• Nie Znaleziono Wyników

Za stara baśń... recenzja filmu Jerzego Hoffmana

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Za stara baśń... recenzja filmu Jerzego Hoffmana"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)

A C T A U N I V E R S I T A T I S L O D Z I E N S I S

FO LIA LITTERA RIA POLONICA 9, 2007

K a ta r z y n a G o r z k o w s k a

ZA STARA BAŚŃ...

RECENZJA FILMU JERZEGO HOFFMANA

Jak trudne są do opowiedzenia dzieje dziecięcego wieku człowieka, tak i pierwszych dni tych tajem-niczych wzrostu i rozwijania się, które świadków, co by je wypowiedzieli, nie mają. [...] Nic też trudniej-szego, jak podnieść zasłonę okrywającą pierwociny bytu narodu.

(Józef Ignacy Kraszewski, Stara baśń, Dopisek. Dziejowe legendy)

Jó ze f Ignacy K raszew ski, pisząc Starą baśń, doskonale zdaw ał sobie spraw ę z tego, ja k skom plikow anego podjął się zadania. Z am ierzał bowiem nie tylko opowiedzieć pew ną historię, k tó ra zapadłaby w pam ięć czytelnikom, ale przede wszystkim chciał stworzyć powieściowy epos o p rap oczątkach n aro d u i państw a polskiego. Powieść m iała też zawierać szczególne przesłanie, skierow ane d o współczesnych autorow i rodaków : ja k niegdyś kmiecie znad G o p ła p otrafili się zjednoczyć przeciwko w spólnem u w rogow i, tak Polacy w czasach zaborów winni wreszcie porzucić kłótnie i złączyć swe siły w trudnej walce o zachow anie tożsam ości narodow ej i własne ocalenie. N a przykładzie Popiela-zdrajcy, który sprowadził na nadgoplańskie ziemie najazd germ ański, K raszew ski chciał również ukazać, że zagrożenie ze strony N ie-m iec d atu je się od początku polskiej państw ow ości. A k tu aln e w czasach niewoli narodow ej przesłanie pisarz wzbogacił je d n a k o myśl ogólniejszą - każdy, k to spraw uje władzę w sposób bezwzględny i krw aw y, winien

pam iętać, że k a ra go nie m inie. Stara baśń funkcjonuje zatem w dwóch planach: legendarnym i alegorycznym . Z jednej strony jest opow ieścią o za-m ierzchłych czasach, losach naszych przodków i ich zza-m aganiach, z drugiej - m o żn a ją czytać ja k o przypowieść, przekazującą praw dy uniw ersalne i ostrzeżenia, któ ry ch nie należy lekceważyć.

Przed reżyserem Jerzym H offm anem stanęło więc nie lada zadanie: zobrazow ać realia IX w. i na tym tle ukazać plejadę powieściowych b o h

(2)

a-terów , lecz przede wszystkim spraw ić, by treść dzieła K raszew skiego prze-m ów iła do współczesnego widza. H offprze-m an otw arcie przyznaje, że „scenariusz filmowy Starej baśni [...] nie jest w ierną ad ap tacją powieści. M a w łasną sam odzielną d ram aturgię. M otyw y zaczerpnięte u K raszew skiego przeplatają się ze scenam i zbudow anym i na kanw ie podań, legend i w yobraźni autorów . W ątek «m akbetow ski» (P opiel-M akbet), który zauw ażyła ju ż współczesna K raszew skiem u krytyka, został m ocno w yeksponow any, dzięki czemu film stał się bardziej uniw ersalny” .

Czy jest tak w istocie?

