82
Lublin. Kultura i społeczeństwo 3(73)/20161814 przez wspomnianego już Wasili-ja Żukowskiego patriotyczna pieśń pt.
Modlitwa narodu rosyjskiego (Molitwa russkogo naroda). Pieśń ta liczyła dwie zwrotki i była wolnym tłumaczeniem brytyjskiego hymnu God save the King (Boże, chroń Króla). Twórcy rosyjscy roz-poczynał się następującymi słowami, które zostały tu przytoczone w języku rosyjskim: że będzie to oficjalny hymn państwa rosyjskiego. Ową pieśnią, wykonaną na rozkaz wielkiego księcia Konstantego, powitano cara w Warszawie w roku 1816 podczas jego pobytu w stolicy Królestwa Polskiego.
Ten hymn rosyjski ze znaną w Eu-ropie angielską melodią God save the King przetrwał jednak tylko siedem-naście lat. W roku 1833 car Mikołaj I, następca zmarłego w roku 1825 swego brata Aleksandra I, odbył podróż dyplo-matyczną do Austrii i Prus. W stolicach tych sojuszniczych państw oficjalnie witano go angielską melodią rosyjskie-go hymnu, co nie podobało się carowi, który odebrał to jako poniżenie dumy Imperium Rosyjskiego.
W owej podróży towarzyszył caro-wi jego faworyt, utalentowany kom-pozytor i skrzypek Aleksiej Lwow.
Po powrocie z podróży car polecił mu napisać nowy hymn z oryginalną mu-zyką rosyjską. Lwow wywiązał się z tego zadania, ów nowy hymn wyko-nano 18 grudnia 1833 roku, a od końca grudnia tegoż roku stał się on hymnem Imperium Rosyjskiego, znanym jako pieśń Boże, Caria chrani. Słowa na-pisał Żukowski, tworząc nową wersję pieśni Modlitwa narodu rosyjskiego.
Ten zmieniony hymn obowiązywał ponad osiemdziesiąt lat i przetrwał aż do rewolucji lutowej 1917 roku. Wy-słuchiwało go szkołach, w wojsku i na różnych uroczystościach państwowych
kilka pokoleń Polaków, którzy żyli pod zaborem rosyjskim. Oto jak brzmiał
Jak wspomniano, rewolucja luto-wa pociągnęła za sobą obalenie caratu, a tym samym i zmianę hymnu rosyjskie-go. Modlitewne wezwanie Boże, chroń Cara stało się już nieaktualne. Porewo-lucyjny Rząd Tymczasowy z Aleksan-drem Kiereńskim na czele wprowadził już 2 marca 1917 roku nowy hymn ro- syjski, który znany był pod tytułem Ro-botnicza Marsylianka (Raboczaja Mar- sielieza). Śpiewano ową pieśń na melo-dię francuskiego hymnu Marsylianka, a jego słowa były wierszem publicysty i poety Piota Ławrowa (1823-1900).
Tym samym i ten hymn rosyjski miał zapożyczoną z Zachodu melodię, któ-rą częściowo zmienił ówczesny rosyj-ski kompozytor Aleksander Głazunow.
Rewolucyjny w swej treści tekst wier-sza Ławrowa rozpoczynał się słowami
„Wyrzekniemy się starego świata…”
Hymn Robotnicza Marsylianka prze-trwał jednak zaledwie niecały rok. Po październikowym przewrocie uznano, że należy wprowadzić w Rosji nowy hymn państwowy. Stało się to już 23 stycznia 1918 roku. Godności występowania w roli hymnu rosyjskiego dostąpiła wów- czas Międzynarodówka (ros, Intiernacy-onał), znana do dziś pieśń międzynaro-dowego ruchu robotniczego, której po-czątkowe słowa w polskim tłumaczeniu brzmią następująco: „Wyklęty powstań ludu ziemi,//Powstańcie, których dręczy głód…” (polski przekład nieznanego au-tora powstał w końcu XIX wieku).
Jak wiadomo, francuski tekst tej pie-śni napisany został w czasach Komuny Paryskiej (1871), jego autorem był Eu-gene Pottier, zaś muzykę skomponował P. Degeyter. Na język rosyjski przełożył Międzynarodówkę w roku 1902 zapo-mniany poeta Arkadij Koc (1872–1943).
Wyszło więc na to, że pierwsze hymny porewolucyjnej Rosji sowieckiej też nie były oryginalne i opierały się na francu-skich źródłach.
