• Nie Znaleziono Wyników

Dekonstrukcja dziennika – na przykładzie strategii pisarskiej Witolda Gombrowicza

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Dekonstrukcja dziennika – na przykładzie strategii pisarskiej Witolda Gombrowicza"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

Marta Więckiewicz

Dekonstrukcja dziennika – na

przykładzie strategii pisarskiej

Witolda Gombrowicza

Media – Kultura – Komunikacja Społeczna 7, 31-45

2011

(2)

Dekonstrukcja dziennika - na przykładzie

strategii pisarskiej Witolda Gombrowicza

S łow a k lu c zo w e: W itold G om brow icz, dzien n ik , konw encja g atu n k o w a , d ekonstrukcjo-

n izm , p a k t au tobiograficzny

Key w o rd s: W itold G om brow icz, jo u rn al, genre co nvention, d eco n stru ctio n ism , au to b io ­

grap h ical pact

D e k o n stru k c ja to te rm in w p ro w ad zo n y p rzez fra n c u sk ie g o filozofa J a c q u e s ’a D e rrid ę. S p recy zo w an ie z n a c z e n ia przy w o łan eg o pojęcia n a s t r ę ­ cza w ie lu tru d n o śc i, p rz e d k tó ry m i o s trz e g a ł ju ż s a m b ad acz. T w ie rd z ił on, że p ro b lem y ze z d e fin io w a n ie m słow a „ d e k o n stru k c ja ” w ią ż ą się z fa k te m , iż w sz y stk ie o k re ś le n ia , k tó re m ogłyby t u z o sta ć u ży te, p o d d a ją się dekon- s tru k c ji ( ta k w ięc z d a n ie „ D e k o n stru k c ja to x ” j e s t z d a n ie m fałszyw ym ). D e rrid a d o d ał p o n a d to :

Czym dekonstrukcja nie jest? Ależ wszystkim! Czym dekonstrukcja jest? Ależ niczym!1

M im o w sk a z a n e g o s ta n o w is k a D e rrid y , k tó re w y d aje się su g erow ać, że d efin io w a n ie d e k o n s tru k c ji j e s t n iezg o d n e z k o n ce p cją d e k o n stru k c ji, n ie ­ k tó rz y b ad a c z e p o d e jm u ją się pró b tw o rz e n ia opisów tego pojęcia, prób o c h a ra k te rz e uściślającym , a n a w e t b u d u ją definicje d e k o n stru k c jo n iz m u 2.

W S ło w n ik u te rm in ó w lite ra c k ic h d e k o n s tru k c jo n iz m z o s ta ł o k re ślo n y ja k o n u r t w o b rębie p o s ts tr u k tu ra liz m u , ro zw ijający się od d ru g iej połow y l a t sie d e m d z ie sią ty c h XX w ie k u pod w p ły w em id e i i p ra k ty k i n t e r p r e t a ­ cyjnych D e rrid y . J a k p o d k re ś lił J a n u s z S ła w iń sk i, d e k o n s tru k c ja z a k ła d a m ożliw ość is tn ie n ia w ie lu ró w n o p raw n y c h in te rp re ta c ji, p o leg a w ręcz n a m n o ż e n iu sw obodnie im p ro w izo w an y ch a n a liz , w k tó ry c h p o d ą ż a się z a p ew n y m i ce ch am i te k stó w . A u to r dodał, że zw olenn icy d e k o n s tru k c ji p o rz u ­ cili w y o b ra żen ie te k s tu (w ty m rów nież d z ie ła lite ra c k ie g o ) ja k o całości a u ­ to nom icznej, zo rg an izo w a n ej, p o siad ają cej w e w n ę trz n ą s tr u k tu r ę , z a m y k a ­ jącej w sobie s ta ły sen s n a d a n y p rzez a u to r a 3.

N a le ż y odnotow ać is tn ie n ie o p in ii k ry ty c z n y c h wobec k on cepcji dekon- stru k c jo n iz m u . J a n W o leń sk i n a p rz y k ła d , po p rz e a n a liz o w a n iu w y ra ż a n y c h

1 Derrida poruszył tę kwestię w Liście do japońskiego przyjaciela; cyt. za: M.P. Markow­ ski, Efekt inskrypcji. Jacques Derrida i literatura, Bydgoszcz 1997, s. 121.

2 Ponieważ w niniejszej pracy wykorzystano przede wszystkim kontekst literaturoznaw­ czy, zostaną w niej przywołane głównie opracowania z zakresu tej dyscypliny naukowej.

3 J. Sławiński, Dekonstrukcjonizm, w: Słownik terminów literackich, red. J. Sławiński, wyd. 3 poszerz. i popr., Wrocław 2000, s. 95.

(3)

p rzez D e rrid ę w ą tp liw o ści zw ią z a n y c h z m ożliw o ścią zd e fin io w a n ia dekon- stru k c ji, sk o n sta to w a ł:

W gruncie rzeczy wszystko, o czym dany dekonstruktor powie, że jest „strate­ gią” dekonstrukcyjną i jej wynikiem, może za takowe uchodzić, niezależnie od tego, czy jest to obalenie, zmiana, przemieszczenie czy tylko analiza danego porządku pojęciowego albo też powiedzenie czegoś od siebie4.

A u to r za cy to w an e j pow yżej u w a g i w y p ro w ad ził z n iej n a s tę p u ją c y w n io ­ sek, n ac ech o w an y p e w n ą dozą ironii:

Dekonstrukcja nie jest więc wszystkim i jest niczym. Nie będąc wszystkim, mogłaby być jednak czymś. To zaś jest wykluczone, bo w końcu jest niczym. Nie może więc nic uzasadnić, bo coś nie da się usprawiedliwić przez nic, zgodnie ze starą zasadą ex nihilo nihil fit. Niewykluczone, że Derrida dokonał dekon- strukcji dekonstrukcji. Jego prawo, ale niech nikt nie twierdzi, że cokolwiek zostało przez to wyjaśnione5.

M im o is tn ie n ia k ry ty c z n y c h o p in ii n a te m a t celow ości w y k o rz y s ta n ia t e ­ o rii D e rrid y w b a d a n ia c h lite ra c k ic h czy też - w sz e rsz y m u ję c iu - d o ty czą­ cych sfe ry k u ltu ry , koncepcje te z y sk a ły zw olenników . N a le ży po dk reślić, że z re fle k sji D e rrid y w y n ik a , iż d e k o n s tru k c ja j e s t raczej p e w n ą m e to d ą p ra c y z te k s te m niż całościow ą te o rią . B adacz, o b ja śn ia ją c c h a r a k te r swojej koncepcji, stw ierd z ił:

inicjatywa lub odkrywczość dekonstrukcyjna polegać może jedynie na otwie­ raniu, odblokowywaniu, rozstrajaniu stru k tu r zamykających, po to tylko, by umożliwić przyjście innego. Nie można jednak sprawić, by inne nadeszło, moż­ na jedynie pozwalać mu nadejść, przygotowując się do jego przyjścia. Nadejście innego lub jego powrót jest jedynym możliwym przybyciem, które nie może być jednak odkryte, nawet jeśli do przygotowania się na jego przyjście potrzeb­

na jest odkrywcza genialność: przygotowania się na afirmację przypadkowości spotkania, które nie powinno być obliczalne, ale też nie powinno być w taki sposób nieobliczalne, by nie różniło się od obliczalnego, ani też nierozstrzygal­ ne, a jednak uzależnione od decyzji. Czy to możliwe? Oczywiście nie, i właśnie dlatego jest to jedyne możliwe odkrycie6.

D e rrid a ro z u m ia ł d e k o n s tru k c ję ja k o sposób c z y ta n ia te k s tó w filozoficz­ nych, lite ra c k ic h czy n au k o w y ch i p o s trz e g a ł j ą ja k o ak ty w n o ść o tw ie ra ją c ą , b u rz ą c ą s tr u k tu r y , u w a ln ia ją c ą 7.

A n n a B u rz y ń s k a p o d k re ś liła fa k t, że d e k o n s tru k c ja m a c h a r a k te r s y tu ­ acyjny, dośw iad czaln y . D e k o n stru k c je s ą z d a rz e n ia m i jed n o ra zo w y m i, n ie ­ p o w ta rz a ln y m i d z ia ła n ia m i (z tego też w y n ik a ich n iedefiniow alność). B u ­ rz y ń s k a z a u w a ż y ła , że p ra k ty k i d e k o n stru k c y jn e D e rrid y s ą n ie ro z e rw a ln ie 4 J. Woleński, Krytyka postmodernizmu, w: Postmodernizm. Teksty polskich autorów, red. M.A. Potocka, Kraków 2003, s. 184.