* * *

D w anaście wieków tem u na ziem iach P olan i G o p lan , w Kruszwicy, panow ał okrutny książę Popiel. W spraw ow aniu władzy nad kmieciami wspie-ra ła go nie m niej krw aw a żona, niegdyś ru sk a b wspie-ra n k a, z k tó rą m iał syna jedynaka. Z godnie z panującym wówczas zwyczajem Popiołek, ja k o dziecko byłej niewolnicy, nie m ógł po ojcu spraw ow ać władzy. D o książęcego tytułu pierw szeństw o mieli bratankow ie Popiela, Z dobek i Leszek. Żeby skrycie pozbyć się obu m łodzieńców , książę wysyła ich n a bitwę z P oznanem . Jednak dow ódca drużyny księcia, Piastun, wojownik doświadczony i m ądry, strzeże ich ja k o k a w głowie i nie pozw ala, by stała się im jak aś krzyw da. W tej sytuacji Popiel za nam ow ą żony zabija Z dobka w nocy, a nazajutrz publicznie oskarża Leszka o brato b ó jstw o i każe go oślepić. Jednakże naw et w tedy, gdy brak innego sukcesora, starszyzna i krewni księcia nie chcą się zgodzić, by władzę po Popielu spraw ow ał jego syn. Pow odow ana wściekłością K siężna dokonuje otrucia wszystkich z rodu swego m ęża i tych, którzy m u się sprzeciwili, by już nikt nie stanął na przeszkodzie jej zamiarom. Staje się jednak coś nieprzewidzia-nego - zbrodnię odkryw a P iastun i n a oczach kmieci p o rzuca służbę. Z rąk siepaczy P opiela zostaje ocalony przez Ziem ow ita, m łodego myśliwego, który właśnie wrócił w rodzinne strony po latach spędzonych w śród W ikingów. Razem przyłączają się do zbuntow anych kmieci, dow odzonych przez Wisza. Niestety, Ziemek zakochuje się w jego młodszej córce, Dziwie, k tó ra z woli ojca jest przeznaczona n a służbę bogom . Pewnego d n ia n a zagrodę W isza napada b an d a Popiela. W isz zostaje zam ordow any. R ozpoczyna się o tw arta wojna z księciem. Ziemek próbuje uprosić synów zabitego o rękę Dziwy. G dy spotyka się ze stanow czą odm ow ą, postanaw ia porw ać dziewczynę w noc K upały...

* * *

K iedy śledzimy fabułę kinowej baśni i porów nujem y ją z dziełem K ra -szewskiego, łatw o wychwytujemy m om enty, w których historia film ow a różni się od literackiego pierw ow zoru. Ja k ą funkcję pełnią te zm iany w baśni H o ffm an a i czy były one uzasadnione?

(3)

A utorzy scenariusza zmienili przede wszystkim im iona i charakterystykę kilku książkow ych b ohaterów oraz przebieg pew nych w ydarzeń. N ajpow aż-niejsza m odyfikacja dotyczy postaci Księżnej i jej poczynań. W filmie jest o n a p o ślu b io n ą przez Popiela ru sk ą b ra n k ą i m a synka jed y n ak a, którem u za spraw ą krw aw ych intryg chce zapewnić w przyszłości władzę. W krytycznej dla swego m ęża chwili wzywa na pom oc W ikingów. W powieści K raszew -skiego nato m iast żona Popiela-C hw ostka, B runhilda, jest có rk ą niemieckiego księcia. P od okiem jej ojca, na ojczystej ziemi, ćwiczą się w sztuce wojennej jej dw aj dorastający synowie, Leszek i Pepełek. G dy kmiecie wszczynają bunt przeciw Popielowi, księżna poleca synom sprow adzić nad G opło wojska niem ieckie, w spierane przez P om orców i K aszubów ...

P atrząc n a w prow adzone do filmu rozw iązania, tru d n o nie ulec wrażeniu, że zm iana narodow ości Księżnej nie m a uzasadnienia dram aturgicznego. Co więcej - W ikingow ie w yskakują w historii o Popielu ja k przysłow iow y Filip z konopi! Czym więc wytłum aczyć taki zabieg? N iestety, ze sm utkiem trzeba stwierdzić, że chyba popraw nością polityczną, bo czyż w przededniu wejścia Polski d o U nii Europejskiej (pokaz prem ierowy: wrzesień 2003) godzi się, by w strętna K siężna była N iem ką? P raw dopodobnie tak że z tego pow odu brakuje w filmie niem ieckiego kupca-zdrajcy H engo.

