• Nie Znaleziono Wyników

"Analiza zawartości prasy", Walery Pisarek, Kraków 1983 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Analiza zawartości prasy", Walery Pisarek, Kraków 1983 : [recenzja]"

Copied!
5
0
0

Pełen tekst

(1)

Zbigniew Sawiński, Janusz

Rudziński

"Analiza zawartości prasy", Walery

Pisarek, Kraków 1983 : [recenzja]

Kwartalnik Historii Prasy Polskiej 24/3, 86-89

(2)

8 6 R E C E N Z J E I N O T Y

W alery P i s a r e k , Analiza zaw arto ści prasy, „Biblioteka W iedzy o Prasie”. Seria A, t. XVI, Ośrodek Badań Prasoznawczych, Kraków 1983, ss. 203.

Metoda zwana analizą treści (bądź analizą zawartości) stosowana jest w naukach społecznych w Polsce już bez m ała od 25 lat. Jej celem jest identyfikacja w treści przekazu pew nych elem entów , bądź też określenie częstotliw ości ich w ystępowania, co może stanow ić podstawę w nioskow ania o intencjach nadaw cy przekazu oraz, pośrednio, o jego oddziaływaniu na odbiorcę. Dzięki elastyczności tej., m etody w y ­ korzystuje się ją w w ielu dziedzinach, takich jak socjologia, historia, nauki p oli­ tyczne czy prasoznawstwo. Mimo tak znacznego zainteresow ania analizą treści do­ tychczas brak było książki w całości poświęconej tej m etodzie. Z tym w iększym zainteresow aniem sięgnęliśm y po pracę Walerego Pisarka, której tytuł obiecywał, że stanow i kompendium w iedzy w tej dziedzinie, przynajmniej w zakresie analizy zawartości prasy.

Sw oje rozważania autor podzielił na pięć rozdziałów. W pierwszym pokrótce przedstaw ił sw oje poglądy na zjawisko kom unikowania. Rozdział drugi wprowadza określenie analizy zawartości, krótki zarys historyczny, a także charakteryzuje zakres przydatności m etody. W kolejnym rozdziale om ówione zostały zabiegi ba­ dawcze poprzedzające w ykonanie analizy — począwszy od „przygotowania kon­ cepcyjnego”, a skończyw szy na przygotowaniu klucza kategoryzacyjnego. W roz­ dziale zatytułow anym „Zagadnienia statystyczne” poruszono takie problemy, jak dobór próby, zagadnienie w iarygodności, a także m ożliwości w ykorzystania kom ­ puterów w analizie zawartości. W rozdziale piątym , będącym jednocześnie podsu­ m owaniem , autor ustosunkow uje się do niektórych zarzutów staw ianych metodzie. Książka zaw iera dodatkowo streszczenia w dwóch językach, bibliografię, indeksy osobowy i rzeczow y oraz aneks.

Zawartość pracy św iadczy o tym, że autor podjął trud przedstawienia proble­ m ów analizy treści w sposób całościowy i w szechstronny. W związku z tym poja­ w ia się w ątpliw ość, czy nie należało w ięcej m iejsca poświęcić jakościowej analizie treści, o której autor jedynie wzm iankuje. N aw et jeżeli zgodzilibyśm y się z poglą­ dem, że w analizie zaw artości prasy metoda jakościow a pełni rolę drugorzędną, to n ależy pam iętać, że jest często stosowana jako etap w stępny poprzedzający bada­ n ie ilościow e (podczas układania klucza kategoryzacyjnego). Innym istotnym bra­ kiem pracy jest pom inięcie etap u'interpretacji w yników , czyli ostatniej fazy postę­ pow ania badawczego. O m awiając procedurę badawczą autor ogranicza się bowiem do opisu etapów przygotowaw czych.

