• Nie Znaleziono Wyników

Teodor Parnicki for ever

Jako wykładowca, pisarz Teodor Parnicki stwierdził: „[…] dwie moje powieści […] dla mnie samego są najważniejsze: Koniec „Zgody Narodów” i Słowo i ciało”1. Myślałem, że dla mnie też, na całe życie.

Fenomenalne zestawienie maksymy Protagorasa „człowiek jest miarą wszech rzeczy”2 z prostym nie rozumiem, nie umiem: „Który człowiek, o panie?”3. Ja czy student, przychodzący na moje zaję-cia, albo portier, z którym życzymy sobie miłego popołudnia, gdy oddaję klucze? Czy jeszcze ktoś inny? Kto jest tą miarą wszech rze-czy? Kto w tym ogromie ludzi, którzy żyli, żyją, będą żyć? Par-nicki zwraca uwagę na nieprawdę, wymysł wiedzy ogólnej; taka nie istnieje, wie się coś tylko pojedynczo, przez siebie samego. Tak, a nie inaczej, ułomnie – żołnierz, który pyta Protagorasa, jest kaleką.

Zachwycił mnie Parnicki tym najszerszym szacunkiem dla każdego człowieka i po latach nie dostrzegam powodu, żeby wyrażać swój zachwyt innymi niż wówczas słowami. Rezygnuję nawet z cudzy-słowu i odsyłacza, gdyż przecież to moje słowa, jeżeli słowa mogą do kogoś należeć. Cytuję:

Teraz już dobrze czuję się w towarzystwie pisarza, gdyż wiem, że nie ma dla mnie słów potępienia, programu edukacyjnego, lep-szego rozumienia moich własnych spraw. Dziękuję mu, że nie lek-ceważy mojego istnienia jako z jakiegoś powodu mniej ważnego niż jego czy kogokolwiek innego. Główny problem jest moim prob-lemem: jak zrozumieć siebie, najważniejszą drobinę, w nieskończo-nym heraklitejskim potoku dziejów.

1 T. Parnicki: Historia w literaturę przekuwana. Warszawa 1980, s. 416.

2 Parnicki pisze wszechrzeczy osobno, najprawdopodobniej, by uwydatnić róż-norodną wielość rzeczy. Dostosowuję się do tej decyzji pisarza.

3 T. Parnicki: Koniec „Zgody Narodów”. Powieść z roku 179 przed narodzeniem Chrystusa. Warszawa 1981, s. 435.

Dixit, powiedziałem, jesteśmy już właściwie w drugiej z tych naj-ważniejszych powieści, czyli w Słowie i ciele. Występuje w tym utwo-rze moja ulubiona postać z prozy Parnickiego. Chozroes. Niebywale pokomplikowany psychicznie, żywe, mimo że ze słowa, siedlisko sprzeczności: Chozroes jest zarazem pozbawionym złudzeń naiw-niakiem, wyuzdanym, sentymentalnym kochankiem, rycerzem i dzieckiem, które trzeba chronić. Udając przed sobą, iż jego uko-chana Markia żyje, pisze do niej listy. Zmarłej miłości uwyraźnia wszak, uświadamia dziwnie zaciekle, zapiekle wręcz – uświada-mia, jakby zmarłym można coś uświadomić. Peroruje wbrew inten-cji pisania, które ma przecież ją ożywić:

Jesteś sobą, tylko sobą – raz jesteś, jedyna, niepowtarzalna. Jesteś Markią z Anagnii […].

Jesteś […] sobą, tylko sobą. Nigdy nikim innym nie byłaś, nigdy nikim innym nie będziesz4.