5 Tamże, s. 185.

6 J. Derrida, Psyche. Odkrywanie innego, tłum. M.P. Markowski, w: Postmodernizm.

Antologia przekładów, red. R. Nycz, Kraków 1997, s. 105.

(4)

z w ią z a n e z cz y ta n y m i p rzez niego te k s ta m i lite ra c k im i i filozoficznym i, co p rz e ja w ia się chociażby w specyfice p o słu g iw a n ia się o k re ślo n y m i p o jęcia­ m i (odno szący m i się ty lk o do p ew nych tek stó w ). D e k o n stru k c ja j e s t więc d z ia ła n ie m ściśle z w ią z a n y m z o k re ślo n ą sy tu a c ją , z p ew n y m k o n te k s te m 8. S tr a te g ie d e k o n s tru k c ji n ie p ro w a d z ą do ż a d n y c h k o n k re tn y c h ro z strz y g ­ nięć lu b ro z w iąza ń , n ie p rz e d s ta w ia ją niczego w form ie tez, k o n k lu z ji albo gotow ych w niosków - p rz y jm u ją p o stać o peracji, k tó re raczej coś d em o n ­ s tr u ją lu b u k a z u ją 9. C elem d e k o n s tru k c ji j e s t w ięc sam o a n a liz o w a n ie te k s ­ tów, a n ie dow odzenie czegoś. W obec pow yższych u w a g z a s a d n e w y d aje się tw ie rd z e n ie , że D e rrid a d em isty fik o w ał p e w n ą p o sta ć ra c jo n a ln o śc i obecną w z a c h o d n im d y s k u rsie filozoficznym 10. R ic h a rd R o rty o k re ślił tę s tra te g ię ja k o te o rię iro n icz n ą; w id z ia ł t u m ożliw ość teo re ty z o w a n ia , a jed n o c z e śn ie

k w e stio n o w a n ia te o rii d z ię k i iro n ic z n e m u d y s ta n s o w i11.

B u rz y ń s k a z a u w a ż y ła , że l i t e r a t u r a s ta n o w iła je d e n z n a jw a ż n ie jsz y c h e lem e n tó w p ro je k tu filozoficznego D e rrid y , a is to tn y m w y ró ż n ik ie m jego d z ia ła ń było z a w ie sz e n ie p om iędzy filozofią a l i te r a tu r ą . A u to rk a p o d k re śli­ ła, że b ad acz

reformując filozofię przy pomocy literatury, jak i biorąc na w arsztat wiele istot­ nych, z gruntu filozoficznych problemów tej ostatniej w targnął [...] na teryto­ rium tradycyjnie należące do wiedzy o literaturze12.

N a to m ia s t J o n a th a n C u lle r sk o n sta to w a ł:

Badaczy literatury i jej teoretyków niewątpliwie najbardziej interesują możliwo­ ści, jakie daje ta metoda odczytywania i interpretacji, jeśli jednak naszym zada­ niem ma być opis i ocena zastosowania dekonstrukcji w badaniach literackich, zacząć trzeba od czego innego, od dekonstrukcji jako strategii filozoficznej13. J a k m o ż n a z a te m zau w aży ć, pojęcie d e k o n s tru k c ji czy też d e k o n s tru k - cjo n izm u z o stało p rzysw ojon e p rzez w ie lu lite ra tu ro z n a w c ó w 14, je d n a k - choć b a d a c z e p o d k re ś la li zw ią z k i d e k o n s tru k c jo n iz m u z lite r a tu r o z n a w ­ stw e m - n a le ż y p a m ię ta ć , iż p ro je k t D e rrid y n ie m oże z o stać w zu p e łn o śc i oddzielony od filozofii.

N a czym p o leg a c z y ta n ie te k s tu p rzez p ry z m a t d ek o n stru k c jo n iz m u ? W e d łu g C u lle ra p o d sta w o w ą z a s a d ą b y łab y t u „czujność w obec różnego ro ­ d z a ju p rz e c iw ie ń stw i niezg o d n o ści”15. J a n u s z S ła w iń s k i za zn aczy ł, że z a

8 A. Burzyńska, Dekonstrukcja i interpretacja, Kraków 2001, s. 54. 9 Tamże, s. 53.

10 M.P. Markowski, dz. cyt., s. 84.

11 Por. R. Rorty, Przygodność, ironia i solidarność, tłum. W.J. Popowski, Warszawa 1996. 12 A. Burzyńska, dz. cyt., s. 12.

13 J. Culler, Dekonstrukcja i jej konsekwencje dla badań literackich, tłum. M.B. Fede- wicz, „Pamiętnik Literacki” 1987, nr 4, s. 231.

14 Por. m.in.: T. Rachwał, T. Sławek, Maszyna do pisania. O dekonstruktywistycznej teo­

rii literatury Jacques’a Derridy, Warszawa 1992; R. Nycz, Tekstowy świat: poststrukturalizm a wiedza o literaturze, Kraków 2000; tenże, Dekonstrukcjonizm w teorii literatury, „Pamięt­

nik Literacki” 1986, nr 4, s. 101-130. 15 J. Culler, dz. cyt., s. 260.

(5)

cel b a d a n ia odbyw ającego się n a g ru n c ie d e k o n s tru k c ji u z n a je się odsło­ nięcie w te k śc ie tego, co w y m y k a się spod k o n tro li a u to ra , a w ięc g ry z n a ­ czeń, rozproszonego s e n su , u k ry ty c h n ie k o n se k w e n c ji i n ie ro z s trz y g a ln y c h sprzeczności. B ad acz m oże n a p rz y k ła d p o kazać, w ja k i sposób t e k s t sa m się d e k o n stru u je , czy w sk a z a ć n a w ażn o ść elem en tó w , k tó re m ogły się w y­ daw ać m a rg in a ln e . D e rrid a u św iad o m ił, że p ojedynczy te k s t n ie j e s t osob­ ny, ale w p lą ta n y w m nogość in te r te k s tu a ln y c h o d n iesień , z k tó ry c h m o żn a w yłonić p ew n e z n a c z e n ia . W a żn y m z a ło ż e n ie m d e k o n stru k c jo n iz m u j e s t to, że n ie m a m ożliw ości tra fn e g o , p o p ra w n eg o o d c z y ta n ia te k s t u - w sze lk ie in ­ te rp r e ta c je s ta n o w ią za le d w ie p rz y p a d k i n ie z ro z u m ie n ia i b łęd n y ch w y k ła d ­ ni. D e rrid a w y k lu czy ł is tn ie n ie jed n eg o , w łaściw ego i całościow ego s e n s u 16.

W itold G om brow icz, choć oczyw iście n ie p o słu g iw a ł się pojęciem „de- k o n s tru k c ja ” czy „ d e k o n stru k c jo n iz m ”, w isto cie dok o n y w ał z a b ie g u dekon- s tru k c ji, co m o ż n a obserw ow ać w jeg o te k s ta c h lite ra c k ic h i w z a p is k a c h osobistych. J a n B łoński, z n a w c a tw órczości G om brow icza, p o d k re ślił, że

D zie n n ik j e s t „kluczem i k o ro n ą w szy stk ieg o , co n a p is a ł” te n a u t o r 17.

G a tu n e k - ja k o p e w n a k a te g o r ia m y ś le n ia o te k śc ie - j e s t szczególnie po­ d a tn y n a d e k o n stru k c ję , p oniew aż o jego specyfice św iad czy zb ió r cech po­ z o stają cy ch w o k re ślo n y c h zale żn o ścia ch , p o w iąz an y ch p e w n ą s t r u k t u r ą i h ie r a r c h ią 18. D z ie n n ik j e s t je d n y m z g a tu n k ó w za lic z a n y c h do p iś m ie n ­ n ic tw a auto b io g raficzn eg o , niefik cjo n aln eg o . G om brow icz z d e k o n stru o w a ł p rz y w o łan y g a tu n e k , ro z b ija ją c jego sk o n w e n c jo n a liz o w a n ą form ułę. O dczy­ ta n ie D z ie n n ik a w tej p e rsp e k ty w ie m ieści się w p ro jek cie d e k o n stru k c jo n i- zm u, poniew aż p o leg a n a zw ró c e n iu u w a g i n a e le m e n ty po zo rn ie n ie is to tn e , a ta k ż e n a o d s ła n ia n iu rozproszonego se n su .

