• Nie Znaleziono Wyników

View of Catholic Educators Tasks

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "View of Catholic Educators Tasks"

Copied!
27
0
0

Pełen tekst

(1)

ROCZNIKI PEDAGOGICZNE Tom 8(44), numer 2  2016

DOI: )http://dx.doi.org/10.18290/rped.2016.8(44).2-2

KS. MAREK DZIEWIECKI

ZADANIA KATOLICKIEGO WYCHOWAWCY

WSTE P

Warunkiem odpowiedzialnej pracy wychowawczej jest rozumienie wycho-wanka, czyli znajomos´c´ ludzkiej natury. Jestes´my w stanie pomagac´ w rozwo-ju jedynie tym, których rozumiemy. Biblia wyjas´nia, ze czowiek to ktos´ podobny do Boga, czyli ktos´ zdolny do mys´lenia, decydowania i mios´ci. W konsekwencji podstawowym zadaniem katolickiego wychowawcy jest ucze-nie wychowanka m adrego mys´lenia, odpowiedzialnego podejmowania decyzji oraz dojrzaej mios´ci. Jes´li nie osi agniemy tych trzech celów, to wychowanek stanie sie kims´ bezmys´lnym, zniewolonym i egoistycznym. Celem niniejszej analizy jest syntetyczny opis tego, co oznacza byc´ chrzes´cijan´skim wycho-wawc a, czyli kims´, kto – na wzór Jezusa  uczy wychowanków realistycznie mys´lec´, odpowiedzialnie decydowac´ i m adrze kochac´1.

Ks. dr MAREK DZIEWIECKI – Uniwersytet Kardynaa Stefana Wyszyn´skiego, Katedra Psychologii Mazen´stwa i Rodziny, ul. Wóycickiego 1/3, 01-938 Warszawa; e-mail: mdziewie cki@poczta.onet.pl

1Szczegóowe analizy na temat katolickiej koncepcji wychowania w s´wietle dokumentów

Kos´cioa zob. S. DZIEKON´ SKI, Rozwój wychowawczej mys´li Kos´cioa na przestrzeni ostatnich

wieków, Warszawa: Wydawnictwo UKSW 2004. Caos´ciow a wizje wychowania chrzes´cijan´skie-go w konteks´cie szkoy i innych instytucji wychiwawczych przedstawia W. Cichosz, w:

Mozli-wos´ci dialogu i wychowania chrzes´cijan´skiego ze wspóczesn a edukacj a polsk a, Pelplin:

Wy-dawnictwo Bernardinum 2013. Zob. takze W. CICHOSZ, Pedagogia wiary we wspóczesnej

(2)

1. UCZYC´ REALISTYCZNIE MYS´LEC´

Sprawdzianem wychowania jest dojrzae postepowanie naszych wychowan-ków. Pierwszym warunkiem takiego postepowania jest dojrzae mys´lenie. Punktem wyjs´cia w wychowaniu jest pomaganie wychowankom, by wzrastali w m adros´ci. Wszystko, co dobre, zaczyna sie od m adrego mys´lenia, a wszyst-ko, co ze, zaczyna sie od naiwnos´ci, bezmys´lnos´ci czy mys´lenia przewrotne-go. Nie zawsze wychowanek postepuje zgodnie z m adrym mys´leniem, ale zawsze postepuje zgodnie z mys´leniem niem adrym, jes´li takiemu mys´leniu ulegnie. To was´nie dlatego s´w. Jan Pawe II wielokrotnie powtarza, ze naj-wazniejsze zdanie w Biblii brzmi: „Poznacie prawde, a prawda was wyzwoli” (J 8, 32).

Na pocz atku trzeciego tysi aclecia us´wiadamiamy sobie to, ze czowiek – podobnie jak dwa tysi ace lat temu – nadal potrzebuje Zbawiciela. Przekonuje-my sie raz jeszcze, ze nie zbawiPrzekonuje-my sie wasn a m adros´ci a. Nie zbawi a nas ani demokracja, ani tolerancja, ani wolny rynek, ani prawa obywatelskie, ani wolnos´c´ sowa. Przekonujemy sie raz jeszcze, ze byc´ czowiekiem to byc´ kims´ zagrozonym przez samego siebie – jak syn marnotrawny – i przez in-nych ludzi – jak biblijny Józef, najmodszy syn Jakuba, którego sprzedali do niewoli jego was´ni bracia. M adre mys´lenie, którego uczy nas Chrystus, to warunek m adrego postepowania.

Ksztatowanie u wychowanków dojrzaego mys´lenia jest trudnym zada-niem. Czowiek ma bowiem tendencje do tego, by uzywac´ zdolnos´ci mys´lenia po to, aby uciekac´ od rzeczywistos´ci w s´wiat subiektywnych fikcji i miych iluzji. W sposób obrazowy mozna powiedziec´, iz kazdy czowiek posuguje sie dwoma odmiennymi strategiami mys´lenia. Z jednej strony mamy zdolnos´c´ mys´lenia logicznego, precyzyjnego, naukowego. Potrafimy obiektywnie ob-serwowac´ i analizowac´ rzeczywistos´c´, opisywac´ fakty, wyci agac´ prawidowe wnioski z okres´lonych dos´wiadczen´. Z drugiej strony potrafimy byc´ bardzo nielogiczni. Potrafimy „mys´lec´” w sposób magiczny, zaburzony, emocjonalny, zyczeniowy, naiwny. Czasem „rozumujemy” w sposób wrecz s´mieszny lub absurdalny. Mys´leniem pierwszego typu, a wiec mys´leniem logicznym i pre-cyzyjnym, posugujemy sie z reguy wtedy, gdy mys´limy o zjawiskach, oso-bach czy wydarzeniach, które nie maj a bezpos´redniego zwi azku z naszym zyciem i naszym postepowaniem. Wtedy potrafimy byc´ obiektywnymi i pre-cyzyjnymi obserwatorami. Gdy natomiast mys´limy o nas samych, lub o rze-czach, zjawiskach, sytuacjach czy osobach, które maj a bezpos´redni zwi azek z nasz a sytuacj a zyciow a czy z naszym postepowaniem, wtedy czesto tracimy

(3)

logike i precyzje mys´lenia, ulegaj ac mys´leniu naiwnemu i udzimy samych siebie.

Manipulowanie wasnym mys´leniem oraz wprowadzanie samego siebie w s´wiat fikcji i iluzji nie jest zjawiskiem przypadkowym. Zwykle jego celem jest próba usprawiedliwiania wasnych bedów. Bedne postepowanie prowadzi do bednego mys´lenia. A bedne mys´lenie moze przybierac´ chorobliwe roz-miary, gdyz czowiek posiada cakowit a wadze nad wasnym mys´leniem. Jest w stanie wmówic´ sobie wszystko to, co z jakiegos´ wzgledu chce przyj ac´ za swoj a „prawde”. W udzeniu i oszukiwaniu samego siebie nie ma granic. Przykadem drastycznym takiej sytuacji s a sposoby mys´lenia osób uzaleznio-nych od alkoholu, narkotyku, popedu seksualnego, hazardu czy Internetu. Gdyby uznay one fakt, ze straciy kontrole nad dan a substancj a czy bodz´-cem, to powinny podj ac´ decyzje o cakowitym zerwaniu kontaktu z tym, nad czym nie maj a juz kontroli. Poniewaz wytrwanie w takim postanowieniu jest trudne, gdyz wymaga przezwyciezenia mechanizmów uzaleznienia oraz grun-townej zmiany postepowania, wiec atwiej wtedy o trwanie w iluzjach niz o przemiane zycia. W przypadku alkoholizmu mamy do czynienia z systemem iluzji i zaprzeczen´. Alkoholik udzi sie, ze nie ma problemu z alkoholem, oraz zaprzecza najbardziej nawet oczywistym i dramatycznym konsekwencjom naduzywania alkoholu.

Najgroz´niejsz a iluzj a, jakiej moze ulec czowiek, jest przekonanie, ze istnieje atwo osi agalne szczes´cie, czyli szczes´cie osi agniete bez wysiku, bez dyscypliny, bez respektowania wartos´ci i norm moralnych, bez prawdy i mi-os´ci, bez przyjaz´ni z Bogiem, bez kierowania sie Jego przykazaniami i go-sem sumienia. Gdyby istniao takie atwe szczes´cie, to wszyscy ludzie byliby szczes´liwi. Nie byoby ani jednego czowieka uzaleznionego, chorego psy-chicznie, zaamanego, przezywaj acego stany samobójcze. To bowiem, co jest atwe (np. zdolnos´c´ jedzenia, poruszania sie czy mówienia w jezyku ojczy-stym), osi agaj a wszyscy. Uczyc´ mys´lec´ to pomagac´ wychowankowi zrozu-miec´, ze stoi on w obliczu wyboru miedzy trudnym szczes´ciem a atwym nieszczes´ciem2.

Ucieczka od rzeczywistos´ci to syndrom dominuj acej obecnie cywilizacji relatywizmu i subiektywizmu. Nawet niektórzy naukowcy przestali badac´ obiektywn a rzeczywistos´c´ i zajeli sie jedynie subiektywnymi przekonaniami okres´lonych osób czy grup spoecznych. Juz kilka razy zdarzyo mi sie sy-szec´, ze z badan´ naukowców wynika, iz nieletni siegaj a po alkohol z…

cieka-2M. D

(4)

wos´ci, dla podkres´lenia niezaleznos´ci czy dla integracji z rówies´nikami. Tym-czasem jedyne, co naprawde z takich badan´ wynika, to odkrycie, ze tego typu badacze nie odrózniaj a faktów od subiektywnych deklaracji! Po alkohol siega-j a ci modzi, którzy cierpi a, którzy nie radz a sobie z ich sytuacj a zyciow a i z emocjami, którzy chc a o czyms´ zapomniec´ lub pragn a „poprawic´” sobie nastrój, nie poprawiaj ac wasnego postepowania. W takich sytuacjach subiek-tywnie s a przekonani, ze siegaj a po alkohol czy inne substancje uzalezniaj ace jedynie z czystej ciekawos´ci, albo po to, by byc´ akceptowanymi przez rówie-s´ników. Nie jest jednak przypadkiem, ze takich modych ciekawi alkohol, a nie matematyka, geografia, sport czy poezja. Nie jest tez przypadkiem, ze szukaj a oni akceptacji u tych rówies´ników, którzy siegaj a po alkohol, a nie u tych, którzy s a abstynentami i którzy nie wyrz adzaj a sobie krzywdy.

Podobne trendy widzimy w psychologii i pedagogice. Okazuje sie, ze najbardziej modne s a te kierunki psychopedagogiczne, które promuj a niedoj-rzae mys´lenie. Typow a ilustracj a jest popularna takze w Polsce ksi azka, której autorzy twierdz a, ze

niesympatyczny s asiad, nieuprzejmy sprzedawca, kierowca autobusu, który nie chcia poczekac´, ukochana osoba, która nas odrzucia – wszyscy ci ludzie mog a wydawac´ sie z´ródem naszej ogromnej zos´ci czy bólu. A jednak zaden z nich nie jest praw-dziw a przyczyn a tego, ze czujemy sie zranieni. To nie ludzie czy sytuacje, w jakich sie znalez´lis´my, wywouj a frustracje, lek, rozczarowanie czy irytacje. To nasze mys´li i postawy, zwi azane z tymi osobami czy sytuacjami, stanowi a przyczyne. Jeszcze raz przypominamy, ze to nie ludzie czy zdarzenia s a powodem twojego zdenerwowania i oburzenia – rani a cie jedynie wasne mys´li i postawy3

Czasami napotykamy w tym konteks´cie stwierdzenia, które s a wrecz absur-dalne. Przykadem moze tu byc´ nastepuj aca zasada propagowana przez niektó-rych psychologów: „Nic poza moimi mys´lami nie moze mnie skrzywdzic´”4. Tymczasem krzywdy, jakich doznajemy czy jakie zadajemy sobie czy innym ludziom, s a rzeczywistos´ci a niezalezn a od naszego mys´lenia.

