• Nie Znaleziono Wyników

11. Sesja wyjazdowa Komitetu Historii Nauki i Techniki PAN

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "11. Sesja wyjazdowa Komitetu Historii Nauki i Techniki PAN"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

Kronika 285

m edycznej, szczególnie ważnej na wsiach, gdzie trudno było uzyskać fachow ą pom oc lekarską. Zwyczaj posiadania przez dwory apteczek został usankcjono­ wany praw nie w 1844 r. - przepisy dokładnie określały jakim i lekami m oże p o s­ ługiw ać się panna apteczkowa.

N a z a k o ń cze n ie dr A nita M agow ska w y g ło siła referat pt. Udział kobiet w rozwoju n a u ko leku. W tej dziedzinie niekw estionow anym i bohaterkam i były m.in. Alicja Dorabialska, Zofia Jerzmanowska, Florentyna Kudrzycka-Biełoszabska, Rufina Ludw iczak, Maria Szm ytówna, A leksandra Sm oczkiew icz. R eferat ten p o tw ierd ził tezę, że kobiety niezm iernie rzadko zajm o w ały w y so k ą p o zy c ję w życiu naukowym.

Zaplanow any referat mgr Kazim iery Szczuki pt. Szaleństwo kobiety roman­ tycznejze względu na chorobę prelegentki nie został wygłoszony.

D yskusja po drugiej części obrad skupiona była na problem ie istnienia barier we wzajemnym przenikaniu treści pomiędzy dwom a kręgami kulturowymi - dwor­ skim i chłopskim . Korzystano z tych sam ych surow ców leczniczych, natom iast inne były źródła wiedzy o lekach. W dyskusji wzięli udział: dr Jarom ir Jeszke, dr Joanna Partyka, doc. Wanda Grębecka, prof. Wanda Parnowska, dr Jan M a­ jew ski, dr Jadw iga Brzezińska, prof. G rażyna Borkowska.

Konkluzje po w ysłuchaniu referatów były mało optym istyczne - w yłonił się w izerunek podrzędnej roli kobiet w nauce. Ich praca, często decydująca o suk­ cesie, znajdow ała się w cieniu profesorów mężczyzn. Sesja dotknęła tylko nie­ wielu zagadnień, które czekają na system atyczne opracow anie - je st to m ożliw e gdyż zachow ało się wiele źródeł do prow adzenia badań w tym zakresie.

W Sesji uczestniczyło ponad 80 osób.

Iwona Arabas (W arszaw a)

11. SESJA WYJAZDOWA KOMITETU HISTORII NAUKI I TECHNIKI PAN Tegoroczna sesja naukow a (1 7-19.06.2000 r.), ja k zw ykle pieczołow icie przygotow ana przez prof. dr hab. Irenę S tasiew icz-Jasiu ko w ą w ieloletniej ka­ dencji przew odniczącą Komitetu, w yróżniała się szeroką tem atykę p rzy ro d­ n ic z ą historyczną i etnograficzną Trasa w iodła głów nie przez północno- w schodnie rubieże Podlasia, krainy niezm iernie ciekawej nie tylko pod w zglę­ dem geologicznym i ekologicznym . Jest to bowiem obszar zam ieszkały przez Polaków i ludność kilku m niejszości etnicznych (B iałorusini, Litwini, Ukraińcy, Tatarzy i nieliczni ju ż Żydzi), a co za tym idzie jest też pograniczem wielu kultur i religii (katolicyzm , praw osław ie i jego odłamy, islam i judaizm ). Ta z pozoru piorunująca m ieszanina etniczno-w yznaniow a od blisko 60 lat żyje w sym biozie.

(3)

286 Kronika

B azą sesji było utw orzone w 1963 r. M uzeum R olnictw a im. K rzysztofa Klu­ ka w C iechanow cu, obejm ujące obszar parku (w spaniały skansen), budynki go­ spodarcze i pałac Starzeńskich. C iekaw ą ekspozycją je st ogródek składający się z 700 poletek roślin leczniczych, ułożonych wg spisów Kluka, jak o „Ogród roś­ lin zdatnych do zażycia lekarskiego“, z których w arto i dziś polecić zioła zw łaszcza „na małpi rozum “, „niem oc ogólną“ i „kołow aciznę pospolitą“ . Prócz ekspozycji stałych (jedynego w Polsce m uzeum w eterynarii!) tym razem uczest­ nicy sesji mieli okazję obejrzeć w ystaw ę 32 portretów z Fundacji Zbiorów im. C iechanow ieckich, ostatnich w łaścicieli majątku, stanowiącej fragm ent znacz­ nie większej kolekcji przekazanej Zam kowi W arszawskiem u przez ostatniego potom ka rodu - A ndrzeja Stanisław a C iechanow ieckiego. Ten wybitny znaw ca i kolekcjoner sztuki z Londynu w yznaczył sobie dw a cele: zgrom adzenie p am ią­ tek ocalonych z jakże często rozbijanego gm achu ojczystego, a więc m om tm en- tis neufragio partiare erepti oraz uwydatnieniu stałej obecności Polski w kulturze europejskiej. Znalazł się tu także ulubiony przez autora spraw ozdania portret H enryka Jakuba M ałachow skiego m alow any przez A ntoniego Blanka w 1826 r. Henryk, podporucznik 3. pułku armii K rólestw a Polskiego, za udział w pow sta­ niu listopadow ym został zesłany do Wiatki na Powołżu. Jego brat Juliusz zginął w 1831 r. w Kazim ierzu Dolnym , co upam iętniono p ły tą posadow ioną w górnej części W ąwozu M ałachowskiego.

