MAGDALENA DZIUGIE£-£AGUNA
UWM w Olsztynie
Gest przeciwko Stwórcy i kulturze
o skandalu estetycznym na podstawie
Frankensteina Mary Wollstonecraft Shelley
A Gesture Against the Creator and Culture
the Aesthetic Scandal Based
on Mary Wollstonecraft Shelley's Frankenstein
S³owa kluczowe: aksjologia, brzydota, estetyka wartoci, estetyczny skandal Key words: axiology, ugliness, aesthetic values, aesthetic scandal
1. Ambiwalencja nowoczesnoci
W wiecie przemian dynamizuj¹cych odczucie wspó³czesnoci do g³osu dochodz¹ dyskusje nad kondycj¹ duchow¹ cz³owieka, który musi na nowo okreliæ systemy wartoci, umo¿liwiaj¹ce mu opanowanie rozpoznanych lê-ków. Cz³owieka wspó³czesnego determinuj¹ jednoczenie i nauka, i nowocze-snoæ, które maj¹ wp³yw na krystalizacjê jego niepokojów. Dowiadczenie nowoczesnoci bowiem któr¹ amerykañski antropolog Marshall Berman charakteryzuje jako doznanie ci¹g³ej zmiany rozumiane jest jako pu³apka, gdy¿ zanegowaniu podlega w nim ustalony ³ad wiata, funkcjonuj¹cy od czasów redniowiecza. Zamiast tego porz¹dku pojawia siê permanentna transformacja, tote¿ nic ju¿ nie jest sta³e i ustalone raz na zawsze. Bycie nowoczesnym oznacza zatem z jednej strony funkcjonowanie w otoczeniu, które obiecuje nam przygodê, rozleg³e mo¿liwoci, radoæ, rozwój, przemianê nas samych i wiata, a z drugiej zagra¿a zniszczeniem wszystkiego, co posiadamy, co wiemy1.
Takie odczuwanie nowoczesnoci Berman sytuuje ju¿ w XVI wieku, a trwa ono do koñca XVIII stulecia, nastêpnie jej przemiany wyznacza Wiel-ka Rewolucja FrancusWiel-ka i wreszcie wiek XX, kiedy to nowoczesnoæ staje siê pojêciem globalnym. Jak stwierdza Paul Rabinow, to Opis i ingerencja,
1 Cyt. za J. Turney, lady Frankensteina: nauka, genetyka i kultura masowa, prze³.
wiedza i w³adza, pojmowanie i reformowanie staj¹ siê, od pocz¹tku, jedno-czenie celem i rodkiem2 ludzkiej aktywnoci. Tote¿ uwidacznia siê tu
ambiwalentne definiowanie nowoczesnoci, bo z jednej strony spe³niaj¹ siê owieceniowe obietnice, ¿e rozwój nauki wyposa¿y cz³owieka w nieograniczo-ne wprost mo¿liwoci, z drugiej jednak krystalizuj¹ siê obawy, ¿e owoce ludzkiego poznania mog¹ byæ zaprawione kropl¹ goryczy. Jak to wyra¿a Wiktor Frankenstein w s³owach kierowanych do kapitana Waltona: Podob-nie jak kiedy ja sam, szukasz wiedzy i m¹droci. ¯ywiê szczer¹ nadziejê, ¿e zaspokojenie twoich pragnieñ nie stanie siê dla ciebie czym, co jak ¿mija zatruje ciê swym jadem3. Owoc poznania mo¿e staæ siê wiêc pokus¹
odkry-cia jak s³usznie obawia siê bohater pó³prawdy, w istocie imitacj¹ Prawdy4
a wiêc k³amstwem. Prowadziæ mo¿e zatem do skandalu poznawczego, u podstaw którego kryje siê destrukcyjne z³o. Tê i tak¹ jednoczenie drêcz¹c¹ ambiwalencjê wobec ludzkich osi¹gniêæ, nierozerwalnie zwi¹zanych z pojê-ciem nowoczesnoci, wyrazi³a ju¿ dwa wieki temu Mary Wollstonecraft Shel-ley w utworze zatytu³owanym Frankenstein albo wspó³czesny Prometeusz.
Powieæ, tak jak dzie³o tytu³owego bohatera jeli mo¿na siê tak wyra-ziæ zosta³a zszyta z gatunków, poniewa¿ stykamy siê tu i z histori¹ grozy (opart¹ miejscami na tradycji gotyckiej), po trosze filozoficzn¹ przypowieci¹ i po trosze fantazj¹ naukow¹5. Dlatego Frankensteina mo¿na odczytaæ jako
powieæ science fiction, traktuj¹c¹ o dziejach naukowca, zawdziêczaj¹cego powo³anie ¿ycia nauce, a nie si³om nadprzyrodzonym, jak to mia³o miejsce chocia¿by w przypadku mitu o Prometeuszu, który tworzy cz³owieka z gliny, ³ez i iskry s³oñca. Nie bez przyczyny w podtytule powieci pojawia siê imiê tego tytana, które wykorzystuje pisarka w kontekcie wspó³czesnoci w³a-nie. Jak podkrela Brian W. Aldiss w Pochodzeniu gatunków: Mary Shel-ley6, bacznie obserwowa³a ona zmiany wiata: pierwsze lokomotywy,
krajo-brazy szatañskich fabryk, eksperymenty z elektrycznoci¹ Galvaniego i Volta. Te oznaki nowego wywo³ywa³y w niej reakcje co najmniej niejedno-znaczne. Nie tyle wiêc chêæ przekroczenia norm estetycznych sta³a u pod-staw powstania powieci, co lêk przed niemo¿liwymi do wyobra¿enia konse-kwencjami dzia³añ ludzkich, choæ ich mo¿liwoci bez w¹tpienia urzeka³y i wci¹¿ urzekaj¹.
