• Nie Znaleziono Wyników

Relacja z podróży po Mazurach sprzed 100 lat

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Relacja z podróży po Mazurach sprzed 100 lat"

Copied!
13
0
0

Pełen tekst

(1)

Szyfer, Anna

Relacja z podróży po Mazurach

sprzed 100 lat

Komunikaty Mazursko-Warmińskie nr 1, 123-134

(2)

A N N A S Z Y F E R

R ELA C JA Z PO DRÓŻY PO M AZURACH SPR ZED 100 LAT

W 1865 r. N iem iec, praw dopodobnie nauczyciel z K rólew ca, odbył

podróż po P ru s a c h W schodnich, częściowo końm i, częściowo piechotą.

T rasa jego podróży biegła z K rólew ca na południe przez G órow o Iław ec­

kie, L id zb ark W arm iński, D obre M iasto, O lsztyn, Jed w ab n o do W ielbarka.

R ep o rtaż z podróży, opublikow any w k ró lew ieck iej g a z e c ie Ł, zaw iera

bardzo w iele opisów p rzy ro d y , k tó re w w iększości pom ijam . Z a jm u ję się

ty lk o opisam i, k tó re c h a ra k te ry z u ją M azurów i W arm iaków i ich wsie,

bądź zaw ierają ciekaw e in fo rm ac je etnograficzne, dotyczące gospodarki

i zajęć, stro ju i dom ów , czy zw yczajów i w ierzeń ludow ych.

K o m en tarz ograniczam do koniecznych in fo rm ac ji i sprostow ań, bądź

streszczeń opuszczonych p a rtii, ab y u trz y m a ć ciągłość relacji. P oniew aż

w iększość o pisanych w a rty k u le w si znalazła się w zasięgu w spółczesnych

b ad ań etnograficznych, dodaję rów nież gdzieniegdzie k o m en tarz o ich

dzisiejszej sy tu acji.

C ałą pierw szą część spraw ozdania z podróży z a jm u ją in fo rm acje

0 m iastach takich, ja k L id zb ark i D obre M iasto, o drodze m iędzy

nim i oraz o spostrzeżeniach, dotyczących p rzygodnych to w arzy szy podró­

ży. D opiero za D obrym M iastem , od w si Spręcow o, opis s ta je się d la nas

in te re su ją c y . O dtąd bow iem tra sa prow adzi przez te re n zam ieszkały przez

ludność etn iczn ie polską.

Koło w si Spręcowo m usiałem n ieste ty rozstać się z m oim dobrze poinform o­ w anym tow arzyszem podróży. Od tej w si począw szy zaczął dom inow ać elem ent polski. N iem ieckość odtąd zdaw ała się w ystępow ać tylko m iejscam i w ch a ra k te rz e w ysepek. W iększe d obra m ają p rzew ażnie niem ieckich w łaścicieli, ale polskich robotników .

Dalsze o b serw acje odnoszą się do m aleńkiego podów czas m iasteczka

O lsztyna:

— Szybko przyszliśm y do m iasteczka Olsztyn, gdzie p ięk n e boisko p rezen to ­ w ało się w sp an iale tuż p rzy szosie. K rólew iec mógłby być z niego dum ny. Także 1 tu ta j, ja k wszędzie, gdzie odbudow uje się drogi k o m unikacyjne, w ra c a dobrobyt, w ygoda i pęd do p opraw y bytu. M iasteczko w ystroiło się w spaniale, oby ty lk o ta odśw iętna w spaniałość dotyczyła codziennego życia m ieszkańca m ałego m iasta.

Poniew aż był w łaśnie dzień targow y, na ulicach panow ało ożywienie. A że dzieci Izra ela m ają w tak ich m iasteczkach, jak o w łaściciele w iększości sklepów,

' V on K önigsberg nach Pr. E ylau u n d M asuren, K önigsberger-H artungsche

(3)

124 A N N A S Z Y F E R

duże znaczenie, w ięc często (jak np. w Górowie) ta rg odbyw a się tu w piątek. Pokrzepiliśm y się skrom nym i tanim obiadem i ruszyliśm y w dalszą w ędrów ką.

Z O lsztyna a u to r skierow ał się na Jedw abno. O dtąd bardzo często

p odkreśla on polskość m ieszkańców i ich języka oraz w łasne tru d n o ści

w porozum iew aniu się z M azuram i językiem niem ieckim .

— M oja bardzo O graniczona znajom ość języ k a polskiego sp raw iała, że p o ro zu ­ m iew anie się z ludźm i było dość utrudnione. W krótce też zauw ażyliśm y, że ci lu ­ dzie c z ę s t o n i e c h c i e l i r o z u m i e ć n i e m i e c k i e g o [podkreślenie — A.Sz.]. P ew na polska kobieta, z k tó rą szliśm y k aw ałek, opow iadała nam dość dużo tzn. po polsku.

W opisie okolic O lsztyna a u to r p a ro k ro tn ie użył nazw y M azurzy

1 M azur, nie o rien tu jąc się w idać w odrębności h isto ry czn e j i e tn o g r a ­

ficznej W arm ii. Z O lsztyna droga biegła przez s ta rą w ieś w arm iń sk ą

Ruś, na s k ra ju k tó rej znajdow ała się karczm a.

— M niej więcej o m ilę na południow y wschód od O lsztyna droga prow adziła przez las. Na początku drogi stoi licznie odw iedzana gospoda. Z przyjem nością podróżny dostrzega m iły i czysty w ygląd zw yczajnych izb w gospodzie, tu n a M a­ zurach. Zgodnie z niem ieckim obyczajem n a gzym sie kom inka sto ją w yczyszczone do białości cynowe naczynia gospodarskie. Piw o je st w szędzie dobre i tanie.

Od Rusi, już fu rm an k ą, z M azurem , ja k pisze, a w rzeczyw istości

chyba z W arm iakiem , pojechał w k ie ru n k u D łużka. P o drodze zw iedził

bardzo ciekaw ą h u tę szkła w Jełg u n iu , dziś już n ie istn iejącą. W yroby

z tej h u ty z n a jd u ją się dziś w M uzeum w Szczytnie.

