• Nie Znaleziono Wyników

Zorientować się w istnieniu

Czujemy się bezpieczniej z szaleńcem, który mówi, niż z takim, który nie potrafi otworzyć ust.

Émile Cioran

A

rystoteles w swojej metafizyce często pod-kreśla, że wszyscy ludzie dążą do tego, aby wiedzieć. W ten sposób poznanie staje się drogą człowieka, a wiedza sposobem poszukiwań orientacji. Jednak filozofia Zachodu (a szczególnie myśl Wschodu) wskazuje też często na inny spo-sób znajdowania dobrej orientacji w istnieniu. Jest nią droga słuchania i  nasłuchiwania. Wystarczy wspomnieć tu Sokratesa, który „każe nasłuchi-wać”, i stałą obecność w filozofii „głosu Boga” (św. Tomasz), „boskiego ducha” (Cyceron) „tajem-niczego głosu” (Kant), czy wreszcie „wezwania/ zewu” (Heidegger). Wszędzie tam obok koniecz-ności poznania pojawiał się nakaz zajęcia innej postawy wobec świata, w której mielibyśmy wgląd w samą istotę bytu i która ujawnia się wtedy, gdy człowiek ma odwagę słuchać i siebie samego ro-zumieć jako odzew na wezwanie. Należy podkreś- lić, że poszukiwania zasad orientacji, idei kieru-jącej, a tym samym umożliwiającej porozumienie i harmonię w świecie różnorodności, należały do najstarszych pragnień cywilizacji Zachodu. W jej historycznym rozwoju religia, nauka, wreszcie filozofia wydawały się kolejno brać na siebie

za-80

danie spełnienia tego pragnienia wskazania uni-wersalności i jednego świata, w którym wystarczy po prostu żyć. Jednak wśród wskazanych powy-żej trzech dróg poszukiwań orientacji człowieka w  istnieniu, które wydawały się kłaść podstawy pod kulturę i umożliwiać człowiekowi „bezpiecz-ne zadomowienie”, żadna z  nich nie przetrwała w nadawaniu „ducha jedności” kulturze europej-skiej, ich rozpad zaś stwarza specyficzną sytuację sprzyjającą nowym poszukiwaniom. Pierwszy od-szedł instytucjonalny uniwersalizm religii, zuni-fikowany świat polityczno-religijny, z religią jako fundamentem porządku społecznego i  politycz-nego. Nie ulega wątpliwości, że religia była przez wieki naszych dziejów pomocą w  otrzymaniu przez człowieka orientacji w istnieniu. I tam też człowiek uczył się nasłuchiwać, gdyż religia za-czyna się, gdy człowiek odkrywa, że istnieją cele, którym jesteśmy potrzebni. Wystarczy spojrzeć na chrześcijaństwo. Uformowana przez nie duchowa jedność Europy, wspólna kultura, z językiem i me-tafizyczną wizją świata, spełniała znakomicie wy-mogi zorientowania się w istnieniu i uczyła nasłu-chiwać. W tym roszczeniu tkwiło bardzo głęboko ukazywanie sensu życia i miłości. W ciągu wieków wszystko to uległo zmianie. Trzeba dzisiaj być głę-boko wewnątrz chrześcijaństwa, aby móc czerpać zeń orientację. I trzeba też bardzo mocno nauczyć się oddzielać chęć posiadania prawdy od obecno-ści Tajemnicy. Paradoksalnie można powiedzieć, że chrześcijaństwo przynosi orientację w istnieniu,

81

jeśli element Tajemnicy staje się w nim donioślej-szy niż posiadanie prawdy. Patrząc „z  zewnątrz” i pomijając Tajemnicę (co jest trwałym udziałem współczesnego człowieka), dostrzega się często tyl-ko sprzeczności, niejasności i niepewności – i nie znajduje w nim pomocy w orientacji w istnieniu.

