• Nie Znaleziono Wyników

WSPOMNIENIE ZAPISZEMY W SERC SWYCH PAMIĘTNIKU

Poeta Józef Czechowicz, sekretarz Lubelskiego Towarzystwa Miłośników Książki, zamiast pro-tokołu napisał w księdze Towarzystwa w czerwcu 1931 r. wiersz następujący na okoliczność odwie-dzin środowiska lubelskich bibliofilów przez zna-nego artystę — drukarza i bibliofila, Samuela Tyszkiewicza z Florencji:

...,,tam na ławie lampą oświetlony leży twarzą ku niebu florentyński foliał.

Bibliofile, schyleni nad stronic pięknością, trwają tak cicho jakby pasterze nad żłobkiem,, uśmiech szczęścia im usta niewidzialne rozciął i dłonie zajął kwiatów niewidzialnych snopkiem.

Gwiazdy wschodzą nad stawem w blasku lampy [zgrzebnym.

Miło, księże Ludwiku), milcząc myśleć o tym, że pachnie kwiatów złuda i wieczór podniebny przy księdze wytłaczanej czerwienią i złotem.

Pan Tyszkiewicz odjedzie na via Giordani, czar wieczoru rozleci się jak garść świetlików, my księgom pięknym wierni ,i w nich zakochani wspomnienie zapiszemy w serc swych pamiętniku.

Obraz zaiste renesansowy, charakteryzujący środowisko miłośników książki pod opiekuńczym przewodem ks. Ludwika Zalewskiego.

A oto inny wiersz Czechowicza z tegoż samego roku, zapisany na gorąco na jednym z sympozjo-nów w mieszkaniu ks. Ludwika, a znajdujący się w zbiorach rękopiśmiennych po nim pozostałych:

„Kto nam otwiera dusze choć bez korkociąga?

Kto z nas kisiąg wielowiecznych raduje widokiem?

Kto wino z kredensiku dla gości wyciąga?

Kto nie częstował nigdy malinowym sokiem?

Kto trzyma cną kompanię na barkach i głowie?

Kto o porze północnej smutki z nas wypędza?

Myślę, że grono całe jak jeden mąż powie — W górę księdza".

„Cna kompania" w ciągu lat się zmieniała, ale na renesansowych sympozjonach pod auspicjami

gospodarza rodziły się pomysły poetyckie, bibliofil-skie, naukowe, kulturalne, oświatowe, krajo-znawcze, organizacyjne, wydawnicze.

Postać księdza wysmukła, godna, twarz piękna suchymi liniami harmonijnych rysów, głos przy-ciszony, obejście proste, pełne uroku, chociaż bez wylewności, wzrok cierpliwie błękitnymi oczami patrzący na rozmówcę, kształtna, o wzburzonych włosach siwa głowa, dłonie wąskie o szczupłych palcach — oto konterfekt zewnętrzny ks.

Ludwika-Nie miał w sobie nic z moralizatora i kazno-dziei. Kochał i lubił zapalać w innych swobodną myśl, piękne zamiłowania, szanował indywidual-ność ludzką, wierzył w człowieka, był humanistą, a szerokim wachlarzem prac — z dziedziny historii, historii literatury, historii kultury, biblio-tekarstwa, bibliofilstwa, sztuk plastycznych, tektury, zabytków i sztuki ludowej, poezji, archi-wistyki, paleografii, praktycznej pedagogiki — należał do rzadkich ludzi współczesnych o typie renesansowego polihistora.

Dlatego właśnie kręgi jego „cnej kompanii"

składały się z ludzi najrozmaitszych zawodów, wieku, zainteresowań, choć przeważali w niej adepci sztuki i literatury.

Ceniąc wysoko indywidualność własną i cudzą, nie zamykał się jednak w opłotkach odosobnienia, przeciwnie, nie tylko brał udział we wszelkich pracach zbiorowych, społecznych, ale często był inicjatorem różnych akcji społecznych, szczególniej na odcinku kulturalnym.

