• Nie Znaleziono Wyników

W piętnastą rocznicę śmierci Prezesa Waleriana Pańki

Okres piętnastu lat nie jest zbyt długi, ale w tym czasie wielu pracowników, którzy znali Prezesa Pańkę odeszło z naszej instytucji, a wielu nowych zaczęło tu pracę i właśnie tym „nowym i najnowszym” pracownikom chcemy przybliżyć sylwetkę pierwszego, w czasach powojennych, demokratycznie wybranego przez Sejm Prezesa Najwyższej Izby Kontroli.

Walerian Pańko urodził się 8 października 1941 r. w Turzym Polu k. Brzozo-wa. W 1964 r. ukończył studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu Wrocławskiego.

Już w 1989 r. uzyskał stopień profesora z zakresu prawa cywilnego. Związał się z Uniwersytetem Śląskim w Katowicach, gdzie był m.in. kierownikiem zakładu, katedry, prodziekanem Wydziału Prawa i Administracji. Był członkiem komitetów i komisji Polskiej Akademii Nauk. Ukazało się kilkadziesiąt publikacji nauko-wych Jego autorstwa lub współautorstwa. Pracował jako ekspert NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność” m.in. przygotowując „Porozumienie rzeszowsko--ustrzyckie” (1981 r.). Był współzałożycielem i wiceprezesem Zarządu Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej. W 1989 r. był posłem na Sejm z okręgu katowic-kiego, przewodniczącym sejmowej Komisji Samorządu Terytorialnego, człon-kiem Komisji Konstytucyjnej i Komisji Prac Ustawodawczych.

I właśnie z takim dorobkiem (ujętym hasłowo) Profesor Walerian Pańko zo-stał w maju 1991 r. wybrany na stanowisko Prezesa Najwyższej Izby Kontroli.

Pracownicy NIK nie ukrywali radości, bowiem uważnie obserwowali zmagania wyborcze i nie wszystkie kandydatury na szefa NIK byli w stanie zaakceptować.

Tym większa była satysfakcja i nadzieja na mądre i kompetentne kierowanie Izbą.

Do tego – po przybyciu nowo wybranego Prezesa na Filtrową – doszły jeszcze cechy osobiste Profesora-Prezesa: bezpośredniość, skromność i uśmiech w kon-taktach z pracownikami, które to cechy były rzadkością u poprzedników.

Zaczął się więc nowy okres w dziejach NIK, okres intensywnej pracy, współ-działania z nowym Szefem i nowymi członkami Kolegium NIK, a także z gru-pą nowych pracowników, którzy zachęcani przez Prezesa rozpoczęli pracę w Najwyższej Izbie Kontroli. Prezes ujmował pracowników wielokrotnym po-wtarzaniem, iż NIK jest niesłychanie ważną instytucją, zwłaszcza w obecnym

okresie transformacji ustrojowej, że musi dobrze poznać mechanizmy jej funk-cjonowania, aby podjąć działania korygujące, usprawniające lub zgoła nowator-skie. Ciągle zadawał mnóstwo pytań i uważnie słuchał nawet przydługich wywo-dów. To także było dla nas nowością. Osobiście chciał poznać nie tylko dyrektorów zespołów, departamentów i delegatur, ale możliwie najwięcej inspektorów, któ-rych praca oraz opinie o procesie kontrolnym bardzo Prezesa interesowały.

Tak biegły tygodnie i miesiące. Zły los nie pozwolił jednak, aby Izba mogła pracować i przeobrażać się pod kierownictwem tak wybitnego człowieka. Na po-czątku października, w przededniu 50. rocznicy swoich urodzin Walerian Pańko zginął w wypadku samochodowym. Jechał na uroczystość rozpoczęcia roku aka-demickiego na swoim ukochanym Uniwersytecie Śląskim.

Nie mogliśmy i nie chcieliśmy uwierzyć komunikatom donoszącym o tej tra-gedii. Powoli jednak to do nas docierało, napawając smutkiem i głębokim żalem.

Na pogrzeb w rodzinnych stronach Prezesa wybrał się każdy, kto tylko mógł.

