• Nie Znaleziono Wyników

W WALCE Z WIELOPOLSKIM

W dokumencie Bismarck a Polska (Stron 135-200)

Europa po wojnie krymskiej. Stan sprawy polskiej. Przewrót w stosunkach ro­

syjskich. Od Św. Przymierza do zbliżenia z Francją. Kurs pojednawczy wzglę­

dem Królestwa. Stosunek Bismarcka do obu zagadnień. Wynurzenia Rosjan na temat pozbycia się Kongresówki. Reakcja Bismarcka. „Nie masz możliwości pokoju między nami a jakąkolwiek próbą wskrzeszenia Polski.” Bismarck a Wielopolski. Próby oddziaływania w duchu przeciwpolskim na Gorczakowa.

Nawiązanie porozumienia z Aleksandrem II. Ustępstwa dla Kongresówki a sy­

tuacja wewnętrzna w Prusach. Bismarck w Paryżu. Starcie z Napoleonem III w sprawie polskiej. Nominacja na szefa rządu. Wobec wzmagającego się nie­

bezpieczeństwa w Królestwie. Wybuch powstania.

Wojna krymska przeobraziła oblicze Europy, tak pod wzglę­

dem konfiguracji międzynarodowej, jak wewnętrznych stosunków niejednego z przodujących mocarstw. Urok niezwyciężalnej potę­

gi Mikołaja prysł pod murami Sebastopola. System absolutyzmu policyjnego ukazał całą głąb bezsiły i dezorganizacji, w jaką wtrącił potężne na pozór państwo. Nad gruzami supremacji rosyjskiej tym świetniejszym blaskiem rozbłysnęła gwiazda napoleońska. Wczoraj ledwo tolerowany w gronie legitymistycznych monarchów, na kon­

gresie paryskim wystąpił Napoleon niemal w majestacie arbitra Eu­

ropy, a wraz z nim zdawała się wracać Francja na tradycyjne stano­

wisko pierwszej na kontynencie potęgi. Silny porozumieniem z An­

glią, zadzierżgujący węzły bliższego współdziałania z Rosją, mógł się dziedzic Bonapartych pokusić w najbliższych latach o rozwiązanie problemu włoskiego. Druzgocące jego zwycięstwo nad drugą podporą starego porządku, Austrią, powstanie niepodległych i zjednoczonych Włoch, zdawało się potwierdzać przekonanie, że Europa wkracza w nową fazę rozwoju, w której system Św. Przymierza ulegnie osta­

tecznej likwidacji na rzecz dobijających się niepodległości narodów.

Wielkim przewrotom w układzie sił między mocarstwami towarzy­

szyły niemniej uderzające zapowiedzi przeobrażeń wewnętrznych w duchu wolnościowym. Po rządach najbardziej przytłaczającego de­

spotyzmu i tresury kapralskiej weszła Rosja w okres gorączkowego podniecenia umysłów, intensywnego nasilenia prądów reformator­

skich, prób przetworzenia struktury społecznej i stosunków ustrojo­

wych na modłę Zachodu. Była to słynna „wiosna posebastopolska", która zadecydować miała o dalszych losach państwa. Równocześnie brzask nowego życia zdawał się wschodzić po drugiej stronie kor­

donu. Zapadający coraz głębiej w zaćmienie umysłowe Fryderyk Wilhelm IV w r. 1858 odstąpił rządy bratu swemu, ks. Wilhelmowi.

Pierwszym czynem regenta było oddalenie od steru ludzi reakcji z Manteufflem na czele i powołanie ministerstwa o tendencjach libe­

ralnych. Mówiono o nastaniu „nowej ery”.

