Korycka, Wanda
"Stosunek niemieckich władz
kościelnych do ludności polskiej w
diecezji warmińskiej w latach
1800-1870", Jan Obłąk, Lublin 1960 :
[recenzja]
Komunikaty Mazursko-Warmińskie nr 3, 687-690
(Działo się to za w iedzą i zgodą p ru sk ieg o m in iste rstw a spraw iedliw ości!). Obok niej m am y w ybitnego o rie n ta listę Ignacego P ietraszew skiego, dragom ana z B iskupca, w sław ionego kolekcjonow aniem num izm atów m ahom etańskich. N ie zabrakło jednej z n ajw y b itn iejszy ch postaci w arm iń sk ich , a rów nocześnie i n a jb a rd z ie j skom plikow anych, ja k ą by ł ksiąd z W alenty B arczew ski. Z ogrom ną sy m p a tią p rzed staw ił au to r w ybitnego i w ielce zasłużonego d zia łacza okresu m iędzyw ojennego, A n d rzeja S am ulow skiego z G ietrzw ałdu. O drębny c h a ra k te r m a szkic o w ielkim językoznaw cy, prof. K azim ierzu N itschu, któ ry zajm ow ał się b ad an iam i językow ych osobliw ości ty ch regionów , będąc w tej dziedzinie pionierem .
P oza g ru p ą szkiców „biograficznych” je s t jeszcze szkic o ro zru ch ach w 1863 ro k u w B red y n k u . P rz y p o m in a w nim a u to r źródła z atarg u m iędzy w ojskiem a ludnością m iejscow ą. Szeroko w y k o rzy stu je odgłosy ty ch ro z ru chów w p ieśn i ludow ej.
K siążkę O grodzińskiego należy czytelnikom ja k n ajg o ręcej polecić. To dobra i n a d e r w arto ścio w a książka, u m a c n ia bow iem p rzy w iązan ie do regionu, o d słan iając jego in te re su ją c ą przeszłość.
T a d eu sz Cieślak
Ks. JA N OBŁĄK, S to su n e k n iem ieckich w ła d z k o ścieln ych do ludności
p o lsk ie j w d iecezji w a r m iń sk ie j w latach 1800—1870, T ow arzystw o N aukow e
K atolickiego U n iw e rsy te tu L ubelskiego, L u b lin 1960, s. 155.
R ozpraw a ks. O błąka, ja k w szystkie p ra c e tego au to ra, je s t w ynikiem bardzo g runtow nych studiów . B ib lio g rafia jej je st im ponująca: poza obszerną lite ra tu rą i źródłam i d ru k o w an y m i obejm uje p o nad 120 a k t z n ajd u jący ch się w A rchiw um D iecezji W arm iń sk iej w O lsztynie. N iestety, w A rchiw um diecezjalnym b ra k je st a k t za czas od 1772 do 1800 roku, co zm usiło a u to ra do p rzy jęcia za d atę początkow ą p raćy ro k u 1800.
We w stępie ks. O błąk w y raża przypuszczenie, że w okresie 1772—1800 zw ierzchnictw o diecezji nie poczyniło żadnych posunięć germ anizacyjnych w sto su n k u do ludności p olskiej. O to co pisze n a te n te m a t: „Poniew aż niem al przez cały te n czas diecezją w a rm iń sk ą rządził bp Ignacy K rasicki, w k a p itu le fro m b o rsk iej zasiad ała w iększość kanoników polskiego pochodzenia, należy przypuszczać, że w sto su n k u do ludności polskiej nie zaszły w ów czas żadne zm iany ze stro n y kościoła kato lick ieg o ”.
D ziałalność b p a K rasickiego pod zaborem p ru sk im nie została jeszcze w y jaśn io n a i w ym aga g runtow nego zbadania. Je d n a k w zm ian k a w a rty k u le „Od W arm ii”, k tó ry u k azał się w „T ygodniku K ato lick im ” n r 30 z dn. 22 lipca 1864 r., pozw ala przypuszczać, że powyższe sform ułow anie ks. O błaka jest zbyt optym istyczne. O dnośny u stę p w spom nianego a rty k u łu brzm i: „...w p a ra fii L a u te rn (Lutry) w dek an ac ie zeew aldzkim (jeziorańskim ) k a z a ł b isk u p K ra sic k i uczyć w ięcej po niem iecku (rozporządzenie to jest po dziś dzień zachow ane), gdyż m ów iono i uczono ty lk o p o polsku...” . Czy było. to jed y n e tego ro d zaju zarządzenie w y d a n e przez b p a K rasickiego?
