Sukertowa-Biedrawina, Emilia
Ze wspomnień redaktora
"Komunikatów"
Komunikaty Mazursko-Warmińskie nr 2, 315-355
E M I L I A S U K E R T O W A - B I E D R A W I N A
ZE WSPOMNIEŃ REDAKTORA „KOMUNIKATÓW”
I. P O W S T A N I E I N S T Y T U T U M A Z U R S K I E G O
„K om unikaty M azu rsk o -W arm iń sk ie”, k tó re doczekały się setnego n u m e ru, są pierw szym polskim pism em naukow ym , pośw ięconym ziem i m azursko- - w arm iń sk iej. N arodziły się one w okresie bardzo ciężkim , w w aru n k ach zupełnie odm iennych od dzisiejszych — ustabilizow anych. P ra g n ą c p rzystąpić do rozp atrz en ia dziejów czasopism a należy zapoznać się ze środow iskiem , k tó re je stw orzyło. P ierw sze „K o m u n ik aty ” w y d aw ał pow stały w 1945 r. I n sty tu t M azurski w O lsztynie. Założycielam i In sty tu tu byli M azurzy z Dział- dowszczyzny, do k tórych p rzy stąp ili siedzący o m iedzę M azurzy m ław scy, czyli zaw krzańscy.
Bliższy k o n ta k t M azurów działdow skich z zaw k rzań sk im i został zadzierzg n ięty w czasach poplebiscytow ych, czyli po p rzyłączeniu D ziałdow szczyzny do do tzw. „Z m artw y ch p o w stałej P o lsk i”. A k cja ta ro zw ijała się na odcinku działdow sko-m ław skim , a co n ajw ażn iejsze sp rzy jała jej p ra sa lo k aln a, jak „M azowsze Płockie i K u jaw y ”, „P rzegląd P ożarniczy”, k tó ry w ychodził w M ła w ie, ja k rów nież „G azeta M ław ska” z o sta tn ich la t p rzedw ojennych, w y d a w an a przez zasłużonego działacza i h isto ry k a m ław skiego, d o ktora m edycyny Józefa O staszew skiego. Z aopiekow ał się on red ak to re m „M azura”, K azim ie rzem Jaroszykiem , zm uszonym do opuszczenia O lsztyna. W ow e czasy „G azeta M ław ska” , szczególnie ostatn ie jej n u m ery , z ad ru k o w an a była a rty k u ła m i, po św ięconym i sp raw ie m a z u r s k ie j1 (nie b ra k ło tam i m oich prac).
Ja osobiście u trzy m y w ałam k o n ta k t nie ty lk o z ta m te jsz ą p ra są , ale i szkolnictw em : w 1922 r. zostałam w spółzałożycielką i o p iek u n k ą S em in ariu m N auczycielskiego w Działdowie. T ak se m in a riu m m ław sk ie ja k działdow skie obliczone b yły na repolonizację m łodych M azurów . Ju ż w 1923 r. przybył do D ziałdow a Józef B iedraw a, jako d y re k to r S em in ariu m Nauczycielskiego, a w se m in a riu m w M ław ie osiadł d y re k to r K aro l Banszel, obaj Ślązacy Cie szyńscy, gorąco oddani sp raw ie m azu rsk iej. W 1926 r. na łam ach pism a „M a zowsze Płockie i K u ja w y ” naw oływ ałam gorąco: „nie opuścim y B raci M azu ró w ” ; w M ław ie w tym sam ym czasie, w b u d y n k u se m in a rialn y m o tw arto
W ysta w ę m a zu rską , na k tó re j w y staw iliśm y działdow skie eksponaty, a „P rz e
gląd Pożarniczy” w M ław ie p o d k reślił, że „obrazow ały one naszą łączność k u ltu ra ln ą z braćm i zza k o rd o n u ”.
1 Posiadam cztery n u m ery „G azety M ław skiej” red ag o w an ej przez d ra J ó zefa O staszew skiego z 1937 г., dw a z 1938 r. oraz jeden z 1939 r., ponadto trz y n u m ery „Nowej G azety M ław skiej” z 1938 r. oraz n u m ery (3, 4, 5, 6) z 1939 r., k tó re podpisyw ał B olesław K anigow ski jako re d a k to r odpow ie dzialny.
W Działdowie, 18 g ru d n ia 1935 r., po długich sta ra n ia c h pow stał w reszcie Z w iązek M azurów , któ ry p rzy stąp ił do pracy k u ltu ra ln e j. N iestety, Związek ten stał się solą w oku rozpanoszonym rzecznikom h itleryzm u, pozostaw ionym na D ziałdowszczyźnie przez w ładze niem ieckie. Wbili oni k l i n 2 m iędzy społeczeństw o polskie a Zw iązek M azurów . W arunki pracy stały się tru d n e do zniesienia. K iedy w ybuchła w ojna, wszyscy działacze polscy zm uszeni byli opuścić te re n działdow ski i zakonspirow ać się w G en eraln ej G uberni. K iedy w początkach października 1939 r. „granatow a policja” w W arszaw ie o trzy m ała z D ziałdow a list gończy z moim nazw iskiem , okazało się, że pod nim figurow ały jeszcze dw a nazw iska: K arola M ałłka, p rezesa Zw iązku M azurów i jego sk a rb n ik a , B ohdana W ilam owskiego.
O pracy k o n sp iracy jn ej członków Z w iązku M azurów w początkow ym okresie było tyle w iadom o, że znajdow ali się w rozsypce po całej G eneralnej G uberni, przyjm ow ali pseudonim y, k o rzy stali z „lew ych p ap ieró w ”. Mimo to k o n tak to w ali się ze sobą. W szelka działalność tej g rupy m azu rsk iej m usiała siłą rzeczy zejść do podziem ia; b ra li udział w ru ch u oporu, w ypow iadając hitlerow com w alkę na śm ierć i życie.
D ziałdow iacy zadzierzgnęli k o n tak ty , m iędzy innym i, z dobrze zakonspi ro w an ą g ru p ą M azurów zaw krzańskich, któ rzy prow adzili rów nież w alkę w ojskow ą i ta jn e n a u c z a n ie 3. R eprezentow ał tę g rupę d r W itold W itkow ski, wówczas k ie ro w n ik jednej ze szkół w a rsz a w sk ic h 4.
Bohdan W ilam ow ski w sw ojej p racy d o k to rsk ie j5 podaje, że „p ierw si z organizacjam i k o n spiracyjnym i naw iązali k o n ta k t ci, k tó rzy m ieli d aw niejsze pow iązania osobiste ze środow iskiem w arszaw skim , bo tam głów nie skupiało się to grono osób. P oczątki m yślenia o przyszłości sp raw y m a z u r skiej d a tu ją się już od przełom u la t 1939/40. Józef B iedraw a z żoną E m ilią ,s p o d trzy m u je daw ne k o n ta k ty z działaczam i społeczno-ośw iatow ym i, ofero w ane są m u m ożliwości w spółpracy nad tym zagadnieniem w k onspiracji, łącznie z proponow aniem B iedraw ie fu n k cji k u ra to ra szkolnego po w yzw ole niu P ru s W schodnich” 7. Za praźródło In sty tu tu M azurskiego W ilam ow ski u w a ża M uzeum M azurskie w D ziałdow ie, „G azetę M a zu rsk ą” i Koło K rajoznaw cze przy P aństw ow ym S em inarium N auczycielskim w D ziałdow ie. W ojenni b a d a
2 E. S u k e r t o w a - B i e d r a w i n a , D awno a niedaw no. W spom nienia, O lsztyn 1965, ss. 230 i następne.
3 K. M a ł ł e k , G eneza In s ty tu tu M azurskiego, W arm ia i M azury, n r 7, 1965, s. 16.
4 Cz. W y c e c h , Z dziejó w ta jn e j ośw iaty w latach o ku p a cji 1939—1944, W arszaw a 1964, ss. 38, 39.
5 N otatki doc. d ra B ohdana W ilam ow skiego w sp raw ie In sty tu tu M azur skiego (przygotow ane dla au to rk i n in iejszej pracy). B. W ilam ow ski p rzy stąp ił do w alki k o n sp iracy jn ej w W arszaw ie: szkolił h arcerzy, był w spółtw órcą „Szarych S zeregów ” itp.
6 Slub nasz odbył się w W arszaw ie 28 IV 1928 r.
7 P ra g n ą c zasięgnąć nieco bliższych danych o pow ierzeniu m em u mężowi, Józefow i B iedraw ie, w czasach ko n sp iracji opracow anie organizacji szkolnic tw a, zw róciłam się do d ra M ichała P oliaka z prośbą o udzielenie m i b liż szych wiadom ości. O trzym ałam 18 k w ie tn ia 1968 roku w łasnoręczne pism o d ra M. P oliaka n astęp u jącej treści: „O tym , że śp. D y rek to r Biedraw a był W k o n sp iracji u p atrzo n y na k u ra to ra po w yzw oleniu na te re n ie P ru s W schodnich słyszałem , od zam ordow anego w czasie okupacji (przed p o w sta niem w arszaw skim ) d ra T adeusza A dam czyka, ostatniego k u ra to ra przed II w ojną św iatow ą na W ołyniu (Równe). Z nim m iałem k o n ta k ty w k o n sp i racji. On nie był zw iązany z W ycechem i jego D ep artam en tem podziem nym . To były bardzo zakonspirow ane spraw y. A dam czyk jako oficer rezerw y WP należał do jak iejś organizacji w ojskow ej. Ja k a to była organizacja,
cze, którzy opracow ali p lan y i koncepcje m azurskie — to daw ni sem inarzyści, au to rzy m onografii w si Działdow szczyzny B.