N a ta lia L e m a n n z d e fin io w a ła d z ie n n ik ja k o z e sp ó ł19 z a p isk ó w p ro w a ­ dzonych n a bieżąco, najczęściej z d n ia n a dzień, w z w ią z k u z czym d y s ta n s m ięd zy w y d a rz e n ie m a jego o d n o to w an iem j e s t m in im a ln y . N o ta tk i za zw y ­ czaj o d p o w iad a ją k o n k re tn y m dniom , co p o d k re ś la ją d a ty w s k a z u ją c e n a czas d o k o n a n ia z a p isu . D z ie n n ik n ie m a c h a r a k te r u z a p la n o w a n e j w cześ­ niej całości, b ra k u je t u p o rz ą d k u ją c e j z a s a d y kom pozycyjnej, oczyw iście p o za chronologią. D z ie n n ik i ce c h u ją się ró ż n o ro d n o ścią tre ś c i (zazw yczaj m a ją c h a r a k te r w ielo tem aty cz n y , do n ieliczn y ch w y jątk ó w n a le ż ą d z ie n ­ n ik i lite ra c k ie ) i form y (p o jaw ia ją się w n ic h n a p rz y k ła d felieto ny , eseje, w y z n a n ia liry czn e, ro z m y śla n ia filozoficzne, s p ra w o z d a n ia z le k tu ry czy o p o w iad an ia). N ajczęściej a u to r d z ie n n ik a by ł je d n o c z e śn ie jeg o n a d a w c ą

16 J. Sławiński, dz. cyt., s. 95.

17 J. Błoński, Forma, śmiech i rzeczy ostateczne. Studia o Gombrowiczu, Kraków 2003, s. 139.

18 M. Głowiński, Gatunek literacki, w: Słownik terminów literackich..., s. 174.

19 Mówienie o dzienniku jako o zespole zapisków może budzić pewne wątpliwości, ponie­ waż określenie „zespół” sugeruje pewną całość, a dziennik opiera się na kontynuacji i nie ma wyznaczonego z góry momentu finalnego. Jak zauważa Lemann, „jedyną datą »pewną« zakończenia prowadzenia dziennika jest moment śmierci autora, choć zapisy mogą urywać się dużo wcześniej” (N. Lemann, Dziennik, w: Słownik rodzajów i gatunków literackich, red. G. Gazda, S. Tyniecka-Makowska, Kraków 2006, s. 191).

(6)

i odbiorcą, co w zn a czą cy sposób zm ien iło się w XX w iek u , gdy p o w sta ł zw y­ czaj d ru k o w a n ia dzien n ik ó w , n a w e t ty ch in ty m n y c h 20. W a rto p rzyp om n ieć, że d z ie n n ik in ty m n y w y k sz ta łc ił się ja k o o d m ia n a g a tu n k o w a n a p rz eło m ie X V III i XIX w iek u , co m iało zw ią zek z n o w ą k o n ce p cją osobowości, p ro m u ­ ją c ą in d y w id u a liz m i w sk a z u ją c ą n a o g ro m n ą rolę p rz eży c ia o so b isteg o 21.

G om brow icz tw o rz y ł d zien n ik , pozo rn ie p o d trz y m u ją c fo rm ę g atu n k o w ą , a je d n o c z e śn ie ro z b ija ł j ą od w e w n ą trz i d ek o n stru o w a ł. D la z ro z u m ie n ia tego z a b ie g u is to tn e s ą słow a o tw ie ra ją c e D z ie n n ik 1 9 5 3 -1 9 5 6 . S ta n o w ią one w a ż n ą d ek larację : Poniedziałek Ja. Wtorek Ja. Środa Ja. Czwartek J a 22.

Z acy to w an y z a p is j e s t w y ra z e m e g o c e n try z m u a u to ra , ale tr z e b a po d­ k re ślić, że o k re ś le n ie „e gocen tryzm ” n ie m a t u c h a r a k te r u oceny. S ta n o w i je d y n ie stw ie rd z e n ie pew nego fa k tu , bow iem p o sta w ie n ie J a ” w c e n tru m j e s t p o stę p o w a n ie m ty p ow ym d la au to ró w l i te r a tu r y d o k u m e n tu osobiste- go23: tw ó rc a p o d k re ś la fu n d a m e n ta ln e z n a c z e n ie „ja”, z n a c z e n ie w y ra ż a n ia siebie, u w y p u k la w ażn o ść je d n o s tk i.

F ra g m e n t o tw ie ra ją c y D z ie n n ik 1 9 5 3 -1 9 5 6 s ta n o w i d la czy teln ik ó w w y­ ra ź n y z n a k , że w ty m te k śc ie G om brow icz b ęd zie p is a ł o sobie, że b ędzie do k o n y w ał w y z n a n ia . S koro a u to r w y b ra ł form ę d z ie n n ik a , odbiorcy m ogą się spodziew ać, że „ja” a u to r a z o sta n ie u jaw n io n e, zw ła sz c z a że a u to r ju ż n a p o c z ą tk u te k s tu to „ja” u w y p u k lił. W in n y m m ie jsc u p is a rz dodał:

Słowo „ja” jest tak zasadnicze i pierworodne, tak wypełnione najbardziej nam a­ calną a przeto najuczciwszą rzeczywistością, tak nieomylne jako przewodnik i surowe jako probierz, iż zamiast nim gardzić należałoby paść przed nim na kolana [...] ja jestem najważniejszym i bodaj jedynym moim problemem24.

20 Pierwszy dziennik wydany za życia jego autora to dziennik Andre Gide’a, opublikowa­ ny w 1938 r. Tamże, s. 193.

21 Tamże, s. 191-194.

22 W. Gombrowicz, Dziennik 1953-1956, Warszawa 1986, s. 9.

23 Na marginesie głównych rozważań należy dodać, że zdaniem Gombrowicza stawianie siebie w centrum jest postawą naturalną - nie tylko naturalną postawą autobiografisty, ale i naturalną postawą każdego człowieka. W Dzienniku pisarz zabrał głos w tej sprawie w związku z otrzymaniem listu, w którym czytelniczka zarzucała mu egotyzm. Gombrowicz na oburzenie autorki listu zareagował stwierdzeniem: „Na zdrowy rozum - wymagać od czło­ wieka, aby nie zajmował się sobą, nie przejmował się sobą i, krótko mówiąc, nie uważał siebie za siebie, może tylko wariat” (W. Gombrowicz, Dziennik 1953-1956..., s. 178).

(7)

T w órczość a u to b io g ra fic z n a - ja k zw ykło się p rzy jm ow ać - m a c h a r a k te r n iefik c jo n a ln y . A by lepiej zro zu m ieć to z a g a d n ie n ie , w a rto odw ołać się do p ra c fra n c u sk ie g o b a d a c z a P h ilip p e ’a L e je u n e ’a. Z ap ro p o n o w ał on w p ro w a ­ d zen ie p o jęcia „ p a k tu a u to b io g ra ficzn e g o ”25 ja k o k a te g o rii ro z strzy g ając ej o fik cjo n aln o ści lu b n iefik c jo n a ln o śc i te k s tu . B adacz t a k o k re ś lił k o n tr a k t z a w ie ra n y po m iędzy a u to re m u tw o ru au to b io g ra ficzn e g o a cz y te ln ik a m i: „P rz y się g am m ów ić p ra w d ę , ty lk o p ra w d ę i c a łą p ra w d ę ”26. L e je u n e w y ja ś ­ nił, że p rz y w o ła n a p rz y się g a rz a d k o p rz y b ie ra p o stać t a k w y ra ziście w y ra ­ żo ną, ale d o d ał też, że:

o jej powadze świadczy raczej postać słabsza, zawężona do tego, co możliwe (do prawdy w moim mniemaniu, na tyle, na ile była mi dostępna itp., z uwzględ­ nieniem nieuniknionych luk w pamięci, pomyłek, mimowolnych przekształceń itp.), ograniczona do wybranej sfery (tego, a nie innego aspektu mojego ży­ cia)27.

