• Nie Znaleziono Wyników

Wyraz twarzy i mowa oczu

W dokumencie Biblioteka Warszawska, 1900, T. 1 (Stron 88-170)

K tóż z nas nie w ie, j a k potężną, b y w a m owa tw a rz y i oczu? J e d ­ no spo jrzen ie, je d e n ru c h lica u innej osoby stanow i n ie ra z o n ajw ięk - szem szczęściu naszem , lub o ciosie, k tó ry łam ie nam całe życie. B ła ­ g a ją c y o ra tu n e k , lub p rzebaczenie, sp o g ląd a z niepokojem n a tw a rz tego, ku k tórem u w znosi swe dłonie, a jed n o sk in ien ie g łow y, jed n o d rg n ie n ie u st, jed n o sp o jrze n ie oczu, d aje proszącem u p rę d sz ą i pew ­ n iejszą odpow iedź, aniżeli przem ów ienie.

G-dy z niepokojem serca w yznajem y cichą m iłość ukochanej oso­

bie, sp o jrzen ie nasze i w y ra z tw a rz y przem aw ia potężn iej, niż potok słów n a jg o rę tsz y c h . S po tk an ie się dwóch spojrzeń byw a n ie ra z w y­

znaniem u jg łęb sze j m iłości.

M atk a, czuw ająca p rz y łożu drogiego dziecka, złożonego ciężką chorobą, sp o g ląd a z niepokojeni na tw arz le k arza, p rz y ja c ie la domu, i o d czy tu je n a niej często ca łą g rozę położenia.

G d y kogo znam y, czytam y w jeg o licach i oczach, ja k w księdze o tw a rte j: ból, rozpacz, zw ątpienie, zak łopotanie, bojaźii, p rzestrac h , p o g ard a, radość, szczęście, rozkosz — w szy stk ie te sta n y duszy od­

z w ie rc ie d la ją się zazw yczaj bardzo w yraźnie n a tw a rz y i w oczach blizk ich nam osób. „P o zn a ję po tw ojej tw a rz y ,—mówi k o ch a ją ca m at­

k a do d ziecka sw ego - że cię spotkało coś n ieprzyjem nego, że masz ja k ie ś zm artw ien ie, w idzę po tw oich oczach, że ci coś dolega, że c ie r­

p is z “. J a k ż e często słyszym y podobne zw roty!

W w y ra zie tw a rz y i sp o jrzen iu oczu ludzkich tkw ić może moc a n ielsk a , lub p o tęg a sza tań sk a, czar niebiański, lub siła piekieł! G d y słyszym y w ielkiego mówcę, przem aw iającego do tłum ów , w idzim y snopy isk ier, try sk a ją c e z jeg o oczu, a w ry sa ch je g o tw a rz y o dbija się, ja k w z w iercie d le , k ażda m yśl jeg o , p rz ejaw ia się w nich n a tc h n ie ­ nie i potęg a je g o ducha. N ie dziw też, że zupełnie inaczej odczuw am y słow a mówcy, gdy spoglądam y z uw agą na jeg o oblicze wów czas, gdy do nas przem aw ia. To też można być wymownym , ja k D em ostenes, O ycero lub S k a rg a , m ożna ro zporządzać niezw ykłem bogactw em j ę ­ zyka, a je d n a k to w szystko nie da się często porów nać ze zw ycięską i potężną mową lica, z p rz eszy w a jącą siłą sp ojrzenia.

T w arz i oczy nasze w y ra ż a ją je d n a k u ie ty lk o chw ilow y nastrój duszy. M ówimy przecież, że „dobroć i łagodność leży kom uś sta le na tw a r z y “, że k to ś „ma słodkie o c z y “, mówimy o „ in te llig e n tn y m w y ra ­ z ie t w a r z y “, o „m ądrych, p rz en ik liw y ch o cz ach “, o „cliytrem sp o jrz e ­ n iu “, o „b ru ta ln y m w y ra z ie “, o „głupiej, la lk o w a te j, bezm yślnej tw a ­ r z y “, o „ tw a rzy , w zbudzającej zaufanie, cześć i sz a c u n e k “, lub o „nie- budzącej n ajm niejszego z a u fa n ia “. A ja k k o lw ie k często m ylą nas po­

