• Nie Znaleziono Wyników

z tym była konferencya, na której deklarował: „Musicie przy

W dokumencie Biblioteka Warszawska, 1854, T. 3 (Stron 161-193)

Przed X V I wiekiem nazwisk interesujących sztukę w Polsce naj

1 z tym była konferencya, na której deklarował: „Musicie przy

kryć 400 rajtaryi i 200 dragoniej, od kapelusza do ostrogi rachu­

jąc, czego jest indispensabilis necessitas;“ potem i sam JW . regi­

mentarz to potwierdził, mówiąc: „jeźli to nie będzie, ja sam tam będę.“ Gdym namienił o powietrzu, że podczas téj zarazy 20,000 ludzi wymarło i o dezolacyi miasta, odpowiedział: „ i we Lwowie było powietrze.“ Mówiłem potem, że passy do Śląska zamknięte, nie puszczają ludzi polskich, zkądby kapeluszów, pendentów i t. d.

dostać? Nazajutrz jeszcze mówiąc: pojedziemy do magistratu to opowiedzieć. W ięc tu ma być JP. Benoe pisarz.

„N ie pomogły żadne przedstawienia, nawet podarkiem dwóch antałów wina JP . Grudzińskiemu poparte, przyczém oraz i inni

T o m H I . L ip ie c 1854.

panowie zapominanemi nie byli. Delegowała i kapituła krakow­

ska z grona swego J X . kanonika Czerwińskiego z przyczynną.

prośbą za miastem, atoli było vox clamantis in deserto. Przybył jeszcze i sam JW . regimentarz do Krakowa i był przez rajców powitany antałein wina... a przecież już oni dnia 2 2 kwietnia ro­

ku tego uchwalili rozkład potrzebnej na ten ubiór wojska kwoty zł. polskich 20,150, tak na miasto, jako i na przedmieścia, wyzna­

czając do tego z pomiędzy siebie, tudzież ławników oraz kupców i rękodzielników, mężów zaufania, którzyby rozdziałem i zebra­

niem tych pieniędzy zajęli się.“

W ielka szkoda, że pan Grabowski je st skąpy w udzielaniu takich smutnych a charakterystycznych szczegółów. W ięcej one zapewne światła rzucą na losy kraju i upadek rzeczypospolitéj, jak opisy bitew i pochodów Karola X II. Autor mówi: „gruba uro­

słaby księga, gdyby przyszło przywodzić wszystkie udręczenia, i wyliczać imiona tych , którzy nieszczęśliwie to miasto nieustan­

nie nękali i obdzierali.“ Dla dobra nauki prosimy o te imiona i fakta pana Grab., z których złożyć się może druga i bardzo cie­

kawa Skarbniczka.

W dalszych artykułach tej części, czytamy sprawę o kra­

dzież garderoby króla Stefana w Niepołomicach z roku 1581;

sprawę o takąż kradzież dokonaną u Anny Jagiellonki; listę burmistrzów krakowskich z lat od 1395 do 1405, (rzecz niezmier­

nie pożądana, godna naśladowania przez innych), wreszcie przy­

czynek do historyi familii Wierzynków, która także wiele winna panu Grabowskiemu, (znajdujemy ich tutaj kilku pomiędzy na­

zwiskami burmistrzów krakowskich, pomiędzy szlachtą i urzędni­

kami ziemskiemi). Następne urywki o medykach i drukarzach przydadzą się dla doktora Gąsiorowskiego i dla historyka dru­

karń polskich. Doktorowie jak i drukarze, i jak uważaliśmy już ma­

larze, musieli być u nas koniecznie z klassy niższej i nie mieli za­

chowania u szlachty, bo pracowali sami na siebie. Bylito w oczach stanu rycerskiego zawsze rzemieślnicy. Ten przesąd narodowy zno­

wu widzim jak się wyraził w Stanisławie Zawadzkim, którego przodkowie będąc szlachcicami, (takie słowa znalazł p. Grabów^

eki waktach), stanem swoim pogardzili, „woląc chleba miejskiego zażywać, niż polewki dworskiéj chłystać.“ (Stronnica 151). D a­

lej w Skarbniczce są wzmianki o kościele Najświętszej Panny ar- chiprezbiteryalnym i o drugim Bożego C ia ła ; mamy podane ceny rękopismów i ksiąg w dawnych wiekach; urywki o kurku i o zam­

ku królewskim, którego lustracyą z roku 1710 w wyciągach daje nasz autor, i znów następują malarze, i znów mistrzowie kapeli królewskiej.