W om aw ianej pracy ks. O błąk u dow adnia, że w okresie 1800—1870 w iększość duch o w ień stw a katolickiego, a przede w szystkim ró w n ież i k o lejn i b isk u p i w arm iń scy , „narodow ości n iem ieck iej” nie pro w ad zili a k c ji g erm an i- zący jn ej w śród ludności polskiej i stw ierdza, że odnośnie zw ierzchników diecezji sy tu a c ja b y ła raczej odw rotna. D ążyli oni, by proboszczow ie polskich p a ra fii zn ali język polski i w tym celu czynili sta ra n ia , aby k a n d y d a c i do sta n u duchow nego p o b ie ra li, lek cje języ k a polskiego w szkole śred n iej i w sem inarium duchow nym . S ta ra li się w ięd zapew nić dzieciom polskim
n au k ę języka ojczystego. Dbali rów nież o to, by szkoły posiadały odpow iednie podręczniki do n au k i języka polskiego, a ogól ludności polskiej m odlitew niki i śpiew niki kościelne. Ich listy p a ste rsk ie były tłum aczone n a język polski.
Ks. O błąk pośw ięca dużo m iejsca sp raw ie n a u k i języka polskiego w L iceu m
H osianum , w gim nazjum w' B raniew ie i w p rogim nazjum w Reszlu. W sw ych
sta ra n ia c h o etaty języka polskiego w w /w szkołach, jak rów nież w e w szyst kich innych dążeniach w k ie ru n k u zw iększenia liczby duchow nych i n a u czycieli w ład ający ch językiem polskim , zw ierzchnicy diecezji n ap o ty k ali n a bardzo pow ażne tru d n o ści ze stro n y w ładz pruskich, a w szczególności n ad p rezy d en ta Schöna.
O statecznie n a u k a polskiego została w prow adzona — je d n a k język polski b y ł przedm iotem nadobow iązkow ym i n a lek cje zgłaszało się n iew ielu kandydatów . S ta ra n o się tem u zaradzić różnym i sposobam i. N a p rzy k ład w L iceu m H osianum do S em in ariu m D uchow nego przyjm ow ać zaczęto tylko tych alum nów , któ rzy zd ek laro w ali chęć uczenia się języka polskiego, następ n ie w prow adzono prem iow anie n ajpilniejszych uczniów. W yniki tej a k c ji nie były je d n a k zadow alające.
P rzyczyną niskiej frek w e n cji b y ła z jednej stro n y niechęć N iem ców do n a u k i obcego im języka, z d ru g iej zaś fa k t, że do szkół wyższego rzędu uczęszczało bardzo m ało uczniów pochodzenia polskiego. I ta k np. w g im nazjum w B raniew ie w 1854 r. n a 333 uczniów było ty lk o 29 Polaków . T en sta n rzeczy znów spow odow any by ł w ielk im zubożeniem ludności polskiej n a W arm ii i dużą odległością szkół od ośrodków polskich, a pew nie tak że — następ n ie w prow adzono p rem io w an ie n a jp iln iejszy c h uczniów. W yniki tej ak cji nie były jed n ak zadow alające.
Z nalezienie odpow iedniego w ykładow cy języka polskiego n astręczało
rów nież dużo trudności. N aukę p o w ierzan o często osobom n ie posiadającym
odpow iednich k w alifik acji, a n a w e t n ie znającym d ostatecznie języka
polskiego. W skutek tego poziom lekcji by ł niski, co z kolei zniechęcało uczniów. Ja k w ielk i w pływ m ia ła osoba nauczyciela n a frek w e n cję i p rzy k ła d a n ie się uczniów do nau k i, św iadczy fakt, że w pro g im n azju m w R eszlu, gdzie lekcje prow adził Józef K rajn ick i, P o la k z N ow ogródka Pom orskiego *), zgłosiło się 27 k an d y d ató w i w iększość z nich uczyła się polskiego pilnie i sum iennie. W gim nazjum w B ran iew ie poziom n a u k i by ł bardzo słaby i podniósł się dopiero w 1863 r., gdy lekcje o b jął P io tr K raw czy ń sk i z Chełm na. P odobnie w L iceum H osianum „pew ne ożyw ienie n a u k i języka polskiego n astęp n ie w prow adzono p rem iow anie n ajp iln iejszy c h uczniów . W yniki tej ak cji nie b yły jed n ak zadow alające.