— T ak do tarliśm y do h uty szklanej w Jełguniu w królew skim lesie Olsztyn. 2 końcem ubiegłego stulecia h u ta została założona razem z w arzeln ią sody. Ta o sta tn ia dawno p rzestała istnieć, p ierw sza n a to m iast cieszy się pow odzeniem i dobrym im ieniem . W pobliżu m ałego jezio ra na leśnej polanie w znoszą się za­ budow ania fabryczne i dom y m ieszkalne. Pierw sze są w całości zbudow ane z drew na, a dach z gontów. M a teriał do fabrykow anych tu w yrobów szklanych zn ajd u je się w pobliżu albo p arę m il stąd. Dwóch kupców z E lbląga prow adzi in teres na w łasny rachunek, potrzebnego zaś d rew na d o sta rcza ją lasy królew skie po uzgodnionej cenie zeszłorocznej. W hucie p racu ją trz y piece: dwa z nich d o sta rcza ją szkła pustego, b utelek n a wodę i w ódkę, szklanek na wodę, h erb atę, grog, kieliszków do wódki, flakonów na k w iaty , cukiernice, k a ra fk i n a wodę i inne naczynia szkla­ ne. Trzeci piec d o starcza tylko p ły t szklanych, k tó re przecina się na szyby w sk ła ­ dzie, gdyż pierw otnie m a ją one form ę w alca. W szystkie h uty podzielone są na trzy oddziały, z których każdy m usi pracow ać n iep rzerw an ie osiem godzin. Raz zaczęta praca nie może być p rzerw an a, gdyż za w ielkie byłyby stra ty paliw a przy rozpalaniu pieca w ciąż na nowo. We w n ętrzu każdego pieca zn ajd u je się sześć re to rt, przez robotników zw anych Glassofen, k tórych używ a się stosow nie od potrzeb. M ateriał z pieca w y jm u je dwóch lub trzech dm uchaczy szkła. W y d m u ­ chane przedm ioty dzieci przenoszą do pieca, gdzie m ają przestygnąć, a potem robotnik zabiera je do składu. Do zespołu robotników h uty należą jeszcze: szlifierz szkła z dw om a pom ocnikam i, m a jste r, k tó ry zajm uje się odw ażaniem m ateriałów potrzebnych do sporządzania szkła, i dwóch pisarzy.

(4)

R E L A C J A Z P O D R O Ż Y P O M A Z U R A C H S P R Z E D 100 L A T 125

P rzed h u tą w iozący a u to ra chłop pokazał m u m iejsce, gdzie m iesz­

kali rozbójnicy. In te re su ją c e jest, że tra d y c ja zb ó jn ictw a na W arm ii,

p o w ta rz a ją c a się w ie lo k ro tn ie w różnych źródłach, je s t zbieżna ze zbój-

■nictwem ziem górskich. A u to r dow iedział się tu o rzuconych przez

zem stę urokach:

— W głębokiej dolinie, k tó rą przed la ty też p o ra sta ł las, pokazał n am nasz M azur m iejsce, gdzie jeszcze z początkiem naszego w ieku g raso w ała b an d a ro z­ bójników , dopóki nie dosięgło jej k arzące ram ię spraw iedliw ości. K łusow nictw o istn ieje tu do dziś. O jednej ofierze opow iedział n am M azur, gdy spotkaliśm y śliczną dziew czynę niedaleko h u ty szklanej w Jełguniu. Leśniczy w ychłostał p ew ­ nego kłusow nika, a te n poprzysiągł m u zem stę. Po roku leśniczy, jego żona i syn zaczęli się skarżyć na b ra k a p e ty tu , a po jeszcze k ilk u m iesiącach w szyscy tro je zm arli. P rzy życiu została tylko córka, dziew czyna, k tó rą spotkaliśm y. To tam ten kłusow nik im to zrobił.

N astępnie po hucie szkła opisana została w ieś P o k rzy w y , je j dom y

i zagrody. Są to ciekaw e p rz y k ła d y ludow ego budow nictw a.

— Domy M azurów m ają ta k i sam k sz tałt, ja k daw niej. M ały dom ek m ieszkalny zbudow any z d rew na m a dw ie izby. O kna są przew ażnie jasn e i przyjem ne, ale często m a ją szyby z p ap ieru , bo szklarz bardzo rzadko się tu pojaw ia. Stodoła drobnego posiadacza je st przew ażnie osadzona n a w ielkich płozach, ta k że zawsze 'm oże zm ienić m iejsce. Pom ieszczenia sta je n n e są dostosow ane do stodoły. Dia bydła .nierogatego- zm ieniają one k sz tałt oraz b u dow ane są z różnorodnego m a ­ teriału . Nie w idziałem dom ku, k tó ry by nie m iał ogródka. Są ta m drzew a owo ­ cowe, k ilk a topoli i brzóz. W niektórych stoją liczne ule, ra z naliczyłem 37. W szystkie dom ki sto ją prostopadle. M ają 8—10 stóp w ysokości. N ajw ydajniejsze, jeśli chodzi o m iód, rośliny tej okolicy to: w rzos, ty m ian ek , gryka. P iasku, w k tó ­ ry m grzęźnie się po kostki, n a razie nie w idzieliśm y, nasza droga w iodła przez rów niny. Cienie w ieczorne w ydłużały się i ciem niały coraz bardziej. T rzeba było się pożegnać. 2 serdecznym podziękow aniem żegnaliśm y naszego m iłego Mazura.

Z P okrzyw , ju ż piechotą, u d ał się podróżnik w k ie ru n k u w si D łużek.

W ieś ta, leżąca już na M azurach i dzisiaj je st m ałą osadą leśną. Dzikość

otaczających ją lasów i znikom ość sam ej osady zrobiła na au to rze w iel­

kie w rażen ie:

— P rzed nam i leżał ciem ny i m ilczący las N apiw oda. Deszcz zaczął padać. O bjął nas m ocny zapach św ierkow ego lasu. Po lew ej stro n ie ciągnęło się długie n a m ilę jezioro Dłużek, którego okolica należy do n ajpiękniejszych, ale n ajm niej znanych. Droga przez las, k tó rą w dzień przeszlibyśm y z przyjem nością, te ra z w y ­ daw ała się bez końca. Doszliśmy w reszcie do leżącej n a południow ym k rań cu je-, ziora w si ry b ack iej Dłużek.

