• Nie Znaleziono Wyników

ie t y l k o ro z w ią za ć iiaftępuiącemi u-wagami, które fkiadam przed sądem umieiących

myśleć-Z b a d a w s z y iak naypilniey c z ł o w i e k a , o d k r y ­ wam w nim dwa różne źródła postępu ku dosko­

n ało ści: W sp ó iu b ieg a n ie c z y l i usilne flaranie się o r ó w n o ś ć , i zdolność w ym yślenia c z y l i i?dainość w y n a y d o w a n i a środków równość utrzymać m o g ą ­

c y c h . Ł ą c z n i e obadwa,, podobi'Jt iak f a l a , po- r y w a i ą c z ł o w i e k a » i niosą go od ftepnia do Ro­

pnia o ś w i e c e n i a : lecz te ftepnie są w ieduem k ole ; pomału i z naywiększi mi trudami wftępuie on na nie w szy ftkie , i aby nie spadł n i ż e y , musi się piąć na nie coraz w y ź e y . T łu m a c z ę się iaśrsiey.

Natura nie p o d z ie liła s w y c h darów zarówno p o m ię d z y l u d z i ; u ż y c z y w s z y iednym nad dru­

gi h , to w y ż s z o ś c i p r z y m i o t ó w c i a ł a , to u m y ­ s ł u , sama w dzikim ieszcze społeczności ftanie z a ł o ż y ł a iuż podftawę do nierówności między l u ­ dźmi. Boz społeczności t y l k o , g d y b y c z ł o w i e k ż y ł odosobniony , i

na

nic nie m ó g ł obrócić s w o ­ ich sił p r z e w a ż a ją c y c h ; w te d y iedynie w naypra- w d z fw sz ein i naysilnieyszem z n a c z e n iu , d: ł o b y

się dowieść to twierdzenie ; że ludzie rodzą się.

rów ni iedni drugim . A l e (koro t y l k o weszli w t o w a r z y lk i z w i ą z e k ,— i kiedyż było bez n ie g o ?

natychmiaft widzialnie spuściła się pomiędzy nich nierówność. M o c n y naturalnie znaczy w ięcey iak

s ł a b y ,

a

mądry w i ę c e y , iak bezrozumny.

L e c z znaczenie p r z y w ł a s z c z a sobie z a z w y -

czay

p ierw szeń stw o, na

co

nie zaw sze chcą ludzie pozwolić. Może t o b y d ź ,

z człow ieka i w fts-

nie społecznym przedziera się iakieś czucie

iego

włastiey samodzielności , że ieffc sam w sobie

J f t ' * y y - * * ' 4 ' V . V - f . ' , : ■ «

p r z e ś wiadczon •. o tern ; iz odebrał od natury d o ­ s y ć d a :ó w , któreby mu w y (tarczy ł y b y i y do u-

trzymania iego s z c z e g ó l m y iftoty mimo związ- ku społecznego. Dość n atem , że c z ł o w i e k znieść t e g o nie m o ż e , aby ktoś zoftał w y ż s z y m , na ie­

go sfcifk i poniżenie. Obok swoi^y wolności chce także mieć równość , do którey przywrócenia z a ­ pewne wvbocnym ieft środkiem tamtego o g o ł o ­

cić z wysokiego znaczenia ; iakoź zamordowanie ładzi z n a c a n i e y s z y ' h nie ieft rzeczą nadzwyczay- ną u ludów w y d e b y waiący< h się ze flanu dziko- Ikości. C h ociaż t n środek pewnie do zamiaru prowadzi , iednak będąc niebezpieczny i srogi, sa­

nnę nakoniec społeczność do c a ł k o w i t e g o przy- w e d i upadku. W ypada tu inną udać sie drogą.

WspóŁabieganie /yodaie nam myśl , tamtemu ZoftaWić i ego naturalna w y ż s z o ś ć , C7- i , « • * 1,j c z rad/, i na-b y ć przez s/.tuke , ieśli nie t e g o samego , to in-

nt go z n a c z en ia , ażeby można b \ ł o p r zy z w o ic ie obisk niego ftanać ; zd oln ość zaś wymyślenia bie- r ze takową myśl pod swa o p i « k ę , i zaczy n a ią do fkufciu przywodzić. Jeżeli ieden przez swą o d w a g ę ftał się kani-cznie p o t r z e b n y m , i tacite

w y ie d n a ł sobie ho?d u r a ł e y społeczności ; t o dru­

gi nie tnaiący tam tego przym o t u , przez swe mądre rady , trzeci przez swą pracowitość , i k a ż d y innym sposobem będzie się usilnie ftarał

i

Filozofiia,

zniew olić s b e społecznosc , i znowu rownose wprowadzić. S ta ło się ; dopięto pierwszego (to- pnia poftepu; ale też ( r z e c z s z c z e g ó ln ie y s z a )

z n o w u przez t o samo obalono równość.

