Stanisław Głowa
Trudności i nadzieje apostolatu w
świecie zsekularyzowanym
Collectanea Theologica 53/3, 173-178
53(1983) fase. III
ks. STANISŁAW GŁOWA SJ, WARSZAWA
TRUDNOŚCI I NADZIEJE APOSTOLATU
W S WIECIE ZSEKUL AR Y ZO W AN YM
Często słyszy się i pisze o trudnościach, jakie przekazyw anie Ew angelii napotyka w św iecie w spółczesnym , a zwłaszcza w krajach cyw ilizacyjnie rozw iniętych. Prezentow ane punkty w idzenia m ają przeważnie charakter w ycin k ow y w odniesieniu do om awianych zagadnień. Nie może zresztą być inaczej, gdyż istn ieje w ielka, a naw et stale pogłębiająca się różnorodność kulturow a i religijna, jak np. na obszarze w pływ ów islam u i buddyzmu, a także różne są uwarunkowania apostolatu. Na pluralizm postaw ludzkich i środow iska ew angelizacyjnego w skazyw ał niejednokrotnie Sobór W atykań ski II, w iążąc z tym faktem zarówno pew ne nadzieje jak i obawy. W ystar czy w ym ienić w tym kontekście D e k re t o a p o sto lstw ie św iec kic h , D eklara
c ję o sto s u n k u K ościoła do religii n ie ch rze śc ija ń sk ich czy też zw łaszcza K o n s ty tu c ję d u szp a ste rsk ą o K ościele w św iecie w sp ó łcze sn ym .
Poniższy przegląd niektórych trudności i nadziei zw iązanych ze w spół czesną m isją Kościoła, jest także świadom ie fragm entaryczny, co nie ozna cza, iż n ie posiada bardziej ogólnych odniesień. Przeżywane bowiem w pew - p ych środowiskach i obszarach geograficznych trudności, m ogą stanowić prze
słankę do w zbogacenia apostolatu gdzie indziej, np. śledząc procesy pow sta w ania tych trudności i szukając środków zaradczych.
Z perspektyw y Francji
K ontakty episkopatów lokalnych ze Stolicą Apostolską, zwłaszcza te ofi cjalne z okazji w izyty ad lim in a A p o sto lo ru m , pozw alają zetknąć się opinii publicznej przynajm niej z ogólną charakterystyką osiągnięć i trudności da nego regionu.
Organ Sekretariatu Episkopatu Francuskiego „SNOP” z 31 3 1982 podaje teksty przem ówień w ygłoszonych z okazji w izyty ośm iu ordynariuszy środ kowej Francji w W atykanie: najpierw biskupa E r n o u l t , a potem odpo w iedź J a n a P a w ł a II.
Ks. bp E r n o u l t przem awiając w im ieniu przedstaw icieli tych ośmiu diecezji, skoncentrow ał się przede w szystkim na trudnościach, na jakie na potyka apostolat na ich obszarze. Podstaw ow ym faktem jest to, iż katolicy stanow ią m niejszość w tam tejszym społeczeństw ie zsekularyzowanym . Pro centow y udział w iernych w mszach niedzielnych, jeden ze w skaźników ży w otności K ościoła, w praktyce nie przekracza ltP/o, a w niektórych diece zjach w aha się w granicach zaledwie 2 do 4 °/o ochrzczonych. Obok trud nych problem ów społecznych, jak kryzys gospodarczy i bezrobocie, istnieje u w ielu ludzi silny pociąg do tajem nych ugrupowań niechrześcijańskich, jak np. m asoneria i ruchy analogiczne, a także rozw ijają się sekty o różnym zabarw ieniu i profilu. Kapłani zdobywają się na w iele w ysiłk u w swej trud nej pracy, ale często istn ieje konieczność obsługiw ania w ielu parafii przez jednego księdza, co zarówno w yczerpuje siły, jak i odbija się na skali za angażowań. Na tym odcinku nie ma żadnej nadziei na lepsze, poniew aż powołania do kapłaństw a są rzadkie: jest zaledw ie 70 sem inarzystów na osiem diecezji!
