W jednej gwiazdce n a niebie koniec dnia już c z y ta m ... Dzień u m k n ą ł. ..
33
S tań t u . . . Ty t u . . . T y t u . . . No, a ty ta m '... W krótce dzwonienie z wieży będziem tu s ły s z e li...
A w ów czas przyjdzie o n a . . . będzie ca ła w b i e l i ... W tedy g w iz d n ę ...
{spogląda na niebo)
A, k s ię ż y c !... Oto jeszcze efekt! Niechaj kto w mej robocie te ra z wytknie defekt!
{oglądając dziwaczne płaszcze napastników)
T e płaszcze są przepyszne, dobre i k o kardy! Tylko groźniej cokolwiek trzym ać h a la b a rd y !
{przynoszą lektykę)
Lektykę tu taj, w c ie n iu ...
{przyglądając się niosącym lektykę nczernionym ludziom)
M urzyni! W y b o rn i!
{w stronę kidis)
Z pochodniam i stać m acie ta k długo pokorni, Póki nie dam s y g n a łu . . .
{widać tło słabo zróiowione przez odblask pochodni, wchodzą muzykanci)
Muzykanci, hola!
T u, n a tem tle ró ż o w e m l.. {oglądając wszystkich kolejno) K ażdem u z w as ro la D obrze z n a n a ... Co t o ? . . . Z araz zm ienić p o z y ! ... W ięcej gracji, le k k o ś c i... A wy, w ięcej grozy! Ej, prosto, m andolina !|... N iech siądzie basetla!
W spom nijcie obraz W a tte a u : on wszystko w y ś w ie tla ! ...
{surowo do jednego z napastników)
Ej, ej, ty, pierw szy w m a s c e ... P rze sta ń się k o ł y s a ć ... Z twoim tań cem niedźwiedzim chcesz się tu p op isać ? No, nareszcie je s t d o b rz e ... T eraz b a c z n o ś ć ... h o la! W y b o r n ie !... Instrum enty n a s tro ić . . . F a - s o l- la ...
(kładzie maskę)
34
S C E N A I X .
Ciż sami, perciqst.
PERC IN ET
(wchodzipowoli. W miarą, ja k wypowiada następujące wier sze noc hardziej zapada, na niebie wschodzą gwiazdy)
U spoko iłjsię ojciec... Mogłem iść n a s c h a d z k ę ... Zm ierzcha s ię ...'D e p c ę nogą kw iecistą p o s a d z k ę ... K w iaty znikają w zm roku, lecz p o ją zapachem . . .
STRA FO REL (ciclio do skrzypka) Muzyka ! . . . (muzykanci grają pocichu az do końca aktu)
PERCIN ET.
Drżę, ja k trz c in a ... Idę z dziwnym strach em ! STRA FO R EL (do muzykantów) Am oroso ! . . .
P E R C IN E T .
T o pierw sze rendez-vous je s t m o j e ... O w ieczornej godzinie. . . A ch czegóż się boję ? . . . T ę tn a b iją mi w skroniach... Siły m oje s ła b n ą ...
W ietrzyk p o ru sz a liśćmi, ja k suknią jed w ab n ą... O, nie w idać już kwiatków... łza się w oku snuje... O, nie w idać już kw iatków ... lecz mocniej je czuję... Ach, to wysokie drzewo... m a gwiazdkę na szczycie... Co to ? kto g ra piosenkę?... To noc czyni skrycie!...
T ak, to noc słodka zw olna zapada, Oto się gw iazdka z a p ala b la d a ,— Nie je d n a gwiazdka... C ała grom ada
N a niebie lśni...
I coraz srebrniej w górnej przestrzeni, M iljard punkcików dziwnie się mieni, Ów błękitnieje, ów się czerwieni, —•
Gwiazdy, p atrz ące z niebios krużganka! Miałyście we mnie długo kochanka, G adałem z wam i, nim św iatło ra n k a
Gasiło noc...
Lecz duch mój zmienić m usiał kierunek, Gdy mnie m iłosny upoił trunek,
Gdy pierw szy odkrył mi pocałunek — S ylw etty moc!
Gwiazdeczki piękne, gwiazdeczki drogie, Dziś przeznaczenie grozi w am srogie, Jed n o wam tylko doradzić mogę:
Uchodźcie w dal, — Do gdy jej cudne oczy ujrzycie,
Zblednąć w am przyjdzie n a niebios szczycie, W łasnym swym blaskiem sam e wzgardzicie, —
Jak mi w as żal!
