RECENZJE-SPRAWOZDANIA
I
Alicja Chyła (rec.): Paweł Rudnicki, Obli-cza buntu w biografiach kontestatorów, W y d a w n i c t w o Dolnośląskiej Szkoły Wyż-szej, Wrocław 2009, ss. 289.
Książka Pawła Rudnickiego jest jedną z naj-ciekawszych polskich pozycji dotyczących zagadnień związanych z kontestacją. Jest napisana z widoczną pasją i zaangażowa-niem, czasem e m o c j o n a l n i e ; autor pisze zresztą, że jej tematyka jest związana z jego o s o b i s t y m i z a i n t e r e s o w a n i a m i . W e d ł u g mnie, tego typu podejście sprawdziło się tu znakomicie, również dlatego, że połączone jest to z ogromną wręcz wiedzą i zapleczem teoretycznym. Ja również pozwolę sobie na takie samo zaangażowanie i napisanie re-cenzji utrzymanej w tym samym duchu.
Książka jest pisana z nerwem i lekkością, którą nieczęsto m o ż n a znaleźć w pracach naukowych. Niemniej jednak w tej pozycji są też wątki, które prowokują do krytyki. Au-tor, badając zjawisko b u n t u , wykazał się pewną odwagą, ponieważ bunt często bywa traktowany jako pewne kuriozum, interesu-jące, ale przynależne młodzieży i okolone aurą karnawału. O buntownikach krążą mi-ty: czasem widzi się w nich niszczycieli po-rządku, którzy zamiast chodzić d o szkoły, szukają sposobności do awantur, czasem
niedojrzałe dzieci, które nie rozumieją pod-stawowych rzeczy, czasem pożytecznych idiotów, którzy choć dążą do dobra, to są na-iwni. W przypadku tej pracy już cytaty za-stosowane jako motta (Marek Hłasko: „Wie-rzę w bunt jako najwyższą wartość młodo-ści", Jacek Kuroń: „Człowiek, który dorasta musi się zbuntować przeciw autorytetom -żeby stanąć na nogach, nie zostać kaleką na cale życie" - s. 7) świadczą o tym, jak bardzo autor m a pozytywny stosunek do b u n t u i buntowników.
P. Rudnicki na samym początku stwier-dza, że kontestacje przyciągają uwagę opi-nii społecznej, co j e d n a k niekoniecznie oznacza zrozumienie ich istoty. Rzeczywi-ście słowo „ b u n t " jest słowem z gatunku tych, które szybko zamieniają się w „ma-giczne formuły", slogany. Powoduje to kre-owanie buntowników-łegend. Autor jednak w swojej pracy zajął się buntownikami na „prywatny użytek" - „zwykłymi", niezna-n y m i szerszej opiniezna-nii p u b l i c z niezna-n e j ludźmi, chcącymi zmieniać rzeczywistość wkoło siebie. Jest to ciekawe podejście, bo poka-zuje bunt jako zjawisko nie aż tak oddalone od codzienności.
Autor postawił sobie za cel ukazanie społecznych przestrzeni buntu (s. 9) i uczy-nił to, b a d a j ą c p o l s k i c h b u n t o w n i k ó w
„przed", „w trakcie" i „potransformacyjnych". Celami cząstkowymi były: ukazanie genezy buntu w biografiach jednostek, wpływu oto-czenia, refleksji własnych n a t e m a t b u n t u , emocji związanych z b u n t e m . Miało to n a celu „zdobycie wiedzy o człowieku, k t ó r y dostrzega mechanizmy zniewolenia w swo-jej rzeczywistości i jest zdolny przeciwsta-wić się opresji" (s. 11). Później zresztą termin „opresja" zdaje się wyrastać n a j e d n ą z istot-niejszych kategorii używanych w książce.