Na razie jednak biskupi w idzą m ałe św iatło w tunelu, a jest nim stały diakonat, dostępny jak wiadomo, dla ludzi żonatych. Diakoni zaś mogą prze jąć sporo fun kcji kapłańskich i w ten sposób częściowo odciążyć prezbite
174 k s. S T A N IS Ł A W G Ł O W A S J
rów. Obecnie, sądzą biskupi, trzeba stworzyć bardziej korzystny klim at dla tego diakonatu w e wspólnocie w iernych, a także zwrócić się z apelem do katolików św ieckich, aby zechcieli dzielić z kapłanami odpowiedzialność w ożyw ianiu apostolskim parafii i różnych wspólnot. Niem niej staje przed nim i poważny dylem at: czy zajmować się posługą sakram entalną w obec po zostałych jeszcze katolików i ich dynam izować, czy też raczej pośw ięcić się głównie ew angelizow aniu obojętnych i przyciąganiu ich do Kościoła.
J a n P a w e l II w swym przem ówieniu w skazał na kierunki prac i za angażowania biskupów, podkreślając m. in. niezastąpioną rolę pasterza w bu dowaniu w spólnoty diecezjalnej, w której nikt, n aw et proboszczowie o du żym zasięgu, nie może go zastąpić. Potw ierdził też w ytyczne dane tymże biskupom jeszcze w r. 1977 przez P a w ł a VI, na tem at potrzeby zw iększe nia akcji pow ołaniow ej, do kapłaństwa i diakonatu, oraz zw iększenia udzia łu zakonnic w pracy duszpasterskiej. G łów nie jednak zalecił pracę nad po szerzeniem udziału św ieckich katolików w apostolacie, a także ew angeliza cję młodzieży. Św ieccy, którzy w ciągu w iek ów oddali w iele znakom itych usług K ościołow i, w edług odnowionej eklezjologii posiadają jeszcze w iększe m ożliwości działania, jak o tym m ówią dokum enty ostatniego soboru: K o n
sty tu c ja d o g m a tyc zn a o K ościele i D e k re t o a p o sto lstw ie św ieckich. P łyn ie
to z natury ich stanu, a nie tylko z potrzeby zaradzenia dotkliw em u bra kowi powołań. Prócz apostolatu grupowego i typu organizacyjnego, papież zaleca tak wzm óc w ychow anie religijne i moralne w rodzinach, aby rodzi ce, jeśli to m ożliw e, byli głów nym i form atoram i w iary swych dzieci, czy to w e w łasnym gronie, czy też łącząc się w e w spółdziałających grupach są siedzkich.
Obok udziału w bezpośredniej ew angelizacji, św ieccy mogą i powinni zastępować kapłanów tak na szczeblu diecezji, jak i parafii, w tych w szyst kich sprawach organizacyjnych i w ychow aw czych, gdzie n ie w chodzi w grę w ykonyw anie w ładzy kapłańskiej. Dotyczy to w szelkich funkcji w ych ow aw czych, załatw iania rozliczeń i spraw finansow ych, roli animatorów litu rgi cznych, w reszcie przygotowania do chrztu, Kom unii św., bierzm owania i m ał żeństwa, zaw sze jednak w łączności z kapłanem czy diakonem.
W spółpracowników należy też szukać w w iększej niż dotąd m ierze wśród głęboko zaangażowanej w sprawy Kościoła młodzieży, która zresztą w e Francji jest skupiona w w ielu organizacjach bądź grupach nieform al nych. Aby zaś sama młodzież była należycie uformowana religijnie, należy
jej zapew nić system atyczną katechezę, zwłaszcza tym młodym, którzy
uczęszczają do szkół państw owych. Wśród uczniów tych ostatnich szkół, jak zauważa J a n P a w e ł II, mało jest takich, którzy chodziliby system atycz n ie na kursy katechezy w okresie trwania szkoły średniej. Szczególną rolę odgrywa natom iast w tym w zględzie szkoła katolicka, która łatw iej może w ytw orzyć klim at braterstwa, posługi i w spółodpow iedzialności ze starszym pokoleniem . Taki w łaśn ie klim at pozwoli uniknąć atm osfery zagrożenie i g et ta oraz otworzyć sie na twórcze inspiracje Ducha Świętego.
