• Nie Znaleziono Wyników

View of Apologetyczna i profetyczna funkcja elementu antycznego w „krotofili” Jana Czeczota Apollo po kolędzie

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "View of Apologetyczna i profetyczna funkcja elementu antycznego w „krotofili” Jana Czeczota Apollo po kolędzie"

Copied!
14
0
0

Pełen tekst

(1)

BOCZNIKI HUMANISTYCZNE Tom XXVHI, zeszyt 3 — 1980

MARJEK JĘDRYCH

APOLOGETYCZNA I PROFETYCZNA FU N K C JA

ELEMENTU ANTYCZNEGO W „K R O TO FILI” JA N A CZECZOTA APO LLO PO K O LĘD ZIE

Zaw iązane w rok u 1817 Tow arzystw o Filom atów szybko z początko­ wego związku przyjaźni wyszło n a to ry szersze, stając się z jed nej stro n y grup ą m łodych poetów to ru jący ch sobie drogę w śród dotychczasow ych prądów do now ej koncepcji literackiej, z drugiej zaś stro n y p ró b u jący ch pokonać dotychczasow e sform ułow ania filozoficzne i znaleźć p odstaw y do nowego św iatopoglądu filozoficznego. O w ładnięci ideą m oralnej doskonało­ ści św iata, pełni p atriotyczn y ch uniesień prag nęli objąć sw ym zbaw czym w pływ em szerokie k ręgi społeczne, prześw iadczeni o w ielkim znaczeniu swego posłannictw a, którego n ad rzęd n y m celem było szczęście innych. Ja k silnie w świadom ości filom atów tkw iło poczucie ich odrębności i m isji, jaką przyszło im spełnić, św iadczy A pollo po kolędzie 1, krotochw ila, k tó rą J a n Czeczot napisał n a obchodzone w spólnie w rok u 1819 im ieniny M ickie­ wicza i Z a n a 2.

I

B ohateram i Czeczotowej „kro to fili” są z jednej stro n y postaci antycz­ ne: Apollo, m uzy sztuki poetyckiej, a w ięc: K alliope, E uterpe, Talia, Erato, M elpom ene oraz M erkury, a z d ru g iej — filo m a c i3. Z darzenia, w jakich uczestniczą bogowie i ludzie, u ję te zostały w dw a akty. P ierw szy z nich obejm uje w yłącznie działania O lim pijczyków , podczas gdy w d ru ­ gim dom inuje w ątek ludzki.

Scena 1 ak tu I, którego akcję um iejscow ił Czeczot n a placu pod r a ­ tuszem w W ilnie, p rzed staw ia rozm ow ę A pollina z m uzam i n a te m a t 1 *J. C z e c z o t . Apollo po kolędzie. W: Poezja filomatów. Wyd. J. Czubek. T. 2. Kraków 1922 s. 253-275. Z tego wydania pochodzą w szystkie cytaty.

2 Pozytyw ną opinię o utworze Czeczota w ypow iada S. W indakiawicz (Jan

Czeczot. Kraków 1934 s. 9).

3 Obszerne streszczenie Apolla po kolędzie dał T. Siniko (Mickiewicz i a n tyk. Wrocław—Kraków 1957 s. 132-138).

(2)

90 M arek Ję d ry ch

nieobecnej E rato. U szczypliw y i drastycznie ru b aszn y Apollo podsuwa podejrzenie, jakoby Erato w tej chw ili dem oralizow ała m niszki i braci

z a k o n n y ch :

At, gdzieś m oże w klasztorze za żelazną k ra tą M iłośnem i n ad ziew a konceptam i m niszki, J a k ru b aszn e sprow adzić w klauzurę braciszki.

Na owo podejrzen ie oburza się M elpom ene i bierze w obronę m uzę poezji m iłosnej, zapew niając w dosadnych słowach, iż n ie m ogła ona związać się z ludźm i aż ta k niegodnym i:

T am do k a ta [...]

G łupie m niszki ożyw iać albo głupie m nichy! Sadłem k a rk i opasłe, sadłow ate głowy

N ie zn ają naw et, co to jest w dzięk pam asow y.

W ty c h sądach obydw u bogów — dotyczących z pozoru jedynie sytuacji m ającej m iejsce w ram ach św iata przedstaw ionego — przem ycił Czeczot saty ry czn y obraz klasztorów osiem nastego i dziew iętnastego w ieku, czy­ niąc rozm ow ę O lim pijczyków a k tu aln y m paszkw ilem n a duchowieństwo, u trz y m an y m jeszcze w duchu oświecenia.

W sw ych aluzjach Apollo posuw a się teraz dalej. Ton jego w ypow iedzi sta je się drasty czniejszy i bardziej w o lte ria ń s k i4. Oto w y ty k a historię A belarda i Heloizy, -nie om ieszkując powołać się n a przyk ład haniebnej k ary , ja k ą w ym ierzono uczonem u teologowi:

Alboż niegdyś przykładnie, gdy ja k srogie bobry, W ydarto z A belarda członków kąsek dobry, B raknęło n a czułości po tak w ażnej stracie Heloisie, choć n a w e t b iedn a o zapłacie Tkliw ej m yślić n ie m ogła?