Nasz zasadniczy zarzut nie dotyczy jednak pom inięcia pew nych zagadnień, lecz przyjętej przez autora koncepcji opracowania tematu. Biorąc pod uwagę całość pracy, trudno dociec, dla kogo jest ona przeznaczona i jakie cele przyśw iecały autorowi. N iestety, w'ątpliwości nasze w tym zakresie nie zostały rozstrzygnięte także i przez samego autora, ponieważ ani nie określa on sw oich celów, ani nie podaje adresata pracy. W ątpliwości tych nie można rów nież rozstrzygnąć na pod­ staw ie lektury tekstu. Książka nie zadowoli specjalistów, gdyż szereg podstawowych zagadnień podejm uje w sposób zbyt ogólnikow y. Szczególnie jest to widoczne w rozdziale pierwszym , w którym podane zostały jedynie elem entarne wiadom ości dotyczące zjaw iska kom unikowania, które — jak należy przypuszczać — są specja­ listom dobrze znane. Z drugiej strony, praca w niczym nie przypomina podręcznika lub innego w prow adzenia dla osób, które pragną po raz pierwszy zapoznać się z m etodą analizy treści. W ykład nie ma bowiem charakteru system atycznego, a spo­ sób prezentacji zagadnień nie jest na tyle przystępny i wyczerpujący, aby um ożli­ w iał pełne zrozum ienie poszczególnych etapów procedury badawczej i ew entualne

(3)

w ykorzystanie jej do w łasnych celów . Oba te zarzuty postaramy się uzasadnić w dalszych rozważaniach.

N ie do końca przem yślana koncepcja pracy nie jest jej jedynym mankamentem. Szczególnie razi stosow any przez autora sposób uzasadniania niektórych tez. D o­ brym przykładem jest następujący fragment: „Zależność m iędzy liczbą kategorii wyróżnianych w edług jednego kryterium lub na jednej skali a rzetelnością k la sy ­ fikacji nie ulega w ątpliw ości. Z całą pew nością osoby kategoryzujące będą bardziej zgodne ze sobą klasyfikując poszczególne w ypow iedzi tylko do dwóch szerokich kategorii »informacja« i »publicystyka« niż mając do dyspozycji 10 różnych k ate­ gorii gatunkow ych. Jak z tego wynika, zm niejszenie liczby kategorii sprzyja rze­ telności k lasyfikacji” (s. 135— 136). Jak widać, autor uzasadnia swoje twierdzenia przy pomocy takich zwrotów, jak „nie ulega w ątp liw ości”, „z całą pew nością”, „wydaje się to oczyw iste” (s. 10). Można na tej podstawie przypuszczać, że m ówi w tej konw encji o pew nych zależnościach, które na gruncie analizy treści posiadają dość m ocne uzasadnienie. Tym czasem okazuje się, że chodzi tu rów nież o stw ier­ dzenia, które dość łatwo mogą zostać zakw estionowane. W cytow anym fragm encie, wychodząc od ow ych „oczyw istości” oraz podając dodatkowo jeden przykład, uza­ sadnia autor twierdzenie o charakterze ogólnym, które m ogłoby być traktowane jako ważna dyrektywa badawcza, gdyby nie to, że jest fałszyw e. R zetelność k lasy­ fikacji w iąże się bowiem z liczbą kategorii w dość złożony sposób i zależy od przed­ m iotu analizy, adekw atności klucza kategoryzacyjnego oraz od szeregu innych czyn­ ników. Zastąpienie dwóch wzajem nie krzyżujących się kategorii trzema o zakresach ściśle rozłącznych w w iększości przypadków powinno zw iększyć rzetelność kodo­ wania. Problem zależności m iędzy liczbą w yróżnionych kategorii a poziomem rze­ telności powinien być w każdym indyw idualnym przypadku rozpatrywany odrębnie, przy czym jedynym sposobem jego rozstrzygnięcia jest przeprowadzenie stosow ­ nego eksperym entu. Próba sform ułowania w tym zakresie twierdzenia o charakte­ rze ogólnym jest nieporozum ieniem.

