• Nie Znaleziono Wyników

Did Achilles really exist? (1)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Did Achilles really exist? (1)"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)

Czy Achilles istniał naprawd ? (1)

Paweł Łuków

Wst p

Zanim dotarła do mnie druga wypowied Włodzimierza Galewicza, moje uwagi do jego komentarza do tekstu prof. Andrzeja Kaniowskiego były prawie gotowe. Nie miałem jednak pewno ci, czy wła ciwie zrozumiałem jego intencje. Drugi – achillesowy – tekst W. Galewicza upewnia mnie, e moje uwagi s słuszne. Jednocze nie tekst ten ujawnia, e nie udało mi si sformułowa pewnych kluczowych tez w sposób, który ochroniłby je przed przygnieceniem ci arem tradycji interpretacji Kanta. Wierno tej „tradycji” traktuj jako autentyczny problem. Dlatego te obecn wypowied po wi c pewnym szczegółom etyki Kanta przede wszystkim, a mojego stanowiska przy okazji.

Niniejsz wypowied podziel na dwie cz ci. W pierwszej podejm pewne kwestie dotycz ce rozumienia stanowiska Kanta wskazane w pierwszej wypowiedzi W. Galewicza; w drugiej cz ci odnios si do zarzutów pod adresem mojej interpretacji etyki kantowskiej zawartych w tek cie achillesowym.

Przed przyst pieniem do sprawy, chciałbym poruszy kwesti , która wci powraca w krytykach etyki Kanta. Utarło si przytacza opinie moralne Kanta na wybrane tematy jako wiadectwo tego, e jego teoria generuje pewne opinie, które nam jako nie pasuj . A wi c np. to, e Kant co pot piał ma wiadczy o wadliwo ci czy brakach jego teorii. Moje w tpliwo ci budzi, po pierwsze, logika takiego argumentu. Wydaje si on zakłada , e autor zawsze trafnie wyprowadza konsekwencje moralne ze swojej teorii. Nie wiem, dlaczego miałoby to by prawd . Czy nie mo na podejrzewa , e czasem autor teorii etycznej ulega np. przes dom i wmawia sobie, e jego teoria ma konsekwencje moralne zgodne z tymi przes dami? Mog si myli , ale chyba tak było w przypadku akceptacji niewolnictwa przez Arystotelesa?

(2)

Po drugie, w tpliwo ci budzi czynienie autorom historycznym zarzutów bez wzi cia pod uwag pewnych istotnych faktów historycznych. Czasem wygl da to tak, jakby zarzucało im si np. to, e dochodz c do swych opinii moralnych nie mieli wiedzy lub nie znali technologii, któr my dysponujemy dzisiaj. Taki jest zarzut Mirosława elaznego, który twierdzi, e Kant „z jakich powodów był [...] przeciwnikiem szczepionek, w których surowic zwierz c stosowano w celach zwi kszenia odporno ci organizmu na choroby.” W tej akurat sprawie te „jakie powody” mo na ze sporym prawdopodobie stwem wskaza . W XVIII wieku stosowano uodpornianie na osp do ryzykown metod zwan wariolizacj . Bior c pod uwag , e miertelno , a nie tylko powikłania, tej metody szacowano na 1% do 2,5% (w porównaniu z ułamkiem procenta dzisiejszych szczepie ), nietrudno zrozumie czyje zastrze enia wobec niej. Maj c tego rodzaju wiedz inaczej patrzymy na opinie autorów historycznych.

