• Nie Znaleziono Wyników

Spróbujm y jednak poddąć nasze wnioski dodatkowej próbie

•przez ich skonfrontow anie z asocjacjonistyczoą teorią Pawłowa, k tó r y utrzym yw ał, ż e funkcje poznawcze człow ieka i jakiegoś w spółczesnego antropoida są zasadniczo tego sam ego typu.

Jak wiadom o, w ym ieniane funkcje sprowadzają się, w edług Paw łow a, częścią do syntezy, tj. do tw orzenia się połączeń wra­

żeń pod postacią skojarzeń elem entarnych i złożonych, a częścią do analizy, opartej^ na uzdolnieniach analitycznych receptorów

148 J a w a h a rla l N e h r u, O d k r y c ie In d ii, tłum . z jęz. ang. S tan isław M ajew sk i i K azim ierz R ap aczyński, W arszawa 1957, s. 17.

149 S w . T o m a s z , z A k w in u , S u m . theol., I, ą. -fiX X X IX , a. 1. Zob.

jeszcze q. L X X V , a. 2 i 3.

150 Z ob. św . T o m a s z a z A k w inu , Su m , th eol., I, g. L X X V I, a. 1 ad 1.

116 K S . K A Z IM IE R Z K Ł O S A K

i na rozłączaniu się w następstw ie procesu hamowania tych sko­

jarzeń powstałych w korze półkul m ózgowych, które okazują się niew spółm ierne z rzeczywistością 151. Ponieważ w edług Pawłowa nie ma niczego w inteligencji człowieka i w uzdolnieniach po­

znawczych m ałpy „poza skojarzeniami, poza skojarzeniami pra­

w idłow ym i i nieprawidłowym i, oprócz praw idłow ych kombinacji skojarzeń i kombinacji niepraw idłow ych” 152, dlatego, zdaniem rosyjskiego uczonego, władza poznania m ałpy „jest to rozum pierw otny, różniący się od naszego tylko ubóstw em skojarzeń” 153.

Otóż jeżeliby cała odrębność uzdolnień poznawczych małpy w porównaniu z inteligencją człowieka sprowadzała się do tego rodzaju różnicy ilościowej, nie m ielibyśm y żadnych podstaw do tego, by opowiadać się za tezą o niem aterialności duszy ludzkiej.

Nietrudno byłoby tego dowieść. Zdaje się jednak nie ulegać wąt­

pliwości, że przedstawiona co dopiero asocjacjonistyczna teoria inteligencji człowieka i w spółczesnych antropoidów n ie stanowi dość adekwatnego ujęcia opisyw anej przez siebie rzeczywistości.

Teoria ta pomija w łaściw e przejaw y inteligencji ludzkiej i zw ie­

rzęcej, by zatrzymać się tylko na jej elem encie dodatkowym, pomocniczym.

Integralnej redukcji inteligencji do łańcucha psychizm ów od- ruchowo-warunkowych n ie da się przeprowadzić naw et wtedy, gdy ograniczym y się do przejawów poznawczych, do jakich wzno­

szą się zwierzęta. To, co stw ierdził Paw łów w ramach doświad­

czeń przeprowadzonych razem z K leszczew em , że u zwierząt „od­

ruch warunkowy może być w ytw orzony na stosunki tak samo, jak i na poszczególny bodziec” 154, zakłada przecież, że w psychice zwierząt w ystępuje obok łańcucha odruchów w arunkowych jeszcze inny przejaw, który nie zawiera w sobie żadnego m om entu sko­

jarzeniowego, m ianowicie poznawcze ujm owanie prostych relacyj m iędzy konkretnymi przedmiotami. N aw et sam P a w łó w 155 zdo­

isi W y b ó r pism. pod red. Ch. S. K osztojanca, tłum . L. Skarżyński, W ar­

szaw a 1951, s. 477—479, 506, -507.

