• Nie Znaleziono Wyników

View of Polish-American Parish – an Element of Americanization

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "View of Polish-American Parish – an Element of Americanization"

Copied!
13
0
0

Pełen tekst

(1)

S T U D IA P O L O N IJ N E T . 6. L u b l i n ls)83

D AN IEL S. BUCZEK U SA

PARAFIA POLSKO-AMERYKAŃSKA JAKO CZYNNIK AMERYKANIZUJĄCY

Według potocznej mądrości „kaw iarnianych filozofów” parafia, szkół­ ka parafialna i drugorzędne instytucje związane z parafią, które tworzą polskie „getto”, były poważnym czynnikiem ham ującym całkowitą asy­ milację polskich grup etnicznych w Ameryce. Moja teza bezpośrednio sprzeciwia się tej „potocznej mądrości”. Choć teza ta nie jest nowa, była bowiem przedkładana przed dziesięcioma laty przez innego młodego nau­ kowca amerykańskiego polskiego pochodzenia, chciałbym rozszerzyć zak­ res owego eseju Thomasa Monzella przez skoncentrowanie się raczej na ogólnej polityce Kościoła niż na konkretnych przykładach, które nieznoś­ nie wydłużyłyby moją pracę1.

Na doświadczenia religijne polskiej imigracji w Ameryce należy patrzeć pod dwoma radykalnie różnymi kątami. Są nimi: katolicyzm polskiej wsi w końcu XIX wieku z jednej strony i katolicyzm polskiego chłopa-imigranta jako subkultura w zasadniczo industrialnym środowis­ ku białych protestanckich Anglosasów z drugiej2. Pomiędzy tym i dwoma stanowiskami stał agresywny am erykański protestantyzm , którego celem było ukształtowanie „chrześcijańskiej A m eryki” na wzór protestancki3,

1 T h. I. M o n z e 11. T h e Cath olic C hurc h an d th e A m e r i c a n i z a t i o n of th e P o ­

lish Im m ig ra n t, „P olish A m erican S tu d ies” 26:1969 s. 1-15.

2 Tak w ięc na d o św ia d czen ia relig ijn e polsk iego im igran ta w A m ery ce n ależy patrzeć jak n a od ch od zen ie od p olsk ich korzeni, jak na zb liża n ie się do r z e c z y w is­ tości am erykańskiej. Te d w a k ąty w id z e n ia w sposób o czy w isty się u zu p ełn iają. N ie ukazało się do tej pory żad n e p o w a żn e stu d iu m w y k o rzy stu ją ce te od m ien n e punkty w id zen ia.

3 B ib liografia na tem at „ch rześcijań sk iej A m ery k i” jest dość rozległa, co zm u ­ sza do selek ty w n eg o w yboru. N a jja śn iejsze i n ajbardziej b ezp ośred n ie stu d iu m tez protestanckiej ch rześcijań sk iej A m eryk i m ożna zn aleźć u R oberta T. H an d y’ego w :

(2)

oraz defensywy, a czasami naw et przystosowujący się, Amerykański Kościół Katolicki, opanowany głównie przez środowiska irlandzko-nie- mieckie, który często deklarował swą chęć „katolicyzacji Ameryki”*.

Zrozumieć polskie dośwadczenia religijne w dwudziestowiecznej Ame­ ryce i w ten sposób pojąć również wysiłek chłopskiego em igranta w celu zasymilowania się kulturowego ze społeczeństwem amerykańskim, to zna­ czy zrozumieć co najm niej trzy główne społeczno-kulturowe i religijne prądy, obejmujące swoimi wpływ am i środowiska polskie i społeczeń­ stwo otaczające. N ajpierw ten, który przenikał społeczności polskich emi­ grantów, uformowane wokół parafii, będących najbardziej podstawowymi i żywotnym i instytucjam i i ten, który ożywiał amerykańskich protestan­ tów. Następnie ten, który widoczny jest w polskich społecznościach para­ fialnych, i ten, który był najważniejszym trendem amerykańskiego kato­ licyzmu, widocznym w tzw. parafiach angielsko-języcznych. Wreszcie chodzi o problem stosunku między głównym nurtem amerykańskiego protestantyzm u a zasadniczym prądem amerykańskiego katolicyzmu, któ­ re były na zmianę wrogie sobie lub też wzajemnie przystosowujące się do siebie5. Należy także uświadomić sobie fakt, że prądy te nieustannie nakładały się na siebie, co czyni ich analizę tym bardziej złożoną.

W niniejszym artykule skoncentruję się — w raczej szerokim sensie — na dwóch wielkich diecezjach am erykańskiego Środkowego Zacho­ du — M ilwaukee i Chicago — w latach dwudziestych tego wieku. Wybór ten został dokonany z konkretnych powodów. Społeczności imigranckie

T en sam tem at jest dobrze p rzed sta w io n y p rzez S id n ey ’a E. M eada (The L iv e l y

E x p e r i m e n t : T h e S h a p in g of C h r is ti a n ity in A m e r i c a . (N ew York 1963). N ow sza

praca S y d n e y ’a A h lstro m a T h e R eligio us H is t o r y of th e A m e r i c a n P e o p le (N ew H a­ ven 1972) m ocno su geru je taką tezę, pod ob n ie jak R ay’a A llen a B illin g to n a The

P r o t e s t n a t Crusade, 1800-1860: A S t u d y of th e O rig ins of A m e r i c a n N a t i v i s m (N ew

York 1938).

4 P ra g n ien ie am eryk ań sk iej h ierarchii k atolick iej, aby „skatolicyzow ać A m ery ­ kę" n a jja śn iej zostało w yrażon e przez arcyb isk u p a Johna Irelanda z St. P au l w sta n ie M in n esota n a p rzełom ie w iek ó w , a p óźniej było co jakiś czas pow tarzane p rzez p rzyw ód ców ep isk op aln ych K ościoła rzym sk ok atolick iego w A m eryce. Zob. J. T. E 11 i s. T h e L i f e of J a m e s C a rd in a l G ib bons. A r c h b is h o p of B a ltim o re 1834-

-1921 Vol. 1. M ilw a u k ee 1952 s. 386 (gdzie w y ra żo n e jest podobne zd an ie kardynała

G ibbonsa); E. M c K e o n. A p o lo g i a for an A m e r i c a n C ath o licism : T h e P e titio n and R eport of the N a tio n a l C ath o lic W e l f a r e Conference to Pius X I, A p r i l 25, 1922. ,,Church H isto ry ” 43:1974 s. 514-528.