W latach 30-tych XX wieku, kiedy imperium sowieckim wszechwład-nie rządził dyktator Stalin, ogłoszono konkurs na napisanie nowego hymnu państwowego. Źródła podają, że na ów konkurs zgłoszono aż 223 pieśni autor-stwa 170 kompozytorów (wielu z nich nadesłało po kilka wariantów pieśni).
Pierwsze wykonanie nowego hymnu z muzyką Aleksandra Aleksandrowa, znanego kompozytora i założyciela słynnego chóru Armii Radzieckiej, od-było się 1 stycznia 1944 roku. Słowa napisał poeta, autor wierszy dla dzie-ci, Siergiej Michałkow (1913–2009), później pogardliwie nazwany „hymnia-rzem” (ros. gimniuk), gdyż specyficzne dla ustroju sowieckiego okoliczności polityczne „zmusiły” go do dwukrotne-go poprawiania tekstu tego hymnu5.
Zaiste kuriozalne są dzieje owe-go sławetneowe-go hymnu stalinowskieowe-go imperium. Rozpoczynał się on słowa-mi: Sojuz nieruszymyj riespublik swo-bodnych // Spłotiła nawieki Wielikaja Ruś… (polski przekład: „Niezłomny jest związek republik swobodnych //
Ruś Wielka na setki złączyła je lat…”). zwycięstwa prowadzić wolne i szczę-śliwe narody ku świetlanej przyszłości.
Po śmierci dyktatora (zmarł 5 marca 1953 r.) w nowym kierownictwie ZSRR zrozumiano konieczność zmiany owego buńczucznego hymnu. Stało się to jed- nak dopiero w roku 1956, po zdemasko- waniu tzw. „kultu jednostki” i częścio-wym ujawnieniu ogromu zbrodni stali-nowskiego okresu. W latach 1956-1970 wykonywano ów hymn bez owych tak cynicznie zakłamanych słów, ale pozo-stawiono muzykę Aleksandrowa, któ-ry wówczas już nie żył (zmarł w roku 1946). Trudno jednak było w tak potęż-nym i wielkim państwie obchodzić się bez śpiewanego hymnu.
W sukurs władzom kremlowskim przyszedł jednak niezawodny Siergiej Michałkow, który stworzył nową wer-sję tego hymnu. Już nie wspomniano w nim jednak o Stalinie, nie chełpio-no się też szczęściem i zwycięstwami narodów. Ale i tej zmienionej wersji hymnu nie sądzony był długi żywot,
Lublin. Kultura i społeczeństwo 3(73)/2016
83
bowiem na początku lat 90-tych minio- nego wieku, po kilku latach „pierestroj-ki”, zaczął się rozpadać ów „niezłomny związek republik swobodnych”, który miał trwać przez całe wieki. Słowa tego hymnu brzmiały wtedy fałszywie i zgo-ła ironicznie (zawarty w nich fałsz trwał właściwie od samego początku przez wszystkie dziesięciolecia powojenne).
W roku 1990 wprowadzono więc nowy hymn rosyjski, który nieco później uzyskał aprobatę prezydenta Borysa Jel-cyna. Hymn ów obowiązywał w latach 1990-2000. Była to Pieśń patriotyczna z roku 1833, którą skomponował w do- bie romantyzmu Michaił Glinka (1804-1857), uznany za twórcę rosyjskiej muzyki narodowej. Współczesny tekst tej pieśni napisał bliżej nieznany poeta Wiktor Radugin. Była to pieśń pochwal-na na cześć Rosji, ale nie gloryfikowała jej mocarstwowej potęgi i dlatego nie budziła entuzjazmu w latach, kiedy roz-grabiany przez oligarchów kraj pogrążał się w kryzysie. Oto sławiący Rosję frag-ment tego hymnu: „Tyś przeszła przez wieki i burze // I błyszczy słońce nad tobą, // I los twój jaśnieje”. Hymn ten bardzo często wykonywano bez słów.
W tym miejscu warto przypomnieć, że historia tego hymnu też zawiera polski wątek, chociaż dość odległy i mglisty. Okazuje się bowiem, że autor muzyki Pieśni patriotycznej, Micha-ił Glinka miał w żyłach polską krew.
Pochodził bowiem z zamieszkałej na Smoleńszczyźnie polskiej rodziny szlacheckiej. Pradziadek kompozytora Wiktoryn Władysław Glinka przeszedł jednak na prawosławie w XVII wieku, kiedy osłabiona po szwedzkim „poto-pie” Rzeczpospolita utraciła Smoleńsk.
