czyzn z różnych stron Polski. Trafili tu w jednych, najczęściej podartych spodniach i jednej koszuli. Ten, który ma rentę i zasiłek, to już KTOŚ. C zę ść kasy musi
przekazać na noclegownię, ale reszta jest dla niego. Zawsze wystarczy na paczkę papierosów i na to, żeby się napić, choć oznacza to zakaz wstępu do schroniska.
Czy są alkoholikami? Nie, do tego się nie przyznają. Po prostu lubią się napić, bo jak człowiek wstawiony, to nie musi patrzeć w oczy życiu, które przegrał.
Janek, bardzo szczupły brunet w średnim wieku zgodził się opowiedzieć historię swego życia: - Mogę anonimo
wo - stwierdza, a po chwili dodaje - ale i tak wszyscy będą wiedzieli o kogo chodzi. Znali mnie przecież, bo byłem listonoszem. A niech tam będzie...
W Y LEC IA ŁEM ZA U LO TKI - Ojciec odebrał sobie życie kiedy miałem czternaście lat - mówi. - Z o stałem na świecfe z mamą - nauczy
cielką - i siostrą. Tato nie wytrzymał psychicznie - podpisał komuś in blan
co, a ten ktoś wykorzystał jego naiw
ność i dobre serce.
Takiem u kilkunastolatkow i, zwłaszcza chłopcu, potrzebna jest oj
cowska dłoń. Nie, złym dzieckiem nie byłem. Nawet starałem się ojcować siostrze i przejąć męskie obowiązki.
Z jednej szkoły średniej wylecia
łem za ulotki. To było tuż przed sta
nem wojennym. Bawiliśmy się z kole
gami w podziemie bardziej z przeko
ry młodzieńczej niż ze świadomości, że komuna jest wredna. Dzięki ma
mie, która miała znajomości w środo
wisku nauczycielskim znalazło się dla mnie miejsce w innej, do której do
jeżdżałem kilkanaście kilometrów.
Życia tam nie miałem łatwego. N a
uczyciele wiedzieli za co wyleciałem i że jestem niebezpieczny - taki napięt
nowany. Kilka razy przesłuchiwano mnie na milicji. Chcieli kontaktów, a ja przecież nic nie widziałem, nic nie słyszałem... •
C Z Y S T E SU M IEN IE
Nadszedł stan wojenny i zabrali mnie do wojska. Byłem trochę w ko
szarach w rodzinnym mieście. Na szczęście dostałem przepustkę na samą maturę, którą nawet ku swoje
mu zdziwieniu zaliczyłem. Później mnie wywieźli do Zgorzelca. W woj
sku byłem trzy i pół roku. Półtora roku dali mi dodatkowo, za niewykonanie rozkazu (Janek nie chce powiedzieć dokładnie, o co chodziło). - W ie pani, że wojsko wykorzystywali przeciwko bezbronnym ludziom? Nie żałowałem tego, że nie wykonałem rozkazu, bo chociaż dzisiaj mam czyste sumienie.
Tak - z czystego sumienia jestem dum
ny. Do nikogo nie strzelałem, nikomu nie zrobiłem krzywdy.
Byłem w jednostce między Żara
mi a Zieloną Górą. Nie było łatwo.
Teren jednostki był taki duży, że nawet grzyby można było zbierać.
Kiedy wróciłem do domu miałem dwadzieścia trzy lata. Pamiętam jak mama bardzo było szczęśliwa z moje
go powrotu. Dziękowała Bogu, że wró
ciłem. Przez półtora roku miała tylko ocenzurowane listy ode mnie.
Po powrocie zacząłem normalne życie. Dostałem pracę na poczcie: w administracji, a potem jako listonosz.
W sumie całe życie pracowałem na poczcie, wśród ludzi.
W 1987 roku ożeniłem się. Jak to było? Jak poznałem żonę? Pojechałem do mamy, która w czasie wakacji była kierownikiem kolonii letnich. Moja żona miała tam praktykę. Uczyła się wtedy na pielęgniarkę. I tak się zaczę
ło. Pobraliśmy się, kiedy skończyła szko
łę. To była wielka miłość.
Z A P IĘT E NA OSTATNI G U ZIK Przez dwa lata wynajmowaliśmy mieszkanie. Trochę nam rodzice pomo
gli. Żona znalazła pracę w szpitalu. Po roku małżeństwa urodziła się nam pierwsza córka. Wszystko było wspa
niale i życie wyglądało pięknie. Zmie
niliśmy mieszkanie, żeby dziecko mia
ło swój pokój. Czy piłem? Trochę. Ni
gdy w domu. Z kolegami. Po pracy. Nie codziennie, nie na trzy zmiany, jak to niektórzy mówią. Z obowiązków wzglę
dem rodziny się wywiązywałem. Pen
sję oddawałem co do grosza, razem z odcinkiem. Tak mama mnie wychowa
ła - wszystko musiało być zapięte na ostatni guzik.
