• Nie Znaleziono Wyników

"Poetyka i pragmatyka felietonu", Piotr Stasiński "Z dziejów form artystycznych w literaturze polskiej" t. 61, Wrocław 1982 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Poetyka i pragmatyka felietonu", Piotr Stasiński "Z dziejów form artystycznych w literaturze polskiej" t. 61, Wrocław 1982 : [recenzja]"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

Nałęcz, Daria

"Poetyka i pragmatyka felietonu",

Piotr Stasiński "Z dziejów form

artystycznych w literaturze polskiej"

t. 61, Wrocław 1982 : [recenzja]

Kwartalnik Historii Prasy Polskiej 23/1, 111-113

(2)

R E C E N Z J E

I

O M Ó W I

E N I

A

Kwartalnik H istorii Prasy Polskiej X X III 1 PL ISSN 0137-2998

Piotr S t a s i ń s k i , P oetyka i pra g m a tyk a felietonu, „Z dziejów form arty­ stycznych w literaturze p olskiej”, t. LXI, W rocław 1982, śs. 160.

1 Rozprawa Piotra Stasińskiego jest dziełem z pogranicza teorii i historii lite ­ ratury. Bez w ątpienia, o ile nieprofesjonaliście w olno form ułować taką hipotezę, specjaliści uznają ją za pracę w yróżniającą się, w ypełniającą nie zbadany obszar literatury, jakim b yły do tej pory dzieje felietonu. Zakreślony w tytu le tem at został bowiem przedstaw iony kom petentnie i wyczerpująco, co zresztą nie dziwi, zw ażyw szy na fakt, że m łody badacz w yszedł ze znakom itego i cieszącego się za ­ służoną sławą sem inarium profesora Janusza Sław ińskiego.

Biorąc za punkt w yjścia coraz bardziej ostatnio popularne kontakty i badania interdyscyplinarne, warto też jednak zadać pytanie: w jakim stopniu z ważnej i interesującej rozprawy Piotra Stasińskiego skorzysta historyk? Co w niej w y ­ czyta nowego, czego nie m ógłby ustalić, posiłkując się dotychczasowym i m etodami swej specjalności?

Bez wątpienia będą to przede w szystkim konstatacje dotyczące głównego obiek­ tu zainteresow ań pragm atyki. W arsztat i m etodologia historyka nie pozw oliłyby na tak precyzyjne i w szechstronne ukazanie stosunku, jaki w procesie kom unikowania się ludzi zachodzi pom iędzy znakami słow nym i a ich autorami, odbiorcami i in ter­ pretatorami.

Oczarowany tą stroną ustaleń i w niosków teoretyka i badacza dziejów lite ­ ratury historyk nie m oże jednak nie zgłosić sw oich w ątpliw ości. Przede w szystkim dotyczyć one będą program owego niejako w yizolow ania przedmiotu badań z jego naturalnego kontekstu dziejowego.

W ydawać się to może paradoksalne, ale Stasińskiego nie interesują dzieje i losy polskiej felietonistyk i. N ie analizuje w rozprawie tego, co charakterystyczne dla ew olucji gatunku. Ów punkt w idzenia w idać w yraźnie w k w estii tak podsta­ w ow ej, jak sam w ybór felietonów . Przed przystąpieniem do merytorycznego w y ­ czerpania tem atu ani słow em nie próbuje w yjaśnić, dlaczego zajął się głów nie twórczością Kazim ierza Chłędowskiego, Adolfa N ow aczyńskiego, Antoniego S łonim ­ skiego i Daniela Passenta. Podejm uje tę k w estię dopiero w Zakończeniu, i to w jednym zaledwie akapicie: „W rozdziale o Chłędowskim interesow ały nas w ięc początki kształtowania się felietonow ej licencji i trudność, z jaką w ydostaw ała się ona spod kurateli konw encji literackich. U N ow aczyńskiego w ydaw ał się zaj­ m ujący neoficki entuzjazm i przesada, która cechowała felieton angażujący się w m echanizm y kultury m asowej, burzliwie rozwijane przez zyskującą nową tożsa­ mość społeczeństwo. Rozważania o kronikach tygodniow ych Słonim skiego to próba dostrzeżenia ew olucji ku perswazyjności w tekstach autora, który chciał oprzeć sw e felietonistyczne działanie na wzorach klasycznych, wolnych jakoby od k o­ niunkturalnej presji. W rozdziale natom iast o felietonach Passenta skupiliśm y uwagę na ek w ilib rystyce i paradoksach roli felietonisty w totalnie sterowanym życiu publicznym ” (s. 154).

(3)

1 1 2 R E C E N Z J E I O M Ó W I E N I A

W iększość z tych sform ułowań budzi podstaw owe w ątpliw ości.