W ynika z tego, że gdyby w iększą w agę przyw iązyw ano do osoby nauczyciela, osiągniętoby znacznie lepsze w yniki nau cza n ia języ k a polskiego. F ak t, że K o n sta n ty B ran d en b u rg uczył polskiego w gim nazjum w B raniew ie ponad 20 lat, m im o że „nie p o sia d a ł zdolności pedagogicznych a n i a u to ry te tu w śród stu d e n tó w ” i „w yniki jego n au cza n ia b yły n ik łe ” dowodzi, że nie podchodzono do te j sp raw y w sposób należyty. W praw dzie b isk u p G eritz k ilk a k ro tn ie dom agał się zm iany nauczyciela, jed n ak że zm iana ta n ie n astąp iła, gdyż d y re k to r gim nazjum „nie chciał staw iać w niosku p rzen iesien ia B ran d en b u rg a, bo p rzy jego b ra k u k w a lifik a c ji byłoby to rów noznaczne ze spensjonow aniem go i w yrządzeniem m u do pew nego stopnia krzyw dy. B ra n d e n b u rg otrzy m y w ałby w ów czas 150 ta la ró w p en sji, k tó ra n ie m ogłaby wystarczyć, n a u trzy m an ie jego ro dziny złożonej z 4 dzieci, w ty m jednego głuchoniem ego” .
K om entarze są chyba zbędne.
*) N azw a p o d an a przez ks. O błąka. Chodzi p raw dopodobnie o Nowe w pow iecie św ieckim .
Szeroko om aw ia rów nież kš. O błąk sp raw ę S em in ariu m N auczycielskiego. Chcąc um ożliw ić m łodzieży polskiej uczęszczanie do S em in ariu m , czynił b p H ohenzollern sta ra n ia , by przenieść je z B ran iew a do Barczew a, a gdy w ładze p riisk ië p ro je k t ten Stanowczo odrzuciły, chciał stw orzyć w Barczew ie pVóšém iharium , jednakże i tégo p la n u n ie u d ało się w prow adzić w życie. N apływ m łodzieży polskie'j do S em in ariu m był w ięc bardzo słaby, a w p ro w adzone ptí 1848 rokii lekcje polskiego n ie m u siały cieszyć się pow odzeniem , skoro w 1861 r. ty lk o 3 m a tu rz y stó w dobrze w ład ało językiem polskim . Tym czasem Zapotrzebow anie n a nauczycieli znających te n język było duże. W ówczas tó rozpoczęto s ta ra n ia o sty p e n d ia d la uczniów polskich i litew skich. W 1864 r. uzyskano subw encję w w ysokości 400 ta l. rocznie n a 10 la t n a kształcenie polskich i litew skich nauczycieli.
P ra c a ks. O błąka om aw ia ró w n ież szczegóły o rg an izacji diecezji w a rm iń skiej, zakreśla zasięg ludności polskiej n a W arm ii, p o d aje w y k azy m iejsco wości, gdzie w ýgiaszäne były k a zan ia w języku polskim 1, p rzed staw ia sieć polskiego szkolnictw a pow szechnego oraz om aw ia p odręczniki do' n á u k i języka polskiego oráz p olskie książki do nabożeństw a i śpiew niki.