S p ra w ę zakonspirow anego In sty tu tu M azurskiego poruszono po ra z p ie rw szy 18 m a rc a 1943 r. P o w stał wówczas prow izoryczny zarząd, którego p re z e sem został K arol M ałłek, a se k retarzem E d w ard M ałłek (pseud. S tan isław Łopatow ski). Do zarząd u w eszli nad to : Je rz y B urski, A lek san d ra M ałłkow a, E ugeniusz Piecha i d r W itold W itk o w sk iQ. Działo się to w Radości pod W ar szaw ą, w m ieszkaniu M a ł łk o w e jP o s ta n o w io n o wówczas przy stąp ić do o p ra cow ania m ateriałó w dla przyszłych w ładz i pracow ników polskich in sty tu cji na M azurach i W arm ii. Przydzielono też zadania członkom -założycielom . B yła to p ra c a w ytypow ana na czas w ojny. Na okres pow ojenny przew idyw ano k onty n u o w an ie prac In sty tu tu M azurskiego — w ów czas nazyw ano go: M azu r ski In sty tu t B adaw czy „O poka” — w O lsztynie.
„...Edw ard M ałłek dokonał po p ro stu gigantycznej roboty, bo opracow ał m ono g raficzn o -staty sty czn ie te re n P ru s W schodnich, n aszej przyszłej rubieży północnej P a ń stw a Polskiego” — pisze K aro l M ałłek w G enezie In s ty tu tu
M azurskiego (s. 17). P om agał E. M ałłkow i Eugeniusz Piecha.
Jesien ią 1944 r. przygotow ano rów nież p ety cję do w ładz c e n traln y ch w L ublinie, dotyczącą ak cji na now o w yzw olonej ziemi. P ety cję poprzedzał k ró tk i zarys h isto rii M azur i W arm ii u . P ro g ra m liczył 9 rozdziałów i 32 tezy- -p a ra g ra fy , zaopatrzone w m ap k ę rozm ieszczenia polskiej ludności w P ru sach W schodnich 12. U chw alono, że kto k o lw iek zostanie w yzw olony pierw szy, za m eld u je się, n ie zw lekając, w ładzom polskim . D okonali tego Je rz y B urski
nigdy m i nie w y jaśn iał, a ja nie nalegałem , boć to było stra sz n ie zakonspi row ane. On z ram ien ia tej organizacji in tereso w ał się sp ra w ą P ru s W schod nich jako ja k a ś „ fig u ra ” zakonspirow ana, a sp ecjaln ie chodziło m u o p rz e m yślenie i o pracow anie o rg an izacji szkolnictw a n a tym teren ie. I tu — o ile p am iętam , padło nazw isko śp. D y rek to ra B iedraw y, k tó ry m iał sp raw ę szkol nictw a i ośw iaty na tym te re n ie opracow ać. P rz ypom inam sobie tylko tyle, że inform ow ał się u m n ie o d y re k to rz e ”.
W dzięczna jestem n iezm iernie za tę ta k cenną wiadom ość. N iestety, z w iel kim żalem i sm utkiem m uszę zaznaczyć, że A utor tego listu, dyr. d r M ichał P o liak zm arł 6 m aja br. n a zaw ał serca.
я W zbiorach M uzeum M azurskiego, k tó re zorganizow aliśm y w Działdowie, złożono w sw oim czasie z górą 60 m o n o g rafii w si m azu rsk ich ; z tych po w o j nie odnaleziono 14, k tó re osobiście ofiarow ałam B ibliotece In sty tu tu M azu r skiego. W szystkie te m o nografie opracow ane zostały przez w ychow anków S em inarium , m. in. Jerzego B urskiego, B ohdana W ilam ow skiego, E ugeniusza P iechę, R oberta i E d w ard a M ałłków , b raci G erigków i innych.
9 Cz. W y с e c h , op. cit., s. 16: W itkow ski był członkiem TON, czyli T ajn ej O rganizacji N auczycielskiej.
19 Ibidem , ss. 21—25. W końcu p aźd ziern ik a 1939 r. ściągnął do W arszaw y K a ro l M ałłek. N iem cy rozesłali za nim listy gończe, w yznaczając za jego głowę nag ro d ę w w ysokości 25 000 m arek . U k ry w an o go jak iś czas na Ż oli borzu. U rosły m u w ąsy, broda, o trzy m ał „lew e d o k u m en ty ” i przez cały czas o kupacji p racow ał jako w oźnica w m ły n ie („M ichał S k o ry n a ”). N iejeden w orek m ąk i z jego p latfo rm y , przeznaczony dla o k u p an ta, poszedł na cele organizacji podziem nych. W edług K arola M ałłka nag ro d a za jego głowę w yno siła 100 000 m arek . W kradło się tu nieporozum ienie: h itlero w cy w G ene ra ln e j G uberni w yznaczali „nagrody” w złotych polskich, a nie w m arkach. Ja k o w łaścicielka m ieszkania w Radości fig u ro w ała żona K arola, A leksandra.
11 Ten „w stęp histo ry czn y ” na życzenie B. W ilam ow skiego, k tó ry był łącz nikiem m iędzy zarządem a nam i, przygotow ałam , u k ry w a ją c się w B iałej P o d lask iej w lecie 1943 r. jako Zofia B ernatow iczow a.
12 K. M a ł ł e k , op. cit., s. 14 i następ n e — A u to rk a serdecznie dziękuje p. K. M ałłkow i za u d o stę p n ie n ie jej m aszynopisu p racy O In sty tu c ie Ma
i H ieronim S kurpski n, którzy w czasie w ojny u k ry w ali się w P au lin o w ie koło N ałęczowa. W okresie w yzw olenia opublikow ali oni szereg arty k u łó w w p rasie lubelskiej, w ygłaszali też przem ów ienia przez radio.
D opiero po upływ ie m iesiąca udało się w ysiać delegację Z w iązku M azu rów i zarządu In sty tu tu M azurskiego pod przew odnictw em prezesa, K arola M ałłka, do L ublina. Dnia 25 listopada 1944 r. przedstaw iono sp raw ę przew od niczącem u K rajow ej R ady N arodow ej, B olesław ow i B ie ru to w il4, na przeszło dw ugodzinnej audiencji. K o n feren cja w PKWN w L ublinie, na k tó re j re fe ro w ano p ro g ram działania In sty tu tu M azurskiego, odbyła się 12 g ru d n ia 1944 r. Spraw ę refe ro w ał prezes.
Po przybyciu do L ublina B ohdana W ilam ow skiego w styczniu 1945 r., grupa działaczy m azurskich n aw iązała k o n tak ty z członkam i KRN i n iek tó rym i m in istram i PKWN, i p rzed staw iła im w y p raco w an e podczas okupacji propozycje w sp raw ie polityki gospodarczej i ak c ji osiedleńczej na teren ie M azur i W arm ii. Poniew aż M azurzy zgrupow ani w okół In sty tu tu należeli do nielicznych w Polsce osób znających p ro b lem aty k ę tych terenów , c en traln e w ładze państw ow e pow ierzyły w ielu z nich czołowe fu n k cje na te re n ie tw o rzonego O kręgu M azurskiego.
D nia 28 m arca p rzy jech ali do O lsztyna oficjalni przedstaw iciele polskich w ładz pod kierow nictw em Jerzego Burskiego, k tó ry był pierw szym w ice w ojew odą olsztyńskim , zastępcą płk. Ja k u b a P ra w in a , P ełnom ocnika Rządu na O kręg M azurski. W ekipie, k tó ra przyjechała tw orzyć tu polskie życie i polską w ładzę było, obok Jerzego Burskiego, w ielu działaczy m azu rsk ich uczestniczących w pracy k o n sp iracy jn ej In sty tu tu M azurskiego. Na szczeblu w ojew ódzkim H. S k u rp sk i zajął się odcinkiem k u ltu ry , a m uzealnictw em w szczególności, G ustaw L eyding — sp raw am i społeczno-politycznym i d oty czącymi ludności m azu rsk iej. B. W ilam ow skiem u przypadło w u dziale o rg an i zow anie życia gospodarczego W arm ii i M azur. S taro stą w Szczytnie był W alter Późny, pow ażne fu n k cje społeczne zajm ow ali tam F ry d e ry k L eyk, Ja n L ipert, B ronisław a R om anow ska, obecna L eydingow a, Ja n Bocian. W D ziałdo w ie działali: K arol M ałłek, jako staro sta, E ugeniusz Piecha, in sp e k to r szkol ny, d r E d w ard Szym ański. S taro stą w Nidzicy został E d w ard M ałłek.
Po zbudow aniu zrębów w ładzy i p rzystąpieniu do odbudow y polskiego życia, zaczęło w yłaniać się w iele tru d n y c h problem ów społeczno-gospodar czych. Ich rozw iązanie należało oprzeć na opracow aniach naukow ych, dlatego a k tu a ln a sta ła się sp raw a reak ty w o w an ia In sty tu tu M azurskiego. Wobec b rak u na m iejscu k a d r naukow ych, z konieczności p rzy jęto zasadę, że początkow o badania prow adzić będą fachow cy p racu jący w O lsztynie i w te re n ie ; ta k pow stało m. in. opracow anie dotyczące p e rsp ek ty w rozw oju społeczno-gospo darczego w oj. olsztyńskiego J4. W m iarę rozw oju In sty tu tu m iano w ciągać do w spółpracy naukow ców spoza W arm ii i M azur.
D la reak ty w o w an ia In sty tu tu M azurskiego w ykorzystano uroczystości ob chodzone na polach g runw aldzkich 15 lipca 1945 r., k ied y to zjechało do O lsztyna w iele osób, w tym liczni m azurscy działacze z czasów okupacji. Na zebraniu zorganizow anym na zam ku olsztyńskim 15 przez daw nych człon ków In sty tu tu W. W itkow ski przedłożył sta tu t dostosow any do now ych w a
13 H ieronim ow i S k u rp sk iem u za udzielenie m i tej oraz innych w iadom ości składam serdeczne podziękow anie.
14 K. M a ł ł e k , op. cit., s. 14. W łączając M azurów , W arm iaków i Pow iślan
i ich ziem ie do P olski — usu n ął nazw ę P ru sy W schodnie, w prow adzając nazw ę M azury — w ojew ództw o m azurskie.
15 K arol M ałłek w sw ojej p ra c y O In sty tu c ie M a zu rskim (w m aszynopi sie), k tó ry mi p rzesłał do w glądu, w ym ienił nazw iska 29 członków In sty tu tu
ru n k ó w . Do zarządu w y b ran o K aro la M alika jako prezesa, d ra W. W itkow skiego jako w iceprezesa, E. M ałłka jako se k re ta rz a , B. W ilam ow skiego jako sk a rb n ik a i d ra E. Szym ańskiego jako członka.
