Maciej Pach
Sens i bezsens weta ustawodawczego
w Konstytucji RP z 1997 roku : w
świetle konstytucyjnej regulacji
pozycji ustrojowej prezydenta
Rzeczypospolitej Polskiej
Kultura i Polityka : zeszyty naukowe Wyższej Szkoły Europejskiej im. ks. Józefa Tischnera w Krakowie nr 9, 130-156
1 3 0 S E N S I B E Z S E N S W E T A U S T A W O D A W C Z E G O W K O N S T Y T U C J I R P Z 1 9 9 7 R O K U W Ś W I E T L E K O N S T Y T U C Y J N E J R E G U L A C J I P O Z Y C J I U S T R O J O W E J P R E Z Y D E N T A R Z E C Z Y P O S P O L I T E J P O L S K I E J Streszczenie
Artykuł zawiera analizę instytucji w eta ustawodawczego w formie nadanej przez aktualnie obow iązującą Konstytucję RP. Zgodnie z art. 122 ust. 5 prezydent RP może z um otyw ow anym w nioskiem przekazać ustaw ę Sejmowi do ponownego rozpatrzenia. Dla ponownego uchw alenia ustawy niezbędne jest poparcie w ięk szości 3/5 głosów w obecności co najm niej połowy ustaw ow ej liczby posłów. Spełnienie tego w arunku przez izbę niższą polskiego parlam entu częstokroć oka zywało się nieosiągalne. W instytucji w eta prezydent RP otrzymał jedno z nielicz nych upraw nień umożliwiających głębokie oddzlatywanie n a politykę państwa. Weto stanowi jego prerogatywę, więc dla swojej skuteczności prawnej nie wymaga kontrasygnaty prem iera.
Prezydentura to jedna z najważniejszych instytucji republiki, zaś praw o weta stanow i w znacznej m ierze o sposobie jej spraw ow ania. Zasadniczym celem a r tykułu jest weryfikacja zasadności funkcjonow ania w polskim ustroju konstytu cyjnym instytucji w eta i ocena jej koherencji z generalnym i założeniam i systemu rządów w Polsce, a także wpływu na jakość spraw ow anego w naszym państw ie procesu rządzenia. Przedstaw ione zostały argum enty „za” w etem ustaw odaw czym i „przeciw ” niem u, jednak w konkluzjach autor nie ucieka od w yrażenia własnego, jednoznacznego poglądu.
W artykule analizie poddano aspekty historyczne, norm atyw ne i praktyczne weta ustawodawczego ukształtowanego przez Konstytucję z 1997 roku Wykorzysta no także elementy praw noporów naw cze. W skrócie przedstaw iona została regu lacja prezydentury w yłaniająca się z całokształtu przepisów ustawy zasadniczej. Umożliwia to charakterystykę instytucji w eta przez pryzm at ogólnego stanow i ska ustrojow ego głowy państw a, a zw łaszcza funkcji prezydenta określonych w art. 126. Przytoczone zostało uzasadnienie w prow adzenia do tekstu Konstytucji
Maciej Pach - ur. 1987, absolwent stosunków międzynarodowych (Wyższa Szkoła Euro pejska im. ks. J. Tischnera), student V roku prawa (Uniwersytet Jagielloński). Członek Klubu Ja giellońskiego, gdzie pracuje w katedrze „Warsztaty Analiz Ustrojowych". Jego zainteresowania badawcze koncentrują się wokół zagadnień prawa konstytucyjnego i problematyki niemieckiej.
Publikował w „Kulturze i Polityce" i w „Pressjach". Jest dziennikarzem działu „Żużel" portalu NiceSport.pl.
w eta w kształcie nadanym przez art. 122 ust. 5. O statnia część artykułu zaw iera konfrontację dotychczasowej praktyki stosowania weta z zam iaram i ustrojodawcy. Przeanalizow ane zostały uzasadnienia najw ażniejszych wniosków o ponow ne rozpatrzenie ustawy, szczególnie tych nieodrzuconych. Niekiedy bow iem działa nie prezydenta wywoływało dalekosiężne skutki dla kierunków rozwoju państw a polskiego, co wydaje się wskazywać n a znacznie w iększą niż zam ierzona, prak tyczną rolę om awianej instytucji.
Słowa kluczowe
weto ustawodawcze, weto zawieszające, prezydent, rząd, system rządów, system parlam entarny
1. Tendencje zmian stanowiska ustrojowego prezydenta w okresie III RP
Rozwój historyczny instytucji głowy państw a w III RP potoczył się od silnej prezydentury w kierunku stopniowego jej osłabiania. Resty tuowany nowelizacją Konstytucji PRL z 7 kwietnia 1989 roku - z myślą o pow ierzeniu go gen. W ojciechowi Jaruzelskiem u1 - urząd prezy dencki od razu otrzymał bardzo silną pozycję w strukturze władz p ań stwa. Wyrażono naw et pogląd, że wówczas „Prezydent uzyskał najdalej idące upraw nienia w dotychczasowej historii tego org an u ”1 2 (Sarnec ki 2000: 23). Z kolei w ybrany w pierwszych pow szechnych wyborach Lech Wałęsa starał się co praw da maksymalnie zwiększać swoje wpły wy, ale pozycja ustrojow a określona przez M ałą Konstytucję z 1992 roku była już nieco słabsza niż poprzednio3. Mimo to rola prezyden tu ry wciąż przedstaw iała się jako znacząca. Konstytucja ta nazw ała prezydenta expressis verbis organem w ładzy wykonawczej i powierzyła m u szereg upraw nień arbitra politycznego, „czuwającego nad praw i dłow ością funkcjonow ania (...) w ładz, m ającego w zw iązku z tym istotne i sam odzielne kom petencje” (Sarnecki 2000: 25-26). Przyzna ją c zaś prezydentow i „ogólne kierow nictw o” w określonych dziedzi
1 Miał on sprawować kontrolę polityczną nad tempem przemian prawnoustrojowych. W praktyce zachowywał jednak powściągliwość, nie wykorzystując znacznej władzy, w którą go wyposażono (Borkowski 1997: 81-82).
2 Prezydent cieszył się nawet - nieznanym już później - prawem zwracania się do Sejmu o odwołanie premiera, samemu pozostając nieodpowiedzialnym politycznie (Sarnecki 2000: 24).
3 Zwrócić tutaj trzeba uwagę np. na skrócenie o rok kadencji oraz urzeczywistnienie insty tucji kontrasygnaty i uczynienie jej zasadą działania prezydenta, choć od zasady tej istniał sze reg wyjątków (Sarnecki 2000: 26).
nach, stworzyła piastunowi tego urzędu szerokie pole m anew ru na ob szarze rywalizacji z rządem (por. Borkowski 1997: 75)4. W relacjach z p arlam en tem w ażnym instrum entem w ręku głowy pań stw a była m ożliw ość k iero w an ia w niosków do T rybunału K onstytucyjnego o zbadanie zgodności z Konstytucją naw et tych ustaw, w przypadku których zastosow ane weto ustaw odaw cze okazało się nieskuteczne5. N a relacje z Sejm em rzutowały też znacząco regulacje dotyczące oko liczności rozw iązyw ania go przez prezydenta, co było dopuszczalne w trzech sytuacjach, a w jednej stanowiło obowiązek głowy państw a6.
Doświadczenia prezydentury Lecha Wałęsy w sposób kluczowy za ważyły na decyzji o głębokim osłabieniu pozycji ustrojowej sp raw o w anego przezeń u rzęd u (por. W itkowski 2007: 325), co nastąpiło w Konstytucji RP z 2 kwietnia 1997 roku7. Zrezygnowano w niej z niepre cyzyjnego, a przez to bardzo pojem nego sform ułow ania o „ogólnym kierow nictw ie” prezydenta w określonych dziedzinach (Borkowski 1997: 75) oraz ustanowiono domniemanie kompetencji Rady Ministrów (art. 146 nowej konstytucji). Zniesiono obowiązek opiniow ania przez prezydenta obsady stanowisk trzech ministrów (Mojak 1997: 68), okre ślono tylko dwie przesłanki skrócenia kadencji (już nie rozwiązania!) p arlam en tu (Kierończyk 1998: 178)8, w prow adzono alternatyw ność stosow ania w eta ustawodawczego i w niosku do TK o zbadanie zgod ności ustaw y z Konstytucją (Mojak 1997: 67). Pozbawiono prezyden
4 Prezydent nadal posiadał też wpływ na obsadę personalną rządu, choć ograniczony do trzech resortów: MSZ, MON i MSW. Praktyka wykorzystywania przez Wałęsę obowiązku opi niowania kandydatur na te funkcje doprowadziła do wątpliwego na gruncie samej Konstytucji przekształcenia wymienionych urzędów w „resorty prezydenckie" (Kierończyk 1998: 183).
5 Lech Wałęsa skorzystał z tego prawa trzy razy, a w 1994 roku doszło do aż trzykrotnej próby zablokowania wejścia w życie tej samej ustawy: najpierw poprzez weto, następnie wnio sek do TK w trybie kontroli prewencyjnej, wreszcie wniosek do TK o kontrolę następczą (Ciapa- ła 1997: 48-49).
6 Przesłanki fakultatywnego rozwiązania: nieuchwalenie w terminie budżetu (art. 21 ust. 4 m.k.), niekonstruktywne wotum nieufności (art. 66 ust. 5), niepowołanie Rady Ministrów w czwartej konstytucyjnej procedurze (art. 62 zd. 1). Przesłanka obligatoryjnego rozwiązania: nieuchwalenie wotum zaufania lub konstruktywnego wotum nieufności dla rządu „prezydenc kiego" (art. 62 infine) (Kierończyk 1998: 178).
7 Wprawdzie wśród członków Komisji Konstytucyjnej Zgromadzenia Narodowego nastą piła „ewolucja poglądów" - od planów skonstruowania „słabej" prezydentury, gdy istniało jesz cze ryzyko ponownego wyborczego zwycięstwa historycznego lidera „Solidarności", do reorien tacji w kierunku wzmocnienia statusu głowy państwa po sukcesie Aleksandra Kwaśniewskiego (Mojak 1997: 69; Witkowski 2007: 327) - na to wzmocnienie było już jednak za późno (Garlicki 2009: 26).