W niektórych m iejscach autor posługuje się jednak odwrotnym rozum owa­ niem — z całą powagą stara się w yjaśnić sprawy, co do których panuje pow szech­ na zgoda. Omawiając cechy analizy zawartości, Pisarek pisze m.in.: „Cecha trze­ cia — owa względność w yników analizy — jest ściśle zw iązana z ich ilościow ym charakterem . Pozornie zakrawa to na paradoks, ale jest faktem , że w yrażone w liczbach bezwzględnych w yniki analizy cech jakiegoś zbioru przekazów nabierają [pełniejszej] w ym ow y, jeżeli się je zestaw i z analogicznie wyrażonym i w ynikam i analizy innych cech tego samego zbioru lub tych sam ych cech innego zbioru”. Tu następuje przykład. I dalej: „Zabieg porów nyw ania stanow i jedną z najbardziej charakterystycznych w łaściw ości analizy zaw artości” (s. 44—45). Czy cecha ta jest rzeczyw iście charakterystyczna dla analizy zawartości? Czy przypadkiem nie przy­ sługuje sposobom uprawiania dowolnej z dyscyplin naukowych? Z kolei na stro­ nie 67 czytamy: „Analiza zawartości ma to do siebie, że jej w yniki są zawsze pro­ porcjonalne do ilości i jakości intelektualnego wkładu teoretycznego w e wstępnej fazie przygotow ań”. Czy w innych dziedzinach nauki wkład taki nie jest potrzebny?

Brak szerszego spojrzenia na analizę treści widoczny jest nie tylko w pow yż­ szym przykładzie. Z w ielu fragm entów w ynika, że Pisarek nie dostrzega zbieżności niektórych problem ów w ystępujących na gruncie tej metody z zagadnieniam i, z k tó­ rymi m ają do czynienia przedstaw iciele innych dyscyplin. Dobrym uzasadnieniem tej tezy jest sposób tłum aczenia przez autora terminu „validity”. W ystarczy zajrzeć do dowolnego podręcznika psychologii czy socjologii, aby przekonać się, że termin ten jest konsekw entnie tłum aczony jako „trafność”. Tym czasem autor posługuje się w tym m iejscu słowem „zasadność”, co utrudnia zrozumienie tekstu czytelnikom, którzy z problemem trafności zetknęli się już uprzednio na gruncie uprawianych przez siebie dyscyplin

(4)

8 8 R E C E N Z J E I N O T Y

W yrywanie zagadnień z kontekstu, w którym funkcjonują w nauce, jest n ie­ stety stosow ane przez autora także w trakcie uzasadnienia niektórych tez. Oma­ w iając koncepcję kom unikowania, w ykorzystuje dwa cytaty z Holstiego (s. 10), im putując im sprzeczność ze zdrowym rozsądkiem, po czym przedstawia w łasny — przeciw staw ny — punkt widzenia. Fragm enty zaczerpnięte z pracy Holstiego rze­ czyw iście wydają się niejasne, dopóki nie osadzim y ich w kontekście interakcjo- nizmu symbolicznego, kierunku w yznaczającego sposób m yślenia w ielu badaczy am erykańskich. Podejm ując dyskusję z pew nym i poglądami, Pisarek powinien sta­ rać się zinterpretować je zgodnie z intencjam i ich autora. To tak, jakby naigrawać się z pojęcia stosunku do środków produkcji bez osadzenia go w teorii panowania klasowego.

Odrębnego om ówienia wym agają fragm enty pracy dotyczące metod statystycz­ nych. Sąd autora na tem at przydatności tych metod jest następujący: „Staranne przyjrzenie się [...] tabelom — w łaściw ie sporządzonym i zawierającym trafnie do­ brane zm ienne — i porównanie n a o k o liczb w poszczególnych ich klatkach zw ykle badaczowi w ystarcza do sform ułowania w niosków [podkr. nasze — J.R. i Z.S.]” (s. 131). W ten oto sposób Pisarek deklaruje swój stosunek do dwóch fu n ­ damentalnych zasad naukowej analizy zawartości: obiektyw ności i system atyczno­ ści, których zresztą w innym m iejscu nie kw estionuje (s. 43—45). N iechęć autora do metod statystycznych pozwala zrozumieć, dlaczego ich opis jest powierzchowny i p'omija szereg aspektów w yjaśniających istotę ich zastosowania. Sporo uw agi na przykład poświęca autor losowaniu w arstw ow em u, pisząc m.in., że „losowanie w ar­ stw ow e [jest] zawsze lepsze niż proste” (s. 119). N ie podaje jednak jego istoty, polega­ jącej na tym, że m usim y w ydzielić w arstw y w taki sposób, aby były najbardziej jednorodne ze w zględu na badaną cechę. W innym m iejcu (s. 125—126) pisze o przy­ datności testów istotności, nie podając informacji, że ich zastosow anie ogranicza się w yłącznie do sytuacji, gdy analiza obejmuje losow ą próbę dobraną z całości m ateriału. Z kolei m edianą Pisarek zaleca posługiwać się wtedy, gdy „przedziały m iędzy liczebnościam i w jej pobliżu nie są duże” (s. 125). Cokolwiek m iałoby to oznaczać (gdyż nie jest to dostatecznie jasne), nie zdaje sprawy z faktu, że mediana jest wartością, co do której można przyjąć, iż połowa badanych jednostek ma w artości od niej m niejsze, zaś połowa większe. Stosow ać ją zam iast średniej po­ w in niśm y w ięc w sytuacjach, gdy rozkład danej cechy jest silnie asym etryczny (jak np. rozkład płac).·

