• Nie Znaleziono Wyników

Widok Karol Marks o kosztach osobowych i społecznych w okresie industrializacji w Anglii w połowie XIX wieku

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Widok Karol Marks o kosztach osobowych i społecznych w okresie industrializacji w Anglii w połowie XIX wieku"

Copied!
10
0
0

Pełen tekst

(1)

R O C Z N IK I N A U K SPO Ł E C Z N Y C H T om III — 1975

ŁUKASZ CZUMA

KAROL MARKS O KOSZTACH OSOBO W YCH I SPOŁECZNYCH W OKRESIE INDUSTRIALIZACJI W ANGLII

W PO ŁOW IE XIX W IEKU

W iele uw agi w teo rii ekonom ii p o św ięca się analizie k o sztó w p ro ­ dukcji. T eoria pro d u k cji nastaiwiona je st na a n alizę ró żnego ro d za ju czynników i kosztów prod u kcji.

Stosunkow o m ało uw agi, poza n ielicznym i w y ją tk a m i, zw raca się na koszta, jak ie w p ro cesie ro zw o ju ponosi p o szczególny człow iek, n ieraz w iększość sp o łeczeń stw a x. O statnio dużo p rac pośw ięca się p ro b le m o ­ wi „inw esty cji w człow ieka” (h u m a n in ve stm e n t), ale do ty czy on g łó w ­ nie in w esty cji n au k o w y ch i o św iatow ych.

W a rty k u le zostaną om ów ione p o g ląd y K. M ark sa, p o n iew aż b y ł on w ciągu k ilk u d ziesięciu lat św iadkiem ro zw o ju przem y sło w eg o A nglii w XIX w. i dosyć w nikliw ie n aśw ietlił ó w czesną s y tu a c ję p o jed y n c z e g o człow ieka i w iększości czło n kó w społeczeń stw a, p o d d a n y c h p ro ceso w i rozw oju p rz e m y sło w e g o 2. W p raw d zie an alizo w ał on sto su n k i a n g ie l­ skie, ale chciał, by jeg o an aliza m iała zasto so w an ie i do in n y ch k ra jó w . D w ukrotnie pisał w Kapitale: „De te fab u ła n a rra tu r" (o to b ie m ów i opowieść) (s. 4, 285).

A naliza M ark sa m a zasadniczo w tym p rzy p a d k u c h a ra k te r ra c z e j jakościow y, a nie ilościow y. P rzy tacza on ró w nież p rz y k ła d y p ew n y c h zjaw isk, ilu stracje, n iera z jed n a k b ra k u je d an y c h g lo b aln y ch . Z te g o w zględu tru d n o czasem uchw y cić a d e k w a tn y obraz.

M arks p o d aje ogólną, sta ty sty c z n ą o cen ę s tru k tu ry sp o łeczeń stw a. J e s t to społeczeństw o, w k tó ry m ży je 1 m ilion bogaczy, 1,5 m iliona n ę­ dzarzy, 11 m ilionów osób o p ie ra ją c y c h sw e u trz y m an ie na p ra c y p ro ­ stej oraz 4,5 m iliona osób k la sy śred n iej, w sk ła d k tó re j w cho dzą n a u ­ czyciele, urzęd nicy, literaci, arty śc i itd. (s. 210).

1 Przed około 30 la ty tem atykę tę poruszył, om aw iając II w o jn ę św iatow ą, I. Czuma w pracy Moraln y k o s z t w s p ó ł c z e s n e j w o j n y (Lublin 1946).

2 Poniżej cytu ję lub od w ołu ję się do: K. M a r k s . Kapitał. K r y t y k a ek o n o m ii p olity cznej. T. 1. K sięga I: Pro ces w y tw a r z a n i a kapitału. W arszaw a 1931.

(2)

P ro b le m a ty k a p oru szo n a przez M ark sa w in te resu jąc y m nas zak resie p odzielon a zo stała na szereg punktów .

a) N i s k i e p ł a c e a a k u m u l a c j a k a p i t a ł u . Je d n ą z za­ sa d n iczy ch cech ro zw o ju przem y sło w eg o ów czesnej A nglii widzi w istn ien iu p łac u trz y m y w a n y m na poziom ie m inim um egzy sten cji i s ta ­ łym w zro ście fun d u szu kapitało w eg o :

„W te n sposób u niem ożliw ia się pracow nikom u z b ie ran ie n ajm n iej­ szego fu n d u szu k o n sum p cy jn eg o, a ro śn ie jed n o cześnie fundusz a k u ­ m u lacji k ap itału , p o w sta ły z g rab ie ży niezbędnego rob otn iczeg o fun du ­ szu k o n su m p c y jn e g o " (s. 650).

