• Nie Znaleziono Wyników

Zadawniona mistyfikacja naukowa czyli kpina racjonalisty

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Zadawniona mistyfikacja naukowa czyli kpina racjonalisty"

Copied!
5
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

Z A D A W N IO N A M IS T Y F IK A C J A N A U K O W A C Z Y L I K P I N A R A C J O N A L IS T Y

Wiadomość o Twardow skim C zam oxiężniku z „Pszczółki K ra k o w ­ skiej” (1820, zeszyt 3) nazwał W iktor Hahn 1 (w 1913 r.) „pierw szą roz­ praw ą” , od której rozpoczyna się naukowe badanie d zie jó w tej osobli­ w e j figury. O krakowskim sprzed półtora wieku piśmie, o jego redakto­ rze, a i o samym artykule odezwie się z uznaniem autor nam współczes­ ny: „Tw ardow ski M ajeranowskiego był racjonalistycznym pedagogiem ” 2. W iele powiedziane — zw ażyw szy choćby to, ile zainteresowania bu­ dziła znajdująca się w Bibliotece Jagiellońskiej tak zwana Księga dw u- N dziestu sztuk lub po prostu Księga Twardow skiego: L ib e r Magnus ze zbiorów niegdyś Akadem ii Krakowskiej. W zm iankow ali ją: Krasicki (1781), P rzyb ylski (1783), Steiner (1788), J. S. Bandtkie (1821); zaglądał do niej nasz M ajeranowski (1821!); odnotował ją J. M. Ossoliński (1822); studiował Siarczyński (1829); tezę doktorską poświęcił je j Muczkowski (1835); zajm ował się nią jeszcze W isłocki (1877); wreszcie dopiero w na­ stępnym stuleciu — dzięki Tadeuszowi Since (1921) — rozwiała się le­ genda b ibliogra ficzn a3. Bądź jak bądź przegląd nazwisk znamienny: z jednym w yjątk iem — same tuzy. W yjątek ów, jak widać od razu, to racjonalistycznie usposobiony redaktor „Pszczółki” : do źródeł sięgnął dopiero po w ydrukow aniu swej o czarnoksiężniku Wiadomości.

Rekonstrukcja oraz wytłum aczenie co zawilszych szczegółów biogra­ f ii Twardowskiego — żaden to dla redaktora kłopot, b yle patrzeć trzeź­ wo. Jawią się w ted y rewelacje. Ochoczo je wyłuszcza M ajeranowski:

Zdolniejszy od rówieśników absolwent szkół krakowskich udał się na wędrówkę. „O b iegł większą część N iem iec pod im ieniem Festa, czyli Fusta albo inaczej Fausta i on to b ył pierw szym wynalazcą sztuki dru­ karskiej” . Im ię przybrane jest dosłownym przekładem nazwiska (n ie­ mieckie fest znaczy mocny, a więc tw ardy), toteż „stąd zaraz urosły baśnie o jakimś Fauście z Niemiec, będącym uczniem Akadem ii K r a ­ kow skiej” . Ze uważany był w Niemczech za czarnoksiężnika — zgodził 1 W recenzji książki W . Leppelmanna Twardowski, der polnische Faust. „Pa­ miętnik Literacki”, 1913, s. 373.

2 N a przejawy prymitywnego racjonalizowania wyczulił mnie kilka lat temu prof. W acław Kubacki, najsłuszniej krytykując pewne wnioski, zawarte w napi­ sanym przeze mnie rozdziale książki zbiorowej Ludowość u Mickiewicza. W arsza­ w a 1958 (por.: W . K u b a c k i , Popas w Upicie. „Ruch Literacki”, nr 1— 2/1960, ss. 28— 38). Również prof. Kubacki nauczył mnie grzeczności niewymieniania nazwi­ ska autora, jeśli czyjaś praca przynosi wnioski wątpliwe, dla ścisłości bowiem b i­ bliograficznej wystarczy odesłać do tytułu dzieła. Tak więc postąpię, cytując tym razem: Adam Mickiewicz. Katowice 1958, ss. 227— 228 i 232. „Pszczółka K rak ow ­ ska” jest tu nazwana periodykiem, „który łączył racjonalistyczną tendencję z kul­ tem narodowych tradycji i szlacheckim demokratyzmem”.

3 Por.: J. K u c h t a , Zabytki i tradycje kulturalne po Twardowskim. L w ó w 1930.

(3)

542 Andrzej Biernacki

się z tym chętnie i tylko z obawy, „ażeby jako cudzoziemiec nie był prześladowany, zataił swoje polskie nazwisko przystosowaniem na nie­ m ieckie” .

