• Nie Znaleziono Wyników

Alcestys : dramat przedstawiony w r. 438 prz. Chr.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Alcestys : dramat przedstawiony w r. 438 prz. Chr."

Copied!
64
0
0

Pełen tekst

(1)

ALCESTYS.

P R Z E K Ł A D

7X

'¥ fę C LE W ,S K IE Q O . P O Z N A Ń . j^ A K Ł A D E M B I B L I O T E K I K Ó R N I C K I E J. l88o. I V u U :c m J . I. K in aszew skieg o ( P r . W . Ł e b l n s k i ) w P o z n a n iu .

(2)
(3)

ALCESTYS.

DRAMAT PRZEDSTAWIONY W R. 438 PRZ. CHR.

I V

P R Z E K Ł A D 7V 'Y/jęCLEWpKIEpO. P O Z N A N . A K Ł A D E M B I B L I O T E K I K O R N I C K 1 Ś J. 1880.

(4)

H 5 3 9 t

(5)

W S T Ę P .

Z dramatem „Alcestys“ wystąpił Eurypides na scenę w 2gim roku 85tej Olimpiady, czyli w r. 438 przed Chr., a w 48mym życia swojego, pu­ ściwszy się w zawody z Sofoklesem, który otrzyma! palmę, gdy poecie na­ szemu przyznano nagrodę drugą. Dramat stanowił ostatnią część tetralogii:

Kretenki, Alkmcon v> Psofis, Telefos, Alcestys, i byl z utworów dramatycznych

tragika I7tym z rzędu, z tragedyj zaś zachowanych najdawniejszym, jeżeli wyjmiemy pracę młodzieńczą „R esos“, wydaną może pod nazwiskiem przy- branem i stanowiącą odrębną całość.

Treść zaginionych trzech pierwszych części tetralogii była podług Har- tunga1) mniej więcej następująca:

W pierwszym dramacie, nazwanym „Kretenki“ dla tego, że chór skła­ dał się ze służebnic kreteńskicli Aeropy, małżonki Atreusa, wystawiono spór Atreusa i Tyestesa o tron i o Aeropę, odgrywającą jedne z ról głównych. Zdradziecka żona Atreusa, związawszy się z dziewierzem, pomogła mu wy­ kraść z domu małżonka tryka złotego, ów znak czyli zadatek boski, z któ­ rego posiadaniem łączyło się prawo do panowania. Atoli Atreus wziął górę nad spółzawodnikiem za pomocą znaku potężniejszego. Pokazał bowiem, że słońce nawróciło swój rydwan i posuwa się w kierunku wręcz przeciwnym gwiazd biegowi.2) W skutek odkrycia lego Tyestes wygnany z kraju tułał się po obczyźnie z dwojgiem synów, pędząc żywot w niedostatku i biedzie. Byłby tedy mógł skończyć się spór braci rozłączonych, gdyby pochlebcy nie byli kładli Atreusowi w uszy niegodziwych potwarzy, jakoby Tyestes znosił się z dworzanami jego i dążył do opanowania znów tronu. Atreus tern spo­ wodowany postanowił pomścić się okrutnie na bracie. Przez usta gońców, wysłanych w tym celu, oświadczył mu oto, że wstyd go surowej kary, na niego wymierzonćj, i wezwał go do powrotu, aby dzielił z nim władzę. Tyes­ tes nie myślał już wówczas wcale o tronie i pogodziwszy się z losem swoim, gdyż poznał, że szczęście ludzi nie zasadza się na potędze i bogactwach, nie miał ochoty usłuchać brata, nie dowierzając też zapewne kłamanej miłości i przywiązaniu. Na prośby jednak syna niedoświadczonego i pragnącego może

J) E uripides restitutus i Euripides W e r k e von H ärtu n g. — ’) E lectra E urip. w. 720 i następne.

(6)

4

blasku potęgi, jako tćż głównie falszywćm wytłumaczeniem wyroczni spowo­ dowany, dał się nakoniec namówić do powrotu. Zapewne Tyestes, powró­ ciwszy już do domu, roztrząsał wątpliwości swoje na scenie przed widzami na nowo! Bijącego się tedy z myślami przestrzegł tajemny posłaniec, wypra­ wiony od Aeropy, o niebezpieczeństwie mu grożącćm; w skutek czego chro­ niąc się, uciekł z synami pod opiekę ołtarza. Okoliczność ta dała następnie powód do sprzeczki między małżonkami. Aerope, świadoma, że dobrego do­ konała czynu, nie ustąpiła oczywiście i nie upokorzyła się; Atreus zaś, prze­ widując, do czegoby przyszło, gdyby się nie uciekł do sztuk kłamanych, ha­ muje i dusi gniew w sercu, udaje niby przejednanego, cieszy się na pozór z pomyślnego obrotu sprawy i postanawia obchodzić wesoło uroczystość po­ jednania z żoną i bratem. Niebawem też wydaje rozkaz, aby przygotować biesiadę. Chytrego męża obłudą omamiona Aerope, prawdopodobnie sama teraz Tyestesa osadza w matni. Za jej snać namową wchodzi do pałacu ro­ dzicielskiego. Uprzejmie przyjąwszy, ugaszcza go Atreus i wydawszy ucztę, zachęca do raczenia się potrawami — przygotowanemi z ciał dzieci jego. Kiedy w czasie ochoczej biesiady Tyestes dostrzegł nakoniec nieobecności synów swoich i pyta o nich, pokazano mu odcięte głowy. — Ukazanie się Tyestesa na scenie po tej ohydnej uczcie napełniło niewątpliwie serca widzów trwogą i przerażeniem. Z ust jego bowiem wypadają straszne klątwy, rzucone na bezbożnego brata, który nie tylko nie żałuje tego, że występek tak nieludzki popełnił, ale raduje się nawet bezczelnie, uważając czyn swój odrażający za czyn uprawniony podstępnćm niby działaniem brata. Tragedya kończyła się zapewne tak, jak Hekabe, gdyż przepowiednie nieszczęśliwego, szaleństwem dzikiem miotanego ojca, miały, jak przepowiednie dei ex machina, własność i moc niechybnego i niezwłocznego sprawdzenia się.

W drugiej tragedyi „Alkm eon“ wystawiono dzieje i smutną śmierć tego bohatera. Alkmeon, jak Orestes, z nakazu wyroczni delfickićj zabił matkę swoje, aby pomścić się śmierci ojca. Od prześladujących furyj uwolnił go Fegeus, król w Psofis arkadyjskićm, oczyściwszy i obmywszy przez ofiary bła­ galne z winy krwi przelanéj matlcobójcę. Wdzięczny za to Alkmeon żeni się z Fegeusa córką i daje jćj w podarku słynne klejnoty (niegdyś Harmonii) w miejsce wiana.3) W kilka lat potćm wybuchło w kraju morowe powie­ trze. Za przyczynę nieszczęścia poczytano przyjęcie Alkmeona; a gdy wyro­ cznia oświadczyła, że przybysz powinien się wynieść i osiąść w kraju nowo powstałym, Alkmeon opuścił Psofis i osiadł na odsypisku rzeki Acheloos przy jćj ujściu. Tam ożenił się po raz drugi z Kalirroą, córką Acheloosa. Próżna ta kobieta domagała się niebawem owych klejnotów (naszyjnika) i je­ dynie pod warunkiem, że je otrzyma, miało być wolno pozostać w nowćm schronieniu Alkmeonowi. — Dramat na scenie zaczynał się w chwili, gdy Alkmeon wrócił do Psofis celem wyłudzenia daru ślubnego. Zmyślił przeto

3) H yg in u s fab. 73. A p o llo d o r. II, 6, 2, 3, 7. P ausan. V III, 24, 4. H arm on ia przy ślubie z K adm osem o trzy m a ła oprócz in n ych darów od A te n y : flet, peplos i n aszyjn ik. Na-, szyjn ik później Polin ejkes d a ro w ał E ry fy li, a następnie d ostał się A lfesyb oi.

(7)

5

kłamliwie, że bóg delficki żąda klejnotów dla swej świątyni, przypuszczając, że tak łatwiej skłoni do życzeń swoich Fegeusa. Kiedy ten jednak nadspo­ dziewanie wzdragał się uczynić zadość życzeniu, córka jego a żona pierwsza Allcmeona, wielkoduszna Alfesiboja, oświadczyła, że o posiadanie stroju spie­ rać się z bogiem nie myśli i dobrowolnie mu go odstępuje. Dopiąwszy za­ miaru, oddalił się Alkmeon; ale niebawem zdradza go niewierny sługa. Do­ wiedziawszy się, dla kogo klejnoty wyłudzono, Fegeus nie posiadał się ze złości i wezwał synów swoich do ukarania niegodziwca. Synowie doganiają też Alkmeona i zabijają go, przyczaiwszy się w zasadzce. Alfesyboja usłyszawszy 0 zemście haniebnej, oburzona, ojcu i braciom straszne czyni wyrzuty, opła­ kuje rzewnie zabitego małżonka i grozi pomstą za krew jego. Za karę ojciec córkę żywcem zamurować kazał. Karę znosi męczennica z spokojnym umy­ słem, przepowiadając braciom śmierć, która ich czeka z rąk synów Kalirroi. W trzeciej tragedyi „Telefos“, wyszydzanej i parodyowanej tylokrotnie w komedyach Arystofanesa, opisał poeta wojnę trojańską na wzór wojen per­ skich a czyny i losy Telefosa na wzór czynów i losów Miltyadesa i Temisto- klesa. Jak Persowie podjęli dwie wyprawy do Grecyi i na pierwszćj, pobici od Miltyadesa, cofnąć się musieli; tak Greków, gdy pierwszy raz wkroczyli do Myzyi, — podług Eurypidesa, — bohaterska odwaga króla Telefosa, któ­ rego kraj najechali i pustoszyli, poraziła i zmusiła do odwrotu. A toli Tele­ fos, broniąc kraju swego, raniony był dzidą Achilesa, a rana jego jedynie za dotknięciem tćjże dzidy mogła być zagojona. Ponieważ więc po ustąpieniu nieprzyjaciół chorobą znękanemu nikt nie umiał dać pomocy, postanowił pójść drogą, wskazaną mu przez wyrocznię. Opuścił kraj i przebrany, niby scho­ rzały żebrak, wszedł do kraju i domu nieprzyjacielskiego, aby się uwolnić od cierpień. "Właśnie książęta greccy byli znów zebrali się u Agamemnona w Mycenach lub w Argos, naradzając się nad powtórną wyprawą. Telefos wcisnął się do obozu i, jak Temistokles małżonce króla Molosów, tak on Kli- temnestrze oddał się w opiekę, powiedziawszy, kim jest, i obudził w jćj sercu litość nad uciskiem i cierpieniem swojem. Jak Temistokles, siadł Telefos także za radą królowy na ołtarzu kaplicy domowćj, oczekując nadejścia króla. Książęta w sprawie wyprawy powtórnćj wcale nie byli zgodni. Agamemnon 1 Menelaos przed innymi gwałtownie starli się i pokłócili, kiedy ów oświad­ czył, że nie ma wcale ochoty dla zbiegłej kobiety wystawiać na sztych życia książąt i ludów, tem mnićj, że mogą bogowie znów żądać ofiary takićj, jaką była Ifigenia, za pomyślną przeprawę. Kłótnię, wszczętą przed domem Aga­ memnona, przerwał sługa, donosząc o tćm, że jakiś mąż, bohaterski na oko lecz nieszczęśliwy, schronił się na ołtarzu domowym. Agamemnon, wszedłszy niebawem do domu, spostrzegł cudzoziemca i kazał mu zejść z ołtarza, zarę­ czywszy za całość i bezpieczeństwo. Poczćm Telefos o osobie i losie swoim stosowne lecz kłamliwe daje objaśnienia. Mianuje się oto książęciem azyaty- ckim i nieprzyjacielem króla Myzów Telefosa — i opowiada, jak, do Myzyi wpadłszy, z rąk ■wladzcy tej ziemi odebrał ranę i ledwie uszedł zagłady w skutek mężnego oporu hufców swoich, szybkiego dopadnienia okrętów i wytężenia wioślarzy. Atoli rana, dodaje, niszczy siły jego a pomocy ka­

