• Nie Znaleziono Wyników

N ajm ilsza B ra to w o ').

S erdecznie d zięk uję za ten elegancki liścik i choć' bardzo p ra g n ę poznać jego auto rkę, m uszę ośw iadczyć, że m e p rz y ja d ę do K oreszkow a"). Służba traci w olność, a ja.

m am braci zakonnych, którym , służyć pow inienem i w ielki tłu m nędzarzy, k tó ry m jestem p o trzeb n y tu w K rakow ie.

N atom iast m am nadzieję, że byle d o b ry b ył urodzaj psze­

nicy w K oreszkow ie, zobaczę P P . C hm ielow skich S ta n i­

sław ów tu ta j i tego bardzo p ragn ę, ja k to ju ż w yżej się rzekło.

M oje m alarstw o m a zaw sze zbyt, nie rów no u p ra ­ w iam , rw ie się teraz ja k n itk i p ajęczyny, choć się sta ra m m alow ać, kiedy mogę. M yślę, że kiedy bocian p rzy n iesie do m ałego dom ku na leśnej lew andzie jak ie cacko w p re ­ zencie, n a p rzy k ład h a rm o n ijk ę żywą," m u zy ka p rzerw ie ) Nie wiemy, jak Chełmoński na ten list bezpośrednio za­

reagował, ale to pewna, że na przyjaciela się nie pogniewał, bo w kilka miesięcy potem, dowiedziawszy się o jego chorobie, po­

jechał wprost do OO. Jezuitów, by im wygarnąć wszystko, co się zagotowało w jego sercu bez zbadania sprawy. Pia Górska o Cheł­

mońskim, Warszawa 1932, s. 44—45.

’) Maria z Kłopotowskich Stanisławowa Chmielowska, sama malarka, jak i jej. córka Maria Ewa Łunkiewiczowa.

-) Widocznie skończyła się dzierżawa Kudryniec Koziebrodz- kiego i St. Chmielowski przeniósł się do Koreszkowa po swym ślubie.

spokój do m alow ania p o trzeb n y i będzie się działo w tej rzeczy to samo w K oreszkow ie, co na Skałce u św. S ta ­ n isław a w K rakow ie. Ś w ięty S tan isław B iskup, pod k tó ­ rego opieką oboje zostajem y, nie jest p a tro n e m m alarzy ja k w iadom o.

K ry ty k a a rty sty c z n a nic na tym nie straci, że nie po ­ jad ę do K oreszkow a na św ięta. N igdy nie m iałem zdecy­

dow anego do k ry ty k i pow ołania; m im o to m uszę zap ro te­

stow ać przeciw ko tem u, żeby m oja b rato w a i koleżanka pisała „S zanow ny“ n a ty tu le, a „ P a n “ w tekście listu; do m n ie koniecznie trz e b a pisać „K ochany B racie“ , do b ied ­ nego po k u tn ik a, k tó ry bardzo jest u k o n ten to w an y , że bez zasługi sw ojej uzyskał m iłą i w esołą i dow cipną sio stru ­ nię, k tó re j p rzy ja źn i i m odlitw om się polecam — S ta n i­

sław ow i proszę przeczytać co n a stę p u je. D ziękuję ci za tw o je poczciw e T serd eczn e listy , n a k tó re m iałbym długo odpisyw ać, a nie m ogę dziś, bo zaję ty jeste m bardzo p il­

n y m p isan iem urzędow ych papierów a P a n i L u cyna od­

jeżdża ju tro i m a lisi zabrać.

Z dziw nego zrządzenia P a n a Boga znan em u ci n ie- dbaluch o w i w e w szystkich in te resa c h p rzy p a d ły w u d zia­

le kłopoty fu n d ac y jn e zgrom adzenia zakonnego i p o słu ­ giw anie całem u tłum o w i nędzarzy. A ta k p rzy nie dosyć sy stem atycznym życiu i nieró w n y m zdrow iu często nie m ogę sobie zaradzić i zan ied b u ję się w pisan iu listów , za co cię proszę o przebaczenie. B ędziem y tu z b raćm i P an a B oga prosić, żeb y pobłogosław ić raczył tw o jem u dom owi l całem u gospodarstw u i żebyś w yszedł z kłopotów i mógł do nas przyjechać. N agadalibyśm y się i pocieszyli lepiej niż przez pisanie. B y ł tu M arian n), ale żadnej z nim nie m iałem konw ersacji: ta k by ł sw oją żonką zajęty ; nie m ożna się było z nim dogadać. Nie w iem , czy je s t kto w m ieście, k tó ry b y w ięcej b y ł nie w olny niż ja. N a pół d n ia w yjech ać b y m nie mógł, nie dopiero na Podole, cho­

ciaż tak a podróż z w ielu w zględów b yłab y mi u p rag n io ­ n a i dogadzała sercu.