W następnych pokoleniach ród Glin-ków zatracił swoją polskość. Trzeba tu jeszcze dodać, że w latach 1849–1851 Michaił Glinka zamieszkał w Warsza-wie, więc może jednak czuł jakąś nikłą więź z ojczyzną swoich przodków?
Hymn Pieśń patriotyczna z muzyką Glinki przetrwał jednak tylko jedną de-kadę, W dzisiejszej putinowskiej Rosji obowiązuje Hymn Federacji Rosyjskiej, przyjęty 20 grudnia 2000 roku z inicja- tywy prezydenta Putina (jakże by mo-gło być w Rosji inaczej?). W nowym hymnie zachowano znaną starą melodię Aleksandrowa, słowa zaś napisał – no któż by inny! – jeśli nie żelazny konfor-mista Siergiej Michałkow, nadworny
poeta wszystkich władców współcze-snej Rosji od Stalina do Putina.
W trzeciej wersji tego hymnu au-torstwa Michałkowa nieco złagodzona została gloryfikacja imperialnej Rosji.
Jego początek tak brzmi w dosłownym przekładzie:
Rosja – nasze święte mocarstwo, Rosja – nasz kraj ukochany, Potężna wola, wielka sława – To majętność twoja po wsze czasy.
Nuty nacjonalistycznej pychy nie znikły jednak i z tego hymnu. Już na-stępna strofa wychwala „wolną ojczy-znę” jako „bratnich narodów związek na wieki” („bratskich narodow sojuz wiekowoj”). W dalszych słowach hym- nu Rosja określona została jako „ochra-niana przez Boga ojczysta ziemia”
(„chranimaja Bogom rodnaja ziem-la”). Słowa te są jakby współczesnym echem dawnego ideału sakralizowanej Świętej Rusi jako kraju wybranego przez Boga i realizującego w świecie swoją zbawczą misję. Chyba w sposób szczególny odczuwają dzisiaj tę misję narody Syrii i Ukrainy.
Hymny większości narodów są w du-żej mierze odzwierciedleniem ich historii,
a może też i ich ducha. W wielu przypad-kach są to hymny niezmiennie trwające przez wieki. Inaczej było i jest w Rosji – i tej dawnej, i współczesnej. Hymny rosyjskie były zawsze emanacją ducha zaborczości polityki rosyjskiej, gloryfi-kacją militarnej potęgi imperialnej Rosji.
Głosiły też kult i chwałę autorytarnych władców i przywódców, którzy odnosili największe sukcesy w realizacji polityki Imperium Rosyjskiego. I chociaż dzieje owych pompatycznych hymnów były pokrętne i zmienne, to jednak niezmienne były cele, którym miały one służyć.
Jan Orłowski P r z y p i s y
1 Niektóre informacje o dziejach hymnu rosyjskiego zaczerpnięte zosta-ły z publikacji internetowej (zob. htt://
www.irms.ru/hymn001.html).
2 Fragmenty rosyjskich hymnów cytuję w dosłownym tłumaczeniu wła-snym – J. O.
3 Obszerniej na ten temat patrz w pra-cy: B. Mucha, Artyści polscy w nowo-żytnej Rosji, Łódź 1994, s. 12–19.
4 Wiersz ten ukazał się w okoliczno-ściowym zbiorku: Na wziatije Warsza-wy. Tri stichotworienija W. Żukowskogo i A. Puszkina, Sankt-Pietierburg 1831.
5 Zob. Internetową publikację:
https://sovtime.ru/gerb/hymn.
Moskwa
84
Lublin. Kultura i społeczeństwo 3(73)/2016█
Na początek początku drobne wyja-śnienie. W moim życiu czytelniczym, które uważam za jedynie prawdziwe życie, zdarzają się znaczne opóźnienia w lekturze książek czy tekstów w ogó-le ważnych, bardzo ważnych czy nie-odzownych dla normalnego życia...
Dzięki uprzejmości Redaktora „Lublina”
mogę o tych książkach ważnych i naj-ważniejszych, ale czytanych „po czasie”, czyli już jakby poza recenzencką giełdą, pisać bezwstydnie i często. Mam nadzie-ję, że to, co o nich będę pisał, warte jest uwagi PT Czytelników, jak warte były moje „lektury spóźnione”.