Jeśli chodzi o inne postaci, to należy wspomnieć, że w filmie o rękę Dziwy ubiega się m łody w ojow nik Ziem ow it Piastow ie (syn P iasta), zaś P iastun jest do w ódcą drużyny Popiela. Inaczej rzecz się m a w powieści. W Dziwie, córce W isza, zakochuje się nie Ziem ek, ale sąsiad W isza, m łody kmieć D om an (Ziem ek, syn P iasta, m a wtedy dopiero siedem lat). Sam P iast natom iast (u K raszew skiego tożsam y z Piastunem ) jest bartnikiem , człowiekiem ubogim i skrom nym ; pow szechnie pow ażanym , ale uchylającym się od przyw ództw a. Pom ysł zastąpienia D om an a Ziemkiem wynikł zapew ne z chęci połączenia przez H o ffm an a w ątk u rom ansow ego z publicznym (co K raszew skiem u się nie udało): Ziem ow it jest przecież potom kiem Piasta, legendarnego założyciela dynastii w ładców Polski. M im o tego trafnego zabiegu Ziem ow it traci jed n ak wiele w sto su n k u do powieściowego D o m an a - jest postacią dosyć szablo-now ą, nie w ykracza poza u tarty schem at walecznego k o chanka. M inusem w baśni H o ffm an a jest rów nież b rak osoby sam ego P ia sta (m a go tutaj zastąpić P iastun, ale nie jest on ojcem Ziem ka). W filmie to przecież Ziem ow it (a nie Piast!) zostaje w ybrany n a pierw szego kniazia p o śmierci Popiela. N ato m iast udanym pomysłem scenarzystów było w ykreow anie Pias- tu n a n a charyzm atycznego przyw ódcę kmieci - ta postać p o trafi widza porw ać i zafascynow ać, zaś u K raszew skiego P iastun-P iast jest bohaterem słabo zarysow anym , nieciekawym, zbytnio usuw ającym się w cień.

Jest oczywiste, że sam scenariusz, naw et dobrze napisany, nie zapewni filmowi pow odzenia. Zasadniczym tworzywem adaptacji filmowej są przecież aktorzy i ich gra, sposób kreacji bohaterów .

(4)

W S tarej baśni w ystąpiła „śm ietan k a” polskiego kina. T o m ów i sam o za siebie: zn ak o m ita większość ak to ró w prezentow ała wysoki poziom i d o -skonały w arsztat. K ilk a osób wyróżniło się szczególnie. N a wyrazy uznania w pełni zasłużył D aniel O lbrychski w roli P iastuna. A k to r po raz kolejny potw ierdził, że m im o upływ u lat potrafi świetnie p o radzić sobie z każdą ro lą, zarów no b o h a te ra negatyw nego (np. T uhaj-beja z Ogniem i mieczem) ja k i pozytyw nego. O lbrychski zagrał bardzo w iarygodnie. P o trafił wyrazić gestam i, sposobem w ypow iadania się, m im iką tw arzy - uczucia, k tóre m im o pozornego spokoju targały Piastunem . K unszt a k to ra spraw ił, że Piastun z dość m glistej postaci u K raszew skiego stał się człowiekiem „z krwi i kości” - jest w nim ja k a ś w ew nętrzna siła, dostojeństw o, a jednocześnie jak b y cień goryczy: m am y św iadom ość, że m usiał on w swym życiu wiele przejść i wiele widzieć, czego m oże nieraz żałuje. P otrafi jednak, m im o własnych ograniczeń, z uporem podjąć w alkę, wiele ryzykow ać dla d o b ra innych. A k to r wspaniale zagrał człow ieka pełnego m ądrości życiowej i biorącego n a siebie odpow ie-dzialność za los naiw nych kmieci.

Nie m niej u d an a jest kreacja M ałgorzaty F orem n iak , filmowej Księżnej. C h o ć przyzwyczailiśm y się ju ż do tego, że jest pozytyw ną postacią w tele-wizyjnym serialu (i ta k a ro la chyba najbardziej d o niej pasuje), to udow odniła, że stać ją n a stw orzenie śmiałej kreacji lodow atej m orderczyni. F o rem -niak grała całą sobą: gdy K siężna była wściekła, z jej oczu „sypały się iskry” , a od jej wycia jeżyły się włosy na głowie. M o żn a m ieć tylko pretensję d o reżysera, że zapom niał o szczegółach: jak o była niew olnica ze wschodu żo n a P opiela m ów i... literacką polszczyzną!

