(.Z chwilą, gdy wyszli, m urarz odwraca się i zdejmuje kapelusz. To StraforcT).
N ie s te ty ! H a, w m u ra rz a p rz eb ra n iu szukam m ojej płacy. Aby w sunąć się tu taj ją łe m się tej p ra c y ...
(siadając na rozpoczętym murze)
Młodzian wciąż jeszcze goni rom anse po świecie, Lecz p ro ro k a nie trzeb a, by odgadnąć przecie, Że tę grę sw oją przeg ra i w róci z w ygraną: To m u będzie lekarstw em , co się zdaje ran ą. W eźm ie z rzeczyw istości zbaw czą k ą p ie l... S kutek, Że się w raz odkoguci nasz m łody kogutek!
W ięc kiedy P e rc in e ta życie sam o leczy, J a tu sam pow ierzyłem S yłw ettę mej pieczy, i niby to p ra c u ją c przy w apnie i cegle, Z w ybujały ch ją m arzeń leczę ró w n o le g le ... Z drow y P ercin et w róci w zdrow ej Sylwji p ę ta ! O, S trafo rel niedarm o m a liczne talen ta: N iedarm o b y ł przez la ta aktorem w ędrow nym , B yw ał św ietnym m arkizem i księciem w ym ow nym , T o się p rzy d a.
{wyciąga z zanadrza sukmany list i kładzie go w dziuplą drzewa, okrytego mchem).
O jcow ie, w inniście m i dzięki.
{spostrzegając Sylwettę)
A otóż i p a n ie n k a ... Pójdź cegło do ręki!
{zabiera się znowu do roboty, rozczynia wapno i znika za murem)
SYLW ETTA.
{wchodzi chyłkiem, ogląda■ się, c z y j e j nie śledzą, potem)
N iko go!
(kładzie na łaicce muślinową swą zarzutkę)
Czy list znajdę ?
{zdąża ku drzeiou)
To szczęścia ogrom y! Codzień kartk ę tu składa jakiś nieznajom y Tu, gdzie p io ru n otw orzył p n ia drzew nego łono I wyżłobił skrzyneczkę do listów zieloną!
( Pogrąża dłoń w dziupli i wyciąga kartkę)
T o m ój go n iec!. .
{czyta)
„Sylw etto, m arm u ro w a dziew o! „.Już ostatn ią karteczkę w ydaje to drzewo. „Tygrysico, m ilczeniem zbyłaś m oje listy,
„K tóre niosłem tu codzień z toni serca k rw is te j!”
(z podziwem)
Jaki język! {czyta dalej)
T a m iłość, co w mem sercu h u c z y ...“
{gniecie nerwowo kartkę)
N iechaj-że p a n P erc in e t po świecie się w łó c z y ... J a uczynię to s a m o ,— nie boję się tr u d ó w ... Czy m yślą, że m am zam iar tutaj um rzeć z nudów ? N iech nadejdzie ten tylko, co te listy pisze,
N ad którym i to drzew o swe listki k o ły s z e ... P ó jd ę za nim n a ty c h m ia s t... rw ie się m oja dusza! Pójdę tak, ja k tu s t o j ę ... choć bez kapelusza!
R om antyzm ie, bądź p e rlą mi w życiu o p ra w ie ! O niech ten p a n n a d e jd z ie ! już kocham go p ra w ie ! N iech p rz y jd z ie ... dam m u u ś c is k ... dam m u pocałunek.
STRA FO REL (ukazując się nagle,
z wybuchem)
Oto stoi p rzed to b ą!
SY LW ETTA . P ersy , n a ra tu n e k !
(■cofając się 10 miarę, jak Straforel nadchodzi)
N ie zbliżaj się człow ieku!
STRA FO REL (miłośnie) O, skąd to pojęcie ? ! . . . Ja ten sam , styl którego w m iłosnym lam encie, U pajał cię p rzed c h w ilą ! ... L uby au to r kartki, K tórego w zyw ał w łaśnie głos m iłości w artkiej, K tóry oto przed to b ą staje na wezw anie, By cię za b rać i u n ie ś ć ! . . , Idziesz zem ną !
SYLW ETTA .
P a n i e ! STRA FO REL.