M ark s w idzi sto p n io w y w zro st płac w m iarę uprzem ysław ian ia, nie jest on je d n a k d o stateczn y ani p ro p o rc jo n a ln y do ogólnego w zrostu p ro d u k cji. C y tu je słow a prof. F aw cetta:

„N ie p rzeczę oczyw iście, że p łaca pien iężna przy ta k w ielkim po ­ m nożeniu k a p ita łu (w o sta tn ic h dziesięcioleciach) rów nież w zrosła, ale [...] b og acze s ta ją się jeszcze bog atsi, podczas g d y nie w idać żad n ej p o ­ p ra w y w do b ro b y cie klas p ra c u ją c y c h " (s. 705).

b) N i s k i e p ł a c e a w i e l o g o d z i n n y d z i e ń p r a c y . M arks zw raca u w a g ę n a to, że k a p ita lista sto su ją c niskie p łace sta ra się m ak ­ sy m aln ie w y k o rz y sta ć siłę roboczą. N ie ty lk o zatru d n ia robotników na długi dzień p racy , ale tak że w ym usza na nich p racę w godzinach n a d ­ liczbow ych: „P raca nadliczb o w a p a n u je w ciąż jeszcze bardzo szeroko" (s. 594). R ob otnicy zg ad zają się na p ra c ę dodatkow ą, poniew aż „przed łu­ żenie dnia rob o czeg o leż y w osobistym in te resie robotnika, gdyż przez to w z ra sta jeg o p ła c a ” (s. 596 n.).

„D aje się m asow o godzin y nadliczbow e, a jednocześn ie nie zatru d n ia się w szystkich , k tó rz y b y ch ętn ie p o d jęli p racę" (s. 687).

W te n sposób tw o rz y się rez e rw o w a arm ia p racy, k tó ra stanow i szantaż dla p rac u jąc y c h , b y o dp o w ied n io pracow ali. M arks u k azu je tę arm ię b ezro b otn ych : „S tałe p rze lu d n ie n ie u tajo n e na wsi, k tó reg o ro z­ m ia ry s ta ją się w idoczne d o p iero w ted y, g d y w y ją tk o w o szeroko otw o­ rzą się k a n a ły o dp ły w o w e" (s. 693).

c) P ł a c e m i n i m a l n e a w y ż y w i e n i e . Tę sp raw ę M arks n a ­ św ietlał z ró żn y ch stron. Pisał: „W zw iązku ze S tatutem J. W ade słusz­ nie zauw aża: ze S ta tu tu ro k u 1496 w y n ik a, że w y d atk i na żyw ność u w ażano za e k w iw a len t 1/3 doch o d u rzem ieślnika i 1/2 dochodu ro b o t­ n ika rolneg o, a to dow odzi, że w ty m ok resie ro b o tn icy byli bardziej niezależni niż dzisiaj, k ie d y w y d a tk i na żyw ność rob o tn ik ó w rolnych i ro b o tn ik ó w m an u fa k tu r stan o w ią w ięk szą cześć ich p racy " (s. 291).

A w ięc ponad 50% b u d ż e tu ro d zin n ego szło w czasach M arksa na żyw ność. Pisze on w innym m iejscu o „filan tro pach ", k tó rzy zalecają

(3)

„tanie i zd ro w e" pożyw ien ie k la sy robo tn iczej, p o ży w ien ie pozb aw ion e m ięsa, a jedn o cześnie o p a rte na p ro d u k ta c h zbożow ych, k u k u ry d z y i r y ­ bach (s. 648).

J a k już w spom niano, M ark s zauw aża p o d w y żkę płac w o k resie in­ dustrializacji, ale jedn o cześnie z w raca u w ag ę n a p o d w y żk ę cen m ięsa, m asła, cukru, soli, w ęgla i in n y ch śro d k ó w u trzy m an ia.

„Płaca pieniężn a rów nież w zro sła — c y tu je F a w c e tta — lecz ta p o ­ zorna k orzyść je st znów w znacznym sto p n iu stra c o n a, g dyż różne a rty k u ły pierw szej p o trz e b y w ciąż d ro ż e ją ” (s. 704 n.). Stw ierd za, że n a w e t chleb je s t fałszo w any przez d o d aw an ie do niego in n y ch sk ła d ­ ników (s. 185).

Pokazuje, dlaczego k a p ita lista w tru d n y c h w a ru n k a c h p ra c y sam s ta ra się o lepsze w y ży w ien ie dla ciężko p rac u jąc y c h :

„Robotnicy w k o p a ln ia ch p o łu d n io w o am ery k ań sk ich , k tó ry c h p rac a (może najcięższa w św iecie) [...] żyw ią się ty lk o chlebem i fasolą. C hętn iej żyw iliby się sam ym chlebem , ale ich p anow ie [...] zauw ażyli, że nie m ogą ta k ciężko p raco w ać, w ięc zm uszają ich do je d z e n ia fasoli; a fasola je st stosunkow o znacznie b o gatsza od chleb a w fosfo ran w a p ­ nia" (s. 617).