2 Tam¿e, s. 8.
3 M. Wollstonecraft Shelley, Frankenstein, prze³. H. Goldmann, Poznañ 1989, s. 18;
wszystkie cytaty pochodz¹ z tego wydania, dalej zastosowano nastêpuj¹cy zapis: F na oznaczenie tytu³u i cyfra arabska odsy³aj¹ca do strony, z której pochodzi cytat.
4 Zob. J. Krasicki, Ja, Ty, On, w: tego¿, Przeciw nicoci, Kraków 2002, s. 19. 5 M. Wydmuch, Gra ze strachem, fantastyka grozy, Warszawa 1975, s. 80.
6 Zob. B. Aldiss, O pochodzeniu gatunków: Mary Shelley, w: Spór o S. F. Antologia
szkiców i esejów o science fiction, red. R. Handke, L. Jêczmyk, B. Okólska, Poznañ 1989, s. 1940.
2. Przeciwko kulturze powieæ-paradoks
o cz³owieczym marzeniu i lêku
W 1816 roku rodzi siê u 18-letniej Mary Shelley pomys³ na powieæ grozy, która w dwa lata póniej zostaje wydana anonimowo w Londynie. Historia m³odego adepta nauki, który przekracza granice mierci, staje siê literackim i kulturowym skandalem w XIX-wiecznej Anglii. I chocia¿ Walter Scott, w opublikowanej w Edinburgh Magazine recenzji, wskazywa³ na zalety tekstu, to wiêkszoæ wypowiadaj¹cych siê postrzega³a powieæ jako obrazoburcz¹ i nieobyczajn¹. Podwa¿a³a ona bowiem Boskie prawa do stwarzania ¿ycia, a przydawa³a tê sprawcz¹ potencjê cz³owiekowi jako kre-atorowi ¿ycia bez udzia³u kobiety. Publicznoæ prze¿y³a wstrz¹s estetyczny: bohater, jego dzie³o, laboratorium budzi³y odrazê, a ocena ta wynika³a z systemu wyznawanych wartoci, w które ów wandalizm artystyczny bez-pardonowo wkracza³. Skandal (oznaczaj¹cy dzia³anie niemieszcz¹ce siê w ¿adnych normach postêpowania, gdy¿ przekraczaj¹ce ludzkie pojêcie7)
skutkowa³ wiêc chaosem, definiowanym jako bezmylna dewastacja obo-wi¹zuj¹cej aksjologii. Taka reakcja odbiorcy powieci Shelley nie powinna by³a dziwiæ, poniewa¿ jak stwierdza Maria Go³aszewska w Estetyce i anty-estetyce
Gdy [ ] przekroczony zostanie pewien próg nasilenia bodca nastêpuje szok przestaj¹ dzia³aæ mechanizmy percepcji, proces odbioru zostaje gwa³townie zahamowany i nastêpuje albo reakcja agresywna [ ] albo zniechêcenia, odwró-cenia siê [ ]8.
A tymczasem jak w przedmowie do III wydania powieci z 1831 roku konstatuje autorka chodzi³o o grê literack¹ (a nie jawn¹ prowokacjê, zresz-t¹ wiadczy o tym ujawniaj¹ce siê w narracji wartociowanie jêzykowe, dzie-³o Frankensteina okrelane jest bowiem mianem diabelskiego, tote¿ mo¿na podejrzewaæ, ¿e takie mówienie o rzeczywistoci artystycznej by³o zgodne z ocen¹ samej autorki, co dodatkowo wspieraj¹ semantyka i aksjologia wyra-staj¹ce przecie¿ z doznania rzeczywistoci9), ale te¿ zwerbalizowanie
niepo-kojów wynikaj¹cych z odwiecznych marzeñ, a teraz i zdolnoci cz³owieka. Powieæ nie mia³a wiêc antycypowaæ nowego systemu, tylko opowiedzieæ siê wobec tego, który obowi¹zywa³. Ale tê frapuj¹c¹ tematykê nale¿a³o jeszcze oblec w atrakcyjne kszta³ty i to gest-bunt wobec mierci staje siê centrum fabu³y, bo jak z kolei wskazuje Rados³aw Okulicz-Kozaryn:
7 Z ob. M. Tramer, Kto do³ki kopie, w: tego¿, Literatura i skandal na przyk³adzie okresu
miêdzywojennego, Katowice 2000, s. 22.
8 M. Go³aszewska, Estetyka i antyestetyka, Warszawa 1984, s. 131.
9 Zob. T. P. Krzeszowski, Semantyka a pragmatyka, w: tego¿, Aksjologiczne aspekty
[ ] gesty nadaj¹ ¿ycie postaci poetyckiej, zmuszaj¹c do nietypowej reakcji, a nie tylko potwierdzenia naszego dowiadczenia. Poeta odniesie zwyciêstwo, kiedy wymarzy sobie cz³owieka o zajad³ym gecie wobec ¿ycia i uczyni go bohate-rem jakiej opowieci10.