We Wprowadzeniu w y e k s p o n o w a n e są dwa p a r a d y g m a t y : krytyczny (podejście d o t e m a t u ) i i n t e r p r e t a t y w n y ( p r o c e d u r y badawcze). O d w o ł u j ą się one wyraźnie d o szkoły frankfurckiej i wskazują n a takie ne-gatywne cechy współczesności, jak: techni-cyzacja, atomizacja i na fakt, że ekonomicz-na efektywność stała się miernikiem ludz-kiego życia. Poruszane są kwestie dotyczące zniewolenia ludzi, z którego wielu z nich nie zdaje sobie sprawy (co wcale nie jest taką złą sytuacją, biorąc p o d uwagę zdrowie psy-chiczne). O w o zniewolenie jest wspierane silnie przez władzę, w której leży to intere-sie. Te p a r a d y g m a t y d o p r o w a d z i ł y autora d o krytycznej analizy dyskursu (CDA), któ-ra „nie wstydzi się" zaangażowania społecz-nego. CDA ma mieć funkcję demaskatorską przez ukazywanie ograniczeń narzucanych przez system i jego narzędzi (socjalizacji, edukacji), badaczowi p o n a d t o u m o ż l i w i a wchodzenie w interakcje, ukazywanie swo-ich poglądów. Często pojawiają się w roz-prawie nazwiska: Foucault, Bourdieu, Ha-bermas. Autor opisuje socjalizację jako ro-dzaj zniewolenia. Warto j e d n a k zauważyć, że przecież społeczeństwo i człowiek nie
m o g ą istnieć bez socjalizacji. Uważam, że wystarczy „przełączyć" perspektywę i p o -myśleć, że to, co socjalizacja nakłada na nas, to ubranie (żebyśmy nie zmarzli), a nie ka-ftan bezpieczeństwa. W wielu m o m e n t a c h m i a ł a m wrażenie, że autor przedstawia sy-tuację bez wyjścia. Pisze n a przykład, powo-łując się na Marcusego: „Człowiek istniejący w systemie s p o ł e c z n y m , politycznym czy ekonomicznym staje się nie tylko ich uczest-nikiem, ale również i zakładuczest-nikiem, podle-gając ciągłemu ubezwłasnowolnieniu, któ-rego nie dostrzega" (s. 17). M o ż n a zadać p y t a n i e - czy możliwe jest istnienie p o z a jakimkolwiek systemem?
P r z y j ę t a k r y t y c z n a p e r s p e k t y w a jest w dużej mierze zgodna z propozycjami so-cjologii radykalnej, która postuluje spojrze-nie n a całość społeczeństwa z perspektywy „dołów społecznych"1. Buntowników
rów-nież m o ż n a badać z tej perspektywy, ponie-waż p o d l e g a j ą oni d o m i n a c j i większości kulturowej. Socjologia radykalna, p o d o b n i e jak teoria krytyczna, jest wskazaniem p u n k -tu, z którego spojrzeć na świat społeczny. M o ż n a byłoby nawet stwierdzić, że jest ra-czej swego rodzaju „ideologią", a nie teorią. Badacz zmierza tu przez swoją działalność d o z m i a n y społecznej, d o n a p r a w y społe-czeństwa, a wartościowanie jest naturalne. Przy tym m a p o m a g a ć g r u p o m niesprawie-dliwie traktowanym, a nie u m a c n i a ć pano-wanie elit. M a być „doradcą publiczności",
1 J. Mucha, Socjologia jako krytyka
społecz-na. Orientacja radykalna i krytyczna we współ-czesnej socjologii zachodniej, Warszawa 1986,
a nie „doradcą króla"2. Uważam, że bardzo
istotne jest to specyficzne postawienie za-d a ń , które wiążą się z chęcią z m i e n i a n i a świata, p o w o d u j e to, że b a d a n i a nie m a j ą wyłącznie akademickiego charakteru. Dzia-łalność badacza jest w tym podejściu ściśle połączona z funkcją edukacyjną. Dzięki niej może pełnić rolę emancypacyjną. Ma t o być osiągnięte przez pokazanie ludziom fałszy-wych racjonalizacji ich zachowań. Ukazanie n i e u z a s a d n i o n e g o ucisku społecznego m a znaczenie wyzwalające. Bardzo istotną kwe-stią jest pokazanie narzędzia d o pokonywa-n i a fałszywych racjopokonywa-nalizacji. Ma t o być opisana przez Millsa „wyobraźnia socjolo-giczna". Dzięki niej zwykli ludzie, którzy d o tej pory czuli, że w swym codziennym życiu nie są w stanie nic zrobić, zauważą, że ich indywidualne problemy wiążą się ze struk-turą społeczeństwa i będą mogli przekształ-cić je w publiczne żądania3.
Pierwszy rozdział Kontestacja i
kontr-kultura w zgiełku znaczeń rozpoczyna się od
o p i s a n e g o d r o b i a z g o w o , z d u ż y m znaw-s t w e m p r z e g l ą d u definicji i teorii. A u t o r rozważa tradycyjne rozróżnienie pojęć: kul-tura, subkulkul-tura, kontrkulkul-tura, kultura alter-natywna, antykultura. Dalej opisuje historię i p o r ó w n u j e specyfikę, o d m i e n n o ś c i b u n -tów lat '60 w Stanach Zjednoczonych, Euro-pie Z a c h o d n i e j i Polsce (także w latach '80). I tak, w przypadku USA przyczynami były sprzeciw w o b e c w o j n y w W i e t n a m i e , ra-sizm, a także r o d z ą c y się k o n s u m e r y z m .