W ypow iedź boga p rze ry w a E uterpe, dom agając się więcej szacunku dla czci niew ieściej, jej sam ej i pozostałych muz. Apollo więc kolejnym p rzedm iotem swego atak u czyni teraz kobiety, odsłaniając przede w szyst­ kim ich dwulicowość. Jego kw estia uzyskuje ekspresję w yjątkow ej zgryź­ li wości w w y n ik u w prow adzenia przez Czeczota dem inutyw ów :

4 Wiolterianizm był wśród filom atów bardzo żyw y, o czym świadczą przede w szystkim przekłady i -parafrazy z Woltera sam ego M ickiewicza (Mieszko książę

Nowogródka, Pani Aniela, Dziewica z Orleanu, Kartofla). Czeczot — wprawdzie

nieco później niż Apolla..., bo w -roku 1820 — napisał recenzję M ickiewiczowskiego tłum aczenia D zie w ic y z Orleanu (por. Poezja filomatów. Wyd. J. Czubek. T. 1. Kraków 1922 s. 348-355).

(3)

F u n k cja elem entów anty czn y ch w A pollo po kolędzie Czeczota 91

Oj, k o b i e t k i , k o b i e t k i , m y w as zgorszyć m ożem ? Zaledw ie z i e m i a n e c z c e ro k dw u n asty bieży, Tak w ie przednio o w szystkim , jako się należy [...]

Muzy nato m iast b ro n ią cnoty kobiecej, ironicznie w ypom inając A pollino- w i jego niepow odzenia m iłosne z Dafne. W reszcie Apollo idzie n a k om pro­ mis, aczkolwiek łagodząc to n swej w ypow iedzi, zdan ia o kobietach ziem ­ skich nie zmienia.

Scenę, k tó rej przebieg akcji przedstaw iliśm y, c h a ra k te ry z u je p rze­ m ieszanie płaszczyzn czasow ych: antycznej ze w spółczesną filom atom oraz — poprzez w zm iankę o Abelardzde i H eloisie — ze średniow ieczem . Postaci bogów u trzy m an e są w konw encji antycznej, aczkolw iek — zw łasz­ cza m uzy — zostały silnie uczłow ieczone: poprzez spór, k tó ry od arł je z patosu. Ponadto zauw ażyć się tu daje silna te n d e n c ja a n ty k le ry k a ln a ze strony A pollina i Kalliope.

W ejście Erato, rozpoczynające scenę 2, jest d la A pollina i m uz okazją do now ych drw in, stanow iących dobitną s a ty rę n a w spółczesnych poetów. Oto bowiem Apollo, atak ując Erato, jej podopiecznym zarzuca b ra k ta ­ lentu i w yobraźni oraz pospolitość:

M usiałaś się w ybiegać za jak im rarogiem , Za poetą, z którego, choć ry m bij batogiem , choć się n ędzny sam k rztusi, gryzie pióro, ziewa, Przecież nigdzie ziarn czystych, sam a tylko plew a.

Erato w yznaje, że zbytek zam ów ień ze stro n y usposobionych rom ansow o poetów w praw ia ją w zakłopotanie. I o na p rzy ch y la się do opinii, że im b rak talen tu i wiedzy, co spraw ia, iż n a w e t „cyklopskie m iech y ” nie mogą skrzesać w nich ognia poezji; b rak rzeteln y ch poetów w sty lu T ibulla czy Owidiusza w ydaje się jej oczyw isty.

Do narzekań E rato przyłącza się K alliope. U ty sk u je ona n a ubóstw o talentów epickich:

At, m o ja siostrzyczenko, to jeszcze pół biśdy. Ale że św iat, choć całą moc sw o ją wysila, Drugiego m i n ie w y d ał H om era, W irgila...

K rytycznie nastaw iony Apollo ścina „p arn ask i” uw agą, że źródłem inspiracji poetyckiej są piękne kobiety i w ielkie w ydarzenia historyczne. Poniew aż współczesność ich nie w ydała, za co w inę ponoszą m uzy, licha jest i współczesna poezja:

«

Stw órzcie dru gą H elenę, dru g ą spalcie Troję, To zaraz w am opieję „i m ęża i zb ro ję”.

Rozgniew ana tą uw agą E rato m ści się aluzją do osobistego niepow o­ dzenia Apollina, ty m razem jako p asterza trzod y Laom edonta. W tym

(4)

92 Marek Jędrych

m iejscu dy sk usja porzuca problem poezji, a w raca do kw estii niew ieściej. Apollo bow iem znów uraził m uzy zarzutem egoizmu i próżności kobiecej. W końcu jednak, ja k w scenie 1, tak że w tej Apollo idzie n a kom prom is z zagniew anym i m uzam i, podsuw ając pom ysł wesołej zabaw y w p rzeb ra­ n iu k o lęd n ik ó w :

Ot, ja wam , panie, podam p rojekcik m alutki [...]

U czyńm y krotofilę. [...]

W m nisiej skórze pójdziem y śpiew ać po kolędzie [...]

Pom ysł A pollina k ry ty k u je K alliope argum entując, iż godność bogów nie pozw ala im przyw dziać szat m nichów , albow iem ci „bluźniercy” w y­ pędzili O lim pijczyków z ziem i; za niegodne bogów uw aża też ich pieśni pow stałe bez in sp iracji muz.