O b ard zo dobrej grze m ożna także m ów ić w p rzypadku odtw arzających role drugoplanow e: Ewy W iśniewskiej (Jarucha) i A ndrzeja Pieczyńskiego (Znosek). O bydw ie kreacje są wyjątkow o udan e - aktorzy pozw olili charak- tery zato ro m zrobić z siebie prawdziwe „m aszkary” , a jednocześnie potrafili w ykorzystać specyfikę tego rodzaju postaci: zwykle odróżn iają się one od innych bohaterów , m ają wzruszać lub przerażać. C zęsto to właśnie one n a d a ją bieg w ydarzeniom n a ekranie. Jaru ch a jest p ostacią o b d arzoną w ew nętrzną głębią. Z p ozoru o k ro p n a i odstraszająca, okazuje się sym -patyczna, raczej d o b ra niż zła. W iśniewska zagrała Jaru ch ę z lekkością i finezją, z wielkim wdziękiem. U w ydatniła specyficzne cechy swojej boh ate-rki, żyjącej we własnym świecie „łączności z d u ch am i” , a jednocześnie dobrodusznej „h a n d la rk i” ... lubczykiem. Pieczyński natom iast doskonale wcielił się w po stać złośliwego „ k a rła ” . G dy widzimy Z n o sk a na ekranie, nie m am y wątpliwości, jak wielki dystans dzieli jego usposobienie od postawy Jaruchy. C zerpie on przyjem ność z zadaw ania podstępnie bólu i śmierci, a d o tego jest tchórzem i zawsze podąża tam , gdzie m oże więcej zyskać. A k to r w ywiązał się ze swego zadania doskonale, nadał powieściowej postaci w iększą w yrazistość, dopełnił ją. W idz dostrzega, że Z nosek, zepsuty do

(5)

szpiku kości, tw orzy w raz z K siężną dosk o n ałą parę. T o w łaśnie on, a nie Popiel, jest godnym p artnerem Księżnej n a poziom ie intelektualnym .

Jeśli chodzi o P opiela - niestety, postać ta w w ykonaniu B ohdana Stupki razi sztucznością. K reacja ta nie bardzo się udała, poniew aż jest „naciągana” : ak to r zbyt dram atycznie usiłuje pokazać udręki duchow e Popiela, wymachuje rękam i i p o p ro stu histeryzuje. M am wrażenie, że S tupka nie d o końca p o trafił wczuć się w swoją rolę. M ożna to je d n a k uznać za błąd scenarzys-tów , którzy próbow ali utożsam ić Popiela z Szekspirow skim M akbetem i uniemożliwili aktorow i tw órcze odegranie ch a rak teru okru tn eg o księcia. Nie da się ukryć, że kniaź z powieści K raszew skiego m a więcej autentycznego w yrafinow ania i zimnej kalkulacji, jest m niej papierow y.

W ypada także wspom nieć o w ątku rom ansow ym . M ichał Żebrow ski w roli Z iem ow ita nie wyróżnił się szczególnie. Ja k o postać w ypadł raczej m ało interesująco - m iałam wrażenie, że Ziem ek niezbyt zaangażow ał się w m iłość d o Dziwy. N a to m iast M arin a A leksandrow a ja k o D ziw a była tylko piękna. Być m oże m iała być po prostu obiektem m iłości Ziem ka i w tej dość m echanicznej roli się spraw dziła, ale chyba nic poza tym. Scenariusz m ógłby uw ypuklić jej cechy, wzbogacić jej grę. N iestety, jej tw arz często nie w yrażała niczego oprócz lekkiego zapłonienia czy zażenow ania. Z ab rak ło tej postaci autentyczności, a końcow ej scenie z Ziem kiem - we-w nętrznej głębi.

S zkoda rów nież, że M ila (w tej roli K a ta rzy n a Bujakiewicz) ginie ak u rat w m om encie, gdy film zaczyna się robić ciekawy. W ątek m iłości M ili do Z iem ka został p okazany tak fragm entarycznie, że widz nie m iał szans wczuć się w tragizm śmierci dziewczyny i stratę Ziem ka. Sam Ziem ow it chyba nie bard zo jest do tej straty przekonany, co, niestety, jest w idoczne (u K raszew -skiego M ila ginie dopiero w dniu ślubu z D om anem , jeszcze w weselnej sukni).