Właściwość ta cechowała go zawsze, w różnych okresach życia z niesłabnącym nasileniem. Umysł światły, zawsze otwarty na postęp wiedzy, głę-boko wykształcony na kulturze francuskiej i pol-skiego Oświecenia pod względem metody myśle-nia i badań naukowych, a na postępowym roman-tyzmie — pod względem postawy społecznej i na-rodowej. Stąd jego demokratyzm o szerokich ho-ryzontach tolerancji myśli i sumienia, anty-doktrynerstwo w badaniach naukowych i w po-stępowaniu. Dlatego garnęli się do niego ludzie

różnych poglądów na świat, ale zawsze tacy, którzy mieli ambicje kulturalne, twórcze lub spo-łeczno-organizacyjne, a ks. Zalewski swoją har-monijną postawą humanisty umiał zestrajać ich dążenia w cenny społecznie i nowatorski wysiłek

zbiorowy-W gronie literatów nazywano go „proboszczem parafii poetyckiej", „bez rządu dusz" jednak, jak usam wspomina we; wstępie do wydanej przez

nie-go „Antologii współczesnych poetów lubelskich"

w r. 1939.

R e p r e z e n t o w a ł n i e t y p c z ł o w i e k a w ł a d z y , lecz t y p c z ł o w i e k a p r o m i e n i o w a n i a . N i e w y w o ł y w a ł w z g l ę d e m siebie a d o r a c j i , lecz s z a c u n e k , o p a r t y n a p r z y j a ź n i i n t e l e k t u a l n e j oraz w s p ó l n o c i e osiąg-nięć t w ó r c z y c h .

Nazywano go też nieraz arbiter ełegantiae w sensie jak najbardziej dodatnim, bo od siebie i towarzyszy wymagał przede wszystkim poziomu oraz wyższej skali dostojnych wyników pracy, uczłowieczającej godność twórców, badaczy na-ukowych i działaczy kulturalno-społecznych.

Może dlatego właśnie tak lubił przestawać i to przez całe życie — ze Słowackim, z jego dostojną i dumną poezją, pełną głębokich myśli i maestrii pięknego słowa. Pod koniec życia wczytywał się żarliwie w „Króla Ducha", co znalazło wyraz w jednym z esejów, wygłoszonych jako odczyt Związku Literatów w r. 1951 pt. „Gdzie Aar wody błękitnymi spada".

Chociaż wybierał tematykę swych prac wielo-kierunkowych i badań przeważnie regionalną, z Lublina i Lubelszczyzny, to jednak właśnie tą drogą postępował ku zagadnieniom ogólnopolskim i często ogólnoludzkim. Tkwiąc głęboko przez lat 40 w środowisku tzw. prowincji regionu wojewódz-kiego, podnosił je swoim dorobkiem i promienio-waniem do skali ogólnonarodowej całej Polski.

Był rara avis nie tylko wśród księży współczes-nych, ale wśród ogółu inteligencji twórczej w dziedzinie samorodnych wysiłków, świadomie kultywowanej prężności kulturalnej. Znali go celniejsi drukarze — artyści, wydawcy — mi-łośnicy, bibliofile, bibliotekarze, rytownicy, zbie-racze, architekci, malarze, literaci, historycy, archiwiści, badacze kultury, liteatury i sztuki z całej Polski.

Cenili go jako znawcę inkunabułów i starodru-ków, tajników dawnego bibliotekarstwa, sztuki ludowej, literatury staropolskiej, smaków arty-stycznych różnych epok, poezji współczesnej, archiwaliów ogólnych i Lubelszczyzny.

Może dlatego cieszył się takim zainteresowaniem wśród braci artystycznej pióra i pędzla, czcionki i kliszy cynkowej, że brać ta zawsze posiadała coś z kultu dla oryginałów i talentu. Sporo też ory-ginałów i „dziwaków" kręciło' się wokół niego, bo umiał w nich dojrzeć i z uśmiechem przychylnym potraktować skłonności odmienne, mające niekiedy cechy twórcze choćby na wąskim

odcinkuN a s y m p o z j o n a c h k s i ę d z o l u d w i k o w y c h w y s t r z e l a ł y n i e r a z i s k r z y s t e r a c e h u m o r u , d o w c i p u , s a -t y r y i f r a s z k i .

Gdy w r. 1931 układano spontanicznie a zespo-łowo pseudo-katalog „Nowości lubelskich" czyli

„Katalog regionalny najwybitniejszych autorów miejscowych", śmiał się „proboszcz poetów" dy-skretnym uśmiechem ust i wesołą źrenicą oczu, parskał grubym śmiechem Zygmunt Kukulski, prezes Towarzystwa Przyjaciół Nauk, rechotał Dr Mieczysław Biernacki, senior medycyny lubel-skiej i senior „postępówki" inteligenckiej; smutno, żało:'nie, pykając fajeczkę, błyskał zębami poeta Józef Czechowicz, błąkał się uśmiech zażenowania na profesorskim obliczu Henryka Życzyńskiego.