W tym celu Shelley wykorzysta³a w³asn¹ wizjê, oto bowiem w aurze sennego koszmaru zobaczy³a mê¿czyznê, który le¿¹cemu u jego stóp cia³u zaszczepia iskrê ¿ycia. W tym w³anie zajad³ym gecie wykraczaj¹cym poza ludzkie dowiadczenia tkwi³a atrakcyjnoæ bohatera. Tak wiêc akcja o¿ywienia cia³a pozszywanego z ró¿nych szcz¹tków, która otwiera rozdzia³ V powieci, staje siê jej centrum. Przedstawia ona makabryczne wydarzenia, które wzbudzaj¹ ukonkretniony strach, gdy¿ stawiaj¹ odbiorcê oko w oko z potwornym istnieniem. Oto relacja Wiktora Frankensteina z blunierczego aktu stwarzania ¿ycia:
Sta³o siê. W ponur¹ noc listopadow¹ oczy moje widzia³y, jak spe³nia³ siê cel moich trudów. Z lêkiem, który niemal dochodzi³ do miertelnego strachu, zebra-³em wokó³ siebie narzêdzia ¿ycia, by tchn¹æ iskrê ¿ywota w bezduszn¹ masê, le¿¹c¹ u mych stóp. By³a ju¿ pierwsza po pó³nocy i deszcz z okropnym odg³osem uderza³ o szyby. wieca by³a ju¿ niemal zupe³nie wypalona, kiedy przy jej migoc¹cym, przygasaj¹cym p³omyku ujrza³em, jak otwiera siê zamglone ¿ó³tawe oko stworzenia; oddycha³o ono ciê¿ko i kurczowe ruchy wstrz¹sa³y jego cia³em.
(F 46) Nie bez znaczenia jest tu pora, w której tworzy siê nowe ¿ycie. W swej symbolice noc jest przestrzeni¹ otwarcia na niebezpieczeñstwo i uwolnie-niem tego, co uwolnie-niemo¿liwe podczas dnia, a skrzêtnie skrywane i intymne. Poprzez brak granic noc skierowuje tak¿e ku metafizyce, czyli pozwala na dojcie do prawdy o sobie11, a tej w³anie zreszt¹ s³usznie obawia siê
Wiktor. O cz³owieku wiadcz¹ bowiem czyny, w których mo¿e przejrzeæ siê jak w zwierciadle, gdy¿ powiadczaj¹ one rangê cz³owieczeñstwa albo j¹ obni¿aj¹, kieruj¹c tym samym podmiot dzia³ania ku etycznemu przekrocze-niu. Dlatego lêk Wiktora jest tak naprawdê tajemnic¹ jego w³asnego prze-kroczenia12, czyli pogwa³cenia norm etycznych. To dzia³anie sprowadza na
niego niebezpieczeñstwo bycia martwym, nieuleczalnym z choroby dotkniê-cia z³a, bo przecie¿ to z³o, choæ wzbudza w umys³ach s³uszne poczucie skan-dalu, wywiera równie¿ pewnego rodzaju fascynacjê13.
10 R. Okulicz-Kozaryn, Gest otwieraj¹cy wyobraniê, w: tego¿, Gest piêknoducha.
Ro-man Jaworski i jego estetyka brzydoty, Kryspinów 2003, s. 271.
11 Z ob. D. Kulas, Noc w kulturze noc kultury, w: Noc symbol, temat, metafora, red.
J. £awski, J. Korotkich, M. Bajka, Bia³ystok 2011, s. 9398.
12 Zob. P. Ricoeur, Lêk etyczny, w: tego¿, Symbolika z³a, prze³. S. Chichowicz
i M. Ochab, Warszawa 1986, s. 31.
13 F. Madre, Skandal z pierwszych stron, w: tego¿, Skandal z³a, prze³. D. Zañko,
Pocz¹tkowo Shelley planowa³a rozpocz¹æ opowieæ od tej w³anie sceny, która jest zwieñczeniem haniebnego gromadzenia przez Wiktora szcz¹tków ludzkich ró¿nego pochodzenia, a niezbêdnych do prekursorskiego ekspery-mentu. Bohater bezwstydnie wyznaje, ¿e bywa³ na cmentarzach, gdzie pozy-skiwa³ materia³ co zreszt¹ mia³o miejsce istotnie, gdy¿ w latach 18001810 z grobów londyñskich ginê³o corocznie oko³o tysi¹ca cia³ zdobywanych t¹ drog¹ do celów anatomicznych14. Ostatecznie, za namow¹ Percyego
Shel-leya, pisarka rozpoczyna narracjê od wyprawy naukowej Roberta Waltona, który w listach do siostry relacjonuje przebieg podró¿y na biegun pó³nocny. Nie jest to przypadkowy zabieg kompozycyjny, poniewa¿ w¹tek naukowca-entuzjasty stanowi paralelê do biografii Frankensteina. Podobnie jak on, Walton równie¿ opêtany jest wizj¹ nowych odkryæ, a w d¹¿eniu do tak wyty-czonego celu absolutnie nie liczy siê z ludzkim ¿yciem. Dlatego jego zdumie-nie jest ogromne, gdy podczas próby przebicia siê przez skute lodem morze poznaje Wiktora, który pod¹¿a tropem umykaj¹cego przed nim cz³owieka, a jak siê póniej okazuje potwora bêd¹cego owocem jego naukowych eksperymentów. Stopniowo tajemniczy przybysz odkrywa przed Waltonem historiê swego tragicznego ¿ycia, snuj¹c opowieæ o mierci, osamotnieniu i nienawici. Oto bowiem, bêd¹c studentem medycyny, zostaje demonicznie wprost opêtany ¿¹dz¹ wiedzy i sukcesywnie zdobywa umiejêtnoci, by powo-³aæ do ¿ycia nowego Adama.