Jak teraz na to patrzę to myślę, że zagalopowałem się w tym ciągu: pra
ca, dom, dzieci. Chyba wtedy zaczęli
śmy już z żoną od siebie odstawać.
Więcej zaczęło nas łączyć rzeczy mate
rialnych niż uczuciowych. Przyszedł czas na kłótnie. Zawsze było mało pie
niędzy, chociaż żyło się nam dobrze i dostatnio. Pojawiły się jakieś pretensje.
Żona twierdziła, że chciałaby się do
kształcać, tak jakby przeze mnie nie mogła. Ja jej naprawdę niczego nie za
braniałem!
TO BYŁO M O JE D ZIECKO Potem przyszedł prawdziwy krach - taki przełom w naszym życiu. Cho
ciaż wybaczyłem to, co zrobiła żona, ale nigdy nie zapomniałem. Czy mnie zdra
dziła? Prawdopodobnie tak. W innym wypadku nie mogłaby przecież tak po
stąpić - usunęła dziecko. Skąd o tym wiem? Kiedy powiedziała mi, że jest w ciąży, tylko ja się z tego cieszyłem. Ona nie. Zawsze chciałem mieć gromadkę.
Pierwsza córka miała już trzy latka, więc co stało na przeszkodzie, żeby mieć drugą istotkę?
Któregoś wieczoru żona poszła na dyżur nocny. Wróciła rano i powiedzia
ła, że poroniła. Jak to możliwe, żeby straciła dziecko i wróciła po kilku go
dzinach jak gdyby nigdy nic?! Nie zo
stawili jej w szpitalu?! Jak to możliwe, że nikt mnie nie powiadomił?! To było moje dziecko, choćby nie było, to ja uważałem, że dziecko mojej żony jest moje. Nie miała prawa odbierać mu życia!
TESTA M EN T MAMY
Po tym były ciche dni, które z cza
sem się skończyły. Zostawiłem to za
sobą. Po prostu uciąłem sprawę i nie rozmawialiśmy na ten temat. Kiedy żona znowu powiedziała, że jest w cią
ży, przez myśl przebiegł strach, że może zrobić to samo. Na szczęście nie zrobiła. Dostałem od niej drugą có
reczkę.
Mimo tego atmosfera się pogar
szała. Ciągle chodziło o pieniądze. Sły
szałem tylko: mało, mało, mało... Było mało, chociaż każdą wolną chwilę wy
korzystywałem, żeby dorobić: kładłem kafelki, robiłem instalacje. BywaFo, że przychodziłem do domu o godz. 22.00, doprowadzałem się do porządku, zno
wu szedłem rano do pracy i dalej cią
gnąłem nadgodziny.
Czarę goryczy przepełnił testa
ment mojej mamy. Ona załatwiła to nienagannie pod względem prawnym - ostatnią wolę spisała przy świadkach.
Już wiedziałem, co będzie w tym do
kumencie. Parę lat temu już na ten temat rozmawialiśmy.
M am a zapisała cały swój dom mojej siostrze. Zrozumiałem to, jak postąpiła, i nie miałem żalu. Siostrze wiodło się gorzej, dużo gorzej niż mnie.
Gdy powiedziałem o tym żonie rozpętało się piekło. Twierdziła, że zostałem wykorzystany, że nie dosta
łem od matki nic, chociaż to ja naj
więcej się tam napracowałem. Tłuma
czyłem jej, że dom był mamy i miała prawo zrobić z nim co chciała. Prze
cież to, co ona przepisała siostrze my już mieliśmy i mogliśmy mieć jeszcze więcej.
TAK S IĘ N IE ROBI!
Poczułem się jak pies. Okazało się, że jestem nieważny. Liczył się tylko majątek, na który chrapkę miała moja żona. Zacząłem trochę więcej zaglą
dać do kieliszka. Kłóciliśmy się. Prze
rzucaliśmy winę na siebie nawzajem.
Przyjeżdżała policja. Trzy miesiące spędziłem w areszcie za znęcanie się nad rodziną. Nie biłem żony. Raczej było odwrotnie. Żona założyła spra
wę sądową. Dostałem wyrok. Zgodzi
łem się z nim, choć dzisiaj wfem, że to był mój błąd. Myślałem, że to wszyst
ko uciszy, że skończy się ten bajzel w moim życiu. Po wyjściu zza krat do
stałem kuratora.
W czasie sprawy rozwodowej okrzyczano mnie alkoholikiem. Na kilku sprawach rozwodowych nie by
łem. Listy polecone odbierała widocz
nie moja żona i nie przekazywała ich.
W sumie nie wiedziałem o pięciu roz
prawach. W rezultacie sąd orzekł roz
pad małżeństwa z mojej winy. Dzieci oczywiście zostały przy żonie. Mnie pozostały alimenty. To był 2000 rok.
