W alka z kom unizm em jest n ajw ażniejszym dzisiaj zada niem Kościoła, poniew aż kom unizm je st zbiorow iskiem ws.zyst kich sił Kościołowi w rogich. Pod tą jed n ą n azw ą „komunizm1 każd y bow iem dobrze rozum ie n ie ty lk o hasło p rzew ro tu i kia sowej nienaw iści, ale zarazem i bezbożnictw o najskrajniejsze P rogram społeczny i polityczny z aw arty w sam ej nazw ie, a więi będ ący program em p artii, jest w rzeczyw istości spraw ą pod rzędnego znaczenia. N ajgłów niejszą to zniszczyć w iarę w Bogi i zniszczyć w szystkie w ogóle duchow e w artości n a tu ry ludzkiej a zwrócić do czysto zw ierzęcego m aterializm u, a więc otwart]
satanizm .
Kom unizm w walce z Kościołem idzie w jednym szeregi z m asonerią, w olnom yślicielstw em i z żydostw em . Gdziekolwiel dojdzie do w ładzy, w y stęp uje jako zdecydow any prześladowci jak w Rosji, M eksyku, H iszpanii; gdzie tego ,czynić nie może szerzy ateizm , nienaw iść do kleru , pog ard ę do Kościoła i jegi urządzeń. Czasem działa otw arcie z całą pasją, złośliwością czasem skrycie, obłudnie pod h asłam i m niej lu b w ięcej zama skow anym i. H asła te w ielu zwodzą, jak zw odziły dotychczas ogrom ne rzesze ludzi, ale Kościoła oszukać n ie potrafią. Czj kom uniści u stro ją się w to gę obrońców robotnika, czy aposto ła wolności i po stępu, czy też m iłośników pokoju i przyjaciół człowieka, Kościół ich zaw sze zd em asku je i odróżni fałszywi pozory od rzeczyw istych intencyj.
W ty m się nigdy nie m yli i om ylić n ie może, ale niestetj bardzo w ielu w iernych, słabo uśw iadom ionych nie słu ch a ostrze żeń Kościoła, a słab y swój rozum przeciw staw ia Jego nieomyl n ym w yrokom . N iejednokrotnie lekcew ażą głos swoich pasterzj g d y ci zm uszeni są w iernych ostrzec p rzed jak ąś zamaskowani]
ak cją i dziw ią się, co Kościół w idzi złego w ty m , co takie to m a ń itarn e m a przecież hasła. Aż dopiero po czasie, gdy ujrzą w zniesioną do g óry pięść, a usły szą ta m w łaśnie, gdzie mówiło się ty lk o o postępie i hu m in itarn o ści zgodnym chórem odśpk w a n ą m iędzynarodów kę, sym bol bolszew ickiej nienawiści, to chodzą do w niosku, ze jed n ak Kościół m iał rację.
Liberalizm , fałszyw y p ostęp i h u m an itarn o ść to ulubiona,
wypróbowana broń, to udeptana droga, jaką bezbożnictwo pod komendą m asonerii szło n a podbój Rzymu. Iluż ludzi skądinąd zacnych, dobrych ulegało te j psychozie i usiłowało uzgadniać swój katolicyzm z hasłam i liberalizm u, próbując tam znaleźć coś nowego a koniecznie dla szczęścia ludzkości potrzebnego, czego Kościół w nauce swej rzekom o nie uw zględnia. Nazwy ultramontanizmu czyli zarzutu bezwzględnej wierności Stolicy Apostolskiej bano się jak ognia, jak obrazy przynoszącej hańbę.
Chodziło tylko o jedno, aby podkopać powagę Kościoła, gdy ten oszukać się nie daw ał i pod każdą postacią machinacje ateistyczne demaskował.
I chociaż liberalizm ludzi ogłupiał i upadlał, iż staw ali się jak dzieci bezrozum ne a zarozuińiałe w swych sądach, opano
wał ich um ysły i serca, narzucił swoje zdania i wnioski. Ko
ściół dwa tysiące lat praw ie głosił praw dy o miłości i spraw ie
dliwości, dziełami m iłosierdzia i ofiarności bohaterskiej zapeł
nił dzieje swego istnienia w czasie i przestrzeni, grom ił i tępił nadużycia, mężnie przeciw stawiając się królom i cesarzom, pię
tnował słowami Ew angelii chciwość w śzelką i wyzysk — nikt tego nie dostrzegał, aż gdy jeden i drugi żydek i mason wy
powiedział na te n tem at kilka uw ag — cała prasa ateistyczna i liberalna kazała to przyjąć jako nadzw yczajne objawienie, a katolicki chłop i robotnik zam iast przypomnieć sobie, że o tym samym lepiej i m ądrzej uczy Kościół św ięty, u b rał się w czer
woną kokardę i w pierw szy dzień miesiąca Marii poszedł śpie
wać o gniewie ludu i o sądzie, k tó ry spadnie kiedyś jak zem sty grom na w szystkich wokoło, zwłaszcza na kler.