W raz z k w estią K alliope podjął a u to r rozw ażania historiozoficzne5 n a te m a t relacji a n ty k u do chrześcijań stw a oraz ich obopólnej roli w dzie­ jach. Pro b lem przeprow adził w form ie dialogu K alliopy z Melpomeną. M uza trag ed ii p ro p o n u je rozp atrzy ć sp raw ę bez emocji i zaczyna od an alizy przy czyn u p a d k u relig ii greckiej. W ylicza ich dw ie: z jednej stro ny u tra tę zaufan ia do w yroczni i osłabienie siły argu m entacji wieszczków, a z drugiej nadejście now ej e ry i now ej religii, tj. m onoteistycznej religii C hrystusa. D la obu ty ch zjaw isk zn ajd u je bardziej ogólne uzasadnienie w nieodgadnionym i n a ra stają cy m procesie dziejow ym . Tego rodzaju hipo­ teza pozw ala M elpom enie w yrazić nadzieję, iż może i dla Polski nadejdzie czas w olności:

Lecz ja k z w iekiem odm iana n a stę p u je w ciele, T ak w ieki odm ian rodzą i w m niem aniach wiele. U padł Polak, z kolei m oże M oskal padnie,

Co za tysiąc la t będzie sam Jow isz nie zgadnie.

A rg u m en t M elpom eny nie tra fia do przekonania Kalliopy, k tóra p rzed staw ia Kościół katolicki jako in sty tu cję ucisku i faktycznego spraw cę niepow odzeń Polski:

M inę w szystko, n a przykład, p atrzm y w polskie dzieje. Z czyjej się W arneńczyka k rew przyczyny leje? Z czyjej to Z ygm unt A ugust, nie m ając rozw odu,

5 Widać tu w p ływ W olterowskiej koncepcji losu determinującego ludzkie po­ czynania w sposób trudny do określenia i zrozum ienia oraz L elew elow skiego histo- ryzmu, którego celem było zrozum ienie m echanizm ów rządzących historią. O za­ leżności filom atów od koncepcji w ileńskiego profesora szerzej pisze A. Witkowska

(L elew e l i romantycy. W: Rów ieśnicy Mickiewicza. Życio rys jednego pokolenia.

(5)

F u n k cja elem entów an ty czn y ch w A pollo po ko lęd zie Czeczota 93

Nie zostaw ił drogiego d la Polaków płodu, W ystaw ił n a niezgody po swej śm ierci n aród I przyszłej zguby praw ie stąd się począł zaród? K to Stefana, carow ą o błudą m aniony,

W ydarł pokojem w czesnym z rą k ko rzystn e plony? K to gnuśnego Zygm unta, zaległszy okręty,

N a Szw edów go w y staw ił nien aw iść i w strę ty ? — W szystko zg raja tuczona m ięsem sw ych owieczek.

Tym i przykładam i ilu stru jąc nędzę m o raln ą duchow ieństw a, a zwłaszcza jezuitów , bogini u tw ierd za się w przekonaniu, że w ich postacie n ie po­ w inn i się wcielić wzniośli bogowie Olimpu.

Z daniem zaś M elpom eny tak ie czy inne rozum ienie w yd arzeń jest tylko kw estią in terp retacji, m ożliw ej do p rzepro w adzenia ty lko z p e r­ spektyw y czasu: „O, już się do dalekich udajesz w ycieczek! W ieki o p in iją tw o rzą”. K alliope p ro te stu je : „N ie w ieki, lecz ludzie [...]”. P rzek o n an a M elpom ena w yraża aprobatę tego poglądu i w yk azuje pozy tyw ny w p ływ Kościoła n a dzieje, m ianow icie n a ucyw ilizow anie ludów oraz ich zjedno­ czenie w nagrody. K alliope jed n a k rep lik u je : „Alboż Rzym anie, G recy bez sadziby b y li?”

Akt kończy się pojednaniem Olim pijczyków . N ajp ierw K alliope przyz­ naje pierw szeństw o duchowości człow ieka n a d p rzejaw am i zew nętrznym i:

At, głupstw o jest ta odzież: serce g ru n t i cnota; W co m nie chcecie, u strójcie. K a p tu r, frak, kapota, M aska m aską; a pod n ią co się tam u k ry w a, Niech sobie ciekaw y o dkrycia zgadyw a.

A następnie godzi obie m uzy Apollo zapew nieniem , że i w śród m nichów są zwolennicy bogów olim pijskich, o raz w ielkodusznym pouczeniem : „M niejsza ofiar, że niższe n ie palą isto ty ; K pi z golca, kto w kieszeni m a czerw ony złoty”.

A k t pierw szy stanow i znakom itą ekspozycję do w łaściw ej akcji roz­ w iniętej w akcie drugim . W nosi z jed n ej stro n y sa ty ry c zn y ob raz epoki, przede w szystkim duchow ieństw a i literató w , a z drug iej stro n y ro k u je Polsce nadzieję wolności. Te elem en ty św iatopoglądow e są w ażne ze w zględu n a kreację środow iska filom ackiego w akcie drugim .

Ciekaw ie zarysow ane są w ty m akcie etosy bogów. Apollo je st ty p em ironicznego i nieco sw arliw ego lib erty n a, szukającego okazji do zabaw y, a zarazem — w relacji m uz — n iefo rtu n n y m kochankiem . On jednocześ­ nie jako stro n a n ajbardziej ak ty w n a in sp iru je d yskusję i organizuje akcję. Odpow iada to fu n k cji A pollina jako przew odnika m uz. A pollinow i też pow ierzył p o eta zaw iązanie węzła dram atycznego: p rzeb ran ie w szaty zie­ m ian i w yp raw a po kolędzie.