Na początek parę myśli – co zapew-ne „nienowe” – o książce arcyważnej dla każdego polskiego inteligenta, który prócz ambicji „zawodowych” szanuje też swój intelektualny rodowód i jego konsekwencje. Książka dotyczy pary- skiej „Kultury”, dzieła życia Jerzego Gie-droycia i kilkorgu jego przyjaciół, pisma, które przez lata zmieniało oblicze „tej ziemi”... Oczywiście, „Kultura” nie po-rywała się z motyką na księżyc, nie szła w kierunku Eurolandu (aczkolwiek nie-obce jej były ideały skonfederowanych stanów zjednoczonych Kontynentu...), najważniejsze i najbliższe sercu były jej
„sprawy krajowe”. W przywoływanej tu Autobiografii na cztery ręce, którą „wy- powiedział” wielki Redaktor, a którą zre-dagował jego wierny współpracownik Krzysztof Pomian, „Kraj” jest jedynym ośrodkiem koncentracji myśli i uczuć: to On jest jedynie trafnie dobranym „katali-zatorem” procesu krystalizacji zjawiska, któremu na imię nowoczesna Polska.
Czy to się spełniło, Poczliwi1 Alche-1 Poczliwy Brückner w swoim Słowniku etymologicznym języka polskiego podpowiada, że mieliśmy swoje słowo, które wypchnęła w niepamięć kategoria
„szanowny”; a ośmieszone „pocliwy”
„ucliwy” zastąpił łaciński „honor” i jego pochodne; Mistrz Brückner jak to protestant dość obcesowo potraktował naszą tradycję, która w swej istocie jest właśnie łacińska, a pogańskie relikty w rodzaju „pocliwy”
traktuje jako ośmieszające. Sapienti sat.
micy? Nie jem, nie wiem, nie wiem...2 Dzieło „Kultury”, czyli Jerzego Gie-droycia, Gustawa Herling-Grudzińskie-go, Józefa Czapskiego, Zofii i Zygmunta Hertzów i Henryka Giedroycia oraz osób z nimi stowarzyszonych, jak Konstanty (Kot) Jeleński, Juliusz Mieroszewski czy ks. Zenon Modzelewski (nie chcę mno-żyć listy osób „do odznaczenia”...) oraz prawdziwa sól polskiej ziemi rozsiana po całej pojałtańskiej „realności”, jak Czesław Miłosz, Marek Hłasko, Adam Michnik, Zbigniew Herbert, Stefan Ki-siel-Kisielewski i wielu, wielu innych...
Tak budowała się „Kultura”. I tak budo-wała się mądra polska niepodległość.
Autobiografia – tytuł myli jak cholera, bo to raczej panorama wrażeń niż zda-rzeń, jako że spisywana po latach, przy koniaczku i „bez zobowiązań”... - buduje w lekturze obraz człowieka po stokroć ważnego dla naszych losów. Mój Boże, pomniki we wszem (obszczij) stawia się jakimś trzeciorzędnym urzędnikom niepodległej Rzeczpospolitej, a Redak-tor? No gdzie ma pomnik, aleję, ulicę?...
Mądra wdzięczność, zdaje się, obca jest nomadom znad Wisły...
Myśl przewodnia Giedroycia, którą szybko się da odnaleźć w Autobiogra-fii, jako że pisana była pod zachód ży-wota wielkiego Polaka i wielkiego Eu-ropejczyka, to budowanie wspólnoty
„w przestrzeni sporu”. Idea Europy jako zjawiska intelektualnego (moralnego, teologicznego, logicznego...) przenika całość tego „arcywywiadu” (tak było w zamyśle, ale ostatecznie powstała książka monografia problemu, nie „pod-miotu mówiącego”).
Inteligencie, a zwłaszcza intelektu-alisto w tym zacnym gronie – nie pomiń w swych lekturach Autobiografii na czte-ry ręce, jak mnie się to przytrafiło.
2 Przypadek – nieudolność ręki na klawiaturze – wywołał kapitalny błąd:
zamiast zamierzonego umysłem; „nie wiem, nie wiem, nie wiem...” powstało bardziej podobne do prawdy: „nie jem, nie wiem, nie wiem”> Korekto jadroższa – nie poprawiaj!
W następnym odcinku mowa będzie o wyborze publicystyki Józefa Łobo-dowskiego, ważnej do bólu w kwestiach polsko-ukraińsko-polskich. Zdumiewa-ją, że w całej Giedroyciwej Autobiografii na cztery ręce nazwisko Józefa Łobo-dowskiego pojawiło się tylko raz jeden, gdy na ten przykład nielubiany przez Redaktora Miłosz (że nie wspomnę Gombrowicza) świeci nazwiskiem raz po raz... Czyżby kryły się za tym jakieś głębsze resentymenty? No w końcu po- mysł „Kultury” narodził się bodaj w gło-wie Herling-Grudzińskiego...