A C T A U N I V E R S I T A T I S L O D Z I E N S I S
FO LIA LITTERA RIA POLONICA 9, 2007
K a ta r z y n a G o r z k o w s k a
ZA STARA BAŚŃ...
RECENZJA FILMU JERZEGO HOFFMANA
Jak trudne są do opowiedzenia dzieje dziecięcego wieku człowieka, tak i pierwszych dni tych tajem-niczych wzrostu i rozwijania się, które świadków, co by je wypowiedzieli, nie mają. [...] Nic też trudniej-szego, jak podnieść zasłonę okrywającą pierwociny bytu narodu.
(Józef Ignacy Kraszewski, Stara baśń, Dopisek. Dziejowe legendy)
Jó ze f Ignacy K raszew ski, pisząc Starą baśń, doskonale zdaw ał sobie spraw ę z tego, ja k skom plikow anego podjął się zadania. Z am ierzał bowiem nie tylko opowiedzieć pew ną historię, k tó ra zapadłaby w pam ięć czytelnikom, ale przede wszystkim chciał stworzyć powieściowy epos o p rap oczątkach n aro d u i państw a polskiego. Powieść m iała też zawierać szczególne przesłanie, skierow ane d o współczesnych autorow i rodaków : ja k niegdyś kmiecie znad G o p ła p otrafili się zjednoczyć przeciwko w spólnem u w rogow i, tak Polacy w czasach zaborów winni wreszcie porzucić kłótnie i złączyć swe siły w trudnej walce o zachow anie tożsam ości narodow ej i własne ocalenie. N a przykładzie Popiela-zdrajcy, który sprowadził na nadgoplańskie ziemie najazd germ ański, K raszew ski chciał również ukazać, że zagrożenie ze strony N ie-m iec d atu je się od początku polskiej państw ow ości. A k tu aln e w czasach niewoli narodow ej przesłanie pisarz wzbogacił je d n a k o myśl ogólniejszą - każdy, k to spraw uje władzę w sposób bezwzględny i krw aw y, winien
pam iętać, że k a ra go nie m inie. Stara baśń funkcjonuje zatem w dwóch planach: legendarnym i alegorycznym . Z jednej strony jest opow ieścią o za-m ierzchłych czasach, losach naszych przodków i ich zza-m aganiach, z drugiej - m o żn a ją czytać ja k o przypowieść, przekazującą praw dy uniw ersalne i ostrzeżenia, któ ry ch nie należy lekceważyć.
Przed reżyserem Jerzym H offm anem stanęło więc nie lada zadanie: zobrazow ać realia IX w. i na tym tle ukazać plejadę powieściowych b o h
a-terów , lecz przede wszystkim spraw ić, by treść dzieła K raszew skiego prze-m ów iła do współczesnego widza. H offprze-m an otw arcie przyznaje, że „scenariusz filmowy Starej baśni [...] nie jest w ierną ad ap tacją powieści. M a w łasną sam odzielną d ram aturgię. M otyw y zaczerpnięte u K raszew skiego przeplatają się ze scenam i zbudow anym i na kanw ie podań, legend i w yobraźni autorów . W ątek «m akbetow ski» (P opiel-M akbet), który zauw ażyła ju ż współczesna K raszew skiem u krytyka, został m ocno w yeksponow any, dzięki czemu film stał się bardziej uniw ersalny” .
Czy jest tak w istocie?