8 Przesłanka obligatoryjnego skrócenia kadencji: niepowołanie rządu w trzeciej procedu rze konstytucyjnej (art. 155 ust. 2 Konstytucji RP). Przesłanka fakultatywnego skrócenia kaden cji: nieprzedstawienie prezydentowi do podpisu ustawy budżetowej w ciągu 4 miesięcy od dnia przedłożenia Sejmowi jej projektu (art. 225).
ta p raw a zaw etowania ustawy budżetowej i ustawy o zm ianie Konsty tucji RP (Ciapała 1997: 36), obniżono też próg większości wymaganej do przełam ania w eta z 2/3 do 3/5 w obecności co najmniej połowy usta wowej liczby posłów (Ciapała 1997: 36 oraz np. Kierończyk 1998: 181).
2. Charakterystyka ustrojowa instytucji prezydenta RP w świetle przepisów Konstytucji RP z 2 kwietnia 1997 roku
Nie sposób analizow ać instytucji w eta ustaw odaw czego bez krót kiego choćby przedstawienia tła jej funkcjonowania, a zwłaszcza ogól nej charakterystyki stanow iska prezydenta w obecnej ustaw ie zasad niczej. I tak, K onstytucja z 1997 roku w prow adziła w dom inującej m ierze parlam entarno-gabinetow y system rządów, z osłabioną w po rów naniu z wcześniejszymi regulacjami pozycją prezydenta, zachowu jąc jednak kilka elementów, które m ogą stanow ić dla poszczególnych
osób sprawujących ten urząd pretekst do podejmowania prób rozbudowy swojej ustrojowej roli. Celnie konstatuje Ryszard Mojak, że powszech na i bezpośrednia elekcja prezydencka w Polsce „wnosi niewątpliwie elem ent prezydencjalizm u (...) do konstrukcji zasadniczo p arlam en tarnego system u rządów ” (Mojak 2007: 76-77)9. Elekcję tę przyw ró cono w 1990 roku, zwiększając spójność unorm ow ań konstytucyjnych, skoro prezydent pozostawał wówczas wielce wpływowym uczestnikiem procesu politycznego. Utrzymanie powszechnych wyborów w obecnej Konstytucji należy natom iast tłum aczyć głównie obaw am i przed ode b raniem społeczeństw u „nabytych” upraw nień wyborczych (Borkow ski 1997: 81, 83; Kierończyk 1998: 172). Miażdżącej krytyce poddaje tę decyzję Zbigniew Witkowski, podkreślając pow stałą w ten sposób niespójność z pozostałymi regulacjam i dotyczącymi prezydenta (Wit kowski 2009: 359; podobnie Mojak 1997: 59). Z krytyką tą w ypada się zgodzić, zwłaszcza że zdolnościam i profetycznymi wykazał się Prze mysław Kierończyk, przew idując już w 1998 roku przyszłe uzasadnia nie przez piastunów urzędu prezydenckiego swojej „ekspansywności”
9 Nie sam jednak sposób wyboru prezydenta rozstrzyga o zaklasyfikowaniu systemu rządów. Jarosław Szymanek wskazuje na kluczowe znaczenie sprzężenia pomiędzy sposobem wyboru a posiadanymi kompetencjami, gdyż „(...) sam jedynie powszechny wybór prezydenta, per se bę dący największym odstępstwem od modelu rządów parlamentarnych, nie jest w żadnym razie wystarczającą podstawą do uznania półprezydencjalizmu. Aby jakikolwiek system można było kwalifikować jako system mieszany (półprezydencki), musi (...) istnieć powiązanie wszystkich cech tego systemu, a nie jedynie wybiórcze selekcjonowanie tylko niektórych, bez tworzenia spójnej logicznie całości" (Szymanek 2007: 60).
1 3 4
w łaśnie posiadaniem silnej legitymacji społecznej (Kierończyk 1998: 172-173). Zw raca się też uwagę, że decydując się na pow szechne wy bory prezydenckie, stworzono w społeczeństwie błędne wrażenie omni- potencji głowy państw a (por. Witkowski 2007: 336).
Skonfrontowanie legitymacji z funkcjami, zadaniam i i kompetencja mi, które realizuje prezydent RP, potwierdza słuszność opinii o niespój ności rozw iązań konstytucyjnych. W praw dzie lektura art. 10 ust. 2 Konstytucji sugeruje rów norzędność Rady M inistrów i głowy państw a w ram ach dwuczłonowej egzekutywy, jednak w literaturze uw aża się, iż ten przepis odbiega od ustrojowej rzeczywistości i stanowi poważny m ankam ent ustaw y zasadniczej. Z jednej strony wskazuje się na zni- komość upraw nień wykonawczych prezydenta (Borkowski 1997: 75)10 11, z drugiej na fakt, że polska prezydentura obejm uje szereg istotnych aspektów innych niż tylko wykonawczy11. Przepis ten powiela nieste ty niedociągnięcia swojego odpowiednika z Małej Konstytucji12.
Z uwagi na treść art. 10 ust. 2 prezydent stanowi więc człon władzy wykonawczej, ale art. 146 ustanaw ia w yraźną przew agę Rady M ini strów. To rząd „prowadzi politykę w ew nętrzną i zagraniczną Rzeczy pospolitej Polskiej” (ust. 1) i to do niego „należą spraw y polityki p a ń stw a niezastrzeżone dla innych organów państw ow ych i sam orządu terytorialnego” (ust. 2). Wszelkie nieprzypisane innym organom w ła dzy kom petencje wykonuje Rada Ministrów. To dom niem anie kom pe tencji musi być odczytywane jako daleko idące wzm ocnienie Rady Mi nistrów, także w relacjach z głową państw a (por. Banaszak 2009: 695). Już ten jeden kluczowy przepis ustawy zasadniczej uwierzytelnia tezę o rządzie jako podstaw ow ym organie egzekutywy (Kierończyk 1998: 169). Potwierdza ją też wynikający z art. 144 ust. 2 obowiązek kontr asygnaty aktów urzędowych prezydenta przez prem iera, spod którego wyjęte są tylko wyliczone enum eratyw nie w ust. 3 prerogatywy głowy państw a. To zarazem jeden z dowodów na funkcjonowanie w Polsce systemu parlam entarno-gabinetow ego13. W tym m odelu ustrojow ym
10 Tomasz Borkowski wolałby widzieć prezydenta jako li tylko organ „czwartej władzy” - władzy arbitrażu politycznego, co pozwoliłoby uniknąć wynikających z aktualnego brzmienia art. 10 ust. 2 „interpretacyjnych nadużyć" (Borkowski 1997: 77-78).
11 Krzysztof Wojtyczek wyróżnia trzy podstawowe funkcje prezydenta: reprezentacyjną i symboliczną arbitrażu oraz wykonawczą; ostatnie dwie „zazębiają" się (Wojtyczek 2005: 348-351).
12 Na marginesie prowadzonych tu rozważań warto nadmienić, że i przekonanie o dualizmie polskiej egzekutywy nie znajduje potwierdzenia nie tylko w praktyce ustrojowej, ale i w analizie przepisów, skoro już w samej Konstytucji można odnaleźć kompetencje wykonawcze Narodowe go Banku Polskiego i jego organów oraz Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji (por. Wojtyczek 2001). 13 Co prawda obszerność katalogu prerogatyw (ustawa zasadnicza wymienia ich 30, podczas gdy Mała Konstytucja 20) kwalifikuje się jako jedno z odstępstw od generalnie parlamentarno-gabi netowego charakteru polskiego systemu rządów (Borkowski 1997: 83), jednak z aprobatą powi
politykę państw a prow adzi rząd i to również on, a nie prezydent, po nosi odpowiedzialność p arlam en tarn ą z tego tytułu14.
Doniosłe znaczenie dla zarysowania normatywnego obrazu polskiej prezydentury m a art. 126, form ułujący funkcje i zadania prezydenta RP. Zgodnie z ust. 1, określającym ogólnie ch arak ter urzędu, jest on „najwyższym przedstaw icielem Rzeczypospolitej Polskiej” i „gw aran tem ciągłości w ładzy państw ow ej”. Z adania głowy państw a w ym ie nione zostały natom iast w ust. 2. Zaliczają się do nich: czuw anie nad przestrzeganiem Konstytucji, stanie na straży suw erenności i bezpie czeństwa państw a oraz nienaruszalności i niepodzielności jego tery torium . Prezydent dla realizacji swoich funkcji i zadań posługiw ać się musi zaw artym i w Konstytucji i ustaw ach kompetencjami; sam anali zowany tutaj przepis nie ustanaw ia jeszcze konkretnych kom petencji (Sarnecki 1999: 2-3; Mojak 1997: 55-56; Banaszak 2009: 644).
Dziedzinami, w których prezydent RP posiada um ocow ane konsty tucyjnie w ażne upraw nienia, są spraw y zagraniczne i polityki obron nej, ale i w tym obszarze nie ma on możliwości funkcjonowania sam o dzielnego, za każdym razem będąc zobow iązanym (przez art. 133 i 134 oraz stanow iącą o „współdziałaniu w ładz” pream bułę) do ko operacji z organam i rządu. Dyrektywa „współdziałania w ładz” godna jest w tym miejscu m inim alnego choćby kom entarza, przytacza się ją bow iem nieraz w kontekście postanow ień Konstytucji kształtujących relacje prezydenta z rządem , ale i z p arlam en tem (por. Piotrow ski 2007: 118), m a w ięc ona znaczenie także dla ujęcia w odpow iednim świetle instytucji w eta ustawodawczego. Praktyka prezydentury Alek san d ra Kwaśniewskiego w okresie kierow ania Radą M inistrów przez Jerzego Buzka, a jeszcze dobitniej Lecha Kaczyńskiego w trakcie rzą dów D onalda Tuska, pokazała, że doniosłe zasady konstytucyjne nie stanow ią dla polskich elit państw ow ych przeszkody w w alce z poli tycznymi oponentam i. Przykładowo w yraźnie rosła częstotliwość po sługiw ania się przez prezydentów w etem i wnioskam i do TK w okre sach równoległego funkcjonowania reprezentujących inne obozy p re m ierów (Zakrzewski 2010: 104). Również w spółdziałanie w ew nątrz egzekutywy szw ankow ało15.
samodzielności przez prezydenta RP i zwracającej uwagę, że korzystanie przez niego z szeregu prerogatyw wymaga współdziałania z innymi organami lub wręcz ich inicjatywy (Rakowska 2010: 87; podobnie Witkowski 2007: 340-341).