Przemiany w Europie odbiły się bezpośrednio na losach Polski, Era reakcji po Wiośnie Ludów, wymazując sprawę polską z rejestru zagadnień międzynarodowych, zarazem dała się dotkliwie we znaki społeczeństwu we wszystkich trzech zaborach. Położenie w Kongre­

sówce i Galicji charakteryzują dostatecznie nazwiska Paskiewicza i Bacha. W Poznańskiem rządy nadprezydenta Bonina w latach 1850—53 zaznaczyły się rozwiązaniem świeżo założonej Ligi Pol­

skiej, której zadaniem było skoordynowanie całości ruchu narodo­

wego na ziemiach dawnej Rzpltej, oraz zniszczeniem niezawisłości prasy. Po nim objął naczelny urząd w prowincji znany z okazanej Polakom w r. 1848 wrogości bar. Puttkamer. Pogląd swój na metody rządzenia krajem wyraził w następujących wskazaniach: „Jest rze­

czą koniecznie potrzebną, aby rząd zajął w stosunku do polskości sta­

nowisko silne i określone. Polskość jest i pozostaje wrogim mu ży­

wiołem, w jakiejkolwiek występuje ona postaci. Zjednanie jej jest niepodobieństwem, wytępienie — rzeczą nieludzką, obok tego zaś niemożliwą, przynajmniej trzeba by na to całych pokoleń. Nie pozo­

staje tedy nic innego, jak utrzymywać energicznie żywioł polski na należnym mu podporządkowanym stanowisku.”1) Praktycznym wy­

kładnikiem tych założeń było drastyczne wywieranie presji w czasie wyborów do sejmu i rzucająca jeszcze ciemniejsze światło na pruskie metody rządzenia prowokatorska afera, której sprawcą był dyrektor policji poznańskiej, Barensprung. Nastanie „nowej ery” przyniosło kres tym nadużyciom. Społeczeństwo, otrząsnąwszy się z ciężkiej at­

mosfery, z podwójną wrażliwością chłonęło wieści, zwiastujące nad­

chodzący w Europie nowy ład, oparty na prawach narodów. W ła­

dze z niepokojem śledziły wzmożone tętno życia publicznego w Po­

znańskiem, przejawiające się w dążeniach do wywalczenia językowi polskiemu należnego miejsca w administracji, w zakładaniu nowych organizacji rolniczych, w energicznych wystąpieniach posłów na tere­

nie sejmowym, w urządzaniu nabożeństw z kazaniami patriotycznymi i próbami demonstracyj2). W nierównie jaskrawszych formach doko­

nał się przewrót nastrojów w sąsiedniej Kongresówce. Drobne ulgi, jakie przyniosła śmierć Mikołaja i Paskiewicza, wystarczyły dla roz­

palenia ogników żywszej działalności społecznej i umysłowej; wielki wstrząs w życiu ludów europejskich, jakim była wojna włoska, wpra­

wił kraj w stan gorączkowego drżenia i żywiołowego wyładowywa­

nia nagromadzonych od tylu lat dziesiątków uczuć. Królestwo weszło w okres „rewolucji moralnej".

Zelżenie ucisku w obu zaborach i przenikający atmosferę euro­

pejską triumf haseł narodowych stały się niewątpliwie potężnym bodźcem rozbudzenia sił ujarzmionego narodu; głównym źródłem, z którego trysnęły te przemiany, był niewątpliwie przewrót w stosun­

kach międzynarodowych, któremu na imię rozkład Św. Przymierza.

Dopóki trzy dwory wschodnie stanowiły zwarty blok, zwrócony prze­

ciw Francji, aspiracje polskości przytłoczone były głazem, którego wysiłek pokoleń nie był w stanie odwalić. Wojna krymska, ukazując drzemiące antagonizmy w łonie mocarstw konserwatywnych, rozluźniła ich spójnię; reszty dokonała zręczna gra Napoleona III i nowa orien­

tacja u wierzchołków polityki rosyjskiej. Razem z Mikołajem I zszedł w grób najwierniejszy jego sługa, którego imię na ćwierć wieku wyci­

snęło swe piętno na sprawach polskich złowrogim mianem ery pa- skiewiczowskiej. Drugie narzędzie polityki cesarskiej w dziedzinie zagranicznej, stary kanclerz Nesselrode, ustąpił z zajmowanego sta­

nowiska. Na odchodnym skierował wypróbowany filar systemu miko- łajowskiego słowa ostrzegawcze pod adresem nowego monarchy.