Podobny los spotkał naukowy racjonalizm. Na-ukowa wizja jedności świata, która miała umożli-wić nam orientację w istnieniu, została rozpozna-na jako czynnik dezintegracji (człowieka, kultury) i  autorelatywizacji. Dzisiaj już wiemy, że nauka wcale nie zna świata takiego, jaki on jest. Świetnie za to poznała świat z punktu widzenia człowieka i jego zdolności poznawczych. Uczeni chcą opisy-wać świat taki, jaki wydaje się, że jest, nie potrafią natomiast ukazać powinności istnienia, tego za-tem, jaki świat być powinien. Nauka nie potrafi już słuchać świata, ograniczając się tylko do chęci jego poznania. Z ustalania faktów i opisu prawidłowo-ści nie wynika jednak żadna orientacja w istnie-niu, a  co najwyżej wynikają ułatwienia w  życiu i  porządkowaniu świata. Można powiedzieć, że dzięki nauce nie zgubimy się w lesie, lecz wcale nie zorientujemy się w istnieniu, nie zorientujemy się, czym jest las. Zawsze bowiem, gdy efekty działań nauki chcemy stosować do samego istnienia, oka-zuje się, że doznajemy szoku. Model świata okre-ślony metodycznym poznaniem, którego treść jest powszechnie ważna i apodyktycznie pewna, w tym sensie się załamuje. Orientacja w  świecie z  per-spektywy nauki i próba budowy całościowego

ob-82

razu doświadczenia okazała się niebezpiecznym redukcjonizmem. „Pracowaliśmy nad doskonale-niem silników – jak mówił A. J. Heschel – a dopu-ściliśmy do tego, że nasze życie wewnętrzne stało się wrakiem”16. Upadek ten był nie tylko wynikiem działań filozofów dostrzegających to niebezpie-czeństwo redukcji i  zubożenia rzeczywistości na skutek metodycznych badań, jak też niebezpie-czeństwa jego upowszechniania się dla kultury, ale również skutkiem rozwoju samej nauki. Wszyst-ko to, co prawda, powoli ulega zmianie za sprawą fizyki kwantowej, w której świat przestaje być już niemy. Jej teorie ewoluują w sposób wyraźny ku wielości, czasowości, złożoności, jakby osłabiając i rozbijając wizję stabilnej i milczącej rzeczywisto-ści. Wydaje się zatem, że świat (przyroda), ukazy-wany dotychczas w  perspektywie klasycznej idei nauki jako martwy, pasywny, ahistoryczny, dzisiaj właśnie, z punktu samej fizyki kwantowej, zaczyna być prezentowany jako aktywny, a nawet wymy-kający się określaniu. Negując bezwzględną stabil-ność układów, podkreślając ich dynamizm, nauka pozbawia świat jedności i burzy wizję świata pro-stego i  harmonijnego, podległego ustalonym raz na zawsze regularnościom. Wszystko to prowadzi do kryzysu zaufania i podważenia światopoglądu naukowego. Jeśli chce się nadal oczekiwać trwa-łego i stabilnego obrazu świata, to nie można już

16 A. J. Heschel, Człowiek szukający Boga, tłum. V. Re-der, Kraków 2008, s. 195.

83

tego oczekiwać ze strony nauki; jeśli chce się szu-kać środka redukującego lęk, to nauka takim środ-kiem już nie jest, gdyż tłumiąc lęk wobec świata zewnętrznego, nie potrafiła uczynić tego wobec niepokojów wewnętrznych człowieka, a  nawet wielokrotnie je potęguje.

Nie może dziwić zatem, że człowiek odwraca się od nauki, która nie potrafi odróżnić tego, co do-bre, od tego, co złe, a koncentruje się tylko na tym, co jest użyteczne i nieużyteczne. Nikt nie wątpi, co prawda, w ważność twierdzeń naukowych, ale nikt też nie dostrzega już w niej możliwości skon-struowania jednego, uniwersalnego obrazu świata i  pomocy w  zorientowaniu się w  istnieniu. Jeśli ktoś, to właśnie nauka nie jest zdolna do oferowa-nia kulturze odpowiedzi na pytaoferowa-nia natury egzy-stencjalnej, metafizycznej, o sens istnienia świata i  człowieka. Brak tych odpowiedzi wskazuje, że nie może ona odgrywać przewodniej roli w kształ-towaniu kultury, człowieczeństwa, rzeczywistości. Jeden (naukowy) obraz świata, jedna rzeczywi-stość dla wszystkich, okazały się jednością za cenę ograniczenia, wyłączenia i eliminacji. Nie chodzi oczywiście o to, że kwestionuje się zdobycze na-uki i  techniki. Nauka stwarza jednak złudzenie, że świat wyczerpuje się na poziomie przedmio-towego poznania oraz produkcji i wymiany dóbr. Uczy człowieka życia w świecie faktów, ale świat definiowany jedynie przez efektywność i produk-tywność, przez postęp ilościowy nie wypełnia już fundamentalnych aspiracji człowieka.

Zrozumieli-84

śmy, że nauka nie może dać orientacji w istnieniu, gdyż nie jest zainteresowana tym, aby je dostrzec.