Rzekome porwanie go przez diabła z Krzem ionek wykłada się też jasno: toć on tam uprawiał obserwacje astronomiczne, co współczesnym musiało wyglądać podejrzanie; nic łatw iejszego niż u w ierzyć w inter­ wencję piekieł, gd y tymczasem to b ył właśnie w y ja zd za granicę. Trud­ nił się drukarstwem, w ydaw ał książki; książki — jak to w ted y — b yły treści nabożnej; jest powód, aby mu lud przypisał autorstwo Godzinek. Pod starość zapewne w rócił jednak z M oguncji do Polski; oto dlaczego naw zajem w Niem czech mogła się zrodzić bajka, „że czas układom jego z duchami piekielnym i upłynął i uległ swemu losow i” .

P różn y trud zapytyw ać o dowody, z których wysnuto w czasopiśmie śliczne te twierdzenia. P rzyznajm y, że autor ich zaraz w e wstępie uprze­ dzał: „Ciem nota owoczesnych, a nawet i późniejszych pisarzy niem iec­ kich, w liczne baśnie i gadaniny obfita, powodem jest zamieszania i trud­ ności w odkryciu istotnych czynów na udowodnienie tej prawdy, o któ­ rych poniżej przytoczone okoliczności wątpić nie dozwalają” . W miarę przytaczania tych okoliczności — jakie one były, już w iem y — autorska pewność siebie wzrasta: „[...] tym urojonym czarownikiem, a wynalazcą druku istotnym — że tylko był Twardowski, rzecz sama z siebie jest jasną, niezaprzeczoną” . Niezgorszym też argumentem staje się inwek­ tywa: „Lu d zie tylko w ierzący w czary gotow i p rzy tym obstawać, że co innego był Twardowski, a co innego Faust” .

Bodaj to być racjonalistą!

W ątpliwości Majeranowskiego, czy dostatecznie już przekonał czy­ telnika, mimo wszystko nie ustają: za cenę powtórzeń, to znów dodawa­ nia przykładów nowych, nade wszystko zaś niezawodną metodą łechta­ nia narodowej dumy rodaków — upiera się p rzy swoim. „Pisarze nie­ mieccy, k tórzy ledw ie nie wszystko przywłaszczać swoim usiłowali, co dawne w iek i zaleca, przyw łaszczyli i Twardowskiego pod imieniem Fausta” . T o zdanie jest ładnym przejściem, pozwalającym oczywiście przypomnieć spór o pochodzenie Kopernika, a p rzy sposobności wspo­ mnieć o innych Polakach pracujących i wsławionych na terytorium ger­ mańskim. Pow raca temat zatrudnień typograficznych Twardowskiego- -Fausta, k tóry „około roku 1450 przybraw szy sobie do współki Gutten- berga i Szeffera, udoskonalili sztukę drukarską, jak świadczą rozmaite wiadomości o sporach sądowych m iędzy nim i” . Taką mając pewność, łatw o już o skromną hipotezę: „W ielk ie jest nawet podobieństwo, że pierwsze druki krakowskie, o które dziś zachodzi wątpliwość, czyim są dziełem, są owocem poświęcenia się Twardowskiego temu kunsztowi” . Jak na siedem stronicżek niew ielkiego formatu — spiętrzenie sensacji raczej wystarczające. A rtyk u ł Majeranowskiego nie przeszedł też nie zauważony 4.

Zaraz w czw artym zeszycie tego samego rocznika 1820 zareagował redaktor konkurencyjnego periodyku — lw ow skiej „Pszczoły P olsk iej” — W alen ty C h łęd ow ski9. W ytknął to, co inni darow yw ali potem przez lat

4 W arszawską „Wanda. Tygodnik Polski Płci Pięknej i ¡Literaturze Poświęco­ ny” przedrukowała rzecz Majeranowskiego w całości (1820, t. 1, ss. 314— 322), po­ przedzając Wiadomość nader pochlebnym dla .¿Pszczółki Krakowskiej” wstępem, a co więcej — mottem: „Był autor, co się z cudzej sławy rozweselał...” (s. 313)

(4)

sto kilkadziesiąt: brawurę polegającą głów nie na tym, że się w ięcej mó­ w i o analogiach niż o rzeczy samej. I podkpiwał: „Nas Polaków, życzą­ cych sobie z duszy mieć wynalazcę druku rodaka, znalazłby autor za­ pew ne gotow ym i przyjąć i domniemane naw et za rzetelne, rzeczyw iste i przekonywające dowody, lecz surowi w badaniach i dochodzeniach N iem cy nie zechcą się tak łatwo domniemaniami zaspokoić i zechcą za­ pew ne dow odów ” .

