– Każdego dnia dostarczamy mieszkań-com Warszawy oraz okolicznych miast i gmin ponad 350 mln litrów wody, z cze-go większość, bo aż 70% jest ujmowana właśnie tu, spod dna Wisły – mówi Marta Pytkowska, zastępca rzecznika praso-wego Miejskiego Przedsiębiorstwa Wo-dociągów i Kanalizacji (MPWiK) w War-szawie. – O prawidłową pracę drenów dbają marynarze MPWiK. Pod banderą MPWiK pływa sześć statków śródlądo-wych i kilkanaście pomocniczych jedno-stek towarzyszących, w tym najbardziej znane spulchniacze hydrauliczne
Barbara Klem Zdjęcia: autorka i Hydrobud Kielczyk
Fot. 4. Wrota bramy wałowej
Fot. 2. Ściana bramy wałowej po renowacji i wrota. Wszystko jeszcze w towarzystwie rusztowań
Fot. 3. Naprawiona ściana bramy wałowej – tzw. chude Wojtki, którymi, jak
wskazu-je ich nazwa, spulchnia się i oczyszcza dno rzeki.
Jednostki te są cumowane w omawianych zatokach. Zarówno zatoki rzeczne, jak i brama wałowa stanowią ważny element infrastruktury hydrotechnicznej m.st. Warszawy i podlegają regularnym modernizacjom. Dzięki prowa-dzonemu obecnie remontowi MPWiK zyska dodatkowe miejsce do dokowania większej liczby jednostek stacjonujących w zatoce w sezonie zimowym. Moder-nizacja bramy ma na celu dodatkowe wzmocnienie ochrony przeciwpowodzio-wej obiektów MPWiK i terenów miejskich zlokalizowanych nad rzeką.
Prace zaczęły się w kwietniu 2019 r.
Stan zastany: za płytko (maks. 2,5 m), za wąskie gardło wejściowe (10 m), a okalające zbiornik ścianki szczelne nie do końca szczelne. Część elemen-tów żelbetowych zaczęła pękać i tracić stateczność. Powierzchnia po moderni-zacji – 2220 m2.
– Mieliśmy całość zabezpieczyć dookoła ścianką szczelną z grodzic GU 20, łącznie ponad 300 metrów bieżących ścianek – opowiada Oskar Kielczyk, kierownik budowy z ramienia generalne-go wykonawcy firmy Hydrobud z Bia-łegostoku. – Ścianki były długie, 12 m, ale wystawały dosyć wysoko, więc samo ich zakotwienie w gruncie było niewy-starczające. Co 2,4 m wykonywaliśmy ściągi w postaci kotew gruntowych oraz bezpośrednie ściągi w miejscach, gdzie ścianki były blisko siebie. Potem realizo-wany był oczep żelbetowy na ściankach i płyta skarpowa ze schodami w nie-których miejscach. Na koniec należało wykopać grunt ze środka zatoki.
Niby proste, a w praktyce bardzo proble-matyczne zadanie. Kłopoty się pojawiły od razu, na etapie rozbiórek i pogrążania ścianek. Mimo wcześniejszych badań grunt jest zawsze jedną wielką niewia-domą. Przykład: stary rurociąg, który według projektu miał być nieczynny i przebiegać inaczej.
– Przewidywaliśmy, że jest zaślepiony i połączony z Wisłą – kontynuuje kierow-nik. – Mieliśmy go przeciąć i zaspawać.
Gdybyśmy nie podeszli do tematu w inży-nierski sposób i ucięli, to spuścilibyśmy zbiornik wody surowej (wstępnie oczysz-czonej), fundując posuchę dla Warszawy.
Okazało się bowiem, że był on czynnie połączony ze zbiornikiem i miał
normal-nie ciśnormal-nienormal-nie wody. Musieliśmy podejść do niego zupełnie inaczej, zrobiliśmy komorę, odcięliśmy go i wykonaliśmy dodatkowo betonowy korek zabezpiecza-jący przed przeciekami. Mieszkańcy mieli wodę w kranach (uśmiech).
Nowe ścianki wbijane były w osłonie starych, przesuwając się bliżej gruntu.
Ta część prac też musiała odbiegać od założeń projektowych.
– Zmodyfikowaliśmy projekt, który zakładał, że tam gdzie były dotychczasowe brusy stalowe, zabezpieczenia nie są wymagane
– wyjaśnia inż. Kielczyk. – Stosując się do tego, wszystko by nam się powywracało.