(6)

94 M arek Ję d ry ch

Dwie dalsze ce n traln e postaci a k tu I to K alliope i M elpom ene. Zuchw ała K alliope p o d ejm u je sa ty rę sk ierow an ą przeciw duchow ieństw u i poetom. M elpom ene p rez e n tu je racjonalizm i sta ra się dla w szystkich zdarzeń znaleźć w y jaśn ien ie (w procesie dziejow ym , poniew aż dy skusja dotyczy roli K ościoła w historii), chociaż i o n a w ygłasza sąd k ry ty czn y o ducho­ w ieństw ie. Ze w szystkich postaci M elpom ene w ykazuje najw ięcej dosto­ jeń stw a, dostrzega najw ięcej zjaw isk dziejow ych oraz podaje n a jtra f­ niejsze rozw iązania historiozoficzne. N ajbardziej zapalczyw a w śród m uz E rato oraz złośliw a i p ru d e ry jn a T alia uzupełniają ten zespół. Ogólnie biorąc postacie A pollina i m uz m ają c h arak ter w yraźnie w olteriański.

II

A kcję a k tu II um ieścił po eta w izbie, w której wesoło baw ią się filo­ m aci („T eatr w y staw ia izbę, gdzie się baw im y ”). Z ebrani są oni, jak w y n ik a z didaskaliów sceny 1, licznie („My wszyscy, w iele nas jest”). W śród m łodych poetów p an u je atm osfera beztroskiej w y m iany żartów na te m a t ich tw órczości literack iej:

Jarosz

A dam troszczy się, Tom asz że jamlbów n ie pisze; Ten n ie tylko jam b jeden, lecz zrodził sp o ry sz e 6, D w a rozdziały! [...]

Adam

Ej, ten Tom asz b asetla zabił m ię do reszty. P y ta m : „M aszże ty jam b y ? ” [...]

n a tem a t tale n tu :

Tom asz Mości dobrodzieju,

M am w e łbie n a koncepta i ja też oleju [...] A dam

P o stn a bardzo zapraw a te tw oje oleje, W kapuście grzęzną [...]

a p rzede w szystkim sy p ią się aluzje do m iłostek, pełne ogólnych sentencji w ro d z a ju ’ „O, każd y z n a m iłosne koncepty, m ozoły”, „I cóż robić n a

8 Czubek w Słow niczku zam ykającym tom II Poezji filom atów (jw. s. 397) słowo „sporysze” objaśnia błędnie: „szkodliwy pasożyt w zbożu (polygonum avicu-

lare). Tym czasem — jak pisze S. Stankiew icz (P ie rwia stki białoruskie w polskiej po ez ji rom antycznej. Cz. 1. Wilno 1936 s. 92) — jest to białorutenizm, który oznacza

„dwa zrośnięte ze sobą przedmioty, w szczególności zaś dwa zrośnięte orzechy lub k łosy”, i ta lekcja harm onizuje z kontekstem .

(7)

F u n k cja elem entów an ty c zn y c h w A pollo po ko lęd zie Czeczota 95

ty m błahym świecie? Pół czasu zbyć n a pracy, a pół p rzy kobiecie!” i deklaracji: „N am trzeb a dać dziew czynkę i piękną i m łodą” . W te n sposób w scenie 1 ak tu II ukazał poeta przede w szystkim dużą siłę w ita ln ą filom atów oraz ich m łodzieńczą fan ta zję i hum or, kreśląc ich sy lw etk i w sposób n atu ra ln y , w olny od jak iejk o lw iek stylizacji i patosu.

Scenę 2 poprzedzają jednozdaniow e didaskalia: „W tem w chodzą Apollo za księdza, M erkury za organistę, Muzy za chłopców i sk rzypkó w p rze ­ b ran e ” . N astrój radosnej zabaw y w zm aga się. P ierw szy Apollo w ita w szystkich chrześcijańskim pozdrow ieniem („Niech będzie Jezu s C h ry stu s pochw alony”), a n astęp nie M erk u ry o racją nib y chrześcijańską, ale u trz y ­ m an ą w rubasznym stylu arysto fan ejsk im i zaw ierającą ¡aluzję a n ty c z n e 7:

Precz D em osten poganin z sw ą elokw encyją: D uch św ięty ru sza m o ją i gębą, i szyją. Za nic u rn y , z któ ry ch się flu k ty H ipokreny, Św idrując w skale dziury, toczą sw oje w eny. Hiperboliczny i bardzo obrazow y p o tok słow ny M erkurego:

Jako w oły i osły i sroki i w rony, i papugi i sowy, oddając ukłony,

Nosem, kolanem , wyciem , krak aniem , szczebietem , M iały serca radości n ad zian e pasztetem ,

K iedy m undi red e m p to r n a w onnym piernacie, W w yżłobionym dla koni leżał m ajestacie, Tako bądźcie weseli!

przeryw a A dam zgryźliw ą uw agą: „Więc dzisiaj się najw ięcej osłom b e- czyć godzi”, oraz J a n i Tomasz, k tó rzy dom agają się od p rzy by łych pio­ senki:

J a n do A pollina

Niech co dla n a s zaśpiew ać każe ksiądz dobrodziej. Tomasz

Bo się k ształtn ą p ero rą zerw ie org anista; Stąd zdrow ia idzie strata.

7 W ypowiedź Merkurego naw iązuje również do makaronicznego języka epoki baroku oraz ¡parodiuje tekst w ygłaszany przez jedną z postaci ludow ego obrzędu jasełkowego. Język sam ych filom atów obfituje w w yrażenia gwarowe: w ile ń sk ie i białoruskie, oraz w zwroty środowiskowe. Obszerniej na ten tem at por. Z. K a- w y n-K u r z o w a. Jęzj/ic filom atów, S lo w o tw ó rstw o i słownictw o. W rocław— Warszawa—Kraków 1963; S t a n k i e w i c z , jw. s. 45-94. W prowadzenie tych zwrotów do utworu stanow i rów nież o przełam aniu w zniosłego i dążącego do w y ­ kwintu stylu literackiego epóki klasycyzm u.