W tym dniu w Izbie były pustki, cisza, a ci, którzy musieli zostać, nie mogli prze-stać myśleć o Prezesie i tragicznym wydarzeniu, które tak nieoczekiwanie zakoń-czyło etap historii NIK pełen nadziei i optymizmu.

Od śmierci Prezesa Waleriana Pańki upływa właśnie 15 lat, ale pamięć o Nim ciągle towarzyszy pracownikom Izby, nawet tym, którzy zetknęli się z Prezesem choć na krótko. Przy różnych okazjach przypominają się Jego wypowiedzi, oce-ny, projekty i przewidywania. Zresztą nie tylko Najwyższa Izba Kontroli pamięta o swoim Prezesie – Profesor Pańko był ceniony jako pracownik naukowy i wy-kładowca; na Uniwersytecie Śląskim wmurowano tablicę pamiątkową i nazwano jedną z sal Jego imieniem; samorządowcy z Brzozowa wybrali piękną ulicę, któ-rej patronuje Walerian Pańko; w Turzym Polu, gdzie nadal stoi dom rodzinny Prezesa Pańki, szkoła podstawowa nosi Jego imię. To tylko niektóre dowody pa-mięci i uznania dla tego niezwykłego człowieka, który tak wiele zrobił w swoim życiu, choć trwało ono zbyt krótko.

W tym czasie, kiedy Profesor Walerian Pańko przyszedł do NIK nie znaliśmy wszystkich dziedzin, w których działał i zostawił trwały ślad – nie wiedzieliśmy np. o Jego działalności publicystycznej. Dopiero w 2001 r. w Wydawnictwie Sejmowym ukazał się tomik felietonów Waleriana Pańki z lat 1990–1991, zatytu-łowany „Wybór pory wyborów”. Felietony te mówią sporo o Autorze, świadczą o tym, jakim był człowiekiem i dają też odpowiedź na pytanie – dlaczego pamięć o Nim jest ciągle żywa.

Redakcja wybrała jeden z felietonów o znamiennym tytule „Rzecz najważniej-sza Polska” i publikuje go, aby także w ten sposób uczcić pamięć swego Prezesa.

Barbara Matosiuk

Przed szkołą w Turzym Polu (maj 2004 r.), stoją od lewej: Barbara Matosiuk, redaktor naczelna

„Kontroli Państwowej”; Bożena Anyszewska, dyrektorka szkoły i Wiktoria Orlik, najmłodsza siostra Profesora Waleriana Pańki, wraz z mężem Władysławem.

Fot. Marek Orman

Fot. Marek Orman Popiersie Patrona umieszczone na jednej ze ścian holu szkoły w Turzym Polu.

Fot. Marek Orman

Pokój w rodzinnym domu Prof. Waleriana Pańki, tu bardzo często przyjeżdżał, tu czuł się naj-lepiej, jak twierdzi siostra Wiktoria (w środku). Słuchaczami opowieści rodzinnych są Barbara Matosiuk i Marek Orman z NIK.

„Rzecz najważniejsza Polska”

*

„Jest więc sprawa zupełnie jasna dla każdego choćby najbardziej powierz-chownego obserwatora, najmniej zdolnego do syntezy obywatela, że samo utrwa-lenie zdobytej niezależności i zjednoczenia Polski wymaga nieprzerwanego łań-cucha napięcia energii i celowej woli całego społeczeństwa i jego kierowniczych instytucji, olbrzymiego wysiłku pracy zharmonizowanej i jednokierunkowej, skła-dającej się z elementów choćby różnorodnych, ale nie paraliżujących się wzajem-nie. Jakże zaś potęguje się postulat wydobycia najwyższej energii twórczej ze społeczeństwa polskiego, gdy się realne stanie wpośród rzeczywistości dzisiej-szej z jej poważnymi groźbami i niezliczonymi brakami, wpośród rzeczywistości, która zewsząd domaga się przebudowy wszystkich składników i elementów życia!

