• Nie Znaleziono Wyników

Kilka myśli o wychowaniu i wykształceniu niewiast naszych

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Kilka myśli o wychowaniu i wykształceniu niewiast naszych"

Copied!
366
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)
(4)
(5)

K I L K A M Y Ś L I

O W Y C H O W A N I U I W Y K S Z T A Ł C E N I U

(6)
(7)

KILKA MYŚLI

O

WYCHOWANIU I WYKSZTAŁCENIU

N I E W I A S T N A S Z Y C H . P R Z E Z - A - 1 3 C K Ą . W Y X 3 A 1 V I J E D R U G I E . WARSZAWA.

N AKŁAD E M KSIĘ G AR N I GEBETHNERA I W O L F F A , K rakow skie-P rzedm ieście, Nr. 415.

(8)

Дозволено Цепзурою В арш ава 24 Августа 1873 года.

Р г и к J. U n g r a ) \V arszaw a, КохуоПрЫ , К г . 2406 (3).

(9)

WSTĘP.

i/

G d y b y m się ty lk o m iłości w ła s n e j, p ra­ gnącej o k lask ó w i p o ch w a ł radziła, n ig d yb ym ty ch m yśli m oich p ubliczn ości c z y ta ją cćj p rz e d ­ staw ić nie śm iała. W iem aż nadto dobrze, że ma p raw o b y ć trudną i surową, wiem , że się rzadko ro z g ło s zd o b y w a na p o lu , k tó re za przedm iot badań obrałam . W y c h o w a n a w w iej­ skim domu, p rzez rod ziców św ia tłych i o d o ­ b ro dzieci g o rliw y c h , ło żą cych w ielk ie k oszta na ich w y k sz ta łce n ie, p rzeczu w ałam , jakim ś in­ stynktem w iedziona, że n ajlepsze ich chęci, w ielkie za so b y , idą marnie. S p ragn io n a w ie­ d zy, m ając często w ręku książki b o g a te j tre ­ ści, chociaż je s z c z e na p o ły ty lk o dla mnie zrozum iałe, w idziałam ja k nauki, nad którem i g o d z in y d łu g ie p ędziliśm y, b y ły b ezład n e, bez- treściw e, ja k nie z a sp a k a ja ły żądań n aszych, nie m o g ły o d p o w ied zieć w ym agan iom ja sn e g o i p o jętn ego um ysłu.

(10)

siłach dalej p racu jąc, co chw ila sp ostrzegałam , ja k mi b ra k n au k o w ych p o d sta w , ja k po om a­ ck u b ro d zę w k siążkach , ja k m ało ze szczerej p r a c y w y n o szę p o ży tk u . Z aczęłam rozm yślać nad tem , p rzez co sam a p rzeszłam , c z e g o do­ znałam ; ro zg ląd ać się p o naszćm sp o łeczeń ­ stwie; szu k a ć id eału p ow o łan ia i powinności niew ieścich; p o ró w n y w a ć doń n iew iasty nasze: i oto w y n ik m oich ro z m y ś la ń !

Z bojaźnią p rzedstaw iam je m atkom na­ szym ; nie lękam się k r y ty k i literack iej, w iedząc najprzód, ja k b ard zo p ra ca m oja na nią za słu ­ g u je; b o ję się, a b y nie d o ść m oże ozdobna i p rz y c ią g a ją c a nie zn iech ęciła czyte ln icze k . C zu ję, że sła b o w y p o w ied zia ła m to, co tak g o ­ rąco c z u ję , co ta k ja sn o się w m yśli mojej obrazu je. C h ciałab ym b y ć w ym ow n ą, a b y p rze ­ konanie o p o trzeb ie zm iany w w ych o w an iu nie- w ieściem , z m ojej piersi w pierś w szystk ich nie­ w iast n a szy ch p rzelać. K r z e p i mnie je d y n ie n a d z ie ja , że nie o g a rn ęło nas je s z c z e p rz e s y ­ cenie narodu, k tó re g o o rg a n a m ówią: „ E t r e d i d a c t i ą u e c ’e s t d e p u i s l o n g t e m p s l e m o y e n d e n e p a s e t r e l u . “ Mam nadzie­ ję , że nauki p ragn iem y, że g o to w e śm y dla niej

m yśl co k o lw iek n atężyć, p ośw ięcić p rzyjem n o­ ści chw ilkę.

M niejsza o to, c z y m yśli m oje będą zasto ­ sow ane, w p ro w ad zo n e w ż y c ie , je ż e li na ich m iejscu pow staną lep sze, trafniejsze. Jedynem pragnieniem mojem je s t , zw ró cić na w y c h o ­ w anie i u k szta łcen ie k o b iet n a szy ch u w a g ę o g ó ­

(11)