Polityka Rosji od kongresu wiedeńskiego nastrojona była na nutę mo- narchiczną i antypolską; interes państwa i dynastii nakazuje utrzyma­

nie jej na tych samych torach. Ostrzegał stary kanclerz przed łącze­

niem się z Francją, która od roku 1815 przeszła trzy przewroty, obecnie zaś pod berłem Napoleona III wkroczy na drogę wojen zdo­

bywczych, przy czym zaapeluje do namiętności rewolucyjnych i in­

stynktów wolnościowych ujarzmionych ludów. Ostrzegał przed zaku­

sami francuskimi na lewy brzeg Renu, przypominając, że Prusy były jedynym mocarstwem, które w wojnie krymskiej nie wystąpiło wrogo przeciw Rosji. Zbliżenie do Francji zerwie węzły, łączące Rosję z obu dworami rozbiorczymi, „my zaś jesteśmy tym spośród trzech państw, dla którego zachowanie tej solidarności najbardziej jest potrzebne.

Okazała to należycie rewolucja polska." System polityczny Św. Przy­

mierza, którego trzymała się Rosja przez cztery dziesiątki lat, nie był wynikiem jej zamiłowania lub kaprysu; dyktowała go mocniejsza

od ludzkich zachcianek „niepowstrzymana siła zasad i faktów”. Stąd nieuchronna konkluzja, iż „w dobrze zrozumianym interesie Rosji polityka nasza nie może przestać być monarchiczną i antypolską 3).

Ostrzeżenia Nesselrodego zapadły może w głąb duszy Alek­

sandra II, atoli polityka oficjalna państwa poszła innym torem.

Opróżniony fotel kanclerski zajął dotychczasowy poseł w Wiedniu, ks. Aleksander Gorczakow. Człowiek zdolny, bardzo ambitny, obda­

rzony wygórowanym pojęciem o swym geniuszu politycznym, w ja­

skrawym przeciwieństwie do mężów stanu doby mikołajowskiej re­

prezentował patriotyzm rosyjski w wydaniu zachodnio-europejskim.

Pragnieniem jego było dźwignąć Rosję z upokorzenia, jakie zgotowało jej poprzednie panowanie, nie w walce, lecz w ścisłym porozumieniu z Zachodem, przede wszystkim z Francją. Tępemu despotyzmowi mikołajowskiemu przeciwstawiał Gorczakow przekonania, jak na Ro­

sję bardzo liberalne, o sympatycznym nastawieniu dla arystokratycz­

nego konstytucjonalizmu angielskiego. Pragnieniem próżnego, rozmi­

łowanego w zewnętrznych wystąpieniach dyplomaty było przeobrazić Rosję na wzór monarchij konstytucyjnych, w których faktyczny rząd sprawuje arystokracja, pierwszy zaś minister nie tylko kieruje nawą państwa, ale ma możność okazania przed ciałem przedstawi­

cielskim swych talentów krasomówczych i skarbienia sobie popular­

ności wśród wykształconego ogółu. Dzięki jego usiłowaniom zacierały się szybko bolesne wspomnienia Almy i Sebastopola. Przyjazne kon­

takty, jakie ujawnił między Francją a Rosją kongres paryski, prze­

kształciły się na zjeździe obu monarchów w Stuttgarcie (1857) w formalne porozumienie. Cele tego związku dwóch wczorajszych an­

tagonistów nie ulegały w oczach Europy wątpliwości. Zyskiem Rosji miało być zniesienie klauzul traktatu paryskiego, ograniczających jej suwerenność na M. Czarnym, Francji — lewy brzeg Renu4).

