352
RecenzjeH e lle r znalazł też fragm en ty sław iące żelazo w dziełach naukow ych, a w ięc w n ajd aw n ie jsze j niem ieckiej księdze praw niczej E. v an R e p g o w a (ok. 1180— 1235), w alchemicznych rozw ażan iach Paracelsusa, w sły n n ej Cosmographii S. M unsterusa (1489— 1552), a w reszcie w e wstępach do znanych p rac m etalurgicznych: D e re m e -
tallica G . A grico li i A u la subterránea Ł. E rokera (1530— 1594).
Ponadto w rozdziale tym dołączono w iadom ości o żelaznej koronie L on gobard ów , o dzw onach odlanych po raz p ierw szy z żeliw a w S z w a jc a rii w 1430 r. i o żelaznych figu rk ach wotyw nych.
N astęp n y rozdział O d Goethego do dziś za w iera na początku fragm en ty Fausta,
Torąuata Tassa (m in . legenda o p od k o w ie) i Gótza v o n Berlichingen tego w ielkiego
poety, dalej dzieł F. S ch illera (Turandot, O blubienica z M e ssy n y ), a następnie w iersze F. H a rk o rta (17I93— 1887), A . G rim a (1806— 1876), F. Schnacka '(11815— 1888), W . M . von K ó n ig sw in te ra (1816— 1873), C. A . S a n d b u rg a (u r. 1878), M . von Eytha (1836— 1906) d E. vo n W ild en bru c h a (1845— 1909).
D alsze rozdziały za w ierają u tw o ry poetów Świata uprzem ysłow ionego: J. W in c k - lera (ur. 1861), H. L ersch a (1889— 1936), M . B arth ela (ur. 1893), K. B ro g e ra (1886— 1944), C h . W iepreeH ta (1§75— 1942) i O. W oh lgem u th a (u r. 1884); pieśni o żelazie (np.
B e s se m e r-L ie d z 1867 r.) i fragm enty prozy (min-. K ow a l E. Z o li). O ddzielną część
stan ow ią bajki, opow iadania i legendy, ostatni zaś rozdział pośw ięcił H e lle r p rzy słowiom i zagadkom.
K siąż k a H ellera, u w zględn iająca od średniow iecza przede w szystkim literaturę niem iecką, na pew no nie obejm uje w szystkich u tw o ró w sław iących żelazo. B rak w niej np. w ie rsza P u szkin a Bułat i złoto, u tw oru F erru m officinarium fodinarumąue
Silesiacarum inscriptio et denotatio brevis K rzysztofa W in te ra z Ż a gan ia (F ra n k fu rt
1556), a przede w szystkim Officiny ferrarii Roździeńskiego, która pow in n a zajm ow ać czołowe m iejsce w tym zbiorze.
Ż a ło w a ć należy, że H e lle r zamieszczał tylko n iew ielk ie fragm enty utw orów , do czego b y ł zmuszony w o b ec dużej liczby dzieł. M ożn a jedn ak było znacznie liczbę tę ■zredukować, elim inując dzieła naukow e, a także wzmianiki zupełnie drobne i m ało ciekaw e, ograniczając się natom iast do u tw o ró w literackich.
K orzystnym uzupełnieniem książki H ellera są ilustracje przedstaw iające fr a g m en ty (zw y k le strony tytułow e) dzieł, a także portrety ich tw órców . Szata g ra ficzna książki, łącznie z obw o lu tą (rysu n ek K . vo n Scheyera z XTI1 w .), może być wzorem podobnych edycji.
Znaczenie antologii m etalurgicznej H e lle ra dla historii techniki nie jest wielkie, w sk a z u je ona je d n a k 'n a ¡niektóre źródła, które m ogą okazać się użyteczne. Chwała
żelaza spełni natom iast na pewno sw e zadanie, przyczyniając się do politechnizacji
»społeczeństwa, i dlatego w arto rozw ażyć celowość w y d a n ia podobnego zbioru w ję zyku polskim.
Jerzy Piaskowski
J aro sła w U l a t o w s k i , W p ły w techniki na architekturę ( Z przykładowym uw zględnieniem okuć budowlanych). W y d a w n ic tw o Uczelniane Politechniki G d a ń -
.skiej, G d ań sk 1967, ss. 2i72, ilustr. 146.
O bszerna praca J aro sła w a U latow sk iego, w y d a n a w ram ach Zeszytów nauko
w ych Politechniki G d a ń s k ie j1, składa się — poza w stępem — z dw óch części:
z p rzeglądu historycznego <ss. 18— 152, 114 ilustracji) o raz om ówienia obecnego stanu (s:s. 153— 260, 32 ilustracje) W p ływ u techniki na architekturę.