{słychać dzwon z oddali)
95
S C E N A X.
C iż sa m i,
Sylwetta,
potemTjergarąią, pasąuiyot.
SY LW ETTA {ukazuje się na dźwięk dzwonu) Dzwon uderzył... Mój P ersy pew nie już za ścianą.{świst piszczałki, S tr o f o rd wypada, z nim inni, ukazują się pochodnie.
SY LW ETTA . A ch!
{Napastnicy chwytają j ą i niosą do lektyki)
N a pom oc!
PERC IN ET. O, nieba!
SY LW ETTA .
PER C IN ET. B ieg n ę!
(Przeskakuje m ur, wyciąga szpadę i walczy z kilkoma napastnikami)
Masz — m asz — m asz — ot, m a s z !
STR A FO R EL (do muzykantów)
T rem olo! od ucha,
(.Skrzypki ciągną dramatyczne tremolo. Napastnicy uciekają, Straforel głosem teatralnym :)
N a B ach u sa, to istny czart z tego dzieciucha!
(Pojedynek Percineta ze Straforelem, Straforel chwyta się za pierś)
Dosyć... Zegnajcie gwiazdy... To był cios śm iertelny!...
(pada)
PERC IN ET (biegnąc do Sylwetty) Sylwetto!
(Obraz. Ona w otwartej lektyce, on na kolanach)
SYLW ETTA . O mój zbaw co!
PASQUINOT (wypadając)
Kto te n m łodzian dzielny? S yn Bergamina! Zbaw ca!... Niech tw ą ręk ę bierze!...
S Y L W E T T A i PER C IN ET. Nieba!
(Pergamin wszedł ze swojej strony. Z a nim lokaje ze światłem)
PASQUINOT (do Bergamina ukazują
cego się na grzbiecie m u ru j
Twój syn — bohater... W ybacz, ja k ja , szczerze! Zgotujmy szczęście m łodych!
BERGAMIN (uroczyście) Widząc, co się dzieje... Czuję, ja k we m nie zw olna nienaw iść topnieje...
37
PERC IN ET.
Sylw etto, czy to p ra w d a ? Nie, to sen n as łudzi!... Sylwetto, m ówm y cicho, bo nasz głos nas zbudzi...
BERGAMIN.
M ałżeństw o—-zwykły koniec nienaw iści dziejów : Z aw arty p o k ó j!
(ukazując się na murze)
W iw at! Niem a P yrenejów ! PERCIN ET.
T a k a zm iana w mym ojcu — jakiż cud to boży! SYLW ETTA (z prostotą) J a mówiłam , że wszystko się dobrze ułoży!
(podczas, gdy wychodzą z Pasguinotem, Straforcl podnosi się
i podaje papier Berg aminowi)
BERGAMIN {cicho)
Co za p ap ier? Tw ój podpis, pieczęć, w izerunek? Co to jest, jeśliś łaskaw ?...
STRAFOREL {kłaniając się) To je st mój ra c h u n e k !
{znowu upada).
sama dekoracja, lecz mur zniknął. foaw ii, Które stały pod murem odsunięte, jedna na prawo, druga na lewo. Inne zmiany: dużo Klomóów Kwiatów, altanka, pretensjonalne posa.gi, naśladujące marmur, posążek, ^ fm o rk a grającego na fletni, cieplarnia.
f s ( a
prawo stolik ogrodowy,krzesła.
S C E H A I.
p a s ą u i r to ł , ¡ ¡ ła że j, później T jerg am ią. #
(Za podniesieniem kurtyny widać l'asquinota, siedzącego na lewo i zatopionego w czytaniu gazety. Błażej w giębi zajęty strzyżeniem•
liścia)
BŁAŻEJ ( pracując) A w ięc dzisiaj n otarjusz przyjdzie, proszę p a n a . . . Toć m iesiąc przeszedł p raw ie, ja k znikła ta ściana, Ja k żyjem wszyscy r a z e m ... N a ślub daw no p o ra : Nasi m a li... ot, m uszą w yglądać w ieczora!
PASQUINOT ( podnosząc głowę i roz
glądając się dokoła)
Pysznie bez tego m u ru ?
BŁAŻEJ,
39
PASQUINOT.
H ę ? p ark mój zyskał n a te m ... S to n a sto,!