Kwestie interpretacyjne

Zaczn od „diagnozy.” Interpretacja sprawdzianu imperatywu kategorycznego przedstawiona przez W. Galewicza w jego pierwszej wypowiedzi sugeruje, e aby ten sprawdzian stosowa , musimy przyj jak realno etyczn , w której istniałby pewien porz dek dóbr, który nale y odkry . Je li do ustalenia obowi zków niezupełnych trzeba takiego odkrycia, to po co bawi si w imperatyw kategoryczny? A je li pytanie to jest rozs dne w odniesieniu do obowi zków niezupełnych, to dlaczego nie zapyta o obowi zki zupełne? W obydwu przypadkach zabawa w imperatyw kategoryczny to mydlenie oczu. By mo e tak jest rzeczywi cie. Sub specie aeternitatis niewykluczone, e Kant si zasadniczo myli w sprawie moralno ci, ale wła nie dlatego je li b dziemy chcieli modyfikowa Kanta w kierunku realizmu etycznego, to nie b dzie to ju Kant.

A teraz szczegóły diagnozy. W. Galewicz zaproponował dwie interpretacje testu imperatywu kategorycznego w tej cz ci, w której test ten odnosi si do obowi zków niezupełnych. Jak rozumiem, „interpretacja zewn trzna,” któr Galewicz odrzuca, głosi, e sprzeczno w maksymach, które po uogólnieniu nie mog by przedmiotem chcenia ma polega na tym, e uogólniona maksyma

(3)

sprzeciwia si jakiemu przygodnemu pragnieniu danej jednostki. Oczywiste jest, e do wykrycia takiego konfliktu w ogóle nie potrzeba uogólniania. Wystarczy po prostu zobaczy , czy chce si tego, czego wymaga maksyma (uogólniona b d nie). Kłopot tkwi jednak w tym, e skoro maksyma nale y do tego, kto proponuje działa w pewien sposób, to mo emy by prawie pewni, e nie b dzie adnej sprzeczno ci mi dzy maksym a pragnieniami tej jednostki.

W preferowanej przez Galewicza „interpretacji wewn trznej” sprzeczno , która nie pozwala chcie pewnych maksym po ich uogólnieniu polega na tym, e maksyma ta sprzeczna jest z jakim dobrem rozpoznanym (czy koniecznie chcianym) rozumowo niezale nie od sprawdzianu imperatywu kategorycznego. Ta interpretacja nie jest jednak lepsza od poprzedniej. I tutaj bowiem pojawia si pytanie o potrzeb stosowania tego sprawdzianu. Do ustalenia, e jaka maksyma jest sprzeczna z tym, czego „rozum koniecznie chce” nie trzeba uogólniania. Wystarczy porówna swoje pragnienie z tym, czego „rozum koniecznie chce.”

Pozwol sobie powiedzie , e adna z interpretacji podanych przez Włodzimierza Galewicza nie zdaje sprawy z dyskutowanej cz ci sprawdzianu imperatywu kategorycznego. Sprzeczno nie ma zachodzi ani mi dzy przygodnym pragnieniem empirycznej jednostki a tym, czego wymaga uogólniona maksyma, ani mi dzy tym pragnieniem a obiektywnym porz dkiem dóbr. Sprzeczno w wypadku obowi zków niezupełnych to sprzeczno mi dzy

dwoma pragnieniami, które musi si mie po uogólnieniu maksymy. Dlatego

wła nie Kantowi niezb dny jest sprawdzian imperatywu kategorycznego. Z tego samego powodu Kant nie musi odwoływa si do rozpoznawania tego, czego rozum koniecznie chce.

We my jego przykład z odmawianiem pomocy potrzebuj cym. Kant zakłada w nim, e ten, kto wyznawałby zasad odmawiania pomocy wszystkim potrzebuj cym (po uogólnieniu maksymy „nie udziel pomocy potrzebuj cemu”) byłby w konflikcie z koniecznym dla istoty zale nej pragnieniem uzyskania cho by jednorazowej pomocy. Argumentacja Kanta to wi c wskazanie, e 1. zale na i sko czona istota rozumna z konieczno ci potrzebuje przynajmniej czasem współdziałania innych. Gdyby maksyma odmawiania pomocy miała by

(4)

zasad post powania wszystkich, to uznaj ca tak zasad istota musiałaby si zgodzi na 2. odmawianie współdziałania wszystkim potrzebuj cym, a wi c i sobie samej, a tego (zgodnie z 1.) koniecznie nie chce. Kto , kto wyznaje zasad odmawiania pomocy musi mie – po uogólnieniu swej maksymy! – dwa sprzeczne pragnienia: nie chcie współpracy i chcie współpracy. Nie chodzi tu jednak ani o przygodne pragnienie, ani o racjonalny egoizm. Sprzeczno zachodzi mi dzy koniecznym chceniem i uogólnion maksym .

