• Nie Znaleziono Wyników

"Sir Isaac Newton", E. N. da Costa Andrade, Glasgow 1967 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Sir Isaac Newton", E. N. da Costa Andrade, Glasgow 1967 : [recenzja]"

Copied!
5
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

p rzy tym w czterech językach (w łoskim , francuskim , angielskim i niem ieckim ). T ru d ­ ności raczej niespodziew anych przysparza niedostateczne przygotow anie tomu do publikacji.

A k ta u k aza ły się blisko trzy la ta po zam knięciu Sym pozjum . Fakt, że uczestni­ cy Sym p ozjum by li pozbaw ieni dostępu do m ate ria łó w — można zrozumieć, ale b ra k i edytorskie A k t w y ja śn ić już trudniej. N a jd o tk liw sz ą lu k ą jest brak indeksu o sób i in deksu rzeczowego, które by ten cenny dokum ent u c zy riły operatywnym , p oz w o liły korzystać zeń szerzej, pełniej, bez błądzenia i szukania po omacku. Tom n az w ać by m ożna „encyklopedią gallleanistyki”, inne w ięc m a znaczenie, niż p u b li­ k a c je m ate ria łó w k o n g resó w wielotem atycznych, inaczej też można i p ow in n o go

Się użytkować.

Sam e tytuły kom u n ik atów często niew iele m ó w ią o treści, a czasem naw et n ie­ zu pełnie je j o dp ow iad ają. N a dom iar złego niedokładny i zaw od n y jest jedyn y in ­ form ato r o zawartości A k t: spis rzeczy. N ie w y k a z u je w o góle w stępu i tekstów in au gu rac y jn y ch (ss. V — X I I tom u), m im o że na końcu, i to ja k o rzekom y tekst sek c ji m etodologicznej, w ym ien ia króciutkie przem ów ienie zam ykające Sym pozjum , -w p ełn ym brzm ieniu tytułu. W dw óch w yp ad k ach błędn ie są podane strony k o ­ m u n ik a tó w (Ronchiego oraz Kliedrowa d K uzniecow a). Sp o ty k a się także w spisie p rzy k re b łęd y drukarskie. W ie lk a ponadto szkoda, że czytelnik n ie zn ajd uje obok sp isu rzeczy — spisu ilustracji, tym bardziej, że ry cin y na nienum erow anych w k le j­

kach odznaczają się d obrym doborem i w ysok im poziomem reprodukcji.

N ota edytorska o tw ie ra ją c a A kta podkreśla, że red ak cja w odniesieniu do tekstów ograniczyła się do in gerencji tylko i w yłącznie gram atycznej. P o p ra w k i stylistyczne ¡są nieliczne i zostały dokonane jedy n ie tam, gdzie istniała absolutna p ew n o ść n iesfałszow ania treści. Z asad a ta k a powiinna, jak się zdaje, zobow iązyw ać d o tym bardziej skrupulatnej technicznej korekty i re w iz ji druku. Tym czasem b łę ­ d ó w technicznych, dotyczących bądź składu, bądź przełam ania, jest stosunkowo sporo, i to n ieraz tak szkodliw ych d la m eritum tekstu, jak cytowane błędy w kom u­ n ik atach Belloniego, K e n -Ic h i O n o i B elin -M illero n a .

M erytorycznie, można b y ło jeszcze spodziewać się od re d ak cji lepszego, bardziej logicznego uk ładu kom unikatów , n aw et jeśli by m iał odbiegać od kolejności w y p o ­

w ie d zi n a Sym pozjum . Z up ełn ie natom iast n ieu sp raw ied liw io n y jest b ra k jak iego­ k o lw ie k wytłum aczenia, dlaczego w Aktach nie znalazły się niektóre kom unikaty,

takie choćby, ja k w ym ien iony przez W . V o isego w śró d „n ajbard ziej reprezen tatyw ­ n y c h re fera tó w , w ygłoszonych n a w spólnych posiedzeniach sekcji historycznej :i filo ­ zoficznej na sym pozjum florenckim ” — H. Freuderithala •, czy w zm iankow ane tamże kom unikaty J. Po grieby sskiego i F. Feyerabenda.

N ie trzeba tu przypom inać, że kongres n a u k o w y jest im prezą bardzo kosztowną n ie tylko m aterialnie, lecz g łó w n ie — intelektualnie. T o w ysoce zobowiązuje, gdy iw i a t u udostępnia się jego bogaty i trw a ły plon.

