• Nie Znaleziono Wyników

Huragan : powieść historyczna z epoki napoleońskiej. T. 3

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Huragan : powieść historyczna z epoki napoleońskiej. T. 3"

Copied!
270
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)
(4)
(5)
(6)
(7)

W A C Ł A W GĄSIOROWSKI

HURAGAN

POWIEŚĆ HISTORYCZNA Z EPOKI NAPOLEOŃSKIEJ

W Y D A N IE D R U G IE

TOM I II.

L W Ó W

N A K Ł A I ) E M. S Ł O W A P O L S K I E G O 1908.

(8)

113567

Z DRUKARNI „ S Ł O W A P O L S K IE G O “ W E L W O W IE pod zarządem J. Ziem bińskiego.

(9)

L

A r m a ty u m ilk ły pod Saragossą. M arszalk o w ie M o n c e y i M o rtie r op u ścili ręce.

P o zd o b yciu w p ie rw szy m d niu oblężenia stan o­ w is k a M on te T orrero i fo rtu n a przed m ieściu A rra - bal — od d w ócli ty g o d n i nie zdołali k ro k u naprzód zrob ić. W sz y s tk ie a ta k i w r ó c iły zd ziesiątk o w an e. K u le szcze rb iły m u ry sto licy arra go ń sk iej, w z n ie c a ły po żary, ro z b ija ły d om y, a m im o to S arag o ssa ani d rg n ęła w posad ach i sta ła dum nie zap arta o b rzeg i E b ro , w y str z e la ją c starożytn em i w ie ż yc a m i k o ścio łó w N o stra S e n io ra del P ila r, la Seo, M igu el, F ilip p e , J a g o i Juan, g ro źn ie m ierząc n ie p rz y ja c ie la z czwro ro g ran n ych b aszt m au ry ta ń sk ie g o za m k u A lc lia fe ria .

Od dw óch tyg o d n i w d zień i noc rażono m iasto żelazem , szturm p rzy p u szcza n o za szturm em . Z d a w a ło się, że la d a ch w ila na m u racli u k a że się b ia ła c h o rą ­ g ie w , że la d a ch w ila S a ra g o ssa się podda.

M arsza łk o w ie sp og ląd ali po sobie zdum ieni. Co ta g a rść k ilk u n a s to ty się c z n a w a ż y ła w obec ich k o rp u ­ só w ! S kąd p o w sta ć im m o g ła śm iałość o p o ru ?

C o d n ia m arsza łk o w ie now e kreślili p la n y zd o ­ b y c ia m iasta, co d n ia lic zb a ra n n y ch i p o le g ły c h w zra sta ła.

M o n ce y trz a sk a ł z g n iew u p alcam i — z r y w a ł się o św icie i śród m ro k ó w podnosił p u łk i, sk radał się, czaił, sp a d a ł ja k sęp i zaw sze sp o ty k a ł w y sz c z e ­ rzo n e lu f y k a ra b in ó w i opór za cięty , n ie u b ła ga n y .

(10)

M o rtie r po c a ły c h d niach z g en erałe m L aco ste w y k re śla ł p la n y p rzek o p ó w . M on cey p a trze ć nie m ó g ł na te p rzy g o to w a n ia .

— K o le g o ! Z b y t w ielki z a s z c z y t ob m yślasz dla tego k r e to w is k a !... G d y b y ż to b y ła fo rteca, w arow n ia !... R o zu m ie m ! P ra w id ło w e oblężen ie, lecz tn... P a trz, g a rść ch ału p , g ro m ad a ko ścio łó w , no i ten zam ek, b e zw ą tp ie n ia p o tę żn y w czasach A b d u lr a c h m a n a !...

— P r a w d a ! — o d p o w ied zia ł fle g m a tyc zn ie M or­ tier. — W ię c zd obądź go, szturm u j !... Co do m nie, nie w ierzę w szturm bez p rze k o p ó w !...

M on cey zę b y za c is k a ł i rzu ca ł się sam w n a j­ w ię k s zy o g ie ń — sam d zia ła n a sta w ia ł, sam m ierzył. D z ie ń i noc p lu ł żelazem — d zień i noc S a rag o ssa o d p o w ia d a ła m ord erczym ogn iem .

A tym czasem z g łó w n e j k w a te r y co d n ia n a d ­ c h o d z iły goń ce z za p y tan iam i i co d zień niosfy ze sobą w iadom ość k ró tk ą , a ste r e o ty p o w ą : „ L a d a d zień S a rag o ssa się p o d d a !“ .

C o d n ia m arsza łk o w ie czu li, że tam , w g łó w n e j k w a te rze , sła w a ich top n ieje, w p ły w nikn ie, że lad a ch w ila d ow ód ztw o w y p a ść m oże im z rąk.

N ad to k o rp u sy m arsza łk ó w g n ę b ić z a c z ę ły ch o ­ ro b y, a go rsze od nich je sz c ze g u e rille , k tó re ła ń c u ­ chem d ro b n ych o d d zia łó w o p a s y w a ły arm ię o b le g a ­ jąc ą, n iszcząc dokoła niej fu raże, n iep ok o jąc p laców k i, n a p a d a ją c na p o m n iejsze o d d zia ły.

Ile k ro ć ra z y M on cey ro z p o c zy n a ł szturm , tyle - k roć na ty ła c h m u siał u tr z y m y w a ć d y w iz y ę d la o strz e ­ liw a n ia śm ielej n a stęp u ją cy ch g u e rilló w .

N ie dość je d n a k b y ło chorób, nie dość m rozu, k tó r y co noc się ja w ił w ra z z w ich u ram i, nie dość o p ęd zan ia się guerillom , na w o jsk o p a d ł lęk, a oso­ b liw ie d y w iz y e legii n ad w iślań sk ie j zd em o ralizow ał... O to o p ow iad an o sobie w p u łk ach , że m oce n ieb ieskie ch ron ią k o śció ł N u estra S en iora del P ila r, że k u le a rm a tn ie o m ijają w ie ży c ę św iąty n i, o d b ija ją się o m u ry k o ścieln e i zw ra c a ją się p rze c iw k o strze la ­ ją c y m .

(11)

M on cey z L a c o s te m dzień i noc stali n a bate- rya ch , n a k a zu ją c m ie rz y ć w p ro st w w ieżę del P ila r — napróżno.

C z y ręce k an o n iero m d rżały , c z y d zia ła z r y w e ły z b y t silnie p r z y strza le, dość, że ani razu k u la nie zd o ła ła d osięgn ąć św iąty n i.

M arsza łk o w ie op u ścili ręce. O blężen ie trze b a b yło r o z ło ży ć na m iesiące. J a k zaw ia d o m ić o tern sztab, ja k u m o ty w o w a ć ra p o rt, że b y u n ik n ąć u w a g z ło śli­ w y c h a p o d s ze p tó w ? Z a n im je d n a k M ortier i M on cey zd ą ży li p o w zią ć d e c y zy ę , k u ry e r cesarsk i n a d je ch ał p od esk ortą o d d zia łu g re n a d y e ró w g w a rd y i.

M ortier sp o jrza ł p onu ro na M on cey a.

— K o le g o ! M o żem y sobie p o w in szo w a ć ! N ie łu ­ dzę się, co ta k o p e rta z a w ie r a !...

— O d w o łan ie !... Tern le p ie j!

— C z y ty lk o o d w o ła n ie ? R ęczę, że S a v a r y o nas p a m ię ta ł i n a w o d za się w y sfo ro w a ł!

— S a v a r y !... Z a n ic — u su w am się!... D z iś sk ła ­ d am rap o rt o u rlo p !...

M ortier ro z e rw a ł szy b k o k op ertę, rzu c ił okiem na p a p ie r zd o b n y w o rły cesarskie i szep n ął cich o :

— L an n es!...

— L a n n e s ? — p o w tó r z y ł ze zd u m ieniem M on ­ c e y . — L a n n e s do n a s?

— J e s t ju ż w d ro d ze ! M a o b ją ć n aczeln e d o­ w ó d ztw o !...

— L an n e so w i u stąp ię bez w ah an ia... — D z ie ln y żo łn ie rz i p r a w y to w a rzy s z...

— Ż a l m i g o !... T o rob o ta B e r th ie ra ! O te p rze ­ k lę te m u ry n a w e t L a n n e s rozb ić się m oże. Z d ob ęd zie j e — za s łu g a ż a d n a ! N iew d zięczn e stanow isko.

M a rsza łk o w ie u sp o k o ili się. T am , g d zie L a n n e s się u k a z y w a ł, tam u s ta w a ły zaw iść, a m b ic y e , sw ary. L a n n e s za w sze m y ś la ł o in n yc h , a zap o m in ał o sobie. T ro s z c z y ł się, że b y żad en żo łn ierz nie zo stał p o m in ię ty m p r z y ro zd a w a n iu n agró d , w s ta w ia ł się za o ficeram i, w a lk i o n ich sta cza ł ze sztabem , a w g r o ­ n ie g e n e ra łó w i m arsza łk ó w — b y ł p ie rw szy m do u zn a n ia za s łu g k o le gi.

(12)

L a n n e s u n ik a ł dw oru cesarsk iego , w y m a w ia ł się od u ro czysto ści, nie u m ia ł p ły w a ć w atm o sferze in ­ try g , p ó łsłów ek , ob łu d y, zja d liw y c h uśm iech ów i p ła ­ szczen ia się p rzed m ajestatem B o n a p a rte g o . N a p o le­ ona k o ch ał, ja k sta ry sierżan t g w a rd y i w ie lb ił w nim w o d za — L an n e s b y ł żołnierzem .

K ie d y m arsza łk o w ie w ro zk azie d zien n ym za po­ w ie d zie li sw oim korpusom p rzy b y c ie L an n esa — o tu ­ cha w s tą p iła w żo łn ierzy. B o je ż e li im ię L a n n e sa w śród m arsza łk ó w b u d ziło szacu n ek — w arm ii ro z­ niecało zap ał. Ż o łn ie rz u fa ł m a rsza łk o w i ślepo, w e dnie i w nocy w id z ia ł go obok siebie, słyszał.

L an n e s nie d ał na siebie d łu g o czekać. W c z te ry dni sp ad ł j a k b u rza pod zasłon ą szw ad ro n u u ła n ó w le g ii i w oto czen iu d w u d ziestu oficerów , k tó r z y o tr z y ­ m ali aw an se do d ru g ie g o i trze cie g o k orp u su.