Nie chcesz dotrzym ać słow a?! Mój strój cię p rzeraża! O, jaki b łą d zabaw ny! — m asz mnie za m u ra rz a ? ! W iedz zatem , je ste m m arkiz d ’A stfiorquercitino; Szalony mózg, chore serce stały się przyczyną, Że jako błędny rycerz w ędruję po świecie, A by te n blady żyw ot czemś ubarw ić p rz e c ie ! Jam — p o eta, co p u ścił się w pielgrzymkę tw ard ą, By m dłe istnienie przygód zapraw ić m u s z ta rd ą !... O krutna! chcąc p rzeniknąć do tw ego ogrodu, W ziąłem do ręki k ie ln ię !... Ozy pragniesz dow odu?
{Rzuca kielnię wytwornym ruchem i zrzuciwszy z siebie odziez, oraz zdjąwszy biały od gipsu kapelusz ukazuje się w lśniącym kostjumie Alm aw iwy. Peruka jasna, wąs wspaniały)
78
S TR A FO R EL.
Od kogoś, co m iał im ię S trafo rela Słyszałem tw ą h isto rją. Jako kw iat w ystrzela, T ak w ulkaniczna m iłość strzeliła w m ej duszy Dla niewinnej ofiary p o d stęp n ej k a tu sz y ! . . .
S Y LW ETTA . M arkizie!
STR A FO R EL.
0 , nie z a d rż y j! . . . Za h an ieb n ą rolę, K tó rą ten nędznik zagrał, by cię w yw ieść w pole, Zabiłem g o . ..
SYLW ETTA. Z abiłeś?!
STRA FO REL. Jed n em uderzeniem .
W ym ierzać spraw iedliw ość je s t m ojem dążeniem!
SY LW ETTA . P a n i e !
S T R A FO R E L . Ja cię rozum iem , o, niezrozum iana!
C hciałaś m ieć r o m a n s ? ... Dobrze! Klnę się n a sza ta n a!
SYLW ETTA. M arkizie!
S T R A FO R E L .
Rzecz s k o ń c z o n a !... P orw ę cię w ie c z o re m ... SY L W E T T A .
P a n ie ! . . .
SYLW ETTA. P an ie!
79 STRA EO R EL. P o rw ę n a d obre! SY LW ETTA . P a n ie ! S T R A FO R E L . P recz z o p o re m ! Zgodziłaś się! s ły s z a łe m !... Złączym nasze l o s y ! ... Jeśli tw ój ojciec z bólu w yrw ie sobie w łosy, — T o rzecz nie nasza!
SY LW ETTA . P a n ie !
S T R A FO R E L .
W ięc dziś! . . . O rozko szy! . . . P o rw an ie je st k aran em — lecz m nie to nie s p ło s z y ! ... Niech ścigają, — tem lepiej!
SYLW ETTA. P a n ie ! STRA FO R EL.
Będziem mieć s z ty le ty ... O, dlaczego dziś niebo pogodne, niestety!
Ale pogoda jeszcze zmieni się w p o d ró ż y ... Będziem uciekać nocą, śró d w ichru, śród burzy, P o d szalejącym deszczem — z gołemi g ło w a m i...
SY LW ETTA . P a n ie !
S TR A FO R EL. O, jakże mnie te n ląd daleki m a m i! W ybierzm y się natychm iast!
SYLW ETTA. P a n ie 1
80
S TR A FO R EL.
Tam! daleko!
Tam , za w aszą s a d z a w k ą ... za m o r z e m ... za rzeką, W jakim ś dziewiczym lesie, sn u jąc m arzeń przędzę, B ędziem żyli szczęśliwi w ubogiej sierm iędze!
SYLW ETTA (przerażona) A le ż ...
S T R A FO R E L .
Bo ja nic nie m a m ... T y byś w szak nie chciała, Abym coś m i a ł ...
S YL W E T T A (niecierpliwie) N a re sz c ie ...
S T R A FO R E L .
N asza straw a ca ła — T o będzie chleb, — chleb, łzam i słodkiem i zro szon y!
SY LW ETTA . J e d n a k ż e ! ...
S T R A FO R E L .
To w ygnanie m a urok szalony!
SY LW ETTA . Ach!
S TR A FO R EL.
Szczęście tkw i w nieszczęściu, ja k p ożar w iskierce... N aw et chatki nie t r z e b a . .. N am iot — i tw e serce!
SYLW ETTA. Namiot?
STR A FO R EL.
Tak! Cztery kołki i dwie p łach ty p ł ó t n a .. . Jeśli wolisz, nic — gw iazd y . ..