O¿ywiony stwór staje siê ród³em jego udrêki. Pisarka bowiem zadba³a o pog³êbienie portretu psychologicznego tytu³owego bohatera, czym potwier-dza³a tezê, ¿e najwiêkszym zagro¿eniem dla cz³owieka jest on sam. Wiktora wci¹¿ niepokoi wizja demona, nieboskiego stworzenia, odczuwa drêcz¹cy na-t³ok myli, oczekuje na dramatyczne wydarzenia. Dziêki takiemu zabiegowi udaje siê wzmóc efekt grozy, umiejscawiaj¹c jego ród³o w przestrzeni psy-chicznych doznañ bohatera15. I rzeczywicie, lêki i obsesje Frankensteina
przeradzaj¹ siê w szczegó³owy diariusz szaleñstwa, w wiwisekcjê prowadzo-n¹ wprost na ludzkiej psychice. Wiktor bowiem obserwuje dzie³o swych twór-czych zapêdów i nie mo¿e zapanowaæ nad wstrêtem, który wzbiera w nim jak fala uporczywych a natrêtnych torsji, które zaw³adnê³y jego wiadomo-ci¹ i przemieni³y j¹ w istne mare tenebrarum:
Czy¿ mogê opisaæ, jak bardzo by³em wstrz¹niêty t¹ katastrof¹? Albo jak mam okreliæ wygl¹d tego nieszczênika, którego stworzenie kosztowa³o mnie tyle starania i nieustannego wysi³ku? Mia³ proporcjonalnie zbudowane cz³onki i wy-bra³em mu rysy twarzy, które mia³y byæ piêkne. Piêkne! Wielki Bo¿e! Mia³ ¿ó³t¹ skórê, która z ledwoci¹ pokrywa³a przechodz¹ce pod ni¹ arterie i pasy w³ókni-stych musku³ów, w³osy za czarne, b³yszcz¹ce i faliste, a zêby bia³e jak per³a.
14 Z ob. J. Turney, Postaæ stworzona przez Mary Shelley, w: tego¿, lady
Frankenste-ina , s. 40.
15 Zob. A. M. Rustowski, Gotycka powieæ okultystyczna w Anglii w latach 1845-1860,
Ale ten przepych tworzy³ tylko bardziej potworny kontrast z jego wodnistymi oczyma, które wydawa³y siê niemal tej samej barwy co brudnobia³e orbity, w których by³y osadzone, jak te¿ z jego pomarszczon¹ cer¹ i prostymi czarnymi wargami.
(F 46) ¯aden miertelnik nie zniós³by odrazy, jak¹ wywo³uje ta okropna twarz. Gdyby mumii przywrócono ¿ycie, nie mog³aby byæ tak ohydna jak ten nieszczênik. Przypatrywa³em mu siê, kiedy jeszcze nie by³ skoñczony. By³ wtedy wystarczaj¹co szpetny. Lecz kiedy miênie i stawy otrzyma³y zdolnoæ poruszania siê, wtedy zrobi³o siê z niego co tak okropnego, czego nawet Dante nie potrafi³by wymyliæ.
(F 47)] Twórca nie jest zdolny, by zaopiekowaæ siê swoim dzie³em (w istocie antydzie³em), które zgotuje mu icie dantejskie piek³o za ¿ycia. Wiktor pra-gnie wrêcz skandalicznie unikn¹æ konsekwencji za swe czyny, a te nie daj¹ d³ugo na siebie czekaæ. Monstrum bowiem unicestwia w akcie zemsty za powo³anie do ¿ycia, którego ono nie pragnê³o ¿onê Wiktora, ma³ego brata Williama i jego przyjaciela Clervala. W koñcu Frankenstein podejmuje decyzjê o zlikwidowaniu potwora. Kiedy jednak dochodzi do ich spotkania, wys³uchuje przera¿aj¹cej opowieci o alienacji, gdy¿ brzydota fizyczna Mon-strum odczuwana jest przez innych jako z³o etyczne, wrêcz przestrzeñ skala-nia. Nastêpuje tu wiêc efekt ci¹gniêcia estetycznego16, w którym zrównuje
siê pojêcia zupe³nie sobie obce, nale¿¹ce bowiem do odmiennych domen ak-sjologicznych: materii i ducha. Czy¿ nie jest to wiêc opowieæ-skandal o samym Wiktorze, który tworz¹c nowego Adama wynaturza ideê Piêk-na? Cz³owiek bowiem sam dokonuje wyboru pomiêdzy dobrem a z³em, które wspó³tworz¹ ludzk¹ duchowoæ i zarazem przes¹dzaj¹ o jej wartoci. Jako stwórca-darczyñca ma tym wiêksze zatem zobowi¹zania wobec powo³anego ¿ycia, któremu nale¿a³o przydaæ wartoci i uczyniæ je piêknym w sferze mentalnej, jeli ju¿ nie w sferze materii.