Wreszcie spisano spłodzone zbiorowo „tytuły",

„butelki Sauterna, Barsaku, Chablis i miodku"

stały pustką osowiałe i... „potem wyszła w świat książczyna chuda, ale jurna", wywołując długo, komentarze gniewne, jak to zwykle, gdy w gniazdo os ktoś ostry kij wetknie. A dostało się i panu wojewodzie i panu staroście i wszelkim kone-tablom miasta, urzędów, działaczom i innym.

I nikt długo nie wiedział, że „proboszcz poetów", na te swawole swoje placet wesołe położył, cho-ciaż sam nic nie układał.

Nie do tego mu zresztą było. Obstawiony księ-gami, foliałami, rękopisami, aktami archiwalnymi, wciąż klekotał na klawiszach swojej maszyny, przygotowując uporczywie do druku rezultaty swoich badań naukowych. W takich chwilach, gdy się przyszło, rozmawiał cichym głosem, chrząkając często, o sprawach swego dzieła, o problemach

filozoficznych, o rzeczach publicznych, o nowych poezjach, a przede wszystkim o... starych drukach polskich...

Ks. dr Ludwik Zalewski urodził się 30 kwietnia 1878 r. we wsi Nakły powiatu ostrołęckiego, gu-berni łomżyńskiej (dziś województwo białostockie) w rodzinie drobnych rolników, pochodzących ze szlachty zagrodowej, gęsto osiadłej w tej okolicy.

Nigdy nie wspominał o szlacheckim pochodzeniu swojego rodu, przeciwnie zaznaczał nieraz i to publicznie, iż jest z chłopów. Było to prawdziwe w sensie zawodu rodziców, ich położenia ekono-micznego oraz pozycji społeczno-kulturalnej owych czasów. W 1896 r. Ludwik Zalewski ukończył progimnazjum w Pułtusku i wstąpił do Semi-narium Duchownego w Lublinie. Od 1902 r. przez dwa lata pełnił obowiązki wikariusza we wsi Ostrów powiatu włodawskiego, po czym wyjechał do Szwajcarii na studia uniwersyteckie do Fry-burga. Studiował tam historię literatury, historię, slawistykę, języki obce i otrzymał w 1908 r. dyp-lom doktora filozofii magna cum laude.

Po powrocie z Fryburga zostaje profesorem w Seminarium Duchownym w Lublinie, będąc nominalnie wikariuszem we wsi Piotrowice, po-wiatu puławskiego. Od r. 1912 uczy także polskie-go i literatury w prywatnym polskim gimnazjum Władysława Kunickiego, a z biegiem lat będzie nauczycielem historii lub języka polskiego w kilku innych szkołach prywatnych (gimnazjum im. Sta-szica, gimnazjum W. Arciszowej, gimnazujm S. S.

Kanoniczek).

Pierwsze dwie rozprawy z literatury staropol-skiej postawiły ks. L. Zalewskiego od razu w rzę-dzie poważnych badaczy historyczno-literackich.

Były to prace: 1) „Kto jest autorem artykułu o poezji, zawartego w „Zbiorze potrzebniejszych wiadomości" z r. 1781?" („Pamiętnik Literacki", 1907, r. VI., z.,4, s. 490) i 2) „Sztuka rymotwórcza Franciszka Ksawerego Dmochowskiego. Studium z dziejów krytyki literackiej w Polsce w epoce pseudoklasycyzmu" (W-wa 1910, Geb. i Wolff s. 265 + 9).

W r. 1923 otrzymuje propozycję objęcia katedry historii nowożytnej powstałej w 1919 r. na Uniwersytecie Lubelskim, lecz jej nie przyjmuje, mając na uwadze pracę nad dziejami biblio-tek klasztornych w Lubelszczyźnie. Dowodem tego nowego kierunku badań są studia: 1) „Stare książki" („Wiadom. Diecezjalne", 1919, nr 3), 2) „Losy bibliotek klasztornych w Diecezjach Lu-belskiej i Podlaskiej po kasacie klasztorów w Kró-lestwie Polskim" („Spójnia", Lublin, 1921, nr 2 i 3), 3) „Biblioteka ks. ks. Kanoników Regularnych Lateraneńskich w Kraśniku" („Spójnia", 1922, nr 6,

oraz odbitka str. 38), 4) „Biblioteki Klasztorne O.O. Augustianów w Lublinie na Kalmowszczyż-nie, w Krasnymstawie, Orchówku" („Spójnia",

1922).