Warto sprawdzianu imperatywu kategorycznego polega m.in. na odej ciu od realizmu etycznego, który zdaje mu si przypisywa El bieta Wolicka, której rozumienie dualizmu transcendentalnego wydaje mi si i w kierunku ontologiczno-realistycznym. Je li podział na empiryczno i inteligibilno traktuje si jako bytowy, to wypowiedzi Kanta z zakresu etyki naturalnie widzi si jako oparte na konstatacjach metafizycznych. Stanowisko Kanta jest w istotnej cz ci sprzeciwem wobec tradycyjnego w my li europejskiej realizmu etycznego, a powód jego sprzeciwu tkwi w tym, e taki realizm zakłada w uj ciu Kanta pełn i adekwatn wiedz o tym, co dobre, a taka wiedza jest istotom sko czenie rozumnym niedost pna. Odpowiedzi na realizm etyczny mog by te ró ne formy naturalizmu i sceptycyzmu – z tego Kant doskonale zdawał sobie spraw i to te stanowiska go autentycznie niepokoiły. Z nimi te filozofia krytyczna walczy. Ale nie przez nawrót do realizmu, tylko przez całkowicie now propozycj .

Ta nowa propozycja polega na podj ciu próby (versuchen wir...) zastanowienia si nad konstytutywnymi zasadami racjonalno ci i na porzuceniu nadziei na ostateczn rozstrzygalno kwestii moralnych w drodze jakiegokolwiek wgl du. Pomysł Kanta polega na tym, eby powiedzie , e istniej , a co najmniej mamy podmiotowo wystarczaj ce dostateczne podstawy uwa ania za prawd (Fürwahrhalten), e mo emy znale zasady, których prawomocno nie polega na czyjejkolwiek akceptacji b d na odkryciu moralnym, lecz na tym, e mog one by przedmiotem powszechnej zgody niezale nie od postaw istot obj tych tymi zasadami.

(5)

Achillesowe problemy

Ad „Kant a etyka cnót”. W moim przeciwstawieniu tzw. etyk cnót etyce Kanta

jest, jak pisze W. Galewicz, wra enie sprzeczno ci, nawet je li jest ono nieodparte. Etyka Kanta jest „w przeciwie stwie” do tzw. etyk cnót pod innymi wzgl dami ni te, które si jej wytyka. Dlatego mówiłem o przeciwstawianiu tych dwóch etyk. To, e si pewne rzeczy przeciwstawia nie musi dowodzi konfliktu mi dzy nimi, b d tego, e konfliktu upatruje si tam, gdzie on autentycznie istnieje. Dlatego pisałem retorycznie, e „nie wiedzie czemu” si te dwie etyki przeciwstawia. W tzw. etyce cnót mówi si , e Kant nie docenia np. partykularno ci i niepowtarzalno ci jednostek, e traktuje je jak czyste rozumy bez historii, uczu itd. Nie chc si wdawa w to, czy oskar enia te s trafne, jasne jest jednak, e zarzuty te sprowadzaj si do tezy, e w swojej etyce Kant nie podejmuje kwestii charakteru moralnego i nie pozostawia miejsca dla cnót. Tak nie jest. Kant konstruuje własne poj cie cnoty i własn koncepcj charakteru moralnego (Denkungsart), które co prawda odbiegaj od pojmowania cnoty i charakteru przez zwolenników tzw. etyki cnót, ale to nie powód, by je dyskwalifikowa . Moja teza głosi, e nie to ró ni etyk Kanta od tzw. etyk cnót, e cnót w niej nie ma, ale to, e w przeciwie stwie do nich Kant zachowuje poj cie dobra, które nie jest relatywne ani do wspólnoty (jak chc zwolennicy tzw. etyki cnót), ani do obranego celu działania (jak to jest u konsekwencjalistów), a jednocze nie nie popada w tradycyjny realizm etyczny.

