• Nie Znaleziono Wyników

Śmiech angielski po polsku : problemy humoru w przekładach Charlesa Dickensa

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Śmiech angielski po polsku : problemy humoru w przekładach Charlesa Dickensa"

Copied!
18
0
0

Pełen tekst

(1)

Śmiech angielski po polsku :

problemy humoru w przekładach

Charlesa Dickensa

Napis. Pismo poświęcone literaturze okolicznościowej i użytkowej 14, 369-385

2008

(2)

HAP1S

Seria XIV 2008

Aleksandra Budrewicz-Beratan

Śmiech angielski po polsku. Problemy humoru

w przekładach Charlesa Dickensa

N

a pytanie, ja k tłum aczyć h u m o r Szekspira, Stanisław B arańczak odpowiedział: „Tak, aby śmieszył”1. Barańczak pisał w praw dzie o dram acie, ale jego uwagi są aktualne rów nież dla pozostałych rodzajów literackich. W toczonym od lat sporze — tłum aczyć w iernie czy nie — autor jasno opow iada się za praw em tłum acza do czę­ ściowej swobody, by przetłum aczony dowcip się udał, byśm y się śmieli, czytając u tw ór lub oglądając jeg o adaptację w teatrze2. O korzyściach płynących z takiej zgody — k ry ­ tyków, czytelników , w idzów — na pew ien zakres sw obody dla tłum acza przekonują znakom ite przekłady dram atów W illiam a Szekspira pióra Barańczaka. Z e w szystkich polskich tłu m aczeń szeroko obecne są na polskiej scenie teatralnej ostatnich lat i tam „sprawdzają się” najlepiej. Problem atyka przekładu prozy, zwłaszcza h u m o ru i satyry, jest rów nie frapująca i rów nie złożona3, o czym przekonują liczne prace krytyczne, p o ­

dejmujące próby naukow ych objaśnień, na czym polega i czy w ciąż nas śmieszy h u m o r w powieściach obcojęzycznych, przetłum aczonych na języ k polski4.

P rzed m io tem zainteresow ania rzadko je d n a k bywają polskie tłum aczenia prozy C harlesa D ickensa5. To zaskakujące, bo je st to je d e n z najpopularniejszych pisarzy an ­

1 S. Barańczak, Ja k tłumaczyć humor Szekspira?, w: idem , Ocalone w tłumaczeniu. Szkice o imrsztacie tłuma­ cza poezji, K raków 2004, s. 234.

2 Ibidem, s. 248.

3 Z ob. S. Bassnett, Translation Studies, L ondon, N e w York 2004, p. 110-119.

4 Zob. G. Grzegorczyk, Humor, dyskurs, translacja. W jaki sposób obcość przejawia się w tłumaczeniu tekstów humo­ rystycznych?, w: Przekładając nieprzekładałne II, red. O. i W Kubińscy, G dańsk 2004, s. 77-89; A. K rawczyk- Łaskarzewska, Degrees o f domestication — Bridgetfones in Polish translations, w: ibidem, s. 303-310.

5 D otychczas zajm ow ała się nim i Janina K ulczycka-Saloni w pracach pośw ięconych recepcji i prze­ kładom D ickensa w Polsce. Z ob. eadem , Z dziejów Dickensa w Polsce: „Emancypantki” a „Bleak House”,

(3)

gielskich, należących do kanon u literatury światowej. N iniejszy artykuł m a nadzieję choć w m ałym stopniu w ypełnić tę lukę. P roblem polskich tłum aczeń dickensow skiej prozy je s t rozległy, dlatego w tej pracy zaw ężam go do je d n eg o tekstu i jed n ej postaci — W ilkinsa M icaw bera, jed n eg o z bohaterów pow ieści David Copperfield. Taki w ybór podpow iedziały m i an g lo - i polskojęzyczne prace krytyczne6, w których w kreacji tej właśnie postaci jednom yślnie w idziano dow ody na dickensow ski talent h u m ory stycz­ ny. D odatkow y argum ent, by przyjrzeć się bliżej te m u bohaterow i, znalazłam w po l­ skich i obcojęzycznych zbiorach słow nikow ych cytatów z literatury pięknej. Przytacza się w nich w łaśnie w ypow iedzi M icaw bera: w Skrzydlatych słowach — je d n ą 7, a w oks- fordzkim Dictionary of Quotations dwie ironiczne sekw encje8. O becność tego bohatera w pracach różnojęzycznych, które w yselekcjonow ały setki cytatów spośród dziesiątek dzieł literackich i pozaliterackich, świadczy o dużej popularności tej postaci. Z ko­ lei w ed łu g internetow ej encyklopedii Wikipedia, nazw isko „M icaw ber” funkcjonuje w św iadom ości potocznej jako synonim postaw y człow ieka oczekującego z nadzieją na dobry los9.

U tw ó r Dawid Copperfield, ósm a powieść C harlesa Dickensa, ukazywał się w d w u ­ dziestu odcinkach w latach 1849-185010. Jest je d n ą z najpopularniejszych i najlepszych książek Dickensa. Była ona tłum aczona na w iele języków, przerabiana w celach teatral­ nych oraz adaptowana do potrzeb m łodego czytelnika. Łączy w sobie powagę i hum or, przedstawiając sceny okrutne i rom antyczne, rod zin ne ciepło i jego dotkliw y brak. W Polsce zaczęto tłumaczyć D ickensa około 1840 roku. Przekłady ukazywały się p rze­ w ażnie dopiero kilka lub kilkanaście lat po ogłoszeniu d ru kiem oryginału. Pierw szy przekład Davida Coppetftelda opublikow ano w ro ku 1857, jego autorem był Franciszek Salezy D m ocho w ski11. Później ukazały się tłum aczenia W ilhelm iny Zyndram -K ościał- kowskiej (1889), Karoliny Beylin (1922), Cecylii N iew iadom skiej (1927), Teresy Świ­

„Prace Polonistyczne” seria 5, Łódź 1947, s. 3 -3 9 ; Dickens w Polsce, „Przegląd H u m an isty czn y ” 1970, z. 5, s. 27-40. P onadto o problem ie w czesnej recepcji D ickensa w Polsce pisała M irosław a Kocięcka w artykule Z dziejów recepcji Dickensa w Polsce X I X w. (do r. 1900), „Przegląd H u m an isty czn y ” 1962, n r 6 (33), s. 149-158.

6 Z ob. R. Dyboski, Sto lat literatury angielskiej, Warszawa 1957, s. 139; G. Saintsbury, The Cambridge H is­ tory o f English Literature, vol. 13: The Nineteenth Century II, C am bridge 1916, p. 327; A. H o rsm an , The Victorian Novel, O xford 1990, p. 124.

7 Z ob. Skrzydlate słowa. Wielki słownik cytatów polskich i obcych, red. H . M arkiew icz, A. R om anow ski, K raków 2007, s. 112.

8 Zob. The Oxford Dictionary o f Quotations, ed. G. C um berlege, O x fo rd 1953, p. 174—175. 9 Z ob. http://en.w ikipedia.org/w iki/W ilkins_M icaw ber (stan z 31.10.2008).

10 Z ob. haslo David Coppetfteld w: Oxford Reader’s Companion to Dickens, ed. P Schlicke, O x fo rd 2000, p. 150 oraz w: The Oxford Companion to English Literature, ed. M . D rabble, O xford 1985, p. 272-273. 11 Powieść m iała tytuł Wspomnienia sieroty. Dawid Coppefield i praw dopodobnie była tłum aczeniem z języka francuskiego. Zob. W. Krajewska, Recepcja literatury angielskiej w Polsce w okresie modernizmu (1887-1918). Informacje, sądy, przekłady, W rocław 1972, s. 130, 238.