(8)

6

zała mu szukać wyrocznia u Agamemnona. Agamemnon, wysłuchawszy po­ wieści, obiecuje uczynić dla przybysza wszystko, czego potrzebuje; poczćm się oddala. Zaledwie król opuścił scenę, aliści królowa wpada przerażona i za­ wiadamia Telefosa, że Odysej już zwietrzył wszystko i że winien teraz radzić sam o sobie. W tedy Telefos, jak Temistokles królowę Molosów, zaklina opiekunkę swoją, aby mu synka swego Orestesa dała jako zakładnika, z któ- rymby usiadł pospołu na świętym ołtarzu przed domem lub obok domu kró­ lewskiego. Zgadza się na żądanie Klitemnestra, gdyż pałała nienawiścią ku Odysejowi. Niebawem też jawi się Odysej, aby zdać sprawę Agamemnonowi z tego, co wyśledził. Telefos, badany i poznany, ma śmierć ponieść, ale grozi zabiciem małego Orestesa, gdyby na jego życie się targnięto. Tem spowodo­ wany, a nadto i dla tego, że męża chce ocalić, który się uciekł pod jego opiekę, oświadcza Agamemnon, że nie pozwoli nastawać na zgubę przybysza. Niezadowolniony z tego oświadczenia Odysej udał się natychmiast do obozu i podbechtał Achilesa przeciw Agamemnonowi; a dopiął tego snadnie, gdyż Achilesa oburzało działanie mało stanowcze naczelnika i długie odwlekanie wyprawy. Przyszedłszy więc do Agamemnona, żąda śmierci przebranego szpiega. W tej chwili stanowczej Telefos odezwał się z śmiałością, wstrząsa­ jącą umysły, i miał w obecności książąt greckich ową mowę, która Arysto- fanesowi dala pochop do tylolicznych zaczepek i szyderstw. Skromnie i trwo­ żliwie zaczął, uniewinniając się, że jako żebrak śmie przemawiać w gronie ksią­ żąt. Lecz, choćby głowę na pniaku miał położyć, nie może tego przenieść na sobie, aby prawdy nie powiedzieć. Otwarcie i śmiało następnie wytyka Gre­ kom głupotę, że dla tak sromotnej przyczyny myślą znów rozpocząć wojnę i wytężyć wszystkie siły Helady. Dalćj opisuje, jak, zaślepieni wściekłością, wpadli do kraju jego, który im nic nie był zawinił, palili i pustoszyli go nie­ miłosiernie, i każe im się przenieść myślą w swoje położenie, pytając, czyby z założonemi rękami byli siedzieli i patrzeli na rozboje, albo tćż poczytali to sobie za święty obowiązek bronić kraju i zasłaniać poddanych od krzywd i bezprawia! Mowa Telefosa przypadła do myśli i serca Agamemnona, obu­ rzyła jednak i obraziła Achilesa. To też odezwał się gniewnie, że szpieg nie powinien bezkarnie lżyć w twarz bohaterów greckich. Cierpienia powinny go były raczej nastroić do pokory, niż nakłonić do praktyk i forteli podstępnych; a Grekom nie należy stosować się do woli i życzeń barbarów. Z tem wszyst- kićm umiał Telefos drugą mową ugłaskać gniew Achilesa Zwróciwszy uwagę przeciwnika na zmienność i niestałość rzeczy ludzkich i przekładając oraz, że sam może doczekać się doli takiej, jakiej obecnie on doświadcza, nakłonił go w końcu nawet do tego, że ranę nieprzyjaciela dotknięciem swćj dzidy wy­ goił, gdy Telefos poprzednio byl przyrzekł, że na przeprawie floty greckiej do Troi będzie przewodnikiem. Oręża bowiem przeciw ojczyźnie swojej dobyć wzbrania! się i nie chciał, w tym względzie także równy Temistoklesowi, który nieprzyjacielowi wskazał drogi i środki do pomyślnego prowadzenia wojny, ale udziału osobistego w wojnie odmówił.

Czwartą część tetralogii stanowi, jak już powiedziano, zachowana do dziś dnia tragedya „Alcestys.“ Miejsce, które zajmuje w tetralogii, uczy, że

(9)

7

zastępowała tak zwany dramat satyrowy, że wiec należy do gatunku niższej

[<paói.rj) tragedyi, czyli że jest, jak tłumaczą się scholiaści, Spapa ix Tpayuou xofttxóv. Różnica pomiędzy niższą a wyższą (ot-ouSata rp.) tragedyą jest,

jak się zdaje, ta, że we wzniosłych (wyższych) tragedyach panuje przeważnie

patos (izdftoę), w niższych etos (iji5 oę). Zaczem w niższych nie wstrząsały lu­

dzi silne namiętności, prowadzące do gwałtownych czynów i niezwykłych zbro­ dni, i, co za tern idzie, nie mogło być w nich katastrof przerażających i okropnych wypadków, któreby na odwrót wywoływały i wzniecały gwałto­ wne namiętności. Więcej tu rodzimego życia, ducha, spokoju, niż życia i wrzątku publicznego; a charaktery osób występujących są rzeczywiste, nie idealne. Przekona o tern każdego najlepiej tragedya sama, którćj treść jest następująca;

Alcestys postanowiła umrzeć za małżonka Admeta. Dzień śmierci nad­ szedł. W prologu (w. i — 75) Apolon opuszcza pałac króla, gdzie długi czas pełnił służbę z woli Zeusa, a śmierć wchodzi do domu, nieczuła na prośby i przełożenia boga. Skargi napełniają dom i rozlegają się przed domem [Pa-

rodos w. 76— 234). Alcestys, pożegnawszy się z dziećmi i czeladzią, co opo­

wiada na scenie służebnica, wychodzi następnie [Epejsodion I, w. 235— 421) przed dom wraz z mężem i dziećmi, i tam, usłyszawszy z ust męża przyrzecze­ nie, że wszystkim jćj żądaniom zadosyć uczyni, a mianowicie, że dzieciom nie da macochy, umiera. Chór w Stasimon I, (w. 422— 459) żegnając królową, wielbi jćj czyn, rokuje jćj wiekuistą sławę, rozgłaszaną w pieśniach; pragnąłby ją wskrzesić; grozi Admetowi wzgardą, gdyby drugą pojął żonę, i życzy so­ bie podobnie zacnej małżonki. Gdy śpiewu chór dokończył, Herakles, wy­ prawiając się po konie Dyomedesa do Tracyi i wstąpiwszy do Feraj, ukazuje się na scenie w domu Admeta i przychylając się do życzeń i nalegań tegoż, staje u niego gościną [Epejsodion II, w. 460 — 551). Po wejściu Heraklesa do domu, chór naprzód przez usta przewodnika przygania łagodnie postępkowi Admeta, że do domu, pogrążonego w tak ciężkićj żałobie, wprowadził gościa, a następnie (w Stasimon II, w. 552— 579) uwielbia zamożność i gościnność domu Admetowego. Podczas śpiewu chóru wyniesiono z domu ciało Alcesty i orszak pogrzebowy otoczył mary, aby przeprowadzić zgasłą do grobu. Wtem nadchodzi ojciec Admeta, stary Feres [Epejsodion III, w. 580— 715). Pragnie i on ze swćj strony uczcić dzielną niewiastę i mieć udział w pogrzebie. Syn jednak, rozgniewany na ojca, że za niego życia poświęcić nie chciał, na to nie zezwala i darów nie przyjmuje. Wszczyna się spór, w dość obelżywych słowach toczony pomiędzy ojcem a synem, w skutek którego Feres oburzony się oddala. Kiedy Feres opuścił scenę, kondukt pogrzebowy porusza się na­ przód, a chór przeprowadza i żegna zwłoki królowej sześciowierszowćm pie­ niem, zastępującćm Stasimon III, w. 716— 721. Smutek w domu gospodarza gościnnego mało obchodzi Heraklesa. Jadła i wina sobie nie żałuje; i kiedy w innćj części domu płacze i szlocha czeladź, on pije i przyśpiewuje sobie hu- lackie pieśni. Już po wyprowadzeniu zwłok Alcesty wychodzi, poprzednio szczegółowo opisany przez człowieka dodanego mu do posługi, z pałacu i (w Epejsodion IV , w. 722— 835) tegoż sługę, który go dopiero co nicował

(10)

i wystawił jako człowieka bez czucia, pyta, dowiedziawszy się z ust jego o śmierci pani domu, o miejsce, w którém ją do grobu złożono. Zaledwie Herakles, otrzymawszy pożądaną informacya, się oddalił, a już powraca Admet z pogrzebu do owdowiałego domu. Nadaremnie usiłuje chór w komatycmym naprzód dyalogu (w. 836— 931), a następnie w Stasimon IV , (w. 932— 969) pocieszyć strapionego wdowca. A liści znowu zjawia się Herakles (Exodos, w. 970— 1x31), prowadząc zakwefioną niewiastę. W scenie, wywięzującćj się z tego powodu, Admet daje dowody niewzruszonćj miłości i wierności mał­ żeńskiej; poczém Herakles przyjacielowi, za gościnność jego wywdzięczając się, oddaje małżonkę, którą wydarł był z rąk śmierci a którą ów dopiero po długim oporze, lękając się snać podstępu, do domu wprowadza.