Ad „Zwierz ta i maksymy”. W. Galewicz przypisuje mi pogl dy, których

nie głosz . Pisze mianowicie, e w mojej wypowiedzi o zwierz tach chodzi o „chcenie nie w sensie jakiegokolwiek pragnienia, lecz w sensie pragnienia, które posiada pewn szczególn struktur – daje si wyrazi w zdaniu o formie »chc , eby...«”. Mog si domy la , e Galewicz uwa a, e w etyce Kanta (czy mo e w ka dej etyce) musi chodzi o takie specjalne chcenie. By mo e nie wyró niaj c takiego chcenia popełniam bł d, lecz to zupełnie inna sprawa. Zgadzam si , e ka de chcenie ma jak struktur – by mo e niektóre chcenia maj szczególn struktur , np. szczególnie prost – ale nie s dz by przypisywanie chce było mo liwe tylko w odniesieniu do istot, które wiedz o tym, e maj chcenia.

(6)

My l , e moja charakterystyka maksym jako propozycjonalnych odpowiedników chcenia została zrozumiana w sensie psychologicznym. Galewicz pyta, „czy pragnienia lub awersje, do których s zdolne zwierz ta, mog posiada tak propozycjonaln form ”? Moja odpowied zgadza si z odpowiedzi Galewicza: oczywi cie, e nie. Lecz moje powody s inne. Pragnienia nie mog mie takiej formy nie dlatego, e zwierz ta nie prze ywaj ich w jaki szczególny sposób b d , e chc w jaki inny sposób ni my, ale dlatego, e pragnienia (zwierz ce czy ludzkie – to bez znaczenia) nie s maksymami. Maksymy to propozycjonalne odpowiedniki chcenia, tj. s dy, które – nieco upraszczaj c spraw – opisuj chcenie. W tym sensie ka da istota, która czego chce ma maksym , tzn. jej chcenie mo na uj w zdanie. Aby mie maksym nie trzeba o niej rozmy la , ani nadawa jej jakiego kształtu. Wystarczy chcie .

Ad „Rozci ganie imperatywu”. W tych zarzutach powraca kwestia

interpretacji sprawdzianu imperatywu kategorycznego (o czym mówiłem w pierwszej cz ci). Z uwag W. Galewicza wnosz , e przypisuje Kantowi tezy, których nie udało mi si u Kanta znale , a mianowicie, e namysłu nad tym, co słuszne mamy dokonywa wyobra aj c sobie, czy zgody „nie odmówiłby podmiot zupełnie rozumny.” Kant nie głosił koncepcji podobnej do teorii idealnego obserwatora i dlatego nie ma absolutnie adnej potrzeby da , aby kto , kto stosuje sprawdzian imperatywu kategorycznego starał si wyobrazi sobie czyjekolwiek stany psychiczne. Chodzi o wykrywanie sprzeczno ci mi dzy s dami oraz sprzeczno ci mi dzy pragnieniami.

Je li zwróci uwag na to, e w sprawdzianie imperatywu kategorycznego nie chodzi o wczuwanie si w czyjekolwiek stany psychiczne, to nie musimy kusi si o dokonywanie (przyznaj ) karkołomnych sztuczek, których obawia si Galewicz. W moim komentarzu mówiłem, e mo emy sobie wyobrazi , jak to jest mie do wiadczenia jakiego zwierz cia. Mamy sobie kontrfaktycznie wyobrazi , czy istota znajduj ca si w jakiej sytuacji, w której i my uczestniczymy, miałaby mo liwo „pod ania za swoimi pragnieniami” czy nie. Nie musimy si wczuwa w to, jak to jest by królikiem (np. jak to jest mie mi kkie futerko zamiast nagiej skóry i porusza si skokami), eby sobie wyobrazi , e królik

(7)

poddany testowi Draize’a b dzie uciekał. Wystarczy samemu sobie wkropi do oka skoncentrowany szampon.