(4)

Śm iech angielski po polsku. Problem y h u m o ru w przekładach C harlesa D ickensa 371

derskiej (1928). O prócz przekładów powstały polskie adaptacje powieści. Jan D ąbrow a opracował pow ieść D ickensa dla m łodzieży12, W anda Peszkowa i W anda Skarżyńska przygotow ały podobne w ersje w języku angielskim 13. Tekst Peszkowej był najpraw do­ podobniej w dużym stopniu zainspirow any angielską w ersją niem ieckiej pracy Dauid

Copperfield’s Youthu . Świadczy o tym wiele podobieństw : podział powieści na bardzo

krótkie rozdziały, duże uproszczenia fabularne, a przede w szystkim ograniczenie opo­ wieści do w ydarzeń z czasów dzieciństw a i wczesnej m łodości Dawida, przy czym na końcu pracy pojawia się krótkie streszczenie dalszych losów głów nego bohatera. P rzeróbką dla m łodzieży je st też przekład N iew iadom skiej. W ychowawcze cele takich adaptacji i przeznaczenie ich dla uczniów łatwo dostrzec w elim inacji scen zarów no sm utnych, ja k i zabawnych. D ickens dla m łodzieży polskiej w gruncie rzeczy je st wy­ prany z h u m o ru .

W ilkinsa M icaw bera najprościej m ożna przedstaw ić jak o człow ieka o dobrym sercu, w iecznie tonącego w długach. W edług jeg o żony E m m y (co jak iś czas p o ­ wtarzającej dram atycznie, że nigdy nie opuści m ęża i m o cn o w niego w ierzy), m a o n niepospolite um iejętności, a nieszczęśliw y je s t tylko z w iny społeczeństw a, które nie um ie dostrzec zdolności M icaw bera i um iejętnie w ykorzystać utalentow anego w w ielu dziedzinach człowieka. Kiedy czytelnik ich poznaje, M icaw berow ie mają czw órkę dzieci (chłopca, dziew czynkę i bliźnięta). W późniejszych partiach powieści E m m a spodziew a się kolejnego dziecka, a ojciec rodziny trafia w k oń cu do w ięzie­ nia za długi. N a praw ach dygresji w arto dopow iedzieć, że kreując postać M icaw be­ ra, D ickens w zorow ał ją na w łasnym ojcu, Jo h n ie , który także naraziw szy rodzinę na długi, przebyw ał jakiś czas w w ię z ie n iu 15. W łaśnie w ięzienie przedstaw ione je s t w Dauidzie Copperfieldzie w zaskakujący sposób: jak o m iejsce, gdzie człow iek żyje spokojnie, w przyjacielskiej atm osferze, a jeg o podstaw ow e p otrzeby są zaspokojone. D o w ięzienia przeprow adza się także rodzina M icaw bera. Żyje się im tam zupełnie nieźle, spokojnie i bezpiecznie.

Po wyjściu z w ięzienia M icaw berow ie przeprow adzają się do Cantenbury. Tam M icaw ber robi interesy z U ria h em H eepem — człow iekiem niebezpiecznym i p o d ­ stępnym . N ic zatem dziwnego, że oszukuje on M icaw bera, ale w w yniku przeprow a­ dzonego przezeń śledztwa oszustw a H eepa zostają ujaw nione, bohater zaś odzyskuje godność i szczęście. W praw dzie pod koniec powieści trafia ponow nie do więzienia, ale tym razem na krótko. W rezultacie rodzina M icaw berów decyduje się na em igra­

12 C h. D ickens, David Copperfield, opr. dla m łodzieży J. D ąbrow a, W arszawa 1949.

13 Idem , David Copperfield’s boyhood, skróciła i opr. W. Peszkowa, W arszawa 1952; idem , David Copper­ field, ed. by W Skarżyńska, Warszawa 1966.

14 Idem , David Coppetfield’s Youth, W ien-L eipzig 1923.

15 G. Cordery, David Copperfield, w: A Companion to Charles Dickens, ed. D . Paroissien, M alden, O xford, V ictoria 2008, p. 377.

(5)

cję do A ustralii16. Tam żyją szczęśliwie i pracowicie, a M icaw ber robi karierę jak o sę­ dzia pokoju. Tak w największym skrócie przedstawia się historia M icaw bera, z którą w jak im ś m om encie (11 rozdział pow ieści17) złączą się losy tytułow ego bohatera. G dy po śm ierci m atki zm uszony do pracy zarobkowej m ały D aw id w ynajm ie u M icaw bera pokój, otw orzy now y i lepszy — przynajm niej na jakiś czas — etap swojego niełatwego życia. N iem ały w tym udział będzie miał M icaw b er-bo hater komiczny.

Sposób funkcjonow ania k om izm u wiążący się z jego postacią w w ybranych polskich przekładach Davida Coppeifielda ujm ę w kilku punktach i opiszę, w jaki sposób teksty prezentują M icawbera: czy tak samo nas w nich śmieszy/bawi, a jeśli tak, to w ja k i spo­ sób? Przez zachowanie, przez to, co m ów i, czy przez to, ja k m ówi? C zy w zestaw ieniu z tekstem oryginału „polski M icaw ber” traci czy zyskuje na swojej charakterystyczno- ści? C zy w nosi do powieści podobny ładunek h um o ru ?

Micawbera życie (jak) w teatrze

M icaw ber to chyba najbardziej m obilna postać w Davidzie Coppetfieldzie. Jego powie­ ściowe istnienie przypomina scenę w teatrze, na którą aktorzy wchodzą, odgrywają role i schodzą. M icawbera „wchodzenie na” karty powieści i „schodzenie z nich” odbywa się nieprzerwanie, w linearnym porządku: od rozdziału 11, w którym pojawia się po raz pierwszy, aż do finału powieści, w którym dorosłyjuż Dawid otrzym uje list od M icawbera z Australii. Jeśli bohater przebywa dłużej w jakim ś miejscu „poza sceną” (pobyty w Ply­ m o u th i C anterbury), jego obecność przypominają/potwierdzają listy, które bohater pisze i wysyła nieustannie do przyjaciół. Kiedy Dawid poznaje Micawbera, opisuje go tak:

spostrzegłem tęgiego, niem łodego m ężczyznę w ciem nym surducie, czar­ nych pantoflach i obcisłych spodniach, z głową szeroką i zupełnie łysą, z ogrom ną twarzą, którą zwrócił ku m nie. O dzież jego była zbrukana, tyl­ ko kołnierz od koszuli wyglądał im ponująco biało, w ręku trzym ał laskę ozdobną sutym i kutasam i, na kamizelce połyskiwał m onokl, dla ozdoby, jak em się potem przekonał, przewieszony, gdyż używał go rzadko i nic

wcale przez niego nie w idział18.

16 Prezentacja Australii jako miejsca em igracji je s t rzadkością w tw órczości D ickensa. David Copperfield je s t pod tym w zględem w yjątkiem, zwykle bow iem do A ustralii przym usow o transportow ano w ięź­

niów. Z ob. w tej kw estii hasło Australia w: Oxford Reader’s Companion to Dickens, op. cit., p. 27-28. 17 We w cześniejszych partiach powieści pisarz obrazuje dram atyzm życia dziecka: m ały półsierota m ieszka z m atką i nianią Pegotty, ich w spólne życie je s t skrom ne, ale szczęśliwe do czasu, kiedy m atka w ychodzi p o now nie za mąż za M u rd sto n e ’a, człowieka zim nego i okrutnego. Jaw nie n iech ętn y D a­ w idow i ojczym wysyła go do szkoły.