Co w tej sytuacji ma czynic´ odpowiedzialny wychowawca? Po pierwsze, trzeba pomagac´ wychowankowi, by mys´la o sobie w sposób caos´ciowy i realistyczny. M adros´c´ bowiem zaczyna sie od rozumienia samego siebie

3G. J

AMPOLSKI, D. CIRINCIONE, Mios´c´. Jak tworzyc´ pozytywne zwi azki, Warszawa: Ksi  az-ka i Wiedza 1994, s. 147-148.

4G. J

AMPOLSKI, Leczenie uzaleznionego umysu, Warszawa: Jacek Santorski & Co 1992, s. 192.

(5)

i ludzkiej rzeczywistos´ci5. Kazdy z nas ma tendencje, by widziec´ i rozumiec´ samego siebie w sposób naiwny i/lub zawezony. Rozumienie caos´ciowe oznacza, ze wychowanek nie zaweza rozumienia samego siebie do niektórych jedynie wymiarów (np. cielesnos´c´ czy emocjonalnos´c´), lecz uwzglednia cae bogactwo swojej natury (sfera fizyczna, psychiczna, moralna, duchowa, reli-gijna, spoeczna, sfera wolnos´ci, wartos´ci, ideaów i aspiracji). Z kolei rea-listyczne rozumienie samego siebie oznacza, ze wychowanek wie, iz byc´ czowiekiem to byc´ kims´, kto nie jest ani zwierzeciem, ani Bogiem, lecz jest podobny do Boga, czyli potrafi mys´lec´, decydowac´ i kochac´.

Drugi istotny cel formacji intelektualnej to pomaganie wychowankowi, by rozumia, ze nie moze od aczyc´ swoich zachowan´ od ich naturalnych konsek-wencji. Jes´li nie chce byc´ alkoholikiem, to w wieku rozwojowym nie powi-nien siegac´ po piwo czy inne napoje alkoholowe. Jes´li nie chce byc´ chory na AIDS, to powinien zachowac´ wstrzemiez´liwos´c´ przedmazen´sk a i wiernos´c´ w mazen´stwie. Jes´li nie chce cierpiec´, to nie powinien czynic´ niczego, co wyrz adza krzywde jemu samemu lub innym ludziom. Jes´li chce byc´ szczes´li-wy, to powinien kierowac´ sie mios´ci a i prawd a, a takze respektowac´ ludzk a nature i wasne powoanie. W przeciwnym przypadku nikt i nic nie uchroni go od kryzysu i cierpienia.

Trzeci cel formacji intelektualnej to pomaganie wychowankowi, by rozwi-ja w sobie inteligencje moraln a. To najwazniejszy przejaw ludzkiej inteligen-cji, bo umozliwia odróznianie dobra od za, czyli tych zachowan´, które pro-wadz a do rozwoju i rados´ci zycia, od zachowan´, które prowadz a do marnotra-wienia wasnego czowieczen´stwa i do rozpaczy. Inteligencja moralna dosow-nie ratuje wychowankowi zycie, bo kto dosow-nie odróznia prawdy od faszu, rado-s´ci od przyjemnorado-s´ci czy miorado-s´ci od poz adliwos´ci, ten wchodzi na droge prze-klen´stwa i s´mierci. Inteligencja moralna to podstawa i warunek m adrego postepowania. To takze podstawa m adros´ci, gdyz m adros´c´ to wykorzystywa-nie inteligencji po to, by kochac´, a przewrotnos´c´ to wykorzystywawykorzystywa-nie inteli-gencji po to, by krzywdzic´.

Czwarty z istotnych celów formacji intelektualnej to chronienie wychowan-ka przed uleganiem jakiejkolwiek ideologii, bo kto poddaje sie ideologiom, ten dokonuje spustoszenia we wasnym mys´leniu. Kazda ideologia próbuje bowiem urz adzic´ s´wiat w sposób niezgodny z natur a czowieka i otaczaj ac a nas rzeczywistos´ci a. Dla przykadu genderyzm usiuje wmówic´

wychowan-5M. K

ORZEKWA, M. DZIEWIECKI, Zrozumiec´ siebie i s´wiat, Szczecinek: Fundacja Nasza Przyszos´c´ 2012.

(6)

kom, ze ich ciao nie okres´la ich pci i ze kazdy moze sam zdecydowac´, czy jest kobiet a, czy tez mezczyzn a. Ideolodzy tolerancjonizmu zachecaj a do tego, by tolerowac´ kazd a forme za, patologii czy wyuzdania i by kpic´ sobie z Bo-ga, z Bozych ludzi, z prawdy, mios´ci, czystos´ci czy wiernos´ci. Z kolei ideo-logia liberalizmu usiuje wmówic´ wychowankom, ze kazde zachowanie seksu-alne jest dobre,  acznie z kazirodztwem. Destrukcyjne, a czasem wrecz s´mier-telnie groz´ne ideologie wymys´laj a ludzie z najwyzszym wyksztaceniem, ale z najnizszym wychowaniem.

Pi aty cel formacji intelektualnej to ochrona wychowanka przed postepowa-niem w oparciu o wasne, subiektywne przekonania. Taka bowiem postawa to kierowanie sie najbardziej niem adr a filozofi a zycia, opart a na dziaanie na zasadzie prób i bedów. Uczyc´ m adros´ci to pomagac´ wychowankowi, by rozu-mia, ze rzeczywistos´c´, która na niego wpywa, zupenie nie interesuje sie jego „prawd a” czy jego przekonaniami, lecz dziaa na podstawie swoich praw. Dla przykadu, jes´li ktos´ z nastolatków uwaza, ze piwo to nie alkohol, ze istniej a „miekkie”, niegroz´ne narkotyki, czy ze prezerwatywa gwarantuje „bezpieczny” seks, to wyrz adzi powazn a krzywde sobie i/czy innym ludziom.

Szósty cel formacji intelektualnej to chronienie wychowanków przed tak zwanym „pozytywnym” mys´leniem. Mys´lenie bowiem nie powinno byc´ ani „po-zytywne”, „optymistyczne”, ani katastroficzne czy negatywne, lecz realistyczne. Tak zwane mys´lenie „pozytywne” w najlepszym przypadku jest selektywne, czyli pozwala dostrzegac´ jedynie to, co cieszy, a w najgorszym przypadku oznacza zupen a ucieczke od rzeczywistos´ci w s´wiat miych fikcji. Ci nastolatkowie, którzy siegaj a po alkohol czy narkotyki, czyni a to was´nie po to, by mys´lec´ „pozytywnie” zamiast realistycznie. Wychowanek dojrzae uformowany w sferze intelektualnej wie, ze pozytywne ma byc´ jego postepowanie, natomiast mys´lenie ma byc´ realistyczne, czyli ma wiernie odzwierciedlac´ prawde o jego sytuacji zyciowej, o jego wieziach, wartos´ciach, aspiracjach.

Wzorem wychowania w sferze intelektualnej jest Jezus. Stanowczo dema-skuje On cynizm i naiwnos´c´ czowieka. Komentuj ac postawe faryzeuszy, stwierdza: „Przyszed Jan: nie jad ani nie pi, a oni mówi a: «Zy duch go opeta». Przyszed Syn Czowieczy: je i pije, a oni mówi a: «Oto zarok i pi-jak, przyjaciel celników i grzeszników». A jednak m adros´c´ usprawiedliwiona jest przez swoje czyny” (Mt 11, 18-19). Jezus wielokrotnie podkres´la fakt, ze kryzys czowieka zaczyna sie od bednego mys´lenia i prowadzi do mys´le-nia jeszcze bardziej zaburzonego: „Suchac´ bedziecie, a nie zrozumiecie, patrzec´ bedziecie, a nie zobaczycie. Bo stwardniao serce tego ludu, ich uszy stepiay i oczy swe zamkneli, zeby oczyma nie widzieli ani uszami nie sy-szeli, ani swym sercem nie rozumieli: i nie nawrócili sie” (Mt 13, 14-15).

(7)

Jezus wykazuje, ze nasz sposób mys´lenia o rzeczach zalezy gównie od ilo-razu inteligencji, natomiast nasz sposób mys´lenia o czowieku zalezy gównie od sposobu naszego postepowania. Gdy faryzeusze zarzucaj a Mu, ze wyrzuca ze duchy moc a Belzebuba, wtedy Jezus demaskuje wewnetrzn a sprzecznos´c´ ich rozumowania (por. k 11, 14-20). Jest On tym, który uczy realistycznego mys´lenia poprzez obserwacje zycia i wyci aganie wniosków (por. Mt 13, 18-52). Wykazuje, ze ludziom atwiej jest rozumiec´ s´wiat materialny i przewidy-wac´ zjawiska przyrodnicze, niz rozumiec´ wasn a nature i przewidywac´ kon-sekwencje wasnego postepowania (por. k 7, 31-35). Stosuje drame (por. J 8, 1-11). Prowokuje burze mózgów (Mt 18, 12-14). Opowiada dydaktyczne historie i przypowies´ci (por. Mk 4, 1-33), demaskuje cynizm wspórozmów-ców: „«Czemu mnie wystawiacie na próbe, obudnicy?» [...] Gdy to usyszeli, zmieszali sie i zostawiwszy Go, odeszli” (Mt 22, 18-22). Wychowanie zaczy-na sie od formowania prawego mys´lenia, czyli od pomagania wychowankom, by przyjmowali od Jezusa prawde, która wyzwala nie tylko od grzechów, lecz takze od bezmys´lnos´ci, naiwnos´ci i przewrotnos´ci.

2. UCZYC´ DOJRZAEJ WOLNOS´CI

Drugim – obok formacji intelektualnej – celem wychowania jest pomaga-nie wychowankom, by m adrze korzystali z wolnos´ci, czyli by uczyli sie po-dejmowac´ decyzje w odpowiedzialny sposób i wiernie wypeniac´ to, do czego sie zobowi az a. Pos´ród istot, które nas otaczaj a na tej ziemi, jedynie czowiek moze byc´ poci agniety do odpowiedzialnos´ci za swoje czyny, gdyz tylko czo-wiek moze postepowac´ w sposób s´wiadomy i w oparciu o wasne decyzje. Zwierzeta i ros´liny s a zdeterminowane prawami przyrody, którym sie pod-porz adkowuj a. Wszystko, co Bóg nam daje, jest prawdziwe. Stwórca da nam prawdziwe istnienie, naprawde nas kocha i daje nam prawdziw a wolnos´c´. Jedni ludzie ukazuj a wolnos´c´ w sposób naiwnie optymistyczny. Inni z kolei przedstawiaj a ludzk a wolnos´c´ w sposób fatalistyczny, traktuj ac j a jako dramat i z´ródo nieszczes´c´6. Zrozumienie ludzkiej wolnos´ci wymaga opisania jej zewnetrznych i wewnetrznych uwarunkowan´. Wymaga takze procesu wycho-wania, dzieki któremu czowiek staje sie zdolny do dojrzaego posugiwania sie wolnos´ci a.

6 Por. M. D

ZIEWIECKI, Wychowanie w dobie ponowoczesnos´ci, Kielce: Jednos´c´ 2003, s. 14-29.

(8)

Pierwszym zadaniem w formacji sfery wolitywnej jest wyjas´nianie wycho-wankom, ze nasza wolnos´c´ jest prawdziwa, a nie pozorna. Oczywistym tego dowodem jest fakt, ze w zachowaniach ludzi obserwujemy tak wielkie zrózni-cowanie, jakie nie wystepuje w zachowaniach zwierz at tego samego gatunku. To was´nie dlatego, ze nasza wolnos´c´ jest prawdziwa, jedni ludzie postepuj a w sposób szlachetny i kochaj a, a inni postepuj a w sposób okrutny i krzyw-dz a. Dowodem na prawdziwos´c´ wolnos´ci jest tez fakt, ze ten sam czowiek potrafi radykalnie zmienic´ swoje wasne postepowanie – czy to na plus, gdy sie nawraca, czy to na minus, gdy wpada w dramatyczny kryzys, mimo ze wczes´niej postepowa w odpowiedzialny sposób.