14 Inną typową cechą tego systemu, która ma równoważyć uprawnienia legislatywy, jest przyznanie rządowi prawa inicjatywy ustawodawczej, eo umożliwia realizację zadań przy pisanych mu jako wiodącemu organowi dualistycznej egzekutywy (por. Bankowicz 2006: 65).
15 Warto w tym miejscu przypomnieć spór kompetencyjny pomiędzy Donaldem Tuskiem a Lechem Kaczyńskim o to, kto powinien reprezentować Polskę na posiedzeniu Rady Europej skiej, rozstrzygnięty przez Trybunał Konstytucyjny postanowieniem z 20 maja 2009 roku, sygn.
Stw orzenie „eklektycznego” i „niespójnego” systemu rządów, m o gącego prow adzić do „poważnych kryzysów politycznych i sporów kom petencyjnych” (Banaszak 2006: 9) część doktryny trafnie ocenia ze sp o rą dozą krytycyzm u, w szak niekonsekw encja ustrojodaw cy obniża spraw ność realizacji procesu rządzenia w Polsce. Obecnie p re zydent „nie m a kompetencji umożliwiających mu samodzielne prow a dzenie polityki państw a w określonych dziedzinach. Posiadane kom petencje m ogą nato m iast być wykorzystywane w celu blokow ania działań rząd u ” (Wojtyczek 2001: 57). Polska głowa państw a cieszy się nieodpowiedzialnością polityczną sens« stricto16, może za to skutecznie spowalniać czy nawet paraliżować poczynania konkurencyjnego ośrod ka władzy, jak im je st rz ą d 17. N egatyw ny w ym iar upraw n ień prezy denckich w relacjach z R adą M inistrów (weto ustaw odaw cze, w nio ski do TK) dom inuje nad in stru m en tam i pozytywnym i, takim i jak - zresztą zaskakujące w ustroju parlam entarno-gabinetow ym (Kieroń- czyk 1998: 180) - praw o inicjatywy ustawodawczej czy instytucja Rady Gabinetowej. Dodajmy, że upraw nienia pozytywne w razie w spółist nienia organów egzekutywy o odm iennej prow eniencji politycznej również m ogą przerodzić się w instrum enty konfliktowe. Wskazuje się np. na ryzyko uchwalania prezydenckich inicjatyw w opozycji do rządu mniejszościowego (Banaszak 2006: 15), a praktyka zwoływania przez Lecha Kaczyńskiego posiedzeń Rady Gabinetowej ujawniła, że i ta in stytucja może służyć podnoszeniu tem peratury sporu politycznego.
Popieranie istnienia takich „tw ardych” instrum entów z zakresu „hamulców i rów now agi” jak weto ustaw odaw cze uzasadniane bywa często ustrojow ą rolą prezydenta jako arb itra politycznego. W litera turze znaleźć m ożna jednak rozróżnienie pomiędzy m odelem arb itra
Kpt 2/08 (OTK ZU nr 5/A/2009, poz. 78). Rację ma więc Jerzy Ciapała, pisząc, że współpraca prezydenta z rządem w dziedzinie polityki zagranicznej nieraz nabiera cech „nihilizmu konsty tucyjnego", polegającego (jak zdaje się sugerować) na ignorowaniu nakazu kooperacji, ale rów nie trafnie konstatuje on, że samo założenie takiej współpracy jest „dość idealistyczne" (Ciapa ła 2008: 42). Wiąże się ono z wynikającą z art. 10 zasadą podziału i równowagi władz. Zdaniem niektórych twórców Konstytucji musi ona implikować współpracę poszczególnych organów państwowych (Pułło 1998: 39). Takie podejście, jako niewynikające z rozwoju idei podziału wła dzy, ostro skrytykował Andrzej Pułło, stwierdzając kategorycznie, że ideę tę „wyrażać mogą tyl ko trzy wyrazy: rozdzielenie, hamowanie i równoważenie", a „dodanie do tego współpracy eli minuje pierwsze i najważniejsze słowo" (Pułło 1998: 40).
16 Za odpowiedzialność polityczną sensu largo uważam weryfikację wyborczą w razie ubiega nia się o reelekcję.
17 Paweł Sarnecki celnie ujmuje ten paradoks w następującą formułę: „mając prawo weta, prezydent ma wpływ, ale nie odpowiada, rząd nie ma wpływu, a odpowiada" (cyt. za Witkowski 2007: 328).
żu „władczego” a arbitrażu „autorytetu” (Witkowski 2007: 332-333). W zorcowym reprezentantem tego pierwszego jest prezydent V Repu bliki Francuskiej, natom iast Włochy, Niemcy czy Polskę zalicza się ra czej do państw realizujących co do zasady drugi w ariant, polegający na preferow aniu przez prezydenta-arbitra „miękkich” środków, takich ja k „autorytet, m ediacja, persw azja, dorad ztw o ” (Witkowski 2007: 333 i cytowana tam literatura). O ile bow iem prezydent francuski wy posażony je st w szereg narzędzi ustrojow ych, um ożliw iających mu aktywny wpływ na bieżącą politykę, o tyle w pozostałych trzech wy m ienionych państw ach już tak nie jest (Witkowski 2007: 331). Prze ciwnie, uw aża się, że polski prezydent „jako arbiter nie pow inien m ie szać się do polityki prow adzonej przez rząd, jego zadaniem nie jest rozw iązywanie bieżących problem ów gospodarczych i społecznych” (Wojtyczek 2005: 350). Prezydent-arbiter w polskim modelu powinien skupić się na realizow aniu funkcji i zadań określonych w art. 126 i tylko dla ochrony wymienionych w tym przepisie w artości jego inge rencje w kwestie prow adzenia polityki znajdują uzasadnienie (Wojty czek 2005: 349-350). Warto zadać sobie pytanie, na ile polska praktyka ustrojow a wskazuje na korzystanie przez prezydentów z praw a w eta ustawodawczego w celu wypełnienia roli „aktywnego obrońcy konsty tu cji” (Witkowski 2007: 332), i do jakiego stopnia zachowyw ali oni (typową dla prezydenta włoskiego) neutralność polityczną (Witkowski 2007: 331).
Zwolennicy obowiązujących regulacji tw ierdzą, że Konstytucja jest dobra, tylko politycy nie do rastają do jej wymogów. Wydaje się je d nak, że zwłaszcza w państw ie o tak słabo rozw iniętej kulturze poli tycznej jak polska młoda dem okracja uchw alenie ustaw y zasadniczej nieograniczającej w żaden sposób negatywnego wpływu czynników behaw ioralnych stanow iło błąd. N a tym etapie rozwoju państw ow o ści to raczej Konstytucja pow inna być dostosowana do poziom u kul tury politycznej elit rządzących niż na odwrót. Ściślej, w obliczu lek cew ażenia przez polityków konstytucyjnych n o rm program ow ych, ilość tego typu norm, a co za tym idzie - „luzów decyzyjnych” - należy ograniczać. Można zaklinać rzeczywistość, jak uczyniono, prezen tu jąc naiw ną wiarę we współdziałanie władz, ale złych praktyk tą drogą
zmienić nie sposób. Z goryczą trzeba przyznać rację Wiktorowi Osia tyńskiemu, który w trakcie debaty w Komisji Konstytucyjnej, protestu ją c przeciw ko tw orzeniu ustaw y zasadniczej w oparciu o w iarę we w spółdziałanie władz, uznał, że może i byłoby to możliwe „na Sam oa czy Hawajach, ale nie w Polsce” (cyt. za Pułło 1998: 40).
3. Weto ustawodawcze w Konstytucji z 2 kwietnia 1997 roku w kontekście prawnoporównawczym oraz na tle wcześniejszych reg ulacji polskich
Zgodnie z art. 122 ust. 5 Konstytucji prezydent RP, o ile nie skorzy stał z możliwości stw orzonej przez art. 122 ust. 3 (wniosek do TK), „może z um otywow anym w nioskiem przekazać ustaw ę Sejmowi do ponownego rozpatrzenia” (jest to weto całkowite, a nie selektywne, co wyklucza zakw estionow anie tylko w ybranych przepisów). N a podję cie decyzji prezydent m a 21 dni, co oznacza skrócenie term inu w p o ró w n an iu z M ałą K onstytucją (G arlicki 2001: 10). Art. 224 ust. 1
expressis verbis wyłącza z zakresu w eta prezydenckiego ustaw ę budże
tow ą i ustaw ę o prow izorium budżetowym, natom iast art. 235 czyni to implicite w odniesieniu do ustawy o zm ianie Konstytucji (np. G arlic ki 2001: 10). W praw dzie w yrażony został pogląd, że ograniczenie w sw obodzie posługiw ania się w etem stanow ić pow inny dla prezy d en ta określone w art. 126 funkcje i zadania, w zw iązku z czym „szczegółowe kom petencje może on spełniać jedynie dla osiągnięcia wskazanych tu celów ”, zaś „wykorzystywanie kom petencji (...) w in nym celu niż dla realizacji tych ogólnie ujętych zadań (...) byłoby nie dopuszczalne” (Sarnecki 1999: 3), jednak zaobserw ow ać m ożna dość pow szechny opór doktryny w obec takiego podejścia (np. Chorążew- ska 2008: 229; Wojtyczek 2005: 347; Zakrzewski 2010: 101). N ajcie kaw szą krytykę przeprow adza Leszek Garlicki, w ykorzystując arg u m enty z zakresu w ykładni systemowej przepisów Konstytucji (wska zując, że art. 122 ust. 5 przyznający prezydentow i praw o w eta został w yodrębniony z rozdziału o głowie państw a, a w ięc i oddzielony od art. 126) oraz z wnioskowania a contrario. Garlicki zauważa, że skoro sam a ustaw a zasadnicza przew iduje explicite m aterialn e w yjątki od praw a stosow ania weta, to nie m ożna doszukiwać się jego dalszych, niew yrażonych w p ro st ograniczeń (G arlicki 2001: 12). Faktycznie, cenny pogląd Pawła Sarneckiego, podzielany też przez Jerzego Ciapa- łę (Ciapała 2008: 36) należy raczej potraktow ać jako wskazówkę dla prezydentów , ja k korzystać z p raw a w eta w sposób niezaburzający harm onii systemu rządów, niż jako w iążącą wykładnię art. 122 ust. 5. W arto w reszcie odnotow ać uzasadniony m .in. prak ty k ą ustrojow ą sprzeciw Garlickiego wobec prób zaw ężania dopuszczalnego zakresu m aterialnego w eta do w ątpliw ości natury pozapraw nej. Prezydenci często bowiem, motywując zw rot ustaw y do parlam entu, posługiwali się rów nolegle zarów no argum entam i politycznymi, jak i praw nym i (Garlicki 2001: 11, 12-13).