T radycją sesji w yjazdow ych K om itetu jest organizow anie dnia w taki sposób, że w trakcie dojazdu do zw iedzanych obiektów przedstaw iane są kom u­ nikaty dotyczące różnorodnych zagadnień zw iązanych z trasą wyprawy, nato­ m iast wieczorem w ygłaszane są referaty naukowe, a dyskusje trw ają zw ykle do północy. A w ięc zanim uczestnicy dotarli pierw szego dnia do C iechanow ca, au­ tor scharakteryzow ał krótko budowę geologiczną doliny Bugu pięknie odsła­ niającej się z wysokiej skarpy pod Skrzeszewem . Rzeka tw orzy tu przełom m ię­ dzy W ysoczyzną S iedlecką i D rohiczyńską silnie m eandruje odbijając swe w o­ dy od m orenow ych, rzadko kredowych w yniesień nadbrzeżnych. M alowniczość przełom u polega na obecności niebyw ale rozległych tarasów zalew ow ych, roz­ ciągających się kilom etram i raz z lewej, gdzie indziej z prawej strony Bugu. S ą to tereny pastw isk często zalew anych w czasie w iosennych i jesiennych pow o­ dzi, dzięki czem u oszczędzone byw ają m iasta i wsie. N astępnie referent przed­ stawił dzieje tego obszaru w epoce lodowcow ej i podsum ow ał stw ierdzeniem , iż najm łodszy epizod epoki lodowcowej (B ałtycki) nie pozostaw ił tu żadnych śladów w postaci urozm aiconej m orfologii pow ierzchni, pełnej jezior, jakie zna­ my z Suwalszczyzny.

Monotonię i smutek krajobrazu rolniczego wzdłuż trasy C iechanow iec- Hajnów- k a-K ruszyniany z wypalonym i zbożam i, kartofliskami i pastw iskam i (od trzech m iesięcy nie było tu w iększego opadu) rekom pensow ały w spaniałe konstelacje kum ulusów na intensyw nie błękitnym niebie, które m imo m odlitw w kościołach,

(4)

Kronika 287 cerkw iach i m eczetach, poskąpiły ożywczej wody. Z w rócono uwagę, że w okół znaczniejszych rozm iarów głazów narzutow ych nagrzanych intensyw nie słoń­ cem w ciągu dnia tw orzy się krąg obum arłej roślinności, dodatkow o suszonej ciepłem bijącym z kam ienia. Suszy oparły się tylko znaczne kom pleksy leśne i podm okłe tereny m ijanych rezerwatów przyrody, o których w iele fachow ych inform acji przekazał dr Adam Wołk.

W spom niany Skrzeszew, z widocznym z dala barokow ym kościołem z I p o ­ łow y XVIII w., dziełem A ndrzeja Gołońskiego, ucznia Jakuba K ubickiego, po­ siada w ew nątrz d obrą kopię „Zdjęcie z krzyża“ Rubensa, którego oryginał, nie­ gdyś w łasność królowej Marii Józefy, w yw ieziono do Petersburga. O braz ten był ostatnio w ystaw iony w Muzeum Narodowym w W arszawie. W kruchcie kościo­ ła odsłonięto w 1993 r. tablicę pośw ięconą żołnierzom ł9 . Pułku U łanów Wo­ łyńskich (zw anych Jaw orczy kam i), poległym w latach 1917, 1920, 1939 i 1945. To w łaśnie tu między Skrzeszewem a Frankopolem 18-19 sierpnia 1920 r. miała miejsce zw ycięska bitwa ułanów majora Feliksa Sas-Jaw orskiego, um ożliw iająca przeprawę przez Bug w rejonie wsi Frankopol. W czasie czerwcowej w izyty au­ tora w w idocznym z D rohiczyna majątku hrabiów Ostrowskich w Korczew ie, ubolew aliśm y z jeg o w łaścicielką ciągle piękną pan ią R en atą że pom nik „Jaw orczyków “, w ystaw iony w 1930 r. przed szk o łą k o rczew sk ą znajdu je się w opłakanym stanie. Podobnie pałac i połowa parku zw róconych siostrom Os­ trowskim w latach dziewięćdziesiątych. „Ale 20 000 ha ziemi nie zw rócono“ za­ uw ażyła kąśliwie pani Renata, autorka pięknej książki o Korczew ie p.t. M ój dom. O puszczając Skrzeczew i Drohiczyn, zw iedzany w czasie jednej z po przed­ nich sesji, skierow ano się ku Siem iatyczom m alow niczą d ro gą w zdłuż wysokiej skarpy przełom u Bugu, na której zachow ało się kilka potężnych bunkrów ra­ dzieckich w ybudow anych w latach 1939-1941, m ających chronić przebiegającą tu w ów czas granicę ZSR R z N iem cam i. Podziw iano też pięknie w ykształcone w ydm y o sierpow atym kształcie w zdłuż lewego brzegu nadbużańskiej skarpy.