W piątej części, która także być musi w każdćm dziele pa­

na Grabowskiego, mieszczą się „pomniejsze wiadomości w porząd­

ku alfabetu“, rodzaj małej encyklopedyi, notaty liczne, które miej­

sca gdzieindziej znaleźć nie mogły. Są tutaj ciekawe kawałki.

Jest np. testament Barbary z Malickich Cezarowej, wdowy po drukarzu Franciszku z roku 1G65, godny między innemi tern uwa­

gi: że język polski w nim czysty, chociaż w literaturze skażony już był podówczas. To zaś, co mówi pan Grabowski o Goworku wojewodzie sandomierskim, nam się nie zdajc^ W yczytał autor na jednym przywileju Cystersów z M ogiły z roku 1225 te wyra­

zy: ,,agazone filio Góvorisehii“ a jużci zaraz z tego wniosek:

że ten agazo (koniuszy), był synem owego znanego w dziejach przyjaciela Leszkowego. Goworek nie jestto nazwisko, jakby się komu zdawało, tylko imię; zatem idzie, że mogło być w Polsce w roku 1225 wielu Goworków, nie sam jeden wojewoda sando­

mierski. Jeżeli innych śladów pochodzenia tego agazona od wo­

jewody nie ma, nie było się o co wcale troskać. Jeszcze dziwnićj wygląda to , że pan Grabowski plemienników tej historycznej ro­

dziny, upatruje w Krakowie w lat 209 prawie potem , tojest w r.

1395. Zapis pod tym rokiem, że rajcy krakowscy ,,solverunt Go- vorconi“ 400 groszy, nie świadczy w cale, żeby ten Goworek był także potomkiem duwnego wojewody; tu znowu imię pan Gra­

bowski bierze za nazwisko. Nazwisk rodowych jeszcze wtedy szlachta nie miała: mamy dowody tego po dyplomatach; piszą eię wszyscy tam wojewodowie, kasztelanowie komesami, ale żaden z nich nie dodaje nazwiska wsi dziedzicznej, jak wchodziło już w modę za pierwszych Jagiełłów, np. do imienia Joannes, doda­

tek de Czarnków', de Tarnów, de Tęczyn, Przeginia i t. d. Tutaj nawiasem wspomnieć należy, że zasłużony archeologii polskiej, W incenty Hippolit Gawarecki wydał broszurę, w której genealo­

gią spisał swojej rodziny, i że tam rodowód swój prowadził także od tego wojewody Goworka, także bez najmniejszej zasady. Ga- wareccy idą od Gawarca, jak T ęczyńscy od Tęczyna. Nazwisko jest tylko dowodem, że z tej a nie innej pochodzą wsi, że byli jej kiedyś dziedzicami; ale to bynajmniej nie dowód, że mają co wspólnego z Goworkiem. Zresztą co innego Goworek a Gawarzec;

Goworek był Sandomierzaninem, a Gawarzec na Mazurach leży.

Dzisiaj to nie osobliwość, żeby pan jaki z sandomierskich okolic, mial dobra nietylko w Mazowszu, ale nawet i w Inflantach, bo dziś co innego: wieki dziejów wyrobiły rozległe stosunki, ale wten­

czas jeszcze składowe później części naszej ziemi były oddzielne- mi całostkami. Dynastya jedna tu i tam panowała, ale tu swoi, a tam znowu swoi byli komesami, i związków rodzinnych tak bli- zkich między rodzinami dwóch prawie oddzielnych państw wtenczas jeszcze być nie mogło, a co wyjątkowe pewnie było, to nie sta­

nowi i nie może stanowić reguły. D latego fizyczne niepodobieństwo staje na przeszkodzie, żeby Gawareccy od Goworka Leszkowego pochodzili. Nadto wojewoda był herbu Rawicz, a Gawareccy pie­

czętują się Nałęczem. Ale zawsze do takich błędnych wniosków prowadzą domysły, li tylko na podobieństwie nazwisk oparte.