W odniesieniu do położenia geograficznego, do gęstości zaludnienia, do poten-cjalnego bogactwa ziemi – całe istnienie nasze wydaje się niemal anachronizmem lub paradoksem, każdy szczegół woła o reformę, każdy kilometr ziemi woła o zor-ganizowaną pracę, a każdy dzień protestuje przeciwko wszelkiemu opóźnieniu i bezwładowi”.

Jakże to celne stwierdzenie i jakże prawdziwe. Słowo w słowo. Może z jed-nym wyjątkiem. Owa wzmianka o „zjednoczeniu Polski”. Gdyby nie ona, to cyto-wane wyżej zdania można by przypisać komuś współczesnemu. Można by uznać je za wypowiedziane miesiąc temu, wczoraj lub dzisiaj. Można by... Czy jednak tylko owo nawiązanie do zjednoczenia wskazuje na międzywojenny rodowód cy-towanej wypowiedzi? Chyba nie. I niestety nie. Pozostaje jeszcze sprawa miłości do ojczyzny. Jakże rzadko mówimy o niej i do niej się przyznajemy. Jakże rzadko odwołujemy się do niej, do woli i energii społecznej, która z patriotyzmu wypły-wa. Wolimy wierzyć w mechanizmy systemu politycznego i gospodarczego.

W prawa demokracji i rynku. To ważne. Ale jest jeszcze ten człowiek, który w te prawa musi uwierzyć. Jakieś uczucie musi go do tego popchnąć. Zasady prawa bankowego i handlowego, tworzenie spółek z kapitałem..., zasady wejścia do

* E. Kwiatkowski, Rzecz najważniejsza Polska. Wybór myśli politycznych i społecznych, Kraków 1988.

Europy itd., itp. To hasła ważne dla nowej edukacji obywatelskiej i gospodarczej, ale gdyby więcej uczucia na tej nowej drodze kształtowania Polaków. Dlaczego takich uczuć nie wstydził się Eugeniusz Kwiatkowski, którego słowa (1932) przed-stawione były na wstępie? Słowa człowieka ogromnej pracy. Niezmiernie kon-kretny, spójny, konsekwentny we wszystkim, co robił. W walce, polityce, pracy organizacyjnej i produkcyjnej. Warto go dzisiaj wspomnieć nie tylko dlatego, że jest przykładem Polaka, któremu przyszło się zmierzyć z ogromnym trudem re-formowania naszego państwa. I z ogromnym powodzeniem trud ten pokonywał.

Był on nie tylko budowniczym Gdyni i Centralnego Okręgu Przemysłowego. Był głównym strategiem gospodarczym w ostatnim pięcioleciu Polski międzywojen-nej. Ze Śląskiem łączyły go szczególne więzi. Zasłużył się w dziele przyłączenia Śląska do Macierzy, łączył też Śląsk z polskim morzem słynną magistralą wę-glową, budował nowoczesny przemysł śląski, kierując wraz z Ignacym Mościc-kim „Azotami” w Chorzowie. Zawsze wierzył w Śląsk jako w gwarancję polskiej suwerenności gospodarczej i niezwykle żarliwie wierzył w polskość Śląska. Po-słuchajmy, co mówił tuż przed samą wojną, bo w 1938 roku: „Wsłuchajmy się w mowę dorosłych i dzieci tu, na Śląsku, tej dzisiaj najbardziej polskiej i aktyw-nej narodowo dzielnicy, wejdźmy do szkół i fabryk, do nowych osiedli i nowych domów robotniczych i odpowiedzmy sobie samym, czy nie nastąpił tu cud takiej odbudowy potęgi polskości, o jakiej przed kilkunastu jeszcze laty nie mogliśmy marzyć”.

A jakie dzisiaj mamy marzenia i czy je mamy?

PS. Honorarium za felieton przekazuję na rzecz Komitetu Budowy Szpitala dla Chronicznie Chorych w Katowicach-Bogucicach, ul. Karoliny 15. Czytelni-ków proszę o pomoc w budowie**.

„Trybuna Śląska”, 17 maja 1991 r.

*

** O Autorze świadczy także i to, że w całym tomiku felietonów takich dopisków jest znacznie więcej (przyp. B.M.).

Piętnasta rocznica śmierci Profesora Waleriana Pańki

Powiązane dokumenty