Z d a w a ło b y .się, że historyk techniki pow inien przyklasnąć au torow i za tak 1 Jest to zeszyt 6 serii Architektura, a zeszyt 108 w ogólnej n u m eracji Zeszytów
R ecenzje
353
znaczne rozbud ow an ie częśdi historycznej, zw łaszcza że na p ierw sz y rzut oka ¡książ k a robi w rażenie skondensow anego kom pedium wiadom ości z zakresu d ziejów tech niki. P rz y bliższym zapoznaniu się z pracą okazuje się jednak, że tekst p rzeład o w a n y jest kom pilacyjnym m ateriałem (odd ajm y jedn ak au torow i spraw iedliw ość, że nie ty lk o wym ienia, ale i om aw ia opracow ania, z których korzystał), w pow ażn ej części luźno albo w cale nie zw iązanym z zasadniczym tematem. O m aw ian e zagad nienie gu bi się zatem i zanika w natłoku ubocznych in form acji, często może i cieka w y ch (odnosi się to i do ilustracji), ale w książce o W p ły w ie techniki na architek
turą nieodparcie p rzyw od zących n a m y śl balast potrzebny do uzyskania koniecznego
zanurzenia statku.
Stw ierdziw szy , że znaczna część tekstu nie pastuje d o tytułu pracy, czytelnik nie oprze się co najm n iej zdziw ieniu w zw iązku z podtytułem Z przykładow ym uw zględ
nieniem okuć b u d ow la n y ch 2, pon iew aż z całej m o n o gra fii nie udałoby się zebrać
w ięcej ja k p arę stron wiadom ości o okuciach budow lanych, przy czym in form acje te nie d ają w sumie m inim alnego choćby pojęcia o historycznym ro z w o ju tej dzie dziny. N ie b ra k w pracy i innych analogicznych niekonsek w encji w relacji -tytuł — treść: tak np. w podrozdziale Współdziałanie inżynierii i architektury w budow ni
ctwie socjalistycznym (ss. 139— 144) tylko ostatni krótki ustęp dotyczy k r a jó w socja
listycznych.
Jak się zdaje, w trakcie śledzenia W p ły w u techniki na architekturę poniosła autora p asja zapalonego am atora historii nauki i techniki. Dlatego tyle w pracy d ygresji, tyle wiadom ości tak m ało zw iązanych z tematem, jak in form acje o systemie K o p e rn ik a (s. 73), o sterze zaw iasow ym ,(s. 55), o zegarze sprężynow ym (s. 77), o p rzy rządach optycznych H ew eliu sza (s. 98), o dorobku M a rii S k ło d o w sk ie j-C u rie (s. 121). P o d o b n e in form acje bez trudu zresztą cytować można dosłow nie n a kopy.
Ponadto au tor nie ustrzegł się sporej liczby b łę d ó w m erytoryczn y ch 3. M.in. Sy ryjczycy nie w y n aleźli katapulty, choć w nieśli p ew ien W kład w doskonalenie m achin m iotających (s. 28); w ym ien iony na s. 80 obielisk eg'.pski został sprow adzony do R zym u w 20 r. p.n.e., a nie w 532 r. n.e.; K a lig u la polecił zbu dow ać ¡most przez Z atokę N eapolitańską na pow iązanych ze sobą p ły w a ją c y c h okrętach, b y n ajm n iej nie każąc ich zatapiać (s. 41); starożytnego św iętokrzyskiego ośrodk a p ro d u k c ji że laza nie można n azyw ać hutą i(s. 57); K artez ju sz i Johann B e rn o u lli b y n ajm n ie j nie ro zw iązali zagadnień p racy i energii (s. 89), dokonano tego bow iem dopiero w poło w ie X I X w .; D e rochetis to tytuł jednej z k siąg A rtis magnae artilleriae K . Siem ie- nowicza, a nie jego odrębne dzieło <s. 98); łańcuchy nośne m ostó w wiszących w y k o n yw an o z żelaza kutego, a nie z żeliw a (s. 101); most spaw an y zbu dow an y przez S. B ry łę na S łu d w i n ie b y ł łu k o w y :(s. 136), a b elk o w y ; po p ow staniu styczniowym n ie-n astąp ił by n ajm n ie j „szybki re gres techniczno-gospodarczy” <s. 120) itp.
S ą też w książce i inne b ra k i i nieporozum ienia. T a k np. nie om ówiono ważnego, typow ego dla starożytnego W sc h od u domu „skierow anego do w e w n ą trz ”, którego rozw inięciem b y ły później domy: gredki i rzym sk i; uporczyw ie u ż y w a się term inu „łęk” dla określen ia łu k u ; p rzyp isuje się niesłusznie R zym ianom ekonom iczne ro z w ią za n ia m ateriało w e (s. 48), kiedy, przeciwnie, b u d o w a li oni w sposób rozrzutny po to, aby uzyskać znaczną trw ałość. S p oro też spotyka się naiw ności stylistycznych,
2 N a s u w a się tu m yśl, że podtytuł jest tylko ukłonem w kieru nku m ecenasa p u blik a cji; n a odwrocie b o w iem k a rty tytułow ej czytamy: „W y d an o za zgodą R ek tora Politechniki G d ań sk iej p rzy w spółudziale finansow ym Z jednoczenia Przem ysłu O k u ć i Instalacji B u d o w lan y c h w P o zn an iu ”.