Z całego przem ówienia przebija wyraźnie, jak bardzo papież liczy na młodzież w trudnym procesie ew angelizacji i ożyw ienia w iary Kościoła. Nie dziw ią w ięc jego gorące zachęty do w yzyskania w ielkiego potencjału m łode go pokolenia, zw łaszcza że jego w rażliw ość na drugiego człowieka stara się w ykorzystać w ielu m istyfikatorów.
Pielgrzym owanie a historia zbawienia
Pod takim tytułem czasopismo „La D ocum entation Catholique” 15/1982 zam ieściło referat ks. Bernarda L a m b e r t , w ygłoszony na zjeździe przed staw icieli kanadyjskich sanktuariów pielgrzym kowych. Zagadnienie tylko czę ściowo odnosi się do sytuacji w Kanadzie, gdyż jest om awiane zasadniczo na płaszczyźnie w iary całego Kościoła, w edług trzech punktów widzenia.
sanktuariom. Od kilku lat, m ówi L a m b e r t , nastąpiło zdum iew ające dla zachodnich teologów odkrycie tzw. religijności ludow ej tak na płaszczyźnie kulturowej, jak i eklezjalnej. Jest to tym bardziej dziwne, że jeszcze w la tach sześćdziesiątych i na początku siedem dziesiątych tzw. teologia seku laryzacji głosiła nieuchronny zanik w szelkich ludowych, a naw et i częściowo instytucjonalnych form religii, na rzecz indyw idualnego i prywatnego prze żyw ania w iary. Jednakże z okazji Roku Ś w iętego 1975, z okazji podróży apostolskich P a w ł a VI i zwłaszcza J a n a P a w ł a II, ujrzano ze zdu m ieniem ogromną potrzebę i w rażliw ość ludzi w ierzących na zbiorowe prze żyw anie sw ej w iary i daw anie temu św iadectw a. Ludzie gotowi byli pono sić w iele ofiar i niew ygód, aby uczestniczyć w spotkaniach liturgicznych czy nabożeństwach grupujących w iele setek tysięcy uczestników.
Wtedy uświadom iono sobie, że już ostatni sobór w K o n s ty tu c ji o litu rg ii gorąco zalecił także nabożeństwa i praktyki paraliturgiczne. Podobnie uczy nił to Synod B iskupów z r. 1974, poświęcony ew angelizacji, a także J a n P a w e ł II w sw ej adhortacji o katechizacji. Zresztą obecny papież całym stylem działania i w ykonyw ania swego Urzędu N auczycielskiego bardzo przy czynia się do żyw ego, a w łaściw ie radosnego, w atm osferze entuzjazm u prze żyw ania pielgrzym ek. Stąd można powiedzieć, że odradzający się na naszych oczach fakt pielgrzym ow ania należy do tradycyjnej, a przecież zaw sze no w ej ekspresji wiary.
Drugi punkt w spojrzeniu na zjaw isko pielgrzym ek dotyczy powiązania ich łaski z nauką ostatniego soboru, a konkretnie z jego eklezjologią i w y m iaram i w spółczesnego duszpasterzowania. N ie n ależy bowiem głosić Ew an gelii abstrakcyjnie, ale w sposób zakorzeniony w naszym św iecie, w danej kulturze, z uw zględnieniem naw et sytuacji konfliktow ych. A w łaśnie sanktu aria poprzez w spólnotow e przeżywanie w iary, zarówno w w ielkich grupach jak i w m niejszych, poprzez szczególną atm osferę, przepowiadanie, pogłę bianie nawrócenia itp., mogą m odelować setki tysięcy sum ień ludzkich w du chu soborowym. W iele już uczyniono w zakresie odnowy posługi kapłańskiej, katechezy, udziału św ieckich w liturgii i apostolacie, w podniesieniu godno ści rodziny, ale w iele z tych spraw w ym aga jeszcze dostosowania do dzi siejszego kontekstu. Przy czym sobór postuluje, aby zachować hierarchię nrawd, a J a n P a w e ł II w r. 1981 przypom niał — w nawiązaniu do
E uangelii n u n tia n d i P a w ł a VI — o obowiązku sprowadzania w szystkich
m etod duszpasterskich do w izji chrystocentrycznej.
