Stefcm Zamecki
Instytut Historii N auki PAN Warszawa
N A M A R G I N E S I E K S I Ą Ż K I :
L u c io R u s s o :
Zapomniana rewolucja. Grecka myśl naukowa a nauka nowo
czesna.
P r z e ło ż y ł Ire n e u sz K a n ia . K r a k ó w 2 0 0 5 T o w a r z y s tw o A u to r ó wi W y d a w c ó w P r a c N a u k o w y c h U N I V E R S I T A S , 469 s.
Z dużym zainteresowaniem przeczytałem tę książkę1, dość trudno dostępną na
polskim rynku księgarskim, której trzecie w ydanie w języku w łoskim
- L a rivolu-
zione climenticata. II pensiero scientifico greco e la scienza moderna
- ukazało się
w 2003 r. w M ediolanie. Polskie wydanie, w przekładzie Ireneusza Kani, ja k na
razie pierwsze, opiera się w łaśnie na w spom nianym trzecim włoskim wydaniu.
N iniejszy szkic naw iązuje do moich dw óch recenzji pośw ięconych książkom
G. E. Lloyda oraz do szkicu w okół książki Johna Loseego, które opublikow ałem
w latach 2 0 0 0 -2 0 0 4 na łam ach „K w artalnika Historii N auki i Techniki” 2
- stąd
pew ne skróty w prezentow aniu w łasnego stanow iska w niektórych kw estiach
zw iązanych z „nauką w starożytności” .
K siążka składa się z:
Przedmowy
(M arcello Cini, s. 5-13 );
Wstępu
w raz z
Po
dziękowaniami
(s. 15-18); 11 rozdziałów : 1.
Narodziny nauki
(s. 19-45); 2.
M a
tematyka hellenistyczna
(s. 4 6 -7 4 ); 3.
Niektóre inne hellenistyczne teorie nauko
we
(s. 75-112); 4.
Technika o podstawach naukowych
(s. 113-155); 5.
Nauki
medyczne i inne
(s. 156-185);
6.
Hellenistyczna metdoda naukowa
(1 8 6 -2 2 2 );
7.
Niektóre inne aspekty rewolucji naukowej
(s. 2 2 3 -2 4 6 );
8.Schyłek i koniec
nauki
(s. 2 4 7 -2 5 8 ); 9.
Nauka, technika i gospodarka
(s. 2 5 9 -2 8 3 ); 10.
Nauka
utracona
(s. 2 8 4 -3 5 0 ); 11.
Mozolne odzyskiwanie
(s. 3 5 1 -4 2 4 );
Zakończenia
(s. 4 2 5 -4 2 8 );
Dodatku
(s. 4 2 9-434);
Skrótów bibliograficznych
(s. 4 3 5-45 3);
Indeksu
(osobow ego -
S. Z.)
(s. 455-465).
Sw oistym „przew odnikiem ” po tej książce jest
Przedmowa
, w której jej au
tor, M arcello Cini, dostarczył oszczędnej w słow ie interpretacji, zresztą dysku
syjnej w moim odbiorze, publikacji pióra Lucio Russo. O tej
Przedmowie
będzie
niebaw em m owa, a tym czasem w ypada mi w ypow iedzieć się na tem at zaw artoś
ci
Skrótów bibliograficznymch
i
Indeksu.
O tóż w
Indeksie
w ym ienione zostały nazw iska czy też im iona osób, o któ
rych m ow a w książce, niekiedy w raz z tytułam i opublikow anych przez nich prac
(w tym : now ożytne przekłady prac starożytnych znakom itości). Niestety, owe
prace niekiedy nie figurują w
Skrócie bibliograficznym.
N a przykład, na stro
nach 1911,192 i 198 tekstu głów nego (w przypisach) w ystępują adnotacje do
tyczące A dam a K rokiew icza, tłum acza tekstu Sekstusa Em piryka, a m ianow icie
Zarysy pirrońskie,
natom iast w
Skrócie bibliograficznym
brak tej pozycji litera
turow ej, co skutkuje pom inięciem postaci autora i tłum acza. Ł atw o zauw ażyć,
że
Indeks
w ym ienia nieco więcej nazwisk polskich autorów aniżeli
Skrót biblio
graficzny.
W tym ostatnim znalazłem inform acje o tylko trzech Polakach: Izie
B ieżuńskiej-M ałow ist, Innocentiusie (Innocentym ) M. Bocheńskim i Tadeuszu
W ałku-Czarneckim . Z kolei w
Indeksie
zauw ażyłem następującą pozycję:
„Engel Friedrich 419” . N atychm iast skojarzyłem ją, być m oże m ylnie, ze znaną
z lektur z okresu „realnego socjalizm u” postacią: Fryderykiem Engelsem . N ie
stety, ani na stronie 419 i w jej pobliżu, ani też w
Skrócie bibliograficznym
nie
znalazłem nawet śladu o wym ienionym Engelu Friedrichu. W tej sytuacji zaprze
stałem dalszego studiow ania zarówno
Indeksu,
jak i
Skrótów bibliograficznych.
M ożna sądzić, że
Indeks
został skonstruow any przez redakcję w ydaw nictw a
UNIVERSITAS, zaś
Skróty bibliograficzne,
w zasadzie, przez Lucio Russo. Do
dam, że nie zostały w ogóle wymienione przekłady na język polski znanych na całym
świecie (aczkolwiek niektóre polskie wydawnictwa wym ieniają analogiczne przekła
dy), na przykład, w spom nianych w tej publikacji k siążek T ho m asa S. K uhna
i Karla R. Poppera, a także książek polskich autorów opublikow anych przed ro
kiem 2005, poruszających problem atykę dotyczącą starożytności - mam na myś
li zw łaszcza książki: Sew eryna Blandiego
Platoński projekt filozofii pierwszej
(2002) i Z enona E. Roskala
Astronomia matematyczna w nauce greckiej. Meto
dologiczne studium historyczno-przyrodnicze
(2002). Potw ierdza się opinia, że
zachodni autorzy nie znają, na ogół, polskiego piśm iennictwa.
