• Nie Znaleziono Wyników

Eugeniusz Szumiejko, Biografia opozycjonisty

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Eugeniusz Szumiejko, Biografia opozycjonisty"

Copied!
63
0
0

Pełen tekst

(1)

Wstęp

Bez przesady można stwierdzić, że jedną z  kilkudziesięciu najważ-niejszych postaci polskiej opozycji demokratycznej lat 80. XX w. był – jak się wydaje dziś nieco zapomniany – Eugeniusz Szumiejko1. Urodził się w  1946 r. w  Wierobiejkach2 na Białorusi, by w  wieku 12 lat wraz z rodziną zostać „repatriowanym” na Dolny Śląsk. Jako student brał udział w wydarzeniach Marca ‘68 we Wrocławiu i współpracował z opo-zycją przedsierpniową, jednak naprawdę poważnie w działalność opozy-cyjną zaangażował się w roku 1980 – m.in. współtworzył struktury „Soli-darności” w Zakładzie Techniki Biurowej Biurotechnika, był sekretarzem Prezydium Zarządu Regionu Dolny Śląsk oraz członkiem Prezydium Ko-misji Krajowej. Po wprowadzeniu stanu wojennego jako członek Krajowe-go Komitetu StrajkoweKrajowe-go współorganizował strajk w Stoczni Gdańskiej

1 Zob. np. M. Strasz, Eugeniusz Szumiejko, [w:] Opozycja w PRL. Słownik biograficzny

1956–89, t. 1, red. J. Skórzyński, P. Sowiński, M. Strasz, s. 336–338.

2 Wierobiejki – wieś na Białorusi, w obwodzie grodzieńskim; po II wojnie światowej

w granicach Białoruskiej SRR; przed II wojną światową w granicach Polski (w woje-wództwie białostockim, powiecie wołkowyskim, gminie Porozów).

Wro c ł aw s k i Ro c z nik H is t o r ii M ów io n ej Ro c z nik I I , 2012 I S S N 20 8 4 – 0 578 ● ● ● ● ● ● opracowanie

G r z e g o r z K o w a l

[ W r o c ł a w ]

(2)

15 4 im. Lenina, po pacyfikacji którego zszedł do podziemia. 13 stycznia 1982 r. współtworzył pierwszą konspiracyjną strukturę kierowniczą „Solidar-ności” – Ogólnopolski Komitet Oporu3. Następnie był członkiem Tym-czasowej Komisji Koordynacyjnej4. Ujawnił się w  1984 r., by powrócić do działalności opozycyjnej dwa lata później. W latach 1986–1988 pełnił funkcję przewodniczącego Regionalnego Komitetu Strajkowego Dolny Śląsk5, a także ponownie został członkiem TKK. Nieporozumienia co do kierunku działań spowodowały jego rozbrat z głównym nurtem opozycji. Był przeciwnikiem obrad Okrągłego Stołu.

Po 1989 r. nie rozstał się ze związkiem – był m.in. członkiem Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność” (1990–1992). Następnie piastował funkcję wiceprezesa Portu Lotniczego Wrocław SA, był pełnomocnikiem wojewo-dy wrocławskiego ds. usuwania skutków powodzi, pracownikiem Urzędu Marszałkowskiego Województwa Dolnośląskiego oraz dyrektorem ds. usług w spółce EnergiaPro. Próbował także swoich sił w polityce: w latach 1997–1998, należąc do Ruchu Odbudowy Polski, a w ostatnich wyborach parlamentarnych bezskutecznie ubiegając się o mandat posła na Sejm RP z list Prawa i Sprawiedliwości. Obecnie, będąc na emeryturze, udziela się społecznie w Ruchu Społecznym im. Prezydenta Rzeczypospolitej Polski Lecha Kaczyńskiego. W 2006 r. został odznaczony Krzyżem Komandor-skim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.

Poniższa relacja jest zapisem trzech rozmów, które przeprowadziłem z Eugeniuszem Szumiejką 29 kwietnia i 13 maja 2011 r. oraz 15 czerwca 2012 r. Dotyczyły one życia Szumiejki od dzieciństwa w Wierobiejkach

3 Ogólnopolski Komitet Oporu – utworzona 13 I 1982 r. przez Eugeniusza Szumiejkę

i Andrzeja Konarskiego konspiracyjna struktura kierownicza „Solidarności”, aspi-rująca do funkcji centralnego przedstawicielstwa zawieszonego związku; przestala funkcjonować po powstaniu Tymczasowej Komisji Koordynacyjnej NSZZ „Solidar-ność” 22 IV 1982 r. – zob. np.: S. Cenckiewicz, Pomorze Gdańskie i Kujawy, [w:] Stan

wojenny w Polsce 1981–1983, red. A. Dudek, Warszawa 2003, s. 516–517.

4 Tymczasowa Komisja Koordynacyjna NSZZ „Solidarność” – funkcjonująca od 22 IV

1982 r. do  25 X 1987 r. ogólnopolska struktura konspiracyjna, zob. więcej A. Friszke,

Tymczasowa Komisja Koordynacyjna NSZZ „Solidarność” (1982–1987), [w:] Solidar-ność podziemna 1981–1989, red. A. Friszke, Warszawa 2006, s. 17–182.

5 Regionalny Komitet Strajkowy NSZZ „Solidarność” Dolny Śląsk – konspiracyjna

struktura funkcjonująca na Dolnym Śląsku od 13 XII 1981 r. do III 1990 r., kolejni przewodniczący RKS wchodzili w skład TKK, zob. np.: W. Suleja, Solidarność na

(3)

155 do czasu przełomu roku 1989 – ze szczególnym uwzględnieniem opisu

funkcjonowania kierownictwa struktur podziemnych. Jest to, jak dotąd, pierwsza tak obszerna publikacja wspomnień tego jednego z bardziej zna-czących ludzi „Solidarności”6.

Relacja Eugeniusza Szumiejki7 Urodziłem się w 1946 r. w Wierobiejkach, na ziemiach, które były polskie przed rokiem 1939. Po wojnie działały tam oczywiście oddziały AK, bo gdzież miały działać, jeśli nie na Wschodzie?8 Ale jasne było, że ziemie te zostaną włączone do Związku Sowieckiego. Mój brat, Mieczysław, star-szy o 9 lat, trochę się chował po lesie i jak byliśmy już na Dolnym Śląsku, w  Szprotawie, kiedyś w  rozmowie powiedział: „Nie wszystko wykorzy-staliśmy”. Stąd wnioskuję, że działał w AK, do dzisiaj jednak nie wiem, na jaką skalę. Ale proszę łaskawie zauważyć, że albo mój brat mało się w to angażował – tzn. na takim poziomie, że już w Polsce nie mógł się przede mną tym pochwalić – albo po prostu wiedział, że nie ma o czym mówić, bo było naprawdę ciężko. Te powojenne relacje żołnierzy – Lida9, Nowogródek10, Wołkowysk11 – to są nasze tereny. Oczywiście z  opo-wieści wiem, jak było z partyzantką w czasie wojny, w latach 1943–1944.

6 Pierwsza faza każdej z trzech rozmów miała charakter otwarty (Eugeniusz

Szumiej-ko miał pełną swobodę wypowiedzi). Po jej zaSzumiej-kończeniu prosiłem o dopracowanie pewnych szczegółów lub kwestii spornych. Dwie pierwsze rozmowy odbyły się w ówczesnym biurze Eugeniusza Szumiejki (w budynku firmy EnergiaPro we Wroc-ławiu), trzecia rozmowa miała miejsce w Centrum Dokumentacyjnym Ośrodka „Pa-mięć i Przyszłość” we Wrocławiu. Całkowity czas nagrania relacji wynosi 4 godz. 41 min 56 s.

7 AOPiP, AHM-103, Eugeniusz Szumiejko – relacja (sporządził G. Kowal).

8 Na temat aktywności polskiego podziemia niepodległościowego na tych terenach

zob. np. Atlas polskiego podziemia niepodległościowego 1944–1956, red. R. Wnuk [et

al.], Warszawa–Lublin 2007, s. 23–57, 70–74; J. Zieleniewski, Raporty wywiadu AK--AKO-WiN Obwodu Wysokie Mazowieckie w Okręgu Białystok 1944–1947, t. 1,

Biały-stok 2001.

9 Lida – miasto na Białorusi, w  obwodzie grodzieńskim, siedziba rejonu lidzkiego;

w latach 1945–1991 w granicach Białoruskiej SRR.

10 Nowogródek – miasto na Białorusi, w obwodzie grodzieńskim; w latach 1945–1991 w granicach Białoruskiej SRR.

11 Wołkowysk –  miasto na Białorusi, w obwodzie grodzieńskim, stolica rejonu

(4)

156 Jak partyzantka białoruska – nie wiadomo jaka strzelała, niszczyła ludzi. Moja babcia i dziadek padli pod strzałami. Za głupstwo: nie dasz chleba – zginiesz. I prawdą jest, że jak Niemcy weszli do wsi i pogonili białoruskich partyzantów, to ludzie odetchnęli.

Pamiętam, jeszcze przed kolektywizacją, że jak jechaliśmy w pole na wozie, to z  tyłu przyczepiony był koń sąsiada. Bo konia sąsiada można było wykorzystywać tylko do pługa, a poza tym szedł na luzie. Kolekty-wizacja na tych terenach rozpoczęła się w 1951 r., dopiero wtedy zrobiono u nas kołchozy12. Pamiętam, że jako malec chroniłem psa, żeby nie zabra-li mi go do kołchozu. Uważam, że pierwszy rok w kołchozie był doskonały. Nic się nie zmieniło. Nie było głodu. W ambarach, czyli magazynach, było jedzenie. Było zboże, więc było okej. Konie trzymano we wspólnej stajni, takiej koniuszni, i każdy gospodarz cichutko niósł dla swojego konia 1 lub 2 kg owsa pod pachą lub w kieszeniach, aby go podkarmić.

W kolejnych dwóch latach, kiedy przyjeżdżało się do wsi, to zamiast romantycznego szczekania psów słychać było straszne ujadanie. Ryczenie zwierzyny, która nie miała co jeść. Ze 103 koni w tabunie zostały 2. W dru-gim roku trzeba było zrywać strzechy ze stodół i z chlewów, żeby zrobić sieczkę i nakarmić krowy. Wszystko ryczało głodne i padało. Również lu-dzie. Dziwiłem się, dlaczego ludzie umierali mimo tego, że byli tłuści. A oni po prostu puchli z głodu. Sprawa była oczywiście prosta. Zbieraliśmy z pól, jak na swojej ziemi, tak jak wszyscy byliśmy nauczeni. Tyle, że to zboże gdzieś wywożono. Ambary były puste. Już żaden chłop z  gwintówką na sznurku nie stał i nie pilnował ambarów, bo tam nie było czego pilnować. Tam już nawet myszy umierały. Później było jako tako. Lepiej.

Na naszych ziemiach wschodnich, jak przychodziła wiosna, to ona przychodziła naprawdę. Tutaj, na Dolnym Śląsku, tego nie zauważamy.