łu, ob u d zić w tym kierunku m atek p ie cz o ło w i­

tość. P ierw sza p rzyk la sn ę pism u w polskim

ję z y k u , k tó re m oje zb ijając zdania, mnie p rze ­ kona, a na p ubliczn ość w ię k sz y w p ły w w y ­ w rze; każd ćj p ra c y , k tó ra m ieć b ęd zie na celu podniesienie u nas m oralności, u kształcen ia, b y tu m atery aln ego i p ołożen ia s p o łe c zn e g o k o b iety . „ N ie trzeb a ro z p a cza ć o n arodach, k tó re m ło­ de p okolen ia w y c h o w y w a ć umieją. N a r o d y g i­ ną z w y k le , g d y nie mają lu d zi“ — p o w ie d ział z a ­ cn y A r c y b is k u p D u p an lou p w sw ćm bard zo cennćm d ziele o w ycho w an iu ( D e 1’ E d u c a ­ t i on). N ie mnie tu ro zb ierać ja k i w p ły w w y ­ chow anie na lo s y narodu w y w rz e ć może. A le w iem , że naród w każdćm p ołożen iu winien d ą ży ć do d o sko n ało ści, cnotę i g o d n o ść za ch o ­ w ać, że te od w ych o w an ia je g o za leżą; cóż dziw n ego że tak g o rą co p r a g n ę , a b y w a d y w ycho w an ia k o b ie t usunięte zo stały?

„W y c h o w a n ie , to tw orzenie ludzi, m ężów!“ pow ied ział tenże ks. D u pan lou p . A k tó ż do teg o tw orzenia w ięcćj się od k o b iet p r z y c z y ­ nia? Ich w ię c w ych o w an ie nie w p ły w a w y łą ­ cznie na ich ty lk o los, lecz o d d zia ły w a także

potężnie na los c a łe g o narodu. B iad a naro­

dow i, k tó reg o n iew iasty p ło ch e, zep su te, nie-

u k ształco n e! R u n ąć m usi, albo boleśnie się

przeobrazić.

P o trze b ę zm ian w w ycho w an iu czu je w iele narodów . F ra n c y a stoi na ich czele: m nóstwo d zie ł w tym ję z y k u w y sz ło ostatniem i c z a s y o tym przedm iocie; p ytałam się sam a siebie,

(12)

c z y b y nie lepiej b y ło p o p rzestać na sp o lszcze­ niu je d n e g o z nich. Z w a ż y w sz y je d n ak różni­ cę m iędzy ch arakterem obu narodów , ich p o­ trzebam i i śro d k am i, ich życiem społecznym zach o d zące, zd a ło mi się stosow niejszym , op ra­ co w a ć osobn e, sła b sze , mnićj p o w a b n e , lecz lepićj do p o trzeb n aszych zastosow an e.

W t e d y zaczęłam się ro zg ląd ać p o dziełach 0 tym p rzed m iocie w ję z y k u polskim w y d a ­ nych: p rz e czy ta ła m pism a zacn e, św iatłe, sp o­ kojne, w y so k o m oralne p. T a ń sk ićj; rozum ne, g łę b o k ie , u w zględ n iające p o trz e b y u m ysłow e k o b iet, p. Ziem ięckićj. I zd a ło mi się, że ja k ­ k o lw iek cenne, nie są w y sta rcza jące, nie od po­ w iadają zu pełn ie o b ecn ym p otrzebom naszym . 1 ty c h k ilk a m yśli nieśm iałą ręką na p apier

rz u c iła m !

(13)

PRZEDMOWA.

K to k o lw ie k ch ce pozn ać stan w ychow an ia i w y k sz ta łce n ia niew iast n aszych , musi zacząć od p rzejrzen ia d zieł p. T ań skiej i p. Ziem ię- ckićj ( ł), a cześć ich p ra c y o d d aw szy, zb a ­ d a w szy ich sp osób zap atryw an ia się na ten w a­ żn y przedm iot, w stęp o w ać w ich ślad y. A jeśli

uw zględniając u rab iający się z czasem postęp, p ow stające now e p o trz e b y i w yob rażen ia, nie za w sze zdanie ich podzieli, w zam iłow aniu p rze d ­ miotu, p raco w ito ści, sum ienności, podniosłości uczuć, n aślad o w ać je musi.

P ierw sza, ży ją ca w ch w ili, w któ rej p o ­ w ierzch ow n e w y k s z ta łc e n ie , n ieoparte na r e li­ g ijn y ch zasad ach , zw ró ciło w iele niew iast z d ro ­ g i n a jszczytn iejszy ch ich o b o w ią zk ó w , p o ło ż y ła ogrom ne za słu g i w sp o łeczeń stw ie naszem , p ro ­ stując fa łs z y w e p ojęcie pow inności niew ieścich,

(14)

a raczćj p rzyp om in ając zapom niane obow iązki córkom , żonom i matkom; ale ca ła od dan a mo­ ralnem u w y c h o w a n iu , w skrzeszen iu cnót do­ m ow ych, zapom n iała o w y k sz ta łce n iu u m ysło ­ wym. T o też je śli w c a ły m sze re g u pism je j, od „W ią za n ia H e le n k i4' i „A m e lii M atką,“ do d zieła o „P o w in n o ściach K o b ie t," niem a ani je d n ćj praw ie m yśli o w y ch o w a n iu , k tó rą b y teraz od rzu cić można, b a rd zo m ało je s t takich 0 w y k szta łce n iu , k tó re b y w naszym czasie w y - starczającem i b y ły . K o b ie ta , w e d łu g jć j p rze­ pisów k s z ta łc o n a , b y ła b y w y ższą p od w ielu w zględ am i, ale p od w zględ em u m y sło w e g o w y ­ k szta łcen ia nie o d p o w ie d z ia ła b y oczekiw aniu 1 w ym aganiom ob ecn ym n aszeg o sp o łe c ze ń ­

stw a. N iew iasta, m ająca b y ć to w a rzy szk ą m ę­

ża, m atką k szta łc ą c ą syn ó w na ob yw a teli, k a ­ płan ką cnót d o m ow ych , m ająca strzed z ogn iska w iary, m iłości i pośw ięcenia, m ająca sz e rz y ć p o jęcie i zam iłow an ie piękna i dobra, rozw inąć i z u ży ć w sz y stk ie od B o g a dane je j zdolności, i do w ieńca z a s łu g i p ra c lu d zkości w p leść sw e g o trudu g a łą zk ę , m ożeż w y p e łn ić te o b o­ wiązki, to p osłan n ictw o , n iew zb o g a co n e w szech ­ stronnym , gruntow nem w ykształcen iem ?