2 Ibidem, s. 182.
3 J. Mucha, Radykalizm w socjologii XX
wie-ku, „Studia Socjologiczne" 1983, nr 1, s. 202.
Istotne jest, że miało to wpływ nie tylko na politykę, ale także na kulturę, filozofię, reli-gię. Autor zwrócił również uwagę na niemoc i w e w n ę t r z n e sprzeczności, które w pew-nym m o m e n c i e pojawiły się wewnątrz tego r u c h u . Kontestacja lat '60 skupiała r ó ż n e środowiska, które miały swoje własne cząst-kowe cele. K. Klejsa nazywa t o „wszystko-izmem"4. Jednak stanowi t o również o sile
takich działań, ponieważ pozostaje pytanie: czy p o konsolidacji r u c h u , wprowadzeniu profesjonalnej kadry, ruch ten nie spetryfi-kowałby się i nie stracił całej swojej siły, któ-ra często wynika właśnie z jego „pstrokato-ści"? - co jest prawdopodobnie odwiecznym dylematem.
W przypadku Europy Zachodniej (RFN, Francja) opisane jest pojawienie się b u n t u przeciw burżuazji, technokratyzmowi, idei lewackich, ale też autor wskazuje na skłon-n o ś ć d o r a d y k a l i z m u i p r z e m o c y . W a r t o zwrócić uwagę, że takie używanie nieoby-watelskich m e t o d d o c h o d z e n i a d o obywa-telskości może być przyczyną niepoważne-go traktowania b u n t o w n i k ó w . Trzeba jed-nak zaznaczyć, że takie działania są podej-m o w a n e przez podej-mniejszość.
Na tym tle autor u k a z u j e o d m i e n n o ś ć b u n t u w PRL, gdzie zorganizowanie ludzi odbywało się w w a r u n k a c h trudniejszych. Nie skupia się tu tylko na funkcjonowaniu „Solidarności", ale również n a działaniach subkultur, muzyce („Nie było marnych pio-senek o parostatkach" - s. 57), drugim
obie-4 K. Klejsa, Ruchy antyglobalizacyjne -
dru-ga fala kontestacji? [w:] Kultura w czasach globa-lizacji, M. Jacyno, A. Jawłowska, M. Kempny
gu kultury. Z w r a c a uwagę, że t o j e d y n y z tych trzech przypadek, gdzie kontestacja złamała system.
Oczywiście opisywane kwestie są z n a n e o s o b o m interesującym się tą tematyką, jed-n a k jest t o jed-n i e z w y k l e ciekawe s t u d i u m . Zwłaszcza że Rudnicki korzysta z tekstów k u l t u r y ( w y w i a d ó w z a r t y s t a m i , tekstów piosenek, filmów). Właśnie to, że pisze rów-nież o tej sferze, jest dla m n i e szczególnie celne. Tak więc pisze o muzyce i stwierdza, że z piosenką t r u d n o walczyć, co jest znako-mitą konstatacją; o modzie, która również jest istotna, ponieważ strój jest narzędziem d o wyrażenia siebie. Pisze też o narkotykach i o tym, że były jakąś t a m częścią ruchu. Au-tor p o k a z u j e słusznie, że kontestaAu-torzy lat '60 nie byli to tylko z d e p r a w o w a n i przez n a r k o t y k i i wolną miłość eteryczni m ł o -dzieńcy w kwiecistych strojach, ale to, że ich d z i a ł a n i a w r e a l n y s p o s ó b w p ł y n ę ł y n a zmianę społeczną.
Również podrozdział Kultura
kontrkul-tury a u t o r z a c z y n a o d s t w i e r d z e n i a , że
kontrkultura przyniosła wiele muzyki. I do-daje b a r d z o słusznie, że jest to często naj-wspanialsze narzędzie opisu rzeczywistości („absolutnie f e n o m e n a l n a f o r m a k o m u n i -kacji społecznej" - s. 79), b o emocjonalne. Stwierdza też, że rock jest to dalej muzyka, która m i m o komercjalizacji i „wsysania" przez popkulturę jest w dalszym ciągu m a -nifestem, a nie tylko zabawą. Autor opisuje również teatr, literaturę, film, które m o ż n a nazwać „kontrkulturowymi".