12 Pierwsze próby kolektywizacji wsi na Białostocczyźnie zaczęły się już podczas

oku-pacji sowieckiej w latach 1940–1941. W obwodzie białostockim do lutego 1941 po-wstało 164 kołchozów, z  czego większość na terenach przedwojennych powiatów grodzieńskiego i wołkowyskiego, jednak rozpadły się one samoistnie po zajęciu tych terenów przez wojska hitlerowskie (więcej na temat kolektywizacji wsi na Biało-stocczyźnie zob. M. Markiewicz, Kolektywizacja wsi w województwie białostockim

1948–1956, Białystok 2010). Według ustaleń Zachara Szybieki w 1948 r. w kołchozach

tzw. Białorusi Zachodniej znajdowało się ok. 5% gospodarstw chłopskich, natomiast w 1950 r. liczba ta sięgała już ok. 82%; zob. Z. Szybieka, Historia Białorusi 1795–2000, Lublin 2002, s. 378–379.

(5)

15 7 A tam po prostu leżał śnieg na polach i zaczynało go być coraz mniej.

Ro-biło się dużo czarnych plam. Przez wieś spływała woda, więc tworzyła się rzeka, której nigdy nie było. Dzieci nie chodziły do szkół, bo jak przez tę rzekę przejść? Potem ta dzieciarnia, w tym ja, rzucała się na te niesamo-wicie grząskie pola, z których właśnie zszedł śnieg – szukaliśmy zeszło-rocznych niedobitków ziemniaków. Żeby przeżyć, bo nie było co jeść. To jest niesamowite. Moja mama, Anna Szumiejko, szła 23 km do Wołkowy-ska i o godz. 3 nad ranem ustawiała się tam w kolejce, żeby dostać chleb. A my, nie mając z siostrą, Heleną, nic do jedzenia – bo to tylko ściany skrobać – oczywiście czekaliśmy. I matka przychodziła, ale bez chleba, bo już dla niej nie starczyło. I my się darliśmy. Do dzisiaj nie mogę sobie tego podarować. Mam duże wyrzuty sumienia, bo powinniśmy współ-czuć matce, a nie się drzeć.

Co ciekawe, nie wiem w jaki sposób, ale trafiały do nas różne informa-cje. W tych Wierobiejkach, głuchej wsi, wiedzieliśmy chociażby, że w Ka-tyniu wymordowano polskich oficerów. Mówiła mi o tym moja mama, która miała ukończone 4 klasy polskiej szkoły podstawowej. Nie jestem w stanie powiedzieć, skąd ona, prosta chłopka, mogła to wiedzieć. Praw-dopodobnie wszyscy w Wierobiejkach wiedzieli13.

Miałem 10 lat, kiedy w Polsce rozpoczęły się rozruchy roku 195614. Na naszych terenach też trochę o  tym wiedzieliśmy. Jedną z konsekwencji roku 1956 była „repatriacja”. Jej główny nurt przypadł na lata 1957–1958, w porywach do roku 195915. Wyjechać nie było prosto. W ogóle rodziło się pytanie: dlaczego wyjeżdżać? W końcu byliśmy u siebie. Jednak żyło się strasznie, więc ja swoich rodziców usprawiedliwiam. Oni chcieli być przy religii, przy Bogu. Pobliski kościół w Porozowie16 – teraz jest to miasto –

13 Więcej nt. sytuacji na wsi zachodniobiałoruskiej w tych latach zob.: M. Ruchniewicz

– Wieś zachodniobiałoruska 1944–1953. Wybrane aspekty, Wrocław 2010.

14 Zob. np.: Przełomowy rok 1956: Poznański Czerwiec, Polski Październik, Budapeszt:

materiały międzynarodowej konferencji naukowej, Poznań, 26–27 czerwca 1996 r.,

red. E. Makowski, S. Jankowiak, Poznań 1998; Październik ’56, red. M. Jaworski, Warszawa 1987; M.R.  Bombicki, Polski Październik ’56: początek drogi, Poznań 1993.

15 Zob. M. Ruchniewicz, Repatriacja ludności polskiej z ZSRR w latach 1955–1959,

War-szawa 2000.

16 Porozów – osiedle typu miejskiego na Białorusi, położone w  rejonie świsłockim, w obwodzie grodzieńskim; w latach 1945–1991 w granicach Białoruskiej SRR.

(6)

158 został zamknięty. Potem zamknięto następny. Został w Wołkowysku – też zamknięto. Kolejny w Grodnie17. Nie ma religii, nie ma Boga. A moi rodzice uważali, że trzeba uciekać właśnie do Boga, do religii. Czyli do Polski. A czy będzie lepiej? Jak będzie chleb, to wystarczy. Ale nie było tak łatwo wyje-chać. I można by zbadać, dlaczego utrudniano wyjazd, repatriację Polaków. To byłaby wspaniała praca doktorska18. Fakt, 70% mieszkańców tych ziem to Polacy19. Z punktu widzenia Sowietów to może nie najlepiej. Dobrze by było to rozrzedzić. Jednak kto będzie wtedy pracował? Także z ich strony nie jest do końca zrozumiałe, dlaczego utrudniano repatriację. Procedu-ra wyglądała tak, że składało się wnioski, które następnie tProcedu-rafiały do Miń-ska, gdzie je rozpatrywano. Jak zauważono, że jedna litera w nazwisku się nie zgadza, to po iluś miesiącach odsyłano dokumenty, z adnotacją, że nie zgadza się nazwisko. I znowu się miesiącami czekało. Mój brat, już duży dżentelmen, wypełniał te wnioski dla okolicznych mieszkańców. A nie było to takie proste ze względu na pisownię nazwisk. Z cyrylicy na nasze, z naszego na cyrylicę… Pamiętamy Konopielkę Redlińskiego20? Bartoszko, Bartosiewicz, Bartoszewicz?21 I tak samo tu. Mnóstwo takich rzeczy, które władze sowieckie wykorzystywały. Do dzisiaj właśnie nie wiem, po co? Wy-puścić i już, nie? Kiedy ktoś otrzymał tę zgodę, to było wydarzenie – cała wieś chodziła od domu do domu22.

17 Grodno – miasto na Białorusi, stolica obwodu grodzieńskiego; w latach 1945–1991

w granicach Białoruskiej SRR.

18 Podstawą cytowanej wyżej książki (M. Ruchniewicz, Repatriacja…) była praca

dok-torska Małgorzaty Ruchniewicz pt. Tzw. repatriacja ludności polskiej z ZSRR

w la-tach 1955–1959, napisana pod kierunkiem Wojciecha Wrzesińskiego i obroniona na

Wydziale Nauk Historycznych i Pedagogicznych Uniwersytetu Wrocławskiego 18 XI 1998 r.

19 Według spisu powszechnego z  1939 r. 71% ludności województwa białostockiego,

w skład którego wchodził wówczas powiat grodzieński, stanowili Polacy. Zob. także:

Wysiedlenia, wypędzenia i ucieczki 1939–1945. Atlas ziem Polski, red.

W. Sienkie-wicz, G. Hryciuk, Warszawa 2008, s. 32–103.

2 0 Konopielka – powieść Edwarda Redlińskiego z 1973 r.

21 W jednej ze scen powieści „Konopielka” bohaterowie nie potrafią podać swojego prawidłowego nazwiska – wahają się między Bartoszko a  Bartosz, by ostatecznie dowiedzieć się z dokumentów, że w rzeczywistości nazywają się Bartoszewicz (co jedna z głównych bohaterek również przekręca – na Bartosiewicz).

2 2 Więcej nt. repatriacji ludności polskiej z ZSRR w latach 1955–1959 zob.

(7)

159 My wyjechaliśmy w 1958 r. Tak jak w filmie Sami swoi23 – pociągiem

towarowym. Wyglądało to inaczej, niż deportacja z lat 1939–1940 do Ka-zachstanu, kiedy można było wziąć ze sobą tylko jakieś tobołki, które na dodatek były przeglądane i niewiele z nich zostawało. Nam pozwolono zabrać w zasadzie wszystko. Nie było żadnych ograniczeń. Wyjeżdża-liśmy ze stołem, krzesłem – to był dobytek, na czymś trzeba siedzieć. Mieliśmy to poukładane w  wagonach. Ja spałem w  wanience pod da-chem. Było tam okienko, więc mogłem obejrzeć sobie kawałek świata. Podczas podróży po drodze mieliśmy obozy repatriacyjne24. Pierwszy był w Białej Podlaskiej. Kolejny w Nowym Dworze pod Gdańskiem, bo tam było miejsce i można było się osiedlić. Wspaniałe ziemie, ale do-liny, depresja – naszym nie odpowiadało. Pojechaliśmy więc dalej, do Czerwieńska25 w zielonogórskiem26. W tym obozie też trochę siedzieli-śmy – dawali jedzenie, można było wyżyć. Dostawalisiedzieli-śmy różne oferty, zarówno na objęcie ziemi jako indywidualni rolnicy, jak i do PGR-u27. Zarówno moi rodzice, jak i pozostała starszyzna, uważali że są już za starzy na to, żeby brać 10–15 ha ziemi. Byliśmy w kołchozach – będzie-my w polskich kołchozach. I tak trafiłem do Wiechlic28 pod Szprotawą, do PGR-u. Dokończyłem szkołę podstawową, bo brakowało mi 2 lata. Następnie ukończyłem liceum w Szprotawie29. I stamtąd wyjechałem do

2 3 Sami swoi – polski film fabularny z 1967 r. w reżyserii Sylwestra Chęcińskiego, na

podstawie scenariusza Andrzeja Mularczyka.

24 Chodzi zapewne o punkty etapowe Państwowego Urzędu Repatriacyjnego.

2 5 Czerwieńsk – miasto w województwie lubuskim, w powiecie zielonogórskim,

siedzi-ba gminy Czerwieńsk.

2 6 Województwo zielonogórskie – województwo utworzone w  1950 r. z  części woje-wództwa poznańskiego i  fragmentu wojewoje-wództwa wrocławskiego; w  1975 r., przy okazji reformy administracyjnej, zostało pomniejszone o  tereny przyłączone do nowo utworzonych województw gorzowskiego i legnickiego; w 1999 r. zostało włą-czone do utworzonego w ramach nowego podziału administracyjnego województwa lubuskiego.

2 7 Państwowe Gospodarstwo Rolne – istniejąca w  Polsce w  latach 1949–1993 forma socjalistycznej własności ziemskiej; właścicielem gospodarstwa rolnego było pań-stwo.

2 8 Wiechlice – wieś w  województwie lubuskim, w  powiecie żagańskim, w  gminie Szprotawa.

2 9 Eugeniusz Szumiejko w 1965 r. ukończył z wyróżnieniem Liceum Ogólnokształcące

im. Bolesława Chrobrego w Szprotawie (AUWr., WIV-4000/Szumiejko Eugeniusz, Życiorys naukowy, Wrocław, 28 I 1975 r., k. 2).

(8)

160 Wrocławia na uniwersytet, żeby studiować astronomię30. Oczywiście po-tem, już jako student utrzymywałem kontakt z rodziną – tak jak każdy.