^ D alej n a stą p ił opis te j typow o ry b ack iej w ów czas wsi. C iekaw y je st

opis w spólnie spędzanych je sie n n y c h i zim ow ych w ieczorów c h a ra k te ry ­

stycznych dla ty ch teren ó w aż do pierw szej w o jn y św iatow ej:

(5)

126 A N N A S Z Y F E R

— Jezioro Dłużek leży w lesie N apiw oda. Jego urocza okolica je s t m ało znana. W stosunku do długości je st bardzo w ąskie. P ag ó rk i o taczające je dokoła p o kryte są ogrom nym i św ierkam i. W jeziorze, długim n a pó łto rej m ili, z n a jd u je się moc ry b : płotki, ukleje, liny, szczupaki, okonie, sum y w dużej ilości. Z n ajd u ją tu sobie zajęcie tak że łowcy raków . W ydra m a tu na co polow ać, ale bardzo rzad k o uda się- m yśliw em u upolow ać w ydrę. Północny k raniec jeziora graniczy z bagnem . U żytko­ w anie jeziora przysługuje m ieszkańcom w si na mocy w ieczystej dzierżaw y za roczną opłatą 10 talarów . Już daw ni P rusow ie pobudow ali tu sobie zam ek. M iesz­ kańcy w si zajm u ją się trochę upraw ą roli, ale przede w szystkim rybactw em . Sam w ygląd zew nętrzny takiego człow ieka św iadczy o tym , ja k m ało tk n ę ła go k u ltu ra . N iski, grubokościsty tułów dźwiga głowę, k tó rej k rę te brązow e w łosy przew aż­ nie p rzy k ry w a nieforem na czapka. Dobroduszna, o tw arta tw a rz m a w y raz p o ­ godny i nieustraszony. R ybak m azurski jest, ja k każdy inny M azur, bardzo to ­ w arzyski. W zim ow e w ieczory w ęd ru je on ze sw oim sprzętem ry b ack im do są sia ­ da, gdzie spotyka innych rybaków . M ałe izby w d rew nianych chałupach są w n et ta k w ypełnione, że nie-M azur nie znalazłby ta m m iejsca. Od pieca bucha gorąco, któ re zwiększa jeszcze ogień z pieca kuchennego. W ciśnięty m iędzy piec a kuchnię chłopczyk, przew ażnie w sam ej tylko koszuli, sięga na piec po drew no, k tó re n a ­ ty ch m iast zostaje zużyte. T ow arzystw o gaw ędzi, ż a rtu je , każdy ro zsiad ł się w ygod­ nie. Mężczyźni zdjęli w ierzchnie u b ran ia, zachow ując n a sobie ty lk o to, co n a j­ konieczniejsze. W iążą sieci i kopcą tytoń, którego sam zapach u śm ierca m uchy. K obiety w prostych bluzkach przędą i przygotow ują kolację. Między dorosłym i po ziemi pełzają dzieci, przysłuchując się opow iadającym . N ajulubieńszym te m a ­ tem opow iadań są w y d arzen ia zw iązane z połow em ryb, k tó re n ieraz są ta k n ie ­ praw dopodobne, że słucha się ich z niedow ierzaniem , by w końcu uw ierzyć.

N ajlepszy gaw ędziarz m usiał sw oje opow iadania p ow tarzać w iele razy, co robił przew ażnie dobrze i szczegółowo. T em p e ra tu ra izdebki osiągała często w y ­ sokość, ja k a panow ała w dobrej łaźni ro sy jsk ie j. P ot p erlił się na ludzkich tw a ­ rzach, co w cale nie przeszkadzało ty m ludziom w ychodzić n a zimno, ażeby po pow rocie znow u się pocić. Łatw o zrozum ieć, że w ta k im cieple dobrze się czuły pew ne stw orzenia. G rom ady k araluchów pok ry w ały ściany i pow ałę, św ierszcze ćw ierkały w raz z szum em kołow rotków , a m im ow olne poruszanie nogą pozw alało dom yślać się także innych, bardziej salonow ych stw orzeń.

N astępnie au to r p rzy b y ł do w si Jedw abno, będącej obecnie p ra w ie

m iasteczkiem . W ieś ta w latach nacisku g erm an izacji stan o w iła jedno

z c en tró w polskości. In te re su ją c y je st tu rów nież, odnoszący się do tej

wsi, ale ty p o w y d la szerokich teren ó w p ro testan c k ich M azur, opis św iąt

Bożego N arodzenia, J u trz n i na G ody itp.:

— Podczas porannego spaceru zobaczyliśm y w ieś w całej jej rozległości. M ie­ dze polne m iały ziemię po w iększej części piaszczystą, ale w środku, ja k oaza, rozciągało się pole p ięknej pszenicy. Pow iadano, że to ziem ia p a ra fia ln a . Choć było ta k w cześnie, kościół był już o tw arty i zachęcał do w ejścia. D ziedziniec kościelny nie był sta ran n ie utrzym any. M azur zdaje się w ty m podobny do L itw ina. U przejm y k an to r opisał n am uroczystość Bożego N arodzenia, k tó rą już te ra z coraz rzad ziej m ożna zobaczyć. Opowiem krótko, czego się o niej dow iedziałem . Ju ż w okresie A dw entu przeciągają przez w ieś nauczyciele ze sw ym i uczniam i, śpiew ając pieśni. Im bardziej zbliża się w ieczór w igilijny, tym żyw iej k rz ą ta ją się dzieci. Z po­ mocą dorosłych przygotow ują potrzebne na św ięto Bożego N arodzenia kostium y,

(6)

R E L A C J A Z P O D R Ó Ż Y P O M A Z U R A C H S P R Z E D 100 L A T 127 wstęgi, sztuczne k w ia ty i świece. N ajkonieczniejszą częścią stro ju dziecka je s t b iała koszula obficie ozdobiona szarfam i, św iecidełkam i i w stęgam i. Ozdobę głow y s ta ­ nowi korona albo w ieniec. K ażde dziecko niesie w p raw ej ręce podczas uroczystości m aleńką choinkę p o k ry tą św ieczkam i. U czestnicy uroczystości z b ierają się w szko­ le. W praw dzie sam o św ięto Bożego N arodzenia zaczyna się dopiero o 4 godzinie rano, w y ru szają je d n a k już o drugiej w nocy. Dzieci u sta w ia się w edług w zrostu i potem kroczą w uroczystym pochodzie do odśw iętnie ośw ietlonego kościoła. Tam pochód się dzieli. Połow a zajm u je m iejsce po p raw ej, a połow a po lew ej stronie chóru. W tedy rozbrzm iew ają organy, w szyscy obecni in to n u ją pieśń bożenarodze- niow ą. Po zakończeniu śpiew u duchow ny czyta ustępy dotyczące św ięta. Potem znów na zm ianę śpiew ają dzieci n a chórze. N astęp u je k azan ie wygłoszone przez proboszcza z o łtarza. W spólnie odśpiew ana pieśń kończy w ielogodzinne, p roste i w zruszające nabożeństw o.