M ijając Siem iatycze wspom niano księżnę Annę z Sapiehów Ja b ło n o w sk ą kobietę m ądrą i b o g a tą właścicielkę w spaniałych zbiorów przyrodniczych i ta- kiejże biblioteki, z której korzystał K rzysztof Kluk, nie tylko znakom ity botanik i zoolog ośw iecenia, ale także geolog i tw órca polskiej technologii chem icznej. Po stylow ym pałacu została tylko oranżeria, a zbiory trafiły oczyw iście (sprze­ dane) do ... Petersburga. Dodam, że księżna była też o so bą niezw ykle o d w a ż n ą o czym świadczy jej interw encja u papieża w spraw ie skreślenia dzieła K oper­ nika z w ykazu ksiąg zakazanych. N iezbyt pom ogło, ale fakt je st faktem.

H ajnów ka pow itała uczestników sesji ziejącym i p u s tk ą wielkim i niegdyś zakładam i przem ysłu drzew nego i obskurną, zdew astow aną stacją k o le jo w ą bo­ wiem zlikw idow ano kolejny odcinek linii pasażerskiej, co w Polsce stało się ostatnio pow szechne. Za to zaim ponow ał nam rozległy, w ielopiętrow y budynek m iejskiejgo szpitala, dobrze utrzymany, choć z pow odu lim itowanej refo rm ą

(5)

288 Kronika

Pam ięci m ajora Feliksa S as-Jaw o rsk ieg o w 80. rocznicę B itw y W arszaw skiej i z w y cięstw a Jego kaw alerii pod Skrzeszew em

-autor Ryc. 1. Pomnik Jaworczyków na cmentarzu w Skrzeszewie.

(6)

Kronika 289

Ryc. 2. Tadeusz Rakowiecki ze swoim ulubieńcem.

Ze zbiorów rodzinnych Rakowieckich w depozycie MBP w Hajnówce.

Ryc. 3. Uczestnicy sesji na tle cerkwi w Hajnówce. Fot. autora

(7)

290 Kronika

Ryc. 5. Najstarsze drzewo puszczy - „Dąb Jagiełły“ z widocznymi epifitami porastającymi pień.

(8)

Kronika 291

Ryc. 6. Stara, obumarła już sosna z wypreparowanymi przez człowieka dziupłami-barciami. Koniec puszczańskiego bartnictwa przypada na 1863 r.

Fot. autora.

Ryc. 7. Korona nieżyjącego już wspaniałego, wysmukłego (cecha puszczańska) dębu. Fot. autora.

(9)

292 Kronika

Ryc. 8. Obdarzeni przez Prezesa Tatarów Polskich tatarskimi czapeczkami: arcygościnny dyr. Muzeum Rolnictwa Tadeusz Uszyński,

prof. Irena Stasiewicz-Jasiukowa oraz Stefan Mustafa Mucharski (z prawej). Fot. autora.

Ryc. 9. Twórcy „wieczoru tatarskiego“: Prof. Teresa Zaniewska, bard - Marek Jarosz, recytator Piotr Nowik i Stefan Mustafa Mucharski.

(10)

Kronika

Ryc. 10. Drewniany meczet w Kruszynianach. Fot. autora.

Ryc. 11. Meczet w Bohonikach. Fot. autora.

(11)

294 Kronika

Ryc. 12. Wnętrze meczetu w Bohonikach. Fot. autora.

Ryc. 13. Macewy z granitowych głazów narzutowych w Ciechanowcu. Fot. autora.

(12)

Kronika 295

Ryc. 14. Tatarska tablica nagrobna na cmentarzu w Kruszynianach. Fot. autora.

Ryc. 15. Barokowa synagoga w Tykocinie. Fot. autora.

(13)

296 Kronika

Ryc. 16. Z lewej - fragment imponującej rozmiarami bimy oraz freski we wnętrzu synagogi.

Fot. autora.

Ryc. 17. Judaika w sali muzealnej synagogi tykocińskiej. Fot. autora.

(14)

Kronika 297

ilości zabiegów i przyjętych chorych, zadziw iająco opustoszały. W części bu­ dynku mieści się biblioteka i izba pam ięci zw iązana z o so b ąjed n e g o z oryginal­ niejszych Polaków - dr. Tadeusza Rakowieckiego. Prelekcję o życiu i dorobku doktora w ygłosił prof. Konrad Rudnicki z Krakowa, po ekspozycji oprow adza­ ła dyrektor biblioteki - pani H alina W ojskiewicz.

R akow ieccy to ziem iańska rodzina pochodząca z siedlecczyzny, o tradycjach naukow ych i niem ałym dorobku w zakresie farm akologii i chem ii (ze strony matki, z K itajew skich) oraz historii i slawistyki (J.B. R akow iecki był uczniem Lindego, miał w dorobku prace z życia Słowian).