Przez to bowiem usilne ftaranie się o r ó ­ wność , przez zabiegi o nabycie pierwszeńftwa kunsztownego w niedcftatku naturalnego, tamten,

k t ó r y z p r z y c z y n y wrodzonych przymiotów w i ę — c e y z n a c z y ł , p r ze g r y w a swoie p;erwszeńftwo ; \

iuż teraz nie może się zatrzyirr ć irsa tym pun- k c i e , b^ zoftałby spędzony ze swego własnego ftanowilka. W p r z ó d y sam iedea t y l k o poważany od wszystkich , i nad wspołludzi wyniesiony , fta- ie się teraz wszyftkim równy , a może nawet od nich niższy. Ten ieft winien wszyftko naturze , a t u n c i winni są s w o i e y własnev pracy. — Dla utiiknienia p o g a r d y , musi ha nowo ftąrnć się o znaczenie , musi daley p o f t ą p i ć , i swym

nstu-V ! '

r a l i y m zdolnościom dodać ieszrze kunsztowne.

Na nowo z a c z y n a się w spó-łubieganię , każdy s z c z e g ó l n y współczłonek udolk^nala s i ę ; c a ły o - g ó ł społeczności poftępuie ku d 1 s z y m ftopniom„

Htftorya wszyftkich czasów i ludów p o tw ie r­

dza moie mniemanie o t e y drodze , którą idzie oświecenie społeczności, Zamordowania tyr?*nów9 iako ludzi n a y z n a k o m i t s z y c h , i przeciwnie z a w a ­

d y od nich dlatego ftawiane , aby się nikt z niemi równać nie w a ż y ł ; w o y n y domorne , i c a ł ­ k o w i t e prawie spółeczeńftw z a g ł a d y , które w y -

nikaią z g w a ł t o w n y c h , U c z do utrzymania ró­

wności d ą ż ą c y c h środków ; poznanie , że te nie są d o fia te c z n e m i, i w y b ó r ła g o d n ie y s z y r h sposobow ; W s z y f t k o t o , są r z e c z y pewne i zapisane w dzie-

iach każde go prawie ludu.

Rozumiem , iż tu trzeba mi się zaftanowie „ dla oznaczenia p i e r w s z e j epoki społeczności.

W sp o łu b ieganie i zdolność wymyślenia , k o le y n o

Fitozofiia. 1 85

i 8 6 Filo%ofiici

p o p y e h ą ły ludzi od ftopnia do ftopnia , 5 p r z y p r o ­ wadziły ich do szczęśliwości , iaka daie ukontes- towanie , kiedy zaspokoić m ożem y potrzeby, k t ó ­ re się nam rzeczyw iście uczuć dały. L i c z ę zaś do t e y epoki ten t y l k o czas, gdzie potrzeby są wprzo-*

d y f iak środki do ich zaspokojenia. O t y c h nie wiedziano ieszcze, a tamtych u ż doznano. fVspot- ubieganie zapaliwszy ludzi do utrzymania rowno- l e i , wezwało także zdolność wymyślenia do o d ­ k ry c ia sposobów na zaspokoienie rzeczy wiftych potrzeb społeczności , ażeby ią przez to do sz a ­ cunku względem nas o b o w is z a ć .— T a kow e s p o ł e ­

czności p o ł o ż e n i e , gdzie pierwey znano potrze­

b y , aniżeli środki ich zaspokojenia, niech mi w o l n o będzie nazwać sianem n a tu ry społeczn ości ludzkiey , a podobne potrzeby niech maią nazwi- fkn : potrzeb naturalnych. I w r z e c z y samey Je­

śliby kiedy usówJosio w prawdziwem znaczeniu o flan.e n a t u r y , nie w y p ad a ło b y przezeń rozumieć c o ineg-» . fevlko pewny (łan w którym ludzie

czuli p o t r z e b y , nie niaiąc ieszcze żadnych środ­

k ó w , któreby im zaradzić m o g ł y .