Drugim zadaniem wychowawcy jest wyjas´nianie wychowankom, iz nasza wolnos´c´ jest nie tylko prawdziwa, lecz takze powazna i wazna. Byc´ wolnym to bowiem nie tylko wybierac´ miedzy kolorem koszuli czy filmem, który obejrzymy. To takze wybierac´ miedzy dobrem a zem, miedzy s´wietos´ci a a podos´ci a i ostatecznie – miedzy zyciem a s´mierci a. Nasza wolnos´c´ jest tak powazna, ze Bóg bedzie szanowa nasze decyzje i ich skutki nie tylko w na-szej doczesnos´ci, lecz równiez w naszym zyciu wiecznym. Moje decyzje wpywaj a zatem nie tylko na moj a teraz´niejszos´c´, lecz równiez na ca a moj a wiecznos´c´. Nasza wolnos´c´ jest tak wazna, ze Bóg osobis´cie paci najwyzsz a cene za wolnos´c´, której czowiek z´le uzywa. Wcielony Syn Bozy nie odebra wolnos´ci tym, którzy potraktowali Go jak zoczyn´ce i zabili na krzyzu. Naj-bardziej bolesn a cene za ze korzystanie z wolnos´ci zapaci wiec nie czo-wiek, lecz Bóg!

Trzecim zadaniem w formacji sfery wolitywnej jest demaskowanie zagro-zen´, jakie pyn a z niem adrego posugiwania sie otrzyman a od Boga wolno-s´ci a. Czowiek moze az tak bardzo bednie korzystac´ z wasnej wolnos´ci, ze j a straci. Najkrótsz a drog a do utraty wolnos´ci jest mylenie tego, co dobre, z tym, co jedynie przyjemne, lub czynienie tego, co atwiejsze, zamiast wy-bierania tego, co wartos´ciowsze. Klasycznym przejawem utraty wolnos´ci s a wszelkie uzaleznienia7. Czowiek uzalezniony czyni to, czego nie chce, gdyz wczes´niej czyni to, co spontanicznie chcia, zamiast czynic´ to, co m adre, wartos´ciowe, odpowiedzialne. Uzalezniony w radykalny sposób niszczy swoj a wolnos´c´, gdyz popada w s´miertelne zakochanie w bodz´cu, od którego sie uzalezni, naogowo oszukuje samego siebie, bo wmawia sobie, ze nie jest uzalezniony, a ponadto manipuluje s´rodowiskiem po to, by nikt nie

przeszka-7 Por. M. D

ZIEWIECKI, Zagrozeni alkoholem, chronieni mios´ci a, Czestochowa: Pomoc

(9)

dza mu trwac´ w naogu. W tej sytuacji pierwszym warunkiem odzyskania wolnos´ci jest bardzo intensywne cierpienie czowieka uzaleznionego, bo ono sprawia, ze uzalezniony przestaje byc´ emocjonalnie zwi azany z tym, co go niszczy, i przestaje kierowac´ sie systemem iluzji i zaprzeczen´.

Czwartym zadaniem w formacji sfery wolitywnej jest demaskowanie bednych sposobów mys´lenia na temat wolnos´ci, gdyz nie moze byc´ wolnym ten, kto nie rozumie natury i sensu wolnos´ci. Pierwszy b ad to przekonanie, ze wolnos´c´ istnieje dla samej wolnos´ci, ze nie jest ona zwi azana z prawd a i odpowiedzial-nos´ci a, z natur a i powoaniem czowieka. Wiekszos´c´ wychowanków stawia swoj a wolnos´c´ na pierwszym miejscu. Modzi chwal a sie tym, ze s a wolnymi ludz´mi i ze wolnos´c´ jest dla nich czyms´ najcenniejszym. Taka postawa byaby godna najwiekszej pochway, gdyby nie to, ze ci sami modzi ludzie zwykle nie wspo-minaj a o tym, iz równie wazn a ich aspiracj a jest rozumnos´c´, mios´c´, uczciwos´c´, odpowiedzialnos´c´. Nie jestes´my wolni dla samej wolnos´ci. Wolnos´c´ – jak wszystko inne w nas – jest po to, by czemus´ suzyc´. To nie czowiek ma sie podporz adkowac´ swojej wolnos´ci, lecz to wolnos´c´ ma suzyc´ czowiekowi. Nie istnieje wolnos´c´. Istnieje jedynie wolny – lub zniewolony – czowiek. Podobnie nie istniej a uzaleznienia, a jedynie uzaleznieni ludzie. Analizowanie wolnos´ci w oderwaniu od antropologii, czyli w oderwaniu od caej rzeczywistos´ci czowie-ka, sprawia, ze w praktyce zostaje ona uznana za wieksz a wartos´c´ niz sam czo-wiek. W konsekwencji bronimy wtedy wolnos´ci czowieka nawet kosztem tegoz czowieka. Wolnos´c´ analizowana w oderwaniu od czowieka staje sie rodzajem nowotworu, którego nie mozna poddawac´ leczeniu nawet wtedy, gdy nowotwór ten zagraza juz bezpos´rednio zyciu czowieka.

Drugi b ad to przekonanie, ze wolnym jest ten, kto robi to, co chce. Mae dziecko robi to, co chce, lecz nie jest to przejawem wolnos´ci. Gdyby nie byo ono chronione przez rodziców czy innych wychowawców, to na skutek robie-nia tego, co chce, wyrz adzaoby krzywde innym (np. bij ac sabszych od sie-bie) czy jedz ac same sodycze. Podobnie bandyta robi to, co chce, ale jego zachowanie nie jest przejawem wolnos´ci, lecz podos´ci. Kto mówi: „róbcie, co chcecie!”, ten prowadzi wychowanków do popadania w uzaleznienia. Doj-rzay wychowawca wyjas´nia, ze gdy ktos´ deklaruje, ze robi to, co chce, to zwykle nie robi tego, co on chce  on cay  a jedynie to, czego w danym momencie chce jego ciao czy emocje, albo do czego namawiaj a go nieodpo-wiedzialni rówies´nicy czy doros´li.

Trzeci b ad to przekonanie, ze wolnos´c´ polega na tym, by sie do niczego nie zobowi azywac´, a zwaszcza by nie podejmowac´ decyzji i zobowi azan´ na zawsze. Tymczasem z wolnos´ci a jest tak, jak z pieniedzmi: w obydwu przy-padkach mamy do czynienia z wartos´ciami wzglednymi. Faktycznie

(10)

posiada-my tylko te pieni adze, które wydajemy. Zamieniamy wtedy symbol, mozli-wos´c´, na realne dobra. Podobnie jestes´my wolni na tyle, na ile potrafimy wyrazic´ wolnos´c´ w dziaaniu. Tak jak ludzka mys´l realizuje sie poprzez so-wo, tak ludzka wolnos´c´ wyraza sie i realizuje poprzez podejmowanie decyzji, zaangazowanie, dobrowolne przyjmowanie na siebie obowi azków. W przeciw-nym wypadku wolnos´c´ pozostaje jedynie iluzj a, stracon a szans a. Zwierzeta nie mog a sie do niczego zobowi azywac´ was´nie dlatego, ze nie dysponuj a wolnos´ci a. Czowiek, który nie podejmuje zobowi azan´, nie korzysta z wolno-s´ci, któr a go Bóg obdarzy.

Czwarty b ad to mylenie wolnos´ci zewnetrznej z wolnos´ci a wewnetrzn a. Wielu ludzi jest przekonanych o tym, ze wystarczy przezwyciezyc´ spoeczno--polityczny system ograniczen´, czyli zdobyc´ wolnos´c´ zewnetrzn a, aby automa-tycznie byc´ czowiekiem wolnym. Tymczasem przezwyciezenie zewnetrznych ograniczen´ wolnos´ci (politycznych, ekonomicznych, spoecznych itd.) moze jedynie uatwiac´ zycie w wolnos´ci osobistej, ale nigdy nie gwarantuje, ze dana osoba tak a wolnos´c´ osi agnie. W systemach totalitarnych wiele osób potrafi ochronic´ wolnos´c´ wewnetrzn a, mimo braku wolnos´ci zewnetrznej. Natomiast we wspóczesnych demokracjach liberalnych miliony ludzi popada w róznego rodzaju uzaleznienia. Wolnos´c´ zewnetrzna jest pospolita, gdyz bez swojej zasugi maj a j a ludzie, którzy zyj a w pan´stwach praworz adnych i de-mokratycznych. Natomiast wolnos´c´ osobista jest arystokratyczna, gdyz do-s´wiadczenie wskazuje, ze osi agaj a j a nieliczni.

Pi atym zadaniem w formacji wolitywnej jest promowanie w wychowanku m adrych aspiracji i wielkich ideaów. Powaznym bowiem zagrozeniem wol-nos´ci jest zawezenie pragnien´ i aspiracji modych ludzi8. Wolnos´c´ nie jest czyms´ wyizolowanym od sytuacji egzystencjalnej danej osoby, lecz pozostaje s´cis´le powi azana z jej d azeniami, pragnieniami i aspiracjami. Wolnos´c´ czo-wieka jest ograniczona czy zdeformowana w takim stopniu, w jakim s a zde-formowane, ograniczone czy iluzoryczne jego d azenia, aspiracje czy pragnie-nia. A pragnienia i aspiracje zdeformowane s a wtedy, gdy ktos´ bardziej prag-nie miec´ niz byc´. Czowiek dojrzay d azy do budowania wiezi opartych na przyjaz´ni, odpowiedzialnos´ci i wiernos´ci. Istnieje tak wiele form ograniczenia ludzkiej wolnos´ci, jak wiele jest form nieuporz adkowanych i naiwnych d azen´, pragnien´ czy przekonan´ czowieka9.

8Por. M. DZIEWIECKI, Pedagogika pragnien´ i aspiracji, „Katecheta” 2001, nr 5, s. 11-16. 9 Por. M. D

ZIEWIECKI, Osoba i wychowanie. Pedagogika personalistyczna w praktyce, Kraków: Rubikon 2003, s. 164-176.

(11)

Szóste zadanie wychowawcy polega na wyjas´nianiu, ze pocz atkiem wol-nos´ci jest panowanie nad samym sob a. W ponowoczesnos´ci ideaem jest czowiek, który panuje nad s´wiatem, ale nie panuje nad sob a, nad swymi instynktami, popedami, emocjami, nawykami, nad pokusami, nad negatywny-mi naciskanegatywny-mi s´rodowiska. Taki czowiek czyni to, co niszczy jego wolnos´c´ i co oddala go od szczes´cia. Nie ma wiekszej wolnos´ci niz ta, ze ktos´ staje sie panem samego siebie. Coraz czes´ciej spotykamy sie w naszych czasach z ludz´mi, którzy panuj a nad wielkimi narodami, a nie s a w stanie panowac´ nad sob a i postepowac´ zgodnie z wasnym sumieniem.