Bogacze, w ed łu g M arksa, tak ich p ro b lem ó w z ży w nością n ie m ają: „dr H a rv e y [...] zrobił (w 1864 r.) św ie tn y in te re s za pom ocą rek la m y sw ego środk a leczniczego, k tó ry o b iecyw ał an g ielsk iej b u rżu a z ji i a ry ­ sto k racji u w o ln ien ie się od n ad m iaru tłu szczu " (s. 101).

d) P ł a c e m i n i m a l n e a p r z y m u s p r a c y . M ark s ocenia także u siłow ania k ap italistó w , zm ierzający ch do w p ro w a d z e n ia p rac y przym usow ej dla w szystkich. A n alizu je d łu g ą h isto rię teg o p ro blem u . U kazuje, że nieraz pań stw o ch ciano w ciąg nąć do te g o p ro c e d e ru p rz y ­ sporzenia tan ie j siły ro b o tn iczej i w sk a z u je jed n o c z e śn ie n a opór sp o ­ łeczeństw a. O pisuje, ja k np. za H e n ry k a V III w 1530 r. w łó czędzy zdol­ ni do pracy, a u c h y la ją c y się od niej, p o d leg ali k a rz e c h ło sty i w ięzie­ nia, a tak że m usieli złożyć przy sięg ę, że „w ezm ą się do p ra c y " . Za trz e ­ cim razem „d elik w ent m a być stra c o n y jak o złoczy ńca i w ró g sp o łeczeń ­ stw a". A le w edłu g opinii jed n e g o z h isto ry k ó w , „ta w ie lk a liczba o s k a r­ żonych nie o bejm uje n aw et 1/5 rze c z y w isty c h p rzestępców , a to dzięki pobłażaniu sędziów p o k o ju i n ied o rzecznem u w spó łczu ciu lu d u ” (s. 793, 795).

M arks w sk azu je n a tzw. „m anifest fa b ry k a n tó w ", n a p isa n y przez P ottera, b y łeg o p rezesa Izby H an d lo w ej w M a n ch esterze, w k tó ry m pro p o n u je się w p ro w ad zen ie u sta w y o p ra c y przym usow ej. C y tu je ustęp teg o m anifestu: „N o rm ow ałyb y ją sp e cja ln e p rze p isy p raw n e, w p row adzające w p e w n y c h g ran ic ac h p ra c ę przy m u so w ą" (s. 620).

(4)

e) P ł a c e m i n i m a l n e a u t r u d n i e n i a w e m i g r o w a ­ n i u z k r a j u . M ark s u ja w n ia tak ż e d ążen ia k a p ita listó w do w y d o b y ­ cia z siły ro b o czej d o d a tk o w y c h m ożliw ości zysku. P o daje w spom niany w y ż e j list P o tte ra :

„Pan P otter, w y śm ien ita tu b a fab ry k a n tó w [...] pisze: »zachęćcie lub po zw ólcie em igrow ać sile rob o czej, a co będzie z kap italistą? O słabi się k ra j przez w yw óz jeg o n a jle p sz y c h robotników « [...] Pan P o tter żąda, b y nie p o p iera n o e m ig racji i nie pozw alan o na nią. U w aża za n atu raln e, że ro b o tn ic y ch cą em igrow ać, ale sądzi, że n aró d pow inien zam knąć w o śro d k a c h p rzem y słu [...] ow e pół m iliona ro b o tn ik ó w w raz z 700 000 człon ków ich rodzin, w b re w ich w oli, i co jest nieu n ik n io n ą k o n sek ­ w en cją, uśm ierzać ich n iezad ow o len ie przem ocą, a ich sam ych u trzy m y ­ w ać jałm u żną".

,,[...] ro b o tn ic y stan o w ią część ruch o m o ści fab ry czn y ch w m niem a­ niu ty c h ludzi [tj. kapitalistów ]".

„ O d tw a rza i u w ieczn ia przez to w a ru n k i p o w o d u jące w y zysk ro b o t­ nika. Zm usza n ie u sta n n ie ro b o tn ik a do sp rzed aw an ia sw ej siły roboczej w celu zach o w an ia życia, a k ap italiście n ieu sta n n ie um ożliw ia jej k u p ­ no w celu w zbo g acen ia się" (s. 618-622).

f) P r a c a m ł o d o c i a n y c h . W swoim dziele M arks w ie lo k ro t­ nie w ra c a do p ro b lem u p ra c y m ło d o ciany ch i n iele tn ic h i opisuje to n iera z w e w s trz ą sa ją c y c h słow ach. Pisze o zatru d n ian iu m ałych, kiłku- czy k ilk u n a sto le tn ic h dzieci ja k o n iew y k w alifik o w an ej siły roboczej. Z daniem M a rk sa z a tru d n ia n o dzieci, pon iew aż kapitaliście w zasadzie p o trz e b n a b yła ty lk o n iew y k w alifik o w an a (prosta) siła robocza. Przy dzisiejszy m ro zw o ju tech n o lo g ii n a u k a ty ch nieletn ich jest w ażniejsza dla p rze m y słu aniżeli ich p ro sta p raca. M arks pisze: „In trolig atornie [...] z a tru d n ia ją b ard zo w iele d ziew czyn ek w w iek u 14-15 lat, co praw da pod osło n ą u m o w y o p ra k ty k a n ta c h , k tó ra p rze p isu je o k reślo n e godzi­ n y p ra c y " (s. 589).