5 T ylko o sta tn i z tych krzyżu jących się p rądów został w ogóle dostrzeżony, ch ociaż w dość ogran iczon ym zakresie. C hociaż prace w sp o m n ia n e pow yżej w przy­ p isie 3 trak tu ją ten tem at m argin esow o, K en n eth U nderw ood w sw oim P r o te s ta n t

an d C ath olic : R e ligio us a n d S o cia l I n t e r a c ti o n i n an I n d u s tria l C o m u m n i t y (Boston

1957) o m a w ia stosu n k i p ro testa n ck o -k a to lick ie w H olyoke w sta n ie M assachusetts w k o n tek ście tak zw an ego „in cyd en tu Sanger" w jesien i 1940.

(3)

amerykańskiego Środkowego Zachodu były starsze i większe niż w No­ wej Anglii, stanach środkowoatlantyckich czy na górniczych obszarach Pensylwanii. W latach dwudziestych tego wieku były one już o wiele bardziej zaawansowane w ostrej debacie nad zaletami am erykanizacji niż parafie dwóch pozostałych obszarów. Po drugie, oba m iasta jako sie­ dziby diecezji były świadkami dyskusji pomiędzy dwiema gazetami pro­ wadzącymi wojnę ideologiczną: „K uryerem Polskim” i „Nowinami Pol­ skimi” w Milwaukee oraz „Dziennikiem Związkowym” i „Dziennikiem Zjednoczenia” w Chicago. Dzienniki te prezentowały problemy, o których mowa w kontekście getta imigranckiego, a zatem miały perspektyw ę dość ograniczoną, zwłaszcza że ignorowały w przeważającej większości to, co uważam za sedno problemu przystosowania się kulturowego: ogromne różnice wartości kulturowych pomiędzy polskimi im igrantam i chłopskimi a kulturą am erykańskiej większości protestanckiej oraz jej irlandzko- -niemieckiej subkultury. Lata dwudzieste wybrałem, ponieważ po­ kolenie powojenne, synowie i córki polskiej emigracji ekonomicznej z początku XX wieku, weszli w skład am erykańskiej siły roboczej jako ol­ brzymia grupa, po raz pierwszy napotykając w jakiejś skoncentrowanej formie żądanie zamerykanizowania się, wysuwane przez rdzennych Ame­ rykanów. W konsekwencji zarówno w rodzinach polskich Amerykanów, jak też w szerszej społeczności getta, powstawały ostre kulturow e starcia pomiędzy rodzicami a dziećmi oraz pomiędzy pokoleniem im igrantów a pierwszym pokoleniem polskich Amerykanów urodzonych już w Stanach, 0 wartość amerykanizacji. W tym starciu wartości kulturow ych parafia odegrała rolę centralną.

Moja teza opiera się na założeniu — którego nie muszę w tym m iej­ scu uzasadniać — że zarówno dla polskich em igrantów chłopskich, jak 1 dla środowiska am erykańskich protestantów religia była zasadniczym czynnikiem formującym kulturę oraz że te dwie ku ltury odzwierciedlały systemy wartości dwóch różnych zespołów doświadczeń historycznych i środowiskowych. Te głębokie różnice w wartościach kulturow ych leżą u źródeł o wiele poważniejszej walki, którą dzieci imigracji polskiej m u­ siały podjąć, aby przystosować się kulturowo do życia amerykańskiego. Przedstawienie problemu różnicy kulturow ej jako dychotomii istnie­ jącej zasadniczo między katolicyzmem a protestantyzm em może prow a­ dzić do nadm iernych uproszczeń o tyle, że działały tu również czynniki środowiskowe. Tym niemniej nie jest w żadnej mierze przesadą stw ier­ dzenie, że kultura polskiej wsi była ku ltu rą katolicką, podczas gdy kul­ tu ra Ameryki była zasadniczo protestancka. Jakie były główne różnice między nimi?

K ultura rzymskokatolickiej Europy, a zatem również Polski i Irlandii, kładła nacisk na dwie podstawowe i kom plem entarne idee, które były

(4)

spadkiem po świeeie śródziemnomorskim. Pierwszą było pojęcie pater fam ilias; drugim pojęciem, związanym z pierwszym, było sacerdos. Zgod­ nie z tą pierwszą ideą, ojciec rodziny był „boskim autokratą”, mającym władzę decydowania ,,o życiu i śmierci” swej żony i dzieci. Któż ośmieli się kwestionować przykazania Boga i Jego reprezentanta? Rola ojca jako głowy rodziny była uważana zarówno za naturalną, jak i usankcjonowaną przez nakaz boski. W sensie chrześcijańskim pater familias jest łagodzo­ ny przez domieszkę agape (miłości), aby dać w rezultacie obraz chrześci­ jańskiego ojcostwa — dyscyplina i posłuszeństwo łagodzone przez miłość. Z rzymskim pojęciem pater familias łączyło się inne pojęcie śródziem­ nomorskie: sacerdos. Kapłan składa na ołtarzu prawdziwą ofiarę i czyniąc to wznosi się ponad wszystkich śmiertelników, staje się świętym, w któ­ rego obecności zachowywano się tak, jak w obecności przedstawiciela sa­ mego Chrystusa. Sacerdos jakościowo różnił się od zwykłego ewangelicz­ nego duszpasterza czy nauczyciela doktryny. Był on duszpasterzem i nauczycielem, lecz był też czymś więcej. Był przedstawicielem Chrystu­ sa na ziemi, ponieważ Chrystus, poprzez wyświęcenie, w ybrał go do ta­ kiej podniosłej roli.

