przebieg kariery politycznej, w p ły w religii. K athleen W illia m s2 ujrzała w S w ifcie człowieka, którego celem b ył komprom is. P h illip Harth — autor pracy S w ift and
A nglican R a tio n a lism 3 w ysu n ął tezę, iż postać narratora Tale posłużyć m iała do
rozprawy z nieracjonalnym podejściem do religii. Ronald P a u lso n 4 ujrzał w narra torze parodię siedem nastow iecznej sztuki kazuistycznej. Irvin Ehrenpreis oraz Ed w ard R o sen h eim 5 zw rócili uw agę na życie pryw atne S w ifta. Miriam S terk m a n 6 zaprezentow ała sposób interpretacji podobny do autorki, ale uznała, że S w ift był nieśw iadom efek tów jakie osiągnął. Tam gdzie Frances Luis zobaczyła głęboki, w ew n ętrzny związek, w ynikający z epistem ologicznych założeń, Starkm an dostrze gła strukturę spajającą krytykę, szaleństwo, dumę i drw inę S w ifta. Prace te autor ka om aw ia w e w stępie. W, bibliografii brak pracy Davfida W ard a7, gdzie autor w skazuje na podkreślenie przez S w ifta bliskości m iędzy zdolnością k reacji a sza leństw em , interpretując T ale jako szaleństwo ludzi i instytucji. W idoczne są rów nież pew ne analogie m iędzy ujęciem postaci G ullivera przez Warda i autorkę, choć bardziej um otyw ow ana w ydaje się być całościow a w izja F. Luis. Drugą w ażną pozycją do której autorka n ie nawiązuje, choć została przytoczona w bibliografii jest praca Denisa Donoghue pt.: Jonathan S w ift — A C ritical In tro d u c tio n 8. A u tor ten staw ia ciekawą tezę, że sw iftow sk i sposób m yślenia jest bardziej rodem z X V I i XV II niż z) XVIII Wieku, w ykazując pokrew ieństw o z M ontaigne. A n ali zuje on w tw órczości S w ifta rolę takich kategorii, jak: Bóg, natura, rozum, ciało, dusza, duch. M otyw ację do napisania Tale D onogue upatruje w ch ęci rozpraw ienia się z m etafizyką i spekulacją. W P odróżach w id zi opowieść o rosnącej alienacji człowieka, zatem podobnie jak uczynił to B. S u ch od olsk i9. Szkoda, że autorka nie w ykorzystała jego pracy.
Książka Frances D. Luis stanow i w dotychczasow ych opracow aniach tw órczo ści S w ifta jedną z najbardziej przekonyw ujących prób odczytania jego założeń pod jednym kątem — teorii poznania. W cześniejsze interpretacje poprzez religię czy koleje życia nie są spójne.
W yłożenie przez autorkę gnoseologicznych zam ierzeń S w ifta prowadzi do w niosku, że jego tak często przez różnych autorów podnoszona niechęć do ludzi była w istocie całkiem odm iennym uczuciem . S w ift nie czuje do nas obrzydzenia, on nam w spółczuje, tak jak w spółczuje się ślepcom.
Janina R osicka
(Kraków)
W itold D o r o s z e w s k i : J ęzyk , m yślen ie, działanie. R ozw ażan ia ję z y k o z n a w
cy. W arszawa 1982. P aństw ow e W ydawnictw o N aukow e 247 ss.
Książka jest w yborem rozpraw i artykułów W itolda D oroszew skiego, opubli kowanych w latach 1961—1975. Stanowi ona ciąg dalszy jego S tu d ió w i szk icó w
2 K. W i l l i a m s : Jonathan S w ift and th e Age of C om prom ice. U niversity of
Kanzas Press Law rence 1958.