Z a c z y n a się druga E p oka . K ied y za pomocą wspołubiegania i zdolności w y m y ś le n ia ludzi s z c z e g ó l n y c h , naturalnym dogodzono potrzebom,

k i e d y wszyftkie s p o ł c z ł o n k i , przez równe bra­

nie się do utrzymania społecznego związku , z n o ­ wu w ftan równości i w czynność w eszły : natych- mirtft budzi się na nowo czucie wewnętrzne t e ­ g o . któremu natura udzieliła w y ż s z o ś ć p r z y ­ m iotów . Zapuszcza się w zawód o pierwszeń- ftwo. L e c z teraz iuż mu ieft niepodobna w y n ie ś ć się w o c z a c h w spółobyw ateli , przez r z e c z y w i f t e

Filozofii a

* 8 7

społeczności rob one u s ł u g i . Wszyftkie znaiome i e y potrzeby są zsspokoione ; nic więcey nie ż ą ­

da , ieft kontenta i szczęśliw a . Jemu zaś chęć pierwszeńftwa dokucza ; ucieka się znowu d o zdolności w y m y ś le n ia , która mu i w t y m razie s w o i e y nie odmawia p o m o c y . W y n a y d u i e środki dogodzenia potrzebom t a k i m , których i on sam i

i n n i , ani czuli , ani znaii ieszcze. Ocuca w ludz- k i e y d u s z y snem zdięte (kłonncści, c z y n i doyrza^

łemi w niey u k r y t e n a s i o n a , i przez sztukę p o d ­ nosi u ż y w c n i e r z e c z y naturalnych. W p row ad za l u b i e ż u o ś ć , z b y tk o w a n ie , p r z e p y c h . t y s i ą c innych

r z e c z y i uczuciów w przódy nie znanych, które się z w o l n a zamieniaią w konieczne społeczności p o ­ tr z e b y . W s z y ft k o to robi dlatego, aby c e l o w a ł nad

innych, aby przez zatrzymanie się na swem miey- s c n ,n i e spadł niżey m iędzy sw y c h w spółobyw ateli.

Bezprzestanna spoyność, ad natury we wszyft- kich i e y dziełach z a c h o w y w a n a , panuie tu t a k ż e , i oko l u d z k i e , które znaczne poftępy i (koki t y l ­ ko doftrztfgać m o ż e , nic odważa się w y c i ą g n ą ć

linii tam , gdzie się kończą potrzeby n a tu ra ln e , i odkąd się p oczyn ają kunsztowne. A b y się do- ftać od n ay p ie rw sze go ftanu d z i k o ś c i , aż do nay-*

w y ż s z e g o w i e r z c h o ł k a poloru , tak nieskończenie wiele ieft ftopniów , po których ludzie iść mu­

sieli ; K a ż d y z nich ieft tak m ały, i bodziec popę- d z a i ą c y c z ł o w i e k a z jednego na drugi ftopień , ieft

u

w szyftkich tak podobny; iż b y ł o b y zaśmiałem twierdzeniem p o w i e d z i e ć : ze to wszystko nie iest n aturą. L e c z ponieważ w fzy ftk o za naturę uzna- iemy, i dwie epoki w poftfpie rodn ludzkiego d o­

kładnie rozróżniać musiemy, dlatego samego u m y s ł

wiedzie koniecznie sam z sobą nhufłanną Walkę >

i mu i widzieć zamiar ludzkiego r du , to w za- spokoir-nin potrzeb , to Znowu w dalszym peftę- pie ; nakon.ec powraca sam w siebie ze fik romfcem wyznaniem : iz mu nie znany ieft zamiar rodu

ludzkiego. Kj '

Ten bowiem b i e g , moi^-n zdarłem, w z i ę t y od rodu ludzkiego w c< iu d a U /y rh poftępów , i ( i a k

<się z d a j e ). potwierdzony doświadczeniem , nie ieft nic więcey ściśle z w a ż v w s z y , t y l k o z a t r z y m y ­ wanie się wieczne. Podnoszące wszyftko do

gó-^ » 4 ł

ry współ-ubi g: nie , p op ych a wprawdzie ze

fto-fe.

pnia na ftopień każdego c z ł o w i e k a , iednak n*<ika*

y.uie ruu w ł a ś c i w i e , i by ftanął na jednym punkcie;

d ą ż y szczególnie t y l k o do utrzymania jówności.

Odosobniony c z ło w ie k ieft ieden drugiemu równy.