Tadeusz, Augustyn (ur. w 1878 r.) w yróżniał się w ielkim i zdolnościam i m a­ tem atycznym i, zainteresow aniam i hum anistycznym i i um iłow aniem polskości.. W 1903 r. ukończył m edycynę na Wydziale Lekarskim U niw ersytetu W arszaw­ skiego, ale ju ż w następnym roku pow ołano go do armii rosyjskiej i brał udział w w ojnie z J a p o n ią Zaraz po pow rocie poznaje na odczycie o Żerom skim przyszłą żonę, Pelagię G ó rsk ą późniejszą działaczkę P.O. W., „Zarania“ i „Strzel­ ca“, ale ze ślubem czekali równe 8 lat. Początki stabilizacji zakłóciła kolejna w oj­ na. I znowu służba w rosyjskim wojsku. N ajpierw przeciw Prusom , później A u­ striakom , którzy wzięli go do niewoli i dopiero interwencja D aszyńskiego dopro­ w adziła do uwolnienia Rakowieckiego z twierdzy w C zechach. O siada z rodziną w Lublinie jako ordynator szpitala Jana Bożego i lakarz sanitarny w m agistracie. Zdym isjonow any z obydwu stanowisk za udział w dem onstracjach przeciw ko Austrii, przenosi się do maleńkiej Bychawy, gdzie kieruje m iejscowym szpitalem .

Bierze udział jak o lekarz II Brygady K awalerii Wojska Polskiego w w ojnie polsko-rosyjskiej w 1920 r. Arm ię opuszcza w stopniu m ajora. K rótko pracow ał w Łukow ie, gdzie popadł w konflikt ze sta ro stą endekiem , m.in. na tle za­ bójstw a N arutow icza. Wreszcie w 1925 r. Rakowieccy, z zaado ptow aną có rką H e le n k ą przybyli do Hajnówki, „zapadłej dziury, ale blisko puszczy, a mąż przepadał za lasam i“, jak wspom inała pani Pelagia. Był lekarzem K asy C horych, zajął się organizacją lecznictwa otwartego i upow szechnianiem ośw iaty zdro­ w otnej. Gdy w latach trzydziestych H ajnów ka staw ała się p o tęg ą przem ysłu drzewnego, obydw oje Rakowieccy włączyli się w tę działalność. D oktor w ykła­ dał w now opow stałym Uniwersytecie Pow szechnym , pani Pelagia założyła po­ pularyzow any przez m arszałkow ą Piłsudską „Zw iązek O byw atelskiej Pom ocy K obiet“, którem u w iele lat przew odniczyła. Funkcjonujący porządek zburzyła napaść ZSRR na Polskę w 1939 r. W liście do siostry Rakowiecki pisał: „[...] okropne czasy bolszew ickie, ciągłe deptanie czci, ciągła obaw a w yw iezienia na Syberię, dokąd tylu wysłano. Z sam ych okolic Hajnówki parę tysięcy, w tak strasznych w arunkach“ . A potem przyszły nie mniej okropne czasy okupacji hit­ lerowskiej. Rakowiecki pracow ał z całym pośw ięceniem i jak o lekarz am bulato- ryjny i pryw atnie, były to bowiem czasy wielkiego niedożyw ienia, pow szech­ ności chorób skórnych, epidemii gruźlicy, tyfusu i szkarlatyny, biegunek u nie­

(15)

298 Kronika

m owląt i wielu innych chorób. Po zakończeniu wojny Tadeusz Rakowiecki pra­ cow ał w Przychodni Obwodow ej, później też jak o lekarz kolejowy. Praktyka le­ karska doktora trw ała nieprzerw anie przez ponad 60 lat. Z apisał się w pam ięci wielu jak o „człow iek wielkiego serca i um ysłu oraz w szechstronnych zaintere­ sow ań. N iezw ykle skrom ny i taktow ny, o d znaczał się rz a d k ą ju ż dziś um iejętnością w spółżycia z ludźmi; zdobył sobie szacunek i zaufanie społecz­ ności H ajnów ki“ - pisze Alla Gryc w swojej sym patycznej książeczce pt. Ta­ deusz R akow iecki - lekarz, astronom, humanista. Zm arł w 1965 r.

N ie m niejszą sławę i uznanie niż działalność w dziedzinie m edycyny przy­ niosły mu osiągnięcia w zakresie astronom ii i literaturoznaw stw a, szczególnie studia nad tw órczością Żerom skiego. W obydw u dziedzinach był samoukiem, ale jeg o dw utom ow e Drogi p la n et i orbit (1928-1930) były do lat siedem dzie­ siątych fundam entalnym podręcznikiem tego działu astronom ii. Pozostałe 22 prace pisane najczęściej w języku francuskim , przyniosły mu sławę i pozycję klasyka w zakresie m echaniki nieba. W 1930 r. zaproponow ano mu nawet ka­ tedrę na W ydziale Astronomii Uniwersytetu Jana K azim ierza we Lwowie. Skromnie odpow iedział: „[...] Jestem sam oukiem , nie poradziłbym sobie na ka­ tedrze, a przy tym jestem potrzebny w H ajnów ce“ Mimo to, ja k zauw ażył prof. K. Rudnicki, „[...] właśnie podstawowość poruszanych problem ów i klasyczna elegancja w ykładu zawsze ujm ow ała i przyciągała“ . Był członkiem Toruńskie­ go, Poznańskiego i Polskiego Towarzystwa A stronom icznego oraz Société A s­ tronom ique de France. Cieszył się wielkim uznaniem najw ybitniejszych astro­ nom ów europejskich. Rękopisy czterech ostatnich prac Rakow ieckiego zabez­ pieczono w depozycie biblioteki Obserwatorium A stronom icznego w Krakowie. Aż dziwne, że do tej pory nie stały się przedmiotem żadnej pracy doktorskiej, w któ­ rej m ogłaby się znaleźć rzeczowa, profesjonalna ocena w kładu tego wielkiego sam ouka w rozwój astronom ii polskiej. Bowiem ciekawa, acz 29 stronicowa, praca dyplom ow a Aliny Nowik z filii UW w Białymstoku m a walory bardziej popularyzatorskie niż naukowe.