3 Chicago, U niw ersity of Chicago Press, 1961.
4 R. P a u l s o n : T hem e and S tru ctu re in S w ift’s T ale of a Tub. N ew Haven Y ale U niversity Press 1958.
5 I. E h r e n p r e i s : S w ift: The Man, His W orks, and th e Age. Cambridge Harvard U niversity Press 1962; E. R o s e n h e i m jr .: S w ift and th e S a tiris t’s
A rt. Chicago, U niversity of Chicago Press 1963.
6 M. S t a r k m a n : S w ift’s S atire on Learning in A T ale of a Tub. Princeton, Princeton U niversity Press 1950.
7 D. W a r d : Jonathan S w ift. An Introductory Essay London 1973. 8 Cambridge 1969.
9 Opowieść o człow ieku zdradzanym przez sam ego siebie (Antropologiczny sens satyry Swifta). Przegląd H um anistyczny 1967 nr 1 s. 11—31.
ję zyk o zn a w c zyc h , w ydanych w 1962 r. Poza problem atyką ściśle językoznaw czą
p rzedstaw ia zagadnienia teoriopoznawcze, m. in. stosunku języka do m yślenia i działania, m ow y do pism a, językow ej percepcji i apercepcji rzeczyw istości.
Zagadnienia te są w niniejszym w yborze przedstaw ione m . in. w artykułach:
K ilk a słów jo p ersp e k ty w a c h społeczn ych i 'treści te o re ty c z n e j ję zyk o zn a w stw a ; J ę z y k o zn a w stw o a k u ltu ra u m ysło w a społeczeń stw a; S łow o n arzędziem m y śli i d zia łania; J ęzyk jako form a m y śle n ia i działania; ,Z zagadn ień ję zy k o zn a w stw a i e p i stem ologii; J ę z y k — oierciadło św ia ta i tw ó r w yo b ra źn i; O zagadnieniach i z a daniach ję zy k o zn a w s tw a ogólnego; Funkcja pozn aw cza ję zyk a ; F unkcja pozn aw cza ję zy k a a inne jego fu n k cje; M ow a a pism o.
Przy om aw ianiu tej cennej publikacji chciałabym zw rócić uwagę na zawartą w niej problem atykę z pogranicza językoznaw stw a i rozw ażań filozoficznych.
N a przykład autor rozpatrując kartezjańską tezę: cogito ergo sum od języko znawczej strony pisze, że jed nym z czynniików jej su gestyw ności jest elem en t n ie pozostający w zw iązku z jej treścią, a m ianow icie sw oisty rytm tych słów i ich zakończenie akcentem oksytom icznym . Ta k w estia łatw ego przyswajania sform uło w ań i słów odpow iednio dobranych pod w zględem ich brzm ienia jest w ażniejsza przy badaniu historii oddziaływ ania haseł o treści społeczno-politycznej od badań historii koncep cji filozoficznych, lecz n ie u lega w ątpliw ośdi, że w w ym ienionym przykładzie treść w yrazów pozostaje w ścisłym związku z tą formą.
W, D oroszew ski jest zdania, że nie da się całkow icie utrzym ać tezy, iż gra nice języka są granicam i św iadom ości; filozofow ie, a w śród nich Kartezjusz, na o g ó ł,n ie uświadam iają sobie, że w pływ języka jest w ięk szy i sięga głębiej niż by się m ogło w ydaw ać i niż b y m ożna było w yinterpretow ać ze w spom nianej tezy. Ujm ując tę kwesitię aforystycznie można powiedzieć, że trzeba n ie tylko słyszeć czy w idzieć, żeby rozum ieć, lecz i rozum ieć, żeby słyszeć czy widzieć.