Tej w izji jest i pow inien być podporządkowany kult świętych, także św. Józefa (czczonego bardzo w Kanadzie) i Matki N ajświętszej. Znajduje to zresztą odbicie w nauce soboru, w edług której Kościół jest wpraw dzie w ydarzeniem zbawczym, ale także instytucją, która pomaga tworzyć przy m ierze m iędzy Bogiem a człow iekiem , oznaczając i ukazując potrójną funk cję Chrystusa: jako proroka, kapłana i króla. Stąd Kościół stale uczestni czy w odnowie, jest zakorzeniony w m iłości, a będąc stale w drodze (en
m arche), realizuje zbaw ienie osoby ludzkiej w e w spólnocie. Posiada w praw
dzie z ustanow ienia Bożego hierarchię kościelną dla w ykonyw ania szczegól nych posług, ale docenia prawa ludzi świeckich, jest i powinien być na służbie w szystkich, szukając nowych form apostolatu i szanując struktury poziome. O czyw iście ostatecznym źródłem inspirującym w działaniu pozo staje zaw sze sam Chrystus, który działa w e w nętrzu i daje człow iekow i zaczyn i źródło nowego życia, jak to stw ierdził J a n P a w e ł II po sw o im powrocie z Puebla w r. 1979.
W trzeciej części sw ych rozważań L a m b e r t mówi o duchowości w ła ściw ej teologii pielgrzym owania: jest ona w ażnym środkiem zaradczym na liczne bolączki człow ieka współczesnego, żyjącego coraz częściej jakby w „sv- tuacji pochrześcijańskiej” (p o stc h rétien té ). W tym nowym społeczeństwie, z jakim mamy do czynienia, panuje często pozytywizm oraz niebezpieczny reduktyw izm moralny. Jest to sprowadzanie w szelk ich wartości do jednego tylko w ym iaru, np. do potrzeb ciała, do w ym ogów postępu technicznego, do zasad ekonomii, a um ysł zastępuje się rozumem. W dziedzinie norm etycz
k s. S T A N IS Ł A W G Ł O W A S J
nych szerzy się relatywizm , a podkreślana jednostronnie czasowość nadaje postępow aniu człow ieka w ym iar doczesny i całkow icie zsekularyzowany.
Autor konkluduje, że w obliczu takich w łaśn ie trudności, które szczegól nie jaskrawo w ystępują w społeczeństw ach cyw ilizacyjnie rozw iniętych, ale zalążkowo znajdują się wszędzie, duchow ość i atm osfera w łaściw e pielgrzym kom, mogą być w ażnym środkiem wspom agającym w odkrywaniu w swym życiu wym iaru Bożego i przeżywaniu osobowej w ięzi z Chrystusem.
Pielgrzym ow anie drogą Kościoła
We w spom nianym wyżej numerze czasopism a „La Documentation Catho liq u e” 15/1982 ks. bp D o n z e zastanawia się nad typologią chrześcijańskie go pielgrzym ow ania. Nasza epoka um ożliwa podróże na skalę nigdy nie spo tykaną w dziejach. Ludzie podróżują dla turystyki, wypoczynku, odwiedzin czy zwłaszcza załatw iania interesów . Pielgrzym jest wprawdzie także pod różnym. ale w innym zupełnie znaczeniu, niż zw yczajni podróżnicy. Jego celem jest przede w szystkim szukanie Boga, przem iana w ew nętrzna i m o dlitwa.