M arsza łek n a tyc h m ia st zw o ła ł rad ę w ojenn ą. Z e b ra li się M on cey z M ortierem , d ow ód ca in żyn ie ró w ge n e ra ł L acoste, g en era ło w ie G a za n , M orlot, G ran d - jean . M usnier, R o g n a t, S u eh et i C h łop iek i.

L an n e s w y słu c h a ł rap o rtu z p o czy n io n y ch robót o b lę żn ic zy ch —- i za g a d n ą ł k ró tk o L a c o s te ’a :

— - Ile czasu p o trzeb a na podm inow anie c a łe g o m iasta ?

— N a jm n iej c z te ry ty g o d n ie !...

— W ię c za m iesiąc sta n iem y się p a n am i g ru z ó w !... Z d w o ić p racę! N ic tu zm ien ić nie m ożn a!... G o d zę się w zu p e łn ości na ta k ty k ę k o le g ó w M ortiera i M on ceya.

T e sło w a z ła m a ły o statn ie lody.

— T o je d y n a ra d a ! — o zw a ł się g orąco M on cey. M in ow ać!... G a rw io n de S an t C y r z D esn o u ettem po­ szczerb ili sobie raz ju ż zę b y p rzed p aru m iesiącam i... O dstąp ien ie nasze, u stęp stw o o b u d ziło b y je szcze w ię ­ k szą śm iałość. . Z ziem ią ich zró w n ać!...

— Z a p e w n e ! — w trą c ił sucho M ortier. — J a b y ­ łem te g o sam ego zd a n ia je szcze p ó z a w c z o r a j! L e cz oni na m in y o d p o w ia d a ją m inam i. T r z y dni pracy^ k o sz to w a ły nas p rze k o p y pod k la szto r św ięte go Jó zefa, noc ca łą u sta w ia liśm y b aterye... R an o trzyd zie ści dw a d zia ła zio n ęły, lecz zan im m in y zd o łaliśm y podpalić...

(13)

oni k o n trm in am i w y sa d zili je w p o w ietrze. T o ż samo zro b ili z m ostem na H u e r v ie ! W c z o ra j... Co tir o k r y ­ w a ć ! Z ro b ili w y c ie c z k ę na S a n ta E n g ra n e ia , przed k tó rą m ieliśm y dobrze o p atrzo n ą b a t e r y ę ! Ośm arm at z a g w o ż d ż o n y c h !... G ło d em ich ch y b a będ zie m ożna w ziąć...

— Jeżeli sami go p rze trzy m a m y ! — u cią ł M oncey. L an nes zasęp ił się.

— J u tro d am y w y p o c zą ć żołn ierzom . W e zw ie m y raz je sz c z e P a la fo x a do p o dd an ia, a p otem zd w o im y e n e rg ię ! M u sim y d zia ła ć w s zy sc y , bez w y p o c zy n k u , ró w n o c ze śn ie ! P an , g en erale L aco ste , p ro w ad ź m in y ! G e n e rał G a za n niech a ta k za atakiem p rzy p u szcza i niech sforsu je p rzed m ieście! G en erał S u ch et zd w oi łań cu ch y, że b y nam i od g u e rilló w za p ew n ić spokój i ducha ż y w e g o z S a rag o ssy nie w y p u śc ić ! No, a i m y, k o led zy, p ró żn o w a ć nie b ę d z ie m y ! W y ło m y b y ć m u s z ą !...

G d y się to działo, w obozie ruch i o żyw ien ie zap an o w ało. D w u d zie stu m łodych p o ru czn ik ó w , n ad e­ słan ych z g łó w n e j arm ii, a w ięc w io zą c y c h ze sobą n iep rzeb ran ą ilość n o w in ek i w iadom ości — ro zp ró ­ szy ło p rzy g n ę b ie n ie . D ru g i p u łk le g ii m iał szcz e g ó l­ n iejsze w tym razie szczęście, bo aż p ięciu zu ch ó w w m u n d urach prosto z ig ły sta w iło się p rzed n am io ­ tem gro sm a jo ra M ic h ało w sk ie g o i p u łk o w n ik a K ą si- n o w sk ieg o . I to zu ch ó w nie lad a, bo ja k a d ju ta n t za p e w n ia ł, na p o d staw ie p ap ierów , w s zy sc y jed e n w d ru g ie g o b y li to szw o leżero w ie g w a r d y i z pod So- m o-S ierry, dla b ra k u aw an su p rzen iesien i w ran d ze o ficerskiej do legii.

Jed en m ajo r M ic h a ło w sk i nie d zie lił u k o n te n ­ to w an ia, bo rzu c iw s zy okiem n a lis ty słu żb ow e, o zw a ł się do k a p ita n a w o lty że ró w R y b iń s k ie g o :

— P h i... k o c h a n k u ! R u s z y li k o n ce p tem !... M arce­ p a n o w y c h k a w a le ró w , p a n ic z y k ó w , ca ca n y ch żo łn ie ­ r z y k ó w n asłali, k o ch an k u . I c o ? P h i, m ęka, m ordęga, u trap ien ie, k łop o t, zam ieszan ie, p iln o w a n ie — ch o ro b a! N a k o n ik u fr y g a ł, p a ła sik ie m m a jta ł, g a lo p ik ie m się p rze try n d a ł i b y ł, ko ch an ku , r y c e r z e m !... A tu

(14)

pie-c lio ta !... A no, pie-cóż... w o łaj ipie-ch, kap itan ie, niepie-ch że ipie-ch zo b a czę !...

G ro s-m a jo r strzep n ął desp eracko-rękom a, p o p ra ­ w ił o su w a ją cy m n się pas na o k rą g ły m brzu szk u , ręce z a ło ż y ł w t y ł i ją ł m ierzyć w ie lk im i k rok am i nam iot.

P o m ałej ch w ili zasło n a się o d ch y liła , R y b iń s k i w p ro w a d z ił n o w o m ian ow an ych poru czników .

C i stan ęli w y p ro sto w an i, c z e k a ją c na p ierw sze sło w a m ajo ra. L e c z M ich ało w sk i, ja k b y na nich u w a g i nie zw ra ca ł. C h o d ził po n am iocie i m ru czał pod nosem :

— N ie m iała bab a k ło p o tu !... T a k i S z c z y g ie ł albo R a d ło w ięcej p otraii, k o ch a n k u ! Co to z te g o m oże b y ć ? !... P h i!... Z a c z y n a j od a, b, c!... K a w a le r y a do p iech o ty!... N ieop atrzn ość, b ra k zastan o w ien ia, k p in y , d rw in y , nieład, ch o ro b a !...

O ficerow ie stali j a k w ry ci. M ajo r podniósł g ło w ę, zm ie rzy ł ich w zro k iem i rzu c ił su ch o :

— P ro szę o n a z w isk a !

— L a g u n a ! M asło w sk i! S tru m iłło ! J a w o rsk i ! S t a ­ d n ick i! — ro z le g ły * s ie k o le jn o g ło sy .

— W sz y s tk o p o ru czn icy ! P h i! g w a rd y a , k o ch a n k u ! S z w o le że rzy ! O piech ocie ani w y o b ra ż e n ia , c o ?

— O w szem , panie m ajo rze! — rze k ł śm iało J a w o rsk i. — Co, k o c h a n k u ? Co ow szem ?,..

— W p u łk u o d b y w a liśm y piesze m u sztry, w e d łu g re g u la m in u d ra g o n ii!...

— P ie sze m u sztry ? H e ? Z n am ja w asze piesze m u sztry! P a ro d y a , śm iechu w a rte , pociecha, żal się B o że, k a ry k a tu ra , choroba ' Bo p iech ota, ko ch an ku , to nie p arad a, n ie k ity , nie o go n y, nié a k se lb a n ty — ty lk o k arab in , bagn et, m u r! M ur, k o ch an k u , arm ia, siła, broń w ram ię i stój ! S ztu rm , to dalej na m u ry — ani n a w łos nie ch yb ić, bo o p ła zu ję !...

M ajo r odsap nął ciężko, a n a raz d o sk o czy ł do S ta d n ic k ie g o i w s k a zu ją c na je g o sreb rn y galon u k o ł­ n ierza, rzu c ił g ro ź n ie :

— A to co je s t k o ch a n k u ? ...

(15)

— P ie rw sze j k la s y ! P ro szę ! W a ć p a n poru czniko- w a łe ś w szw o le że ra ch ?

— N ie, b y łe m w ach m istrzem !

— I w a ćp a n ta k sobie je d n y m susem p rze sk o czy łe ś p rze z p o ru czn ik a d ru gie j k la s y ?

— P o d S o m o-S ierra b y ło nas ta k ic h w ięcej !... — P ro sz ę ! P a trz c ie !... Z w a c h m is trz a ! D a lip an , św ia t się p r z e w r a c a ! Z o b a c zy m y , z o b a c z y m y ! M u n ­ durki p ię k n e !... K a p ita n ie , a no c ó ż? ... W e ź ty c h p a ­ n ó w p o ru czn ik ó w pod sw o ją opiekę. K o m e n d y dać nie m ogę... niech w id zę n a jp ie rw w e fro n cie... N iech poznam sp raw n ość, p rzytom n o ść, rozw in ięcie, u zd ol­ nienie, chorobę... to je st... k o ch a n k u , t e g o ! H m ! T y le w aszm ościom p ow iem , że w ątp ię, a b y w a m tu, u nas, b y ło w y g o d n ie ! L a d a p a ła sik iem , k o n ik ie m tu się n ic nie p o rad zi... do p a ła c ó w na o rd yn an se się nie chodzi, m iną, cz u p ry n ą n ic się nie z w o ju je ! P ie ch o ta , phi. k o ch a n k u , m usi p ra c o w a ć ciężko, bo p iech ota, to se­ dno, m oc, siła, jąd ro, p o d staw a, g ru n t, arm ia — ch o­ ro b a !.., Z egn am w a ćp a n ó w !...

M ajo r o d w ró cił się, o dsap n ął ciężko, p o p ra w ił p asa i p u śc ił p a lcam i im p e ty c z n e g o m ły n k a.

P o ru c zn ic y , sp ojrzeli po sobie i w y s z li z nam iotu. K a p ita n R y b iń s k i p o d ą ży ł za nim i.