N a rz u ca się tak ż e m łodocianym g o d ziny n adliczbow e pod b y le p re ­ tek ste m (s. 278).

g) W a r u n k i b e z p i e c z e ń s t w a i h i g i e n y p r a c y . M ark s a n a lizu je tę sp ra w ę w ielo stro n n ie. Z w raca uw agę, że w ypadki p rzy p ra c y p o w o d o w an e są n ad m iern y m przem ęczeniem robotników . P o d aje p rz y k ła d m aszy nistó w k o lejo w y ch , k tó rz y spow odow ali w y k o ­ le je n ie p o ciąg u i śm ierć w ie lu p a saż e ró w dlatego, że zm uszano ich do w ielo g o d zin n ej, d o d a tk o w e j p ra c y (s. 269 n.); udow adnia, że p raca n a j­ cz ęśc ie j o d b y w a ły się w n ieh ig ien iczy ch pom ieszczeniach, w k tó ry ch b ra k p o w ie trz a (s. 271); p o d a je p rzy k ła d y sz ere g u ch orób zaw odow ych, c h o ró b p rze m y sło w y ch — patologii p rzem y słow ej (s. 392).

(5)

„Choć zdrow ie ludzkości je s t ta k w ażnym czynnikiem k a p ita łu n a ­ rodow ego, m usim y n ie s te ty przyznać, że k a p ita liści w c a le nie troszczą się o to, ab y sk a rb te n o ch ran iać i cenić n a leży cie W zg ląd n a zd ro ­ w ie ro bo tnik ó w został fab ry k an to m n a rz u c o n y ” (s. 288 n.).

h) U j e m n e s k u t k i c i ę ż k i e j p r a c y k o b i e t . M ark s p o ­ d aje tak że szereg p rzy k ład ó w ciężkiej p ra c y kobiet, k tó re m uszą p ra ­ cować, poniew aż p łace m ężów są zbyt niskie.

W sk azu je na to, że ciężka p ra c a k o b iet i n isk ie zarob ki p o w o d u ją potajem n e dzieciobójstw o (s. 430). K o b iety u ży w an e są do p rz e p y c h a ­ nia b a re k w k an ałach , gdyż to je s t tań sze od u ż y w a n ia k o n i czy m a­ szyn (s. 424). P odaje w y w iad z górnik am i na tem a t p ra c y k o b iet: „K o­ b iety przy p ra c y noszą coś w ro d za ju m ęsk iego u b ioru. W w ielu w y ­ p adkach tłum i to w szelkie p o czucie w stydu. N ie k tó re k o b ie ty palą. Ro­ b ota ich jest rów nie b ru d n a ja k w sam ej kopalni. W ie le je s t w śró d nich k o b iet zam ężnych, k tó re nie m ogą w yp ełn iać ob ow iązk ów dom ow ych. -— Czy nie m ielibyście w ie lk ie j ch ęci znieść p ra c ę k o b iecą tam , gdzie poniża kobiety? Tak [...] n a jle p szy c h uczuć dziecko uczy się od m atk i" (s. 538 n.).

i) M i e s z k a n i a . M ark s nie p rzy to czy ł g lo b aln y ch d a n y c h s ta ty ­ sty czn y ch do ty czący ch jak o ści m ieszkań, ilości itd. W sk az y w ał je d n a k w sw ych p rzy k ła d ac h n a to, że problem m ieszk an io w y b y ł dla w ie lu o byw ateli teg o k ra ju tru d n y i bolesny. Ja k ż e m ogło być in aczej, jeżeli ich „m iejscem zam ieszkania sta je się ta okolica, w k tó re j p rz e p isy z d ro ­ w otne o siąg n ęły n a jm n ie jszy sk u tek , w k tó re j ścieki c u c h n ą n a jb a rd zie j, n ajlichsza je s t ko m un ik acja, n ajw ię k sz e b ru d y n a ulicy, n a jg o rsz e i n a j­ bardziej sk ąp e z ao p atrzen ie w w odę, a w m iastach — n a jw ię k sz y b ra k

św iatła i po w ietrza [...] Są to d ręczące m yśli, zw łaszcza g d y up rzyto m - nim y sobie, że nędza, o k tó re j m ow a, n ie je s t n ęd zą po ch o d zącą z w ła s­ nej w iny, z p ró żn iactw a" (s. 709 n.).

