• Nie Znaleziono Wyników

Z PIŚMIENNICTW OBCYCH

W dokumencie Przegląd Polski 1949, R. 4 nr 1 (31) (Stron 37-40)

Bernard Newman: T h e C a p ­ t u r e d A r c h i v e s . T h e S t o r y o f t h e N a z i - S o v i e t D o c u m e n t s (Zdobyczne archiw a. H istoria hitlerow sko-sow ieckich doku­

m entów ). L atim er H ouse Ltd.

London 1948. Stron 222.

Niewyczerpany i niestrudzony popu­

laryzator, jakim jest Newman, nie przechodzi obojętnie obok tematu sen­

sacyjnego; przetrawi go i rozwinie do rozmiarów książki i poda go czytelniko­

wi w postaci lekkiej, zrozumiałej i po­

nętnej. Nie należy zapominać, że Newman jest autorem wielu powie­

ści sensacyjnych. Wiadomo też, że ży­

cie często zawiera więcej materiału sensacyjnego od wyobraźni powieścio- pisarzy.

Ogłoszone niedawno przez rząd Sta­

nów Zjednoczonych dokumenty ze zdo­

bytych w czasie wojny archiwów nie­

mieckiego ministerstwa spraw zagra­

nicznych, a odnoszące się do współ­

pracy niemiecko-sowieckiej w latach 1939—1941, zawierały istotnie wiele ma­

teriału sensacyjnego, który prosił się p o prostu o oświetlenie i podmalowa- nie tła. Newman, który zna dobrze kraje Europy środkowo-wschodniej i zagadnienia z nimi związane, miał więc dane po temu, by tego zadania się podjąć.

Przypomina on, że współpraca nie- miecko-rosyjska ma długą tradycję.

Dłużej nieco zatrzymuje się on jed­

nak tylko nad stosunkowo świeżymi przejawami tej współpracy. Ten sam gen. Hoffman, który narzucał brutal­

nie niemieckie warunki pokojowe w Brześciu Rosji bolszewickiej, po za­

kończeniu wojny w 1919 r. ułatwiał bolszewikom zajmowanie terytoriów na wschodzie, z których wojska niemiec­

kie ustępowały. Gen. Hoffman w swych pamiętnikach przyznawał zresz­

tą, że ta zmowa niemiecko-sowiecka z 1919 r. miała przede wszystkim na ce­

lu zniszczenie dopiero co odrodzonego Państwa Polskiego. A propos Polski Newman daje wyraz przekonaniu, że jej zwycięstwo nad bolszewikami w 1920 r. odsunęło na dwadzieścia kilka lat problem, który dzisiaj trapi Za­

chód, zatrzymania fali komunizmu.

Polityka polska, zawsze czujna na niebezpieczeństwa, grożące Polsce, ale i Europie, zarówno od Rosji, jak od Niemiec, miała i tę zasługę, że reali­

stycznie oceniła groźbę hitlerowską i zawczasu wskazywała na potrzebę za­

bezpieczenia się przed nią. Gdy Hitler objął władzę w Niemczech, Piłsudski proponował wkroczenie do Niemiec i przeprowadzenie wojny prewencyjnej.

Projekt ten jednak nie znalazł uznania

na Zachodzie, a pakt nieagresji pol­

sko-niemiecki był prostą konsekwencją tej odmowy. Polska zresztą już po śmierci Piłsudskiego ponowiła propo­

zycję wkroczenia do Niemiec, gdy w 1936 r. Hitler dokonał remilitaryzacji Nadrenii- I tym razem Zachód pozo­

stał głuchy na perswazje Polski.

Z drugiej strony Beck pięciokrotnie odrzucił sugestie niemieckie, by Pol­

ska przyłączyła się do zamierzonych przez Hitlera wypraw na Rosję.

Jest rzeczą dla nas pożądaną i ko­

rzystną iż autor uwypukla tak silnie pozytywną rolę polityki polskiej, która wcale nie kierowała się zarzucanym jej tak często romantyzmem, lecz, prze­

ciwnie, nacechowana była prawdziwym realizmem, intuicją i odwagą.