zo ry , ja k k o lw ie k za surow ą i o d strę c z a ją c ą w pierw szej chw ili tw a ­ rz ą może się k ry ć dusza szla c h e tn a i serce podniosłe, ja k k o lw ie k pod osłoną m yślącego pozornie oblicza k ry ć się mogą n ie ra z m ierne zd o l­

ności i ciasne, m ałe poglądy, to je d n a k o w iele częściej te cechy ze­

w n ę trzn e nie są m ylne, a w y raz tw a rz y i mowa oczu są w ów czas w znacznej m ierze odźw ierciedleniem um ysłu i serca.

S p y tajm y te ra z , czy n au k a j e s t dziś w stan ie, je ś li nie zu p ełn ie, to p rzynajm niej w części, w ytłum aczyć te n dziw ny zw iązek? C zy je s t ja k a ś ra c y a fizyologiczna owej zależności, i czy pod tym w zględem , ja k i pod w ielu innem i, nie panują pośród naszego ogółu poglądy m y l­

ne, ścisłej podstaw y naukow ej nie m ające?

Z gó ry musimy zaznaczyć, że k w e sty a ta, pomimo, iż zajm ow ało się nią, dość w ielu uczonych, ja k P id e rit, G ra tio le t, J a n M ü ller, K a ­ rol D arw in , D ucheuim , S pencer, W u n d t, M agnus i inni, nie je s t je s z ­ cze d o tąd w z a d aw a la ją cy sposób rozw iązana, i w ym aga w ielu d a l­

szych sp ostrzeżeń i dośw iadczeń. Nie m niej p rz eto pod n ie k tó re m i w zględam i nauka ro z ja śn iła ju ż w iele stro n ow ego dziw nego zw iązku pom iędzy mimiką tw a rz y i w yrazem oczu z je d n e j, a w e w n ętrzn em i stanam i duszy z d ru g iej stro n y . Z anim je d n a k ro z p a trz y m y d zisie jsz e z a p a try w a n ia na tę kw esty ą, pośw ięcim y k ilk a słów n iek tó ry m p o g lą ­ dom d aw niejszych uczonych, zw iązanym z tern pytaniem .

O tóż nad m im iką fizyognom ii za stan aw ian o się w sta ro ż y tn o śc i, a m iędzy innem i zap y ty w an o , k tó ra część tw a rz y o d g ry w a n a jw a ż ­ n ie jsz ą ro lę w w y ra z ie uczuć. P o n iew aż oczy są n ajp ięk n iejsze m i o r­

ganam i tw a rz y i n a d a ją je j n ajw ięcej życia, uznano je za n a jw ie r­

n iejsze zw ie rciad ło duszy. „ P re fe c to in oculis anim us h a b ita t - mówi P lin iu s z .—A rd e n t, in te n d u n tu r, h u m ectan t, connivent. Hos cum oscu­

lam ur, animum ipsum a ttin g e re v id e m u r“. (D u sza m ieszka z pew noś­

cią w oczach. One błyszczą się, ru sz ają, łzaw ią i m igają. G dy je c a ­ łujem y, zd aje nam się, iż doty k am y się sam ej duszy).

P o m ijając w ielu b ard zo autorów , k tó rz y pisali o fizyognom ii lu d zk iej, zw rócim y uw agę ty lk o na sły n n e d zieło J a n a K a s p ra L a - v » t e r a , w ydane w ro k u 1807, p o d ty tu łe m : „ L ‘A r t de c o n n a itre les hom ines“, a ro zszerzo n e n astęp n ie p rzez M o reau w ro k u 1820.

S k ła d ało się ono aż z dziesięciu tomów i za w ie ra ło setk i p o rtre tó w i sy lw e te k w ielkich ludzi.