D alsza droga do W ielb ark a pro w ad ziła przez w ieś R ekow nicę. Cie­

kaw e, że je s t to je d n a z n iew ielu nazw w si podan y ch przez a u to ra

w brzm ien iu polskim u ży w an y m przez m ieszkańców (pisze Rekow nia),

Pochodzi stąd in te re su ją c y opis u p ra w y gryki.

— Obok Rekow nicy znaleźliśm y całkiem czystą gospodę, gdzie p rzy jął nas gospodarz — o k rąg lu tk i człowieczek. Był to zam ożny, ro zg arn ię ty chłop, dobrze znający K rólew iec, dokąd jeździł б—8 razy do roku, by pomóc w zaprow iantow aniu m iasta w m iarę sw oich sił za pom ocą sw oich gryczanych fab ry k a tó w . Rozum iało się sam o przez się, że kasza g ryczana była przedm iotem rozm ow y. W idzieliśm y w łaśnie w ielkie pole gryczane w tej okolicy i to zapow iadające duże dochody. A że je st to rzeczą rzadką, m ówi o tym przysłow ie: G ry k a i kobiece ra d y u d a ją się co siedem lat. M azur otacza tę roślinę szczególną pieczołow itością. Rodzi ona dobrze na gruncie w ilgotnym i ciepłym , a na grzbiecie g rządki lepiej niż na jej brzegach. Osiąga 9—12 cali w ysokości i sw oim nierów nom iernym dojrzew aniem doprow adza chłopów do rozpaczy, gdyż k w iaty i to reb k i nasienne rów nocześnie p o jaw iają się n a tej sam ej roślinie. Je j u p a rta żyw otność jè st ta k w ielka, że um ieszczona w zielniku tylko z w ielkim tru d em da się zasuszyć, 25 i 30 ziarno stanow i dla ludzi dostateczny zbiór. Tym, czym dla nas je st pszenica, dla M azurów — gryka. P ie ­ czywo z m ąk i gryczanej je st pono bardzo sm aczne. Żyto n a tych polach p rz e d sta ­ wia w idok godny politow ania.

O d n ajd u jem y tu też uw agi o „ręcznych m ły n a c h ” czyli „ż a rn a c h ”

sp o ty k an y ch w e w szystkich gospodarstw ach. O becnie p raca na żarn ach

przeszła już do tra d y c ji, a sam e żarn a odnaleźć m ożna na stry c h a c h

i w kom órkach.

— W ręcznych m łynach (żarnach), do k tórych M azurzy sam i w ydobyw ają z gliny kam ienie i k tó re dlatego m ożna spotkać w każdym dobrym gospodarstw ie, uw alnia się lśniąco b iałe d elik atn e ziarno z b ru n a tn y c h osłonek i m iele n a kaszę i m ąkę.

W opisie podróży w zdłuż brzegów rzeki O m ulew do W ielbarka o d n a j­

d u je m y ciekaw e in fo rm ac je o stan ie łąk i p ry m ity w n y c h sposobach po­

łow u ryb.

(7)

1 2 8 A N N A S Z Y F E R

płynącej rzeczki ciągną się w ąskie pasy łąk , k tó re soczystą zielenią stanow ią j a ­ sk raw y k o n tra st z otaczającym i ją piaszczystym i rów ninam i.

Łożysko rzeki O m ulew k ry je podobno w iele jask iń i m ielizn. Rozmow ny k r a ­ w iec z W ielbarka opow iadał mi o sw oim oryginalnym sposobie łow ienia ryb. Gdy pogoda pozw ala, idzie w tow arzystw ie żony nad dobrze m u znaną rzekę, oboje robią w iele hałasu, szczękając naczyniam i i narzędziam i, w tedy przerażone ryby k ry ją się w pieczarach w yżłobionych przez wodę w rzecznym łożysku, sk ąd w y ­ dobyw a je n u rk u jący kraw iec. N aoczni św iadkow ie zapew niają, że ta k i połów jest przew ażnie całkiem dobry. Musi to być zabaw ny widok, gdy n u rek o b ład o ­ w any rybam i, k tó re niekiedy trzy m a n aw et w ustach, w y n u rza się z wody. W alka z sum em , którego d elik atn e ręce kraw ca zm usiły do opuszczenia m ulistego schro­ nienia, po dw ukrotnej bezowocnej próbie skończyła się o statecznie zw ycięstw em ryby, k tó ra w ym knęła się z r ą k z pow odu sw ej śliskości skóry. Ów ry b a k nauczył się tego szczególnego sposobu łow ienia i polubił go w czasie w ędrów ki po Pom orzu.

Od te j chw ili rozpoczęła się ja k b y trzecia część opisu podróży.

W W ielbarku a u to r z a trzy m ał się dłużej, ja k pisze, u p rzy jaciela. S tąd

też pochodzi w iele ciekaw ych in fo rm ac ji odnoszących się do W ielbarka

i okolicznych wsi. D okładniejszych lokalizacji, n iestety , b rak , gdyż w a r ­

ty k u le p o w tarzają się ty lk o n azw y W ielb ark a i pobliskich M ącie. M am y

tu re la c je dotyczące w ierzeń i zw yczajów ludow ych. Część ta zaczyna się

od sch arak tery zo w an ia p ostaw y M azura w sto su n k u do N iemca.