W tych drobiazgach mamy jeszcze dowód, że mylnie nasz prawoznawca Jan Kirsztein nazywany jest Cerazynem: z testa­

mentu to jego widać. Pisze on, że spółuczniowie nadali mu tylko z niejakiej okazyi nazwisko Cerazyna i żąda: ,,po synaczkach swoich,“ żeby zwali się Kirszteinami po dziadowsku. Następuje kilka nowych wypisów na dowód, że rodzina Koperników mie­

szkała w Krakowie za Jagiełły i Warneńczyka. Poznajemy tutaj mnicha Cystersa Kopernika i rodzinne jego stosunki. W ypisy te z akt odnoszą się do roku 1424, 1434 i 1438. Nowe to a bardzo ważne dowody dla rodowitości polskiej Kopernika. Ciekawy też jest szczegół o uwięzieniu rajców krakowskich przez króla w roku 1403, za to, że go nie witali przed bramami miasta. Takich uryw­

ków pod alfabetem je st w Skarbniczce 48, a każdy z nich ma swoję niezaprzeczoną wartość.

Czy to już naprawdę ostatnie dzieło szanownego weterana archeologii?— nie sądzim. W przedmowie do Skarbniczki on sam pisze o sobie: „W poprzedniem dziele mojem zrobiłem pożegna­

nie eię z piórem; przecież nawyknienie do miłej pracy wzięło gó­

rę nad postanowieniem, i zebrawszy siły jeszcze wątłego wzroku, przejrzałem znaczną liczbę ksiąg archiwum krakowskiego.“ Na­

wyknienie to do miłej pracy jeszcze raz się pewnie w szanownym starcu odezwie, i odezwać się musi, powinno, dla naszej nauki i dla uwieńczenia nową zasługą, zasług tak poczciwego żywota.

26marca, 1854. Julian Bartoszewicz.

Prace K o m m issyi N ajw yżej zatw ierdzonej p r z y u niw er­

sytecie ś. W łodzim ierza, dla opisania g u b ern ij kijow skiego Naukowego Okręgu. Kijów. 2 to m y , Aka. 1853 r.

Rok trzeci już upływa od zatwierdzenia przy uniwersytecie św . Włodzim ierza kommissyi, złożonćj z professoróW i innych wielu uczonych, dla opisania rozległych pięciu prowincyj składających o k r ę g nauk owy kijowski.

Mniemam, że c h o ć pobieżny przegląd prac tych i c e ló w jakie sobie kommissya ta założyła, a które w planach i programatach przez siebie ułożonych i wydanych rozjaśniła, będzie ciekawym i in­

teresującym dla całćj publiczności, a uczonym naszym niejednę w ie ś ć z dziedziny nauk przyniesie. Przed laty trzydziestu uniwer­

sytet wileński myślał o podobnych pracach. Jundzilł i Eichwald z Wilna, a B e sse r i Andrzejowski z Kamieńca, niejednę exkursyą odbyli po Litwie, Wołyniu, Podolu i Bessarabii; prace też tych u c z o ­ nych naturalistów są i dziś węgieln ym kamieniem dalszych p o szu ­ kiwań: bo ch oć dzisiejsi badacze wiele n owych rzeczy odkryli, a da­

wniejsze prace w niektórych miejscach poobjaśniali i podopełniali, wszakże zaw sz e są z wielkiem poważaniem dla tych dopićro w y ­ mienionych m ę ż ó w . Lecz mysi opisywania kraju pod każdym w zglę d e m , tojest naturalnym, historycznym i statystycznym, w ow ych czasach dojrzeć nie m ogła, i nikt prawie nie pomyślał o tem. Podole miało jednakże księdza W awrzyńca Marczyńskiego, który napisał statystyczne, topograficzne i historyczne opisanie gubernii p o d o l­

skiej, tom ów 3, Wilno u Józefa Z awadzkiego, 1822 r. Jestlo ksią­

żka, która w niozóm prawie nie odpow ia da sw em u tytułowi, a jednak mieści notatki ciek awe, na dziś już rzadkie, i opisujący m iejsco­

w o ś ć musi ją przejrzeć, już c h o ć b y dla samych nazwisk. Inne pro- wincye wydziału wileńskiego nie miały nawet takiego księdza. Lecz wracam do rzeczy.