— P a n o w ie ! P o zw ó lc ie za m n ą ! P rz e d s ta w ię w as k o le g o m ! D o p u łk o w n ik a K a lin o w s k ie g o ju tro , bo d ziś z a ję ty b ardzo!

R y b iń s k i za p ro w a d z ił p o ru czn ik ó w do b a rak u o ficersk iego. T a m ich czek a ło o w iele m ilsze p rzy - j

^G^-P o ru c zn ic y K a liń s k i, N ie w o d o w sk i, P ą g o w s k i i N ie c h cie lsk i p o w itali n o w y ch to w a rzy s z ó w z o tw ar- tem i rękom a, za p ra sza ją c na sk ro m n y bardzo posiłek, bo sk ła d a ją c y się z m ięsa g o to w a n e g o , ch leb a i k u b k a w in a.

— D a ru jc ie k o le d z y ! — u sp ra w ie d liw ia ł się N ie ­ w od ow ski. — (rd y b y śm y ch oć dniem je d n y m naprzód w ied zieli, m ożn a b y ło b y p o m yśleć o czem ś p rzy sto j- niejszem ... D ziś podzielcie, je że li łask a, nasz chleb p o w s z e d n i!

(16)

— O o! C óż za ceregiele! — p rze rw a ł ży w o S tru ­ m iłło. — W o jn a , obóz — co na m isie, to n iep rzy- j a c ie l!

— P ra w d a ! — p o d c h w y c ił K a liń s k i — i w d od atku ciężk a w o jn a i ciężk i o b ó z ! T y m , w S arago ssie, tak że m usi b yć n ie w yg o d n ie a g ło d n o , ale co i u nas się nie p rzelew a. K to tu w oblężen iu — n ie w ia d o m o ! R o z m o w a . p o to czyła się ochoczo. N ow om ian o- w a n i p o ru czn ik o w ie o p ow iad ali o głó w n ej arm ii, o sza rży pod Som o-Sierrą, o p o b ycie w am b ulan sach pod B u c h tra g o , słu ch ając zn ó w opow ieści o ostatn ich rob o tach o b lę żn iczych i n ieu d an ych szturm ach .

J ed en S ta d n ick i sied ział p on u ry, n asrożony i le ­ d w ie p ó łg ęb k iem słow o ja k ie ś rzu ca ł. K a p ita n R y b iń ­ ski, k tó ry do p o ru czn ik ó w b y ł się p rzysia d ł, p o strzeg ł k w a śn ą m inę S ta d n ic k ie g o , i k ie d y się o k a z y a zd a ­ rzy ła , z a u w a ży ł z in ten eyą :

— H m ! W a ćp an o w ie z w ie lk ie g o św iata p r z y b y ­ w a cie! U nas ch u d a fa ra !... C hoć zu ch ó w nie brak, ale niem a kom u ani p atrzeć, ani ch w alić, ani n a g ra ­ dzać... N ie d ziw n o m i też w cale, że im ć S tad n ick i, o b a c zy w s zy to nasze cliud op ach olskie obejście, nie bardzo i rad sw em u a w a n so w i!...

— Z czegoż-bo pan k a p ita n to w y w o d zi? — z a g a ­ d n ął basem S tad n ick i.

— A t, z c z e g o ! D aru j w aćp an , n ie ch ciałem go tk n ą ć ! L e c z u nas co na sercu, to na ję z y k u ! W i ­ dząc cię zaś tak im , ja k b y ś p ó ł g a rn c a octu w y p ił, m uszę suponow ać...

— Ż e m nie nim napojono, p sia m ać! — O tóż w ła ś n ie !

— W ię c , panie k a p ita n ie , je ż e li m a b y ć szczerość ■niechże b ęd zie!... Cóż to, p sia m ać, na rek ru ta m d w as p rzy sze d ł się n a p ra sza ć? ... N ie nach arow ałem się dość na te g a lo n ik i? C o?

— P o ru c zn ik u ! K tó ż w a ćp a n a ?...

• — K t o ? J u ści im ć pan m ajo r! S zan u ję szarżę znam p o w in n y je g o ran dze szacunek... lecz psia m ać ja k e m S ta d n ick i, w a ż y ć się lekce nie p o z w o lę !... Bom psia m ać, nie n o w icyu sz, nie w ie c h e te k !... L ad a

(17)

p a ła sik ie m ! — p o w ia d a ! M e ży czę m u, a b y się z ty m p ałasikiem spotkał...

— P a n ie Jó zefie ! M a jo r-b u rc z y m u c h a ! — p e rsw a ­ d o w ał J a w o rsk i.

— M e c h m u w żo łąd k u b u r c z y ! A le co ja , n ie dam się p oniew ierać, p sia m ać... P iech ota, k a w a le ry a , sa- p ery , w o lty że ry ... dla m n ie 'z a w s z e będą w jed n ej c e ­ n ie !... T y le zaś w aćp an o m pow iem , że g d y b y tu nasz p u łk b ył... to, p sia m ać... nie p a trzy lib y śc ie , sp uści­ w s z y nosy, na ten k o je c sarago sk i!...

•— N ie tak g o r ą c o ! M e z a p a lc z y w ie ! o zw a ł się p o ­ w ażn ie R y b iń s k i. — M ajo r c złe k za cn y, p ra w y...

— M e lubię, p sia m ać!...

— P o z w ó l w aćp an d okończyć’ !... D z iw a d ło troch ę, ro zk o ch an y w p iech o cie!... Z rzę d a !... L e c z słów je g o nie n a le ży b rać do serca!... W y k a ż e s z się w a ćp a n — p ie rw s zy odda ci sp raw ied liw ość...

— M e c h sobie! C ale m i ona n ie p o trze b n a !... P ie rw sz a o k a z y a — pop roszę niech m nie przeniosą, psia m a ć ! Z re sztą za d e k laru ję to p u łk o w n ik o w i... M e ch cę im ć p anu m ajo ro w i b y ć z a w a d ą !

W gro n ie oficerów zap an o w ało p rzy k re m ilcze ­ nie. P o ru c zn ic y p o g lą d a li po sobie, k a p ita n R y b iń s k i b ęb n ił n erw ow o po g ło w n i p a ła sza i ta r g a ł tem blak.

N a raz zasło n a w o tw orze b a rak u u c h y liła się. P rz e d stołem z ja w ił się niski, p u c o ło w a ty p o ru czn ik . P o w ió d ł b y strem i oczam i po zeb ran ych , sk o cz ył do S ta d n ick ie g o i za w isł m u n a szyi — w o łają c z za p ałem :

— K ró lu ! J ó ziu ! N icp o n iu !... D a jże g ę b y !... A b o ­ daj cię... C arra m b a! P rę d ze jb y m się śm ierci sp o ­ d ziew ał...

S ta d n ick i p o rw a ł się z m iejsca, nie m ogąc p o ­ zn a ć w ita ją ce g o . M a ły p o ru czn ik atoli nie u sta w a ł w w y k rzy k n ik a c h , h u śta ją c się n a szy i S ta d n ick ie g o a ścisk ając go.

— G ó ra z górą!... K r ó lu m ó j !... P a trzże , do n a ­ szego p u łk u !... U p iję się ch yba... koziem m lek iem !... C óż ty, filystyn ie ... tak o czy raczysz!... N ie p o zn ajesz ?... M ateusz... B zu ra , herbu B z u r a v e l L is... ze w si B z u ry ... ziem i W i s k i e j !...

(18)

— B z u ra , B z u r a ! — p o w ta rza ł n iep ew n ym głosem , S ta d n ick i.

— Z a p o m n ia łe ś !? W W a rs za w ie pod K a ra sie m !... T y ż e ś tego ... ja tam te g o ... sk robn ąłeś m nie po ram ie­ niu... p otem z g o d a !...

— B o d a j c ię !... P ra w d a !... N a d w a dni przed w ja ­ zdem ce sa rza!...

— T o, t o ! — p o d c h w y c ił w esoło B zu ra . — M ości p an o w ie reko m en d u ję w am setn ego kom p an a, ręb a cza ca łą g ę b ą !... T a k ic h nam tu trz e b a ! U p iję s ię !? ... H m !... W id zę , że tu cien ko u w a ć p a n ó w !... L u r a ! N ie po ch rześcia ń sk u w ita c ie k o le gó w ...

— B a ! M ój k o c h a n y !... R a d a b y dusza... S k ą d ? ... — M ości p a n o w ie — u w a g a ! W ra c a ją c z w a r ty p rzech od ziłem około w ó zk a m am y Ż u b ro w ej ! S p o j­ rza łe m na m inę i s z y ję daję, że coś tam m usi m ieć!... Co tu d łu g o się n a m y ślać! P ro p o n u ję a tak p r z y ­ p u ścić!... D o w ó d ztw o odd aję N iew od o w sk ien m . k tó r y c ie sz y się n a jw ię k s zy m i w zględ am i u „ m a m y ...14

-- D o sk o n a le ! W y b o r n ie ! A t a k ! — p o d c h w y c ili ochoczo K a liń s k i i N ied zielsk i.

— Jeżeli N ie w o d o w sk i p ro w ad zi, zw y c ię stw o p e ­ w n e ! — w o ła ł P ąg o w sk i. — Id zie m y !...

— T y lk o ostrożnie, że b y „m a m a “ n ie zw ą c h a ła p ism a nosem ! N iew o d o w sk i p ó jd zie n a rekonesan s, za nim ja z Józiem , królem m oim , n ib y p rz e p y ta ć się o n ici i w o sk ... T y , K a liń s iu z P ą g o w s k im sforsu jesz ty ł!... N iech cielsk i u w a ża ć będ zie n a za w a rto ś ć w ó zk a... K a p ita n p o p row ad zi g o ś c i!...

— W iw a t B z u r a !

— T y lk o cich o ! Z n a c ie „m a m ę “ . Jed no słow o n ie ­ baczne, i w y p ło s zy c ie w o rek m ala gi, a m oże x e r e s u ! A na to się z a n o s i! N ie w o d o w sk i n a p r z ó d ! T y m asz łaski i w z g lę d y ...

— M am b y ć z d r a jc ą ? !...

