Diametros nr 4 (czerwiec 2005): 223 – 225
223
O łatwo ci sceptycyzmu, politycznej poprawno ci
i innych kłopotach filozofów
(Odpowied Profesorowi Wojciechowi Chudemu)
Ireneusz Ziemi ski
Dzi kuj c Profesorowi Chudemu za wnikliw lektur wprowadzenia, swoj odpowied ogranicz do kwestii zasadniczych, to znaczy do problemu osoby, sceptycyzmu, esencjalizmu oraz „skoku wiary”.
Zdaniem Profesora Chudego komiczne jest takie rozumienie osoby, które istotowo wi e j z wymiarem cielesno ci. Pomijaj c w tej chwili bardziej czy mniej wyrafinowane poczucie humoru u filozofów (które zawsze pozostanie spraw indywidualn ) sugerowałbym raczej – odwrotnie ni Profesor Chudy – e osoby ludzkie nie s bynajmniej szczególnym przypadkiem kategorii bytów osobowych, lecz ich przypadkiem wzorcowym i modelowym, osoba Boga natomiast ich przypadkiem szczególnym. Z tego powodu skłonny byłbym twierdzi , e chocia Bóg nie musi mie ciała, to jednak osoby ludzkie z istoty s uciele nione. Je eli za nawet jest logicznie mo liwe istnienie osoby ludzkiej w postaci odciele nionej, to musi to by bardzo ograniczony i niepełny sposób istnienia, z którego wiele aspektów prawdziwie osobowych zostało wykluczonych. Co wi cej, nie ulega w tpliwo ci, e definiowanie osoby w kategoriach niecielesnych (co proponuje Profesor Chudy) jest zastosowaniem metodologii kartezja skiej (metodologii podmiotu, który jest samo wiadomy siebie jako substancji my l cej), sk din d przez samego Profesora Chudego
explicite odrzucanej.
Profesor Chudy stwierdza równie , e sceptycyzm jest nie tylko filozoficznie łatwy, lecz tak e stanowi wyraz politycznej poprawno ci na polu filozofii. Mimo i nie prowadziłem adnych bada empirycznych na temat powszechno ci okre lonych stanowisk filozoficznych, to jednak jestem przekonany, e we współczesnym wiecie filozoficznym samo podj cie debaty na
Ireneusz Ziemi ski O łatwo ci sceptycyzmu, politycznej poprawno ci...
224
temat wiedzy o Bogu jest mało modne. Wprawdzie z pozoru mo e wygl da tak, e tekstów z zakresu filozofii religii ukazuje si niezwykle wiele, nie ulega jednak w tpliwo ci, e wci jest to dziedzina niedoceniana a nawet lekcewa ona, w zwi zku z czym nie wchodzi do kanonu dyscyplin filozoficznych (jak to ma miejsce w przypadku ontologii, logiki, epistemologii, etyki czy ostatnio tak e filozofii umysłu). Cz stokro samo podj cie problematyki Boga okazuje si wr cz jaskrawym przejawem „niepoprawno ci politycznej”. Obawiam si , e kwestia Boga jest współcze nie raczej lekcewa ona i przemilczana (dostrzegał to znakomicie ksi dz Józef Tischner, ukazuj c to zjawisko jako now i bardziej niebezpieczn form ateizmu od wszystkich dotychczasowych), z drugiej strony – je li ju zostanie podj ta – to najcz ciej rozstrzygana jest w duchu nie sceptycyzmu (który w ocenie Profesorów Wole skiego i Chwede czuka jest kryptoteizmem), lecz ateizmu. Mo na to zauwa y tak e na gruncie ontologii (gdzie pomija si kwestie bytu absolutnego), epistemologii (gdzie trudno doszukiwa si odwoła do absolutnego podmiotu poznaj cego) czy aksjologii (gdzie cz ste jest kwestionowanie jakichkolwiek absolutnych warto ci i kryteriów oceny). Sceptycyzm jest raczej stanowiskiem mniejszo ciowym i to nie tylko na gruncie filozofii religii, lecz tak e chocia by w filozofii umysłu.
Profesor Chudy nie mo e pogodzi si z uproszczeniami, jakich dokonałem podejmuj c kwesti kosmologicznych argumentacji na istnienie Boga (głównym moim bł dem ma by esencjalizacja istnienia, które interpretuj atrybutywnie, nie dostrzegaj c wymiaru aktu). W tym punkcie szczególnie trudno mi udzieli stosownej odpowiedzi, poniewa Profesor Wole ski moj krytyk dowodów kosmologicznych uznał za cenn , Profesor Judycki natomiast zaproponował w swoim wyst pieniu dowody aprioryczne na istnienie Boga (uznaj c wszelkie rozumowania kosmologiczne za – w najlepszym razie – tylko uprawdopodobnia-j ce). Co wi ceuprawdopodobnia-j sam Profesor Judycki w uzupełniauprawdopodobnia-j cym komentarzu do swoich dowodów istnienia Boga uznał, e s one w istotny sposób koliste, poniewa docieramy w nich do ostatecznych i nieanalizowalnych intuicji. Obawiam si , e z podobn sytuacj mamy do czynienia w przypadku analizy istnienia jako aktu. Wprawdzie bardzo ałuj , e z racji wieku nie mogłem by studentem Doktora
Ireneusz Ziemi ski O łatwo ci sceptycyzmu, politycznej poprawno ci...
225
Jacka Wojtysiaka (który – nie w tpi – uchroniłby mnie przed wieloma herezjami, zwłaszcza herezj esencjalizmu), rad bym jednak pozna taki opis istnienia, który by nie był u samych podstaw skazany na jego esencjalizacj (podkre lam – opis, nie stwierdzenie, e co istnieje). Mo e esencjalizm nie jest tylko bł dem umysłów pozbawionych elementarnego wykształcenia metafizycznego (o intuicjach metafizycznych nie wspominaj c), lecz wpisany jest w ka d prób odsłoni cia istnienia?
Wreszcie kwestia postulowanego przez Profesora Chudego „skoku wiary” (opartego nie tyle na kosmologicznych rozwa aniach o kontyngencji wiata, ile przede wszystkim na do wiadczeniu siebie jako osoby, spotkaniu z drugim Ty czy do wiadczeniu fenomenu miło ci, odpowiedzialno ci etc.). Musz przyzna , e taki styl uprawiania refleksji na temat Boga jest mi bliski, podejmuj c go jednak musimy mie wiadomo , e porzucamy rygorystyczne reguły cisłych rozumowa na rzecz bardziej lub mniej udanej sztuki interpretacji. Godzimy si wówczas na istotowy brak pewno ci, jednocze nie jednak – zanurzeni w wiecie wiary – próbujemy zrozumie jej sens. Niewykluczone zreszt , e to wła nie sceptyk bardziej ni ktokolwiek inny (nawet teista) ma wyostrzon wiadomo znaczenia owego „skoku wiary”.