Byłem pierwszy raz w  dużym mieście. Rok 1965 i  słynna odezwa abp. Bolesława Kominka i  naszego episkopatu – „Przebaczamy i  prosi-my o przebaczenie”31. Zrobiła się niesamowita feta. To był mój pierwszy kontakt z manifestacją. W moim poprzednim życiu oczywiście tego nie było, nie ten świat. Teraz był świat Wrocławia. Nie wiem, w jaki sposób tylu studentów, w tym ja, się tam pojawiło. W akademikach łatwo byłoby się skrzyknąć, ale wielu, tak jak ja, mieszkało poza akademikami. Skądś wiedziałem, że trzeba przyjechać na Ostrów Tumski. To też jest bardzo ciekawy temat – w jaki sposób działała wówczas komunikacja studencka, społeczna? Byliśmy więc na tym niesamowitym wiecu i słyszeliśmy, że nikt – naziści, Hitler – nie będzie nam niczego dyktował itd. Część ludzi widząc, jak wygląda sytuacja, wycofała się32. Widać były to czasy, kiedy łatwo było organizować wiece ateistyczne, socjalistyczne.

I nadszedł rok 1968. Abstrahuję od kontekstu politycznego, od tego co się działo w Biurze Politycznym KC PZPR33 – myślę o nas, o studentach. Byłem w kwiecie wieku, czyli połowie moich studiów. Z całą pewnością wiedzieliśmy wtedy, że gdzieś ten świat studencki i świat w ogóle jest lep-szy. I trzeba było szukać okazji, żeby wybuchnąć. Taką okazją był rok 1968.

3 0 Eugeniusz Szumiejko podczas studiów był m.in. założycielem i przewodniczącym

Naukowego Koła Astronomicznego. W 1970 r. obronił pracę magisterską pt. Zasady

budowy rakietowego spektroheliografu dalekiego ultrafioletu (AUWr.,

RK-120/Szu-miejko Eugeniusz, Opinia Jana Mergentalera w sprawie zatrudnienia w Instytucie Astronomicznym we Wrocławiu ob. Eugeniusza Szumiejki, Wrocław, 21 VIII 1970 r., k. 6; AUWr., WIV-5200, Szumiejko Eugeniusz, Ocena pracy dyplomowej Eugeniusza Szumiejki, Wrocław 22 IX 1970 r., k. 22).

3 1 Mowa tu o  Orędziu biskupów polskich do ich niemieckich braci w  chrystusowym

urzędzie pasterskim, którego głównym inicjatorem i redaktorem był rządca diecezji

wrocławskiej abp Bolesław Kominek. Więcej na ten temat zob. Wokół Orędzia.

Kar-dynał Bolesław Kominek prekursor pojednania polsko-niemieckiego, red.

W. Kuchar-ski, G. Strauchold, Wrocław 2009.

3 2 Więcej na ten temat zob. np. Ł. Kamiński, Władze PRL i społeczeństwo polskie wobec

Orędzia biskupów polskich, [w:] ibidem, s. 133–141.

3 3 Zob. np. J. Eisler, Polski rok 1968, Warszawa 2008; Idem, Marzec 1968: geneza,

(9)

16 1 Wiem, że Dejmek34, że KC35 – nieważne. Wydarzenia 1968 r. oceniam

jako bardzo autentyczne36. Bardzo mocno to przeżywaliśmy. Mało tego – mieliśmy poparcie dziekanatu Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii. Kiedy w Uniwersytecie Wrocławskim trwał strajk, to ci faceci wyszli i po-wiedzieli, że absolutnie nas popierają. A ówczesny Wydział Matematyki, Fizyki i  Chemii  Uniwersytetu Wrocławskiego to perełka. Fizyka teore-tyczna, prof. Jan Rzewuski37 współpracujący z Einsteinem itd. Skoro nas, studentów, wspierali tacy dżentelmeni, to sprawa była prosta. Mało tego, poparł nas prof. Alfred Jahn38, rektor Uniwersytetu Wrocławskiego. Do-okoła stali milicjanci w hełmach, w każdej chwili mogli wejść, ale musieli czekać na pozwolenie od gospodarza, czyli rektora. A prof. Jahn w Auli Leopoldina ogłosił wszystkim, że uważa strajk za legalny. Coś niesamo-witego. Ktoś zaczął grać Etiudę rewolucyjną Chopina.

Ja znalazłem się w komitecie strajkowym. Nikt mnie nie wybierał – po prostu przemówiłem w imieniu studentów wydziału i zostałem w komi-tecie. W pierwszych dniach po strajku wydaliśmy słynne oświadczenie. Wstydzę się tego dokumentu, bo pierwszy punkt brzmiał mniej więcej tak: „My, synowie Polski Zachodniej zwróconej do macierzy, wierni ideom socjalizmu…” itd. Tak się wtedy pisało39. Także ten rok 1968 to w gruncie rzeczy nic takiego.

Jak to wszystko już padło, to się trochę zapędziłem i nadal działałem – jeszcze przez tydzień, dwa lub trzy. Chcieliśmy kontynuować komitet strajkowy. On oczywiście nie miał szans przeżycia, zwłaszcza, że główni

3 4 Na temat Kazimierza Dejmka zob. np. Teatr Kazimierza Dejmka, red.

A. Kuligow-ska-Korzeniewska, Łodź 2010.

3 5 Komitet Centralny Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.

3 6 Na temat wydarzeń Marca ’68 na Dolnym Śląsku zob. W. Suleja, Dolnośląski Marzec

’68. Anatomia protestu, Warszawa 2006.

3 7 Jan Rzewuski (ur. 1916, zm. 1994) – fizyk teoretyk, profesor Uniwersytetu

Wrocław-skiego, uczestnik powstania warszawskiego; dziekan Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii w latach 1966–1968.

3 8 Alfred Jahn (ur. 1915, zm. 1999) – geograf, geomorfolog i polarnik, profesor

Uniwer-sytetu Wrocławskiego i rektor tej uczelni w latach 1962–1968.

3 9 Być może świadek ma na myśli odezwę sygnowaną przez okręgowe kierownictwa młodzieżowych organizacji – Zrzeszenie Studentów Polskich, Związek Młodzieży Socjalistycznej i  Związek Młodzieży Wiejskiej. Pisano w  niej m.in.: „mieszkamy i żyjemy na Ziemiach Zachodnich – w polskim Wrocławiu. Świadomość tego faktu szczególnie nas zobowiązuje” (W. Suleja, Dolnośląski…, s. 51).

(10)

162 działacze tego komitetu, faceci z ZSP, podpisali lojalki z SB40. Ale jeszcze się tam jakoś poruszaliśmy. Później, nie wiem dlaczego, nie spotkały mnie żadne represje. Może moja działalność była byle jaka? Ale i tak się dziwię. Na przykład moi koledzy, myjąc jeden z budynków biurowych, przepisy-wali na maszynach biurowych tę naszą odezwę, żeby ją rzucić na miasto (mimo tego, że strajki zostały już rozwiązane). I ich tam przyskrzynili. Jednym z  zatrzymanych był Marek Muszyński41. Czyli za byle co Ma-rek Muszyński dostał wyrok42, nie pamiętam, ale chyba na 8 miesięcy43. Myślę, że esbecja do końca nad tym nie panowała. Miała tak dużo do-świadczeń i nowych ludzi po strajku, że hej. A łapali jacyś milicjanci. Jak widzieli, że światło się świeci, że coś tam w nocy robią, to przychodzili, patrzyli, brali za dupę i zaprowadzali do aresztu.

Pytanie, dlaczego w końcu postanowiliśmy zakończyć tę działalność jest bardzo trudne. Nie wiem, jak odpowiedzieliby na nie inni. W moim przypadku pomyślałem sobie, że może rzeczywiście za dużo się wygłupi-łem i teraz dadzą mi po zaworach, po jajach. A moja działalność i tak nic nie zmieni. Nie wiem, na ile ja wtedy przejrzałem, że to była wewnętrzna rozgrywka między komunistami. I większość nie będzie wiedziała. Chyba pod potylicą gdzieś czułem, że to jeszcze nie jest ten strzał i po prostu trzeba się wycofać. Byłem jeszcze na tyle uczciwy, że starałem się coś robić

4 0 Służba Bezpieczeństwa – istniejący w latach 1956–1990 organ bezpieczeństwa

PRL, działający w ramach struktur resortu spraw wewnętrznych.

41 Zob.: R.  Bubnicki, Marek Muszyński, [w:] Opozycja w  PRL. Słownik biograficzny

1956–89, t. 2, red. J.  Skórzyński, P.  Sowiński, M.  Strasz, Warszawa 2002, s.  229–

230.

4 2 W oryginale: poszedł siedzieć.

4 3 Według ustaleń Włodzimierza Sulei Marek Muszyński został zatrzymany w nocy z 19 na 20 marca razem z Jackiem Filipeckim, Stanisławem Wroną oraz Markiem Błaszczykiem. Muszyński i Filipecki zostali zatrzymani w areszcie, natomiast dwóch pozostałych zwolniono. Aresztowani 23 III 1968 r. zostali zawieszeni przez rekto-ra w prekto-rawach studenckich. Wyrokiem Sądu Powiatowego Marek Muszyński został skazany na rok aresztu z zawieszeniem oraz 500 zł grzywny (autorzy Encyklopedii

Solidarności podają, że na 2 lata w zawieszeniu, zob. Marek Muszyński...), natomiast

Jacek Filipecki został skazany na 8 miesięcy aresztu z zawieszeniem i 300 zł grzywny. 23 I 1969 Senacka Komisja Dyscyplinarna wymierzyła Muszyńskiemu karę zawie-szenia w prawach studenta na okres 10 miesięcy (de facto, zaliczając dotychczasowy okres zawieszenia, umożliwiono mu powrót na studia). Filipecki otrzymał naganę z ostrzeżeniem (W. Suleja, op. cit., s. 166–167).

(11)

163 przez ten tydzień lub dwa. Przypuszczam, że dużo ludzi miało podobne

odczucia – że to nie był ten zryw, że trzeba odczekać, wycofać się. Zresztą pokazał to rok 1970. Pewnie, wszyscy mówimy, że w 1968 r. nie poparli nas robotnicy, a my nie poparliśmy stoczniowców w roku 1970. Tak moż-na sobie bajdurzyć. Jedmoż-nak tam, moż-na Wybrzeżu, skala była zupełnie inmoż-na, bardziej niepodległościowa. Bo w strajku 1968 r. tego nie widziałem. I nie ma co ubolewać, że nie było wielkiej kontynuacji roku 1968. Bo jakaż ona by miała być? W kierunku czego, przepraszam? Tego nie wiedzieliśmy.

W każdym razie myślę, że ten wyskok był autentyczny. Nieważne, jak wykorzystano to politycznie i jak dzieci komunistów, można tak powie-dzieć, na tym zyskały lub nie zyskały – bo niektórzy musieli uciekać do Izraela, inni nie wyjechali i  zostali bardzo wielkimi bohaterami44. Dla nas – dla mnie, dla kolegów – było to zupełnie autentyczne. Dodatkowo ta niesamowita jedność z kadrą naukową… Taki był mój rok 1968.