O grom ne to dzieło przypom inało sw oją tre ś c ią sen n ik i egip sk ie, k siążk i o duchach i o przep o w iad an iu przyszło ści z gw iazd; je s t ono pełne b re d n i i w ywodów , nie o p arty c h na żadnych p o d staw ach n auko­

w ych, a ty siączn e frazesy górno lo tn e, bez zw iązku obok siebie um iesz­

czone, n ad a ją ja k ie ś szczególne, m istyczne piętno całem u tem u dziełu.

Pomimo to, a ra cze j w łaśnie d lateg o , iż takiem było, zw róciło ono na siebie u w ag ę całego ów czesnego w y k ształco n eg o ogółu, k tó ry zw ykł się b y ł lubow ać przew ażn ie w le k tu rz e n iezrozum iałej i m isty czn ej,

w sty lu , pełnym alleg o ry i, przenośni i patosu. L a v a te r by ł m iędzy in - nem i zw olennikiem ta k zw anej em auacyi, to je s t w y o b rażał sobie, że z oczu ludzkich prom ienieje ja k a ś m a te ry a duchow a, ja k iś flu id t a ­ jem niczy, k tó ry , p rz e n ik a ją c do oczu in n y ch ludzi, oddziały w a na icli duszę — przypuszczenie, niem ające żadnej podstaw y i n ajzu p ełn iej błędne. T e o ry ą tą tłum aczono bezpośredni w pływ p rzeszy w ająceg o sp o jrzen ia, p o tęg ę oka, o d działyw anie p rzez w zrok je d n y c h ludzi n a d ru g ich . F a k t, że oczy w ielu z w ie rz ą t św iecą w ciem ności, m iał słu ­ ż y ć za w ażne p o tw ierd z en ie te o ry i em anacyi, bo u ty ch zw ie rz ą t, ja k

sądzono, o g n isty fluid w yp ły w a z oczu, a w ięc i u ludzi n ależ y p rz y ­ jąć, mówiono, prom ieniow anie duchow ego fluidu, a zbytecznem j e s t chyba dodaw ać, że całe to rozum ow anie nie w y trz y m u je n ajm n iejszej k ry ty k i.

D zieło L a v a te ra w yw arło n a w spółczesnych ogrom ne w ra żen ie ; zdaw ało się, że n a sta ła now a e ra w stosunkach społecznych! B o skoro z tw a rz y i oczu można, na p odstaw ie pew nych rzekom o p ra w id e ł, w y ­ cz y ta ć dokładnie, co k ry je się w duszy, stosunki pom iędzy ludźm i m u­

szą być inne, niż dotąd. Z n ik n ie, przypuszczano, obłuda, niem ożliw e będą pom yłki p rz y sądzeniu c h a ra k te ró w i zdolności ludzkich. „O w y, k siążę ta, — w oła p a te ty c z n ie L a v a te r — gdy w y b ieracie m in istró w , p rz y g lą d a jc ie się przed ew szy stk iem ich nosom"! D ziś w y d a je się nam kom iczną ta k a uw aga, ale w ów czas przyjm ow ano ze czcią i nam aszcze­

niem podobne naw oływ ania. L a v a te r pozostaw ał w k o rresp o n d en cy i z n ajw y b itn iejszy m i, w spółczesnym i mu, ludźm i, a k ażdy tom d z ie ł j e ­ go, pośw ięcony b y ł innem u panującem u. C ały św iat, zw łaszcza ze s fe r a r y s to k r a c ji, p rz y g o to w y w ał szkice i sy lw etk i różnych fizyo- gnom ii, i p o sy łał je w ielkiem u „p ro ro k o w i", ja k n az y w ał L a v a te p a m łody w ów czas G o eth e '). J u ż L a v a te r tw ie rd z ił, że ciem ne sy lw e tk i g łow y lepiej się n a d a ją do rozpoznaw ania c h a ra k te ró w i zdolności um ysłow ych, aniżeli w izeru n k i i p o r tr e ty tw a rz y lu dzkich, bo w s y l­

w etk ach marny sta łe , niezm ienne za ry sy (k o n tu ry ) fizyognom iczne.