Z dalszych postaci należy jeszcze wyróżnić W isza, granego przez R yszarda Filipskiego. M im o epizodycznej roli aktorow i u dało się stw orzyć typ praw -dziwego km iecia, któ ry u osabia stare, prasłow iańskie cnoty: przyw iązanie d o ziemi i tradycji o raz rozwagę i m ądrość. Jerzy T rela ja k o W izun jest natom iast trochę zbyt teatralny. Film Jerzego H offm ana niewątpliwie uświet-nia obsadzenie naw et w rolach m ało w yeksponow anych znanych i cenionych ak to ró w (np. A n n a D ym na ja k o Jaga, W iktor Z borow ski w roli W ikinga tłum acza).

B udow anie klim atu pradaw nej legendy nie byłoby w Starej baśni możliwe bez odpow iedniej scenografii, oddającej historyczną rzeczywistość. W yrazy uznania należą się z pew nością A ndrzejow i H alińskiem u. U dało m u się bardzo precyzyjnie odtw orzyć ubiory i wystrój wnętrz. N iebagatelne znaczenie m iał rów nież fakt, że film o m itycznej K ruszw icy kręcono w Biskupinie.

(6)

Paweł Lebieszew i Jerzy G ościk, autorzy zdjęć, doskonale umieli w ykorzystać zalety miejsca. Z a pom ocą w zbogaconych cyfrow o ujęć k rajobrazów potrafili od d ać u rok pradaw nej siedziby Słowian nad G opłem , dziewiczość przyrody; w prow adzić baśniow y nastrój. Służyła tem u rów nież zharm onizow ana ze zdjęciam i m uzyka - K rzesim ir Dębski po raz kolejny okazał się niekwes-tionow anym m istrzem nastroju. Piękne fragm enty p rzeplatają się z dobrze skom ponow anym i m otyw am i ilustrującym i sceny (np. rw ana, „d u sz n a” m u -zyka, nasuw ająca n a m yśl klim at nocy K upały).

N iestety, efekty specjalne zawiodły na całej linii. Zdjęcia wieży, w której zam k n ął się Popiel, a zwłaszcza fosy w okół niej, są dość nieudolne (widać, że w oda jest „d o k lejo n a” kom puterow o). H offm anow i nie bardzo udały się też sceny batalistyczne, tak świetne np. w Ogniem i mieczem. C hoć zostały o d d an e z dużą d o zą realizm u, m am y wrażenie, że toczy je g arstk a w ojow -ników . C ałkow itą p o rażk ą natom iast jest końcow a scena filmu, w której P opiel-M akbet ginie od pioru n a, niczym B alladyna, i to za spraw ą roz-gniew anego Świętowita!

N a koniec spróbujm y jeszcze przyjrzeć się filmowej Starej baśni jak o całości i zapytać o jej przesłanie, o cel ekranizacji.

Ja k deklaruje Jerzy H offm an, scenariusz został napisany z m yślą o m ło-dym odbiorcy. Sam a adaptacja, będąca przecież ekranizacją znanej powieści z k an o n u lektur szkolnych, m iała cel edukacyjny: zapoznanie m łodego p okolenia z daw nym i obyczajam i, z legendą zakorzenioną w pradziejach naszego n aro d u . Czy zam ysł ten udało się zrealizować?

Z pew nością sposób opow iadania H o ffm an a przystaje do współczesnego k in a i gustu m łodego widza. W ątek m iłosny został poprow adzony w sto su n -ku d o powieści bardziej sw obodnie, nastrojow o - m a jak b y odcień m łodzień-czego „p o d ry w u ” . Przede wszystkim jed n ak kinow a Stara baśń jest opow ieś-cią o ok ru tn y m władcy, którego spotyka zasłużona k a ra (m ottem do filmu są słowa K ad łu b k a: „N ie jest godny spraw ow ania władzy ten, kto tej władzy nad u ży w a”). N iestety, reżyserowi nie udało się uniknąć scen, k tóre rażą obrazam i erotyzm u n a podłożu przem ocy (np. scena zachow ania się księżnej wobec P opiela po zam ordow aniu przez niego Z dobka). T ak ie ujęcia w p ro -dukcji adresow anej do widza od dw unastego ro k u życia m oim zdaniem nie pow inny się pojawić.