Z rozum iała to pani Ziem ięcka i w sw ojem d ziele: „M y śli o w ycho w an iu K o b iet*1 n akre­

(15)

śliła śm iałem i r y s y o b szern y plan i zak res w y ­ k szta łcen ia k o b ie ty ; o ile p. T ań ska od daje się p rzew ażn ie m oralnem u w ychow an iu, o ty le p. Ziem ięcka tro skliw szą je s t o u m ysło w e w y ­ kształcen ie. Z d a w a ło b y się w ięc, że te zn ak o ­ mite autorki wzajem nie się dopełn iają, i że ma­ tki n a sze, b y le b y c h c ia ły cz erp a ć w ich pi­ sm ach, znajdą w nich p ew n e i d o stateczn e w sk azów ki, ja k mają k sz ta łc ić i w y c h o w y w a ć

sw e có rki. T a k je d n a k nie je st. P ism a pani

H offm anow ej są w ręku w s z y s tk ic h , w s z y s c y je czyta ją i miłują, ch oć nie w s z y s c y w p ro w a­

dzają w ż y c ie je j nauki. P . Ziem ięckiej p raca

je s t natom iast m ało zn an ą, a w ca le niezrozu­ mianą, i p rzez o g ó ł narodu, iako w łasn o ść du ­ ch ow a i w sk a zó w k a nie zo sta ła p rzyjętą . I nie m o g ło b y ć inaczćj: uczon a autorka, m ową u czo ­ na, n ieprzystęp n ą i niezrozum iałą d la w ielkiej lic z b y niew iast, w y ra z iła sw e m yśli; p ra ca w ięc je j nie d o p e łn iła sw eg o c e lu , pom im o w ielu szaco w n ych zalet. N ie śmiem tu sz y ć a b y m oje niew praw ne pióro zd z ia ła ło to, c z e g o nie d o­ p ełn iła w y m o w a szanow nej autorki ,,M y śli,“ le cz p o stan o w iw szy w y p o w ied zieć tu m yśli m oje o w ychow an iu i w y k szta łce n iu k o b ie t n aszych, chcę n ajpierw p rzeb ied z kilku s ło w y p o g lą d pani Ziem ięckiej na ten przedm iot, i p rzeciw ­

(16)

staw iw szy m oje, ch o ć nieśm iałe, zdanie je j tw ier­ dzeniom , p o d n io słszy n iektóre jć j m yśli, nace­ chow ane niezm ierną trafnością, dow ieść, że na­ w et po p r a c y tćj uczonej autorki, p o trzeb u ­ je m y w tym kieru n ku d zieła p rzy stę p n eg o , u w zględ n iają ceg o zarów no p o trz e b y nasze ob e­ cne, ja k i środ ki którem i rozpo rząd zam y.

O sła b ien ie w ia ry , b ra k p ra w d ziw ćj religii i z b y te k e g z a lta c y i, rodzaj sk a rg i ustaw icznej na los, rod zaj ja k ie jś bajronow skiej e le g ii, oto w a d y, k tó re u derzają p. Ziem ięcką w e w sp ó łc ze ­ sn ych jej n iew iastach ; a p rz y c z y n ę te g o up a­ truje w e w p ły w ie niedow iarstw a i racyonalizm u m ężczyzn na n iew iasty m ało i żle w y k s z ta łc o ­ ne. P ani Z iem ięcką staw ia w ięc so bie ja k o cel w y k sz ta łc e n ia k o b ie ty , obudzen ie w niej w iary, w p ojen ie w nią p raw d ziw ćj, ośw ieconej religii, środ ek ku tem u w idzi w doskonaleniu w k o ­ biecie — c z ło w ie k a , — c z ło w ie k a d u ch o w ego , w szechstronn em i gruntow nym do te g o celu zm ierzającym w y k szta łcen iem um ysłow em ; chce w ięc np. a b y je j nauki w szelkie, m oralne c z y p rzyro d zon e, w y k ła d a n o ze stan ow iska re lig ij­ n ego, uw ażając je za środki p om ocnicze do ugruntow an ia w ia ry w je j sercu; a b y p rzed sta ­ wiano je j kolejn o rozm aite system ata filozo­ ficzne, a o b a liw szy je jed n e po dru gich bro­

(17)

nią rozsąd ku , za k ład an o na ich szczątk ach p rz y ­ b y te k w iary w jć j um yśle.