W encyklopedii Gutenberga znajdujemy hasło: „Rakowiecki Tadeusz - współ­ czesny pisarz polski“ . M oże niezbyt ścisłe, ale na pewno był znakom itym kryty­ kiem literackim, o dorobku na tyle dużym, że współcześni mu historycy litera­ tury uznawali go za wielki autorytet w sprawach pisarstw a Żerom skiego, który go fascynow ał. Rakowiecki szczególnie cenił u tego pisarza w rażliw ość na zło, krzywdę i cierpienie, na które sam był uczulony. Zdaniem tych, którzy doktora znali, był człow iekiem godnym naśladow ania. Helena W elm anowa w 1950 r. tak napisała: „[...] Zaw sze był Pan Doktor dla mnie autorytetem , chciałabym się od N iego nauczyć spokojnego, filozoficznego spojrzenia na św iat i ludzi, a także dotrzeć może do sedna sprawy, złapać istotny sens tej chwili zabaw nej, która się życiem nazywa [...]“ .

(16)

Kronika 299

Księgozbiór Rakowieckich, nie wydane rękopisy i dokumenty rodzinne doktora są pieczołowicie przechowywane w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Hajnówce.

N o w ą dom inantą w panoram ie tego m iasta stała się w spaniała, budow ana 20 lat cerkiew Świętej Trójcy projektu prof. arch. A leksandra G rygorow icza, który w y różniono n ag ro d ą im. B rata A lberta. Freski, w itraże oraz ik ono stas g ó rn y i dolny są dziełem polskich i grupy m iędzynarodow ych artystów. B udow niczym i kierow nikiem robót był zasłużony dla Podlasia ks. m itrat A ntoni D ziew iatow - ski, który w czasie swej 57 letniej służby kapłańskiej pobudow ał jeszcze 6 in­ nych świątyń. U czestnicy sesji długo zw iedzali rozległy (1000 m2 pow ierzchni i 50 m w ysokości), dw upoziom ow y obiekt z 7 ołtarzam i i salam i k atechetyczny­ mi dla 200 osób. Św iątynia jednorazow o może pom ieścić 5000 w iernych. C er­ kiew w yróżnia się oryginalnym żyrandolem centralnym w formie krzyża z po d­ św ietlonym i od wewnątrz, barwnym i kom pozycji w itrażow ym i, także projektu prof. Grygorowicza.

Pierwszego dnia sesji wygłoszono wieczorem dwie prelekcje związane z Puszczą B iałowieską, jak o wstęp do parokilom etrow ej wycieczki pieszej po ostępach Parku. Prof. T. M ajewski przedstaw ił Ogólną wiadomość o Puszczy Białowies­ kiej, a doc. W. G rębecka - Z dziejów badań nad Puszczą Białowieską. W dysku- sji prof. J. Pawłowski om ówił obszernie faunę Puszczy, jej rolę w om aw ianym ekosy stem ie oraz badania fauny puszczy p rzez zo olo gó w w ileń sk ich (p ie rw ­ sza p o ło w a X IX w.) i znaczenie tych prac dla zoologii europejskiej.

W puszczańskie ostępy najpierw zapuścili się 175 lat tem u floryści z U ni­ w ersytetu W ileńskiego, m.in. S.B. Górski. Badaniam i kierow ał profesor J.F. Wolfgang. Górski opublikował wyniki eksploracji w pracy o urokliw ym tytule: O roślinach żubrom upodobanych jako też innych w Puszczy Białowieskiej („D z.W il.“, 1829). Późniejsze badania botaniczne wykonali w latach 1886-1887 F. Błoński, K. D rym m er i A. Ejsmond. Pionierską pracę z zakresu zoologii nad gatunkam i tura i żubra prowadził L. Bojanus, który na podstaw ie analizy m ate­ riału kostnego ustalił odrębność tych gatunków.

Pierw sza w ojna światowa dokonała zagłady praw ie całej zw ierzyny i wielu tysięcy drzew puszczańskich. W 1920 r. prof. W. Szafer opracow uje p ierw szą koncepcję utw orzenia Białowieskiego Parku N arodow ego. W tym duchu działa w ybitny botanik-sam ouk, znawca flory Europy w schodniej, późniejszy profesor U n iw e rsy tetu P o zn ań sk ieg o J. P aczoski. Od 1928 r. m łody in ż y n ie r leśnik J. Karpiński, o zainteresow aniach naukow ych i artystycznych, podejm uje z nie­ byw ałą energią działalność organizacyjną i popularyzatorską na rzecz przyszłe­ go Parku. N astępuje restytucja żubra (1929 r.), a w 1932 r. pow ołano w reszcie Białowieski Park Narodowy, nadano mu status praw ny i opiekę naukow ą. W la­ tach okupacji niemieckiej dr inż. J. Karpiński ukrywał się w okolicy W ilna, w ra­ ca w 1945 r., jedn ak ju ż w 1952, mimo przedstaw ienia znakom itego planu ba­ daw czego puszczy, musi zrezygnować z funkcji dyrektora Parku na skutek do­