W r. 1922 otrzymuje nominację na wikariusza Katedry lubelskiej, ale na własną prośbę zostaje w r. 23 z tego stanowiska zwolniony w celu cał-kowitego oddania się badaniom naukowym nad

dziejami bibliotek. Przez szereg następnych lat, wzorem Naruszewicza, objeżdża niemal wszystkie klasztory i kościoły Diecezji Lubelskiej i Pod-laskiej w celach uratowania cennych ksiąg, znaj-dujących się bez opieki w zakamarkach kościołów i klasztorów, dworków i plebanii. W tym czasie, gdy był już po czterdziestce, narodził się w nim i w całej pełni rozwinął namiętny szperacz, od-krywca i badacz starych ksiąg, świadczących o k u l - » turze dawnej Polski. Od tego czasu staje się ks. Zalewski znawcą bibliotekarstwa, inkunabułów, starych druków i — historykiem kultury staro-polskiej oraz XIX w., bo i z tych czasów, szcze-gólniej w związku z walkami o niepodległość, wy-dobywał i opracowywał wiele dzieł i archiwaliów.

Od tego też czasu tworzy na wielką skalę własną bibiotekę (z archiwaliami), w której dominantę stanowić będą starodruki. Od tej pory również datują się jego głębokie, artystyczne zamiłowania bibliotekarskie.

Gdy około roku 1925 zaczyna się ożywiać, życie kulturalne Lublina, ks. Zalewski wszędzie bierze czynny i twórczy udział: w Towarzystwie Biblio-teki Publicznej im. H. Łopacińskiego, w Muzeum Lubelskim, w Towarzystwie Przyjaciół Nauk (1927), restytuowanym przez Zygmunta Kukulskiego, na-wiązuje kontakt z literatami (Franciszka Arnsz-tajnowa, grupa „Reflektora"), zakłada oddział lubelski Towarzystwa Miłośników Książki (1926), prezydując mu aż do drugiej wojńy światowej;

wydaje szereg cennych publikacji własnych i ob-cych pod egidą tego Towarzystwa i wchodzi do ogólnopolskiej Rady Bibliofilskiej. Przede wszyst-kim jednak 'idzie z całą wytrwałością po bitej już teraz drodze prac nad starymi drukami i dziejami bibliotek Lubelszczyzny. Już w r. 1923 natrafia na najstarszy zabytek niemiecki Psałterza, rekon-struuje go, opracowuje i wydaje w „Pracach Ko-misji Językowej" Polskiej Akademii Umiejętności (Kraków, 1923, nr 11, s. 48) pod tytułem „Psalterii versionis interlinearis vetusta fragmenta germa-nica.".

Zabytku tego poszukiwali u niego niemieccy okupanci jeszcze w r. 1940, bezskutecznie, bo był doskonale ukryty.

W r. 1925, jako historyk-publicysta, przypomina postępowe tradycje Konstytucji 3 Maja i rodowód staszicowski demokracji nowoczesnej. Ale to były marginesowe zajęcia. Cały wysiłek twórczy skie-rowuje w tych latach na opracowanie dziejów bibliotek Lubelszczyzny, taki dokładnie przewerto-wanych na objazdach.

W r. 1926 publikuje „Biblioteki klasztorne w Diecezjach Lubelskiej i Podlaskiej a pisma Staszica" w księdze zbiorowej pt. „Stanisław Staszic", w stulecie śmierci wielkiego pisarza i działacza, oraz — dzieło z tego zakresu najważ-niejsze, będące owocem wielu lat pracy pt. „Biblio-teka Seminarium Duchownego w Lublinie i biblio-teki klasztorne w diecezji lubelskiej i podlaskiej"

(Warszawa, 1926, s. 302 t. XV), w tłoczni Łazar-skiego. Podstawowe to dzieło bibliotekarsko-kul-turoznawcze utrwaliło imię autora w tej dziedzi-nie na zawsze. Dziś ta praca jest tym bardziej

ważna, iż druga wojna dokonała nowych zniszczeń w stanie posiadania księgozbiorów polskich.