Celem kommissyi o której m owa, jest opisanie pięciu prowineyj:

wołyńskiej, podolskiej, kijowskićj, czernichowskiej i połtawskićj.

Ogromna ta przestrzeń kraju zwróciła na się myśl uczonych, a rząd w sparł to piękne i ważne przedsięwzięcie. Wykonane i już dru­

kiem o g ło sz o n e prace, św iad czą zja k ą gorliw ością i zamiłowaniem nauki, uczeni k ijowscy rzucili się na to n owe dla nich pole.

Przedewsz ystkiem zaczniemy od s łó w pana Bunge, u czon ego sekretarza i sp ra w o zd a w cy z działań i prac kommissyi. „ P rzed sta­

wiając niniejsze sprawozdanie, m ówi pan Bunge, o działaniach i pra­

cach kommissyi w c i ą g u dwuletn iego jej trwania; koniecznie w y ­ pada w sp o m n ieć o celach tej instytucyi dlatego, że sprawozdanie to wykazać powinno stopień w sp ó łc z u c ia zjakiem przyjęta była myśl, która natchnęła to postanowienie, jak niemniśj i osiągnięte już rezultaty.

„ W p ić r w s z y m paragrafie ustawy, nadanej wolą Najwyższą, kommissyi przy uniwersytecie św . Włodzimierza utworzonej, p o w ie ­ dziano: że celem jej jest opisanie kraju skła dającego o k ręg nau­

k owy kijowski pod w zglę de m statystycznym, przemysłowym, rolni­

czym i naturalnym: to w ię c wyjaśnia znaczenie ¡o d r ę b n o ść tej u c z o ­ nej instytucyi. Założona przy uniwersytecie, stanowi j e g o w ła sn o ść i mieści razem w sobie dwa g łó w n e warunki, które są koniecznemi w dopięciu podob nych c e ló w i zamiarów naukowych. Pierwszym jest d obrowolne w sp ó lp r a c o w n ic tw o uczonych; drugim czynna p o ­ m oc tych m ieszkań ców kraju, którzy są w s t a n ie ocenić p ostęp na­

uk i umiejętności. Lecz instytucya ta ma j esz cz e inne znaczenie dla uniwersytetu: służy bowiem za wyraz obudzonej d ążliw ości ku d o ­ kładnemu poznaniu własn ego kraju,nadto do uzupełnienia ¡zatw ier­

dzenia wszelk ich badań i poszukiw ań. Uczony bowiem dzisiejszej chwili, nie przestaje na rezultatach nauki podanych przez k o g o ś , lecz szuka i sprawdza wszelkie prawdy otaczającej go rzeczywistości, i nie poprzestając na korzyściach, jakie mu nastręczają zebrane i wia dom e już skarby wiedzy, stara się w z b o g a c a ć naukę nowemi odkryciami i złączyć jej cele z celami życia bieżącego.

„Lecz aby działalność badacza odpowia dać m ogła temu n o w o rodzącemu się u nas ruchowi w naukach, koniecznie potrzeba, aby

C

ole dla dokładnych poszukiwań było przystępne i zupełnie swo- odne: aby wła sn ości i cele tych prac uczonych mogły rozkryć i na jaw okazać znaczenie sw oje, a tem samem obudzić ku sobie sympatyą i czynną p o m o c oświeconych mieszkańców.

Ustanowienie kommissyi do opisania kraju rozwiązało to z a ­ danie w zglę de m uniwersytetu: zostając bowiem pod wiedzą i opieką kuratora, który razem jest rządcą trzech gubernii, ułatwia uniw er­

sytetowi tylostronne badanie kraju, w środku którego znajduje się sam uniwersytet. Pracujący nad statystyką mają otwarte skarby, od tylu lat nagromadzone, czekające oddawna u czon ego pióra,które tyle obiecują nauce i poznaniu kraju.