* * *
D w anaście wieków tem u na ziem iach P olan i G o p lan , w Kruszwicy, panow ał okrutny książę Popiel. W spraw ow aniu władzy nad kmieciami wspie-ra ła go nie m niej krw aw a żona, niegdyś ru sk a b wspie-ra n k a, z k tó rą m iał syna jedynaka. Z godnie z panującym wówczas zwyczajem Popiołek, ja k o dziecko byłej niewolnicy, nie m ógł po ojcu spraw ow ać władzy. D o książęcego tytułu pierw szeństw o mieli bratankow ie Popiela, Z dobek i Leszek. Żeby skrycie pozbyć się obu m łodzieńców , książę wysyła ich n a bitwę z P oznanem . Jednak dow ódca drużyny księcia, Piastun, wojownik doświadczony i m ądry, strzeże ich ja k o k a w głowie i nie pozw ala, by stała się im jak aś krzyw da. W tej sytuacji Popiel za nam ow ą żony zabija Z dobka w nocy, a nazajutrz publicznie oskarża Leszka o brato b ó jstw o i każe go oślepić. Jednakże naw et w tedy, gdy brak innego sukcesora, starszyzna i krewni księcia nie chcą się zgodzić, by władzę po Popielu spraw ow ał jego syn. Pow odow ana wściekłością K siężna dokonuje otrucia wszystkich z rodu swego m ęża i tych, którzy m u się sprzeciwili, by już nikt nie stanął na przeszkodzie jej zamiarom. Staje się jednak coś nieprzewidzia-nego - zbrodnię odkryw a P iastun i n a oczach kmieci p o rzuca służbę. Z rąk siepaczy P opiela zostaje ocalony przez Ziem ow ita, m łodego myśliwego, który właśnie wrócił w rodzinne strony po latach spędzonych w śród W ikingów. Razem przyłączają się do zbuntow anych kmieci, dow odzonych przez Wisza. Niestety, Ziemek zakochuje się w jego młodszej córce, Dziwie, k tó ra z woli ojca jest przeznaczona n a służbę bogom . Pewnego d n ia n a zagrodę W isza napada b an d a Popiela. W isz zostaje zam ordow any. R ozpoczyna się o tw arta wojna z księciem. Ziemek próbuje uprosić synów zabitego o rękę Dziwy. G dy spotyka się ze stanow czą odm ow ą, postanaw ia porw ać dziewczynę w noc K upały...
* * *
K iedy śledzimy fabułę kinowej baśni i porów nujem y ją z dziełem K ra -szewskiego, łatw o wychwytujemy m om enty, w których historia film ow a różni się od literackiego pierw ow zoru. Ja k ą funkcję pełnią te zm iany w baśni H o ffm an a i czy były one uzasadnione?
A utorzy scenariusza zmienili przede wszystkim im iona i charakterystykę kilku książkow ych b ohaterów oraz przebieg pew nych w ydarzeń. N ajpow aż-niejsza m odyfikacja dotyczy postaci Księżnej i jej poczynań. W filmie jest o n a p o ślu b io n ą przez Popiela ru sk ą b ra n k ą i m a synka jed y n ak a, którem u za spraw ą krw aw ych intryg chce zapewnić w przyszłości władzę. W krytycznej dla swego m ęża chwili wzywa na pom oc W ikingów. W powieści K raszew -skiego nato m iast żona Popiela-C hw ostka, B runhilda, jest có rk ą niemieckiego księcia. P od okiem jej ojca, na ojczystej ziemi, ćwiczą się w sztuce wojennej jej dw aj dorastający synowie, Leszek i Pepełek. G dy kmiecie wszczynają bunt przeciw Popielowi, księżna poleca synom sprow adzić nad G opło wojska niem ieckie, w spierane przez P om orców i K aszubów ...
P atrząc n a w prow adzone do filmu rozw iązania, tru d n o nie ulec wrażeniu, że zm iana narodow ości Księżnej nie m a uzasadnienia dram aturgicznego. Co więcej - W ikingow ie w yskakują w historii o Popielu ja k przysłow iow y Filip z konopi! Czym więc wytłum aczyć taki zabieg? N iestety, ze sm utkiem trzeba stwierdzić, że chyba popraw nością polityczną, bo czyż w przededniu wejścia Polski d o U nii Europejskiej (pokaz prem ierowy: wrzesień 2003) godzi się, by w strętna K siężna była N iem ką? P raw dopodobnie tak że z tego pow odu brakuje w filmie niem ieckiego kupca-zdrajcy H engo.