Polityka sowiecka — pisze Newman

— była błędna i krótkowzroczna. Gdy­

by bowiem Rosja zawarła w 1939 r.

pakt z W. Brytanią i Francją, woj­

na nie byłaby wybuchła. Wskutek za­

warcia paktu sowiecko-niemieckiego, wojna sala się nieunikniona. Rosja

tegicznej przez odsunięcie swych gra­

nic na zachód. Bo przecież Niemcy równocześnie podsunęły się bliżej Ro­

sji na terenie dysponującym dobrymi komunikacjami, podczas gdy wschodnia część Polski, zagarnięta przez Rosję, miała fatalne drogi i słabą sieć kole­

jową. Rosyjskie nabytki terytorialne w czasie kampanii w 1941 r. rozpłynęły się w ciągu niemal kilku dni.

Pomijamy tu całą obszerną narrację faktów i okoliczności, ujawnionych przez opublikowane dokumenty współ­

pracy sowiecko-niemieckiej. Ważniej­

Konferencję w Teheranie określa jako

„pierwszą z serii moralnych klęsk“.

Jego sąd o polityce aliantów zachod­

nich, zwłaszcza w stosunku do Europy środkowo-wschodniej jest słuszny, choć surowy. Pisze on m. in .: „Składali­ bezwarunkowego poddania się Niemiec, bo, gdyby było inaczej, Niemcy byliby się zapewne poddali wcześniej alian­

tom zachodnim, zanim kraje Europy

*) „ P r z e g l ą d P o l s k i “ N r.3 (21) i 4 (22) — (marzec i kwiecień 1948).

P R Z E G L Ą D P O L S K I 70

środkowej i południowo-wschodniej do­

stały się pod panowanie rosyjskie.

Jeśli chodzi o sprawy terytorialne Polski, to autor przy całej swej dla nas życzliwości, a ujawnia się ona wie­

lokrotnie na kartach książki, zajmuje stanowisko dość giętkie i elastyczne.

Na temat zagarniętych przez Rosję pol­

skich ziem wschodnich nie wypowiada się szczegółowo, jednak wyraża opinię, że niektóre pretensje terytorialne so­

wieckie mają „rozsądne podstawy“.

Mówi jednak o obszarach dokoła Lwo­

wa i Wilna, jako o terytoriach histo­

rycznie polskich, które Polacy bez względu na przynależność polityczną pragnęliby odzyskać. Gdyby jednak tereny te miały przepaść bezpowrotnie

— pisze dalej — Polacy będą obsta­

wali przy nowych nabytkach na za­

chodzie, przyznanych im w Poczdamie.

Natomiast Niemcy nigdy nie pogodzą się z utratą tycłi ziem, które stanowią jedną szóstą ich dawnego obszaru pań­

stwowego, tymbardziej, że — jak twier­

dzi autor, były to ziemie czysto nie­

mieckie, za wyjątkiem jednego obsza­

ru (jeśli autor miał na myśli Śląsk Opolski, to zapomhiał o Mazurach, al­

bo vice versa). Ziemie te stały się przedmiotem przetargów politycznych między Zachodem a Rosją, których ce­ bardzo znamienne i interesujące. Po­

słuchajmy, co pisze Newman. Wskazu­

je on na to, że układy w Teheranie, Jałcie i Poczdamie były wielokrotnie łamane przez Rosjan, a poza tym „by­

ły one złą formą internacjonalizmu i w wielu szczegółach zgoła niemoralne.