N ietrudno natychm iast wyciągnąć stąd wniosek, że z tej głęboko za­ korzenionej bazy socjalno-religijnej w ypływ ają wartości związane z sza­ cunkiem dla władzy i akceptacją ustalonego hierarchicznego porządku społecznego. Z drugiej strony położenie geograficzne Polski, a zatem jej doświadczenia historyczne, służyły wykształceniu innych wartości, które sprawiły, że wejście polskiego im igranta w środowisko protestanckie było niezmiernie trudne. Od samego początku swej historycznej świadomości jako narodu Polacy byli zmuszeni do stosowania szczególnej formy tole­ rancji, którą dzisiaj znamy jako „pluralizm kulturow y”. Szacunek dla ziemi, obyczajów, tradycji i języka innych narodów w ynikał z chrześci­ jańskiej zasądy przyjętej powszechnie w środkowowschodniej Europie — jak przypom ina o tym polski historyk kultury Karol Górski — że „grze­ chy przeciw miłości bliźniego są poważniejsze niż grzechy przeciw wie­ rze”6. Nie muszę rozwijać twierdzenia, że ani zachodni Kościół katolicki, ani główne prądy protestantyzm u — luteranizm czy kalwinizm — nigdy nie akceptow ały takiej zasady. Tak właśnie było, gdy polski uczony epoki Odrodzenia Paw eł Włodkowic zaproponował taką zasadę na Soborze w Konstancji, a Sobór połączył się przeciw niemu z Zakonem Krzyżackim. Zasada ta stała się podstawą tak zwanej „idei Jagiellońskiej”, którą nas­ tępcy litewskiego księcia Jagiełły i jego młodej narzeczonej, błogosławio­ nej Jadw igi z Anjou, próbowali wprowadzić w środkowoeuropejskiej

* K. G ó r s k i . O d r e l ig i jn o ś c i d o m i s t y k i . W : Z a rys d z i e j ó w ż y c ia w e w n ę t r z e g o

(5)

Rzeczypospolitej Jagiellońskiej w XVI w ieku7. Idea ta jest rozbrajająco prosta i atrakcyjna: Twoja kultura jest różna od mojej. Będziemy wza­ jemnie szanować swoje kultury i pomimo ogromnych różnic między ni­ mi możemy stworzyć jedność polityczną w celu obronienia się przed na­ szymi wspólnymi wrogami i osiągnięcia trwałego porządku politycznego. Czy można się dziwić, że ta sama idea miała wyjść od mieszkańca ło­ tewskiej Rygi pod koniec XVIII wieku Johanna Gotfrieda von Herdera? Taki zatem pogląd na porządek polityczny jest właśnie historycznym pop­ rzednikiem polskiego getta w Stanach Zjednoczonych. Im igrant polski domagał się od kultury większości tylko jednego: „pozwólcie nam istnieć; szanujcie naszą kulturę i nie próbujcie nam narzucać waszej. We właści­ wym czasie nasze kultury nauczą się nawzajem rozumieć, a za zrozumie­ niem przyjdą i bliższe więzy”.

Nie ma sensu rozwodzić się nad oczywistością, że rozdźwięk pomiędzy polskimi imigrantami a białą, protestancką, anglosaską Am eryką na prze­ łomie XX wieku był bolesnym doświadczeniem. Poglądy polskich imi­ grantów na miłość bliźniego również głęboko się różniły od poglądów protestanckiej większości, wynikającej z podkreślanej przez Kościół ka­ tolicki na Zachodzie roli dobrych uczynków jako drogi do zbawienia. Amerykańskie hasło „Bóg pomaga tym, którzy radzą sobie sami” znalazło niewielki oddźwięk wśród imigrantów. Zrzeszali się oni w towarzystwa samopomocy, które nosiły zakorzenione cechy średniowiecznych bractw : nacisk był położony na miłosierdzie wobec wdów, sierot, biednych. Jeżeli Znaniecki i Thomas byli zdumieni w roku 1918, że „społeczności polskich Amerykanów nie w ydaje się odczuwać potrzeby opiekowania się słabszy­ m i”, to był w ynik faktu, że nie potrafili zauważyć pracy owych tow a­ rzystw samopomocy i patrząc na to zjawisko oczami Amerykanów, którzy zinstytucjonalizowali miłosierdzie, wyciągali wnioski na podstawie braku przytułków, domów dziecka itp.8

7 N a „ideę J a g iello ń sk ą ” przez w ie le la t zw racał ogrom ną u w a g ę w sw y ch op u ­ b lik o w a n y ch pracach na tem at R zeczypospolitej P o lsk o -L itew sk iej p olski historyk p rzeb yw ający na em igracji, O skar H aleck i (Zob. zw ła szcza jego T h e L i m i t s and

D iv is io ns of European History. N ew Y ork 1950. ch. 7: T h e D u a lis m of C e n tra l Europe.

8 W. I. T h o m a s , F. Z n a n i e c k i . The Polish P e a s a n t in E u rope a n d A m e ­

rica Vol. 2. N ew York 1958 s. 1533. D over P u b lica tio n ed. R ola och otn iczych

zw iązk ów w śród polsk ich em igran tów jest tem atem pracy d ok torsk iej H elen y Z n a­ n ieck iej-Ł op aty The Function of V o lu n t a r y A sso cia tio n s in an E th n ic C o m m u n i t y :

„ Polo nia” (U n iversity of C hicago 1964) o p u b lik ow an ej w : E. W. B u r g e s s, D. J. B o-

g u e. C o n trib u tio n to U rb a n Sociology. C hicago-L ondon 1964 oraz w : S tu d i a p o l o ­

nijne. T. 2. L ublin 1978 s. 83-112. Z naniecki i T hom as p o św ię c ili w ie le u w a g i tem u

(6)