I dziwili się potem niektórzy dobrzy katolicy, że Karol Marks już w r. 1848 w ydając swój m anifest kom unistyczny i swój „Kapitał" w ziął w obronę biednego robotnika, a Papież Leon XIII dopiero w r. 1891 uczynił to w swojej encyklice R e
rum Novarum. Gdyby lepiej znali naukę Kościoła, w iedzieliby co o tym sądzić.
I chociaż Kościół uczył dw a tysiące lat praw dziw ej wol
ności, równości i braterstw a, to nie było w ażnym, ale gdy b ru dny sanktiulota wypowiedział te sakram entalne słowa i braci swoich ścinał na gilotynie ze spokojem obłąkańca — stały się cne jutrznią nowego światła.
Masoneria i żydostwo, których łączność i zależność ścisłą,
80
z pewnością przyszły badacz odkryje i uzasadni, takim i właśnie sposobami rozkładały społeczeństwa katolickie, zakładając wśród nich organizacje i stowarzyszenia o hasłach szczytnych na okaz, ale których cel był zawsze jeden — walka z Kościołem Chry
stusowym. Wszystko tam było — fałszywy patriotyzm, który pro
stą drogą zmierzał do międzynarodówki, wolność, równość i nie
podległość, która swój pełny efekt miała osiągnąć w dyktatu
rze proletariatu, kierowanego przez międzynarodową ale jedno- rasową finansjerę itp. Któż by na takie piękne hasła nie po
szedł. Szedł więc biedny obałamucony naród tam , gdzie mu tyle obiecywano. Dziwił się i gorszył, gdy Kościół przed nie
jedną z tych rzeczy ostrzegał, aż wreszcie skutek stał się ta kim, że świat przeraził się ujrzawszy, że jest masońsko-bolsze
wicki. Tak jest w rzeczy samej, nie ma w tym przesady. Lu
dzie na świecie żyją rozmaici: są katolicy i akatolicy, wierzący i niewierzący, socjaliści i faszyści, bolszewicy i mieńszewicy, radykali i konserwatyści, ale duch jest masoński. Prasa, agen
cje telegraficzne to największa potęga, to anonimowe mocar
stwo, które może stwarzać sztuczne nastroje i opinie wszel
kiego rodzaju, kryzysy i trudności gospodarcze i polityczne — prawie w 100°/0 są żydowsko-masońskie czyli bolszewickie — bo to do jednego zmierza. L iteratura jest w ich rękach, finan- sjera również, oni rządzą królami, ministrami. Stwierdzo
no to nie raz jeden w sposób naw et oficjalny. Na początku 1904 r. — jak podają paryskie Etudes w czasach gdy najbar
dziej srożył się Combes i jego klika wolnomyślna, prezydent Francji, Loubet Emil, przyjął na audiencji sekretarza general
nego Akademii Nauk Moralnych i Politycznych, Georges Picot znakomitego historyka. W czasie audiencji wywiązała się na
stępująca rozmowa:
— Z największą przyjemnością, panie Picot, czytam spra
wozdania pańskie w Journal Officiel (Dziennik urzędowy fran
cuski. Przyp. red. KAP.).
— Stokrotnie dzięki, panie prezydencie, lecz pańskie wspo
mnienia odnoszą się do czasu już dcść dawnego, gdyż w osta
tnich czasach Journal systematycznie omija nasze sprawozdania i komunikaty.
— N apraw dę/panie Picot? Ależ to tak, jak ze mną...
— Jak z panem, panie prezydencie? Dziwi to mnie
nie-zmiernie. Jeżeli mnie to spotyka, pomawianego o reakcyjność, to nie dziwię się tem u w obecnych czasach. Ale jeżeli to spo
tyka głowę państwa, to jest niesłychane...
; A jednak prawdziwe. Wiosną roku ubiegłego byłem z wizytą w Algierze, gdzie też kilkakrotnie przemawiałem, po
ruszając również sprawę poszanowania uczuć religijnych. Oso
biście dopilnowałem, by moje przemówienia wysłane były do Journal Officiel. Po powrocie do pałacu Elizejskiego miłość własna autorska kazała mi przejrzeć Journal, aby ujrzeć swe przemówienia algierskie. Czy uwierzy pan, panie Picot, że mo
wy te nie były wydrukowane w Dzienniku urzędowym? We
zwałem przeto dyrektora owego Dziennika i zapytałem go, czy odebrał moje przemówienia. Odpowiedział, że tak. A dlaczego pan ich nie wydrukował? Dlatego, że miałem zakaz, panie p re
zydencie. Uważa pan, zabroniono mu drukowania przemówień prezydenta Republiki w Dzienniku urzędowym! Kto mógł mu wydać podpbny nakaz? M inister spraw wewnętrznych? Nie!