(17)

300 Kronika

nosów i represji politycznych. Ale jego program je st do dziś realizow any w Bia­ łow ieskiej Stacji B otanicznej UW stworzonej przez prof. W. M atuszkiew icza, a obecnie kierowanej przez rozm iłow anego w Puszczy i w pracy dla niej - prof. J.B. Falińskiego i jeg o zespół. F auną zajm uje się się Zakład B adania Ssaków PAN stworzony przez prof. A. Dehnela. Obecnie Park szczyci się statusem św ia­ towego rezerwatu biosfery (od 1997 r.) i jak o jedy ny obiekt przyrodniczy w Pol­ sce posiada status O biektu Dziedzictwa Światowego.

Białowieski Park Narodow y zajm uje pow ierzchnię 10501,95 ha i jest je d ­ nym z 7 parków pogranicznych w świecie. Stw ierdzono tu w ystępow anie 11.500 gatunków zw ierząt (na wolności żyje 270 żubrów), a sam ych tylko roślin kw ia­ tow ych oznaczono 1019 gatunków, zarodnikow ych - 2 0 0 0 i tysiące grzybów. W trakcie zw iedzania Stacji Botanicznej UW, jej bardzo gościnny kierownik, prof. J.B. Faliński, z wielkim zaangażow aniem om ówił aktualne badania i pro­ blem y praw no-adm inistracyjne zw iązane z d ziałalnością Parku i z projektem jeg o poszerzenia w stronę Hajnówki. Podkreślił, że najw iększym jeg o skarbem je s t p ierw o tn o ść puszczy (by ła tu zaw sze, od 11 0 0 0 lat!) o raz naturalno ść w sensie braku ingerencji człow ieka przy jej pow staniu. W spaniałe to dzieło N a­ tury, choć parokrotnie okaleczane, zw łaszcza w ostatnich dwóch stuleciach.

Puszcza pow itała zw iedzających ożyw czym chłodem wilgotnego, mimo parom iesięcznej suszy, pow ietrza i zawrotnej bujności drzew ostanem . Dyrektor Parku, dr inż. Cz. O kołów w yjaśnił zasadę piętrowej budowy starodrzew u, zw ią­ zek roślinności z budow ągeologicznąprzypow ierzchniow ej strefy Parku, rodza­ jami gleb i m orfologią terenu. Podkreślił też, że zniszczenie choćby jednego składnika ekosystem u ma nieobliczalne skutki dla zachow ania jeg o równowagi i ciągłości egzystencji.

A wieczorem , w C iechanow cu, kolejna niespodzianka - „w ieczór tatarski“ poprzedzony wstępem prof. Teresy Zaniewskiej z Uniw ersytetu Białostockiego, która przedstaw iła Stefana M ustafę M ucharskiego, od 1992 r. prezesa Związku Tatarów Polskich. Jego fascynująca opowieść o własnym życiu i historii Tatarów przypom inała niespokojny rytm wód Dniepru na słynnych porohach, z niezli­ czonym i odpryskam i we w spółczesność, w istotę islamu, w tradycję i w obycza­ je. Nie sposób j ą tu przytoczyć. Ograniczę się do kilku refleksji, aby dać czytel­ nikowi pojęcie o losach tej raptem kilkusetosobowej dziś m niejszości etnicznej. Początek o sadnictw a Tatarów m iał m iejsce na Litw ie w latach 1397-1399 i obejm ow ał dwa narody tatarskie z dwócli chanatów (kazańskiego i krym skie­ go), które utw orzyły społeczność zw anąT ataram i litewskimi. Z Litwy w yw odzą się Tatarzy osiedleni 300 lat później na ziem iach Korony za sp ra w ą Jana III Sobieskiego, który nadaw ał im nowe dobra, często szlachectw o. Historię sto­ sunków polsko-tatarskich m ożna określić w skrócie: najpierw byli przeciw ko sobie, później obok siebie i ze s o b ą dziś istnieją dla siebie naw zajem . Stefan M ustafa M ucharski podkreślił, że Polska jest ich o jc z y z n ą której od wieków

(18)

Kronika

w iernie służyli. Nie było wśród nich donosicieli, zdrajców i sprzedaw czyków . N ajlepiej oddaje charakter w zajem nych relacji w dobie obecnej fragm ent p ream ­ buły do statutu Związku Tatarów Polskich opracow anego dla celów jeg o reje­ stracji w białostockim sądzie.

