyn natchnionego ideału „idzie godne bóstwa pie­ nie“. . . Prorok wraz z ludem zgina „rozumne, gromowła­ dne czoło ja k chmurę przed słońcem“ na ziemię, i o świa­ tło ducha, o natchnienie z niebios, ponownie prosi: „Śród twego (miłością) błyśnij K ościoła!. . . i spuść anielskie (pocieszania ludziom) wejrzenie (a) duchy me (mego ludu)

(35)

HYM N NA D Z IE Ń Z W IA ST O W A N IA N . P . M A RYI. 2 3

bóstwem (wiary, miłości i nadziei) zapalę“. .. I w po­ wyższym wierszu słyszymy nutę narodowTą, choć brzmi ona w całym chorale „Hymnu“ — jeżeli uprzytomnimy sobie uroczysty, od wieków oddawany przez naród: „Po­

kłon przeczystej Rodzicy“. N astępuje najpotężniejszy

ustęp poematu: Wieszcz woła: „Głosu mi (w mojej pie­ śni) o t w ó r z s t r u m i e n i e ! . . . a zagrzmię piersią ja k ą Cheruby zagrzmią światu na skonanie, gdy proch zapa­ dły w wieków otchłanie ze snu nicości (ducha) w yb iją“. . . Takim grzmotem twoje chluby: W iara Nadzieja i Miłość, „gdzie piekło (złego panuje), gdzie gwiazdy (ideału) świe­ c ą . . . N i e s k o ń c z o n o ś ć n i e c h o b l e c ą — W i e ­ c z n o ś ć p r z e ż y j ą ! . . . “

Głosu mi otwórz strumienie, błaga natchniony duch poety: a ja k o Cheruby na niebiosach — ta k j a na ziemi potężną pieśnią bożego SłowTa zagrzmię, nicości i samo- lubstwu na skonanie, i wyśpiewam królującą w empirej- skich sferach Wszechbytu miłość Najwyższą, pierworo­ dną, ogarniającą Przeszłość i Przyszłość, by zstąpiła w otchłanie: „Snu i nicości„ ducha, i między ludźmi śród swego błysnęła Kościoła, na świadectwo piekłu, niebu i nieskończoności. A słowa te płyną u Mickiewi­ cza z owych promieni wiary, którą „niebo wznieca“, co „zapala grom y“ natchnionego, i „oświeca pogodne zwier- rciadła“ jego rozumu. Poeta wie — bo czuje i wierzy, że „godne bóstwa pienie“ nie może być pustym dźwię­ kiem, ani bczowocnem marzeniem, bo oto „chluby Prze­

czystej Rodzicy o b l a t u j ą c e n i e s k o ń c z o n o ś ć “

usłyszały wołanie ludzkie i z naszego planety; bo oto widzi oczyma duszy śród Kościoła na Syonie (w dziejach i sercu ludzkości) promieniejące św iatła ideału — że za­

(36)

chwycony tem duchowem widzeniem rajskiej przyszłości Ludów, śpiewa: „A któż to wschodzi? — Wschodzi na S y o n D z i e w i c a (miłość bezcielesna) ja k ranek (zorza miłości) z morskiej kąpieli i jutrznia (nowego Zakonu) M a r y i l i c a . . . Śnieży się obłok, słońce z ukosa smu­ giem złota po nim strzeli, ta k a na śniegu co szaty bieli powiewnego jasność w łosa“.

Powyższa strofka należy do najpiękniejszych poety­ cznego natchnienia obrazów ... Wielki artysta wieszcz, postać Dziewicy — Miłości — maluje barwami porannej ju ­ trzenki, przeczystą białością śniegu i złotemi smugami słońca; do idealnego obrazu, użył farb idealnych, stwo­ rzył arcydzieło plastyki, w które po mistrzowsku wcie­ lił: t r e ś ć w formę — ducha w ciało.