D z ie n n ik ja k o g a tu n e k rów n ież j e s t o bjęty t a k ą n ie p is a n ą u m o w ą m ię ­ dzy n a d a w c a m i a odbiorcam i. A u to rz y d e k la ru ją , że p is z ą p ra w d ę , a czy­ te ln ic y t r a k t u j ą tre ś ć d zien n ik ó w ja k o zg o d n ą z rzeczy w isto ścią. L eje u n e za u w aż y ł, że c z y ta n ie fikcji j e s t n ie z a le ż n e od w iedzy c z y te ln ik a o a u to rz e , n a to m ia s t w p rz y p a d k u a u to b io g ra fii „ le k tu r a re fe re n c ja ln a i p o s ta w a k o ­ m u n ik a c y jn a łą c z ą się ze so b ą”28. Z odb io rem te k stó w au to b io g ra ficzn y c h j e s t w ięc z w ią z a n e przy jęcie p o sta w y b a d a c z a , odk ry w cy czy też d e te k ty w a , d la k tó reg o is to tn e j e s t d o ta rc ie do p ra w d y , a n a w e t o d k ry w a n ie ro z b ie żn o ­ ści p om iędzy ty m , co z o stało p rz e d sta w io n e , a ty m , co działo się w rzeczy w i­ stości.

M o żna z n a le źć liczne p rz y k ła d y (poza ek sp o n o w a n ie m „ja” ju ż w p o c z ą t­ kow ej części D zie n n ik a ) św iadczące o ty m , że G om brow icz d e k la ro w a ł z a ­ w a rcie z c z y te ln ik a m i n ie p isa n e j um ow y, typow ej d la te k s tó w a u to b io g ra ­ ficznych. T w ierd ził chociażby:

A jednak muszę siebie tłumaczyć o tyle, o ile mogę i jak dalece mogę. Pokutuje we mnie przeświadczenie, że pisarz, który nie potrafi pisać o sobie, jest nie- kompletny29.

W in n y m fra g m e n c ie p rz e d s ta w ił p o d o b n ą m yśl:

zdaję sobie sprawę, że trzeba być sobą na wszystkich piętrach pisania, to zna­ czy, że powinienem móc wyrazić się nie tylko w poemacie lub dramacie, ale

25 Teoria paktu autobiograficznego została stworzona przez Lejeune’a na potrzeby ana­ lizowania autobiografii, jednak jest to formuła na tyle uniwersalna, że mieszczą się w niej różnorodne gatunki zaliczane do literatury dokumentu osobistego.

26 Ph. Lejeune, Pakt autobiograficzny, tłum. A. Labuda, w: tenże, Wariacje na temat pew­

nego paktu. O autobiografii, red. R. Lubas-Bartoszyńska, tłum. W. Grajewski i in., Kraków

2001, s. 47. 27 Tamże.

28 Tenże, Autobiografia w trzeciej osobie, tłum. S. Jaworski, w: tenże, Wariacje na te­

mat... , s. 122-123.

(8)

i w zwykłej prozie - w artykule, czy w dzienniku [...] przejście w świat codzien­ ny z dziedziny cofniętej w najdalszą głąb, nieomal w podziemie, jest dla mnie sprawą niezmiernej wagi30.

B e r n a d e tta Ż ynis z a u w a ż y ła , że G om brow icz gorączkow o p o sz u k i­ w a ł w ła sn e j tożsam ości, czuł n ie a d e k w a tn o ść tego, co n a z e w n ą trz , i tego, co w u k ry c iu , w alczył o podm iotow ość, a w ięc p o sz u k iw a ł p ra w d y o sobie i o o tacz ając y m św iecie. A u to rk a stw ierd z iła :

Gombrowicza gorączkowe poszukiwania tożsamości, jego głód „ja” i głód Rze­ czywistości zdają się mieć źródło w pierwszym doświadczeniu nieadekwat- ności, nieprzystawalności tego, co jest „na widoku”, i tego, co jest w ukryciu. Przepaść, jaka rozwiera się między pomyślanym a powiedzianym, chcianym a do(za)stanym, jawnym a ukrytym, rzeczywistym a nierzeczywistym, pochła­ nia możliwość autentycznej ekspresji, staje się nie tyle otchłanią dla niebytu, co labiryntem otchłani wzywaj ącym do przejścia31.

W p ew n ych fra g m e n ta c h D z ie n n ik a jego a u to r - b y stw o rzyć w ra ż e n ie a u te n ty c z n o ś c i - p o d a w a ł opisy codzien n y ch z d a rz e ń , n a p rz y k ła d :

Wstałem, jak zwykle, około 10-ej i zjadłem śniadanie: herbata z biszkoptami, potem quaker. Listy: jeden od Litki z New Yorku, drugi od Jeleńskiego, Paryż. Na 12-tą poszedłem do biura (piechotą, niedaleko). Rozmawiałem przez telefon z Marrill Alberes w sprawie tłumaczenia i z Russo, omawiając projektowany wyjazd do Goya. Telefonował Rios, że powrócili już z M iramaru, oraz Dąbrow­ ski (w związku z mieszkaniem). O 3-ej kawa i chlebek z szynką. O 7-ej wy­ szedłem z biura i udałem się na avenida Costanera żeby odetchnąć świeższym powietrzem (bo upał, 32 stopnie). Myślałem o tym, co wczoraj opowiadał mi Aldo. Po czym poszedłem do Cecylii Benedit i poszliśmy razem na kolację. J a zjadłem: zupa, befsztyk z kartofelkami i sałatką, kompot. Dawno jej nie widzia­ łem, więc opowiadała o swoich przygodach w Mercedes. Przysiadła się do nas jakaś śpiewaczka. Była też mowa o Adolfo i jego astrologii. Stam tąd, już około 12-tej, poszedłem do Rexa na kawę. Przysiadł się do mnie Eisler, z którym moje rozmowy są mniej więcej takie: - No, co tam słychać, panie Gombrowicz? - Niech pan się opamięta na jedną chwilę, Eisler, bardzo bym pana o to prosił. Powracając do domu, zaszedłem do Tortoni żeby zabrać paczkę i rozmówić się z Poczo. W domu czytałem Dziennik Kafki. Zasnąłem około 3-ej. Powyższe ogła­ szam, abyście wiedzieli jaki jestem w mojej codzienności32.

G om brow icz, poprzez opisy zw y czajnych w y d a rz e ń , s t a r a się lepiej opisać siebie i - w y d aw ało b y się - czyni to w sposób dość typow y d la a u to ró w d z ie n ­ ników : pisze, o k tó re j w sta ł, co zjad ł, co czy tał, gdzie był, z k im ro z m a w iał. S tr a te g ia u k a z y w a n ia siebie poprzez opis cod zienn ych czyn no ści j e s t b lis k a obecnym p ra k ty k o m a u to ró w blogów czy m ikroblogów pośw ięconych u k a ­ z y w a n iu ży cia osobistego, a często w ręcz a n a liz o w a n iu prob lem ów n a tu r y

30 Tamże, s. 56.

31 B. Żynis, Matka formy, w: Gombrowicze, red. B. Żynis, Słupsk 2006, s. 48. 32 W. Gombrowicz, Dziennik 1953-1956..., s. 128-129.

(9)

in ty m n e j. W opisie G om brow icza w id o czn a j e s t je d n a k iro n ia , k tó r a m a t u w ięk sze zn a cze n ie .

D o ty ch czas stw ierd z o n o , że G om brow icz, tw o rz ą c D z ie n n ik , odw ołał się do k o n w e n cji p is a n ia au to b io g ra ficzn e g o , tw o rz e n ia te k s t u niefikcjo- n a ln eg o . W ielo k ro tn ie, p o przez p rz y w o ły w an ie d ro b iazg o w y ch opisów co­ d z ie n n y c h czynności, su g e ro w a ł cz y teln ik o w i, że chce m u p o k a z a ć siebie, chce u ja w n ić „ja”. W rz ecz y w isto śc i o b ra ł p e w n ą form ę, a n a s tę p n ie j ą zde- k o n s tru o w a ł, choć - j a k ju ż p o w ied zian o - oczyw iście n ie u ż y ł o k re ś le n ia „ d e k o n s tru k c ja ”33.

