• Nie Znaleziono Wyników

■■ Ąs ffV.V ■ ■ ■ •’V - ■' '!

D w a y z t y c h autorów, Piasecki i K obierzyc- ki , a po nich Francuz z w a n y Biznrdiere, w swo-

i e y hifioryi o seymaćh pollkich, wieje o Z y g m u n ­ cie III. pisali ; lecz w ich pismach nie wiele się W P . n a u c z y s z , o iego charakterze i iego cno- t a c h i w a d a c h , ponieważ on nie m ia ł, ani cha­

r a k t e r u , ani w a d , ani cnót.

P o c z ą t e k iego panowania w z i ą ł cokolwiek świetności z s ł a w y Jana Zamoyflkiego , lecz gd y się z t y m wielkim człowiekiem raz p o w a ś n i ł , król ten słaby i dumny , wady które mimo że są, sobie widocznie p r z e c i w n e , są zawsze iak w i ­ dzimy , nieodftępne od siebie , porzucony sobie sa­

memu , albo r s c z e y Jezuitom, nie przeftawał c z y ­ nić głupftw , które Jan Zamoyfki uftawnie mu w y r z u c a ł ; nie naruszaiąc ani uszanowania , k t ó ­

re b y ł winien k r ó l o w i , ani p r a w d y , która mu się tem w i ę c e y od niego należała. Nauki i kun- szta dosyć b y ł y w kwitnącym ftanie, pod pano­

waniem Zygm unta III. M ia ła pod nim Polflca ma­

larza W ł o c h a , który miał sław ę i w z i ę t o ś ć , na- zwilkier^ D elebelle , które iż mu się zdawało nie

dość bydi: świetnem , p rzezw ał się D o la b e lla * Jego pezla obrazy kościelne w Wilnie i Krakow ie powszechnie są szacowane. W tym czasie ż y ł h i - Iło ry k Bieifti. Kazania Skargi J e z u i t y , o i n t r y g i o b w i n i a n e g o , w i ę c e y są warte , iak ich autor.

Jeżeli nie ma o k r a s y M a s s y lo n a , ieżeli iak ten nie mówi do serca i imaginacyi , w e w s z y - ftkich iednaic pismach i e g o moc w idzieć .ęię daie,>

i są wzorem czyftości l ę z y k a , który nie długo potem psuć się z a c z ą ł.

* \

T r z y k o r o n y w hesbie k a p itu ły k r a k o w f k i e y , maią daleko mniey ślacfretny początek , niżeli W P . rozumiesz. Herb ten nic króle fi w u S z w e d z ­

kiemu w i n n a , l e c z pewrierr<u x;ędzu A a r o n o w i , który za czadów schizmy tr/ech papieżow , zofta-' w s z y bifkupem krakowfkim , wyrobił u Be edykfca I X . iż b (knpftwo krak-r fk c , podniesionym b y ł o do godności ar ybiflcupfiws : luba ten akt , jako i wszyftkie inne akta t t g o papieża, przez G r z e g o r z a V I. b y ł znieważony, kapituła jednak przez w d z i ę ­ czność ku Auro o w i , z a trzym ała swoy herb trzech k o r o n ; skąd i duak tenże A a r o n , o którym ż a ­

dney inney wzmianki nie czyni hiftorya , w z i ą ł pochop do nadania t e g o herbu, wcale dowiedzieć

się nie można.

W ł a d y s ł a w IV. miał w iftocie naturalnego syna Konstantyna W azę\ wzmiankuie o tem autor kontynuacyi Bielfkiego ; lecz co u c z y n i ł , i co sie z nim fta ło , niewiadomo.

1^6 H i story a

Chcesz W P . w i e d z i e ć , c z y l i Gudenftiern nau­

ki L u tr a obrońca, b y ł Szwedem: Zapewne b y ł , a do t e g o z znaczney f a m i l i i , dwoiako spokrewnio^

n y z waszemi królami przez m a t k ę , Zijgifri/dę de Brahe , któ rey o y c i e c P io tr de B rahć hrabia z Wisingsburga i marszałek króleftwa, z r o d z o n y z sioftry Gtiftawa , b y ł tem samem blifleim kre­

w n y m Jana III. Z y g i f r y d a miała ieszcze c i o t k ę K a ta rzy n ę S te in b o c k , która b y ł a t r z e c ią żon:*

Guftawa I. Po wyprowadzeniu t e y ienealogii w r a ­ cam się do o s o b y Z y g m u n ta Gudenśtiei na ,

któ-r y

L i f t Trembeckiego. 1 7 ^

i » * . A § p« | " • « r I ^ 1 i ' # A > j ^ i .U # % p

r y dla swo>ey wierności ku Zygmuntowi III. na seym ie koronacyi W ł a d y s ł a w a IV. otrzymał in-d y g e n a t w Polszce : wkrótce b y ł ftaroftą Sztum- ikim, a potem kasztelanem Gd;.ń(kim. W roku 1 6 4 6 . bronił w T - t u m 11 nauki Lu tra na wielkim zjezdzie ColLoquiuni chariłatiuum nazwanym, do­

kąd b y ł daremnie posłany na pogodzenie ftron przeciwnych.