Jakoż odezwali się i Niem cy. „D er G esellschafter” nazwał w p ra w ­ dzie wiadomości M ajeranowskiego „dom ysłam i” , ale artykuł je go p rze­ drukował w całości. Potoczyła się tam dyskusja. W Polsce je j referen ­ tem został sam K azim ierz B rodziń ski6. Spór poszedł bokiem, om ijając postać polskiego Fausta. Trium fowała metoda M ajeranowskiego. B yle rozsiać w iele dygresji, w iele wiadomości trudno sprawdzalnych, w ie le wreszcie (to pewno najważniejsze) słów lub zw rotów dla przeciw nika obraźliw ych — można z dużym spokojem liczyć na takie zacietrzewienie stron, że polemiści rychło zapomną o pierw szej przyczynie. Tak i tym razem. Określił M ajeranowski N iem cy jako ciemnogród i zachwalił równocześnie um ysłowy poziom Krakow a — a przecież był to w iek Dü- rera, Cranacha, Holbeina i Lutra. Nazwisko K opernika w y w ió d ł od ko­ perku — dalejże etym ologizować uczenie!

Teraz już nie za bardzo zdziw i ton, w jakim M ajeranowski repliko­ w a ł 7. P rzy b y ły osobiste wycieczki pod adresem Chłędowskiego; zresztą pozostała ta sama niezawodna metoda. Przypom ina się Rafała Skrzetus- kiego, który w 1555 r. założył drukarnię w Wiedniu, oraz budowniczego bazyliki Św. Szczepana w tym że mieście — W olcnera v e l Falknera von Krakau. P rzyk ład y nie b yły zbyt w ybredne; to trochę tak, jak gd yb y kto dzisiaj popisywał się tym, co w yczytał — umiejąc szukać — w Estrei­ cherze: w ted y wystarczyło mieć pod ręką Ossolińskiego8. M ajeranow - skiemu wszakże tego aż nadto, ażeby „do światłych mówiąc rodaków [...] przestać już na tym, co o Twardowskim pow iedziano” .

Oczywista, historyczne w y w o d y M ajeranowskiego nie p rz y ję ły się: z całą powagą zbili je Siarczyński i M aciejowski. Chwała ich w iedzy, nieco mniejsza zasłudze badawczej.' Bo też sam autor poglądów tak pra­ cow icie zwalczonych najlepiej wiedział, co o nich sądzić. N ie tylko w ie ­ dział, ale rów nież przym rużeniem oka — charakterystyką źródła, z któ­ rego czerpał — dawał znać, że zna reguły g ry zwanej m istyfikacją. Pierw sza niejako zasada tej literackiej psoty polega na chowaniu końców sznurka pod wodą: jakieś tajemnicze zw yk le albo lepiej z politycznych kataklizm ów w ynikłe okoliczności sprawiają, że do podstawowych dla publikowanych nowin archiwaliów dotrzeć nie można, przynajm niej na razie. Tak też i M ajeranowski pisał w zakończeniu pierw szego swego artykułu:

„W iadomość tę o Twardowskim powziąłem jeszcze od benedyktynów tynieckich; życzeniem moim było później szukać dalszych objaśnień w rę- kopismach zamożnej biblioteki tamtejszej, lecz na nieszczęście zniesienie ich zakonu nie dozwoliło mi uskutecznić tej pracy” .

Przyn ajm n iej więc jedna inform acja nie m ija się z historią: w 1815 r. opactwo tynieckie rzeczywiście uległo supresji.

6 O Twardowskim i Fauście. „Pamiętnik W arszawski”, 1822, t. 1, ss. 154— 162. 7 K. M a j e r a n o w s k i , 0 Twardowskim kilka słów z powodu wzmianki

w „Pszczole Polskiej”. „Pszczółka Krakowska”, inr 4/1820, ss. 267— 270.

8 J. M. O s s o l i ń s k i , Wiadomości historyczno-krytyczne do dziejów literatury K H N i T — 3

(5)

544 Andrzej Biernacki

Za resztę starczy samo nazwisko Konstantego Majeranowskiego. O autorze Przypadków Pana Czerw onki — W ielka Encyklopedia P o w ­ szechna Ilustrowana 9 sprzed lat pięćdziesięciu pisała z m niejszym usza­ nowaniem aniżeli współczesny profesor uniwersytetu; orzekła twardo: „[...] pozwalał sobie na bałamuctwa i podrabiania, które następnie tu łały się jako rzeczy ludowe” . N ie inaczej czytam y o nim w świeżo wydanym Słowniku fo lk lo ru polskiego (1965): „Jego akcje m iały charakter ama­ torski; niekiedy nawet pozwalał sobie na świadome m istyfikacje” .

Sława M ajeranowskiego żyła w następnych generacjach, dopiero teraz jakby zamarła. Pam iętał o n iej jeszcze podgórzanin rodow ity, uczony trefniś literacki — A d o lf Nowaczyński. K ie d y rozw odził się szeroko, po gawędziarsku, gdzie to, za jaką granicą nie był, kogo nie pytał, szukając zaginionego (tego najciekawszego) listu Jana I I I do M arysieńki — on także mrugał porozum iewawczo do czytelnika 10. Skąd bowiem na ostatku tekst niby wyszperał, komu przyznawał zaszczyt pierwodruku?

