• Nie Znaleziono Wyników

Utrata orientacji i utarte praktyki

Czym są nasze naturalne zasady, jeśli nie nawykiem?

Blaise Pascal

J

ak zatem zorientować się w istnieniu? Jeden z największych współczesnych filozofów nie-mieckich, Odo Marquard, podejmując pro-blem naszych „kierunków wyborów” i orientacji w życiu, wskazuje na oryginalną, ale też praktycz-ną formułę. Dostrzega w  naszej kulturze normy i  ważności, które obowiązują na podstawie (na mocy) ich faktycznego obowiązywania.

Umożli-88

wiają one orientację, gdyż od wieków obowiązu-ją, i nadal są, i mogą być przydatne. Można w tym sensie powiedzieć, że taki system umożliwiający orientację obowiązuje, gdyż ma u podstaw „utar-te praktyki”. Po prostu: tak się zawsze czyniło. Jest to swoiste zawieszenie teorii absolutnych legity-mizacji, więcej nawet, zasad orientacji poszukuje się w  tym, co praktycznie obowiązuje. Ale jed-nocześnie unika się uzależnienia wszystkiego od zmiennych form ludzkiej świadomości. Pisze Odo Marquard: „Filozofia absolutnej legitymizacji wy-maga pozbawienia utartych praktyk znamion na-wyku, dekretując: żadna norma nie uchodzi za obowiązującą (za powszechnie wiążącą), póki nie uzyska transfaktycznej legitymizacji”18. Odo Mar- quard zdaje sobie sprawę z ludzkiej skończoności i  niemożliwości absolutnej legitymizacji naszego świata ważności i  odnajduje zasadę antyfunda-mentalistyczną, która świetnie sprawdza się w ży-ciu i nadaje mu orientacje. Jest to zasada „utartej praktyki”, która antyfundamentalizm łączy z anty-relatywizmem. To znaczy człowiekowi wcale nie jest „wszystko wolno” ani też nie jest on stracony w poszukiwaniu orientacji w swoim życiu. Czło-wiek taki opowiada się za tym, co obowiązuje, co jest ważne tylko dlatego, że to „już obowiązywało”.

18 O. Marquard, O  nieodzowności utartych praktyk, w: tenże, Szczęście w nieszczęściu. Rozważania filozoficzne, tłum. K. Krzemieniowa, Warszawa 2001, s. 59.

89

Jak łatwo dostrzec, teoria ta zakłada, że jeste-śmy istotami skończonymi i niedoskonałymi i taki jest też nasz świat. Również taki jest ten świat, któ-ry nadaje nam orientacje, wskazuje kierunki życia i postępowania. Jednak teoria „utartych praktyk” sama okazuje się nieprzydatna, gdy nie ma właśnie tych utartych praktyk i gdy człowiek „zrywa z tra-dycją”. „Stale musimy wybierać – mówił Gadamer – a wybierać znaczy: nie poprzestawać na starym, lecz wybierać niepewną nowość”19. Współczesne skierowanie człowieka naszej kultury wciąż ku nowemu potwierdza tę postawę. Współczesność, zdominowana przez technikę, stawia na nowość i jej poszukiwanie. Charakter naszej epoki jest wy-raźnie ukształtowany w walce z „utartymi prakty-kami” i odwracaniem się od przyzwyczajeń z prze-szłości. Załamanie się roszczenia do ważności uniwersalnej ze względu na wartości i zastąpienie go „roszczeniem do uniwersalnej nieważności” rozpoczyna się zawsze wtedy, gdy z  jakichś po-wodów człowiek wprowadza „samoograniczenie” i rezygnuje z tego, aby odkryte przez niego roszcze-nie „do ważności” stało się udziałem wszystkich. Przestaje sądzić, że byłoby dobrze, gdyby wszyscy ludzie kierowali się taką prawdą i takimi zasada-mi. Przestają istnieć „utarte praktyki”. Jest to re-zygnacja z formalnej ogólności na rzecz idei prze-trwania i subiektywnego oceniania wartości. Takie