Słusznie ocenił utwór ten Ottfried Mueller w literat, greek, tom II, str. 157: Przyznać należy otwarcie, pisze, że utwór ten osobliwy, którego bo­ hater pozwala umrzeć za siebie małżonce a wyrzuca ojcu, że nie chciał uczy­ nić tego i umrzeć za syna: utwór, w którym hulaka Herakles mimo żałoby w domu Admetowym biesiaduje i pije, wtórując piciu rykiem: utwór wreszcie, w którym Admet, jako wdowiec pogrążony w żałobie, długo nie chce do domu przyjąć Alcesty, wydartej przez Heraklesa z rąk śmierci, zasługuje raezéj na nazwę tragikomedyi niż na nazwę właściwej tragedyi. Komiczności rozmai­ tych sytuacyi nie wolno tłumaczyć jędrną prostotą starożytnej poezyi i t. d.

Pokazuje się z podanej tu treści czterech części tetralogii, że pomiędzy niemi nie ma związku pod względem rzeczy, jak n. p. w Orestei Eschylosa. Z tém wszystkiém nie brak im pewnego rodzaju łączności czyli zgodności. W e wszystkich czterech dramatach oto — nie przypadkową zaś to jest rze­ czą — podejmowani są gościnnie cudzoziemcy lub błagający opieki i we wszyst­ kich czterech utworach stosunek córek lub żon gospodarza do owych przyby­ szów ważną odgrywa rolę. W Alkmeonie, jak w Alcescie, umiera żona za męża, któremu ojca i braci poświęca. Przeciwnie w Telefosie i w Kreten- kach pani domu przekłada cudzoziemca nad męża i syna własnego nawet po­ święcić zamyśla. Nie tylko w Alcescie, ale i w Kretenkach gość z biesiady powraca na scenę. A toli jak odmienna jest ich sytuacya! Słowem, analogii podobnych znalazłoby się więcćj, a liczba ich urosłaby niewątpliwie, gdyby pierwsze trzy drama ta były się zachowały!

(11)

O S O B Y . A PO LO N . ŚM IE R Ć . CH OR starców ferejsldcb. S Ł U Ż E B N IC A królowy Alcestys. A L C E S T Y S , małżonka Admeta. S Ł U G A Admeta.

AD M ET, władca w Feraj.

EU M ELO S, synek Admeta i Alcesty. H E R A K L E S .

F E R E S , ojciec Admeta.

(12)
(13)

{Prolog,

w. I—

75

.)

(W głębi sceny widać pałac Admeta, z którego wychodzi Apolon.)

A p O 1 O n.

A d m e ta dom ie, g d zie ja, ch ociaż jestem bogiem , C ierp liw ie na czelad n ym p rzestaw ałem stole 1 1) P rz y c z y n ą Zeus b ył, k tó r y zab ił A sk le p io sa , S y n a m ojego, piorun cisn ą w szy w p ierś je g o ; 5. Tern bow iem ro zg n ie w a n y C y k lo p ó w , k o w ali

G ro m ó w Zeusa, z g ła d z iłe m : za co ojciec karząc, Zm usił m ię czło w ie k o w i słu żyć śm iertelnem u. P rz y s z e d łs z y w ten kraj przeto, b y d ło p rzyjaciela P a sa łe m i do dziś d nia strzegłem dom u te g o ; 10. G d y ż sam zb ożn y zbożnem u dostałem się panu,

A d m e to w i, k tó reg o m w y b a w ił od śm ierci, Z d u rzyw szy M o j r y : 2) bo mi p r z y r z e k ły b o gin ie, Ż e syn F e re sa m oże ujść śm ierci na ten raz, Jeźli tru p a in n ego d ostaw i podziem nym .

15. W ię c w y b a d a w sz y w szy stk ich p rzyjació ł z kolei, O jca i m atk ę starą, co g o urodziła,

N ie zn alazł oprócz żo n y n ik o go, k tó r y b y

Z ań um rzeć ch cia ł i z blaskiem słońca się p ożegnać. T ę teraz p asu jącą się ze śm iercią w dom u

20. N a rę k a c h noszą, bo jej przeznaczono, a b y D n ia dzisiejszego zm arła i zeszła ze św iata. Ja, b y m nie zad u ch śm ierci w dom u nie pokaził, O puszczam teraz g ro d u te g o w d zięczną strzechę. W id z ę też ju ż śm ierć, k sie n ią u m arłych , w pobliżu, 25. K t ó r a ją do p r zy b y tk u H ad esa m a zaw ieść.

W porze w łaściw e j przyszła, pilnując dnia tego , K ie d y ona ko n ieczn ie dni d oko n ać musi.

(14)

12

(występuje w czarnćm odzieniu, czarnoskrzydła i trzymając miecz w ręku.)

H a! h a! co czyn isz p rzed dom em ty m F e b ie ? Czem u p rze b yw asz tu ? żali znów cieb ie 30. C h ęć w zię ła sk rzy w d zić podziem ne b o gin ie

I u jąć czci nam i zn iszczyć ją n in ie? M ało ci b y ło na tem , żeś za sta w ił S id ła n a M o jry ch y trze i w y b a w ił O d śm ierci sy n a F e re sa ? Z n ów dla tej 35. W łu k uzbroiłeś r ę k ę sw ą i cza ty

O d b y w a sz teraz dla có rk i Peliasza, K t ó r a za m ęża do g ro b u się w p rasza!

A p o 1 o n.

N ie bój się! S łu szn e m oje i zacn e zam iary. Ś m i e r ć .

N a cóż ci łuk, g d y słuszne są zam iary tw o je? A p o 1 o n.

40. Mój to obyczaj, nosić łu k zaw sze ze sob ą — Ś m i e r ć .

I tem u to dom ow i p o m ag ać b ezp raw n ie. A p o 1 o n.

B o m ię cię żk a niedola p rzyjaciela boli. Ś m i e r ć .

I zam yślasz m i w y d rze ć d ru g ie g o znów trupa? A p o 1 o n.

W sz a k ż e m nie w y d a r ł tob ie g w a łte m i o w eg o ! Ś m i e r ć .

45. S k ą d w ię c b a w i na ziem i i nie leży w g ro b ie ? A p o 1 o n.

(15)

i o

___

Ś m i e r ć.

I zap ro w ad zę one do p a ń stw a podziem ian. A p o 1 o n.

Idź, b ierz ja w ięc, b o cieb ie p ew n ie nie nam ów ię — Ś m i e r ć .

B y tego, k to m a zgin ąć, zabić? P o to przyszłam . A p o 1 o n.

50. Nie, b y tym zadać śm ierć, co tu się o cią g a ją . Ś m i e r ć .

W ie m teraz, ja k ie zdanie tw oje, ja k ie chęci. A p o 1 o n.

C z y może się d oczek ać A lc e s ty s starości? Ś m i e r ć .

N ie może. W ie d z , że ja też rad a jestem części. A p o 1 o n.

P rz e c ie nie w ięcej weźm iesz, jeno jed n e duszę. Ś m i e r ć .

55. G d y m łodzi um ierają, odnoszę cześć w ięk szą. A p o 1 o n.

A toć p o g rze b staru szki też będzie b o g a t y ! :i) Ś m i e r ć .

B o ga czo m gw oli, F eb ie, to p raw o stanow isz, A p o 1 o n.

C o rzek ła ś? mimo w ie d zy m ąd rą n a w e t je ste ś? Ś m i e r ć .

K t o b y m iał czem, k u p iłb y starych , b y zań marli. A p o 1 o n.

(16)

Ś m i e r ć .

P rz e n ig d y ; toć ci znane m oje obyczaje. A p o ł o n.

Ś m ierteln ym n iep rzyjazn e a b o go m m ierzione. Ś m i e r ć .

P ró żn o b y ś ch c ia ł m ieć w szy stk o , co ć się nie należy. A p o 1 o n.

W ie r z mi, zan iech asz tego , ch ociażeś ta k sro ga. 65. T a k i to m ąż za w ita do dom u F eresa,

W y s ła n y po c u g k o n i do T r a c y i śn ieżystej O d E u ry sta . T en , w dom u A d m e ta p r zy ję ty W gościn ę, w y d rze tob ie g w a łte m tę niew iastę. N ie b ęd ę n aw e t d zię k ó w sk ła d a ć tob ie w inien, 70. B o p rzedsię ty to zrobisz i w z g a rd ę odniesiesz.

Ś m i e r ć .

C h o ćb y ś p ra w ił i p raw ił, nic przez to n ie w skórasz. Słow em , ta b ia ło g ło w a zstąp i do H adesa.

Id ę do niej p rzeżeg n a ć ją m ieczem , bo czło w iek K a ż d y bogom podziem nym już je st pośw ięcon y,

75. S k o ro m ieczem ty m śc ię ty w ło s sp ad nie m u z g ło w y .4)

(Śmierć, wchodzi do domu Admeta. Apolon oddala się w stronę przeciwną.)

(Parodos, w. 76— 234.)

(Chór podzielony na dwie połowy wchodzi z przeciwnych stron do orchestry.) (Proodos.) Ś p i e w c h ó r u .