Jeżeli Sejm uchw ali zaw etow aną ustaw ę ponownie, prezydent nie m a już pola m anew ru. W takiej sytuacji Konstytucja obliguje go do podpisania i zarządzenia publikacji ustawy (inaczej niż w okresie obo w iązywania Małej Konstytucji nie może on wówczas skierować w nio sku do TK). Aby tak się stało, niezbędne jest poparcie 3/5 głosujących w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów. Ustrojo- daw ca zdecydował się na w ybór takiej w łaśnie większości kwalifiko wanej nie bez w ahań (por. Chorążewska 2008: 225-226). Początkowo rozw ażano większość 2/3 (identyczną jak w małej konstytucji i w zno w elizow anej w 1989 roku K onstytucji z 1952 roku), ale w obaw ie p rzed reelekcją Lecha Wałęsy Komisja K onstytucyjna skłoniła się w stronę większości bezwzględnej, następnie (po porażce wyborczej Wałęsy) pow racając do koncepcji 2/3, ostatecznie zaś decydując się na rozw iązanie pośrednie, czyli 3/5.
W kontekście większości niezbędnej do przełam yw ania w eta usta wodawczego na świecie występują trzy rozwiązania: weto absolutne, tzn. niepodlegające odrzuceniu (teoretycznie w ystępuje ono w Zjed noczonym K rólestwie18), weto zawieszające obalane przez parlam ent po spełnieniu szczególnych wymogów proceduralnych - albo w ięk szością bezw zględną całkowitej liczby deputow anych (Finlandia do 2000 roku, Grecja, Portugalia, B ułgaria, Czechy), albo w iększością kw alifikowaną 2/3 głosów (USA, Rosja, Ukraina), co jednak stanow i rzadkość - oraz weto zawieszające odrzucane zwykłą większością gło sów, w ystępujące w tak ich p aństw ach, jak: Indie, Włochy, Węgry, Francja, Rum unia, Estonia, Litwa, Słow acja (G arlicki 2001: 7-8). W wielu krajach (Austria, Szw ajcaria, H iszpania, Irlandia, Japonia, Chorwacja, Słowenia) w ogóle brak w eta ustaw odaw czego (Garlicki 2001: 8). W Niem czech weto nie istnieje, jednak w trakcie tzw. spo rządzania (Bożek 2007: 166-181), czy też, jak chcą inni, „wygotowy w an ia” ustawy (Szmyt 1993: 215-227) prezydent kontroluje konstytu cyjność przedstaw ionego m u aktu praw nego i może odm ów ić jego podpisania. Takie rozw iązanie stanow i wskazówkę, że możliwe jest w zbliżonym do polskiego system ie rządów pełnienie przez głowę pań stw a funkcji strażn ik a Konstytucji bez nadm iernych ingerencji w p ro ces ustaw odaw czy. U praw nienie to je st środkiem p raw nym mniej radykalnym od w eta czy w niosku do sądu konstytucyjnego, a mimo to może odgrywać istotną rolę (Zakrzewski 2010: 91-92), za razem nie destabilizując funkcjonowania systemu politycznego.
1 4 0
N aw et pobieżny przegląd rozw iązań stosowanych w różnych p a ń stw ach upraw nia do wyciągnięcia wniosku, że nie zawsze występuje korelacja: silny prezydent - tru d n e do p rzełam an ia weto. Istotnie, taka sytuacja m a miejsce np. w USA czy Rosji, ale już przykłady F ran cji, Rumunii czy Finlandii (do 2000 roku), a więc ustrojów kwalifiko w anych jako semiprezydenckie, nie potw ierdzają konieczności istnie nia takiej zależności. W yeksponow ać w arto p rzypadek francuski, gdzie potężny prezydent posiada praw o w eta ustaw odaw czego, je d nak p arlam ent może uchw alić ustaw ę ponow nie w iększością zwykłą. Sprzeciw głowy państw a w ym aga dla swej skuteczności kontrasygna ty. Ustawa trafia z pow rotem do p arlam entu w yłącznie za zgodą p re m iera, nie dziwi więc fakt, że jak dotąd w historii V Republiki F ran cuskiej nastąpiło to zaledwie kilkakrotnie (Jakubiak 2010: 42). W ten sposób w eto staje się instrum entem , którym prezydent może de facto w esprzeć rząd w razie u chw alenia przez p arla m e n t niepożądanej z punktu widzenia prem iera ustaw y19, choć niektórzy podw ażają sens istnienia tej instytucji w obliczu i tak bardzo silnej pozycji rządu w p o stępow aniu legislacyjnym (por. Sarnecki 2005: 303). Okazuje się tym samym, że weto może być czynnikiem rów noważenia egzekutywy i le gislatywy, a nie - jak w Polsce - walki w ewnętrznej w łonie zantago nizowanej władzy wykonawczej. W praw dzie zdaniem części doktry ny polskie w eto m oże posłużyć prezydentow i rów nież do arb itrażu między rządem a parlam entem i zostać zainspirow ane przez gabinet (Chorążewska 2008: 228 i przywoływana tam p raca M arii Kruk), ale tego rodzaju przypadki zdarzają się sporadycznie20.
Także historia ustroju II RP unaocznia, że silna prezydentura nie koniecznie oznaczać m usi w yposażenie głowy państw a w tru d n e do o d rzucenia w eto ustaw odaw cze. W myśl postanow ień K onstytucji kwietniowej z 1935 roku niem al w szechw ładny i niepodlegający poli tycznej odpow iedzialności prezydent dysponował w praw dzie m ożli w ością zw rotu ustaw y parlam entow i z żądaniem ponow nego jej roz patrzenia, jed n ak weto było oddalane w iększością ustawowej liczby posłów i senatorów (Garlicki 2001: 8). N a dodatek posługiw anie się
19 Warto zwrócić uwagę, że obwarowanie skuteczności weta ustawodawczego wymogiem uzyskania kontrasygnaty osłabia pozycję francuskiego prezydenta w okresach „kohabitacji". Weto we Francji nie posiada więc charakteru instytucji prawnej wzmacniającej status głowy państwa w ramach dwuczłonowej egzekutywy
20 Przypadek taki miał miejsce w 2005 roku, w okresie funkcjonowania mniejszościowego rządu Marka Belki. Wówczas z prośbą do prezydenta o zawetowanie ustawy wystąpił Minister Finansów (Chorążewska 2008: 237).
nim opatrzono w ym ogiem uzyskania kontrasygnaty prem iera i w ła ściwego m inistra, co skądinąd kłóciło się wyraźnie z koncepcją szero kich prerogatyw głowy państw a zrealizow aną w tej Konstytucji (Cia- pała 1997: 36). W pełni spójna była za to w tym zakresie Konstytucja m arcow a z 1921 roku, w której prezydent posiadał bardzo ograniczo n ą pozycję ustrojow ą i w związku z tym nie otrzym ał upraw nienia do kwestionowania efektów p rac ustawodawczych parlam entu. Bezspor nie za koherentne należy też uznać postanow ienia noweli konstytucyj nej z 1989 roku i Małej Konstytucji z 1992 roku, w których cechujący się znaczącą ran g ą ustrojow ą prezydent uzyskał możliwość w etow a nia ustaw, inaczej niż obecnie w żaden sposób nieograniczoną przed miotowo. W świetle całokształtu ówczesnych regulacji statusu głowy państw a naw et ustanow ienie trudnej do osiągnięcia w parlam encie większości kwalifikowanej 2/3 głosujących ocenić wolno jako u sp ra wiedliwione. Problematyczne natomiast wydaje się minimalne zaledwie obniżenie tej w iększości (do poziom u 3/5 głosujących) w aktualnie obowiązującej Konstytucji RP, skoro równocześnie wyraźnie zreduko w ano pozycję ustrojow ą prezydenta. Zaprezentow any przegląd roz w iązań konstytucyjnych stosow anych na świecie i w historii Polski upraw nia bow iem do wniosku, że o ile w przypadku silnej prezyden tu ry w ystępują dw a podejścia (weto „tw arde” lub „m iękkie”), o tyle w razie opowiedzenia się przez ustrojodawcę za ograniczonym stanowi skiem ustrojow ym prezydenta nie spotyka się równoczesnego przypi sywania mu praw a weta gwarantującego przewagę w sytuacji konfliktu z parlam entem .
N iem al pow szechnie (np. Balicki 1999: 45; Borkowski 1997: 79; Garlicki 2001: 11; Sarnecki 2000: 89; W ięckowska 2003: 37; Wojty- czek 2005: 355; Zakrzewski 2010: 101) podzielany jest w literaturze pogląd o praw ie w eta ustawodawczego jako prerogatywie głowy p ań stwa, oparty na katalogu prerogatyw zawartym w art. 144 ust. 3 pkt 6, gdzie w ym ieniona też została „odm owa podp isan ia ustaw y”. Jerzy Ciapała zw raca jednak uwagę, że to sform ułow anie odnosi się do sy tuacji z art. 122 ust. 4 zd. 1, a w ięc następstw orzeczenia przez TK o niezgodności ustaw y z K onstytucją, n ato m iast w art. 122 ust. 5 ustrojodaw ca przyznał prezydentow i możliwość „przekazania ustawy Sejmowi z umotywowanym wnioskiem do ponownego rozpatrzenia” (Ciapała 2008: 36). W praw dzie au to r ten racjonalnie konstatuje, że w ykorzystująca tę niekonsekwencję term inologiczną wykładnia „an- typrezydencka” (odmawiająca traktowania prawa weta jako prerogatywy) byłaby bardzo ryzykowna, jednak w arto pochw alić w nioskodaw ców
142
projektu ustaw y o zm ianie Konstytucji RP za propozycję wyraźnego dopisania do katalogu prerogatyw „wniosku do Sejm u o ponow ne rozpatrzenie ustaw y”21. Ew entualna realizacja tego postulatu zlikwi duje konieczność rozszerzającej wykładni pojęcia „odmowa podpisa nia ustaw y” (por. Garlicki 2001: 11).