Dlatego te¿ w pierwszym odruchu Frankenstein ulega namowom stwo-rzenia dla Monstrum towarzyszki ¿ycia i uwolnienia siê tym samym od udrêki odpowiedzialnoci. Pocz¹tkowo poddaje siê sugestii i konstruuje now¹ Ewê, ale wyobra¿aj¹c sobie skutki mno¿enia siê diabelskiej rasy, w ostat-niej chwili niszczy prawie ju¿ o¿ywion¹ istotê. Od tej pory jego ¿ycie z przyrodzonemu cz³owiekowi naturalnemu kroczeniu ku godnej mierci przemienia siê w rozpaczliw¹ drogê egzorcyzmowania w³asnej duszy od grzechu nienawici, co ostatecznie skazane jest na klêskê. Tworz¹c Mon-strum, opowiedzia³ siê bowiem po stronie z³a i choæ jest bezgranicznie szczery wobec siebie samego w definiowaniu w³asnych nikczemnoci to tej w³anie szczeroci zabraknie mu wobec wiata, przed którym musia³by
16 Z ob. J. Kurowicki, Wyobrania przedstawiaj¹ca i pojêciowa, w: tego¿, Piêkno jako
wyznaæ winy i zadoæuczyniæ za wyrz¹dzone zgorszenie, a tego nie uczyni. Tak wiêc, kiedy w koñcu umiera z wyczerpania na statku Waltona, jest to jego definitywna przegrana, poniewa¿ nie zdo³a³ przebaczyæ sobie samemu. wiadkiem mierci Frankensteina staje siê Monstrum, które przybywa, by op³akaæ swego ojca i kata zarazem. Tote¿ zapowiedziana przez bestiê scena samounicestwienia jest w istocie oczyszczeniem poprzez ogieñ wszechwiata ze z³a, które w niej wyda³o miertelne owoce. Co ciekawe, odczuwane przez potwora wyrzuty sumienia s¹ przecie¿ potwierdzeniem wykszta³cenia moral-noci, nawet jeli u³omnej, to zdolnej do wyró¿nienia z³a z przestrzeni wia-ta. Tym samym wiêc okazuje siê on ofiar¹ godn¹ wspó³czucia i przebaczenia.
Tak oto przedstawia siê problematyka powieci, która mia³a siaæ grozê, gdy¿ jak pisa³a Shelley w najwy¿szym stopniu musi przera¿aæ efekt ka¿dego ludzkiego dzia³ania, którego celem jest naladowanie procesu stwo-rzenia17. Si³a tekstu bêd¹cego skandalem dla myli i wyzwaniem dla
wiary tkwi³a wiêc w zburzeniu ³adu empirycznego czytelnika, t³umacz¹ce-go wiat poprzez prawa Natury lub Boga, poniewa¿ zawsze jak konstatuje Robert Plank ¿ycie powstawa³o z ¿ycia i poprzez p³eæ18, a nie wbrew temu
prawu. Dodatkowo pisarka odbiera³a cz³owieczemu buntowi przeciwko z³u intencjê czystoci, co by³o trudne albo wrêcz niemo¿liwe do przyjêcia przez czytelnika. Monstrum, nieska¿one kultur¹, by³o dobre (efekt filozofii J. J. Rousseau), a staje siê z³em wcielonym w zetkniêciu z cz³owiekiem, dla którego u³omnoæ jest potwierdzeniem niemal¿e biblijnego tr¹du ducha, ska-z¹ mentaln¹. St¹d odwrócenie siê od skandalu estetycznego (który zawiad-cza ohyda cudzego cia³a), rozumiane przecie¿ jako wyparcie demonicznego z³a, ale te¿ uchronienie siebie przed ska¿eniem nim, jest w istocie testem na cz³owieczeñstwo: bo oto nale¿y rozstrzygn¹æ, czy w u³omnoci tkwi idea sa-mego Boga, czy mo¿e antyidea upad³ego anio³a?
4. Przeciwko Bogu biografia antystwórcy
Herman Ebeling w przedmowie do niemieckojêzycznego wydania Fran-kensteina stwierdza, ¿e Literatura grozy opiera siê na stosunkowo prostej zasadzie. Wykorzystuje ona fakt, ¿e ka¿dy czytelnik wiadomie lub podwia-domie inwestuje w lekturê okrelone energie psychiczne. [ ] Zmusza do zaanga¿owania moralnego w sytuacjach, jakie le¿¹ poza dobrem i z³em19.
W³anie to wci¹gniêcie czytelnika do oceny wydarzeñ pod wzglêdem etycz-nym ma znaczenie zasadnicze, nie mo¿e on bowiem pomin¹æ pytañ o to, czy tytu³owy bohater a de facto ka¿dy kto siê na to odwa¿y ma prawo do
17 Cyt. za M. Wydmuch, Gra ze strachem, fantastyka grozy, Warszawa 1975, s. 77. 18 Tam¿e, s. 73.
19 Cyt. za M. Wydmuch, Strach skompromitowany: nonsens i miech, w: tego¿, Gra ze
naladowania Boga czy te¿ Natury w akcie stwórczym i jakie bêd¹ tego konsekwencje. A zatem na plan pierwszy interpretacji tekstu wyp³ywaj¹: nauka i jej dzie³o, czyli monstrum.
Na powieæ Shelley mia³y wp³yw odwieczne cz³owiecze pragnienia, ale przede wszystkim myl filozoficzna i stan nauki. Jej ojciec, William Goldwin, by³ autorem ¯ycia nekromantów, w którym opisa³ alchemików Agrippê i Pa-racelsusa. Twierdzili oni, ¿e wszystkie cia³a s¹ sobie bliskie i ³atwo zmienia-j¹ sw¹ postaæ i naturê, pod warunkiem, i¿ znajd¹ siê pod wp³ywem innej, potê¿niejszej od nich substancji20. Paracelsus w De natura rerum pisa³
na-wet o mo¿liwoci stworzenia ¿ycia bez udzia³u kobiety. Tote¿ filozofia natury stanie siê demonem Frankensteina. Obok tej idei wyposa¿a pisarka swego bohatera w narzêdzia naukowe, zna³a bowiem pogl¹dy Erasmusa Darwina, które leg³y u podstaw koncepcji tworzenia ¿ycia za pomoc¹ metod nauko-wych21. Od 1804 roku mog³a obserwowaæ te¿, jak Giovanni Aldini,
siostrze-niec Galvaniego, prowadzi³ pokazy stymulacji zw³ok ludzkich pr¹dem elek-trycznym. St¹d sam akt o¿ywienia Monstrum przez Frankensteina by³ co podkrelaj¹ badacze kultury jako zwi¹zany z elektrycznoci¹, co z kolei okaza³o siê szczególnie atrakcyjne dla adaptacji filmowych tej historii.