W
Przedmowie
M arcello Cini zaw arł następującą sw ą opinię na tem at om a
wianej książki: „M yślę, że niniejsza książka je st zarów no czym ś na kształt sen
sacyjnego odkrycia archeologicznego, ja k i ważnej teorii naukowej. Z odkryciem
sp o k re w n iająją prow adzone system atycznie i z benedyktyńskącierpliw ością wy
szukiw anie m nóstw a wskazówek, św iadectw i szczątków pozw alających zre
konstruow ać dow ody istnienia pogrzebanej cyw ilizacji i nakreślić jej b a rw n ą
żyw ą panoram ę. Z teorią naukow ą ma tę cechę w spólną, że w sposób przenikli
wy konstruuje sieć hipotez pow iązanych w zajem nie rygorystyczną logiką i pro
w adzących do now ych, nieoczekiw anych w niosków , które m ożna by podw ażyć
jed y n ie opierając się na rów nie ścisłych kontrw nioskach bądź na nowych danych,
przeciw staw iających założenia w yjściow e innym, bardziej praw dopodobnym .
[...] W łaśnie to - nader oryginalne - połączenie kom petencji i m entalności um oż
liwiło autorow i dostrzeżenie w tej m asie zgrom adzonych danych i rozproszo
nych fragm entów całościow ego obrazu, zupełnie różnego od tradycyjnego; o r
ganizacją tego obrazu rządzi nowa, w izyjna
Gestalt,
typow a - w edle celnej
m etafory T hom asa Kuhna - dla zm iany paradygm atycznej” (s. 5).
Biorąc pod uwagę krytyczne, chociaż oszczędne w słow ie, enuncjacje R us
so pod adresem poglądów K uhna (por. s. 15, 34, 35, 363, 364), trudno byłoby
w łoskiem u autorow i przypisać stanow isko pow ielające poglądy Kuhna, chociaż
sam posługuje się rew olucyjną retoryką. Jest to jed n ak retoryka odbiegająca od
tej, którą posługiw ał się autor książki
The structure o f scientific revolutions
(1962). B ędzie o tym dalej m ow a w niniejszym szkicu. Przy okazji, dodam , że
w spom niana przez C iniego „w izyjna
Gestalt
, typow a - w edług celnej m etafory
T hom asa K uhna - dla zm iany
p a r a d y g m a ty c z n e j"’ (to i następne podkr. -S.
Z.)
daje się w yprow adzić z w cześniejszych ujęć filozofów i historyków dziedziny
nauka,
naw iązujących do niektórych poglądów I. Kanta, publikujących swe pra
ce w XIX w. Mam na myśli zw łaszcza W illiam a W hew ella (1794—1866), au to
ra m .in. książek:
History o f the inductive sciences, fro m the earliest to present ti
me
(1837, 3 vols. ) oraz
The philosophy o f the inductive sciences
(1840, 2 vols.)
- obie m iały w XIX w. kilka wydań (nieco zm odyfikow anych) na terenie W iel
kiej Brytanii i poza jej granicam i - fragm entarycznie w N iem czech i w Rosji.
Russo pow ołał się tylko raz na pierw szą z w ym ienionych książek W hew ella, n a
w et nie w ym ieniając drugiej, w której znalazły się nader interesujące rozw aża
nia epistem ologiczne, zw iastujące w spom nianą „w izyjną
Gestalt
” .
N ajw ażn iejsze przesłanie, w yarty kułow ane w
Przedmowie
przez C iniego,
a które Russo zaoferow ał historykom zajm ującym się g reck ą cyw ilizacją, je st ta
kie, że m ylny je s t pogląd rzekom o podzielany przez w iększość tych historyków,
w edług których „okres hellenistyczny nadal jaw i się zw ykle ja k o »epoka dek a
dencji«, je g o zaś kulturow e dziedzictw o je s t dla nas o w iele mniej w ażne niż
spuścizna epoki klasycznej” (s. 5-6). Szokująca je s t konstatacja, że „narodziny
»nauki now oczesnej« trzeba przesunąć w stecz - bagatela - o dw a tysiące lat, aż
do końca IV w. przed Clir. ” (s.
6). Tacy starożytni „naukow cy”, ja k Euklides,
A rchim edes, H erofiles, A rystarch z Sam os, Hipparch, K tesibios, C hryzyp byli
tym i - w edług obu włoskich autorów - „po których, prócz im ion, zaginął nie
mal w szelki ślad, choć byli oni głów nym i spraw cam i »rew olucji naukow ej«, tak
dalece zaaw ansow anej na poziom ie opracow ania teoretycznego i zastosow ań
eksperym entalnych, że dzięki niej mogli pojaw ić się G alileusz i N ew ton, term i
natorzy co praw da genialni, ale jednak z początku nieco skonfundow ani” (s.
6).
M niejsza tutaj o przyczyny, które spow odow ały, że z kolei R zym ianie nie prze
jęli i nie rozw inęli w późniejszych stuleciach osiągnięć teoretycznych i prak
tycznych cyw ilizacji hellenistycznej, doprow adzając do ciem noty i niew iedzy
dzięki zniszczeniu państw hellenistycznych. W ram ach tego problem u m ożna
spekulow ać rozm aicie, ja k w skazują rozw ażania choćby Ciniego. C iekaw szy
je st - w moim odbiorze - następujący problem , zasugerow any przez Rosso i C i
niego, a m ianow icie, że tzw. „przew rót K opem ikański”, naw iązujący do Ary-
starcha, a później tzw. „rew olucja naukow a XVII w ieku” m ogłyby „stanow ić
jed y n ie ponow ne odkrycie rewolucji sprzed dwóch tysięcy lat” (s. 10). Takie sta
now isko, ja k m ogę sądzić, w pewnej m ierze w skazuje na c ią g ło ś ć t r a d y c ji m y ś
lo w e j,aczkolw iek w strzym anej zniszczeniem państw hellenistycznych; a z dru
giej strony, w zm acnia stanow isko krytyków koncepcji
r e w o lu c ji n a u k o w y c hw w ydaniu Kuhna. O ile rozumiem stanow isko K uhna, gdy ju ż raz w ydarzyła
się ja k a ś rew olucja naukow a, na przykład w subdziedzinie
astronomia
, dokona
na przez K opernika, to jej pow tórne pow tórzenie jeszcze nie dokonało się, acz
kolwiek, zapew ne, w edług Kuhna, byłoby to m ożliw e. Z kolei, w edług Ciniego
i Russo, tak się stało w tym m ianow icie uszczegółow ieniu, że rew olucja nauko
wa po raz pierw szy dokonała się w cyw ilizacji hellenistycznej, a więc było to
m ożliw e. O czyw iście chodziło im o odm ienne rozum ienie rew olucji naukowej.