W. D oroszew ski w in teresujący sposób przedstawia rozważania na tem at n ie- rozdzielności aktów percepcji i apercepcji, tzn. uwarunkow anej doświadczeniem i naw ykiem interpretacji postrzeganych elem entów rzeczyw istości. Jego zdaniem intrygującą sprawą jest przekształcanie się w rażeń słuchow ych w wyobrażenia przedm iotów, a nie w yobrażenia słów. Energia nerw ow a —■ przesyłana do m ózgu przez narząd słuchu — przekształca się w energię przesyłaną przez analizator w zrokowy. N a szlakach nerw ow ych słuchow ych i w zrokow ych następuje w jakim ś m om encie zw ekslow anie energii z jednego toru na drugi. Badania tego rodzaju procesów transform acji częściowo wykracza poza badania językoznawcze, lecz z faktu ich istnienia należy zdawać sobie spraw ę, by język był źródłem w zbogaca jącym w iedzę o św iecie i by n ie dochodziło do sytuacji, w której staw ałby się zasłoną zakryw ającą przed naszą św iadom ością obraz św iata, sprowadzającą nas na m anowce.
„Wyrazy są n ie tylk o szybami, przez które patrzym y na rzeczyw istość, ale także pryzm atami, w których się ta rzeczyw istość załamuje. Język jest kolektyw ną Zbiorową siecią, przez którą każdy patrzy na ten św iat, łudząc się, że patrzy okiem w łasn ym ” (s. 108).
Badanie m echanizm ów m owy, m echanizm ów odruchów w arunkow ych w ym aga koordynow ania w ysiłk ów badawczych, rruikroanalizy cząstkowej empirycznej rze czyw istości z potrzebam i i osiągnięciam i ogólnej m etodologii nauki.
W zw ązku z tym niektóre zagadnienia są dla filozofii i językoznaw stwa w sp ól ne i w ym agają rozpatrywania przez te obie dyscypliny nauki.
Do zagadnień tych n ależy m. in. epistem ologia, w zakres której w chodzą pro b lem y dotyczące stosun k u „ja” do „nie-ja” :— ibędące jednocześnie odwiecznym przedm iotem reflek sji filozoficznej. W. D oroszew ski zastanaw ia się z językoznaw czego punktu w idzenia nad tym, w jaki sposób przebiegają, jakim podlegają nor
mom reakcje „ja” na bodźce działające na to „ja” z zewnątrz. Epistem ologię okre śla w* tym przypadku, n ie w nikając w e w szystk ie m ożliw e znaczenia tego w yrazu, jako teorię poznania, technikę m yślow ego i naukowego rozum ienia rzeczyw istości.
Nasz pogląd na św iat, w ed łu g niego, opiera się na przekonaniu, że podstaw ą harm onii w relacjach „ją” i „n ie-ja” jest w rodzona człow iekow i zdolność reago w ania celow ym i odrucham i na bodźce zew nętrzne. Jednym z n ajw ażniejszych o d ruchów jest odruch poznawczy, polegający na tym, że w każdym człow ieku rodzi s'ię — jako spontaniczna, najnaturalniejsza reakcja na bodziec zew nętrzny — reakcja m yślow a usiłująca zdobyć orientację i odpow iedzieć na pytanie: „co to jest?” W zależności od tego, jak sobie człow iek na to p ytanie odpowiada, zacho w u je się on tak lub inaczej, z pożytkiem lub ze szkodą dla siebie *1 dla sw ego środowiska.
Bodźce zew nętrzne, oddziałujące na zm ysły słuchu i wzroku, a Więc z zakresu obu system ów sygnałów *— i słów i rzeczy — docierają do ośrodków m ózgow ych i ulegają w nich transform acjom, powodującym k ształtow an ie się form język o w ych jako centralnie „sterowanych” słow nych odruchów w arunkow ych na te bodźce.
W tym stw ierdzeniu, zdaniem W. D oroszewskiego, zaw iera się podstaw ow a teza jego książki, dotychczas w językoznaw stw ie w ogóle n ie uw zględniana.
M yślenie, to zdolność do reagow ania na bodźce zew nętrzne odrucham i poznaw czym i; uśw iadam ianie sobie zw iązków zależności zachodzących m iędzy procesam i, rzeczami, zjawiskam i.