Z auw ażyłem , że zb y tnia troskliw ość i kłopotliw e m y­

śli szkodzą interesom , a do sm u tk u i m elancholii usposa­

b iają, k tó re rzeczy są tru c izn ą życia. M iew am y tu nie- 3 3) Drugi brat A. Chmielowskiego.

k ied y położenie pozornie bez w yjścia — i to bardzo czę­

sto, jed n a k jakoś żyjem y i bracia i ubodzy. W tru d n y c h razach uciek am y się do św. Józefa z p rośbą o nasze po­

trz e b y i zawsze jesteśm y poratow an i. Znam tu w iele n a j­

p ow ażniejszych osób, k tó ry m się dzieje ta k samo. Jeżeli m e chcecie uw ierzyć, m ożecie spraw dzić łatw o, że jedno Z drow aś do św. Józefa bardzo w iele znaczy. Ń ie w iem , czy ty, ale P a n i M arychn a ‘) pew no się tro ch ę zna na tych kato lick ich arty fik a c ja c h , bo Podolanki, o ile mi w iado­

mo, są bardzo pobożne, w ięcej niż tu te jsz e panie.

P a n i M ary ch n a m usi znać bardzo dobrze Ks. P ra ła ta ; jeżeli będziecie k ied y w Szarogrodzie, proszę w as bardzo usilnie, żebyście złożyli m u w izytę od siebie i ode m n ie * 5).

T en św ięty P ra ła t był ta k d obry i łask aw y d la m nie, ja k n ik t w ięcej być nie może. Za p rzy jazd em tu do K rakow a w padłem w nacisk sp ra w tak m nie pochłaniających, żem się zaniedbał w listach i nie n apisałem ks. P ra ła to w i w ia ­ domości o sobie, ja k koniecznie trz e b a było. P o tem się łu ­ dziłem , że sam po jad ę w tam te stro ny ; a ta k ze w stydem m ojego n ied b alstw a nie nap isałem nic dotąd, ale ju ż się ośm ielę n a p ra w ić tę m oją podłotę.

Zboża jeżeli n am chcesz darow ać, to Bóg ci zapłać:

będziem y się m odlić, żebyś za każde ziarnko m iał sto i ży­

w o t w ieczny, ja k to P a n Jezu s obiecuje za jałm u żn ę dla Jeg o m iłości daną. A le g dybyś go k oleją posłał, m yślę, że­

by kosztow ało zbyt dużo. Moi b racia u k w estow ali troch ę k a rto fli w górach i piosłali koleją: zapłaciliśm y za tra n s ­ p o r t 12 m ilow y p ra w ie bodaj połow ę w arto ści ceny m ie j­

scowej ty c h k a rto fli czy trz e cią część. Jeżeli ci się więc podoba n as obdarow ać, to sp rzedaj żydow i zboże nam przeznaczone, a pieniądze odeślij, to m y sobie tu kupim y za nie czego n a m będzie n a jb a rd zie j potrzeba.

W dzień nie sposób wziąć pióro, żeby pisać list: tak w iele je s t przeszkód. T rzeba kończyć, bo ju ż trzecia po północy dochodzi; więc w as c a łu ję serdecznie. A dres jest tak i: b ra t A lb e rt Iii-g o Zak. św. F ranciszka, ul. P iek arska N.r21, w K rakow ie, albo jeśli ta k lep iej: b r a t A lb ert, P ie ­ k a rsk a 21, w K rakow ie.

*) Żona Stanisława Maria.

5) Ks. Pogorzelski.

Z

listów

c/o

Braci i Sióstr

K raków , d. 10. X II. 1915, N ajm ilszy bracie B ernardzie!