Zarówno darwinizm społeczny, jak i protestancka reakcja nań — chrześcijaństwo „społeczno-ewangeliczne” — były obce imigrantowi pol­ skiemu. Kiedy nacisk am erykanizacji zaczął wpływać na widzenie przez im igranta swojego miejsca w życiu Ameryki, zamknął się on jeszcze bar­ dziej w swojej społeczności zdominowanej przez inteligencję duchowną. Stanowisko pierwszych przywódców parafii polskich wobec am erykani­ zacji bezpośrednio ścierało się ze stanowiskiem zarówno protestanckiej większości, jak i zdominowanej przez Irlandczyków hierarchii Kościoła rzymskokatolickiego, która nie różniła się znacznie pod tym względem od protestantów . Am erykanizacja zarówno dla am erykańskich protestantów, jak i dla katolików am erykańskich pochodzenia irlandzkiego oznaczała przyjęcie politycznych ideałów kultury amerykańskiej, najlepiej zapew­ ne wyrażonych w Akcie Swobód (Bill of Rights): wolności słowa, prasy, w yznania i zgromadzeń publicznych. Mimo że ideałem była swoboda wyznania, tolerancja niekoniecznie musiała jej towarzyszyć, podczas gdy im igrant polski nie mógł jednej od drugiej oddzielić. Wolno mu było bu­ dować swoje kościoły i odprawiać w nich praktyki religijne, lecz jego upór co do pozostania katolikiem, jeżeli idzie o kulturę, był uważany za nieam erykański i obcy. Tak więc w strętna kam pania ruchu nacjonalis­ tów am erykańskich pod koniec XIX wieku była w pewnym stopniu po­ pierana nieświadomie przez wpływowe elementy hierarchii katolickiej z kardynałem Jam esem Gibbonsem i arcybiskupem Johnem Irelandem na czele, którzy jasno stwierdzili, że ,,kościół nasz jest kościołem am erykań­ skim, a nie irlandzkim, niemieckim, włoskim czy polskim — i sprawimy że pozostanie on am erykański”9.

Po wtóre, to, co dla gibbonsowsko-irelandzkiego skrzydła am erykań­ skiej hierarchii katolickiej decydowało o byciu Amerykaninem, dotyczy­ ło rozdziału między światem polityki i politycznych ideałów z jednej strony a kulturą katolicką, pielęgnowaną przez Kościół rzymski i opartą na bliźniaczych zasadach pater familias — sacerdos z drugiej. Zasadniczą tezą mojego artykułu jest to, że kler irlandzko-am erykański potrafił do­ konać rozdziału pomiędzy religią i polityką znacznie wcześniej niż jaka­

9 A k cep tacja n arodow ej lub n ietery to ria ln ej p arafii przez h ierarchię am ery­ k ań sk ą b y ła w n a jlep szy m razie w strzem ięźliw a . Choć hierarchia b yła w sposób o czy w isty p o d zielo n a co do tego problem u, g ib b o n so w sk o -irela n d o w sk ie jej skrzyd­ ło, k tóre za a k cep to w a ło p arafię narod ow ą jako rozw iązan ie tym czasow e, było bar­ dziej w p ły w o w e . N a ten tem at zob. R. M. L i n k h. A m e r i c a n C ath olicism and Euro-

p e a n I m m i g r a n ts , 1900-1924. N e w Y ork. 1975 s. 35-45. L in k h jest bardziej życz­

liw y w o b ec h ierarchii, n iż b y n ależało w n o sić z fa k tó w . Z m in im alizow ał on prob­ lem „p rzenikania'’ w śró d p olsk ich i w ło sk ic h k a to lik ó w przed I w o jn ą św iatow ą. Z arów no „problem w ło s k i”, jak i rosnąca liczb a „ n ieza leżn y ch ” p arafian w śród P o ­ la k ó w w z n ie c ił p ow ażn e k o n flik ty m ięd zy ob yd w om a narodam i, co h ierarchia trak­ to w a ła na różne sposoby, od trw ogi i w y n io sło ści po obojętność.

(7)

kolwiek inna grupa imigrancka. W tej paradoksalnej sytuacji trzeba było albo pogodzić się, albo zignorować oczywistą sprzeczność pomiędzy hie­ rarchicznym zarządzaniem Kościoła (zgodnie ze starą rzymską zasadą pater farailias — sacerdos) a wolnym udziałem osób świeckich w spra­ wach parafii, który leży u podstaw amerykańskiego etosu w ciągu doś­ wiadczeń religijnych dysydenckiego protestantyzm u. Już w roku 1829 pierwszy Sobór w Baltimore w ydał dekret, na mocy którego dobra koś­ cielne i ich użycie muszą podlegać kontroli hierarchii, co było stanowis­ kiem zdecydowanie nieam erykańskim .10 Dla pierwszych polskich księży w końcu XIX wieku taka sprzeczność była nie do pogodzenia, ponieważ nie potrafili oni jeszcze dokonać rozdziału religii i polityki. Z wypowiedzi pierwszych przywódców politycznych polskiej Ameryki, takich jak ojco­ wie Barzyński z Chicago, Jan Pitass z Buffalo, Lucyan Bójnowski z New Britain i inni, wyraźnie przebija przekonanie, że ksiądz jako naturalny przywódca swej społeczności, jest sądem ostatniej instancji na wszelkich odcinkach życia: kulturalnym , politycznym, ekonomicznym, społecznym i każdym innym. Odgrywał on w am erykańskim protestanckim i zindu- strializowanym środowisku tę samą rolę, co w Polsce ksiądz wiejski. P a­ trząc z tego punktu widzenia łatwo dojść do wniosku, że polski ksiądz i polska parafia były czynnikami ham ującym i amerykanizację.