W kolejnym rozdziale skupia się na roz-ważaniach dotyczących edukacji. Przewija się w nich nieustannie wątek dotyczący
te-go, że edukacja i socjalizacja są najczęściej silnie zniewalające, a ład s p o ł e c z n y jest o p a r t y na przymusie i skrajnym zniewole-n i u . C o więcej, często są t o r o z w a ż a zniewole-n i a w b a r d z o „ p o n u r y m " d u c h u , ponieważ au-tor zdaje się stwierdzać, że jest to sytuacja n i e z m i e n n a i bez wyjścia. Rzecz jasna oczy-wiste i słuszne są stwierdzenia wychodzące z rozważań o d e t e r m i n u j ą c y m kapitale kul-t u r o w y m , k o d a c h językowych, n a kul-t o m i a s kul-t autor przedstawia zbyt skrajną wizję. Zna-lazło się w tej części p o r ó w n a n i e aż nie-smaczne: „Niezależnie o d tego, czy to bę-dzie V R e p u b l i k a F r a n c u s k a , III Rzesza N i e m i e c k a czy IV Rzeczpospolita Polska. Z a k a ż d y m r a z e m efekt będzie p o d o b n y , idealnie o m a m i o n e społeczeństwo. Niestety, demokracja w wymiarze edukacyjnym i wy-chowawczym (także politycznym) nie przynosi wolności, która pozornie jest jej n a d -rzędnym celem" (s. 96). Ciekawa jest przed-stawiona koncepcja edukacyjnego King Si-ze: łatwych sloganów istniejących w spo-ł e c z n y m d y s k u r s i e , u p y c h a j ą c y c h l u d z i w „jeden rozmiar". C h o d z i o to, że „wmawia się" ludziom między innymi fakt, że są rów-ni i wolrów-ni („ucz się, a zostarów-niesz kimś"), ale w i a d o m e jest, że niektórzy w zasadzie szans nie m a j ą - nie m a egalitaryzmu w edukacji. Z czym zgadzam się w pełni. Ludzie m a j ą sądzić, że są wolni - ale chciałabym zapytać, czy niektórym nie jest tak lepiej i czy nie jest czasem tak, że sami tego chcą? Uważam, że jest to zbytnie czarnowidztwo: „wierzy, że dokładnie dzięki niemu (i jego p o d a t k o m ) kraj będzie lepszym miejscem do życia, niż jest. Nie m a n a t o m i a s t p o c z u c i a tego, że przekonanie, które posiada, jest absolutną
fikcją" (s. 103). Według m n i e dzięki takim właśnie ludziom egzystencja w społeczeń-stwie jest możliwa.
W podrozdziale System państwa
nowo-czesnego jako źródło cierpień widać wyraźny
w p ł y w Foucaulta - p r z e n o s z e n i e władzy odbywa się za p o m o c ą edukacji, w sposób niewidoczny i wszechobecny. Autor pisze, że: „System zniewala człowieka, zmuszając g o d o w y k o n a n i a o k r e ś l o n y c h d z i a ł a ń " (s. 108). Uważam, że takie ukazywanie sys-t e m u zmierza do misys-tyzowania go czy wręcz a n i m i z o w a n i a , tak jakby był to golem czy p o t w ó r żywiący się wolnością, w którego żyłach płyną pieniądze. Przewija się tu stale wątek zniewolenia, j e d n a k dla m n i e nazy-wanie ludzi h u m a n o i d a m i (s. 104), automa-t a m i jesautoma-t nieco rażące. Auautoma-tor odwołuje się do Chomskyego, którego nazywa jednym z naj-większych intelektualistów naszych czasów (niektórzy n a z y w a j ą go a n a r c h i s t y c z n y m populistą) i jego p o r ó w n a ń ludzi d o stada (s. 106). M a m wrażenie, że autor uważa, że świat byłby lepszy, g d y b y wszyscy j e g o m i e s z k a ń c y byli b u n t o w n i k a m i lub przy-n a j m przy-n i e j byli świadomi wzorów rządzących ich zachowaniami. Świadczy o t y m cytat: „Kontestatorzy, rewolucjoniści, nie d o końca o m a m i e n i obywatele państw demokratycz-nych i totalitardemokratycz-nych" (s. 31). O pozostałych ludziach pisze: „Są idealnie zewnątrzsterow-ni, całkowicie nie zdając sobie z tego sprawy (s. 115); Społeczeństwo produkuje m n ó s t w o bezużytecznych rzeczy i w tym samym stop-n i u wielu bezużyteczstop-nych ludzi" (s. 108). Uważam, że nie wystarczy obecnie wyróż-nienie jedynie takiej dychotomii buntowni-cy-nieświadome masy. Moim zdaniem
spo-łeczeństwo b u n t o w n i k ó w mogłoby okazać się „społeczeństwem wariatów" - automa-tyzm zachowań bowiem wydaje się gwaran-tem porządku społecznego. Gdyby jednost-ka zastanawiała się nad jednost-każdym swoim za-chowaniem, to życie społeczne byłoby nie-możliwe, b o ludzie zastanawialiby się, czy p o w i e d z e n i e sobie „dzień d o b r y " nie jest opresyjne. Działaczka alterglobalistyczna Małgorzata Kamińska zdefiniowała ten pro-blem jako propro-blem wewnętrzny ruchu, któ-rego s a m a jest uczestniczką: „ N i e r z a d k o marzenia te są utopijne (...), tworząc bajko-we systemy bez władzy, wojska i policji, bez pieniądza, s t r u k t u r i konieczności p o d p o -rządkowania się opresji.. "5.