Groźny Jehowa starego Zakonu, przed którym schy­ lają się na ziemię czoła „niemej bojaźnią czerni“, uznaje — że w odwiecznych tajniach W szechbytu nadszedł czas, by zapragnąć na ziemi od ludzi i między ludźmi — mi­ łości i d e a l n e j i r z e c z y w i s t e j : „ P o j r z a ł J e ­ h o w a i w N i e j (Dziewicy Miłości) u p o d o b a ł s o ­ b i e “. Zbliżyła się chwila dziejowego przełomu, z w i a ­ s t u j ą c a Er ę n o w y c h wyobrażeń moralnych w taje­ mniczych drogach ducha ludzkości: „Pękły (idealnych do­ tąd) niebios zw ierciadła“, P raw da — Dobro i Piękno — w symbolicznej postaci Ducha Ś-go zstępującego z g ó r y ...

■') Syon g ó ra — na k tó re j był zbudow any kościół Salo­ mona. W poetyckiej przenośni Mickiewicz w ypow iada: że śród Kościoła stareg o Zakonu, rządzącego się mojżeszowem praw em „oko za oko — ząb za z ą b “, n o w y Zakon w ypow iada ew ange­ liczną zasadę miłości i przebaczenia: „K to na ciebie kamieniem , ty odrzuć mu clilebem “. W duchow ych p o j ę c i a c h człowieczeń­ stw a groźny, biblijny Jeh o w a staje się Bogiem Miłości.

(37)

HYMN NA D Z I E i ZW IA ST O W A N IA N . P . M ABYI. 2 5

„biała gołąbka spadła i nad Syonem (kościołem ludzko­ ści) w równi (opiekuńczej Opatrzności) trzyma Skrzydła obie, i srebrzystej pierzem tęczy N i e b i a n k i (miłości z niebios) skronie uw ieńczy“.

Poeta postać Dziewicy — Matki, wznosi do ideału Pierworodnej, b e z c i e l e s n e j M iłości. . . zkąd, z ern- pirejskich sfer Wszechbytu, z grzmotami gromów je j chwały, z „błyskaw icam i“ Ducha Światłości, z ust moj- żeszowego Jehowy spada n o w e g o Zakonu Słowo:

— „Stań się“ .

— „Stało“, — śpiewa poeta. Idealna bezcielesna Miłość zstępuje na rzeczywistości ziemię, gdzie zapło­ dniona duchem Praw dy, Ofiary i Czynu, ogarnia, roz­ grzewa i zwycięża świat.

S ł o w o staje się C i a ł e m , Groźny Jehow a zamie­ szkał w domku ducha człowieka, jak o Bóg miłości.

* *

*

U kład „Hymnu“, pod względem budowy arty sty­ cznej, przypomina cokolwiek późniejszego o sześć lat: „F a ry sa “. T ak samo czterowierszowy p r o l o g , oddający „pokłon przeczystej Rodzi cy “ — streszcza główną myśl całego poematu. A k c y j a rozpoczyna się uświęceniem dnia Zwiastowania, — rozwija wystąpieniem proroka (samego poety), wznoszącego za lud swój błagalne pienie i głoszącego niepożyte „chluby M aryi“; dalej przedsta­ wia obrazy wschodzącej na Syon „jutrzenki“ — jak o Dziewicy Miłości, Jehowy i białej gołąbki. Poem at koń- czy się potężnym czterowierszowym e p i l o g i e m wcie­ lenia się w ludzkość cbrześciańskiego Boga-Człowieka.

(38)

2 6 HYMN N A D Z IE Ń ZW IA ST O W A N IA N . P . M ARYI.

Wiadomo, że artystyczny sposób twórczości Mickie­ wicza podobny je st do prostego opowiadania r z e c z y w i d z i a n e j , gdzie jasność w ykładu i zdrowa w yobra­ źnia idą o lepsze z duchową głębią samej opowieści. Po­ eta tworzył w myśl wyrażonego życzenia: „Gdyby w ie­ śniaczki też wzięły do ręki te księgi p r o s t e j a k o i c h p i o s e n k i “, —*• więc naw et tam, gdzie chodzi o w yra­ żenie pojęć oderwanych, o wyśpiewanie natchnień „z tajni orlego lotu“ — Mickiewicz nigdy nie ucieka się do po­ mocy polotnej, eterycznej fantazyi, ani przysłania treści przymglonemi obrazami — lecz opowiada j ą w sposób, ja k b y mu rzeczywiście stała przed oczyma; poezya mic­