— M usisz, k ró lu n a s z !... J a to w iem , że cieb ie to będzie d rogo k o s z to w a ło ! L e c z nam za to tan io w y ­ padnie !... U w a g a m ości p a n o w ie ! N a le ży p rz e s trz e d z f ty lk o k o le g ó w , że j a k b y zo b a c z y li M ich ałk a , to n a

(19)

m iły B ó g — n iech że p a ry z u st nie w y p u szczą ... boby nas srom otna k o n fu z y a sp o tk a ła !... P a m ię ta jcie , co się m nie sam em u p rzy tra fiło !...

O ficerow ie, śm iejąc się i ża rtu ją c, ru szy li z b a ­ rak u g ro m ad k a m i w stronę, k ę d y na lin ii r o z g r a n i­ czają ce j leże p ierw szego, d ru g ie g o i trze cie g o p u łk u le g ii — stał fu rg o n m ark ietan k i.

K o ło fu rg o n u m ig a ła się tęga , p rz y sa d zista b ab a w d ostatnim k a fta n ie , p rzy p o m in ają cym b arw ę le g ii i w w ielk iej ch u ście na g ło w ie , okręcon ej na k s z ta łt turbanu. P r z y fu rgo n ie k rę cił się m łod y legio n ista i na kom endę m a rk ie ta n k i rąb ał n a w iezion e d rw a, rozn iecał ogn isko, a n astaw iał k o cio łek z w odą.

C h w ila m i w zro k le g io n is ty za n u rza ł się pod n a ­ k ry c ie fu rgo n u , w cieniu k tó re g o ry so w a ła się — d ziw n ie p ięk n a a d e lik a tn a tw a rz y c zk a , w y g lą d a ją c a z pod k a sz k ie tu legio n isty .

M ark ietan ce nie p o dob ała się sn ać ta cie k a w o ść żo łn ierza, bo p o c h w y c iw s zy g o na sp ojrzen iu , w ym ie- rzonem pod p łótn o fu rgo n u , z a k rz y k n ę ła o b u rzo n a:

— P ie tre k ! A będziesz t y m i... o g n ia p iln o w a ł!... J a k to n a sta w ia k ocioł!... N ie w id zisz, że się g ib o c z e ! S k a ran ie !

— P a n i Ż u b ro w a !... A b y zn ó w nie p o m stu jc ie ! — N ie p o m stu jcie!... Juści m am z ciebie w y rękę... O l W id zisz... ośliska led w ie d yszą — je s z c z e d w a dni — ogonam i nie k iw n ą a k o p y ta w y c ią g n ą !...

— B ę d zie p ie czyste ! — z a u w a ż y ł w esoło żo łn ierz. — P ie tr e k !... S k ą d że ci się ta k a g ę b a w z ię ła ? ... — P ew n ie, że gęb a... bo m ało k to m ieć m oże ta k ie g ła d k ie liczko, ja k nasz M ieh ałko!

M a rk ie ta n k a p o cze rw ie n iała .

— S łu ch a j P ie tr e k ! — rze k ła , w s k a zu ją c n a k iw a ­ ją c ą się m elan ch olijn ie p arę osłów . — A lb o b ęd ziesz p iln o w a ł ty c h sw oich k u m o tró w — albo, chociażem ty lk o b ezb ron n a sierota — .t a k cię za m alu ję, że p rzez ty d zie ń do apelu n ie stan iesz!

— A p rzecież się ta k n ie sierdźcie, p a n i Ż u b ro w a !... B o , że m i się w asz M ieh ałk o udał, to je g o w in a, nie m o ja !... T o ć ca ła le g ia śp iew a...

(20)

n isty .

— Co śp ie w a ? P o w tó rz! J a k em M u szy ń sk a z do­ m u !..._ P o w tó r z !...

Ż o łn ierz, n a w id o k g ro źn ie zm arszczonej tw a rz y m ark ietan k i, u sunął się pośpiesznie, n acisn ął k a szk ie t i ją ł p o p raw ia ć ogn isko.

Ż u b ro w a zw ró ciła się do fu rg o n u i z a jrz a ła do bu d y.

— D a ru jc ie P ie t r k o w i ! — o zw a ł się m e lo d y jn y głos z pod p łótn a.

— H m ! D a ro w a ć, to d aro w ać! W e d łu g r o z k a z u !!... A le co m u się k ie d y dostanie, to d o s ta n ie ! T f y ! lada ciu ra zę b y szcze rzy !... R a n g i nie u sz a n u je ! Ż e b y tu b y ł nasz p o ru czn ik , albo i m ój s ta ry ! In ac zej b y szło!

— P e w n ie ! — o d ezw ał się sm utnie ten że głos. — G d zie tu ! A n i p o ra d zić !... W ó z p u s ty p r a w ie !... M oże lep iej b y ło b y p rzeb ra ć się do fra n cu sk ie j g r a ­ n ic y !... K ie d y ani m yśli!... C ze k a ć trzeb a!... T o o b lę­ że n ie lich o w ie k ie d y się sk o ń c zy !,.. R o zstąp się z ie ­ m io — siedź i p o k u tu j ! A n i w lew o ani w p ra w o !... D z iś podobno m ieli nasi oficerow ie n a d ciąg n ą ć z m ar­ s z a łk ie m !... K to w i e ! .. M oże coś będą w ied zieli. B a ! i u ła n i siódm ego p u łk u są!... P ie tr e k ! N ie g ap się, ty lk o rozp a la j o g ie ń ! D a łb y B ó g !... A n i ch ybi do nas ściągn ą!... M oje szczęście, żem w c z o ra j z b atalion em na fu ra żo w a n ie p o szła !... N ie w iele tego je s t !... P o ­ k a za ć n a w e t nie m ożna... W y c h la p a lib y , nicp onie, do ostatn iej k ro p e lk i!... U f!... C h y b a w y p a d n ie zn ó w iz iś u p u łk o w n ik a się za m ó w ić!... M oże k tó r y z adju- t a n t ó w !

— M o ja Ż u b r o w o !... L e p ie j nie w sp o m in a jcie !... M oże zn ó w n a p ró żn o !... N ie w iem sam a — lecz od p ew n ego czasu sm utne m nie p rze c zu cia n ę k a ją !... G d zie tu k o g o odn aleźć w ta k ie j za w ie ru sze ! A p r z y - tem n a w ojn ę za ża rtą się z a n io sło ! N a szy ch g in ie t y ­ siące! M oże... N ie '... A ż się b o ję w ym ów ić... C h o ciaż przecież co d nia d zie sią tk i lu d zi p rzep ad a n a ty c h p u stk o w ia ch !...

(21)

legio-— Co p rze p a d a ? J a k to p rze p ad a? ... — B o że nie o p u szczaj go ! S trzeż !

— P a n i k a p ita n o w o ! — z a k rz y k n ę ła en erg iczn ie m a rk ie tan k a . C o ? N asz p o ru czn ik ? . . D o stu p io ru n ó w ani o tem m yśleć się nie g o d zi!... Ho, h o ! S łow o, to in ur !... P o w ie d zia n e — skoń czone ! N iem a w y k rę tó w !...

— A le są k u l e !

— K u -k u le są ?... N o, są ! N iech sobie będą!... M ało to je s t ro zm a itego m ięsa!... L e c z od p o ru czn ik a n a ­ szego — w a ra !... C h łop strzela, P a n B ó g k u le n o si!... A toć je s t w n ieb ie sp raw ied liw ość. N ie m ów ię, że b y tam m nie g d z ie p o trąciło — ju ż to c z łe k sobie r z e ­ telnie za słu ży ł... ale co p o ru c z n ik a ! J u żb y m ch yb a ... T f y ! ję z y k c z ło w ie k o w i na m yśl sam ą k o łk o w acieje! P o ru c zn ik a n aszego... T o ż się ch y b a tak a p o d ła n ie narod ziła... P a n ie B o że odpuść... św ię ty A n to n i ju ż nas nie o p u szczaj ! L ic h o nas tu p rzyn io sło , ale T y 11 as w y pro w ad ź!...

M a rk ie tan k a o ta rła n iezn aczn ie tw a rz ręk a w em i odsap nęła ciężko.

W tem , od o g n isk a ro z le g ł się don ośny o k rz y k P ie trk a .

P a n i Ż u b ro w a, p o ru czn ik !

M a rk ie ta n k a z a to c zy ła się na n o g ach .

— W im ię O jca i S y n a !... P o ru c zn ik N ie w o d o w sk i idzie.

— Z a su n ę się! P o w ie d z cie że śpię...

— W o la p a n i k a p ita n o w e j!... C hoć 011 tam zn ó w n ie ta k i s tra s zn y ! P o c zc iw a d u sza ! O czy m u się św iecą! W tem je g o k a w a le rsk a rzecz... O skom ę p różn ą sobie c z y n i !

N iew od o w sk i p o zd ro w ił w esoło m ark ietąn k ę. — J a k się m acie, pani Ż u b r o w a ?

— M am się! — u cięła k ró tk o baba. — A M ic h a łk o ?

— C h rap ie !...

— Coś m i k r z y w i jesteście ?

— P a n u p o ru czn ik o w i?... Sobiem k rz y w a ... B ie d a z nędzą i ty le !... N a w e t dziś p u k a n in y niem a ! Z

(22)

i-in ow ać tu c h ce cie ? M alo w an e w o jsk o ! A n i w lew o , an i w p r a w o !

— M arsza łek p rzy je c h a ł!...

— N o w in a ! T o ż ci b y ło trą b ien ia a bęb n ienia, m ało u szy nie p o p u c h ły !

— H ę, h ę! P a n i Ż u b ro w a coś w a r z y dzisiaj ! F u ra ż e b ył}T w czo raj d obre ?

— J a k za w s ze ! B ija t y k a , h a ła sy, a w k o ń cu w na- rąc zeb y ś za b ra ł w sz y stk o !... W y ła p a li zn ó w o słów co n ie m ia ra ! W id z i m i się, ż e j a k n o w y m arsza łek ta k ż e ośliną za czn ie się k arm ić, to m y tu i za ro k nic nie z w o ju je m y !

— P ra w d a , p ra w d a !... N ie m a tam p an i Ż u b ro w a ja k ie j m an ierk i pod rę k ą ?

— M an ierk i ?

— Coś mi dolega... N ie w iem !... M a rk ie ta n k a p o k iw a ła g łu w ą .

— M ów iłam , p rze s trze g a ła m !... J a k w e jd ziesz m ię- dz}T w ro n y — k ra k a j j a k i one. N ie darm o te czarn e d y a b ły bez m ała p rześcierad łam i się p r z e p a s u ją !... T o im g rz e je w n ę trz a !... A u nas ci d n ia niem a, że b y k o go ś k o lk a m a d ry c k a nie sp a rła !... D o le g a ? H m — bardzo d olega ?