Tê ci¹g³oæ ludzkich d¹¿eñ i marzeñ podkrela Shelley poprzez zestawie-nie w tekcie starego i nowego wiata nauki. Oto przybywaj¹cy do Ingolstadt Frankenstein, zafascynowany jeszcze myl¹ Korneliusza Agrypy i Paracelsu-sa, porzuci ju¿ wkrótce swych mistrzów na rzecz chemii i przyswojenia mo¿liwoci nauk przyrodniczych. Oto co, podczas wyk³adów profesora Wald-mana, s³yszy na ów temat:
Dawniejsi nauczyciele tej wiedzy mówi³ obiecywali niemo¿liwoci i nie dokonali niczego. Wspó³czeni jej nauczyciele obiecuj¹ bardzo ma³o wiedz¹ oni, ¿e metali nie da siê w ¿aden sposób przeistoczyæ i ¿e eliksir ¿ycia jest fantazj¹ wybuja³ego umys³u. Lecz ci badacze, których rêce wydaj¹ siê stworzone tylko po to, by grzebaæ w b³ocie, a oczy, by lêczeæ nad mikroskopem czy tyglem, napraw-dê dokonali cudów. Przenikaj¹ do tajników natury i pokazuj¹, jak dzia³a w swych kryjówkach. Wspinaj¹ siê po niebosk³onie; odkryli tajemnice kr¹¿enia krwi i w³aciwoci powietrza, którym oddychamy; zdobyli now¹ i niemal nie-ograniczon¹ w³adzê mog¹ rozkazywaæ grzmotom i piorunom, naladowaæ trzê-sienie ziemi, a nawet dra¿niæ wiat niewidzialny jego w³asnymi widmami.
(F 37) Od tego momentu wzmaga siê w Wiktorze niegasn¹ce pragnienie doko-nania czego prze³omowego. Niema³o ju¿ zrobiono [ ] ale ja dokonam wiê-cej, wiele wiêcej! wo³a w g³êbi duszy i okrzyk ów jest w istocie demonicznym poczuciem niezale¿noci od jakichkolwiek norm22, wolnoci¹ nieobwarowan¹,
20 A. M. Rustowski, dz. cyt., s. 57.
21 Z ob. J. Tuyney, Postaæ stworzona przez Mary Shelley , s. 37.
22 Zob. A. Gêbalska, Zrozumieæ z³o w Mistrzu i Ma³gorzacie Michai³a Bu³hakowa,
totaln¹. Tote¿ Frankenstein stopniowo staje siê fanatykiem wiedzy, docieka-j¹cym, gdzie kryje siê ród³o ¿ycia. Rozpoczyna wiêc swoj¹ wêdrówkê od miejsc, z których ¿ycie wyciek³o, rozprzestrzeniaj¹c doko³a mieræ. Kostnice i cmentarze staj¹ przestrzeni¹ jego walki z natur¹, by gwa³tem wydrzeæ z niej tajemnicê zap³adniania ¿yciem materii nieo¿ywionej. Wolny od wiary w istnienie wiata Boskiego z zainteresowaniem ledzi proces rozpadu, by wyprowadziæ z niego niæ ¿ycia. Oto jak relacjonuje Waltonowi swoje obserwa-cje czynione nad zw³okami:
Musia³em patrzeæ na to, jak ta wspania³a postaæ ludzka le¿a³a teraz pohañbiona w nikczemnym, trupim rozk³adzie. Widzia³em, jak zgnilizna mierci obejmuje skwapliwie to, co niedawno by³o kwiatem ¿ycia. Widzia³em, jak obrzydliwe ro-bactwo obejmuje w spadku te wspania³e cuda oka i mózgu.
(F 40) Ostatecznie, w wyniku morderczej pracy, odkrywa sposób na o¿ywienie cia³a i odczuwa narastaj¹c¹ w sobie dumê z powodu rozwi¹zania sfinksowej zagadki zanegowania praw mierci:
Najró¿norodniejsze uczucia miota³y moim sercem, porywaj¹c mnie za sob¹, niby huraganowy wicher w pierwszym zapale powodzenia. Nikt tego poj¹æ nie zdo³a. ¯ycie i mieræ wyda³y mi siê teraz idealnymi granicami, przez które muszê siê najpierw przedrzeæ, a potem zalaæ potê¿nym potokiem wiat³a ten ciemny wiat. Nowy gatunek bêdzie mi wdziêczny jako swemu ród³u i stwórcy. Wiele szczêli-wych i wspania³ych istot mnie bêdzie zawdziêczaæ swoje istnienie. ¯aden ojciec nie móg³by ¿¹daæ tak pe³nej wdziêcznoci od swego dziecka, na jak¹ ja z ich strony bêdê zas³ugiwa³.