Jeśli bowiem autora rzeczyw iście interesow ały początki kształtow ania się f e ­ lietonow ej licencji, to całkow icie niezrozum iały staje się w ybór twórczości Chłę- dowskiego. Bynajm niej nie należał on do grona twórców polskiej felietonistyki. Narodziny tego gatunku tk w iły korzeniam i jeszcze w osiem nastow iecznym p iśm ien­ n ictw ie polskim i w iązały się z publicystyką Kuźnicy K ołłątajow skiej. W pełnym zaś tego słow a znaczeniu felieton pojaw ił się w prasie K rólestw a Kongresowego, kiedy to „Pam iętnik W arszawski” zam ieścił pierwsze odcinkow e publikacje P u stel­ nika z Krakowskiego Przedm ieścia (Gerarda M. W itowskiego). A jeśli już autor uw ażał za stosow ne zaczerpnięcie przykładu z terenu Galicji, to godzi się przy­ pomnieć, iż za twórcę felietonu w środowisku krakowskim znaw cy tego tem atu zgodnie uznali Konstantego M ajeranowskiego, który na łamach „Pszczółki K rakow­ sk iej” w cyklu „Moje okno” (1820 r.) zam ieszczał felietony na tem at życia domo­ wego i psychologii m ieszczan krakowskich, kultu cudzoziemszczyzny, życia p oli­ tycznego pod W awelem . Inicjatyw y te o pół w ieku w yprzedzały pisarstwo Chłę- dowskiego.

N ie sposób też zgodzić się z tezą, iż felietony Adolfa Nowaczyńskiego zam iesz­ czane w „M yśli N arodow ej” i w „Prosto z m ostu” to najcelniejszy przykład anga­ żowania się tego gatunku w m echanizm y kultury m asowej. Obydwa pisma prze­ znaczone były raczej dla elity obozu narodowego, a nie dla szerokich rzesz czy­ telniczych. Chcąc w ypełnić postaw ione sobie zadanie, autor w in ien sięgnąć po „Gazetę Poranną 2 Grosze”, „Rzeczpospolitą” czy „Gazetę W arszawską”. W ogóle wybranie felieton istyk i Adolfa N ow aczyńskiego nie w ydaje się być zabiegiem n aj­ szczęśliwszym . Te atrakcyjne z czytelniczego punktu widzenia teksty nie należały do typow ych. N ow aczyński od wczesnej młodości posiadał odruchy i skłonności sw ego rodzaju enfant terrible, zawsze nieobliczalnego w swoich pomysłach i r e ­ akcjach. Więcej w ięc w jego twórczości felietonow ej tego, co osobiste, n iep ow ta­ rzalne, niż elem en tów charakterystycznych dla ówczesnej ew olucji gatunku.

Pow ażne też w ątp liw ości budzić m usi w ybór publicystycznej twórczości D a­ niela Passenta z lat 1968—1979, dokonany w celu zilustrowania różnorodnych u w ikłań felieton isty w totalnie sterowanym życiu publicznym. Autor najwyraźniej dał się ponieść pisarskiej przesadzie, skoro model życia publicznego z jakże ważną rolą Kościoła i z o w iele mniej istotną, ale też niem ożliw ą do pom inięcia, rolą literatury w ydaw anej poza system em cenzury skłonny jest uznać za totalnie ste ­ row any. Bo jeśli przyjąć to stw ierdzenie za słuszne, to jak określić takie formacje, jak chociażby znany i polskiem u życiu publicznem u stalinizm ? W ypadałoby w ięc uznać okres przyw oływ any przez Stasińskiego za nietotalny totalizm , co oczywiście pozbawia to określenie w łaściw ego sensu.

N ie sposób oprzeć się wrażeniu, iż o w yborze przedmiotu analizy przesądziły w rozprawie nie w zględy m erytoryczne, tzn. typowość dla badanego zjawiska, a po prostu atrakcyjność pisarstwa przytoczonych autorów.

Sam Stasiński przyznaje się do tej słabości, choć czyni to w form ie nieco kokieteryjnej. Stw ierdza w Zakończeniu: „Pisaliśm y w tej pracy o felietonie dość swobodnie [trudno nie dopowiedzieć, iż jednym z podstawowych w arunków nauko­ w ości pracy są w yraźnie i świadom ie określone rygory — D .N.]. Nie ma w niej teorii felietonu ani wyczerpującej historii felietonu polskiego. Być może [na p ew ­ no ■— D .N .] przedmiot na takie badania zasługuje. Książka ta jednak opowiada raczej o przygodach tego gatunku w prasie polskiej” (s. 152).

Wypada w tym m iejscu tylko podziękować autorow i za szczerość. R zeczywiście rozprawa m ówi nie tyle o tym, co typow e dla pisarstwa felietonow ego om awianego okresu, a bardziej o zjawiskach w yjątkow ych i niepow tarzalnych. Czyni to lekturę bardziej atrakcyjną, choć w podstaw owy sposób zubaża ogólny w izerunek pro­ blemu.

(4)

R E C E N Z J E I O M Ó W I E N I A И З

W tej sytuacji, kiedy autor zafascynow any zostaje pisarstw em poszczególnych jednostek, rezygnując z oglądu całości problem atyki, zrozum iały też staje się jego pobłażliw y stosunek do kontekstu historycznego. N ie w daje się on w dziejow e uw ikłania zarówno analizow anych przez siebie felietonistów , jak i efektów ich pisarskiej działalności.