— L ed w ie tch u m ogę zła p a ć!...

— C ze k a jże w aćp an ! T a k cię p rzec ie ż zo s ta w ić nie m o g ę ! A n i m y ś li!

B a b a za k rzą ta ła się koło fu rg o n u . W y c ią g n ę ła k u b e k z p u zd erk a, w y p łu k a ła w odą, w y ta r ła c z y s to , a potem z pod siana w y cią g n ę ła b rzu ch a tą sa k w ę z k o ziej s k ó r y — w y c ią g n ę ła o ło w ia n ą z a ty c z k ę i s t r u ­ m ień ru b in o w eg o n a p o ju try sn ą ! do ku b k a.

— W id z isz w a ć p a n !... J a k d o k u czy, to się za w sze u Ż u b ro w ej p o ż y w ić m ożn a! R o z g r z e je w as rzeteln ie — po w y p ic iu je sz c ze się p łaszc zem o k rę cić i na p o sła ­ n ie!... P o d w ó jn a g o rą c zk a k o lk ę p rzejm ie i zm o że !... C o m ów icie ? H ę ?

Ż u b ro w a p odn iosła o c zy w stronę, k ę d y s ta ł N iew o d o w sk i i nogi pod nią się u g ię ły z p rzerażen ia — zo b a c zy ła tu ż p rzed sobą p u co ło w a tą tw a rz B z u r y i w y n io słą p o sta ć S ta d n ic k ie g o .

(23)

— S łu g a p o k o rn y m am y d o b ro d zie jk i! — za w o ła ł w esoło B zu ra .

— Co, czego to ? — m ru czała baba, u siłu ją c u k ry ć sa k w ę z w inem .

— N ic, k o lk a — k rólo w o m o ja ! 0 !... P rze cie ż w am to za w a d za !... D a jc ie ja p o trz ym a m !...

M ark ietan k a rzu c iła się w ty ł.

— A to sk aran ie istn e ! L ic h o ja k ie ś w a ćp a n a p r z y ­ n io sło ! A n i k ro k u d a le j!...

— M am o d o b r o d z ie jk o !... — D a le j! F o r a ze d w o ra!... - - K o lk a !...

— Id źż e do am b ulan su ! N iech w am sta ry G u lic z da d r y a k w i!

— K r u s z y n k ę !... K ró lo w o !...

— A n i k ro p li!... Ś w ię ty A n to n i! T o ż ich się c a ły re g im e n t ja w i ! P an i kap ... M icliałk o ! B a czn o ść na ty le p o z y c y i!...

Ż u b ro w a w su n ęła się pod p łótn o fu rg o n u , tak , że za sło n iła w nim c a ły otw ór. P o ru c zn ic y z k a p ita ­ nem R y b iń sk im , śm iejąc się i ża rtu ją c, za cieśn ia li pierścień około m a rk ie ta n k i. B z u r a w ciąż p a rla m e n ­ to w ał

. — K ró lo w o ! w e jrz y j m iłosiernem okiem na srom o­ tną p u stk ę !... P o k a p e czce !...

— N ie d am ! N ie m am !... Ilu w a ć p a n ó w ?... D w óch , czte rech , sześciu, dziesięciu... A n i m yśli. J a k e m M u ­ szy ń sk a z d om u ! G d z ie ? S k ąd ?... W od y ch y b a z p iep rzem !...

— K re w n ia k o w i nie odm aw iaj !... -- K o m u ? J a k ie m u k re w n ia k o w i? ...

— P rzecież m ów iłem ... je d e n B z u ra o m a ły w łos nie pojął za żonę M u szyń skiej...

— N iech m u będzie na zd ro w ie ! D o b rze zro b ił — d esp ek t m nie o m in ął!...

— K ró lo w o ! P a trz, ilu za cn yc h m ło d zień ców stoi przed tob ą!...

— P a n i Ż u b ro w a ! — o zw a ł się K a liń sk i. — J eżeli nie, to ch oć u szan u j p r z y b y ły c h św ieżo do le g ii to ­

(24)

w a rzy szó w , niech że złeg o nie m ają o tob ie m n ie­ m ania !...

— P e w n ie , p sia m a ć ! — h n k n ął basem S ta d n i­ cki. — A nie, to sztu rm : za d w ie m in u ty fu rgo n n a s z !...

— W iw a t! A lb o — alb o! W y b ie r a jc ie ! — o d e z w a ły się g ło sy .

— E h e ! W ie c to ta k ? ... T a k a cn ota p rzy je ch a ła ... H ola — w a ćp a n o w ie — n ic ! N iem a! A to szarańcza is tn a ! C z y to j a m am w in n icę pod nosem ?... K a w a - lerya jed e n w d ru g ie g o ja k d ęb y — a m iast sam ym g ło w ą n ak ręcić, to ci do m n ie!...

— P rze cie ż n ik t darm o nie chce.

— D arm o. M asz m ości S tru m iłło nap oleon y, to je sobie jed z, bo co u m nie sk lep ik za m k n ięty...

P o ru c z n ic y sp ojrzeli po sobie zb ici z tropu. J e ­ den B z u r a nie tra c ił fa n ta zy i, op arł się o fu rg o n i szep n ął p ó łg ło se m :

— E t, że b y tu b y ł im ć Ż u b r ! M a rk ie tan k a w e stch n ęła ciężko. — B y ło b y in aczej — cią g n ą ł B zu ra .

— P e w n ie ! G a rść m iał ta k ą u ch w ytn ą, że resp ekt czuj...

— Co tam g a r ś ć ; c z łe k p o c z c iw y ! K rzy w M yb y n i­ kom u nie z r o b i ł!...

— O j, św ięta p ra w d a ! M ój stary... G d zie on te ra z n ieb orak ?...

— I sam by p ew n ie p o w ie d zia ł: D aj im, n ie sk ąp! B ied a z nędzą... C zczo w sercu, w gębie, w żo ­ łą d k u !...

— I ze łg a łe ś w a ćp a n ! B o co m ój sta ry do gadanin nie b y ł! N o, ale co tam ... m a b y ć nędza... — to i ten g arn iec ją n ie u ra tu je... P o k u b e czk u !... N iech tam — inaczej w am się, p an o w ie oficerzy, nie opędzę.

— W iw a t, nasza Ż u b ro w a !...

— Z a tra co n e to, szalo n e! H e j! P ie tre k , a w y p łu - k n ijn o k u b k i! Z w ija j się ży w o !

P o ru c zn ic y , śm iejąc się i ża rtu ją c, p o ro zsiad ali się około o gn iska. M ark ietan k a p rze c ie ra ła k u b k i a ro zle w a ła w ino.

(25)

— C z a ry , d a lip a n ! — m ru czał k a p ita n R y b iń sk i. -— G d zie u m a rs za łk ó w w k red e n sie ch u d a fa r a — ale co u p a n i Ż u b ro w e j... w s zy stk o się z n a jd zie !... K ie - d y b y ś nie z a jrz a ł!...

— B a ! C z ło w ie k też, d zięki B o g u , m a g ło w ę na k a r k u !...

— A M ic h a łk a w fu r g o n ie ! — d o rzu cił B z u ra . M a rk ie ta n k a p o g ro z iła m u palcem .

— Co te g o to nie lu b ię !... J a w a ć p a n u do torn istra, ani do m a n te lza k ó w nie za g lą d a m !

— Z d ro w ie naszej m a r k ie ta n k i! — p rze rw a ł w esoło K a liń s k i.

— W iw a t!...

— H o la ! Z a r a z !... N ie je ste m k a le k ą ! N iech że się t r ą c ę !...

B a b a sc h w y c iła za k w a r tę — n a la ła sobie w in a i p o c ią g n ę ła m ocno.

— K r ó lo w o ! Z n ó g n am się zw a lis z !... — P rz e d n i tru n e k ! G rze je , p sia m ać!...

r— Z d ro w ie n a s zy ch to w a r z y s z ó w ! N iech ż y ją szw o-!

— W id z is z, k r ó lo w o !... P a n o w ie p o ru czn icy do nas prosto z g w a r d y i!...

B a b a strzep n ęła rękom a.

— Co p o w ia d a c ie ? S zw o le że rzy !... G w a r d y a !... Ś w ię ­ t y A n to n i!... T o .. to m oże w a ćp a n o w ie zn acie... re ty !... k a p ita n a ... D z ie w a n o w sk ie g o ?...

— B y liś m y pod n im !

— J e z u s ie ! G d z ie ? R o zs tą p się ziem io !... P a n i k a p it... B o d a j m i ję z y k k o łk ie m stanął... M ic h a łk u ! A t f y !... K a p ita n a D zie w a n o w sk ie g o p o d k o m en d n i!... G ó rą n asza!...

B a b a śm iała się p rzez łz y , a p o d s k a k iw a ła z u c ie ­ ch y. P o r u c z n ic y p a tr z y li, nie ro zu m ieją c w y b u c h u radości. Ż u b ro w a tym czasem d op a d ła S ta d n ic k ie g o .

— M ów że m i w a ć p a n ! G d zie ż je s t? ... N o, d alej, co ta m ! M asz p u sty k u b e k ! D a j, niech ci n a le ­ ję !... W ię c... je s t w sz w o le że ra ch ? C o ?... M ów że w a ć p a n !

S ta d n ic k i n asęp ił się.

(26)

— I cóż w a m p ow iem ... p sia m ąć ! Z a c n a d u sza!... Ż o łn ierz, .ch o ćb yś szu k ał, d ru g ie g o nie zn a jd zie sz!... K o c h a liśm y g o j a k ojca, j a k b rata... N ig d y o sobie, za w s ze o in n y c h m y ś la ł!...

— G d zie ż, g d z ie ż o n ?...

— C h a ! C óż szarża... z w a liło g o !... M a rk ie ta n k a o d sap n ęła c ię ż k o :

— M ów cie, p an ie p o ru c z n ik u !... W s z y s tk o !... O ficerow ie sk u p ili się około S ta d n ic k ie g o .