Z drugiej jednak strony, znalazłszy się w całkowicie wrogim otocze­ niu, protestanckim i zindustrializowanym, świat polskiej k u ltu ry w iej­ skiej musiał się w końcu poddać. Mogły istnieć co najm niej trzy możli­ wości do wyboru dla hierarchii rzymskokatolickiej w celu pogodzenia sprzeczności pomiędzy rzymskim pater farailias a am erykańskim etosem wolnego uczestnictwa osób świeckich: albo zaakceptować am erykańską zasadę bezpośredniego udziału osób świeckich, co byłoby zaprzeczeniem porządku hierarchicznego; albo przeciwnie, konsekwentnie nie zgadzać się z zasadą udziału osób świeckich, co doprowadziłoby do antykleryka- lizmu, a w końcu do schizmy, lub wreszcie można było po prostu udawać, że życie i rządy Kościoła nie powinny być odbiciem rzeczywistego, co­ dziennego życia zwykłych obywateli biorących udział w życiu dem okra­

10 P iąty dekret rady rejon ow ej B altim ore b y ł reak cją n a w z r o st p o w iern ictw a , które sam o w sobie było m a n ifesta cją w p ły w ó w p ro testa n tó w a m eryk ań sk ich . Po piątym dekrecie o p u b lik ow an y został list p astersk i do osób św ieck ich , w którym w yjaśn ion e zostało stan ow isk o h ierarch ii w o b ec p rob lem u k on troli nad K ościołem . Zob. n p .: Pastoral L e tt e r s of the A m e r i c a n H ie ra rc h y 1792-1970. Ed. H. J. N olan. H untington (Ind) s. 30; R ev. Th. F. C a s e y . T h e S a c re d C on g reg a tio n De P r o p a ­

ganda Fide and the R e v is i o n of th e First P r o v in c i a l C ouncil of B a ltim o re , 1829- -1830. R om e 1957 s. 71; P. G u i 1 d a y. A H is t o r y of th e Councils of B a ltim o re . 1791- -1884. N ew York 1932 s. 90-91.

(8)

tycznym swych społeczności, co skutecznie odcięłoby Kościół od jakich­ kolwiek rzeczywistych wpływów na tworzenie kultury amerykańskiej.

O ile ta ostatnia możliwość została zaakceptowana przez am erykań­ ską hierarchię katolicką, co było oparte na słodkiej nadziei, że Ameryka i tak zostanie w końcu skatolicyzowana i sprzeczność w ten sposób sama zniknie, to większość polskich księży nie mogła zaakceptować żadnego z tych rozwiązań, ponieważ wszystkie one były nie do pogodzenia z pod­ stawowymi źródłami kultury rzymskokatolickiej. Odmiennie od kleru ir- landzko-amerykańskiego, który może był lepiej zaznajomiony z anglo- -am erykańskim zwyczajem ogólnej zgody, polski kler im igrancki stanął wobec trudnego dylematu. Duchowni mogli stać się Amerykanami, co oz­ naczałoby, że pod względem kulturow ym musieliby stać się protestan­ tami albo ponieść konsekwencje bycia obywatelami drugiej klasy, czyli konsekwencje segregacji społecznej i ekonomicznej. Zignorowanie tej spraw y jako problemu kulturowego było niemożliwe.

Tak więc duchowieństwo polsko-amerykańskie aż do końca I wojny światowej było podzielone w zasadniczej kwestii, a mianowicie roli pol­ skiej parafii wobec kultury większości protestanckiej oraz subkultury ir- landzko-am erykańskiej. Byli tacy, jak Pitassowie z Buffalo, Bójnowski oraz Zarząd Związku Polskich Księży, którzy optowali za tradycyjną „pol­ skością” lub za polskim gettem i ograniczali definicję am erykanizacji do uczenia się języka angielskiego i udziału w życiu obywatelskim, ale zaw­ sze pod kuratelą duchowieństwa. Byli też tacy księża, a także osoby świeckie, które tw orzyły niezależne zgromadzenia, a w efekcie odrzuciły rzymską i polską zasadę pater familias, jednocześnie paradoksalnie tw ier­ dząc, że jądro ich polskiej ku ltu ry leży raczej w języku i liturgii, niż w pater familias. W tym sensie ruch niezależnych parafii, który z biskupem Franciszkiem Hodurem włączył się do Polskiego Narodowego Kościoła Ka­ tolickiego, był praktycznie pierwszym krokiem w kierunku am erykani­ zacji. Działalność ojca Wacława Kruszki z Milwaukee, który straw ił ży­ cie na bezskutecznych próbach wywalczenia dla polskiego duchowieństwa „rów noupraw nienia” w Kościele amerykańskim, była niewątpliwie bar­ dziej radykalnym w yrazem dążenia do obrony tradycyjnej „polskości’h Lata dwudzieste były dekadą przełomową w procesie am erykanizacji polskiej społeczności parafialnej. Ogromna liczba dzieci polskich im igran­ tów osiągnęła wiek dojrzały i zajęła stanowiska we wszystkich dziedzi­ nach pulsującego życia am erykańskich m iast przemysłowych, nie wyłą­ czając Kościoła. Amerykański duszpasterz polskiego pochodzenia stał się zjawiskiem dość częstym, a tacy księża jak Michael W enta z parafii św. Jadwigi w Milwaukee, Paul Sobota z parafii św. Tekli w Chicago i An- thony Majewski z parafii św. Kazimierza w Buffalo zaczęli poszukiwać innego rozwiązania problem u kulturowego polskiej wspólnoty parafial­

(9)

nej.11 W centrum ich zainteresowań jako duszpasterzy chrześcijańskich leżała zasada salus animarum suprema lex (zbawienie dusz jest praw em najwyższym). W skład parafii leżących na peryferiach polskich dzielnic zaczęli wchodzić w ierni nie-Polacy, w skutek czego pojawiła się koniecz­ ność wprowadzenia kazań w języku angielskim. Tak więc w latach dw u­ dziestych nowe otoczenie zrodziło am erykańską odmianę polskiej zasady „pluralizmu kulturowego”. Podczas gdy Rzeczpospolita Polsko-Litewska, czy też „idea Jagiellońska” tworzyły zbiór odrębnych k ultu r skonfedero- wanyćh politycznie, to księża Wenta, Sobota i Majewski przyjęli am ery­ kańską ideę spotkania ku ltur — tak narodziła się społeczność polskich amerykanów w latach dwudziestych i trzydziestych tego wieku.