P oza bpem K arolem H ohenzollernem (1795— 1803), k tó ry by ł n a staw io n y n ieprzychylnie do ludności polskiej, choć u zn aw a ł fa k t istn ie n ia w diecezji pow ażnej liczby te j lúdnoéci i dlatego w yznaczył w 1797 r. oficjałem g e n e ra l n ym P olaka, ks. Ja n a ČichoV skíégo, pozostali b isk u p i — pisze ks. O błąk — b y li do ludności polskiej n a sta w ie n i pozytyw nie, n ie w yłączając b p a Józefa H ohenzollerna, k tó ry w olałby k iero w ać diecezją n iem iecką i bardzo n iech ętn ie Widział przyłączenie do diecezji w a rm iń sk ie j P ow iśla, posiadającego znaczny odsetek Polaków . G łów ną przyczynę takiego u sto su n k o w an ia się b iskupów w idzi ks. O błąk w p rzy w iązan iu m as ludow ych do języka polskiego. Ponadto: „Bp Józef v. H ohenzollern o b aw iał się, aby przez u su w an ie języka polskiego z kościołów d iecezjanie polscy n ie stra c ili za u fa n ia do' k ap łan ó w i n ie zobojęt nieli we w ierźe. Bp A ndrzej H a tte n lęk ał się, że u tru d n ie n ie w k o rzy stan iu z p ra k ty k relig ijn y ch w języku ojczystym d o prow adzi do niezadow olenia elem en tu polskiego, k tó re przerodzić się m oże w rad y k alizm społeczny. B p Józef G eritz nie chciał dopuścić, aby z b ra k u m ożliw ości zaspokojenia p o trzeb relig ijn y ch w ro d zinnym języ k u k ato lick a ludność p o lsk a sta ła się po d atn iejsz a n a p ro p ag an d ę p ro te sta n c k ą ”.
W in n y m m iejscu sw ej ro zp raw y ks. O błąk p o d aje jeszcze inne przyczyny przychylnego u sto su n k o w an ia się dw óch o sta tn ich biskupów , rodow itych W arm iaków , do ludności polskiej:
Bp H a tte n pochodził ż ŕôdzíný, którá' o siedliła się na W arm ii w X V I w., spolonizow ała Się, p rz y ję ła nazw isk o Hattyńsfci, i dopiero po rozbiorach pow róciła dó n azw iska H atten (praw dopodobnie u czynił to ojciec biskupa). B iskup, urodzony w 1763 r., m ia ł m a tk ę P olkę (M arię z G ąsiorow skich), o trzy m ał im iona A ndrzej S tan isław , przez d w a la ta stu d io w ał teologię w W arszaw ie, później przeb y w ał n á dw orze b p a K rasickiego. M iał polskie trad y cje, znał doskonale' język p o is tí w m ow ie i w piśm ie oraz „głęboko p rzeżyw ał u p ad ek P o lsk i” i „serdécznie u bolew ał nad zubożeniem narodu polskiego”. W y d aje się' v7ięc, że użycie w sto su n k u do niego o kreślenia „bisk u p n arodow ości n iem ieck iej” je st rzeczą p rz y n a jm n ie j d y skusyjną.
B p G eritz n ie by ł ta k blisko zw iązany z polskością. U w ażał się za Niem ca, ale- w u jem jego b ý ľ Kanonik w arm iń sk i, F ra n ciszek B orow ski, m ożna więc przypuszczać, że m iał m a tk ę Polkę. W ykształcenie teologiczne o trzy m ał u p ija ró w w W arszaw ie, m u siał w ięc znać język polski, o czym dodatkow o św iadczyć rrióźe' fak t, że n iejed n o k ró tn ie b y w a ł obecny n a egzam inach
z języka polskiego w gim nazjum w B ran iew ie i k a z a ł sobie przysyłać do w glądu w y p raco w an ia pisem ne w ty m języku.
Na pew no n iebłahy w pływ n a przychylne u stosunkow anie się biskupów do ludności polskiej m iał ks. A ntoni F renzel, P o la k ze Śląska, p iastu jąc y w la ta c h 1831—1873 różne sta n o w isk a w diecezji (był oficjałem , w ikariuszem
generalnym , a w reszcie sufraganem ). D w ukrotnie —■ po śm ierci b p a H ohen
zollerna (1836—1838) i bpa H a tte n a (1841—1842) zarządzał diecezją. N a pod k reślen ie zasługuje fak t, że to w łaśnie on rozpoczął sta ra n ia o utw orzenie etató w języka polskiego w L iceu m H osianum , w gim nazjum w B raniew ie i w progim nazjum w Reszlu. Rozpoczętą przez niego akcję kontynuow ali później biskupi H a tte n i G eritz.