Może bym i mógł do was pojechać, gdyby mi się tro ­ chę popraw iło, chociaż niezupełnie, ale tru d n o tu dostać leg ity m ację do podróży do Lw ow a, będę się o n ią sta ra ł ale czasu nie m ogę naznaczyć.

Złotych zębów nie w olno braciom ani Siostrom nosić, bo to byłoby dla nas h ań b ą i zgorszeniem każdego, co by to w idział. Złote zęby noszą tylko bogaci ludzie, ale cho­

dzić w nędznym sam odziale — boso i opasyw ać się po­

w rozem a w gębie nosić złoto, to jest bezw styd i b ra k w szelkiej delikatności, albo jak aś bezgraniczna ciem nota i głupota.

A trzeb a też wiedzieć, że fundusze, k tó re m am y w r ę ­ ku, nie są naszą w łasnością, ale należą do ubogich i dla nich są nam dane. My zaś ty m i pieniędzm i a d m in istru je ­ m y i za tę p racę w olno n a m zaop atryw ać p o trzeb y do ży­

cia należące w ubogi sposób. Ale ani w pospolitości ani pojedynczo nie w olno nam m ieć żadnej w łasności, ja k to św. F ranciszek ustanow ił: „ani dom u, ani m iejsca, ani żadnej rzeczy“ . K ażdy więc z naszych braci, k tó ry b y poza w olą i w iedzą przełożonego m iał pieniądze albo pieniędzm i rozporządzał, niech dobrze wie, że dopuszcza się k rad z ie ­ ży i m a się z tego spow iadać.

Na żadne kasy poboczne, choćby w ty m b yła ja k a w y ­ goda, nie pozw alam , ale każdy w y d atek i dochód m a p rz e ­ chodzić przez ręce przełożonego i kasę główną.

Pew no czytaliście o ty m m nichu, co zachow ał sobie pięć d u k ató w i za to pochow ali go po śm ierci w gnoju, z rozkazu przełożonego. T rzeba o ty m pam iętać.

O gólnie m ówiąc, każde zgrom adzenie zakonne polega na ścisłym zachow aniu rad ew angelicznych ubóstw a, czy­

stości i posłuszeństw a. K tó ry więc b r a t je s t w zakonie, a tego zachow ać nie chce, to trzeb a go n a ty c h m ia st w y­

dalić jako zarazę i niszczyciela.

P ozd raw iam w as i S io stry i opiece Boskiej polecam .

W yjq te k z notatnika reko lekcyjn eg o na św. Ludwika 1885 r.

Bóg jest m iłością

C ztery noce: zm ysłów, um ysłu, pam ięci, woli.

W izje, o b jaw ien ia i w szystko, co w ty m rodzaju moż­

na pom yśleć, nie są w a rte jednego a k tu pokory.

D obrze nie m ieć darów szczególnych, bo się jest ochronion od pychy; abnegacja, w yrzeczenie się siebie.

Z jednoczenie z Bogiem je s t w ażniejsze od w szystkich in nych obow iązków . W n im je s t n ajp ew n iejszy środek do prow adzenia w szystkiego ku dobrem u; modlić- się, w ie­

rzyć, nie w ątpiąc. Sw. P io tr począł tonąć, kied y począł wątpić...

U m artw ien ie oczu...

T ylko dw ie rzeczy m ogą w yw ołać zadow olenie: roz­

kosz zm ysłow a i w rażen ie od rzeczy zew n ętrznych albo k o m u n ikacja w e w n ętrzn a z Bogiem.

D oskonałością cnoty jest sam Bóg. Chcieć doskona­

łości E w angelii, je s t chcieć C h ry stu sa P an a, czyli kochać Go z całego serca, duszy i z całej m yśli. W ykonać: je s t to w ierność tej miłości.

P ostanow ienie. Jeżeli poczuję upodobanie i p rzy w ią ­ zanie do rzeczy jak iej, odrzucę ją naty ch m iast. O ile p rz y ­ po m inają cel tj. zjednoczenie...

P ostanow ienie. Jeżeli poznam , że coś je s t doskonalsze, uczynię. Nie je st m iłość doskonała, jeżeli nie je s t na tyle dosyć silna i szlachetna, ab y oczyściła duszę ze w szystkich uczuć obcych.

Notuję już tylko fraymenty s notatnika:

„Gdzie się ukryłeś?... T rójca Sw. u k ry w a się w środku duszy.