— W stosunku do N iem ca M azur zawsze p rzy b iera postaw ę w yczekującą. P rz y jm u je go n i e u f n i e [podkreślenie — A.Sz.] i przew ażnie bardzo tru d n o jest zdobyć jego zaufanie. P o p rzestający n a m ałym i u n ik ający dużego w ysiłku, ma szczególne upodobanie do tego co daw ne: ta k ja k to ro b ił jego ojciec, ta k i on chce robić. K o śc ió ł·je st m u bliski i drogi, uczęszcza do niego chętnie, ale ostro k ry ty k u je kazania. Jeżeli sprzeciw iają się jego w łasnej w oli, m ówi: on je s t w y n a­ jęty do m ów ienia, m y słucham y. Ale nie trzeb a koniecznie być posłusznym . N aw et M azur-ew angelik m a w sobie coś, co przypom ina daw no m inione czasy w ładzy Kościoła katolickiego. Na przy k ład żegnanie się przed w ejściem do kościoła albo bicie się w piersi przy rach u n k u sum ienia. W ielu chętnie przynosi w otyw ę do pobliskiego kościoła katolickiego, by uzyskać spełnienie najgłębszego życzenia. Bardzo po p u larn a je st B iblia, P ostylla (ostatnia C z y g a n a ) 2. Można je spotkać w każdym domu i są używ ane z radością. W niedzielę przed południem grom adzą się wszyscy członkow ie ro dziny p rzy stole n a k ry ty m białym obrusem , po czym ojciec rodziny czyta ja k iś frag m en t Biblii i kazania, co nie przeszkadza gospody­ ni zak rzątn ąć się koło przygotow ania obiadu. P ieśni ze śpiew nika śp ie w ają na pam ięć, gdyż ta k k o ch ają śpiew, że śpiew anie z książki poczytaliby sobie za ujmę. Na pogrzebie w pew nej chw ili m ów i się: cicho. I zaczynają śpiew ać długą pieśń, a p rzyłączają się też dotknięci żałobą. O p ró cz'ty ch książek b udujących zn ajd u je się często W eckstim m en też w p rzekładzie C z y g a n a 3. Szeroko znane są powieści

2 Chodzi praw dopodobnie o: W e s t e r m e y e r F ra n z A. Bogislav, K azania па

lekcye całego ro ku w edług niem ieckiego: E pistelpredigten fü r den häuslichen und kirchlichen Gebrauch vo n dem christlichen V ereine im nördlichen D eutschland: na polszczyznę p rzełożył i w ła sn y m n d kła d em w y d a ł А. С z y g a n ksią d z kościoła

Wielbarskiego i Opaleńskiego. W d ru k a rn i J. E. Jä n ik e w e Szczytnie, 1863. 3 Głosy pobudzające to iest k ró tk ie rozm yślania nabożne w edług pism a ś.

(8)

R E L A C J A Z P O D R Ó Ż Y P O M A Z U R A C H S P R Z E D 100 L A T 129

G en o w e fa 4, a niestety też K lu cz do w szy stk ic h ta je m n ic 5. T rudno zrozum ieć, ja k

m ożna drukow ać ta k ie bzdury. T aka le k tu ra przenosi w czasy straszliw ego zabo­ bonu, jak o że ogół p rz y jm u je treść jako najszczerszą praw dę.

Od P o lak a [K urpia — przyp. A.Sz.] różni się w ielkim zam iłow aniem do czys­ tości, k tó rą u jaw n ia w sw ej izbie, a zw łaszcza p rzy szykow aniu potraw . Nigdy nie gotuje k arto fli w łupinach, w jego m niem aniu to p o tra w a d la więźniów. Chleb i śledzia zalicza do ulubionych potraw .

A oto opisy zw yczajów i w ierzeń zw iązanych ze św iętam i dorocznym i.

Z w yczaje te w w ielu w siach dochow ały się częściowo do dzisiaj.

— Jeżeli ktoś chce poznać sw oje przeznaczenie, to w ystarczy położyć w w ie­ czór sylw estrow y śpiew nik pod poduszkę i po obudzeniu się otw orzyć go. Z n a­ leziona pieśń da upragnioną odpowiedź. Tego sam ego w ieczoru idzie się też do płotu, potrząsa nim i w ypow iada ta k ie słow a: J a ja są dla nas, g d ak an ie dla was. To m a ta k i skutek, że k u ry są siad a przychodzą do w ypow iadającego te słowa, by ta m sk ład ać ja ja , gdaczą zaś u sąsiada.

D alej n a stę p u je opis pierw szego siew u w iosennego.

— Pieczołow icie i trw ożnie odbyw a się pierw szy siew. Jeżeli ktoś m a odw agę w dzień iść w pole, by rozrzucać ziarno, to lękliw ie u n ik a każdego napotkanego, żeby nie być zm uszonym do n aw iąza n ia rozm owy. W ielu idzie w pole o północy i całkiem bez u b ran ia rzuca ziarno, k tó re p rzedtem za pom ocą trzech rą k m iesza się z ziem ią w ziętą od sąsiada, co przynosi szczęście.

O pis św iętego Jan a.

— Szczególnie w ażny dla naszego M azura je st dzień św. Ja n a i pierw szy dzień siewu. W w igilię św. Ja n a zryw a się ro zm aite k w iaty polne w n ajb ard ziej u p arty m m ilczeniu i robi się z nich bukiet. O północy bierze się szklankę w ody i b u k iet i m ówi: U kochany przychodzi i pije. Albo: Sercem najukochańszy, chodź i daj m i pić. Jeżeli życzenie m a się spełnić, to w w odzie uk azu je się w izerunek ukochanego. W noc św. Ja n a zryw a się dw a pędy rośliny (fe tte H enne), nie m ów iąc p rzy tym ani słow a i w ty k a pod belkę izby. M łody człow iek, k tó ry to robi, mówi p rzy tym : przedstaw iacie m nie i m oją narzeczoną. Jeżeli rośliny połączą się, rosnąc dalej, to młodzi pobiorą się jeszcze w tym roku, jeżeli nie, to z m ałżeństw a nic nie wyjdzie. Jeżeli jed en szczep uschnie, to um rze osoba, k tó rą on w yobraża. Między 11 a 12 w nocy tego d nia idzie się z c h u stk ą do k rz a k a (M artriegelstrauch), k tó ry już m a 7 lat, by zebrać jego kw iaty. Jeżeli się to uda, spełnią się m arzen ia działa­ jącego.

na każdodzienne u ży w a n ie dom ow e z niem ieckiego na polski ię z y k przełożone.

N akład domu m iłosiernego w W artem b o rk u 1858.

4 Ż y w o t św . G enow efy, K siężn iczki B rabanckiej, H rabiny Z ygfrydsburga. Wzo*

row a powieść dla m łodzieży. Z 8 o brazkam i przez A n toniego G ą s i o r o w s k i e g o.

Johan n isb u rg , 1858.

5 Ja kuba T u r o w s k i e g o , starego doświadczonego leśnika i m yśliw ego K lucz

do bardzo w a żn ych tajem nic. L is t niebieski, k tó r y sam P an Bóg z nieba spuścił.

Ja n sb o rk 1853.

(9)

130 A N N A S Z Y F E R

Dożynki.