W edług zatw ierdzonego sta tu tu 10 In sty tu t M azurski m iał za zad an ie przede w szystkim : podejm ow anie i p o pieranie p ra c badaw czych dotyczących sto su n ków k u ltu ra ln y c h , społecznych, historyczno-politycznych, gospodarczych, p rzy rodniczych i geograficznych P ojezierza M azurskiego; po p u lary zację wiedzy 0 tym pojezierzu.
D alsze jego zadania były następ u jące: utrzy m y w an ie i prow adzenie biblio teki reg io n aln ej i m uzeum regionalnego; u dzielanie pom ocy członkom w ich p racy naukow ej i a rty sty czn ej; ogłaszanie kon k u rsó w na p ra c e n aukow e i a r tystyczne; organizow anie placów ek badaw czych; organizow anie i prow adzenie k ursów , odczytów, in sty tu c ji p o p ularyzujących w iedzę o P ojezierzu M azur skim i innych.
Ja k z powyższego w ynika, założyciele In sty tu tu p ra g n ę li stw orzyć p la ców kę w szechstronną, o dużym rozm achu. Z am ia ry jed n ak przekroczyły po w ażnie ówczesne możliwości, gdyż b ra k p racow ników naukow ych odczuw ał nie tylko Olsztyn, ale i cała P olska. P ra c a zarząd u też była u tru d n io n a . W szyscy jego członkow ie byli obciążeni, a n aw et przeciążeni pracą zaw odow ą 1 działalnością społeczną. Do tego dochodziły tru d n o ści kom unikacyjne. F re k w encja na posiedzeniach była w ięc słaba. Siłą rzeczy głów ny ciężar sp a d ł na sk a rb n ik a B. W ilam ow skiego, jedynego członka zarządu m ieszkającego wówczas w O lsztynie. Tym czasem trzeb a było rozw iązyw ać w iele bardzo zaw iłych problem ów , m iędzy in n y m i roztoczyć opiekę n ad w ynędzniałą lu d nością autochtoniczną, licznym i sta rc a m i i sierotam i, pomóc w zw alczaniu szerzących się e p id e m ii17. In sty tu t M azurski w spółdziałał tak że w tej akcji.
T ru d n e w aru n k i, zm iana w sy tu a cji życiowej n iek tó ry ch osób spow odo w ały, że część członków -założycieli, a n aw et członków zarządu odeszła z pracy na ty m teren ie. W zw iązku z w yjazdem na dłuższy pobyt do P ra g i czeskiej w ycofał się z p racy d r W. W itkow ski, do E łku odszedł E. M ałłek. K aro l M ałłek w p raw d zie zaktyw izow ał sw ą działalność, z ajął się jed n ak głów nie organizow aniem M azurskiego U n iw e rsy te tu Ludow ego w Rudziskach pod P asym iem , a później W arm ińskim U n iw ersy tetem Ludow ym w Ju rk o w y m M łynie pod M orągiem ; placów ki te były nieodzow ne dla sk ie ro w an ia rep o lo n i- zacji na w łaściw e tory. Ale, zaangażow any bez reszty w sp raw y w ychow aw cze m łodego pokolenia, prezes nie m iał an i czasu ani ochoty do b adań naukow ych, dla k tó ry ch In sty tu t był p rzede w szystkim pow ołany. D ziałający społecznie sk a rb n ik , a później w iceprezes B. W ilam ow ski poza prow adzeniem tru d n eg o odcinka sw ych zajęć zaw odow ych m iał dużo p racy zw iązanej z zabezpiecze niem chociażby n ajsk ro m n iejsz ej bazy m a te ria ln e j d la In sty tu tu , a przede w szystkim dla u n iw ersy tetó w ludow ych. Nie m ógł w ięc ta k ż e za ją ć się o rg a nizacją p racy naukow ej In sty tu tu jako całości. W ytw orzyła się zatem sy tu a cja dość krytyczna.
Po latach dw udziestu prezes K arol M a ł ł e k pisał na te n te m a t n a stę p u jąco: „M yślałem w tedy, że In sty tu t u legnie zagładzie i oto w tym krytycznym
M azurskiego, w tej liczbie tylko 9 M azurów działdow skich i „p ru sk ich ”. W edług pierw szego protokołu (WAPO II/41 A-2) liczba założycieli w ynosiła tylko 22 osoby.
1C S ta tu t zalegalizow any został przez P ełnom ocnika Rządu na O kręg M a z u rsk i, płk. Ja k u b a P ra w in a , dn. 9 V II 1945 r.
17 D r S tan isław Flis, długoletni członek K o m itetu R edakcyjnego „K om u n ik ató w M a zursko-W arm ińskich”, k tó ry m. in. organizow ał S zp ital K olejow y, m iał wówczas w iele tru d n o ści i kłopotów ze zw alczaniem zarazy.
o kresie przyszła nam z pom ocą p. B ied raw in a”. Tu w im ię „praw dy h i sto ry czn ej” m uszę zaznaczyć, że to w icew ojew oda J. B urski w ydelegow ał do m nie swego p rzedstaw iciela, k tó ry zaprosił m n ie na zw ołane b ły sk a w icznie posiedzenie ra d y naukow ej i zarządu. Na tym to posiedzeniu jedno głośnie w y b ran o m nie na stanow isko se k re ta rz a generalnego i d y rek to ra In sty tu tu M azurskiego. Było to 18 w rześnia 1945 r. W ybór p rzy jęłam ze w zru szeniem i zadow oleniem , d aw ał m i bow iem możliwości in ten sy w n ej pracy dla spraw y, k tó rą uznałam za w łasn ą już ćw ierć w ieku w cześniej, w okresie plebiscytu.
Sam a o rganizacja In sty tu tu M azurskiego budziła pew ne zastrzeżenia. Na to zw rócił już uw agę T adeusz G r y g i e r w sw ej p racy 15-lecie In sty tu tu
M azurskiego u) O ls z ty n ie 1B. W iadomości zw iązane z akcją przygotow aw czą
są bardzo rozbieżne. M azurzy-założyciele n iew iele już p am ię ta ją , co p rz e żyli w okropnych czasach k o n sp iracji — n iew iele m ożna się od nich dziś dow iedzieć, a przekazyw ane przez nich w spom nienia niezupełnie p o k ry w ają się z dokum entam i, k tó re w ykorzystał długoletni d y re k to r A rchiw um , Tadeusz G rygier. W łaściw ie należałoby je ro zpatrzyć i u z g o d n ić J9.
N as w łaściw ie in te re su je fa k t, że In sty tu t M azurski w tak ich tru d n y ch w aru n k ach pow stał, że sta ra n ie m jego członków ju ż w 1946 r. p o jaw iły się pierw sze „K o m unikaty”, w k tó ry ch zam ieszczali sw e prace badaw cze w ybitni n aukow cy z całej Polski.
II. P R A C A I N S T Y T U T U M A Z U R S K I E G O
Do p racy stanęłam 19 w rześn ia 1945 r. J a k się w yraził p rezes K arol M a łłe k 20 — n a m oje b a rk i spadły nie tylko sp raw y se k re ta ria tu , lecz w szyst kie czynności po W itkow skim , a więc ra d a naukow a, w erb o w an ie członków, szukanie pieniędzy, przy jm o w an ie in teresan tó w i w ogóle „w szystko”. A gdzie przygotow anie w a rsz ta tu dla naukow ców , biblioteka...?
P ierw sze kro k i m oje skierow ałam do przyszłej siedziby In sty tu tu M azur skiego, k tó rą w ładze przydzieliły przed kilkom a tygodniam i. K am ienica pod nu m erem 4 p rzy ulicy, k tó ra w tedy — czasowo — nosiła nazw ę E m ilii P la te r w m iejsce poprzedniej L u isen strasse (obecnie W ojciecha K ętrzyńskiego). Dom p rezentow ałby się n ienajgorzej, gdyby n ie pow ybijane szyby, zepsute, pow y ry w an e zam ki... A d m in istracja należała do m nie. Dom, sk ła d ający się z p a r te ru i dw óch p ię te r był niezam ieszkały. P rz ed e w szystkim należało zabezpieczyć lokal. P okoje duże, zajm ow ane u przednio przez inteligencję, zdążono już w y szabrow ać. Dzięki pom ocy B. W ilam ow skiego i jego w spółpracow ników ze „Społem ” około 1 p aźd ziern ik a n ajw ażn iejszy rem o n t b y ł już dokonany, okna, p rzy n ajm n iej w ew n ętrzn e, o sz k lo n e 21. Dla In sty tu tu w y b rałam dw a lokale pierw szego p iętra, jeden cztero-, drugi trzypokojow y, z najw iększego w y ek s m itow ano ja k ą ś bursę p rzeznaczając go na bibliotekę. Solidne, dębow e reg ały kazałam przenieść z innego lokalu, gdzie m ieszkał daw niej nauczyciel g im n a zjalny. „W yszabrow ałam ” nieco m ebli, k tó re nie p rzy p ad ły do gustu innym .
18 K om u n ik aty M azursko-W arm ińskie, 1960, n r 3/69, ss. 436— 441. 19 Sądzę, że m ała liczba M azurów w y n ik ła stąd, że ty m w rozsypce tru d n o się było kontaktow ać m iędzy sobą. Do założenia In sty tu tu M azurskiego p o trze ba było 20 członków. Jeżeli D ziałdow iacy nie m ogli się staw ić, ra to w a li sy tu a cję bardzo uspołecznieni M ław ianie. K tó ra liczba członków, 29 czy 22 jest istotna, tru d n o powiedzieć. W łaściw ie chyba ta, k tó rą zam ieszczono w p ro to kole z pierw szego posiedzenia.