Jan Sulowski

E. N . d a C o s t a A n d r a d e , Sir Isaac N ew ton. Foritana Rooks, G la s g o w 1967, ss. 126.

W bard z o taniej serii angielskiej Fontana Books ukazała się znakom ita b io grafia je d n e g o z najw ięk szych uczonych wszystkich czasów, Iz a a k a N ew ton a. A u to r bio­

grafii, da C osta A n d rad e, p otrafił w m istrzow ski sposób połączyć w ysokie w a lo ry pop ularyzacyjn e z odkryw czym i ujęciam i różnych asp ek tów życia i dzieła N ew tona.

(3)

S p ra w ia to, że książka jest d la szerokich k rę g ó w czytelników przystępna i n a d z w y ­ czaj zajm ująca, nie tracąc dużej zarazem w artości dla h istoryków nauki. Jedno­ cześnie jest to książka napisan a bardzo zwięźle i aż d ziw bierze, jak autor zdołał •tyle treści w tak m ałej objętości pomieścić.

Czytelnikom tej recenzji znane są dobrze epokow e prace N e w to n a w dziedzinie mechaniki, optyki i m atem atyki. Jest jedn ak p e w ie n aspekt tych prac, o którym stosunkowo m niej sfię m ów i. Jest to aspekt m etodologiczny. W sp ółczesn y badacz przyrody, posługu jący się ścisłymi m etodam i naukow ym i, m oże stw ierdzić bez szcze­ gólnego zdziwienia, że N ew to n też p osłu giw ał się takim i m etodam i. Lecz współcześni N ew ton o w i, n aw e t Ci n ajw ybitn iejsi, nie p otrafili — czasem do k ońca życia — p ojąć n ow ego ducha nauki N e w to n a i obok uznania zasług — zarzucali jego pracom okreś­ lony niedostatek.

A ż do czasów N ew to n a bo w iem , a n a w e t jeszcze kilk adziesiąt lat po nim, filo ­ zofow ie p rzy rod y poszukiw ali ostatecznych przyczyn ¡i najgłębszych w łaściw ości rzeczy. Praca, która wym ienionego celu sobie nie staw iała, z góry skazana b y ła n a krytykę. W ie m y dziś dobrze — z czego i N e w to n zd aw ał .sobie spraw ę — że w yn ik iem takich poszukiw ań m ógł być tylko rezultat pozorny. S tw ierdzenie np., że ciecz p od ­ nosi się pod tłokiem, gdyż p rzyrod a boi się próżni, allbo że ciała się przyciągają, gdyż odczuw ają natu raln ą potrzebę w ew n ętrzn ą łączenia się, niczego nie w y ja śn ia.

W ów c zas jedn ak uznaw ano bezw zględny priorytet w artości „czystego” rozum o­ w ania, spekulacji w n ik ającej w p ierw otną natuirę świata. E ksperym ent b y ł trakto­ w a n y jak o coś podrzędnego, w yraźn ie niższego od „czystego” m yślenia, ek sp ery ­ m entator zaś b y ł uw ażany za kogoś gorszego od „p ra w d z iw e g o ” m yśliciela. P o g lą d taki p an o w ał ta k powszechnie, że p od d aw ali m u się i najzn akom itsi eksperym enta­ torzy, może częściowo ze w zg lę d ó w taktycznych. G alileu sz np. ośw iadczył (cytuję za A n d rad em ): „Będziem y jedn ak w ięcej zajm o w ali się rozw ażan iem niż d ośw iad ­ czeniem, gdyż sądzimy, że w ten sposób odnajdziem y przyczynę zjaw isk , czego eksperym ent nie dostarczy”.

N ew to n natomiast, tak, ja k w spółczesny nam badacz, p roponu je przyjęcie okreś­ lonych hipotez, n a których podstawie, drogą m atem atycznego dowodzenia, w y k a z u je określone ich następstwa. Z u p ełn ie inne zagadnienie p rzedstaw ia droga dojścia do hipotez, ale i w tym w y p a d k u analiza zjaw isk i dośw iadczeń o d g ry w a istotną rolę. Posłu ch ajm y sam ego N e w to n a (s. 62): „najlepszą l najbezpieczniejszą m etodą n a u ­ k o w ą w y d a je się uw ażne rozpatrzenie się w e w łaściw o ściach rzeczy, ustalenie tych w łaściw ości poprzez eksperym ent, a następnie, dużo w o ln iej, przejście do hipotez w y ja śn iający ch je”. D ru gi cytat, w zięty z listu do jednego z p rzy jaciół brzm i <s. 74): „T y czasami m ó w isz o graw itacji, jak o o istotnej i przyrodzonej w łasności m aterii. B łagam , nie przypisuj mi tych pojęć, gdyż nie pretenduję do tego, b y znać przyczynę g ra w ita c ji”.