Moja późniejsza przedsierpniowa działalność opozycyjna była niewiel-ka. Wiemy oczywiście, jakie struktury istniały przed 1980 r. – ROPCiO45, KOR46 itd. Pracowałem z kolegami47, którzy znali Leszka Moczulskiego48 z KPN-u49, więc pomagaliśmy, jak mogliśmy najlepiej. Staraliśmy się np. żeby pismo wydawane przez KPN rozpowszechniało się też na Dolnym Śląsku. Robiliśmy również tak małostkowe rzeczy, jak udostępnienie

4 4 Więcej na ten temat zob. np.: A. Friszke, Anatomia buntu. Kuroń, Modzelewski

i ko-mandosi, Kraków 2010.

4 5 Ruch Obrony Praw Człowieka i Obywatela – ogólnopolska organizacja opozycyjna działająca od 25 III 1977 r., zob.: G. Waligóra, Ruch Obrony Praw Człowieka

i Obywa-tela 1977–1981, Warszawa 2006.

4 6 Komitet Obrony Robotników – jawnie działający komitet (przez władze uznawany

za nielegalny) organizujący pomoc dla ofiar represji po wydarzeniach, które miały miejsce w VI 1976 r. w Ursusie i Radomiu. W IX 1977 przekształcony w Komitet Sa-moobrony Społecznej, zob. np.: J.J. Lipski, KOR – Komitet Obrony Robotników,

Komi-tet Samoobrony Społecznej, Warszawa 2006; A. Friszke, A. Paczkowski, Niepokorni. Rozmowy o Komitecie Obrony Robotników. Relacje członków i współpracowników Ko-mitetu Obrony Robotników zebrane w 1981 roku, Kraków 2008.

4 7 Jednym z nich Janusz Młynarz, w latach 50. jako kilkunastoletni uczeń karany za działalność patriotyczną (wg relacji świadka).

4 8 Zob. A. Dudek, Leszek Moczulski, [w:] Opozycja…, t. 1, s. 243–245.

4 9 Konfederacja Polski Niepodległej – antykomunistyczna partia polityczna założona 1 IX 1979 r., zob. np. Konfederacja Polski Niepodległej na drodze do wolności, red. M. Wenklar, Kraków 2011.

(12)

16 4 pomieszczenia, żeby popracował tam trochę powielacz. To żadna działal-ność. Być może niektórzy nawet wiedzieli, że to nie ma sensu, że to nic nie da na ten bolszewizm, na ten komunizm. Te nasze parę ulotek to było nic, jednak dla samego zachowania dobrego samopoczucia trzeba było pomóc i coś zrobić. Także ja nie uważam się za opozycjonistę przedsierpniowego. Myślę, że istnieje zbytnia apoteoza ruchu przed „Solidarnością”. On nie był taki duży.

Byłem świadomy tego wszystkiego, co się dzieje i byłem mile zasko-czony, kiedy w lipcu 1980 r. wybuchły strajki na Lubelszczyźnie. Zaczęło się coś dziać. To była wspaniała nutka, w sercu coś zadrgało. I to było nie-porównywalne z tymi naszymi ulotkami. One miały mniej więcej takie znaczenie, jak dzisiejsze spotkania klubów dyskusyjnych w gronie osób mających takie same przekonania (pewnie nie powinno się tak mówić, ale jest to rodzaj onanizmu). I dopiero ten Lublin ruszył Wrocław. Poszło. Lublinianom ostatecznie nie wyszło, bo ich rozpłaszczyli, dając podwyżki itd. I stąd nie Lublin, a Gdańsk stał się kolebką „Solidarności”. A proszę łaskawie zauważyć, że ludzie już psioczyli i w 1976 r., i 1978 r., były ko-lejne podwyżki… Ileż można? I jest 1980 r. Pac! Z byle czego! Komuniści przecież nic specjalnego nie zrobili, nie sprzedali Polski gdzieś na Sybir. Po prostu źle się żyło. Gdyby mieli takie możliwości jak teraz Rostowski50 i  Tusk, to wzięliby jakiś kredyt. Ale nie mieli. Oczywiście, Gierek brał kredyty, ale na Hutę Katowice51. Breżniew nie mógł postawić huty, bo nie uzyskałby kredytu. A cóż to jest te 400 km od Lwowa? Wybudowano Linię Hutniczo-Siarkową52. Na początku epoki Gierka, kiedy było dobrze, kiedy dał Coca-Colę w  1972 r., westerny, striptiz – rzeczy nieosiągalne w  obozie socjalistycznym – wszystko było okej. Ale potem zaczęło się psuć – ten mechanizm był oczywiście niewydolny. Bo dlaczego miałby

5 0 Jacek Rostowski (ur. 1951 r.) – ekonomista, nauczyciel akademicki; w momencie

prze-prowadzania wywiadu minister finansów w rządzie Donalda Tuska.

5 1 Huta Katowice (ob. ArcelorMittal Poland oddział Dąbrowa Górnicza) – kombinat metalurgiczny w Dąbrowie Górniczej, zajmujący się hutnictwem żelaza. Budowę rozpoczęto w 1972 r., pierwszy wydział zakładu rozpoczął pracę w 1975 r.

5 2 Linia Hutniczo-Siarkowa (Linia Hutnicza Szerokotorowa) – linia kolejowa nr  65,

najdłuższa szerokotorowa linia kolejowa w  Polsce; została zbudowana w  la-tach 1976–1979 do obsługi importu rudy żelaza z Krzywego Rogu na Ukrainie do Huty Katowice oraz eksportu polskiej siarki i węgla do ZSRR.

(13)

165 być wydolny53? Wydarzenia roku 1980 wyszły tak z byle czego. Kolejne

podwyżki, wciąż coraz gorzej i już nic nie pomagało. Zresztą Gierek nawet już nie występował w stylu, że „jesteśmy z wami, wszystko dla was”. On już nie miał sumienia tak mówić54. Pomijam te „pomożecie-pomożemy” na samym początku, ale ja pamiętam przemówienie Gierka z 1975 r., kiedy już było źle, a on mówił: „Jest ciężko, ale obiecuję wam – żadnych podwy-żek!”, co spotykało się z niesamowitym aplauzem. Wtedy nie mówiło się o podniesieniu podatków, tylko cen żywności. Jakie podatki, skoro prak-tycznie wszystko było państwowe? I przyszedł rok 1980, a on biedny już nic nie mógł zrobić. I padł. Każdy porządny ekonomista mógł to zresztą przewidzieć. A czy w 1980 r., czy w 1982 r. – tego nie wiedziano.

W sierpniu 1980 r. remontowałem otrzymane właśnie mieszkanie spół-dzielcze55. Nie było żony, nie było dzieci – byłem sam i chciałem wszystko zrobić. Wiadomo, jak się otrzymywało mieszkanie, to było ono straszne i  trzeba było wszystko przerabiać. Remontowałem więc to mieszkanie, w którym były tylko dwa meble: zbity przeze mnie z desek taboret (żeby sięgać do sufitu) oraz radio tranzystorowe. I w radiu leciały informacje o Lublinie, a potem o Gdańsku. A ja remontowałem mieszkanie. Właś-nie przesuwałem ściany, kiedy pieprznąłem pędzel i kielnię i pojechałem do Wrocławia56. Ale nie do swojego zakładu – byłem wówczas świeżym pracownikiem Przedsiębiorstwa Techniki Biurowej „Predom-Org”. To był mały zakład (załoga liczyła 500 osób), a na dodatek rozczłonkowany, kilka-dziesiąt oddziałów we Wrocławiu i w innych miastach. Zresztą wprawdzie

5 3 Zob. np.: W. Roszkowski, Historia Polski 1914–2004, Warszawa 2004, s. 312–333.

5 4 Sam Edward Gierek w  wywiadzie rzece udzielonym Januszowi Rolickiemu tak

przedstawiał problem propagandy końca lat 70.: „Dziś przyznaję, że propaganda nie została dopasowana do nowej sytuacji. W tym przypadku zabrakło nam determina-cji. Przeważył stary sposób myślenia, według którego nieujawnianie faktów eli-minuje je z życia społecznego. Pewnie gdyby ludzie znali całą prawdę o sytuacji gospodarczej kraju, nie stawialiby błędnych roszczeń płacowych”, zob. J. Rolicki,

Edward Gierek – przerwana dekada: wywiad rzeka, Warszawa 1990, s. 167.

5 5 Eugeniusz Szumiejko skończył studia w 1970 r. W latach 1970–1977 był

pracowni-kiem naukowym Instytutu Astronomicznego Uniwersytetu Wrocławskiego, w  la-tach 1977–1979 informatykiem w  Państwowych Zakładach Lotniczych „Hydral”, a następnie do 1981 r. pracował w Zakładzie Techniki Biurowej „Biurotechnika” we Wrocławiu (za: M. Strasz, Eugeniusz Szumiejko, [w:] Opozycja…, s. 336). Na temat pracy naukowej Eugeniusza Szumiejki zob. także przyp. 67, 68.

(14)

166 nikt tam wtedy nie pracował, ale też nikt nie strajkował. Pojechałem więc na zajezdnię57 i do innych zakładów. Po drodze mijałem stocznię rzecz-ną z Psiego Pola – chłopy już stały, więc się w to wmieszałem. I dopiero w pierwszych dniach września wszedłem do tego swojego zakładu. Nie wiedziałem, ani kogo tam spotkam, ani jak założyć związek zawodowy. To że ten ruch wykonałem ja – 8-miesięczny pracownik – a nie ci, któ-rzy byli zżyci, pracowali w tym zakładzie tyle lat, było może nawet tro-chę śmieszne. Okazało się, że dla nich „swój-nieznajomy” to był najlepszy wybór. Zwłaszcza, że ja z takim zamiarem przyjechałem. I to było takie proste! Żadnego problemu. Do tego stopnia, że oni już przestali bać się swoich dyrektorów, kierowników58.

CRZZ – Centralna Rada Związków Zawodowych – próbowała tego, cze-go Jagielski59 próbował w ostatniej chwili w Stoczni Gdańskiej im. Lenina, że niekoniecznie trzeba tworzyć nowe związki, że można zmienić istnieją-ce, CRZZ-owe. W naszym zakładzie CRZZ-owcy, dyrektorzy występowali bardzo sensownie – „A co chcecie? Myśmy się jako związki zawodowe źle zachowywali? Mieliśmy wczasy pod gruszą, całą opiekę taką, jaka powinna być. Co chcecie? Uważacie, że teraz będzie co? Lepiej? Będą dwa razy wczasy pod gruszą?” To jest niesamowite! I dżentelmeni się tak kolebali. Myślę, że ostatecznie zwyciężyła sprawa patriotyczna – „Już mamy was dosyć, a tyle co wy zapewnialiście, to i my zapewnimy”. I to ich przekonało. Nie było takiego oporu, że wchodzimy, robimy „Solidarność”, a ktoś tam szarpie za rękaw – „nie!” Tego nie było. Mało tego, oni byli bardziej przestraszeni, niż my.