Dziwię się, gdyż Chozroes – niby jej wskrzesiciel – uśmierca ją w języku, jakby nie wystarczyło, że zmarła w rzeczywistości. Zaj-mijmy się atoli dziwnością dalszego ciągu zagadnienia: kto jest miarą wszech rzeczy? Podstawowa sprzeczność istnienia: jestem osobliwy, jednokrotnie oryginalny, nigdy nie było nikogo takiego jak ja i nigdy nie będzie, wszakże zarazem jestem tylko prawie nieczytelną rub-ryczką w jakimś niewyobrażalnym wszechczasowym spisie ludno-ści: Markia z Anagnii, Stefan Szymutko z Mysłowic. Kiedyś cały ten spis licho weźmie, nicość pochłonie, Aleksandra, siostra Chozroesa, najprawdopodobniej z rozpaczą stwierdza:

[…] oszaleć można, myśląc nad zagadnieniami: „Wszechbyt a moje jednostkowe istnienie” czy „Osobowość a wielość”5.

Ponieważ u Parnickiego bardzo ważną rolę odgrywa zwierzęce pochodzenie człowieka, nie sposób nie powrócić tu do cudu, iż kulturę stworzyło zwierzę. Ileż do czytania, refleksji, rozmawia-nia, pisania… Konieczność lektury filozofów, także innych pisarzy, albowiem Parnicki nie wynosił się ponad nich, zresztą sami pamię-tacie Gombrowiczowską małpę w kosmosie czy Pilchowe myślące

4 T. Parnicki: Słowo i ciało. Powieść z lat 201–203. Warszawa 1959, s. 57–58.

5 Tamże, s. 244.

Teodor Parnicki for ever 49

mrówki, nie muszę się rozwodzić. Sądziłem więc, że pozostanę wierny Końcowi „Zgody Narodów” i Słowu i ciału, a urzekła mnie, zakochałem się w Ostatniej powieści Teodora Parnickiego.

Jerzy Paszek, uczony skądinąd niebywale oczytany i mądry, uważa moją fascynację Ostatnią powieścią za podejrzaną, pyta:

„[…] czy śmierć Parnickiego nie za bardzo pociąga i absorbuje Szy-mutkę?”. Nieporozumienie, Ostatnia powieść nie jest literackim dzie-łem o śmierci, mimo iż Paszek ma rację, że w tej powieści „ginie oraz umiera bardzo wiele osób” (Paszek wylicza z właściwością mu skrupulatną: „[…] ze 100 wymienionych postaci śmierć zabiera jeśli nie 50%, to co najmniej 33% personelu fabularnego”). Paszek nawią-zuje też do śmierci autora, gdyż Ostatnią powieść tworzy pisarz, który umiera. Rzeczywiście, aż się prosi, by dać tu jakąś ciemną i efektow-nie ponurą interpretację. Utwór efektow-nieukończony, zamiast ostatefektow-niego zdania – adnotacja: „[4 grudnia 1988 r. Na tym kończy się Epilog.

Autor zmarł 5 grudnia 1988 roku]”6. Lepiej, myślę zamilknąć, usza-nować ludzki ból. Na ostatniej stronie zapisków Teodora Parnickiego pani Eleonora Parnicka napisała:

5 XII 1988 o godzinie 12.30 Teodor Parnicki zmarł nagle w swoim fotelu7.

W Ostatniej powieści – wskazuję, przeciwstawiając się Paszkowi – nie ma wszak żadnej histerii odchodzenia, użalania się nad sobą, nad własnym niebyciem. Więcej: Ostatnia powieść okazuje się nie-zwykłą pochwałą życia. Znów muszę przeprosić za przywoływa-nie samego siebie, gdyż już pisałem, że adnotacja o śmierci pisarza wypacza sens utworu, ponieważ wywyższa niebyt, który Parnic- kiemu był obcy, jak chyba każdemu z nas. Nieszczęśliwemu pod względem życiowym i literackim słowu adnotacji (słowu śmierci) należy przeciwstawić słowo autorskie. W końcówce fabuły tego ogromnego utworu (ponad 1 000 stron) „odwrotne”: rodzi się Teo-dor Parnicki, pisarz przychodzi na świat (jest rok 1908, zob. – na przykład – s. 577). Zważywszy, iż narodziny w powieści definiuje

6 T. Parnicki: Ostatnia powieść. T. 4: Epilog: Następca. Warszawa 2003, s. 580.

Tytuły pierwszych trzech tomów: T. 1: Czy remis; T. 2: Porażka, ale czyja; T. 3: Abdy-kacja. Cztery tomy (po dwa) w dwóch woluminach.