(8)

96 M arek Ję d ry cłi

Kolęda, ja k ą m uzy śp iew ają p rz y w tórze M erkurego, nie przypadła do g u stu Adam a, k tó ry porzuca b eztroską p lebejską z a b a w ę 8 i uderza, będąc ju ż podpity, w to n wzniosły. Z aczyna pieśń, odkryw ającą idee filom atów :

H ej, radością oczy błysną I w ieniec czoła okrasi! I w szyscy m ile się ścisną To w szystko bracia, to nasi! Pochlebstw o, chytrość i zbytek N iech każdy przed progiem m iota, Bo tu w ieczny m a p rzy by tek Ojczyzna, n auka, cnota.

Śpiew ającego n a ty c h m ia st p o w strzy m u je J a n ostrzeżeniem , że przed obcym i zdradza tajem n ice zw iązku. A dam jed n a k lekcew aży tę uw agę

i k o n ty n u u je :

B ra te rstw a ogniw em spięci, Z dejm ijm y z serca zasłonę, O tw órzm y czucia i chęci: Św ięte, co tu objaw ione. Tu w spólne k o ją cierpienia P rzyjaźń , wesołość i pienia.

W iersz A dam a w sposób u d erzający odbiega od sty lu i języka dotychcza­ sowej p a rtii u tw oru. W prow adza czytelnika w nastró j szczerości lirycznej i w dzięku, a zarazem płom iennego zapału, odm ienny od dotychczasowej ciężkiej stylizacji klasycystycznej czy też od języka filom atów , pełnego zw rotów z w ileńskiego żargonu. Tę odm ienność w y ra ż a poruszenie w śród słu ch ający ch bogów, k tó rzy chw alą poetę:

Apollo

P rzedziw ny śpiew ! m yśl piękna! poezyja ista! To m u si doskonały jak i być lu tn ista.

K alliope zaś p rzy p o m in a sobie w ty m m om encie, że „jego raz piękne w ierszyk i w ileńskie ozdabiały chude tygo dniki”, a zarazem potępia cen­ z u rę za jej „ ty ra ń sk ie rzą d y ”. Apollo w u znaniu dla gospodarzy, w któ rych znalazł p raw dziw y ch poetów , poleca m uzom u jaw nić się:

Apollo

[...] Z rzućm y te m aszkary I złóżm y im podziękę za ich piękne dary.

8 S tankiew icz (jw. s. 94) za „najbardziej sw oisty żyw ioł” Czeczota jako poety uw aża słusznie ludowość. Zdarzenie tradycji antycznej i ludowej to jeden z pod­ staw ow ych w yznaczników nowatorskiej postaw y Czeczota.

(9)

F u n k cja elem entów an ty czn y ch w A pollo po ko lęd zie Czeczota 97 Zaskoczeni filom aci z czcią w ita ją boskich przybyszów : „Co za cud! co za zjaw a! Bogi n am przytom ne!” Rów nie p ełn a szacunku dla poetów jest postaw a bogów. S ter akcji p rze jm u je teraz Apollo. P rzed e w szystkim chw ali on twórczość Adam a, k tó rą o bjaw ia m u „duch w ieszczy” i zapew ­ n ia go o troskliw ej opiece m uz („Kończ śmiało, bo czuw ają n a d tobą K a­ m en y ”). Apollo, ja k widać, jest doskonale zorientow any w twórczości filom atów i w yraża swe uznanie dla w szystkich po kolei. P ochw ałą n a­ gradza Tom asza oraz Józefa, tego jako tłu m acza Horacego, Jaro sza i O nufrego. Z ana i Mickiewicza, ak tu aln y ch solenizantów , Apollo w ieńczy w aw rzynem . Patos tej chw ili u w y d atn ia ch ó raln a pieśń m uz. C hw alą one poetów, którzy „w skrom nym zaciszu” doskonalą sw e ta le n ty poetyckie, i w różą im w ieczną sławę.

Po m om encie w zniosłym przychodzi kolej n a k o n k retn ą rozm owę. Oto Apollo, jakoby nieśw iadom sytuacji literack iej filom atów , zadaje im n ie ­ w inne (lecz pełne zarazem gorżkiej ironii) py tan ie o przyczynę b ra k u ich w ierszy w w ileńskich i w arszaw skich tygodnikach. W yraża przypuszcze­ nie, iż jest nią... skrom ność poetów , k tó rzy swe dzieła u k ry w a ją przed światem , gdy tym czasem „głupich często bazgraczów ry m n a diabła w a rty zalega, w ycieńczony cenzuram i, k a rty ”. A dam odpow iada enigm a­ tycznie: „Są tego przyczyny...” .

Apollo, zrozum iaw szy aluzję, apro b u je szczytne ideały filom atów (one właśnie, ja k należy przypuszczać, u niem ożliw iają druk):

Znam ja wasze zam iary, znam ja w asze cele:

Rosną w w as swobód w aszych zgw ałconych mściciele, i w tonie profetycznym zapow iada sław ę A dam ow i i Tom aszow i:

A dam ie i Tomaszu, wasze z tego grona Jaśnieć będą n ajp ierw ej czcigodne imiona,

chwaląc zw iązek filom acki, k tó ry od form zabaw y zw raca się k u ideom ta k głębokim, ja k „miłość ojczyzny, cnota i n a u k a ”.

W ętek A polina podejm ują m uzy i śpiew ają h y m n n a cześć filom atów . „P arnask i” zachęcają w n im poetów do w y trw a n ia przy sw ych ideach, k tórym i są dobro ojczyzny, przyjaźń, m ęstw o i prag n ien ie wolności.