29 W a rty k u le opublikow anym w „W arm ii i M azurach” oraz w m aszy nopisie.
21 U rząd Tym czasow y nie m iał obow iązku szklenia w ew nętrznych okien.
Do pokoju, w którym p rzyjm ow ałam gości najp rzed n iejszy ch , H ieronim S k u rp sk i o fiaro w ał cztery solidne, w yściełane krzesła z w ysokim i oparciam i, k tó re okazały się nie dość stylow e do k o m n at zam kow ych. W ilam owski p rzy słał trzy łóżka z pościelą do gościnnego pokoju. Od ulicy i na jednych drzw iach w ejściow ych umieszczono szyldy z napisem „ In sty tu t M a zu rsk i”. T rochę książek zab rałam z gabinetu owego b. nauczyciela N iem ca. Sam a stopniow o przydźw igałam roczniki „G azety M a zu rsk iej” z la t 1923—1933 i szesnaście „K alen d arzy dla M azurów ” oraz inne drobiazgi, k tó re ocalały w moim w arszaw skim m ieszkaniu. K tóregoś dnia jak iś m łody społemow iec przyw iózł m i 120 słow ników oraz poszczególne tom y różnych encyklopedii, k tó re w w olnym czasie u zbierałam . I one się przydały, skom pletow ano je z czasem. Z grom adziłam też nieco a rc h iw alió w z rozbitego b iu ra Bund
D eutscher O sten (Związek N iem ieckiego W schodu). W reszcie w pierw szych
dniach paźd ziern ik a b iu ro i cały lo k al były na tyle urządzone, że m ogłam rozpocząć urzędow anie, zwieźć m ój ubogi, pow ojenny dobytek.
N a jtru d n ie j było zdobyć p ap ier k an c e la ry jn y i in n e drobiazgi biurow e. Pierw szym i p raco w n icam i In sty tu tu zostały: ja k a ś W arm iaczka, bardzo ga d atliw a i zabobonna, jako sp rzątac zk a lo k alu i ulicy oraz pracow nica biurow a, m łoda, nie bardzo ro zg arn ię ta . Je d n ą z jej prac było czyszczenie i o klejanie podniszczonych książek. Liczyłam się z tym , że ktoś m i udzieli ciężarów ki i przyw iozę w iększą liczbę książek, k tó re będą w ym agały doprow adzenia do należytego sta n u ./N a jb a rd z ie j liczyłam na d ra Szym ańskiego, k tó ry nie zaw o dził, i n a „Społem ” .
Na jednym z pierw szych zebrań Z arzą d zdecydow ał rozpocząć ja k n a j prędzej d ru k propagandow ych w y d aw n ictw reg io n aln y ch K. M ałłka i moich. Postanow iono dru k o w ać w now ej polskiej typografii „Z agon”. D ow iedziałam się, że z ram ien ia Z arządu W ojew ódzkiego S tro n n ictw a L udow ego F eliks M uraw a red ag o w ał i d ru k o w ał ta m pierw szy ty g o d n ik (2°), k tó ry zaczął w ychodzić już w lipcu 1945 r. w O lsztynie pod nagłów kiem „Głos Z iem i”. P rzekonałam się, że d ru k a rn ia m iała jeszcze duże b rak i, dlatego zakom uniko w ano mi, że m ogę liczyć na n ią dopiero za k ilk a tygodni. Z początkiem sie rp nia zaczęły się ukazyw ać n ie re g u la rn ie w O lsztynie „W iadom ości M azurskie” pod re d a k c ją W łodzim ierza M roczkow skiego, w y d aw an e przez W ojew ódzki U rząd In fo rm a c ji i Propagandy. W ydaw cy dziennika m ieli je d n a k w iele tr u d ności ze zdobyw aniem p ap ieru , b ra k ie m czcionek. M roczkow ski, zn an y mi z W arszaw y, o b jął lo k al po niem ieckiej d ru k a rn i „A llensteiner V o lk sb la tt”, k tó ry był zdem olow any. Zecerzy jeździli po m iasteczkach m azu rsk ich i w a r m iń sk ich w poszukiw aniu p ap ieru i czcionek. I ja w y b rałam się kiedyś z nim i ciężarów ką na poszukiw anie. W k ilk u m iejscach n iew ielkie d ru k a rn ie były ro zb ite lub w yszabrow ane doszczętnie. Z d aje się, że na p e ry fe ria c h Szczytna znaleźliśm y dużą ilość nie najgorszych łacińskich czcionek: szabrow nicy pow yrzucali je na ziem ię z kaszt, k tó re były im potrzebne.
W raz z innym i tow arzyszam i, siedząc n a ziem i (a by ł to koniec w rześnia), w y d łubyw ałam czcionki z piasku, a oczyszczone chow ałam do to reb k i dla kolegi zecera. P am iętam , że tam w łaśnie spotkałam w ielce zasłużonego b o jow nika o polskość M azur, B ogum iła L abusza młodszego, jednego ze w spół założycieli i kiero w n ik a Z jednoczenia M azurskiego. P rz ed staw ił m i sw oją siostrę, Em ilię, k tó ra po ukończeniu S em inarium N auczycielskiego w P oznaniu p raco w ała jako nauczycielka w Polsce, w 1918 r. delegow ano ją n a Sejm D zielnicow y w Poznaniu, ak ty w n ie działała na rzecz sp raw y po lsk iej -2. Od
22 T. O r а с к i, S ło w n ik biograficzny W arm ii, M azur i Pow iśla od połow y
X V w. do 1945 r., W arszaw a 1963, s. 159.
w iedziła m nie w O lsztynie, bow iem zainteresow ała się In sty tu te m M azurskim , niestety, zm arła w niedługim czasie. Ja k o ś o niej całkiem zapom niano, a w ielka szkoda.
R e d ak to r M roczkow ski p ra g n ą ł na łam ach „W iadom ości M azurskich” d ru kow ać ja k najczęściej a rty k u ły o M azurach, o ich polskim pochodzeniu, aby u św iadam iać sw oich czytelników przybyłych z W ileńszczyzny. M roczkow ski uty sk iw a ł, że w O lsztynie ta k m ało jest znaw ców zagadnienia m azurskiego. M usiałam m u obiecać, że kiedy ustali m iejsce na odcinek, nie odm ów ię m u poparcia. Isto tn ie um ow a została dotrzym ana. D nia 11 stycznia 1946 r. ukazał się w „W iadom ościach M azurskich” m ój pierw szy a rty k u ł — odcinek pt. S t y
czeń na M azurach — ги zw ycza ja ch i przysłow iach. W niedzielę 26 w rześnia
1948 r., kiedy w m iejsce „W iadom ości M azurskich” zaczęło w ychodzić „Zycie O lsztyńskie” a , re d a k c ja jego zam ieściła wiadom ość, że odcinek a u to rk i jest setnym z kolei, zaznaczając, że to jest „rzeteln y w k ład w dzieło repolonizacji, w iązania ziem i m a zu rsk o -w arm iń sk iej z M acierzą”. A rty k u ły m oje sta ły się popularne w Olsztynie.
Spraw a przygotow ania w arszta tu pracy dla naukow ców leżała m i bardzo na sercu. W ybrałam się do W arszaw y, do M in isterstw a O św iaty, gdzie d r Józef Grycz, naczelnik W ydziału Bibliotek w ydał m i zaśw iadczenie, zezw alające na zbieranie w składnicach poniem ieckich książek dla In sty tu tu M azurskiego na rów ni z U n iw ersy tetem M. K opernika w T oruniu, U n iw ersy tetem W arszaw skim i B iblioteką G dańską.
P oszukując w O stródzie m ogiły G ustaw a Gizew iusza i p am iątek po nim, na plebanii kościoła m etodystów n a tra fiła m , w śród różnych rupieci, na sk rzy nię z a k ta m i sięgającym i do X V II w ieku. W śród nich znajdow ało się całe archiw um a k t z czasów urzędow ania Gizewiusza. N iebaw em zw ieźli m i je do In sty tu tu m łodzi pracow nicy ze „Społem ”. K iedy p rzy jech ałam do Olsztyna, opow iadano m i w iele o b ibliotece adw okata Suckow a, k tó ra m iała liczyć 6—7 tysięcy tom ów rzad k ich i cennych w ydaw nictw , w śród nich także pol skich. Suckow m ieszkał w w illi p rzy dzisiejszej ulicy Pieniężnego. Po długich poszukiw aniach sk onstatow ałam , że niestety nie będziem y m ieli w iele pożytku z jego biblioteki, gdyż książki u sunięto z m ieszkania i um ieszczono w ogro dzie, w szopie o dziuraw ym dachu. Na sk u te k deszczów w iększość w y d aw nictw zgniła. Po odrzuceniu łopatam i w ierzchnich w arstw , w ybrano około 120 w olum inów w ydaw nictw , nadających się do użytku, w tej liczbie ocalał cenny S ło w n ik p o lsk o -n iem ieck i M rongow iusza.
N iebaw em przyw ieźliśm y pięciotonow y wóz cennych d ruków z K ętrzyna. Pom ógł m i w ted y m gr W ładysław C h o jn a c k i24. Był on nieocenionym moim tow arzyszem w czasie ekspedycji po książki. Zazw yczaj pow iadano m i, że „m am szósty zm ysł”, to jest „w yczucie sk a rb u ”. Z auw ażyłam je d n a k już wówczas, że W ładzio C hojnacki prześcignął m n ie w p e n etro w an iu książek poniem ieckich. Potem przyszła kolej na M orąg, gdzie z olbrzym iej hali z a w a lonej niezliczonym i tom am i w ydobyw ano bezcenne „białe k ru k i”. Tam w yłow iliśm y 33 w olum iny recesów w schodniopruskich. Moje dw ie praco w nice, k tó re zabrałam tam z sobą, m iały obow iązek zdejm ow ania, podnoszenia, ocierania książek z k urzu i podaw ania o tw arty ch n a stro n ie ty tu ło w ej; ja odczytaw szy nazw isko au to ra i tu tu ł, decydow ałam : zabrać czy odłożyć dla kogo innego. In sty tu to w i M azurskiem u p rzed e w szystkim chodziło o w ydaw nictw a regionalne, historyczne, encyklopedie i słow niki, no i dzieła polskie.
23 „Życie O lsztyńskie” zaczęło w ychodzić od 1 lipca 1946 r.
24 E. S u k e r t o w a - B i e d r a w i n a , D awno a niedaw no, O lsztyn 1965,
s. 283.