„Pszczółce K rak ow skiej” !

C T A PA fl HAYMHA>I M H C T H iH K A I J M — IHYTKA PAUHOHAJ1HCTA A b t o p H3JiaraeT H C T o p m o H a y r o o it MHCTmjmKaiWH, K O T o p y io c o h h h h ji KoHCTawra Mae- paHOBCKH, p e n a K T o p acypHana „IlmyjiKa KpaKOBCKa” („KpaKOBCKaa m e n a ” ). B 1820 r . o h no- MecTHJi b 3 t o m jKypH ane C T a T w o, b KOTopoH npHiTHCŁiBaji H 3 o 6 p e ieH H e KHHronenaTaHHa n o jis K y , HeKOMy TBapflOBCKOMy, „nojibCKOMy OaycTy” . C r a T M nepen eM aTB iB ajiact h c c k o jib k o pa3 b flpy- rax acypHanax Toro BpeMem (b nacTHOCTH, b hcmcukom acypHajie „Der Gesellschafter”). Boxpyr

nonoaceHHił, coflepacamnxca b 3Toit craTbe, pa3BepHyjiacb cepte3Haa nojieMHKa, h o noHeMy-To

h h k t o He floraflanca, h t o MaepaHOBCKH jmnib nomyroji. B Ilojibnie o ^ h h m H3 ynacTHHKOB s-rofi noJieMHKH 6 b o i bh^hłiS iiost, npoB03BecTHHK poMaHTH3Ma Ka3HMeac Bpofl3HHCKH. „ T e 3 H c u ” MaepaHOBCKoro Hayica yace flaBHHM-aaBHO „onpoKHHyna”, oflpaKo eme b 1958 r. o o t h H3 npo- (JieccopoB n o x B a jn u i C T a T b io 3a paiXHOHajmcTmecKyio TeHfleHDjuo b xojncoBaHHH jiereHflbi o Oayere B ee nojibCKOM BapnaHTe.

A N A N C IE N T M Y S T IF IC A T IO N IN SC IE N C E V E L A R A T IO N A L IS T ’S P R A C T IC A L JOKE

The author reports briefly the history of a mystification fabricated by one Konstanty M ajeranowski who in 1820 claimed in „Pszczółka K rakowska” („Cracow Bee”), a periodical he w as editing, that the real inventor of printing had been a Pole, some person like the famed Twardowski, some sort of a „Polish Faust”. This article was, at that time, repeated several times in other papers (among them in the German periodical „Der Gesellschafter”), and it led to earnest con­ troversies; it never dawned on anybody that this might be a hoax. In Poland it was Kazimierz Brodziński, a pre-romantic poet, who among many others held forth on this subject. M ajeranowski’s „theses” have been repudiated long ago by science; even so, as late as in 1958 some university professor praised M ajeranow­ ski’s article for its rationalistic tendency in interpreting the legend of „Faust” in its Polish version.

polskiej [...]. T. 1. K raków 1819, s. 512.

9 T. 45. W arszaw a 1910, s. 241.

10 A. N o w a c z y ń s k i , Nieznany list Jana do Marysieńki. W tomie: Słowa,

Cytaty

Powiązane dokumenty

Nauczyciel może po- prosić uczniów o przygotowanie się do debaty w domu, może też dać im czas na lekcji.. Wtedy uczniowie będą mogli skorzystać z już posiadanej wiedzy

Ważnym zadaniem Komisji jest dokonywanie oceny jakości kształcenia, w tym kształcenia nauczycieli oraz przestrzegania warunków prowadzenia studiów wyższych,

rodzajowej identyczności dobra chronionego, należałoby skazywać sprawcę po- wiązanych ze sobą czynów, z których jeden cechowałby się nieporównanie wy- ższym stopniem

Wów­ czas, gdy zadanie do realizacji jest bardzo ważne, kiedy uczestnicy zespołu są w dużym stopniu oddani grupie lub członkowie zespołu identyfikują cele

Przy­ jęto dość szeroką form ułę tem atyczną, ta k aby ja k najw iększa liczba naukow ­ ców mogła wziąć udział w

dawca synodalny jasno określił, kiedy kapłani diecezji włocławskiej oraz inni kapłani przebywający na terenie diecezji mogą binować i trynować, przypomniał również

Powyższe uwagi ogólne odnoszą się także do badań nad dziejami miast polskich w pierwszej połowie XVI w.. Przedmiotem niniejszego przeglądu będzie omówienie

10 Uczestnictwo członków zarządu i rady nadzorczej w obradach WZ Tak 11 Publicznie dostępne spotkanie z inwestorami, analitykami, mediami Nie 12 Informacje zawarte w uchwale