18 K. D ickens, Dzieje, przygody, doświadczenia i zapiski DanHda Copperfielda, juniora rodem z Blunderstone (których nigdy ogłaszać drukiem nie zamierzał), tł. W. Z yndram -K ościałkow ska w roku 1889, W arszawa

(6)

Śm iech angielski po polsku. P roblem y h u m o ru w przekładach C harlesa D ickensa 373

spostrzegłem tęgiego, niem łodego m ężczyznę w ciem nym surducie, czarnych pończochach i obcisłych spodniach, z olbrzym ią, zupełnie łysą głową, z ogrom ną twarzą, którą zwrócił do m nie. O dzież jeg o była znisz­ czona, ale kołnierz koszuli im ponująco sztywny. W ręku trzym ał laskę, ozdobioną licznym i chw ościkam i, a u pasa wisiała m u lornetka, która, ja k to później zauważyłem, służyła jedynie do o zdoby19.

I found there a stoutish, middle-aged person, in a brown surtout and black tights and shoes, with no more hair upon his head (which was a large one, and very shining) than there is upon an egg, and with a very extensiveface, which he turned fu ll upon me. His clothes were shabby, but he had an imposing shirt-collar on. H e carried a jaunted sort o f a stick, with a large pair o f rusty tassels to it; and a quizzing-glass hung outside his coat, — for ornament, I afterwards found, as he very seldom looked through it, and couldn't see anything when he did20.

D eskrypcja wyglądu postaci w przyw ołanych przekładach nie różni się w jakiś szczególnie znaczący sposób. W zestaw ieniu z oryginałem , pierw szy fragm ent opiso­ w y zachow uje względnie największy stopień w ierności. W obu brakuje je d n a k trzech fraz, prezentujących bohatera w żartobliw y sposób. C hodzi o porów nanie: „with no

more hair upon his head than there is upon an egg oraz epitety: „very shining [head] ” i „exten­ sive face”. Redukcje tłum aczonego tekstu zm niejszyły jego potencjał śm iechu. Różnice

w przekładach są niewielkie, ale znaczące. U Kościałkowskiej M icaw ber nosi obcisłe spodnie. U Beylin — czarne pończochy i obcisłe spodnie. To, co dla jed nej autorki przekładu było rodzajem m ęskich obcisłych spodni, dla drugiej wyglądało ja k p o ń ­ czochy. Realistyczna inform acja D ickensa w przekładzie w prow adza niezam ierzony elem ent lekkiego kom izm u, co nie zm ienia znaczenia oryginału. Ale w innym przekła­ dzie słowo „pończochy” tw orzy obraz m ężczyzny ozdobionego atrybutam i żeńskiego stroju. To nie tylko kom izm , ale ośm ieszenie i zdegradowanie postaci. Takiego efektu angielski autor nie oczekiwał, a angielski czytelnik nie przeżywał. Tu widać, ja k p rze­ kłady w skutek niedostatecznej znajom ości realiów epoki m ogą w prow adzać efekty k o ­ m iczne. N a ilustracji H ablota Knighta B row ne’a do pierwszego angielskiego wydania

Davida Copperfielda postać M icaw bera wydaje się asym etryczna21, a dysproporcja m ię­

1967, s. 145-146. W dalszej części pracy cytaty z tego w ydania będę oznaczać skrótem „W K .”, z p o ­ daniem strony.

19 Idem , David Copperfield. Powieść, tl. K. Beylin, W arszawa 1989, s. 147. C ytaty z tego w ydania będę oznaczać w pracy skrótem „K B .”, cyfrą arabską oznaczając strony.

20 Idem , David Copperfield, P enguin Books, L ondon 1994, p. 137. W dalszej części pracy cytaty z w er­ sji angielskiej pow ieści pochodzić będę z tego w ydania, z podaniem strony. (W szystkie w yróżnienia w cytatach m oje — A. B .-B .).

(7)

dzy obszernym tułow iem a nadm iernie szczupłym i nogam i przyw odzi na myśl m odę renesansową. Angielski czytelnik (i rysownik) ko m izm widział w kontrastach w yglądu postaci. Przekład Kościałkowskiej ten kontrast ujm uje jak o niedostosow anie białego kołnierzyka do brudnej odzieży, późniejsze tłum aczenie Beylin oddaje to jako nieprzy- stawanie sztywnego kołnierzyka do zniszczonego ubrania. D rug a tłum aczka pokazuje bohatera z typow ym dla jej czasów atrybutem stroju inteligenta czy urzędnika. Lor­ netka zaś każdem u czytelnikowi przyw odzi na myśl p rzed m io t na tyle duży, że jeg o zawieszenie przy pasie je s t tak zaskakujące, iż zwyczajnie śmieszy. Tu przekład w nosi nadw yżkę k o m izm u postaci, której w oryginale brak. Rzeczy i przedm ioty z biegiem lat zm ieniły wygląd, przekład tekstu odległego w czasie w nosi pew ien potencjał odczy­ tań kom icznych, którego autor lub tłum acze m u w spółcześni nie widzieli.

Przekład N iew iadom skiej nie docenia czytelniczych w alorów konkretyzacyjnych dickensow skiego stylu prezentacji postaci. Całkow icie pom ija uteatralizow any spo­ sób w kroczenia na powieściową scenę bohatera, ograniczając narratorską inform ację do beznam iętnego pow iadom ienia, iż D aw id poznał „dobrych ludzi, ale obciążonych długam i i w ciągłych kłopotach o pieniądze”22.

Jedna z najciekawszych scen, m istrzow sko rozegranych przez M icaw bera-aktora, ma miejsce w w ięzieniu. Tam odw iedza go pierw szy raz D aw id i tak to spotkanie re­ lacjonuje:

Pan M icaw ber czekał na m nie u furty i poprow adził m nie do swojej celi, zalewając się gorzkim i łzami. Zaklinał m nie, pam iętam , aby m i sm utny los jego pozostał na zawsze up om nieniem , że ten, co posiada rocznego docho du 20 funtów, m oże wydać tylko 19 funtów, 19 szylingów i 6 p en ­ sów, lecz biada m u, jeśli wydaje 21. Po czym wręczył m i szylinga na por­ ter, dał kartkę do żony i oddal się wesołości [W. K., s. 154].

Pan M icaw ber czekał na m nie przy furcie i poprow adził do swej celi, za­ lewając się gorzkim i łzami. Zaklinał m nie, pam iętam , aby m i sm utn y los jego pozostał na zawsze upo m nieniem , że ten, co posiada rocznego d o ­

chodu 20 funtów, m oże wydać 19 szylingów i 6 pensów, lecz biada m u, jeśli wydaje 21. Potem pożyczył ode m nie szylinga na porter, dał kartkę do żony, otarł łzy, schował chusteczkę do kieszeni i natychm iast się roz­ weselił [K. B .,s. 156].

Mr. Micawber was waiting for me within the gate, and we went up to his room (top story but one), and cried very much. He solemnly conjured me, I remember, to take

22 C h. D ickens, D awid Coppetfield. Powieść, opr. C. N iew iadom ska, Lw ów -W arszaw a 1927, s. 102 (da­ lej cyt. ze skrótem „C. N .”, z podaniem strony).

(8)

Śm iech angielski po polsku. Problem y h u m o ru w przekładach C harlesa D ickensa 375

warning by hisfate; and to observe that if a man had twenty pounds a-yearfor his income, and spent nineteen pounds nineteen shillings and sixpence, he would be happy, but that ifhe spent twenty pounds one he would be miserable. After which he borrowed a shilling o f me for porter, gave me a written order oti Mrs. Micawber for the amount, and put away his pocket-handkerchief and cheered up [p. 145].