Po m iastach polskich, głów nie u n iw ersy teck ich , rozeszła się w ieść o pow sta n iu now ego regionalnego in sty tu tu w O lsztynie. W ywołało to dość duże zainteresow anie. Zaczęli przyjeżdżać profesorow ie, k tó rzy bardzo ch ętn ie w y głaszali p relek cje w lo k alu In sty tu tu M azurskiego. 15 października 1945 r. m iało się odbyć in a u g u racy jn e posiedzenie w sali K o p ern ik a na Zam ku. Z apo w iedział odczyt prof, d r B ohdan Suchodolski. Z eb rała się elita, przybył P ełn o m ocnik Rządu na O kręg M azurski, pułk o w n ik Ja k u b P ra w in , b isk u p o lsz ty ń ski, Teodor B ensch i inni. Sala była zapełniona, oczekiw ano dłuższy czas — w tem z M ław y zaw iadom iono telefonicznie, że sam ochód, k tó ry m jech ał p re le gent, uległ k atastro fie, ale bez o fiar w ludziach. Prof. Suchodolski p rzy jech ał n a zaju trz; w ygłosił odczyt na tem at: Id ea ły k u ltu r y na tle współczesnych,
p rzem ian społecznych, lecz tego dnia, n ieste ty , n ie w szyscy goście m ogli
przybyć.
Z aw itał też do O lsztyna w y b itn y językoznaw ca z Łodzi, prof, d r H en ry k U ła s z y n 23. N iebaw em p rzybył też prof, d r Józef K ostrzew ski z Poznania, którego poznałam w 1927 r. w D ziałdow ie, był on bow iem opiekunem p o w sta łego tam M uzeum M azurskiego. P rz y jech ał kiedyś rów nież do O lsztyna prof. W łodzim ierz A ntoniew icz. Z naliśm y się rów nież, gdyż przez pięć la t byliśm y razem w R adzie G łów nej T ow arzystw a K rajoznaw czego w W arszaw ie. I on in tereso w ał się naszym i działdow skim i zbioram i. Z jaw ił się rów nież w O l sztynie d y re k to r Wyższej Szkoły H andlow ej w W arszaw ie, Je rz y L oth, którego poznałam w e w czesnej m łodości; w o kresie przedplebiscytow ym spotykaliśm y się n a zeb ran iach M azurskiego K o m itetu Plebiscytow ego. W szyscy w ym ienieni profesorow ie m ieli p relek cje, a profesorow ie Suchodolski i K ostrzew ski zostali zaproszeni do Rady N aukow ej In sty tu tu M azurskiego. W p aźd ziern ik u n a w ią zaliśm y k o n ta k t z In sty tu ta m i B ałtyckim i Z achodnim , a T ow arzystw o P rz y jaciół L udu M azurskiego w K rakow ie przysłało do nas trzech delegatów , któ rzy zaprosili w ycieczkę M azurów do K rak o w a i Z akopanego. P an i Zelaz- now ska, członkini T ow arzystw a, n ie tylko w O lsztynie na zebraniu d ek lam o w ała u tw o ry K ajk i, ale i na w ieczornicach w K rak o w ie propagow ała u tw o ry m azurskich poetów ludow ych.
P rzybyli też z cyklem odczytów profesorow ie: K arol G órski, W ojciech H ejnosz i P assen d o rfer. Jeszcze w lecie 1945 r. zjaw ił się w O lsztynie b r a ta n ek prof. A ntoniew icza, m łody e n tu zjasta archeolog, m g r Je rz y A ntoniew icz. Bardzo p ra g n ą ł z n am i w spółpracow ać. O kazało się, że by ł bardzo pożyteczny, m iał w iele dobrych pom ysłów — dlatego już w lu ty m 1946 r. w y b ran o go do Z arządu In sty tu tu M azurskiego.
Młodzież m iejscow a w ykazyw ała duże zain tereso w an ie w iedzą o M azu rach i W arm ii. L iczne w ycieczki szkolne z O lsztyna przychodziły m asow o do In sty tu tu , a ja m usiałam im opow iadać bez końca, odpow iadać na in d y w id u aln e z ap y tan ia n a te m a t M azur, pokazyw ać sta ro d ru k i, rękopisy. N ie b ra k ło też w ycieczek z różnych m iast w ojew ództw a; zain tereso w an ie m azuroznaw - stw em było bardzo duże. Na A kadem ii P ra w n o -A d m in istra c y jn e j, założonej przez prof. H ilarow icza z Łodzi w y k ład y na te n te m a t pow ierzono m nie. Od 27 października do końca 1945 r. w ygłosiłam 28 dw ugodzinnych p relek cji, p rzy tym często zastępow ałam nie zaangażow anych jeszcze prelegentów . W ro k u akadem ickim 1946/47 w S tudium P ra w n o -A d m in istra c y jn y m w O lsztynie, filii U n iw ersy tetu im. M ikołaja K o p ern ik a w T o ru n iu odbyw ały się ró w n ież w ykłady z zakresu m azu ro - i w arm ioznaw stw a.
Ju ż 2 g ru d n ia 1945 r. w raz z H ieronim em S kurpskim , kustoszem M uzeum ,
25 W. D o r o s z e w s k i , H e n r y k U łaszyn (1 875—1959), P o ra d n ik Językow y,
k tó ry ofiarow ał In sty tu to w i p am iątk i z czasów plebiscytu, u rządziłam w y sta wą plebiscytow ą we „w łasnym lo k alu ”. Ja k na owe czasy, kiedy O lsztyn był w yludniony, w zbudziła ona duże zainteresow anie: zw iedziło ją k ilk a tysięcy osób, a ja m iałam 55 w ykładów . Te liczne w ykłady w chodziły w zakres m oich obowiązków. W d niu otw arcia Z arząd In sty tu tu u d ał się w Aleją W ojska Polskiego, róg ul. R a ta ja 26, gdzie na ścianie dom u zam ieścił tablicą ukw ieconą z napisem „ul. Bogum iła L in k i” 27. M ogiła tego b o jow nika o pol- kośó zn ajd u je się na pobliskim , nie używ anym już cm entarzu. W iosną 1946 r. w y sta w ę plebiscytow ą zabrano do W arszaw y i udostępniono ją zw iedzają cym w k re sla m i Politechniki, gdzie cieszyła się dużym pow odzeniem . Wobec coraz to w iększego zain tereso w an ia sp raw ą m azu rsk ą, In sty tu t organizow ał liczne zebrania, odczyty o różnym poziom ie w e w łasnym lo k alu oraz w szko łach. Wobec tego, że nie ta k prędko m ożna było przygotow ać zastępy p re le gentów , w szędzie i zawsze m n ie przypadało przem aw iać, co n ieraz porządnie męczyło.
Nie tylko młodzież in tereso w ała się W arm ią i M azuram i, ale nauczyciele, urzędnicy i to nie w yłącznie z Olsztyna. W końcu lutego 1946 r. odbył się ośm iodniow y k u rs dla nauczycieli w ojew ództw gdańskiego, białostockiego, i olsztyńskiego. Wzięło w nim udział 30 słuchaczy i 17 prelegentów , w tej liczbie przyjezdni. W m aju tegoż ro k u odbyły się dw a k u rsy pięciodniow e dla pracow ników In fo rm acji i P ropagandy — słuchaczy zebrało się każdo razow o po trzydziestu k ilk u oraz 7 prelegentów , w yłącznie członków In sty tu tu M azurskiego — w reszcie czterodniow y k u rs w czerw cu. K iedy pow stał od dział Polskiego T ow arzystw a T urystyczno-K rajoznaw czego, którego byłam w spółzałożycielką, zorganizow ano k u rsy dla przew odników . Ja objęłam w y kład y m azuroznaw stw a, p. M aria Z ie n ta ra-M a le w sk a — w arm ioznaw stw a. W ykładałam przez k ilk a lat.
R ew elacją stało się otw arcie 24 m a ja 1946 r. W y sta w y M ikołaja K ojjernika w 403 rocznicę jego śm ierci. Była to pierw sza w Polsce w y sta w a pośw ięcona W ielkiem u A stronom ow i. W gablotach zamieszczono szereg sta ro d ru k ó w zw ią zanych z osobą K opernika, odnalezionych przez In sty tu t M azurski. P iętn aśc ie spośród tych bezcennych d ru k ó w In sty tu t o fiaro w ał nowo o tw artem u M uzeum K opernika we F ro m b o rk u 2e. W ystaw ę K opernika zw iedziło 9 tysięcy osób. K atalog po w ystaw ie, opracow any przeze m nie, został rozkupiony do o sta t niego egzem plarza.
K iedy pow stał In sty tu t M azurski w czasie okupacji, duży odsetek działa czy w arm ińskich oraz pow iślańskich podobnie ja k w ielu M azurów przebyw ał w obozach ko n cen tracy jn y ch i w ięzieniach. Toteż tylko M azurzy opracow ali m em oriał dla now ych w ładz. W spółzałożycielam i In sty tu tu M azurskiego byli, ja k wiadomo, także M azurzy z a w k rz a ń sc y a . P o pow rocie działaczy w a rm iń skich Z arząd In sty tu tu M azurskiego postanow ił zaprosić b ard ziej zasłużonych W arm iaków do Z arząd u i Rady N aukow ej. Do Z arząd u dokooptow ano:
26 Mogiłę B. L in k i Niem cy sp lan to w ali i um ieścili na jej m iejscu śm ietnik cm entarny. W iele czasu zajęło m i odnalezienie tego m iejsca, na którym w znieś liśm y granitow y nag ro b ek z nazw iskiem Linki.
27 Po upływ ie k ilk u la t przeniesiono do śródm ieścia, a na daw nym m ie j scu zawieszono tab licę „ul. R a ta ja ”.
28 E. S u k e r t o w a - B i e d r a w i n a , W ystaw a K o p e rn ika w O lsztyn ie, Kom. M az.-W arm ., 1966, n r 1/91, ss. 172—177.