kiewiczowska posiada ten sam ogólny charakter sławiań- skiej — ja k j ą określił profesor w Lekcyi XV-ej, „jest ona plastyczną, widzialną i dotykalną w swoim stylu“. Z tej właściwości poety w ynika: że w obrazach z rze­ czywistego życia, ja k ń. p. w „Panu Tadeuszu“, tok opo­ w iadania rozw ija się z potoczystą prostotą i jasnością — gdy w utworach o treści złożonej, idealnej, dochodzi częstokroć do godnej podziwu z w i ę z ł o ś c i myśli i ści­ słości słowa, mimo to zawierających ta k ą niezmierzoną głębię poetycznego u c z u c i a i z n a c z e n i a , że czytel­ nik czuje się zmuszonym w „duszy swej dośpiewać“ od­ czuwane wrażenia i m y śli. . . Do takich należą: „Że­ g larz“, „Oda do młodości“, „D ziady“ — zwłaszcza fra­ gmenty części I., „Improwizaeya K onrada", poezye reli- gijno-gnomiczne, Sonety „krym skie“, „F ary s“ i wiele innych. Do nich zaliczamy i „Hymn na dzień Zwiasto­ wania N. P. M aryi“, gdzie w kilku strofkach, złożonych zaledwie z czterdziestu wierszy — zaw artą została ol­ brzymia, idealna treść, ogarniająca widomy i odczuty

(39)

HYM N NA D Z IE Ń ZW IA STO W A N IA N . P . M A EYI. 2 7

W szechśw iat. . . Nieprzebrane bogactwo myśli, poetyczna prostota, d o s t ę p n a naw et i d l a l u d u , głębia pocią­ gająca umysły wyższe i nawet sama krótkość „Hymnu“ czynią go ja k b y stworzonym do uroczystych obrzędów kościelnych. Czy „Hymn posiada godną genjuszu twórcy i swojej wartości m uzykę?“ — Nie wiemy.

K ry tyka realistyczna nie przyjmie zapewne bez za­ strzeżeń wywodów, osnutych na czysto idealnej treści po­ ematu. Mamy jed n ak dla niej odpowiedź słowami znako­ mitego ucznia H. Taine’a, który pod względem głęboko­ ści poglądów psychologicznych na t w o r z e n i e s i ę a r ­ c y d z i e ł w s z t u c e , sądzimy, że o wiele przerasta swego niegdyś mistrza, i który ja k o k ry ty k szkoły po- zytywnej chyba że nie podziela w zupełności nadzmysło- wego kultu o dziełach Mickiewicza, ale ulegając urokowi poezyi wielkiego wieszcza czuje — że metoda naturali- styczna H. T aine’a nie wystarcza do należytego pogłę­ bienia wiecznie żywego Słowa genjuszów — czerpiących i „z zew nątrz“ swoje nieśmiertelne natchnienia, że po­ trzeba metodę pozytywnego badania ożywić, j a k j ą nie­ dawno ożywiono przyznanej, niegdyś potępianej f a n t a - z y i praw rozumu i rozsądku i dopełnić przyznaniem psychicznie samoistnej w i e d z y (intuicyi) u wielkich genjuszów św iata, pociągających ku sobie jednostki i masy, — p o d n i e ś ć k r y t y k ę ś c i s ł ą — z n o w u o j e d e n t o n w y ż e j . . . Oto co mówi Brandes w od­ czytach mianych w W arszawie: „O poezyi polskiej w X IX stuleciu“ :

„To ideał — a ideał istnieje tylko, o ile w niego

t *

wierzymy i uważamy za rzeczywistość“.

(40)

‘2 8 HYMN NA D Z IE Ń ZW IA ST O W A N IA N . P . M A RY I.

urojeniem, dopóki go k o ch a m y ... Bo jedynym dowodem że rzecz ja k a ś istnieje po za granicam i naszego mózgu i posiada rzeczywistość niezależną od naszych marzeń — jest to: że j ą kochamy. Inny dowód nie istnieje“.

