Fot. Park Śląski
komunikacja publiczna
w ydarzenia
48
TK: Tym bardziej, że jest tradycja pustego miejsca przy stole...
MR: Właśnie o to chodzi, żeby nie była to tylko trady-cja. Czy ono musi być wolne, bo co stałoby się z tra-dycją? Starajmy się takie miejsce zapełnić. Gdyby tak każdy do swojego domu zaprosił jedną samotną osobę, wtedy nie musielibyśmy organizować takie-go spotkania, bo nikt nie byłby samotny. A tak robi-my to już od jedenastu lat...
Skąd pomysł, aby wigilia odbyła się w Kapeluszu?
MR: Co roku przybywało nam samotnych gości na wigilii. Doszło do tego, że nie mieściliśmy się w na-szym mieszkaniu, dlatego przenieśliśmy się do mo-jej restauracji w Parku Śląskim. „Wioska rybacka”
znajduje się właśnie blisko Kapelusza. W restaura-cji były trzy takie wigilie, a ponieważ chętnych cią-gle przybywało, udało nam się zorganizować wie-czerzę w Kapeluszu, oczywiście dzięki uprzejmości Parku Śląskiego.
TK: Władzom Parku spodobała się ta inicjatywa i użyczyły nam halę bezpłatnie. Ona jest sto metrów od restauracji Mikołaja, więc logistycznie było to naj-lepsze rozwiązanie. Udało się. Oczywiście nikt z nas nie wiedział, jak to wyjdzie, jaki będzie odzew. To był prawdziwy eksperyment.
MR: Widzieliśmy pewne utrudnienia, bo jak dotrzeć do Kapelusza, który jest na terenie Parku, w Wigi-lię? Wiadomo, że komunikacja funkcjonuje tylko do pewnej godziny. Ale z pomocą przyszedł KZK GOP, do którego zwróciliśmy się z prośbą o dowóz wszystkich chętnych. Gdyby nie te autobusy, któ-re wjechały pod sam Kapelusz, ta inicjatywa z pew-nością by się nie powiodła. W tym roku będzie
po-dobnie. Nawet kierowcy zgłosili się na ochotnika, tak im się spodobało. Okazuje się, że też są samot-ni tego wieczoru.
Jak wyglądała Wasza wigilia?
TK: Przyszło sześćset osób. O różnym statusie spo-łecznym. Wszystko rozpoczęło się o 15.00 modli-twą ekumeniczną. Był ksiądz katolicki i ewangelic-ki. Były świąteczne potrawy, kolędy i prezenty. Ale na jedzeniu się nie skończyło. Chodziło o to, aby te osoby przeżyły piękny czas i świętowały ważne wydarzenie, jakim jest narodzenie się Syna Bożego.
Utarło się takie przekonanie, że jeśli coś jest za dar-mo, to musi być byle jakie. My uważamy inaczej, od-wrotnie, jeśli dawać, to najlepsze rzeczy. Jeśli dzielić się, to tym, co mamy najlepsze, bo wtedy jest to da-rem dla innych.
MR: Dla wielu z naszych gości były to niezapomniane chwile. Dla nas też. Uśmiechnięte i wzruszone osoby to najlepsze podziękowanie i nagroda. Oni doświad-czają cudu tego wieczoru, doświadczamy go wszyscy.
Żyją tym cały rok i o tym opowiadają. Pamiętam, jak podszedł do mnie mężczyzna i powiedział, że nie pa-mięta już, kiedy pił herbatę z fi liżanki. Dając komuś miejsce przy stole powinniśmy obdarować go przede wszystkim miłością, bo jako chrześcijanie jesteśmy do tego powołani. A jak tę miłość pokazać? Przy-tulając się, składając sobie życzenia, ale wychodząc do swojego mieszkania? Czy bardziej byciem z dru-gim człowiekiem, pomaganiem mu, często tylko wy-słuchaniem. To jest dla mnie miłość, która zawiera się w przykazaniu: „Abyście się wzajemnie miłowali…”.
Może nie zmienimy świata, ale mamy nadzieję, że ten wieczór może coś zmieni w życiu tych ludzi.
komunikacja publiczna F
Dla wielu z naszych gości były to niezapomniane chwile. Dla nas też. Uśmiechnięte i wzruszone osoby to najlepsze podziękowanie i nagroda. Oni doświadczają cudu tego wieczoru, doświadczamy go wszyscy.
Żyją tym cały rok i o tym opowiadają.
Dając komuś miejsce przy stole powinniśmy obdarować go przede wszystkim miłością, bo jako chrześcijanie jesteśmy
do tego powołani.
Fot. Park Śląski Fot. Park Śląski
49
w ydarzenia
To chyba nie tylko są świąteczne życzenia i Wa-sze marzenia?
TK: Chcielibyśmy, aby za każdym razem udało się nam przełamać samotność. I otworzyć człowieka na nadzieję, która może mu w życiu towarzyszyć.
MR: Cieszymy się, że wiele osób, mnóstwo insty-tucji, sponsorzy przykładają rękę do tego przed-sięwzięcia. Chcemy, żeby ludzie zainteresowali się sobą nawzajem, przede wszystkim zauważyli sie-bie, zmienili myślenie, weszli w relację. Niech Wi-gilia będzie początkiem. Przecież jeśli możesz przy-jąć kogoś obcego w Wigilię, to zrobisz to również w ciągu roku.
Tak naprawdę ciężko byłoby spędzić święta, wiedząc, że ktoś obok ich nie ma. Moim marzeniem jest, aby w każdym większym mieście odbyła się taka wigilia w Wigilię, gdzie każdy, kto czuje się samotny,
mógł-by przyjść, gdzie będzie czekać właśnie to miejsce przy stole.
Możemy mieć wpływ na innych?
MR: Oczywiście, że tak. Właśnie przełamując sa-motność innych. Przykładem takiego działania jest piętnaście osób, które w ubiegłym roku zasia-dały z nami do wigilii jako potrzebujący, samotni, a teraz są po drugiej stronie, chcą pomagać, zostały wolontariuszami. Czują się potrzebne i chcą zrobić coś dla innych. Cudowne w tym wszystkim jest dla mnie to, że do końca nie wiemy, czego możemy się spodziewać. Kto przyjdzie, jak to się uda? Dla mnie to zaufanie Bogu i wychodzenie z mojej bezpiecznej łodzi. Dlatego zapraszamy do stołu wszystkich, któ-rzy nie chcą być samotni, ale też tych, któktó-rzy chcą
pomagać.
Marzeniem organi-zatorów wigilii dla samotnych jest to, żeby w każdym mie-ście odbyło się takie spotkanie w Wigilię.
Wtedy ten, kto czuje się samotny, mógłby przyjść tam, gdzie będzie czekać na niego miejsce przy stole
Fot. Dominik Gajda
komunikacja publiczna
50