We w szystkich w ielk ich religiach św iata istn iały m iejsca pielgrzymkowe, które od niepam iętnych czasów przyciągały tłum y ludzi, którzy w pewnym m omencie swego życia zdecydow ali się na trud pielgrzym owania, aby od naleźć w ew nętrzną harmonię i spokój duszy. W ystarczy przypom nieć Efez, Benares, Mekkę, a w chrześcijaństw ie podróże do Ziemi Św iętej, Rzymu, Santiago de Compostella oraz setek sanktuariów w różnych krajach. Jed nym ze szczególnie uprzyw ilejow anych m iejsc pozostaje Rzym, zwłaszcza od wprowadzenia w roku 1300 tzw. rocznicowych „lat św iętych ”, kiedy za- często w sposób niejako instytucjonalny organizować pielgrzym ki. N iezależ nie od tego osobowość poszczególnych papieży działała przyciągająco na tłu my pielgrzym ów, co w eryfikuje się w naszych czasach w odniesieniu do pasterzowania J a n a P a w ł a II.
Były jednak takie okresy, jak czas Reform acji, R ew olucji Francuskiej czy też epoka tzw. teologii sekularyzacji w latach sześćdziesiątych i częścio
wo siedem dziesiątych naszego w ieku, kiedy intensyw ność w spólnotow ych
przeżyć religijnych ulegała wyraźnem u zm niejszeniu. Głoszono w tedy „de fin ityw n y” zanik pobożności ludowej, ale po jakim ś czasie odradzała się ona, jak przysłow iow y fen iks z popiołów.
Praw dziw a pielgrzym ka jest dla chrześcijanina ostatecznie niczym in nym. jak poszukiw aniem i odkryciem Chrystusa, podobnie jak to się stało dla uczniów idących do Emaus (Łk 24), gdy doświadczyli, że Pan idzie z n i mi. Istnieje pragnienie w idzialnego przeżycia i niejako „dotknięcia” rzeczy w istości Bożej, poprzez znak sanktuarium i znak wspólnoty. Naturalnie nie jest rzeczą konieczną wyruszyć na pielgrzym kę, aby spotkać Chrystusa. Jed nak człow iek nie będąc samotną wyspą, często w łaśnie potrzebuje innych, aby spotkać Boga i zachwycić się Nim. O tej w ew nętrznej potrzebie św iad czy m. in. fakt, że corocznie przeszło 50 m ilionów pielgrzym ów przemieszcza się w św iecie, zarówno indyw idualnie jak i w pielgrzym kach grupowych, aby być uczestnikam i tych jedynych w sw oim rodzaju przeżyć religijnych.
W praktyce często organizowane są grupy w edług poszczególnych stanów, zawodów, w ieku, czy też dzielą się na parafialne, diecezjalne lub narodowe. N iew ażny jest podział, ale doświadczenie wiary.
Jednym z niebezpieczeństw, jakie w krajach rozw iniętych grożą czę ściowym zniekształceniem idei pielgrzym owania, jest nastaw ienie turysty czne. a naw et zw yczajny brak w łaściw ej organizacji. Jednakże są to prze szkody do uniknięcia.
Pielgrzym ki nie są oczyw iście uniw ersalnym środkiem zaradczym na w szystk ie bolączki duchowe człowieka. Autor sądzi jednak, iż dobrze sym bolizują drogę człow ieka do Boga i prowadzą faktycznie do Niego, choć nie każdemu odpowiada taki rodzaj poszukiwania Boga i stąd nie są koniecz
nością jak np. w religii m ahom etańskiej. N iem niej wypada się cieszyć z tego, że skutecznie przezw yciężać mogą pozostałości platonizm u w chrześcijaństwie, jakoby człow iek wyrażał siebie samego w yłącznie poprzez przeżycia duszy, z pom inięciem jego cielesności.
Przykład sekty Moon
W ostatnich latach zachodzi w sprawach religii coraz dziw niejszy pa radoks: z jednej strony przywódcy Kościołów i pasterze skarżą się na po stępującą sekularyzację i odchodzenie ludzi od praktyk religijnych, zw łasz cza w chrześcijaństw ie, z drugiej zaś zyskują na znaczeniu różne sekty. Ich rozwój następuje i w krajach biednych, i bogatych. N ie zrażają przy tym surowe w ym ogi założycieli. W ielu ludzi żyje jeszcze pod w rażeniem samo bójczej śm ierci około tysiąca zw olenników sekty Toma J o n e s a w Guja nie, pod koniec lat siedem dziesiątych.