Co ciekawe, z niektórych zakładów, które nie strajkowały, dawano ny-skę lub żuka dla zaopatrzenia strajku. Kierownik na to pozwalał, kierowca jeździł. Samochody z napisem „zaopatrzenie” były mile witane, bo wszy-scy się domyślali, że chodziło o strajkujących. Z tymże to wszystko już

5 7 26 sierpnia rozpoczął się strajk w zajezdni autobusowej przy ul. Grabiszyńskiej we

Wrocławiu, do którego w ciągu kilku dni przyłączyło się kilkadziesiąt zakładów z ca-łego miasta.

5 8 Na temat strajków na Dolnym Śląsku zob. np.: Ł. Kamiński, NSZZ „Solidarność”

Re-gion Dolny Śląsk, [w:] Solidarność 1980–1989, t. 6, Polska Południowa, red.

Ł. Kamiń-ski, G. Waligóra, Warszawa 2010, s. 320–329.

5 9 Mieczysław Jagielski (ur. 1924, zm. 1997) – ekonomista, polityk, działacz

komuni-styczny; w  latach 1970–1981 wicepremier; przewodniczący komisji rządowej pro-wadzącej negocjacje z  Międzyzakładowym Komitetem Strajkowym w  Gdańsku w sierpniu 1980 r., sygnatariusz porozumień gdańskich.

(15)

167 w dniach 28–30 sierpnia, kiedy było już trochę inaczej. Sierpień ’80 był

takim świętem. Świętem Wrocławia. Tramwaje nie jeździły, autobusy nie jeździły. Wszyscy chodzili pieszo, ale nikt się w związku z tym nie dener-wował. Była piękna pogoda. Czuliśmy, że może teraz? Może teraz...

Chwila niesamowitej dyscypliny w komitecie strajkowym na zajezd-ni nastąpiła, kiedy wysłano trzech60 emisariuszy do Stoczzajezd-ni Gdańskiej61. Mimo tego, że już słyszeliśmy, że podpisano porozumienie, strajk jeszcze trwał, bo emisariusze musieli wrócić i to potwierdzić. I potwierdzili. To też było duże wydarzenie.

Dolny Śląsk bardzo mocno włączył się w strajki. Kopalnie węgla w Wał-brzychu, KGHM62 w Lubinie… Kawałek rdzenia Polski. Do tego mamy jeszcze Szczecin63. Proszę łaskawie zauważyć, że Górny Śląsk włączył się w strajki tak późno64, że skończył dopiero 3 września, kiedy podpisał swo-je regionalne porozumienie65. Warszawa – stolica – i Mazowsze swo-jeszcze w ogóle nie drgnęła. I łeb daję – to jest taka wrocławska zarozumiałość – że gdyby nie to, że stanęły KGHM, kopalnie Wałbrzycha i Wrocław, to Jagielski niczego by nie podpisywał. Oni już wiedzieli, że zaczyna się konflikt krajowy, że wyskoczył poza Trójmiasto. Do tego dochodził ten cały rytuał, wartości – „Tak, zakończymy strajk, ale jak nasi emisariusze wrócą z Gdańska. Niech potwierdzą podpisanie porozumienia”66.

Ja w tym czasie kończyłem pisać pracę doktorską na temat gwiazdy, która wybuchła. Taka katastrofa kosmiczna. Z moich badań wynikało, że wybuchła, bo była podwójna. Do katastrofy doszło, gdyż między jedną a drugą było bardzo ciasno – prawie że się o siebie ocierały. Ziemia obiega

6 0 W oryginale: dwóch.

6 1 Do Gdańska wysłano dwie delegacje w celu potwierdzenia podpisania porozumienia – pierwsza została zatrzymana w pociągu przez milicję, druga (w składzie Hubert Hanusiak, Antoni Skinder i Bogdan Ziobrowski) dotarła do Gdańska samochodem i uzyskała podpis Anny Walentynowicz pod jedną z kopii porozumienia (zob. np. Ł. Kamiński, NSZZ „Solidarność”…, s. 327).

6 2 Kombinat Górniczo-Hutniczy Miedzi.

6 3 Porozumienie kończące strajki w Szczecinie zostało podpisane 30 sierpnia 1980 r.

6 4 29 sierpnia 1980 r.

6 5 3 listopada zostało podpisane porozumienie w Jastrzębiu Zdroju. Jeszcze później,

11 września, podpisano porozumienie w Dąbrowie Górniczej w Hucie Katowice.

6 6 Więcej na temat wydarzeń sierpnia 1980 r. w  Polsce zob. np.: J.  Holzer,

„Solidar-ność” 1980–1981, Paryż 1984; J. Staniszkis, Samoograniczająca się rewolucja, Gdańsk

(16)

168 Słońce w ciągu 365 dni, a czas obrotu moich gwiazd wynosił 2 godziny. Moje przypuszczenia okazały się prawdziwe, bo jest mnóstwo takich po-dwójnych gwiazd, które wybuchają67. Byłem po pięciu toruńsko-gdańskich seminariach, gdzie referowałem tę pracę doktorską. Miałem coś tam jesz-cze poprawić, dokończyć, zredagować...68 I wybuchła „Solidarność”. Za-stanawiałem się, ile sobie, ile ojczyźnie? Czyli na ile poświęcić się pisaniu doktoratu, a na ile włączyć się w działalność związkową całym sobą. I włą-czyłem się, ale miałem wyrzuty sumienia wobec ludzi związanych z moim doktoratem. Na I Krajowym Zjeździe Delegatów NSZZ „Solidarność”, ku mojemu zaskoczeniu, zobaczyłem, że przewodniczącym regionu Torunia jest mój promotor – docent Stawikowski69. A prof. Głębocki70, który miał być recenzentem mojej pracy, jest doradcą Wałęsy. Okazało się więc, że je-steśmy – i Stawikowski, i Głębocki, i ja – w jednej piaskownicy, wybraliśmy

6 7 W podaniu prof. Antoniego Opolskiego o otwarcie przewodu doktorskiego

Euge-niusza Szumiejki możemy przeczytać: „tematem rozprawy doktorskiej będą wyni-ki opracowania widm gwiazdy Nova Delphini 1967, obejmujące identyfikację linii absorpcyjnych i emisyjnych, wyznaczanie prędkości radialnych oraz innych para-metrów fizycznych charakteryzujących wybuch tej gwiazdy” (AUWr., WIV-4000/ Szumiejko Eugeniusz, Podanie do Rady Wydziału Matematyki, Fizyki i Chemii Uni-wersytetu Wrocławskiego o otwarcie przewodu doktorskiego Eugeniusza Szumiejki, Wrocław, 30 I 1975 r.).

6 8 Przewód doktorski Eugeniusza Szumiejki został zamknięty w 1977 r. (AUWr.,

WIV-4000/Szumiejko Eugeniusz, Wniosek komisji ds. przewodu doktorskiego mgr. E. Szumiejki o anulowanie przewodu doktorskiego, 8 VI 1977 r., k. 7), jednak z inicja-tywy prof. Antoniego Opolskiego kontynuował on pracę nad swoją pracą doktorską z wolnej stopy. Jego opiekunem naukowym został prof. Robert Głębocki z Uniwersy-tetu Gdańskiego (za relacją świadka).

6 9 Antoni Stawikowski (ur. 1933 r.) – astronom, działacz opozycji w PRL; od 1955 r.

pra-cownik toruńskiego Zakładu Astronomii PAN (następnie Centrum Astronomicz-nego im. Mikołaja Kopernika PAN); od 1978 r. związany z opozycją; przewodniczą-cy toruńskiej „Solidarności” w latach 1981–1989; internowany w stanie wojennym; uczestnik obrad Okrągłego Stołu po stronie opozycyjnej; zob. np. W. Polak, Czas

lu-dzi niepokornych. Niezależny Samorządny Związek Zawodowy „Solidarność” i inne ugrupowania niezależne w  Toruniu i  Regionie Toruńskim (13 XII 1981−4 VI 1989),

Toruń 2003.

7 0 Robert Głębocki (ur. 1940 r., zm. 2005 r.) – astrofizyk, działacz opozycji w PRL; w la-tach 1961–1972 pracownik Zakładu Astrofizyki PAN; od 1970 r. związany z Uniwer-sytetem Gdańskim, w  latach 1972–1978 prodziekan Wydziału Matematyki Fizyki i Chemii, a w latach 1981–1982 rektor, a w latach 1993–1999 dyrektor Instytutu Fizyki Teoretycznej i Astrofizyki tej uczelni; w 1991 r. minister edukacji narodowej w rzą-dzie Jana Krzysztofa Bieleckiego.

(17)

169 to samo: „Solidarność”. Także niepotrzebnie się stresowałem – miło nam

się rozmawiało. A w podziemiu dżentelmeni profesorowie byli bardzo do-brymi współpracownikami. Świetnie spisywali się jako członkowie mojej rady programowej71. Oczywiście karni wobec mnie, jako dowódcy. Zapo-mnieli, że mieli ze mnie robić doktora. Wspaniali ludzie.

Ale cofnijmy się do początków „Solidarności”. Przyszedł 17 września 1980 r. i w Gdańsku obradowała Krajowa Komisja Porozumiewawcza. Ja niestety jestem nie najlepszym świadkiem, bo w tym nie uczestniczyłem. Ale wszyscy bardzo to przeżywaliśmy. Z Wrocławia, jako delegat do KKP, pojechał np. Zbigniew Przydział72. Czy ktoś dzisiaj wie, kim jest Zbigniew Przydział? Był przewodniczącym „Solidarności” we Wrocławskiej Stocz-ni Rzecznej. Pojechał też Jurek Szulc73 z wałbrzyskich kopalStocz-ni. Był ratow-nikiem górniczym, tworzył wałbrzyską „Solidarność”. I oczywiście Karol Modzelewski74, wówczas wrocławianin.

W czasie obrad KKP75 Wałęsa wprost powiedział, że mamy Wolne Związki Zawodowe Wybrzeża, a niech każdy w Polsce walczy o swoje

7 1 Według relacji Eugeniusza Szumiejki Robert Głębocki i  Antoni Stawikowski byli jego doradcami, których po pewnym czasie skontaktował także z Bogdanem Lisem. Wkrótce mieli nawiązać kontakt również z działaczami z innych miast, m.in. z Kra-kowa i Warszawy, i de facto doradzali całej TKK.

7 2 Zbigniew Przydział (ur. 1925 r.) – działacz opozycji w PRL; w latach 1939–1945 członek

Szarych Szeregów; w latach 1947–1990 pracownik Wrocławskiej Stoczni Rzecznej; od IX 1980 r. w „Solidarności”, m.in. członek Krajowej Komisji Porozumiewawczej; w sta-nie wojennym internowany; zob. B. Kruk, Zbigw sta-niew Przydział, [w:] Encyklopedia

So-lidarności, http://www.encyklopedia-solidarnosci.pl/wiki/index.php?title=Zbigniew_

Przydzia%C5%82 (dostęp: 19 VII 2011 r.).