Uzasadniony wydaje się pogląd Ryszarda Balickiego, że w obliczu pow ażnych trudności w funkcjonowaniu koalicji rządowej, jakie wy wołuje praktyka stosow ania przez prezydenta w eta ustawodawczego (a wynikających z konieczności uzyskania poparcia przynajmniej czę ści parlam entarnej opozycji dla jego przełam ania, co zwykle jest w ła ściwie niewykonalne), należałoby objąć ten instrum ent ustrojowy wy m ogiem kontrasygnaty przez p rem iera (por. Balicki 1999: 52-53). Część doktryny popiera taki postulat (Zakrzewski 2010: 107; Ciapała 1997: 50-51), inni jej przedstaw iciele odnoszą się do niego sceptycz nie (Chorążewska 2008: 229), ale zgodzić się należy ze zwolennikami tego pom ysłu, że jego realizacja stw orzyłaby praktykę stosow ania w eta tylko w wyjątkowych wypadkach, co z kolei przekształciłoby je w instrum ent równoważenia władz (Ciapała 1997: 51). I choć przesad ny jest pogląd (Stem browicz 1982: 250) o niezgodności a limine insty tucji w eta ustawodawczego z zasadą podziału władzy, to w przypadku wszelkich w ariantów ustroju parlam entarnego zasadzie tej tow arzy szyć przecież pow inna zasada równowagi. Konieczność zaś przełam y w ania w eta prezydenckiego wysoką większością kwalifikowaną u tru d nia jej urzeczyw istnianie. Propozycja kontrasygnow ania wniosków o ponow ne rozpatrzenie ustawy w arta jest więc uwzględnienia, choć innym rozw iązaniem może być obniżenie wymaganej do ponownego uchw alenia ustawy większości.
Kończąc analizę p raw n ą om awianej instytucji ustrojow ej, należy jeszcze podkreślić, że w niosek prezydenta m usi zostać uzasadniony. Nie sposób jednak zgodzić się z tezą, że „zamieszczanie przez głowę państw a w uzasadnieniach wniosków (...) dogłębnej analizy przedsta w ianych do podpisu regulacji praw nych (...) stało się zwyczajem kon stytucyjnym ” (Więckowska 2003: 54). Trudno mówić o zwyczaju, bo sam przepis explicite formułuje wymóg umotywowania weta. Nie zawsze też analizy te były „dogłębne” - obok obszernie uargum entow anych zdarzały się i lakoniczne (por. Sejm RP III kadencji, druk n r 3365).
21 Poselski projekt ustawy o zmianie Konstytucji RP (Sejm RP VI kadencji, druk nr 2989), art. 1 pkt 13 lit. a.
4. Praktyka stosowania weta ustawodawczego od 1997 roku
Analiza instytucji w eta ustawodawczego w oderw aniu od praktyki jej wykorzystywania uniemożliwiałaby sform ułowanie konkluzji co do zasadności jej utrzym ania bądź w yelim inowania z Konstytucji. N ale ży w ięc w tym miejscu dokonać skrótowego choćby przeglądu arg u mentacji, którą posługiw ali się kolejni prezydenci, motywując w nio ski o ponow ne rozpatrzenie ustawy, a także zweryfikować skutecz ność tych wniosków. W polskiej literaturze odnaleźć m ożna taki prze gląd w odniesieniu do p rezy d en tu ry A leksandra K w aśniew skiego (Więckowska 2003, także Chorążewska 200822). Powtarzanie go m ija łoby się z celem, natom iast w arto przytoczyć konkluzje autorki i usto sunkować się do nich w oparciu o dokładniejsze zbadanie niektórych decyzji ówczesnej głowy państw a.
Analiza wet ustawodawczych zastosowanych przez Aleksandra Kwa śniewskiego zdaniem Anny Chorążewskiej pozw ala na wyróżnienie trzech głównych powodów posługiwania się tym narzędziem ustrojo wym: 1) naruszenie przez ustaw ę podstaw ow ych zasad konstytucyj nych; 2) naruszenie konstytucyjnego trybu uchwalania ustaw; 3) niebez pieczeństwo wywołania przez ustawę niekorzystnych skutków prawnych, ekonom icznych lub społecznych (Chorążewska 2008: 238). Autorka zauważa, że w ram ach tej ostatniej grupy m ożna wyodrębnić troskę o bezpieczeństwo finansów publicznych, gdyż w aż 13 z 33 wniosków o ponowne rozpatrzenie ustawy prezydent uzasadniał weto nadm iernym obciążeniem budżetu państw a (Chorążewska 2008: 238-239).
W istocie, przynajmniej w sferze deklaracji, Aleksander Kwaśniew ski kierował się przedstaw ionym i powyżej motywami. W bardzo w ie lu w nioskach o ponow ne rozpatrzenie ustaw y zam ieszczone zostały rozm aite argum enty n atury praw nokonstytucyjnej (z dw óch p ierw szych wskazanych przez Chorążewską grup), co prezydent uzasadniał sw oją rolą strażnika Konstytucji RP, nieraz w ykorzystując przy tym tezy z orzecznictw a TK. W ystępowały one albo sam odzielnie, albo rów nolegle z arg u m en tam i politycznym i, ekonom icznym i czy spo łecznymi. Czy jed n ak ocena autorki („Stosunkowo niewielka liczba prezydenckich w niosków o ponow ne ro zp atrzen ie ustaw pozw ala twierdzić, iż głowa państw a nie starała się być konkurencyjnym w sto sunku do rząd u ośrodkiem władzy, realizującym w łasną politykę” - Chorążewska 2008: 238) je st trafna? Wydaje się, że bardzo odbiega
22 Jest to ta sama autorka po zmianie stanu cywilnego. Publikacja z 2008 roku, w przeci- wieństwie do wcześniejszej, obejmuje cały okres sprawowania urzędu prezydenckiego przez Aleksandra Kwaśniewskiego.
144
ona od faktów, a sprzeciw w obec tej oceny m ożna uzasadnić treścią poszczególnych wniosków prezydenckich. Tytułem przykładu w arto tu przytoczyć w eto (Sejm RP III kadencji, druk n r 152) do ustaw y z dnia 11 grudnia 1997 roku o zm ianie ustaw y o planow aniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i w arunkach dopuszczalności przeryw ania ciąży, którą uchw alono z inicjatywy rządu AWS-UW. Prezydent w w ą skim zakresie motywował swój protest racjam i natury praw nej (zresz tą ujętymi nad wyraz ogólnikowo), koncentrując się na w yrażeniu od m iennego od tw órców ustaw y stosunku do nau czan ia w szkołach przedm iotu „wiedza o życiu seksualnym człow ieka”. W przeciw ień stwie do rządu i parlam entu Aleksander Kwaśniewski opowiedział się za obligatoryjnym n auczaniem tego przedm iotu, uznając to za ko nieczność w obliczu restrykcyjności polskiego praw a antyaborcyjnego, wymuszającego niejako odpow iedzialną edukację seksualną. U praw nione zatem jest stwierdzenie, że prezydent zaproponował opozycyjną w obec rządu linię polityczną.
Ciekawy przykład w eta o charakterze ściśle politycznym stanow i w niosek o ponow ne rozpatrzenie (Sejm RP III kadencji, druk n r 465) ustaw y z dnia 1 lipca 1998 roku o w prow adzeniu zasadniczego tró j stopniowego podziału terytorialnego państw a, w którym ostrze kryty ki prezydenta skierow ane zostało przeciw ko decyzji rząd u Jerzego Buzka o w prow adzeniu podziału Polski na 15 województw. Według Aleksandra Kwaśniewskiego województw pow inno być 17, ponieważ pokrzyw dzono region staropolski i środkowopom orski. Co ciekawe, pierw otnie prezydent popierał zamysł utw orzenia mniejszej ich licz by, ale zmienił zdanie, zapew ne pod wpływem m asowych protestów m ieszkańców tych m iast, które u tra cić m iały status w ojew ódzkich (por. Dudek 2004: 458-459). Prezydent dość karkołom nie starał się kamuflować w rażenie kierow ania się przesłankam i populistycznymi, zarzucając ustaw ie naruszenie ogólnych norm program ow ych Kon stytucji oraz sprzeniew ierzenie się postanow ieniom ratyfikowanej przez Polskę umowy międzynarodowej, która nakazuje każdą zm ianę granic jednostek podziału terytorialnego konsultow ać z m ieszkańca mi. Trzeba jednak podkreślić, że wszelkie konsultacje społeczne m ają charakter wyłącznie opiniodawczy, a nie rozstrzygający, i organy p a ń stwowe, podejm ując decyzje, nie m uszą kierow ać się ich wynikami, naw et jeśli oczekuje tego od nich prezydent RP.