W tej sytuacji w arto zastanow ić się nad rozum ieniem przez Russo takich pojęć,
zw łaszcza ja k
n a u k ai
re w o lu c ja n a u k o w a ,zasugerow anych przez użycie ter
m inów „nauka” i „rew olucja naukow a” .
We
Wstępie
R usso zadeklarow ał, że „naukow a m yśl grecka” je s t doniosła
z trzech przynajm niej względów, które w yznaczają dalszy tok jeg o wywodów.
„Po pierw sze, badania nad »rew olucją naukow ą«, to znaczy nad narodzina
mi m etody naukow ej (które w zasadzie następują w IV w. przed Chr. ; je st to je d
na z tez niniejszej książki), są niezbędne do poznania cyw ilizacji hellenistycz
nej. Po drugie, analiza roli odgryw anej przez naukę starożytną je s t bardzo
istotna dla zrozum ienia pewnych kapitalnie w ażnych zagadnień historiograficz-
n y c h ,ja k rola Rzym u, przyczyny upadku życia m iejskiego i techniki w średnio
w ieczu, oryginalność, cech charakterystyczne i granice now oczesnego »renesan
su naukow ego«. Trzecim głównym powodem w ielkiej wagi naszego tem atu jest
jed n ak jeg o znaczenie dla niektórych problem ów aktualnych. Lepsze zrozum ie
nie nauki starożytnej m oże w szczególności rzucić św iatło na w ew nętrzną struk
turę nauki, na jej zw iązki z techniką i innym i aspektam i cyw ilizacji now oczes
nej, na źródła i m ożliw ości przezw yciężenia obecnego pęknięcia m iędzy kulturą
hum anistyczną i naukow ą”(s. 15).
Russo przyznał, że użył w yrażenia „rew olucja naukow a” w rozum ieniu od
m iennym aniżeli Kuhn, który pisał w liczbie m nogiej o „rew olucjach nau
kow ych” (por tytuł je g o książki:77/e
structure o f scientific révolutions),
a nadto
przypisyw ał im status wydarzeń dokonujących w ramach nauki (w mojej term ino
logii: w dziedzinie
nauka)
i polegających na zm ianie ram pojęciowych w ramach
„tego czy innego je j sektora” (w mojej term inologii: subdziedzinie w ram ach
dziedziny nauka). Według Russo „narodziny nauki”, albo „narodziny m etody
naukow ej”, albo też inaczej tzw. „rew olucja naukow a” (por. s. 19), która doko
nała się w ram ach cyw ilizacji hellenistycznej, stanow iła, w zasadzie, przejście
- by tak rzec - od
n ie n a u k i do n a u k i.Stanow isko takie różni się od tego, które
preferow ał Kulin, tw ierdząc, że rew olucje naukow e dokonują się w yłącznie w ra
m ach nauki. N iem niej autor przyznał, że niektóre strukturalne elem enty nauki
w ystępow ały ju ż w cześniej przed w ystąpieniem w spom nianej „rew olucji
naukow ej”, czy też „narodzinam i n au k i”, czy też „naro dzinam i m etody
naukow ej” (por. s. 35). Tak czy inaczej Russo m im ochodem skierow ał uw agę
czytelników na okres klasyczny w starożytnej Grecji. N iezależnie od tej konsta
tacji, pojaw ia się pytanie: dlaczego Russo użył aż trzech term inów w celu nazy
w ania tego sam ego przedm iotu rozw ażań? W tej sytuacji przychylam się do sta
now iska C iniego, że Lucio R usso je st „kiepskim kaznodzieją, lecz św ietnym
szperaczem ” (s. 13); dostrzega się też w książce bezład term inologiczno-
pojęciowy, chociaż je st ona nader interesująca i niejednokrotnie w sposób celny
w ysuw a w ażkie problemy.
Trudno mi jed n ak zaakceptow ać stanow isko C iniego, gdy ten w yraził się:
„N ie przypadkiem i odrobinę prow okacyjnie podkreśliłem na początku, że w ed
ług m nie ta książka je st doskonałym przykładem K uhnow skiej rew olucji nauko
wej na polu historii nauki” (s. 13), zresztą supozycji podanej
a d h o c
bez żadnej
próby uzasadnienia. M niem am , że książka ta stanow i pow ażne odejście od sta
now iska Kulina, jak o bardziej prow okacyjne ujęcie dotyczące „narodzin nauki”,
czy też „m etody naukow ej”, czy w reszcie „rewolucji naukow ej” . Jako taka, z pe
w nością w yw oła rozm aite głosy krytyczne pod jej adresem , a tym sam ym przy
czyni się do ożyw ienia sporów wokół tytułow ego jej przesłania.
N ie w chodząc w szczegóły dotyczące cyw ilizacji hellenistycznej, zajm ę się
dalej głów nie epistem ologicznym i i m etodologicznym i aspektam i rozw ażań
Russo, przede wszystkim dotyczącym i rozum ienia przez niego
n a u k i.R ozw a
żania te pojaw iają się ju ż w rozdziale 1, zatytułowanym
Narodziny nauki
, w kilku
paragrafach, ja k zw łaszcza
Wypieranie rewolucji naukowej
,
Nauka
,
Czy w kla
sycznej Grecji istniała
,,
nau ka
”?,
Początki nauki hellenistycznej.