152 Tamże, s. 482. Zob. jeszcze s. 479, 481, 494, 500—5P'7 153 Tam że, s. 482.

154 Tam że, s. 499.

155 Tamże, s. 502, 512.

byw a się w pew nych chw ilach niedwuznacznie na to oświadpze- nie, a le zauważonego przez siebie zjawiska nie uwzględnia w swej teorii niezaw odnie dlatego, że n ie dostrzega różnicy, jaka zachodzi m iędzy kojarzeniem się czasow ym a poznaniem relacji m iędzy da­

nym i przedm iotam ił56.

' Jeżeli form poznania w łaściw ych zwierzętom nie można spro­

wadzić bez reszty do sam ych psychizm ów odruchowo-warun- kowych, to tym bardziej n ie można w ten sposób postąpić z inte­

ligencją charakterystyczną dla człowieka. Zwracali już na to uwagę m. i. C o llin 157, M ieczysław K r e u tz 158 i Jan Mazurkie­

w icz 159, który ze sw ego ewolucyjno-m nem icznego punktu w idze­

nia pojm uje odruchowość warunkową jako „ew olucyjnie najniż­

szą działalność kory m ózgow ej” 160.

Zanim jednak wykażę niesprowadzalność inteligencji ludzkiej do sam ych psychizm ów odruchowo-warunkowych, chciałbym pod­

kreślić, że n ie zamykam w cale oczu na fakt, jak daleko w głąb m yśli człow ieka sięga przez cały ciąg jego życia mechanizm psy­

chicznych odpow iedników fizjologicznych związków czasowych.

Razem z M azurkiew iczem 161 przyjm uję, że w pierwszym, naj­

w cześniejszym okresie osobniczej ew olucji psychicznej kierującą rolę pełnią psychiczne m echanizm y odruchowości warunkowej, zanim ustąpią;,5s>k„w .warunkach normalnych około;3 roku życia

156 O pisaw szy dośw iadczenie Edw arda Thorndike’a z kotem , który, zam k n ięty w k la tc e ■ zn alazł sposób w yd ob ycia się z niej przez odsunięcie zasuw y' u dzw i, P a w łó w d ołączył n astęp u jący kom entarz: „Jasne jest, że tu w y tw a rza się zw iązek pom iędzy określonym d otk nięciem a naciskiem m ech an iczn ym na przedm iot, na rygiel lub z a su w k ę u drzw i, k tó rą się o tw ierają. T o jest skojarzenie. Skojarzenie ńa tym ty lk o polega, to jest poznan ie, z którego' ’on n astęp n ym razem skorzysta. Jest to zrozum ienie zw iązk u p rzed m iotów zew n ętrzn ych ”. W y b ó r p is m , . s. 502. U tożsam ienie sk ojarzen ia się czasow ego z poznaniem relacyj jest w tym tekście ud e­

rzające.

| | Op. cit., s. 170— 174,.,

i5S P o d s ta w y p sy c h o lo g ii, 1949, s. 45—47.

159 W s tę p do p sy c h o fizjo lo g ii n o r m a ln e j, t. I: E w o lu c ja a k ty w n o ś c i k o r o w o -p s y c h ic z n e j, W arszaw a 1950, s.,1 0 , 17.

„A6.0 T am że, s. 145.

161 Tam że, s. 86, 99— 101.

J J g K S . K A Z IM IE R Z K Ł Ó S A K

albo nieco w cześniej, lub też nieco później, zależnie od właści­

wości indyw idualnych dziecka” 162 — pierw szym przejawom

sa­

m oistnego życia psychicznego pod postacią dynam izm ów m y śle­

nia prelogicznego w symbolach wzrokowych. W dynamizmach m y ślen ia , logiczn ego163 dostrzegam znów w spółudział m echaniz­

mu

odruchowo-warunkowego. Wszak imyślenie logiczne

dokonuje

się (nie precyzuję, w jakim zakresie) w oparciu o sym bole w y­

razowe. Sym bole te, jak zauważają R e v e sz 164 i ks. J o Iiv e tIS5, służą najpierw do m yślenia a n ie do przekazywania