Przekład Beyłin był, bez w ątpienia, inspirow any tłum aczeniem Kościałkowskiej — dow odzi tego uw ażna lektura obu to m ó w powieści. W niektórych m iejscach ró ż­ nice w obec poprzedniczki ujawniają głębsze zrozum ienie przez Beylin psychologii zachowań kreowanej postaci — kom icznej konsekw entnie i w każdym szczególe. D i- ckensowski hum or, podtrzym any przez Beylin, pokazuje m istrzostw o „reżysersko-ak- torskie” uw ięzionego nieszczęśnika, gdy udzielając chłopcu życiowych rad o potrzebie oszczędzania, za chwilę z (oczekiwaną?) prem edytacją je zlekceważy, a w ym usiw szy w ten sprytny sposób pieniądze, rozw eselony aktor schodzi „ze sceny”. .. na piwo.

Kościałkowska zniszczyła całkowicie urodę tej żartobliwej i wesołej w gruncie rze­ czy sceny, m ówiąc z powagą dośw iadczonego pedagoga, że uw ięziony poczciwiec o d ­ nalazł receptę na popraw ę swego losu i będzie się jej w sw oim dalszym życiu trzymał. Pod w zględem stylowym w prow adzona przez tłum aczkę zm iana kłóci się z oczeki­ w aniam i odbiorcy jakiegoś „podstępu” w finale spotkania, które przygotow ują: teatra- lizacja zachowania bohatera (ekspresywna gestykulacja) oraz życzliwy i w yrozum iały stosunek narratora do uw ięzionego poczciwca. Także z psychologicznego p u n k tu w i­ dzenia tru d n o uwierzyć, by nieposiadający żadnych pieniędzy M icaw ber m ógł i chciał je dać D awidowi, w dodatku na zakup sm akowitego trunk u. Łatwiej uwierzyć, że było akurat na odw rót. To zasługa stylu Dickensow skiego kreow ania postaci, obdarzania ich cecham i kom izm u, tak by w czytelniczych konkretyzacjach budow ały się odpow ied­ nie nastawienia odbiorcze na przeżycie radości, w esołości i śm iechu. W jed nej wersji przekładu bohater daje szylinga na piwo, w drugiej zaś tę kw otę pożycza. Biedak w rę ­ czający w ielkopańskim gestem szylinga to obraz satyryczny; tenże b ohater pożyczający pieniądze tuż po nauce praktycznej ekonom ii je s t lekkoduchem , trzpiotem , osobą nie­ praktyczną, rozmijającą się z głoszonym i zasadami, ale zarazem kim ś sym patycznym , przedstaw ionym w sposób hum orystyczny.

M icaw eber-aktor kom iczny jeszcze nieraz ujawni swoją sceniczną (teatralnie w y­ reżyserow aną i starannie zagraną) „m oc” zam ieniania pow ażnych życiowo sytuacji w zabawne widowisko. Zadziwiająco często ulega zm iennym nastrojom , łatwo prze­ chodząc z płaczu w radość (podobnie zresztą jego żona: „zemdlała na m ój w idok, a dla pocieszenia ugotowała grzanego piwa z jajam i” — K. B., s. 157). D w a razy M icaw ber grozi nawet, że okaleczy się brzytwą. W rozdziale 11 nękany przez wierzycieli dłużnik w rozpaczy chwyta za brzytw ę z groźną zapowiedzią sam obójstwa, by „w pół godziny potem czyścić starannie b u ty i wyjść z d o m u pogw izdując tkliwą lub wesołą piosenkę” [W. K., s. 149]. Tak samo łatwo bohater po dram atyzm ie najścia wierzycieli przechodzi

(9)

do porządku dziennego, „pogwizdując piosenkę, z właściw ym sobie w yrazem dystynk­ cji” [K. B., s. 151]. O ba tłum aczenia nie m odyfikują myśli oryginału:

Mr. Micawber would be transported with grief and mortification, even to the length (as I was once made aware by a scream from his wife) o f making motions at himself with a razor; but within half-ati-hour afterwards, he would polish up his shoes with extraordinary pains, and go out, humming a tune with a greater air of gentility than ever [p. 140].

Jeszcze raz sam obójczą myśl w ypow ie M icaw ber, rów nie rzęsiście zalewając się przy tym łzami, w rozdziale 17:

na te straszliwe słowa pani M icaw ber zarzuciła m ężow i ręce na szyję, bła­ gając, aby się uspokoił. Zalał się łzami, co m u nie przeszkodziło zaraz p otem łzy otarłszy, zadzw onić na służącego i zam ów ić nazajutrz na śnia­ danie półm isek gorącego puddingu z cynadram i i porcję raczków [W K., s. 239].

na te straszliwe słowa pani M icaw ber zarzuciła m ężow i ręce na szyję, bła­ gając, aby się uspokoił. Zalał się łzami, co m u nie przeszkodziło otrzeć łzy, zadzw onić na służącego i zam ów ić nazajutrz na śniadanie półm isek potraw y z cynaderek i porcję raków [K. B., s. 245].

A t this dreadful hint Mrs. Micawber threw her arms round Mr. Micawber’s neck and entreated him to be calm. He wept; but so fa r recovered, almost immediately, as to ring the bell for the waiter, and bespeak a hot kidney pudding and a plate of shrimps for breakfast in the morning [p. 222].

N ic więc dziwnego, że ekspresyw ność teatralnych gestów, zachow ań sytuacyjnych i języka zaczyna oddziaływać na najbliższe otoczenie M icaw bera. To cecha m istrza. D a­ w id na przykład ze zdziw ieniem odkrywa, że nabrał m icawberowskiej m aniery pisania patetycznych i obszernych listów. „Zarażony” teatralnością kapitan H opkins (na ukło­ ny W ilkinsa odkłania się), w spółlokator w ięzienny M icaw bera, w hum orystycznej, dem agogicznej scenie pozyskiwania głosów poparcia dla petycji (autorstw a M icaw be­ ra) przyjm uje oratorskie cechy swego „m istrza”: z przejęciem , głośniej i dobitniej niż zazwyczaj, uroczyście i z powagą odczytuje pism o tym w ięźniom , którzy jeszcze się wahają. Pomysły M icaw bera, w większości nieodpow iedzialne i lekkom yślne, tym ra­ zem odnoszą skutek. Petycja zostaje rozpatrzona pozytyw nie, M icaw ber — uw olniony z w ięzienia, wierzyciele — uspokojeni. Zdaw ałoby się, że pechow y b ohater wreszcie odetchnie, d u m n y z sukcesu (przyjęta petycja), szczęśliwy, bo na w olności. C zy tak się rzeczywiście stanie? K ryterium życiowego praw dopodobieństw a przegrywa — szczę­ śliwie — z żyw iołem D ickensow skiego kom izm u.

(10)

Ś m iech angielski po polsku. Problem y h u m o ru w przekładach C harlesa D ickensa 377

D opóki bohatera trapią finansow e tarapaty, kłopoty i tru d n e sprawy, dopóty zacho­ w uje się o n spontanicznie, zm iennie, nieprzew idyw alnie, ja k zabawny, chciałoby się rzec, szaleniec. Z w ielu scen pokazujących go w taki sposób, w ybieram do egzem - plifikacji tylko je d n ą — M icaw bera na w esołym spotkaniu z kolegam i (rozdział 12), które zostanie za chwilę przerw ane wieścią przyniesioną przez Dawida; na w iadom ość o zaniepokojonej żonie:

Mr. Micawber was in an alarming state, upon which he immediately burst into te­ ars, and came away with me with his waistcoat fu ll of the heads and tails o f shrimps, of which he had been partaking.