„W imię Boga m iłosiernego i litościwego, ku upam iętnieniu i kontynuow a­ niu dziejów tatarskich i m uzułm ańskich Przodków naszych, których przed sześ­ ciu w iekam i N ajjaśniejsza R zeczypospolita do Ł ona sw ego przy tu liła, ziem ią i szlachectw em obdarow ała, w olność w yznania i pełnię praw obyw atelskich za­ pew niła, a wzam ian nasze um iłow anie zyskaw szy - O jczyzną n aszą została. Z a­ wsze wierni - Tatarzy Polscy - służby swe ku Jej chw ale ofiarow aw szy, nie tyl­ ko w rzem iośle w ojskow ym , lecz we w szystkich dziedzinach życia narodu, od nauki i dyplom acji poczynając, a na rzem iośle i rolnictw ie kończąc, sił sw ych nie szczędzili, wzorem patriotyzm u i uczciwości będąc. N iech Bóg błogos­ ławi poczynaniom naszym Allachu Akbar!“. Dużo więcej o historii tej społeczności znaleźć m ożna w znakom icie skonstruowanej książce prof. Teresy Zaniew skiej pt. D ziki wiatr, będącej w yw iadem -rzeką ze Stefanem M ustafą M ucharskim , najsym patyczniejszym dla mnie Tatarem obok zaprzyjaźnionych w arszaw skich A bgarow iczów i A chm atow iczów z podstołecznego Józefow a. W ieczór, bogaty też d y sk u sją zakończył występ poetycki Piotra N ow ika z Sidry i znakom itego barda, M arka Jarosza spod Suraża, obdarzonego pięknym barytonem .

Ostatni dzień sesji to w yjazd na trasę ku m iejscow ościom , w których dziś żyją rodziny tatarskie: Krynki, Kruszyniany i Sokółka. Zwiedzano meczety i cmen­ tarze w Kruszynianach i Bohonikach. Na cm entarzach zw rócono uw agę, że sta­ re tatarskie nagrobki, z tablicam i bardzo podobnym i do żydow skich m acew oglądanych w C iechanow cu, w ykonanych podobnie jak tam te z przepołow io­ nych głazów narzutow ych z czerw onego granitu rapakiwi, rzadko z piaskow ca. W Sokółce pow stało niedawni jed y n e w Polsce M uzeum Tatarskie, o zbiorach jeszcze skrom nych, ale system atycznie uzupełnianych.

W trakcie przejazdu om aw ianą trasą prof. Gabriel Brzęk zw rócił uw agę, że piloci II Rzeczypospolitej nie lubili przelotów nad w spom nianą tra s ą z uwagi na wyraźne zaburzenia w działaniu przyrządów naw igacyjnych. Słusznie p rzy­ puszczano, że źródło zakłóceń natężenia pola m agnetycznego Ziemi musi leżeć pod jej p o w ierzch n ią ale nie było znane do lat sześćdziesiątych naszego stule­ cia. Wtedy to geolodzy i geofizycy Państwowego Instytutu Geologicznego w War­ szawie dokonali kom pleksowej analizy wyników pow ierzchniow ych badań geo ­ fizycznych i w strefach wybitnych anomalii m agnetycznych i graw im etrycznych zaprojektow ali pierw sze w iercenia w K rynkach, Plebanowie, K ruszynianach, Sokółce i w innych m iejscow ościach. O kazało się, że granitoidow y M asyw Ma- zursko-Suw alski, którego podczw artorzędow e w ychodnie znane s ą spod B iałe­ gostoku (głęb. ok. 250 m), jest otoczony wieńcem skał m agm ow ych i m etam or­ ficznych z w id o czn ą m ineralizacją ty tan o w o -w an ad o w o -m ag n ety to w ą która

(19)

302 Kronika

w niektórych rejonach tworzy nagrom adzenia o charakterze złożow ym . One to w łaśnie sygnalizują sw oją obecność na pow ierzchni Ziemi w zrostem wartości regionalnego pola m agnetycznego i graw im etrycznego w zdłuż łuku okalającego om aw iany m asyw od wschodu, a przebiegający przez w ym ienione m iejscow oś­ ci. Z rozpoznaniem budowy geologicznej złoża, jeg o niełatwej tektoniki i gene­ zy w iążą się m.in. nazwiska prof. prof. W acława Ryki, (już niestety nieżyjącego) i Jerzego Znoski, długoletniego kierow nika Zakładu Złóż Rud Ż elaza w Instytu­ cie. Ostatnie w iercenie wykonano w Tajnie w 1977 r., gdzie stw ierdzono intere­ sujące geochem icznie i złożowo asocjacje pierw iastków rzadkich. Złoża tytano- m agnetytu znajdują się na głęb. 850-2300 m pod z ie m ią są strom o nachylone ku w schodow i. M imo korzystnego stopnia geoterm icznego (temp. w yliczona dla największej głębokości eksploatacyjnej wynosi tylko 27°C), problem y technolo­ giczne z pozyskiw aniem metali oraz techniczne trudności zw iązane z prow adze­ niem robót górniczych na tak dużych głębokościach, w skalach bardzo twardych - to niektóre aspekty zaliczenia tych złóż do kategorii pozabilansow ych. Prze­ ciw budow ie kopalni, a zw łaszcza huty, murem stanęli też ekolodzy. Obecnie prowadzi się na naw ierconym m ateriale skalnym badania szczegółow e, nie­ zw ykle interesujące z punktu w idzenia geochem ii, mineralogii i petrografii zło­ ża i skał je otaczających. W czasie przejazdu przez om awiane tereny prof. Jerzy P aw łow ski (członek Państw ow ej Rady O chrony P rzyrody) p rzed staw ił szczegółow o zam ierzenia dotyczące ochrony przyrody tych terenów i tw orzenia Parków K rajobrazow ych. „Podlaski Przełom B ugu“ - to nazwa parku krajobra­ zow ego m iędzy Drohiczynem a M ienikiem. W dolnym biegu rzeki utworzono „N adbużański Park K rajobrazow y“ . Podobnie ja k w M ałopolskim Przełom ie Wisły szczególnej ochronie podlegają skarpy o w ystaw ie południow ej z bogatą florą kseroterm iczną obok reliktów epoki polodow cow ej.