Porozumienie francusko-rosyjskie wywarło potężny wpływ na całokształt spraw europejskich, w nienajmniejszym zaś stopniu na sprawę polską. Jak długo Rosja pozostawała w orbicie Św. Przymie­

rza, polityka tępicielska wobec polskości nie tylko dogadzała jej in­

stynktom, ale stawała się czynnikiem wzmocnienia solidarności z dwo­

ma pozostałymi rozbiorcami. Inaczej miała się rzecz w obliczu zbli­

żenia z Francją. Należało się liczyć z opinią kraju, która nie byłaby skłonna znosić znęcania się nad tradycyjnie zaprzyjaźnionym naro­

dem. Napoleon III, przy całym autokratyzmie swych rządów i braku skrupułów w polityce zagranicznej, nie mógł jednak pozostawać obo­

jętny wobec cierpień polskości, które budziły jednakowo żywy od­

dźwięk u jego katolickiej małżonki i rewolucyjnego kuzyna z

Palais-Royal. W interesie konsolidacji związku francusko-rosyjskiego leżało usunięcie z drogi tej walnej przeszkody, jaką był ucisk żywiołu pol­

skiego pod berłem carów. Sternicy polityki cesarstwa, niemniej czuli i drażliwi na tym punkcie, aniżeli Aleksander I i Mikołaj, nie dopu­

szczali do interwencji postronnej w sprawie, którą uważali za we- wnętrzno-rosyjską. Nieśmiałe próby Napoleona spotykały się z bez­

względną odprawą. Niemniej Gorczakow i cały obóz liberalny, pra­

gnący oderwania od reakcyjnych państw Św. Przymierza i związania się z Francją, rozumieli potrzebę unormowania kwestii polskiej5).

Losy Kongresówki sprzęgły się w ten sposób nierozłącznie z dwoma kapitalnymi zagadnieniami posebastopolskiej Rosji, które znów mię­

dzy sobą w ciągłym pozostawały oddziaływaniu. Pierwszym była we­

wnętrzna przebudowa państwa i społeczeństwa w duchu zasad za­

chodnio-europejskich, drugim przejście Rosji od obozu Św. Przymie­

rza do związku z Francją.

Zwrot ten godził oczywista w najżywotniejsze interesy obu mocarstw niemieckich, które od roku 1815 przywykły upatrywać w caracie najpewniejszą ostoję zasad monarchistycznych i konserwa­

tywnych przeciw zalewowi międzynarodowej rewolucji. Odstępstwo od uświęconego systemu nie tylko podważało moc idei, na których gruntowali swoje panowanie Franciszek Józef i Wilhelm, ale dawało potężne atuty w ręce dziedzicznego wroga. Francja Napoleona III ukazywała się oczom statystów wiedeńskich i berlińskich w podwój­

nie groźnej postaci; podejmując dziedziczne pretensje do panowania nad Włochami i granicy Renu, przybierała je w nowoczesną formę patronatu nad dążeniami rewolucyjnymi Włochów, Madziarów i Po­

laków. Rok 1859 oglądał zdumiewające widowisko pogromu Habsbur­

gów na terenie włoskim przy życzliwym poparciu, udzielonym Napo­

leonowi III przez Rosję. Spadkobierca Mikołaja I pośrednio wystę­

pował w roli sojusznika Garibaldiego i Kossutha. Było to ostrzegaw­

cze memento dla Prus. Wprawdzie zarówno Napoleon III jak Gorcza­

kow wyróżniali swymi względami monarchię Hohenzollernów, napo- mykając o wciągnięciu ją do mającego powstać trójsojuszu francusko- rosyjsko-włoskiego; czy jednak logika i doświadczenie dziejowe nie mówiły czegoś wręcz przeciwnego? Czy zbliżenie między Francją a Rosją nie dokonywało się stale kosztem Prus? Nic więc dziwnego, że gdy rok 1861 zainaugurował w stosunkach polsko-rosyjskich okres ustępstw dla Kongresówki, sfery polityczne Wiednia i Berlina pa­

trzyły na to okiem podwójnie niechętnym i podejrzliwym. W szczo­

drym szafowaniu przywilejami na rzecz gnębionego dotąd żywiołu polskiego widziano nie tylko złamanie uświęconej solidarności trzech

dworów rozbiorczych wobec wspólnego wroga, nie tylko podważanie własnego panowania nad Galicją i Poznańskiem. Zdawano sobie dobrze sprawę, że Rosja zaspokajając Polaków, usuwa przez to najważniej­

szą może przeszkodę na drodze do pełnego porozumienia z Francją.