(F 42) Duma prowadzi go na drogê pychy, w³asnego ubóstwienia, gdy¿ Fran-kenstein obdarza siebie mianem stwórcy, stawiaj¹c tym samym znak równo-ci pomiêdzy sob¹ a Bogiem. Akt ten jest w istocie wyniesieniem w³asnego ja, uznaniem swojej wielkoci23, który obróci siê przeciwko niemu. W
wie-tle jego dalszych poczynañ ironicznemu przetworzeniu ulega przyjêta przez niego rola wszechmocnego ojca, to tylko zabawa w stwórcê, makabryczna gra. Jak potwierdza Biblia, stworzony przez Boga wiat oraz cz³owiek s¹ obdarzone atrybutami dobra. I kiedy cz³owiek zapragnie wytyczyæ granicê pomiêdzy dobrem i z³em, a w wyniku tego dzia³ania sprzeniewierzy siê swemu Ojcu, to niew¹tpliwie zas³u¿y na karê. Ten jednak nie pozostawi cz³owieka w rozpaczy, gdy¿ poprzez mieræ swego Syna uwalnia ludzi od potêpienia, przywracaj¹c im godnoæ bycia prawymi. Wiktor co prawda przyjmuje miano ojca, tworz¹c ¿ycie, ale jego uwadze umyka fakt, ¿e powo³ane istnienie nie jest okrelone pod wzglêdem aksjologicznym. Tkwi ono bowiem poza dobrem i z³em, co w istocie oznacza zbyt bliskie obcowanie
z destrukcj¹ i negacj¹. Tak wiêc on jako ojciec powinien nauczyæ je dobra, by umia³o przeciwstawiæ siê z³u, by mog³o je rozró¿niæ24. Tymczasem
Fran-kensteina nie poch³aniaj¹ kwestie natury etycznej, nie zastanawia siê nad odpowiedzialnoci¹, w ogóle nie trudzi siê odpowiedzi¹ na pytania: co zrobi ze swym sukcesem a wiêc powo³anym do ¿ycia tworem jak udwignie ciê¿ar jego skutków. Wykazuje tym samym niedojrza³oæ i daleko posuniêt¹ niefrasobliwoæ. Sam wiêc jego akt stwórczy zawiera w sobie zal¹¿ek z³a, jest blunierczym gestem wobec Boga, gestem Antyprometeusza. Bycie równym Bogu zobowi¹zuje do wszelkiej rzetelnoci, roztropnoci, a nade wszystko mi³oci. Szczególnie w sytuacji, gdy stworzenie nie jest idealne. Ta jego u³omnoæ nie jest przecie¿ jego grzechem tylko win¹ albo te¿ wol¹ jego stwórcy.
Wiktor natomiast zdolny jest tylko do odczuwania negacji. W swym antydziele, w Monstrum mo¿e siê przegl¹daæ jak w zwierciadle, poniewa¿ wyzwala ono w nim zdolnoæ do czynienia z³a. W wyniku uwolnienia siê w nim pok³adów kontestacji nie uzna wiêc w³asnego dziecka za warte uwagi, które brzydot¹ uw³acza przecie¿ godnoci cz³owieka. Ostatecznie zatem do-wiadczy ono jedynie odrzucenia zamiast akceptacji. Oto jak opisuje pierw-sze relacje pomiêdzy stwórc¹ a stworzeniem, ojcem a dzieckiem, sob¹ a Monstrum:
A równoczenie przy md³ym i ¿ó³tawym wietle ksiê¿yca, [ ], zobaczy³em tê ohydê nieszczêsnego potwora, którego stworzy³em. Uniós³szy firanki ³ó¿ka, utkwi³ we mnie swoje oczy, jeli oczami mo¿na by je nazwaæ. Szczêki jego otwiera³y siê i wymamrota³ kilka nieartyku³owanych dwiêków, podczas gdy grymas umiechu zmarszczy³ mu policzki. Prawdopodobnie co mówi³, ale ja nie s³ucha³em.
(F 47) Oczywicie Wiktor ucieka, staj¹c siê tym samym cz³owiekiem-dezerte-rem, ale te¿ uzurpatocz³owiekiem-dezerte-rem, oceniaj¹cym wartoæ swojego dzie³a ze wzglêdu na walory estetyczne. W wietle jego biografii brzydota, u³omnoæ, nieforemnoæ jako wymiary skandalu estetycznego staj¹ siê argumentami przes¹dzaj¹cymi o prawie do mierci. Frankenstein wychowany przez w³asnego ojca bez bo-jani wobec Boga, traktuj¹cy miejsce pochówku jako przestrzeñ rozk³adu i egzystencji robactwa, uwolniony zostaje od ciê¿aru odpowiedzialnoci. Po-zbawiono go najwa¿niejszej rzeczy: Boskiego autorytetu i to dlatego owoc jego eksperymentu wynaturza siê i przybiera cechy szatañskie, gdy¿ w isto-cie powiela zachowania swego stwórcy-ojca, czyli podnosi bunt przeciwko ustalonemu ³adowi wiata:
B³yskawica owietli³a tê postaæ i pokaza³a mi wyranie jej kszta³ty; jej olbrzymi wzrost, jej zeszpecony wygl¹d, zbyt ohydny, by móc mieniæ siê ludzkim, od razu mi powiedzia³, ¿e by³ to ten ³otr, ten pod³y demon, któremu da³em ¿ycie. [ ] Blisko dwa lata up³ynê³y od owej nocy, kiedy poczê³o siê jego ¿ycie. Czy by³a to jego pierwsza zbrodnia? Niestety wypuci³em w wiat nikczemnego ³otra, który z rozkosz¹ nurza³ siê we krwi i cierpieniach swych ofiar [ ].