„N akoniec kommissya przyjmując na cz łon k ów osoby niena- leżące do uniwersytetu w charakterze w sp ó łp r a c o w n ik ó w , podała s p o s o b n o ś ć pracującym n aukowo, poznania zblizka i w rzeczy,, te wszystkie przedmioty, które są najważniejszemi w opisywanej miej­

sc o w o ś ci.

„Jakiekolw iek są rezultata dziśjuż osiągnięte przez kommis- syą w ciągu dwuletniefgo jej trwania, potrzeba przyznać, że była objawem prawdziw ych potrzeb dzisiejszych, a wyrażonym tak w uczonych pracach, jako i w działalności ludzi o św ie co n y ch .11

Z tych kilku słó w u czon ego sekretarza i professora p. Bunge, można sobie wyobrazić, na jaką skalę kommissya opisowa swój plan osnuła; i rzeczywiście, niebyło dotąd j e s z c z e instytucyi, któraby szćrzej i specyalnićj przedsiębrane opisy krajów i poszu kiw an ia wykonać zamierzyła. Plan ten i ułożone programata, uderzają swoją jasnością i ogrom em . Professorowie w y p r a co w a w szy o g ó l ­ ny plan, najstarann ej ułożyli programata; z tych niektóre już zostały obrobione i kilkanaście wielkich studyów drukiem og ło sz o n o , które niżój wymienimy i w ia d o m o ś ć o nich podamy. Lecz ze statystyki, etnografii, geografii i historyi nic się jesz cz e nie ukazało, tylko pan Bunge upewnia, że wiele materyałów i prac już gotow yc h czekają ostatecznego przygotowania i ogłoszenia; prace bowiem wszystkie przez cz ło n k ó w podawane, w ch o d z ą do w ła śc iw e g o komitetu reda­

ktorskiego, w y zn a cz o n e g o z professorów c z ło n k ó w kommissyi, i po rozpatrzeniu należytćm idą do druku.

Historya utworzenia i zatwierdzenia tej kommissyi jest n astę­

pująca:

Dwaj professorowie Kesler i B o g o w ic z żądali uwolnienia kil- kom iesięcznego, w celu udania się na Kaukaz dla poszukiwań na­

ukowych. Uniwersytet to ich żądanie przedstawił ów czesnem u kuratorowi generalowi-adjutantowi Bibików, który przyjął to żą- . danie względnie, lecz zapytał, czy nie byłoby lepićj, iżby p rofesso­

rowie uniwersytetu zajęli się o p :saniem gubernij składających ok ręg naukowy kijowski, a razem zażądał, iżby uniwersytet w ygotow ał sprawozdanie objaśniające, w jakim są stanie prace o p isow e tego kraju. Uniwersytet zaś przedstawił następujący raport:

„Natura gubernii kijowskiego okręgu niejednakowa jest zbadaną. Najczęścićj bowiem były zw iedzane i opisywane pod

względem historyi naturalnéj, Irzy prowincye leżące po prawéj stronie Dniepru, tojest: w ołyń ska, p odolska i kijowska, a to dla t e g o , że kraje te od dawna mieściły w sobie wyższe naukowe zakłady.

Gubernie kijowskiego Okręgu pod w zglę de m mineralogicz­

nym i geologicz n ym d o ś ć są zbadane; pozostają tylko niektóre s z c z e g ó ły potrzebujące specyalnycli objaśnień. W iększe lub mniej­

sze g e o l o g czne badania znaleźć można w następujących dziełach:

Rys botaniczny przez Antoniego Andrzejowskiego; Wilno 1822 r.

Naturgeschichte von Lithauen, Wolhynien und Podolien von Eduard Eichwald, Wilno 1830 r. Conchiliologie fossile du plateau de Wolhynie et Podolie par M. Dubois de Montpereux, Beçlin 1831 r. Polens Paleontologie von Georg Gotlieb Pusch. Stutgarl 1837 r. Neues Jahrbuch v. Leonhard, (artykuł Blidę). The geologie of Russia in Europa and the Ural Mountains by R. J. Murchison, London. 1845 r. i inne zo ologiczne notatki tyczące się tych prowin- cyi, um ieszczone są w pracach Eichwalda: Zoologia specialis i Natur- Instorische Skizze. Andrzejowskiego kilka artykułów wBuletynach M oskie w skiego towarzystwa badaczów natury, Keslera Ornitologia rossyjska (1).