W z w i ą z k u społ.ecarym , znakomite p r z y m i o t y i pierwszeńftwa biią w o c z y . Kto ich nie odebrał

od n a tu ry , ten musi ich nabyć przez s z t u k ę , mu­

si znowu sie ftart ć ©przywrócenie równości. A l e w tym samym czasie , ta ro ;u ludzkiego cząftka, j&aneła znowu tam , gdzie ftała w swmern od o so­

bnionym życiu. Dlatego t y l k o poftąpiła naprzód , aby przez zatrzymanie się . na doł ftrąconą nie b y ła . B sz społecznego z w i ą z k u , nie masz p o ­ t r z e b y przyznawać komu p ierw szeń ftw a ; lecz k ie ­ d y on naftał , mus ano ie przyznać t e m u , k tó ry 5e m a , bo nie u c z y n i w s z y t e g o , o w a cząftka ludzi b y ła b y się c o f n ę ł a , mnieyby z n a c zy ła iak pierwey. Ledwie , nie mający raturah.ych ta le n ­ t ó w , ftanał z łafki sztuki obok f a w o r y t a n a t u r y ,

^ 0

ledwie się z a s p o k o i ł , gd y ten iuż u c z u ł swoie Mniżenie. Znakomite natury dary są dla niego

fgg Filozofia.

Filozofia. 189

nadaremne , iuź on poftradał swoie pierwszenftwo, iuź ieft niższym od innych. Musi zatem udać się także do kunsztownych od innych ludzi u ż y ­

w anych s p o s o b ó w , dla dania swoim talentom wa­

g i , i dla nie z o f t a n a sie za d r u g e m i ; iednakża zaw sze z taką ż ą d z ą , aby mógł zoftać na iednfśm Hanowifku, i zawsze od g w alto w n ey niczem nie

wftrzym aney fali musem p oryw any do dalszego

C^uśę t o , iak mi ieft trudno , oddnć z n a y ­ w i ę k s z ą iasnością myśl tę w moiey g ło w ie nay-ż y w s z ą . C z ę ft o w podobnych razach , ied»n p r z y ­ kład , ieden cbraz , w którym sobie rzecz w y s t a ­

w i ć m o ż n a , w yd a ią l e p i e y , aniżeli wielosłowne rozumowanie.

Wyobrażam sobie dwóch ludzi , k t ó r z y chcąc s w ó y g^ód z a s p o k o i ć , gonią za upatrzonym w

polu jeleniem. Obadwa weszli w społeczeń&wo j bo każdy z nich n i k ł s:ę za potrzebuiącego wza- iemney pomocy do schwytania p o łą zonemi s ila ­

mi źądaney z d o b y czy . Ł ez p a trzm y ! Jedne­

mu z n ch dała natura w ię ce y prędkości w

bie-i iuź go za­

b i ł , mm tamten dobieżał. Jako pierwszy , p*zy- znaie sobie prawo zupefi e do z d o b y c z y , zaspo- kaia s w ó y giod , nie udziela nic drugiemu, aibo jeśli mu p o z w o li nasycić się resztami , to daie p r z y t e m poznać ^ że mu dobrodzieyftwo c z y n i.

a rów rość. Przed ich z w i ą z ­ kiem, każdy z nich szczególnie w y ft a rc z y ł sobie

sam ieden; albo przynaym niey nie drugiemu, lecz sobie t y l k o b y ł winien sw ych potrzeb zus^okoie- nie. Teraz ieden ieft i u ź z a w i s ł y m od drugiego;

T a k tedy zaginę!

ganiu ; sam ieden degnał ieien.a,

poftępu

150 Filozofia.

teraz ieden ieft panem, drugi poddanym; iest m n i e y , iak b y ł wprzódy. Dla doftapienia równych praw przy podziale now ey iakiey z d o b y c z y , szuka ś r o d k a , którym by równo mógł się p r z y c z y n i ć do i e y złowienia. — Wynayduie J k o r o sia p y , i c i e s z y się wcześnie , że będzie mógł robieniem w ię k s z y c h kroków wyrównać drugiemu w prędkości.

Wypada gonić za drugim imieniem. Jakże się zdumiewa ów prędkonogi , w i d z ą c , źe w s p ćł- royśliwy razem z nim dopędtił Jelenia. Już teraz nie może mu zaprzeczyć równego do podziału pra­

wa, bez obrazy sprawiedliwości ; ale t e ż równość ftaie no u się przykrym ciężarem. Pierwey sam ieden iadł smaczne kąflci, a teraz musi ich przy- naymrjiey p o ł o w ę ustąpić drugiemu. U n i ż y ł a go równość.

L e c z myśli s o b i e : i ia mógłbym podobnie u ż y ć fkoroftąpów? gdybym do moiey w rodzoney prędkości dodał ieszcze kunsztowne moich nóg p r z y d ł u ż e n i e , musiałbym znowu tem zoftać , czerń

b y ł e m ; musiałbym przegrane pierwszeńftwo od- z y l k a ć , tamtegobym w y p r z e d z i ł , i sam ieden zdo­

b y c z zagarnął. W y k o n y w a t o , i nie zawodzi się w swoiem oczekiwaniu. T a k t e d y poftęputą ko- leyn o coraz daley zaw sze z chęcią zatrzymania

s i ę , aie zaw sze t e ż przymuszani do posunięcia daiey te g o p u n k tu spoczynku.