(F 6364) Dopiero pokonany przez potwora (symbolizuj¹cego drogê cz³owieczych wyborów, a tym samym przyrodzone naturze ludzkiej z³o) i zdegradowany w swoim cz³owieczeñstwie Wiktor zdolny jest do racjonalnej oceny ludzkich ambicji i namiêtnego d¹¿enia do wydarcia tajemnic Naturze czy Bogu:
Istota ludzka d¹¿¹ca do doskona³oci powinna zawsze zachowaæ spokój i równo-wagê umys³u i nie dopuciæ nigdy do tego, by namiêtnoæ albo zachcianki kiedy-kolwiek go zak³óca³y. Nie s¹dzê, ¿eby d¹¿enie do wiedzy mia³o stanowiæ wyj¹tek od tej zasady. [ ] Gdyby tej zasady zawsze przestrzegano, gdyby nikt nie po-zwoli³, ¿eby jego aspiracje w jakikolwiek sposób narusza³y pogodny stan jego uczuæ rodzinnych, Grecja uniknê³aby niewoli, Cezar przys³u¿y³by siê lepiej swo-jemu krajowi, Amerykê odkrywano by bardziej stopniowo i cesarstwa Meksyku i Peru nie uleg³yby zniszczeniu.
(F 44) W wietle powy¿szego Wiktor Frankenstein jest stwórc¹ a rebours, za-przeczeniem jego odpowiedzialnoci i mi³oci, pi³atowym umyciem r¹k od konsekwencji czynu i wype³nionym pych¹ szalonym naukowcem, dla którego wartoæ przedstawia sam akt tworzenia jako rezultat nieograniczonych, bo-skich mo¿liwoci cz³owieka. Ale kiedy tylko oka¿e siê, ¿e ów rezultat staje siê skandalem etycznym i estetycznym, bez skrupu³ów zadecyduje o jego anihilacji, gdy¿ mowa jest przecie¿ o wyniku eksperymentu, a nie istocie ludzkiej.
Powieæ m³odej pisarki, ukochanej Percyego Shelleya i przyjació³ki Geo-rga Byrona, wywo³a³a estetyczny szok w XIX-wiecznej Anglii. Oboje artyci zreszt¹ s³usznie liczyli siê z tak¹ reakcj¹ czytelników, gdy¿ na ka¿dym poziomie znaczeñ powieæ stanowi³a przekroczenie norm: etycznych, este-tycznych i aksjologicznych. Jej tytu³owy bohater powodowany namiêtnoci¹ dotarcia do granic poznania przekracza je, roszcz¹c sobie prawo do bycia kreatorem w powo³ywaniu ¿ycia bez udzia³u kobiety. Ta uzurpacja szczegól-nie bulwersowa³a odbiorców i obdarzana by³a mianem skandalu kulturowe-go. To pogwa³cenie praw Boskich i przyrody wywo³ywa³o w konsekwencji pytania o skutki cz³owieczych dzia³añ, spe³niaj¹cych owieceniowe obietnice wyrwania naturze wszystkich tajemnic, a zatem: czy s¹ one podstaw¹ do mówienia o triumfie odwiecznych pragnieñ, czy wrêcz przeciwnie o klêsce lêków wywiedzionych z zatrutego owocu poznania dobra i z³a.
Bibliografia
ród³a
Wollstonecraft Shelley M., Frankenstein, prze³. Henryk Goldmann, Poznañ 1989. Opracowania
Aldiss Brian, O pochodzeniu gatunków: Mary Shelley, w: Spór o S. F. Antologia szkiców i esejów o science fiction, red. Ryszard Handke, Lech Jêczmyk, Barbara Okólska, Poznañ 1989.
Gêbalska Anna, Zrozumieæ z³o w Mistrzu i Ma³gorzacie Michai³a Bu³hakowa, Opole 2012.
Go³aszewska Maria, Estetyka i antyestetyka, Warszawa 1984.
Krzeszowski Tomasz P., Aksjologiczne aspekty semantyki jêzykowej, Toruñ 1999. Kulas Dariusz, Noc w kulturze noc kultury, w: Noc symbol, temat, metafora, red.
Jaros³aw £awski, Krzysztof Korotkich, Marcin Bajka, Bia³ystok 2011.
Kurowicki Jan, Piêkno jako wyraz dystansu. Wyk³ad estetyki z perspektywy filozofii kultury, Warszawa 2000.
Madre Philippe, Skandal z³a, prze³. Dorota Zañko, Kraków 1996.
Okulicz-Kozaryn Rados³aw, Gest piêknoducha. Roman Jaworski i jego estetyka brzy-doty, Kryspinów 2003.
Ricoeur Paul, Lêk etyczny, w: tego¿, Symbolika z³a, prze³. Stanis³aw Chichowicz i Maria Ochab, Warszawa 1986.
Rustowski Adam M., Angielska powieæ gotycka doby wiktoriañskiej, Katowice 1977. Tramer Maciej, Literatura i skandal na przyk³adzie okresu miêdzywojennego,
Katowi-ce 2000.
Turney Jon, lady Frankensteina: nauka, genetyka i kultura masowa, prze³. Marta Winiewska. Warszawa 2001.
Wydmuch Marek, Gra ze strachem, fantastyka grozy, Warszawa 1975. Summary
M. Wollstonecraft Shelleys novel grew out of the experience of modernity. Technological progress and science put up a man on the threshold of the nineteenth century in a new cultural situation. This experience of reality as continuous change in man caused various fears to grow, which in turn required from him to develop new values, to determine what is good and what is bad. In such a situation is the title character of the novel Frankenstein, which deals with the scientist, who creates a new life without the participation of woman. So in terms of subject matter, character construction, who turns out to be an anticreator, the novel became an aesthetic shock to the audience, when it was supposed to be a novel about human dreams and fears.