A utor uznał, że na skutek „ciągłego i szybkiego m odyfikow ania zasad nau
kow ych, zw łaszcza w fizyce, w końcu nie do utrzym ania stała się teza, jak o b y
nauka stanow iła zespół tw ierdzeń niezaw odnie praw dziw ych Istotnie, teza ow a
zm usza do uznaw ania za nienaukow e w szystkich teorii przezw yciężonych. Póki
w grę w chodziły w iadom ości często m ające ju ż w iele stuleci, ich deklasację
przyjm ow ano chętnie, w szelako nowy rytm rozwoju spraw iał, że to kryterium
m usiałoby w ykluczać z rejestru nauki w szystkie rezultaty nie uzyskane w latach
najnow szych. U czonym w ydaw ało się to nie do przyjęcia, praw dopodobnie dla
tego, że zm usiłoby ich do uznania za nieuniknioną naukow ość rów nież ich w łas
nych w yników . Innymi słowy, stało się jasn e, że dobra definicja »nauki« musi
pozw alać na w łączanie do niej także tw ierdzeń w zajem nie sprzecznych, ja k np.
zasad m echaniki klasycznej i m echaniki relatyw istycznej” (s. 29).
W tej sytuacji problem ow ej, Russo zadał pytanie: „C zym zatem je s t nauka?”
N aw iasem m ów iąc, w polskiej literaturze naukoznaw czej
explicite
postaw ił je
ju ż w roku 1897 Adam M ahrubrg w artykule
Co to je s t nauka
?•’, a po nim licz
na plejada filozofów chociażby ze szkoły Iw ow sko-w arszaw skiej.
N iezależnie od ew entualnej dyskusyjności, interesujące je s t przedstaw ienie
przez R usso następującego wyw odu: „N a pierw szy rzut oka w ydaje się, że m oż
na by na to pytanie odpow iedzieć stosując dw ie różne m etody: albo opisując ce
chy charakterystyczne nauki, tak jak ukształtow ała się ona
h isto r y c z n ie ,albo
podejść do tego problem u na płaszczyźnie
te o re ty c z n e j.Przypatrzyw szy się
jed n ak tej kwestii nieco bliżej spostrzegam y od razu, że każda z tych obu metod
zakłada drugą. R zeczyw iście, nie sposób zm ierzyć się z problem em charaktery
styki »m etody naukow ej« nie znając nauki (przypom nę jedn ak, że w cześniej
R usso stosow ał zam iennie takie terminy, ja k „rew olucja naukow a”, „narodziny
nauki” i „narodziny m etody naukow ej” -
S. Z.
), będącej w szak w ytw orem hi
storii, tj nie znając historii nauki. Z drugiej strony oczyw iście nie je s t m ożliw a
żadna historia nauki, która by się nie opierała na definicji - bodaj przyjm ow anej
m ilcząco, ba, naw et n ie św ia d o m ie - »nauki« w łaśnie. Praw dopodobnie jedynym
sposobem uniknięcia błędnego koła je st podążanie
d r o g ą s p ir a ln ą , naprzem iennie stosując obie metody, tak, by się wzajem uzasadniały” (s. 30).
Z pew nością stanowisko Russo, na razie tak przedstawione, nie usuwa swoi
stej „nieoznaczoności” rysującej się na linii
h isto ry c z n o ść - teo re ty cz n o śćw od
niesieniu do nauki w rozum ieniu autora. N iem niej m ożna je przyjąć ze
w zględów praktycznych. Jednak Russo zm ierza w swym w ykładzie - ja k się
w yraził - do „prow izorycznej” definicji nauki. O tóż stw ierdził on, że niektóre
teorie m ają „następujące w spólne głów ne cechy: 1.
Ich twierdzenia nie dotyczą
obiektów konkretnych, lecz specyficznych przedmiotów teoretycznych.
[...] 2.
Teoria ma strukturą ściśle dedukcyjną
[...] 3.
Zastosowania do świata rzeczywi
stego oparte są na regułach odpowiedniości między przedm iotam i
[enti]
teorii
a obiektami konkretnymi.
[...] Przez
naukę ścisłą
będziem y rozum ieć całość teo
rii naukow ych” (s.
30
-31
)(por. dalsze m oje uwagi).
O czyw iście Russo do
strzegł okoliczność, że w spom niana nauka ścisła dostarcza m odeli św iata real
nego, w ram ach których „istnieje m etoda gw arantująca odróżnianie tw ierdzeń
fałszyw ych od praw dziw ych” . O sobiście akcentow ałbym raczej, że autor dostar
czył m odelu nauki, w szczególności
n a u k i ś c is łe j.N atom iast przestrzegałbym
przed literalnym przyjm ow aniem jak o niepodw ażalnej cytow anej enuncjacji.
Z resztą R usso sam zauw ażył tak ą niezręczność, gdy napisał: „K ażda teoria nau
kow a ma przydatność ograniczoną, na ogół bowiem m ożna je j użyć jed y n ie j a
ko m odelu zjaw isk niezbyt »oddalonych« od tych, które spow odow ały jej opra
cow anie. Teorie, które o kazują się niezdolne do opisu now ego zespołu zjaw isk,
trzeba w tym celu zastąpić innym i; jed n ak na m ocy naszej definicji pozostają
one teoriam i naukow ym i, nadal m ożliw ym i do stosow ania w e w łaściw ym im
zakresie” (s. 32). Dodam od siebie, że chodzi tutaj o teorie naukow e w rozum ie
niu Russo.
C iekaw a je st konstatacja autora, chociaż nieco bałam utna, że „»naukow ość«
badania jak ieg o ś zjaw iska nie zależy od typu tegoż zjaw iska, lecz od większej
lub m niejszej m ożliw ości użycia teorii naukow ych, m ożliw ości będącej
datum
zdeterm inow anym historycznie. N a przykład badanie
r e a k c ji c h e m ic z n y c h ,przez całe w ieki czysto em piryczne, wchodzi na pełnych praw ach do nauki ścis
łej z chw ilą, gdy potrafim y ju ż m ierzyć się z problem em , stosując m etody tej
ostatniej, tzn. tw orząc
te o rię n a u k o w ą .W obrębie nauki ścisłej najistotniejsze
podziały op ierają się nie na badanych zjaw iskach, lecz na teoriach, z których
każda daje się ogólnie stosow ać do bardzo rozległego zespołu zjaw isk. Z jaw isk,
które - w razie braku teorii - w ydałyby się pozbaw ione w zajem nego zw iązku.