Siódme zadanie wychowawcy to wyjas´nianie wychowankom, ze sensem ludzkiej wolnos´ci jest mios´c´. Bóg obdarzy nas wolnos´ci a po to, by kazdy z nas móg kochac´ – jes´li tak postanowi. Do mios´ci nie mozna nikogo przy-music´, gdyz kochac´ mozna tylko w sposób dobrowolny. Ku takiej wolnos´ci – wolnos´ci do mios´ci – wyswobodzi nas Chrystus (por. Ga 5, 1). Mios´c´ to szczyt wolnos´ci, gdyz jest to podejmowanie najlepszej z mozliwych decyzji, i to na zawsze, gdyz mios´c´ jest nieodwoalna. To was´nie w tym znaczeniu pisze s´w. Augustyn: „Kochaj i rób, co chcesz!”. Tylko ten, kto uzywa swojej wolnos´ci wy acznie po to, by kochac´, do kon´ca wypenia wole Boga. Biblia wyjas´nia, ze minimum odpowiedzialnej wolnos´ci jest zachowywanie Dekalo-gu, czyli powstrzymywanie sie od krzywdzenia samego siebie i/czy innych ludzi. Boze przykazania mówi a o tym konkretnie: nie zabijaj, nie cudzoóz, nie kradnij, nie kam! Nie stawiaj w miejsce Boga ani samego siebie, ani innego czowieka, ani zadnej rzeczy! Ale to jeszcze nie wszystko. Jes´li chcesz byc´ w peni wolnym czowiekiem, to czyn´ dobro! Najpierw kochaj! Kochaj Boga nade wszystko, a drugiego czowieka az tak, jak pragniesz pokochac´ samego siebie.

Im bardziej wolny jest wychowanek, tym bardziej spójny staje sie reper-tuar jego zachowan´. Czowiek uzywaj acy wolnos´ci po to, by kochac´, wyklu-cza bowiem z repertuaru swoich zachowan´ wszystko to, co sprzeciwia sie prawdzie i mios´ci, a zatem wszystko to, co jest wyrazem sabos´ci, egoizmu, zniewolenia czy grzechu. Gdy mamy przed sob a czowieka naprawde wolne-go, czyli wolnego do czynienia dobra, wtedy stosunkowo atwo jest nam przewidziec´, w jaki sposób post api on w danej sytuacji. Wiemy, ze wybierze to, co m adre i dobre. Natomiast czowiek zniewolony nie potrafi ustrzec sie takich zachowan´, poprzez które krzywdzi samego siebie i innych ludzi. Trud-no jest przewidziec´ jego zachowania was´nie dlatego, ze nie jest on zalezny od samego siebie. Czasem ulega naciskom wasnego ciaa, innym razem ulega swoim emocjom, a za chwile poddaje sie naciskom ze strony s´rodowiska albo ze strony mediów.

(12)

Popatrzmy na podstawowe zasady pedagogii wolnos´ci. S´w. Jan Pawe II wyjas´nia, ze wolnos´c´ czowieka jest tak ograniczona, jak ograniczony jest czowiek. „Z aden czowiek nie moze uchylic´ sie od podstawowych pytan´: Co powinienem czynic´? Jak odrózniac´ dobro od za? Odpowiedz´ mozna znalez´c´ tylko w blasku prawdy, która jas´nieje w gebi ludzkiego ducha”10. Wolnos´c´ czowieka nie jest dowolnos´ci a dziaania. „Jest to wolnos´c´ prawdziwa, ale ograniczona: nie ma absolutnego i bezwarunkowego punktu wyjs´cia w sobie samej, ale w warunkach egzystencji, wewn atrz których sie znajduje i które zarazem stanowi a jej ograniczenie i szanse”11.

Wolnos´c´ to ci agy wybór, a „dokonuj ac wyboru czowiek decyduje zarazem o sobie samym, opowiada sie swoim zyciem za Dobrem lub przeciw niemu, za lub przeciw Prawdzie”12. Kto ulega relatywizmowi i sceptycyzmowi (por. J 18, 38), ten zaczyna szukac´ zudnej wolnos´ci poza prawd a”13. Taki czo-wiek poddaje „w w atpliwos´c´ zbawcz a moc prawdy, pozostawiaj ac samej wol-nos´ci, oderwanej od obiektywnych uwarunkowan´, zadanie samodzielnego decy-dowania o tym, co dobre, a co ze”14. Utrata wolnos´ci zaczyna sie od tchó-rzostwa czowieka wobec prawdy15, „Harmonia miedzy wolnos´ci a a prawd a na pewno wymaga niekiedy niezwykych ofiar i trzeba za ni a pacic´ wysok a cene: moze prowadzic´ nawet do meczen´stwa [...] «Nie czynie bowiem dobra, którego chce, ale czynie to zo, którego nie chce» (Rz 7, 15)”16. Ucieczka od prawdy jest zawsze ucieczk a od wolnos´ci.

„[...] w niektórych nurtach mys´li wspóczesnej do tego stopnia podkres´la

sie znaczenie wolnos´ci, ze czyni sie z niej absolut, który ma byc´ z´ródem wartos´ci”17. S´w. Jan Pawe II podkres´la, ze w doczesnos´ci „[...] wolnos´c´ na razie nie jest cakowita, nie jest czysta, nie jest pena, bo nie osi agnelis´my jeszcze wiecznos´ci. Po czes´ci podlegamy nadal sabos´ci, a po czes´ci zyska-lis´my juz wolnos´c´”18. Papiez Polak wyjas´nia, ze „[...] jestes´my wolni w ta-kiej mierze, w jata-kiej suzymy Bogu, o ile zas´ idziemy za prawem grzechu,

10J

ANPAWEII, Encyklika Veritatis splendor, 6 VIII 1993 r., nr 2.

11Tamze, nr 86. 12Tamze, nr 65. 13Tamze, nr 1. 14Tamze, nr 84.

15Por. M. DZIEWIECKI, Wychowanie w dobie ponowoczesnos´ci, s. 26. 16JANPAWEII, Encyklika Veritatis splendor, nr 102.

17Tamze, nr 32. 18Tamze, nr 17.

(13)

o tyle jestes´my niewolnikami”19. Kieruj ac sie prawd a w podejmowanych wyborach, czowiek zyskuje poczucie pewnos´ci co do was´ciwego korzystania z daru wolnos´ci. Prawda wychowuje i chroni ludzk a wolnos´c´: „Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzys´c´. Wszystko mi wolno, ale ja ni-czemu nie oddam sie w niewole” (1 Kor 6, 12). Od wolnos´ci w radykalny sposób oddala kazdy grzech, bo „Kazdy, kto popenia grzech, jest niewolni-kiem grzechu” (J 8, 34)20.

Wychowanie w sferze wolnos´ci wymaga kierowania sie prawd a21. Igno-rancja, bedne przekonania, ucieczka od prawdy uniemozliwiaj a czowiekowi osi agniecie wolnos´ci22. Pierwszym warunkiem wolnos´ci w dziaaniu jest wolnos´c´ w mys´leniu, wolnos´c´ szukania prawdy23. Prawda nie wyzwala jed-nak czowieka wasn a moc a i dlatego drugim  obok szukania prawdy  wa-runkiem zycia w wolnos´ci jest mios´c´. Potwierdzeniem tej zasady s a losy Judasza. Uzna on prawde o sobie  „zdradziem niewinnego”  a nastepnie poszed i powiesi sie. Tymczasem Piotr zupenie inaczej zareagowa na bo-lesn a prawde o sobie. On takze, po zaparciu sie Jezusa, nadal wierzy w to, ze jest kochany. Ta wiara w mios´c´ sprawia, ze gorzko zapaka i przemieni sie. Prawda wyzwala czowieka jedynie w konteks´cie mios´ci. Poza tym kon-tekstem moze ona zniechecac´, a nawet prowadzic´ do rozpaczy. Was´nie dlate-go wolnos´c´ wymaga nie tylko dostepu do prawdy, lecz takze dos´wiadczenia mios´ci.

Formowanie dojrzaej wolnos´ci jest mozliwe na tyle, na ile dany system pedagogiczny wprowadza wychowanka w s´wiat prawdy i mios´ci.

Jes´li w jakiejs´ glebie, a nie w zadnej innej, pomaran´cze zapuszczaj a gebokie korzenie i wydaj a obfite owoce, to tamten teren jest prawdziwy dla pomaran´czy. Jes´li okres´lona religia, kultura, hierarchia wartos´ci czy forma aktywnos´ci, a nie

19Tamze, nr 17. 20Por. J. M

ERECKI, O wyzwalaj acej mocy prawdy, w: I. SKUBIS´(red.), Wokó encykliki

„Veritatis splendor”, Czestochowa: Tygodnik Katolicki NiedzielaBiblioteka „Niedzieli” 1994,

s. 132-133.

21 Por. W. B

REZINKA, Erziehung in einer wertunsicheren Gesellschaft, BaselMünchen: Ernst Reinhardt Verlag 1993.

22Obecnie mozna wrecz mówic´ o terroryzmie przeciw prawdzie, czy o potepianiu prawdy

tak, jakby to prawda bya kamstwem. Odnosi sie to zwaszcza do s´wiata polityki, s´rodków przekazu, medycyny, wymiaru sprawiedliwos´ci oraz nauk o czowieku (por. W. SCHOCKEN -HOFF, Zur Lüge verdammt? Politik, Medien, Medizin, Justiz, Wissenschaft und die Ethik der

Wahrheit, Freiburg i Br.: Herder 2000, s. 106). 23M. D

ZIEWIECKI, Wspóczesna kultura a formacja modziezy, „Katecheta” 48(2005), nr 5, s. 16-23.

(14)

cos´ innego sprawia, ze w czowieku rodzi sie cos´ wielkiego, przekraczaj acego jego wasne granice, to znaczy, ze ta religia, kultura, hierarchia wartos´ci czy forma aktywnos´ci stanowi prawde o czowieku24.

Chrystus jest tym, który przywraca czowiekowi wolnos´c´, bo On wyzwala nas od grzechu i uczy zycia w wolnos´ci dzieci Bozych (por. Ga 5, 1). Gdy bardziej suchamy Boga niz ludzi i niz samych siebie, wtedy jestes´my naj-bardziej wolni od za i najnaj-bardziej zdolni do czynienia dobra.

To nie przypadek, ze Bóg da Izraelitom Dziesiec´ Przykazan´ was´nie wte-dy, gdy wychodzili z niewoli egipskiej. Chcia im przez to przypomniec´, ze grozi im popadniecie w jeszcze gorsz a niewole niz niewola u faraona. Najbar-dziej bolesn a form a utraty wolnos´ci jest popadanie w niewole wewnetrzn a, w niewole wasnych sabos´ci i grzechów. Z niewoli zewnetrznej czowiek zawsze jest w stanie sie wyzwolic´, jes´li tylko zachowa wolnos´c´ osobist a, czyli jes´li bedzie m adrym i dobrym czowiekiem. Fakt ten potwierdzaj a dzieje naszej Ojczyzny. Dzieki m adrym i dobrym ludziom Polska odzyskaa niepod-legos´c´ po 123 latach zaborów. Gdy jednak popada ktos´ w niewole wewnetrz-n a, w niewole wasnych sabos´ci, to zdarza sie, ze trwa w niej juz do s´mierci. Najszybciej popadaj a w zniewolenia ci, którzy stawiaj a wolnos´c´ wyzej niz mios´c´, nie bacz ac na to, ze wolnos´c´ mamy po to, by kochac´. Warto sobie i wychowankom us´wiadamiac´ stawke, o jak a chodzi w formowaniu wolnos´ci. Stawk a t a jest wybieranie miedzy szczes´ciem a nieszczes´ciem: „Patrz! Kade dzis´ przed tob a zycie i szczes´cie, s´mierc´ i nieszczes´cie. Ja dzis´ nakazuje ci miowac´ Pana, Boga twego, i chodzic´ Jego drogami, peni ac Jego polecenia, prawa i nakazy. [...] kade przed wami zycie i s´mierc´, bogosawien´stwo i przeklen´stwo. Wybierajcie wiec zycie [...]” (Pwt 30, 15-16.19). A dla czo-wieka zyc´ i byc´ wolnym to kochac´.