Stąd biegunowo przeciwne uczucia, z jakimi spoglądała na rozwój stosunków polsko-francuskich z jednej strony dyplomacja Drugiego Cesarstwa, z drugiej — Prus i Austrii. Francuzi pragnęli gorąco ugo­

dy polsko-rosyjskiej, spodziewając się po niej umocnienia własnego stanowiska w Petersburgu, Austriacy i Prusacy oczekiwali w związku z tym rzeczy najgorszych: spotężnienia polskości w Kongresówce, jej ekspansywnych zakusów w kierunku Krakowa, Poznania, Gdańska, zacieśnienia węzłów między Rosją a Francją. Posłujący nad Newą z ramienia Napoleona III Fournier i Montebello z otuchą notowali każdy pozytywny sukces pojednawczej polityki Gorczakowa wobec Królestwa; wzmagające się w nim wrzenie i tendencje rewolucyjne przejmowały'” ich głęboką obawą. Dyplomacja Wiednia i Berlina widziała w sukcesach Wielopolskiego śmiertelne niebezpieczeństwo dla najżywotniejszych swych interesów; podziemne odgłosy gotujące­

go się nad Wisłą wybuchu budziły w niej nadzieję, że w pożarze ogól­

nej katastrofy spłoną nie tylko świeżo wzniesione rusztowania pol­

skiej odnowy, ale rozlutuje się drut, wiążący Petersburg z Paryżem.

W takich warunkach przyszło Bismarckowi rozwijać działal­

ność dyplomatyczną w charakterze przedstawiciela Prus nad Newą.

Jeżeli pobyt we Frankfurcie rozszerzył jego widnokrąg polityczny i wiele zagadnień w nowym ukazał świetle, to posłowanie petersbur­

skie stanowiło przełom w zapatrywaniach na sprawę polską. W za­

raniu swej działalności publicznej rozpatrywał ją Bismarck z ciasnej perspektywy pomorskiego junkra, który drżał o całość marchii Ho­

henzollernów na wschodzie. Wrogiem była dlań polska szlachta, ręka w rękę z duchowieństwem zmierzająca do wywołania rewolucji; wro­

giem niemiecki liberalizm, gotów w niepojętym zaślepieniu przyło­

żyć rękę do wskrzeszenia dziedzicznie wrogiego państwa polskiego.

Wojna krymska ukazała Bismarckowi aspekty międzynarodowe kwestii polskiej; jako jej sojusznicy wystąpiły na widownię mocar­

stwa zachodnie, a również Austria ukazała niepokojące rysy ewen­

tualnej wskrzesicielki Polski. Rozpatrzenie się w stosunkach peters­

burskich odsłoniło nowe, najmniej oczekiwane możliwości. Rosja, w której przywyknął Bismarck upatrywać tradycyjnego wro­

ga polskości i sojusznika Prus, w niepojętym zaślepieniu sypała na rzecz Królestwa jednym ustępstwem po drugim. Pojednanie dwóch zwalczających się dotąd na śmierć i życie narodów słowiańskich nie

tylko zagrażało rubieżom wschodnim państwa Hohenzollernów, ale zbliżało chwilę przypieczętowania sojuszu francusko-rosyjskiego, z którego niebezpiecznych dla Prus następstw zdawał sobie Bismarck sprawę. Zwalczane przezeń z taką zaciekłością polskie za­