Choć wpatrzony w kulturę regionalną, śledzi jednak zabytki na terenach dalszych lub za grani-cą, czego mamy świadectwo w studium pt. „Po-lonica w bibliotece miejskiej w Grenobli" (Włoc-ławek, 1926, Ateneum Kapłańskie, t. 18).

W r. 1927 odbywa w lecie drugą podróż do Szwajcarii i Francji, skąd powraca z nowym za-pasem sił witalnych i intelektualnych, które wzbogacą a uintensywnią jego działalność nauko-wą i społeczno-kulturalną. Rozszerza swe zainte-resowania na teatr, wchodząc do Komisji Teatral-nej, powołanej przez Zarząd miasta, i pracując w Komisji literacko-repertuarowej za kierow-nictwa teatru Wysockiej i Grodnickiego. Od tego też czasu nawiązuje żywy i trwały kontakt z li-teratami lubelskimi.

Zostaje w r. 1928 wiceprezesem lubelskiego Związku Literatów, bierze czynny udział w wie-czorach literackich, w dodatku literackim „Ziemi Lubelskiej", w wydawaniu tomików poetyckich, w połączonych „sympozjonach" poetów, bibliofilów, naukowców, malarzy i drukarzy. Od tej pory jest wyrocznią smaku artystycznego dla adeptów sztuki i poezji, bez jego rady nie wydaje nikt z jego towarzyszy najmniejszego tomiku poetyckiego lub naukowego. Na te lata przypadł, dzięki niemu, okres dbałości o piękno książki wydawanej i to nie tylko z ramienia Towarzystwa Miłośników Książki (np. czasopismo „Region Lubelski", organ Towarzystwa Przyjaciół Nauk nr 2). Ciekawe, że pojawiają się ponownie u ks. Zalewskiego zainte-resowania historyczno-literackie w postaci dzieł:

„Degradacja księdza w „Anhellim" („Ateneum Kapłańskie", 1927), „Zapomniany utwór Joahima Bielskiego" („Przegląd Powszechny", Kraków, 1928) i „Genethliacon Naiaśnieyszego Władysława Kró-lewica Polskiego y Szweckiego. Od Joachima Biel-skiego napisanego, ze wstępem", Lublin, 1928.

Tow. Mił. Książki (piękny druk bibliofilski).

W tymże 1928 r. dozorował swym okiem biblio-filskim wydaną nakładem Franciszka Raczkow-skiego, monografię Feliksa Araszkiewicza o Hiero-nimie Łopacińskim, zasłużonym założycielu Biblio-teki Publiczntj w Lublinie. Obydwie publikacje bibliofilskie powędrowały na Zjazd Bibliofilów do Lwowa w r. 1928, jako dar oddziału lubelskiego.

Tymczasem rozpoczęto w mieście i województwie publikować materiały do monografii Lublina i Lu-belszczyzny. Ks. Zalewski wypowiada się w

spra-wie bibliografii regionu lubelskiego i w spraspra-wie samej monografii (układu).

W r. 1929 odbywa się ogólnopolski zjazd nauko-wy w Zamościu ku czci Szymona Szymonowicza i Akademii Zamojskiej. Ks. Zalewski bierze czyn-ny udział w zjeździe i publikuje o nim sprawo-zdanie w prasie.

Około r. 1930 zagłębia się w akta archiwalne do historii Katedry lubelskiej, do historii miasta Lublina i Lubelszczyzny. Mauiy tu nowy zwrot do badań czysto historycznych na tle kulturo-znawczym w ścisłym związku z dziejami sztuki.

Zwrot ten wyda z czasem bogaty plon, ale na

razie — kilka broszurek: „Ze stosunków wyzna-niowych w Lubelskim" (Lublin, 1931), „Krótki rys historii Lublina" (Lublin, 1931, Polskie Tow.

Krajoznawcze), „Atak partyzantów na Józefów nad Wisłą w r. 1831" („Ziemia Lubelska", 1931),

„Przygody oddziału Sępaka i Giecołda" („Ku-rier Lubelski", 1932), „Z dziejów partyzantki r. 1833 w Lubelskim województwie" (w setną rocznicę) (Tow. Przyj. Nauk, 1934, s.. 140 t. XII) i „Wielkanoc 1833 r. w Lubelszczyźnie", „Wkro-czenie i rozbicie partyzantów Zaliwskiego" („Głos Lubelski", nr 88, 1934). Cztery ostatnie stu-dia w powiązaniu z literacką rozprawką daw-niejszą o degradacji księdza w „Anhellim" — sta-nowią osobny cykl osiągnięć naukowych nad po-głosami ruchów rewolucyjnych 30-31 r.