Przez »naukę« będziem y rozum ieć głów nie
n a u k ę ś c is łą ” (s. 3 2 -3 3).K oncepcja nauki w ysunięta przez Russo je st nader rygorystyczna, co zresztą
zauw ażył sam autor (por. s. 35). Ze swej strony w yrażę opinię, że ja k o propozy
cja używ ania w określony sposób term inu „nauka” i pochodnych, stanow i ona
jed en z m ożliw ych w ariantów używ ania tego term inu, toteż nie m ożna jej zasad
nie zarzucić, że je s t ona niepraw dziw a. Propozycjom term inologicznym nie
m ożna przypisać kw alifikacji dających się zlokalizow ać na linii
p r a w d a - fa łsz .M ożna je d n a k dyskutow ać, czy są one o peratyw ne w d y sk u rsie, na przykład
w odniesieniu do tzw.
fa k tó w h isto ry c z n y c h .Problem ten każdy autor propo
zycji term inologicznych zm uszony je st rozstrzygać - by tak rzec - „na swój
w łasny rachunek” .
Russo zadał pytanie:
Czy w klasycznej Grecji istniała „nauka”?
(s. 35). W od
pow iedzi na nie w yraził się, „że nie tylko w daw nych im periach, lecz naw et
w G recji V w. przed Chr. ani w dziełach Platona czy A rystotelesa nie w ystęp o
w ała w pełnej postaci m etoda, nazw ana przez nas »naukow ą«” ; »eksplozja« teo
rii naukow ych nastąpiła w ciągu III w. przed Chr. i była istotnym w yróżnikiem
cyw ilizacji hellenistycznej; jeśli pragniem y w skazać punkt zw rotny w procesie
kształtow ania się nowej metody, najlepszym kandydatem będzie chyba pow sta
nie im perium A leksandra” (s. 35).
Russo przyznał, zresztą zgodnie ze sw ą propozycją term in ologiczną użycia
term inu „nauka”, że klasyczna myśl grecka w zakresie refleksji nad atom am i, re
prezentow anej przez Leukippa i Dem okryta, nie dopracow ała się teorii nauko
w ej, a to z teg o w zględu, że zachow ane fragm enty ich p oglądów „nie m ó w ią
o żadnych teorem atach, dow odzonych przez owych starożytnych atom istów , ani
o w ykonyw anych przez nich praw dziw ych eksperym entach” (s. 36). Z drugiej
strony, w yraził swe przekonanie, że m yśliciele ci wpłynęli pow ażnie na później
szą naukę, a to dzięki akcentow aniu w yjaśniania zjaw isk za p o m ocą postulow a
nych nieobserw ow alnych bytów (atom ów ), w prow adzeniu determ inizm u me-
chanistycznego, rozróżniania jakości pierw otnych i w tórnych etc.
W kontekście tego typu rozw ażań, Russo nie przypisał m yślicielom klasycz
nej G recji tego m iejsca w pow staniu nauki, jak ie należy się, jeg o zdaniem , cy
w ilizacji hellenistycznej, zw iązanej z podbojam i A leksandra W ielkiego. N ato
m iast pow stanie nauki autor zw iązał z now ego typu relacjam i pom iędzy
G rekam i a starożytnym i cyw ilizacjam i Egiptu i M azopotam ii, dokąd udali się
oni w w yniku owych podbojów. C zynnikiem nader istotnym w edług Russo - j a k
m ożna sądzić z lektury paragrafu
Początki nauki hellenistycznej -
w pow staw a
niu nauki m iał być fakt, że w owych cyw ilizacjach technika była na wyższym
poziom ie aniżeli w klasycznej Grecji. W ydaje mi się jedn ak, że naw et gdyby
przyjąć propozycję term inologiczną autora, w iązanie pow stania nauki z relaty
wnie zaaw ansow aną techniką byłoby nader ryzykow ne gdy w eźm ie się pod
uwagę w spom niane trzy składow e definicji nauki. O w e składow e nie pozostają
w żadnym logicznym zw iązku z techniką, która została ukształtow ana, jak m nie
mam, na odm iennej drodze, a m ianow icie w w yniku udoskonalania praktycz
nych um iejętności człow ieka i stopniow o „obudow yw ana” - by tak rzec - „nau
ką ścisłą”, oczyw iście w otoczeniu „potrzeb” człow ieka. N atom iast powstanie
nauki, zw łaszcza nauki ścisłej w rozum ieniu Russo, m oże być potraktow ane ja
ko w ytw ór spekulatyw nych um iejętności człow ieka.
W następnych rozdziałach (2 -3 ,5 ) Russo przedstaw ił sw oją w izję nauk hel
lenistycznych, kolejno w paragrafach dotyczących: m atem atyki; optyki, skeno-
grafii i katoptryki; geodezji i geografii m atem atycznej; m echaniki; hydrostatyki;
pneum atyki; heliocentryzm u A rystarcha; zam kniętego św iata i nieskończonego
w szechśw iata; astronom ii Ptolem eusza; a następnie nauk m edycznych (anatom ii
i fizjologii); botaniki i zoologii; chem ii, (por. s. 4 6 -1 1 2 , 156-185).
Przerywnikiem w tym wykładzie jest rozdział 4, zatytułowany
Technika o pod
stawach naukowych.
Ze w zględów profesjonalnych, ja k o że sam przez kilkadziesiąt lat zajm ow a
łem się problem atyką historii chem ii (historii subdziedziny
chemia
), zw róciłem
szczególną uwagę na paragraf zatytułow any
Chemia
(s. 179-185), zam ieszczo
ny w rozdziale 5
Nauki medyczne i inne nauki empiryczne.
Pod koniec w spo
m nianego paragrafu R usso stwierdził, „że w epoce hellenistycznej narodziła się
chem ia ja k o »nauka em piryczna«, choć nie da się określić osiągniętego przez nią
poziom u w iedzy” (s. 185). Autor potraktow ał w szystkie w ym ienione przez sie
bie nauki, począw szy od anatom ii aż do chemii ja k o
n a u k i e m p iry c z n e .Z ko
lei na tem at rozum ienia w yrażenia „nauki em piryczne” i kwestii z tym zw iąza
nych w ypow iedział się rozdziale 1 w obszernym ujęciu.