Społeczność ta była koniecznym etapem w drodze od statusu parafii polskich imigrantów do parafii am erykańskiej o polskim rodowodzie. Wszystkie te trzy etapy rzeczywiście były koniecznymi krokam i w pro­ cesie am erykanizacji; było to o wiele mądrzejsze od kam panii o „natych­ miastową am erykanizację”, prowadzonych przez natyw istów oraz gib- bonsowsko-irelandowskie skrzydło hierarchii katolickiej. Publiczne kaza­ nia i przemówienia tych urodzonych w Ameryce księży nie były już ata­ kiem na kulturalne wartości społeczeństwa amerykańskiego, które przez

starszych księży-imigrantów uważane były za niemożliwe do przyjęcia lub naw et niechrześcijańskie, lecz ostrożną akceptacją nieuchronności procesu am erykanizacji z ostrzeżeniem, że gwałtowna, bezmyślna am ery­ kanizacja ma swoje ukryte niebezpieczeństwa. Odrzucenie ku ltu ry rodzi­ ców na korzyść kultury protestanckiej Ameryki prowadzi do w ojny po­ koleń pomiędzy rodzicami a dziećmi, co nie było w latach dwudziestych i trzydziestych zjawiskiem wyjątkowym . Prowadzi to do stanu „anom ii”, który można zdefiniować jako brak perspektyw, celu, „korzeni” oraz kulturowe wyobcowanie.

Tak właśnie bronił się ksiądz Michael W enta na łamach „Nowin Pol­ skich” z dnia 9 IV 1925.12 Został on oskarżony o zdradę wobec „polskoś­ ci” przez braci Kruszków w redagowanym przez nich „K uryerze Pol­

11 Inform acje n a tem at tych p olsk ich d u szp asterzy z la t d w u d ziesty ch są roz­ proszone i fragm entaryczne. Stron ice „N ow in P o lsk ich ” w y d a w a n y ch w M ilw a u k ee w latach d w u d ziestych nierzadko za w iera ją litera ck ie próby ojca W en ty; u w agi księd za P au la Soboty b yły cy to w a n e w n a jw ięk szy ch p olsk ich d zien n ik ach w C hi­ cago w czasie „afery T ek li” w roku 1929. S u g esty w n y cytat, d otyczący p olityk i k sięd za A n th on y M ajew skiego, p o ja w ia się w p racy Sr. E llen M arie K u zn ick iej

A n Ethnic Sch ool in A m e r i c a n E ducation: A S t u d y of th e Origin. D e v e l o p m e n t an d M erits of the Educational S y s t e m of th e Felicia n S is ters i n th e P olish A m e r i c a n C atholic Schools of W e s t e r n N e w Y o r k (nie op u b lik ow an a praca doktorska p isan a

w K ansas S tate U n iv ersity 1972) s. 166-167.

(10)

skim” dlatego, że wprowadził w swym kościele kazania w języku angiel­ skim.13 Gorąco dowodził on, że w owym czasie więcej dzieci polskiego pochodzenia uczęszczało do szkół publicznych niż do szkółek parafialnych w Milwaukee. Chociaż proces am erykanizacji wydawał mu się nieuchron­ ny, szkółka parafialna i parafia etniczna służyły jako m ądry i konieczny most do tego celu. Uważał on, że za wcześnie było jeszcze na pełną ame­ rykanizację, nie tylko ze względu na niebezpieczeństwo anomii, lecz rów­ nież dlatego, że anglosascy, protestanccy Amerykanie nie byli jeszcze przygotowani na przyjęcie polskich Amerykanów do swoich kościołów, klubów towarzyskich, do swej socjety. Polska Ameryka, jak się wydaje, nie osiągnęła jeszcze statusu klasy średniej.

Skoro zatem miał być kiedykolwiek osiągnięty kompromis polityczny, czego nie mógł zapewnić paternalistyczny duszpasterz — mogło się to stać jedynie poprzez drugorzędne instytucje parafii i społeczności. Tak więc w latach dwudziestych starsze społeczności parafialne stopniowo przekształciły się w kluby towarzyskie o amerykańskiej mentalności opierającej się na zasadzie korzyści z ubezpieczenia.14 Te z kolei stały się tyglem am erykanizacji intelektualnej, ponieważ podkreślały kontynuo­ w anie swych więzów z kulturą kraju ojczystego, zachowując jednocześ­ nie lojalność wobec kraju, który ich wychował. W tym sensie parafia polskich Amerykanów usprawiedliwiała swe istnienie w okresie między­ wojennym jako właściwy etap procesu amerykanizacji.

Dotknąłem zaledwie powierzchni złożonego problemu, jakim jest ame­ rykanizacja narodu. Innym aspektem tej spraw y jest istnienie polskiej parafii z jej mentalnością wiejsko-rolniczą w relacji do zindustrializowa- nego, konsumpcyjnego stylu życia Ameryki po I wojnie światowej. Pod tym względem historia parafii jest o wiele mniej jasna. Swoje rozważa­ nia zakończę tym spostrzeżeniem. Ponieważ am erykański typ związku zawodowego, który był kolejnym tyglem amerykanizacji, nie miał żad­ nego odpowiednika w historii Polski, duchowieństwu polskiemu w Ame­ ryce nie było zbyt łatwo zająć stanowiska wobec niego. Czy to przed, czy po I wojnie światowej nie istniało w polskich społecznościach para­ fialnych coś takiego, jak „ksiądz robotniczy”, co sprawiało, że polsko- am erykańscy robotnicy włącząli się do ruchu związkowego bez wskazó­ wek udzielanych przez duchowieństwo z w yjątkiem rzadkich przypad­

13 „K uryer P o lsk i” (M ilw aukee, W ise.) z 19 II 1925 s. 10.

14 B ad ałem ten typ procesu am eryk an izacji w e w sp ó ln o cie parafialnej Iloly N am e of Jesu s w Stam ford w sta n ie C onnecticut. Zob. m oje Eth nic to A m e r i c a n :

(11)

ków „księży robotniczych” irlandzkiego pochodzenia w latach trzydzie­ stych15.