— K r ó t k ie m o je o p o w iad an ie b ę d zie !... S ły sz e liś c ie o ty m p ie k ie ln y m w ą w o z ie ? ... P ó ł szw a d ro n u p oszło w strzę p y ! D z ie w a n o w s k i p ro w a d ził trz e cią ko m p an ię na fro n cie . Ł o m o t! C h lasn ę ła m u k u la nogę. Jeszcze r w a ł na b a te ry ę ! H iszp a n ie p lu n ęli z a rm at w sam e o czy . G r a n a t strza sk a ł m u ram ię ! N a d je c h a ł cesarz... W zię li do am b ulan su. K r z y ż oficerski, s z lu fy p u łk o ­ w n ik a , d o żyw o c ie , o p iek a n ib y , zło ta g a rśc ia m i — w s zy s tk o b y ło — ty lk o n a te n a g ro d y ż y c ia nie stało.

S ta d n ic k i u rw a ł n a g le , sza rp ią c b o k o b ro d y. S łu ­ ch acze za p a d li w p o n u re m ilczen ie.

N araz, po za n im i r o z le g ł się g łu c h y ję k . T u ż p r z y fu rg o n ie c h w ia ła się b e zw ła d n ie d rob n a p ostać m ło d ego le g io n isty .

M a rk ie ta n k a z k r z y k ie m rz u c iła się z pom ocą — p o ru c z n ic y p o rw a li się n a n o gi. M łod em u żo łn ie rzo w i w la n o w u sta w in a, zw ilżo n o m u sk ronie w odą, r o z­ lu źn io n o o p ię ty k o łn ie rz p o d szyją.

L e g io n is ta o d z y s k a ł p rzyto m n o ść. Ż u b ro w a j e ­ szcze n ie m o g ła się u sp okoić.

— O la b o g a ! T y le n ie szc zę ścia!... B ie d n a siero ta !... T o żem się d o p y ta ła !... Ś w ię ty A n to n i, za g ro sz w sta ­ r y m łb ie niem a za s ta n o w ie n ia !... N a ści je sz c ze w in a !... J a k ie to b la d e b ie d a c tw o ! D y c h a so b ie!... O oo!...

C z e g ó ż się ta k w a ć p a n o w ie g a p ic ie ... sa cre b le u ? !... P o r u c z n ic y stali n iep oru szen i — p o ch łon ięci n ie z w y k ły m w id ok iem , k tó r y oczom ich się p rze d ­ sta w ia ł.

C h ło p ię c a tw a rz m ło d ego le g io n is ty w y d a w a ła im się z p o c zą tk u ty lk o d ziw n ie d elik a tn ą , n ie z w y k le

(27)

p o cią g a ją cą , lecz g d y w m iarę o d z y s k iw a n ia p r z y ­ tom n ości za b a rw iła się rum ień cem , g d y p rzy sło n io n e d łu g ie m i, ciem nem i rzęsam i o c zy z a d r g a ły życiem ,

A z pod o su n iętego k a s z k ie tu w y c h y lił się p rom ień lśn iących , ciem n ych w ło só w — p o ru c z n ic y sp o jrze li w m ilczą cem zd u m ie n iu po sobie.

T u oto, n a tern p u stk o w iu h iszp ań sk iem , p od strza łam i za c ię ty c h S a ra g o ssa n — z żo łn ie rsk ie g o m u n ­ duru w y c h y la ła się k u nim p o sta ć p ię k n e g o j a k sen d zie w c zę cia . D ziew częcia , k tó re g o k a ż d y ry s tw a rz y , ka żd e ż y łk i d rg n ie n ie i te u sta w p ó ł ro zch ylo n e, ja k b y ' v p o ca łu n k u an ielsk im , i to czoło jasn e, w y n io słe — m ó w iły do n ich : sa rm atk ą j e s t e m !

C iżb a m yśli p rze su n ę ła się p rzez m ó z g i z a p a ­ trz o n y c h oficerów — aż w y s tr z e liła sk ram i. T e n i ów się g n ą ł do w ąsa. R o z ja ś n ia ły się tw a rze, b r z ą k a ły p a ­ łasze, o gn iste sp o jrzen ia ś c ig a ły zg ra b n e g o żo łn ie rzy k a . M ło d y le g io n is ta pod w p ły w e m ty c h sp o jrzeń d rg n ą ł i p o d n iósł się... K a s z k ie t zesu n ął się i za w isł 11 a p odpin ce — a z pod n ieg o ju ż fa la w ło só w s p ły ­ nęła n a ram ion a żo łn ierza .

B z u r a aż cm o k n ął p rze c ią g le . U śm ie ch y ro z p o ­ g o d z iły tw a rz e oficerów . J ed n a m a rk ie tan k a , sp o s trze g ł­ b y co się d zieje, za ła m a ła ręce.

^ — K r ó lo w o m o ja ! — o d e zw a ł się p ie r w s z y B z u ra . — T o ś nam fig la z g o to w a ła ! T a k i m arcep an ch o w a ć

w tej b u d zie !... '

— Co m a rc e p a n ? Co m arce p a n !... Ś w ię ty A n to n i! J a k e m M u s zy ń sk a z d o m u ! M asz d y a b le k a fta n !...

— H e, lie ! K ie w y p ie r a jm y się!... M iałem dobre p rze c zu cie !... M ic lia łk o !...

— C a łu j psa w n o s!... ' - N iem a g n ie w u !...

ry

/ u c h m a rk ie tan k a !... D a w a ć m i te g o żo łn ie rz y k a do p lu to n u !... — D o b ra n a s z a !... — N iech ż y je le g ia !

Z a zd row ie, p sia m a ć !... W in a !

P a n o w ie ! do lic h a !... W y k u p nam się n a le ży !... d o b u zia k u k a ż d e m u !...

(28)

— P o b u zia k u !...

M ię d zy oficeram i ruch się w szczą ł, ko ło ich za ­ cisk ało się co raz siln iej. Ś m ielsi sk ra d a ć się ję li. Ż u ­ b ro w a , o słan iała d zie w c zy n ę i o p ęd za ła się z rozp aczą.

— A w a ra !... A za się !.,. A w y f ilis t y n y !... N ie d la w a s ! .. Ś w ię ty A n to n i!... Z ap o m n ę o su b o rd y n a cy i i ja k e m b ezb ron n a siero ta — w a ln ę !...

— B ij k ró lo w o ! N ie ża l g u z a w z ią ć za ta k i s p e c y a ł!.. — W y k u p , w y k u p n am się n a le ży !...

B z u r a sk u lił się i ju ż b y ł p o d su n ął się za p le cy d ziew częcia , b y sk raść m u całusa, g d y ta z e rw a ła się ja k ła n ia sp łoszon a, d um n ie p o d n io sła g łó w k ę i r z u ­ c iła sp o k o jn ie :

— M oże ch oć p rzez p a m ię ć d la b ra ta m ego, J a n a D z ie w a n o w s k ie g o , u szan u je c ie m nie w a ćp a n o w ie !...

S ło w a te ja k g ro m p a d ły na rozoch oco n ą m ło ­ d zież. P o ru c zn ic y zm iesza li się i c o fa ć się za czę li, stra c iw sz y n a g le rezon i w ig o r. A ż p ie rw s zy S ta d n ic k i p o d n iósł g ło w ę i h u k n ą ł z a p a lc z y w ie :

— M ości p a n o w ie ! D o s y ć ! D z ie w a n o w s k i!... Jeżeli k to, p sia m ać... to te p ięście p o c zu je !... A n i sło w a! N ie lubię, p sia m a ć !...

— A n iech że w a ści B ó g d a z d r o w ie ! Z n a la z ła się p o c zc iw a d u sza !... Ś w ię ty A n to n i, a ju ż ci do p a c ie ­ r z a jeclno „ Z d r o w a ś “ d oło żę!... L a m p a rty !... R o zb ó j- n i k i ! C h ce je d e n z d ru gim c a ło w a ć — to naści... Jest g ę b a ja k d on ica ! A co m ój sta ry , n ieb orak p o cze i- w in a... za zd ro sn y m nie będ zie !...

— K r ó lo w o m o ja ! R a d b y m — je n o m odes ty a mi nie p o zw a la !...

— W a ć p a n o w ie , p o zw ó lc ie ! — w m ieszał się ka p ita n R y b iń s k i, k tó r y b y ł sta ł n a u b o czu i tej scenie się p rz y g lą d a ł. — T o ć w iadom o w a m o za k a zie , k tó r y n a jsu ro w ie j za b ra n ia p rze c lio w y w a n ia n ie w ia st w obo­ zie !... W y , Ż u b ro w a , n a w ie lk ie n ieb ezp ieczeń stw o n a raża cie i siebie i tę oto p an n ę ! L a d a c h w ila w ieść m oże się rozn ieść i b ęd ziecie pod strażą o d staw ien i...

— P a n ie k a p it a n ie !... T o ż ch y b a sp ra w ied liw o ści niem a!... M n ie ? H ę ? !., i tę n ie b o g ę ?... C óż to m y

(29)

n ie po B o żem u ż y je m y ? T o ć w in a. że b ied actw o b ra ta szu k ać p r z y s z ło ? ...

— W ie rz ę w a m — w ie rz ę !... L e c z się ro zn ie sie ! — K t o ro zn iesie ?... C óż to, nie o ficery w s z y s tk o ? S z p ie g i nas o p a d ły ? K to ro zn ie sie ? K t o nie u szan u je n ie s zc zę ś c ia ? Co o to jestem sp o k o jn a !...

— D o b rze m ów i, dobrze i — za w o ła li p o ru czn icy . — A n i p a ry z u s t! S e k ret, ta je m n ic a ! S ło w o o fic e r s k ie !...

— S ło w o ! S ło w o !

— T y lk o się strze ż cie ! — u p o m n iał R y b iń s k i. — A z d a rz y się o k a z y a , to u c ie k a jc ie s t ą d ! N ie dla w as m ie js c e !...

— P ra w d a , p ra w d a ! Ż a ło ść nas z a g n a ła !... M ój s ta r y ! P a n p o ru czn ik !... J u ści cze k a ć nie b ęd ziem y!... E t ! Co tam !... K ie d y ś c ie w a ćp a n o w ie ta c y !... Na zg o d ę !... O statn ie cielę z o b ory za se rca !... M am tu je sz c z e p e te rcy m e n t h iszp ań ski — n ib y m iód a m ał- m a z y a , c z y li m u szk ate l k o rz e n n y !... P rze d n i p r a w d z i­ w ie ! P ie tre k , k u b k i!...