„P rzez »naukę« będziem y rozum ieli głów nie naukę ścisłą. Tak zw ane nauki
em piryczne są jej w pewnej mierze pokrew ne, ró żnią się bowiem od przednau-
kowych form poznania, przede w szystkim dlatego, że ich rozwój opiera się na
m etodzie dośw iadczalnej i jest dziełem specjalistów, których praca - w yraźnie
różniąca się od spekulacji filozoficznych, jak i od aktyw ności zaw odow ych - ma
cel czysto poznawczy. Ponadto m ożna m ów ić o teoriach rów nież w w ypadku na
uk em pirycznych, skoro także one opierają się na w ypracow aniu pew nych pojęć
teoretycznych; jed n ak że te »teorie em piryczne« nie spełniają drugiego z w a
runków, w edług nas definiujących teorie naukow e, tzn. brak im struktury ściśle
dedukcyjnej, charakteryzującej naukę ścisłą. Teorie em piryczne, niezdolne do
sam orozszerzania się za pośrednictw em m etody poglądow ej, d ają się stosow ać
jed y n ie ja k o m odele specyficznych sfer zjaw isk i nie w ytw arzają rezultatów,
które m ożna by przenosić w rozm aite inne sfery. Stąd, w odróżnieniu od nauk
ścisłych, je s t m ożliw e o dogodne klasyfikow anie nauk em pirycznych w edług
ich konkretnych przedm iotów badań” (s. 33).
B iorąc jed n ak pod uwagę
w s z y s tk ietrzy składow e definicji nauki w rozu
m ieniu Russo, w gruncie rzeczy nauki ścisłej, m ożna zastanaw iać się nad tym,
co, w sp osó b niew ątpliw y, m ożna by zaliczyć do nauk ścisłych ro zw ijany ch
w cyw ilizacji hellenistycznej. Wydaje się, że obecność dwóch pierw szych skła
dow ych sugerowałaby, że najbliższą ideału autora byłaby m atem atyka. Co się ty
czy trzeciej składowej, to w odniesieniu do m atem atyki m ożna, ja k sądzę, spie
rać się, czy w każdym przypadku była spełniona ow a składowa. W tej sytuacji,
zrealizow anie postulatu autora, aby badać rzeczyw iście naukę ścisłą w cyw iliza
cji hellenistycznej byłoby pow ażnie utrudnione. W jeszcze gorszej sytuacji zna
lazłaby się astronom ia, choćby z tego w zględu, że zajm ow ała się ona obiektam i
konkretnym i, na przykład Słońcem i planetam i, a nie teoretycznym i. W ygląda na
to, że - ze w zględu na teoretyczne podejście autora do nauki - odnalezienie w cy
w ilizacji hellenistycznej jakiejś nauki ścisłej stanęłoby pod znakiem zapytania.
Pow staje więc podejrzenie, że w om aw ianych czasach co najwyżej istniały n a u
ki e m p iry c z n ez elem entam i właściw ym i
n a u c e ś c isłe j.Pozostaw ałoby więc na
poziom ie rozważań historiograficznych podejście h isto ry c z n e , jaw n ie zrelatyw i-
zow ane. Uwadze specjalistów pozostaw iam rozw ażenie, czy nie dałoby się, w ja
kiejś m ierze, uratow ać niektórych elem entów tzw. „innych hellenistycznych teo
rii naukow ych” (por. s. 75-9 6 ) jak o dających się zaliczyć
do n a u k i ś c isłe j.W róćm y teraz do w spom nianej przez Russo
c h e m iijako jedn ej z
n a u k e m p iry c z n y c h .A utor naw et zatytułow ał stosow ny p arag raf -
Chemia
, sugerując,
że w ypow ie się na tem at w łaśnie chem ii, przenosząc tym sam ym term inologię
w spó łczesn ą na czasy om aw ianej przez siebie cyw ilizacji hellenistycznej. M oż
na dyskutow ać, czy je st to zasadne postępow anie.
N iem niej w owym paragrafie Russo napisał: „W epoce hellenistycznej za
początkow ano studia z zakresu chemii. Zazw yczaj klasyfikuje się je ja k o studia
»alchem iczne«, n ajw cześniejsząjednak istniejącą dok um en tacją tego, co popra
w nie określa się m ianem alchem ii, tzn. synkretycznej m ieszaniny greckiej filo
zofii przyrody, egipskiej magii, m otyw ów wziętych z religii żydow skiej i chrześ
cijańskiej, technik rzem ieślniczych i em piry czn o-chem icznych, są pism a Zosi-
mosa z Panopolis, z początku IV w ., a więc z epoki, w której wszystkie dziedziny
nauki hellenistycznej opanow ane ju ż zostały przez nurty irracjo nalisty czn e”
(s. 179). „Alchemia ukształtowała się dopiero w epoce cesarskiej, zapożyczając ze sta
rożytnej chemii empirycznej oprzyrządowanie i niektóre technologie oraz jeszcze
gdzie indziej poszukując celów tudzież pojęciowych kontekstów odniesienia” (s. 185).
W praw dzie godne uwagi je st w erbalne rozróżnienie przez R usso
ch em ii e m p ir y c z n e ji
a lc h e m ii,akcentując dość w ażną rolę tej pierw szej, m ożna jedn ak
sądzić, że w ahał się on, czy potraktow ać dostępne mu fakty i poglądy jako
m ieszczące się w chem ii em pirycznej, alchem ii czy też w iedzy i praktyce przed-
naukow ej. W szczególności niejasny je s t dla autora niniejszego szkicu status
chem ii em pirycznej gdyby j ą rozpatryw ać pod kątem m erytorycznym , m etodo
logicznym i epistem ologicznym , chociaż na poziom ie intuicyjnym m ożna o niej
trochę pow iedzieć. W sum ie w skazany fragm ent książki nie je s t pod względem
koncepcyjnym zbyt interesujący.