M im o w yraźn ych zastrzeżeń uczonego, krytycy nie m ogli ogarnąć d o k o n y w a ją - cego się przełom u w sposobie rozum ow ania i stąd rodziły się izarzuty, które N ew to n a niezm iernie iry to w ały . N p. jeden z k rytyk ów , pisząc na temat Principiów , stw ierdził (s. 80): „N ew to n udow odnił, że p rzy p ły w y spow odow ane są przyciąganiem Słońca i Księżyca, lecz nie ud o w o d n ił samego przyciągan ia” !

A n d ra d e w spom ina, trochę złośliwie, że zna w ie lu ludzi, w ie lk ich i m ałych, k tó ­ rzy organicznie nie cierpią nie tylko krytyfei, ale n aw et dysk usji n a temat ich po­ glądów . W historii natomiast nie zn ajd uje n ikogo z najw iększych, kto b y nie znosił krytyki swoich prac n au kow ych tak, jak N ew ton. W szelk ie zarzuty staw ian e jego pracom tra k to w a ł N ew to n jako osobistą zniewagę, obelgę n aw e t, i odpowiednio re a ­ gow ał. W o la ł częstokroć pozostawiać n a d ługie lata w m anuskrypcie opisy sw ych licznych odkryć, niż narażać się, po ich o publikow aniu, n a krytykę. P u b lik o w a ł zaś

(4)

tylko n a usilne p rośby przyjaciół, którzy b ra li n a siebie zazw yczaj cały trud przepro­ w ad zen ia dzieła przez proces w ydaw niczy.

D od ajm y, że zarzuty pochodziły często od ludzi w ąskich poglądów , czasami — w rę cz ignorantów , co rzeczyw icie m ogło być w n ajw yższy m stopniu dokuczliwe. A le taki jednoznacznie n eg aty w n y stosunek N e w to n a do k rytyk i m usiał doprowadzić, i d oprow adził, do w ie lu przyk rych zatargów, w których nie zawsze strona przeciw na b y ła w inna. A u t o r bio grafii podaje, w oparciu o pisane dokumenty, że b ra k obiekty­ w izm u w stosunku do takich oponentów, jak H ook e -czy Leibniz, b y ł przyczyną p e w ­ n ych poczynań N ew tona, w y ra ź n ie ich krzyw dzących . P iszę o tym szczególnie dlatego, że czasami Newton, przedstaw iany b y w a jako człowiek o nieskazitelnym i łagodnym , w p rost gołębim charakterze. P o d o bn a g lo ry fik acja w w y p a d k u N ew to n a jest całko­ w icie zbędna: w ystarczą aż nadto jego rzeczywiste zasługi dla ludzkości.

W iad o m o dobrze, liż twórczość n au k ow a N ew to n a nie w y c z e rp y w a ła jego bogatej aktywności. Z n a n a jest jego działalność n a w ysokim stanow isku p aństw ow ym i ogromne zasługi, jakie położył d la sk arb u państwa. M n ie j znane są jego prace z dziedziny teologii oraz chemii (i alchemii). Sądzi się jedn ak — i taki jest p ogląd autora książki — że pełną aktywnością N e w to n a m ożna obdzielić cztery w ym ienione dziedziny m niej w ięcej w ró w n y c h proporcjach. W y n ik a stąd, że tylko jedna czw arta w y s iłk ó w N ew to n a została d obrze ulokow ana, przynosząc m u n'egasn ącą sław ę.

W n au k o w y m życiorysie N e w to n a n a jb a rd z ie j interesujący jest okres 18 m ie­ sięcy, który spędził w 1665 i (1666 r., imając 23— 24 lata, n a m edytacjach w rodzinnym domu w e w si W oolsthrope, bez jakichkolw iek k o n tak tów ze światem naukow ym . O w o przym u sow e odosobnienie było spow od ow ane zarazą, która dziesiątkow ała lu d ­ ność i w sku tek k tórej czasowo zamknięto un iw ersytet w C am bridge, gdzie N ew to n p rzebyw ał. D o k ład n a analiza istniejących św iad ectw d op ro w ad za autora bio grafii do potw ierdzenia, że zręby -wszystkich sw y ch epokow ych p ra c z m atem atyki i m e ­ chaniki, ja k ró w n ież z optyki, położył N ew to n w czasie ow ych 18 miesięcy osam ot­ nienia i w e w n ę trz n ej koncentracji; wszystko, co później zrobił, stanowiło -rozwinię­ cie i umatematyzowani-e idei, do których w ó w czas b y ł doszedł *.