W y z n a ję , że m ało m ięd zy nami tych mę­ żn ych niew iast, w ielkich w iarą i pokornem p o­ św ięceniem , k tó re n ig d y u św iata nie szu ka­ ją c uznania, d ź w ig a ły w m ilczeniu k rz y ż e ż y ­ cia, c h y b a p rzed tron B o g a cichą s k a rg ę za ­ niósłszy; że m ało takich k tó r e b y jasn o pojm o­ w a ły cel ży cia , i z zap ałem a w ytrw an iem do niego d ą ży ły ; że w iele takich , k tó re się chw ieją i wahają, ja k b y d rogi i św iatła szu k a ły , ja k b y nauka C h ry stu so w a nie b y ła dla nich p o ch o ­

dnią i przew odnikiem . N ie m o gę się jedn ak

zg o d zić z p. Ziem ięcką na to , że w iara i reli- g ia są zachw ian e u niew iast naszych ; sądzę ra­ czej, że skw ap liw ie p rz y ję ta ja k o d o gm at, g o r ­ liw ie w y k o n y w a n a ja k o o b rz ą d e k , religja za m ało w p ro w ad zon a w ż y c ie , w czyn , za m ało p rzen ikn ęła ż y c ie sw em i przepisam i m oralne-

mi, ew angelicznem i. A naw et p rz y p u ściw sz y

z p. Z iem ięcką, że n iedow iarstw o i racyonalizm m ężczyzn są często pow odem zachw iania w iary niew iast n a s z y c h , sąd ziłabym , że w ob ecn ym stanie rze c z y , je d y n ą bronią g od n ą niew iasty, i w je j rękach skuteczną je s t p okora, o d p iera ­ nie zarzu tó w w m ilczen iu , p iękn ością czyn ó w i w zn iosłością ducha. D la w sp arcia w ia ry re­

(18)

ligii rozum owaniem , p o trzeb a w ie d z y o b szer­ nej, u m ysłu w ytraw n eg o ; szerm ierki zaś u m y­ słó w m iałkich, do pod kop an ia się je j ty lk o

p rz y c z y n ić m ogą. P ani Z iem ięcka ch cąc tem u

zarad zić, i k o b ie ty do rozum ow ania z m ężczy­ znam i w rzeczach religii p r z y g o t o w a ć , każe każd ćj m łodej osobie p rzeb ied z w sz y stk ie sy - stem ata filozoficzn e, ze w szystk iem i się o b e­ znać, w sz y stk ie sobie p rzy sw o ić, w szystk iem i p o ­ g a rd z ić i do w ia ry ojcó w tem żarliw iej w rócić. P ra c a taka, p rzep ro w ad zan a sum iennie i k o n ­ sekw entnie, m u siałab y w ob ecn ym stanie nauki z a b r a ć , jeśli nie ż y c ie c a łe , to przynajm niej w szy stk ie chw ile, ja k ie k o b ieta p r a c y u m ysło ­ wej p o św ięcić może; n iepodobna w ięc w p latać ją w p ro gram nauk p rz y g o to w a w c z y c h , ja k ie - mi są zaw sze n a u k i, udzielan e m łodym oso­ bom do czasu skoń czenia ich w ych o w an ia, to je s t mniej w ięcćj do lat ió stu. P ob ieżn ie p rze- bieżone studyum takie musi b y ć szkodliw em : pokarm filozoficznych nauk m oże b y ć d aw an y b ezp ieczn ie ty lk o zd ro w ym um ysłom , i z rąk osób, k tó re b y z łe spraw ion e n atychm iast sp ro ­ sto w ać m o gły; u m y s ły niew iast n aszy ch nie są w ła ściw ie p rz y g o to w a n e do p ożyw an ia, ani n a u czycielk i do podaw ania te g o pokarm u; ob a­ w iałab y m się t e ż , a b y ta filozoficzna szer­

(19)

m ierka, zaw sze n ied okład n a, zam iast w zm ocn ie­ nia w iary , nie o b aliła je j, a przynajm niej do m ędrkow ania i p op isyw an ia się z niewiarą, nie do p ro w ad ziła w ielu niew iast n aszych . N ie je ­ stem za tem , a b y n iew iasty, naw et tak m ało u k ształco n e ja k niemi są nasze obecnie, z o s ta ły p rz y w ierze zabobonnej, bardziej ufając p ra­ k ty k o m religijn ym , aniżeli chrześcijańskich c z y ­ nów za s łu d z e , ale p ragn ę zarazem a b y w iara ich p o ch o d ziła z serca, o b jaw iała się w szech- m iłością, p ośw ięceniem , czyn em i m odlitwą, aże­ b y w p o trzeb ie duchow ej w zn oszen ia się, do­ skonalenia i uśw ięcenia p o czątek b ra ła , i na niej a nie na syllo g izm ach się o p iera ła ; a b y m yśl, że to je s t w iara ojcó w n aszych , że szc ze ­ b io cząc na kolan ach m atki, n a u c z y ły ś m y się ją w y zn aw ać, d o d aw a ła jej w arto ści w o czach na­ szych , zarów n o ja k przekonanie, że je s t w y ż ­ szą od te g o lub o w eg o system atu filozoficzne­ g o . B o religia, ja k o ma całćm naszem rządzić jestestw em , w szystkim w ładzom n aszego ducha pan ow ać, tak też ma w sp ierać się zarów n o na w szystk ich , zarów n o w uczu ciu ja k w w y o b ra ­ źni i rozum ie m ieć źró d ło i p oczątek.