P ie rw sz y m z a b ie g ie m p ro w a d ząc y m do ro z b ic ia k o n w e n cjo n aln ej s t r u k ­ tu r y d z ie n n ik a było o p u b lik o w an ie te k s tu n a ła m a c h p ra s y - w p a ry sk ie j „ K u ltu rz e ”. G om brow icz, ja k o je d e n z n ie w ie lu tw órców , zd ecyd ow ał się u jaw n ić sw oje d z ie n n ik i z a ży cia - poszczególne z a p is k i u k a z y w a ły się w m ia rę p o w s ta w a n ia , zgodnie z cy k lem w y d a w n iczy m „ K u ltu ry ”34. W z w ią z k u z ty m ich a u to r p o d k reślił:

Piszę ten dziennik z niechęcią. Jego nieszczera szczerość męczy mnie. Dla kogo piszę? Jeśli dla siebie, dlaczego to idzie do druku? A jeśli dla czytelnika, dla­ czego udaję że rozmawiam ze sobą? Mówisz do siebie tak, żeby cię inni sły­ szeli? Jakże daleko jestem od pewności i rozmachu, które grają we mnie gdy - wybaczcie - „tworzę”. Tu, na tych kartkach, czuję się jakbym z nocy błogo­ sławionej wydostawał się na twarde światło poranka, które wypełnia mnie po- ziewaniem i wywleka na jaw moje usterki. Fałsz, tkwiący w samym założeniu mego dziennika, czyni mnie nieśmiałym i przepraszam, ach, przepraszam... (ale może ostatnie słowa są zbędne, może już są pretensjonalne?)35.

P is a n ie d z ie n n ik a ze św iadom ością, że b ęd zie on p u b lik o w a n y (z w łasz­ cza n a bieżąco), w zn a czą cy sposób w p ły w a z a te m n a to, w ja k i sposób a u ­ to r p rz e k a z u je swoje m y śli i u k a z u je siebie. T w ó rca czuje się zo b o w iązan y do d o k o n y w a n ia k re a c ji, do p rz y b ie ra n ia póz p rz e d c z y te ln ik a m i i so b ą s a ­ m y m 36. M o żna b y rzec, że j e s t to p ie rw sz y k ro k do z d e k o n s tru o w a n ia form y d z ie n n ik a - k tó r a przecież w y d aje się n ie is tn ie ć bez z a ło ż e n ia o szczero­ ści a u to ra . W p rz y to czo n y m pow yżej fra g m e n c ie s a m G om brow icz w y ra z ił p o w ą tp ie w a n ie , czy j e s t m ożliw y a u te n ty z m z a p isk ó w oso bisty ch , gdy są

33 Związków pomiędzy myślą Gombrowicza a nowymi nurtami filozoficznymi czy kulturo­ wymi dotyczy m.in. publikacja Dagmary Jaszewskiej. Zob. D. Jaszewska, Nasza niedojrzała

kultura. Postmodernizm inspirowany Gombrowiczem, Warszawa 2002.

34 Do zwyczaju należało, że dzienniki (zwłaszcza dzienniki intymne) były pisane dla sie­ bie i chowane „do szuflady”. Zapiski osobiste znanych osób ukazywały się w postaci książko­ wej dopiero po śmierci autora (o ile wyraził on taką wolę i nie zadbał np. o zniszczenie nota­ tek). Por. N. Lemann, dz. cyt., s. 191.

35 W. Gombrowicz, Dziennik 1953-1956..., s. 56.

36 Gombrowicz rozwinął tę myśl, pisząc: „Trudność na tym polega, że piszę o sobie, ale nie w nocy, nie w samotności, tylko właśnie w gazecie i wśród ludzi. Nie mogę w tych warun­ kach potraktować siebie z należytą powagą, muszę być »skromny« - i znów mnie męczy to samo, co przez całe życie mnie męczyło, co tak zaważyło na moim sposobie bycia z ludźmi, ta konieczność lekceważenia siebie, aby się dostroić do tych, którzy mnie lekceważą, lub którzy w ogóle nie mają o mnie zielonego pojęcia. A tej »skromności« ja za nic nie chcę się poddać i odczuwam ją jako mego śmiertelnego wroga” (tamże, s. 57).

(10)

one p is a n e ze św iadom ością, iż z o s ta n ą p rz e d sta w io n e św ia tu . S łow a te to - jed n o cz eśn ie - e le m e n t g ry z odbiorcą. G om brow icz w p ew n y ch z a p is k a c h p rz e k o n y w a ł o swojej szczerości, a w in n y c h z w ra c a ł u w ag ę n a to, że pozo­ s ta w a ł pod w pływ em czy teln ik ó w i ich w y m ag a ń , co n ie pozw alało m u n a p e łn e w y ra ż a n ie siebie. W liście do K o n s ta n te g o A. Je le ń sk ie g o G om brow icz stw ie rd z ił, że j e s t św iad o m y o czekiw ań czy teln iczy ch w obec D z ie n n ik a :

Ach, gdybym mógł się skupić, skoncentrować i, przede wszystkim, oderwać od czytelników! Ten dziennik to 30 procent tego co być powinno, należałoby pchnąć go w sfery bardziej absolutne, problematyka moja, cały ten zespół zagadnień i to stwarzanie się na oczach publiczności domaga się większej krańcowości, bardziej stanowczego wyodrębnienia z normalnego toku pisarskiego. Ale, za­ rżnięty pracą zarobkową i pisząc co miesiąc, nieomal tytułem felietonu, będąc ta k związany bezpośrednio z czytelnikiem i zależny od niego - co mam zrobić? Jestem rozproszkowany... Powinienem też ujawnić się bardziej i obnażyć - ale tych rzeczy nie można robić połowicznie37.

W z a p is k u ty m G om brow icz w p ro s t w y ra z ił p rz e k o n a n ie , że n ie m o żn a być „ a u te n ty c z n y m ” w śró d ludzi. Być m oże pojęcie „ a u te n ty z m u ” czy „p raw ­ dziw ości” n a le ż a ło b y (m ów iąc ję z y k ie m D e rrid y ) z d e k o n stru o w a ć , skoro w d alszej części lis tu do J e le ń sk ie g o G om brow icz n a d m ie n ił, że: po p ierw sze - ch ciał w p rzy szło ści lepiej k sz ta łto w a ć swój w iz e ru n e k w oczach p u b licz­ ności, a po d ru g ie - n a w e t w liście c h c ia ł w y k reo w ać t a k i swój w iz e ru n e k , ja k ie g o o czekiw ał od niego J e le ń s k i38. U ty s k iw a n ia n a n ie w y g o d n ą obec­ ność czy teln ik ó w p rz e s ta ją w ięc ja w ić się ja k o s k a r g i a u to ra , a z a c z y n a ją w y daw ać się w y z w an iem d la tw órcy.

In n y m za b ieg iem , z a pom ocą k tó re g o G om brow icz d e k o n s tru o w a ł swój d zien n ik , było w p ro w a d z e n ie do za p isk ó w e lem e n tó w z m y śle n ia . D ochodzi­ ło z a te m do z ła m a n ia p a k tu au to b io g ra ficzn e g o łączącego a u to r a d z ie n n ik a z c z y te ln ik a m i. W je d n e j z n o ta te k tw ó rc a n a p is a ł: „P rzyjąw szy, że się u ro ­ d ziłem (co n ie j e s t p ew n e)”39, w in n ej stw ierd z ił: „N ie w ierzcie w p ięk n o ści S a n tia g o . To n ie p ra w d a . To p rz eze m n ie w ym y ślon e!”40. N ie k tó rz y b a d a c z e tro p ią z m y śle n ia w D z ie n n ik u G om bro w icza - m o ż n a p rzy w o łać chociażby u s ta le n ie Je rz e g o Ja rz ę b s k ie g o , że p is a rz re la cjo n o w ał swoje s p o tk a n ie ze szw e d z k ą a r y s to k r a c ją w S zto k h o lm ie, choć n ig d y w S zto k h o lm ie n ie był. B ad acz j e s t z d a n ia , że G om brow icz p is a ł d z ie n n ik ta k , ja k b y p is a ł d ra m a t, to zn a czy in scen iz o w ał zajśc ia, ro z p isy w a ł d la u cz e stn ik ó w ro le41.

J a n B ło ń sk i p o d k re ślił, że d z ie n n ik p o w in ien o pow iadać o sp ra w a c h p raw d ziw y ch , k tó re m o ż n a sp ra w d zić i po ró w n ać z in n y m i św iad e ctw am i, ty m c z a se m D z ie n n ik G om brow icza o b fitu je w ż a rty , b ła z e ń s tw a i j e s t p ełen zm y śleń . B ad acz sk o n sta to w a ł:

37 Tamże, s. 198-199. 38 Tamże, s. 199. 39 Tamże, s. 60.

40 W. Gombrowicz, Dziennik 1957-1961, Warszawa 1986, s. 116. 41 J. Jarzębski, Gra w Gombrowicza, Warszawa 1982, s. 72-73.