Jeśli chodzi o inne postaci, to należy wspomnieć, że w filmie o rękę Dziwy ubiega się m łody w ojow nik Ziem ow it Piastow ie (syn P iasta), zaś P iastun jest do w ódcą drużyny Popiela. Inaczej rzecz się m a w powieści. W Dziwie, córce W isza, zakochuje się nie Ziem ek, ale sąsiad W isza, m łody kmieć D om an (Ziem ek, syn P iasta, m a wtedy dopiero siedem lat). Sam P iast natom iast (u K raszew skiego tożsam y z Piastunem ) jest bartnikiem , człowiekiem ubogim i skrom nym ; pow szechnie pow ażanym , ale uchylającym się od przyw ództw a. Pom ysł zastąpienia D om an a Ziemkiem wynikł zapew ne z chęci połączenia przez H o ffm an a w ątk u rom ansow ego z publicznym (co K raszew skiem u się nie udało): Ziem ow it jest przecież potom kiem Piasta, legendarnego założyciela dynastii w ładców Polski. M im o tego trafnego zabiegu Ziem ow it traci jed n ak wiele w sto su n k u do powieściowego D o m an a - jest postacią dosyć szablo-now ą, nie w ykracza poza u tarty schem at walecznego k o chanka. M inusem w baśni H o ffm an a jest rów nież b rak osoby sam ego P ia sta (m a go tutaj zastąpić P iastun, ale nie jest on ojcem Ziem ka). W filmie to przecież Ziem ow it (a nie Piast!) zostaje w ybrany n a pierw szego kniazia p o śmierci Popiela. N ato m iast udanym pomysłem scenarzystów było w ykreow anie Pias- tu n a n a charyzm atycznego przyw ódcę kmieci - ta postać p o trafi widza porw ać i zafascynow ać, zaś u K raszew skiego P iastun-P iast jest bohaterem słabo zarysow anym , nieciekawym, zbytnio usuw ającym się w cień.
Jest oczywiste, że sam scenariusz, naw et dobrze napisany, nie zapewni filmowi pow odzenia. Zasadniczym tworzywem adaptacji filmowej są przecież aktorzy i ich gra, sposób kreacji bohaterów .
W S tarej baśni w ystąpiła „śm ietan k a” polskiego kina. T o m ów i sam o za siebie: zn ak o m ita większość ak to ró w prezentow ała wysoki poziom i d o -skonały w arsztat. K ilk a osób wyróżniło się szczególnie. N a wyrazy uznania w pełni zasłużył D aniel O lbrychski w roli P iastuna. A k to r po raz kolejny potw ierdził, że m im o upływ u lat potrafi świetnie p o radzić sobie z każdą ro lą, zarów no b o h a te ra negatyw nego (np. T uhaj-beja z Ogniem i mieczem) ja k i pozytyw nego. O lbrychski zagrał bardzo w iarygodnie. P o trafił wyrazić gestam i, sposobem w ypow iadania się, m im iką tw arzy - uczucia, k tóre m im o pozornego spokoju targały Piastunem . K unszt a k to ra spraw ił, że Piastun z dość m glistej postaci u K raszew skiego stał się człowiekiem „z krwi i kości” - jest w nim ja k a ś w ew nętrzna siła, dostojeństw o, a jednocześnie jak b y cień goryczy: m am y św iadom ość, że m usiał on w swym życiu wiele przejść i wiele widzieć, czego m oże nieraz żałuje. P otrafi jednak, m im o własnych ograniczeń, z uporem podjąć w alkę, wiele ryzykow ać dla d o b ra innych. A k to r wspaniale zagrał człow ieka pełnego m ądrości życiowej i biorącego n a siebie odpow ie-dzialność za los naiw nych kmieci.
Nie m niej u d an a jest kreacja M ałgorzaty F orem n iak , filmowej Księżnej. C h o ć przyzwyczailiśm y się ju ż do tego, że jest pozytyw ną postacią w tele-wizyjnym serialu (i ta k a ro la chyba najbardziej d o niej pasuje), to udow odniła, że stać ją n a stw orzenie śmiałej kreacji lodow atej m orderczyni. F o rem -niak grała całą sobą: gdy K siężna była wściekła, z jej oczu „sypały się iskry” , a od jej wycia jeżyły się włosy na głowie. M o żn a m ieć tylko pretensję d o reżysera, że zapom niał o szczegółach: jak o była niew olnica ze wschodu żo n a P opiela m ów i... literacką polszczyzną!