Czasopismo „Informations Catholiques Internationales” z 15 lipca 1982 r. podaje ciekawą dokum entację na tem at sekty Moon. Jej twórca, Sun Myung M o o n , urodzony w r. 1920, inżynier z w ykształcenia, założył w Korei w r. 1954 „Stowarzyszenie Zjednoczenia Św iatow ego Chrześcijaństw a”, które następnie w r. 1958 przeszczepił do USA. Dzięki n iezw ykle sprytnej działal ności, w r. 1982 może się poszczycić 2 m ilionam i zw olenników . Jest czło wiekiem n iezw yk le bogatym, prowadzącym liczne przedsiębiorstwa dochodo we. Choć w Stanach Zjednoczonych został skazany na 14 lat w ięzienia za oszustw a podatkowe, nie wiadomo, czy będzie siedział w więzieniu. Jak mogło dojść do zaw ładnięcia um ysłam i m ilionów ludzi i dobrze się na tym wzbogacić?
Przede w szystkim Moon podaje się jakby za nowego m esjasza. Jest obda rzony dużym talentem aktorskim, um ie robić wrażenie, przyciąga uwagę, zręcznie manipuluje nastrojam i ludzi. Jego książka Boże za sa d y jest próbą całościowej i dowolnej interpretacji całej historii ludzkości. Czyni to w opar ciu o Pism o Św ięte, odczytyw ane czasem literalnie, a czasem w sposób m oc no naciągany. Cała historia św iata jest ukazana jako w alka Boga z szata nem i w tym w zględzie przypomina w iecznie pokutujące w umysłach m ity m anichejskie. Także zło i potem odkupienie są sprowadzane do dziedziny seksualnej. Poniew aż Ewa kiedyś zgrzeszyła seksualnie z W ężem-Szatanem , z tego związku pochodzą źli ludzie i w szelk ie zło w św iecie. Odkupienie może przyjść tylko poprzez nową parę małżeńską. Jezus m iał być odkupi cielem w edług Moona, jednakże z powodu swej tragicznej śm ierci na krzy żu nie zdążył założyć rodziny i stał się tylko duchowym ojcem ludzi. Kiedy natom iast nadeszła w łaściw a pełnia czasów, głosi Moon, Bóg zesłał w łaści wego człowieka, czyli jego samego, choć nie m ów i o tym wyraźnie, aby rozwiązać w szystk ie podstaw ow e problem y ludzkości. Ma nastąpić ustalenie się ziem skiego królestw a wybranych, które będzie realizow ane począw szy od Azji. N ow ym Izraelem stanie się Korea Południowa, ale przedtem jeszcze w ybuchnie trzecia wojna światowa. Moon głosi w ięc w yraźnie odejście od idei zbaw ienia duchowego, na rzecz „zbaw ienia” ziem skiego, ponieważ w ła śnie na ziem i nastąpi rozwój cyw ilizacyjny na kształt królestwa Bożego.
W sekcie m ówi się w iele o szatanie, odrywa człow ieka od rzeczyw istości św iata ukazując prom etejską przyszłość, ale w rzeczyw istości tworzy się grupę bezkrytycznych n iew olników przyczyniających się do bogacenia tw ór cy. System form acji adeptów obejmuje w iele zsynchronizowanych konferen cji, które poprzez sw oiste „pranie m ózgów ” usiłują w yjaśnić całość w yd a
rzeń świata. W grupach panuje także atm osfera życzliw ości i m iłości,
a „wspólnota podstaw ow a” stwarza silne w ięzi osobowe, stale kontrolowane, z których trudno się w yzw olić.