Ich nieważność powinna być otwarcie uznana. Powinny one być określone jako nieobowiązujące (nuli) i należało­

by rozpocząć sprawy od nowa. Po­

ciągnęłoby to za sobą reorientację w stosunkach w państwach ^satelickich“, czy „klientowskich“, gdzie wolne wy­

bory powinny się odbyć pod kontrolą Zjednoczonych Narodów. Uważa się, że nie jest obecnie konieczne istnienie rosyjskiej „strefy bezpieczeństwa“ , sko­

ro Niemcy są pobite. Gdyby dawni alianci byli ideowo zjednoczeni, Niem­

cy militarystyczne nigdy nie mogłyby odżyć, jeśli ze sobą się jednak nie zga­

dzają, wtedy „strefa bezpieczeństwa“

nie będzie większą ochroną dla Ro­

sji, niż nią była w 1941 r. (str. 214).

W razie wycofania się Rosji z Orga­

nizacji Zjednoczonych Narodów, suge­

rowane jest w pewnych kołach powo­

łanie do życia „rządów na wygnaniu“

spośród przebywających na emigracji przywódców politycznych z państw sa­

telickich, co miałoby niewątpliwie na­

stępstwa nieprzyjemne dla Rosji na te­

renie tych państw.

Newman miewa bardzo rozumne i trafne sformułowania pewnych prawd politycznych, o których zapominają niektórzy wielcy mężowie stanu. Trud­

no się z nim nie zgodzić, gdy twier­

Jest to książka symptomatyczna. Au­

tor, w czasie wojny korespondent mo­

skiewski „N e w s C h r o n i c l e“ , by­

najmniej nie jest zasadniczo niechętny i nieprzychylny Rosji. Nie byłby tak długo mógł sprawować swych funkcyj w Moskwie. Jednak i wówczas nie stracił był całkowicie zdrowego sensu i obiektywizmu, a korespondencje jego nie były wolne od akcentów krytycz­

nych. To też kariera jego, jako ko­

respondenta zagranicznego w Moskwie, musiała się skończyć, bo Kreml tole­

ruje tylko takich przedstawicieli prasy zagranicznej, którzy posłusznie pod- porządKowują się jego dyrektywom pro­

pagandowym.

Książkę Wintertona określamy jako symptomatyczną, bo wyraża ona dość powszechnie odczuwane w społeczeń­

stwach anglo-saskich rozczarowanie w stosunku do białego sprzymierzeńca, którego sympatię i współpracę starały się usilnie lecz bezskutecznie pozyskać kosztem tylu ustępstw — materialnych i politycznych (w zakresie terytorial­

nym co prawda z cudzego konta).

Rosja sowiecka nie spełniła nadziei, pokładanych w niej na Zachodzie, a sojusz wojenny z Zachodem traktowa­

ła nie jako pomost dla długofalowej współpracy nad urządzeniem pokojo­

wym świata, lecz jako instrument do­

raźny, służący do pokonania Niemiec i osiągnięcia określonych celów politycz­

nych, które rozmijały się całkowicie z dążeniami Zachodu.

Zawiodły również nadzieje, wiązane z rozwiązaniem Kominternu, iż drogą ewolucji przepaść między komunizmem a światem pojęć zachodnich da się

P R Z E G L Ą D P O L S K I 71

zapełnić. Właściwie jednak wro­

gość władców Kremla wobec Zachodu tylko przejściowo przestała się u- jawniać w czasie wojny. Na miejsce Kominternu przyszedł Kominform, na­

dal wydawano w olbrzymich nakładach dzieła i rozprawy, jak n. p. „Historia partii komunistycznej w zarysie“ (31 mil. egzemplarzy), która zapowiada

„zwycięstwo komunizmu w całym świę­

cie . . . na drodze gwałtu rewolucyj­

nego przeciwko burżuazji".

W umysły współczesnych obywateli sowieckich wpajany jest dogmatyczny komunizm i naiwny szowinizm. Ten ostatni przybiera niekiedy groteskowe formy, gdy różne epokowe wynalazki przypisuje się Rosjanom, a odmawia istotnym wynalazcom, ponieważ są cu­

dzoziemcami. To nie Franklin wyna­

lazł piorunochron, lecz Łomonosow, nie Edison wynalazł żarówkę elektryczną, lecz jakiś Ładygin, wreszcie i penicyli­

nę wynaleźli rzekomo Rosjanie już 50 lat temu.