Autor wskazuje, że w takiej sytuacji dla uczniów istnieją dwie drogi: „Pierwsza być p o t u l n y m uczniem i przyjmować edukację, szkołę, nauczycieli bez żadnych zastrzeżeń. Druga, znacznie m n i e j komfortowa, to pro-test i o p ó r ! Brak zgody n a rzeczywistość daje p e w n e szanse jej zmiany. C o prawda iluzoryczne..." (s. 117) - czy więc jest to matnia - skoro szanse są i tak iluzoryczne?
A u t o r u p a t r u j e j e d n a k szansę w peda-gogice radykalnej, antypedapeda-gogice, której głównym celem jest emancypacja, ponieważ szkoła jest miejscem pogłębiania nierówno-ści społecznych. Stwierdza, że szkoła nie jest k o n i e c z n a , a społeczeństwo m o ż e istnieć bez niej. Uważa r ó w n i e ż , że u c z e n i e się w w a r u n k a c h wolności, bez przymusu jest b a r d z i e j a n g a ż u j ą c e i w y m a g a j ą c e n i ż w szkole. Ale pisze też, że taka zmiana może
5 M. Kamińska, Ich wina?, „Alterglobal"
być możliwa w społeczeństwie ludzi rów-nych i wolrów-nych, o ile taka świadomość nie wystraszy ludzi. Cóż, myślę, że wielu ludzi, gdyby miała t a k ą ś w i a d o m o ś ć , t o celowo wybraliby d r o g ę mniejszych, a n i e więk-szych wymagań. To prawda, że szkoła koja-rzy się z równaniem d o dołu, zniechęca d o nauki, jest miejscem przestarzałych praktyk wychowawczych. Ale pytanie - czy nie le-piej byłoby, gdyby nauczyciel stał się dobrze o p ł a c a n y m z a w o d e m - byliby t o najlepsi, którzy działaliby z pasji i powołania. Rud-nicki stawia tezę, że szkoła jest bytem wy-alienowanym ze społeczeństwa, niepotrze-bującym społeczeństwa do istnienia. Stwier-dza, że szkoła jest „zombi-instytucją" (ter-min Becka), która choć m a r t w a wydaje się żywa, jest i niezłomnie trwa (s. 127). Oczy-wiście z g a d z a m się ze s t w i e r d z e n i e m , że działania w celu doskonalenie są często p o -zorne, że r e f o r m y szkolnictwa zazwyczaj są kosmetyczne, a rolą edukacji nie jest pie-lęgnowanie bierności, ale zachęcanie d o za-dawania pytań czy krytycyzmu.
Z a d a n i e m nowej edukacji miałoby być zniesienie stereotypów segregujących ludzi, anulowanie lub zmiana systemu oceniania. Autor wymienia cechy tej pedagogiki: nie-zależność, autodyscyplina, krytyczne myśle-nie, sprawiedliwość (są to niezwykle słuszne postulaty) i stwierdza, że szkoła p o w i n n a zaspokajać potrzeby każdego ucznia przez r ó ż n o r o d n o ś ć zajęć. Przytacza też hasła pe-dagogiki niedyrektywnej: „kto kocha dzieci ten ich nie wychowuje, być i wspierać za-miast wychowywać" (s. 130) i stwierdza, że z m i a n y w t y m k i e r u n k u p o w i n n y zajść w edukacji. Dla m n i e jest to herezja,
ponie-waż myślę dokładnie odwrotnie - za m a ł o jest w szkole wychowania, współcześnie na-uczyciel chce tylko przekazać wiedzę, „od-bębnić" lekcję i woli udawać, że nie zauważa p r o b l e m ó w ucznia czy jego zainteresowań. Rozwiązania antypedagogiki spotykają się z częstymi zarzutami, c h o ć r o z u m i e m , że sprowadzanie jej d o hasła „róbta, co chceta" jest jej zwulgaryzowaną wersją. Ale uważam też, że nie m o ż n a każdego, który się z tym n i e zgadza, n a z w a ć „ s k o s t n i a ł y m p i e r n i -kiem". Autor kończy ten rozdział stwierdze-niem aż nadto patetycznym: „Rzeczywistość staje się coraz b a r d z i e j o p r e s y j n y m m i e j -scem - intelektualną Bastylią. ( . . . ) Czy ktoś uczyni edukacyjny 14 lipca?" (s. 134).