29 M azurzy nie m ogli w ystępow ać sam ow olnie w im ieniu W arm iaków . Wówczas na te re n ie pow szechnie zapanow ała n o m en k latu ra m azu rsk a: O kręg M azurski, In sty tu t M azurski, W iadomości M azurskie, M uzeum M azurskie itd.
d ra W ładysław a G ębika, jako działacza w arm iń sk ieg o i W iktorię Ż u raw sk ą, à do Rady N aukow ej: P aw ła Sowę, M arię Z ientarów nę, A lojzego Śliw ę, Ja n a Boenigka, M ichała Lengow skiego, W andę Pieniężną i Ja n a Boehma.
J. B o e n ig k 30 w niósł p ro je k t założenia K lubu W arm ińskiego. Postanow iono reaktyw ow ać „G azetę O lsztyńską” i „M azura”, co jed n ak mim o zgody M in i ste rstw a In fo rm acji i P ro p a g an d y n ie doszło do sk u tk u . Ogłoszono k o n k u rs n a p am iętn ik M azura i W arm iak a. Sowa proponow ał w y d aw an ie czasopism a „Ł y n a”, co rów nież n ie zostało zrealizow ane. Ju ż 18 w rześn ia 1945 r. p ostano wiono rozpocząć d ru k zaakceptow anych p rac: K aro la M ałłka, Ju trzn ia m a zu r
ska na G ody i Plon, czyli d o ży n k i na M azurach. Spraw y finansow e sta n ęły
tem u na przeszkodzie. Wobec tego w ybrano m o ją n ajd ro b n iejszą broszurę: Polskość M azurów i W a rm ia kó w (ty tu ł by ł a k tu a ln y — liczyła ty lk o 11 stxon, je d n a k i tego nie udało się w ydać, d ru k odłożono na rok 1946). D nia 29 stycznia 1946 r. złożyliśm y w M in isterstw ie Ziem O dzyskanych na ręce w ojew ody Robla w niosek o subw encję n a w ydaw nictw o w w ysokości 335 000 zł — uzyskano zaledw ie 56 000 z ł 31.
Z araz po N ow ym Roku u k azała się d ru k iem m o ja w sp o m n ian a broszura. M iała ona duże pow odzenie, już bow iem po 3 m iesiącach p o jaw ił się jej II n akład. N iebaw em ogłoszono drukiem d ru g ą m oją b roszurę B ojow nicy
m azurscy, liczącą 32 strony, cieszyła się rów nież dużym z a in te re so w a n ie m 32.
W 1946 r. stopniow o ukazały się p ra c e M ałłka: Plon, czyli d o ży n k i na M azu
rach (21 stron) oraz Ju trzn ia m azu rska na G ody, k tó rą m ożna było ko lp o rto
w ać przed Bożym N arodzeniem (ss. 61). Oba te w y d aw n ictw a zaopatrzyłam „słowem w stęp n y m ”. W końcu ro k u m ogliśm y się poszczycić K. M ałłka i A rno K a n ta 33, M a zu rskim śp ie w n ik ie m re g io n a ln y m (ss. 46). Istn iała nadzieja na rozpow szechnienie tych w y d aw n ictw w śród szerokich m as ta k M azurów i W arm iaków , ja k i ludności napływ ow ej, zw łaszcza że m ożna było dzięki nim u rządzać w idow iska. W praw dzie w ydanie 171 stro n d ru k u pochłonęło sporo czasu, lecz spraw iło m i to pew ne zadow olenie: spełniliśm y bow iem dru g ie „p rzy k azan ie” sta tu tu .
W 1946 r. udało się nam w ydobyć z rą k niepow ołanych zbiór rękopisów M ichała K ajk i, k tó re W ojew ódzki W ydział K u ltu ry w Białym stoku oddał w depozyt In sty tu to w i M azurskiem u.
Nasi członkow ie Z arzą d u ciągle dom agali się czegoś nowego. K iedyś uchw alono na zeb ran iu Z arządu, że należy ja k n ajszybciej przygotow ać spis pow stałych w O lsztynie szkół, placów , ulic oraz dalszego spisu nazw isk zasłu żonych i życiorysów. To było potrzebne. A le kiedy 12 m aja 1946 r. p ostano w iono zorganizow ać cztery sekcje: historyczną, litera ck ą, a rty sty czn ą i p ra w ną — okazało się, że „przekroczyło to możliwości n ie tylko członków , ale
30 WAPO 11/41 'A-5_
31 In sty tu t ko rzy stał z pieniędzy pożyczonych od „Społem ”. D opiero w g ru d niu 1945 r. o trzym ał pierw szą ra tę w w ysokości 50 000 zł na „U niw ersytet M azu rsk i”. M uszę’ tu zaznaczyć, że Cz; W ycech w cytow anej książce, ss. 24— 28 pisze o „Społem ” co n astęp u je: „Na szczególne u zn an ie zasługuje d ziałal ność .opiekuńcza Zw. Spółdzielni Spożywców „Społem ”. Jego cen tra le z a tru d n iały duże liczby ludzi, często pod obcym i nazw iskam i, zajm u jący m i się w alk ą k o n sp iracy jn ą oraz p ra c ą nad pow ojennym i koncepcjam i rozw oju m. in. Ziem Z achodnich i Północnych. O parcie w „Społem ” dla sw ej p ra c y znalazł rów nież B. W ilam ow ski. Po w yzw oleniu dał on duży w k ład w re a k ty w o w a n iu i ro z w oju In sty tu tu M azurskiego”.
32 Z w róciłam się rów nież do M arii Z ientarów ny, żeby opracow ała życio ry sy bojow ników w arm ińskich, ale nie w iem , dlaczego ich nie dostarczyła. 33 A rno K an t zginął trag iczn ie w olsztyńskim „C zerw onym Dom u” (w ię zieniu) ro zszarp an y żywcem przez psy hitlerow skie.
i w a rsz ta tu p ra c y ” 34. N a przełom ie 1947/48 r. coraz szersze grono pracow ników naukow ych zgłaszało chęć do w spółpracy z nam i, ja k św iadczy list profesora Tadeusza St. G rab o w sk ieg o 35 z 27 stycznia 1948 r. W ykaz członków w y raźn ie udow adnia, że In sty tu t M azurski „w ykrystalizow ał się na placów kę n a u k o w ą”.
K siążki zwoziłam dzięki tem u, że udaw ało m i się zdobyć bezinteresow nie ciężarów ki jakiegoś u rzędu, sp ecjaln ie zaś „Społem ”.
N ie m ając czasu n a katalogow anie, m usiałam poprzestać na in w en tary zo - w aniu, a le i n a to go nie starczało.Z arząd u chw alił zaangażow anie b ib lio tek a rza, jed n ak o siłę fachow ą było bardzo tru d n o . Z resztą nie m ieliśm y k re d y tów. Zgłosił się w reszcie m łodzieniec nazw iskiem Cichow ski, k tó ry palił się do etnografii, je d n a k n ie był bibliotekarzem , chociaż był m iłośnikiem książek, znał nieźle język niem iecki, m ieszkał gdzieś nad Ł yną, m iał se n ty m e n t do m iejscow ej ludności. Z bierał b a jk i, g rał na jak iejś sta re j osobliw ej fu ja rc e m azu rsk iej, m arzy ł o pracy w In sty tu cie M azurskim . Z adow olił się dużo m niejszym i poboram i niż in n i kandydaci. Z księgow ością też sobie radził. K siążki inw entaryzow ał, a przecież ciągle ich przybyw ało. S taraliśm y się jak n a jp rę d z e j u przystępnić je naukow com . Coraz to ktoś p rzy jech ał z dalszych stro n i p raw ie zaw sze znalazł to, czego w innych dużych, starszych biblio tek ach na próżno szukał.
K iedy po ra z pierw szy zaw itał do O lsztyna m gr Je rzy A ntoniew icz, zaczę liśm y snuć plany na przyszłość. Doszliśmy do w niosku, że In sty tu to w i M azu r skiem u potrzebne jest czasopismo naukow e. Oczyw iste, że o jak im ś obszernym k w a rta ln ik u jeszcze m ow y być nie mogło, choćby ze w zględu na kredyty. P odzielał nasze asp ira c je oraz możliwości H ieronim S k u rp sk i, k tórego p ie rw sze prace z zakresu e tn o g rafii oraz m azu rsk iej sztuki ludow ej, a także re p ro dukcje ry su n k ó w zam ieszczałam w rocznikach „K alen d arza dla M azurów ”. N ie przypom inam sobie, czyj to był pom ysł, ale chyba A ntoniew icza, ażeby zacząć od w ydaw ania co m iesiąc b iu lety n u — broszury, ja k się wówczas p rak ty k o w ało , k tó ra obejm ow ałaby zag ad n ien ia ak tu aln e, naukow e, posia dałaby k o lejn ą n u m erację, ażeby z czasem m ógł pow stać tom k ilk u n a sto a rk u - szowy. Ta n am iastk a sta ła się naszym gorącym pragnieniem . U staliliśm y nagłów ek w y d aw n ictw a: „ In sty tu t M azurski w O lsztynie — K om unikaty D ziału In fo rm acji N aukow ej”. Pierw szy zeszyt m ógł się ukazać n ie w cześniej niż w trzecim k w a rta le 1946 r., pod w aru n k iem zdobycia funduszów . W ierzy liśm y, że m a te ria ł znajdziem y. P ostanow iliśm y, że na pierw szy ogień dam y arty k u ł z zakresu archeologii. A ntoniew icz m iał ich pew ien zapas. Na hono ra riu m nie liczyliśm y. Z decydow aliśm y się utw orzyć trz y sekcje: P re h isto rii i H istorii, Sztuki i K u ltu ry oraz sek cję Społeczno-G ospodarczą.
Mnie m iała przypaść ro la naczelnego re d a k to ra — w ydaw cy. R ed ak to rem serii Społeczno-G ospodarczej m iał zostać d r E d w a rd Szym ański, k tó ry uk o ń czył trz y fa k u lte ty n a U niw ersytecie K rólew ieckim i tam się doktoryzow ał, czym im ponow ał innym — w dodatku był posłem na Sejm U staw odaw czy, a w reszcie M azurem . Na re d a k to ra serii Sztuki i K u ltu ry n a jb a rd z ie j n ad aw ał się H ieronim S k u rp sk i, a se rii P re h isto rii oraz H istorii m g r Je rz y A n to n ie wicz. Przygotow aw szy g ru n t, w ystąpiliśm y na posiedzeniu Z arządu 5 m aja 1946 r. z p ro jek tem w y d an ia próbnego b iuletynu. Nie w ym agaliśm y dużej subw encji. Tym czasem poszło stosunkow o łatw o: Z arząd zgodził się.