gadnienie wypłynęło tu w nowej, europejskiej postaci jako doniosły czynnik zbliżenia pomiędzy Paryżem a Petersburgiem, zarazem jako przednia straż wszechsłowiańskiej ekspansji caratu na zachód. Ta sama sprawa, która od półtora wieku była najtrwalszym łącznikiem między monarchią Hohenzollernów a Romanowów, zdawała się teraz zamieniać w klin, rozbijający ich spójność. „Obejmowałem kierow­

nictwo spraw zagranicznych — po latach charakteryzować będzie ów moment Bismarck — pod wrażeniem, że w powstaniu, które wybuch- nęło 1 stycznia (!) 1863 roku, chodziło nie tylko o interes naszych prowincyj wschodnich, lecz również o daleko sięgające zagadnienie, czy w rządzie rosyjskim ma przewagę kierunek sprzyjający, czy wro­

gi Polsce; czy panuje dążność do panslawistycznego zbratania między Rosjanami a Polakami, którego ostrze godzi w Niemcy, czy wzajem­

ne wspieranie się rosyjskiej i pruskiej polityki... Dla przyszłości Prus w Niemczech było zachowanie się Rosji zagadnieniem wielkiej donio­

słości. Życzliwy Polsce kierunek polityki rosyjskiej sprzyjał ożywie­

niu istniejącego już od pokoju paryskiego i pierwej już przy róż­

nych okolicznościach poszukiwanego zbliżenia między Francją a Ro­

sją. Podobny sojusz o tendencjach polonofilskich, jaki unosił się w powietrzu już przed rewolucją lipcową, wtrąciłby ówczesne Prusy w ciężkie położenie. W interesie naszym leżało zwalczanie w rządzie rosyjskim sympatyj polskich, również w guście Aleksandra I."°)

Nie od razu doszedł Bismarck do tak wszechstronnego ogarnię­

cia doniosłości kwestii polskiej w polityce Rosji i tak jasnego skry­

stalizowania sobie linij przewodnich pruskiej racji stanu. Pierwsze dwa lata posłużyły mu do zbierania informacyj i orientowania się w obcym dlań środowisku. Obraz stosunków, jakie zastał w stolicy białego cara, daleko odbiegał od tradycyjnego w kołach konserwaty­

stów pruskich wizerunku Rosji mikołajowskiej, strażniczki zasad konserwatywnych, głównego filaru Św. Przymierza. Przeżytkiem popizedniego régime’u była szczupła kamaryla wysokich dygnitarzy pochodzenia przeważnie niemieckiego. Wśród tych ludzi, do niedaw­

na potężnych, teraz odsuniętych na bok, utrzymywała się dawna orientacja, wroga polskości, wierna tradycyjnym węzłom, łączącym Rosję z obu państwami niemieckimi. Obok starego Nesselrodego dużą rolę odgrywał tu bar. Meyendorff, jeden z najzaciętszych wrogów i największych szkodników w stosunku do Polski, który teraz,

u schyłku życia, nie przestawał cesarza alarmować polskim niebez­

pieczeństwem7}. Była to wyspa niemczyzny na rozkołysanym morzu nacjonalizmu rosyjskiego. Występujące na widownię nowe pokolenie reprezentowało nie tylko reakcję liberalizmu wobec rządów despo­

tycznych, ale rewindykacje żywiołu rdzennie rosyjskiego w stosunku do wszechwładnej dotąd niemczyzny. Okazywano jaskrawą pogardę dla języka i wpływów niemieckich, akcentowano cechy narodowo- rosyjskie, popisywano się liberalizmem poglądów. W służbistym ofi­

cerze i konserwatywnym do szpiku kości junkrze pruskim drżało wszystko z oburzenia, gdy patrzył, jak wojskowi wiedli prym w kry­

tykowaniu rządu i okazywaniu sympatyj dla współczesnych ruchów wolnościowych. Część opinii ciążyła ku Francji, niektórzy traktowali przychylnie zjednoczeniowy ruch niemiecki, powszechny entuzjazm panował dla Kossutha i Garibaldiego8). W umysłach tej generacji, która tak stanowczo wypierała się łączności z dobą poprzednią, pod innymi aspektami rysowała się też sprawa polska. Miejsce kurczowe­

go czepiania się dawnej zdobyczy nad Wisłą zajęła chęć pozbycia się niewygodnej posiadłości, która przysparzała imperium tyle kło­

potów. „II faut se debarasser de la Pologne” — oto jakie hasło roz­

brzmiewało w najwyższych sferach towarzystwa petersburskiego9).