81
SY LW ETTA . A le! STRA FO REL.
Jesteś sm u tn a? T a podróż za daleka? Masz słuszność! istotnie! W ięc żyjmy między ludźmi, lecz całkiem sam otnie, W ystaw ieni n a św iata m ściwego pociski.
To ra j!
S Y LW ETTA . Ach p an się m y lisz! . . .
S TR A FO R EL.
Jestem p ra w d y blizki! Ciesz się! ludzie odw rócą się od n as z po gardą.
SYLW ETTA . B o ż e !
STRA FO REL.
P rzesąd y łam ać trz e b a dłonią tw a rd ą ! Z pog ard y tłum ów będziem dum ni i szczęśliwi.
SYLW ETTA. P a n ie ! P a n ie !
STRA FO REL. O, jakże dusze nam ożywi To jedyne z a ję c ie —-m iłosna rozm ow a!
SYLW ETTA. P a n ie !
S T R A FO R E L .
Słow em p oezja we w szystkiem w zorow a! — W iedz b ęd ę m iew ał dzikiej zazdrości n a p a d y . . .
SYLW ETTA. P a n ie !
STRA FO REL.
A gdy n ap ad am n a cień cienia zdrady, Miewam w ów czas drapieżność wilków i sz a k a li. . .
SY LW ETTA (padając na ławkę, przy
walona yego słowami)
P a n i e . . .
STRA FO REL. Z a w łosek zdrady n a miłości szali, Zdruzgoczę ciebie n a n ic ! ... SY LW ETTA . P a n ie ! STRA FO REL. S erce puk a? T y drżysz bóstw o? S Y L W E T T A .'
O B oże! jak aż to nauka! S TR A FO R EL.
Do d jask a! krew m asz w żyłach, czy zw yczajną sieczkę? Do p io ru n a! k artu ję cudow ną ucieczkę,
A nią, ja k pen sjo n ark ą, trzęsą obaw r o j e ! ... Mam je c h a ć sam ; do licha, czy jedziem we dwoje?
SY LW ETTA . P a n ie !
STRA FO REL.
H a, widzę dobrze — głos m ój cię pocieszył: N a chwilę tylko p rzestrac h mężne serce przeszył! T eraz znów je ste ś s iln a ... P oryw am cię z a r a z ... Usadow ię n a siodle — będzie z tern a m b a r a s ! . . . Lecz to n ic ! . . . Siodło tw arde, lecz p e w n e . . .
SYLW ETTA.
88
STRA FO REL Lektyka zdobi tylko ud an e p o rw a n ie ...
SYLW ETTA. P a n ie !
STRA FO REL.
W ięc z a ra z . . . Czas j u ż . . . Idę już po k o n ia !. . . (idzie)
SY LW ETTA (oszołomiona) P a n i e !
STRA FO REL (wracając, z ogromnym
ruchem zachwytu)
I przebiegniem y razem przez p o la i błonia! Duszo, m arzona długo, spotkana nakoniec!
Chyżym pędem uniesie nas miłości goniec S tą d n az aw sze...
SY LW ETTA (gasnącym głosem) N azaw sze!
STRAFOREL.
B óstw o jasn o w ło se! S en twój spełniony! O dtąd będziesz z kw iatów rosę S p ijać przy boku długo pragnionej istoty,
N ieznanej, a kochanej, co n a głos tęsknoty P rz y b y ła tutaj z kieinią i szaflikiem p rz e c ie !
(wychodząc i widząc j ą zemdloną na ławce)
A te ra z możesz sobie w racać Pereinecie!
(iwychodzi)
S C E N A III.
S y l w e ł t a sama.
(otwierając oczy)
P a n i e ... M ark iz ie ... Nie chcę n a s io d le ... L ito ś c i!... J a już nie jestem taka, ja k byłam w p rz e sz ło ś c i...
84
Zowiesz mnie p e n s jo n a rk ą ?... Masz słuszność! Zapew nie!..- Co to?!... N iem a nikogo! (ogląda się) 0 , straszny sen miałam!
(Chwila. Podnosi się)
D opraw dy... tylko ża rtem p o rw a n a być c h c ia ła m !