W przeciwieństwie do bojowości i agresywności sowieckiej, mocarstwa zachodnie kierowały się w czasie woj­

ny i w pierwszym okresie powojennym niezmierną ustępliwością i ugodowością wobec Rosji, swego sojusznika w cza­

sie wojny. Głównym architektem tej polityki ułagadzania Rosji był zmarły prezydent Roosevelt. Autor jednak stwierdza, że prez. Roosevelt tuż przed śmiercią swoją opanowany był znie­

chęceniem i rozczarowaniem i obawiał się, czy cele polityki jego wobec Rosji będą mogły być osiągnięte. Do wnio­

sku tego doszedł przede wszystkim pod wpływem doświadczenia z niewykona­

niem przez Rosję zobowiązań jałtań­

skich w stosunku do Polski w zakresie tworzenia rządu i zapewnienia wolno­

ści narodowi polskiemu.

Winterton ogólnie stwierdza, że kon­

cesje Zachodu na rzecz Sowietów prze­

kroczyły znacznie miarę dopuszczalną (went far beyond what was legitim ate), że państwa zachodnie zgodziły się wy­

raźnie lub milcząco na oddanie za- rówmo sprzymierzonych jak nieprzyja­

cielskich krajów pod wyłączną kontrolę

Na tle tak zasadniczo postawionego problemu, Winterton w książce swej bilansuje w poszczególnych rozdziałach wyniki tej ekspansywnej polityki ro­

syjskiej z jednej strony, a defenzyw- nej i ustępliwej postawy Zachodu z drugiej strony. Bilans ten wypada dla Zachodu bardzo smutnie, jest bilansem porażek i niepowodzeń, z których za­

czyna się dopiero ostatnio otrząsać przez zajęcie bardziej stanowczej po­

stawy. W bilansie tym zawiera się właściwie powojenna historia politycz­

na świata.

W postscripcie Winterton raz jeszcze tak ujmuje jądro problemu: „Przypa­

dło naszemu pokoleniu stanąć ponow­

nie do wielkiego pojedynku między ty­ walki. „Zachód nie rozpocznie strze­

lania“ — pisze autor. To też trochę nierealne są jego zalecenia, które moc­

no przypominają „wishful thinking“, gdy autor pisze: „Powinniśmy świa­

domie pragnąć upadku (reżimu sowiec­

kiego), jak pragnęliśmy upadku nazi­

stów. Nie będzie nadziei na porozu­

mienie międzynarodowe i bezpieczny pokój, tak długo, jak reżim ten będzie trwał“ (str. 280).

„Świadomym pragnieniem“ upadku reżimu sowieckiego nie osiągnie się celu, który niby miraż jakiś autor sta­

wia w słowach, w których wyraża się jego bezradność: „W końcu — chociaż może on być bardzo odległy — nie tyl­

ko satelickie ofiary imperialistycznego komunizmu, ale i cierpiący tak długo lud rosyjski, będą wyzwoleni. Wtedy, ale nie przed tym, wolni ludzie będą mogli stworzyć zjednoczony św iat“

(str. 281).

Wobec rozwiązania sprawy Polski Winterton zajmuje stanowisko krytycz­

ne Dziś zresztą żaden szanujący się publicysta na Zachodzie nie może twier­

dzić, iż Polska powojenna jest pań­

stwem niepodległym. Wydarzenia po- jałtańskie, związane z Polską, autor opisuje obiektywnie. Nie zadowala go rozwiązanie problemu terytorialnego Polski; ale tylko od zachodu, bo nieja­

ko aprobuje on przyłączenie polskich ziem wschodnich do Rosji („Russia's title to teritory east of the Curzon Line has been widely accepted“ ). Natomiast nabytki Polski na zachodzie — to „ob­

szar bezspornie niemiecki, zamieszkały niegdyś przez 9 milionów Niemców“ . Pisze też, że nowa granica nigdy nie będzie uznana przez Niemców, przyzna­

nie Polsce tych ziem, to „to z gruntu zła decyzja“ , autor lituje się też nad

„straszliwymi cierpieniami“ wydalonych przez Polaków z tych ziem Niemców. bardziej interesują i wzruszają opinię Zachodu, niż krzywdy i opuszczenie