7 3 Jerzy Szulc (ur. 1954 r.) – działacz opozycji w PRL; w latach 1975–1985 pracownik

KWK Wałbrzych; w  latach 1976–1979 wiceprzewodniczący ZSMP w  KWK Wał-brzych; w  1980 r. członek PZPR; w  sierpniu 1980 r. organizator strajku, a  następ-nie przewodniczący Komitetu Strajkowego w swoim zakładzie pracy; od września 1980 r. w „Solidarności”, m.in. członek Krajowej Komisji Porozumiewawczej; w sta-nie wojennym internowany; zob. A. Klarman, Jerzy Władysław Szulc, [w:]

Encyklo-pedia Solidarności, http://www.encykloEncyklo-pedia-solidarnosci.pl/wiki/index.php?title=J

erzy_W%C5%82adys%C5%82aw_Szulc (dostęp: 19 VII 2011 r.).

74 Zob. A. Friszke, Karol Modzelewski, [w:] Opozycja…, t. 1, s. 246–249.

7 5 Protokoły z posiedzeń KKP dostępne są on-line w Bibliotece Cyfrowej Ośrodka KAR-TA: A/08 NSZZ „Solidarność” – Krajowa Komisja Porozumiewawcza/Komisja Krajo-wa, http://dlibra.karta.org.pl/dlibra/publication?id=14452&from=&dirids=28&tab=1& lp=1&QI=4F332C778C3884ABBDD14AC17076E83E-60 (dostęp: 7 XI 2012 r.).

(18)

17 0 związki. Co niektórzy się odzywali: „Mamy wolne związki zawodo-we w  Polsce! Nie na Wybrzeżu, jak mówi Wałęsa”. Karol Modzelewski wystąpił i powiedział: „Mamy taką piękną nazwę – «Solidarność» – bo tak nazywał się biuletyn stoczni – to jest związek «Solidarność» na całą Polskę”76. I Wałęsa nie chciał tego przyjąć. Łącznie z tym, że się pognie-wał i wyszedł z sali. W podziemiu rozmawiałem z Lisem77 i wygarniałem mu, że takie podejście Wałęsy było straszne. On na to: „Słuchaj, ja też byłem tego zdania”. To był szok! Ja wiem, że Lis był PZPR-owcem, ale przecież był w komitecie strajkowym. Także takie lekkie podejście, że oni mają związki tylko na Wybrzeżu… A inne regiony? Już pal sześć Wroc-ław, który jakoś dałby sobie radę, ale Białystok? A Rzeszów? I 17 września stłamszono Wałęsę i innych myślących tak, jak on. Powiedziano, że bę-dzie jeden niezależny związek zawodowy pod nazwą „Solidarność”. Do-piero 17 września. Miało to niesamowite konsekwencje prawne. Ludzie w Białymstoku czy w Rzeszowie mieli odwagę pójść i powiedzieć: „Mamy związek zawodowy «Solidarność» w Polsce i go zgłaszamy tutaj, u nas”. Aczkolwiek w dalszym ciągu pojawiały się problemy przy rejestracji z po-wodu wywalczenia związku na Wybrzeżu, a nie np. w Białymstoku.

Ten 17 września i  postawę Lecha Wałęsy powinni ocenić historycy. Myślę, że on na tyle jeszcze łaknął sukcesu, że powinien chcieć być prze-wodniczącym związku na całą Polskę, a nie tylko na Wybrzeże. Dlacze-go więc optował za związkami zawodowymi – w liczbie mnogiej? Że my mamy Wolne Związki Zawodowe na Wybrzeżu, a wy sobie walczcie. Na-wet jakieś zobowiązanie wobec służb specjalnych było tutaj mniejsze78, bo w końcu chyba lepiej, że byłby wodzem całej Polski? Tego nie rozu-miem. Rozmawiam czasem z kolegami i nie rozumiemy ówczesnej posta-wy Wałęsy79.

76 Relacja Karola Modzelewskiego zob.: Na pewno czas najważniejszy. Rozmowa

z Ka-rolem Modzelewskim, [w:] Portrety…, s. 269–272.

7 7 Zob. Z. Płużańska, Bogdan Lis, [w:] Opozycja…, t. 1, s. 210–212.

7 8 Świadek nawiązuje do domniemanej współpracy Lecha Wałęsy z SB (zob. S. Cenckie-wicz, P. Gontarczyk, SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii, Gdańsk 2008).

7 9 Sam Lech Wałęsa w swoich wspomnieniach tak opisuje wydarzenia z 16 i 17 IX 1981 r.:

„Czy to miała być rzeczywiście całość, jedna organizacja, monolit? 16 września przyjeż-dża delegacja z Wrocławia: Modzelewski i cała kompania, jakiś adwokat, kilka innych osób. Leszek Kaczyński reprezentuje nasz MKZ w tych rozmowach zakulisowych; re-lacjonuje, że są to rozmowy na noże. Następnego dnia przyjeżdża druga ekipa,

(19)

war-17 1 No ale poszło. W efekcie wyszło, że jest nas 10 milionów członków

i na-wet dyrektorzy prosili się o przyjęcie. Tak jak mój dyrektor. Powiedział, że chciałby należeć do związku „Solidarność”. Odpowiedziałem: „To niech pan sobie założy związek dyrektorów”. Czyli w  każdym zakładzie mo-gło być nawet do 100%. Swoją drogą mój dyrektor był dobrym człowie-kiem, nie chamem. Jak go w późniejszych latach wyrzuciłem, to biedny zmarł niedługo potem. Wtedy w nomenklaturze, jak wiadomo, kiedy ktoś

szawska, mecenas Jan Olszewski i Jarosław Kaczyński – brat bliźniak Leszka. Przywożą koncepcję, którą w sensie prawnym sformułował Kaczyński – jednego Związku, który mógłby być unitarny, ale statut jest przygotowywany w ten sposób, że w istocie byłaby to federacja. Argumentowali, że jeżeli my się nie zjednoczymy, to władza będzie miała absolutnie nieograniczoną możliwość manipulowania różnymi związkami. Nazajutrz, 17 września, patrząc na wypełnioną po brzegi salę klubu «Ster» na parterze budynku naszej siedziby, uświadomiłem sobie, że choć są na niej jedynie delegaci MKZ-tów i wiel-kich zakładów pracy – po dwóch na każdy – stanowią już wielkie zgromadzenie, a prze-cież to nasze spotkanie odbywa się zaledwie w siedemnaście dni po podpisaniu Porozu-mienia Gdańskiego. […] Zabiera głos adwokat Jan Olszewski – wysuwa wniosek, że do rejestracji powinniśmy się zgłosić jako jedna ogólnopolska struktura. Popiera go Karol Modzelewski: – Gdańsk wygrał sprawę dla nas wszystkich, ale wygrał ją, o czym nie należy zapominać, silnym poparciem strajkowym całej Polski. Wybrzeże popełni samo-bójstwo, jeżeli się od reszty Polski oderwie. Zwracamy jednak uwagę na potrzebę pręż-nej organizacji terenowej. Ona ma dawać poczucie siły. Nie. Nie o to im jednak chodzi. Mówię, że nowe Związki nie chcą powtarzać błędów starych: odrzucam koncepcję two-rzenia jakiejś nowej centrali związkowej. Argumentując, wskazuję słabości poprzednie-go systemu. Wszystko na nic. W pewnym momencie nie wytrzymuję: – Powiem wam, że jak byłem na spotkaniu z księdzem Prymasem Wyszyńskim, CRZZ zrobiło plenum i planowało, że stanę na jego czele. Miałem więc mieć tę jedność. Nie zgodziłem się. Nie chcę takiej jedności. Musimy stworzyć komisję porozumiewawczą, ale musimy tak się uzupełniać, aby nie zamykać sobie manewru. Ośrodki prężne, mające silne MKZ-ty, będą służyły pomocą słabszym. Nawet strajkiem. Nikt nie powinien się starać – nawet Gdańsk – wpływać centralnie na te MKZ-ty. Owszem, w niektórych sprawach dogada-my się, ale jako krajowa komisja. Będzie ona służyć do przeniesienia w teren, do poszcze-gólnych regionów tego, o czym się dyskutowało, i tam, na dole, zapadnie decyzja. Ona będzie wiążąca, a nie ustalenia komisji. W taki sposób planujemy nasze działanie. Żeby za wcześnie nie doszło do jedności, która nas zniszczy. Atmosfera na sali robi się coraz gorętsza. […] Zaczynamy myśleć podobnie o naszym Związku zawodowym – potrzebna jest w nim różnorodność i silny kontakt z ludźmi w fabrykach, instytucjach, zakładach pracy i potrzebna też jest jakaś forma jedności. Kolejna propozycja brzmi: pod wspólnym hasłem «Solidarność» regionalne MKZ-ty pójdą razem do rejestracji w sądzie. Pojedyn-czo – przegramy, władza znajdzie sposoby, żeby się nas pozbyć” (L. Wałęsa, Droga

(20)

17 2 zostawał dyrektorem, to najważniejsze było, jak często dostawał talon na samochód. Jeżeli ktoś dostawał talon na samochód raz na pięć lat, to był słabym dyrektorem. Jeżeli raz na półtora roku albo raz na rok, to był do-brym dyrektorem. Po roku czasu samochód można było sprzedać i mieć z  tego ogromnie dużo pieniędzy, powiedzmy dwuletnią wypłatę. Takie dzikie były wtedy ceny. Mój dyrektor był dobry, bo miał samochód co dwa lata. Był dość inteligentny. Jak wyszedłem z podziemia i po pół roku esbecy zdecydowali, że może mnie przyjąć z powrotem do pracy, to bar-dzo mocno się tłumaczył, że „niech pan mi wierzy, z ręką na sercu, nigdy nie słyszałem o Katyniu”. To był człowiek, który skończył studia. Był po prostu w nomenklaturze, ale nie jako zawzięty komuch.

Później, co jest bardzo ważne, stworzono strukturę prawną, w  jaki sposób powoływać władze związku zawodowego w zakładach pracy. Pro-cedury rzeczywiście dobrze dopracowano. Musieliśmy się ich uczyć, ja musiałem się uczyć. Jak przeprowadzić zgłoszenie kandydatów, te 50 plus 1 itd. Myślę, że ten wrzesień, październik, listopad, to była niesamowi-ta, przepiękna szkoła życia dla Polaków. Komuna oczywiście cały czas przeszkadzała. A to wsadzała do więzienia Jana Narożniaka80, a  to nie wypuszczała facetów z KPN-u. Niemniej te pierwsze miesiące, były bar-dzo znaczące. Stąd późniejsze wybory, czy na wiosnę81, czy we wrześniu 1981 r.82, szły jak z gwizdka. I jak taki Kaziu Helebrandt83 przedstawiał jurysdykcje do naszego obradowania na zjeździe we Wrocławiu, to wszy-scy to przyjmowali. I ruki pa szwam84! Ale nie w tym sensie, że ktoś krzy-czał, bo dorwał się do mikrofonu. To było tak oczywiste, tak naturalne, że nawet jak ktoś chciał z czymś wyskakiwać, to go inny brał za chabety i mówił: „kolego, trzeba się zastosować do demokracji”. Proszę sobie

wy-8 0 Zob. B. Kaliski, Jan Narożniak, [w:] Opozycja..., t. 3, red. J. Skórzyński, P. Sowiński,

M. Strasz, Warszawa 2006, s. 207–209.

8 1 Wiosną 1980 r. odbywały się w Walne Zebrania Delegatów, podczas których m.in. wybierano władze poszczególnych regionów „Solidarności”.