Ulica de Valois, tj. zarząd partii radykalno-społecznej, a jedno
cześnie kom itet polityczny masonerii francuskiej. T a k , p a n i e P i c o t , j e s t e ś m y r z ą d z e n i p r z e z m a s o n e r i ę , j a t o p a n u m ó w i ę , p r e z y d e n t R e p u b l i k i (Nous sommes gouvernes par la Franc-Maęonnerie...).
Opanowali najwyższe stanowiska, siecią pajęczą opętali spo
łeczeństwa zwłaszcza katolickie i trzym ają rządy nad światem w silnej ręce urabiając je i przygotowując do przyjęcia najwyż
szego wtajemniczenia, największych i długo obiecywanych i ocze
kiwanych dobrodziejstw —postępu, wolności, dobrobytu, b rater
stwa i równości — w bolszewickim raju. Masoneria to w stęp do bolszewizmu, bo doskonale urabia mu adeptów, a jak potem obie te moce uzgodnić zechcą swoją współpracę to już ich rzecz.
Świat przed bolszewizmem obronić może tylko Kościół katolicki. Wiedzą o tym sami komuniści i jednego tylko Ko
ścioła się boją, więcej nikogo. I mimo swoich ogromnych środ
ków komunizm w walce z Kościołem jest bezbronny, wiedząc, że nie zwalczy go ani siłą, ani podstępem. Na siłę fizyczną Kościół m a wypróbowaną broń — stałość męczenników, a na podstęp nieom ylną mądrość Stolicy Apostolskiej.
Polska jako państwo katolickie w pierwszym rzędzie po
wołaną jest do walki z komunizmem, ale dopóki walka ta nie fi
82
przybrała form y wojny orężnej, walczyć z nimi możemy tylko zasadam i wiary, pod jasno rozwiniętym sztandarem Kościoła.
Bolszewizm chce opanować serca i um ysły, a więc jego nauce trzeba przeciwstawić naukę Kościoła. Sprzeciwcie się diabłu, uciecze od was — mówi Pismo św.
Różne tw orzą się ligi i organizacje dla w alk z bolszewi- zmem. Tym też można zwalczyć bojujący satanizm , czyli tak zwany kom unizm . Gdziekolwiek jednak w tyćh organizacjach, ligach, stow arzyszeniach zasada C hrystusow ej nauki nie jest jasno postaw iona, tam nie ma pew ności/uniknięcia najpierw bez
bożnych a później kom unistycznych zasadzek. W idzieliśmy jak organizacje zawodowe, pseudopatriotyczne, rzekom o państwo- wotwórcze różnych obozów i odcieni po nieciekaw ej krętaninie dochodziły do kom unizm u. A dużo i wymownie tam się nieraz mówiło o Ojczyźnie, o Państw ie naw et, o Narodzie, tylko nigdy nie było w zm ianki o Bogu. Tak samo jest ze w szystkim i obo
zami, frontam i ludow ym i czy innym i, gdzie na zapytanie jaki jest ich program religijny, mogą odpowiedzieć, że sta tu t o tym nic nie mówi. Przez to, że nic nie mówi — w łaśnie głośno krzy
czy. To nie jest broń przeciw komunizmowi, bez względu na to jakie są uczucia przywódców i założycieli.
W alczy z kom unizm em tylko ten, czy to jako organizacja czy jednostka, kto jest posłuszny Kościołowi. To trzeb a śmiało powiedzieć bez względu na to, kogo te słowa mogą urazić.
To samo zresztą mogliby powiedzieć i sami komuniści.
Pom aga komunizmowi każdy, kom u spraw y religii i mo
ralności są obojętne, kto lekcew aży przepisy Kościoła, kto ła- . mie przykazania. Szkodnikiem i zdrajcą w tej walce jest za
równo i ten, który kradnie i bierze łapówkę, defrauduje cudzą własność, bo odbiera ludziom w iarę w uczciwość; i ten, który szerzy rozpustę i daje zgorszenie słowem, uczynkiem lub pió
rem, bo szerzy bolszewicką ety k ę; i ten, co nie przestrzega postu czy świąt, bo podryw a pow agę i autory tet kościelnych przepisów, a pow aga i au to ry tet Kościoła jest w tej walce je
dnym z w arunków zwycięstwa. Kto obmawia, kry tyk uje i oczer
nia duchowieństwo świeckie i zakonne, to niszczy organizację Kościoła i tłum y w iernych zm ienia w m asę nie zdyscyplino
w aną, nie wiedzącą kogo słuchać i kom u wierzyć. Tej właśnie broni najczęściej używ a bojujące bezbożnictwo.