Książka Wernadzkiego nie jest jesz­

cze jedną historią Ukrainy w języku angielskim — w ostatnich latach po­

jawiło się ich kilka — jest rosyjską wersją historii Rusi Kijowskiej. Au­

tor, który jest Rosjaninem i profeso­

rem historii Rosji na amerykańskim uniwersytecie w Yale, wychodzi z za­

łożenia, że Ruś Kijowska była zaląż­

kiem (nucleus) Rosji, przy tym posłu­

gując się angielską terminologią „Rus­

sia“, nie rozróżnia pomiędzy „Rusią“

oraz „Rosją“. Co prawda trudno by­

łoby od niego wymagać, aby mówiąc 0 Rusi Kijowskiej używał łacińskiej formy „Ruthenia“ , lub anachroniczne­

go pojęcia „Ukrainy“ (chociaż w paru miejscach posługuje się tym pojęciem, jako geograficznym, w sposób mało uzasadniony naukowo).

Wernadzki zaczyna swoją książkę od próby określenia miejsca „Rosji Ki­

jowskiej“ w historii, oraz ustalenia w ogóle stosunku Rosji do Europy. Au­

tor polemizuje z twierdzeniem histo­

ryka angielskiego Marriotta (J. A. R.

Marriott. Anglo-Russian relations.

1689—1943. London, 1944), że „Rosja tylko pod względem geograficznym, lecz także politycznym i kulturalnym“ . Autor stara się podkreślić, że obok różnic, jakie istniały pomiędzy histo­

rią Rosji a Europy, zachodziły także 1 podobieństwa. „Kontakty pomiędzy Rosją a Europą były wielorakie we wszystkich okresach jej rozwoju śred­

niowiecznego i współczesnego i . . . mo­ w Bizancjum, gospodarka finansowa przeważała nad gospodarką naturalną“ . Pokrewieństwo Rusi z Zachodem wyra­

żało się natomiast w rozwoju wolnych instytucyj oraz swobód, które jeszcze po jej upadku utrzymały się w repu­

blikach miejskich Nowogrodu i Psko­

wa.

Z historii Rusi Kijowskiej wyprowa- da Wernadzki trzy formy ustroju poli­

tycznego, które rozwinęły się na Rusi

już po upadku samego Kijowa: de­

mokracja w Nowogrodzie i Pskowie, autokracja w Moskwie oraz arystokra­

cja na Rusi Litewskiej i polskiej.

„Arystokracja“ rozwinęła się na za­

chodzie Rusi pod wpływem stosunków z Polską i Węgrami. Tam, na Woły­

niu i na Rusi Halickiej „rozwinęły się pewne zwyczaje feudalne oraz insty­

tucje“ . Wernadzki przypomina za kro­

liccy starali się wytworzyć arystokra­

cję feudalną“ oraz że „źródła wspo­ niektórych wypadkach polscy jeńcy wojenni byli osiedleni w miastach ru­ byli liczni osadnicy polscy". Wernadz­

ki podkreśla, że kulturalnie Polska by­

najmniej nie górowała w tym czasie nad Rusią, ale nie stara się, tak jak niektórzy inni historycy rosyjscy lub ukraińscy nadmiernie wywyższać „prze­

wagę" kulturalną Rusi.