Współpraca ks. Zalewskiego z Towarzystwem Przyjaciół Nauk wyrażała się teraz, prócz stałego członkostwa w zarządzie i przewodnictwa w Ko-misji historycznej, szerokim udziałem w Komitecie redakcyjnym głównego organu Towarzystwa —

„Pamiętnika Lubelskiego". W „Pamiętniku" umie-szcza on, prócz prac o Zaliwskim, relację historycz-ną p.t. „Król St. August w Węgrowie" (1935, t. II).

Już od szeregu łat ks. Zalewski przestał być profesorem w Seminarium Duchownym i wykładał tylko w szkołach średnich, będąc od r. 1927 dy-rektorem gimnazjum S. S. Kanoniczek. Ze szko-łą tą związał się już do końca życia.

W r. 19S5, w cytowanym już „Pamiętniku Lu-belskim" (t. II),wydaj2 odkryty przez siebie za-bytek poezji staropolskiej pt. „Modlitwa przed bitwą z końca XV lub początku XV'I stulecia",

wzbogacając tym utworem rejestr staropolskich pieśni patriotyczno-religijnych, śpiewanych przez żołnierstwo polskie w obliczu wroga. W rozpoz-naniu, opisie i interpretacji tego zabytku peezji objawia się doświadczony badacz literatury, histo-ryk kultury, znawca i miłośnik poezji oraz czujny archiwariusz.

Gdy w latacn 1934—1939 powstaje w Lublinie Lubelski Związek Pracy Kulturalnej, organizacja społeczno-kulturalna jednocząca wszystkie związki twórcze (literatury, sztuki, nauki) i organizacje prowadzące akcję kulturalną, gdy Związek ten na-daje szerszy rozmach skoordynowanej pracy kul-turalnej na terenie całej Lubelszczyzny (akcja bibliotek wędrownych, masowa i planowa akcja odczytowa) i zdobywa fundusze społeczne na bu-dowę domu kultury (ul. Narutowicza 4). ks. Za-lewski wchodzi do Rady tej organizacji, czynnie współdziałając we wszystkich jej poczynaniach.

W latach tych każda wystawa druków dawnych, wystawy ekslibrysów, wystawy historyczne i inne z reguły są organizowane pod światłym kierun-kiem fachowym i estetycznym ks. Zalewskiego.

11. XI. 1937 r. ks. Zalewski zostaje udekorowany Kawalerskim Orderem Odrodzenia Polski, a 7. XI. 1938 r. — złotym wawrzynem Polskiej Aka-demii Literatury. W latach tych coraz żywiej za-cieśnia więzy z poetami lubelskimi, wydając w szacie bibliofilskiej „Stare kamienie", wybór poezyj o Lublinie i Lubelszczyźnie Franciszki Ar. sztaj nowej i Józefa Czechowicza, w Bibliotece

Lubelsk. Tow. Miłośn. Kisążki, ze wstępem i obja-śnieniami wydawcy. (Lublin 1934).

Tylko poeta z natury, znawca i miłośnik zabyt-ków architektonicznych, poezji linii i kształtów, barw i odcieni, znawca i miłośnik krajobrazów mógł i potrafił w ten sposób ukazać i w tak pięk-nej szacie graficzpięk-nej podać dorobek poetycki przedstawicieli dwóch pokoleń literatów Lublina.

A gdy z inicjatywy Towarzystwa Przyjaciół Nauk powstaje myśl wydania Antologii współczesnych poetów lubelskich, pada znowu wzrok w kierunku ks. Zalewskiego, jako najwłaściwszego realizatora tego zamierzenia.