(wstaje)
Jakże, m ała S ylw etto? R om ansu się chciało? A kiedy rom ans przyszedł, to dreszcz p rz e ją ł c ia ło ! O! w ygnanie i gwiazdy, nam iot i sie rm ię g a ... Moje skrom ne m arzenie w ta k ą dal nie sięga! T ak , p ra g n ę ła m rom ansu, lecz nie ta k obficie, M ałą szczyptę, nie w ięcej, by okrasić ż y c ie ... Nie dla m nie takie b u rz e i takie w s trz ą ś n ie n ia . . . W y starczą mi łagodne i cichsze w z ru szen ia ...
(zmierzch powoli zapada nad parkanem . Sylwetta bierze swoją zasłonę pozostawioną na ławce, pokrywa sicą głowę i ramiona i mówi marząco)
A kto w ie, gdyby t e r a z ? . ..
(Percinet ukazu je się. Jest w łachmanach z ręlcą przewiązaną, wlecze się z trudem. Stary kapelusz, z którego zwiesza się płaczliwie pióro złamane, kryje jego rysy.)
S C E N A IY.
S y l w e ł t a i p e rcirje ł.
PER C IN ET (nicwidząc jeszcze Sylw etty Od w czoraj nie ja d łe m . . . Jakże jestem z n u ż o n y ... dw a razy u p a d łe m ... O, głupia żądzo przygód! U b rałaś m nie p ię k n ie !... Nie m am być z czego dumnym!
(wspiera się na murze. Kapelusz spada i odsłania twarz jego; Sylwełta go spostrzega)
Ty!
(on podnosi się złamany. Ona nań patrzy; chwytając się za pierś)
Serce mi pęknie!
To ty ! t y ! . . . w takim s ta n ie ? ... Ach, to być nie może! PERCINET.
To być może, S y lw e tto !
SY LW ETTA (załamując ręce) O, Boże!
P E R C IN E T (z głębokim bólem) O, Boże!
Mogę służyć za m odel, nędzny, p ełn y srom u, M arnotraw nego syna, gdy w ra ca do dom u!
(chwieje się) S Y LW ETTA ( przerażona) Nie może s t a ć ! . . . PER C IN ET. Z n u ż e n ie ... SY LW ETTA , On r a n n y ! O, B o ż e !
PER C IN ET (z żywem poruszeniem) O na n ad niewdzięcznikiem litow ać się m oże!
SY LW ETTA (z iywem, uczuciem, su
rowo, odsuwając się)
O, niechaj nas anieli od niew dzięcznych strzegą!
( Percinet robi ruch — rana w ramieniu wywołuje ból i skrzy wienie, Sylwetta mimowoli powraca niespokojna)
Ale, powiedz ta rana...
PERC IN ET.
O, to nic w a ż n e g o ! Małe draśnięcie...
86
SYLW ETTA.
Pow iedz, mój panie w łóczęgo, Co tak długo robiłeś!...
PERCINET.
P u rp u ro w ą w stęg ą Kryje tw arz to pytanie.., Nic dobrego, pani...
{Milczenie. On kaszle)
SY LW ETTA . T y kaszlesz?
PERCINET.
O, mój Róże, w aw an tu r otchłani Człowiek nie śpi., nocam i cierpi n a lunatyzm ... W ę d ru je przy księżycu...
SYLW ETTA.
I łap ie reum atyzm . Ale skąd taka odzież?
PERCIN ET.
Złodzieje tak stroją! W zięli m oją, Sylw etto, i dali mi swoją!
SY LW ETTA {ironicznie) O szczęśliwszych przygodach czy coś wiedzieć można?
PERC IN ET {składając ręce, żałośnie}
O, Sylwetto, w p y taniach jesteś nieostrożna! SY LW ETTA .
P ew nieś w chodził n a balk o n dla ustek podarku... P o drabinach...
PERCIN ET {na stronie) O m ało nie skręciłem k a r k u !
SY LW ETTA .
87
PERCIN ET.
A ha! trzy dni zam knięty przesiedziałem w szafie... SYLW ETTA.
B a, w niejednym zakładzie świetnym w ziąłeś górę... PER C IN ET {głośno)
Tak, tak...
(na stronie)
P a n m ąż m nie z łap a ł i wyłoił skórę... SYLW ETTA.
Gryw ałeś serenady w noce księżycowe... PER C IN ET (na stronie)
Za co nieraz doniczka sp ad ła mi n a głowę...
SYLW ETTA (pokazując na rękę) Aż praw dziw y cię w końcu skrzywdził pojedynek...
PERCIN ET (tak samo, wzdychając)
Do historji w yleczeń ciekawy przyczynek! SY LW ETTA . W racasz wreszcie!