Bodaj najbardziej brzem iennym w skutki okazało się weto (Sejm RP III kadencji, druk n r 1538) do przygotowanej przez M inistra Finan sów ustawy z dnia 20 listopada 1999 roku o zm ianie ustawy o po d at ku dochodowym od osób fizycznych oraz o zm ianie niektórych innych ustaw. Nie udało się go przełam ać, przez co uniem ożliw iona została
pow ażna reform a podatkow a (por. szerzej Baczyński 1999), a wydaje się, że argum enty natury konstytucyjnej miały na celu jedynie form al ne przesłonięcie rozstrzygnięcia o charakterze wybitnie politycznym. A leksander Kwaśniewski posłużył się tym razem wszystkimi trzem a rodzajam i racji w yróżnionym i przez Annę C horążew ską. Z arzucił ustawie, że „została przyjęta z pogw ałceniem rzetelnej procedury le gislacyjnej”, czego koronnym dowodem miało być wykorzystanie przez posła koalicji rządowej instytucji w niosku mniejszości „w celu niedo puszczenia do rozpatrzenia przez Sejm stanow iska opozycji” (Sejm
RP III kadencji, druk n r 1538: 2). Jakkolwiek zgodzić się można, że sto sowanie tego typu „kruczków” regulaminowych budzi zastrzeżenia n a tury etycznej, to jednak nie sposób twierdzić, że praw o zezwala na po sługiw anie się w sp o m n ian ą instytucją p ra w n ą w yłącznie posłom określonych, opozycyjnych klubów parlam entarnych. Ten zarzut sp ra wia więc w rażenie niezbyt przekonującego, podobnie jak teza o n aru szeniu przez ustaw ę ogólnych zasad konstytucyjnych, takich jak zasa da sprawiedliwości społecznej czy zasada demokratycznego państw a praw nego. Zwłaszcza co do tej pierwszej prezydent dokonał nad wy raz rozszerzającej ją wykładni, wykorzystującej naw et odw ołanie do pream buły Konstytucji RP, której norm atyw ny ch arak ter bywa kwe stionow any A rgum entację zam ykała zaś populistyczna teza o uprzy wilejowaniu przez ustaw ę bogatszych Polaków, która wskazuje na zu pełnie odm ienną od rządu wizję systemu podatkowego.
Weta do innych ustaw miały dowodzić np. troski prezydenta o za pobieżenie pow staniu poczucia krzywdy w śród obywateli (por. Więc kowska 2003: 47) lub zam iaru uniknięcia „nieuzasadnionej likwidacji spółdzielni, motywowanej tylko chęcią pozyskania przez grupę człon ków m ienia spółdzielni” (Sejm RP III kadencji, dru k n r 3437: 2). W praw dzie tego rodzaju argum enty natury politycznej (często zresz tą dem agogiczne) A leksander Kwaśniewski przep latał w ielokrotnie zarzutam i niezgodności ustaw z Konstytucją, jednak na ogół stosował przy tym wykładnię rozszerzającą takich zasad, jak: dem okratyczne państw o praw ne, spraw iedliw ość społeczna, rów ność w obec praw a. Znamienne, że prezydent decydował się na weto również w tych sytu acjach, gdy jego w ątpliw ości przybierały w ym iar w yłącznie prawny, choć mógł przecież skorzystać z możliwości uruchom ienia kontroli prewencyjnej przed TK. Wolno pow ątpiewać, czy Kwaśniewski słusz nie chciał uniknąć angażow ania TK do w ypow iadania się ponow nie „w tej samej spraw ie” (Chorążewską 2008: 238), zwłaszcza że często spraw y prima facie zbliżone Trybunał rozstrzyga w odm ienny sposób.
Realizacja funkcji strażnika Konstytucji przez prezydenta niekiedy przybierała groteskowy charakter - weto (Sejm RP III kadencji, druk
n r 2546) do ustaw y z dnia 21 grudnia 2000 roku o urzędzie Prezesa Głównego U rzędu A dm inistracji Publicznej opierało się na zarzucie przekazania prezesow i Rady M inistrów zadań z zakresu działu „ad m inistracja publiczna”, co - w obliczu braku instytucji indywidualnego w otum nieufności w obec p rem iera - uniem ożliw iało p arlam en tarn ą kontrolę nad nim. W tym kontekście w skazać trzeba na art. 147 ust. 3 Konstytucji, umożliwiający expressis verbis prem ierow i i w iceprem ie row i pełnienie funkcji m inistra. Z arzut sform ułow any przez prezy denta polegał więc na podw ażeniu spójności poszczególnych przepi sów Konstytucji, a może naw et na zasugerowaniu, że istnieje jakaś ich hierarchia, co jest nieprawdą. Tego rodzaju potknięcia głowy państw a nakazują zastanow ić się nad predyspozycjam i piastunów tego urzędu do realizow ania funkcji strażnika Konstytucji. Zastrzeżenia budzi też zdiagnozow ane przez Annę W ięckowską rozszerzenie w ykładni art. 126 ustawy zasadniczej o funkcję „strażnika bezpieczeństw a finanso wego pań stw a”. Czy prezydent, w etując aż 13 z 33 ustaw z powodów natury finansowej, nie usiłował przy okazji zaingerow ać w spraw y za strzeżone do wyłącznej kom petencji Rady Ministrów, skoro to ona zo stała konstytucyjnie um ocow ana do kierow ania w ykonaniem budżetu (art. 146 ust. 4 pkt 6 in principio)?
Skuteczność w eta należy oceniać przez pryzm at liczby ustaw p o nownie uchw alonych przez parlam ent (Glajcar 2006: 91). Stosowanie w eta przez A leksandra Kwaśniewskiego było w tak im razie n arzę dziem niezwykle skutecznym, skoro spośród 33 zgłoszonych przezeń w niosków tylko w 3 przypadkach Sejm owi udało się ustaw ę po raz drugi uchw alić (por. Zakrzewski 2010: 104). Dla Anny Chorążewskiej zaledwie trzykrotne przełam anie w eta stanow i dowód na pow ściągli wość prezydenta w korzystaniu z tego instrum entu praw nego (Chorą- żewska 2008: 238). Odmiennie ocenia problem Piotr Zakrzewski, ak centując kluczowe znaczenie niektórych zawetowanych ustaw i odno tow ując zdecydow any w zro st aktyw ności „ham ującej” prezydenta w okresie po u tracie w ładzy przez bliski m u SLD na rzecz koalicji partii centroprawicowych (por. Zakrzewski 2010: 104). Również Rafał Glajcar zauważa w yraźnie zwyżkową tendencję do wetow ania w tra k cie „kohabitacji” (Glajcar 2006: 91).
O ile jednak 5 z 33 w et Aleksandra Kwaśniewskiego odnosiło się do ustaw uchw alonych w trakcie rządów lewicy, o tyle Lech Kaczyński tylko raz skorzystał z posiadanego upraw nienia w czasie, gdy władzę sprawowało Prawo i Sprawiedliwość, natom iast aż 18-krotnie w latach 2007-2010, gdy prezesem Rady Ministrów był Donald Tusk (Zakrzewski
2010: 105)23. Tragicznie zm arły pod Sm oleńskiem prezydent zacho wywał się de facto jak patron opozycji, wielokrotnie podkreślając w p u blicznych w ystąpieniach osiągnięcia rząd u kierow anego przez jego b rata Jarosław a Kaczyńskiego i krytykując politykę D onalda Tuska. Praktyka wykorzystywania praw a w eta ustawodawczego w tym okre sie wskazuje na aspiracje prezydenta do roli konkurencyjnego wzglę dem rządu czynnika politycznego. Modelowo potw ierdza tę tezę m o tyw acja zaprezentow ana przez głowę pań stw a w zw iązku z w etem (Sejm RP VI kadencji, druk n r 2340) do ustaw y z dnia 28 sierpnia 2009 roku o zm ianie ustaw y o p ro k u ratu rze oraz niektórych innych ustaw, z której w yraźnie wynika (mimo obecności również zastrzeżeń praw nych) zasadniczo opozycyjna w obec rząd u prezydencka wizja ustroju p ro k u ra tu ry Prezydent w szczególności sprzeciw ił się ro z dzieleniu funkcji m inistra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, co w jego przekonaniu znacząco ograniczało możliwość prow adzenia skutecznej polityki karnej przez Radę Ministrów, a więc i wykonywa nia konstytucyjnego zadania zapew niania bezpieczeństw a w ew nętrz nego państw a i porządku publicznego (art. 146 ust. 4 pkt 7). Zatem prezydent oprotestował już samo podstawowe założenie reformy, kon testując przyjętą przez rząd i zaaprobow aną przez parlam en t strate gię realizacji w spom nianego zadania obciążającego Radę Ministrów. Antagonistyczne względem rządu i jego zaplecza parlam entarnego podejście zaprezentow ał też Lech Kaczyński, w etując 3 z 6 ustaw tw orzących tzw. pakiet zdrow otny Jeszcze przed ich uchw aleniem prezydent, pow tarzając, że „w spraw ach służby zdrow ia jest socjali stą ”, krytykował wolnorynkow e propozycje koalicji PO-PSL. W uza sadnieniu w eta (Sejm RP VI kadencji, druk n r 1436) do ustawy z dnia 6 listopada 2008 roku o zakładach opieki zdrow otnej odnajdujem y liczne sform ułow ania m ające eksponować w rażliwość społeczną gło wy państw a24, choć argum entację oparto także m.in. na zarzucie n a ruszenia konstytucyjnego obowiązku zapew nienia rów nego dostępu do św iadczeń publicznej opieki zdrow otnej (Sejm RP VI kadencji, druk n r 1436: 7-8). Przykład sprzeciw u motywowanego głównie
ra-23 Warto dodać na marginesie, że 19 razy prezydent składał wnioski do TK uruchamiające prewencyjną kontrolę, konstytucyjności ustaw. W latach 2005-2007 nigdy nie korzystał z tego uprawnienia. Dla porównania Aleksander Kwaśniewski zastosował art. 122 ust. 3 Konstytucji RP 13-krotnie w okresie funkcjonowania rządu Jerzego Buzka i 9 razy w kadencji 2001-2005, gdy urząd premiera pełnili Leszek Miller i Marek Belka (Zakrzewski 2010: 104-105).
24 Np. „Ochrona zdrowia jest (...) ostatnią dziedziną życia społecznego, w której mogłyby obowiązywać zasady wolnego rynku, gdzie nie można wykluczyć sytuacji, iż zdrowie stałoby się swoistego rodzaju towarem, a pacjent postrzegany byłby jako potencjalne źródło zysku".
cjam i społecznym i stanow i też słynne w eto (Sejm RP VI kadencji, druk n r 1475) do ustaw y z dnia 6 listopada 2008 roku o em eryturach pomostowych, które jednak okazało się nieskuteczne25.