drugim na­

szych m yśli. Gdy m ówię o obsługiw aniu m yśli logicznej

przez

m owę, mam w pierw szym rzędzie na uwadze tę okoliczność,

że

słow a słyszane, czytane czy przypom inane sobie przez

nas pod­

suwają naszemu um ysłowi do dalszego w ykorzystania

skojarzoną

z nim i w naszej pam ięci treść znaczeniową, a budząc w

nas —

dzięki jakiejś, ustalonej przez praktykę posługiwania się mową, fizjologicznej łączności w naszych analizatorach — obrazy pamię­

ciowe now ych wyrazów, popychają nas ku zw iązanym z nim i

treś­

ciom. Mam dalej na uwadze tę okoliczność, że słow a rozdzielają rozlew ny, strum ień naszych treści myślowych, na poszczególne jednostki odznaczające się w zględną stałością i, wskazując na nie -jako na znak konwencjonalny, um ożliwiają spraw ne

operowanie

n im ilcc.

W

tej chwili

jest dla

ranie rzeczą

drugorzędną, czy

reali­

zacja m yślenia logicznego, pojęciowego,

jest

m ożliw a

wyłącznie w

oparciu o sym bole wyrazow e, jak sądzą autorowde

marksistow­

scy (m. i. Schaff m , K ochański

1U, W.

W. B u ń a k ie9) i

jak

Utrzy­

162 M a z u r k i e w i-c ź, Op. cit., t. I, s. 87.

tm J e st to term inologia M a z u r k i e w i c z a (op. c it , t. I, s. 88—99, 101, 306— 309).

1M O rigine e t p re h isto ire d u langage, tłum . L. Hom burger, P aris 1954, s. 104.

,6S Op. cit., II, s / 418, n. 400.

iee p or jjg J o 1 i V e t, op. cit., t. II, s. 418—419, Ą'- 400; R evesz, op.

cit.(, -sć. 104— 110.

167 Op. cit., s. 19, 83—0.0, 124— 127, 132, 134—139.

168 Stu dium cyt., s, 173—-174, 178—179.

109 Zob. „Przegląd A n trop ologiczn y”, X X I (1955) 45Ś—460 i X X II (1956) 652, 6?4.

m yw ał pcsza nim i np. Bernard Bayink 170, ozy też jest tak, jak pisze ks. J o liv e t m , że m y tylko najczęściej m yślim y przy pom ocy słów, lub, jak twierdzą ks. L in d w orsk y172 i R e v esz113, że mowa jest tylk o najdogodniejszym środkiem m yślenia, jego narzędziem -bardzo wydoskonalonym i jedynym w swoim rodzaju przez swą strukturę i m orfologię. Rozwiązanie tego dylem atu jest dlatego w tej ch w ili dla m nie czym ś m ało ważnym, bo jeżeli istnieją wypadki chronologicznego wyprzedzania słow a przez m yśl, to w ypadki te będą stanow iły w ramach naszego m yślenia pojęcio­

w ego n ik ły tylk o margines. Stąd też istothe znaczenie posiada dla m nie to, ż e m iał słuszność Paw łów , gdy w ten sposób ujął rolę słow a w sw ych W ykładach o czynności mózgu:

„ ...słow o je st ^dla czło w iek a tak im sam ym realn ym bodźcem w aru n k o­

w ym , jak w szy stk ie pozostałe bodźce w sp ó ln e lud ziom i zw ierzętom , lecz jed n ocześn ie je st ono dlań tak w szech ogarn iające, jak żaden inn y bodziec i n ie m oże się pod tym w zg lęd em zu p ełn ie porów nać ani jakościow o, ani ilościow o z bodźcam i w a ru n k ow ym i zw ierząt. Słow o, dzięk i całem u u b ieg ­ łem u życiu dorosłego człow iek a, je st zw iązan e ze w szy stk im i zew n ętrznym i i w e w n ętrzn y m i bodźcam i dochodzącym i do kory m ózgow ej, sygn alizu je jg w s zy s tk ie i z a stęp u je i dlatego m oże w y w o ły w a ć w szy stk ie te reakcje, organizm u, k tóre są przez te bodźce w y w o ły w a n e ” 174.