Do zadań językoznaw cy należy dążenie do tego, by coraz lepiej rozum ieć, jak funkcjonują m echanizm y językow e. Tym m echanizm om podlegają do pew nego stop nia m yśli i uczucia. Autor stwierdza, że postrzeżenie przedm iotu jest aktem bez pośredniej percepcji, natom iast form ułow anie sądu, zaw ierającego nazw ę przed m iotu i określenie, czy znajduje się on w ruchu czy n ie oraz ok reślen ie rodzaju ruchu, jest operacją um ysłową.
W ątkiem, do którego autor w ielokrotn ie powraca na kartach książki, jest za stanaw ianie się nad funkcjonow aniem mózgu, który jest n ie tylko biernym od biorcą wrażeń, lecz przede w szystkim sternikiem energii nerw ow ej, u m ożliw iają cym dynam iczne rów now ażenie się organizmu z bodźcam i środowiska. D zięki tem u m yślow e reagow anie na te bodźce należy rozpatrywać ujm ując jednostkę m yślow ą jako całość bio-psycho-socjaLną. Troska o samcusterowność jednostek m ów iących w y kracza poza zakres językoznaw stw a, n ależy także do zadań pedagogiczno-społecz- nych, nadając im pragm atyczny charakter.
Autor rozpatruje język w jego różnorodnych funkcjach: społecznej, kom unika tyw nej, pragm atycznej, poznawczej, najw ięcej m iejsca pośw ięcając tej ostatniej.
Przez poznawczą funkcję języka określa W, D oroszew ski jego funkcję p olega jącą na różnicowaniu rzeczyw istości na elem en ty i ustalaniu relacji m iędzy tym i elem entam i, a w ięc na pojęciow ym organizowaniu i k lasyfikow an iu postrzeżeń i wrażeń.
Funkcja poznawcza języka jest nierozdzielna z jego funkcją kom unikatywną, gdyż jest uw arunkow ana środowiskowo, związana z historią środowiska. Funkcja pragm atyczna powiązana jest także z funkcją poznawczą, gdyż działanie n ieprze m yślane prow adzi do klęsk, a m yśl n ie realizująca się w działaniu staje się ułomna.
Interesujące jest zw rócenie uw agi przez W. D oroszew skiego na m ożliw ość ba dania przez językoznaw ców indyw idualnych odchyleń od norm przez badanie za kłóceń w działaniu norm językow ych. W. D oroszew ski określa te badania jako p o znaw anie języka z jego funkcji sygnalizującej indyw idualne zakłócenia.
H istoria języka obserw ow ana od strony jego funkcji poznawczej jest historią różnicow ania rzeczyw istości za pomocą m echanizm u językow ego, historią n ajroz m aitszych szczegółow ych przypadków orzekania czegoś o czym ś.
W ten sposób — konkluduje autor — zajm ow anie się historią języka może dostarczać danych zarówno o system ow ych powiązaniach elem en tów językow ych, jak i o całym zasobie w yobrażeń o św iecie, jaki jest nagrom adzony w każdym języku.
Funkcją słó w najbardziej podstawową, w spólną wyrazom w różnych językach jest w yw oływ an ie w ludziach określonych odruchów w arunkow ych. „Można po w iedzieć, że języki różnią się głów nie tym, że w różnoraki sposób odbijają rze czyw istość. To znaczy, że elem en ty zew nętrznego św iata w różnoraki sposób i pod w zględem uczuciowym i pod w zględem pojęciow ym ulegają w erbalizacji, tzn. prze kształcaniu się w słow a” (s. 108).
Do zadań językoznaw stw a należy badanie, w jaki sposób w uspołecznionej i ujęzykow ionej św iadom ości ludzi odbija się św iat zewnętrzny, za pomocą jakich elem entów językow ych i w jaki sposób jest on różnicow any i interpretowany.