Zostając fran ciszk an am i, trz e b a albo przystosow ać się do fo rm y egzystującej i oprzeć się na k tó ry m z zakonów albo stw orzyć now ą form ę czyli reform ę.

P o trz e b u ję się z Ojcem zjednoczyć. Ojca nie rozum ię;

jeżeli się stan ę duchow niejszym , zrozum ię.

Zgodzić się n a jedno na tera z i nadal. Może nas złą­

czy św. J a n od K rzyża.

V

M ank ietnicy pokazali, ja k jest skuteczne tercjarstw o , zorganizow ane w parafiach .

M o d l i t w a :

„K rólu niebios cierniem ukoronow any, ubiczow any, w p u rp u rę odziany. K ró lu zniew ażony, oplw any, bądź królem i p a n em naszym tu i na w ieki A m en“.

D usza o fiarn a B ra ta A lb e rta w ypow iada się także we form u le ślu bnej, ja k ą p rzy g o to w ał dla sw ych braci i w k il­

ku egzem plarzach w łasnoręcznie napisał. N ależy zwrócić uw agę na m o m ent osobisty, ja k i się w e form ie w ypow iada i na p o d k reślenie E w angelii jako n o rm y życia na całą przyszłość. C hw yta za serce także to, że p rzy jm u ją c y ślu ­ by B ra t S tarszy , w pierw szej fazie istn ien ia Z grom adze­

nia sam B ra t A lbert, w k racza czynnie w a k t tak uroczy­

sty dla w stępującego do Zgrom adzenia. T ek st p od aję w e­

dług a u to g ra fu B ra ta A lb erta, w p isu jąc tak że im ię ślu bu ­ jącego w danym dniu.

W Im ię Ojca i S yn a i D ucha Ś-go. Am en.

D la m iłości Boga w T rójcy jedynego, N ajśw iętszej M aryi Dziewicy, św. Ojca F ran ciszka i W szystkich Ś w ię­

tych, obiecuję B ra tu A lbertow i, jego następcom i w am bracia najm ilsi, E w angelię P a n a Naszego Jezu sa C h ry ­ stu sa aż do śm ierci zachow ać, żyjąc w czystości, ubó­

stw ie i w posłuszeństw ie.

L ud w ik A ntoni III Zak. św. O. N. F ranciszka.

G dy zaś w łasn ą m ocą tej św iętej p ro fe sji zadość uczy­

nić nie jestem zdolny, p rzeto b łagam N ajśw iętszej M aryi Dziewicy, św. O. F ran ciszk a i W szystkich Ś w iętych, żeby się przy czy n iali za m ną do P. Boga naszego.

S t a r s z y o d p o w i a d a : N iech się nad nam i zm i­

łu je Bóg w szechm ogący i niech n a s przez Ś w ięty K rzyż doprow adzi do żyw ota wiecznego. Am en.

I «Il

i

I. Rękopisy

O bfite m ate ria ły rękopiśm ienne z n a jd u ją się n ajp ierw w M agistracie k rak o w sk im a specjalnie w W ydziale Opie­

ki Społecznej. M iałem pod rę k ą bogate w y p isy z tego a r ­ chiw um , ale nie chciałem ich w prow adzać w dyskusję, zostaw iając to na przyszłość kom u innem u. U B raci A l­

b erty n ó w w K rakow ie z n a jd u je się kopia um ow y z M a­

g istrate m z 1 listopada 1888 r., P o rządek dzienny M iej­

skiego D om u P racy , S praw ozdanie B ra ta A lb e rta z pracy w O grzew alni za r. 1890, oraz sk rzętn ie pozbierane ze­

wsząd fotografie. W ażnym d o k u m entem są listy A dam a C hm ielow skiego do Siem ieńskiego i B ra ta A lb erta do po­

szczególnych B raci w spraw ach Zgrom adzenia. W dzięcz­

ność należy się B raciom za początek M uzeum B ra ta A l­

b erta, gdzie się ra tu je obrazy od zniszczenia i rozprosze­

nia. U S ióstr A lb e rty n e k p rzech o w u je się ory g in ały li­

stów do S io stry S tarszej, B e rn a rd y n y , w jej spraw ach osobistych, oraz n o ta tn ik rek o lek cy jn y w raz z m yślam i o życiu w ew n ętrzn y m . Z n a jd u je się tam także rękopis Ks. Czesław a L ew andow skiego z niedokończonym , obszer­