K iedy ostatn ie żyto zostaje wym łóeone, w ted y dziew ka bierze łyżkę, biegnie z nią na klepisko, rzuca ją tu i ucieka. Jeżeli m łóckarz ją złapie, m usi się ona w ykupić pod aru n k iem (najchętniej w ódką), jeżeli nie, to ona dostaje podarek. Kiedy podczas żniw o sta tn i snop zostanie zw iązany, w ted y w łaściciel pola ścina ostatn ie kłosy, w iąże w w iązkę, przynosi do dom u i w ty k a za belkę. Te kłosy nazyw a się „plon”. Dla uczczenia tego dnia robotnicy otaczają kręgiem te n snopek i śpiew ają: Je d en Bóg n a w ysokościach. W esoła uczta, przy k tó rej nie b ra k n a ­ pitku, kończy św ięto plonów.

Z w yczaje rodzinne.

U r o d z i n y . Położnica nie może dziecka uspokajać, jeżeli m a rosnąć zdrowo, ja k długo nie je st chrzczone. Pożyw ny i dobry posiłek, ja k i położnica d o sta je po odbyciu porodu, sk ład a się z ciasta z m asłem albo słoniną i porządnego kielicha w ódki albo szklanki gęstego grogu zmieszanego z m iodem . P o d aru n ek od ro d zi­ ców chrzestnych, zawsze w pieniądzach, w ręcza się w domu sam em u dziecku: p ie ­ niądze m uszą być sreb rn e, inne przyniosą dziecku najw iększą szkodę. Ze słow am i: zabieram poganina (częściej Cygana), a przynoszę z pow rotem ch rześcijanina, przynosi się dziecko do kościoła, a im prędzej, ty m lepiej, by go diabeł nie porw ał w sw oje szpony, żeby w razie przedw czesnej śm ierci nie m usiało być pogrzebane pod płotem . Jeżeli dziecko um rze przed chrztem , to zostaje pochow ane w okresie odpoczynku [w niedzielę — A.Sz.]. W okresie m iędzy urodzeniem a chrztem dziecka nie wolno w dom u prząść. W ystrzegać się też należy w tym czasie pożyczania, gdyż dziecko może w yrosnąć na lekkoducha. K iedy już rodzice w y b ierają się z dzieckiem do kościoła, położna bierze siekierę, kładzie trz y żarzące się w ęgielki n a niej, a potem przechodzi przez nią z dzieckiem . To je st n ajlepsza ochrona przed w szyst­ kim złem. W k a rtk ę chrztu kładzie się, oprócz o fiary pieniężnej, kaw ałeczek chleba, żeby dziecko nigdy nie cierpiało głodu. Jeżeli to dziew czynka, dobrze je st dołożyć igłę, a ja k dorośnie będzie um iała szyć. Jeżeli dziew czynka zostanie ochrzczona po chłopcu tą sam ą w odą, to urośnie jej broda. Jeżeli chłopak po dziewczynie, to na odw rót: nie urośnie m u broda. K iedy po chrzcie w raca się z dzieckiem do domu, obnosi się je trz y razy dookoła stołu. Jeżeli się tego nie zrobi, to jeśli to dziew czynka, stra c i w szystkich mężczyzn w rodzinie i odziedziczy po nich m a ­ ją te k , jeśli chłopak, to um rą w szystkie kobiety w rodzinie. Jeżeli po w ejściu do domu podejdzie się z dzieckiem n a jp ie rw do m atki, to dziecko nauczy się szybko chodzić. Często w ra c a ją c z chrztu rzuca się m onetę n a talerz, w tedy chrześniak będzie m iał dobry słuch, a n a u k a przyjdzie m u łatw o. P ierw sza znaleziona w gło­ w ie dziecka w esz dostępuje tego w yróżnienia, że zostaje w rzucona do k o tła i tam ginie. Jeżeli w tedy słychać głośny trzask , to dziecko będzie dobrym śpiew akiem . Na uroczystość chrztu należy dziecku koniecznie włożyć do pieluszek zapalniczkę jeżeli się o tym zapom ni, może je spotkać w ielkie nieszczęście.

W e s e l e . Gdy dziecko stało się m łodzieńcem albo m łodą dziewczyną i zgodnie ze sw oim przeznaczeniem zatęskniło za jak im ś kochającym sercem , w tedy chwyte za pióro albo sta ra się, by kto inny to za niego zrobił i posyła w y b ran ej list. Gd} list odniósł skutek, a serce ukochanej zostało pozyskane, ta k że może nastąpić zaproszenie na w esele, w tedy tzw. p lacm istrz [staro sta w eselny — A.Sz.] przybyw a do domu, którego m ieszkańców m a zaprosić, na koniu p rzystrojonym w stęgam i i k w iatam i i posługując się staro d aw n y m i zw rotam i m ów i: P ozdraw iam w as od

(10)

R E L A C J A Z P O D R Ó Ż Y P O M A Z U R A C H S P R Z E D 100 L A T 131 narzeczonej i narzeczonego, od p an a gospodarza i jego m ałżonki. Czcigodni p rz y ­ jaciele. Proszę w as uprzejm ie, nie' bierzcie mi za złe, że ta k śm iało w targnąłem , m am tu chrześcijańskie zaproszenie dla w as i dla w aszych ukochanych dom ow ni­ ków. Proszę, p rzy jm ijcie m oje ch rześcijań sk ie zaproszenie, gdyż jestem posłem narzeczonej i narzeczonego. N arzeczony i narzeczona proszą w as o przybycie w pią ­ tek o dziesiątej do dom ostw a czcigodnego p an a NN, by następ n ie w orszaku udać się do kościoła i być obecnym w czasie ślubu i n abożeństw a i prosić Boga wszechm ogącego o szczęśliwe m ałżeństw o. Po zaw arciu ślubu, proszę pana, by w raz ze sw ym i bliskim i w rócił i zechciał w dom ostw ie p an a NN w ziąć udział w obie- dzie, który, zarów no jedzenie ja k i picie, przy g o tu je sław ny m istrz k ucharski. A po posiłku zechce pomóc w piciu i tań cach do końca w esela. N ad m oim zaprosze­ niem nie należy się długo zastanaw iać, gdyż m uszę w siąść na m ojego konia i jechać dalej. Macie szklaneczkę piw a, to d ajcie mi. Nie m acie piw a, to m acie wino. Nie m acie w ina, niech już ta k będzie. Je stem jeszcze m łody i niedośw iadczony. Czego nie um iem , chciałbym się nauczyć. Bądźcie ta k dobrzy i przyjdźcie, nie pogardźcie zaproszeniem narzeczonej, narzeczonego, a tak że moim jako posła.