N ależy pam iętać o tym, że sprawność w zakresie posługiw ania się językiem zależy od w łaściw ego rozróżniania relacji, w jakich pozostają używ ane przez nas w yrazy do oznaczanych przez n ie przedm iotów czyli desygnatów . U w zględnianie zw iązku słó w z rzeczam i, a n ie tylko słów ze słowam i, pozw ala n a poszerzanie n a szej w iedzy o św iecie i na to, by słow a b yły spraw nym i narzędziam i m yśli. Ze w zględu na zw iązki języka z procesam i m yślenia, a w ięc i z kulturą społeczeń stw a, badanie w yrazów w ich relacjach do desygnatów , a nie tylko w relacjach do innych w yrazów, n ależy do w ażnych zadań zarówno językoznaw stwa, jak i filozofii. ,
P rzy opracowaniu zagadnień sem antycznych zakresy zainteresow ań obu d ys cyplin zazębiają się, nie dadzą się wyraźnie rozgraniczyć.
A utor zwraca uwagę, iż potocznie p rzyjęte określenie języka jako narzędzia m yśli jest zbyt ogólne i w związku z tym niepełne. M yśl jest funkcją podm iotu m yślow ego, przedstaw ienie jej treści m ożliw e jest w słow ach, które są w spólne danemu środow isku językow em u. Dlatego też m yślen ie językow e, naw et w każdym indyw idualnym przypadku, jest procesem społecznym.
„Nie ma siły, która by m ogła bardziej poruszać naprzód naukę niż dynam ika indywidualnej m yśli żyw o reagującej na świat, usiłującej ten św iat rozum ieć i opanow yw ać go (...) Zagadnienie poznawczej funkcji języka jest kopułą, pod którą się m ieszczą zagadnienia nie tylko językoznawcze, poniew aż język ex d efi- nitione jest jedną z form zachowania się człow ieka w środowisku społecznym ” (s. 119).
W. D oroszew ski zastanaw ia się nad językiem jako jedną z form czynnego istnienia człow ieka, jedną z form działania, a także narzędziem działania. Język m oże być n iek ied y narzędziem działania o sile nliezwykłej, nieobliczalnej, można bowiem za pomocą oddziaływ ania pew nych stereotypów w yrazow ych ukierunko w yw ać m asy do działania. Obserwacja tych m echanizm ów, w zajem nego zazębiania się słów i działań należy do zakresu zainteresow ań nie tylko językoznawców. W y razem najodpowiedniejszym , na j sugestyw niej szym, m ogącym sprawiać, że idea staje się siłą społeczną, bywa zw yk le słowo najprostsze.
P rezentow any w ybór artykułów stanow i cenną pozycję, gdyż W. D oroszew ski należy do nielicznych językoznaw ców dostrzegających powiązania dziejów język o znaw stw a z dziejam i m yśli filozoficznej.
Pow iązania te istnieją n ie tylko w zakresie epistem ologii, w badaniach pro cesów m yślenia, dostrzec je można również w historycznym rozwoju leksykografii i jej teoretycznej podstaw y — leksykologii.
Przyczyną — dla której językoznaw cy przeważnie odcinają się od filozofii uważając, ż e jeśli form ułuje się jakąś tezę w sposób taki, iż ma ona „zacięcie” filozoficzne, w ykracza się poza zakres językoznaw stw a — jest to, że leksykografię
i.le k sy k o lo g ię n ie włączano do tradycyjnych dziedzin językoznaw stw a. W związku z rozw ojem tych dziedzin w w ieku X X coraz bardziej zespalają się one z ję z y koznaw stw em i sprawa poznawczej funkcji języka staje się zagadnieniem m ają cym duże znaczenie.