Żaden bez wątpienia hiftoryk nie świadczy, źe Karol XII. r o z k a z y wał, i upoważniał owe okrucień-l ł w a , które popełniokrucień-li iego ż o ł n i e r z e ; okrucień-lecz żeby

t

t e nie b y ł y ftraszne i okropne , żadną miarą w ą t p ć nie można. R ze c z ta świadectwami c a ły c h p o w i a t ó w w o i e w o d z t w a M a z o w i e c k i e g o , i świe- żemi podaniami ieft nadto dowiedziona. L u d zie ż y j ą c y , godni wiary, znaii xiędza p ow ie szon eg o w kościele łtfą s o s k im , przez ż o ł n i e r z y Karola XII. który szczęściem miał nóż p r z y sobie i d o ­ s y ć z r ę c z n o ś c i , że przerznął pcftronek , i w y m ­ knął się iak Panglos xią d z ten d łu g o jeszcze ż y ł potem. O t o ż koniec raoiey od; o w i e d z i , któ­

rą ile możności, ftarałem się zaspokajającą u c z y ­ nić. Jcżelim t e g o nie dopiął, to nie brakowi moiey

g o r l i w o ś c i , lecz mego oświecenia i znaiomości r z e c z y przypisać należy. Lękam się , żeby ukon­

tentowanie d łu g ie g o zabawienia się z WP. w p ro ­ wadzi w s z y mię w zbytnie s z c z t g o ł y , w którebyś

sam łatwro wniść mógł, nie sprawiło Wpanu iakiey c k l i w o ś c i : zrobiłeś mię W P. gadatliwym ; a to iefe wada , o którą mnie nie w i e l e ludzi obwinia.

mnyw mm** ****"" '*.

S ierp ień AS o 2. M

i 7 8

F I L O Z O F I I A.

C z y li postęp w oświecenia ieśl tylko środkiem do s z c z ę ś liw o ś c i, czij. tez naywy-źszym

zam iarem rodu lu d z k i e g o ; z Bendawida.

a ł o ieft takich l u d z i , k t ó r z y b y o latach dzie­

ciństwa sw ego nie myśleli bez iakiegoś ser*

c e napełmaiącego ukontentowania. O w ftan nie­

winności i radości zawsze ma ieszcze w oczach n aszy ch tak mocne w d z i ę k i , że te , nawet u ż y ­ waniem n a y r ze c z y w ifts z y c h wiekowi doyźrzał^mu p r z y z w o i t y c h uciech , nie mogą bydź całkiem za­

tarta. Jednak szczerze nikt nie zażąda , aby mu się powrócił flan dziecińftwa, W z n i e c a j ą c y w sobie takowe ż y c z e n i e , chce z a z w y c z a y p o ł ą c z y ć razem przywileie wieku dziecinnego z użyciem świata ludzi d o y r z a ł y c h c h c e i e d n e g o , bez opu«

szczenią d r u g i e g o ; a zatem chce r z e c z y nie­

podobnych.

T o znaiorne doświadczenie ś c i s ł y ma z w i ą ­ zek z inndm. Opisanie sposobu ż y c i a patryar- chalnego , poetów obrazy z ł o t e g o w i e k u , a nawet profta powieść dzieiopisa o o b y c za ja c h ftaroży- t n e g o ś w i a t a , spr.iwuią w nas częftokroć szcze- g ó ln ieyszą iakowąś r a d o ś ć ; i nie ieft w naszey m o c y p rz y tłu m ić w nas t ę ż ą d z ę : o bodaybij.