Po dwuletnich przygotowaniach, przy współpra-cy wielu literatów i grafików (m. in. Wiktor Ziółkowski), ukazuje się jako tom 3 Biblioteki Lu-belskiej Towarzystwa Przyjaciół Nauk — „Anto-logia współczesnych poetów lubelskich", w prze-dedniu niemal najazdu hitlerowskiego, pod re-dakcją ks. Zalewskiego z życiorysami i bibliogra-fią poetów lubelskich — jego pióra. Antologia za-wiera najcenniejsze utwory poetów lubelskich, nawiązując do poprzednich wydawnictw poetyckich (niestety sporadycznych), jak „Reflektor", „Dźwi-gary", „Barykady", dodatki literackie dzienników lubelskich itd., omawia we wstępie piórem redak-tora metodę doboru utworów, a w drugim wstępie, pióra Józefa Czechowicza, ustawia prozą poetycką obraz ideowo-artystyczny grupy (bynajmniej nie-jednolitej) poetów reprezentowanych w „Anto-logii". Dziś Antologia ta należy do rzadkich za-bytków bibliofilskich, dając świadectwo nie tylko zasługi wydawcy, ale i środowiska kulturalnego Lublina bezpośrednio przed katastrofą wrześniową.

Precyzyjnym, po bibliofilsku wydanym katalo-giem — przewodnikiem po wystawie druków lu-belskich w dn. 4.VI.39 r. w sali wystawowej Do-mu Kultury, wzniesionym ze składek społecznych przez Lubelski Związek Pracy Kulturalnej, kończy się przedwrześniowa działalność ks. Zalewskiego.

Aresztowany przez hitlerowców w dn. 9. XI. 39 r.

a po kilku dniach zwolniony z Zamku razem z ty-mi, którzy przekroczyli 60 lat życia, zamyka się w czterech ścianach swej cennej biblioteki ( ponad 2 tysiące dzieł bardzo rzadkich, głównie starodru-ków), przeciwstawiając się kategorycznie, pod grozą utraty wolności, brutalnym próbom wciągania go przez niemieckich faszystów do akcji tzw. praso-wej. W tych ciężkich latach nocy okupacyjnej opracowuje sędziwy już teraz uczony dawno zebra-ne materiały do dziejów katedry lubelskiej, do dziejów renesansu i baroku w Lubelszczyźnie, do pracy o inowiercach lubelskich, do dziejów oświa-ty w XVII i XVIII w. w Lubelszczyźnie, do kwe-stii chłopskiej w dawnej Polsce.

Skoro tylko nastąpiło wyzwolenie spod okupacji, ks. Zalewski natychmiast włącza się w nurt prac społeczno-kulturalnych Polski Ludowej. Już w r. 1945 wydaje dzieło „Katedra lubelska, przesz-łość, odbudowa, barbarzyństwa Niemców", upo-mina się o pomnik J a n a z Czarnolasu przed Try-bunałem Lublina, zburzony na rozkaz najeźdźcy, ale ukryty w częściach przez patriotycznych

ro-botników, pomnik, który wzniosło wielkiemu po-ecie społeczeństwo Lubelszczyzny w r. 1930. Dziś pemnik ten restytuowano na placyku naprzeciwko Państwowego Teartu im. J. Osterwy. (Ks.

Zalew-ski — „Losy pomnika J. KochanowZalew-skiego w Lu-blinie", „Sztandar Ludu"' 1946 r. nr 169).

W r.1946 obejmuje ks. Zalewski przewodnictwo reaktywowanego Towarzystwa Przyj acół Nauk.

Wobec powstania Towarzystw Naukowych przy dwu uniwersytetach i wobec wprowadzenia nowych form organizacji życia kulturalnego, Towarzystwo Przyjaciół Nauk, oparte na zasadach przedwojen-nych, nie znajduje szerszego pola działania, ist-nieje jednak, ale bez funduszów —.i tutaj właśnie prezes, ks. Zalewski, wydaje własnym sumptem dziełko pt. „Tajemnica Szymona Budnego", rzecz dużej wagi naukowej w dziejach różnowierstwa polskiego. W Towarzystwie Przyjaciół Nauk także wydaje pracę pt. „Chłop — bibliofil z XV w."

i dwa ostatnie dzieła: 1) „Katedra i Jezuici w Lu-blinie", cz. I, 1947, s. 264 i 2) „Z epoki renesansu i baroku na Lubelszczyźnie, Katedra i Jezuici", cz.

II, 1949, str. 246, jako tomy 6 i 8 „Biblioteki Lu-belskiej" Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Po wojnie łączą ks. Zalewskiego żywe związki % czasopismem literackim „Kamena" oraz z dwutygodnikiem

„Zdrój" (lubelski), gdzie pisuje pod pseudonimem Jana Grudy.

Rok 1947 przynosi jeszcze pozycję pt. „Orlęta

Rok 1947 przynosi jeszcze pozycję pt. „Orlęta

Powiązane dokumenty