Żona w tym samym dniu, gdy orzeczono rozwód, wyprowadziła się z mieszkania. Dzieci nie widziałem.
Sąd podzielił majątek, ale oczywi
ście więcej dostała żona, bo przy niej zostały dzieci: ja dostałem mniejszy, a żona większy pokój w tym samym N A S Z Y M mieszkaniu. Jej było jed
nak mało. Zabiegała o wyeksmito
w an ie m nie. C h c ia ła po prostu wszystkiego.
Przeciwko mnie byli sąsiedzi, znajomi, ludzie, których kiedyś uwa
żałem za przyjaciół. Mam do nich bardzo duży żal. Tak się nie robi! Nie kłamie się!
B EZ P R A C Y
Rozsypała mi się rodzina i wte
dy dopiero zacząłem pić. Byłem sam w mieszkaniu. Nikt mnie nie widział i nie słyszał.
Jeszcze wtedy do mnie to nie do
cierało. Może dwa lata temu zrozu
miałem, że już nie mam nic i niko
go.
Straciłem pracę. O to też zadbała moja żona. Jak to, taki człowiek jak ja - z wyrokiem i kuratorem - miał być listonoszem?! Zwolniono mnie, a już wcześniej komornik wszedł mi na po
bory. Tak czyścił mi konto, że po ca
łym miesiącu pracy miałem 150 zł.
Żona wiedziała, że jeśli nie będę miał pracy to ona dostanie pieniądze na dzieci z banku alimentacyjnego.
W mieszkaniu mieszkałem jeszcze rok. Czynszu nie płaciłem, bo za co?
To, co zarobiłem na lewo, przeznacza
łem najedzenie i picie.
Żona pojawiała się od czasu do cza
su. Z czasem wstawiła nowe zamki.
NA BRUKU
Wyniosłem się. Wyszedłem z mieszkania tak jak stałem, nawet bez ubrania. Miałem jeszcze sporą sumę, odłożoną na czarną godzinę - ponad 30 tys. Co z nimi zrobiłem? Przepi
łem. Nie, nie sam. Jak są pieniądze, to są koledzy. Oni pomogli mi się po
zbyć tej sumy w ciągu dwóch miesię
cy. Nie myślałem co będzie jutro. Trzy razy odbierałem sobie życie. Zawsze ktoś mi przeszkadzał.
Przez dwa lata od wyjścia z domu mieszkałem kątem u różnych znajo
mych - najczęściej tych od wódki. B y
wałem też u siostry, ale nie chciałem jej zawracać głowy swoimi problema
mi, bo ona swoich miała dość. Sio
stra też długo nie wiedziała, gdzie mieszkam. Dopiero niedawno się do
wiedziała.
Trochę mam żal do niej, że nie zaproponowała mi kąta u siebie. Gdy
by ją coś złego spotkało to bez dwóch zdań mogłaby liczyć na mnie. Jak się spotkamy, rozmawiamy tylko o jej sprawach. Moich spraw nie ma.
Prosić jej nie będę! To nie jest duma. To żal!
N IE O C E N IA J C IE MNIE SUROW O
Jak już mówiłem, zanim trafiłem do schroniska mieszkałem u kolegów.
Zawsze dawałem na swoje utrzyma
nie. Nikt mnie nie trzymał u siebie za darmo. Pracowałem też na czarno w Warszawie. Bardzo dobrze płacili za to, że kładłem kafelki. Trochę odło
żyłem, ale znowu wszystko przepiłem.
Pamiętam, że tak bardzo bałem się przyjść do schroniska. Ja - dorosły facet - bałem się, że to będzie mój ko
niec. Nie umarłem za tym progiem:
mieszkam tu, czasami pracuję, roz
mawiam. Dużo zawdzięczam pani Te
resie Zarzyckiej, która kieruje schro
niskiem. Ona postawiła mnie na nogi.
Czego oczekuję jeszcze od życia?
Zastanawiałem się nad tym bardzo długo. Chciałbym mieć pracę i stwo
rzyć takie warunki, żeby mieć swój kąt. Mam bardzo słaby kontakt z cór
kami. Chciałbym to zmienić. Nie będę im tłumaczył, że nic byłem taki zły, jak to na pewno wynika z opo
wieści mojej byłej żony. Mam nadzie
ję, że jak dorosną, spojrzą na to in
nym okiem i nie ocenią mnie zbyt su
rowo.
K ie d y ś na u licy zaczepiłem starszą có rk ę . Z a p y ta ła tylko:
„Tato, dlaczego?” . Nie wiedziałem, co jej odpowiedzieć. Ja tego na
prawdę nie chciałem.
■
21) stycznia 2005
■ M M M N M N N M M N N M N M M I20 stycznia 2005
aft ■■ -¿fe .