3. UCZYC´ M ADRZE KOCHAC´

M adros´c´ i wolnos´c´ prowadz a wychowanka do mios´ci i w mios´ci osi aga on swoj a penie. Z aden jednak z wychowanków nie bedzie kocha w sposób spontaniczny, gdyz zaden nie jest Bogiem. Mios´ci musimy sie uczyc´, a pod-stawowym warunkiem uczenia sie mios´ci jest rozumienie jej natury. Nie-zwykle waznym zadaniem wychowawcy, gdy chodzi o uczenie mios´ci, jest demaskowanie mitów na jej temat. Kto bowiem myli mios´c´ z tym, co w

rze-24A.

(15)

czywistos´ci mios´ci a nie jest, ten popenia równie dramatyczny b ad, jakby myli zycie ze s´mierci a. Gdy ktos´ twierdzi, ze rozczarowa sie mios´ci a, to nie zdaje sobie sprawy z tego, ze w rzeczywistos´ci rozczarowa sie jakims´ konkretnym czowiekiem, który pomyli mios´c´ z czyms´, co mios´ci a nie jest. Prawdziwa mios´c´ nigdy nie rozczaruje! Typowe w naszych czasach bedy w patrzeniu na mios´c´ to mylenie mios´ci ze wspózyciem seksualnym, z uczuciami, z tolerancj a, z akceptacj a, z „wolnymi zwi azkami” oraz z na-iwnos´ci a. Popatrzmy na te najbardziej niebezpieczne imitacje mios´ci25.

Mit pierwszy to przekonanie, ze istote mios´ci stanowi wspózycie seksual-ne. Mylenie mios´ci z seksualnos´ci a prowadzi do bolesnych krzywd, gdyz poped seksualny  jak kazdy poped  jest s´lepy i nieobliczalny. Gdyby istot a mios´ci byo wspózycie seksualne, to rodzicom nie wolno byoby kochac´ wasnych dzieci. Nawet w mazen´stwie wspózycie seksualne jest jedynie epizodem w caym konteks´cie codziennej czuos´ci i troski o kochan a osobe. Kto myli seksualnos´c´ z mios´ci a, ten z popedu czyni swego bozka, skadaj ac mu w ofierze wasn a czystos´c´, wolnos´c´ i szczes´cie. Taki czowiek dla chwili przyjemnos´ci seksualnej gotów jest pos´wiecic´ nie tylko sumienie, mazen´stwo i rodzine, ale takze swoje zdrowie i zycie. Kto myli seksualnos´c´ z mios´ci a, ten popada w uzaleznienia, a nierzadko popenia okrutne przestepstwa. Seksu-alnos´c´ oderwana od mios´ci staje sie miejscem wyrazania przemocy, do gwa-tów w acznie, a takze miejscem przekazywania s´mierci, do aborcji i AIDS w acznie. Kierowanie sie seksualnos´ci a prowadzi do cywilizacji s´mierci, a kierowanie sie mios´ci a jest drog a do cywilizacji zycia. Mylic´ mios´c´ z seksualnos´ci a to dosownie mylic´ zycie ze s´mierci a26.

Kto kocha, tego nie interesuje zadna forma seksualnej przyjemnos´ci, która narusza przyjaz´n´ z Bogiem, szacunek do samego siebie czy mios´c´ do bliz´nie-go. Mios´c´ nie jest seksualnos´ci a. Jest natomiast t a jedyn a si a, dzieki której czowiek moze stac´ sie panem wasnych popedów i wasnego ciaa. To wa-s´nie powstrzymywanie sie od wspózycia seksualnego jest potwierdzeniem odpowiedzialnej mios´ci rodzicielskiej, narzeczen´skiej czy w mios´ci do przy-jació. Takze w mazen´stwie panowanie nad popedem seksualnym jest warun-kiem wiernos´ci i szczes´cia. Seksualnos´c´ mazonków staje sie w peni ludzka i czysta, gdy wynika z mios´ci, a nie z popedu czy z poz adania. Przynosi wtedy obydwojgu mazonkom rados´c´ i wzruszenie, a nie tylko fizyczn a

przy-25Por. M. D

ZIEWIECKI, Mios´c´ na manowcach, Kraków: Wyd. M 2014, s. 11-40.

26M. D

ZIEWIECKI, Problemy z seksualnos´ci a. Odpowiedzi na dylematy modych chrzes´ci-jan, Kraków: eSPe 2011.

(16)

jemnos´c´. Mazonek, który kocha, nie skupia sie na doznaniach fizjologicz-nych, ale na zachwycie, ze moze byc´ jednym ciaem i jedn a dusz a z osob a, któr a kocha i przez któr a jest kochany. Takie wspózycie seksualne to spotka-nie dwojga osób, a spotka-nie mechaniczny dotyk dwóch cia.

Mit drugi w odniesieniu do mios´ci to przekonanie, ze mios´c´ jest uczu-ciem oraz ze mios´c´ to piekne uczucie. Tymczasem kochac´ to nieskon´czenie wiecej niz przezywac´ cos´ na poziomie emocji. Gdyby mios´c´ bya uczuciem, to nie mozna byoby jej s´lubowac´, gdyz uczucia s a zmienne, a mios´c´ jest trwaa i wierna. Uczucia s a cz astk a mnie, s a moj a wasnos´ci a, a mios´c´ jest wieksza ode mnie. Ja w niej jedynie uczestnicze, gdy kocham. Dojrzaa mi-os´c´ jest postaw a, a nie nastrojem. Zakochanie nie jest jeszcze mios´ci a. Jest zauroczeniem emocjonalnym, które czasem prowadzi do zyciowych tragedii. Faszywe przekonanie o tym, ze mios´c´ to uczucie, wynika z faktu, ze kto kocha, ten przezywa silne uczucia. Nie istnieje mios´c´ bez uczuc´. Z faktu, ze uczucia towarzysz a mios´ci, nie wynika jednak, ze mios´c´ jest uczuciem. Nie jest prawd a ani to, ze mios´c´ to uczucie, ani to, ze gdy kochamy, to przezy-wamy jedynie „piekne” uczucia. Prawd a natomiast jest to, ze mios´ci zawsze towarzysz a uczucia, ze s a one rózne i ze sie nimi nie kierujemy, jes´li chcemy kochac´ dojrzale. Kryterium mios´ci jest bowiem troska i odpowiedzialnos´c´, a nie uczucie. W kazdym swoim sowie i czynie Jezus wyraza swoj a mios´c´, ale tej Jego mios´ci towarzyszyy bardzo rózne przezycia i nie one decydowa-y o Jego postepowaniu. Mylenie mios´ci z uczuciami sprawia, ze to uczucia staj a sie kryterium dziaania. Tymczasem uczucia – podobnie jak popedy – bywaj a nieobliczalne, a kierowanie sie nimi prowadzi do zyciowych pomyek i dramatów27.

Mios´c´ to kwestia wolnos´ci i daru, a uczucia to kwestia potrzeb i sponta-nicznos´ci. Mios´c´ skupia nas na trosce o innych ludzi, a uczucia skupiaj a nas na nas samych. Mios´c´ jest szczytem bezinteresownos´ci i wolnos´ci, a wiezi oparte na potrzebach emocjonalnych prowadz a do zaleznos´ci od drugiej osoby i do zazdros´ci o te osobe. Mios´c´ owocuje pogod a ducha i spokojem, a sku-pianie sie na uczuciach prowadzi do niepokojów i napiec´. To was´nie dlatego „rados´c´” czowieka zakochanego okazuje sie niespokojna, a zakochani potra-fi a ranic´ sie emocjonalnymi szantazami. Mios´c´ prowadzi do trwaej rados´ci, natomiast kierowanie sie uczuciami  do trwaego niepokoju i do zaburzo-nych wiezi miedzyludzkich.

27M. D

(17)

Trzeci z mitów na temat mios´ci polega na przekonaniu, ze kochac´ to znaczy tolerowac´. Tymczasem tolerowac´ to mówic´: „rób, co chcesz!”, a ko-chac´ to mówic´: „pomoge ci czynic´ to, co suzy twemu rozwojowi i co prowa-dzi cie do s´wietos´ci”. Tolerancja byaby racjonaln a postaw a wtedy, gdyby czowiek nigdy nie krzywdzi samego siebie ani innych ludzi. Tak bedzie w niebie, ale na ziemi wiele zachowan´ czowieka nie wyraza mios´ci, lecz prowadzi do krzywdy i cierpienia. W realiach, w jakich zyjemy, mówic´ ko-mus´: „czyn´, co chcesz!”, oznacza tyle samo, co mówic´: „twój los mnie nie interesuje, a twoje cierpienia, jakie sprowadzisz na siebie bednym postepo-waniem, s a mi obojetne”. Niektóre zachowania s a az tak szkodliwe, iz zaka-zuje ich nawet kodeks karny. Kto myli mios´c´ z tolerancj a, ten rezygnuje z racjonalnego mys´lenia, gdyz wierzy w to, ze wszystkie zachowania czowie-ka stanowi a równie wartos´ciow a alternatywe. Zastepowanie mios´ci tolerancj a oznacza w praktyce wspieranie ludzi cynicznych i przestepców, gdyz jest dla nich najlepsz a rekojmi a bezkarnos´ci. Kto stawia tolerancje w miejsce mios´ci, ten poniza ludzi szlachetnych i s´wietych, gdyz zrównuje ich postawe z zacho-waniami bandytów, odnosz ac sie w jednakowy sposób do jednych i drugich. Mios´c´ to troska o drugiego czowieka, a tolerancja to obojetnos´c´ na jego los. Tolerowac´ zachowania czowieka – i to jedynie w pewnych granicach!  mozna wy acznie w odniesieniu do smaków i gustów.

Czowiek dojrzay odnosi sie do innych ludzi z mios´ci a, a nie ledwie ich toleruje. Natomiast wobec zachowan´ drugiego czowieka stosuje kryterium prawdy, dobra i piekna. Wspiera zachowania szlachetne i sprzeciwia sie tym zachowaniom, przez które ktos´ krzywdzi siebie lub innych ludzi. Im bardziej kocham czowieka, tym bardziej staje sie „nietolerancyjny” wobec tych jego zachowan´, które s a szkodliwe, gdyz tym bardziej zalezy mi na jego losie. Im mocniej rodzice kochaj a swoje dziecko, z tym wieksz a stanowczos´ci a chroni a je przed kazdym niebezpieczen´stwem i nie dopuszczaj a do bednych zacho-wan´. Jezus by „nietolerancyjny” wobec przewrotnych zachowan´ faryzeuszów czy uczonych w Pis´mie. Tolerancja postawiona w miejsce mios´ci to szczyt obojetnos´ci na los czowieka oraz uleganie szantazowi ludzi podych.

Czwarty b ad polega na myleniu mios´ci z akceptacj a. Niektórzy s adz a, ze akceptacja stanowi istote, a nawet najwyzszy przejaw mios´ci. Tymczasem akceptowac´ drugiego czowieka, to mówic´: „b adz´ sob a, czyli pozostan´ w obecnej fazie rozwoju”. Tego typu przesanie jest skrajn a naiwnos´ci a wo-bec ludzi, którzy przezywaj a kryzys. Nikt roztropny nie zacheca zodzieja czy gwaciciela do tego, by „by sob a”. Akceptacja to cos´ znacznie mniej niz mios´c´ nie tylko w odniesieniu do ludzi w kryzysie, ale takze w odniesieniu do ludzi szlachetnych. Nikt z nas nie jest przeciez na tyle dojrzay, by nie

(18)

móg sie dalej rozwijac´. Czowiek nie ma granic w swoim rozwoju. Tylko w odniesieniu do Boga mios´c´ jest tozsama z akceptacj a, gdyz Bóg jest wy- acznie mios´ci a i nie potrzebuje rozwoju. Tymczasem nikt z ludzi mios´ci a nie jest i dlatego nikt z nas nie powinien zatrzymywac´ sie w obecnej fazie rozwoju. Akceptowac´ to blokowac´ rozwój28.