I. S p o k ó j przed dom em co też zn aczyć m oże? S k ą d ta k a cisza w A d m e to w y m d w orze? — II. N ie w id ać n ig d zie p rzyjaciela, k tó r y

R z e k łb y , c zy p ła k a ć m am P elia sa c ó ry

80. Z gon u lub c zy też A lc e s ty s, królow a,

T a zdaniem w szy stk ich i w e d łu g m ojego Zdania też żona d ob ra i w zorow a,

Ż y je i św iatło ogląd a dnia te g o ! —

(17)

15

(Strofa i.)

I. C zy sły c h a ć w dom u jęk , lam ent, ra k b icia 85. G ro m k ie, ja k g d y b y d okon ała ży cia ?

II. N ie — i n ie w id ać te ż słu g u w ró t wcale. P e a n ie ! o dw róć och! nieszczęścia fale! — I. P o śm ierci cisza b y n ie panow ała!

A w y n ie ś ć jeszcze n ie m ogli też c ia ła ! — 90. II. M nie nie w esoło. Cóż o tu ch y tob ie

D od aje? —

I ...Jak że p rzyp u ścić, b y w g ro b ie T a k cich o i b ez o rszak u złożona B y ła A d m e ta p rzy w ią za n a żona? —

Antistrofa 1.)

II. N ie m a też w o d y zdrojow ej u d źw ierzy, 95. J a k ą p rzed d rzw iam i zw ło k sta w ia ć n a le ż y !5)

I. N ik t śc ię ty ch z żalu k o s w m u rk ach nie sk ła d a I r ą k n iew ieścich raz na p ierś nie pada!

II. A p rzecież doba ta je st przeznaczona: Z stąp ić pod ziem ię dzisiaj m usi ona! 100. 1. C o m ó w isz? sło w o tw e duszę rozdziera,

R o zd zie ra serce! —

I I ... G d y cz ło w ie k um iera Z acn y, cio s ta k i nap ełn ia żałością

S e rc a te, k tó re tch n ą z g ru n tu p raw ością! —

(Strofa 2.) C h ó r c a ł y.

C h o ćb y g d z ie k o lw ie k k to p ły n ą ł przez morze,

105. D o L ic y i lub do A m o n a siedliska,

D o bezw odn ego, n ik t ż y c ia nie m oże B ied nej o ca lić! Ś m ierć sro g a już bliska. N ie znam też innej sied zib y b ó stw św iętej, B y ofiarnem i b ła g a ć je ja g n ię ty !

(Antistrofa 2.)

110. A h ! jed e n F e b a syn, g d y b y na ziemi O gląd a ł św iatło dzienne! z H ad a domu W y s z ła b y ona bram am i ciem nem i.

(18)

O g n is ty p o cisk g o zabił. Cóż przeto 115. N ad ziei jeszcze m a mi b y ć podnietą?

(Epodos.)

B o pan nasz w sze lk ich ju ż śro d k ó w się c h w y c ił I w s zy s tk ic h b o g ó w ołtarze n a s ycił

O fiar za b ity c h k r w ią a w y b a w ie n ia

N ie m asz i nie m asz z c ię ż k ie g o strap ien ia! P r z o d o w n i k c h ó r u .

120. L e cz o t! w y ch o d zi z dom u je d n a ze służebnic, Ł z y ron iąc. O ja k ie jż e u sły szę p rzy g o d zie ?

(Sługa nadchodzi.)

Ż e płaczesz, g d y nieszczęście sp otk ało tw e p aństw o, R ozu m iem , ale pow iedz, to bo w iem ch cę w iedzieć, C z y jeszcze je s t p rzy ży ciu pani, c z y um arła.

S ł u ż e b n i c a .

125. W o ln o ć p o w ied zieć: żyje, w o ln o ć też: um arła. P r z o d o w n i k c h ó r u .

J a k ż y ć i b y ć u m arłym m ożna rów n o cześn ie?

S ł u ż e b n i c a .

B o g ło w a jej o b w isła ju ż — i d o g o ry w a . P r z o d o w n i k c h ó r u .

N ieszczęsn y! ja k ą ż żonę, za cn y mężu, tracisz!

S ł u ż e b n i c a .

Jeszcze te g o nie czuje pan, aż dozna straty. P r z o d o w n i k c h ó r u . 130. N ie m asz żadnej nadziei, ocalić jej ż y c ie ?

S ł u ż e b n i c a .

T o ć zm usza nieu ch ronn ie dzień jej przeznaczony. P r z o d o w n i k c h ó r u .

(19)

1

7

S ł u ż e b n i c a .

Strój g otó w , w k tó ry m m aż ja po ło ży do grobu . 6) P r z o d o w n i k c h ó r u .

N ie c h w ie, że z c h w a łą sch od zi ze św iata, n iew iasta 135. Z e w s z y stk ic h najzacniejsza na p rzestronn ym św iecie.

S ł u ż e b n i c a .

Z aiste! najzacniejsza. K t ó ż tem u zap rzeczy? C zem żeb y ją p rze w y ż sz y ć m o g ła żona czyja ś? Ja k lepiej zdoła d ow ieść m iłości do męża, N iż przez to, że za n ieg o p o św ię cić ch ce ży c ie ? 140. L e c z o tem w ied zą w s z y sc y ju ż na ca łym św ie cie ;

C o w dom u zaś zrobiła, słuchaj i p odziw iaj!

W id z ą c , że n adszedł dzień ju ż zgon u przeznaczony, W y k ą p a ła w zdrojow ej w odzie b iałe ciało

I w y ją w s z y ze sk rzyn i cedrow ej odzienie 145. I ochędóstw o w szelk ie, p rzy b ra ła się s tr o jn ie 7)

I przed ołtarzem H e s ty i ta k się pom odliła:

„P an i, p o n iew aż z św iatem ty m rozstać się muszę, O statn i raz cię b ła g a m p a d łszy na kolana,

M iej p ieczę o siero tach m oich i sy n o w i 150. D aj m iłą żonę, có rce zaś za cn eg o m ęża,

I n ie dopuść, b y ja k ja, ich m atka, u m a rły

W k w ie c ie w ie k u ; nie, niechaj m e dzieci w ojczyźn ie Ż y ją na szczęścia łon ie i um rą lat s y te .“ 8)

I do w s zy stk ic h o łta rzy w A d m e to w y m dom ie 155. P rz y s tę p o w a ła m odląc się i one w ień cząc

W ią z a n k a m i ze rw a n y c h g a łą z e k m irto w ych , ®) B e z p łaczu i b ez jęk u , a śm ierć jej g ro żą c a N ie sp ro w ad ziła n a tw a rz jej p ię k n ą bladości. P o c ze m sw ojej k o m n a ty i łoża d op ad ła

160. I tam to w śród łez rze w n y ch z tem się odezw ała: „Ł ożn ico, g d z ie oddałam k w ia t p an ień sk i tem u M ężow i, za k tó re g o teraz się pośw ięcam ,

Ż egn am cię! N ie m am żalu do ciebie, ch oć śm ierć mi Zadajesz. Z d rad zić cieb ie i m ałżon ka n ie chcę; 165. U m ieram . C ieb ie inna n iew iasta posiędzie,

(20)

Z pewnością, nie cnotliw sza, lecz szczęśliw sza za to! I na ziem ię u p a d łszy całuje i zrasza

C a łe łoże p ow odzią obfitą łez rzew nych. K ie d y ju ż do sy to ści w y la ła łez stru gi, O d łoża z p o ch ylo n ą g ło w ą się oddala; L e c z często się o glą d a w y ch o d zą c z kom n aty Z a sieb ie i zn ów w ra c a i p ada na łoże. D zie c i szat u czep iw szy się m atki, p ła k a ły : A ona w zią w szy w sw o je o b ję cia je , czule Ś c is k a jed n o po drugiem , ja k b y już ko n ała. W s z y s c y słu d zy ronili łz y w doinu, nad p an ią U b o le w ają c; ona p o d a w a ła rę k ę

K a żd e m u i nie b y ło ta k złe g o w jej oczach, Ż e b y doń nie p rzem ów ić i nie sk ło n ić ucha. T a k a to je s t niedola w e dw orze A d m e ta ,

C o zm arłszy le g łb y w gro b ie, a g d y u szedł śm ierci T a k i sm u tek ma, że g o n ig d y n ie zapom ni.

P r z o d o w n i k c h ó r u . P e w n ie A d m e t n a rzek a na straszna niedole,i/ Ż e ta k zacn ą m ałżon kę u tracić m u p rzyjdzie?

S ł u ż e b n i c a .

185. P ła c z e i w s w y c h ob jęciach trzym a d ro g ą żonę I b ła g a : „n ie opuszczaj m n ie !“ niep od ob ień stw a Żądając. N ik n ie bow iem , schn ie i g a śn ie zw olna Zw ątlona, sm utne brzem ię na rę k a ch m ałżonka. A przecie, ch ociaż s ła b y jej odd ech już, p ra g n ie 190. O g lą d a ć słon eczn ego prom ienia b la sk jeszcze.

W ię c pójdę i doniosę o tem, że tu jesteś. N ie w s z y s c y ta k życzliw i są panom , a że b y

S ta ć p rzy nich i o k azać sp ółczucie w nieszczęściu; T y je d n a k je ste ś w ła d có w starym p rzyjacielem .

^Wchodzi do domu.) (Strofa.) Ś p i e w c h ó r u .

195. I. O Zeusie, k ie d y i g d zie K r e s będzie m iał sm u tn y los I nieszczęścia straszn y cios,

170

.

(21)

C o n a w ła d có w w a li się? — II. Zali tu zjaw i się k to ?

200. C zy o b ciąć sob ie m am w łos

I p rzy w d zia ć żałob n e g zło ? — I. J aw n a ju ż i p e w n a to

R z e c z , d ru ch y ! w żd y do b óstw w g ło s M ódlm y się, bo b ó stw p o tę ga

205. W s z y s tk ic h d o sięga ! —

C a ł y c h ó r . W ła d c o P e a n ie ! 10) p rzec iw niedoli A d m e ta śro d e k w y m y ś l sk u teczn y I podaj, p odaj! T o ć jem u g w o li D a łe ś i daw niej odpór bezp ieczn y!