W rozdziale 6, zatytułow anym
Hellenistyczna metoda naukowa
, m ow a o ta
kich szczegółow ych kw estiach, jak: pochodzenie dow odu naukow ego; postula
ty albo hipotezy; definicje, term iny naukow e i obiekty teoretyczne; nauka i tech
nika; wybór hipotez; nauka hellenistyczna a metoda doświadczalna; nauka a przekaz
ustny; a w reszcie kw estia sygnow ana tytułem ostatniego paragrafu -
Źródła nie
których komunałów o „nauce starożytnej
”, którego treść w arto uprzystępnić
czytelnikom .
W edług Russo tezy zaw arte w jeg o książce pozostają w jaw nej sprzeczności
z dość pow szechnym i opiniam i na tem at
n a u k i s ta r o ż y tn e j,które sprow adzają
się do następujących pow iązanych w zajem nie stw ierdzeń: „a. Starożytni nie
znali m etody naukow ej, b. N auka starożytna była fo rm ą poznania spekulatyw ne-
go. niezainteresow anego zastosow aniam i praktycznym i, c. G recy stworzyli m a
tem atykę, lecz nie fizykę” (s. 216). Co się tyczy pierw szego punktu, to m ożna
uznać, że na gruncie ustaleń term inologicznych autora w yrażenie „m etoda
naukow a” (por. s. 216) je st przez niego używ ana zam iennie z wyrażeniam i
„m etoda eksperym entalna” (s. 216) i „m etoda dośw iadczalna” (s. 212). Co naj
wyżej, sądzę, m ożna dyskutow ać w jakim zakresie stosow ali o w ą metodę. Z ko
lei drugi zarzut jest, w opinii Russo, nadm iernie zgeneralizow any, gdyż zarówno
w starożytności, ja k i później byli tacy, którzy stronili od zastosow ań nauki, ale
i tacy, którzy opow iadali się za takim i zastosow aniam i. I tutaj też m ożna dysku
tow ać problem relacji m iędzy je d n ą a drugą linią postępow ania, którą to relację
zapew ne dałoby się w przybliżeniu przedstaw ić ilościowo. A rgum ent podany
przez Russo, że A rchim edes, na przykład, napisał traktat o zw ierciadłach i stw o
rzył naukę o m aszynach (por. s. 217) w arto dla rów now agi porów nać z opinią
niejakiego Petera M. Frasera, autora książki
Ptolemaic Alexandria
(1972; 1998),
który w ręcz napisał, że „A rchim edes odczuw ał głęboką pogardę dla m echaniki
stosow anej” (s. 217). N a tem at trzeciego zarzutu, dość hum orystycznego z per
spektyw y czasu, Russo w yraził się, że do jeg o pow stania przyczyniła się pew na
kw estia term inologiczna, którą przytaczam zw łaszcza dla tych czytelników ,
którzy nader uparcie trzym ają się takiej czy innej zastanej term inologii.
„O tóż wielu historyków nauki (np. Sam uel S am bursky -
S. Z.
), przyjm ując
ja k o w iecznotrw ałe obecne podziały na dyscypliny, a zw łaszcza aktualne poję
cia »m atem atyki« i »fizyki«, uznało, że m ożna dociekać ew entualnego istnienia
fizyki greckiej badając dzieła uczonych zw anych przez sam ych G reków »fizy
kam i«, zaniedbując jednocześnie to, co było nazyw ane »m atem atyką«; w ten
sposób studiow ali starożytną filozofię przyrody (w której nieobecna była m eto
da dośw iadczalna), lekcew ażąc narodziny pierw szych teorii naukow ych - iloś
ciow ych i eksperym entalnych - na tem at przyrody. Jak inaczej w yjaśnić to, że
S am bursky sw oją analizę oparł na pism ach wielu presokratyków , Platona i A ry
stotelesa, i pośw ięcił całą książkę »fizyce« stoików, a tak m ało zainteresow ania
okazał dla uczonych w rodzaju Euklidesa, K tesibiosa, Filona, A rchim edesa czy
H ipparcha?” (s. 221).
„Idea, że teorie hellenistyczne takie ja k hydrostatyka czy optyka geo m e
tryczna, choć obecnie figurują w podręcznikach fizyki, w owej epoce były je d y
nie czy stą m atem atyką, rodzi się nie tylko z okoliczności term inologicznej,
m ocą której ongiś w łączano je do »m atem atyki«, lecz rów nież z hipotetyczno-
dedukcyjnego charakteru zachow anych do naszych czasów wywodów . Trzeba
jed n ak zauw ażyć, że w czasach now ożytnych strukturę analog iczną uzyskały
m echanika, term odynam ika i klasyczna teoria elektrom agnetyzm u jed y n ie dzię
ki kilkuw iekow em u rozw ojow i nauki” (s. 222).
N astępny rozdział, a m ianow icie 7
Niektóre inne aspekty rewolucji nauko
wej
, w ym aga kom entarza. O tóż m ożna dyskutow ać, czy tytuł tego rozdziału je st
adekw atny w obec je g o treści. Z kolei użycie w yrażenia „inne” rodzi potrzebę
zapytania: jak ie są
n ie in n easpekty w spom nianej „rew olucji naukow ej”? (por.
przytoczone w cześniej rozum ienia przez autora tego w yrażenia). Już w pierw
szym zdaniu, w paragrafie
Urbanistyka
, autor inform uje: „W pływ rew olucji na
ukowej na życie cyw ilne szczególnie w yraźny je st w przem ianach, którym we
w czesn y m o k resie hellen isty czn y m podleg ały stru k tu ry m ie jsk ie ” (s. 223).
W kolejnych paragrafach -
Świadoma i nieświadoma ewolucja kulturalna
;
Teo
ria snów
;
Logika zdań; Studia filologiczne i językoznaw cze
;
Nauka, sztuki przed
stawiające, literatura i muzyka -
om aw iających spraw y w ażne i mniej ważne,
dochodzą do głosu raczej publicystyczne, aniżeli badaw cze upodobania autora.