Zbędne jest dow odzenie, że tę rolę spełnia w stosunku do człow ieka sło w o za pośrednictw em zw iązanego z nim asocjacyjnie pojęcia a nde o ile je st prostym sygnałem dźw iękow ym . O tym, jak głęboko wraz z mową wnika w ludzkie m yślen ie logiczne autom atyzm odruchowości warunkowej, św iadczy najdobitniej fakt, że dzięki osiągnięciom cybernetyka m am y już dziś m aszyny, które, naśladując pew ne form y posługiwania się mową pisaną,

,7ł C o n g u ete s e t p ro b le m e s d e la scien ce: con tem p o ra in e, tłum ., przed­

m ow a i p rzy p isy R ene Su d re’a, N eu ch atel, t. II, 1955, s. 344.

171 Op. cit., II, s. 418, n. 400, s. 419, n. 401. Zob. rów nież s. 414, n. 395.

172 P sy ch o lo g ia e k sp e ry m e n ta ln a , tłum . ks. P iech ow sk iego, s. 267.

173 Op. cit., s, 108. Por. jeszcze s. 105 razem z przypiskiem 3.

174 W y k ła d y o czy n n o ści m ózgu, tłum . z ros. S te fa n M iller, przek ład przejrzan y i p op raw ion y w ed łu g IV tom u p ełn ego zbioru prac P aw łow a, pod ogólną red akcją Jerzego K onarskiego, W arszaw a 1955*, s. 290,

120 K S . K A Z IM IE R Z K Ł O S A K

składają teksty za zecerów -linotypistów (i to o dw ieście razy szybciej od nich), dokonują tłumaczeń prostych tekstów z jed­

nego języka na drugi, zastępują ociem niałym lektora, wyręczają lekarza w stawianiu d iagn ozy175, dostarczają przy redagowaniu prac naukowych szybkich i dokładnych inform acji w przedmiocie znanych źródeł oraz istniejących opracowań i dokonują w mini­

m alnych odcinkach czasu nieproporcjonalnie w ielkiej ilości dzia­

łań matematycznych, dochodzących w wypadku elektronowej ma­

szyny m atematycznej Akademii Nauk w M oskwie do ośm iu ty ­ sięcy w ciągu sekundy.

A le choć człow iek w lecze bez żadnych w ątpliw ości w sw ym m yśleniu całe zw oje łańcuchów odruchów warunkowych, to jed­

nak wykracza poza ich automatyzm dzięki sw em u uzdolnieniu do ujmowania relacyj rzeczowych. Wchodzi tu w grę ta sama racja, na jaką w pewnej m ierze wskazałem , gd y m ów iłem o ujmo­

waniu relacyj przez zwierzęta. Chodzi m ianowicie o to, że pozna­

nie przez nas relacyj rzeczowych stanow i w stosunku do skojarzeń czasowych przejaw heterogeniczny, który jest niezależny od wszelkiej przypadkowości właściwej realizującym się w nas me­

chanicznie skojarzeniom świadom ym stw ierdzeniem tego, jakie relacje zachodzą w obrębie obiektyw nej rzeczyw istości. Nasze w yjście poza m echanizm odruchowo-wąrunkowy w sferę w łaści­

w ych przejawów inteligencji jest jednak jakościowo w yższego rzędu niż u zwierząt, bo relacje poznajem y nie tylko m iędzy zjawiskam i ale również w obrębie bytu realnego, a dochodząc do bezpośredniego ujmowania relacyj rzeczowych, odrywam y te relacje od zm ysłow ego konkretu, by, po uczynieniu z nich samo­

dzielnej, wyodrębnionej, abstrakcyjnej: 1 ogólnej treści m yślow ej, ujmować w ramach tej treści jeszcze dalsze relacje, sięgając dzięki ich poznaniu coraz głębiej w strukturę rzeczyw istości.