{podnosi się i dotyka krzewów to klombie)
B łażeju! T a tra w a je st w ilg o tn a !!... P odlew ałeś zra n a ? ! P o d le w ać ra z n a w ieczór, o ś l e ! . .. BŁAŻEJ. P ro szę p an a, P a n B ergam in p rz y k a z a ł... PASQUINOT. P oczciw ina s t a r y ! U parł się, że podlew ać bez p rzerw y, bez miary,
Lepiej jest, niźli podlać raz, lecz co się z o w ie !... {do Błażeja) Masz w ystaw ić doniczki...
BŁAŻEJ {idzie Im oranierji, mrucząc) Z akręcą mi w g ło w ie! . . . _
{wystawia [kwiaty z oranierji i ustawia je pod sznur; Pasguinot czyta; Pergamin ukazuje się to głębi)
BERGAMIN (podlewając k " iaty z olbrzy
miej polewat z/a)
"Podlano je p o rz ą d n ie ... k w itn ą ... Mam dowody, Że co ro b i im dobrze, to ten zbytek wody!
{do drzewa)
U sychałeś z pragnienia, tęskniąc za ulew ą? (lejąc wodę)
M a s z ... w y p ij... wypij w s z y s tk o ... {stawia polewaczkę)
K ocham każde d rz e w o !
{oglądając się z rozkoszą dokoła)
P a rk m ój z y s k a ł... o, b a r d z o ! ... P rz e stro n n ie ... szeroko... M arm ur sztu czn y ... to p raw da! ale pieści oko
Jak p ra w d ziw y ... Sąsiedzi pow inni się w ściekać!
40 A, dzień dobry! (żadnej odpowiedzi) Dzień dobry 1! (żadnej odpowiedzi) Dzień d o b ry !!!
(Pasguinot zwolna podnosi głową)
Mam c z e k a ć ? ... PA SQUINO T.
A leż m ój przyjacielu, widzim się bez p rz e rw y ... BERGAMIN
T a k ? ... no, dobrze!
('widząc kwiaty, które Błażej ustawia, gniewnie)
W sta w kw iaty!... Aj, aj, m oje nerw y !
(Błażej ustawia spiesznie kw iaty. Pasguinot wznosi oczy do nieba i wzrusza ramionami, potem czyta. Bergamin chodzi tam i napowrót z miną znudzoną. Wreszcie siada obok Pasquinota. Cisza. Potem naraz Bergamin odzywa się melanchołijnie:)
Codzień ukradkiem z dom u szedłem w tej g o d z in ie ...
PASQUINOT (zadumany, spuszczając
gazetę)
W ysunąw szy się chyłkiem m knąłem po śc ie ż y n ie ...! T o było zajm u jące!
BERGAMIN. T en sekret!
PASQUINOT. O b a w a ! ’BERGAMIN.
P odglądać P erc in e ta — to nie ła tw a sp ra w a ! PASQUINOT.
A n a m ur się w drap y w ać — nie były przelew ki — R yzykując po łam ać żebra, albo uda!
PASQUINOT. Ach, to było c u d o w n e !
: BERGAMIN.
A to, czy nie cuda — Rozm owy nasze codzień, je d e n raz codziennie,
Z dobyw ane fortelem i tru d e m niezm iennie!?
PASQUINOT.
D rapałem się niekiedy przez najgęstsze krzaki. T o było czarujące!
BERGAMIN. A ja m iałem znaki
Zielonaw e n a spodniach z czołgania po tr a w ie ! . . .
PASQUINOT.
Jeden m usiał drugiem u w tej pysznej zabaw ie Zaprzysięgać n ien aw iść ...
[ BERGAMIN.
Lżyć strasznem i s ło w y . . . PASQUINO T.
Kląć, w y m y śla ć ... T o było św ie tn e ... Niem a m ow y!
(ziewając)
B ergam in?
BERGAMIN. H ę, P asq u in o t?
PA SQ U IN O T.
B rak nam tego te r a z . . . BERGAMIN.
42
Cóż znow u?
(po namyśle)
C h o c ia ż ... je d n a k ... Było pysznie n ie ra z !... Pasq.uinot, czy ty wiesz c o ? ... J a m yślę czasami,
Że to ta rom antyczność tak się m ści n ad nam i!
(Milczenie. F atrzy na Fasquincta, kióry czyta. — A a strome)
F u j! jego kam izelka je st codziennie w dow ą 1 P o dwmch, lub trz e c h g u zik ac h ... W s trę tn e !...
l(podnosi się, oddala, chodzi tam i napoicrói)
PASQUINOT.