(11)

P raktyka pisarza zacierała stale różnicę między sprawozdaniem a fantazm a­ tem. Nigdy w Dzienniku nie oddzielimy prawdy od zmyślenia42.

Z asto so w a n ie e lem e n tó w fikcji w g a tu n k u z defin icji n ie fik c jo n a ln y m to p o d jęty z a te m p rzez a u to r a z a b ie g p rz y czy n iają cy się do z d e k o n s tru o w a n ia form y d z ie n n ik a i zw ią zan e j z n im k o n w e n cji p is a n ia o sobie. P rzy w o ła n y ju ż J a r z ę b s k i stw ie rd z ił, że j e s t to pew nego ro d z a ju g ra , k tó r ą G om bro­

wicz p ro w a d z ił i z sa m y m sobą, i z c z y te ln ik a m i: p rz y b ie ra ł pozy, o d g ry w ał role, z m ie n ia ł k o stiu m y i m a sk i, p row oko w ał odbiorców 43. S a m G o m bro­ wicz su g ero w ał, że s tra te g ię p is a n ia (i odbioru) D z ie n n ik a m o ż n a u z n a ć z a grę. Ś w iadczy o ty m chociażby fra g m e n t, w k tó ry m a u to r p o inform o w ał, że - ja k o d ia r y s ta - by ł o s k a rż a n y o m isty fik a c ję i nieszczerość. S a m też odpo­ w ie d z ia ł n a te z a rz u ty :

co ci z tego, że będziesz wiedział, czy ja „szczerze”, czy „nieszczerze”? Co to ma do słuszności wypowiadanych przeze mnie myśli? Mogę „nieszczerze” wypowie­ dzieć niebotyczną prawdę, a „szczerze” palnąć największe głupstwo. Naucz się oceniać myśli niezależnie od tego, kto i jak ją wypowiada44.

A u to r p o dw ażył w ięc k a te g o rię szczerości w o d n ie s ie n iu do d z ie n n ik a i w w y ra ź n y sposób ła m a ł k o n w en cję z a k ła d a ją c ą p is a n ie p ra w d y w te k śc ie au to b io g ra ficzn y m . Ż a rto w a ł w ręcz z odbiorców czy tający ch D z ie n n ik ja k o te k s t n iefik c jo n a ln y , p isząc:

Czuj duch! Czuwaj!

I czołem, dudki!45

C hoć z a d e k la ro w a ł chęć w y jścia z roli p is a r z a z a k ła d a ją c e g o coraz to now e m a s k i i w y ra z ił p o trz e b ę o d n a le z ie n ia p ra w d y n a te m a t w łasn e g o „ja”, to je d n o c z e śn ie stw ie rd z ił, że n ie m o ż n a m u u fać:

mistyfikacja jest zalecona pisarzowi [...] Niech zmąci nieco wodę wokół siebie, aby nie wiedziano kto zacz - pajac? kpiarz? mędrzec? oszust? odkrywca? bla­ gier? przewodnik?46.

G om brow icz w y d a w a ł się rozbijać k a te g o rię n iefik cjo n aln o ści, t a k w a ż n ą w p rz y p a d k u p iś m ie n n ic tw a auto b io g raficzn eg o . P rz e d s ta w ia ł sieb ie ja k o człow ieka, k tó ry , no sząc m a sk ę , pokazy w ał, że in n i też o d g ry w a ją p ew ne role, co d o b itn ie w y ra z ił sło w am i: „dla m n ie a k to rs tw o s ta je się k lu c z e m do ży cia i rzeczyw istości”47. Je g o z d a n ie m , p ra w d a - p o jm o w an a ja k o szcze­ re w y ra ż a n ie sieb ie - n ie j e s t m ożliw a. A u to r D zie n n ik a d e k o n s tru o w a ł k a te g o rię p ra w d y i b u d o w a ł j ą n a nowo, w zgodzie ze sw oim i p o g ląd am i.

42 J. Błoński, dz. cyt., s. 156. 43 J. Jarzębski, dz. cyt., s. 7-8. 44 W. Gombrowicz, Dziennik 1957-1961..., s. 282. 45 Tamże. 46 Tamże. 47 Tenże, Dziennik 1953-1956... , s. 60.

(12)

Z n ajd o w a ł p ra w d ę o człow ieku ta m , gdzie dochodziło do ro z b ija n ia fo r­ m y, gdzie p o jaw iały się w ą tp liw o ści dotyczące k s z t a ł t u p ew ny ch s tr u k tu r . W je d n e j z n o ta te k w y m ie n ił n a s tę p u ją c e cechy od no szące się do jeg o po­ s trz e g a n ia człow ieka:

1. Człowiek stwarzany przez formę, w najgłębszym, najogólniejszym znaczeniu. 2. Człowiek jako wytwórca formy, jej niezmordowany producent.

3. Człowiek zdegradowany formą (będący zawsze „niedo” - niedokształcony, niedojrzały).

4. Człowiek zakochany w niedojrzałości.

5. Człowiek stwarzany przez Niższość i Młodszość.

6. Człowiek poddany „międzyludzkiemu”, jako sile nadrzędnej, twórczej, jedy­ nej dostępnej nam boskości.

7. Człowiek „dla” człowieka, nie znający żadnej wyższej instancji. 8. Człowiek dynamizowany ludźmi, nimi wywyższony, spotęgowany48.

B e r n a d e tta Ż ynis j e s t z d a n ia , że G om brow icz o d n a jd y w a ł sieb ie m ięd zy ró ż n y m i fo rm a m i bycia, a jego celem było n ie dać się zaw łaszczyć ża d n ej z form , n ie dać się uw ięzić. A u to rk a stw ie rd z iła , że d la G om brow icza to ż ­ sam ość b y ła ilu zją, n a to m ia s t r e a ln a b y ła niegotow ość i n ied o jrz ało ść49. L esz ek N ow ak rów nież d o strze g ł, że p is a rz k ła d ł n a c is k n a d e stru k c ję form y i z d a w a ł sobie sp ra w ę, że fo rm a m oże z o sta ć zn isz c z o n a z a pom ocą św iad o m y ch d z ia ła ń je d n o s tk i50. G om brow icz p ra g n ą ł uciec od form y, ale w ied ział, że u ciec zk a od je d n e j form y łączy się z p rz y ję ciem in n ej, d lateg o też m o m e n t p rz e jśc ia by ł d la niego w yzw o len iem 51.

N iezw y k le tra f n e w y d aje się p y ta n ie J a rz ę b sk ie g o , czy z p ira m id y fa ł­ szów m oże w y n ik n ą ć p ra w d ziw y s e n s 52. B ad acz p o d k re ślił, że, z d a n ie m G om brow icza, człow iek j e s t n ie a u te n ty c z n y z is to ty , a w ięc cech uje go w ro ­ d z o n a sztuczn ość, o k re ś la go form a, k tó r a ro d z i się m ięd zy lu d źm i. Być czło­ w ie k ie m to być a k to re m , to u d a w a ć czło w iek a53. W a n a liz a c h J a rz ę b s k ie g o m o ż n a d o strze c sprzeczność. N a p is a ł on, że G om brow icz ch ciał się dow ie­ dzieć, k im był, i n a p ra w d ę p o sz u k iw a ł swojej to żsam ości, ale nieco dalej stw ie rd z ił, że a u to r ch ciał być n iep o ch w y tn y , że by ł „z jaw isk iem d y n a m ic z ­ n y m ” i „niedokończonym ”54. T a sprzeczno ść o k az u je się p ozo rn a, poniew aż w y n ik a z fa k tu , że G om brow icz e k sp e ry m e n to w a ł, by zn a le źć odpow iedź n a p y ta n ie o a u te n ty c z n o ść czło w iek a i jego d z ia ła n ia , a w z y s k a n iu św iad o m o ­ ści g ry u p a try w a ł m ożliw ości d o ta rc ia do p ra w d y o sobie i in n y ch ; za m ie śc ił w D z ie n n ik u n a s tę p u ją c e u z u p e łn ie n ie p o lem ik i z k ry ty k a m i:

48 Tenże, Dziennik 19Б7-19в1..., s. 11. 49 B. Żynis, dz. cyt., s. 49-51.

50 L. Nowak, Gombrowicz. Człowiek wobec ludzi, Warszawa 2000, s. 97-100.

51 Zob. również: E. Graczyk, Przed wybuchem wstrząsnąć. O twórczości Witolda Gombro­

wicza w okresie międzywojennym, Gdańsk 2004, s. 41-128; L. Nowak, dz. cyt., s. 230-302.