M a rk ie ta n k a d ru g i w ó r sk ó rza n y z w in em w y ­ c ią g n ę ła . P o r u c z n ic y za sie d li zn ó w . Zo.śka zn ik ła pod n a k ry c ie m fu rg o n u .

O ch ota w ra c a ć zaczęła. P o r u c z n ic y w szcz ę li g w a rn ą rozm ow ę — co c h w ila ś c ig a ją c Ż u b ro w e żar- to b liw e m i u w a g a m i. M a rk ie ta n k a o d cin ała się raźno, ani razu nie p o zo sta ją c w o d p o w ied zi d łu żn ą.

O ficerow ie p o w o li ję li się rozch o d zić, solennie p r z y r z e k a ją c d o trzy m a n ie ta je m n ic y .

Ż u b ro w a u p a tr z y ła ch w ilę i o d c ią g n ę ła na stronę S ta d n ic k ie g o .

— P a n ie p o r u c z n ik u ! — r ze k ła gorąco. — R a z je sz c ze d zię k u ję ci p o k o rn ie za p o czc iw e o dezw an ie...

— H m ! N o cóż... niem a, psia m ać !... D z ie w a n o w ­ s k i! E t ! C z ło w ie k b y ł...

— C iszej p rzez B o g a !...

— D u s za za cn a !... P ię ć dni się m ord ow ał, b ie d a ­ czy s k o , a m p u to w a li m u nogę, r ę k ę !... A on n ic !... Ś m ia ł się c h w ila m i!... I p recz ro zp ra w ia ł... a tak , p sia m ać, ro zp ra w ia ł, że ci serce rosło !... N iem a go... p sia m ać...

(30)

— Ś w ię ty A n to n i!... — Z n a liś c ie g o ? ... — J a k ż e b y !...

— N o, n ic ! W ra ca ć, p sia m ać!... Z a b ra ć ją coprę- dzej... G d z ie ! N a w e t m o g iły b y się je g o n ie d o p y t a ł!...

— P r a w d a , p a n ie p o ru czn ik u , w ra c a ć !... T y lk o bo... ja k b y tu p o w ie d z ie ć ? ... H m ! C h y b a p r a w d ę !... P a n p o ru c z n ik ta k m i ja k o ś p r z y p a d ł! N a w zro st, ja k m ój s ta ry !... Z u p e łn ie !... B o to... — •N o, c o ? Co ta k ie g o ? — H m ! N ib y t a k ! K a p ita n D z ie w a n o w s k i b y ł ro- d zo n o -stry je czn y m i je d y n y m . K o c h a li się o k ru tn ie z n aszą k a p ita n o w ą , lecz co m y, to żeśm y p r z y w ę d r o ­ w a ły n a sze g o p o ru c z n ik a szu k ać, co p odobn o w y c ią ­ g n ą ł z F ra n c u za m i — ale dokąd i z ja k im regim en tem , ani r u s z się d o w ie d zie ć!...

— C óż to za p o ru c z n ik ? ... — G o t a r t o w s k i!...

— B a ! S z u k a j w ia tru w polu... W n aszym p u łk u d w ó ch b y ło G o ta r to w s k ic h !...

M ark i et a n k a sc h w y c iła S ta d n ic k ie g o za ram ię. — Co w a ć p a n p o w ia d a sz ? D w ó c h ? ...

— O b ad w a j b y li w a ch m istrza m i!... Jed n em u M ar­ celi, a d ru g ie m u ... F lo r y a n !

— R a n y B o sk ie ! N a m iły B ó g c is z e j!... F lo ry a n ? W a c h m is tr z !... T o ch y b a in n y !... N asz p o ru czn ik w le g ii słu ży ł... p o te m k a p ita n e m zo stał...

— W ię c ten sam , p s ia m ać!...

Ż u b ro w a p o c ze rw ie n ia ła i c h w y c iła g w a łto w n ie p o w ie trz a .

— T e n sam , J e zu sie !... S m a g ły na o b liczu ... w ąs do g ó r y ? C z u p ry n a k ę d zie rza w a n ieco !...

— W str z e m ię ź liw y w sło w ie ? P e łe n s e n ty m e n tó w !... — S łu ż b is ta o k r u t n y !...

— O d w a g i n ie p o s p o lite j!

— M a ciem n ą m y szk ę n a le w y m p o lic z k u ! — I m n iejszą pod p ra w e m o k iem !...

Ż u b ro w a za c isn ę ła n a g le usta. Z o czu rnarkie- ta n k i łz y tr y s n ę ły rzęsiste — a ró w n o cze śn ie szeroka je j tw a rz d rg a ła za d o w o len ie m , szczęściem .

(31)

— S ry b ło m oje... J u śc i 011! N a sz p o ru c z n ik !... P o- c z c iw in a ! K t o m u tam m u n d u r o p a t r z y ! K t o o bieli- źn ie m a sta ra n ie ? K t o p a sik w y g ła d z i? Ś w ię ty A n ­ ton i, toż ch y b a do g ro b u J e z u so w e g o p ó jd ę... a k a ja ć się zaczn ę, ja k o B ó g ta k ą nam po ciech ę ze sła ł!... B o to, p o ru czn ik u , sp ra w a n ie la d a ! N ib y ta k ja , ja k m ój stary, u ło ż y liś m y sobie m ieć d z ie c i! Co j a p i e t ę !... G d z ie ? G d z ie te d y je s t re g im e n t? D z iś się w y n o s im y ! G u e rilla sy , d y a b ły , czo rty, ca rra m b y, c a rra je — ja k e m b ezb ron n a siero ta — sw o je zrobię, a k to m i d yw er- s}^ę u c zy n i... A le , bo... p an ie p o ru czn ik u , w aszm ośó m i m a rk o tn y ? ...

— N ic, p sia m ać !...

— G d z ie ż w ię c je s t r e g im e n t? ...

— P on o p od M ad rytem !... n a d w a p o d zielo n od­ d z ia ły !...

— P r z y k tó ry m je s t nasz p o ru c z n ik ? ... — N ie w ie m !...

Ż u b ro w a zb la d ła .

— P a n ie p o r u c z n ik u !... P ra w d ę chcę w ied zieć, całą p ra w d ę ? ... Co sie s ta ło ? !... B y ł w s z a r ż y ? !...

— B y ł! ...

— J ezu s, M a r y a ! R a n n y ? !... — N ie w ia d o m o !

— N ie m ęczcie, p rze z lito ść!...

— P rz e p a d ł... z g in ą ł!... P o sz a rż y szu k aliśm y, n i­ g d z ie ani ślad u ! M oże za p ę d ziw sz y się, sam o trzeć się p rzed ziera , m oże w am b u lan sie k tó ry m w y p o c zy w a ... m oże d o sta ł się do n ie w o li!... K t o w ie, p sia m ać !...

Ż u b ro w a p onu ro zw ie siła g ło w ę , g ło s je j ja s n y , silny, zm ie n ił się w szept.

— N a ta k iż m u k o n ie c p r z y s z ło ! A n i nad nim , ani nad tern d ziew c zęciem nie b y ło zm iło w a n ia !... W s z y s tk o zg in ę ło , p rze p a d ło !...

P o ch w ili m ilcze n ia m a rk ie ta n k a stęk n ęła g łu c h o : — W a ć p a n zm iłu j się... n iech że słu ch o tein do niej nie d o jd zie !... Do* czasu m oże le p ie j, a b y nie w ie d z ia ła !...

— Z m ó w io n y m i sobie b yli ?

(32)

— Co -— zm ó w io n y m i! T a k ie g o k o ch a n ia św iat m oże nie w id z ia ł!.,. On ci sechł w o czach z gorącości serca a tę s k n ic y ! A on a d otąd m yślą nie ru szy , żeby o nim n ie w sp o m n ie ć!... P o w ia d a ją , że jen o anieli w n ieb iesiech m iłu ją się ja k o n a le ży ... L e c z co oni, to z n im i c h y b a szli w p a ra g o n ! T a k , to ta k , m ości Ż u b ro w o !... A m ój sta ry ! B o że ... z n ó g b y go ch y b a zw al iło!

— N o, do lich a, p s ia m a ć ! J e s t źle — ale tego ... je sz c z e d esp e ro w ać się nie g o d z i! A nu ż, p sia m ać !

M a rk ie ta n k a p o trząsn ę ła g ło w ą ponuro.

— B ó g za p ła ć w aćp an u , B ó g z a p ła ć ! A le w iem ja ci, co to z n a c z y p rze p a d ł! W iem , co m ię d zy tern ro zb ó jstw e m je s t n ie w o la ! L u d z i tn ą p iłam i, rąb ią na sztu k i... ć w ia r t u ją !... C zasem le p ie j'n ie k ie d y na polu ledz, śm ierć r y c h łą sobie uprosić, n iż się d ostać ży w y m !...

— R óżn ie, różn ie b y w a !... Cóż, p sia m ać !... L ic z c ie na m n ie!... J a k b y co !... D zie w a n o w sk ie g o k o ch ałem , ja k ojca, a F lo r e k b y ł m i b ra te m !... Co m ogę — u c z y n ię !... W ra c a ć w a m stąd co tc h u !...

— T rze b a w ra c a ć !... O k a z y a się zd a rzy ... z p ie r w ­ szym re g im e n te m !... B o że , B o ż e ! A b y s iły stało, a b y ża ło ść n ie z ła m a ła !... L e p ie j — sto k ro ć lepiej je j nie w ie d zie ć !...

— C h a, ch a !... W ita m im ć p o ru czn ik a , k o c h a n k u ! — ro z le g ł się po za p lecam i S ta d n ic k ie g o ru b a s zn y głos.

S ta d n ic k i o b e jrza ł się. 0 d w a k ro k i za nim stał g ro s-m a jo r M ic h a ło w sk i i u śm ie ch a ł się p o g a rd liw ie .

— T ra filiśm y ju ż do m a m y ? ... P a n o w ie gw ardya. rad zą sobie j a k m o g ą !... K u b e c z k i, k o zie sk órk i, w in k o, h u m o rki, zd ro w ień k a , w iw a c ik i — ch o ro b a!... C o ? h ę?...

— P a n ie m a jo rze !...

— Co — k o c h a n k u ? H ę ? ... A Ż u b ro w a dusi, d o­ lew a, poi, c z ę stu je ! C o ? H ę ? ...