T ak ie m niem anie m ogło ju ż doprow adzić do „fren o lo g ii", owej dzi­

w acznej pseudo - nauki, k tó rą w p o cz ątk ach naszego stu le c ia głosili dw ąj sły n n i lek arze: S p u r z h e i m i zw łaszcza G a l l , a k tó ra m iała rów nież p rzez d łu g i czas n a d e r licznych i g o rący ch w ielb icieli, ja k k o lw ie k była o p a rta p rzew ażnie na podstaw ach zupełnie n ien au k o ­ w ych, by ła b ałam utna, i pod w ielu bardzo w zględam i g ra n ic z y ła z s z a rla ta n ery ą.

‘ I W uudt. E ssays.

O tóż lek arz i uczony niem iecki, J ó z e t ' G a 1 1 (1758 1820) doszedł do w niosku, że istn ie je pew ien zw iązek pom iędzy budową, m ózgu a zdolnościam i um ysłow em i. Z p rz y ja cielem swoim, rów nież lekarzem , . J a n e m S p u r z h e i m e m , rozpoczął on b ad a n ia od­

nośne, i z początku s ta ł na stanow isku ściśle nauko wem, a m iędzy in ­ nem i w y d ał w ielkie dzieło o anatom ii m ózgu ludzkiego, ozdobione licznem i rysunkam i. F a n t a z j ą atoli było tw ierd z en ie G a l l a , że każdy popęd, każda skłonność i w szelka zdolność um ysłow a ma osobne swoje siedlisko w mózgu, niejak o s p e c ja ln y organ m ózgowy. A ró w ­ nież n ajzu p e łn ie j było bezpodstaw nem m niem anie, ja k o b y siln ie jsz e­

mu rozw ojow i pew nych tak ich poszczególnych organów m ózgowych to w arzy szy ło siln iejsze w y k szta łc en ie odpow iednych części czaszki, i że, ja k o b y w sk u tek teg o , p o w staw ały na czaszce pew ne m iejscow e w yniosłości, guzy, nierów ności, po k tó ry c h łacno m ożna poznać, ja k i o rg an , lub ja k a zdolność je s t silniej ro z w in ię ta u danego osobnika.

G a l l odróżniał aż dw adzieścia siedem różnych popędów, czyli zm ysłów , k tó ry m o d pow iadają poszczególne organa w mózgu, n a p rz y - k ła d popęd ro zrodczy, popęd m iłości m acierzy ń sk iej, lub o jcow skiej, popęd przyjaźni, obrony, zm ysł m o rderczy, ch y tro śc i, popęd do k r a ­ dzieży, zm ysł w yniosłości, sław y, przezorności, m iejscow ości, zm ysł mowy, m etafizyczny, p o ety ck i, teozoficzny i t. p. S p u r z h e i m przy jm o w ał jeszcze znacznie w ięcej podobnych popędów, lub zm y­

słów . N auka, a ra czej p seudo-nauka G a l l a , głosząca, w ja k i spo­

sób z ze w n ętrz n y ch zarysów czaszki, o raz z różnych w yniosłości i g u ­ zów na je j pow ierzchni można w nosić o c h a ra k te rz e i o uzdolnieniu czło w iek a, a co w ięcej, o je g o popędach do tego, lub innego ro d z a ju czynów m oralnych nau k a ta nazw an ą zo stała p rzez G a lla i je g o n a­

stępców f r e n o l o g i ą . N ie za słu g u je ona je d n a k b y n ajm n iej, ja k rz ek liśm y , na nazw ę um iejętności, o p iera się bowiem na o b se rw a c ja c h bardzo pow ierzchow nych, lub w p ro st na tw ierd z en iac h gołosłow nych, su b jek ty w n y ch , ścisłem i spostrzeżeniam i w cale nie po p arty ch . M o- żn a-b y pow iedzieć, że echa d aw niejszej fren o lo g ii zachow ały się w części w dzisiejszej nauce L om brosa i je g o zw olenników , zw łaszcza w e w łoskiej szkole antro p o lo g ó w i k ry m in alistó w , u p a tru ją c y c h m ię­