W drodze powrotnej mijano także C zarną Białostocką, ośrodek słynnego tka­ ctwa podlaskiego, szczególnie kilim ów dwuosnow ow ych, z IzbąT kactw a i sam o­ rządow ą szkołą tego rękodzieła, o którym wcześniej opow iadała prof. I. Turnau. Wczesnym popołudniem zawitano do Tykocina, „perły baroku“, który dopiero w XVIII w. ustąpiło miejsca Białemustokowi. Stary rynek zaprojektowany z inicja­ tywy J.K. Branickiego na wzór barokowych placów francuskich, ozdobiony jest dy­ namicznym pomnikiem Stefana Czarnieckiego z lat 1761-1763, dłuta Piotra Cou- dray’a. Jest to jeden z najstarszych pomników świeckich w Polsce. W schodniąpie- rzeję rynku zajmuje barokowy zespół kościelno-klasztorny z lat 1742-1749, z ro­ kokowymi freskami F. Ekstejna i obrazami m.in. Szym ona Czechowicza.

Przed w o jn ą Tykocin posiadał liczną gm inę żydow ską, d rug ą co do liczeb­ ności po Krakowie. Zw iedzano im ponującą synagogę z 1642 r., pierw otnie rene­ sa n so w ą przebudow aną w XVIII w. w stylu barokowym , z pięknym łam anym dachem polskim. We w nętrzu bogato niegdyś w yposażonym , z częściow o oca­

(20)

Kronika 303

lałymi freskami, im ponuje ogrom na bima. Zapoznano się też z pok aźną kolekcją judaików wystaw ionych w tutejszym muzeum.

Obok synagogi - budynki talm udyczne m ieszczące sale m uzealne, w tym ga­ binet Zygm unta Glogera (1845-1910), wybitnego krajoznawcy, archeologa i etno­ grafa. W restauracji „Tejsza“ uraczono uczestników sesji daniam i kuchni ży­ dowskiej. Późnym w ieczorem, starym zw yczajem żegnano przed M uzeum Tech­ niki organizatorów tek najbogatszej tem atycznie, XI sesji w yjazdow ej K om itetu Historii Nauki i Techniki PAN.

A n drzej Sas-Jciworski (W arszawa)

SPOTKANIE Z KARIN BLANC W MUZEUM MARII SKŁODOWSKIEJ -CURIE Dnia 14 kw ietnia 2000 r. w Muzeum Marii Skłodow skiej-C urie w W arsza­ wie odbyło się kolejne spotkanie z autorką książki o uczonej. Tym razem zapro­ siliśm y P anią Karin Blanc z Francji, która napisała książkę o nagrodach N obla przyznanych Marii Skłodow skiej-C urie dw ukrotnie: w latach 1903 i 1911 (dla porządku przypom nę, że pierw szą przyznano w dziedzinie fizyki, d ru gą - che­ mii). Francuski tytuł publikacji brzmi: M arie C urie et le N obel (W ydaw nictw o Uniwersytetu Uppsala, 1999). Nie ma jeszcze polskiego jej przekładu, m ożna

Cytaty

Powiązane dokumenty

2000.. w siedzibie Zakładu Historii Niemiec i Stosunków Polsko-Niemieckich Instytutu Historii PA N w Poznaniu odbyły się uroczystości jubileuszowe poświęcone

Portrety Ossolińskich z XVIII w.: Franciszka Maksymiliana (ok. 1676- -1756), najbardziej od czasów kancle- rza Jerzego Ossolińskiego utytułowa- nego przedstawiciela

Podczas pierwszego etapu seminarium Profe- sor, w sposób szczególny, koncentrował się na najważniejszych aspektach teorii audiacji, wyja- śniając, w jaki sposób dziecko uczy

czącym Zespołu Historii Wychowania (do 2002 roku), członkiem Rady Programowej Centralnej Komisji Egzaminacyjnej w kadencji 1999–2002, zaś od 1985 roku przewodniczącym podzespołu

Kolejno w ydaw ane trzy tom y p ośw ię­ cone były organizacji sieci bibliotecznej, w ew nętrznej strukturze bibliotek, gromadzeniu, opracowaniu i udostępnianiu zbiorów

Natenczas robotnicy ciągnąc za linę, podnoszą łyżkę do 30 cali w górę i raptownie ją opuszczają poddbnie jak przy zabijaniu pali zwyczajnym kafarem,

Zestawione są tu liczne dane statystyczne, obrazujące wielkość produkcji w poszczególnych latach oraz przytoczone okoliczności, kształtujące jej rozwój.. Autor

Solving these challenges will be worthwhile because flapping wing drones promise numerous advantages: energy-efficient flight at small scales, a wide flight envelope (being able to