N aw et w sto licy k raju , Londynie, istn ie je „ p rz e p e łn ie n ie m ieszk ań" — stw ierd za M arks (s. 712).

W idzi szybki w zrost lu d n o ścio w y m iast, ale jed n o c z e śn ie „infern o m ieszkaniow e" (piekło). W m iastach zam ieszk uje się n a w e t „o h y d n e su- te ry n y i m ieszkan ia" (s. 714 n.).

M arks p rzy tacza n aw et p rzy k ład , gdzie w su te ry n ie o o bjętości 1500 stóp sześcien nych (ok. 45 m3, czyli p o w ierzch n i ok. 20 m 2) m ieszka 10 (dziesięć) osób! (s. 716). In n y sk a n d alicz n y p rzy k ład : w 1859 r. w Langtoft w L incolnshire „m ężczyzna zam ieszk uje z żoną, m atk ą i p ię ­ ciorgiem dzieci w dom u o p o w ierzch n i 21 stó p 2 cale d ługości i 9 stóp 5 cali szerokości" (6,35 m długości, 2,85 m szerokości = 18 m 2 p o w ie rz ­ chni) (s. 746).

(6)

M ieszk an ia są p rzep ełn io n e: „O so by d o ro słe o bo jga płci, m ałżonko­ w ie i n iem ałżon k ow ie stłoczone są w c iasn y ch sy p ialn iach [...] w takich w a ru n k a c h poczucie w sty d u i p rzyzw oito ści m usi b y ć zaw sze sponie­ w ie ra n e , a w szelk a m o raln o ść p raw ie n iech y b n ie je st niszczona" (s. 741). K ap italista, zdaniem M ark sa, nie dba o p o p raw ien ie sy tu acji m ie­ szk anio w ej. G dy nie m a w y jścia, b u d u je „dom y no cleg o w e" dla ro b o t­ n ików , k tó rz y p rz y b y w a ją sk ądin ąd . Są to zw ykłe b a ra k i d rew niane; za m ieszkanie w n ich ro b o tn ik m usi jeszcze płacić.

„P rzy b u do w ie ty c h dom ków m om entem ro zstrz y g a ją c y m jest «w strzem ięźliw ość» k a p ita listy od w szelkiego w y k ła d a n ia gotów ki nie b ęd ąceg o a b so lu tn ą ko n ieczn o ścią" (s. 719) (oczyw iście koniecznością d la k a p ita listy ).

K ap italista je d n a k n a jc h ę tn ie j nie b u d u je n a w e t tak ic h „dom ów n o ­ cleg o w y ch ", ale sp ro w ad za ro b o tn ik ó w z daleka. „W te n sposób do c a ­ ło d zien n ej p ra c y dołącza się jeszcze d ro b n o stk a: konieczność codzien­ n eg o p rzem arszu 6-8 m il dla z a p raco w an ia na chleb pow szedni" (w y­ m aga to 2,5-3 godzin) (s. 739).

j) O g ó l n a d e m o r a l i z a c j a s p o ł e c z n a . P r z y c z y n y . „K apitał w o b ręb ie p ro d u k cji ro zw inął się w zw ierzchnictw o n a d pracą, to znaczy n a d czy n n ą siłą roboczą, czyli n ad sam ym robotnikiem . U oso­ b io n y k ap itał, k a p ita lista , dba o to, a b y ro b o tn ik w y k o n y w a ł sw oją ro ­ b o tę p o rzą d n ie i z n ale ż y ty m stopniem intensyw ności.

K ap itał ro zw in ął się d a le j w sto su n e k przym usow y, zn iew alający k la sę ro b o tn iczą do w y k o n y w a n ia p ra c y w iększej, niżby w ym agał od n iej w ąsk i z a k re s je j w ła sn y ch p o trzeb życiow ych. Ja k o w y tw ó rca c u ­ dzej p raco w ito ści, w y s y s a ją c y w a rto ść d od atk o w ą i w y z y sk u jąc y siłę roboczą, k a p ita ł p rzew yższa en erg ią, b ezw zględnością i skuteczno ścią w szy stk ie p o p rze d n ie sy ste m y p ro d u k cji o p a rte na bezpo średn iej p ra c y p rzy m u so w ej".

„R zym ski n iew o ln ik p rz y k u ty b ył do sw ego p a n a łańcuchem , ro b o t­ n ik n a je m n y p rzy w ią z a n y je s t do sw eg o n iew idzialnym i nićm i. Pozór je g o n iezależno ści je s t u trz y m a n y przez n ie u sta n n ą zm ianę indy w idu al­ n eg o p a n a -n a je m c y o raz iictio iuris u m ow y " (s. 333, 618).