W ten sposób okazuje się, że gdy ustalim y zakres prawomoc­

nego zastosowania asocjacjonistycznej teorii uzdolnień

poznaw-175 Chodzi tu o diagnozę chorób ocznych, stawianą-' przez autom at, jaki sk onstru ow ał dr P aych a z k lin ik i ocznej w M arsylii. A u tom at ten jego kon struk tor przed staw ił na pierw szym m ięd zyn arod ow ym k on gresie cyb er­

netyki, jaki odbył się w czerw cu 1956 r. w Nam ur.

czych zw ierząt i człowieka, nie znajdujem y w te j teorii niczego, co b y dowodziło; że dusza, ludzka jest, tak samo jak dusza zw ie­

rząt, m aterialna, tzn. w ew nętrznie zależna w całym sw ym dzia­

łaniu i istnieniu ód aktualizowanej przez siebie w ludzkim com- p o situ m m aterii pierwszej.

§ 4. P O C H O D Z E N IE D U S Z Y L U D Z K I E J

Opowiadając się za duchowością duszy ludzkiej n ie możemy w dalszej konsekw encji przyjąć, żeby ta dusza m ogła na pew nym etapie ew olucji biologicznej pojaw ić się w drodze zrodzenia cie­

lesn ego jako rezultat zmian, jakie dokonały się w sferze soma­

tycznej określonej grupy zwierząt. N ie m ożem y także brać pod uw agę hipotezy bezpośredniego pochodzenia duszy ludzkiej du­

chowej od m aterialnej duszy zwierzęcej.

Dla nas — z racji poczynionych przez nas założeń — jest nie do przyjęcia tw ierdzenie, że praca, praca rąk zwolnionych w następstw ie pionizacji ciała , od czynności podporowych dopro­

wadziła m ałpę poprzez pow stanie m ow y i rozwój mózgu oraz organów zm ysłow ych do jej przekształcenia w człowieka. Bo cho­

ciaż zgadzam y,się na-to, że u m ałp „istnieje zasadnicza przesłanka oddziaływ ania jednym przedm iotem na drugi i korzystania z przedm iotów jako narzędzi” stanow iących „jeden z prostych m om entów procesu pracy”, chociaż przyjm ujem y,' że u w ym ie­

nionych zw ie r z ą t. w ystępują w ięcej lub mniej trw ałe a zarazem plastyczne nastawienia kierunkow e warunkujące powstanie ce-' lowej pracy i jej rozwój, to jednak, ponieważ sądzim y, że pośred­

nie ujm ow anie prostych relacji w obrębie zjaw iskow ego kon­

kretu jest u w szystkich zwierząt osiągnięciem granicznym, nie w idzim y, jak rozwój pracy w św ięcie zw ierząt m ógł zakończyć się w dradze jakościowego skoku uczłowieczeniem m ałpy. Z teorii, o którą chodzi, m ożem y jednak przejąć takie szczegółow e tw ier­

dzenie, że nasza m owa powstała „z pracy i wraz z pracą”, N ie rozum iem y jednak, jak praca na poziom ie osiągalnym dla zw ie­

rząt m ogła doprowadzić do pojawienia się m ow y posługującej się zdaniem jako sw ą sam odzielną jednostką funkcyjną, skoro taka

122 K S . K A Z IM IE R Z K Ł O S A K

m owa wzdęta naw et w swych początkach, jakim i zapewne b yły zdania jednowyrazorwe, wiąże sdę w takim c z y innym zakresie z po­

jęciam i i jest zew nętrznym przejawem sądów oraz różnych form rozumowania. Schaff pdisze, że do tego, żeby zw ierzęta m ogły n ie tylk o porozumiewać się ze sobą, czyli przekazywać sobie pew ne stany i przeżycia psychiczne, ale żeby m ogły rozm awiać ze sobą, m usiałyby zdobyć się na w łaściw e m yślen ie abstrakcyjne176. Otóż w ramach branych przez nas pod uwagę oczyw istości sądzim y, że zw ierzęta o duszy m aterialnej n ie mogą w sw ym poznaniu oder­

wać się od przedm iotów jednostkow ych i już w skutek tego n ie mcglą na żadnym dostępnym dla nich etapie rozwoj u pracy wyjść poza swą „;mowę okrzyków lub haseł” 177, która daje się całkowicie wytłum aczyć pośrednim ujęciem prostych stosunków w obrębie zm ysłow ego konkretu. Musimy w ięc szczerze i otw arcie pow ie­

dzieć, że nas n ie przekonywa m y śl wyrażona w ty m lapidarnym zdaniu: „Najprzód praca, a następnie wraz z nią m owa — oto dw a najistotniejsze bodźce, pod w p ływ em których mózg m ałpi przekształcił się stopniowo w ludzki”.