Kolejny rozdział jest opisem i interpre-tacją p r z e p r o w a d z o n y c h b a d a ń jakościo-wych. Kwestie metodologiczne zostały 'wy-łożone' na samym początku - we
Wprowa-dzeniu. Rozumienie przez autora specyfiki
tej m e t o d y jest ze wszech m i a r słuszne -chodzi o p o z n a n i e tego, jak t w o r z o n e jest społeczne doświadczenie. Użył metody bio-graficznej, techniki wywiadu narracyjnego. Z d e c y d o w a ł z a c h o w a ć się t u o d w a ż n i e , stwierdza bowiem - za Dausien - że najlep-szą m e t o d ą w tej sytuacji jest p o r z u c e n i e w s z e l k i c h s z k ó ł p r o w a d z e n i a w y w i a d u i s t w o r z e n i e w ł a s n e j . W s z y s t k o t o d a ł o „możliwość wyjścia poza socjologiczne, po-litologiczne czy pedagogiczne opracowania u j m u j ą c e b u n t u kategoriach o p i s u j ą c y c h w zasadzie wszystko poza e m o c j a m i i do-świadczeniami n i k o m u nie znanych konte-statorów" (s. 22). C h o ć zwykle badania pro-w a d z o n e z t a k i e j p e r s p e k t y pro-w y u pro-w a ż a n e są za skrzywione i obciążone sądami
warto-ściującymi, t o uważam, że mogą dać cenne i n f o r m a c j e nie tylko o b u n t o w n i k a c h , ale także o samej kulturze d o m i n u j ą c e j . Bun-towników ogląd ich własnej sytuacji może dać nowe i ważne spojrzenie na naszą kul-turę, której w końcu są współuczestnikami. Nie zbudujemy w ten sposób pełnego obra-zu społeczeństwa, ale, jak pisał G o u l d n e r , d a n a m to nowe spojrzenie na światy, z który-mi d o tej p o r y czuliśmy się oswojeni6.
Próba została d o b r a n a w sposób celowy, a respondenci znalezieni zostali przez pole-cenie. Pojawia się siedem osób: mężczyzna i kobieta - działacze opozycyjni z lat '80; anarchista, socjolog-alterglobalista i rock-m a n z okresu transforrock-macji i czasu krótko p o niej; i współcześnie działający: feminist-ka, działacz Inicjatywy Uczniowskiej. Każdy wywiad rozpoczynało pytanie o to, co zapa-miętali z lat ich buntu, czy mogliby je opisać (s. 27). Osoby dzięki t e m u same ukazywały ważny dla nich kontekst, badacz nie narzu-cał tu swojej siatki myślowej - był to bardzo d o b r y zabieg i zdał rezultat.
P. Rudnicki stwierdza, że chciał zbadać, kiedy b u n t o w n i k dostrzega, że rzeczywi-stość jest ze wszech miar opresyjna. Myślę, że jest to p e w n e zawężenie perspektywy. Są osoby, które mogą się buntować, b o jedy-nie jakaś część rzeczywistości jest opresyjna albo jest dla nich neutralna, a oni chcieliby uczynić ją pozytywną.
6 J. Mucha, „Socjologia radykalna" jako
od-miana krytyki naturalizmu w naukach społecz-nych [w:] Orientacje teoretyczne we współczesnej socjologii, W. Kwaśniewicz (red.), Kraków 1989,
s. 106.
W s z y s t k i e o p o w i e ś c i r e s p o n d e n t ó w u k a z a n e są w s p o s ó b niezwykle rzetelny. Dwa pierwsze wywiady z opozycjonistami lat '80: kolejarzem, działaczem „Solidarno-ści" i lekarką z „ S o l i d a r n o ś c i Walczącej" ukazują wiele cech wspólnych. Oboje są za-w i e d z e n i t r a n s f o r m a c j ą , a ich b u n t miał podłoże w dzieciństwie, w którym zetknęli się z okrucieństwem Związku Radzieckiego. Mężczyzna uważa, że to, co robił, było obo-wiązkiem i nie uważa się za b u n t o w n i k a , ponieważ stanie z boku było dla niego uni-k a n i e m . Autor pisze: „łatwo ( . . . ) zadawać p y t a n i a o s p o n t a n i c z n o ś ć b u n t u m o j e g o rozmówcy, o to na ile był prawdziwy, a na ile był koniecznością" (s. 142). Uważam, że to się nie wyklucza - bunt, który jest koniecz-nością, również może być autentyczny.