19 H.-G. Gadamer, Teoria, etyka, edukacja. Eseje wybra-ne, tłum. P. Sosnowska, Warszawa 2008, s. 212.

90

postępowanie oczywiście łatwo zrozumieć i  zra-cjonalizować. Jednak ważniejsza jest podstawa ta-kiego sądzenia. Otóż, negowanie (lub pomijanie) odniesienia do wartości, czy też „subiektywizacja wartości” i dowolność w świecie ważności, pojawia się wtedy, gdy zaczynamy sądzić, że coś jest ważne, obowiązujące i ukierunkowujące, gdyż to my sami przyznaliśmy/ustanowiliśmy tę ważność. Zaczy-na się wybierać i wskazywać Prawdę i Dobro nie ze względu na wartości, nawet nie ze względu na nie same, nie ze względu na „utartą praktykę”, nie ze względu na nasłuchiwanie bytu, lecz ze wzglę-du na nas, nasze życie i kulturę, w jakiej przyszło nam żyć. Wartość zaczyna istnieć tylko ze wzglę-du na podmioty, które tych wartościowań doko-nują. Inaczej mówiąc: jeśli nie rozpoznajemy, „nie wydobywamy” ani nie odnosimy się do wartości, lecz zaczynamy sądzić, że sami przyznajemy/two-rzymy/konstytuujemy to, co ważne i przynoszące orientację, to też nie możemy domagać się, aby stało się to udziałem wszystkich i  umożliwia-ło orientację. Wartościowanie jest wtedy aktem przyznania wartości, a nie jej rozpoznania. Dobro i zło tracą absolutny charakter i zaczynają wynikać z naszego ustanowienia. Odbieramy w ten sposób wszystkim ważnościom charakter powszechne-go i  koniecznepowszechne-go prawa, wobec którepowszechne-go powin-niśmy być zobowiązani i  wiążemy je z  naszymi skłonnościami i  kulturowymi lub prywatnymi oczekiwaniami. Dla filozofii ta sytuacja oznacza przesunięcie myślenia „o  ważnościach” z 

onto-91

logii wartości w  stronę „procedur uznawania za ważne”.

W takiej sytuacji tracimy orientację i uczymy się myśleć w  kategoriach możliwych ekwiwalen-tów naszych działań, wyborów, kierunków życia. Jednak dostrzegamy też, że relatywizacja tego, „co ważne”, jest często tożsama z  jego zniknięciem. Przesunięcie poszukiwań z „tego, co ważne”, w sfe-rę społeczno-historyczną i próby ufundowania na tym życia i postępowania człowieka nie przynoszą praktycznie dobrych rezultatów. Nie tylko dlatego, że tracimy utarte praktyki. Dla każdego, kto ma jakieś wyczucie i bacznie obserwuje współczesną kulturę, jest jasne, że ten stan nie oznacza wcale postępu, lecz odwrotnie, oznacza postępującą de-humanizację. To, co ważne, zakłada oczywiście określony horyzont jako pole odniesienia, okre-śloną sferę społeczno-historyczną. Jednak samo to pole jest tylko faktem względnym, przygodnym, a nie tym, które tworzyłoby owe ważności i kie-runki orientacji. Inaczej mówiąc, to właśnie ów horyzont, owo pole potrzebuje usprawiedliwienia i otrzymuje je od tego, co ważne. Funkcjonalizm to niszczy, doprowadzając do niebezpiecznej re-dukcji. Łatwo dostrzec, że subiektywne interesy stają dzisiaj często na drodze wglądu w wartości i tego, co ważne. Mnogość dopuszczalnych opcji dezorientuje. Człowiek współczesny zbyt często ma fałszywe wyobrażenie na temat tego, czym są wartości, i  nie potrafi znaleźć wyznaczników swojej orientacji w  świecie. Problemem naszych

92

czasów staje się znalezienie drogi do tego, co na-prawdę ważne, znalezienie drogi do wartości i sensu. Jednak znaleźć taką drogę nie jest tylko sprawą poznania czysto intelektualnego, gdyż to nie jedynie poznanie je odsłania. Na taką drogę musi wkroczyć cały człowiek, z jego intelektual-nymi, emocjonalnymi i fizycznymi cechami. Ale również z jego społecznym odniesieniem do dru-giego człowieka. Współdziałanie wspólnoty może bowiem otworzyć nowe perspektywy w poszuki-waniu dróg do wartości. Jak jednak odnaleźć taką drogę? Czy w  świecie współczesnego człowieka można znaleźć takie doświadczenia, o  których można powiedzieć, że mogą się one stać drogami do wartości?

Wszędzie jednak współczesne dążenia do przywrócenia ważności i  orientacji wydają się tkwić w jakiejś absolutnej pustce teorii, gdy roz-myły się metafizyczne, religijne, filozoficzne pod-stawy do obowiązywania. Ten kryzys legitymizacji dotyka całego naszego świata. W sferze poznania nie wiemy, co określa ważność prawdy, w świecie etyki wymyka się nam dobro, a sztuka już dawno nie rozumie kanonów piękna. Detronizacja tego świata „dodanego”, „świata wartości” pojawiła się wraz z historyzmem, który wskazywał, że zasady organizujące kulturę (świat) są wyrazem epoki oraz psychologizmem, w którym ograniczono ten świat jeszcze bardziej, mianowicie do psychicznej struktury człowieka. W ten sposób świat ważności przestał już być „głosem bytu” i stał się „głosem

93

samego człowieka” i jego kultury. A skoro tak, to coraz częściej zaczęły pojawiać się koncepcje, że cały ten świat organizujący nasze doświadczenie jest właściwie tylko fikcją i może być odrzucony jako nie tylko już do niczego niepotrzebny, ale wręcz jako fałszujący naszą obecność w  świecie. Owszem, świat ten niekiedy bywa użyteczny, ale to sam człowiek powinien decydować o  stopniu tej użyteczności.

6. Indywidualizm