Jeżeli te poprzedniczo przypuszczone z a ­ łożenia zgodne s$ z doświadczeniem : w y p ł y n ę ­ ł y b y z nich naftępuiące wypadki. — Natura nie równo swe dzieci obdzielaisjca darami , i p rzy tem dawczyni współubiegania i zdolaości w y m y ś l e n i a , dość wyraźnie dała to p o z n a ć , źe ani ftanie na

iećSnym punkcie, ani postęp nie iest od niey na­

znaczonym dla ludzi zamiarem. Oboie i^diio dru­

giemu , s ł u ż y t y l k o za ś r o d e k , i dlatego o b o ie muszą podlegać iakiemuś ieszcze wyższemu za-

miarowi. Rod ludzki poftępuiacy w oświeceniu, d o w o d z i tern samem swoie usilne dążenie ku spo­

c z y n k o w i : l e c z w te d y s p o c z y w a t y l k o , kiedy d a le y poftępuie. G d y b y spoczynek b y ł n a y w y ż - szyra rodu ludzkiego z a m ia r e m : pewnie natura

b y ł a b y wszyftki h ludzi równemi obdzieliła da­

rami , i r z e c z y w i f t ą nierównością , nie wfkrzesi- ła b y w nich wspołubiegania , a przezto za m ia r nie b y łb y ed niey samey zniszczonym. A l e t o samo usilne do spoczyku dążenie, pochodzące t a k ­ ż e z natnralaey m ię d z y ludźmi n ierów n ości; o w o przeświadczenie wewnętrzne; że t y l k o wspoł-ubie- ganię zmierza do utrzymania,równości i spoczynku;

nakoniec t o wyraźne p o z n a n ie , ż e d U t t g o pofte- p u i e m y , aby za innemi n i e p o z o f K ć , i mniey nie z n a c z y ć , iak wprzódy! W s z y f t k o t o zdaie s ę mnie zapewniać z drugiey f t r o n y , iż nawet postęp ieft t y l k o środkiem do iakiegoś z a m i a r u , ale on sana

nie iefl: rodu ludzkiego zamiarem.

Zaspokoienie potrzeb nie może bydź t a k ż e n a y w y ż s z y m ludzkości zamiarem. T e r a z , w dra-*

g i e y społeczności e p o c e , zaspokoienie to ieft z a ­ w i s ł e od poftępu. Z a w s z e daią się nam wprzó­

d y poznawać środki zaspokoienia , nim się same o d e z w a ł y p o t r z e b y , i w ynaydu iem y różne środ­

ki dlatego t y l k o , aby tu poftąpić, a tam odpo­

cząć. A zatym , rod ludzki fiałby iuż od dawna za celem ; a raaiąc tak długo t y l k o poftępować,

F ilozofia . *

9

1

1 9 2

rtiozopta.

ile w y m s g a ieg o potrzeb zaspokojenie , musiałby sie by 1 z a t r z y m a ć w pierwszey epoce,

Pofłep ieft usilnem ftarsniem o a sp oko im ie potrzeb ; dogadzanie potrzebom ieft usilnem dą­

żeniem do spoczynku, który znowu prowadzi do po- ftęptl. T a k t e d y wszyftkie t e t r z y r z e c z y sj$ je­

dne » * otoczone k łe«n, i w niem jakaś nie

wido-1 v | _ ' i

ma całym światem k eruiaca siła rmustannie

o-4 w o ^

brr c ne ; zdaia się bydź zamiarami, a sa iedy- nie t y l k o środkami.

U ir n s ł ludzki z a w s z e się z a p y tu ie : Na co ? do czt go ? i musi natychmiaft iakiś u t w o r z y ć

za-4 V %

miar. Ku.dy to uflawiczne tu i „ t a m wahanie, nie morduie g o , w ię c o w a zamiarność w n a t u ­ rze nie będzie dla niego daremny. Znaydzie on sam sobie ten zamiar , t o

w

dogodzeniu p o t r z e ­

bom , to w spoczynku , t o znowu w poftępie. Dziś musi ganić R u s sa , a j u t r o iego przeciwników ; bo zawsze zaspokaja siebie przyjęciem iednego ze t r z e c h za iedyny zamiar

człow ieka

: jednak ż a ­ dne z nich samo iedno prawdziwym nie ieft z a ­

miarem: razem wszyftko troie są t y l k o środkiem.

Powiązane dokumenty