Jako autor S łow n ika ję z y k a polskiego w ysnu w a W. D oroszew ski ogólne w n io ski z praktycznej pracy nad jego redagow aniem . W opracowaniu definicji znaczeń w yrazów mogą się krzyżować ze sobą zadania językoznaw cy ii filozofa. Autor do strzega analogię m iędzy poszukiw aniem interpretacji jakiegokolw iek tw ierdzenia filozoficznego a pracą leksykografa, poszukującego n ajtrafniejszego określenia zna czenia haseł słow nikow ych. Tych analogii, sądzę, jest w ięcej. Można by było na przykład spróbować przedstaw ić je przez porów nanie m echanizm ów m yślenia, sp o sobów językow ego różnicow ania rzeczyw istości z badaniem procesów integracji, sposobów w jaki ona się dokonuje, badaniem procesów uzyskiw ania syntez w w ie lostopniow ych analizach system ow ych, w badaniach interdyscyplinarnych z udzia łem przedstaw icieli w ielu dyscyplin naukowych.
Książka W. D oroszewskiego jest zatem inspirująca zarówno dla językoznaw ców , jak i dla historyków filozofii i m etodologii nauki.
H alina H orodyska
(Warszawa)
Lech M o k r z e c k i : P oczątki w ie d z y o m orzu w d a w n e j R zeczypospolite}.
P ro b lem a tyk a m o rsk a w nauce gdań skiej d o b y baroku i ośw iecenia. M onografie
z dziejów nauki i techniki. T. CXXVIII. W rocław 1983 276 ss.
Janusz Tazbir zauw ażył przed kilku laty: „O dalekich podróżach zam orskich społeczeństw o ziem iańskie czy naw et partycjat gdański w olał dow iadyw ać się ra czej z książek niż z autopsji” l . Trafna to uwaga. Gdańszczanie, zw iązani z m ia stem portowym , obyci z morzem, w podróż morską w yruszali nie bez oporów. W łaśnie oni, tu, u ujścia W isły, z niebezpieczeństw w ynikających ze spotkań z m o rzem zdaw ali sobie sprawę bardziej niż pochodzący z innych regionów R zeczypos politej. Można by w tym m iejscu pow ołać się na liczne głosy gdańskich autorów. Niech na zasadzie pars pro toto przypom niane tu zostanie kazanie Jana Jakuba Cramera, w ygłoszone na pogrzebie Arnda Dickm ana, poległego podczas b itw y na redzie gdańskiej w 1627 r . 2. Kaznodzieja, pastor kościoła św. Jana w grodzie nadm otławskim , zaw arł w sw oim w ystąpieniu n iezw ykle przejm ujący obraz śm ierci pośród żyw iołu m orskiego. Dodać w szelako należy, że nie on jeden traktow ał m o rze w kategoriach locus huirridus, ukazyw ał dramat egzystencji człow iek a w w a runkach niebezpieczeństw towarzyszących żegludze, zm aganiom z nieprzychylnym i siłam i natury.
W spom niany historyk poczynił rów nież inną cenną obserwację. Oto zauw ażył, iż „w środow iskach m ieszczańskich, zwłaiszcza zaś w utrzym ujących się z żeglugi (Prusy K rólew skie)” 3 ukształtow ała się także postaw a zrozum ienia i aprobaty dla obecności człow ieka na morzu. Poczucie odpow iedzialności za słowo kazało
Tazbi-1 J. T a z b i r : Ż eglarz i podróżn ik w lite ra tu rze staropolskiej. S potkan ia z h i
storią. W arszawa 1979 s. 204. W cześniejsza w ersja tej pracy pt. Z iem ianin — ż e glarz — p odróżn ik m orski. K szta łto w a n ie się ste re o ty p ó w w k u ltu rze sta ro p o lsk ie j
ukazała się w „Odrodzeniu i Reform acji w P olsce” (t. X X II 1977, s. 123—142). 2 J. J. C r a m e r : Jonathan Occissus, das ist Ein k u rtze Serm on ü ber den
g ew altsah m en T odt des from m en und edlen R itte rs Jonathae ... B ey der C h ristlichen und tra u w rig en Leiche ... H errn A rnd D ickm en .... Dantzig 1627. Egz. B iblioteki
Gdańskiej PAN, sygn. Oe 113. 8° adl. 6. 3 J. Tazbir: dz. cyt. s. 204.