A w ięc ro b o tn ik je s t b e zsiln y w o b ec k a p ita łu , zd an y n a w łasne, in­ d y w id u a ln e siły, niezo rg an izo w an y . M ark s w spom ina o ok reso w y ch w y ­ bu c h a ch ro b o tn ik ó w , b u n tac h i stra jk a c h , je d n a k w sk a z u je n a przem oż­ n ą siłę k ap itału .

k) O b j a w y d e m o r a l i z a c j i . K r a d z i e ż e w i e l k i e i m a ­ ł e : M a rk s p o w o łu je się n a sło w a M a rc in a Lutra, że k a rz e się drob n ych złodziei, n a to m ia st bezk arn i są złodzieje, k tó rz y k ra d n ą krocie: „Kto rab u je , k rad n ie , lub p o żera p o ży w ien ie d rugiego, p o p ełn ia rów nie

(7)

wieł-kie m orderstw o, ja k ten, co d ru g ieg o głodem m orzy i n a śm ierć zam ę­ czy [...] Tym czasem w iesza się m ałych złodziei [...] w ie lc y zło d zieje p a ­ ra d u ją w złocie i w jed w a b ia c h [...] N osi fu tra , złote ła ń c u c h y i p ie r­ ścienie, p y sk sobie chędoży i chce uchodzić za poczciw ego [...] człow ie­ ka" (s. 639).

1) B r a k w y c h o w a n i a . M ark s c y tu je sp ra w o zd a n ie K om isji P a r­ lam en tarn ej z 1842 r., op u b lik o w an e w 20 la t później: „D zieciom ow ym , k tó re w y ro sły nie poznaw szy nic z teg o , co zow iem y m o raln o ścią, ani też n au k i szkolnej, relig ii lub n a tu ra ln e g o ciepła ro d zin n e g o — d z ie ­ ciom ow ym pozw olono stać się rodzicam i dzisiejszego p o k o le n ia ” (s. 532).

ł) S t o s o w a n i e p r z y m u s u . M ark s u k a z u je ró żn o ro d n y p rz y ­ m us sto so w an y w obec robotników . R ob o tn icy np. p o d p isy w a li d e k la ­ rację, że chcą dłużej p raco w ać: „P odp isu jąc p e ty c ję ośw iad czyłem z a ­ razem (mówi robotnik), że czynię rzecz złą. — D laczego w ięc p o d p isa ­ liście? Bo w razie odm ow y w y rzu co n o b y m nie n a b ru k [...] In n y «ży­ czliwy» m an ew r p o leg a ł n a tym , że d o rosłym ro b o tn ik o m k azan o p r a ­ cow ać 12 do 15 godzin i p rze d staw ia n o p óźniej te n fa k t jak o n a jsz c z e r­ szy w y raz serd e c z n y ch p rag n ie ń p ro le ta ria tu [...] G dyby odm ów ili p ra c y przez dłuższy czas, w net inni z a ję lib y ich m iejsce, ta k że m ają do w y ­ boru: p racow ać dłużej albo znaleźć się n a b ru k u ” (s. 305 n.).

M arks w sk a z u je także n a inne p rzy p ad k i, g d y w p ro st w ym uszono od ro b o tn ik ó w p e ty c je o p rzed łu żen ie d n ia p ra c y (s. 241 n.).

m) N i e f a c h o w o ś ć k i e r o w n i k ó w p r z e d s i ę b i o r s t w. „K apitał przyw łaszcza nie ty lk o cudzą p rac ę , ale i cudzą w iedzę. Liebig opow iadał o sk an d aliczn ej nieznajom ości chem ii u a n g ie lsk ic h fa b ry ­ k an tów a rty k u łó w ch em icznych [...] d r Urs u sk a rż a ł się n a z u p e łn ą ig n o ­ ran c ję [...] fa b ry k a n tó w e k sp lo a tu ją c y c h m asz y n y ” (s. 415).

n) D z i a ł a l n o ś ć p a ń s t w a . P ań stw o an gielsk ie, w e d łu g M a rk ­ sa — w pro w ad ziło w życie sz e re g decyzji: obow iązkow ą n a u k ę dla zatrud n ion y ch, p o p raw ę bhp, zm n iejszen ie dnia p ra c y , w p ro w ad zen ie kon troli (inspekcji). D odaje jed n a k , że g d y chodzi o in sp ek cje, n ieraz były one form alne, m ało liczne, m ało p ra c o w ite (s. 521, 514, 540). Po­ nadto sądy ro zstrz y g a ły n iera z z jaw n y m p o g w ałceniem p raw a. „Tego ro d zaju farsy sądow e — w oła in sp e k to r H ow ell -— w y m a g a ją jak ie g o ś środk a zarad czeg o ” (s. 310).