Inne zaproszenie brzm i następująco: P rzybyw am do waszego dom ku ta k śm iało i jeżeli na m oją prośbę usłyszę jak ieś słówko odm owy m nie albo przyrzeczenie m ojem u konikow i, niech się n ik t nie dziwi, bo Bóg nie pokocha tego, co się będzie dziwił. K to m nie chce poczęstow ać, m usi postaw ić dzban angielskiego piw a, a jeżeli nie piw a, to w ina i kopę k u rcząt dla w iejskiej uciechy. Proszę was też, panow ie dr.użbowie, w szystko dobre dla w as przygotow ane, św ierkow e żłoby, dębow e gwoździe, a p rzy gw oździach dobry splot, tam w asze koniki będą m iały dobre życie.

Dla gości w szystko pięknie przygotow ane, stoły n a k ry te , na nich kielichy pełne w ina, piece zastaw ione pieczonym m ięsiw em , kom iny pełne garów , a przy kom inie k u ch ark a K aro lin k a, k tó ra nikogo nie dopuści dc niego. Dla szanow nych gości pięknie zasłane łóżka z puchow ym i poducham i i pierzynam i, a dla kogo m iejsca nie starczy, te n będzie spał na grochow inach. T akże w am , dziew częta, pow iem k ró tk ie zdanie: P atrzcie na m łodą dziew czynę i pom yślcie w sw ym sercu: O, ja k chętnie i ja bym się w reszcie zakochała.

N iepoham ow ana radość p an u je na w eselach. Je st bardzo głośno. Dziewczęta h ałasu ją i krzyczą z sam ej radości, że będą družkam i. Głów ną rolę odgryw a n a tu ­ ra ln ie placm istrz, k tó ry jedzie na czele pochodu. Gdy w drodze do dom u dotrą do pierw szego m ostu, woźnica wozu, na którym ja d ą nowożeńcy, zatrzy m u je się pod pozorem, że koło się złam ało. P rędko trzeb a złożyć pieniądze, żeby mogło być napraw ione. Gdy każdy już sw oje złożył, szybkim pędem ru szają naprzód. P lac­ m istrz spieszy szybko, ja k tylko może, do domu w eselnego, bierze chleb, owija w obrus i w ychodzi z nim narzeczonej naprzeciw . O na go p rzy jm u je na znak, że zawsze będzie m iała dość chleba w życiu. Młodą żonę oprow adza się w domu trzy razy dokoła pieca, żeby nie m ogła m ężowi uciec. P rz y stole m łoda żona w ręcza p lacm istrzow i po d arek z następ u jący m i słow am i: Przychodzę do ciebie, boś m nie prosił. Dzisiaj dla ciebie dzień uroczysty, chcę cię obdarow ać, trzy m aj mocno p o ­ darek, ja k drzew o sw e gałęzie, ja k dzwon swój dźwięk, ja k w oda swój bieg, jak księżyc swój prom ień, za ro k obyś był znów m oim najulubieńszym placm istrzem . A ów, uczczony w ten sposób, odpow iada: D ziękuję za podarek, włożę go do m ojej szafy, chcę obchodzić się z nim pieczołowicie, a narzeczoną poprow adzić w łaściw ą drogą (we w łaściw ą stronę). M uzykanci w iw at. Pierw szy drużba m a obowiązek zabaw ić gości w ierszow anym przem ów ieniem . W tłum aczeniu brzm i to m niej więcej ta k : Na tym w eselu my, goście, zebraliśm y się licznie, zrzućm y w ięc z serca

(11)

132 A N N A S Z Y F E R

w szystkie tro sk i i zaśpiew ajm y rad o sn e pieśni. W spólnota w zyw a dziś od piosnecz­ ki do szklaneczki. W iw at, ja k długo flaszk a je s t pełna, w iw at nasza kom pania. W iw at, m łoda p ara. Ty, miody panie. Gwoli rozkoszy w ziąłeś sobie ukochaną. Nie zazdroszczę ci, mój bracie, żyj z nią szczęśliwie w sw ojej chacie. Ja dzisiaj lubię m oją szklaneczkę. A u sw ojej dziew czyny też zjaw ię się n a czas. Chcę się tylko trochę wzm ocnić, żeby nie zm ylić drogi. Ty, m łoda narzeczono, pij szybko, kto sm a ru je, te n jedzie. Wóz w aszego m ałżeństw a nie przew róci się, n aw et jeśli w je- dzie w kałużę. Opłucze się i pojedzie dalej, tym prędzej w róci na sw oją koleinę. D latego p ijąc sm a ru jcie wóz. Dziś nie śpijcie, lecz tańczcie, m y za w am i pójdziem y w podskokach. Z agrajcie, m uzykanci i gracze, gdyż m acie uszy i nogi. Patrz. Oto sreb rn y grosz na w yżyw ienie, oto w rzu cam brzęczący do szklanki. G rajcie więc nam i nie troszczcie się o nic.

P o g r z e b . Jeżeli ktoś um rze, zw łoki należy um yć spirytusem . J a k długo przebyw a jeszcze na ziemi, co w ieczór śpiew a się p rzy jego śm ierteln y m łożu długo w iele pieśni, w czym pom agają licznie zebrani sąsiedzi. K iedy zwłoki w y­ prow adza się n a cm entarz, o tw iera się w szystkie drzw i domu na dowód, że także po śm ierci p an a domu w szystko zostaje n ietknięte, mim o że nie je s t poza­ m ykane. K ieru n ek w ia tru w dzień pogrzebu je st pilnie obserw ow any. Jeżeli w ia tr w ieje w k ieru n k u zagrody zm arłego, to gospodarstw o będzie szło daw nym trybem , jeżeli w przeciw nym k ieru n k u , to w najbliższym czasie czeka je zagłada. Chusty, na k tórych tru m n a zostaje spuszczona do grobu, w iesza się potem w dom u na drzw iach, za nim i stoi śm ierć. Nie w puszcza się zm arłego do domu, jeżeli się k ła ­ dzie siek ierę na progu. Gdy pierw szy g ra b a rz idzie do domu, tow arzyszy mu zm arły, a on w cale tym n ie przerażony p y ta go: Czy dobrze ci łóżko posłałem ? J e ­ żeli nie, to zrobię to lepiej. W tedy zm arły uspokojony w ra c a do grobu. Z darza się też często, że w ciska się zm arłem » do rę k i m onety jako zapłatę za w y konaną na ziemi pracę. Mówi się w tedy: T eraz o trzym ałeś sw oją zap łatę i w ięcej nie p o trze­ bujesz przychodzić. Śm ierć w łaściciela oznajm ia się jego zw ierzętom , żeby nie szły za zm arłym . Żeby zaoszczędzić co nieco n a stypie, te n i ów bierze gałganek, k tó ­ rym obm yw ano tru p a i przeciąga nim po p o traw ach . B ojaźliw ego k u ru je się w t a ­ kich w ypadkach w n a stęp u jący sposób: S adza się go albo kładzie n a deskę albo stół, na którym leżał zm arły przed pogrzebaniem i m usi on tu leżeć ta k długo, dopóki nie p rzeniknie go zim ny dreszcz. Ból zęba leczy się w te n sposób, te przy ty k a się w sk azu jący palec zm arłego do bolącego zęba.