A le n iety lk o nauka filozofii ma, zdaniem p. Ziem ięckićj, u trw alić w iarę i religią w um yśle m łodćj niew iasty; p o d łu g nićj w szy stk ie nauk'

(20)

m oralne c z y p rzyro d zo n e pow in n y je j b y ć w y ­ k ład an e ze stan ow iska religijn ego , i tak tłóm a- czone i naginane, a b y się p r z y c z y n iły do w zm o­ cnienia je j w iary . Pom im o p iln ego zastanaw ia­ nia się nad słow am i uczon ej autorki, nie mo­ gła m z nich w yn ieść ja sn e g o p o jęcia o sp oso­ b ie, w ja k i ch ce a b y ta teo ry a , na p o zó r pię­ kn a i ła tw a do w p ro w ad zen ia w ż y c ie , w w y ­ k ład zie nauk zastosow aną b y ła ; bo w ziąw szy ją dosłow nie, p o trz e b a b y dla u czen ic k a żd eg o w yzn an ia inne p isać dzieje, inne n au kow e książ­ ki, nauki m u sia ły b y słu ż y ć do śle p e g o apo- teo zow an ia te g o lub o w eg o w yzn an ia, tej lub ow ćj se k ty , ja k g d y b y p raw d a, któ rą w y k r y ć je s t ich celem , nie b y ła w yższą nad w szelkie chw ilow e różnice zdań ludzkich, ja k b y nie b y ło aktem religijn ym w y k r y c ie b łę d ó w ty ch , k tó ­ r z y w imię religii, często n aw et w celu je j słu ­ żenia, om ylili się i z g rz e sz y li, ja k b y sąd b ez­ stronny i nienam iętny nie n ależał się naw et re- ligijnym p rzeciw nikom naszym .

W ia ra C h ry stu so w a ma d o w o d y sw ej bo- skości i p ra w d y sam a w sobie, ona rozśw ieca nam tajem nice n aszych p rzezn aczeń , tak ja k p rzezn aczeń lu dzkości, ona od słan ia nam i tłó- m aczy tajniki serc n a szy ch ; za jć j idąc św ia­ tłem , p rzeczu w am y b ezw zględ n ą p raw d ę, dobro,

(21)

piękno i sp raw ied liw ość, do k tó ry c h dążyć, k tó ­ ry c h szu kać je s t zadaniem codziennem c z ło w ie ­ k a i dziejow em zadaniem ludzkości; je j z a sa d y tak się zg a d za ją z g ło sem n aszeg o sum ienia, n aszego w ew n ętrzn ego „ ja ,“ z g ło se m naszej d u szy, że k a ż d y sum ienny b a d a cz, p ra g n ą c y w y ­ snuć z siebie zasad n icze p ra w d y ży cia , w sta- ro żytu o ści z b ie g ł się z niemi p rzeczu ciem , w no­ w sz y ch czasach w ró c ił do nich przekonaniem w ied zion y. T e w ięc p ra w d y ch rześcijań skie j e ­ dne i niezm ienne, w sz cze p iw sz y w se rce i u m ysł d z ie w c z ę c ia , na nich w y ro b iw s z y zdanie je j i sąd, p rzed staw iajm y je j nauki w szelk ie z b e z­ stronnością o ile m ożności najzupełniejszą, strze ­ g ą c się obierania stan ow iska od p o w ied n iego w y ­ łącznie jed n ej s e k c ie , jedn em u w y zn a n iu , p e ­ wnem u stro n n ictw u , pew nej klasie sp o łe c ze ń ­ stwa.

N ie lęk ajm y się jej p ok azać, że lu d zie c z ę ­ sto b łądzili naw et w rzeczach w iary, że często pozornie dla niej p racu jąc nam iętnie lub b e z­ m yślnie, p o d k o p y w a li ją i zach w iew ali, często p a c zy li i w y k rz y w ia li, p od ając ją w zg a rd zie lu d zkićj, na z a rzu ty ją narażając. N ie bójrpy się rzu cać na dzieje w szystk ich narodów , na dzieje w szystk ich w y zn a ń — zu p e łn eg o św iatła, bo p o ­ mimo w szelkich w alk, starć i niejedności, p

(22)

w d a chrześcijań ska, nauka C h ry stu so w a, je d n a w yższa nad w sz y stk ie różnice i n iezg o d y; b łę ­ d y w chw ili i czasie za ch o d zą ce z w y c ię ż y , roz- św ieci w sz y stk ie u m y sły , w sz y stk ie serca o ż y ­ wi, łącząc lu d zk o ść cała w w ielki łań cu ch d u ­ ch ów bratnich.

N a u k i p rz y ro d zo n e tak że niew iastom w y ­ kładan e b y ć mają, ch o c ia żb y ich tw ierdzen ia

t , # # /

nie z g a d z a ły się d osłow n ie z treścią P ism a Ś w ię ­ tego ; B ó g p rz y ro d ę całą p o sta w ił p rzed nami, jako tw ór sw ój, ja k o d o w ó d sw ej w szech m o cy, w sz ec h w ie d zy i w szechm iłości, a czło w ie k a o b ­ d a r z y ł u m ysłem b a d a w cz y m , a b y w niej śle­ d ził ty c h b o sk o ści p rzym io tó w , i ob jaw ion ych mu p ra w d potw ierdzen ia; a le c z ło w ie k g ło s k ą po g ło s c e c z y ta tę ro zw artą p rzed nim księgę, n au ka zatem nie b ęd ąc u k resu sw y ch badań, na chw ilę w b łę d zie b y ć m o że, ale k a żd ym krokiem n ap rzód u czyn io n ym zb liża się ku p ra ­ w dzie, g o d z i się z wiarą.