Obiecują im przy ty m sw ą n ieu sta n n ą opiekę: M ężnych przodków dobre syny, Bądźcie w zam iarach w y trw ali; Sław a i m y w as w w aw rzyny Będziem św ietnie p rzy stra jali i w zyw ają do naśladow ania w ielkich przodków :

(10)

98 M arek Ję d ry ch

O by w was, m łodzieńce mili, Ci Polacy zm artw ychw stali, Co żelazne słu p y w bili W n u r ty Ossy, D niepru, Siali!

H ym n ten , stanow iący w łaściw ie program tow arzystw a, w pełni »apro­ b u ją filom aci. P rz y jm u ją oni przesłanie bogów z relig ijn ą czcią jako od sw ych wszechm ocnych, bezpośrednich opiekunów i zobow iązują siebie n aw zajem do w ytrw ałości. C hóralne w ykonanie pieśni uw zniośla ich d ek larację:

C hór nasz

P rz y jm ijm y to w p iersi śm iałe Dziewic P a rn a su natchnienie, Z aw ierajm y zw iązki trw ałe, Rozpędźm y skrytości cienie!

[...]

Miłość ojczyzny praw dziw a Tęgość w nas d ucha u trzy m a A przysłow ie daw ne śpiew a:

Nic chcącym tru d n eg o nié ma.

A k t d ru g i przynosi zm ianę etosu bogów. Poza sceną 1, w której dzia­ ła ją jako kolędnicy, sp ełn iają oni sw e w łaściw e fu n k cje opiekuńcze i wieszcze w p ełn i właściwego im m ajestatu . Filom aci z kolei są kreow ani n a m łodych poetów o dużej sile w italn ej, p ełnych szlachetności i bardzo głębokiej m iłości do ojczyzny. U sytuow ani n a tle określonej w akcie I epoki u p a d k u poezji jaw ią się jako jej odnow iciele i zbawcy ojczyzny. Tę ich rolę zaznaczył Czeczot także poprzez zróżnicow anie stylistyczne a k tu II.

IH

J a k z przedstaw ionej treści „krotofili” w ynika, jej zasadniczą ideę stan o w i apologia filom atów jako jedy n ych po tencjalnych zbawców ojczyzny. U zasadnieniu tej m yśli służy cała stru k tu ra utw oru, zbudow a­ nego precyzyjnie, z dużą funkcjonalnością w szystkich jego elem entów.

W s tru k tu rz e tej uderza p rzede w szystkim paraielizm obydw u aktów, z k tó ry c h w szak jed en dotyczy św iata bogów, a drugi ludzi, ale w obu od sy tu a c ji beztroskiej zabaw y ak cja zm ierza k u pew nej głębi, a naw et k u patosow i. I tak w akcie I zabaw iający się w ym ianą złośliwości i przy­ cinków bogowie, p o dejm ują później d y skusję historiozoficzną. Zapowia­ d a ją w niej Polsce n ad zieję wolności n a podstaw ie zm ian następujących w procesie dziejow ym . O dpow iednio w akcie drugim zaakcentow any

(11)

F u n k cja elem entów a n ty czn y ch w A pollo p o ko lęd zie Czeczota 99

w scenie 1 w italizm filom atów , m ający w y raz w ich zabaw ie pełnej oso­ bistych docinków, przechodzi w głęboką reflek sję litera c k ą i obyw atelską. W ten sposób są oni kreow ani n a realizato rów szansy dżiejow ej, ja k a ry su je się przed ojczyzną.

Pew ien paralelizm w ykazu je także fu n k cja A pollina i Adam a. O baj są postaciam i w sw ych kręgach centralnym i, obaj prow adzą akcję i ja k w akcie I pom ysł przew odnika m uz stanow i zaw iązanie w ęzła d ram aty cz­ nego utw oru, tak w akcie drugim zm iana n a stro ju n a p e łe n pow agi i refleksji, jaki w prow adza Adam , stanow i przejście do ostatecznych kon­ kluzji u tw o ru i zdecydow anej apologii filom atów .

A kt I jest także sa ty rą n a duchow ieństw o, naw iązu jąc w y raźn ie do trad y cji ośw ieceniowej. W sposób drastyczn y k ry ty k u je o n a obyczaje klasztorne, nato m iast nie dotyczy stro n y d o k try n aln ej Kościoła rzym sk o­ k ato lick ieg o 9, Z arysow uje rów nież w yraźnie szkodliw y w p ływ polityki Kościoła n a dzieje Polski. S a ty ra dotyczy w ró w nej m ierze działalności lite ­ rackiej poetów oświecenia. W skazuje tu Czeczot, poprzez n a rz e k a n ia m uz, n a brak indyw idualności artysty czn ych w e w szystkich ro dzajach litera c ­ kich oraz n a panoszącą się m an ierę sentym entalizm u. K ry ty czn e uw agi o litera tu rz e k o n ty n u u ją bogowie — głów nie Apollo — w akcie drug im . O ile więc nap astliw y wobec litera tó w ak t I przygotow yw ał jed y n ie g ru n t do ekspozycji talentów filom atów , to w akcie II są oni bezpośrednio przez bogów przeciw staw ieni m iern y m poetom oficjalnym .