Autor nie w yłożył jasno zasady użycia tak prostej miary, jak średnia arytm e­ tyczna: „Weźmy dla przykładu 6 w ylosow anych num erów gazety, w których liczby zdjęć wynoszą: 4, 0, 2, 8, 6, 10. Wniosek, że w jednym numerze znajduje się średnio 5 zdjęć, ma em pirycznie wartość w ątpliw ą, bo w żadnym z badanych numerów tyle zdjęć nie stwierdzono” (s. 125). N ie bardzo można zrozumieć, dlaczego neguje się m ożliwość w ykorzystania średniej, jeżeli jej wartość nie realizuje się w prze­ badanej próbie dla żadnej z jednostek. Przypuśćm y, że w ylosow ana próba obejmuje cztery num ery po 6 zdjęć oraz dwa, w których zamieszczono po 7 zdjęć. Jak łatw o obliczyć, średnia liczba zdjęć przypadająca na jeden num er w ynosi dla tej próby

6 V 3 zdjęcia, czyli żaden z num erów nie zaw iera liczby zdjęć równej średniej, po­ niew aż jedna trzecia zdjęcia nie może w ystąpić. Czy i w tym przypadku średnią należałoby uznać za m iarę bezużyteczną?

Trudno zorientować się, jakim i kryteriam i doboru kierował się autor, kom ple­ tując w sw oisty sposób bibliografię zaw ierającą prawie trzysta pozycji. Jest ona raczej nieprzydatna dla specjalistów , którym takie inform acje — dublujące zresztą przypisy — są niepotrzebne. Jej konstrukcja i zawartość są także nieodpowiednie, gdyby przyjąć, że m iałaby ona stanowić w skazów ki bibliograficzne dla studentów, gdyż w iększość pozycji jest trudno dostępnych, a przy tym zostały one ułożone alfabetycznie, nie zaś problemowo. Regularnie przekręcane (s. 78, 166, 180) nazwisko

(5)

G reene’a — analogicznie jak w e w cześniejszej pracy T. Gobana-Klasa K om un iko­

w an ie m asow e (Kraków 1978) — może budzić z kolei w ątpliw ości, czy jest to rze­

czyw iście bibliografia „wykorzystanej literatury”, jak sugeruje tytuł (s. 162). N ie­ zgodne z przyjętym i obyczajam i jest zwłaszcza pom inięcie (przypis 23, s. 33) pol­ skiego przekładu dzieła Thomasa i Znanieckiego Chłop polski w Europie i A m ery ce (Warszawa 1976). .

Zaletą pracy m ogłyby stać się indeksy: osobowy i rzeczowy. Cóż z tego, skoro ten pierwszy nie nadaje się do użytku, poniew aż ponad jedną trzecią stanowią od­ w ołania do niew łaściw ych stron.

Omawiana praca zawiera w ięc szereg błędów, niedokładności i uproszczeń. P o­ m ija także dwa w ażne zagadnienia nieodłącznie zw iązane z analizą treści, jakim i są m etoda jakościow a oraz interpretacja w yników . Nie powinno to jednak przy­ słonić faktu, że w iele fragm entów zostało napisanych z dużym w yczuciem św iad ­ czącym o doświadczeniu badawczym autora. Na przykład można to powiedzieć 0 podrozdziale pośw ięconym problemom w ykorzystania kom puterów w analizie zawartości albo o podrozdziale dotyczącym zastosowań metody. Fragm enty te cechuje klarowność stylu, logika wykładu, poprawny sposób ustrukturalizowania przedsta­ w ianego m ateriału oraz wzbogacenie rozważań przykładami.