— ‘Emtna, my angel!’ cried Mr. Micawber, running in to the room; ‘what is the matter?’ — ‘I never will desert you, Micawber!’ she exclaimed.

— ‘M y life!’ said Mr. Micawber, taking her in his arms. ‘I am perfectly aware of it. [...] Ah, this has been a dreadful day! We stand alone now — everything is gone

from us!’

Mr. Micaivber was so deeply affected by this proof o f her devotion [... ] that he hung over her in a passionate manner, imploring her to look up, and to be calm. [...] Mr. Micawber pressed my hand, and groaned, and afterwards shed tears [p. 150].

Ta bardzo uteatralniona scena zachowała tę właściwość w obu przekładach, choć z małym i modyfikacjami. W przekładzie Beylin stojący za stołem M icaw ber dyryguje zaim prow izow anym „chórem ” kolegów. N a wieść o niepokoju żony

w ybuchnął płaczem i pobiegł za m ną w ubraniu poplam ionym rakami, które przed chwilą spożywał.

— E m m o, aniele mój! — wołał wbiegając do pokoju. — C o się stało? — N igdy cię nie opuszczę, M icawber! — krzyknęła.

— Życie moje! — zawołał biorąc ją w ram iona. — Jestem tego pewien! [...] Ach, cóż to za okropny dzień! Jesteśm y teraz zupełnie opuszczeni, pozostaw ieni sam ym sobie!

[... ] pan M icaw ber w zruszył się tak bardzo, że łzy jego zmieszały się z n a­ szymi [...], uścisnął m i dłoń wylewając wiele łez [K. B., s. 162-163].

W przekładzie Kościałkowskiej M icaw ber „biesiaduje”, siedząc przy długim sto­ le „w tórując śpiewającym ch ó rem ”. W tekście angielskim oraz w tłum aczeniu Beylin M icaw ber nie w tóruje chórow i, lecz m u przew odniczy („Micawber w a s l e a d i n g the

chorus”, s. 150), co podkreśla jeg o zdolności przyw ódcze (wskazywała na nie choćby

om aw iana wcześniej scena pisania petycji w w ięzieniu) oraz chęć w yróżnienia się spo­ śród innych. G dy dowiedział się o niepokoju żony,

rozpłakał się i wybiegł za m ną z su rdutem pokrytym odłam kam i skorupek raków, które właśnie spożywał.

(11)

— C o ci jest, aniele m ój, Em m o! — wolał wpadając do celi.

— N ie opuszczę cię nigdy, nigdy! — wołała rzucając m u się w objęcia żona.

— Święcie ci w ierzę, aniele mój! P rzekonany o tym jestem . [...] D zień to był w yjątkow o ciężki. Pozostaliśm y sami, przez w szystkich o p u sz­ cz en i... [...]

Pan M icaw ber zdawał się być tak w zruszo ny m tym w ybu ch em m ałżeń­ skiej w ierności, że ściskając żonę błagał, aby się uspokoiła [...], wyrzekał, płakał [W K „ s. 160].

Zacytow ane dialogi w przekładzie Kościałkowskiej (także w pozostałych rozdzia­ łach) przez koturnow ość zachowań, „w yreżyserowaną” nienaturalność w ypow iedzi (wzm acnianą przez nadwyżki em ocjonalne) oraz ru ch sceniczny obojga aktorów (eg­ zaltacja gestów m ałżonków ) nasuwają skojarzenia z form ą libretta23. Przekłady zacho­ w ują kom izm postaci i sytuacji (skorupki na ubraniu są rów nie w ażne co w yznanie uczuć) oraz języka („w ybuch” m ałżeńskiej w ierności, a więc połączenie jed n o razo w o - ści, spontaniczności z cechą długiego trwania).

O peretkow y wydaje się zwłaszcza M icawber, który w oryginale w ielokrotnie śm ie­ szy swoją dostojnością, a czasem sztucznością języka, gestów, zachowań. U Kościał­ kowskiej te cechy bohatera są jeszcze bardziej uw ydatnione, czy naw et przerysow ane, przez co postać ta, wciąż śmiesząc, każe też zupełnie serio, em patycznie odnieść się do jej życiowych problem ów.

Kiedy wydaje się, że nareszcie życie M icaw berów zaczyna się uspokajać i porządko­ wać, a zachowanie głowy d o m u — zm ieniać się:

Mr. and Mrs. Micawber were so used to their old difficulties, I think, that they felt quite shipwrecked when they came to consider that they were released from them. All their elasticity was departed [p. 150].

Beylin tłum aczy to tak:

M icaw berow ie tak się przyzwyczaili do sw oich kłopotów, że bez nich było im m arkotno. Cala ich żyw otność znikła [K. B., s. 163].

To iście angielski h u m o r — m artw ić się brakiem problem ów. Kościałkowska z kolei uprościła ten fragm ent, ze szkodą dla charakterystyki bohaterów : „tak się przyzwyczaili do biedy, że się nie m ogą pogodzić ze zm ianą okoliczności” [W. K., s. 160]. R ezygnu­ jąc z tych elem entów żyw otności, energii i dynam izm u, tłum aczka pozbawiła M icaw

-23 P odobnie je s t z przekładem Ciężkich czasów D ickensa, pióra Apolla N ałęcza K orzeniow skiego. Partie dialogow e pow ieści w ielokrotnie brzm ią ja k tekst przygotow any do odśpiew ania na scenie.

(12)

Ś m iech angielski p o polsku. P roblem y h u m o ru w przekładach C harlesa D ickensa 379

berów właściwości najważniejszej w ich „scenicznym ” w izerunku, a zarazem źródła, które rodziło żart, dowcip i hum or. K om izm języka u D ickensa i w przekładzie Beylin bawił czytelnika i budził sym patię w obec bohatera; w tłum aczeniu Kościałkowskiej m am y suche spraw ozdanie bez cienia uśm iechu.

Micawbera zachowanie się przy stole

W spom niałam o sposobie istnienia M icaw bera w powieści, o jego nieustannym pojawianiu się i znikaniu. P odobnie „pulsacyjnie” funkcjonują w Davidzie Coppetfiel-

dzie M icaw berow skie przemowy, listy24 i przygotow yw anie ponczu. B ohater uwielbia

wygłaszać mowy, spontaniczne, długie, barw ne, pełne m etafor i zw rotów em ocjonal­ nych. M icaw ber je s t d u m ny ze swego talentu oratorskiego, o czym świadczą jeg o po- zawerbalne zachowania towarzyszące wygłaszaniu przemowy. N iektó re tłum aczenia, ja k w spom niany przekład N iew iadom skiej czy anonim ow e tłum aczenie z roku 1865, opublikow ane w „Bibliotece R od zin n ej”, w sporej części elim inują mowy, skracają je lub streszczają w wypow iedziach innych bohaterów, na przykład:

W nadętych i m etaforycznych wyrazach, k t ó r y c h p o w t a r z a ć n i e b ę d z i e m y [wyróżn. A .B .-B .], [M icawber] uw iadom ił Traddlesa, że będzie mieszkał w Kantorbery, że U riah H eep przyjął go za głównego pisarza i w ykupił jeg o w eksle20.