P onadto na m em o riały ro b o tn ik ó w p a ń stw o nie rea g o w ało lub r e a ­ gow ało pow oli. P arlam en t je d n a k co p ew ien czas ogłaszał ró żn e s p ra ­ w ozdania o tru d n y m położeniu w a rstw y ro b otn iczej.

(8)

kapi-talu, m oże ze w zg lęd u n a to, że żył w A nglii, a m oże ze w zględu na cenzurę. K apitał bow iem d ru k o w a ł n a jp ie rw po n iem iecku w N iem ­ czech. Za ty m dru gim w zględem p rzem aw iały b y słow a listu M ark sa do A n n ien k o w a: „N ie m oże p an so b ie w yobrazić, n a ja k ie tru d n o ści n a­ tra fiła ta p u b lik a c ja w N iem czech ze stro n y po licji" 3.

Z w alcza je d n a k w liście do B ernstein a k o n cepcje so cjalistó w niem ie­ ckich: „P rze k sz ta łce n ie ja k n a jw ię k sz ej ilości p ro le tariu sz y w zależnych od p a ń stw a u rzę d n ik ó w i em ery tó w , zo rganizow anie obok. zd yscy plin o­ w a n e j arm ii żo łn ierzy tak ie j sam ej arm ii robotników . P rzym usow e w y­ b o ry pod k o m en d ą zw ierzch n ik ó w p ań stw o w y ch zam iast dozorców fa­ b ry cz n y c h — p ię k n y so cjalizm !"4.

o) O b ł u d a w ż y c i u p u b l i c z n y m . W szereg u m iejscach w sk a z u je n a ro lę p ra s y w szerzen iu o b łu d y i k łam stw a w śród społe­ czeń stw a: „«M orning Star», n a iw n y aż do g łu p o ty o rgan [...] gorszył się w ciąż z n ajw ięk szy m o b urzen iem m oralnym . D eklam ujem y z obu­ rzeniem , ja k ie stra szn e rzeczy dzieją się w K arolinie (USA), a u siebie nie w id zim y zła" 5.

W n i o s k i

1. M ark s nie zgadzał się, ab y cel u św ięcał złe środki: a b y w zasa­ dzie słu sz n y p ro ces in d u stria liz a cji odb y w ał się kosztem olbrzym ich c ie rp ie ń p o szczeg ólnego człow ieka, w iększości sp o łeczeństw a czy ca­ ły ch spo łeczeństw .

2. N ie retu sz o w a ł s y tu a c ji przez u k az y w a n ie dla ró w no w agi p rzy ­ k ład ó w ja śn ie jsz y c h (np. jak ie g o ś u n ik aln eg o osiedla m ieszkaniow ego), k tó re n a p ew n o b y ły także. Ś w iat bow iem sk ład a się z b a rw ciem nych i jasn y ch .

3. N ie o d w ra c ał uw agi czy te ln ik a od p ro b lem ó w tru d n y c h i w y m a­ g a ją c y c h ro zw iązan ia p rzez sk ie ro w a n ie te m a tu n a niew ątp liw e osiąg­ n ięcia ó w czesnej A nglii — rozw ój g o sp o d arczy i technologiczny, ów ­ czesną św iato w ą p o tęg ę m ilita rn ą k raju .

4. N ie stw a rz a ł m irażów p o lep szen ia ty c h w a ru n k ó w w n ieo k re ślo ­ n e j albo u sta lo n e j, ale zb y t o d leg łej dla ż y jąceg o pokolenia, lepszej przyszłości.

5. M iał o d w ag ę w idzieć n isk ie p łace u w iększości osób w spo łeczeń­ stw ie, m arn e b u d o w n ictw o m ieszkaniow e, złe zw yczaje m o raln e i spo­

8 K. M a r k s , F. E n g e l s . Listy o ,,k a p it a le ”. W arszaw a 1957 s. 27. 4 Tam że s. 257.

(9)

łeczne, w y zysk całych n a ro d ó w słabszych, o p a n o w a n y c h przez n a ro d y silniejsze. N ie w ah ał się być do sad n y, n a w e t poza u sta lo n e fo rm y k o n ­ w enansu, poniew aż uw ażał, że w te n sposób lep iej u w y d a tn i tra g e d ię ludzką, lep iej ukaże u jem ne zjaw isk a społeczne.

6. M iał także w A nglii w a ru n k i do p ra c y i w y p o w ie d z e n ia sw oich poglądó w na bolesne sp ra w y społeczeń stw a, w k ra ju , gdzie b y ła do ­ zw olona w y m iana pogląd ó w n a isto tn e sp ra w y społeczne.