O w a opozycja w idoczna jest rów nież w w arstw ie stylistycznej. A kt I utrzym ał poeta w sty lu klasycystycznym , n ad ając dyspucie bogów zreali­ zowanej w 13-zgłoskowcach c h a ra k te r reto ry czn y m im o p ojaw iający ch się w niej elem entów w ypow iedzi kolokw ialnych. W 13-zgłoskowce u ję ty został rów nież dialog w akcie II z tą jed n a k różnicą, że poszczególne kw estie nie u kładają się w okresy, lecz są w ypow iadane w zdaniach k ró t­ kich, często w ykrzyknikow ych i p y tajn ych , a n a 13-zgłoskowe w ersy składają się kw estie dw u postaci:

A dam [•••]

I gębą rzek ł ro zw artą; tein słow em fałszyw em Uwiódł m ię, jak owieczkę.

Tomasz

A cóż? Alboż ja to M am ta k rozum y, zm ysły, głowę d u rn o w atą [...]

* N ie ma racji Sinko <jw. s. 138) twierdząc, że filom aci są przedstaw ieni przez Czeczota jako poeci bezbożni. Z jednej strony bowiem ich postaw a w obec Olimpijczyków zdradza znamiona w ręcz religijnego kultu, z drugiej zaś w obu częś­ ciach krotochwili widać jedynie tendencję antyklerykalną, którą reprezentują nie filomaci, lecz bogowie.

(12)

100 M a re k J ę d r y c h

Filom atów w yróżnia jed n a k p rzed e w szystkim ich pieśń. W yraźnie k o n tra stu je ona z ciężką stylizacją kiasycystyczną w łaściw ą rozmowom bogów w akcie I oraz z językiem , jakiego poeci i bogowie u żyw ają w ak­ cie II. W przeciw ieństw ie do stychicznych 13- i 11-zgłoskowców rym o­ w anych parzyście, dom inujących w utw orze, m a ona postać stroficznych 8-zgłoskowców o ry m ie p rzek ład an y m (abab). J e st to w iersz bardzo r y t­ m iczny, dźw ięczny i lekki. W yróżnia go także w zniosły tem a t oraz lek­ s y k a z dom inującym i słow am i: ojczyzna, miłość, m ęstwo, przyjaźń, które

w praw dzie w y ra sta ją z ideologii filom ackiej „republiki m łodych”, ale później sta ły się hasłam i w yw oław czym i rom anty zm u 10.

Z nam ien ny fa k t stanow i to, że n ajbardziej wzniosłe, chóralne w ypo­ w iedzi m uz zrealizow ane zostały w ty m sam ym m etrum , co w yraźnie służy n o b ilitacji filom atów .

W „krotofili” Czeczota obok pieśni filom atów i m uz w y stępu je także in n y rodzaj śpiew u, a m ianow icie kolęda w yk onana podczas plebejskiej zabaw y. W prow adzona w stru k tu rę u tw o ru jest — obok przem ieszania płaszczyzny antycznej ze współczesną, wywodzącego się z trad y cji poe­ m a tu heroikom icznego — w yrazem p rzełam ania klasycyśtycznej czystoś­ ci gatunkow ej. N a tej podstaw ie Tadeusz Sinko nazw ał A polla po kolędzie operą, pisząc: „F o rm a w esołej o p ery (buffo) została więc ju ż przez Cze­ czota w prow adzona do poezji filom ackiej, nim ją Mickiewcz zastosował w Dziadach w ileńsko-kow ieńskich” n .

S tru k tu ra u tw o ru u ja w n ia zatem , iż w y ra sta on z trad y cji klasycy- stycznej i tk w i w n iej m ocno zarów no ze w zględu n a dom inującą rolę a n ty k u i sposób jego w ykorzystania, przedm iot s a ty ry oraz elem enty ru - baszności i drastyczności w ry su n k u etosów bogów w I akcie a filom atów n a początku a k tu II są u trz y m an e w y raźnie w tonie w olterańskim , jak i form ę znacznych jego partii. Z drugiej jed n ak stro n y poprzez pieśń A dam a i pom ieszanie gatunków literack ich zapow iada dom inujące ten ­ d encje epoki rom antycznej.

IV

Ś w iat an tyczny spełn ia w analizow anym utw orze rolę decydującą. J e s t m u podporządkow ana przede w szystkim cała akcja sceniczna. To O lim pijczycy przecież, znudzeni kłótnią, w y ru szają n a ziemię, by bawić się w p rzeb ran iu kolędników . To oni tra fia ją do filom atów , odkryw ając ich niejako, ja k koneser o dk ry w a w ybitnego, lecz jeszcze nieznanego poetę. Ich obecność elek try zu je zebranych, a zwłaszcza Adam a, w któ­

10 Szerzej o ideologii „republiki m łodych” oraz o jej uwarunkowaniach filozo­ ficznych i programie utopijnym pisze W itkowska (jw, s. 70-106).

11 S i n k o , jw. s. 138.

(13)

F u n k cja elem entów an ty c zn y c h w A pollo po kolędzie Czeczota 101

rym w yzw ala pieśń w y rastającą w praw dzie z ideologii ośw iecenia, ale ciążącą em ocjonalnie k u ro m a n ty z m o w i12. Bogowie rów nież s te ru ją dys­ kusją z filom atam i, aprobując i dopełniając now ym i ideam i p ro g ram tow arzystw a.

Ta decydująca dla akcji ro la O lim pijczyków zn ajd u je odbicie w fu n k ­ cjach, jakie w utw orze są im przypisane, a przede w szystkim w apologii filom atów, w profetycznej zapowiedzi dotyczącej ich przyszłości o raz w k ry ty ce rzeczyw istości społecznej i literack iej przełom u X V III i XIX w ieku. P rzy czym fu n kcje te, a zwłaszcza apologetyczna i kryty czna, są

ściśle zespolone.