Takie zabiegi translatorskie, niew ątpliw ie, znacząco zubażają charakterystykę b o ­ hatera, sprawiając, że polski czytelnik śmieje się podczas lektury Davida Coppetfielda rzadziej niż angielski. Szkoda, bo kwieciste przem ow y M icaw bera są hum orystyczne i często satyryczne w obec ówczesnej sytuacji w Wielkiej Brytanii. Przekład N iew iado m ­ skiej nadto szczególnie często podkreśla patos wypow iedzi bohatera poprzez dopow ie­ dzenia: „wykrzyknął patetycznie” (s. 139) czy „jak zwykle był tragiczno-patetyczny” (s. 172). Poniższy przykład jed n ej z uroczystych przem ów M icaw bera (rozdział 36) w dw óch w ersjach tłum aczeń pokaże charakterystyczne m echanizm y językow e, które kształtują ów patos sceny pożegnania z D aw idem :

— Kochany panie C opperfield! — rozpoczął pan M icaw ber, wstając z miejsca i kładąc palec do kieszonki kamizelki — towarzyszu mojej m ło ­ dości, jeśli mogę się tak wyrazić, i ty, przyjacielu m ój, szanow ny panie

24 W spom niane tu ulubione zajęcia M icaw bera są w ielokrotnie om aw iane w pracach krytycznolite­ rackich. Z ob. np. G. Storey, David Copperfield. Interweaving Truth and Fiction, B oston 1991 (tu zwłaszcza rozdział szósty, zatytułow any Voices, p. 58-68).

25 [C h. D ickens, David Copperfield], „Biblioteka R odzinna. Powieści, zarysy historyczne i podróże, stosow ne dla czytelników każdego w ieku i stan u ”, t. 4, Warszawa 1865, s. 71.

(13)

Traddles, pozwolicie, że w im ieniu m oim , pani M icaw ber i m ego p o ­ tom stw a wyrażę gorące i niedw uznaczne wyrazy podziękow ania za życze­ nia i w ten ostatni w ieczór starego życia, w przededniu w ędrów ki, która zm ieni nasz byt całkowicie (pan M icaw ber m ów ił tak, ja k gdyby w ę d ro ­ wać mieli o pięćset tysięcy mil) niech m i będzie w olno zw rócić słowa pożegnania do m ych przyjaciół [...] chm ura rozwiała się wreszcie i bóg światła znow u ukazał swe oblicze [K. B., t. 2, s. 91].

— Kochany C opperfieldzie — podjął pan M icaw ber powstając z miejsca, oba wielkie palce trzym ając założone w kieszonki kam izelki — kochany C opperfieldzie, tow arzyszu mej m łodości, i ty, w ielce szanow ny przyja­ cielu m ój, Traddlesie! Pozwólcie, abym w im ieniu w łasnym , tu obecnej żony m ej, potom stw a naszego złożył w am najgorętsze podziękow anie za dobre życzenia, jakim i nas obdarzyć raczycie w przeddzień w yjazdu i rozstania — pan M icaw ber m ów ił tak, ja k gdyby wyjeżdżał za ocean! — Rozpoczynam y now e życie. U progu nieznanej przyszłości pozw olę sobie zrobić parę pożegnalnych uwag tu obecnym m łodym m ym przy­ jaciołom [...], w szystko to dziś m inęło, rozpierzchło się ja k chm u ry pod

zwycięskiego słońca prom ieniem [W. K , s. 487].

‘M y dear Copperfield, ’ said Mr. Micaivber, rising with one o f his thumbs in each of his waistcoat pockets, ‘the companion of my youth: if I may be allowed the expression

— and my esteemed friend Traddles: if I may be permitted to call him so — will

allow me, on the part o f Mrs. Micaivber, myself and our offspring, to thank them in the warmest and most uncompromising terms for their good wishes. It may be expec­ ted that on the eve of a migration which will consign us to a perfectly new existence, ’ Mr. Micawber spoke as i f they were going five hundred thousand miles, ‘I should offer a few valedictory remarks to two such friends as I see before me [... ] the cloud has passed from the dreary scene, and the God of Day is once more high upon the mountain tops [p. 439].

Z an im skom entujem y cechy tej w ypowiedzi, poddajm y jeszcze oglądowi listy, któ ­ re bohater wysyła do adresatów — najczęściej do Dawida. Parokrotnie, w w ielkim se­ krecie przed m ężem , ale zdecydow anie w jego stylu, listy pisze też E m m a M icawber, zwykle prosząc nadawcę o pom oc i radę. Poniższe cytaty — fragm enty listu do Dawida, w którym autor zwierza się ze swoich, tradycyjnie ju ż finansow ych, kłopotów (rozdział 49) — zilustrują próbkę m icaw berow skich zdolności epistolarnych:

N ie zastanawiając się dłużej nad własnym i zdolnościam i i zasługami, um iejętnością pow strzym ania grom ów i kierow aniu palącą błyskawic iskrą, pozw olę sobie zauważyć m im ochodem , że najpiękniejsze m arzenia

(14)

Śm iech angielski po polsku. P roblem y h u m o ru w przekładach C harlesa D ickensa 381

m oje rozw iane zostały, spokój zniszczony, straw iona radość żywota mego, serce zatrute, czoło na zawsze zasępione. Robak się w bu jn ym zalągł kw ie­ cie, przepełniła się goryczy czara, posiew podcięty u sam ych korzeni. Im prędzej to się skończy, tym lepiej [W K., s. 630-631].

N ie pow ołując się na żadne zdolności, które, być m oże drzem ią w mej naturze, nie ciskając na niczyją głowę grom ów ani nie kierując w żadną stronę m ściwego płom ienia, pow iem tylko, że wszystkie m oje m arzenia się rozwiały, że serce m oje nie bije ju ż na w łaściw ym m iejscu i że nie m ogę w ędrow ać ju ż w śród ludzi z podniesioną głową. R obak zalągł się w kwiecie. Czarę przepełnia gorycz po brzegi. Gad czyha i w krótce p o ­ chwyci swą ofiarę. Im prędzej, tym lepiej [K. B., t. 2, s. 245].

Without more directly referring to any latent ability that may possibly exist on my part, o f wielding the thunderbolt, or directing the devouring and avenging flame in any quarter; I may be permitted to observe, in passing, that my brightest visions are fo r ever dispelled — that my peace is shattered and my power of enjoyment destroyed — that my heart is no longer in the right place — and that I no more walk erect before my fellow man. The canker is in the flower. The cup is bitter to the brim. The worm is at his work, and will soon dispose o f his victim. The sooner the better [p. 573].

Tym, co uderza w przekładzie Kościałkowskiej, je st poetyczność i liryzm , które roz­ bijają, rozbrajają ładunek kom iczny tego fragm entu. Poprzez aluzję do Marii A n to ­ niego M alczewskiego (poem atu rom antycznego), tłum aczenie to nasyca się estetyką grozy, złow rogich przeczuć i sm utku. W oryginale k om izm polega na nagrom adzeniu potocznych m etafor w krótkim fragm encie tekstu (dodajmy, ż e je st to cecha wszystkich listów M icaw bera w analizowanej powieści). O brazow ość i m etaforyka użyte w nad­ m iarze sprawiają, że M icaw ber m ów iący górnolotnym i napuszonym stylem je s t bli­ ski tragicznem u patosowi, co ostro kontrastuje z jeg o pozycją społeczną, z pospolitym zachow aniem i codziennym , przyziem nym charakterem dręczących go problem ów. W zniosłości stylu nie odpowiada osoba mówcy. Kościalkowska (przypom nijm y daty jej urodzenia i śmierci: 1844-1926) nie bardzo śmiała się ze sposobu m ów ienia, gestów czy ubioru dickensow skich postaci, bo kultura dziew iętnastow ieczna była jej przecież bardzo bliska. D la niej była to codzienność. D la tłum aczy późniejszych ju ż nie. Ten sam list w przekładzie N iew iadom skiej został zaledwie streszczony i zacytowany:

malował w słowach tragicznych swój nastrój. Pozbaw iony „pogody i spokoju d u ch a”, z „sercem zatrutym ”, nie śmiąc „podnieść czoła w o ­ bec swych bliźnich”, ani „patrzeć w przyszłość”, pragnie wychylić do dna „gorzki kielich” i „spocząć w grobie”, gdzie „robak zgryzoty ustąpi swej

(15)

roli łagodniejszem u robakow i ciała”. Żegnając świat ten jedn ak, pożąda raz ostatni „zerwać się z łańcucha” i rzucić okiem w lepszą niegdyś prze­ szłość [C. N ., s. 215-216].