PERC IN ET.
O bdarty, wychudły, zbiedzony!
SYLW ETTA.
T ak... lecz zato praw dziw ą poezją karm iony...
PERCIN ET.
O nie! szukałem zdała tego, com m iał blisko... O nie szydź zem nie w ię c e j! po co pośm iewisko ? Sylw etto, ja cię w ielbę... J
¿S Y L W E T T A .
Po ro zczarow aniach, K tóre m ieliśm y ?
PERCIN ET. Co tam !
SYLW ETTA .
Zkąd ta zm iana w z d a n ia c h ? ! Zapom niałeś, że ojców byliśm y igraszką?
P E R C IN E T . Dzień jasn y lśni w mem s e r c u ...
SY LW ETTA .
Czy i to je st fraszką, Ze udali nienaw iść?
PERC IN ET. P o co t a zaw iłość! S ylw etto, a czy myśmy udaw ali m iłość?
SY LW ETTA .
Mówiłeś, że m ur szopką był, a my — figurki, K tóre ojcowskie p alce ciągnęły za sznurki!
P ER C IN ET.
P ra w d a ! j a to m ów iłem ! więc rzekłem b lu źn ierstw o ! Albo n ie ! . . . spójrzm y praw dzie w żywe oczy c z e rs tw o !... N a m urze by ła s z o p k a ! ..; Lecz w ybacz je j grzechy! T en te a tr m arjo n etek dał tyle uciechy!
A co to był za t e a t r ! . . . T o praw dziw e c z a ry ! Za kolum ny służyły drzew świeże konary, Z a t ł o — p ark pełn y liści, lazur — za sklepienie, Za ak cesorja — kw iaty i ja s n e prom ienie;
O rkiestrą niew idzialną był w iatr ze swym szm erem ; S łońce było świecznikiem , S zekspir był suflerem ! Byliśmy pajacam i, — lecz i to nie plami,
Że ojcowie rządzili naszym i r u c h a m i... P om yśl tylko o głównej te a tru sprężynie: Lalkom tym mówić — m iłość kazała jedynie!
89
SY LW ETTA (wzdychając) Lecz mylnie n asz ą m iłość braliśm y za zbrodnię!
PERCINET.
O na była w y s tę p n ą ! . . . W raz to udowodnię: W szak, skoro za uczynek sam a chęć w ystarcza, To ukryw ana m iłość sum ienie obarcza.
Zam ieniając cichaczem słow a i uściski,
Knuliśm y z w łasnej chęci przeciw ojcom spiski.
SY LW ETTA (wstrząśnięta do głębi
z zadowoleniu)
Ach, czy ta k ?
PERC IN ET.
Tak, napew no, m oja ty najm ilsza, Z naszej strony intryga to b y ła zaw ilsza,
Niźli ze strony ojców . Klnę się tw ym oddechem , Ze p oko chać się było wielkim, wielkim grzechem !
SY LW ETTA (przysiadając się do niego, zadowolona)
T ak wielkim g r z e c h e m ? ...
(zmieniając ton na ton ialu i odwracając się)
P ra w d a ! ale żal m i trochę, Że sław ę nam za b rały te kom edje płoche:
N iebezpieczeństw o było tylko złudzeń s e r j ą . . . PE R C IN E T (z godnością) Nie dla nas, cośmy brali to wszystko na s e r jo !
SYLW ETTA. A le owo porw anie, orężna ro z p raw a —
W szystko to było fa łs z e m !
PERC IN ET,
A tw o ja obaw a,
Czy także była fałszem ? Czy nie drżałaś, dziecię?! Czy nie n a p ra w d ę biegłem n a pom oc Sylw ecie?!
90
Przez uczucia porw anej przejść ci było dano — To tak, jakgdybyś b y ła n ap raw d ę porw aną!
SYLW ETTA .
Nie, niem a drogich w spom nień: pochodnie jarzące, Owe m aski, te płaszcze, tony skrzypiec drżące, T a w alka-— cały w reszcie urok n ieodparty — Pom yśleć, że S traforel to zrobił n a żarty!...
{na pół płacząc, ukrywa twarz w dłonie, lecz w miarę ja k Percinet mówi, odejmuje ręce, podnosi głowę i słucha go z coraz wzrastającem wzruszeniem)
PER C IN ET.