Tekst jest w ięc w sumie bardzo nierówny. Obok w ielu dobrych fragm entów zawiera również takie, w których w yraźnie widać brak kompetencji autora. W książ­ ce przebija też partykularyzm w sposobie postrzegania problem ów analizy treści, co nie może być usprawiedliw ione specyfiką badania zawartości prasy. Jeżeli bo­ w iem opisujem y m etodę, która ma charakter naukowy, to konieczne jest odwołanie się do szerszego kontekstu.

Publikując pierwszą w piśm iennictw ie polskim książkę na tem at analizy za­ wartości, autor w ziął na siebie zw iększony ciężar odpowiedzialności. W takiej sy­ tuacji praca powinna przedstawiać wyczerpująco i system atycznie dotychczasowy dorobek problem owy albo — pod innym tytułem — zaprezentować oryginalne kon­ cepcje dla w ybranych zagadnień. Biorąc pod uwagę przedstawione uprzednio za­ rzuty, nasuwa się pytanie, czy nie należało raczej skorzystać z w ypróbowanych w nauce wzorów prac zespołowych? Tym bardziej że środowisko autora zapewne byłoby w stanie w yłonić odpow iedni zespół, który gw arantow ałby kompetentne 1 w szechstronne scharakteryzowanie analizy zawartości prasy jako m etody ba­ dawczej.

Janusz Rudziński

Zbigniew Sawiński

Z dziejów polskiej prasy robotniczej 1879— 1948, pod red. J. M yślińskiego

i A. Slisza, Warszawa 1983, ss. 362.

W ponad stuletniej historii polskiego ruchu robotniczego prasa partii proleta- - riatu stanow iła jeden z podstawowych instrum entów działań politycznych. Była najbardziej w ypróbowanym narzędziem, za pomocą któreeo p-opasow ano myśl socjalistyczną i organizowano działania zbiorowe. Każda, od W ielkiego Proletariatu począwszy, partia i organizacja robotnicza działająca na ziemiach polskich czyniła w iele w ysiłk ów i starań o w ydaw anie w łasnych pism, które w spierać m iały jej działania oraz pozyskiwać nowych zw olenników lub sojuszników.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Siatka pojęć uwzględnia wielość perspektyw, którą współtworzą synergicznie: teoria komunikacji społecznej, metodologia badań medioznawczych, pragmatyka komunikacji, język

W artykule zaryso- wane zostało także jego stanowisko wobec kontrowersyjnej tezy o mowie śląskiej jako języku regionalnym – Walery Pisarek stał na stanowisku, że nie jest

Okres IV: lata 1991–2000 (do emerytury), czyli okres, w którym Walery Pisarek jest kierownikiem katedry Ośrodek Badań Prasoznawczych w strukturach Uniwersytetu

Dopiero wręczenie mi przez Uniwersytet Śląski doktoratu hono- rowego za moje badania medialne stało się okazją, by moi uczelniani koledzy coś się o nich dowiedzieli.. A był to

Myślę, że nie jest moim jednostko- wym doświadczeniem to poczucie, odkrywane w czasie każdej z Nim rozmowy, że pogląd, nawet ten narzucający się z siłą oczywistości,

Materiał edukacyjny wytworzony w ramach projektu „Scholaris – portal wiedzy dla nauczycieli”.. współfinansowanego przez Unię Europejską w ramach Europejskiego

1) posługuje się pojęciem pracy mechanicznej wraz z jej jednostką; stosuje do obliczeń związek pracy z siłą i drogą, na jakiej została wykonana;. 2) posługuje się pojęciem

1) posługuje się pojęciem pracy mechanicznej wraz z jej jednostką; stosuje do obliczeń związek pracy z siłą i drogą, na jakiej została wykonana;. 2) posługuje się pojęciem