T łum aczka poprzez dobó r cytatów z D ickensa kieruje uwagą czytelnika i estety­ ką odbioru. R edukując tekst Dickensa, zagęściła partie, które charakteryzują bohatera jak o bufona posługującego się kwiecistym, napuszonym stylem. C zytelnik angielski oraz polski w trakcie lektury pełnego przekładu nie tylko bawią się parodystycznym naśladow aniem zwyczajów oratorskich i odczuwają wyższość w obec ośm ieszanego mówcy. Smakują rów nież urodę fraz i okresów krasom ów czych, ich rytm ikę i ciągi obrazów. C zytelnik okrojonego dla m łodzieży przekładu polskiego obcuje z tekstem nie tak zabawnym , jego uwaga je s t kierow ana na w ady stylu, których się m a w ystrze­ gać. N auczycielka (tłumaczka) daw kuje m u porcje śm iechu, a i tę nam iastkę D ickensa przepuszcza przez filtr dydaktyki. Podobną praktykę stosuje N iew iadom ska jeszcze pa­ rokrotnie, na przykład w kulm inacyjnej scenie pojedynku M icaw bera i H eepa (rozdział 52). M icaw ber odczytuje obszerną przem ow ę, w której przedstaw ia rezultaty swojego pryw atnego śledztwa i udow adnia nikczem ność H eepa. D la fabuły Coppetfielda to je d ­ na z najważniejszych scen powieści, w której zło zostaje ukarane, H eep trafia do w ię­ zienia, a M icaw ber czyni przed zebranym i rach un ek sum ienia26.

D zięki m etodzie stosowania m ow y niezależnej w m iejsce listów i p rzem ów N ie ­ w iadom skiej udało się skrócić Davida Coppetfielda do zaledwie 245 stron, podczas gdy oryginał m a ich prawie tysiąc, a inne polskie, „pełne” przekłady mają po około 800 stron. N ie tylko te fragm enty powieści zostały skrócone. U proszczone zostały tak­ że niektóre wątki poboczne. N iew iadom ska oraz Jan D ąbrow a w wersji C opperfielda

ad usum Delphini zrezygnowali z ważnej i tragicznej w skutkach historii uw iedzenia

Em ilki przez Steerfortha. U N iew iadom skiej postacie przyjaciół D aw ida z dzieciństw a — Em ilka i jej narzeczony H a m — są potraktow ani jak o przykład ludzi z niższej w ar­ stwy społecznej, którzy zakładają rodzinę i żyją razem bardzo skrom nie, ale szczęśli­ wie. R odzina ukazana w sposób sentym entalny jak o głów ny ośrodek zainteresow ania i zarazem cel wszelakich ludzkich dążeń i poczynań27 to charakterystyczny dla pow ie­ ści wiktoriańskiej — którą je st David Copperfield — aspekt realistyczno-obyczajowy. D ickens ju ż od w czesnych powieści ukazywał ideał d o m u jako miejsca bezpiecznego, radosnego, chroniącego człowieka przed niełaskawym losem 28.

26 W ydarzenia, jakie następują po om aw ianej scenie, prow adzą do szczęśliwego — dla większości b o h ateró w — zakończenia: M icaw berow ie em igrują d o A ustralii, D aw id żeni się z Agnieszką, U ria h H eep i je g o służący L ittim er trafiają do więzienia.

27 Z ob. G. Sinko, Posłowie, w: D awid Coppetfield, tł. W Kościałkowska, op. cit., s. 793.

28 Z ob. hasło Domesticity w: Oxford Reader’s Companion to Dickens, op. cit., p. 189-193. W om aw ianej pow ieści D aw id znajduje ro d zin n e ciepło i bezpieczeństw o w łaśnie u M icawberów.

(16)

Śm iech angielski po polsku. P roblem y h u m o ru w przekładach C harlesa D ickensa 383

Dalej: w przekładzie N iew iadom skiej S teerforth pojawia się, ale do końca pozostaje bohaterem pozytyw nym . Pod koniec powieści czytelnicy są poinform ow ani, że zgi­ nął tragicznie podczas silnej burzy. Em ilka nie spotyka Steerfortha, w obec czego H am nie cierpi, kiedy ukochana opuszcza go dla innego. H a m nie ginie tragicznie podczas sztorm u, chcąc w ielkodusznie ratować tego, kto odebrał m u szczęście. Te w ydarzenia mają je d n a k m iejsce w tekście oryginalnym i w innych polskich przekładach. W Cop-

petfieldzie opracowanym dla młodzieży (liczącym 227 stron, łącznie z ilustracjam i) idylla

Em ilki p rzerw anajest przez śm ierć narzeczonego, który ginie w burzy m orskiej razem ze Steerforthem , o czym inform uje je d n o zdanie pod koniec powieści. W ątku uw ie­ dzenia jednak, w tym tekście dla m łodego czytelnika, nie m a (zapew ne z pow odów wychowawczych), choć są zdania typu:

Tak więc złe skłonności, które za m łodu opanow ały duszę U riasza, p ow o­ dowały nim i później. Z przykrych niezm iernie w ypadków w C anterbu ry nie wyciągnął należytej nauki i zm usił społeczeństw o do użycia środków zapobiegawczych, których w sw oim czasie, licząc się z m ożliw ością p o ­ prawy, chcieliśm y uniknąć! [C. N ., s. 217].

O becność takich kom entarzy podyktow ało sam o dydaktyczno-w ychow aw cze przeznaczenie książki i jej potencjalny odbiorca, ale być m oże także ówczesne w arunki polityczne (om aw iane wydanie ukazało się w roku 1947).

Względy wychowawcze zapewne spowodowały także, że w obu omawianych w er­ sjach nie pojawia się postać prostytutki M arty Endell29, z którą w powieści Dickensa wiążą się wątki: nieszczęścia, próby samobójczej na brzegu rzeki Tamizy, obrazów mrocznych, brudnych i biednych zakątków Londynu, ale także pom ocy dla upokorzonej Emilki. W dziewiętnastowiecznej, wiktoriańskiej Anglii prostytucja była „wielkim społecznym złem ”. Prostytutki przedstawiano w literaturze i sztuce jako kobiety upadłe i grzeszne, ciemne, w opozycji do kobiet jasnych — „aniołów dom ow ych”. Takim jasnym „anio­ łem ” jest w Davidzie Copperfieldzie pełna dobroci i łagodności Agnes Wickfield, wieloletnia przyjaciółka, a w końcu druga żona Dawida. W powieści M arta ukazana jest jako samotna i sm utna kobieta, która jednak odnajduje swoje szczęście, emigrując do Australii i w ycho­ dząc za mąż za farmera. M arta nie jest przedstawiona jako kobieta, która z własnej w iny „upadła” na niski próg drabiny społecznej. M artą się w D avidzk Copperfieldzie nie gardzi, Marcie się współczuje i pomaga. To dzięki niej udaje się znaleźć i uratować Emilkę.