Przejawem sprzecznej z duchem Konstytucji tendencyjności prezy denta było weto (Sejm RP VI kadencji, druk n r 531) do ustaw y z dnia 25 kw ietnia 2008 roku o zm ianie ustawy o radiofonii i telewizji oraz niektórych innych ustaw. Czytamy w jego uzasadnieniu m.in., że „dą żenie do zm iany zasad obsady personalnej stanow isk zw iązanych z oddziaływaniem na funkcjonowanie radiofonii i telewizji nie pow in no stanow ić przedm iotu regulacji ustawowej samoistnej, to jest doko nywanej w oderw aniu od projektowanej reform y system u” (Sejm RP VI kadencji, druk n r 531: 1) oraz że „ustawa (...) nie gw arantuje »od- partyjnienia« Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji oraz nie w zm acnia jej autorytetu” (Sejm RP VI kadencji, druk n r 531: 1-2). Nie miejsce tu na ocenę trafności tych uwag, trzeba jednak przypom nieć, że Lech Kaczyński podpisał w V kadencji Sejm u ustaw ę z dnia 29 g rudnia 2005 roku o przekształceniach i zm ianach w podziale zadań i kom pe tencji organów państw ow ych właściwych w spraw ach łączności, r a diofonii i telewizji, na mocy której zredukow ano liczebność KRRiT i postanowiono o wygaszeniu kadencji dotychczasowych jej członków. Dzięki tej ustaw ie umożliwiono w prow adzenie „swoich” przedstaw i cieli do KRRiT przez PiS, LPR i Sam oobronę, co stanow iło główny pow ód jej uchw alenia. Zaw etow anie ustaw y uchw alonej pod auspi cjam i rządu D onalda Tuska z powodów, które pow inny były stać się przesłankam i sprzeciw u także w obec ustaw y z 2005 roku, dowodzi trafności opinii o Lechu Kaczyńskim jako „jednym z najważniejszych, aczkolw iek nieform alnych w yrazicieli woli opozycji” (Zakrzew ski 2010: 105).
Interesujące natom iast, że w razie w ątpliw ości w yłącznie konsty tucyjnej natury prezydent Kaczyński decydował się zazwyczaj na skła danie wniosków do TK (por. Zakrzewski 2010: 105), realizując wysu w any niekiedy w doktrynie postu lat (por. Ciapała 1997: 45-46; Za krzewski 2010: 106), aby w takich przypadkach preferow ać tę właśnie instytucję jako właściwszą m etodę urzeczyw istniania funkcji strażni ka Konstytucji. Trzeba jednak zadać pytanie (analogiczne zresztą i w odniesieniu do weta), dlaczego w latach 2005-2007 w ogóle się nią nie posługiwał. Prezydent pow inien perm anentnie stać na straży p o
25 Prezydent zaniepokojony był znacznym ograniczeniem kręgu uprawnionych do otrzymy- wania emerytur pomostowych, iluzorycznymi, jego zdaniem, obietnicami uruchomienia progra mów profilaktycznych dla osób pozbawionych prawa do tego rodzaju emerytury, a także bra kiem porozumienia ze związkami zawodowymi.
stanow ień Konstytucji, a nie tylko w okresach w spółistnienia z p re m ierem reprezentującym odm ienny światopogląd.
Jak dotąd Bronisław Komorowski, spraw ując urząd prezydenta RP od 15 miesięcy, jedynie dwukrotnie skorzystał z praw a weta (Sejm RP VI kadencji, druk n r 4001 i druk n r 4623). Jest jeszcze zbyt w cześnie na sform ułow anie ostatecznych uogólnień co do praktyki obecnej głowy p ań stw a w zakresie om aw ianej tu problem atyki. D otychczasow e w nioski o ponow ne rozpatrzenie dotyczyły: ustaw y z dnia 25 lutego 2011 roku o utw orzeniu Akademii Lotniczej w Dęblinie oraz ustawy z dnia 1 lipca 2011 roku o nasiennictwie. Obie te ustawy trudno uznać za fundam entalne dla rozwoju państw a, jednak w arto podkreślić, że mimo harm onijnej, co do zasady, w spółpracy Komorowskiego z gabi netem Donalda Tuska, zdarzają się sytuacje, gdy głowa państw a wywo dząca się z tego samego co aktualny prem ier środowiska politycznego gotowa jest oprotestow ać nieodpowiadające jej propozycje p arlam en tu. Przykład w eta blokującego utw orzenie uczelni w Dęblinie może wskazywać, że szczególną niezależność prezydent Komorowski zamie rza prezentować w dziedzinie, w której sam, jako były szef MON, ma do świadczenie rządowe. Weto motywowane było bow iem odm ienną od zaproponowanej przez Sejm i Senat prezydencką koncepcją rozwoju wojskowego szkolnictwa wyższego. Z kolei weto do ustawy o nasien nictwie Komorowski uzasadnił przede wszystkim wadliwym sposobem im plem entacji praw a unijnego w zakresie roślin modyfikowanych ge netycznie (tzw. GMO) oraz niejasnością szeregu jej przepisów. Oba w eta okazały się skuteczne - pierwszego Sejm nie zdołał „przełam ać”, natom iast drugim nie zdążył zająć się przed końcem kadencji.
5. Konkluzje
Jak w ykazała praktyka ustrojow a, nie m ożna zgodzić się z Anną Więckowską piszącą o „bezzasadności określania prezydenckiego praw a odmowy podpisania ustawy m ianem w eta politycznego” (Więckowska 2003: 54). Przedstaw iona w niniejszym artykule analiza w ybranych uzasadnień do prezydenckich w niosków pokazuje, że kwestie stricte polityczne nieraz stanowiły zasadniczy motyw decyzji głowy państwa. Jeszcze częściej zaś prezydenci przytaczali racje o charakterze praw - nokonstytucyjnym głów nie jako pretek st do zdezaw uow ania ustaw, które nie odpowiadały im z powodów czysto politycznych. Posługując się instytucją weta, Aleksander Kwaśniewski i Lech Kaczyński usiło wali niekiedy tylko korygować politykę rządu, ale w niektórych przy padkach w yraźnie utrudniali jej prowadzenie, stając się konkurencyj
1 5 0
nym organem egzekutywy, co jest sprzeczne z ideą prezydenta-arbitra. W okresach współistnienia z rządam i o bliskiej im tożsamości politycz nej prezydenci bądź to dalece redukow ali aktywność (Kwaśniewski), bądź zupełnie dezaktywowali się na polu stania na straży Konstytucji RP (czego istotną form ą jest przecież korzystanie z praw a w eta i w nio skowania do TK). Taka sytuacja upraw nia do stw ierdzenia okresowe go przynajm niej w ystępow ania w Polsce karykatury arb itrażu poli tycznego. Skądinąd funkcję obrońcy ustaw y zasadniczej (i arbitra) prezydent RP znacznie lepiej mógłby realizować, ograniczając się do kierow ania w niosków do Trybunału Konstytucyjnego, którego sędzio wie posiadają odpowiednie gw arancje niezależności, a przede wszyst kim wysokie kwalifikacje praw nicze, um ożliw iające im rzetelniejszą ocenę konstytucyjności przepisów praw a. Warto podkreślić, że znacz na część wniosków prezydenckich do TK w cale nie kończyła się orze czeniam i o niezgodności ustaw z K onstytucją RP - z 13 wniosków Aleksandra Kwaśniewskiego z okresu rządów Jerzego Buzka zaledwie jeden raz (!) sędziowie podzielili w pełni w ątpliwości prezydenta, sze ściokrotnie orzekli o częściowej zgodności przepisów z Konstytucją i również sześć razy o zgodności (Zakrzewski 2010: 104). Orzeczenia TK nie potw ierdzają więc zbyt często obaw głowy państw a; przypusz czalnie podobnie byłoby z niejednym m otywow anym przesłankam i praw n y m i w etem , gdyby Trybunał m ógł przean alizo w ać zaw artą w nim argum entację.
Taki obraz rzeczyw istości skłania do rezygnacji z instytucji w eta zawieszającego, które w praktyce w ielokrotnie okazywało się w etem absolutnym (za rządów Jerzego Buzka tylko jed n ą z 28 zakw estiono w anych ustaw - o IPN - udało się Sejmowi uchw alić ponownie!). In tencją ustrój odawcy było w prowadzenie do polskiego systemu rządów elem entu skłaniającego p arlam ent do ponownej refleksji nad kontro wersyjnymi ustawam i. Tymczasem w obecnym kształcie, gdy już weto w ogóle jest wykorzystywane, mamy do czynienia nie z instrum entem wywoływania refleksji, tylko z „tw ardym ” narzędziem prow adzenia polityki w opozycji do podstawowego organu egzekutywy, jakim jest rząd. Tym sam ym Rada Ministrów, na której spoczywa realna odpo wiedzialność za sprawy państwowe, napotyka na poważne utrudnienie we w drażaniu założonego przez siebie p rogram u politycznego.
A lternatyw ę dla zniesienia instytucji w eta stanow i obniżenie wy maganej do jego przełam ania większości do poziom u większości bez względnej. Propozycja taka pojaw iła się w doktrynie i została uzasad niona intencją zwiększenia możliwości reform atorskich rządu (Balicki 2010: 345-346). Dla realizacji swojego program u rząd nie będzie już bowiem musiał zabiegać o poparcie części opozycji, na które nie może
liczyć bez „poniesienia wysokiej ceny politycznej, określanej nie za wsze w edług jasnych i czytelnych zasad” (Balicki 2010: 346). Pomysł wydaje się w arty rozw ażenia, podobnie jak i w cześniejszy postulat tego sam ego autora, dotyczący uzależnienia skuteczności praw nej w eta od uzyskania kontrasygnaty prem iera. W takiej sytuacji weto na brałoby w praw dzie niewielkiego znaczenia ustrojowego, jednak sta łoby się faktycznie czynnikiem wywoływania refleksji, a nie blokadą w tw orzeniu praw a, nie tra c ą c przy tym zalety, ja k ą stanow i m ożli wość zapoznania się przez społeczeństwo z różnym i spojrzeniam i na dany problem (por. Balicki 1999: 45).