7 T. Parnicki: Dzienniki z lat osiemdziesiątych. Notatki o własnej pracy litera-ckiej. Wstęp Z. Lich niak. Słowo o autorze dzienników oraz opracowanie T. Mar-kiewka. Kraków 2008, s. 463.

się jako „przechodzenie z niebytu w bytowanie” (s. 39), trudno inter-pretować decyzję fabularną inaczej niż jako pochwałę bytu w jego stawianiu się. I nie jest to pochwała, w której twórca w obliczu śmierci uznaje sztuczność sztuki i hołduje światu, jak Cézanne, który „pogrążony w najgłębszej samotności, malował najprostsze rzeczy (na przykład górę)”8. Takiego hołdu Parnicki nie musi skła-dać, gdyż przez całą twórczość był bytowi wierny9. Ostatnia powieść jest zanurzona w bycie, jak wszystkie pozostałe.

Pisarz, który żegnając się z życiem, pisze o swoich narodzinach;

albo (prawdziwiej chyba) który żegna się z życiem, pisząc o swoich narodzinach – jeszcze raz (ostatni?) myśli o podstawowym warunku wszelkiej sztuki: niepojmowalnym istnieniu. Nie hołd zatem, lecz (świadomie posłużę się oksymoronem) smutna pożegnalna radość i zdziwienie autora tym, że był. Gdyż bez tego bytu nie byłoby litera-tury. Najpierw, jak powiada Wielki Filozof Martin Heidegger, trzeba być tu -oto, żeby móc być pomiędzy10, domyślam się: także pomiędzy słowami. Wielki Pisarz Teodor Parnicki dopowiada, że musisz być jednym jedynym, takim, który rodzi się i umiera.

W tym miejscu mógłbym urwać wywód, lecz nie byłbym uczciwy wobec Teodora Parnickiego, a jeszcze bardziej – wobec czy-telnika niniejszego tekstu. Ukryłbym bowiem, że Ostatnia powieść, jak niemal wszystkie dzieła Parnickiego, jest utworem niebywale trudnym. W dodatku, jak i one, w pierwszym czytaniu sprawiają-cym wrażenie tekstu o niczym. Ach! Te zebrania postaci, w których nie wiadomo, kto jest kim i o co chodzi (na przykład Część Trzecia Twarzy Księżyca), słowotoki, z których mozolnie wysławiamy grudki sensu, itd. Epika, słusznie twierdzi Vladimir Nabokov, w ogóle jest o niczym: opowiada o ludziach, którzy nigdy nie żyli, zdarzeniach, jakie nigdy nie miały miejsca, nie można z niej nauczyć się ani histo-rii, ani (tym bardziej) ekonomii, czytanie to zajęcie kompletnie nie-praktyczne11. Strata czasu, dopowiedziałbym, a Kleopatra z Innego życia Kleopatry… pióra Teodora Parnickiego zapytana, czy dotyczy

 8 O. Pöggeler: Droga myślowa Martina Heideggera. Przeł. i posłowiem opatrzył B. Baran. Warszawa 2003, s. 387.

 9 Wyjaśniam, jak w: S. Szymutko: Parnicki – ostatni pisarz bytu. W: Sporne postaci polskiej literatury współczesnej. Kontynuacje. Red. A. Brodzka i L. Burska.

Warszawa 1996, s. 103–113.

10 Zob. O. Pöggeler: Droga myślowa…, s. 477.

11 V. Nabokov: Wykłady o literaturze. Przeł. Z. Batko. Warszawa 2005, s. 184 i 481.

Teodor Parnicki for ever 51

to również autora czy autorki „jej” powieści, na pewno odparłaby złośliwie: „Bardziej jego czy jej niż kogokolwiek bądź”12.