W tak sprofilow anym rozdziale m ożna um ieścić w praktyce w szystko, podpie
rając się autorytetem ludzi znanych nie tylko w starożytności, ale nadto w cza
sach now ożytnych. Zastanaw iam się, w jakim celu autor skonstruow ał ten roz
dział i trudno mi znaleźć rozsądną odpowiedź. W szczególności, w jakiej relacji
pozostaw ać ma w spom niana „św iadom a i nieśw iadom a ew olucja kulturalna” do
tytułow ej zapowiedzi rozdziału, w której m owa w szak o „aspektach rewolucji
naukow ej” . Czy mamy sądzić, że „św iadom a i nieśw iadom a ew olucja kulturalna”
to rzeczyw iście aspekt „rewolucji naukow ej”? A nalogiczne pytania m ożna wy
sunąć pod adresem wszystkich w yszczególnionych wyżej tytułów paragrafów.
Po lekturze tego rozdziału i całej książki trudno mi nie oprzeć się w rażeniu,
że Russo uległ swoistej obsesji, przejaw iającej się w żonglow aniu rew olucyjną
retoryką na poziom ie naukoznaw czym w odniesieniu do w ybranej przez siebie
cyw ilizacji hellenistycznej. N iektórzy czytelnicy z pew nością uznają książkę
w łoskiego autora, ów esej jak j ą sam nazwał, za dzieło w ybitne w ramach tego
gatunku pisarskiego, który nazyw am „publicystyką” . Jako takie jaw i mi się
skądinąd interesujące, aczkolw iek nie gustuję w tego rodzaju pisarstw ie. Inni,
bardziej radykalnie usposobieni, potraktują je nader krytycznie.
U w adze czytelników polecam przestudiow anie
Zakończenia
, w którym do
szły do głosu następujące fobie autora, w yw ołane o bserw acją naszej w spółczes
ności. O to słow a Russo:
„Jednym z celów tego eseju je st zasugerow anie, iż m oże istnieć zw iązek
m iędzy kryzysem naszych stosunków z
c y w iliz a c ją k la s y c z n ą i k ry z y s e m n a u k i,który, podążając za kryzysem innych
d z ie d z in k u lt u r y ,przyśpieszył je d
nak tem po w ostatnich dekadach XX wieku. O becnie, gdy nici łączącej nas ze
starożytną cyw ilizacją grozi definityw ne zerw anie, irracjonalizm świeci chyba
trium fy, jak ich Bohr nie m ógłby nawet podejrzew ać: w szelkiego autoram entu
astrologow ie i m agow ie nie tylko zdobyli szerok ą publiczność, lecz także presti
żow ą pozycję nie do pomyślenia jeszcze kilka lat temu. [...] Powszechna niezna
jom ość dziejów myśli i mit ciągłego postępu um ożliw iają prezentowanie argu
m entów przeciw ko
staremu
racjonalizm owi jak o lepszych, bo
nowych.
W rze
czywistości nie są to wcale argumenty świeżej daty, lecz - w lwiej części - te sa
me, przybrane w now ą szatę, polemiki antyracjonalistyczne, które w pierwszych
wiekach naszej ery towarzyszyły schyłkowi nauki starożytnej. [...] A ktualnego
kryzysu nauki nie sposób analizować w tym miejscu. Trzeba by co najmniej osob
nej książki, aby wzm iankow ane tutaj sytuacje uszeregować w spójną, opadającą
spiralę oparta na wzajemnych oddziaływaniach, które, w mojej opinii, ściśle w iążą
wykładniczy wzrost liczby badaczy i publikowanych artykułów naukowych i ob
niżaniem się, także wykładniczym , ich przeciętnego poziomu, z rosnącą rolą prze
lotnych naukowych mód, z coraz w yraźniejszą dom inacją relatywizm u w debacie
epistem ologicznej i z głęboką zm ianą społecznej funkcji nauki, coraz bardziej
przesuwającej się od produkcji w stronę konsum pcji” (s. 425-427).
Sw oistym sm aczkiem je st przedostatni przypis autora, dotyczący „polow a
nia na naukow ców ” w USA, który przytaczam w całości: „M am na myśli ist
niejące w USA sekty antynaukow e głoszące konieczność w ym ordow ania uczo
nych, żeby ocalić świat. O czyw iście nie składają się one z ludzi całkow icie
w yzbytych rozum u” (s. 427).
Z apraw dę, przed rozpoczęciem lektury tej książki, nie spodziew ałem się ta
kiego jej zakończenia... Specjalistom polecam przestudiow anie tej książki.
P rz y p is y
1 D nia 23 c z erw ca 2006 r. w sied zib ie Instytutu F ilozofii PAN w P ałacu S tasz ic a w W arszaw ie odbyła się dyskusja w okół książki Lucio Russo. N iestety, nie m ogłem uczestniczyć w tej dyskusji. Jednak dow iedziałem się, że w ielu uczestników dało w yraz sw em u krytycznem u podejściu do stanow iska p rezentow anego przez autora tej książki. N ie znając szczegółów dyskusji, zdecydow ałem się w ypow iedzieć w spraw ach d o ty c zą cych tytułow ego przesłania Lucio Russo oraz autora
Przedmowy,
a m ianow icie M arcel lo C ini, m ając na uw adze raczej czytelników rekrutujących się ze śro d o w isk a histo ryków d ziedziny nauka, aniżeli filozofów su bdziedzinyfilozofia nauki.
2
Por. S. Z a m e c k i : recenzja książki G. E. L 1 o y d:Nauka grecka od Talesa do
Arystotelesa.
P rzełożył Jakub L e s i ń s k i (W arszaw a 1998), „K w artalnik H istorii N auki i T echniki” 2000 nr 1 s. 141-173; t e n ż e : recenzja książki G. E. L l o y d :Na
uka grecka po Arystotelesie.
P rzełożył Ja k u b L e s i ń s k i (W arszaw a 1998), „K w artalnik H istorii N auki i T echniki” 2001 nr 2 s. 1 6 5-195,t e n ż e : Na marginesie
książki: John Losee: Wprowadzenie do filozofii nauki.
P rzełożył T om asz B i g a j . War szaw a 2001 P rószyński i S-ka, 352 s., ilustr. , „K w artalnik H istorii N auki i T echniki” 2004 nr 2 s. 139-158.5 A. M a h r b u r g :