dzy i u nem i w pew nych nienorm alnościach czaszki w rodzony ty p zb ro d n ia rza . W iadom o zaś, że w ty ch p oglądach L om brosa k ry je się ty lk o bardzo m ałe ją d ro praw dy, znaczna zaś w iększość je g o spo­

strz e ż e ń okazała się zupełnie bledną, a w ięszość je g o w niosków , nie w y trz y m u ją cą ścisłej k ry ty k i naukow ej, czego dow iodły m iędzy in n e­

nt i n a d e r sum ienne i na obfitym m a te ry a le sta ty sty c z n y m o p a rte ba­

dania anatom iczne prof. R entow a.

A le nas w tej oliwili obchodzi nie s ta ły za ry s głow y ludzkiej, za le żn ej od k s z ta łtu i budow y czaszki, lecz w y raz w e w n ętrzn y c h stanów duchow ych, u jaw n iający się na tw a rz y i w oczach, to je s t XX' zm iennej mimice fizyognom ii, k tó ra to m im ika uw aru n k o w an a j e s t p rzez ruchy różnych g ru p m ięśni, obficie bardzo za o p atru jąc y ch tw a rz ludzką.

M ięśnie tw a rz y m ają położenie pow ierzchow ne, to je s t m ieszczą się tuż pod skórą i x\- przę w ażnej m ierze o tacz ają różne o tw o ry na tw a rz y , służąc do ich zw ężania, lub ro zszerzan ia, n a p rz y k ła d otw ór ust, nozdrza, o tw o ry poxviekowe. M ięśnie, o taczające te otw o ry , b ie­

g n ą albo okrężnie, p ierśc ie n ie wato dokoła nich, ja k n a p rz y k ła d m ię­

sień o krężny ust, .um ieszczony xxr xvargach, a pow odujący kurczem swoim zaciskanie ust, albo też p rz y tw ie rd z a ją się jed n y m końcem do kości, a drugim do skóry, o g ra n ic zają cej pom ienione otw ory. A żeb y dać pojęcie o xvielkiej obfitości i różnorodności m ięśni m im icznych, w ym ienię n ie k tó re najw ażniejsze. T ak n a p rz y k ła d odróżniam y: m ię­

sień o k rężn y oczodołu, k tó ry , kurcząc się, pow oduje szczelne za­

m knięcie otw o ru pow iekow ego, czyli silne zm rużanie oka; m ięsień brew m arszczący; m ięsień p iram id aln y nosa, zn iża jący p rz y sku rczu skórę pom iędzy brw iam i i m arszczący ją p rzeto xv k ie ru n k u p o p rzecz­

nym; m ięsień, unoszący sk rz y d ła nosa i w a rg ę górną, czyli ro z sz e rz a ­ ją c y nozdrza; m ięsień poprzeczny nosa; m ięsień z n iża jący sk rz y d ła

nosoxx-e, a tern samem zw ężający nozdrza; m ięsień, z n iża jący p rz e g ro ­ dę nosow ą i p rz y czy n iają cy się xx'raz z poprzedzającym do zw ężania nozdrzy; m ięsień okrężn y ust, zw ężający otw ór ustny; m ięsień uno­

szący sam ą xvarge górną; m ięsień jarz m o w y m ały i jarzm o w y w ielki, c ią g n ą c y k ą t ust ku górze i na ze w n ątrz , a przez daw nych anatom ów zw an y m ięśniem radości; m ięsień śm iechu, ciąg n ą cy silnie k ą t u st xv górę i ku zexvnątrz, ja k podczas śm iania się. D a le j zn a jd u je m y od­

dzielną p arę m ięśni, unoszących k ą ty ustne na ze w n ątrz ; m ięśnie, zn i­

żające k ą ty u st i n ad ające fizyognom ii w y ra z sm utku i d epressyi.