Ten krótki przegląd wykazał, jak daleko posunięte były prace op iso w e rzeczonych prowincyj, a razem udowodnił, że nietylko da­

wniejsi professorow ie uniwersytetu, a przedtem j esz cz e byłego Li­

ceum w oły ńskie go, Besser, Zienowicz, i adjunkt Andrzejowski, lecz i dzisiejsi cz łon k ow ie zgrom adzenia uniwersyteckiego, p rofesso­

rowie Traulfetter, Kessler, Teofiłaktów, R o g o w icz i ogrodnik Hoch- hut odbyli w ycieczki po kraju niejednokrotne w celach naukowych.

W czasie tych w ycieczek zebrane zostały piękne i bogate kollekcye z trzech królestw natury, i wiele bardzo ważnych sp ostrzeżeń dla samej nauki. Gdy uniwersytet przyznał, że op isow e prace o ta c z a ­ jących g o krajów, pod w zg lę d e m historyi naturalnéj i geologii, cią­

gle są wedle m ożn ości gorliwie naprzód posuwane; natenczas ó w ­ czesny kurator żądał, iżby i nadal professorowie wyłącznie się p o ­ święcali uzupełnieniu op isów tych pięciu prowincyj, a bardziej tych, które dotąd bardzo mało jeszcze badano, tojest gubernii za-Dinepr- skich, i aby u ło żywszy plan s to s o w n y , natychmiast rozpoczynali prace. P rofessorowie uniwersytetu bez odwłoki plan ułożyli.

Ogólny ten plan, w trzech wielkich oddziałach, mineralogii i g e ­ ologii, botaniki i zoologii, jest pięknie pomyślany i odpowiadający

(1) Pod względem botanicznym , prowincye składające dzisiejszy okręg kijowski, rów nie posiadały znakomite już prace. Jundziłła Opisanie ro­

ślin w Litwie, na W ołyniu, Podolu, i Ukrainie dziko rosnących jako i oswojonych, W ilno 1830 r.\ Bessern E m /w e ra fto p la n ta n n n h u c v sq v e in V olhynia, Podoi. KijoViens. Bessarabia et circa Odessani collecta- rum. W ilno 1822, i Aperçu de la géographie physique de Volhynie et de Podoîie; Eichwalda: Naturhistorische Skizze 1830 Wilna; Gilderistetter Keisen durch Kussland i bezim iennego autora: Badania w przedm iocie rzeczy jjrzvrodzonveh w Galicyi, w Królestwie Polskiém , na W ołyniu i P o­

dolu. Lwów 1843.'

w y m a g a n i o m nauki w całym rozwoju. Każdy bowiem dział wielki rozłącza się na cztery lub p ięć wielkich zadań, a te znowu rozpadają się na inne liczne studya, które dopiero całość złożyć b ęd ą mogły.

Każdy oddział nauk w planie ma: w stęp , systematykę, stosowanie:

w mineralogii zaś j esz cz e paleontologią, w botanice oddział g e o ­ graficzny i rysunkowy. Zoologia zaś zawrze pięć oddziałów, tojest:

wstęp , systematykę, anatomią, ż y c io o p is o w o ś ć , geograłią, w k tó rć j będzie ze wszystkiemi szczegóła m i wypisane ogólno rozpostarcie się i m iejscowy porządek siedzib zwierząt jednej gromady, z w y ło ­ żeniem fundamentalnych przyczyn, zależących od klimatu, w ege- tacyi i zew nętrzn ego ukształtowania się okolicy.

Taki plan, jakkolw iek dobrze obmyślony, będąc w sza k że j e ­ dnostronnym, nie uzupełniał myśli ó w c z e s n e g o kuratora; w opinii w i ę c swojej ośw ia dczył on, że chociaż opis kraju wedle przedsta­

w ion ego p'anu byłby pięknym, w szak że żąda, iżby była statystyka, geografia i historya. Tym sp osobem p ow ięk szając ramy przed­

siębranych prac, p o w ięk szo n o plan i wydan o n o w e dopełniające programata. Trzech professorów: Wernacki, Paw łów , i Stawro- wski przedstawili dwa oddziały d o d a tk o w e g o planu: I. opisania geograficznego i statystycznego, 11. historycznego.