P rz e b ija się tu znow u w iele stary ch , a zachow anych n ieraz do dzisiaj

zakazów i nakazów m agicznych. C iekaw y je s t rów nież opis w ierzeń

i przesądów .

— Bezpieczeństw o i szczęście k w itn ie w e w si, k tó rą dokoła zaorają dw ie czarne krow y.

M azur lubi w szelkiego ro d zaju bliźniacze zw ierzęta, gdyż przynoszą one szczęście i chętnie p łaci za nie najw yższą cenę.

Przek o n an ie o „m agiczności” podw ójnych przedm iotów ja k orzecza,

czy kłosa i do dzisiaj w y stę p u je u M azurów w okolicach W ielbarka.

Dziew częta w racające z dojenia nie pow inny nieść odkrytych w iad er z m le­ kiem, żeby p tak i niebieskie n ie zaglądały do nich, bo urzekną mleko i nie u tw o ­ rzy się śm ietana.

(12)

R E L A C J A Z P O D R O Ż Y P O M A Z U R A C H S P R Z E D 100 L A T 133

Nieżyczliwość, tu niestety, bardzo rozpow szechniona p rzy w ara. Jeżeli uda si<? ukryć niepostrzeżenie ja jo w naw ozie sąsiada, to krow y jego p rzestan ą w ogóle daw ać mleko, n aw et złe. Istn ie ją n astęp u jące zw yczaje i zabobony. Z w o rk a ziarna zebranego w ubiegłym roku gospodarz w ysypuje p arę luźnych ziaren i razem z m o ­ netą zaw ija je w róg plachty, w której przechow uje ziarno siewne. Tam zaw iązane leży ono aż do nowego siewu. To m a sprow adzić urodzaj i dobre ceny zboża.

Pow yższe c y ta ty św iadczą o pow szechnej podów czas znajom ości na

ty ch te re n a c h czarów i uroków .

W cytow anych re la c ja c h „ etn o g raficzn y ch ” rep rezen to w an e są ty lk o

n iek tó re d ziały k u ltu ry ludow ej. A u to r p rzeb y w ając dość k ró tk o na

M azurach, często k o rz y sta ł z re la c ji osób trzecich. Je ś li się je d n a k w eź­

m ie pod uw agę, że zanotow ane opisy pochodzą sp rzed stu lat, to ta k

fa k t stw ierdzonej polskości m ieszkańców zw iedzanych terenów , ja k i opi­

sy k u ltu ry p o tw ierd zające się w późniejszych badaniach, m a ją k a p ita ln ą

w agę.

(13)

134 A N N A S Z Y F E R

A GERMAN’S ACCOUNT OF A ROUND T R IP IN MASURIA IN 1865

S U M M A R Y

A G erm an K oenigsberg te ach er w en t on a trip acsross W arm ia and M asuria in 1865. His ro u te ra n from N orth to w ard s th e South. An account of th a t trip gives a v ery valuable m aterial for study on the civilization and language of country people living in those p arts. Some detailed descriptions th ro w new lig h t on the ancient sty le of th e countryside building, th e people’s occupations p a rtic u la rly fishery, th e ir food as w ell as on th e ir w ay of living, ritu a ls and p o p u lar tales. A sim ilar w ay of living can be seen al over th e M asovian province w hich testifies the Polish origin of the W arm ian and M asurian indigenous people. Some p a rtic ­ u lar significance m ust be a ttrib u te d to th e often rep eated inform ation about the im possibility of m aking yourself understood in G erm an because th a t language was q u ite unknow n to th e natives. It proves th a t th e W arm ian and M asurian people are Polish. Still in th e second h a lf of th e 20th cen tu ry w e can m eet here old people who do not know G erm an at all.

The p ap er contains som e selected descriptions classified, — to the r e a d e r’s g re a te r convenience, — into ch ap ters dealing w ith individual aspects of the tra d itio n a l culture. The com m entary has been confined to some necessary in ­ fo rm atio n and explanation.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Lecz kiedy opowieść zużywa się, kiedy wyczerpuje się jej sens, to wówczas także to, co się zdarza, co się dzieje wokół nas, znajduje się w stanie

wśród etnicznych Litwinów zdarzali się chrześcijanie, 2) głównie byli to wyznawcy prawosławia, którzy przyjmowali chrzest obejmując sta- nowiska na ziemiach ruskich Wielkiego

Być może – znów opieram się tylko na własnych przypuszczeniach – były takie przypadki, że nikogo owe osoby nie spotkały, ale przez miesiące, a później lata spędzone

Po pierwsze, gdy powołujemy monografię, podajemy pierwszą literę imienia i nazwisko Autora, następnie kursywą zapisujemy tytuł, kolejno podajemy wydawnictwo, dalej

Jest to bardzo ważne, biorąc pod uwagę fakt, że choroby biegunkowe wśród podróżują- cych znacznie częściej występują u niemowląt i małych dzieci (40%) niż u dzieci

W śród seledynow ych polanek w znoszą się niebosięgłe lasy iglaste skąpane w ogniu szale­.. jącego

Codziennie, do 12 czerwca, w papierowym oraz internetowym wydaniu Kuriera Lubel- skiego będziemy prezentować kolejne odna-

Już od wtorku będziemy mogli przechadzać się wśród średniowiecz- nych budowli, podziwiać detale rene- sansowych kamienic. Do odbycia spa- ceru wystarczy komputer z dostępem