Jest czyms´ susznym akceptowac´ prawde na temat aktualnej sytuacji i po-stawy danego czowieka. Równie suszne jest akceptowanie nienaruszalnej godnos´ci danej osoby. Zarówno jednak prawda o danej osobie, jak równiez godnos´c´ tej osoby nie s a zalezne od tego, czy j a akceptujemy, czy tez nie. Od nas zalezy natomiast postawa wobec danej osoby. Jezus nie mówi nam, ze nas akceptuje takimi, jakimi jestes´my. Przeciwnie, poleca nam, bys´my sie nawracali i stawali sie coraz bardziej podobni do Niego, a przez to coraz mniej podobni do samych siebie29. Kochac´ to nie „zamrazac´” kogos´ w jego obecnej – najpiekniejszej nawet! – fazie rozwoju, lecz pomagac´, by nadal nieustannie sie rozwija. Akceptowac´ to mówic´: „b adz´ sob a!”, a kochac´ to mówic´: „pomoge ci stawac´ sie codziennie kims´ wiekszym od samego siebie”. Mios´c´ to niezwyky dynamizm, to zdumiewaj aca moc, która potrafi przemie-niac´ czowieka.

Mit pi aty na temat mios´ci to przekonanie, ze „wolne zwi azki” s a przeja-wem mios´ci. Mylenie mios´ci z tak zwanymi wolnymi zwi azkami to efekt nieodpowiedzialnej, „rozrywkowej” wizji wiezi miedzy kobiet a a mezczyzn a. W rzeczywistos´ci nie istnieje „sucha woda”, „trójk atny szes´cian” ani „wolny zwi azek”. Nie ma zwi azków, które nie wi az a. Ci, którzy ulegaj a tego typu mitowi, deklaruj a sobie, ze sie kochaj a, czyli ze zyj a w najsilniejszym zwi  az-ku, jaki jest mozliwy we wszechs´wiecie. Jednoczes´nie twierdz a, ze w kazdej chwili mog a siebie opus´cic´, gdyz zyj a w zwi azku, który ich nie wi aze i do niczego nie zobowi azuje. Tacy ludzie uzywaj a wewnetrznie sprzecznego wyrazenia po to, by ukryc´ bolesny dla nich fakt, ze ich „wolny zwi azek” to w rzeczywistos´ci zwi azek egoistyczny, niewierny, niepodny, nietrway. Taki zwi azek jest wolny tylko od jednego: od wiernos´ci, mios´ci i odpowiedzial-nos´ci. W „wolnym zwi azku” ta druga osoba traktowana jest jak sprzet domo-wy, który wypozycza sie w sklepie na próbe i którego w kazdej chwili mozna sie pozbyc´.

28Por. M. DZIEWIECKI, Akceptowac´ czy kochac´?, „W Naszej Rodzinie” 2012, nr 4, s. 42-43. 29M. D

ZIEWIECKI, Grzech, nawrócenie i s´wietos´c´, Szczecinek: Fundacja Nasza Przyszos´c´ 2014, s. 177-220.

(19)

Szósty b ad w odniesieniu do mios´ci to przekonanie, ze mios´c´ jest form a naiwnos´ci czy ulegos´ci wobec za. Tam, gdzie pojawia sie naiwnos´c´, tam nie ma mowy o mios´ci. Mios´c´ jest bowiem nie tylko szczytem dobroci, ale tez szczytem m adros´ci i w zadnym wypadku nie da sie jej pogodzic´ z naiwno-s´ci a. Chrystus pos´wieca kazdego dnia wiele czasu na to, by swoich suchaczy uczyc´ m adrego mys´lenia was´nie po to, by nigdy nie pomylili mios´ci z naiw-nos´ci a. On pragnie, bys´my w mios´ci byli nieskazitelni jak goebie, ale roz-tropni jak weze (por. Mt 10, 16). Mylenie mios´ci z naiwnos´ci a ma miejsce wtedy, gdy dana osoba nie potrafi bronic´ sie przed czowiekiem, który j a krzywdzi, i gdy to swoje zachowanie nazywa mios´ci a. Typowym przykadem mylenia mios´ci z naiwnos´ci a jest sytuacja, w której alkoholik zneca sie nad swoj a zon a, ona dramatycznie cierpi z tego powodu, on przez cae lata lekce-wazy to jej cierpienie, a ona mimo to rezygnuje z obrony i nadal liczy, ze jej cierpienie przemieni kiedys´ meza. Mios´c´ nie jest naiwnym cierpietnic-twem. Czowiek, który dojrzale kocha, potrafi przyj ac´ najbardziej nawet nie-zawinione cierpienie, jes´li mobilizuje ono krzywdziciela do tego, by sie zasta-nowi i by zmieni. Jes´li jednak krzywdziciel pozostaje obojetny na nasz ból i nie zmienia swego bednego postepowania, to wtedy pozostaje nam juz tylko obrona oraz mios´c´ na odlegos´c´.

Wychowywac´ do mios´ci to pomagac´ wychowankom, by dos´wiadczali mios´ci Boga i by kochali Boga nade wszystko30. Wtedy bed a w stanie uczyc´ sie kochac´ bliz´nich wedug tych zasad, wedug których Jezus pierwszy nas pokocha. Dzieki temu, ze Bóg objawi sie pierwszym ludziom i ze towa-rzyszy ludzkos´ci po grzechu pierworodnym, moglis´my od najdawniejszych pokolen´ uwierzyc´ w to, ze On istnieje, ze sie o nas troszczy, ze jest mios´ci a, ze nas kocha. Jednak tylko sam Bóg móg nam do kon´ca objawic´ sposób, w jaki nas kocha i jaki kazdy z wierz acych w Niego powinien nas´ladowac´. Z aden czowiek nie by w stanie opowiedziec´ nam w peni wiarygodnie i wy-czerpuj aco o tym, jak nieodwoalnie, jak ofiarnie (az do krzyza) i jednocze-s´nie jak m adrze Bóg kocha czowieka. Mios´c´, któr a Jezus nas pierwszy pokocha i której nas uczy, nie jest popedem, wspózyciem seksualnym, uczu-ciem, zakochaniem, tolerancj a, akceptacj a, „wolnym zwi azkiem”, ani naiw-nos´ci a. Jego mios´c´ to szczyt dobroci i m adros´ci. To najlepszy ze wszystkich mozliwych sposobów odnoszenia sie do drugiej osoby.

Prawdziwa mios´c´ miedzy ludz´mi jest zawsze nas´ladowaniem mios´ci Jezusa, a ta Jego mios´c´ jest bezwarunkowa, nieodwoalna, wierna, ofiarna

30Por. A. C

(20)

i m adra31. Upewnia nas o tym Jezus w przypowies´ci o synu marnotrawnym (por. k 11-32). W swojej przypowies´ci Jezus ukazuje rodzica, bed acego symbolem Boga Ojca. Modszy syn wierzy, ze poza domem rodzicielskim bedzie mu lepiej. Ma wasny pomys na to, jak byc´ szczes´liwym. Chce osi  ag-n ac´ szczes´cie lekko, atwo i przyjemnie  bez wysiku, bez pracy, bez dyscy-pliny, bez czujnos´ci. Oznajmia ojcu, ze odchodzi i ze chce zabrac´ swoj a czes´c´ maj atku. Tego typu postawa niedojrzaego syna nie zaskakuje nas. To kolejny „postepowy” i „nowoczesny” czowiek, czyli ktos´, kto powtarza archaiczne bedy Adama i Ewy. Zaskoczeniem moze byc´ natomiast to, ze ojciec nie próbuje zatrzymac´ syna, mimo ze go kocha i ze niepokoi sie o jego los. Czyni tak dlatego, ze do mios´ci i m adros´ci nie da sie nikogo przymusic´.

Ojciec uczyni wszystko, by syn nie odszed, bo kocha. Mozemy byc´ tego pewni, opieraj ac sie na zachowaniu syna. Nie jest przeciez atwo odejs´c´ od bliskich. Ci, którzy odchodz a od rodziców, od mios´ci, od Boga i Kos´cioa, próbuj a to „usprawiedliwic´”. Twierdz a, ze nie s a kochani i ze wy acznie z tego powodu nas opuszczaj a. Marnotrawny syn nie znajduje choc´by pretek-stu, by „usprawiedliwic´” swoje odejs´cie. Nie moze niczego zarzuc´ ojcu, a mi-mo to odchodzi. Bóg oddziauje na nas tylko mios´ci a, gdyz zadna wieksza sia niz mios´c´ w odniesieniu do czowieka nie istnieje. Odchodz acy syn opuszcza rodzinny dom mimo to, ze dozna w nim wiele mios´ci. Odt ad pod aza za iluzj a szczes´cia. Szuka szczes´cia tam, gdzie go nie mozna znalez´c´. Czyni to, co atwe i przyjemne, zamiast tego, co dobre i m adre. Szybko prze-konuje sie o tym, ze na tej drodze nie bedzie szczes´liwy. Pod azanie za iluzj a atwo osi agalnego szczes´cia zamienia zycie czowieka w agonie. Aby przezyc´ w sytuacji godu i osamotnienia, godzi sie na to, by pas´c´ s´winie. Odchodz ac od kochaj acego ojca, udzi sie, ze idzie w kierunku ziemi obiecanej, któr a sobie wymarzy. W rzeczywistos´ci zgotowa sobie pieko na ziemi.

W tak dramatycznej sytuacji rodzice zwykle nie wiedz a, w jaki sposób postepowac´ wobec syna czy córki. Nie maj a pomysu na to, jak pomóc b  a-dz acemu i w jaki sposób okazywac´ mu mios´c´. Trudno jest kochac´ kogos´, kto nie kocha nawet samego siebie. Wiekszos´c´ rodziców popada w skrajne posta-wy. U jednych zwycieza rozzalenie, gniew, a nawet nienawis´c´ wobec b adz  a-cego dziecka. Wycofuj a mios´c´ i wyrzekaj a sie b adz acego. Odmawiaj a mu prawa powrotu. W obliczu takiej reakcji rodziców b adz acemu pozostaje

31Por. M. D

ZIEWIECKI, Zwykym jezykiem o niezwykym chrzes´cijan´stwie, Kraków: Salwa-tor 2007.

(21)

rozpacz. Nawet gdyby któregos´ dnia zastanowi sie i uzna swój b ad, to nie ma do kogo wrócic´. Inni rodzice popeniaj a b ad przeciwny: usprawiedliwiaj a b adz acego. Wymys´laj a tysi ace okolicznos´ci „agodz acych”. Czyni a wszystko, aby b adz acy nie cierpia. Tworz a mu komfort b adzenia.

Ojciec z przypowies´ci Jezusa nie wpada w zadn a ze skrajnos´ci. Nawet w tak dramatycznych okolicznos´ciach komunikuje swoj a mios´c´ w sposób dojrzay, czyli dostosowany do postepowania syna. Nie przekres´la syna. Daje znaki mios´ci. Wychodzi na droge. W swojej m adros´ci nie idzie jednak do syna, gdyz to syn ma sie zastanowic´ i wrócic´. Ojciec nie przeszkadza b adz  a-cemu synowi ponosic´ konsekwencje popenianych bedów, gdyz wie, ze b  a-dz acy nie jest juz wrazliwy na cierpienia Boga i ludzi, ale zachowuje wrazli-wos´c´ na wasne cierpienie. Syn zachowa szanse na ocalenie tylko wtedy, gdy bedzie cierpia! Cierpienie, które pojawia sie jako konsekwencja popenianych bedów, jest – bolesn a z koniecznos´ci – ale tez ostatni a desk a ratunku, gdyz stwarza szanse na refleksje i nawrócenie. Otwiera b adz acemu oczy. Mobili-zuje do tego, by juz nie oszukiwac´ samego siebie. Uczy odrózniac´ dobro od za. B adz acy syn wykorzystuje cierpienie, które jest ostatni a desk a ratunku dla tych, którzy nie reaguj a na mios´c´. Przemienia sie w syna powracaj acego. Wraca nie dlatego, ze jest godny (wtedy zdecydowaby sie raczej kras´c´ niz wrócic´), lecz dlatego, iz zrozumia, ze lepiej jest byc´ choc´by sug a u kochaj  a-cego ojca niz pozostawac´ niewolnikiem tego s´wiata, albo niewolnikiem wa-snych sabos´ci.