Samo stwierdzenie, e mo na sensownie powiedzie „w imieniu” królika, e nie chce on by tak traktowany to nie wszystko. Kolejnym krokiem jest sprawdzian imperatywu kategorycznego. Zaryzykuj i przedstawi propozycj rozumienia kantowskiego namysłu moralnego w takich sytuacjach. Jak rozumiem teori Kanta, mamy spróbowa wyobrazi sobie wiat, w którym dla błahych powodów (np. by kto , lub cała grupa stworze , przyjemniej pachniała) zadaje si cierpienie istocie, która przed nim ucieka. Nast pnie si zapyta 1. czy taki wiat byłby do pomy lenia i 2. czy gdyby był do pomy lenia, to czy nie wymagałby posiadania sprzecznych pragnie . My l , e odpowied byłaby w przybli eniu taka: chocia wiat okrucie stwa wobec słabszych dla błahych powodów byłby mo liwy, to jako istota, która z konieczno ci unika cierpienia (jak ka da istota maj ca pragnienia) chciałbym nie doznawa cierpienia. To pragnienie popadałoby w sprzeczno z pragnieniem, które musiałbym mie , gdybym uogólnił zasad zadawania cierpie ka dej takiej istocie dla błahych powodów.

Ad „Granice i braki”. Istotnie, Kant s dzi, i jego etyka jest uniwersalna.

Znaczy to, e stosuje si do wszystkich istot rozumnych. Kwesti sporn pozostaje, jak to stosowanie si ma wygl da . Mam wra enie, e Kantowi chodziło przynajmniej o to, e jego etyka wskazuje normy dla wszystkich relacji mi dzy istotami rozumnymi. W. Galewicz zauwa a, e „Kant nigdzie nie mówi, e imperatyw kategoryczny odnosi si wył cznie do stosunków mi dzy lud mi”. To prawda. Mówi nawet wi cej: e normy generowane przez jego teori nakładaj powinno ci na wszystkie sko czone czy niedoskonałe istoty rozumne. Z tego jednak nie wynika, e powinno ci te nie mog regulowa post powania istot rozumnych wobec istot mniej- czy bez-rozumnych. Niezale nie jednak od tego, czy Kant uwa ał, e jego teoria dostarcza wskazówek post powania niedoskonałych istot rozumnych wobec jakich innych istot czy nie, zarzut, e Kant wyra nie nie ogłosił, e pisze teori ograniczon , nie wydaje mi si szczególnie dewastuj cym.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Materiał edukacyjny wytworzony w ramach projektu „Scholaris – portal wiedzy dla nauczycieli"1. współfinansowanego przez Unię Europejską w ramach Europejskiego

Być może nie jest to jeszcze bardzo powszechne postrzeganie wolontariatu, ale staje się on znaczącym elementem widniejącym w rubryce „doświadczenie zawodowe”. Dla przyszłego

Udowodni¢, »e odejmowanie na Z nie ma elementu neutralnego i »e nie jest

Zbada´ c, czy dzia lanie to jest przemienne, czy jest l¸ aczne i czy ma ono element

Zbada´ c, czy dzia lanie to jest przemienne, czy jest l¸ aczne i czy ma ono element

Zbada´ c, czy dzia lanie to jest przemienne, czy jest l¸ aczne i czy ma ono element

Zbada´ c, czy dzia lanie to jest przemienne, czy jest l¸ aczne i czy ma ono element

Zbada´ c, czy dzia lanie to jest przemienne, czy jest l¸ aczne i czy ma ono element