Kotwienie wykonywaliśmy w ciekawy spo-sób, ze względu na trudność dostania się do ścian. Mogliśmy się wreszcie wykazać, tym co najbardziej lubimy. Mamy jednostki pływające i dużo prac wykonywaliśmy z pontonów, np. montowaliśmy rusztowania i wierciliśmy otwory pod kotwy.
Na koniec zostało wyjęcie hałd urobku.
Jedna z łach ziemi była tak daleko, że najdłuższe longi (koparki z najdłuższym wysięgiem) jej nie sięgały.
ciekawe realizacje
– Musieliśmy tam wjechać – wspomina kierownik budowy. – Zostawiliśmy sobie jeden bliższy nasyp i po nim, okalając go ściankami szczelnymi, zrobiliśmy stanowisko, koparka podjechała bliżej.
Na przerzuty, kłopotliwa łacha została wybrana. Łącznie mieliśmy do usunięcia ok. 2,5 tys. m3 ziemi w celu pogłębienia zatoki do 3,5 m od średniego stanu wody.
Działamy tak jak zawsze, wykorzystując wodę, i to jest nasza pasja. To, co dla innych stworzyłoby sporo problemów, dla nas jest wyzwaniem i przyjemnością.
Ale prace nawet te końcowe teraz są trudne i musimy być wciąż czujni. To jest woda. Możemy zrzucić wodę z zatoki, można wrzucić sześć pomp, osiem i mamy suchy plac budowy, ale nic bardziej mylne-go. Zbyt wysoki poziom wody w Wiśle, za duża różnica poziomów, szybko naruszy stateczność całej nowej budowy.
Filtracja jest bardzo duża, spod spodu wypływa woda, niosąc piach. Odkopali-śmy dno, a ono znowu może nam „przy-płynąć”. A poza tym, ten grunt skądś się przecież bierze. Tylko patrzeć, jak zaraz zaczną nam się te ścianki składać. Trzeba mieć podejście inżynierskie w tej walce
z wodą. Cały czas musimy mieć kontrolę nad stanem wody i prognozami pogody.
Kierownik robót non stop tego pilnuje, jedna z pierwszych rzeczy, które robi codziennie rano to rzut oka na królową polskich rzek i prognozy.
Mimo że skupiliśmy się na zatoce, przyjrzyjmy się jeszcze bramie wa-łowej – to najciekawsza konstrukcja hydrotechniczna na tym terenie. – Jest bardzo duża, na Podlasiu, gdzie mieści się nasza firma, nie ma takiej – ocenia-ją przez pryzmat swojego podwórka wykonawcy.
Brama wałowa przy rozpiętości 7,5 m ma 10,2 m piętrzenia. Łączy zatokę ze zbiorni-kiem wody czystej, od którego oddziela ją wał przeciwpowodziowy. Brama jest jakby połową śluzy, więc przepłynięcie przez nią jest trudne. Tradycyjne śluzowanie polega na wprowadzeniu statku do ko-mory śluzy, zamknięciu jej i wyrównaniu poziomów. Tu są tylko jedne wrota, stąd nazwa brama. W sytuacji gdy wyrówna się poziom wody w zbiorniku i Wiśle, wtedy można próbować wrota otworzyć i przepływać. Naprawa bramy wałowej polegała na jej kapitalnym remoncie.
Fot. 5. Widok na zatokę z wału przeciwpowodziowego
Trzeba było skuwać ściany, naprawiać tynki i cegły.
– Cegły naprawialiśmy punktowo – wyjaśnia Jan Monachowicz, kierownik robót. – Wyciągaliśmy sole specjalnymi preparatami. To ciekawa technologia.
Nakładaliśmy na mur na kilka tygodni słabe tynki mineralne. One wyciągały sól z cegły, po czym zbijaliśmy je i czynność się powtarzała.
Odrestaurowania wymagało również udźwigowienie śluzy. Pracuje tu suwnica ramownicowa z dwiema wciągarkami, które wyciągają, w razie potrzeby, ciężkie szandory, przenoszą je na placyk składo-wy z boku, skąd już składo-wygodnie można je zabrać. Zastosowanie tej suwnicy wynika z usytuowania bramy na koronie wału, gdzie nie ma miejsca na podjazd dużym vdźwigiem.
Wymieniona została także instalacja elektryczna.
Opisana inwestycja jest finansowana ze środków własnych spółki, a łączna wartość zaciągniętych dotychczas przez MPWiK zobowiązań wynosi nieco ponad 11,6 mln zł. ◄