O b ard zo dobrej grze m ożna także m ów ić w p rzypadku odtw arzających role drugoplanow e: Ewy W iśniewskiej (Jarucha) i A ndrzeja Pieczyńskiego (Znosek). O bydw ie kreacje są wyjątkow o udan e - aktorzy pozw olili charak- tery zato ro m zrobić z siebie prawdziwe „m aszkary” , a jednocześnie potrafili w ykorzystać specyfikę tego rodzaju postaci: zwykle odróżn iają się one od innych bohaterów , m ają wzruszać lub przerażać. C zęsto to właśnie one n a d a ją bieg w ydarzeniom n a ekranie. Jaru ch a jest p ostacią o b d arzoną w ew nętrzną głębią. Z p ozoru o k ro p n a i odstraszająca, okazuje się sym -patyczna, raczej d o b ra niż zła. W iśniewska zagrała Jaru ch ę z lekkością i finezją, z wielkim wdziękiem. U w ydatniła specyficzne cechy swojej boh ate-rki, żyjącej we własnym świecie „łączności z d u ch am i” , a jednocześnie dobrodusznej „h a n d la rk i” ... lubczykiem. Pieczyński natom iast doskonale wcielił się w po stać złośliwego „ k a rła ” . G dy widzimy Z n o sk a na ekranie, nie m am y wątpliwości, jak wielki dystans dzieli jego usposobienie od postawy Jaruchy. C zerpie on przyjem ność z zadaw ania podstępnie bólu i śmierci, a d o tego jest tchórzem i zawsze podąża tam , gdzie m oże więcej zyskać. A k to r w ywiązał się ze swego zadania doskonale, nadał powieściowej postaci w iększą w yrazistość, dopełnił ją. W idz dostrzega, że Z nosek, zepsuty do
szpiku kości, tw orzy w raz z K siężną dosk o n ałą parę. T o w łaśnie on, a nie Popiel, jest godnym p artnerem Księżnej n a poziom ie intelektualnym .
Jeśli chodzi o P opiela - niestety, postać ta w w ykonaniu B ohdana Stupki razi sztucznością. K reacja ta nie bardzo się udała, poniew aż jest „naciągana” : ak to r zbyt dram atycznie usiłuje pokazać udręki duchow e Popiela, wymachuje rękam i i p o p ro stu histeryzuje. M am wrażenie, że S tupka nie d o końca p o trafił wczuć się w swoją rolę. M ożna to je d n a k uznać za błąd scenarzys-tów , którzy próbow ali utożsam ić Popiela z Szekspirow skim M akbetem i uniemożliwili aktorow i tw órcze odegranie ch a rak teru okru tn eg o księcia. Nie da się ukryć, że kniaź z powieści K raszew skiego m a więcej autentycznego w yrafinow ania i zimnej kalkulacji, jest m niej papierow y.
W ypada także wspom nieć o w ątku rom ansow ym . M ichał Żebrow ski w roli Z iem ow ita nie wyróżnił się szczególnie. Ja k o postać w ypadł raczej m ało interesująco - m iałam wrażenie, że Ziem ek niezbyt zaangażow ał się w m iłość d o Dziwy. N a to m iast M arin a A leksandrow a ja k o D ziw a była tylko piękna. Być m oże m iała być po prostu obiektem m iłości Ziem ka i w tej dość m echanicznej roli się spraw dziła, ale chyba nic poza tym. Scenariusz m ógłby uw ypuklić jej cechy, wzbogacić jej grę. N iestety, jej tw arz często nie w yrażała niczego oprócz lekkiego zapłonienia czy zażenow ania. Z ab rak ło tej postaci autentyczności, a końcow ej scenie z Ziem kiem - we-w nętrznej głębi.