52 J. Jarzębski, dz. cyt., s. 8.

53 W. Gombrowicz, Dziennik 19Б7-19в1..., s. 61. 54 J. Jarzębski, dz. cyt., s. 7-10.

(13)

Niech wybiją sobie z głowy, że jestem wrogiem „międzyludzkości” (form, które między ludźmi się ustalają). J a muszę się buntować, bo to mnie deformuje - ale wiem, że to nieuniknione. Tak być powinno55.

W in n y m m ie jsc u t a k ro z w in ą ł tę m yśl:

Moja prawda i moja siła polegają na nieustannym psuciu sobie gry. J a ją psuję sobie i innym. Nie zwalczam w sobie fałszu, ograniczam się po prostu do ujaw­ nienia go, gdy tylko we mnie się pojawił: psuję sobie szyki, zmuszam siebie do innych taktyk, zmieniam sobie sytuację. I tego domagałbym się od moich dostojnych kolegów: nieustannego psucia sobie szyków, rujnowania sobie sytu­ acji, zrywania tej pajęczyny póki energie najgłębiej osobiste nie wydostaną się na swobodę56.

P ow yższe słow a m o ż n a odczytać ja k o m a n ife s t lite ra c k i, d e k la ra c ję do­ ty c z ą c ą tw órczości w łasn e j, ale i a p e l do in n y ch tw órców o p od ejm o w an ie w y siłk u n isz c z e n ia k onw encji. W ty m k o n te k ś c ie n iezw y k le tra f n y w y d aje się ty tu ł k s ią ż k i Jó z e fa O le jn ic z a k a pośw ięconej tw órczości G om brow icza - K ła m stw o n ie p rze rw a n e n a s d rą ży . B ad acz ocenił, że p ró b a k re a c ji po d­ j ę t a p rzez a u to r a D zie n n ik a to w y ra z p o trz e b y p rz e c iw sta w ie n ia się w sze l­ k im form om m y ś le n ia zbiorow ego. M y ślen ie a n ty n o m ic z n e stan o w iło w y­ ra z niezg o d y G o m brow icza n a b e z re fle k sy jn e p o d ą ż a n ie z a o bo w iązu jący m i ko n w e n cjam i. W śród śro d o w isk i idei, k tó ry m się p is a rz p rz e c iw sta w ia ł, O lejn icz ak w ym ienił: śro d o w isk a em ig ra cy jn e, id eę polskości, p o lsk ą tr a d y ­ cję n aro d o w ą, p o lsk i k ato licy zm , m a rk s iz m , ale ta k ż e i s tru k tu r a liz m . B a ­ dacz stw ie rd z ił, że G om brow icz p is a ł D zie n n ik ze św iad o m o ścią k o n s tru k c ji każd eg o w ą tk u 57. W y raził p rz e k o n a n ie , że d y lem at: „ rejestro w a ć rzeczyw i­ stość czy j ą in scenizow ać?” j e s t typow y d la g a tu n k u , ja k im j e s t d zien n ik , ale G o m brow icza w y ró ż n ia sam ośw iad o m o ść i s tr a te g ia a u to k re a c y jn a 58. In fo rm a c ję d o ty czą cą sam o św iad o m o ści ja k o e le m e n tu w y ró żn iająceg o p is a ­ rz a n a le ż y u z u p e łn ić o a s p e k t z w ią z a n y ze św iad o m o ścią is to ty g a tu n k u . O czyw iście G om brow icz n ie w y k o rz y sty w a ł zn ajo m o ści k o n w e n cji po to, by re g u ły g a tu n k o w e realizo w ać, ale po to, b y odnieść się do n ich z iro n ią, z d y sta n se m , k ry ty cz n ie.

S zczególnie is to tn y - z p e rsp e k ty w y ro z p a try w a n ia d e k o n s tru k c ji d z ie n ­ n ik a - j e s t fa k t a n a liz o w a n ia i b u rz e n ia k o lejn y ch s tr u k tu r . S tr a te g ia p i­ s a n ia D zie n n ik a w y ra ź n ie o p ie ra ła się n a d e k o n s tru k c ji poszczególnych w y zn aczn ik ó w g a tu n k o w y c h tra d y c y jn eg o d z ie n n ik a . Z d a n ie m B łońskiego, G om brow icz sąd ził, że zn iew o li go k a ż d a fo rm a o k re ś la ją c a to żsam o ść59, d lateg o też

55 W. Gombrowicz, Dziennik 1957-1961..., s. 16. 56 Tenże, Dziennik 1961-1966, Warszawa 1986, s. 78.

57 J. Olejniczak, Kłamstwo nieprzerwane nas drąży. Cztery szkice o Gombrowiczu, Kato­ wice 2003, s. 107.

58 Tamże, s. 108.

(14)

umykał zawsze wszelkiemu przyporządkowaniu: dość go było przyszpilić jakimkolwiek określnikiem, aby się go natychm iast wyparł60.

Tw órcy za le żało n a sw obodzie i z a c h o w a n iu zdo ln ości do n ie u s ta n n e j p rz e m ia n y , n a s tw o rz e n iu osobow ości n ie u c h w y tn e j, p o strz e g a n e j w k a te g o ­ ria c h ro d z a ju ak ty w n o ści. G om brow icz by ł p rz e k o n a n y , że jego n a tu r a , ja k o n a t u r a a rty s ty , n ie d a się całkow icie o k re ślić poprzez form ę tw o rz o n ą w r e ­ lacja ch z in n y m i osobam i. B ło ń sk i p o d k re ślił, że G om brow icz b y ł so b ą ty lk o w ów czas, gdy p o rz u c a ł k o lejn e form y, gdy g ra ł ze ś w ia te m i ze sobą, gdy z niczy m i n ik im trw a le się n ie u to ż s a m ia ł61. Z a B ło ń sk im m o ż n a w ięc po­ w tórzyć, że tylko w ów czas D z ie n n ik G om brow icza d a się p o strz e g a ć ja k o form ę n ie fik c jo n a ln ą , gdy p rz y jm ie się za ło żen ie, że je d y n ą p ra w d ę w n im sta n o w i „tw o rzen ie osobow ości” p rzez G om b ro w icza62. T a k ą koncepcję z a s u ­ g ero w ał s a m p isa rz , w je d n e j z n o ta te k w D z ie n n ik u s tw ie rd z a ją c :

Chciałbym, aby dojrzano w mojej osobie to, co podsuwam. Narzucić się ludziom, jako osobowość, aby potem już na całe życie być jej poddany. Inne dzienniki powinny mieć się do niniejszego, jak słowa „jestem taki” do słów „chcę być tak i”. Przyzwyczailiśmy się do słów martwych, które tylko stwierdzają, ale lepsze jest słowo, które powołuje do życia. Spiritus movens. Gdyby udało mi się przywołać tego ducha poruszającego na stronice dziennika, mógłbym niejednego dokonać. [...] Nikt inny, ja sam powinienem wyznaczyć sobie rolę63.

J e d n y m z przejaw ó w w y z n a c z a n ia sobie ról p rzez G o m bro w icza było w p ro w ad ze n ie do D z ie n n ik a b o h a te r a - W ito ld a G om brow icza, o k tó ry m n a r r a t o r o p o w iad ał w trze ciej osobie. F ra g m e n ty , w k tó ry c h w prow ad zon o tę po stać, w yróżniono k u rsy w ą , n a p rz y k ła d :

Jedyne, na co się zdobył na razie, to wprowadzenie w „Dziennik” „drugie­ go głosu” - głosu komentatora i biografa - co pozwalało m u mówić o sobie „Gombrowicz”, jakby cudzymi ustami. Był to, w jego pojęciu, ważny wynalazek, wzmagający niezmiernie chłodną sztuczność tych zwierzeń, a zatem pozwalają­ cy na większą szczerość i namiętność. I było to coś nowego, czego nie napotkał w żadnym ze znanych mu dzienników64.