Być m oże iż w tym tkw i jeden z kluczy do zrozumienia, dlaczego w ielu ludzi zniechęconych do religijnych struktur chrześcijaństw a czy też w łasnych struktur rodzinnych, tak bezkrytycznie przyjm uje naukę mistrza. W każdym razie sekty szerzą się zdumiewająco szybko w e w spółczesnym św iecie
178 k s. S T A N IS Ł A W G Ł O W A S J
(zob. A. W o o d r o w , Les n o u ve lle s sectes, Paris 1982). W ystarczy w spom nieć o takich, jak „Dzieci Boga”, „Świadom ość K rishny”, grupie „Zen”, nie mówiąc już o „Świadkach Jeh ow y”, „Badaczach Pism a Sw .” czy „Adwen tystach D nia Siódm ego”. Za punkt w yjścia biorą one zarówno zniekształ cone opisy Biblii, jak i azjatycki buddyzm czy hinduizm. N ie można oprzeć się wrażeniu, że człow iek dzisiaj często ucieka od cyw ilizacji konsumpcji, a jednocześnie zniechęcony jest do w szelk ich system ów, w których osoba ludzka bywa ograniczana sztyw nym i strukturami.
Episkopat Francuski o sektach
Organ Sekretariatu Episkopatu Francuskiego „SNOP” w numerze z dnia 9 czerwca 1982 r., podaje wiadomość o działalności stałej grupy roboczej „Pastorale et sectes”, stworzonej przy Sekretariacie Episkopatu. Jej k ie rownik, ks. Jean V e r n e t t e , podaje kilka spostrzeżeń o działalności sekt. Nastąpiło w yraźne zdynam izowanie działalności „Świadków Jeh ow y”, bo je den działacz-katecheta przypada na 765 m ieszkańców Francji. Radykalizacja grupy tzw. „realitów ”, czyli zw olenników istot pozaziem skich, prowadzi do form alnej apostazji, skoro zmusza się członków do w ypisyw ania się z Ko ścioła na specjalnym formularzu. Ma także m iejsce rozwój ugrupowań te- rapeutyczno-cielesnych (przykładem „Zen”) jak również zw iększenie ak tyw ności grup gnostycznych o podłożu m anichejskim , a w szczególności różo- krzyżowców.
Obok tych ruchów odśrodkowych istnieje także prawdziw y dialog eku m eniczny ze w spólnotam i niekatolickim i, które jednak opierają się auten tycznie na Ew angelii. Grupa robocza Episkopatu opisana w „SNOP” zajm u je się też m echanizm am i oddziaływania na ludzi w sektach, a w szczególno ści przeszczepioną z USA m etodą „odprogram owania” um ysłu adepta sekty z jego dotychczasow ych przekonań. Taka m etoda jest w gruncie rzeczy n ie moralna, gdyż w ypływ a z jednostronnej, a czasem nawet m aterialistycznej w izji człowieka, i prowadzi do naruszenia rów now agi psychicznej.
'Mądra działalność duszpasterska — m ówi ks. V e r n e t t e — winna obejmować poważne studia nad sektami, a zwłaszcza teologiczną analizę za gadnień przez nie szczególnie uwzględnianych. Zakłada to poważną lekturę Pisma Św iętego, historii Kościoła, znajomość zasad nawrócenia i „rozezna wania duchów ” w św ietle w spółczesnych znaków czasu. N iebezpieczeństwo zawarte w now ych sektach jest poważne, gdyż rozpowszechniają one surogaty religii, a w rzeczyw istości zm ierzają do neopoganizm u i utrudniają dialog ekumeniczny.
Na m arginesie można zaznaczyć, że chociaż w Polsce nie ma tak w ie l kiego rozkwitu now ych sekt, jednak już istniejące zaczynają od pewnego czasu przejawiać w iększą działalność. Na przykład w nowych dzielnicach w ielkich miast, często do m ieszkańców świeżo zasiedlonych bloków w cze śniej przychodzą „Świadkowie Jeh ow y”, rozdając broszury religijne i u siłu jąc stw orzyć nowe w ięzi społeczne, nim jeszcze księża obejmą te dzielnice swoją działalnością. Przysłow iow y na tych obszarach brak nowych kościo łów i w ielkość parafii na pewno duszpasterzom katolickim nie ułatw iają pracy w tym względzie.