T ru dn o w a ż y ć się, w kategoriach norm alnych, na analizę dróg, p o których um ysł N ew to n a postępow ał, gdyż -był to -umysł geniusza, w y m y k ający się normom. Sądzi się tylko ogólnikowo, że N ew to n m iał d ar dochodzenia do hipotez i twierdzeń drogą ogrom nych sk rótó w m yślowych. N ad z w y czajn a in tuicja n au k o w a ¡zostawała dopiero w następnym stadium bad ań i dociekań w sp ie ra n a ścisłym rozum ow aniem m atem a­ tycznym. T a in tuicja d op ro w ad zała go także do p ew nych sform u łow ań, w y p rze d za ją ­

cych całe stulecia.

P a n u je np. jednoznaczny pogląd, wcześnie w p a ja n y m-łodzii-eży w szkołach, że N ew to n ibył -twórcą i zwolennikiem k a rp u sk u la rn ej teorii św iatła. T o jest p ra w d a , ale nie cała p raw d a. D la N ew to n a eksperym ent b y ł jedynym -sprawdzianem słuszności hipotez. W zw iązk u ze sw oim i doświadczeniam i inad b a rw a m i cienkich w arste w e k i zjaw iskiem , które obecnie nosi nazw ę pierśoieni N ew ton a, przy p isyw ał on św iatłu — n a co są pisemne dow od y — także i własności falow e. I dopiero dziś, gdy jesteś­ m y przyzw yczajeni do dualnego charakteru zjaw isk świetlnych, nie budzi to zdzi­ w ienia. D r u g i p rzyk ład w ykroczenia poza sw e ozasy dotyczy sugestii N ew ton a, że siły łączące atom y — „m ałe cząstki ciał”, jak je n az y w ał — są siłam i typ u elektrycz­ nego. N ależy zaznaczyć, że n au ka o elektryczności z czasów N ew to n a znała tylko elekryczność p o jaw iają cą się p rzy tarciu.

1 Trzechsetna rocznica „cudownego rok u” 1666 stan ow iła temat m iędzyn arodow ej konferencji n au k o w ej, zorganizow anej w 1966 r. przez U n iw ersytet Teksaski; zob.

(5)

P o p raw m y n a zakończenie — z o bo w iązk u recenzenta — b łą d lu b co n ajm n iej niedopatrzenie autora św ietnej bio grafii N ew ton a. N a s. 75 A n d ra d e pisze: „K siężyc zn ajd uje Się talk M isko Z iem i w p oró w n an iu do oddalenia od Słońca, że ru c h K s ię ­ życa k o n trolow an y jest g łó w n ie p rzsz p rzy ciągan ie Ziem i, natom iast przyciągan ie przez Słońce zarów n o Ziem i, ja k i K siężyca należy u w ażać za odp ow ied zialne za w ie le n ieregu lam o śei w ru ch u Księżyca, znanych od stuleci” . O tóż autor słusznie w spom niał o efekcie w yższego rzęd u w przy ciągan iu K siężyca przez Słońce, lecz uszedł jego u w a g i efek t rzęd u pierwszego. Przecież na hic b y się zdało przyciągan ie Księżyca przez Ziem ię, gd y by Słońce nie p rzyc'ąga ło K siężyca siłą przeszło d w u ­ krotnie w iększą! L u b inaczej: p rzy jm ijm y fikcyjnie, że siły K siężyc— Słońce zm niej­ szą się do rz ę d u sił K sięży o— Z iem ia; w w y n ik u K siężyc bezpo w ro tn ie o d e rw a łb y się od Z iem i, czemu nie p rzeszkodziłyby siły Ziemia-— K siężyc, m ające ja k o b y spra­ w o w ać „ głó w n ą kontrolę”.i

T ym akcentem polem icznym kończąc, chcę ponow nie podkreślić w ie lk ie w a lo ry naukow e, popularyzacyjne i pedagogiczne b io g ra fii N ew to n a, n ap isan ej przez E. N . da Costa A n d rad ego . Z a słu g u je o n a ze wszech m iar n a ja k najszersze upow szech­ nienie.

Stanisław Szpikowski

E hrenfried W a lt e r von T s c h i r n h a u s , Gründliche A n leitu n g zu nützlichen Wissenschaften. (Przedru k fak sy m ilo w an y czwartego poszerzonego i uzupełnionego w ydania, F ra n k fu rt-L e ip z ig 1729). W y d a ł, w stępem i 2 aneksam i opatrzył E du ard W inter. S tu ttgart-B a d Cannstatt 1967, ss. X X + 64.