Czyli innemi słowy: zagadkę bytu dwóch świa­ tów — rzeczywistego i idealnego, możemy wytlómaczyć t y l k o m i ł o ś c i ą . Miłość — to synteza (zjednoczenie). „Co je st najświętszego? — to, co ludzi łączy“, zapytuje i sam sobie odpowiada wieszcz — filozof niemiecki. T ak ą ł ą c z n o ś c i ą i takiem j e d n o c z e n i e m n a ­ t c h n i o n y g e n i u s z Mickiewicza, rozpoczyna w „Hy­ mnie“ swój podniosły i wspaniały występ w szeregu wielkich poetów literatury nowożytnej.

(41)

» O d a d o M ł o d o ś c i « .

„Oby k ied y ś św iat cały, zgodne w iążąc dłonie, N a s z e w ziął godło, n a s z y m bóstw om sypał w onie".

(W iersz do Filomatów).

0 „Odzie“ pisano może więcej, niż o jakim kolw iek innym utworze Mickiewicza, znaczenie jed n ak tego poematu jest tak głębokie i doniosłe, że poważamy się dołączyć i niniejsze poglądy. Sądzimy bowiem, że dla lepszego w y­ jaśnienia je j rodowodu, oraz działających pierwiastków

duchowych, należy zwrócić uwagę czytelnika na atm o­ sferę moralną epoki — ja k j ą przedstawił sam Mickie­ wicz; na otoczenie moralne i społeczne młodego poety; na jego utwory poprzedzające „Odę“, współczesne lub będące z nią w bliższem psychologicznem pokrewień­ stwie; wreszcie na stanowisko naszego wieszcza, wyśpie­ wane w młodzieńczej dobie jego twórczości, w wspania­ łej trylogii poetycznej: „Żeglarza“, „Hymnu na dzień Zwiastowania N. P. M aryi“ i omawianego na tern m iej­ scu poematu.

Życie umysłowe W ilna — opowiada w swoim „Za­ rysie Chmielowski — w owym czasie tętniało silnie; nigdy tam nie było tak wielkiej liczby czasopism, ani tylu to ­ warzystw z dążnością umoralniającą, ja k właśnie w do­

(42)

3 0 ODA DO M ŁODOŚCI.

bie studyjów uniwersyteckich Mickiewicza, w celu roz­ powszechnienia idei humanitarnych i liberalnych. Po­ czucie solidarności akadem ickiej tkwiło w młodzieży wiel­ kie. W skrzeszony 1 października 1817 roku dawniej istniejący ściślejszy związek „Filom atów “ (miłośników nauki), nowo utworzone w dniu 10 kw ietnia 1819 roku z szerszym zakresem towarzystwo „Filaretów “ (miłośni­ ków cnoty), a wkońcu najszersze stowarzyszenie „Pro­ m ienistych“, miały na celu niesienie pomocy naukowej i m ateryalnej kolegom, zachęcanie się do nauki, dobrego postępowania i uczuć patryotycznych. Tomasz Zan, Jan Czeczott, Józef Jeżowski, Adam Suzin i kilku innych wspólnie z Adamem Mickiewiczem byli najszlachetniej­ szymi przedstawicielami młodzieży, uczucia której spotę­ gowały jeszcze uroczyste obchody po śmierci Kościuszki i chęć uczczenia pamięci Naczelnika oswobodzeniem włościan.

W takiem to żywotnem i podniosłem otoczeniu roz­ w ijały się serce i umysł i potężniała duchowa wyo­ braźnia Mickiewicza, w chłaniając w siebie ówczesne mo­ ralne dążenia narodowe, a z niemi i ogólno-ludzkie. Mło­ dzież wileńska, rozw ijająca się w odrębnych warunkach politycznych kraju, wolną była od tego jałowego b u r- s z o w s t w a , które w społeczeństwach swobodnych bo­ gate zasoby życią więcej zużywa na zabawy fizyczne, pojedynki lub rozkosze zmysłowe, aniżeli na dążenia mo­ ralne i duchowe potrzeby człowieczeństwa. Młodzież wi­ leńska znalazła swój wyraz duchowy w jednym z naj- pierwszych utworów Mickiewicza, napisanym dla Filo- atów dnia 14 września 1818 r., gdzie ja k b y w zarodku zemiącego geniuszu, w klasycznej budowie wiersza spo­