D aję slow'0, On w ygląda, jak c h ra b ą sz c z .. . . Te poły ja k skrzydła... Ze też n a tu ra stw arza p o dob ne straszydła!
(udaje, ze czyta, gdy Berg amin przechodzi) A olo niego}
BERGAMIN (patrząc nań, na stronie) On zezuje, gdy czyta, ja k strw ożona żaba!
(iodchodzi, pogwizdujcie) PASQUINO T (na stronie, nerwowo) On g w iż d ż e !... Ot, m a n ie r a ! ... Dokuczył jak b a b a ! ...
(głośno)
Nie gwiżdż-że przecie ciągle, jakby ja k a żmija. BERGAMIN (uśmiechając się)
W cudzem oku źdźbło widzi człowiek, a pom ija O grom ną belkę w sw o je m ... I ty m asz nałogi!
PASQUINOT. J a ?
BERGAMIN.
T y ! D ryndasz, kołyszesz wciąż ręce i nogi, Sapiesz, ja k m iech bez przerw y, tv, sapiących królu,. N os m asz z tab aki kraśny, jakbyś dłubał w u l u ... S iedem set razy jedno lubisz o p o w ie d z ie ć ...
43
PASQUINOT (który, siedząc z nogami
skrzyżowanemi, kołysze stopą)
A le ż ...
BERGA MIN.
T ak, tak, nie um iesz spokojnie usiedzieć, R uszasz nieznośnie nogą, jakby kadzielnicą, U lepiasz gaiki z chleba. n a stoi kapiesz św iec ą... Maniak je s te ś ... Nie g a d a j! .. A przeczyć się nie u d a ! . . .
PASQUINOT.
A h a .. . a w ięc dlatego, że dręczy nas nuda, Każdy drobiazg spostrzegasz, spisujesz, pam iętasz I m oich przyzw yczajeń układasz inw entarz! Ale pożycie w spólne, wielki okulista, I mnie otw iera oczy! Oto w ad tw ych lista:
Masz krosty, pelny-ś fałszu, jesteś egoista!
K ażda z w a d tw ych kurczyła się dotąd, ja k glista, — T e r a z ... z b lisk a .!. rozszerza s ię jn a całą m ilę!!
BERGA MIN.
W idzę ja sn o to, o czem w ątpiłem przez chw ilę!
PASQUINOT. Co?
BERGAMIN. Mur ciebie upiększał.
PASQUINOT.
T y tracisz bez m u ru ...
BERGAMIN.
P roszę cię gadaj lepiej do tego m arm u ru ... Mniej p atrz n a m n ie ...
• PASQU1N0T (wybuchają!)
Dobrze, p a n ie ! ... Lecz sądźm y sp ra w ę należycie. To nie m iało być dla n a s . . .
PASQUINOT (wyciągając ręce w górę) Jako słońce św iecił
BERGAMIN. To było w szak dla dzieci!
PASQUINOT.
Tak, dla naszych dzieci! A w ięc cierpm y w cichości nad wolności s t r a t ą ;
N iechaj dzieci nie zgadną bólu, p a trz ą c n a to !
(Sylwetta i Percinet ukazują się w głębi na lewo, śród drzew i przechodzą wolno przez scenę z połączonemi rękami, z ru
chami egzdltowanemi)
■ BERGAMIN.
P ośw ięcać się — rodziców wieczne przeznaczenie.
PASQUINOT. P st, nasi z a k o c h a n i...
PERGAM IN ( patrząc na nich) Jakgdyby n a scenie!
Jak a p o z a ! ... Doprawdy, ja k w ap o teo z ie...
PASQUINOT.
O dkąd sen ich się spełnił w owej nocnej grozie Z daje się im, że idą przez obłoczne fa le ...
BERGAMIN. W idzę ich tu codzień o tej p o rz e stale, N aśladu jąc postacie pielgrzym ów miłości, Codziennie tu ta j k rążą dla uroczystości:
44 _
N a m iejscu w alki zwykli spoczyw ać o b o je ...
(Sylwetta i Pcrcinet, którzy zn ikli naprawo, ukazują się ztamtąd na bliższym planie i dążą na przód sceny)
Oto pielgrzymi!
PASQUINOT.
Jeśli zwykłe głupstw a swoje P lo tą, w a rto podsłuchać! (cofają się za pień drzewa)
45