8 2 W dniach 5–10 IX i 26 IX–7 X 1981 w Gdańsku obradował I Krajowy Zjazd Delegatów

NSZZ „Solidarność”, podczas którego m.in. wybrano kierownictwo związku.

8 3 Kazimierz Helebrandt (ur. 1940 r.) – artysta fotografik, działacz opozycji w  PRL;

w stanie wojennym internowany; w latach 1983–1988 współpracownik Solidarności Walczącej oraz RKS „Solidarności” Dolny Śląsk, zob. N. Rzepka, Kazimierz Alojzy

Helebrandt, [w:] Encyklopedia Solidarności, http://www.encyklopedia-solidarnosci.

pl/wiki/index.php?title=Kazimierz_Alojzy_Helebrandt (dostęp: 20 VII 2011 r.).

(21)

17 3 obrazić, że jest sala pełna ludzi, którzy wreszcie mogą mówić, są wolni.

Każdy był wolny! I chciał swoje mówić. A słyszał: — W kwestii formalnej?

— Nie.

— Odcinam mikrofon.

Były to duże rzeczy, dobrze dyscyplinujące po tych kilkudziesięciu latach komunizmu.

Ja ten czas, rok 1981, słabo pamiętam. Normalna praca. Oczywiście uczestniczyłem we wszystkich spotkaniach, które się odbywają w regio-nie. A niektóre były burzliwe, bo przyjeżdżali Adam Michnik85, Jacek Ku-roń86… Ten drugi już nie w sali na kilkaset ludzi, tylko w węższym gronie 30 osób, mówił, że można by stworzyć koalicję bezpośrednio z Moskwą, ponad PZPR-em. Pomijając pośrednika. Pamiętam, że powiedziałem wte-dy, że to nie jest koalicja, tylko kolaboracja. I na tym to się wszystko skoń-czyło. Przypisano mi oczywiście jakieś plusy, że potrafiłem coś odważnie powiedzieć.

Wtedy region (jeszcze nie nazywało się to Zarządem Regionu, tylko Mię-dzyzakładowym Komitetem Założycielskim87) zachowywał wszelkie zasady działania w demokracji. Czyli jak dżentelmeni jechali do Gdańska albo do Warszawy, to kiedy wracali odbywało się ogromne spotkanie, np. w Dolme-lu88, i zdawali relację z wyjazdu. Zdarzały się oczywiście pewne scysje, ale z perspektywy czasu myślę, że ten okres przeszedł zupełnie normalnie. Taka zwyczajna działalność. Można powiedzieć, że ze strony władz nie było żad-nych mocżad-nych sztuczek utrudniających działanie związku. Wręcz przeciw-nie, nie robiono żadnych problemów, jak chcieliśmy mieć pokój związkowy, telefony, ludzi na etatach itd. Trochę zamętu było z marcem89. Teraz

może-8 5 Zob. np.: J. Skórzyński, Adam Michnik, [w:] Opozycja…, t. 1, s. 234–237.

8 6 Zob. np. A. Friszke, R. Żelichowski, Jacek Kuroń, [w:] Opozycja…, t. 1, s. 201–206.

8 7 Międzyzakładowe Komitety Założycielskie funkcjonowały do momentu wyboru Za-rządów Regionów podczas pierwszych Walnych Zjazdów Delegatów w poszczegól-nych regionach.

8 8 Dolnośląskie Zakłady Wytwórcze Maszyn Elektrycznych „Dolmel” – w  latach

1947–1990 najważniejszy dostawca maszyn elektrycznych dużej mocy na polski rynek.

8 9 W marcu 1981 r. miał miejsce tzw. kryzys bydgoski, najpoważniejszy kryzys na linii

władza – „Solidarność” w okresie legalnej działalności związku. 19 III 1981 r. funk-cjonariusze MO siłą usunęli z sali obrad Wojewódzkiej Rady Narodowej w Bydgosz-czy zaproszonych przez władze przedstawicieli „Solidarności”, dopuszczając się

(22)

174 my oceniać, w szczególności historycy badający tę sprawę, na ile Bydgoszcz był prowokacją, a na ile nie. Lech Wałęsa wręczył potem tekst dla Andrzeja Gwiazdy90 do odczytania w telewizji91. I pamiętam, że w mojej firmie (po-nieważ byliśmy w gotowości strajkowej, tak jak wszystkie zakłady we Wroc-ławiu) przez głośniki powiedziałem, że źle się stało, że nie doszło do strajku generalnego92. Potem usłyszałem od wielu osób, przede wszystkim pracow-ników biurowych: „Jak to źle? To dobrze, że nie było nieszczęścia” itd. Nato-miast produkcyjni (u nas byli to ludzie usługowi, którzy naprawiali kopiarki, maszyny księgujące – wtedy jeszcze nie było porządnych komputerów), byli oczywiście za tym, żeby się okopać i strajkować.

Tak dożyliśmy do pierwszych wyborów w zarządach regionów w ca-łej Polsce, podczas których mieliśmy oczywiście obowiązek wyłonić de-legatów na zjazd krajowy, który odbywał się we wrześniu. Do tej pory wszystko było tymczasowe. I proszę łaskawie zauważyć: Czy była jakaś siurpryza93 w tym czasie? Czy była jakaś nieprawidłowość? Ta tymcza-sowość była bardzo porządna, z zachowaniem zasad demokracji. Przez tyle miesięcy w „Solidarności” nie nastąpiło nic złego, mimo tego, że nie mieliśmy statutu, oficjalnie wybranych władz itd. I na tych wyborach zostałem wybrany do Zarządu Regionu94. Wybraliśmy oczywiście prze-wodniczącego, z tym nie było problemów95. I następował podział funk-cji w Zarządzie Regionu. To, kto wejdzie do Prezydium, miało

znamio-przy tym pobicia trójki z nich. Wywołało to powszechne oburzenie w całym kraju, wzmagane poprzez jawne fałszowanie przebiegu wydarzeń przez władze. KKP za-powiedziała strajk ostrzegawczy na 27 III, a w przypadku braku ustępstw ze strony władz – strajk generalny na 31 III. Strajk ostrzegawczy okazał się demonstracją siły związku, jednak do strajku generalnego nie doszło, gdyż Lech Wałęsa, w zamian za obietnicę przeprowadzenia śledztwa ws. pobicia działaczy „Solidarności” oraz re-jestracji NSZZ „Solidarności” Rolników Indywidualnych, podpisał z władzami tzw. ugodę warszawską i w ostatniej chwili strajk został odwołany (zob. Bydgoski marzec

1981, oprac. R. Gajos, Bydgoszcz-Gdańsk 2009).

9 0 Zob. Z. Płużańska, Andrzej Gwiazda, [w:] Opozycja…, t. 1, s. 115–117.

9 1 W oryginale świadek dodał: o tym, że kończymy strajk.

9 2 W oryginale: że kończymy strajk.

9 3 Dawniej niespodzianka.

9 4 I Walne Zebranie Delegatów Regionu Dolny Śląsk odbyło się w  dniach 29–30 VI

1981 r.; zob. np.: W. Suleja, Solidarność…, s. 77–78.

9 5 Przewodniczącym Zarządu Regionu Dolny Śląsk został, otrzymawszy 401 z 735

(23)

175 na emocji. Aczkolwiek nie było takich bojów, do których przyzwyczaili

nas obecni politycy. W efekcie zostałem wybrany do Prezydium na se-kretarza zarządu. Przewodniczącym był Władysław Frasyniuk96, wice-przewodniczącymi byli Piotr Bednarz97 (taki pierwszy po Frasyniuku), Jan Winnik98 oraz, ponieważ byliśmy razem z Wałbrzychem i z Legni-cą, przewodniczący tych miast99. Rzecznikiem finansowym, tak to się dziwnie nazywało, został Józef Pinior100, a rzecznikiem prasowym Sta-nisław Huskowski101. To było ścisłe Prezydium. Działaliśmy w tej nowej strukturze, przede wszystkim przygotowując się do I Krajowego Zjazdu Delegatów NSZZ „Solidarność”.

Nic wielkiego się w tym czasie nie działo, poza niektórymi strajkami, które w ewidentny sposób były prowokowane przez władze, np. strajk w palniach węgla w Wałbrzychu (dzisiaj to już historia, nie ma żadnej ko-palni). Tam chodziło o prostą, małą podwyżkę oraz o jakąś rzecz dotyczą-cą bezpieczeństwa pracy górników, już nie pamiętam dokładnie. Górnicy zjechali na dół i nie chcieli wyjeżdżać. Trwał strajk. Wojewoda102, pełno-mocnik władzy w terenie, nie chciał podpisać w oczywisty sposób prostego porozumienia z górnikami. Widać było, że to prowokacja, że dostał zadanie

9 6 Zob. M. Strasz, Władysław Frasyniuk, [w:] Opozycja…, t. 1, s. 87–90.

9 7 Zob. W. Sawicki, Piotr Bednarz, [w:] Ibidem, t. 1, s. 34–35.

9 8 Jan Winnik (ur. 1944 r.) – działacz opozycji w PRL; w latach 1964–1968 członek ZSP;

uczestnik strajku na PWr. w marcu 1968 r.; w sierpniu 1980 r. organizator KS w Jel-czańskich Zakładach Samochodowych; od września 1980 r. w „Solidarności”, m.in. wiceprzewodniczący Zarządu Regionu i członek KK; w stanie wojennym współpra-cownik RKS „S” Dolny Śląsk, następnie współprawspółpra-cownik i członek Solidarności Wal-czącej; w 1984 r. współzałożyciel Komitetu Obrony Praw Człowieka we Wrocławiu; od 1988 r. członek RKW; w 1989 r. organizator KO oraz „S” RI w terenie; do 1990 r. w „Solidarności” (N. Rzepka, G. Waligóra, Jan Winnik, [w:] Encyklopedia

Solidarno-ści. Opozycja w PRL 1976–1989, t. 1, Warszawa 2010, s. 482).

9 9 Byli to odpowiednio Jerzy Szulc i Ryszard Sawicki.

10 0 Zob. R. Bubnicki, Józef Pinior, [w:] Opozycja…, s. 254–256.

10 1 Stanisław Huskowski (ur. 1953 r.). Od 1978 r. związany z opozycją; od 1980 r. członek „Solidarności”, m.in. rzecznik Zarządu Regionu i delegat na I Krajowy Zjazd „Soli-darności”; poszukiwany listem gończym w związku ze sprawą 80 mln dolnośląskiej „Solidarności”. Redaktor i kolporter wielu pism podziemnych, współorganizator ma-nifestacji; w 1990 r. współzałożyciel Unii Demokratycznej; samorządowiec; w latach 2001–2002 prezydent Wrocławia; od 2005 r. poseł na Sejm RP. Zob. A. Klarman,

Sta-nisław Huskowski, [w:] Encyklopedia Solidarności. Opozycja…, s. 153.