29 H istoria M arty wiązała się z projektem D o m u dla B ezdom nych K obiet Urania Cottage (1847-1858), który D ickens, aktyw ny zw olennik refo rm społecznych, założył i którym adm inistrow ał przy w spół­ pracy z Angelą B u rd e tt-C o u tts. Było to w zam ierzeniu miejsce schronienia dla p rostytutek i kobiet zam ieszanych w przestępstwa. Więcej na ten tem at zob. hasło Urania Cottage, w: Oxford Reader’s Com­ panion to Dickens, op. cit., p. 590-591. Por. też D . Suchoff, Critical Theory and the Novel. Mass Society and

(17)

Językoznawcy, badający zjawisko h u m o ru , tw ierdzą, że je s t to problem szczególnie tru d n y do analizy, ponieważ tylko częściowo zasadza się on na języ k u 30. W dużej części zaś zagadnienie m a charakter pozajęzykowy. Aspekty k ulturow e i w ielow arstw ow ość om aw ianego zjawiska zaznaczają się szczególnie m ocno, kiedy p od m iotem analizy staje się przekład u tw oru literackiego. W om ów ionych tłum aczeniach Dauida Copper-

fielda widać i słychać rozm aite różnice na poziom ie stylistycznym tekstu. Polski czy­

telnik analizowanej powieści D ickensa śm ieje się i w zrusza na przem ian — dodajmy, na szczęście, bo podobnie reaguje na Copperfielda czytelnik anglojęzyczny.

Analiza porów naw cza kilku polskich przekładów Dauida Coppetfielda dow odzi, że ekw iw alencję h u m o ru D ickensa tłum acze najłatwiej osiągają przy kom izm ie sytu­ acji, gdy efekt śm iechu najm niej zależy od subtelności języka. Tu teatralizacja działań pierw szoplanow ego bohatera je s t dobitnym przykładem . K om izm postaci w p rze­ kładzie w w iększym stopniu zależy od znajom ości realiów epoki. Przekłady albo nie są tak zabawne ja k oryginał, albo w prow adzają elem enty śm iechu tam , gdzie w orygi­ nale są partie neutralne estetycznie. K om izm językow y z pow odu silnego związania z m acierzystym kontekstem k u lturo w ym oryginału je s t najtrudniejszy do przełożenia. P odobnie z w ersjam i pisanym i dla m łodego czytelnika, ja k adaptacja Jana D ąbrow y — aspekt hum orystyczny dotyczy głów nie k om izm u sytuacyjnego, rzadziej — kom izm u słownego. Z zabawnych sytuacji (na przykład z w iecznego pokrzykiw ania charyzm a­ tycznej ciotki Betsey Trotw ood na służącą, by pilnow ała osłów) łatwiej się m łodzieży śmiać niż z kwiecistych, napuszonych tyrad M icaw bera. Polskie adaptacje omawianej powieści są uproszczone, skrócone i m niej dziew iętnastow ieczne: brak w nich bow iem obszernych i fascynujących opisów miast, wsi i krajobrazów dziew iętnastow iecznej A n­ glii. R ealizm powieści D ickensa — a zwłaszcza bogactw o języka i zindyw idualizow anie postaci — został w dużej m ierze okrojony. Pełne polskie przekłady powieści są dość liczne. W om aw ianym tłum aczeniu Kościałkowskiej dom inu je patos, doniosłość, przez co ładu nek hum orystyczny je st m niejszy niż w tekście oryginalnym . Przekład Karoli­ ny Beylin, bardziej zrozum iały dla współczesnego czytelnika, przedstawia M icaw bera m niej patetycznego, a bardziej zabawnego.

Angielska konw encja towarzyska przewidywała dla gentlem anów skalę ru ch ów i gestów (tj. pozaw erbalnych środków ekspresji) stonow aną i ograniczoną. M icaw ber je st ruchliw y ponad przew idyw ania takiej konw encji, a jeg o ciągłe zm ienianie miejsc i pozycji ciała śmieszyło Anglików, poniew aż kontrastow ało z w zorem gentlem ana. W w ersji angielskiej M icaw ber je s t pew nym typem postaci; w polskich przekładach — psychologicznym charakterem . Krytyka anglosaska zwraca uwagę na ruchliw ość b o ­ hatera, a więc ta cecha m usiała ją szczególnie zaskakiwać. M icaw ber zachow uje się jak

30 Z ob. W C hlopicki, Humor jako mechanizm pragmatyczny — na przykładzie anglosaskich opowiadań humo­ rystycznych, „Acta U niversitatis N icolai C opernici. Studia Slavica” t. 10, z. 374, T oruń 2005, s. 165.

(18)

Śm iech angielski po polsku. Problem y h u m o ru w przekładach C harlesa D ickensa 385

bohater kom edii dell’arte. Tu h u m o r D ickensa dyskretnie krytykuje naruszenie przy­ jęty ch n o rm i charakteryzuje M icaw bera jako kogoś nieautentycznego. W obec tego

M icaw ber je s t bardziej w łoskim aktorem niż angielskim gentlem anem . Polskie n o rm y towarzyskie były w tym w zględzie bardziej liberalne. Sama ruchliw ość i gadatliwość M icaw bera nie była aż tak śm ieszna, dlatego przekłady zawierają narratorskie k o m en ­ tarze, objaśniające patos i nienaturalność. Ale to m niej śmieszy.

N a szczęście je d n a k polski przekład Davida Coppetfielda na przem ian bawi i w zrusza czytelników. C hyba jest z D ickensem tak, ja k z Szekspirem: każda epoka m a swojego Szekspira i — dodajm y — swojego Dickensa. O d X IX w ieku powstają wciąż now e tłum aczenia dzieł w spom nianych twórców, a ich analiza porów naw cza dow odzi w ie­ lu istotnych zm ian, zarów no w warstw ie stylistycznej, ja k i sem antycznej. C iekaw ym zadaniem badawczym byłaby analiza pozostałych polskich przekładów Davida Copper-

fielda, zwłaszcza wyróżniającego się spośród nich tłum aczenia Teresy Swiderskiej. R oz­

patryw ane pod kątem w ybranego zagadnienia czy poszczególnych b ohaterów przekłady D ickensa z całą pew nością zasługują na baczniejszą niż dotąd uwagę. „Polski D ickens” bow iem je st zjawiskiem w ażnym i wciąż żywym w literaturze polskiej.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jednakże jako arcybiskup był głową całego Kościoła polskiego i mając na uwadze sprawy Kościoła powinien był związać się z

Враждебность стала конструктом социополити­ ческой жизни России и россиян в советское время, когда это пространство было плотно заселено

Uczniowie opowiadają, jakie dzieła Dickensa mieli okazję przeczytać. Klasa wspólnie z nauczycielem próbuje odnaleźć nici łączące przygody bohaterów wykreowanych przez pisarza

Żeby dowiedzieć się więcej na temat tego, co dzieje się w konkretnej grupie, możesz przeprowadzić ćwiczenie – poproś uczniów, żeby wyobrazili sobie hipotetyczną

[r]

[…] nie cieszę się ani nie używam sobie pod- czas świąt Bożego Narodzenia i nie stać mnie na to, abym przyczyniał się do wesołości i uży- wania próżniaków. 12);. 

Voor de andere assen wordt gekozen voor de DK 90/12 kogeldraaikrans.. De eerste as wordt met de stuurarm verbonden door middel van

13 W oryginale po słowie „muzeach” jest kropka, po której zaczyna się kolejne zdanie od słów „Jeden c z y s ty .” („Lecz gdybyśmy mieli to wzajemne międzyludzkie