(43)

ODA DO M ŁODOŚCI. 3 1

wite, możemy odnaleść uczucia i myśli rozwinięte w „Pie­ śni Filaretów “, w „Żeglarzu“, a zwłaszcza w omawianej In „Odzie“. Początek wiersza zaznacza doniosłość roz­ budzonego między młodzieżą zamiłowania w dążeniu do »pogodnych niebios“, Praw dy, Dobra i Piękna, oraz szla­ chetną ochotę do moralnie czynnego żywota, a nade- wszystko s i l n ą w i a r ę w powodzenie tych początko­ wych młodzieńczych prac i zamiarów na przyszłość:

„Już się z p o g o d n y c h n i e b i o s (ideału) o ć m a (ciemność przem ijająca, cień) zdarła smutna; skorośmy za­ wiązali towarzystwo młodzieży kochającej naukę i p racę“... Ale poeta rozumie naukę nie dla niej samej tylko, chce ją mieć ja k o wierną przyjaciółkę szlachetnych celów ży­ cia, więc woła do serc f) młodszych: Żeglarzu! ciągnij rudel moralny do kierow ania naw ą żywota, a do właści­ wego kierunku za pomocą nauki rozumie „podaj płótna“. „Zmocnioną (długim wypoczynkiem ducha) wczasem dłonią — słone (po „morzu zjaw isk“) k ra ja j piany, otwo­ rem i przestrzenne (narodowe i ogólno-ludzkie) leżą ocea­ n y “. Zaleca wiarę, odwagę, wytrwałość. „Niech umysłów nie chwieje (trudność zadania) burzliwość powodzi, towa­ rzystwo nieliczne, kruhej słabość łodzi (brak środków materyalnych). W szak nie miał b arki z dębu ni serca ze stali Frygijczyk, co się p i e r w s z y c h y t r e j z w i e ­ r z a ł f a l i , co w zawody na złomnem puściwszy się drewnie, choć nań nieba i piekła dąsały się gniew­ nie, w w ła s n y c h dzielnościach ufny, śmiałych żądań pełny — nieba i piekła zwalczył, złotej dostał wełny...

') „Żeglarz“ — je s t tytułem pierw szego poem atu Mickiewi­ cza, napisanego w k ró tce po ślubie Maryli.

(44)

3 2 ODA DO M ŁODOŚCI.

Nas kiedy w n i ż s z y m s t o p n i u ś m i a ł a chęć nie kładzie, gdy nowe tworzym gmachy na n o w e j p o s a ­ d z i e 1), gdy nasz trud równie w i e l k i , cel równie szla­ chetny, weźmijmy z bohaterów greckich przykład świetny. Oni na w s p ó l n e d o b r o różne znieśli dary: ten siłę (umysłu lub ciał), ten wzrok ostry (przenikliwość), ów dźwięki cytary (muzykę duszy, poetyczne poczucie pię­ kna); my ta k czyńmy — a wszystko torem pójdzie sna­ dnym, w szak w niewielu brak darów, g o r l i w o ś c i w ż a d n y m “. Tu pełen rozważnego zapału młodzieniec wypowiada następne wysoce pouczające i wyrozumiałe słowa: „ W s z y s c y 2) chciejmy dokonać — dokona kto może“. „Szczęśliwy, komu pierwsze wieńce się dostały, sam zyska chwałę — innych zachęci do chwały... W szakże w ł a s n e żądanie do związku nas wiodło, wszak p r a c a nasze bóstwo, p r z y j a ź ń (miłość) nasze godło. Oby k i e d y ś ś w i a t c a ł y z g o d n e w i ą ż ą c d ł o n i e , n a s z e w z i ą ł g o d ł o — n a s z y m b ó s t w o m s y ­ p a ł w o n i e “. Aż tak wysoce podniosłym był nastrój umysłów i serc czoła młodzieży wileńskiej, połączonej duchową wspólnością w braterskie koło Filomatów. Z au­ ważmy, że już w powyżej podkreślonych wierszach leży zarodek przyszłego mesyanizmu poety.