Z d a n ie m O lejn icz ak a, p o p rzez te n z a b ie g G om brow icz z w ie lo k ro tn ił „obraz G om brow icza”, p rzez co a u to k re a c ja i au to b io g ra ficzn o ść w D z ie n n i­

k u z y sk a ły now y w y m ia r65.

A u to r ro zb ijał form y, k tó re chciało m u n a rz u c ić otoczenie, i d e k la ro w a ł, że m a z a m ia r sam o d zie ln ie o k re śla ć siebie, choć w in n y ch , p rzy w o ły w an y ch ju ż fra g m e n ta c h D z ie n n ik a p is a ł o niem o żn o ści k s z ta łto w a n ia sieb ie w o d e rw a ­ n iu od in n y ch . R ozbieżność t a n a b ie r a ok reślo n eg o z n a c z e n ia w obec s u g e stii, a n a w e t d e k la ra c ji G om brow icza, że jego D z ie n n ik j e s t g r ą z cz y te ln ik iem .

60 Tamże, s. 146. 61 Tamże, s. 148-159. 62 Tamże, s. 157. 63 W. Gombrowicz, Dziennik 1953-1956..., s. 58. 64 Tenże, Dziennik 1957-1961..., s. 157. 65 J. Olejniczak, dz. cyt., s. 109.

(15)

O d b io rc a te k s tu a u to b io g ra ficzn e g o p rz y jm u je z a p ro p o n o w a n ą p rzez a u ­ to r a um ow ę o p a r tą n a k o n w e n c ji p a k t u au to b io g ra ficzn e g o . T y m cz asem G om brow icz d e k o n s tru o w a ł tę fo rm ę p o p rzez sz e re g d z ia ła ń , k tó re t a k p o d ­ sum ow ał:

pragnę, ujawniając siebie, przestać być dla was zbyt łatwą zagadką. Wprowa­ dzając was za kulisy mojej istoty, zmuszam siebie do wycofania się w jeszcze dalszą głąb66.

A d a m P o p ra w a p o d k re ślił złożony i n ie ja s n y c h a r a k te r D z ie n n ik a G om b­ row icza. Jeg o zd a n ie m , p ro z a t a j e s t jed n o cz eśn ie k re a c ją i k o m e n ta rz e m . S tw ie rd z ił rów nież, że wobec całości tw órczej d ziała ln o śc i G om brow icza

D zie n n ik p e łn i fu n k cję a u to k o m e n ta to rs k ą : „tw orzenie p rz e p la ta się z o b jaś­

n ia n ie m , dzieło p rz e m ie n ia się w te k s t ”67. W ydaje się je d n a k , że s fe ra k r e a ­ cji j e s t w D zie n n ik u sfe rą o c h a ra k te rz e d o m in ujący m , rz u tu ją c ą n a c h a r a k ­ te r w ypow iedzi b ęd ących k o m e n ta rz e m a r ty s ty do w łasn e j tw órczości.

G om brow icz n ie ty lk o g ra ł, ale i re ży sero w ał, a je d n o c z e śn ie z a p ra s z a ł pu bliczność z a k u lisy , by p o kazać, że to tylk o s p e k ta k l. W y k o rzy sty w ał k o n ­ w encję d z ie n n ik a po to, b y j ą n a ru sz y ć , b y rozbić form ę n a k ła d a ją c ą n a a u ­ to r a p ew n e o g ra n ic zen ia , w ią ż ą c ą się z p ew n y m i k o n w e n cjam i. J u ż sam o p u b lik o w a n ie D z ie n n ik a n a ła m a c h p ra s y było zn aczące, bo w iem a u to r w y­ z y sk a ł te n fa k t, ab y w ejść w d ialo g z c z y te ln ik a m i, ab y p o ru szy ć p ro b lem n ie a u te n ty c z n o ś c i człow ieka wobec in n y ch , a le i n iem o żn o ści fu n k c jo n o w a­ n ia bez in n y ch . W p ro w ad ził e le m e n ty fikcji w D z ie n n ik u n ie w celu kolory- zo w an ia, p o p ra w ia n ia w iz e ru n k u (jak b y w a w te k s ta c h au to b io g raficzn y ch ), ale w ce lu z m ie rz e n ia się z fo rm ą d z ie n n ik a , fo rm ą n a k ła d a ją c ą n a n ad a w cę (ale i n a odbiorcę) k o nieczność p o s trz e g a n ia te k s tu p rzez p ry z m a t p a k tu a u ­ tobio graficznego. W D z ie n n ik u G om brow icza w m ie jsc u w sp o m n ian eg o p a k ­ tu j e s t ty lk o g ra p rz e ja w ia ją c a się n a p rz e m ie n n y m d e k la ro w a n ie m szczero­ ści i nieszczerości.

G om brow icz w y k o rz y s ta ł form ę d z ie n n ik a , je d n a k n ie w zgodzie z k o n ­ w encją, ale w e d łu g w ła sn y c h re g u ł. T ra fn e w y d aje się w z w ią z k u z ty m sp o­ strz e ż e n ie B łońskiego, że b o h a te r a D zie n n ik a m o ż n a tra k to w a ć ja k o p o stać lite ra c k ą 68, ale być m oże ce ln iejsze s ą sło w a A lle n a K u h a rsk ie g o , że p ozo r­ n a szczerość G om brow icza to je d n a z jego m a se k , a p is a n ie D z ie n n ik a to s ta r a n n ie w y re ż y se ro w a n y s p e k ta k l69.

66 W. Gombrowicz, Dziennik 19Б3-19Бв..., s. 58.

67 A. Poprawa, Czy istnieje dzieło (według) Gombrowicza?, w: Witold Gombrowicz nasz

współczesny, red. J. Jarzębski, Kraków 2010, s. 687.

68 J. Błoński, dz. cyt., s. 155.

69 A. Kuharski, Witold, Witold i Witold. Odgrywanie Gombrowicza, w: Grymasy Gombro­

wicza. W kręgu problemów modernizmu, społeczno-kulturowej roli płci i tożsamości narodo­ wej, red. E. Płonowska-Ziarek, tłum. J. Margański, Kraków 2001, s. 306.

(16)

S u m m a r y

D econstruction o f a journal - on an example of the Witold Gom browicz’s w ritin g strategy

In the presented paper the author describes the theory th a t Journal by Witold Gombrowicz is a deconstructed text. Gombrowicz employs Jacques Derrida’s concept which is used in literature studies, despite critique on deconstructionism. In his writing strategy, Gombrowicz typically breaks the conventions, also those referring to the genre determ inants of the journal. Gombrowicz breaks the autobiographical pact; he brings in fictional journal elements. Fragm ents of Journal was also recently published in the magazine “K ultura”, which is also a relevant element of breaking genre determ inants of the traditional journal. Gombrowicz consciously plays a game - not only with readers, but also with the genre convention.

Cytaty

Powiązane dokumenty

z pozostałych sylab odczytasz brakującą część pewnej ciekawej informacji, która została podana na dole ćwiczenia.. Nie trzeba zajmować się zwierzętami, same dadzą

O ile jednak określanie ewangelików augsburskich mianem luteranów jest bezdyskusyjne – Luter miał bezpośredni wpływ na kształt konfesji – o tyle nazywanie wiernych

Materiał edukacyjny wytworzony w ramach projektu „Scholaris – portal wiedzy dla nauczycieli” współfinansowanego przez Unię Europejską w ramach Europejskiego Funduszu

go, podlaskiego, mazowieckiego i łódzkiego przygotowany jest dla Ciebie Ośrodek Rehabilitacji Kompleksowej mieszczący się w Centrum Rehabilitacji - Obok lasu w

Nie można powiedzieć, żeby to było przyjmowane jakoś specjalnie przychylnie przez tych wszystkich dookoła z naszego roku, ale ponieważ byłem nie tylko wyszczekany,

Strona ta w pewien sposób kumuluje wiedzę ze wszystkich źródeł, na które składają się nie tylko książki, lecz także filmy i wywiady z Rowling, dzięki czemu

Ponieważ zespół nie został jeszcze powołany i nie zakończyły się także prace zespołu roboczego do spraw opieki farmaceutycznej (są one na etapie omawiania założeń

— Możemy się zatrzymać, nie mam nic przeciwko temu — włącza się Rachel, jak mogłam się spodziewać.. Rachel nie