N ajw ięk szą b ezsp rzeczn ie za słu g ą p. Zie- m ięckićj je st, postaw ienie p o raz p ie rw szy m y­ śli, że k o b ieta pow inna b y ć p rzed ew szy stk iem uw ażan a ja k o c z ło w ie k i ja k o czło w ie k w y c h o ­ w yw an a i k ształco n a, w ięc k szta łco n a gru n to ­ wnie i w szechstronnie; i że do sw e g o p ro g ra ­ mu n a u k o w eg o w cie liła nauki, o k tó ry ch w y

(23)

-kład zie dla k o b iet p rzed nią nie m yślano. C z ło ­ wiek, ja k o istota zbiorow a, z cia ła i d u szy z ło ­ żona, pow inien ducha rozw ijać do nieskoń czo­ ności w e w sz ystk ich kierun kach, b o duch zdo- len je s t do sko n alić się bezm iernie: „B ą d źc ie d o­ skon ałym i, ja k o O jc ie c mój N ie b ie sk i je s t do- sk o n ały m “ p o w ied ział C h ry stu s P an do ko b iet zarów no ja k i do m ężczyzn. C ia ło zaś k s z ta ł­ cić ma o ty le o ile p o trzeb a, a b y to narzędzie ducha, nie kręp u jąc g o i nie ciężąc mu, słu ży ło mu bez znużenia i p rze rw y . O to zdaniem na- szem o g ó ln a za sa d a w yk szta łcen ia tak dla męż­ c z y z n y ja k i dla k o b iety; w szc ze g ó ło w y m za­ stosow an iu dopiero musi za jść pew n a różnicą, poch od ząca z u w zględ n ien ia różnic w pow ołan iu czło w ie k a m ężczyzn y, a c z ło w ie k a n iew iasty za ­ ch od zących; w pow ołan iu p rzez B o g a im na- k reślo n em , nie sprzeczn ym z so b ą , ale d o p e ł­ niającym się, p otęgu jącem się w zajem nie.

P odn ieść je s z c z e m usim y w d ziele pani Zie- m ięckiej pew ną chw iejność z d a n ia , zad ziw ia­ ją c ą u tak w ytraw n ej i uczonyj autorki. P r z y ­ zn aw szy, że ko b ieta je s t c z ł o w i e k i e m i ma praw o do w szech stron n ego w y k sz ta łc e n ia , lę ­ k a się niejako p o w ie d ziy ć, że tym samem ma ona p raw o nie ty lk o w sz y stk ie sw e zdolności k szta łcić, ale je s z c z e w miarę ich w y d o sk o n a ­

(24)

lenia u ż y w a ć ich na co raz obszerniejszym p o ­ lu, w co raz rozm aitszy sposób; a je stto p rze ­ cie lo giczn e p ie rw sze g o zało żen ia następstw o. P an i Ziem ięcka przeciw nie, w ięzi z b y t często je j działaln ość, pozw ala je j p isać o tym a nie

0 ow ym przedm iocie, tej a nie innej treści d zieła, tym a nie innym o d d aw ać się zajęciom , o kreślając zostaw ion e je j do działania p ole, nie gran icam i p rzez B o g a je j położonem i w sła ­ b o ści fizyczn ej i m acierzyń skich trudach, ale tem i, k tó re je j p rzesąd y to w a rzy sk ie n iesłu ­ sznie n arzu ciły. R a z p o le ciw sz y niew ieście dą­ żenie do d oskonałości, w innćm m iejscu k aże się jej strzed z gonienia za ideałam i. A le co p rz y trudnej form ie najbardziej o d strę c z y ło o g ó ł od tak cen n ego p ism a, to je g o , że tak powiem , n iep ra k tyczn o ść. P an i Ziem ięcka, n akreśliw szy bow iem p ro gram n a u k o w y b ard zo o b szern y 1 zu p ełn ie różn y od dotąd zn an ych , nie w sp o ­ m niała w ca le o sp oso bie w p ro w ad zen ia g o w u życie, żadnćj nie rob iąc w zm ianki o książ­ k ach i innych śro d k ach p om o cn iczych , k tó re b y m ożna n atych m iast u ż y ć , o ty c h k tó re b y mo­ żna p ojed yń czem i usiłow aniam i stw o rzy ć, o tych k tó re od sp ołeczeń stw a lub od rząd zących żą­ d ać p o trzeb a . K a ż d a w ięc m atka ujrzała w p ro­ gram ie pani, Ziem ięckiej rodzaj ideału, a le nie

(25)

w iedząc ja k g o osiągn ąć i c z y je s t do osiągnie- nia, od su n ęła książkę z tą różnicą, że nie j e ­ dna zro b iła to z e łzą żalu w oku, inne z uśm ie­ chem szy d e rstw a na ustach.