210. S p ra w , b y się rozstał z śm ierteln ą trw o g ą

I uśm ierz k r w i ch u ć H ad esa s ro g ą !

(Antistiofa.)

II. B ia d a ci, A d m e c ie ! tak, B ia d a ! bo cóż poczniesz, cóż, S y n u F e re s o w y , nuż

215. Ż o n y zn ieść p rzyjd zie ci b r a k ? — I. N ie lża jed n o — t a k ju ż źle! —

W pierś zab ó jczy w ra zić nóż L u b na stry c zk u zw iesić się ! — II. B o m ałżon kę d rogą, nie,

220. S k a r b najdroższy sw ój m a już

W dzisiejszej o gląd ać on dobie Z ło żo n y w g ro b ie ! —

C a ł y c h ó r .

P atrz, p atrz! ze d w o rca w y ch o d zi ona W r a z z mężem. U derz w lam ent p łac zliw y

225. I narzekanie, ziem io strap iona

F e re js k a , na tej żo n y cnotliw ej W id o k , dla której k o p ie g ró b ciem ny C h o ro b ą n iszcząc w ła d ca p o d ziem n y!

(System.)

T e g o nie p ow iem n ig d y , że rozkosze

230. M ałżeń stw a w ię k sze b y w a ją, niż bole.

(22)

20

S a m z d ośw iadczen ia d aw n e g o to w noszę, A nadto w id zę tu w ła d c y niedolę;

G d y ż po u tra c ie najcnotliw szej żony L o s szczęsn y ż y c ia na zaw sze zniszczony!

(Podczas śpiewu chóru Alcestys, oparta na ramionach służebnic, wraz z Adrne-

tem i dziećmi doszła do przedniej części sceny.) (Epejsodion I, w. 235— 421.)

(Strofa I.)

A l c e s t y s . 235. D zien n a św iatłości, słońca prom ien ie

I chm ur w przestw orzu lotn ych krążen ie! A d m e t.

W id z ą nas obu, d w o je n ieszczęsnych , co b ogom N ie zaw in ili nic, za co b y ś um rzeć w inna.

(Antistrofa 1.) A l c e s t y s .

Ziem io, k o m n aty d w o rca i łoże

240. D z ie w ic z e w Iolku rodzinnym d w o r z e !13) A d m e t.

O d w a g i nabierz, biedna, i m nie nie opuszczaj! A o p olito w an ie p roś b o g ó w p o tężn ych !

(Strofa 2.) A l c e s t y s

(w majaczeniu przedśmiertnem.)

W id z ę łódź, w id zę d w u w io sło w ą łódź! Z g a s ły c h przew oźn ik, Charon, opiera 245. R ę k ę n a w iośle i na m nie n aciera:

„C zem uż o ciąg a sz się? p osp iesz się, chódź! N a p o go to w iu w szy stk o , n a g li czas. Z w ijaj się pręd ko, bo w strzym u jesz n a s !“

A d m e t.

O ch biada! ja k bolesna że g lu g a ta, k tó rą 250. O pisujesz, niebożę! Jakież to k atu sze!

(23)

2

I

(Antistrofa 2.) A 1 C e S t y S (j. w.)

C ią g n ie m nie, c ią g n ie mnie, — w idzisz-li to? — K t o ś do p r z y b y tk u z g a s ły c h ! S p o zie ra

N a m nie z pod cza rn y ch b rw i i rozw iera S k r z y d ła podziem ia b ó g ! — C o robisz, co? 255. J ak ąże d ro g ą to iść m am i gdzie,

Ja nieszczęśliw a! H a! puśćże, p u ść m nie! A d m e t .

D r o g a ta p rzyjacio ło m ból sp raw ia, a g łó w n ie M n ie i tw y m dzieciom , k tó re w ra z ze m ną tu płaczą.

(Epodos.) A 1 c e s t y s

(wróciwszy do przytomności.)

P u ś ć c ie m nie, p u śćcie ju ż! N iech aj spocznę! 260. N o g i podem ną ch w ieją się; k ro c z y

K u m nie śm ierć rączo i cien ie m roczne N o c y na m oje n ap ro w ad za oczy.

O ch! dzieci d rogie, nie m acie ju ż m atki!

C ieszcie się zd row e dziennem św iatłem d ziatk i!

(Omdlewa.)

A d m e t . 265. O ch b ia d a ! nad er b olesn e te słow a,

S traszn iejsze niźli w szelk a śm ierć g o to w a ! N ie opuszczajże m n ie! zaklinam cieb ie N a b o g ó w i na te dzieci — sie ro ty ! N uże! sił n ab ierz! P o tw oim p o grzeb ie 270. C ó żb y do ż y c ia dodało o ch o ty?

T y ś życiem , ż y c ie bez cieb ie m am za nic, B o k och am cieb ie i w ielb ię bez gran ic.

(Chwila milczenia.)

A 1 c e s t y s

(otwiera oczy i mówi do męża.)

A d m e cie , widzisz, w ja k im zd row ia jestem stanie; S łu ch a j w ięc, b o ostatn ią w olę tob ie pow iem . 275. Z a cieb ie się pośw ięcam ; za tw e ży cie sw oje

(24)

Oddając, abyś światło to dzienne oglądał,

U m ieram . W o ln o b y ło mi te g o uniknąć, D o sta ć m ęża w T esałii do mojej p o d o b y I zam ieszk iw ać p ałac zam ożny, k sią żę cy. 280. N ie ch ciałam je d n a k ż y c ia rozłączona z tob ą

W ie ść z d ziećm i sierotam i i nie żal mi b y ło M łodości, ch oć ro zk oszy w ielu zażyw ałam . O p uścił cieb ie rodzic, op u ściła m atka,

K tó r y m się należało rozstać się z tym św iatem 285. I sy n a przez ch w aleb n ą śm ierć sw oje ocalić,

J e d y n a k a ! S p o d ziew ać się b o w iem nie m ogli, A b y po tw ojej śm ierci m ieli inne dzieci. O w d o w ia ły po żonie tw ojej z sierotam i

D ziećm i nie n a rze k a łb y ś rzew n ie! L e c z w id ocznie 290. B ó g ja k iś postanow ił, a b y ta k się stało.

Z god ziłam się. T y w d zięczn ym b y ć za to pam iętaj. N ie proszę cię o ła s k ę je d n a k rów n ie w ielką, — B o có żb y cen n iejszego m ogło b y ć nad ż y c ie ? — L e c z o słuszną, ja k p rzyzn asz sam. T e dzieci ko ch asz 295. N ie mniej niż ja, jeżeli dusza tw o ja praw a.

P ozw ó l zatem panam i b y ć im w m oim domu, N ie narzucaj im przez ślub p o w tó rn y m acochy, K o b ie ty , co mniej d ob ra niż ja z n ien aw iści Z n ie w a ży ła b y r ę k ą tw e i m oje dzieci.

300. W ię c te g o za n ic w św ie cie n ie czyń , o to b łagam . T o ć p rzyb ran a m acoch a dzieci żo n y p ierw szej N ie p rzyja ció łk ą , nie m niej zajad łą niż żmija. S y n m a obronę w p ra w d zie silną w ojcu, ale T y , córko, c z y p an ień sk i w ie k spędzisz przyjem n ie, 305. N u ż d ok u czać ci będzie to w a rzy s zk a ojca?

O c h ! o b y cieb ie s ła w y złej nie n a b a w iła I, g d y zakw itn iesz, losu nie zn iszczy ła tw e g o ! B o nie poślubi m atk a ju ż cieb ie m ężow i I w bolejącą dziećm i, k ie d y p iecza m atk i 310. N ajm ilsza, ducha stojąc p rzy tob ie n ie w ieje!

U m rze ć m uszę, a los ten nieszczęsn y nie jutro, N ie dnia p o ju trzejszego d opiero m ię sp o tk a ; N ieb aw em m ięd zy z g a s ły c h będ ę policzona.

(25)

23

W ię c zd row e i szczęśliw e b ą d źcie! T o b ie, mężu, 315. W o ln o się chlubić, żeś m iał najlepszą m ałżonkę, W a m , dzieci, żeście z m atk i najlepszej zrodzone.

P r z o d o w n i k c h ó r u .

U spokój się! Z a n ieg o nie w ah am się rę czy ć; U czy n i to, jeżeli zm ysłó w nie postradał.

A d m e t.

T a k jest, u czy n ię ; nie miej o b a w y ! Jed yn ą 320. B y ła ś żoną za ż y c ia i b ędziesz po śm ierci

I żadna m iejsca tw e g o n ie zajm ie d ziew ica T e s a ls k a an i m ężem sw oim m nie nie nazw ie. Żadna z nich nie m a ojca ta k zacn eg o rodu I żadna nie przechodzi cię urodziw ością.

325. D z ie c i mam. B ła g a m bo gó w , a b y n a pociech ę C h o w a ły się, bo tob ą się nie nacieszyłem . N ie ro k jed e n po tob ie ty lk o będ ę nosił Żałobę, lecz w niej chodził p ó k i ż y c ia m ego, G a rd ząc rodzica, ojca m eg o nienaw idząc,

330. B o m iłość m ieli w ustach, czyn em nie dow iedli; G d y t y to, co najdroższe, p o św ię ciw szy za mnie, O caliłaś m e ży cie . C z y m am pow ód p łak a ć,

G d y ciebie, to w a rzy s zk i ta k w dzięcznej, m am nie m ieć? Zan iecham uczt och oczych , b iesiad to w arzysk ich , 33 5 - W ie ń c ó w i śp iew ó w , k tó re dom mój n a p e łn ia ły ; N a p rzyszło ść n ig d y lutni już do rą k nie w ezm ę I nie rozochocę się d źw ięk iem fr y g ijs k ie g o

Fletu , bo przez śm ierć sw oje w yd zierasz w d zię k życiu. P o sta ć na podobień stw o tw o je w y k o n a n ą

340. Sztu k m istrza b ie g łą rę k ą położę na łożu. T ę, p a d łszy na kolana, oplotę ręk am i I po im ieniu cieb ie w ołając, ch o ć będzie

P rz yw id ze n ie m to tylk o , będ ę sądził przecie,

Ż e żonę d ro g ą trzym am w m ych objęciach. P raw d a, 345. C h łod n a to rozkosz, ale ulży m i na sercu.