J a k już pisałem , rozm ow y bogów w akcie I są paszkw ilem n a lite ra ­ tów, p rzy czym fakt, iż k ry ty k ę przeprow adzają m uzy i Apollo, obiekty­ w izuje ją, bow iem w ypow iadają się postaci a u to ry taty w n e, od k tó ry c h łaskawości w szystko niem al w dziedzinie poezji zależy. N a tle autorów pozbawionych talen tu , z któ ry ch drw ią bogowie, szczególnie w yekspono­ w any jest kunszt poetycki filom atów , a przede w szystkim A dam a. Ów k o ntrast jest znakom itym sposobem w y k o rzy stania przez Czeczota ele­ m entu antycznego w fu n k cji apologetycznej.

Także przeprow adzona w akcie I k ry ty k a społeczna, dotycząca głów nie upadku duchow ieństw a, spełnia bardzo k o n k retn ą funkcję. Służy w y ­ eksponow aniu pozytyw nego p ro g ram u filom atów , w k tó ry m O lim pijczy­ cy widzą zbawców ojczyzny. Członkom stow arzyszenia, przeznaczonym do spełnienia tej wzniosłej m isji, bo obdarzonym entuzjazm em i talentem , bogowie zapow iadają w ieczną sław ę. T ak oto zrealizow ał Czeczot d ru g ą z podstaw ow ych fu n k cji tw orzyw a antycznego w utw o rze — profetyczną.

V

W sum ie m ożem y więc powiedzieć, iż w y korzystanie żywego w t r a ­ dycji klasycystycznej m o tyw u antycznego do apologii filom atów poprzez zestaw ienie z c h a ra k te ry sty k ą członków stow arzyszenia n ak reśloną z p ew ­ n ą dozą realizm u, dało u tw ó r zróżnicow any stylistycznie, łączący n a za­ sadzie k o n tra stu elem ent antyczny z elem entem chrześcijańskim , klasy- cystyczną wzniosłość i czystość gatunkow ą z zapow iadającą rom an ty zm w ielokształtnością w ypow iedzi i ludow ością oraz z zalążkam i m yślen ia historycznego, choć te o statn ie elem enty m ają genezę w yraźn ie ośw ie­ ceniową.

etyczną film oatów, gdy związek tajny, spojony przyjaźnią serdeczną, stał się dla nich formą naturalną unzeozywiisltnienda dążeń, które w sform ułowanych jasno c e ­ lach, w określonych wyraźnie m etodach w ierne były w iek ow i osiemnastem u, a jed­ nocześnie podłożem em ocjonalnym w iodły ku rom antyzm owi”. (J. K l e i n e r .

(14)

102 M arek Jç d ry ch

FONCTION APOLOGÉTIQUE ET PROPHÉTIQUE DE L ’ÉLÉMENT ANTIQUE D ANS LA FARCE {„KROTQFILA”) DE JAN CZECZOT

A PO LLO PO KOLĘDZIE* R é s u m é

D ans l’article, on analyse la farce Apollo po kolędzie qui fut écrite par Jan Czeczot à l’occasion de la fête de ses amis M ickiewicz et Zan, célébrée ensemble en 1819. Grâce à l ’analyse de cette oeuvre, l’auteur de la dissertation conclut que les élém ents antiques rem plissent les fonctions suivantes dans l’oeuvre de Czeczot: 1. une fonction apologétique, c’est-a-dire, ils servent à ennoblir les „philomates” (association littéraire clandestine de la jeunesse de Vilnious 1817-1823), leur pro­ gram m e et leur m ission; 2. une fonction prophétique consistant à prédire la gloire étern elle des „philom ates” qui ont accom pli leur m ission utile pour la patrie. L’auteur indique aussi la m anière de placer ces idées sulblimes dans la facture com ique d ’ Apollo po kolędzie.

* Notons ici que l’expression „po kolędzie” fait allusion à a coutume po­

pulaire consistante à visiter les villages par des groupes de chanteurs travestis qui présentent leurs m eilleurs voeux à l’occasion de la fête de Noël et du Nouvel An, chantent d es cantiques et recu eillent des offrandes.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Znalazły się na niej również prace uczestników dziecięcego, ogólnopolskiego pleneru plastycznego organizowanego przez Starostwo Powiatowe w Środzie Wlkp.. Gości powitał

Na przykład kolega Hoffman jest instruktorem nieetatow ym K om itetu M iejskiego, członkiem Komisji Zdrowia Miejskiej Rady Narodowej, Przewodniczącym M iejskiego

Niemniej należy dodać, że wpisał się on w historię hijackingu nowymi akcentami, które sprowadziły się do kilku wypadków uprowadzenia niekomunikacyjnych statków

odbyło sie˛ w Krakowie VII Europejskie Sympozjum Somatoterapii, zorganizowane przez Collegium Medicum UJ, Towarzys- two Edukacji Psychosomatycznej, Mie˛dzynarodowe

Dans notre époque postmoderne de fluidité et de brouillage des âges de la vie, la pastorale catéchétique est invitée à se transformer en offrant de multiples portes d’entrée

 ‡wicenia kobiet we Wspólnocie Anglikaskiej w perspek-. tywie dialogu

Treści z elektroniki reprezentowane przykładowo w standardach kształcenia dla kierunku studiów edukacja techniczno-informatyczna zarówno na studiach I, jak i II stopnia wykazują

Zasadą, na której został zbudowany model relacyjny, jest założenie, iż typowa baza danych składa się z szeregu nieuporządkowanych relacji, którymi można