S zkoda rów nież, że M ila (w tej roli K a ta rzy n a Bujakiewicz) ginie ak u rat w m om encie, gdy film zaczyna się robić ciekawy. W ątek m iłości M ili do Z iem ka został p okazany tak fragm entarycznie, że widz nie m iał szans wczuć się w tragizm śmierci dziewczyny i stratę Ziem ka. Sam Ziem ow it chyba nie bard zo jest do tej straty przekonany, co, niestety, jest w idoczne (u K raszew -skiego M ila ginie dopiero w dniu ślubu z D om anem , jeszcze w weselnej sukni).
Z dalszych postaci należy jeszcze wyróżnić W isza, granego przez R yszarda Filipskiego. M im o epizodycznej roli aktorow i u dało się stw orzyć typ praw -dziwego km iecia, któ ry u osabia stare, prasłow iańskie cnoty: przyw iązanie d o ziemi i tradycji o raz rozwagę i m ądrość. Jerzy T rela ja k o W izun jest natom iast trochę zbyt teatralny. Film Jerzego H offm ana niewątpliwie uświet-nia obsadzenie naw et w rolach m ało w yeksponow anych znanych i cenionych ak to ró w (np. A n n a D ym na ja k o Jaga, W iktor Z borow ski w roli W ikinga tłum acza).
B udow anie klim atu pradaw nej legendy nie byłoby w Starej baśni możliwe bez odpow iedniej scenografii, oddającej historyczną rzeczywistość. W yrazy uznania należą się z pew nością A ndrzejow i H alińskiem u. U dało m u się bardzo precyzyjnie odtw orzyć ubiory i wystrój wnętrz. N iebagatelne znaczenie m iał rów nież fakt, że film o m itycznej K ruszw icy kręcono w Biskupinie.
Paweł Lebieszew i Jerzy G ościk, autorzy zdjęć, doskonale umieli w ykorzystać zalety miejsca. Z a pom ocą w zbogaconych cyfrow o ujęć k rajobrazów potrafili od d ać u rok pradaw nej siedziby Słowian nad G opłem , dziewiczość przyrody; w prow adzić baśniow y nastrój. Służyła tem u rów nież zharm onizow ana ze zdjęciam i m uzyka - K rzesim ir Dębski po raz kolejny okazał się niekwes-tionow anym m istrzem nastroju. Piękne fragm enty p rzeplatają się z dobrze skom ponow anym i m otyw am i ilustrującym i sceny (np. rw ana, „d u sz n a” m u -zyka, nasuw ająca n a m yśl klim at nocy K upały).
N iestety, efekty specjalne zawiodły na całej linii. Zdjęcia wieży, w której zam k n ął się Popiel, a zwłaszcza fosy w okół niej, są dość nieudolne (widać, że w oda jest „d o k lejo n a” kom puterow o). H offm anow i nie bardzo udały się też sceny batalistyczne, tak świetne np. w Ogniem i mieczem. C hoć zostały o d d an e z dużą d o zą realizm u, m am y wrażenie, że toczy je g arstk a w ojow -ników . C ałkow itą p o rażk ą natom iast jest końcow a scena filmu, w której P opiel-M akbet ginie od pioru n a, niczym B alladyna, i to za spraw ą roz-gniew anego Świętowita!
N a koniec spróbujm y jeszcze przyjrzeć się filmowej Starej baśni jak o całości i zapytać o jej przesłanie, o cel ekranizacji.
Ja k deklaruje Jerzy H offm an, scenariusz został napisany z m yślą o m ło-dym odbiorcy. Sam a adaptacja, będąca przecież ekranizacją znanej powieści z k an o n u lektur szkolnych, m iała cel edukacyjny: zapoznanie m łodego p okolenia z daw nym i obyczajam i, z legendą zakorzenioną w pradziejach naszego n aro d u . Czy zam ysł ten udało się zrealizować?