P o c ie szy sz m ię też, w e snach mi się ukazując, B o m iło nam o so b y d ro gie w id zieć ch o ćb y

(26)

W n o cy i k ie d y k o lw ie k nam ja w ić się zechcą. G d y b y m g ło s i dar śp ie w u O rfeja posiadał, 350. A b y albo D e m e try c ó rk ę albo m ęża

P ie śn ia m i za c h w y c iw sz y w y d rz e ć cieb ie z p iekieł, Z stą p iłb y m ; nie w strzym a lib y m nie ani kundel P lu ton a ani C h aron sternik, dusz p rzew oźnik, A ż b y m cieb ie p rzy w ró cił do św iatłości ży w y ch . 355. T e ra z n a m nie tam czekaj, aż zejdę ze św iata,

I p rzy go tu j m ieszkanie, b y ż y ć sp ołem ze mną. W jednej trum nie cedrow ej k a żę się p o ch o w ać W r a z z tobą, a b y m leżał tuż p rzy tw oim b o k u ; B o śm ierć n a w e t rozdzielić m nie nie m a od ciebie, 360. O d ciebie, coś mi w ia ry jed n a dochow ała.

P r z o d o w n i k c h ó r u .

Ja z tobą, ja k p rzyjaciel z przyjacielem , sm utek I żal po niej podzielę; te g o bow iem godna.

A 1 c e s t y s.

D zieci, rodzica sło w a s ły sz a ły śc ie same, Z e d ru giej nie zaślubi żo n y sobie, co b y 365. W a m m acoszyła, i że m ą p am ięć czcić będzie.

A d m e t.

P o w tó rn ie to ślubuję i d otrzym am słow a. A 1 c e s t y s.

P o d tym w a ru n k iem dzieci p rzyjm ij z mojej ręki. A d m e t.

Z a d ate k d ro g i z rę k i o trzym u ję d rogiej. A 1 c e s t y s.

B ą d ź zatem m atk ą odtąd im n a m ojem m iejscu. A d m e t.

370. T w a r d a to je st konieczność, k ie d y cieb ie tracę. A 1 c e s t y s.

O ch! dzieci! g d y potrzeba m nie na św iecie, kończę.

24

(27)

A d m e t.

O ch biada! op u szczon y od cieb ie cóż poczn ę? A 1 c e s t y s.

C zas ulg-ę ci p rzyn iesie. Z g a s ły niczera nie jest. A d m e t .

N a b o gó w ! zabierz z sobą. m ię! ach ! zabierz z sobą! A 1 c e s t y s.

375. D o sy ć, że na ofiarę ja pójdę za ciebie. A d m e t .

O boże! ja k ie jże m nie p o zb aw iasz m ałżonki! A l c e s t y js .

Już o czy ociężałe i n oc je o garn ia. A d m e t .

Z gin ąłem ach! jeżeli opuścisz mię, żono! A. 1 c e s t y s.

Już po m nie, ju ż m nie nie m a! N azw ij m nie nicestw em . A d m e t .

380. P o d n ieś oblicze! D zie c i n ie opuszczaj sw oich! A 1 c e s t y s.

O ch! ch ętnie zostałabym ! B ą d źcie zdrow e, d zieci! A d m e t .

Sp o jrzyj na nie raz jeszcze! S p o jrzy j! A 1 c e s t y s. ... Ż y c ie rw ie się! A d m e t . Co ? c o ! opuszczasz n as ? A 1 c e s t y s. ...B ą d ź z d r ó w !

2 5

(28)

26

A d m e t.

... W s z y s tk o stracone!

(Pada na łono Alcesty.)

P r z o d o w n i k c h ó r u . S k o ń czy ła , już nie ży je A d m e ta m ałżonka.

(Strofa.) E u m e l o s .

385. B ia d a mej doli! N ie m a ju ż na św iecie M am y ! A c h ! słoń ca p rom ienie ju ż złote D la nićj n ie świecą., ojcze, i m nie, dziecię, T u zostaw iła o k ru tn a — sierotę!

P a trz! o czy p o szły w słup, stę ża ły ręce! 390. M a tk o ! w ysłu ch aj b ła g a n ia dziecięce.

Ja to, m ateczko, w o łam cię, och biada! S y n e k tw ój do tw y c h u st oto p rzyp ad a.

A d m e t.

N ie s ły s z y i n ie w id zi ju ż ciebie. W a s obu I m nie sp ołem n ieszczęścia cios straszn y ugodził.

(Antistrofa.) E U m e 1 O S.

295. T a k m ło d y jestem , ojcze, a ju ż drogiej Jam p o zb a w io n y sierota ro d zicy ! Jak sro gi ból m ój! ach ! ja k iż los sro gi W udziale d ostał się m nie i sio strzy c y ! D la cieb ie też to, ojcze, cios bolesny.

400. S traco n a k o rzy ść z m ałżeństw a. Z gon w czesn y W y d a r ł starości spólnicę ci! B ia d a !

W sk u te k tw ej śm ierci, m atko, dom upada. P r z o d o w n i k c h ó r u .

A d m e c ie ! dolę znieść tę m ężnie je st konieczność. N ie p ie rw s z y z śm ierteln ików ty i nie ostatni 405. S tra c iłe ś zacną, żonę. P am iętaj-że o tem,

Że um rzeć przeznaczeniem je s t w spóln em nas w szystk ich . A d m e t.

W ie m to i nie sp ad ł na m nie z n a g ła cios ten straszn y; A św iad o m y m artw iłem się tóm już od daw na.

(29)

W ie c p o g rze b sp ra w ię zgasłej m ałżonce w sp an iały. 410. Zostańcie tu i b io rąc udział p e a n 12) b o gu

Zabrzm ijcie podziem nem u, niep rzebłagan em u . W s z y s tk im p o d w ła d n ym m oim w k ra in ie tesalskiej N a k a żę po mej żonie p o w szech n ą żałobę:

D o sk ó ry się o s trz y g łsz y w ło żą sza ty czarne. 415. K t o czw ó rk ę lub je d n e g o ru m ak a p rzy b iera

W rzędy, niech g r z y w y koni obetnie że la z e m ;18) F le tó w i lutni d źw ię k i niech n ie brzm ią po m ieście, A ż tw arz k s ię ży ca w p ełn i d w u n a sty raz będzie. B o nie g rzeb a łe m jeszcze n iko go, co droższym 420. B y ł mi i bardziej k o c h a ł m ię. O na czci godna,

G d y ż jed n a nie w a h a ła się ponieść śm ierć za mnie.

(Podczas śpiewu clióru słudzy przenoszą ciało Alcesty do domu, a Admet i dzieci postępują za ciałem.)

Ś p i e w c h ó r u .

(Siasimon I, w. 422—459.)

(Strofa 1.)

C ó rk o P eliasa, żegn am cię ! W dziedzinie G d y bezsłonecznej zam ieszkasz p ieczary H adesa, niechaj czas m ile ci p łyn ie! 425. N ie c h czarn o w ło sy H ad es w ie i sta ry

P rze w o źn ik zg a słyc h , d zierżą cy ster w dłoni, Że tę, co cn otą w ie le k ro ć przechodzi

W s z y s tk ie n iew iasty, p rzew ozi po toni A c h e ro n ts k ie g o jezio ra w sw ej łodzi.

(Antistrofa 1.)

430. C ieb ie z czcicieli M uz w ielu pochw ali

W p ieśn iach p rzy w tórze siedm iostrunej, w iejskiej G ęśli, a inni b ęd ą uw ielbiali

W h ym n ach n ieśp iew n ych cię: w S p a rc ie , w k a r n e js k ie j U r o c z y s to ś c i14) coroczn ym obchodzie,

435. G d y przez noc całą k s ię ży c w p ełn i św ieci, I w A te n św ietn ym i szczęśliw ym g ro d zie ; T r e ś ć ta k obfitą m ieć b ęd ą poeci.

(30)

2 8

(Strofa 2.)

O ch ! ob ym zdołał i m iał w sw ojej m ocy, Z n ow u p rzy w ró c ić z H ad esow ej n o cy 440. C ieb ie do dziennej św iatłości tej, w łodzi

P o rzek i p ie k ie ł p rzew iózłszy p ow odzi! B o t y jed yn a, ty n iew iast zaszczycie, M iałaś o d w ag ę p o św ię cić sw e ży cie I za m ałżon ka sw o je g o lec w gro b ie! 445. N ie c h le k k a b ęd zie i nie c ią ży tob ie

Ziem ia, n ie w ia s to ! G d y b y zaś m ąż m oże W p ro w a d zić w dom ch c ia ł d ru g ą żonę sobie, W z g a r d ą m u m oją i dzieci tw y c h g ro żę!

(Antistrofa 2.)

K ie d y do g ro b u nie ch cia ła za syn a 450. Z stąp ić rodzica an i staro w in a

O jciec i d zieck a ocalić, ch oć siw i O baj, nie m ieli ch ęci n ieszczęśliw i — T y w k w ie c ie w ie k u sw o je g o o c h ! m arną Z a m ęża śm iercią zg in ę ła ś ofiarną!

455. O b y w udziale o ch ! m nie się dostała T a k a m ałżonka, w m iłości sw ej stała, D o b ran a ż y c ia sp ólnica! — bo rzad k a R z e c z to na św iecie — zem n ąb y sp ędzała B e z tro sk i sm utku dni sw e do o statk a !

\Epejsodion II, w. 460— 551.)

H e r a k l e s (nadchodzi z obczyzny.)

460. P rzyja cie le , F e re jsk ie j tej ziem i m ieszkań cy, P o w ie d ź cie mi, c z y w dom u zastanę A d m e ta ?

P r z o d o w n i k c h ó r u . Zastaniesz, H e ra k le sie ; syn F e re sa w domu. A le ja k a ż p otrzeb a cieb ie do tesalskiej Z iem i i do F e re ó w m iasta sp ro w a d z iła ?

H e r a k l e s .

(31)

P r z o d o w n i k c h ó r u .

D o k ą d id ziesz? N a ja k ą ś w sk a za n y p rzy g o d ę ? H e r a k l e s .