D z ie ło pani Ziem ięckiej, raz p rzez o g ó ł nie­ p rz y ję te i n iep rzysw o jo n e, nie m oże mu ju ż teraz b y ć poleconem , ale je d n o z w y rz e c z o ­ nych w nim zdań p rz e ży je w sz y stk ie zm iany opinii: „ K o b ie ta , ja k o cz ło w iek , w szechstronnie

i gru n tow n ie pow inna b y ć k szta łco n ą .14 O d

chwili, w k tó rej p isała szanow na autorka: ,,M y ­ śli,“ p rzeżyliśm y w iele i p rzeb oleliśm y niem ało, a tćm sam ćm dojrzeliśm y um ysłem , lepićj p o ­ znaliśm y b łę d y n a sze , i uczuliśm y p o trzeb ę zmian w ielu w naszym ustroju i postępow an iu, W y ch o w a n ie i w y k sz ta łce n ie kob iet, zostaw ia- w iające n iezatarte piętno na ch a ra k terze ży cia rodzinnego i sp o łeczn eg o , nie może b y ć o b o ­ jętnym sp ołeczeń stw u , p ragnącem u się od no­ w ić i w zn ieść duchow o, a m ateryaln ie sw ój b y t na n o w ych o p rzeć podstaw ach. P o trze b a w ięc stan ow czo otrząść się z d aw n y ch przesąd ów , i śm iałym krokiem w stąpić w nową erę w y ­

k ształcen ia niew iast. ,

D aw n o ju ż staw iają sobie uczeni pytanie: c z y dla kob iet sk a rb y w ie d zy pow inny stać otworem? c z y one są zdolne z nich korzystać?

(26)

c z y now o n a b y ty c h w iadom ości na z łe nie u ż y ­ ją ? c z y niemi w zb o g a co n e nie zejd ą z d rogi

sw y ch powinności, nie zap ozn ają sw ego stan o­ w iska, sw y c h obow iązków ? R ozm aici różnie o d ­ pow iadają; w n iek tó ry ch pań stw ach zrobiono kilka prób n ied okład n ych .

C h cąc w ejść stan ow czym krokiem na d ro g ę n iezb ęd n ych zm ian w w ych ow an iu i w y k s z ta ł­ ceniu k ob iet, p o trzeb a n ajp ierw od p o w ied zieć na p o w y ższe zap ytan ia, ocen ić o b e cn y stan na­ s ze g o sp ołeczeń stw a, a następnie, o kreśliw szy stałemi- r y s y g łó w n e i w ieczn o trw ałe za sa d y w ych o w an ia c h rze śc ija ń s k ie g o , za sto so w a w szy je do p o trzeb o b e cn y ch n a szeg o sp ołeczeń stw a, w y n ik a jąc y ch tak z je g o p o lity cz n e g o , ja k ma- te ry a ln e g o i m oralnego p ołożenia i rozw oju, p o d a ć następnie środ ki dopełn ienia n iezb ędn ych przem ian w za k ła d a ch n a u k o w ych i w sp osobie w y k ład an ia , dotknąć w szy stk ich trudności ma- te ry a ln y c h i m oralnych, usunąć je i u łatw ić w p ro w ad zen ie w ży cie , w czyn , now ćj teo ryi.

(27)

PRZEDMOWA

D O D R U G I E G O W Y D A N I A .

M ając zarząd zić d ru gie w yd an ie niniejszego d zieła, dzięki zajęciu z jak iem n iew iasty nasze przyjm u ją p ra c e tej treści, postan ow iłam p rze j­ rzeć je sum iennie i zastan ow ić się nad p o stę­ pam i, ja k ie w p rzeciąg u lat czterech (K ilk a M y ­ śli w r. 1869 napisane), k w e s ty a u k ształcen ia i rów n oupraw nien ia k ob iet zrob iła.

P rze jrz a w sz y starannie m oje p racę, mając w ciąż na m yśli licz n e , często sp rzeczn e k r y ­ ty k i, ja k ie w y w o ła ła , p ostan ow iłam p rzecie nic w nićj nie zm ieniać, d o d aw szy ty lk o w trzech c z y czte re ch m iejscach k ró tk ie w yjaśnienia: w ty c h m ianow icie, k tó re p rze z sp ra w o zd a w ­ ców , a zatem m oże i p rzez szczersza p u b licz­ ność n ied obrze pojetem i b y ły . N ie zmieniam

(28)

nic, nie p rzeto bym m yślała iż p ra ca m oja je s t doskonałą, lecz dla te g o że po czteroletn iej p ra­ c y nad tym przedm iotem , zdania się m oje nie zm ien iły, że dziś ja k p rzedtem uważam za nie­

zb ędn e ow ianie c a łe g o w y ch o w a n ia duchem chrześcijańskim , otw o rzen ie kobietom w ielu z'ró- d eł w ie d z y , w ielu p ól p ra c y , że rów nie ja k p rzed tćm , a m oże i silniej w ierzę, że usiłow ania sam ego sp o łeczeń stw a i je d n o ste k m o g ły b y w ie­ le w tym celu zd ziałać.

W „G a w ę d a c h M a tk i11 przed staw iłam sz c z e ­ g ó ło w o cz ytają ce j p u bliczn o ści naszej, p ra ce o k o ­ ło u k szta łcen ia i podniesien ia b y tu k o b ie t w ró ­ żn ych krajach, a m ianow icie w N iem czech , osta- tniemi c z a s y przedsięw zięte.