1

.

Fakty błysk aw iczn ego p ow staw an ia p om y słów i szkiców ro z p r a w n au k o w y ch zda­ rzają się od czasu do czasu — w ystarczy przypom nieć tu fragm en t z W yzn a ń J. J. R o u s s e a u 1, w którym o p o w iad a on, iż p ro jek t jego głośn ej R ozpra w y o naukach i sztukach zrodził się nagle, w drodze z P a ry ż a d o Vincennes, pod p rzydrożnym d ę ­ bem, natychm iast po odczytaniu w a r u n k ó w konkursu A k a d e m ii w Dijon. N a d a n ie szkicowi skończonego sła w n e g o kształtu w y m a g a jedn ak z re g u ły czasu: I. N ew to n np. pisał opu blik o w an ą pośm iertnie Chronologię państw starożytnych w ciągu lat 40, własnoręcznie zaś p rz e p isy w a ł je j pierw szy rozdział ponoć 80 ra z y 2.

R o zp ra w k a E. W . Tschlirnihausa3 G rü ndliche A n leitu n g zu nützlichen W issen­ schaften, k tó ra po ra z pierw szy w y d a n a została w łasn y m kosztem autora, lecz ano­ nim owo, w H a lle w 1700 r., w zn ow io n a zaś w Stuttgarcie w 1967 r. jak o fa k sy m ilo - w an y przedruk poszerzonego w y d a n ia z 1729 r., jest unikatem innego rod zaju. P o w ­ stała ona b o w iem — jeżeli w ierzy ć • in form acjo m autora z listu do pietysty A . H. F ran o k e go4 — w cztery zaled w ie przedpołudnia, „ w cennych godzinach ra n n ych ciszy K ie slin g sw a ld u ” . B y ło to m ożliw e oczywiście dzięki p ew n y m okolicznościom: po pierw sze — praca ta n a w ią z y w a ła do poprzednich p u b lik a c ji T sćhirnhausa: M edicina mentis i M edicina corp oris5; po drucie — istniał już n ajo gó ln iejszy szkic ro zpraw k i,

1 Po r.: J. J. E o u s s e a u, Wyznania. W a rs z a w a 1956, t. 2, ss. 95— 96. 2 Por. np.: S. I. W a w i ł o w , Izaak N ew ton. W a rs z a w a 1952, s. 224.

* O T schirnhausie por. np.: P. B o l i h a g e n , Teoriopoznaw czy dorobek E h re n - frieda W . von Tsćhirnhausa i jeg o związki z filozofią Spinozy i Leibniza. „ K w a rt a l­ nik Historii N a u k i ii T ech nik i”, n r 1— 2/1966.

4 Donosi o tym Tschrinhaus Frandkem u w liście z k ońca lutego 1698 r. K ie slin g - sw ald — m iejsce zam ieszkania Tsćhirnhausa — zn ajd uje się w pobliżu Zgorzelca.

5 T e d w ie w y d a n e w 1687 r. prace należą do p od staw o w y ch dzieł Tsćh irn h ausa; por.: w stęp prof. W in te ra do Gründliche Anleitung, ss. V — V I.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Maksymalne masy poszczególnych rodzajów odpadów i maksymalne łączne masy wszystkich rodzajów odpadów, które w tym samym czasie mogą być magazynowane oraz które

[r]

oraz późniejszej, jak i w krę- gach pierwszych zwolenników dokonań Isaaca Newtona (1642–1726) z okresu jego prezesury w londyńskim Towarzystwie Królewskim, a nawet w niektórych

(znak: DOS-II.7222.1.4.2019) – pozwolenie zintegrowane na eksploatację instalacji do składowania odpadów o zdolności przyjmowania ponad 10 ton odpadów na dobę i

Czy Zamawiający dopuści w Zadaniu nr 3, Pozycji nr 7 igłę o długości 36mm oraz opakowanie handlowe zawierające 36 saszetek, z odpowiednim przeliczeniem ilości w

witamina C kurkuma olej z czarnuszki imbir czosnek herbata czarny pieprz cytryna miód syrop z cebuli trawa cytrynowa liście melonowca (paw paw) liście guavy liście mango

Wystarczyłoby, aby na czele Państwa siał Roman Dmowski lub Ignacy Paderewski, wystarczyłoby, aby ministrami byli endecy, a wtedy stałby się cud: Polska stałaby

W dalszej części pracy zostanie zanalizowany w pływ zastosowanej m etody dostępu do m edium transmisyjnego CSMA/CD na param etry transmisji m ow y i jakość