Powracaj acy syn zasuguje na szacunek. Nie jest atwo powrócic´, gdy ktos´ daleko odszed od mios´ci i prawdy, od dobra i piekna, od Boga i bliz´nich. Nie jest atwo powiedziec´: „Ojcze, zgrzeszyem przeciw Bogu i przeciw to-bie”. Moze jednak ojciec powinien wczes´niej pojechac´ do syna, zeby uatwic´ mu powrót? Taka postawa nie byaby mios´ci a, lecz naiwnos´ci a. Gdyby bo-wiem ojciec pojecha do b adz acego syna, gdyby go odnalaz i nakarmi, gdyby przywióz mu nowe ubrania i da mu pieni adze, to marnotrawny syn najpierw by sie ucieszy i zapewni, ze zaraz wróci do domu, tylko wpierw pójdzie pozegnac´ sie ze znajomymi. Poszedby do nich nie po to, by sie pozegnac´, lecz by znowu grzeszyc´  tym razem za pieni adze ojca! M adry ojciec wie o tym i dlatego nie moze uczynic´ nic wiecej, jak tylko nadal ko-chac´, wychodzic´ na droge i czekac´ z nadziej a, ze pod wpywem cierpienia b adz acy syn opamieta sie i wróci32.

32Por. M. D

(22)

Powracaj acy syn jest zaskoczony mios´ci a, bo nie wierzy, ze ojciec przyj-mie go znów jak syna. Ku swemu zduprzyj-mieniu odkrywa, ze jego spotkanie z ojcem zamienia sie w s´wieto. Ojciec nie czyni mu wymówek. Nie wypomi-na popenionych bedów. Nie opowiada o tym, jak dugo wychodzi wypomi-na droge i jak bardzo cierpia. Przeciwnie, pacze ze wzruszenia w nieopisanej rados´ci, bo oto ocali sie jego ukochany syn! Wrecza mu szaty i piers´cien´. O nie-odwoalnej mios´ci ojca syn przekonuje sie dopiero wtedy, gdy powraca. Teraz upewnia sie juz nieodwoalnie, ze ojciec nigdy nie przesta go kochac´, ze codziennie zy nadziej a, iz syn zastanowi sie i wróci. Dopiero teraz b  a-dz acy rozumie, ze ojciec kocha go nie tylko nieodwoalnie, ale tez m adrze! Gdyby uleg odruchowi wspóczucia i próbowa chronic´ syna przed konsek-wencjami grzechów i przed cierpieniem, to b adz acy nigdy by sie nie zastano-wi. Trwaby w grzechu tak dugo, az by umar. Dopóki syn by w kryzysie i b adzi, dopóty mia zal i pretensje nie do siebie, lecz do ojca. Oczekiwa pomocy, paczek zywnos´ciowych, pieniedzy, naiwnos´ci ojca. Jes´li znajomi mówili mu o tym, ze ojciec wychodzi na droge i czeka na jego powrót, to komentowa to z ironi a. Im bardziej dojrzale okazujemy mios´c´ b adz acemu czowiekowi, tym bardziej nie rozumie on naszej postawy i tym czes´ciej twierdzi, ze nie umiemy go kochac´.

Przypowies´c´ o m adrze kochaj acym ojcu i powracaj acym synu to symbo-liczna opowies´c´ o postawie Boga wobec czowieka. To opowies´c´ o spotkaniu dwóch wolnos´ci i dwóch mios´ci: Bozej i ludzkiej. Odzyskuj ac mios´c´ do ojca, powracaj acy syn odzyskuje mios´c´ i szacunek do samego siebie. Staje sie odt ad zdolny do tego, by dojrzale pokochac´ samego siebie oraz innych ludzi. Nawet tych, których trudno kochac´. Sam bowiem przeszed tward a lekcje w tym wzgledzie. Teraz równiez on sta sie specjalist a od m adrej mios´ci. Nie moze odt ad nie kochac´, skoro sam zosta pokochany nieodwoal-n a mios´ci a i skoro us´wiadomi sobie, jak wielk a cene cierpienia zapaci ojciec za to, ze nie przesta kochac´. Powracaj acy syn juz nigdy nie zw atpi w to, ze ojciec go rozumie i kocha. Juz nigdy nie bedzie sie udzi, ze moze byc´ szczes´liwym bez ojca czy wbrew ojcu.

Przypowies´c´ o dobrym ojcu i b adz acym synu odsania nam jeszcze inn a prawde o czowieku. Okazuje sie, ze ktos´ moze oficjalnie nie odejs´c´ od Boga ani od bliskich, a mimo to moze nie kochac´ i nie zaznac´ szczes´cia. W takiej was´nie sytuacji znalaz sie starszy syn z przypowies´ci Jezusa. To z jego powodu s´wieto w domu ojca nie jest pene. Starszy syn buntuje sie wobec ojca dlatego, ze ten wyprawia uczte temu, który odszed daleko. Buntuj acy sie syn nie ma ku temu zadnych podstaw. Niczego przeciez nie traci na tym, ze powraca jego brat. Ojciec nie krzywdzi tego syna, który nie odszed. Nie

(23)

kaze mu sie dzielic´ swoj a czes´ci a maj atku z bratem, bo ten dugo jeszcze bedzie musia ponosic´ konsekwencje swego odejs´cia i pracowac´ w pocie czoa, by odrobic´ to, co straci. Mimo wszystko starszy brat nie chce uczest-niczyc´ w s´wiecie ocalonego zycia. Nie chce pamietac´ o tym, ze jemu samemu ojciec codziennie wyprawia uczte rados´ci, bo przeciez najwiekszym s´wietem dla czowieka nie jest zjedzenie pieczonego baranka, lecz przebywanie w domu tego, który bardzo kocha. Starszy syn nieprzypadkowo w agresywny sposób reaguje na powrót modszego brata. Teraz bowiem wie, ze nie bedzie szczes´liwy, jes´li odejdzie od ojca, a z ojcem tez nie jest szczes´liwy, bo nie kocha.

Jezus mógby nadac´ inne zakon´czenie swojej przypowies´ci. Kazdy z nas zna historie ludzi b adz acych, którzy nigdy nie zastanowili sie i nie powrócili do Boga i do swoich bliskich. Kazdy z nas wie, ze czasami ktos´ nie powraca, mimo ze Bóg i ze bliscy mu ludzie kochaj a go nieodwoalnie i m adrze. W jaki sposób powinnis´my rozumiec´ takie historie? Czy mozemy s adzic´, ze w tego typu przypadkach Bóg i ludzie kochali zbyt mao i ze was´nie dlatego b adz acy czowiek do nich juz nie powróci? Odpowiedz´ na tak postawione pytanie brzmi: nie! Ani Bóg, ani krewni czy przyjaciele nie mog a uratowac´ b adz acego czowieka wbrew jego woli. Gdy kierujemy sie zasadami mios´ci, jakie Jezus wyjas´nia nam w przypowies´ci o m adrze kochaj acym ojcu i powra-caj acym synu, to nie mamy pewnos´ci, ze ten, którego w taki was´nie sposób kochamy, przestanie b adzic´. Wiemy natomiast, ze czynimy wszystko, co w naszej mocy, by kochany przez nas czowiek móg sie zastanowic´ i zmie-nic´. Wiemy tez, ze nie jestes´my naiwni i ze nie uatwiamy b adz acemu dal-szego b adzenia.

Jes´li ktos´ nie korzysta z naszej nieodwoalnej i m adrej mios´ci, jes´li nadal b adzi i trwa w grzechu, jes´li w tym stanie umiera, to czy w takim razie jest pewne, ze skazuje siebie na wieczne potepienie? Otóz nie. My widzimy tylko zewnetrzne zachowania b adz acego czowieka. Nie znamy w peni historii jego serca, historii jego wychowania, historii jego walki z wasn a sabos´ci a i z negatywnymi uwarunkowaniami zewnetrznymi. Jedynie Bóg wie o tym wszystkim. W procesie umierania kazdy z nas bedzie mia jeszcze jedn a – tym razem juz ostatni a  szanse na powrót do Boga i do zycia w mios´ci. Dwa tysi ace lat temu by pewien zoczyn´ca, który skorzysta z takiej was´nie szansy, wpatruj ac sie w Ukrzyzowanego Boga-Czowieka. O innych podob-nych historiach Syn Bozy bedzie nam opowiada przez ca a wiecznos´c´.

Zadaniem wychowawców jest precyzyjne i konkretne wyjas´nianie wycho-wankom, na czym polega m adros´c´ Bozej mios´ci. W tym wzgledzie warto wyjas´niac´, ze Jezus, który wszystkich ludzi kocha dosownie nad zycie,

(24)

kaz-demu okazuje swoj a mios´c´ w inny sposób. Dzieje sie tak dlatego, ze w m  a-drej mios´ci, której uczy nas Jezus, obowi azuje zasada: to, czy kocham ciebie, zalezy ode mnie, lecz to, w jaki sposób okazuje ci mios´c´, nie zalezy ode mnie, lecz od Twojego postepowania.

Gdy Jezus spotyka ludzi szlachetnych, wtedy komunikowa im mios´c´ przez to, ze ich na rozne sposoby wspiera: przytula, uzdrawia, rozgrzesza, stawia za wzór, chroni, spenia ich pros´by, potwierdza, ze s a bogosawieni (zob. np. Mt 8, 5-13; 9, 1-2; 9, 20-22; 12, 49-50; Mk 5, 35-42; k 6, 20-23; 7, 24-28; 19, 1-10; J 8, 10-11; 11, 38-44). Takim ludziom okazywa mios´c´ z rados´ci a i w sposób, który zwykle uznajemy za jedyny sposób komuniko-wania mios´ci. Gdy spotyka b adz acych, to okazywa im mios´c´ w zupenie inny sposób. Takich ludzi nie tolerowa, nie akceptowa, lecz twardo upomi-na i stanowczo wzywa do nawrócenia: „Jes´li sie nie nawrócicie, wszyscy podobnie zginiecie” (k 13, 3; zob. tez np. Mt 18, 6-10; 18, 15; Mk 11, 15-17; k, 6, 41-41; 7, 31-35; 10, 13-16). Gdy spotyka krzywdzicieli, wtedy sie przed nimi broni. Dla przykadu, nie pozwoli, by str acili Go ze skay w miejscowos´ci, w której naucza (zob. k 4, 28-30). Ukrywa sie przed tymi, którzy chcieli Go zabic´ (zob. J 8, 59; J 11, 54). Broni sie przed An-naszem i Kajfaszem (zob. Mk 14, 62; J 18, 19-21), a takze przed Piatem (zob. J 18, 33-38); 19, 11-12). Innym razem broni sie przed zonierzem, który Go uderzy (zob. J 11, 23). Obrona przed krzywdzicielem jest wyrazem dojrzaej mios´ci, gdyz daje szanse na to, ze krzywdziciel nie stanie sie jesz-cze wiekszym krzywdzicielem i nie zaci agnie jeszcze wiekszej winy. Prze-ciwnie, ma szanse zastanowic´ sie, nawrócic´ i uratowac´ przed potepieniem (zob. Mt 26, 64; Mk 14, 48-49). Gdy Jezus spotyka ludzi faryzejskich i przewrotnych, którzy z premedytacj a usiowali zyc´ kosztem innych ludzi, wtedy ich publicznie demaskowa. Wyjas´nia tumom ludzi dobrej woli, ze ich uczeni w Pis´mie i faryzeusze to plemie zmijowe i s´lepi przewodnicy, których trzeba sie strzec (zob. Mt 23, 2-33; 26, 20-25; Mk 3, 22-30; 7, 1-13; 10, 13-16; 12, 38-40; k 11, 37-52). Gdy natomiast spotyka ludzi, którzy kochali bardziej niz inni, to komunikowa im mios´c´ przez to, ze okazywa im niezwyke zaufanie, bo zawierza im losy Kos´cioa, czyli losy ludzi, któ-rych kocha dosownie nad zycie (zob. J 21, 15-17).