Debata nad żywotnymi problemami związanymi ze zdefiniowaniem „polskości” przed I wojną światową i am erykanizm u w jego relacji do społeczności imigranckich po I wojnie światowej była szczególnie ostra w wielkich miastach Środkowego Zachodu w basenie Wielkich Jezior. Konflikt pomiędzy Polskim Sojuszem Narodowym (Polish N ational Al- liance) a dominującym przywództwem duchowym był już badany, ostat­ nio bardzo wnikliwie przez profesora Victora Greene’a.18 Problemem, który je dzielił, była oczywiście definicja „polskości”, i chociaż jest to problem będący odwrotnością amerykanizacji, wykracza on poza ram y niniejszego artykułu.

Istnieje jednak problem, którego korzenie tkw ią głęboko w dziewięt­ nastowiecznej Polsce, a który stał się szczególnie palący po roku 1912, zwłaszcza od rozpoczęcia I w ojny światowej. Polska Ameryka została za­ silona strum ykiem świeckich, wykształconych polskich im igrantów; inte­ ligencji, której potencjalny wpływ na społeczność polskich im igrantów był ogromny, zważywszy, że byli oni skoncentrow ani w redakcjach czo­ łowych gazet wydawanych po polsku. Znaczna część tej świeckiej inteli­ gencji była antyklerykalna i lewicowa, a naw et socjalistyczna, jeśli cho­ dzi o orientację polityczną. Walka o umysły polskiej Ameryki podczas 1 wojny światowej toczyła się z wielką zaciętością pomiędzy Komitetem Obrony Narodowej, w społecznościach im igranckich popularnie zwanym KON, a Związkiem Księży Polskich oraz jego politycznym ramieniem, Polskim Departam entem Narodowym zaś po w ojnie z jego różnymi spad­ kobiercami. Głównym problemem dla tych dwóch nieprzejednanych w ro­ gów ideologicznych, naw et po wojnie, w dalszym ciągu była właściwa definicja „polskości”, bowiem obie strony były połączone w przynaj­

15 P o lscy badacze utrzym ują, że in d u stria liza cja sp o w o d o w a ła zn aczn e p rzesu ­ n ięcie populacji ze w si do ośrodków p rzem ysłow ych w k ońcu X IX w iek u , p o w o ­ dując p ow ażn e p roblem y du szp astersk ie dla w ła d z k o ścieln y ch ze w zg lęd u na brak księży od p ow ied n io p rzygotow an ych do pracy w m iastach . K sięża w ie js c y n ie p rzy­ łączyli się do tego exod u su do m ia st p rzem ysłow ych , a jeśli n a w e t p rzyłączali się, to środki fin a n so w e n a b u d ow ę n o w y ch k o ścio łó w w m ia sta ch b y ły zn ik om e, co p rzyczyniało się do zaniku praktyk relig ijn y ch , do a n tyk leryk alizm u , do rosnącego w p ły w u zw iązk ów zaw od ow ych i p artii robotniczych. O d w ołam się tu do dw óch św ietn y ch stu d iów ks. D a n iela O lszew sk iego: Z z a g a d n i e ń r e lig ijn o śc i w d ie c e z ji

p ło c k ie j w X I X w i e k u „Studia P ło c k ie ” 3:1975 s. 333-358 oraz D u s z p a s t e r s t w o a p r z e m ia n y sp o łe c zn o -r e lig ijn e w Z a g łę b i u D ą b r o w s k i m w X I X w . („Śląskie S tu d ia

H istoryczno-T eologiczn e” 8:1975 s. 131-153). Jed n ak to w ła śn ie chłop, a n ie robotnik p rzem ysłow y przebił się do „N ow ego Ś w ia ta ” razem z n ie w ie lk ą liczb ą k sięży w ie j ­ skich, a zatem działaln ość zw ią zk ó w za w o d o w y ch n ie b y ła częścią jego d ośw iad czeń . 18 V. G r e e n e. For G o d an d C o u n try : T h e R ise of P olish an d L it h u a n ia n E th -

(12)

mniej jednej sprawie: obrony „polskości”, cokolwiek miałaby ona dla nich oznaczać: albo nacisk na zachowanie języka, albo też połączenie po­ staw y narodowej z religią.17

Chociaż ataki na konsekwentne używanie obcych języków w Stanach Zjednoczonych w latach dwudziestych stanowią jeden z najciemniejszych epizodów historii naszego narodu, zagadnieniem zasadniczym, jądrem problemu przystosowania się kulturowego społeczności polskich imigran­ tów był nie tyle język, ile stałe przywiązanie Polaków do „papizmu”. Tak więc przywódcy duchowni polskiej Am eryki napotkali o wiele po­ ważniejsze wyzwanie w postaci żądania am erykanizacji wysuwanego przez natyw istów .18 Rzeczywiście, polska lewicowa świecka inteligencja znalazła prawdopodobnie więcej zrozumienia wśród amerykańskich soc­ jalistów i w innych środowiskach antyreligijnych, i dlatego odpowiedzia­ ła na żądanie am erykanizowania się z mniejszą stanowczością niż inteli­ gencja duchowna.18

Zdecydowanie największą słabością niewielkiej, lecz wyraźnie wyod­ rębnionej grupy świeckiej inteligencji był jej silny akcent ideologiczny, którego nie potrafiła się ona pozbyć przez cały okres międzywojenny. Gdy się przegląda polskojęzyczną lewicową prasę z lat dwudziestych, uderza o wiele silniejszy nacisk położony na problemy wskrzeszonej Pol­ ski. Problem y społeczności im igrantów są często traktow ane margineso­ wo. Nie ma naw et prób współpracy z tym i grupam i w Ameryce i to po­ mimo faktu, że . lewicowe elem enty życia amerykańskiego wykazywały o wiele większą elastyczność i gotowość zrozumienia problemów robot- nika-em igranta niż dogmatyczni chrześcijanie upierający się przy dal­ szym prowadzeniu swej w alki z „papizmem”.