Walkę z komunizmem prowadzić musimy, bo ona jest nam narzuconą. Jako Polacy katolicy, jesteśmy zaatakowani.
Gdy przegramy, czeka nas los gorszy od bolszewickiej Rosji.
Ale w walce tej nie jesteśmy sami. Cały potężny obóz katoli
ków pod wodzą Ojca św. przeszło 1200 biskupów i 300.000 księży i przeszło 400,000.000 wiernych jest z nami. Jest to siła wy
starczająca do zupełnego wykorzenienia nieprzyjaciół Kościoła.
Potrzeba nam tylko zachować łączność duchową i ścisłą współ
pracę.
Walka z komunizmem jest sprawą czysto religijną, nie polityczną, nie społeczną ani gospodarczą. Więc choćby komu
nizm w jakiejkolwiek najlepiej zamaskowanej postaci — obie
cywał nam rzetelne sukcesy, choćby trafiał w samo sedno na
szych najistotniejszych potrzeb i okazywał możliwości ich zre
alizowania, choćby nas chw ytał za serce tym , co uczuciom ludz
kim jest najdroższym — zawezwać go przed sąd Kościoła i za
pytać: w czyim to imieniu robisz? czy przychodzisz w Imię Boga, czy wierzysz w Chrystusa. Niech Kościół orzeknie ile w tym prawdy i dobra. — Przyjdą bowiem wilki w owczej skó
rze — byli już tacy — ale przyjdą jeszcze fałszywi prorocy i fał
szywi dobroczyńcy o sercach czułych, o słowach słodkich jak miód i będą się rozczulać nad dziećmi i młodzieżą, głosząc im hasła szczytne, zechcą tworzyć dla nich dzieła i instytuty za pieniądze, o których nikt nie będzie \yiedział skąd są, ale ,to wszystko po to, aby zdobyć ich umysły i serca, a potem uzna
nie. Już tacy byli i szczycą się po dzień dzisiejszy tym, co wznieśli i zbudowali, ale to wszystko w wiadomym celu.
Taktyka ich zawsze jest jednakową. Najpierw jakiś sek- ciarski filantrop przygotuje grunt, później przyjdzie liberał, który wykaże, że Kościół taki czy inny to obojętne, bo grunt to filantropia, potem wolnomyśliciel rozpocznie planowo uświa
damiać w imieniu czystego rozumu, zostawiają każdemu swo
bodę czy chce wierzyć czy nie, mason wykaże, że lepiej nie, a powoła się na wysokie autorytety — aż wreszcie komunista powie kilka przykładów o krzywdzie i wyzysku i wezwie z siłą szlachetnego przekonania:
— A teraz, towarzysze i towarzyszki, do góry pięści!
Gniew ludu..., krew naszą leją codzień katy... sędziami będziem my> — a na ostatku odśpiewamy międzynarodówkę.
f i *
84
Ile rzeczy w ten sposób się zrobiło i robi stale, tylko cie
kaw e jest, że najm niej tam u siebie w raju bolszewickim, be tam miliony dzieci giną z głodu i nędzy i nikogo to nie wzru
sza i n a to nie m a pieniędzy.
Zalewa nas m asa organizacyj — plagą stała się praca spo
łeczna w im ię ty lu przekonywujących frazesów. Ale wobec wszyst
kich poczynań i programów, jakimi w obecnych zwłaszcza czasach ktokolwiek zechce nas pozyskać dla siebie i swoich pięknych celów — zanim zdobędziemy się na słowa uznania, i zanim ofiarujem y swoją współpracę, posłuchajm y co o tym
* powie Kościół swoim nieom ylnym orzeczeniem, którego nigdy nie wolno krytykować. Zło w każdej formie zwalczać bez kompromisów.
Dla katolika w alka z komunizmem to jest:
1) słuchać Kościoła we wszystkim, poddawać się wszyst
kim jego orzeczeniom i opiniom,
2)
zachowywać w iernie i skrupulatnie przepisy] Kościoła, 3) żyć w edług zasad swojej wiary,4) rozwijać w sobie w ew nętrzną pobożność i'okazywać ją na zew nątrz,
5) zachować cześć i przyw iązanie dla swego duchowieństwa, 6) wierność Bogu i wierność Ojczyźnie łączyć w jedno uczucie, którem u na imię patriotyzm . Patriotyzm bez Boga, to droga do bolszewizmu.