P o czw ó rk ę D yo m e d a, k się cia T r a c y i, idę. P r z o d o w n i k c h ó r u .

J ak dokażesz? Z p ew n o ścią nie znasz cudzoziem ca? H e r a k l e s .

N ie znam ; w B isto n ó w k raju n ig d y nie postałem . P r z o d o w n i k c h ó r u .

470. B ez ciężkiej w a lk i k o n i o w y c h nie dostaniesz. H e r a k l e s .

N ie moim ob yczajem to, u n ik ać w alki. P r z o d o w n i k c h ó r u .

W ró cisz, jeźli p okon asz pana lub sam legniesz. H e r a k l e s .

N ie p ie rw szy raz podejm ę się tak ich zapasów . P r z o d o w n i k c h ó r u .

Jak ąż odniesiesz korzyść, g d y p o k on asz pana? H e r a k l e s .

475. U p ro w ad zę rum aki dla w ła d cy T y ry n tu . P r z o d o w n i k c h ó r u .

N ie ła tw a rzecz, w ędzidło w ra zić w ich paszczękę. H e r a k l e s .

B y le b y nie p r y s k a ły z nozdrzy płom ieniam i. P r z o d o w n i k c h ó r u .

T o ć na m iazgę d ru zgo cą m ężów ża rtk ą szczęką.

3 2

9

(32)

3 0

H e r a k l e s .

T a k źrą zw ierzęta dzikie, ja k m ów isz, nie konie. P r z o d o w n i k c h ó r u .

480. K o r y t a ich p o so k ą zbroczone zobaczysz. H e r a k l e s .

T en , co je chow a, czyim b y ć syn em się chlubi? P r z o d o w n i k c h ó r u .

A r e s a , szczerozłotej tarczy track iej w ładca. H e r a k l e s .

T ę p racę ta k ż e los mi, w ied z o tem, przezn aczył: L o s srogi, co na znojów szty ch w cią ż m ię podaje, 485. K ie d y ć zw ie ra ć się m uszę z syn am i A r e s a .

P o ty k a łe m się bo w iem naprzód z L ikaon em , P o te m z C yk n e m , a teraz m am trzeci bój stoczyć, Z rum akam i i z pan em ich id ą c w zap asy. L e c z na syn u A lk m e n y to się nie pokaże, 490. A b y przed n iep rzyja ció ł ram ieniem drżał k ie d y .

P r z o d o w n i k c h ó r u .

P atrz, oto za p r ó g dom u w y sz e d łs zy sam w ład ca K r a ju tego, A d m e to s, tu k u nam się zbliża.

A d m e t.

W ita j mi, syn u Z eu sa i k r w i P erzeu sza! H e r a k l e s .

W ita j zd rów t y też, w ład co T esalii, A d m e cie ! A d m e t.

495. D a łb y b ó g! — lecz nie w ątp ię, że m i dobrze życzysz. H e r a k l e s .

Czem uż na zn a k ża ło b y o strzy g łe ś w łos sobie? A d m e t.

(33)

H e r a k l e s .

N ie c h b ó g u ch o w a dzieci tw o je od n ieszczęścia! A d m e t .

D zieci, które spłodziłem , są. jeszcze p rzy zdrow iu. H e r a k l e s .

500. T w ój ojciec, jeźli um arł, d ojrzał już lat sw oich. A d m e t .

I on i m atka m oja żyją, H era k lesie! H e r a k l e s .

T o ć p rzecie nie um arła ci żona, A lc e s ty s ? A d m e t .

D olę żo n y m ożnaby u w ażać d w ojako. H e r a k l e s ,

Rozum iesz-li, um arłej c zy żyjącej jeszcze? A d m e t .

505. Jest i nie je s t już; ciężk ie zm artw ienie w żd y sp raw ia. H e r a k l e s .

N ie jestem m ęd rszy z tego, coś rzek ł; to zagad k i. A d m e t .

N ie wiesz-li, ja k i los ją czek a p rzezn aczon y? H e r a k l e s .

W ie m , że śm ierć dobrow oln ie podjęła za ciebie. A d m e t .

W ię c ja k ż e ży ć m a jeszcze, g d y to ślu b o w ała? H e r a k l e s .

510. N ie płacz je d n a k przed czasem , zachow aj na on czas! A d m e t .

(34)

H e r a k l e s .

N ie na jedn o w y ch o d zi to, b y ć albo nie b yć. A d m e t.

T y tak, a ja inaczej sądzę, H erak lesie! H e r a k l e s .

W ię c czegó ż p łaczesz? któż ci z d ro gich osób u m arł? A d m e t.

515. N ie w ia sta ; o n iew ieście dopiero-m co w spom niał. H e r a k l e s .

C z y obca, czy też z dom em tw oim sp ok rew n ion a? A d m e t.

O bca, a przecie ściśle połączon a z domem. H e r a k l e s .

S k ą d że tu w dom u tw oim za k o ń czyła życie? A d m e t.

P o śm ierci ojca ży ła tu ja k o sierota. H e r a k l e s .

520. O ch ! b y ło nie w żałob ie zastać cię, A d m e c ie ! A d m e t.

Cóż u czyn ić zam yślasz, żeś dod ał to słow o? H e r a .k 1 e s.

In n ego p rzyjaciela o g n is k a poszukam . A d m e t.

Za nic w św ie cie ! zm artw ienia te g o niech n ie doznam ! H e r a k l e s .

N ie na rę k ę g o ść w domu p o grą żo n y m w sm utku. A d m e t.

(35)

H e r a k l e s .

W s t y d u cztow ać u druchów , g d y w dom u żałoba. A d m e t.

N a u b o czy w g o ś c in n y c h izb ach cię um ieszczę. H e r a k l e s .

P u ś ć mnie, a w d zięczn ym b ęd ę sto k ro tn ie ci za to. A d m e t.

N ie p ozw olę ci p ójść do o g n isk a cudzego.

(Do sługi.)

530. Z ap row ad ź g o ś c ia tego, k o m n a ty zew n ętrzn e D om u otw órz m u; tym zaś, co tę służbę pełnią, N a k a ż sta ra ć się, a b y w bród b y ło żyw n o ści. D rz w i z d ziedzińca zam k n ijcie też, bo g o ście je d zą c N ie p o w in n i s k a r g sły sze ć i doznaw ać przeszkód.

(Herakles ze sługą odchodzi.)

P r z o d o w n i k c h ó r u .

535. C o czyn isz? G d y nieszczęście ta k ie sp adło na cię, P rzyjm u jesz g o ś c i? M asz-li ty rozum, A d m e cie ?

A d m e t.

A g d y b y m b y ł o d e g n a ł od dom u i m iasta G ościa, co p r z y b y ł z dala, c z y b y ś to p o ch w alił? Nie, przez to m e n ieszczęście n ie zm n ie jszy ło b y się 540. A sp o tk a łb y m ię zarzu t b ra k u gościnn ości.

D o złe g o b y łb y m przeto d od ał jeszcze d ru g ie Złe, b o n a zw a n o b y dom mój niegościn nym . M ąż ten też podejm uje m n ie n ader gościn n ie, Jeżeli k ie d y zw iedzam su ch ą A r g u ziem ię.

P r z o d o w n i k c h ó r u .

545. D la czegó ż w ię c taiłeś się z nieszczęściem przed nim, G d y m ąż ten p rzyjacielem tw oim , ja k p ow iadasz?

A d m e t.

N ie b y łb y ch cia ł przestąp ić p ro g u dom u m ego, G d y b y b y ł się dom yślał cząstk i m oich strapień.

(36)

3 4

M oże k to za n iem ą d ry i n ie g o d n y p o ch w a ł 550. P o s tę p e k mój p o czyta! M niejsza o to, g o ści

O d p ęd zać i zn iew ażać tern dom mój nie umie.

(Wchodzi do domu.)

Ś p i e w c h ó r u .

(Stasimon II, w. 552— 579-)

(Strofa I.)

M ęża szlach etn y i często zw ied za n y D w o rze g o ścin n y, ra c zy ł złoton itą D z ie rż ą c y lutnię A p o lo n , b ó g w Pyto,

555- W m urach tw y c h m ieszk ać: p rze b ie g a ł te łany, P a s ą c tw e trzo d y i n a p ełn ia ł b łogiej

P ie śn i d źw ięk am i w zgó rz k r ę ty c h rozłogi.

(Antistrofa I.)

P ieśn io m rad u jąc się p a sły się społem R y s ió w p s try c h stad a; sta d a lw ó w o g n isty ch 560. S c h o d ziły z szczytó w O try su lesisty ch ;

L u tn ię tw ą, F e b ie , op asu jąc kołem B r y k a ły z b ie g łsz y w s k o k z lasów jelen ie W y n io s ły c h : w d zięczn e w a b iło je pienie.

(Strofa 2.)

T o też sied zib ę n a jb o ga tszą w trzo d y 565. M ąż ten posiada nad czyste m i w o d y

B o jb is jeziora. D o się g a ją k o ń ce

S ie w n y c h ról i łą k ró w n y ch tam , — g d z ie słońce W w iec zó r po b iegu sp oczyw a, — p rzestw orza N ad M olosam i; a p rzecie on w ła d a

570. T e ż g d zie do b rze g u E g e js k ie g o m orza B e z p o rto w e g o P elio n się p r z y s ia d a .18)

(Antistrofa 2.)

A teraz w ro ta na oścież otw iera, G o śc ia p rzyjm uje, ch ociaż łz y ociera, K t ó r e w y le w a nad zw ło k a m i żon y 575. D ro g ie j, d op iero co dzisiaj straconej!

S zla ch e c tw o d u szy do ludzkości sk łan ia; Zacn ość u m ysłu w szelk ą m ądrość płodzi,

(37)

35

S e rc e też moje p ełne zaufania, Ż e b ó g zbożnem u jeszcze los osłodzi!

(Podczas śpiewu chóru wyniesiono z domu ciało Alcesty złożone na ma­ rach. Orszak pogrzebowy, składający się przeważnie ze sług domowych, oto­

czył mary.)

(Efiejsodion III, w. 580— 715.)

A d m e t.