W późniejszem, więcej rozszerzonem stowarzyszeniu Filaretów śpiewano na zebraniach:

„Hej! radością (ducha) oczy błysną i wieniec (chluby) czoło okrasi i wszyscy się mile ścisną — bo to wszystko

') „Dalej z posad b ryło św iata! nowemi cię pchniem y to r y “, znajdujem y w „Odzie do M łodości“.

2) W iersz ten odpow iada naw oływ aniu: „O dy“ : „Razem młodzi przy jaciele!“

(45)

ODA DO M ŁODOŚCI. 3 3

bracia n a s i! . . . Braterstw a ogniwem spięci, zdejmijmy z serca zasłonę — otwórzmy myśli i chęci, ś w i ę t e — c o t u o b j a w i o n e ! Pochlebstwo, chytrość i zbytek niech każdy przed progiem miota; bo tu święty ma przy­ bytek: ojczyzna, nauka, cnota! Ale kto je st w naszem gronie, pomnij na przysięgę swoją — i w każdej chwili ż y w o t a , czy p r z y p ł u g u , czy w k o r o n i e , niechaj ci w umyśle sto ją: Ojczyzna, N auka, C nota!“ Ostatni wiersz pow tarzany był chórem, utrw alając w sercu i umy­ śle hasła tow arzystw a, które niebawem do stu członków liczyło (Chm. „Z arys“ 2 tomy 1886 r.) W iersz ten z wszel- kiem prawdopodobieństwem przypisyw any jest Mickie­ wiczowi, podzielamy to przypuszczenie — dowodzi go bo­ wiem pierwsza strofka, a nadewszystko pierwszy je j w y­ raz: „H ej!“ — ta k zgodne ze zwięzłym sposobem wier­ szowania w późniejszej „Pieśni F ilaretów “. Lecz gdyby naw et zachodziły wątpliwości co do autorstw a, nie mo­ żemy się zgodzić na zmianę pierwszego wyrazu tej pie­ śni: zastąpiony bowiem wyrazem „Niech“ — oznaczałby dopiero ż y c z e n i e , gdy „ H ej!“ — je st radosnem unie­ sieniem, stwierdzającem spełniony już fakt — zebrania się Filaretów , zapowiedzią wspólnego duchowego wesela — bo: „H ej! radością (nam) oczy błysną, i wieniec (chluby

nam) czoło okrasi i (obecni już) wszyscy się mile ści­

s n ą . . . “ a to dla tego śpiewa p oeta: „bo to wszystko bracia n asi“, rozw ijający i weselący się w duchu stowa­

rzyszenia. W yraz „H ej!“ nadający całej strofce siłę

twierdzącą — je st największym dowodem, że autorem

może być Mickiewicz; z jego odm ianą znika energiczny, zgodny z całym wierszem powyżej omawianym i

(46)

3 4 ODA DO M ŁODOŚCI.

szym filareckim charakter pieśni, a autorstwo staje się więcej wątpliwem.

Po ukończeniu studyów uniwersyteckich młody poeta, ju z ja k o nauczyciel w Kownie, napisał „Pieśń Filaretów “, którą przywiózł dawnym kolegom do W ilna na święta Bożego Narodzenia 1819 r., a o niej, ja k o bardzo zbli­ żonej do „O dy“ w ypada pomówić obszerniej. Utwór ten, pod wpływem świeżego uczucia dla Maryli „tęsknoty po pierwszem rozłączeniu się z wileńskimi przyjaciółmi, wię­ kszej samotności w małem miasteczku — a tern samem większego skupienia ducha, nosi na sobie wybitne cechy dojrzewającego geniuszu, przy olbrzymiej łatwości wier­ szowania i doborze najtrudniejszych rymów. Stroficzna — siedmiozgłoskowa budowa wiersza, przekładana sześcio- zgłoskowym, z rymem męzkim, stanowiła nie lada do pokonania trudność, zwłaszcza przy głębszej i bogatszej treści i gdzie cechująca Mickiewicza ścisłość i zwięzłość słowa pojaw ia się tu po raz pierwszy z niezwykłą a rty ­ styczną siłą. Chmielowski utrzymuje, że pierwsza strofka,

przypom inająca łaciński utw ór: „ C a r p e d i e m “ jest

naśladowaniem pieśni burszów niemieckich i przypuszcza, że echa z bliskiego od Kowna uniwersytetu królew ie­ ckiego, może ja k a ś uczta i smaczny miód kowieński

były prawdopodobnie rodowodem „Pieśni F ilaretów “.