P rzedstaw ione przez ks. O błąka m a te ria ły p o tw ierd zają słuszność jego tezy 0 przychylnym usto su n k o w an iu się zw ierzchników diecezji w a rtn iń sk ie j do ludności polskiej w okresie 1800—1867 (do śm ierci b p a G eritza). Podobne n a s ta w ienie w stosunku do ludności polskiej zauw ażyć m ożna w ty m okresie rów nież u w ładz kościoła ew angelickiego w P ru sa c h W schodnich. Św iadczy o nim choćby pism o konsystorza ew angelickiego do re je n c ji z dn. 10 lutego 1853 r. w sp raw ie stypendiów d la M azurów -P olaków w S em in ariu m Polskim w K rólew cu.
N ato m iast p rzy p o rów naniu postaw y księży k atolickich na W arm ii
z p o staw ą pasto ró w na M azurach u d erza b ierność duchow nych w arm iń sk ich w ty m okresie. Oto co pisze n a te n te m a t ks. O błąk: „K andydaci do sta n u duchow nego nie ulegali n a ogół zniem czeniu, bo z góry b y li przeznaczeni 1 przygotow ani n a d u szpasterzy d la ludności polskiej i podczas studiów obow iązani byli uzupełniać sw oje w iadom ości z języ k a polskiego, a przez to pogłębiali św iadom ość narodow ą. Choć było ich n iew ielu i choć n ie rozw inęli szerszej działalności społecznej i politycznej, to jed n ak w dużej m ierze p rzy czynili się do zachow ania języka ojczystego sw ych rodaków . Oni uczyli ich p acierza w języku polskim , oni głosili im k azan ia po polsku, oni śpiew ali z nim i polskie pieśni, oni w reszcie obcowali i ro zm aw iali z nim i po polsku, a tym sam ym p o dtrzym yw ali ich przyw iązanie do języka ojczystego”. Tzn., że k sięża ci n ie germ anizow ali, ale i nie w alczyli sp ecjalnie z p ró b a m i g e rm a nizacji.
W ty m sam ym czasie n a M azurach część duchow ieństw a ew angelickiego prow adziła o strą w alk ę o u trzy m an ie języ k a polskiego w szkołach. W w alce tej M rongow iusz i G izew iusz n ie byli odosobnieni. W 1836 r. synod w O lecku żąd ał przyw rócenia języka polskiego, w alczył o to przez w iele la t su p e r in te n d e n t K rieg er z Ełku. À W arm ia n ie m ia ła w ów czas a n i jednego k sięd za- bojow nika. Ks. Tom asz G rem , proboszcz w B a rtąg u , k tó ry życie stra w ił w w alce o popraw ę polskiego szkolnictw a n a W arm ii, zm arł w 1810 r.
Nie w olno je d n a k zapom inać, że n a M azurach istn ia ły całe „d y n astie” pasto rsk ie, gdzie polskie tra d y c je przekazyw ano z pokolenia na pokolenie, gdzie synom przeznaczonym n a pasto ró w od najm łodszych la t w p ajan o ich obow iązki w zględem języka polskiego i ludności polskiej. Tym czasem księżm i kato lick im i byli ludzie zaw sze „now i” , w śród k tó ry c h ty lk o nieliczni p osiadali św iadom e tra d y c je polskie, czy w yw odzili się z polskich rodzin. Ju ż biskup Józef H ohenzollern żalił się M rongow iuszow i, że b r a k m u 70 polskich księży! T ru d n o w ięc dziwić się księżom w arm iń sk im , że n ie w y stęp o w ali ta k gorąco w obronie polskości. Za to niew iele później, już w czw a rtej ćw ierci X IX w., s y tu a c ja była odw rotna.
W sum ie ks. O błąk przeprow adził dokładną analizę poruszonego zagad nien ia i rzeczowo uzasadnił sw oje końcow e w nioski. P ra c a ta je st tym cenniejsza, że ta k m ało dotychczas p o siadam y m onografii do s p ra w ludności
polskiej n a W arm ii w I połow ie X IX w . W anda K o rycka