Trzeci w arian t to w prow adzenie możliwości okresowego (np. sze ściomiesięcznego) wyłączenia, np. na wniosek prem iera za zgodą Se natu, korzystania przez prezydenta z praw a w eta podczas danej ka dencji parlam entu, przy zachow aniu praw a inicjowania prewencyjnej kontroli konstytucyjności uchw alonych w tedy ustaw (por. szerzej Pach 2010: 115-116).
Opisana w niniejszym artykule niespójność polskiego systemu rządów, której jednym z dwóch (obok powszechności elekcji prezydenta) głów nych przejaw ów je st k om petencja głowy p ań stw a do w eto w an ia ustaw, powstała, jak się wydaje, w rezultacie myślenia abstrahującego od realizm u politycznego. W pracach nad Konstytucją powszechny był w śród ekspertów idealizm, wyrażający się np. założeniem, że politycy dostosują się do postaw ionych im w ustaw ie zasadniczej wymogów w sp ó łp racy p o n ad p artyjnym i podziałam i. Praktyka uzm ysłow iła zresztą politykom, że generow anie konfliktów może im przysporzyć poparcia w śród elektoratu, czego dowodem jest trw ająca ewolucja pol skiego systemu partyjnego w stronę dwubiegunowości. Dlatego niewielkie są szanse na uchw alenie w nadchodzących latach zmian w Konstytu cji zbliżających nasz system rządów jeszcze bardziej do m odelu kanc lerskiego, czego dom aga się część reprezentantów doktryny (por. B a licki 2010: 342; Banaszak 2011: 33; Szmyt 2011: 130-131; Skotnicki 2011: 111; por. też Zubik 2011: 142 i perfacta concludentia Witkowski 2007: 343), a co uczyniłoby Rzeczpospolitą państw em konstytucyjnie dobrze urządzonym , posiadającym ustrój klarowny i harm onijny
Bibliografia
Baczyński, Jerzy (1999), Wet za wet, „Polityka”, n r 49, s. 15
Balicki, Ryszard (1999), Weto prezydenckie jako element postępowania legislacyjnego, „Przegląd Sejmowy”, n r 3, s. 42-53.
Balicki, Ryszard (2010), Relacje między organami władzy wykonawczej - na drodze do systemu kanclerskiego?, [w:] Bogusław Banaszak, M ariusz Jabłoński (red.), Ko nieczne i pożądane zmiany Konstytucji R P z 2 kwietnia 1997 r., Wrocław: Wydaw nictwo Uniwersytetu Wrocławskiego, s. 329-353.
Banaszak, Bogusław (2006), Egzekutywa w Polsce - stan obecny i uwagi de lege fun- dam entali ferenda, „Przegląd Sejmowy ”, n r 3, s. 9-27.
B anaszak, B ogusław (2009), Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej. Komentarz, Warszawa: C.H. Beck
Banaszak, Bogusław (2011), Odpowiedź n a Ankietę konstytucyjną, [w:] B ogu sław Banaszak, Jarosław Zbieranek (red.), Ankieta konstytucyjna, Warszawa: Instytut Spraw Publicznych, s. 23-39.
B ankow icz, M arek (2006), Demokracja. Zasady, procedury, instytucje, Kraków: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Borkowski, Tomasz (1997), System rządów w nowej Konstytucji, „Państwo i P raw o”, z. 11-12, s. 71-85.
Chorążewska, Anna (2008), Model prezydentiay w praktyce politycznej po wejściu w życie Konstytucji R P z 1997 r, Warszawa: Wydawnictwo Sejmowe.
Ciapała, Jerzy (1997), Udział Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej w ustawodawstwie, „Przegląd Sejmowy ”, n r 3, s. 34-51.
Ciapała, Jerzy (2008), Charakter kompetencji Prezydenta RP. Uwagi w kontekście kom petencji w zakresie powoływania sędziów, „Przegląd Sejm owy”, n r 4, s. 31-45. Dudek, Antoni (2004), Pienvsze lata III Rzeczypospolitej. 1989-2001, Kraków: Wy
dawnictwo „A rcana”.
Garlicki, Leszek (2001), Komentarz do artykułu 122, [w:] Leszek G arlicki (red.), Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej. Komentarz, t. 2, Warszawa: Wydawnictwo Sejmowe, s. 1-30.
G arlicki, Leszek (2009), Polskie prawo konstytucyjne. Zarys wykładu, W arszawa: Liber.
Gdulewicz, Ewa; Kręcisz, Wojciech (2007), Ustrój polityczny Wielkiej Brytanii, [w:] Wiesław Skrzydło (red.), Ustroje państw współczesnych, t. 1, Lublin: Wydawnic two Uniwersytetu M arii Curie-Sklodowskiej, s. 9-53.
Glajcar, Rafał (2006), Relacje prezydenta z organami władzy ustawodawczej, [w:] R a fał Glajcar, M arek Migalski (red.), Prezydent w Polsce po 1989 r. Studium polito logiczne, Warszawa: Wydawnictwo Sejmowe, s. 59-103.
Jakubiak, Łukasz (2010), Koabitacja w systemie politycznym VRepubliki Francuskiej, Kraków: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Kierończyk, Przem ysław (1998), Regulacja instytucji Prezydenta R P w nowej Konsty tucji RP, „Gdańskie Studia P raw nicze”, t. 3, s. 167-191.
Mojak, Ryszard (1997), Pozycja ustrojowa Prezydenta R P w świetle nowej Konstytucji, „Państwo i P raw o”, z. 11-12, s. 54-70.
Mojak, Ryszard (2007), Parlament a rząd w ustroju Trzeciej Rzeczypospolitej Polskiej, Lublin: Wydawnictwo Uniwersytetu M arii Curie-Sklodowskiej.
Pach, Maciej (2010), Możliwości i celowość recepcji na gi4mt polski współczesnych nie mieckich regidacji prawnokonstytucyjnych w zakresie władzy wykonawczej, „Kultura i Polityka”, n r 8, s. 107-120.
Piotrowski, Ryszard (2007), Zasada podziału władz w Konstytucji RP, „Przegląd Sejmowy ”, n r 4, s. 113-126.
Pułło, Andrzej (1998), Zasada podziału i równoważenia władz (Podstawowe dylematy debaty konstytucyjnej), „Gdańskie Studia P raw nicze”, t. 3, s. 31-41.
Rakowska, Anna (2010), Prerogatywy Prezydenta R P w Konstytucji z 2 kwietnia 1997 r., [w:] Tadeusz Mołdawa, Jarosław Szym anek (red.), Instytucja prezyden ta. Zagadnienia teorii i praktyki na tłe doświadczeń polskich oraz wybranych państw obcych, Warszawa: Dom Wydawniczy „Elipsa”, s. 65-87.
Sarnecki, Paweł (1999), Komentarz do artykułu 126, [w:] Leszek G arlicki (red.), Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej. Komentarz, t. 1, Warszawa: W ydawnictwo Sejmowe, s. 1-16.
Sarnecki, Paweł (2000), Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej. Komentarz do przepisów, Zakamycze: K antor W ydawniczy „Zakamycze”.
S arnecki, Paweł (2005), Ustroje konstytucyjne państw współczesnych, Zakamycze: K antor Wydawniczy „Zakamycze”.
Skotnicki, Krzysztof (2011), Odpowiedź na Ankietę konstytucyjną, [w:] Bogusław Banaszak, Jarosław Zbieranek (red.), Ankieta konstytucyjna, Warszawa: Insty tu t Spraw Publicznych, s. 103-116.
Stem browicz, Jerzy (1982), Rząd w systemie parlamentarnym, Warszawa: Państw o we Wydawnictwo Naukowe.
Szmyt, Andrzej (1993), Stanowienie ustaw w R FN . Rozwiązania proceduralno-organi- zacyjne w prawie konstytucyjnym, Gdańsk: W ydawnictwo U niw ersytetu G dań skiego
Szmyt, Andrzej (2011), Odpowiedź n a Ankietę konstytucyjną, [w:] Bogusław Banaszak, Jarosław Zbieranek (red.), Ankieta konstytucyjna, Warszawa: Insty tu t Spraw Publicznych, s. 117-135.
Szymanek, Jarosław (2007), Racjonalizacja parlamentarnego systemu rządów, „Prze gląd Sejmowy”, n r 1, s. 35-64.
Więckowska, Anna (2003), Weto Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej w praktyce poli tycznej po wejściu w życie nowej Konstytucji, „Przegląd Sejm owy”, n r 6, s. 35-54. Witkowski, Zbigniew (2007), Model prezydentury polskiej w Konstytucji z 19 9 7 r
w porównaniu z rozwiązaniami Francji, Niemiec i Wioch, [w:] Ewa Gdulewicz, H a lin a Z ięba-Z ałucka (red.), Dziesięć lat Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej, Rzeszów: Wydawnictwo Uniwersytetu Rzeszowskiego, s. 325-343.
Witkowski, Zbigniew (2009), Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej, [w:] Zbigniew Wit kowski (red.), Prawo konstytucyjne, Toruń: Wydawnictwo „Dom O rganizatora”, s. 349-412.
Wojtyczek, Krzysztof (2001), Władza wykonawcza w Polsce: dualistyczna czy wieloczło nowa?, „Państwo i P raw o”, z. 12, s. 54-66.
Wojtyczek, Krzysztof (2005), Prezydent Rzeczypospolitej, [w:] Paweł Sarnecki (red.), Prawo konstytucyjne RP, Kraków: C.H. Beck, s. 341-369.
Zakrzewski, Piotr (2010), Kompetencje prezydenta o charakterze hamującym w procesie ustawodawczym (na przykładzie polskich rozwiązań ustrojowych), [w:] Tadeusz M ołdawa, Jarosław Szym anek (red.), Instytucja prezydenta. Zagadnienia teorii i praktyki na tle doświadczeń polskich oraz wybranych państw obcych, Warszawa: Dom Wydawniczy „Elipsa”, s. 88-107.
Zubik, M arek (2011), Odpowiedź na Ankietę konstytucyjną, [w:] Bogusław B ana szak, Jarosław Z bieranek (red.), Ankieta konstytucyjna, W arszawa: Instytut Spraw Publicznych, s. 137-145.