W re sz c ie w spom nę o m ięśniu, obniżającym w a rg ę dolną, czyli tak zw anym kw adratow ym , k tó ry obniża w arg ę dolną i odchyla j ą na ze w n ątrz ; k ied y d ziała on w raz z podskórnym m ięśniem szyi, p rz y ­ czynia się do w y ra żen ia uczucia p rz estrac h u , lub trw o g i, p rzy k tó reia w a rg a dolna zo staje m iędzy innem i mocno obniżona, a usta szeroko ro z w arte .

O prócz tw arzow ych, i n iek tó re m ięśnie czaszkoxve m ają ważnri znaczenie m imiczne, a z nich n ajw a żn iejszy je s t m ięsień czołoxvy, ja k

i inne, p arzy sty , szeroki, czw oroboczny. K u rc z ą c się, w yw ołuje on na czole zm arszczki poprzeczne, n adto unosi brw i i p rz y czy n ia się tak że do podnoszenia powiek.

N ie będę w tern m iejscu p rz ed staw iał w ażniejszych kom binacyi ruchów m ięśni tw arzo w y ch , czynnych p rz y w y ra żan iu teg o , lub owe­

go uczucia, i pow odujących odpow iędną m imikę. W szyscy znam y te dziw ne ru c h y m imiczne, ja k k o lw ie k nie k ażdy bliżej je analizow ał pod w zględem anatom icznym , lub fizyologicznym . Bo i któż, proszę, nie w yczyta na tw arzy wyr/t zu w esołości, sm utku, bólu, gniew u, p rz e­

s tra c h u , nam ysłu, dum y, p o g ard y i t. d. A natom ow ie i fizyologow ie ro z b ie ra li bardzo szczegółow o te w szy stk ie w y razy afektów , dow ie­

dzieli się, ja k ie g ru p y m ięśni są czynne w każdym poszczególnym w y­

padku, kied y , gdzie i dlaczego tw o rz ą się zm arszczki na czole, kiedy o puszczają się k ą ty u st, lub podnoszą, k ied y brw i się ściąg a ją, lub stoją ukośnie, k ied y u sta się o tw ie ra ją , lub zacisk ają, oczy się podno­

szą, spuszczają, szeroko o tw ie ra ją , lub p rzym ykają? Z nak o m ity fizyo- lo g fran cu sk i, B u c h e n n e, d ra ż n ił e le k try c z n o śc ią różne okolice t w arzy ludzk iej, i w ten sposób w prow adzał w stan czynny, czy li stan skurczu, różne poszczególne g ru p y m ięśni tw arzo w y ch , p rzez co w y­

w oływ ał sztucznie ro zm aite ru c h y na tw a rz y człow ieka, p o d leg ające­

go dośw iadczeniu, w yw oływ ał na jeg o licach to w y raz ja k b y s tr a ­ chu, to gniew u, to w esołości serd eczn ej, to g łębokiego sm utku, a w szystko to o siąg ał je d y n ie p rzez sk u rcz pew nych, o k re ślo n y c h g ru p m ięśniow ych. B ogato illu stro w a n y a tla s d zieła D uchenne’a za­

w iera n a d e r liczne fo to g ra fie tw a rz y ludzkich, k tó re b y ły e le k try z o ­ wane w ten sposób, a sp o g ląd ają c na nie, je ste śm y najm ocniej p rz e­

konani, że są to zd jęc ia fo to g raficzn e z tw a rz y osób, k tó rem i rz e c z y ­ w iście m io ta ły pew ne silne afekta.

(Jo się ty cze ro li, ja k ą o d g ry w a ją oczy w m im ice tw a rz y , to w tym w zględzie m ożliw e są dw ie ew entualności. A m ianow icie: albo zm iany w w y ra zie sp o jrze n ia pochodzą od samej g a łk i ocznej, albo też g ałk a, czyli w łaściw e oko odg ry w a tu ro lę bardzo podrzędną, a n a w e t żadnego nie ma znaczenia, a głów na ro la p rz y p ad a w u dziale m ięś­