Oczywiście ad iu sta cja, k o rek ty , rew izje z m aszyn należały do moich obo
34 W AP O 11/41 A-5. 35 WAPO И/41/І A-5.
w iązków . A ntoniew icz m ieszkał w W arszaw ie, w O lsztynie b yw ał gościem. A le m łody i energiczny, był naszym sp iritu s m o ven s, ja k m nie się zdaw ało — „dopływ em świeżego p o w ietrza”. D r Szym ański, ste ran y obozem k o n c e n tra cyjnym , p iastu jąc y dw a odpow iedzialne urzędy, pisyw ał І d ru k o w ał od czasu do czasu, ale nie m iał ru ty n y w ydaw niczej. Ja w p raw d zie w przeciągu 15 la t p a ra ła m się po red ak cjach i d ru k a rn ia c h , lecz nie naukow ych. Je d n a k — skoro n ie było nikogo innego... Z ow ych pio n iersk ich czasów In sty tu tu M a zu r skiego ze szczególną w dzięcznością w spom inam Jerzego A ntoniew icza. Po p ro stu n ie w iem , ja k m ogłabym podołać wówczas bez niego p rzy w szystkich sw oich obow iązkach. Poniew aż nasze w y d aw n ictw a w ym agały częstych w y jazdów do W arszaw y, A ntoniew icz sta ł się n iejako m ężem opatrznościow ym i am basadorem naszej placów ki w stolicy. Tym b ard ziej cennym p rz e d sta w i cielem , że p racow ał bezinteresow nie, co w ow ych czasach m iało szczególne znaczenie. I ta k na przy k ład jem u zaw dzięczam y p rzy d ział p ap ieru i su b w en cję M in isterstw a K u ltu ry i Sztuki n a w ydanie J u trzn i m a zu rsk ie j na G ody K aro la M ałłka. D zięki jego sta ran io m w M in isterstw ie Ziem O dzyskanych m ogliśm y w ydać D ru ki m a zu rskie X V I w ie k u prof. S tan isław a Rosponda. Na tym nie kończą się b y n ajm n iej jego przysługi. D r Je rz y A ntoniew icz p rzech o w u je do dziś — ja k m i się zw ierzył — w ystaw iony przeze m nie dokum ent upow ażniający go do rep re zen to w an ia In sty tu tu M azurskiego w W arszaw ie. Nie na początku trzeciego k w a rta łu 1946 r., ja k planow ano, a p rzy końcu ukazał się, ku w ielkiej naszej radości, pierw szy na ziem i m a z u rsk o -w a rm iń skiej polski b iu lety n naukow y, a w nim p ierw sza praca Jerzego A ntoniew icza. T ym czasem udało nam się cudem zdobyć n ieprzew idziane k re d y ty na „K alen darz dla M azurów na ro k 1947” . K alen d arz postanow iliśm y w znow ić na sk u te k gorących życzeń ry b ak ó w — M azurów z okolic jeziora S n ia rd w y jr\ któ rzy pow itali m nie tam na C zarcim O strow iu. Nie p osiadali się z radości. W ierzyli oni bow iem , że po w ojnie znów będą czytać sw ój „ukochany K a le n d arz dla M azurów ” To oni dom agali się reak ty w o w an ia go. W icem inister Ziem O dzyskanych nie m ógł im odmówić. I coś p rzy tym kapnęło na b iuletyn.
W d ru g iej połow ie w rześnia w y b rałam się ciężarów ką do Sopot po p a p ier — zdobyłam 19 bel. „B iuletyn”, to początek naszej ak cji n au k o w ej: p rz y stępow aliśm y do d ru k u w iększych w y d aw n ictw ja k : G ustaw a L eydinga-M ie- leckiego S ło w n ik n a zw m iejsco w ych O kręgu M azurskiego. Część I. D ru k rozpoczęto w 1946 r., a ukończono w 1947 r. K siążka liczyła 214 stro n . N astęp nie u k azały się, o czym już w spom inałam , D ruki m a zu rskie X V I w ie k u , S ta n is ław a R osponda z W rocław ia, liczące 120 stro n i zaw ierające ilu stracje. Prof. Rospond, k tó ry często odw iedzał In sty tu t, by ł zadow olony z w y d aw n ic tw a, pisał do m nie, że d ru k w y p ad ł bezbłędnie, a przecież ja sam a jedna w ykonałam k o rek tę. P ro feso r sugerow ał, aby w ydać dalsze jego prace, aby u nas pow stała „S taropolska B iblioteka M a zu rsk a”, w k tó re j znalazłyby się k olejno: K a tec h izm M ałeckiego z 1546 r. oraz W yzn a n ie S eklucjana. Zaczęłam się coraz b ard ziej p alić do p ra c y w ydaw niczej. W ówczas zw rócił się do nas docent B ogusław L eśnodorski z K rakow a, p rzesy łając m aszynopis pracy B is
k u p stw o w a rm iń sk ie i pro p o n u jąc jego w ydanie. B yłam zadow olona, że n a
reszcie ktoś nam p rzy słał dzieło o W arm ii. P rzeczytałam , oceniłam bardzo, pozytyw nie, prosiłam tylko o zm ianę ty tu łu . A utor n ie m iał nic przeciw ko
20 Była to w ycieczka zorganizow ana przez w ojew odę olsztyńskiego, Z yg m u n ta Robla, dla p rzedstaw icieli p rasy z całej Polski. Chodziło o to, żeby p rzed staw iciele p rasy skonstatow ali, ja k zniszczona była ziem ia m azursko- -w arm iń sk a. R ybacy podejm ow ali w ycieczkę niezw ykle gościnnie śniadaniem , złożonym z n ajrozm aitszych g a tu n k ó w ryb.
tem u — zm ienił ty tu ł na D om inium w a rm iń skie . W szczęłam s ta ra n ia o dotację na w ydaw nictw o, pozw olenie na przydział papieru. Gdy już w szystko zostało dokonane, na horyzoncie naszym poczęły się kłębić złow rogie chm ury. W lu t y m — m arcu 1948 r. zrodziła się koncepcja reo rg a n iz acji instytutów . P o w sta w ały coraz to now e projekty.
Tego ro k u p rzy p ad ła setna rocznica śm ierci G ustaw a Gizewiusza. U w aża łam , że pow inniśm y w ykorzystać tę okazję i zorganizow ać uroczystość na w iększą skalę, ściągnąć na n ią M azurów. Moje w ielom iesięczne poszukiw ania m iejsca w ieczystego spoczynku G ustaw a Gizew iusza na cm entarzu ostródzkim na „Polskiej Górce” uw ieńczone zostały pom yślnym rezu ltatem : odnalazłam sp lan to w an ą k w a te rę (n ag robek-sarkofag — przeniesiony przez h itle ro w ców na dru g i koniec m iasta, odnalazł się dopiero po k ilk u latach). Sum ptem In sty tu tu w znieśliśm y now y n ag robek z polskim napisem . U roczystość w y zn a czyliśm y na Zielone Ś w iątki. W spólnie ze S tro n n ictw e m Ludow ym , k tó re ob chodziło sw oje doroczne św ięto — poruszyliśm y p ra sę m iejscow ą; duchow ień stw o ew angelickie obwieściło z am bon, że n astąp i odsłonięcie nagrobka.
W O stródzie zebrały się tłum y ludzi. Pogoda dopisała, o rk ie stra w ystąpiła uroczyście, do zgrom adzonych ziom ków -M azurów w gorących słow ach p rz e m ów ił w icew ojew oda W ilam ow ski p o d k reślając, że dum ny jest z tego, iż jem u, synow i tej ziemi, przypadło w udziale odsłonięcie nagrobka znakom itego M azura-P olaka.
Nie mogę pom inąć tu akcji, jak a w pierw szych trzech latach absorbow ała tę część społeczeństw a, k tó ra w ielce przyczyniła się do rozw oju szkolnictw a i to wyższego na naszym terenie, a z k tó rą In sty tu t M azurski był ściśle zw ią zany. W przeddzień rocznicy G ru n w ald u w 1945 r. R ząd Jedności N arodow ej w ydał d ek larację o pow ołaniu na teren ie olsztyńskim uczelni, podobnej do słynnego w Polsce w początkach X IX w ieku Liceum K rzem ien ieck ieg o 37. Decyzję tę spow odow ała in icjaty w a działaczy m azurskich oraz w y ch o w an ków b. Liceum K rzem ienieckiego im. T adeusza Czackiego. Siedzibą podobnej uczelni m iało stać się Szczytno. M iało ono posiadać szkoły o różnym poziomie i k ieru n k ach n auczania w różnych pow iatach. Z am ierzano stw orzyć now y ty p szkoły o rozległych celach w ychow aw czych. Z aczątkiem uczelni w yższej m iał być In sty tu t N aukow y z siedzibą w L id z b ark u W arm ińskim . Z rozum iała rzecz, że „działacze m azurscy” zgrupow ali się dokoła tej akcji. N iejedno posiedzenie odbyło się w lo k alu In sty tu tu M azurskiego. K iedyś, latem , w M azurskim U niw ersytecie Ludow ym , w pięknych m alow niczych Rudziskach, odbyło się długie, ożywione zebranie członków, w k tó ry m ja rów nież uczestniczyłam . Po zakończeniu wszyscy uczestnicy w ybrali się na objazd m iejscow ości, k tó re m iały być w łączone do Liceum M azurskiego. P rzyznam się, że n ie m ogłam uw ierzyć, że owe dzieło — Liceum M azurskie — zostanie zrealizow ane. Do tego trzeba było zastępów w ykw alifikow anych pracow ników i naukow ców , no i kolosalnych sum, sam e bow iem w łóki i zabudow ania, choćby n a jw sp a n ia l sze, n ie w ystarczyły. E ntuzjazm rów nież nie w ystarczył. M ieliśm y już p rzy k ład na Instytucie. W 1948 r., kiedy nam w In sty tu cie M azurskim zaczęła się zapadać ziem ia pod nogam i, piętrzące się tru d n o ści zm usiły w reszcie in icjato ró w do odstąpienia od te j koncepcji.