Dopiero wtedy, gdy Jezus nauczy nas nie tylko nieodwoalnie, ale tez m adrze kochac´ (nie wczes´niej!), pozwoli przybic´ sie do krzyza, by upewnic´ nas o tym, ze kocha bezwarunkowo, nad zycie. Oddanie sie w rece krzywdzi-cieli byo jednak w postepowaniu Jezusa wyj atkiem, a nie regu a. W aspekcie mios´ci chrzes´cijan´stwo wnosi jakos´ciow a nowos´c´ w stosunku do Starego Testamentu. Uczniowie Jezusa powoani s a do tego, by kochac´ bliz´niego

(25)

w sposób, w jaki On sam nas pierwszy pokocha (por. J 13, 34). Tymczasem Stary Testament poleca, by kochac´ bliz´niego tak, jak siebie samego, czyli by sposób odnoszenia sie do bliz´niego by podobny do sposobu, w jaki dany czowiek odnosi sie do samego siebie (por. Kp 19, 18). Odk ad w Chrystusie ludzkos´c´ zobaczya, w jaki sposób Bóg kocha czowieka, nie musimy juz uczyc´ sie mios´ci po omacku, ani w oparciu o najbardziej niebezpieczn a z metod, jak a jest metoda prób i bedów.

Kochac´ jak Jezus to tak odnosic´ sie do kochanej osoby, ze jej chce sie zyc´ – w kazdej sytuacji. To traktowac´ te osobe jak bezcenny skarb, dla którego ja staje sie niezawodnym sejfem. To trafnie dobierac´ sowa, gesty i zachowa-nia, by wspierac´ te osobe w jej rozwoju i pomagac´ jej w wychodzeniu z trud-nych sytuacji czy w pokonywaniu jej wastrud-nych sabos´ci. Kochac´ to nie mylic´ mios´ci z rozpieszczaniem czy z pobazaniem zu. To swoj a obecnos´ci a poma-gac´, by kochana przez nas osoba stawaa sie coraz piekniejsz a wersj a samej siebie. To sprawiac´, by nie chciaa ona byc´ taka, jak a jest tu i teraz, lecz by pragnea sie nieustannie rozwijac´, nawracac´ i stawac´ sie coraz bardziej po-dobn a do Boga. Kochac´ to w tak m adry sposób okazywac´ mios´c´, by kochana osoba tez kochaa i by kazdego dnia kochaa coraz bardziej, gdyz tylko wtedy moze byc´ s´wieta i szczes´liwa. Wychowywac´ do mios´ci to wyjas´niac´ wycho-wankom, ze Bóg nikomu nie gwarantuje, iz bed a nas kochac´ ludzie, gdyz nikogo nie moze przymusic´ do mios´ci. Gwarantuje natomiast, ze On nas kocha i ze zaskoczy nas swoj a rados´ci a wtedy, gdy my bedziemy kochac´ (por. J 15, 11).

ZAKON´ CZENIE

Jes´li chcemy byc´ wychowawcami, którzy  na wzór Jezusa  ucz a wycho-wanków m adros´ci, wolnos´ci i mios´ci, to warunkiem owocnos´ci takiego wy-chowania jest nie tylko wypenianie zadan´ zawartych w powyzszej analizie, lecz takze przyprowadzanie wychowanków do Chrystusa33. Wcielony Syn Bozy nie tylko uczy nas m adrze mys´lec´, odpowiedzialnie korzystac´ z wol-nos´ci i dojrzale kochac´, lecz jest takze tym, który w swoim postepowaniu wiernie wypenia wszystko to, czego sam naucza. Jedynie On moze naszym wychowankom powiedziec´: nie tylko Mnie suchajcie, ale tez Mnie

nas´laduj-33Por. M. D

ZIEWIECKI, Czy wychowanie religijne jest wazne?, „Katecheta” 2007, nr 12, s. 43-44.

(26)

cie. I jedynie On jest zawsze przy kazdym wychowanku. Takze tam, gdzie my sami nie dotrzemy. Jedynie Jezus jest z´ródem siy, która w s´wiecie do-tknietym zem i grzechem jest konieczna do tego, by czynic´ to, co dobre, chociaz trudne, i wzrastac´ w s´wietos´ci, która jest powoaniem kazdego czo-wieka i najpewniejsz a drog a do radosnej wiecznos´ci.

BIBLIOGRAFIA

BREZINKA W., Erziehung in einer wertunsicheren Gesellschaft, BaselMünchen: Ernst Rein-hardt Verlag 1993.

CENCINIA., Bedziesz miowa Pana Boga swego, Kraków: Wyd. M 1995.

CICHOSZ W., Mozliwos´ci dialogu i wychowania chrzes´cijan´skiego ze wspóczesn a edukacj a polsk a, Pelplin: Bernardinum 2013.

CICHOSZ W., Pedagogia wiary we wspóczesnej szkole katolickiej, Warszawa: Wydawnictwo Typo 2 2010.

DZIEKON´ SKIS., Rozwój wychowawczej mys´li Kos´cioa na przestrzeni ostatnich wieków, War-szawa: UKSW 2004.

DZIEWIECKI M., Akceptowac´ czy kochac´?, „W Naszej Rodzinie” 2012, nr 4, s. 42-43. DZIEWIECKI M., Czy wychowanie religijne jest wazne?, „Katecheta” 2007, nr 12, s. 43-44. DZIEWIECKIM., Grzech, nawrócenie i s´wietos´c´, Szczecinek: Fundacja Nasza Przyszos´c´ 2014. DZIEWIECKI M., Komunikacja wychowawcza, Kraków: Salwator 2004.

DZIEWIECKI M., Mios´c´ na manowcach, Kraków: Wyd. M 2014. DZIEWIECKI M., Odzyskana mios´c´, Kraków: Wyd. M 2014. DZIEWIECKI M., Ona, on i mios´c´, Kraków: eSPe 2006.

DZIEWIECKIM., Osoba i wychowanie. Pedagogika personalistyczna w praktyce, Kraków: Wyd. Rubikon 2003.

DZIEWIECKI M., Pedagogika pragnien´ i aspiracji, „Katecheta” 2001, nr 5, s. 11-16.

DZIEWIECKI M., Problemy z seksualnos´ci a. Odpowiedzi na dylematy modych chrzes´cijan, Kraków: eSPe 2011.

DZIEWIECKIM., Wspóczesna kultura a formacja modziezy, „Katecheta” 48(2005), nr 5, s. 16-23. DZIEWIECKI M., Wychowanie w dobie ponowoczesnos´ci, Kielce: Jednos´c´ 2003.

DZIEWIECKI M., Zagrozeni alkoholem, chronieni mios´ci a, Czestochowa: Pomoc 2007. DZIEWIECKI M., Zwykym jezykiem o niezwykym chrzes´cijan´stwie, Kraków: Salwator 2007. JAMPOLSKI G., CIRINCIONE D., Mios´c´. Jak tworzyc´ pozytywne zwi azki, Warszawa: Ksi azka

i Wiedza 1994.

JAMPOLSKI G., Leczenie uzaleznionego umysu, Warszawa: Jacek Santorski & Co 1992. JANPAWE II, Encyklika Veritatis splendor, 6 VIII 1993 r.

KORZEKWAM., DZIEWIECKIM., Zrozumiec´ siebie i s´wiat, Szczecinek: Fundacja Nasza Przy-szos´c´ 2012.

MERECKI J., O wyzwalaj acej mocy prawdy, w: I. SKUBIS´ (red.), Wokó encykliki „Veritatis splendor”, Czestochowa: Tygodnik Katolicki „Niedziela”  Biblioteka „Niedzieli” 1994. SAINT-EXUPÉRY A., Ziemia, planeta ludzi, Warszawa: PIW 1993.

(27)

ZADANIA KATOLICKIEGO WYCHOWAWCY

S t r e s z c z e n i e

Katolicki wychowawca to realista, czyli ktos´, kto w sposób caos´ciowy rozumie wychowan-ka, jego nature, a takze jego mozliwos´ci i ograniczenia. Specyfik a czowieka jest s´wiadomos´c´, wolnos´c´ i zdolnos´c´ do mios´ci. Te cechy sprawiaj a, ze czowiek to ktos´ podobny do Boga. W konsekwencji podstawowym zadaniem katolickiego wychowawcy jest pomaganie wychowan-kom, by uczyli sie m adrze mys´lec´, w odpowiedzialny sposób decydowac´ oraz dojrzale kochac´. Warunkiem wychowania katolickiego jest przyprowadzanie wychowanków do Jezusa, który jako jedyny wychowawca wypenia wszystko, czego sam naucza. Ostatecznym celem i spraw-dzianem wychowania katolickiego jest s´wietos´c´ wychowanków, bo ona oznacza, ze – na wzór Jezusa – staj a sie oni dobrzy i m adrzy jednoczes´nie.

Sowa kluczowe: wychowanie; natura czowieka; m adros´c´; wolnos´c´; mios´c´; s´wietos´c´.

CATHOLIC EDUCATORS TASKS

S u m m a r y

The Catholic educator is a realist, in other words, someone who has a holistic understan-ding of a ward, their nature, possibilities and limitations. The specificity of a human being is consciousness, freedom and ability to love. These characteristics and qualities make the man similar to God. Consequently, the primary task of a Catholic educator is to help pupils to learn to think wisely, to decide responsibly and love in a mature way. The condition of Catholic education is to bring young people for Jesus, who as the only educator, fills everything he teaches. Therefore, the ultimate goal and test of Catholic education is holiness of pupils, thus it means that  on the model of Jesus – they become good and wise at the same time.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Do najczęstszych zaliczono zaburzenia zachowania (44%), zaburzenia lękowe (42%) i tiki (26%) [...] u osób z zespołem Aspergera rozpoznaje się aż 80% innych,

1. Wykonawca przystępujący do przetargu jest obowiązany wnieść wadium w wysokości 800 ,00 zł. Wadium musi obejmować cały okres związania ofertą, zgodnie z

Uwzględniając problemy o charakterze etyczno-moralnym, przeszło 54% respondentów udzieliło odpowiedzi na poziomie  6 i 7, tym samym wskazując, że powszechne stosowanie robotów

10 000 turystów odwiedzających park w Borżomi w ciągu dwóch lat działań - w tym 5000 Polaków, 150 000 turystów odwiedzających pozostałe uczestniczące w projekcie parki - w

24 Definicja wskaźnika Liczba osób pracujących 6 miesięcy po opuszczeniu programu (łącznie z pracującymi na własny rachunek), Załącznik 2b, op.. Pracujący to

Pismem z dnia 16 stycznia 2020 r., znak: BT-126/12/20, uzupełnionym kolejnymi pismami, Przedsiębiorstwo wystąpiło o zmianę taryfy dla energii elektrycznej, polegającą na

Dyrektor kieruje Zespołem i reprezentuje go na zewnątrz. Z Dyrektorem Zespołu stosunek pracy nawiązuje się na podstawie powołania, umowy o pracę, powołania lub

2.  Czytanie całej książki. Dzieci wytrzymały w całości, ponieważ tekstu jest niezwykle mało.. Ważne, aby czytać książkę ZWRÓCONĄ w stronę dzieci, aby widziały obrazki,