580. O b ecn i tu życzliw i m ężow ie F e re jscy ,

Już ciało opatrzone w szy stk ie m na ram ion ach Niosą, słu d zy na m iejsce w ieczn e go sp oczyn k u . W y zgasłą, co w o statn ią w y b r a ła się drogę, j a k zw yczaj, p rzep ro w ad źcie słow em p ożegnan ia.

P r z o d o w n i k c h ó r u . 585. U c zy n ię to, lecz ojciec tw ój sę d z iw y oto

T u p rzy w ló k ł się, a słu d zy dla tw ojej m ałżonki P rz yn o szą w rę k a ch dary, o fiary pośm iertne.

F e r e s.

P rzych o d zę, a b y u dział m ieć w tw y m sm utku, syn u ! Ż e zacn ą i cn otliw ą m ałżon kę straciłeś,

590. T e m u n ik t nie za p rze czy; lecz zn ieść cios cierp liw ie Jest konieczność, ch oć n ad er trudne to zadanie.

P rz yjm strój ten, niechaj p ójdzie z tw ą żoną do g ro b u . U czcić g o d zi się zw ło k i n iew iasty, co sw oje,

Ż y c ie d ała za tw o je; o caliła sy n a

595. O jcu ; n ie dopuściła, a b y m po tw ej stracie L a ta z g rzy b ia łe w sm utku p rzep ęd zał i zm arniał; I całem u rod ow i n iew ieściem u sła w y

P rz y sp o rzy ła , p o d ją w sży czyn ten ta k odw ażn y.

(Do zwłok obróciwszy się.)

Z b a w c zy n i syn a! ty, coś d źw ig n ę ła z u p ad k u 600. M n ie też i p o sta w iła na nogach, b ąd ź zdrow a!

B ą d ź szczęśliw a tam w H ad zie n aw e t! — D a r to b ło g i T a k i zw iązek, inaczej lepiej się nie żenić.

(38)

36

P rz y b y łe ś n iep ro szon y w cale na ten p o grze b ; P rzyje m n o ści ob ecn ość tw o ja też nie spraw ia. 605. S troju tw e g o ta n ig d y na sieb ie nie w ło ży

I p o grze b jej b ez tw o ich obejdzie się darów . G d y ja m iałem um ierać, b y ło m ieć spółczucie! L e c z w ó w cza s u ch y liłeś się, dałeś śm ierć podjąć M łodej stary, a teraz o p ła k u jesz zgasłą?

610. N ie jesteś sn ać p ra w d z iw y m ty rodzicem m oim I nie d ała m i ż y c ia m atk a ta, co m atk ą

M oją zw ie się; nie, ze k r w i niew olniczej jestem I s k ry c ie podłożono m ię p iersiom tw ej żony. P o k a za łe ś na p rób ę w zięty , ja k im jesteś, 615. I nie m am się za sy n a sp łodzonego z ciebie.

Zaiste! w s zy stk ic h ludzi p rzechodzisz tchórzostw em , T y , k tó r y ta k z g r z y b ia ły i u k resu ży cia

N ie m iałeś ch ęci ani o d w a g i śm ierć podjąć Z a sy n a sw ego, jen o p o zw oliłeś zająć

620. S w e m iejsce tej n ie w ia ście obcej, k tó rą je d n ą Ja słusznie p o czytu ję za ojca i m atkę!

A p rzecie b y łb y ś sto czy ł bój w cale zaszczytn y, G d y b y ś b y ł się p o św ię cił za syna, g d y ż tobie N ie w iele pozostało dni do k o ń ca życia,

625. A ja z tą b y łb b y m przeżył czas nam przeznaczon y. T o ć d ostąp iłeś tego , c ze g o p ra g n ą ć m oże

S z c zę śliw ie c : bo zasiad łeś na tronie m łodzieńcem I ja tw y m syn em b y łem i n astęp cą w rodzie. N ie b ezd zietn y w ię c dom u nie b y łb y ś p rzy śm ierci 630. Z o s ta w ił na łu p ob cym osierocon ego.

N ie p o w iesz też, żeś nie ch cia ł p o św ię cić się za m nie, Żem w ie k u nie szan o w ał tw e g o , ja, com zaw sze N a jw ię k s z y m iał szacu n ek dla cieb ie! A za to T a k m i się w y p ła c iłe ś i ty i rodzica.

635. S p iesz się przeto i spłódź-że inne sobie dzieci, C o o b m yślą w y g o d y starcow i, po śm ierci U stro ją cię i ciało w y sta w ią na m arach. Ja cieb ie sw o ją rę k ą nie złożę do grobu , G d y ż przez cieb ie zgin ąłem . Jeźłi zaś oglądam

(39)

37

640. Ś w ia tło dzienn e za z b a w c y in n ego p rzyczyn ą, T e g o ż syn em b y ć ch cę i podp orą starości. B e z ro zw a g i to sta rc y ży czą sob ie śm ierci, Ł a ją c starość, na d łu g ie w y rze k a ją c ży c ie ;

B o niech się zb liży śm ierci godzina, n ik t nie ch ce 45. U m iera ć i ju ż starość nie jest m u ciężarem .

P r z o d o w n i k c h ó r u .

Zaniechaj w a śn i! d o syć nieszczęścia i ta k już S p a d ło na dom : do g n ie w u nie pobudzaj ojca!

F e r e s.

S yn u , czem że to p u szysz? czy lżysz n iew oln ika K u p io n e g o g d zie ś w L id y i albo też w e F r y g i i ? 17) 650. N ie w iesz-li, żem T e s a lc z y k , z T e s a lc z y k a ojca

S p ło d zo n y i żem w olny, szlach etn ego rodu? Z b y t w ie lk a tw a zu ch w ało ść i nie puszczę płazem O b e lg m io ta n ych na m nie ze lżyw ie przez cieb ie. Jam sp łodził i w y c h o w a ł cię na pana domu, 655. A le um rzeć za cieb ie nie m am ob ow iązku .

N ie h eleń sk i to zw yc za j i o jco w ie m i go N ie przekazali, że b y za sy n a m arł ojciec.

Szczęścia sw e g o lub nieszczęść sam, c o k o lw ie k padnie, Jesteś sp ra w c ą ; odem nie m asz, com dać b y ł w inien. 660. P a n liczn ych d zierzaw w eźm iesz po śm ierci mej w iele

W łó k ziem i, które-m sam po ojcu odziedziczył.

W ię c w czem że cię sk rzyw d ziłem ? z czegó ż cię w yzu w am ? T y za m nie n ie um ieraj i m nie też za cieb ie

N ie um rzeć! C z y rad św ia tło to dzienne oglądasz? 665. A c z y sądzisz, że nie mniej rad jem u tw ój ojciec?

Zdaniem m ojem człe k w g ro b ie leży d osyć d łu go; Ż y c ie na ziem i k ró tk ie i dla tego . słodkie.

T y w a lczy łeś b ezw sty d n ie o to, b y ujść śm ierci, I żyjesz p rze k ro c zy w szy k re s ci przeznaczony, 670. T ę p o św ię ciw szy na śm ierć: a teraz tchórzostw o

M nie ty, ostatni tchórzu, w ym aw iasz, g d y cieb ie N iew iasta przeszła m ęstw em , dobrow oln ie sw oje Z a tw o je k ład ą c życie, tre fn y m łodzieniaszku!

(40)

D o w c ip n y w yn a lazłeś śro d e k p rzeciw śm ierci, 675. G d y k a żd ą żonę, k tó rą m ieć będziesz, nam ów isz,

A b y za cieb ie zm arła. T y w ięc śm iesz lży ć k re w n yc h , C o te g o zrobić nie chcą, sam tchórzem p o d s zy ty ? M ilcz i w ied z, że ta k k a ż d y ż y c ie sw oje kocha, J a k t y ; jeźli zaś lży ć m nie nie przestaniesz, o b elg — 680. I to u zasad n io n ych u sły szy sz nie m ało.

P r z o d o w n i k c h ó r u . Z a w iele o b elg p adło i p rzedtem i teraz. P rzesta ń m iotać na syna, starcze, lżące słow a!

A d m e t.

M ów ! jam też m ów ił. Jeźli zaś kole cię w o czy P ra w d a , nie trzeb a k rzy w d zić niesłusznie m nie za to.

F e r e s.

685. N iesłu szn ością b y ło b y to, um rzeć za ciebie. A d m e t.

W s z y s tk o jedn o w ięc, starzec c zy m łodzian um iera? F e r e s.

R a z ty lk o ż y ć w in n iśm y, n ie d ru gim naw rotem . A d m e t.

Ż yj zatem w iecznie, dłużej niż sam Zeus, pan nieba! F e r e s.

C o ? zło rzeczysz rodzicom , n ie d ozn aw szy k r z y w d y ? A d m e t.

690. T o ć w idzę, że d łu g ie g o ż y c ia ż y c zy sz sobie. F e r e s.

N ie na sw ojem -że m iejscu t y g rze b ie sz to cia ło ? A d m e t.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ale muszę też powiedzieć, że było bardzo dużo rozczarowań, było bardzo dużo takich, co pomagali, ale też bardzo dużo rozczarowań.. Życie jest krótkie, ale każdy

Zdaniem 38% studentów polskich i 34% studentów zagranicznych, 10% doktorantów i 5% pracowników w Bibliotece jest za mało sal pracy zbiorowej.. Dominujący głos

Tolerancja jest logicznym następstwem przyjętego stanowiska normatywnego, jeśli to stanowisko obejmuje jedno z poniższych przekonań: (1) co najmniej dwa systemy wartości

Dla operatorów samosprzężonych obraz numeryczny jest rzeczywisty, jego kresy należą do widma, widmo zawiera się w domknięciu ob- razu numerycznego, więc dla operatora

serdecznym tonem i zabrał się do zbierania rozsypanych na ścieżce kolorowych jajek. Wrzucał je z powrotem do białego koszyka z żółtą wstążką. – Może ty wiesz, kim jestem i

grupa młodsza piatek, 26 września

dany prostokąt miał pole

Oryginalny artykuł naukowy 1 Recenzja Artykuł przeglądowy 2 Artykuł monograficzny 3 Bibliografia Komentarz do ustawy Edycja tekstów źródłowych Artykuł