Kolejne historie dotyczą okresu trans-formacyjnego. Anarchista organizował hap-peningi, walczył z rodzącym się rasizmem, w czasie gdy uwaga opinii publicznej skie-rowana była gdzie indziej. Bunt jest ważną częścią jego tożsamości, ale uważa, że nie musi się buntować, aby istnieć - nie jest to cel s a m w sobie, ale jakaś d r o g a życiowa. R o c k m a n b u n t u j e się przez muzykę, wal-cząc z m a r a z m e m polskiego społeczeństwa - jest to działanie p r z e c i w a n o m i i , którą przyniosła transformacja wraz z polityką na niskim poziomie. Alterglobalista-socjolog, który przeżył wiele buntowniczych wcieleń, tak jak baumanowski włóczęga (ateista-ka-tolik, neoliberał-alterglobalista) jako na-uczyciel akademicki walczy obecnie o nowy kształt globalizacji.
Następnie opisane jest „najświeższe" po-kolenie. Feministka w wersji „soft" walczy
0 „ ż e ń s k i e k o ń c ó w k i " j ę z y k o w e , b i e r z e udział w manifestacjach, studiuje literaturę tematu. Jest to dla niej bardziej poszukiwa-nie siebie, a autor jej b u n t postrzega j a k o przejaw kultury masowej. Zwraca uwagę, że nie ciągnie to za sobą wielkich wyrzeczeń, nie jest t o a n t y s y s t e m o w e , ale sądzę, że z p u n k t u widzenia jednostki lepiej jest, żeby obszar opresji był mniejszy. Siedemnastolet-ni działacz ISiedemnastolet-nicjatywy UczSiedemnastolet-niowskiej twier-dzi, że szkoła jest totalitarna, uczy schema-t y z m u i nie m a w niej miejsca n a inność. Przeciwstawia się również rasizmowi.
Autor uważa, że wszyscy ci n i e p o k o r n i ludzie musieli ponieść konsekwencje swoje-go buntu, wszyscy odczuwali opresję i wal-czyli o u w ł a s n o w o l n i e n i e . W e d ł u g m n i e n a d m i e r n e jest to skupianie się n a opresyj-ności życia. W kontrkulturze bowiem często ważne jest też p o prostu życie intensywne 1 działanie według kategorii, którą Barbara Fatyga nazwała: „Coś robić"7. Z moich
do-świadczeń (osobistych i badawczych) wyni-ka jednak, że b u n t to nie tylko wyzwalanie się z opresji, ale również dążenie do ideałów (co w sferze emocjonalnej jest bardzo pozy-tywne). Rudnicki pisze o buncie „od", a m i brakuje tu elementu „do", a przecież to również b y ł o w i d a ć w o p i s y w a n y c h b i o g r a -fiach.
G ł ó w n y m wnioskiem wydaje się to, że wszyscy respondenci przeszli samodzielną, p o z a f o r m a l n ą edukację, na którą składało się samodzielne szukanie lektur, idei, ludzi.
7 B. Fatyga, Dzicy z naszej ulicy.
Antropolo-gia kultury młodzieżowej. Warszawa 1999,
s. 139.
Jest to nabywanie świadomości. Widoczny jest więc audodydaktyzm - samowychowy-wanie. Pozostające w c e n t r u m dobrowolne d z i a ł a n i e jest p r z e j a w e m obywatelskości, odpowiedzialności.
Kolejno autor analizuje
(Nie-rzeczywi-stość spektaklu i wyzwalające uczenie się w biografiach kontestatorów) o p o w i e ś c i
b u n t o w n i k ó w w kontekście koncepcji życia c o d z i e n n e g o jako teatru. O d w o ł u j e się tu nie tylko d o klasycznej goffmanowskiej wi-zji, ale głównie d o Społeczeństwa spektaklu Debora (s. 227). W tym ujęciu rzeczywistość jest upozorowana przez stosunki społeczne, polityczne i g ł ó w n i e e k o n o m i c z n e , które regulują istnienie społeczne. Te ogranicze-n i a stają się r e g u ł a m i życia społeczogranicze-nego, trzeba je realizować, żeby żyć w fikcyjnym spokoju. Ludzie wówczas nie widzą różnicy między światem rzeczywistym a wykreowa-nym, konsumpcja jest dla nich najważniej-sza i są z tego p o w o d u szczęśliwi. A społe-czeństwo k o n s u m p c y j n e nie sprawia pro-blemów. M o ż n a tu zadać pytanie: czy nie było w historii gorszych tyranii niż ta, która jest chociaż przyjemna?