W relacjach Bismarcka znajdują się niezmiernie znamienne wynurzenia na ten temat jednego z entuzjastów nowych zasad. Opie­

rając się na napoleońskich ideach samostanowienia narodów wy­

wiódł ów Rosjanin dyplomacie pruskiemu, że w rdzennej Rosji kwe­

stii polskiej właściwie nie ma. Zachodnie prowincje cesarstwa za­

mieszkałe są przez Rosjan, mówiących po litewsku, południowe przez Rusinów, mówiących po rosyjsku i wyznających prawosławie.

Właściwi Polacy w liczbie około 3 milionów mieszkają nad Wisłą i ci mogą się usamodzielnić, zwłaszcza skoro Rosja przy spodziewa­

nym rozpadnięciu się monarchii habsburskiej zagarnie Galicję wscho­

dnią. Była to nowa forma starorosyjskiego nacjonalizmu, niemniej polskości wroga, aniżeli system mikołajowski. Obstawano twardo przy „ziemiach zabranych", planując powiększenie ich o wschodnią Małopolskę, część Lubelszczyzny oraz Augustowskie; resztę odtrącano z lekceważeniem, pozwalając temu strzępowi wisieć przy imperium rosyjskim w roli Norwegii przy Szwecji lub też wieść marną egzysten­

cję o złudnych cechach samodzielności. Nie było w tym ani cienia życzliwości dla Polski; po prostu chęć rozwiązania kłopotliwej spra­

wy najprostszymi środkami. Dla Rosji jest rzeczą obojętną, czy dom holsztyńsko-gottorpski zachowa panowanie nad Polską — głoszono bez ogródek. Jeden z interlokutorów Bismarcka, wyłuszczając te

plany, dodał do nich radę bezwzględnego germanizowania Poznań­

skiego, podobnie jak to Rosja czyni na Litwie. Imperium carów zbyt jest potężne, by się obawiać egzystencji miniaturowego państewka polskiego u swych granic: „dotychczasowa zaś wspólnota i nadzór jest dla nas zbytnim ciężarem, burzy naszą jedność i osłabia w nas zdolność do innego działania". Tym nastawieniem umysłów tłumaczy się fakt, że gdy w marcu 1861 przyznano Kongresówce pierwsze ustępstwa, opinia publiczna przyjęła je z niekłamanym zadowole­

niem. Na pierwszym planie zainteresowań społeczeństwa rosyjskiego stała wówczas kwestia reformy ustrojowej. Szlachta uważała, że za ofiary, poniesione przy uwłaszczeniu włościan, należą się jej prawa polityczne; liberalne mieszczaństwo, inteligencja, młodzież marzyła o ustroju konstytucyjnym. Koncesje na rzecz społeczeństwa polskiego w Kongresówce zdawały się dawać rękojmię, że cesarz nie odmówi

niem. Na pierwszym planie zainteresowań społeczeństwa rosyjskiego stała wówczas kwestia reformy ustrojowej. Szlachta uważała, że za ofiary, poniesione przy uwłaszczeniu włościan, należą się jej prawa polityczne; liberalne mieszczaństwo, inteligencja, młodzież marzyła o ustroju konstytucyjnym. Koncesje na rzecz społeczeństwa polskiego w Kongresówce zdawały się dawać rękojmię, że cesarz nie odmówi

W dokumencie Bismarck a Polska (Stron 135-200)

Powiązane dokumenty