Jeśli już odwołuje się do obrazu przeszłości, to czyni to przy pomocy sądów i stw ierdzeń-w ytrychów , które tłum acząc niby w szystko, w gruncie rzeczy nie w y ­ jaśniają niczego. Oto jak na przykład kreśli Stasiński obraz życia politycznego Drugiej Rzeczypospolitej: „K onsekw entnie antyrosyjski obóz belw ederski uw ikłał się w bezpłodną politykę wschodnią — jak pisali endecy: »Dzikie Pola« — zaniedbu­ jąc granice zachodnie. Program socjalistyczny, potencjalnie najbardziej oryginalny i skierow any w przeszłość, odw lekał się w taktycznych albo m istycznych sojuszach z Piłsudskim . Endecja, mimo w ypracow ania racjonalnej polityki zagranicznej, nie chciała i nie um iała się uw olnić od antagonizm u wobec nurtów lew icow o-dem o- kratycznych; nie potrafiła „unowocześnić” swej bazy społecznej, m iotając się m ię­ dzy zróżnicowaniam i regionalnym i, ziem iańskim konserw atyzm em a średniom iesz- czańską inteligencją. Ludowców wreszcie dzieliły animozje dzielnicowe i m ajątko­ w e, obezw ładniały zaś politycznie taktyczne rozgrywki o uzyskanie korzystnej re­ form y rolnej. Kom uniści tk w ili w »błędach luksemburgizmu«... itd.” (s. 73). Zeby sprostować zaw arte tu uproszczenia i błędy, trzeba by przytoczyć cały niem alże akadem icki podręcznik historii Polski.

A można by zresztą do tego kom pendium odw oływ ać się częściej. Na przykład, by w yjaśnić, iż „Teka Stańczyka” nie posiadała „charakteru donosicielskiego i szan­ tażującego” :(s. 21 rozprawy); by przekonać, iż program aktyw izm u nie pow stał w Galicji (s. 56); by w ytłum aczyć, iż endecy byli jednak bezpośrednimi ofiaram i przem ocy brzeskiej (s. 94).

A le w gruncie rzeczy takie sprostowania n ie byłyby działaniam i najbardziej celow ym i. Raz jeszcze bowiem powtórzmy: Piotr Stasiński napisał wyróżniającą się rozprawę poświęconą poetyce i pragm atyce felietonów Kazimierza Chłędowskiego, Adolfa Now aczyńskiego, Antoniego Słonim skiego i D aniela Passenta. A że historyk potraktow ałby ten tem at odm iennie, to już zupełnie inna sprawa. Po to w końcu hum anistyka pow ołała do życia poszczególne, w yspecjalizow ane dziedziny w iedzy. Chociaż trudno obronić się przed m yślą, że m oże warto, by od czasu do czasu podjęły one próbę w spółpracy. Chociażby po to, by w pracy takiej, jak Piotra Stasińskiego, napisanej super-scjentystycznym językiem , nie popełniano elem entar­ nych błędów w stosow aniu term inologii historycznej, m yląc plebs z pospólstwem (s. 16), m agnaterię z arystokracją i(s. 23), okupację pruską z okupacją niem iecką (s. 54).

M inim alny to program, ale może choć w takim zakresie zostanie zrealizowany. Daria Nałęcz

Stefan Józef P a s t u s z k a , Karol Lew akow ski. Poglądy i działalność społecz

no-polityczna, W arszawa 1980, ss. 264.

P ublicystyka polityczna i społeczna stanow iła w prasie polskiej od połow y X IX w . jedną z najw yraźniejszych cech w kształtowaniu opinii publicznej, a rola jej pod tym w zględem urosła niepom iernie na przełom ie dwóch stuleci. Doba

Cytaty

Powiązane dokumenty

Nasze wyprawy badawcze zbliżyły się do podejścia alternatywnego (piszemy alterna- tywnego, choć wydaje się nam ono mainstreamowe, a nawet naturalne przy badaniu tego

Rytualny chaos jako faza, w którą wkracza dyskurs publiczny, obecna jest w relacjach między opinią publiczną a sceną polityczną już od początku transformacji, jednak

Wyst¹pienie na terenie Mazowsza, „egzotycznych” jak dla tego obsza- ru, siekierek z epoki br¹zu uwypukla problem wzajemnych kontaktów miê- dzy 1)

Dyrektor Biblioteki Narodowej, dr Tomasz Ma- kowski, mówił o idei i początkach Narodowego Zasobu Bibliotecznego (dalej: NZB) oraz współpracy Biblioteki Narodowej,

Obszar dylematów etycznych, które może napotkać osoba wykonująca usługi rachunkowości, może być tak szeroki, jak szeroki jest zakres przedmiotowy rachunkowości.. Mogą

Do private equity zalicza się także finansowanie wzrostu i restrukturyzacji przedsiębiorstw w oparciu o instrumenty hybrydowe łączące elementy kapitału obcego i własnego

od dostatecznego

Należy dopro- wadzić do zrów nania obu rodzajów budownictwa pod tym