niom g a łk i ocznej i innym sąsiednim , dodatkow ym częściom oka, ja k pow iekom , brw iom i t. p. O tóż, gdy daw niej przypisy w an o w ielkie znaczenie m im iczne samym gałkom tocznym , to dzisiaj wiem y, że, przeciw nie, n ajw ięk sz ą doniosłość m im iczną ma m u sk u latu ra oczu i pow iek. Z w olennicy pierw szego poglądu tw ie rd z ili, że n a p rz y k ła d znany b la sk oczu u człow ieka, mocno czemś uradow anego, lub w ielce uszczęśliw ionego, pochodzi ze „spotęgow anego n a p rę ż e n ia “ gałek ocznych. A le d la fizyologa i o k u listy o bjaśnienie ta k ie nie w y trz y m u ­ je żadnej k ry ty k i, wiadomo bowiem na podstaw ie n ad e r ścisłych

i szczegółow ych badań, że szy b k a zm iana w stopniu n a p rę ż e n ia g a łk i ocznej je s t niem ożliw a, dopóki oko zn a jd u je się w stan ie zdrow ia, »le­

żeli zm ienia się je j n aprężenie, to w sk u tek zmian p a rc ia śródocznego

W w y p ad k ach p atologicznych. A gdyby n a p rz y k ła d w chw ilach ra d o ­ ści, lub gniew u, n ap rężen ie g a łk i ta k się w zm agało, że oko m iało-by w sk u tek teg o silniej błyszczeć, to m usiało-by tem u to w arzy szy ć b a r ­ dzo znaczne osłabienie zdolności w idzenia, co, ja k w iem y, nie m iew a je d n a k w ów czas m iejsca. Z re sz tą , je s t jeszcze inny, bardzo w ażny i d o b itn y dowód, p rzem aw iający przeciw ko tem u, aby p rz y spo tęg o ­ w aniu się n ap rężen ia g ałek ocznych oczy m iały w skazyw ać w y ra z radości, w esołości, lub w ogóle ja k ie g o ś podniecenia. A m ianow icie, w pew nej, bardzo ciężkiej chorobie oczu, zw anej ja s k r ą ( g l a n c o ­ ni a ), w z ra sta n ad z w y cz ajn ie ciśnienie w e w n ą trz g a łk i ocznej, w zm a­

g a się p rzeto naprężen ie ścian g ałk i, a je d n a k oczy ta k ic h nieszczę­

śliw y ch chorych nie bły szczą nigdy radością. P rze ciw n ie, na tw a rz y ty ch chorych m aluje się najczęściej głęboki sm utek i d ep ressy a, bo gro zi im widmo ślepoty. A b y ła -b y to istn a iro n ia, g d yby ci nieszczę­

śliw i ludzie, sto jący u p ro g u w iecznej nocy, m ieli w y raz tw a rz y , u ja w n ia ją c y b ez u sta n n ą radość i w esołość. P rz y ro d a łącz y często dziw ne przeciw ień stw a, ale podobnie o k ru tn eg o ze sta w ien ia uczucia g ro z y i cierp ien ia z w yrazem w esołości i radości nie napo ty k am y w niej nigdzie.

(id y m io ta nam i uczucie szczęścia, radości, gniew u, w ogóle gdy je ste śm y podnieceni, oczy nasze błyszczą, a tra fn ie mówi A ry sto fa n e s o rozzłoszczonym A esch y lo sie, że ma sp o jrzen ie „ b y k a “. G dy, p rz e ­ ciw nie, ciężki sm utek p rz y g n ia ta nam serce, oko j e s t p rz y g a słe , m a­

(id y m io ta nam i uczucie szczęścia, radości, gniew u, w ogóle gdy je ste śm y podnieceni, oczy nasze błyszczą, a tra fn ie mówi A ry sto fa n e s o rozzłoszczonym A esch y lo sie, że ma sp o jrzen ie „ b y k a “. G dy, p rz e ­ ciw nie, ciężki sm utek p rz y g n ia ta nam serce, oko j e s t p rz y g a słe , m a­

W dokumencie Biblioteka Warszawska, 1900, T. 1 (Stron 88-170)

Powiązane dokumenty