Stosunki polityczne pomiędzy Rusią Kijowską oraz Polską porusza Wer­

nadzki przy rozmaitych okazjach, na ogół wiernie z historią. Pod r. 981 po­

daje on, że Włodzimierz wyruszył

„przeciw Polakom i zajął Przemyśl, Czerwień oraz szereg miast zachodnio- ukraińskich. . . odtąd znanych jako ,Grody Czerwieńskie’“. Krok ten tłu­

maczy Wernadzki chęcią Włodzimierza ..przeszkodzenia mieszaniu się przez Polskę w jego bezpośrednie stosunki z Czechami". Mówiąc następnie o sto­

sunkach Bolesława Chrobrego z Świę­

topełkiem i Jarosławem, nie zapomina wspomnieć, że Bolesław „ponownie przyłączył do Polski Grody Czerwień­

skie". Opisując zaś przyjazne stosunki Jarosława z Kazimierzem Odnowicie­

lem, którego nazywa „królem pol­

skim", Wernadzki podaje mało zna­

ny szczegół, że Kazimierz przy okazji swego małżeństwa ruskiego, odesłał na Ruś jeńców, pojmanych tam w swoim czasie przez Chrobrego. Natomiast milczy Wernadzki o przechodzeniu Grodów Czerwieńskich z rąk polskich do ruskich za tegoż Jarosława i za Bolesława Śmiałego. Późniejsze sto­

sunki Polski z Haliczem i Włodzimie­

rzem przedstawione są zgodnie z histo­

rią.

Autor charakteryzując całokształt stosunków Rusi Kijowskiej z Polską, dzieli je na dwa okresy, pierwszy do połowy X II w., drugi od połowy X II ę. P R Z E G L Ą D P O L S K I 7 3

do najazdu tatarskiego. „W pierw­ polskimi miały charakter sporów mię­

dzy dwoma narodami; w drugim przy­

jęły one charakter bardziej lokalny, przy czym z księstw ruskich dotyczyły one tylko Wołynia i Halicza“. Zda­

niem autora pierwszy okres zaznaczył się zamachami ze strony Polski na powodu ciągłej interwencji Węgier“ .

Książka Wernadzkiego kończy się na upadku samego Kijowa. Duża jej część poświęcona jest przedstawieniu stosunków gospodarczych oraz kultu­

ralnych (architektura, sztuka, muzyka, literatura Rusi Kijowskiej).

Na niespełna trzydziestu stronach małej broszury prof. Brierly — jeden z najwybitniejszych specjalistów bry­

tyjskich w dziedzinie prawa narodów — daje krótką, zwięzłą i — powiedzmy to odrazu — druzgocącą analizę porównaw­

czą Karty Narodów Zjednoczonych i

stawą nowego porządku międzynarodo­

wego. Sam zaś tekst dokumentu ni­

gdy nie wystarcza do całkowitej ana­

lizy, trzeba odczekać jak jest on sto­

sowany i interpretowany. Prof. Brier­

ly jednak przyznaje, że dotychczaso­

wa praktyka nie jest zbyt zachęcająca.

Dodajmy, że od ogłoszenia broszury upłynęły dalsze miesiące jeszcze mniej zachęcające.

Autor nie wchodzi w szczegóły różnic i podobieństw Paktu Ligi i Karty N a­

rodów Zjednoczonych, lecz ogranicza się do najbardziej zasadniczych zagadnień.

Przeciwstawia się on twierdzieniu, że w sformułowaniu paktu Ligi doszukiwać się należy bankructwa systemu zbio­

rowego bezpieczeństwa i pokoju, usta­

nowionego w Wersalu. Jest to jego zdaniem próba przerzucenia odpowie­

dzialności za to bankructwo przez współczesnych na autorów Paktu. Tym­

czasem doszłoby do drugiej wojny, pociągają za sobą zastosowanie sankcji jak też i zobowiązania członków Ligi na ten wypadek. W przeciwieństwie do tego, Karta Narodów Zjednoczo­

nych bardzo ściśle określa rozdzielenie kompetencji między Ogólnym Zgroma­

dzeniem a Radą Bezpieczeństwa. Za to zobowiązania członków są sformuło­

wane bardzo ogólnikowo i Karta nie przewiduje, co w wypadku naruszenia zobowiązań ma postanowić Rada Bez­

pieczeństwa, zostawiając jej całkowitą swobodę. W ten sposób nic np. nie stoi na przeszkodzie, aby Rada dla ra­

towania pokoju, zamiast postanowić sankcję narzuciła coś w rodzaju no­

wego Monachium. Jednakże najwięk­

sze niebezpieczeństwo tkwi w rozwią­

zaniu t. zw. reguły jednomyślności.