Tak więc m ając w spaniałą okazję wpłynięcia na ruch i charakter pol­ sko-amerykańskiego robotnika w latach 20-tych, polska inteligencja świecka, reprezentow ana przez dziennikarzy i inne grupy zawodowe w

17 T en w a żn y k o n flik t id eo lo g iczn y w c ią ż oczek u je n a gru n tow n e zbadanie, ale przejrzen ie czo ło w y ch p u b lik a cji au to rstw a p olsk ich A m eryk an ów z p ierw szej p o­ ło w y X X w ie k u n a ty ch m ia st u k azu je w a g ę tego problem u.

18 N a ty w iści — czło n k o w ie P a rtii A m eryk ań sk iej, której cele m było d opusz­ c zen ie do sfer rząd ow ych ty lk o tzw . rod ow itych A m eryk an ów . N a ty w iści odn osili się do k a to lik ó w i n o w o p rzyb yłych im ig ra n tó w z n ieu fn o ścią i w rogością, dom agali się p rzed łu żen ia okresu n a tu ra liza cji do 21 lat.

18 T yp ow ym p rzyk ład em tego n iep o w o d zen ia le w ic o w e j prasy w y d a w a n ej przez p olsk ich A m ery k a n ó w b ył „N ow y Ś w ia t”, p u b lik o w a n y w N o w y m Jorku dla c a łe ­ go sto łeczn eg o obszaru now ojorsk iego. P rzez d w ie d ek ad y jego p ierw sze strony k o n cen tro w a ły się n a rządach P iłsu d sk ieg o w P o lsce. P rob lem y p olsk ich A m ery ­ k an ów lub n a w e t n a jw a żn iejsze p rob lem y am eryk ań sk ie bezpośrednio dotyczące sp ołeczn ości p olsk ich A m ery k a n ó w b y ły alb o ign orow an e, albo o m a w ia n e na o s­ tatn ich stronach gazety.

(13)

dalszym ciągu zajmowała się ideologicznymi problemami Europy, któ­ rych związek z problemami amerykańskiego życia przemysłowego był niewielki, kierując się nieuchronnie w stronę gigantycznych przemysło­ wych związków zawodowych z ich w yraźnie nie-ideologicznym podejś­ ciem do problemów robotników przemysłowych.

Można zatem skonkludować, że w pewnym sensie polska parafia et­ niczna była instytucją opóźniającą am erykanizację, jako że nie była w stanie oddzielić religijnych źródeł swej kultury od politycznego życia społeczności, tak jak próbowała to uczynić w XVI wieku „idea Jagiel­ lońska”. W innym 1 sensie polska parafia etniczna była w latach dwudzie­ stych i trzydziestych intelektualnym etapem przejściowym pomiędzy parafią — społecznością polskich imigrantów przed I w ojną światową, a społecznością am erykańską polskiego pochodzenia po II wojnie świato­ wej. Ze względu na słabość lewicowej, antykleryknlnej opozycji oraz jej skłonność do ideologii typu europejskiego, kierowanie procesem am ery­ kanizacji polskiej grupy etnicznej w Ameryce przypadło w udziale para­ fii i jej pochodnym instytucjom — szkole i klubom — jak również, co było może bardziej niepokojące, am erykańskim przem ysłowym związkom zawodowym lat trzydziestych.

P O L IS H -A M E R IC A N P A R IS H — AN E L E M E N T O F A M E R IC A N IZ A T IO N

S u m m a r y

T h e a u th o r p o in ts to g r e a t c u ltu r a l d if fe re n c e s b e tw e e n P o lis h p e a s a n t im m i­ g ra n ts a n d h ig h ly P r o t e s ta n t A m e ric a n c u ltu re . H e n o tic e s t h a t th o u g h re lig io n w a s th e s tro n g e s t c u ltu r a l f a c to r b o th fo r th e P o lis h p e a s a n t im m ig r a n ts a s w e ll as A m e ric a n P ro te s ta n ts , th e y h a d d is tin c t sy s te m s of c u lt u r a l v a lu e s a n d d if f e ­ r e n t h is to ric a l e x p e rie n c e s. C o n se q u e n tly , th e P o lis h g h e tto s c a m e to e x is te n c e a n d n u m e ro u s re lig io u s c o n flic ts fo llo w ed .

T h e p ro c e ss of A m e ric a n iz a tio n of th e P o lis h p a r is h c o m m u n itie s w a s p a r t i c u ­ la r ly stro n g in th e 1920s. T h e P o lis h e th n ic p a r is h e s a n d p a r i s h sch o o ls h a p p e n e d to b eco m e a n in d is p e n s a b le e le m e n t of r e a l A m e ric a n iz a tio n , u n d e rs to o d a s f u ll lo y a lty to A m e ric a w ith th e s im u lta n o u s p r e s e r v a tio n of so m e c u ltu r a l e le m e n ts of th e c o u n try of o rig in .

Cytaty

Powiązane dokumenty

Na pytanie, czy strona internetowa ukończonej uczelni sprzyja budowaniu i utrzymywaniu dobrych relacji z absolwentami, blisko połowa badanych (48,70%) odpowiedziała, że

The aim of the article was to examine the provisions of the Agreement on Trade-Related Aspects of Intellectual Property Rights adopted under the World Trade Organization, an

An adventage is in simple video processing (cutting) from one camcorder. The researcher watching this processed video gets a less predictive value video just because of the limited

i-Lab okazał się równieŜ przydatny w integrowaniu niejednorodnych grup, na przykład w pracy instytucji zatrudniających personel z róŜnych środowisk kulturowych, podczas

2014.. Patří mezi teorie, které zdůrazňují aktivní úlohu subjektu a význam jeho vnitřních předpokladů v pedagogických a psychologických procesech

Po uściśleniu tematu pracy i zakresu jej realizacji naleŜy ustalić zasady współpracy dyplomata z promotorem w oparciu o zasady coachingu [Ciesielka 2014]..

Typ desygnatu oraz rodzaj desygnacji stanowią o zróżnicowaniu morfo- logicznym nazw. W tym ostatnim typie przymiotnikowe, a czasem rzeczownikowe człony przydawek

I choć niejeden był Boguś w śród studentów, to B ogusia Kreję identyfikowano na podstaw ie sam ego im ienia, bo się w yróżniał, górując nad innymi