— P a n ie m a jo rz e ! Grdzie tu, c z e m ? K o zie m m le ­ kiem , a oślim u d źcem !...

— - N o — no ! P a n i Ż u b ro w o ! Z n a m y się, k o ch a n k u — zn a m y !... A cóż w a sz c h ło p a k ?

(33)

— S ła b o w ity ! A n a n a s ik , g a g a te k , p iecu ch , m am in sy n e k — ch o ro b a ! S k o ń czo n e! M u n d u r zd ją ć i niech w raca, sk ąd p rzy sz e d ł!... N iem a z a b a w y !... N iem a w y ją t k ó w !...

— W e d łu g ro zk a zu p a n a m ajo ra !... J u ści ta k a tu je s t uciech a, że psi lep szej nie m a ją !... Z d ją ć , to zd ją ć !...

— H ę ?... N iezad o w o le n ie, nieh u m or, k w a sy , u ty s k i­ w an ia, szem ran ie — ch o ro b a !... Co tam , k o ch an k u , je st co do w y p ic ia ?

— D w a sa g a n y w o d y !...

— T f y ! ... P o ru c zn ik o w ie zro b ili p o rz ą d e k ? C o ?... P rz e sz k o d z iłe m w a ćp a n u , m ości S ta d n ic k i? ...

—■ N ie. m a jo rze !... W ła ś n ie o statn i m ieszek k o zi s k o ń c z y liś m y !...

— O statn i m ie sze k !.,. T a k , t a k ! P a n o w ie g w a rd y a p o tra fią k o c h a n k u ! M ocne g a rd ła , za p ra w n e , h a r­ to w n e !...

S ta d n ic k i za c ią ł zęb y. M ajo r p u śc ił m ły n k a i c ią g n ą ł d alej :

— P ie r w s z y k ro k do m a rk ie ta n k i! D o b rze się z a ­ c z y n a ! D obrze, k o c h a n k u !... T o cie k a w sze , niż n ie ­ p r z y ja c ie ls k a p o zy c y a , n iż fo sy , p rze k o p y , w a ły , m in y — ch o ro b a!... C o ? ...

— P r a w d a m a jo r z e !

M ic h ało w sk i sza rp n ął w ąsa. — H ę ? Co, k o ch a n k u ?...

— Ż e ow e ro b o ty o b lężn icze lic h a w arte, je ż e li od m iesiąca S a ra g o ssa nie zo s ta ła zd o b y tą !...

— H ę ? !... T a a k !... P e w n ie !... D late go też p r z y s ła li w a ć p a n ó w ! C o ? h ę!... Ż e b y sp ija ć za p a sy u m ar­ k i e t a n e k !...

— P a n ie m ajo rze !... — Co ta k ie g o ? Hę ?

— W id z ę , że m i p r z y jd z ie dziś je sz c ze p rosić o dy- m isyę !

—- A h a ! N ie sm a k u je p ie c h o ta ! C o ?

— P ie c h o ta ? N ie !... T y lk o p rzy m ó w ie n ia p a n a m a jo r a !

(34)

— D o p io ru n a, nie, p sia m a ć ! — h u k n ął S ta d n ic k i. — T y lk o sz lu fó w m oich n ie w y s k a k a łe m n a s o c y e c ie ! A p a n m ajo r sw o je su p o zy c y e r a c z y za ch o w a ć do czasu , g d y zo b a czy m nie w o g n iu !...

M ajo r nie u ra z ił się w cale. D o b y ł ta b a k ie rk i, p o c ią g n ą ł p o tę żn y n iu cli ta b a k i, o trze p a ł nos k r a c ia ­ stą ch u stą i m ru k n ą ł:

— J u rn ie, k o c h a n k u ! D o b rze! H m ! B a rd z o dobrze!... T y lk o ja tam w g w a rd y e n ie w ierzę... a k a w a le ry a u m nie, to p an ie n a p o sy łk i... W a ć p a n u nie o dm a­ w iam , k o ch an k u !... O w s z e m !...

— D z ię k u ję p a n u m a jo ro w i!... D ziś zło żę rap o rt 0 u w o ln ien ie!...

— AAłaśnie, psia... bo nie w id zę, ab ym się tu na co m ó g ł p r z y d a ć ! W p u łk u n au czon o m nie iść na p r z e b ó j!.. T u w raz z p iech o tą za w ie le za d u fa n ia i za m ało .re zu lta tó w !... P a n m ajo r p o zw o li się o dd alić...

S ta d n ick i za w ró c ił się na p ięcie, i p r z y ło ż y w s z y ręk ę do k a szk ie tu , odszedł.

M a jo r sta ł p rzez ch w ilę, śc ig a ją c w zro k iem S ta d ­ n ick ie g o , p o cze m o d w ró cił się n a g le do m ark ie tan k i 1 r z u c ił o sch le:

— J e s t tam co do w y p ic ia ?...

— K w a te r k a k o zie g o m le k a ! w e d łu g rozk azu ,.. — W y p ili, k o c h a n k u ? S m o k i!...

— Co do k ro p e lk i!... N ieci) im będ zie na zd ro w ie ! M iało się ko m u in n em u d ostać — lep iej, że się p o ru ­ c z n ic y u ra c z y li!...

— L e p ie j? H ę ? ... K o c h a n k u !... N ie p o rzą d e k ! Z o ­ b a c z y m y , z o b a c z y m y !...

— D u d k a n a k o ś c ie le ! — b ą k n ę ła baba. — Co m ó w ic ie ?

— Ż e... z p anem m ajo rem cię żk i ż y w o t!...

— P r a w d a ? C o ? K o c h a n k u ! Oho, ze m n ą!... A n i w e ź!... N ie p o d o b a im się słu żb a !... P ie ch o ta , k o ­ ch a n k u !...

— P a n ie m a jo rze ! N a c z e ln ik d y w iz y i w z y w a go do s ie b ie ! — ro z le g ł się d źw ię c z n y g ło s m ło d ego o rd yn an sa.

(35)

M ajo r m ach in aln ie s c h w y c ił za g u z y p ła s zc za i ją ł o p a tr y w a ć o b su w a ją c y m u się pas. — Id ę, k o c h a n k u ! N a c z e ln ik !... H m ! B ęd zie ro­ b o ta !... Id ę !... Ż u b ro w a !... — Co p a n m a jo r ro zk aże ? — N ie m a tam ani k ro p e lk i?

— K w a te r k a , w e d łu g ro zk azu , k o zie g o !... M ajo r m ach n ął lę k ą n iec ie rp liw ie.

— N ie o to p y ta m się k o ch a n k u !... T e d y , Ż u b ro w a ... d ziś w ieczo rem ... do m nie za jd źcie... tam je s t je sz c z e je d e n w o re cze k ! T y lk o , k o ch a n k u , sza fo w a ć o stro żn ie!... K tó r e g o k o lk a , ziąb , fe b ra — p ó ł, ćw ie rć k u b e c z k a !... I ani m ru m ru ! S z a ! P a r y z u st!...

— T o się w ie !

M a jo r za w ró c ił k u k w a te rze je n e ra ła H up p eta. Ż u b ro w a p o k iw a ła zn acząco g ło w ą .

— K t o g o w ie ! D y a b e ł w c ie lo n y . Z ja d liw y , ja k one ro b a ctw o h iszp a ń sk ie !... T o z n ó w !... E t ! K to g o w ie !... D o la !...

T w a r z m a rk ie ta n k i sp o ch m u rn iała n agle. S p o j­ r za ła n a bu d ę fu rg o n u i ża ło ść ją c h w y c iła i ta rg n ę ła nią. N a ra z za b ra k ło o d w a g i m ark ie tan ce o d ezw a ć się do Z o śk i. M o co w a ła się z sobą, c h cia ła d o b y ć g ło su — nie m og ła. P rz y k u c n ę ła pod kołem n a ziem i i u k ry ła tw a rz w d łon iach . W p iersi Ż u b ro w e j o d e zw a ł się c ic h y ch rob ot. T a m bój w rza ł, szarp ał, r w a ł na k a ­ w a ły . M a rk ie ta n k a w id zia ła p rze d sobą m orze k rw i, o g n ia !... C zem u ż ona ż y je ? ... C zem u na nią n ie p r z y ­ szła rac ze j p o m sta n ie b ie sk a ? ...

P ro sta c ze serce Ż u b ro w e j n ie m og ło p rzen ieść ża lu — ję k c ic h y w s trzą s n ą ł je j ciałem . Z o śk a w y ­ s k o c z y ła z fu rg o n u i sta n ę ła p r z y m ark ietan ce.

— Co w am , Ż u b ro w a ? ... Co się sta ło ? ... M ó w cie m i! P o w ia d a jc ie !...

— N ic — at... p rzy szło ... n ic!...

— W y coś u k r y w a c ie !... M ó w cie ! N a jg o rsza p raw d a lep szą je s t za w sze !... M uszę w ie d zie ć ! Ż u b r o w a !...

M a rk ie ta n k a p o d n io sła g ło w ę , sp o jrza ła w ro z­ p alo n e n iep ok o jem o czy Z o śk i i n a raz m oc w nią

Cytaty

Powiązane dokumenty

— Łatwo rzec: nie burz się, przemagaj, spokój chowaj... — Drewnu taki przy- kaz dawać, kamieniom, lodowcom. - Jakże? Dziewkęm sobie na żonę upatrzył, jak..

Jeśli o to spór szedł, że Żyd wziął w zastaw konia kradzionego i właściciel konia tego upominał się o jego zwrot, Żyd winien był konia zwró ­ cić, ale z

ciał, niktsię woli władyki sprzeciwić nie waży, choć z wolą jego nikt się widać nie zgadza.. Tam w grodnie hrabiego, w wieży zamkniętym był książę czeski

wysoki, silnej budow y, przystojny.. G dzienigdzie tylko dało się spostrzec pasterzy, goniących bydło i owce do domu... P rzebudził się ze snu las. K urpie bronili

Torsa (sto Tpaspaib atxB TOMy!) npoH3omjio hto-to Tanoe Moaosoe, cBtatee, xopomee,— H3B Toro HTÓ ocTaeTca HaBcer/ia bb cepspfc yaacTBOBaBiHHXB. JInTepaTypHBIXB

Trwała unia polsko-litewska, za którą Syrokomla opowiadał się także za pośrednictwem Córy Piastów, była już w dziewięt ­. nastowiecznej rzeczywistości II połowy