n iejszym życiorysem B ra ta A lb erta. W ielki skarb stan o ­ w ią dw ie teki odpisów w szelkiego m ate ria łu , ja k i się od­

nosi do B ra ta A lberta. Z nane są z K. J. S. obrazy, p rze­

chow ane u SS. A lb erty n ek . D odatkow o zaznaczę, że w i­

działem p rzed w o jn ą u B raci A lb erty n ó w n a Z w ierzyńcu g ru b y zeszyt w spom nień, spisy w any ch sk rzętn ie na to, by re tro sp e k ty w n ie odtw orzyć przeszłość i u rato w a ć ją od za­

p o m nienia wobec b ra k u system atyczn ie prow adzonej k ro ­ niki. K u ria M etro politaln a w K rakow ie posiada n iek tó re dokum enty, odnoszące się do dziejów Z grom adzenia w ob­

rębie diecezji. K ilka listów zn ajd u je się także w ręk u inż.

R utkow skiego w K rakow ie, ale nie m ogłem ich dostać

w ręce w sk u tek niem ożliw ości ich odszukania po w ypad • k ach w ojennych. R ękopiśm ienny m ate ria ł m ożna także znaleźć w archiw ach m ag istrack ich w szystkich m iast, w k tó ry c h osiadły obydw a Z grom adzenia dla pracy Z gro­

m adzenia,

//.

Druki

Sam B ra t A lb ert ogłosił dru k iem jeszcze jako A dam Chm ielow ski: O Istocie Sztuki, A ten eu m 1876, II. 428— 31;

P rzew o dn ik do R eguły III Zakonu, K rak ów 1888; Sw. J a n od K rzyża, N auki i O strożności D uchow ne, K raków 1912;

S praw ozdanie z posługi ubogim... K rak ów 1890.

M ateriały obfite do życia B ra ta A lb erta p o jaw iały się w m iesięczniku, w y d aw an y m przez A lb erty n ó w w K ra ­ kow ie od r , 1932 jako „N asza. M yśl“ , od r. 1937— 39 jako

„Głos B ra ta A lb e rta “ ; dalsze w iadom ości p o jaw iały się w „K alend arzu B rata A lb e rta “ od 1933— 39. Nie sięgając 00 ty ch m ateriałów , n ie m ożna dzisiaj pisać życiorysu B ra ta A lb erta.

Z opracow ań p o jaw iły się: Józef N ekanda T repka, T rzydzieści trz y la t w alk i z nędzą, K raków 1921. Ks. Cze­

sław Lew andow ski, B ra t A lb ert, K raków , 1926. J e s t to pierw szy obszerniejszy żyw ot, n ap isan y przez przy jaciela 1 k iero w n ik a sum ienia Z m arłego. P od aje on m . i n . h i­

sto rię domów, jak ie obydw a Z grom adzenia o tw iera ły na tere n ie całej Polski. O bszerniejszy żyw ot dotąd niedo­

kończony pozostał w rękopisie. Ks. W ładysław Staich, B ra t A lbert, K raków 1932; po w ęg iersku A lb ert T estv er, V arso 1938. M ichalina Jan oszanka, B ra t A lbert, K raków 1926. D r St. N iem ców na, B ra t A lbert, K raków 1933. M gr A. Florczak, B ra t A lb e rt i jego dzieło, Lw ów 1933 — B ra t A lbert, W arszaw a 1934, K łosy z Bożej Roli. Ks. Gr. K.

Pażm ow ski — W ie rd a k Z ygm unt, Życie B ra ta A lb erta w obrazach, K rakó w 1936. M aria W itkiew iczów na, A dam C hm ielow ski 1933. A dolf N ow aczyński, N ajp iękn iejszy człow iek mego pokolenia, B ra t A lbert, „Tęcza“ i 935 i osobno, P o znań 1936. W r. 1945 u k azał się przek ład w ło­

ski. Ż yw ot n ap isan y z w ielkim ta le n te m litera c k im i na u m ie ję tn ie n a ry so w an y m tle, ale p o jaw ia ją się błędy w d atach i fak tach . P ia G órska, S zary B rat, W arszaw a

Powiązane dokumenty