3 N iek tóre z tych b łę d ó w w y n ik a ją ze zbytniego zaufan ia do starszych lu b po p ularn on auk ow y ch źródeł przy nieznajom ości nowszych badań. T a k np. autor n i niejszej recenzji w książce p op u larn on au k o w ej (por.: B. O r ł o w s k i , Tysiąc lat
polskiej techniki. W a rs z a w a 1963) podał ongiś ro k 1366 jako datę pierw szego zasto
354
Recenzjenie pasujących do n au k o w ej m onografii, jak np. nazw anie K azim ierza W ielk iego „gospodarnym królem chłopk ów ” (s. 66) czy pisanie o zaborach, że „przez lat 150 św iat cały bezw stydnie się godził, udając, że nie dostrzega b ra k u P a ń stw a Polskiego n a m apie E u ro p y ” (s. 122).
D o w łaściw eg o toku w y k ła d u autor p o w raca dopiero na zakończenie pierw szej części w syntezie historycznej (ss. 144— 152). W n io sk i są tu na ogół słuszne, choć m ożna by polem izować z niektórym i twierdzeniam i. I tutaj jedn ak nie ustrzegł się autor p ew n ej naiw ności i niekonsekwencji.
W części dotyczącej współczesności om ówiono obecnie stosowane m ateriały i m e tody b u d o w la n e (o p eru jąc licznym i p rzy k ład am i polskim i aż do 1965 r.) o raz ich w p ły w n a dzisiejszą architekturę. T a partia książki w y k ra c z a poza ra m y zaintereso w a ń „ K w a rta ln ik a Historii N a u k i i Tech niki”, a także i autora tej recenzji; jak się jedn ak w y d a je , m a ona charakter znacznie bardziej rzeczowy niż część pierwsza.
P ra c a J. U lato w sk ieg o opatrzona jest obszerną b ib lio g ra fią oraz streszczeniami w języku angielskim i rosyjskim .
W sumie, po przeczytaniu W p ły w u techniki na architekturę trudno oprzeć się Uczuciu pew nego zawodu, gdyż tak tytuł książki, ja k i w stępny w y k ła d autora, co do celów, jakie staw ia przed sobą w tej pracy (ss. 6— 10), p oz w alały spodziewać się znacznie bardziej oryginalnego ujęcia ciekawego n iew ątp liw ie tematu.
Bolesław Orłow ski
A le k san d er B o c h e ń s k i , W ęd rów ki po dziejach przem ysłu polskiego. Instytut W yd aw n iczy „ P a x ” , W a rs z a w a 1966, ss. 446.
Pom im o, że książk a A . B o ch eń sk ieg o 1 nie jest ro z p ra w ą n au k ow ą z dziedziny historii techniki, zasługuje jedn ak w pełni n a to, aby poświęoić jej tu nieco m iejsca i u w agi. W ę d r ó w k i po dziejach przem ysłu polskiego zostały b o w iem napisane w oparciu o w y czerp u jące studia licznych p rac naukow ych, m.in. N . G ąsior o w skiej, J. Pazd ura, M . R ad w an a , R. R ybarsk iego oraz W . K u li (z którym autor niekiedy polem izuje), a także na podstaw ie o ryginalnych d aw nych źródeł.
T ru d n o przedstaw ić treść książki A . Bocheńskiego, nie jest to bow iem studium historyczne, p rzedstaw iające w ie k po w ie k u ro z w ó j poszczególnych gałęzi przemysłu. T o p ra w d z iw a w ę d ró w k a m yśli autora, który w y b ra ł najciekaw sze fragm enty dzie jó w naszego przem ysłu.
Część 1 D robn e warsztaty rozpoczyna się od zarysu górn ictw a na ziemiach Polski w średniow ieczu i w okresie odrodzenia, przy czym n ajw ię cej m iejsca przeznaczono d la eksploatacji k ru szc ó w w O lk u sz u i kopalni soli w W ieliczce. P o przedstawieniu w y d a tk ó w skarbu n a w o jsk o w w iekach X V I i X V I I autor opisał osiągnięcia polskich ekonom istów w X V IT w ., a następnie za jął się ro zw ojem hut żelaznych oraz trzem a innym i gałęziam i przem ysłu: papiernictw em , p iw o w arstw em i włókiennictwem .
W części 2 M a nufaktury przedstaw iono polskie hutnictwo żelaza w X V H 'I w., a szczególnie ro lę rodziny M ałach o w sk ich w ro zw oju tego przem ysłu. N a dalszym planie znalazły się m anu fak tury Tyzenhausa i p rym asa M ich a ła Poniatowskiego.
Część następna, zatytułow ana Stanisław Staszic, zaczyna się dość szczegółową b io grafią J. Osińskiego, w którym słusznie chyba w idzi Bocheński ideow ego p o przednika Staszica. Życiorys Staszica stał się dla autora Okazją do k ilk u szkiców dotyczących polskiego przem ysłu m etalowego, znalazło się tam także m iejsce dla innych o rga n izato rów przem ysłu na ziemiach dzisiejszej Polsk i, n aw et dla p ruskiego hrabiego Redeña. A le postać Staszica urasta do sym bolu; w charakterystycznych