Nie znamy tej burszowskiej pieśni, ale i pierwsze dw a łacińskie jej w yrazy dostatecznie w ykazują ogromną ró­ żnicę, ja k a zachodzi między zmysłowym, bez żadnej dal­ szej myśli moralnej — i ja k b y r o z k a z u j ą c y m tonem

') „C arpe diem “ — po polsk u : używ aj dnia, lub k o rzy staj z dnia; dosłow nie: zbyw aj — spychaj dzień.

(47)

ODA DO M ŁODOŚCI. 3 5

burszów: używaj „ d n i a “ — albo „zbywaj — spychaj d z i e ń p o d n i u “ ; a głębszego, duchowego znaczenia wezwaniem do Filaretów : „użyjmy ż y w o t a “, całego, pełnego życia“ — w szak żyjem tylko ra z “ — na tej ziemi. Mickiewicz przyjął tylko formę artystyczną — ale ocho­ czy charakter jego pieśni, płynący z duchowego wesela młodzieży wileńskiej, jest zasadniczo odmienny od nie­ mieckiego, a ta k samo narodowy i humanitarny, ja k dwóch powyżej omawianych studenckich utworów. Nie­

zw ykła zwięzłość całej pieśni Filaretów, a w wielu

strofkach zbyt treściwe i niby niedomówione przenośnie (symbole) poetyczne są przyczyną, że wielu krytyków uważa ten utwór za ja k ą ś niejasną mieszaninę bachi- cznie (?!!!) wesołego nastroju i myślowych paradoksów z poważnemi zamiarami „dobra powszechnego“. Ale by ła ona chyba bez zarzutu dla Filaretów. . . Dla tej podnio­ słej litewskiej młodzieży — pełnej n a u k i , r o z u m u i s e r c a , upojonej „nektarem Ż y w o t a “ 1) — jasnem i staw ały się przenośnie i niedom ówienia, a rzekome p a­ radoksy wielkiemi psychologicznemi praw dam i:

„Hej ! użyjmy żywota (zawsze młodych, podniosłych uczuć!) wszak żyjem tylko ra z “ ; więc nie należy go bezpożytecznie marnować — „niechaj ta c z a r a z ł o t a “ napełniona szlachetnym napojem ciała, a będąca w tej chwili wyrazem (symbolem) braterstw a naszych dusz w zamiłowaniu Praw dy, P iękna i Dobra powszechnego — me próżno wabi n a s“, nie daremnie zachęca do je j w y­ chylenia — w duchu wypełniania obowiązków i cnót Żywota.

') Młodości! to b ie n e k ta r żyw ota, i t. d. („Oda do m łodości“). 3 *

Cytaty

Powiązane dokumenty

Autorowi nie udało się ustalić zależności pomiędzy wzrostem a dochodem dla krajów najbiedniejszych, a w grupie krajów o średnio-wysokim dochodzie (UMC) występująca

Z kolei zachodzą poważng przesłanki, które wskazują na to, że nie­ prawdziwość zarzutu nie stanowi znamienia czynu zabronionego w art. Przede wszystkim trzeba

zostały w ygłoszone re fe ra ty przygotow ane przez adw okatów O... A naliza dopuszczalności im

2 prawa budowlanego, zwłaszcza jego fragmentu, iż „organ administracji państwowej jest obowiązany zapewnić (...) możliwość (...)”, wskazuje wyraźnie na

W św ietle pow yższego odm ienności procesów psychologicznych zachodzących w obu etap a ch bledną... odnosi zw ro t te n do popełnienia czynu

[r]

A sufficient amount of nuclei pellets has to be generated (by coalescence) to create sufficient exposed surface for the feed particles that are bypassed to the second and

Topolovcan [30] shows that teaching and learning methods (social work forms) and communication which can be used in traditional class education can be also implemented in