świat w r z e c z y samey byl został na owym sto­

p n i u ! L e c z z a p y t a y m y samych siebie w t y m ­ ż e momencie : c z y l i b y ś m y chcieli obchodzić się bez t y c h wszyftkich w y g ó d , które t y l k o m o ­

g ą bydź dziełem coraz dalszego w oświeceniu poftępu? c z y l i b y t o szczera chęć b y ł a , nasze

Fitozofiia. *79

w y t ę ż o n e potrze by w ra z z ukontentowaniem \vy~

m k a ią c y m z usilnego ftarania się o ich zasp oko­

jenie , wymieniać za o w e profte i łatwe do za- d o syć uczynienia potrzeby ? Zapewne odpowie­

m y sobie : iż t e g o ś m y nip pragnęli. Natchnieni s z c z ę ś l i w o ś c i ą pierw szych świata w ie k ó w , ftwo- r z y l t ś m y sami w g ł o w a c h naszych iakiś obraz u m y s ł o w y ( i d e a ł ) , k tó ry maiąc bydż dalekim od w s z y ft k ic h wad i n ie d o fta tk ó w , dlatego też nie

mógł r z e c z y w ifty m zoftać.

Z a w s z e w y d a w a ł mi się osobliwszym ten spór w e w n ę t r z n y w d o y r z a ł y m lub oświeconym c z ł o ­ wieku , k t ó r y ( ile wiem p r z y n a y m n i e y ) , nie ieft

ieszcze ukończonym o w ą króla mądrego

przypo-od tera źn iejszy ch . F ilo z o f o w ie trudnili sie szu­

kaniem w nauce o umyśle ludzkim ( a ) p r z y c z y n y t e y p ozorn ey w c z ł o w i e k u sprzeczności, a potem odprawili z niczem od sw ego sądu zakłócone ftrony. S ta n ę ło t y l k o na tem , że uznano w d u ­ s z y ludzkiey dwie władze , spór m ięd zy sobą w i o ­ d ą c e ,! mogące się ie d n a z d r u g ^ sprzeczać, nawet bez przeiftoczenia człow ieka w n ay d ziw aczn ie y - s z y twór na ziemi. P o w i e d z i a n o : J m a g in a cy ci żąda t e g o , na co rozum nie może pszyfiać. A l b o J in a g in a c y a wyftawia nam pewny ftan, iako ż ą ­ dania g o d n y , chce g o całkiem obiąć , pragnie zoftać w nim na zawsze : przeciwnie zaś rozum każe p o f l ę p o w a ć , dolkonalić się coraz w i ę c e y , nie z a t r z y m y w a ć się na iednem mieyscu.

M 2

([a) Psychologia.

T a k i b y ł w y r o k iedney sędziów części. D m - ga myślała wcale im.czey p o k z u b j c : że poftep ku doiłtonałońci pJodem ieft im a g in a c u i; a p rze­

c i w n e , dogodzenie ż ą d z o m , ( lub co na iedtio w vpatia ) , zatrzymanie się w ^ygodnem p o ł o ż e ­

niu , i dziełem rozumu. — Któryż z U c h dwóch sądów i ft s p r a w i e d l i w y ? przy którym z nich

prawda ?

inne doświadcz* nie wikła m rze it?szc?e w "ę cey tę r z e c z , o którij tuta y s;>ór się t o c z y , Pewna : ż e

c z ło w i e k rozu<nnv nigdy usilnie wzdychać nie bę­

dzie do dwóch oftatecznych losu ludzkiego pun­

któw. I pracowita nairtnniira nędza , i próżnia­

cki magnata z b y t e k , równo b y ł y b y mu nieznośne.

Średni punkt iefi mu pożąd ny ; w j :dne,n p o ł o ­ żeniu pragnie swe ż y c i e z a k o ń c z y ć od nędzy i zb ytk u równie daleki. C z ig T Ż chce tedy rozu- moy c z ło w ie k ? c z y l i chce by<iź czynnym dlate­

go , aby we Wśzyftko o p ł y w a ł , czy też chce we w szyftko o p ły w a ć , aby b y ł c z y n n y m ? Co tu iest

z a m ia r e m , a co środkiem ?

G d y b y zu p ełn ie koniecznrj poftęp b y ł zamia­

rem c z ł o w i e k a , gd by się z a m y k a ł o w planie rozum u cel z a t k n i ę t y , po doft^pienśu on^go*

daley z a t k n ą ć , i g d y b y się w tem w ła ś c iw ie szukało s z c z ę ś l i w o ś c i : d la c z e g ó ż rozumny po-

gląda z n ay i' iększjj obo iftn ością na pewne nadeń wyniesione R a n y , a okazuiące mu bardzo obszer­

ne d« działania p o l e ? Czemuż się ogranicza ie- dnym wydziałem i w nim iednym ftaraiąc się t y l k o wydofkonalść, azaniedbuiąc inne tak dalece,

iakby te nie dla niego b y ł y na świecie. P r z y

-1 8o Filozofia.