37 E. S u k e r t o w a - B i e d r a w i n a , B. W i l a m o w s k i , R ozw ój n a u ki
polskiej w O lsztynie po w y zw o len iu , Szkice O lsztyńskie, O lsztyn 1967, s. 343.
W 1946 r. uzyskaw szy pew ność, że „K alen d a rz dla M azurów ” m usi s í q
ukazać, z zapałem zab rałam się do jego opracow ania: toż przekonałam się osobiście na M azurach, że w o kresie p rzedw ojennym „m ój k a le n d a rz ” zdobył serca czytelników . Była tylko ta różnica, że poprzedni tłoczyło się „ k ra k o w skim sz ry ftem ”, a obecne trzeba było drukow ać an ty k w ą, co n iek tó ry m czy teln ik o m mogło sp raw ić tru d n o ść. A le i na to była ra d a : załączyło się tablicę z alfab etem an ty k w y i fra k tu ry . P rz ew id zian a b yła ró w n ież m u ta c ja „K alen darz dla W arm iaków ”, gdzie tab lica alfabetyczna była rzekom o zbędna, bo w iem „katolicy-W arm iacy znali a n ty k w ę ” , ja k m nie zapew niono.
„ K alen d arz dla M azurów ” rozpow szechniono gładko, zajęli się tym p rz e d w o jen n i ochotnicy-kolporterzy, któ rzy m ieli pod tym w zględem ru ty n ę, oraz duchow ni ew angeliccy. G orzej było z kolportażem „K alendarza dla W a rm ia ków ” czyli m u tacją. Osoby, k tó re zam ów iły d ru k przeznaczonych dla ludności w arm iń sk iej k alen d arzy , nie p rzew id ziały k o lportażu i jego potrzeby. O kazało się rów nież, że spora liczba W arm iaków , k tó ra uzyskała egzem plarze, zw racała się do red ak cji, żeby im zam ieniono ich egzem plarz na „m azu rsk i”, gdyż nie m ogli go czytać, nie znali bow iem łacińskich liter. Z początku re d a k c ja „K a le n d a rz a ” szła im na ręk ę, ale k ied y się „m azurskie” eg zem p larze w y cze r pały, zaradzić nie byliśm y w stanie. S tąd niepow odzenie, którego m ożna było uniknąć, gdyby we w łaściw ym czasie zaw iadom iono re d a k c ję o tym , żeby dołączyła do egzem plarza tabliczkę alfabetyczną.
W końcu 1947 r. w y d ałam a n ty k w ą drugi z kolei „K alen d a rz n a rok 1948”. W zw iązku z tym m ieliśm y em ocjonujące przeżycie. U w ieczniono je na o sta tn iej (tj. 136) stro n ie „K alendarza n a ro k 1948” jako w iadom ość „Od R edakcji: W listopadzie ub. r. w ybuchł groźny pożar w dom u, gdzie In sty tu t M azurski d ru k u je sw oje w ydaw nictw a. Z daw ało się, że k ale n d a rz niniejszy p ad n ie o fiarą płom ieni lu b wody. D zięki dzielności olsztyńskiej straży p o ż a r n e j ogień zdołano um iejscow ić, a dzięki k iero w n ictw u i pracow nikom d ru k a rn i u rato w an o k alen d arz. Je d y n ie dw a ark u sze (tj. 32 strony) i kilka klisz (obrazków) uległo zniszczeniu. D ru k a rn ia dołożyła w szelkich sta ra ń , aby uk azan ie się niniejszego k alen d arza nie uległo opóźnieniu” 38.
B ardzo duże trudności około organizow ania MUL, tj. M azurskiego U n i w ersy tetu Ludow ego m iał K arol M ałłek. Z ałożenia ideologiczne i o rg an izacy j ne tej in sty tu c ji opierać się m iały na zasadach G ru n d tv ig a i S o la rz a 39. Do tego trzeba było zdobyć n a potrzeby u n iw ersy tetó w śro d k i gospodarcze, k r e dyty, w ychow aw ców , nauczycieli — ta k dla M U L-u ja k i W UL-u. Z tru d e m w erbow ano m łodzież k ry ją c ą się po b u n k rach , w ygłodzoną, z a b ie d z o n ą -10. G łów nie przyjm ow ano w R udziskach pod P asym iem i w Ju rk o w y m M łynie pod M orągiem młodzież rodzim ą. B udynki przy d zielił urząd m iejski. K u rs pierw szy odbył się w szkole w Pasym iu, rozpoczęto go 5 X II 1945. P rz y ję to 134 w ychow anków , z tego M azurów 79, W arm iaków 29. Św iadom ość narodow ą p o siadało 38 osób, p lem ien n ą m azu rsk ą 40, n iem iecką 56. P rz y opuszczeniu zak ła du uśw iadom ienie n aro dow o-polskie posiadało 118 osób, p lem ienne 20, n iem iec kie 2 41. W W U L-u rozpoczęto k u rs 10 czerw ca 1946 r. Młodzież sk ła d a ła się z 16 dziew cząt i 10 chłopców: 18 autochtonów , 8 ludności napływ ow ej. M ło dzież autochtoniczna w a rm iń sk a p rzy pom ocy m łodzieży przesiedleńczej i r e p a tria n tó w szybko opanow ała język. P ra c a w ychow aw czo-polityczna okazała
38 D ru k a rn ia Spółdzielczo-W ydaw nicza „Zagon” w O lsztynie m ieściła się przy ulicy K o p ern ik a 14.
зо W APO II/41/I A-2, sp raw ozdanie z działalności M U L-u. 40 W APO II/41/I A-2.
się n ajisto tn iejszą stro n ą działalności M U L-u; je st ona ch arak tery sty czn a dla ówczesnych czasów.
Z u n iw ersy tetem w R udziskach b yłam w k o n tak cie przez dw a la ta ; dwa razy w tygodniu dojeżdżałam , aby m ów ić m łodzieży „o ziem i m azurskiej, o ludzie m azurskim , o gadce m azu rsk iej, o polskości M azurów ...”. Do W UL-u rów nież d ocierałam z m oim i w ykładam i. D y rektorem jego był zasłużony dzia łacz m azu rsk o -w arm iń sk i, Ja n Boenigk.
Ja k podaje K arol M ałłek, przez oba zakłady przeszło 1600 osób. R udziska posiadały gospodarstw o ro ln e o 185,5 ha obszaru, Ju rk o w y M łyn około 80 ha. U n iw ersy tety były z początku pod opieką In sty tu tu M azurskiego, po dwóch latach p rz e ję te zostały przez Sam orząd W ojew ódzki, a od 1949 r. przez W oje wódzki Z arząd Samopom ocy Chłopskiej.
III. K O M U N I K A T Y D Z I A Ł U I N F O R M A C J I N A U K O W E J I N S T Y T U T U M A Z U R S K I E G O (1946— 1948)
OM ÓWIENIE ZAMIESZCZONYCH ARTYKUŁÓW
S e r i a P r e h i s t o r i i i H i s t o r i i
1. Je rz y A n t o n i e w i c z w a rty k u le zatytułow anym Zagadnienia ochro
n y za b y tk ó w w O kręg u M a zu r sk im 4- zw raca uw agę czytelników , w szczegól
ności m ieszkańców P ojezierza M azurskiego, że obow iązkiem ich je s t niesien ie pom ocy kon serw ato ro m zabytków archeologicznych, m ający m za zadanie p rze prow adzanie lu stra c ji zabytków nieruchom ych z okresu pradziejów , stw ie r dzania i ok reślan ia ochrony znalezisk przypadkow ych. W zak resie sta rszej epoki k am ien n ej a u to r zaleca zw racać w iększą uw agę na w ydm y, na których w y stę p u ją m asow o śla d y k u ltu ry św id e rsk iej w pow iatach: ełckim , szczycień- skim , ostródzkim i giżyckim. W czw artym o kresie brązu, nastąp iło ostateczne przekształcenie się z obrządku szkieletow ego w ciałopalny na tym teren ie przy jednoczesnym w prow adzeniu ceram ik i łużyckiej. A u to r p o d k reśla, że absurdem je st pozostaw iona przez Niem ców jego n o m e n k la tu ra „ k u ltu ry m a- zu rsk o -g erm ań sk iej”, św iadczącej rzekom o o tym , jakoby na ty m teren ie m ieszkali G erm anie. P onadto polskim archeologom chodzi o d o kładne p rz e śledzenie e k sp an sji m azu rsk iej na te teren y w okresie średniow iecza.
2. W drugiej ro zp raw ie pt. K u ltu ra łu ży cka w Prusach w o św ietlen iu
n a u k i p o lsk ie j i n ie m ie c k ie j43 Je rzy A n t o n i e w i c z om ówił pracę H ansa
U rbanka, zgerm anizow anego archeologa, rodem ze Śląska, k tóry, ja k tw ierdzi au to r, oddał Niem com „niedźw iedzią przy słu g ę”, p u b lik u ją c dane arch iw aln e dotyczące w ykopalisk k u ltu ry łużyckiej, zn ajd u jące się w P ru ssia -M useum w K rólew cu. O pierając się na b ad an iach archeologów polskich, A ntoniew icz utrzy m u je, że pow stanie elem entów zachodniobałtyjskich, k tó re m ożem y ob serw ow ać na m a te ria le w ystępującym w granicach naszego obecnego p a ń stw a, odbyło się przy w spółudziale k u ltu ry łużyckiej, gdyż do tak ich w nios ków upow ażnia nas dzisiejszy stan badań. Z daniem A ntoniew icza p ra c a U r b an k a jest św iadectw em u p ad k u n au k i niem ieckiej, zw łaszcza pod rządam i H itlera.
3. Trzecia w naszym zbiorze praca Jerzego A n t o n i e w i c z a 44 jest frag m en tem dużej całości zaty tu ło w an ej K ró tka historia Prus, k tó ra była
41 S praw ozdanie z działalności In sty tu tu M azurskiego: T rzy letn ie osiąg nięcia.
42 N r 1/3, 1946, ss. 15.