Jeśli chodzi o misję edukacyjną filmu - myślę, że w znacznym stopniu udało się H offm anow i ją wypełnić. Uczniowie dow iedzą się wiele o codzien-nym życiu pradaw nych Słowian, ich wierzeniach, zw yczajach pogrzebow ych, prow adzeniu bitw y... N iekw estionow aną w artością film u jest też przekaz o zgubnej polskiej kłótliwości: sceny zwiastujące przyszłe problem y Rzeczy-pospolitej szlacheckiej („ K u p ą, m ości panow ie!” ) są po p ro stu genialne.

(7)

Z nacznie m niej dokład n ie reżyser odtw arza legendę o Popielu, którego - jak to w yw nioskują m łodzi widzowie - wcale nie zjadły m yszy...

* * *

H offm anow i niewątpliwie udało się od d ać realia IX w. i na tym tle ukazać barw nych bohaterów . Jed n ak autorzy scenariusza postanow ili p o -trak to w ać literacki pierw ow zór zaledwie ja k o tworzywo. W yeksponow ali jego w ątki uniw ersalne, nato m iast usunęli większość w ątków patriotycznych, tak szczególnie w nim obecnych. Pom inięta została rów nież autoteliczność Starej baśni: J a ru c h a nie op o w iad a ju ż np. „starej babskiej klechdy” o kłótliwości P olan i walce o władzę. B rak też postaci Słow ana, w ędrow nego ślepego pieśniarza, któ ry op o w iad a daw ne dzieje rodzącego się n a ro d u (legenda o K ra k u , o W andzie...). Przez to podteksty, uk ry te w książkow ej wersji, w filmie uległy spłaszczeniu i h istoria ta stała się nie tyle m ądrościow ą przypow ieścią d la dorosłych, ile opow iadaniem z m orałem dla m łodego, niezbyt refleksyjnego odbiorcy.

„Ja k tru d n e są d o opow iedzenia dzieje dziecięcego wieku człow ieka. [...] N ic też trudniejszego, ja k podnieść zasłonę okryw ającą pierw ociny bytu n a ro d u ” - pisał K raszew ski. H offm an uznał patriotyczne przesłanie pierw o-w zoru za zbyt anachroniczne, nieaktualne. S próboo-w ał zastąpić je innym, uniw ersalnym , ale kiedy wyjął z konstrukcji dzieła jego podstaw ow y szkielet, całość o k lap ła m im o usilnych zabiegów. Film jest kolejną opow ieścią z d aw -nych czasów, m iejscam i ładną i nostalgiczną, naw et ze świetnym aktorstw em , ale b rakuje m u rozm achu. Czyżby każda „ b a śń ” z dziejów n aro d u m iała okazać się dzisiaj za stara?

Katarzyna Gorzkowska

T O O O LD STORY... REVIEW OF JE R Z Y H O FFM A N ’S FILM (Summary)

In this review G orzkowska compares Jerzy Hoffm an’s film adaptation o f The Old Tale to the novel o f the same title by Józef Ignacy Kraszewski. The text is a detailed analysis of similarities and differences between the film and the book. It evaluates the changes the director has introduced both in the plo t as well as in the creation o f the characters. Gorzkowska focusing on the basic components o f the adaptation gives her opinion o f the screenplay, cast and acting, setting, costumes, make-up and special effects. Finally she refers to the film’s and the novel’s message and presents the results o f Hoffm an’s omission o f the patriotic aspects included in the original plot.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Lecz gdy się tętent dał słyszeć, znikła, wir tylko było widać nad powierzchnią wody.. Kilka kaczek zerwało się przestraszonych, wyciągnęły

Chłopak milczał, starszy coś mruczał jeszcze, ku górze patrzał, konia sznurem ściągnął i polecieli w gęstwinę, nad brzegiem ciągle się trzymając, bez

Boski Sen ukoił Ateny, i w ciszy głuchej m ożna było nieledwie usłyszeć oddech śpiącego

[r]

udając się na łow iska M orza Północnego w pełnej gotowości technicznej.. potrzeb rem

Pojawiają się także przypuszczenia, że w drugiej połowie XII wieku Zakon Calatrava czynił usilne próby mające na celu podporządkowanie i wchłonięcie Zakonu Santiago, czego

In those given by Bass, Connell and Wright [1] and Dru˙zkowski and Rusek [2], the components G (d) i are expressed as Q-linear combinations of polynomials indexed by rooted trees..

nie