naymniey musiałby się iiłarać

o

każdy gatunek doflkotiflloici , choćby ich we/yftkich m e mógł dosięgnąć. W nowszych czasi-ch ledw ie g d z i e i» ft jaki uczony , k t ó r \b v do swoich zdolności * li• iai dodać t len?a w ielkiego w oiow nik a: a m a r p r a ­

w d z iw a filozofia w szyszaku i a broi n a y k p i v b y n a u c z y ła ludzi , i a k b y sie mcgli ob<--yść b e z ty; h d z i e ł , któreśmy sławnemi i wi«lki< mi na'/ywsć pr/.ywykli F i l o z o f zaftanawia się n a d sz>uką

w o jo w a n ia iakit go ien^raia, lt cz s f iey u c z y ć nie chce ( ! ' )

T u w i ę c ro?,UT> 7d?ip się bydź w sporze z samy?» sobą G d y b y się on w iftoci* usilo.e fih rai!

o to wszyftlco, co ieft wielkie i znakoo.iłe , g d y ­ b y r z e c z y w i ś c i e przep sał sobie prawidło, Ltorem- b y s ę kit rować musiał w osiagauiu wszyflkicb rze­

c z y przezeń za wielkie u z n a n y c h : iakżeby m ógł nakazać sobie oddalenie samey nawet chętki na­

bycia innych d o fk o n a ło ś c i, oprócz do iednego na­

l e ż ą c y c h w y d z i a ł u ?

* i

T o zapytanie może bez odpowiedzi od c z y ­ telnika puszczone będzie, albo odbyte nadsunie- niem s z c z e g ó l n y c h t y l k o przykładów. W ypada mi y/yfławić to

z

inney ftrony.

P o d łu g wyroku przy.ęfcey w Europie p o l i t y k i , im doskonalsze ieH uporządkowanie społeczności

Filozofia. a 8s

(b~) P r zy k r o iesi w idzieć w r z ę d zie spokoynijch nauk , g ro źn a t a k t y k ę pozyczaiąca siuych zasad od m atem atyki która test naypra­

w dziw sza n a u k ą . — N a co% — N a nieszcze-^ W O ście narodów.

Filozofiia.

ob y w a tc lflu e y ; terii dokładniey są w niey k la f s y jedne od drugich rozróżnione. Rząd kra i o w y dzieli mieszkańców na zgrom ad zenia, nmnicypalności , i t. d , ogranicza uftawami c z y n n o ś ć , i i e y nie lubiące więzów udofkonalcnie, i w y zn acza z ka- ż d e y klafsy członkom pewne kresy , do których one swe r o b o t y i poprawy posunąć mogą , ale aby się nie w a ż y ł y za nie przeftąpić. Z mocy iakiegoź t o piawa takie w y c h o d z ą ro z k azy ? G d y b y poftęp b y ł r z e c z y w i ś c i e zamiarem całey ludzkości w o-

g ó l e , a zatem i szczególn ego c z ł o w i e k a ; g d y ­ by on b y ł koniecznym rozu m u zamiarem ; skąd- ż e b y ludzkie uftawy tno. ł y się targać na o d ­ wracanie i niszczenie tak w ie lk ieg o zamiaru?— Nie

będzie to może od r z e c z y w tern mieyscu zaftanc- w i ć sie nrd tern : skąd pochodzi owa nieuchronna oziębłość w rozumnym c z ło w ie k u względem w s z y - llkich kuglarzów , w te d y n a w e t , kiedy oni swoie sztuk i z naywiększą w y k o n y w a ią zręcznością.

Nie wiem c z y debrze widzę ; ale zdaie się tu zachodzić sprzeczność w rozumie w y m aga ią c a rozwiązania , i iedno z t y c h koniecznych z ł u ­ d z e ń , które z a s ł u g u j e , aby iego źródło b y ł o odkryte. T rzeba przyznać : ze Roujseau słusznie nam zarzuca wyrodne od natury odftąpienie; ale te z nie można nie doftrzegać gruatowności w odpowiedzi na iego z a r z u t y : że ten ftan k t ó r y od niego ieft nazw any natury- odstąpieniem , ieft

także naturą czło w iek a .

Może w t y c h zadaniach nie masz z a d n e y dla innych t r u d n o ś c i ; może nie iedna ieft droga do dania im odpowiedzi. Ja z rnoiey ftrony mogłem

Powiązane dokumenty