Wszystko wyjaśnia położenie wiedzy względem rzeczywistości od drugiej połowy XIX wieku. Od tamtego czasu widzimy coraz lepiej, ostrzej rozziew między językiem a rzeczywistością, z boles-nym zdumieniem odkrywamy, jak wielostronnie język ograni-cza nasze widzenie świata, mimo że wielu twierdzi: przeciwnie – umożliwia. Nie martwmy się, powiadają ci inni, „nowi”, że ujęcia językowe wyprzedzają rzeczywistość, określają naszą interpretację życia, pracujmy raczej nad językiem, gdyż to nasz jedyny sposób wzbogacania wiedzy, istnieje tylko interpretacja. W każdym razie o rzeczywistości jakby nie da się mówić, a ona nie przestaje być.

Wybitny czeski filozof Jan Patočka, upomniany przez komunistycz-nych funkcjonariuszy, żeby liczył się z rzeczywistością, kpiarsko skomentował:

To musielibyśmy sobie najpierw wyjaśnić, co to jest rzeczywistość.

Nie, nie panowie, na to pole ja bym was nie wpuścił13.

Teodor Parnicki na pole rzeczywistości wchodzi i heroicznie go nie opuszcza, a nie jest pisarzem naiwnym, znakomicie wie, jak grząski i niebezpieczny to teren, mimo że w dodatku obarcza się literaturą, zajęciem anachronicznym i bez przyszłości w „tak zwanym prawdziwym życiu”14. Hrabia Monte Christo Aleksandra Dumas znajduje skarb na wyspie, stąd jego bogactwo; tenże hrabia Teodora Parnickiego (pożycza od Dumas tę postać) to kapitalista, który sam dorabia się pieniędzy: „[…] źródłem potęgi realnym pie-niądz”, powiada on, „teraz bogactwo w hrabiego człowieka prze-kształca, a nie odwrotnie”15. Ponadto już w jednej z wcześniejszych powieści Parnicki daje dowód, że zna niebezpieczeństwo literatury zbyt trudnej – Ibn al Faradi tylko retorycznie pyta: „[…] po cóż prze-rażać […] odsłanianiem prawdy, co nie przynosi radości?”16.

Pokażmy ów splot literatury i problemu rzeczywistego świata na konkretnym przykładzie. Jedną z najbardziej uciążliwych form

12 T. Parnicki: Inne życie Kleopatry. Powieść z wieku XIX. Warszawa 1969, s. 131.

13 Cyt. za: M. Surosz: Profesor poszedł na wojnę. „Tygodnik Powszechny” 2007, nr 13 (dodatek „Historia w Tygodniku”), s. 11.

14 T. Parnicki: Inne życie Kleopatry…, s. 376.

15 Tamże, s. 331 i 335.

16 T. Parnicki: Srebrne orły. Warszawa 1975, s. 318.

pisarskich Parnickiego (pojawia się także w Ostatniej powieści17) jest dialog urojony. Dawniej w retoryce nazywało się to prozopopeją:

wyobrażanie sobie, co może powiedzieć i pomyśleć dana osoba;

ćwiczenie niezmiernie użyteczne zwłaszcza dla kogoś, kto planuje działalność publiczną. Parnicki zamienia jednak tradycyjny termin na dialog urojony, gdyż chce ukazać paradoks poznawczy: dysponu-jemy wieloma, i to niewątpliwymi danymi na temat kogoś; możemy mniej więcej trafnie przewidywać tego kogoś myśli i słowa, gdyż żaden z nas nie może przekroczyć samego siebie (być nie sobą;

pamiętacie Chozroesa?: „Jesteś sobą, tylko sobą”); nigdy jednak ów drugi nie będzie nam w sposób prosty dostępny, podwładny – właś-nie tak rzeczywistość wymyka się językowi. W końcu każdy z auto-rów dialogu urojonego mówi do wyobrażanej sobie postaci: ostatecz-nie jesteś tylko mną. Jakież to trudne, prawda, i ostateczostatecz-nie zawsze mało mówiące? I to w czasach, kiedy możemy poczytać Frytkę na

„Wirtualnej Polsce” lub zobaczyć Dodę Elektrodę w filmie Zanus-siego (to ten sam, daję słowo, który kiedyś nakręcił Iluminację!).

Tylko jeśli literatura nie będzie o rzeczywistości, naprawdę będzie miała sens?

17 Dokładnie – w tomie czwartym pt. Epilog: Następca.