Dalej autor pokazuje, jak b a d a n i b u n -townicy opuszczali przypisane im role, by tworzyć własne i łamać rzeczywistość przed-stawienia. Pokazuje też dwie strony tej sytu-acji: pozytywna to obalenie nieprawdziwo-ści; negatywna - b u n t jest tylko wentylem bezpieczeństwa, tylko d o d a j e d r a m a t y z m u przedstawieniu. Na koniec stwierdza, że ta-kie ujęcie nie daje o d p o w i e d z i na pytanie o to, czym jest b u n t - jest to zadanie nie-możliwe, a ukazuje tylko jego wymiary. My-ślę, że właśnie na pytanie: czym jest b u n t
prostej odpowiedzi udzielił Merton8, a
wła-śnie te oblicza pozostaną n i e p o z n a n e nigdy d o końca.
Autor pisze o tym, że współcześnie wi-dać brak motywacji d o buntowania się, stąd: „Brak kolejnej generacji b u n t o w n i k ó w nie jest p r z y p a d k o w y " (s. 269), ale przytacza r ó w n i e ż z d a n i e Fatygi o w s p ó ł c z e s n y m ewolucyjnym, a nie rewolucyjnym charak-terze b u n t u . M o ż n a stwierdzić śmiało, że b u n t dalej istnieje, a p o p r o s t u z m i e n i a się jego oblicze. Ludzie m n i e j chętnie b u n t u j ą się w grupie, ważniej sza jest dla nich różno-rodność, skupiają się głównie na własnym życiu, a nie na wspólnocie9. Jest to cecha
po-nowoczesności, która wyżej ceni wartości jednostkowe, a nie kolektywistyczne1 0. Nie
o z n a c z a t o j e d n a k , że b u n t jest o b e c n i e „słabszy". Kontestacja oczywiście m a swoje słabości, m o ż n a na przykład mówić o tym, że buntownicy sprawniej diagnozują zjawi-ska negatywne, niż określają drogi wyjścia, które byłyby możliwe d o realizacji. Może warto by się było zastanowić, czy nie jest t o i m m a n e n t n ą cechą b u n t u . W tym miejscu warto zaznaczyć, że najważniejsze jest jed-nak kształtowanie świadomości społecznej, uwrażliwianie opinii publicznej. Działania te są bardziej „ k r u c j a t a m i moralnymi", co jest przecież niezwykle istotne.
8 R. Merton, Struktura społeczna i anomia
[w:] Socjologia. Lektury, P. Sztompka, M. Kucia (red.), Kraków 2005, s. 588-590.
9 H. Swida-Ziemba, Młodzież końca
tysiąc-lecia. Obraz świata i bycia w świecie, Warszawa
2000, s. 64-65.
10 D. Muggleton, Wewnątrz subkultury.
Po-nowoczesne znaczenie stylu, Kraków 2004, s.
64--69.
O s t a t n i e z d a n i e książki b r z m i : „Dziś bunt jest dla m n i e elementem niezbędnym d o istnienia w świecie, którego nie lubię i w którym czuję się źle" (s. 272). W zdaniu tym zaznaczyło się pesymistyczne nastawie-nie autora, a to, że na okładce książki przed-stawiona jest t r u m n a , utwierdza mnie w tym przekonaniu. Uważam, że te same kwestie m o ż n a by zanalizować z p u n k t u widzenia kategorii możliwości. M i m o mojej pewnej powściągliwości stwierdzam, że jest to praca niezwykle ważna, a być m o ż e właśnie rady-kalizm jest jej największą wartością. Sama zakończyłabym tę książkę inaczej: „Potrzeba wychodzenia poza zastane granice jest chy-ba najchy-bardziej uniwersalną - i z pewnością najtrwalszą - cechą człowieczeństwa"11.
Alicja Chyła
1 1 Z. Bauman, Utopia bez toposu [w:]
Kul-tura w czasach globalizacji..., s. 17.
Paweł R u d n i c k i : K o m e n t a r z d o r e c e n z j i książki
„Komunizm nie działa. Kapitalizm nie działa. Ty działaj!" loesje.pl
Z ciekawością oczekiwałem pierwszej recen-zji m o j e g o książkowego d e b i u t u Oblicza
buntu w biografiach kontestatorów. Refleksyj-ność - wyzwalające uczenie się - zmiana, tym
bardziej jest mi miło, że pojawiła się ona na łamach „Kultury i Edukacji" - pisma, które od lat studenckich cenię i regularnie czytuję. W przedstawionej recenzji autorka, co jest