W pierwszym oddziale zamknęli s z e ść głó w nych kategoryj, i program siedmdziesięciu zadań, mających dopiero złożyć całość.

S z e ś ć tych głów n ych kategoryj są: topografia, a w niej topografia ziemi, astronomiczne oznaczenie m iejsc ow ośc i, wzniesienie nad poziom morza, stosunki i miara nachylania się ziemi ku słońcu, wymiar powierzchni, tojest obliczenie wszelk ich w y so k o ś ci i w k lę ­ słości, g e o lo g ic z n e oznaczenie pokład ów , skład ziemi czyli grun­

t ów i ich roz le głość, topografia wodna i klimat.

Oddział historyczny niemniej ciekawy: I . Zbiór w iad om ośc i, a) Zebranie w iad om ośc i o czysto przedmiotowych pomnikach archi­

tektury, malarstwa, snycerstwa i rzeźbiarstwa, b) Badania zabyt­

k ó w obyczajowych. II. Historyczne badania w ew n ętrz n e go życia ludu: a) ze strony prawnćj, w stosunku do prawa cywilnego, kar­

nego i ustaw państwa, nakoniec pod każdym w zg lę d e m prawnym, a tych autor wylicza j esz cz e kilka; zresztą j e s z c z e wiele innych zadań trudnych, z których nie wiem jak się w yw iążą ci, którym przyjdzie je op racow yw ać; w każdym razie jeśli ze ch cą opierać się na pisa­

nych źródłach, b ęd ą musieli p rze w er tow ać wiele k siąg polskich:

co im ułatwi pyszna biblioteka pod ręką i archiwa. Następują dalej plany z g o sp od ar stw a i techniki. P o tych wszystkich przy­

g o t o w a w c z y c h pracach, kommissya złożyła się i Najwyżej zatwier­

dzoną została. Po fakow em zatwierdzeniu przystąpiwszy do czynności, c o do c z ło n k ó w składających komitet następnie się or­

ganizowała: p rezesem wyznaczony wice-kurator, rzeczywisty Radca Stanu J ózefow icz, w ice -p r eze sem rektor uniwersytetu uczony Traut- feter. Sekretarzem odznaczający się pracami statystycznemi Żu­

rawski. Pićrwszem zajęciem się kommissyi po uorganizowaniu się był układ i rozdział badań i przedmiotów, Które się rozdzieliły na

stępnie: I. Oddział geograficzny: w lym geografia matematyczna, i fizyczna. II. Oddział nauk przyrodzonych: mineralogia, geologia , botanika, zoologia. Ul. Przemysł, g o sp o d a r stw o , technika. IV. S ta ­ tystyka.

Wpierwszym roku towarzystw o to liczyło czynnych cz łon k ów 3(J, honorowych 60, w sp ó łp r a c o w n ik ó w 13; le cz w roku 1853 li­

czba c z ło n k ó w czynnych doszła do 67, honorowych 71, w s p ó ł p r a ­ co w n ik ó w 22.

W 1853 roku zaszły niektóre zmiany w składzie kommissyi;

między innemi sekretarz Żurawski, z p owod u zdrowia usunął się, a miejsce je g o zajął uczony Bunge, razem i redaktor wydziału sta­

tystycznego.

W długim spisie c z ło n k ó w tej uczonćj kommissyi, czytamy nazwiska: M. Grabowskiego, Zienowicza, lir. K o m o r o w s k ie g o , hr. Jerzego Mniszcha, hr. B zew u sk iego, S ulik ow sk iego. Między współpracownikam i umieszczeni są: pp: Belkę. Manikowski, Be- g n ls c y i i t . i d . ! , >i Is e lo n i. r n iłU lI I ■•••.; u t ó b o M .b K

W tym krótkim przeglądzie nie podajem y wszystkich cieka­

W tym krótkim przeglądzie nie podajem y wszystkich cieka­

W dokumencie Biblioteka Warszawska, 1854, T. 3 (Stron 161-193)

Powiązane dokumenty