A ow a noc w iosenna — czy to on j ą zrobił? Czy on też i gw iazdam i niebo przyozdobił? Czy to on dnia onego św ięto ustanow ił
I ten dzwon, co n a A nioł-P ański n as pozdrow ił? Czy to on naszą m iłość w ram ę kw ietnia w staw ił? Czy on su b teln ą w onią pow ietrze zapraw ił?
Czy on zatopił w cieniu krzew y tak czarownie, Że róże w ta m te n w ieczór patrzyły wym ownie, Jakgdyby n a pow ietrzu tajem nie rozpięte? Czy on zaszczepił w kw iaty i w błękit ponętę? Czy on rozlał tęsknotę? K ierow ał zefirem? Czy zrobił coś, by gwiazdy zalśniły szafirem?
SY LW ETTA . Nie, zapew ne__
PERC IN ET.
Ach, powiedz, czyli on to spraw ił, Że w o w ą noc w iosenną, gdy się nam i baw ił, Byliśm y dwojgiem dzieci w e dw udziestej wiośnie I że w ta k t u derzały nam serca miłośnie... Bo w tern był cały urok...
91
SYLW ETTA.
T a k . . . to p ra w d a . .. ale. . PERC1NET.
Łza?... T y płaczesz, Sylw ettoL . 0 radości szale! T em u, który od jechał przebaczono zatem!
SYLW ETTA.
0 pójdź! Muszę p rz e b a c z y ć ... Tyś mi całym św iatem ! PERCIN ET.
Ach, a więc odnalazłem tw oje ja sn e czoło, 1 złoty w łos, co n ad niem igra ta k w e s o ło ...
I głos, który p rzem aw ia do mnie tonem rz e w n y m ... Aniołowie! tej nocy jestem waszym krew nym !
(bawi się zarzatką Sylwetty)
O, daj mi ucałow ać tw oje szaty lotne, W elonu pow ietrznego zaw oje p iesze zo tn e. ..
(dotyka ustami welonu)
Jak ta tkliw a tk an in a ożywia me u s t a ! . . .
Jak mnie od niej oderw ać m ogła św ietność p u sta Dwuznacznej aksam itnej lub jed w ab n ej s z a ty ? ! ...
SYLW ETTA (niespokojna) Co za je d w a b ? ak sam it?!
PERCIN ET (z żywością) O n ic ! n ic ! n ic ! — s z m a ty ! Dziewczę, tw ojem imieniem je s t m uślin przejrzysty! J a kocham tę z a s ło n ę ...
SYLW ETTA.
To tylko b a ty s ty ...
P ER C IN ET (klękając) K ocham i drżę, że splam ię ją mym p o c a łu n k ie m ... S zata, przed k tó rą klękam , jest tw ym w iz e ru n k ie m ...
92
Ach, ta w iew na szata Lśni mi w oku tak, Jakby z poza św iata Ktoś mi daw ał znak!
Ach, ta sza ta wiew na T ak n a w ietrze drga, Ze piosenka rzew na W ta k t jej w sercu g r a . . . Ach, ta w iew na szata
Gdy sw ym czarem tchnie Niewidzialnie b ra ta N asze dusze d w ie . . .
Ach, ta szata w iew na Ma coś w sobie z snu; Jakby gwiazd królew na Schodzisz do mnie t u . . . A ch ta w iew na szata
Ma tak słodki ruch, Że w raz z nią u la ta Mój m arzący d u c h . . .
Ach, ta szata w iew na T ak niebiańsko d r ż y ... Powiedz, czyś ty pew na, Ze n a ziemi my ? ! . . .
SY LW ETTA ( padaj'qc m u w objęcia) W idzisz — p o ezja w sercach kochanków przebyw a;
Nie stw orzą jej życiow ych w ypadków o g n iw a ...
PERCIN ET.
P ra w d a . . . T e, z których w racam , przygody dość liczne Były praw dziw e, Sylw jo, lecz nie — p o e ty c z n e !...
SY LW ETTA . A te, co z naszych ojców wynikły finezji Fałszyw e były, P ersy, lecz p ełn e p o e z ji...
PERCIN ET.
Bo dusza, gdy nią w strząśnie potęg a m iłosna
Praw dziw ych kw iatów hafty w p lata w sztuczne krosna!
SY LW ETTA . Ach, m iłość i poezja! — traciliśm y siły,
By je znaleźć nazew nątrz, gdy one w nas były!