Zagadnienie powistamia duszy pierw szego człowieka tak długo n ie traci dla nas aspektu zagadkowości, jak długo n ie pom yślim y o ingerencji czynnika transcendentnego w stosunku do przyrody, który to czynnik m ożem y utożsamić tylk o z Bogiem . Tej inge­

rencji niepodobna sobie inaczej przedstawić jak jako powołanie do istnienia całego bytu duszy pierw szego człowieka bez posłu­

żenia się jakim kolwiek istniejącym w pierw m ateriałem , a więc jako stw orzenie w znaczeniu ścisłym . N ie można przecież poważ­

nie m yśleć o uzupełnianiu duszy zwierzęcej uzdolnieniam i psy­

chicznym i specyficznie ludzkimi, gdyż takie uzupełnianie m ogło­

b y doprowadzić tyiko do powstania jakiegoś sztucznego zlepka materia Im o-duicbowego. Doskonalące stwórcze uzupełnianie jest m ożliw e jedynie w sferze somatycznej. Ciało jakiegoś antropoida kopalnego m ogło przekształcić się w ciało specyficznie ludzkie, jeżeli Bóg złączył z tym ciałem zwierzęcym stworzoną przez siebie ex niłiilo sui et subiecti nieśm iertelną duszę ludzką.

*7* Op. cit., s. 159— 160.

177 Jest to określenie D e m b o w s k i e g o (op. Cit., s. 540".

Przyjm ując w odniesieniu do duszy pierw szego człowieka stw orzenie w ścisłym znaczeniu n ie będziem y m ów ili, że prze­

ja w y poznawcze zwierząt, w yrażające się w ich działalności

„orienfacyijno-badaiwczej”, stanow ią prehistorię naszego umysłu.

D la nas zagadnienie genezy ludzkiego um ysłu nie jest zagadnie­

niem z zakresu psychologii porównawczej. A le choć u zw ierząt n ie doszukujem y się „psychologicznych przesłanek pojawienia się specyficznie ludzkiej działalności psychicznej”, możemy w pełnej zgodności z doświadczeniem utrzym ywać, że człowiek w sw ej psychice w ykazuje w ie le cech zw ierzęcych. Bo jeżeli jest prawdą to, co przyjm ujem y z tytu łu hipotezy, ż e ciało ludzkie je st przetw orzonym przez Boga ciałem zw ierzęcym , to w takim razie dusza człow ieka m usiała pośrednio, poprzez oddziedziczone w łaściw ości som atyczne, zwłaszcza poprzez oddziedziczone w łaś­

ciw ości am tomiczm e i fizjologiczne tkanki nerw ow ej, ośrodków podkorowych i kory m ózgow ej, przejąć w siebie w szystkie do­

tychczasow e osiągnięcia d u szy zw ierzęcej pod postacią różnorod­

nych dążnośąi kierujących, w jakich przejawia się m nem iczne nastaw ienie in styn k tow e p o utracie sw ych bocznych członów (gnostycznych i k inestetycznych) w trakcie filogenetycznej „w ęd­

rów ki czynności nerw ow ych ku przodowi”, i — pod postacią spe­

cjalnych u zd o ln ień 178.

1,8 Zob. M t i z u r k i e w i e z , op. cit., t. I, s. 55— 56, 60, w jak im zna­

czen iu m ożna m ó w ić o tzw . „dzied ziczeniu cech p sy ch iczn y ch ”, o „dzie­

d ziczen iu in te lig en cji”, a w ię c tego, co m a charakter fen otyp ow y.

Powiązane dokumenty