(24)

17 6 z Warszawy – nie podpisywać. Wobec tego ci na dole się buzowali. Do tego stopnia, że jak zjechaliśmy jako Wrocław na dół i próbował przemówić do górników, z ogólnie słusznymi motywacjami, Antoni Lenkiewicz103, to nie miał żadnego posłuchu wśród strajkujących. Buczenie i koniec. I przemówił Frasyniuk, mniej więcej takimi słowami: „Robotnik? A wy myślicie, kurwa, że ja nie jestem robotnik?” Poszedł z nimi na taką bezpośredniość. I brawa. Na dole więc wszystko zostało ustalone, teraz trzeba było tylko pojechać do góry, zdobyć podpis wojewody i po wszystkim. A wojewoda powiedział: „A ja nie podpiszę”. I wtedy Lenkiewicz chwycił za krawat wojewodę i po-wiedział: „Chuju, podpisuj!” I podpisał.

Także te miesiące do I KZD upływały na pracy w komisjach organi-zacyjnych, programowych itd. Każdy region miał wydelegowanych ludzi (bo było już po wyborach) i przygotowywaliśmy pierwszy zjazd. Było przy tym dużo pracy. A w międzyczasie zdarzały się właśnie takie, serwowane przez rząd, sytuacje. Do tego dochodziło odcięcie w oczywiście prowo-kacyjny sposób niektórych artykułów na rynku, np. papierosów. Z całą pewnością mogło być tego dowolnie dużo. Być może z poważniejszymi produktami, jak mięso, mógł być jakiś problem, bo w końcu to uzależ-nienie od Związku Radzieckiego, nie wiadomo, jak tam hula, ile trzeba dostarczyć. Niemniej w oczywisty sposób było widać, że towarzysze de-nerwują społeczeństwo pokazując, że ta „Solidarność” to jest nic. O, jest „Solidarność”, a nam się żyje coraz gorzej104.

W tej atmosferze przebiegał I KZD. Myślę, że był to bardzo przejścio-wy etap. Nuta niepodległościowa, super patriotyczna, się nie przebijała.

10 3 Antoni Lenkiewicz (ur. 1934) – historyk, prawnik, działacz opozycji w PRL;

w mło-dości działacz Związku Skautów Polski Walczącej; w 1953 r. skazany na 12 lat pozba-wienia wolności i 4 lata pozbapozba-wienia praw publicznych, zwolniony na mocy amnestii w 1956 r.; od 1977 r. związany z KSS KOR, ROPCiO i SKS, redaktor i kolporter nie-zależnych pism; od września 1980 r. związany z „Solidarnością”; w stanie wojennym internowany; od 1983 r. związany z Solidarnością Walczącą; w 1985 r. aresztowany i skazany na rok pozbawienia wolności, zwolniony po 9 miesiącach; pod koniec lat 80. zaangażowany w odbudowę dolnośląskiej struktury KPN; w latach 1990–1994 radny Rady Miasta Wrocławia; od 1994 r. wydawca „Wrocławskiej Gazety Polskiej”. Zob. A. Adamski, Antoni Lenkiewicz, [w:] Encyklopedia Solidarności, http://www.ency-klopedia-solidarnosci.pl/wiki/index.php?title=Antoni_Lenkiewicz (dostęp: 25 VII 2011 r.).

10 4 Należy jednak zauważyć, że od jesieni 1980 r. sytuacja gospodarcza

(25)

17 7 Wręcz przeciwnie, raczej to zwalczano. Myślę, że zwalczała to, mówiąc

dzisiejszym językiem, warszawka – byliśmy na tyle niedojrzali w swojej działalności, że baliśmy się prawdziwych żądań niepodległościowych. Z drugiej strony byliśmy za samorządem pracowniczym, za samorząd-nością. Nie zajmuję stanowiska, czy na tym etapie było to słuszne, czy też była to karta, z którą ci ludzie żyli od dawna i nie chcieli mieć nurtu niepodległościowego w związku. Sam zjazd odbywał się zgodnie z rytua-łem demokratycznym. Ludzie, którzy przyjechali ze świata zachodniego, dziennikarze, działacze itd., byli zafascynowani tym porządkiem, spoko-jem, przestrzeganiem zasad demokracji.

I taki jest ten pierwszy zjazd. Zjazd, który z jednej strony uchwalił „Posła-nie do ludzi pracy Europy Wschod„Posła-niej”105, „Posła-niesamowicie witał przybyszów z zagranicy, którzy mówili coś o niepodległości, ale z drugiej strony zjazd, który nie chciał mówić o niepodległości w Polsce. Chciał natomiast mówić o samorządności pracowniczej (to jest tak bliżej socjalizmu) i samorządności w ogóle, tej lokalnej. Był też program zjazdu – ja nie uczestniczyłem w komi-sji programowej – który nosił tytuł „Samorządna Rzeczpospolita”.

Jak wiadomo zjazd odbył się w dwóch turach, bo było dużo delegatów, prawie 900106, a trzeba było wybrać przewodniczącego, Komisję Krajo-wą… Do tego dochodziły sprawy programowe od samego początku. Jasne

10 5 Posłanie I Zjazdu Delegatów NSZZ „Solidarność” do ludzi pracy Europy

Wschod-niej – odezwa uchwalona 8 IX 1981 r. przez I Krajowy Zjazd Delegatów NSZZ „Solidarność”. Istnieją co najmniej dwie równoległe narracje nt. okoliczności powstania Posłania. Pierwsza z nich, reprezentowana m.in. przez Mikołaja Iwa-nowa, mówi, że była to odpowiedź na Posłanie do I Zjazdu „Solidarności” wystoso-wane przez moskiewskie środowisko opozycyjne (z Andrejem Fadinem i Pawłem Ku-diukinem na czele) i opublikowane w „Biuletynie Dolnośląskim” (Posłanie, „Biuletyn Dolnośląski” 26/1981, s. 3–4), a następnie w takiej formie rozpowszechnione w Gdań-sku wśród delegatów na I Zjazd „Solidarności”; zob. np. M. Iwanow, Dwa posłania.

O solidarności między narodami. Początek, [w:] O wyzwolenie z komunizmu ludzi i narodów przysięgam walczyć! 25. rocznica powstania Solidarności Walczącej, red.

M. Łątkowska, Warszawa 2007, s. 64; K. Morawiecki, Kornel: Z przewodniczącym

Solidarności Walczącej Kornelem Morawieckim rozmawia Artur Adamski, Wrocław

2007, s. 75–77. Druga narracja, reprezentowana m.in. przez Grzegorza Majchrzaka, nie łączy ze sobą tych dwóch dokumentów (zob. np.: G.  Majchrzak,

Niebezpiecz-ny dokument. Posłanie do ludzi pracy Europy Wschodniej, „Wolność i Solidarność”

nr 2/2011, s. 95–102).

(26)

178 więc, że w jednej turze to się nie zmieściło. Proszę popatrzeć, że pierwsza tura trwała 6, następna 12 dni107. Ale takie były czasy i szybciej się tego nie dało zrobić. Zostałem wybrany do Komisji Krajowej, ale nie chciałem być w Prezydium Komisji Krajowej, które było wybierane na zasadzie, że w da-nych regionach delegaci się spotykali i proponowali kandydatów. Dotyczyło to rzecz jasna dużych regionów, jak Dolny Śląsk, Górny Śląsk, Mazowsze, Gdańsk itd. I od nas oczywiście takie propozycje poszły. Pierwsze spotkanie już wyłonionej Komisji Krajowej, tj. około 100 osób, odbyło się w auli Uniwer-sytetu Gdańskiego (rektorem był wspomniany już mój starszy kolega, profe-sor Głębocki). I właśnie w tej sali zostało wybrane 12-osobowe Prezydium.

Był zgrzyt na linii Wałęsa-Onyszkiewicz108, kiedy ten pierwszy nie chciał się zgodzić na pełnienie przez tego drugiego roli rzecznika pra-sowego i  sprawowania jakiejś tam funkcji związanej z  dostępem do środków masowego przekazu. Ale mówił: „Ty umiesz pisać i  czytać to będziesz w  Prezydium od oświaty, kultury i  nauki”. A Onyszkie-wicz odmówił. Trzeba było więc wypełnić ten vacat, bo przecież byli nauczyciele, nauka itd. i chyba po półtora miesiąca odbyły się wybory uzupełniające, po których zostałem właśnie tym członkiem Prezydium ds.  oświaty, kultury i  nauki. I wtedy, a  to już był początek listopada, zaczął się w Polsce dosyć duży ruch strajków studenckich. Bardzo ładny ruch, ale trzeba było to powoli wygaszać, bo wszystko szło do starcia, do zderzenia (wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy, że będzie stan wojenny). Chcieliśmy więc za wszelką cenę, jak strażacy, gasić wszystkie strajki w Polsce, żeby „Trybuna Ludu”109 – która pluła bez przerwy – nie mogła stawiać zarzutu, że ta „Solidarność” nic, tylko strajkuje i ciągnie gospo-darkę i Polskę w dół. Chcieliśmy również zgasić strajki na uczelniach. Zwłaszcza, że w międzyczasie strajkowali strażacy itd. (pamiętamy, co tam się działo w Warszawie110). Jeździłem, jako członek Prezydium KK, po Polsce i próbowałem gasić strajki na uczelniach.

10 7 W oryginale świadek błędnie podaje 10 i 7 dni. W rzeczywistości zjazd odbył się

w dniach 5–10 IX i 26 IX–7 X 1981 r.

10 8 Zob. G. Majchrzak, Janusz Onyszkiewicz, [w:] Opozycja…, t. 1, s. 277–279.

10 9 „Trybuna Ludu” – jeden z największych dzienników ukazujących się w PRL,

wyda-wany od 1948 r. jako oficjalny organ prasowy KC PZPR.

110 W dniach 25 XI–2 XII 1981 r. miał miejsce strajk w Wyższej Oficerskiej Szkole

Pożar-nictwa w Warszawie. Został on spacyfikowany przez oddziały ZOMO i grupę anty-terrorystyczną.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zarys dziejów parafii Kije jest dziełem dwuczęściowym, co wynika nie tylko z zainteresowań badawczych Autorów (czasy przedrozbiorowe w opracowaniu Euge­.. niusza

Обсуждаемый здесь период (1959— 1961) охватывал исследования по влиянию: — возрастающих доз ф осфорного удобрения на фоне основного

Równania róz˙niczkowe zwyczajne rze˛du pierwszego.. Równania róz˙niczkowe zwyczajne

Choć rozwój zbiorowości polonijnej w Islandii determinowany był przede wszystkim czynnikami ekonomicznymi oraz – w znacznie mniejszym stopniu – osobistymi

dawało jedynie niewielką nadzieję na konwergencję. Aby w ogóle mogła się ona rozpocząć, musiałaby najpierw zostać potępiona interwencja z sierpnia 1968 r. Stanowiła ona

[r]

Celem negatywnych sojuszy, które stają się esencją kampanii wyborczych, jest jak największe zaszkodzenie politycznemu oponentowi, obrażenie go i wyśmianie oraz skuteczne zohy-

szawska, mecenas Jan Olszewski i Jarosław Kaczyński – brat bliźniak Leszka. Przywożą koncepcję, którą w sensie prawnym sformułował Kaczyński – jednego Związku, który