Podkreślano, że w przeciwieństwie do Ligi Narodów i jej Paktu, Karta zry­

wa z tą zasadą, przewidując decyzje zapadające większością głosów. Jed­

nakże w praktyce sprawa ma się wła­

ściwie odwrotnie. Pakt Ligi przewi­

dywał bowiem szereg wyjątków od za­

sady jednomyślności, a w szczególno­

ści w razie wybuchu sporu, glosy stron zainteresowanych nie liczyły się przy głosowaniu. Można więc było w prak­

tyce powziąć decyzje mimo sprzeciwu np. napastnika przeciw sankcjom go dotykającym. Tymczasem Karta Na­

rodów Zjednoczonych, znosząc zasadę jednomyślności, udzieliła prawa yeta wielkim mocarstwom. To prawo veta w praktyce może uniemożliwić jaką­

kolwiek decyzję, gdyż wielkie mocar­

stwo ma prawo go użyć nawet gdy jest samo zainteresowane. Oczywiście założy ono zawsze veto przeciw uchwa­

le wprowadzającej sankcję przeciw nie­

mu. Ponieważ zaś, dodaje prof. Brier­

ly, w obecnych czasach jedynie wielkie mocarstwo może poważnie zagrozić po­

kojowi świata i ważyć się na agresję, przeto system, który mieni się być sy­

stemem zbiorowego bezpieczeństwa, a nie przewiduje możliwości użycia sank­

cji przeciw wielkiemu mocarstwu, nie jest w ogóle żadnym systemem bez­ prawa. Zgromadzenie mogło zajmo­

wać się wszystkim, co dotyczyło po­

koju świata i zbiorowego bezpieczeń­

stwa. Miało też prawo decyzji. W Karcie Narodów Zjednoczonych, Zgro­

madzenie sprowadzone jest do ciała mającego jedynie prawo dyskutować i zatwierdzić budżet. Natomiast nie może powziąć decyzji, obowiązujących członków Organizacji. Wyłączne pra­

wo decyzji zastrzeżone jest tylko dla P R Z E G L Ą D P O L S K I

Rady bezpieczeństwa, co sankcjonuje ich dyktaturę, powstałą w czasie trwa­

nia wojny, również na okres pokoju.

W konkluzji swej pracy, prof. Brierly stwierdza: „To cośmy zrobili, to jest zamiana schematu organizacyjnego, który mógł działać lub nie, na sche­

mat, który działać nie może. Zamiast ograniczyć suwerenność państw, roz­

szerzyliśmy suwerenność wielkich mo­

carstw“.

Jak widzimy z tych wywodów jedne­

go z najwybitniejszych dziś interna- cjonalistów-prawników tak krytykowa­

ny wielokrotnie system Ligi Narodów choć nie był na pewno doskonałością, dawał jednak ramy prawne, na któ­

rych zależnie od dobrej woli państw, można było zbudować organizację po­

koju świata. Natomiast Karta Naro­

dów Zjednoczonych w samym już swo­

im założeniu uniemożliwia to skut­

kiem przyjęcia, pod naciskiem Rosji, nonsesownych postanowień prawno-sta- tutowych. W ramach stworzonych przez Kartę żadna organizacja świa­

towa istnieć i funkcjonować nie może.

Praca prof. Brierly stanowi cenny fa­

chowy przyczynek prawniczy do roz­

ważań politycznych o sytuacji, w ja­

ważań politycznych o sytuacji, w ja­

W dokumencie Przegląd Polski 1949, R. 4 nr 1 (31) (Stron 37-40)

Powiązane dokumenty