7. N ależy zdać sobie sp raw ę z jeszcze jed n e g o p roblem u. Z w ielu cy ta tó w zam ieszczonych w yżej w y ła n ia się ó w czesne d ą żen ie k a p ita li­ stów do zw iększen ia w y siłk u fizycznego ro b o tn ik ó w p rz y p rac y . T e n ­ dencja ta m iała d łu g o o k reso w y c h a ra k te r i n ie b y ła o g ran iczo n a ty lk o do jedn ego k raju . P rzy k ład em są ró żn e w y siłk i o rg an iz ato ró w p rze m y ­ słu, jak np. F. T a y lo ra i innych, k tó re zw ięk szały w y d a jn o ść p ra c y r o ­ botników , ale „w y cisk ały o sta tn ie p o ty z ro b o tn ik a ", ja k pisał Lenin. T łum aczyć to m ożna tym, że w początk o w ym o k resie in d u stria liz a ­ cji poziom technologii b y ł sto su n k o w o niski i w ów czas w re la c ji te c h ­ nologia—p rac a udział p ra c y w p ro d u k cji w p ły w a ł w sposób d e c y d u ją c y na w ielkość p rodukcji. Stąd w y n ik a ły n aw o ły w a n ia do zw ięk szen ia w y ­ dajności p ra c y poprzez zw iększen ie godzin p racy , lep szą o rg an iz ac ję p ra c y itd.

T ren d d łu g o o k reso w y w sali m akro ek on o m icznej (całej g o sp o d a rk i narodow ej) w y k azał, że w re la c ji tech n o lo g ia— p ra c a n a s tę p u je sta ły w zrost roli techn o log ii w tw o rze n iu p ro d u k tu sp ołeczn ego (pracow nik obsługuje coraz w ięcej n o w o cześn iejszy ch i w y d a jn ie jsz y c h m aszyn). W tak ie j sy tu a c ji n aw o ły w an ie do zw ięk szen ia godzin p ra c y staw ało się anachronizm em . W ażn iejszą sp ra w ą o k azy w ała się tro s k a o po stęp techniczny. P ostęp tec h n icz n y w ięc z je d n e j stro n y p rzy c z y n ia ł się do zw iększenia p ro d u k tu społecznego, a z d ru g iej zastęp o w ał p ra c ę ludzi, czyli b y ł pracooszczędny.

PERSONAL AND SOCIAL COSTS OF INDUSTRALIZATION IN ENGLAND IN THE 1860'S ACCORDING TO K. MARX

Summary

Economic history d ev o tes much attention to econom ic a ch ievem en ts of particular countries but it pays little attention to th e costs w h ich w ere con n ected w ith th ese econom ic advancem ents. Karl Marx, an exp erien ced observer ofo th e 19th cen t eco n o ­ mic growth, described in his Capital social co sts borne b y th e English population, in particular its poorest classes, during industralization. A lthough his a n a ly sis dealt o n ly w ith the English situation he thought h e had d iscovered a principal holding true for more than one country. For w hen h e wrote: „de te fabule narratur" he m eant other countries.

(10)

The article d eals w ith such co sts as: lo w w a g es of the poor classes, bad liv in g conditions, w om en's w ork as a result of husbands’ lo w w ages, mothers'* n eg lect of children caused b y their ou tsid e work, hard and tiring w ork of the w orkers in general, high p rices of food and basic articles, ob stacles to econom ic em igration, condem ning sm all thefts and condoning coruption, the luxury of the ruling class and th e h y p o crisy of the press.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Tak więc postanowił, że w Madrycie będą tylko cztery teatry publiczne, klasyfikując je według rodzaju sztuk, jakie zostały przypisane do dane- go teatru, czyli:

Polski, Warszawa 1841. Oprawa w brązową skórę kozią. Na okładzinach częściowo złocona, a częś­ ciowo ślepo wytłoczona ornamentalna ramka. W zwierciadle odbity na ślepo

broczynności i bezpośrednio jej podlegał, jego skład został wybrany spośród członków Towarzystwa. Wszelkie wnioski i uwagi miały być rozpatrywane na posiedzeniach Rady

Projekt został rozpatrzony przez K om itet M inistrów, który uznał, że należy go dołączyć do podobnego, opracow anego przez tajnego radcę C hom ińskiego i oba

6 Tym samym zmienił się krajobraz miasta, a głównym źródłem docho- dów ludności były juŜ nie warsztaty rzemieślnicze a fabryki.. Powstające kolejne fabryki,

Kiedy jednak około roku 1830 rozpoczął się ruch konspiracyjny a wraz z nim popyt na druki patrjotyczne, ruch w księgarniach wzmógł się.. W zasadzie bardzo lojalnie

Podjęto również próbę odpowiedzi na pytania, dlaczego to właśnie Egipt – potocznie nazywany krajem faraonów – odegrał tak znaczącą rolę w krzewieniu idei panarabizmu

25 „Rada wychowania publicznego […] zwracając uwagę na pożyteczność wynikającą z ułatwienia nauki czytania i pisania tak w polskim jako i rosyjskim języku dla