Z pew nością sposób opow iadania H o ffm an a przystaje do współczesnego k in a i gustu m łodego widza. W ątek m iłosny został poprow adzony w sto su n -ku d o powieści bardziej sw obodnie, nastrojow o - m a jak b y odcień m łodzień-czego „p o d ry w u ” . Przede wszystkim jed n ak kinow a Stara baśń jest opow ieś-cią o ok ru tn y m władcy, którego spotyka zasłużona k a ra (m ottem do filmu są słowa K ad łu b k a: „N ie jest godny spraw ow ania władzy ten, kto tej władzy nad u ży w a”). N iestety, reżyserowi nie udało się uniknąć scen, k tóre rażą obrazam i erotyzm u n a podłożu przem ocy (np. scena zachow ania się księżnej wobec P opiela po zam ordow aniu przez niego Z dobka). T ak ie ujęcia w p ro -dukcji adresow anej do widza od dw unastego ro k u życia m oim zdaniem nie pow inny się pojawić.
Jeśli chodzi o misję edukacyjną filmu - myślę, że w znacznym stopniu udało się H offm anow i ją wypełnić. Uczniowie dow iedzą się wiele o codzien-nym życiu pradaw nych Słowian, ich wierzeniach, zw yczajach pogrzebow ych, prow adzeniu bitw y... N iekw estionow aną w artością film u jest też przekaz o zgubnej polskiej kłótliwości: sceny zwiastujące przyszłe problem y Rzeczy-pospolitej szlacheckiej („ K u p ą, m ości panow ie!” ) są po p ro stu genialne.
Z nacznie m niej dokład n ie reżyser odtw arza legendę o Popielu, którego - jak to w yw nioskują m łodzi widzowie - wcale nie zjadły m yszy...
* * *
H offm anow i niewątpliwie udało się od d ać realia IX w. i na tym tle ukazać barw nych bohaterów . Jed n ak autorzy scenariusza postanow ili p o -trak to w ać literacki pierw ow zór zaledwie ja k o tworzywo. W yeksponow ali jego w ątki uniw ersalne, nato m iast usunęli większość w ątków patriotycznych, tak szczególnie w nim obecnych. Pom inięta została rów nież autoteliczność Starej baśni: J a ru c h a nie op o w iad a ju ż np. „starej babskiej klechdy” o kłótliwości P olan i walce o władzę. B rak też postaci Słow ana, w ędrow nego ślepego pieśniarza, któ ry op o w iad a daw ne dzieje rodzącego się n a ro d u (legenda o K ra k u , o W andzie...). Przez to podteksty, uk ry te w książkow ej wersji, w filmie uległy spłaszczeniu i h istoria ta stała się nie tyle m ądrościow ą przypow ieścią d la dorosłych, ile opow iadaniem z m orałem dla m łodego, niezbyt refleksyjnego odbiorcy.
„Ja k tru d n e są d o opow iedzenia dzieje dziecięcego wieku człow ieka. [...] N ic też trudniejszego, ja k podnieść zasłonę okryw ającą pierw ociny bytu n a ro d u ” - pisał K raszew ski. H offm an uznał patriotyczne przesłanie pierw o-w zoru za zbyt anachroniczne, nieaktualne. S próboo-w ał zastąpić je innym, uniw ersalnym , ale kiedy wyjął z konstrukcji dzieła jego podstaw ow y szkielet, całość o k lap ła m im o usilnych zabiegów. Film jest kolejną opow ieścią z d aw -nych czasów, m iejscam i ładną i nostalgiczną, naw et ze świetnym aktorstw em , ale b rakuje m u rozm achu. Czyżby każda „ b a śń ” z dziejów n aro d u m iała okazać się dzisiaj za stara?
Katarzyna Gorzkowska
T O O O LD STORY... REVIEW OF JE R Z Y H O FFM A N ’S FILM (Summary)
In this review G orzkowska compares Jerzy Hoffm an’s film adaptation o f The Old Tale to the novel o f the same title by Józef Ignacy Kraszewski. The text is a detailed analysis of similarities and differences between the film and the book. It evaluates the changes the director has introduced both in the plo t as well as in the creation o f the characters. Gorzkowska focusing on the basic components o f the adaptation gives her opinion o f the screenplay, cast and acting, setting, costumes, make-up and special effects. Finally she refers to the film’s and the novel’s message and presents the results o f Hoffm an’s omission o f the patriotic aspects included in the original plot.