S tre szc za ją c tu je d n ak w kilku sło w ach to, co zrobion em zo stało , śm iało p o w ied zieć m ogę, że k w e s ty a k ob iet stan ow czo ze sz ła w osta­ tnich latach z d ró g e k sce n try cz n y c h , na któ re p rzedtem nieraz się zab łą k iw a ła , że p rzestano żąd ać sp o łe c zn y ch p rzew ro tó w , a w zięto się w szęd zie do s p o k o jn e j, p o czciw ej, w y trw a łe j p ra c y , o k o ło podniesienia o św ia ty i b y tu k o ­ biet. W A n g lii i w A m e r y c e trw ają w p raw d zie usiłow an ia k ob iet o zd o b y c ie p ra w a obierania i obieralności, ale to co się nam musi dziw a- cznem w y d a w a ć »v ty c h dw óch krajach, inaczej

(29)

p o lityczn e i sp o łeczn ie u rządzon ych , co raz w ię­ cej zy sk u je zw olenników , naw et p om ięd zy naj- , pow ażniejszym i m ężczyznam i.

F ra n c y a , w ojną zajęta w tóm czteroleciu , najmniej d zia ła ć m ogła, za zn a c zy ć tu jed n ak w y p a d a utrw alenie się w P a ry ż u s z k o ły rysu n ­ kow ej, szk ó ł ro ln iczy ch na p ro w in cyi, i ośw iad ­ czen ie p. Juliusza Sim on, m inistra o św iaty, że do k o rzy stan ia ze sty p e n d y i dla u b o giej k s z ta ł­ cącej się m ło d zieży p rzezn aczo n ych , d ziew częta na rów ni z ch łopcam i p rz yp u szc za n e będą.

W A n g lii k o b ie ty co raz w ię k sz y biorą u d ział w e w szystk ich p racach • i sto w arzyszen iach , ma­ ją c y c h na celu ośw iatę, um oralnienie, d o b ro ­ b y t, n iety lk o k o b iet, lecz c a łć j ludności; p. G a- v re t-A n d erso n i kilk a innych należą do Scho ol- B o ard c z y li kom issyi zarząd zającej szkołam i lu- dowem i; inne k o b ie ty , u k o ń czy w szy nauki m ed y ­ czne w u n iw ersytetach szk o ck ich , otw ierających im sw e p o d w o je, stają na czele szpitalów , in­ ne je s z c z e licznie należą do /stow arzyszeń nau­ k o w y ch i d o b ro czyn n ych . W s z y s tk ie niemal u n iw ersytety an gielskie p rzyp u szcza ją k o b ie ty do egzam inów , i p ate n ty uzdolnień im w yd ają.

L iczn e czasopism a, ja k o t o : V ic to ria M aga-

zine — H om e — W om an — B ritish W om an R e - v i e w , upow szechn iają zdania o w ycho w an iu

(30)

i p ow ołan iu kob iet, a n iek tó re z nich p rzez k o b ie ty są w y d aw an e, red a go w a n e i d ru k o ­ w ane. W re sz c ie , o p rócz w ielu m n iejszych sto­ w arzyszeń , p o w stało w L on d yn ie: N a ro d o w e S to ­ w arzy szen ie dla p o p arcia o św ia ty klas w szel­

kich. H on orow a je g o p rzew o d n iczk a je s t M ar­

g rab in a L o rn e (córka królo w ej W ik to ryi): ce ­ lem je g o p om ięd zy innemi, za k ła d a n ie szk ó ł n iższych , w y ż s z y c h i tech n iczn ych . P rze d tak m ądrze czynn em i kob ietam i angielskiem i otw ie­ rają się co raz now e p o la p r a c y , p rzez danie im u d ziału w ie lk ie g o w p racach , w ycho w an ie na celu m ających, p rzez p ow ołan ie do zajęć ap tek a rsk ich i le k a r s k ic h , p rzez pow ierzan ie im w ażn ych posad- p rzez d om y han dlow e, ban­ ki, u b ezpieczen ia, sto w a rzy szen ia różne.

W N iem czech w e w sz y stk ich niem al zn a­ czn iejszy ch m ia sta ch , k o b ie ty za w ią za ły się w sto w arzyszen ia, m ające na celu podniesienie o św ia ty i b y tu k o b iet, ,,F rau en verein am i“ zw a ­ ne, k tó ry c h organ em ,,F rau en an w alt“ m iesię­ cznik w y d a w a n y w B erlinie, p o d kierunkiem p an n y Jenny H ersch . P o d ich w p ły w em i za ich staraniem , ośw iata d ziew cząt w iejskich p o d ­ nosi się i w zb o g a c a w prow adzeniem do szk ó ­ łe k w iejskich sy ste m a ty c zn e g o w y k ła d u rob ót k o b ie c y c h i g o sp o d a rstw a d om ow ego. W mia­

(31)

stach d ziełem ich je s t zak ła d a n ie o grod ó w F ro eb lo w sk ich i k szta łcen ie zd o ln ych bon i nia- niek, rów n ież s z k ó ł rzem ieśln iczych, han dlo­ w y ch , średnich i w y ż s z y c h dla k o b ie t, k tó re s z y b k o się mnożą, i licznie są od w iedzan e, a m ałych w y m a g a ją funduszów , bo p ro feso­ row ie znakom ici i n a u c zy c ie lk i zdoln e, chętn ie b ezp łatn ie lub za m ałem w yn agro d zen iem nau­ czają; uczen n ice w szęd zie p raw ie p ła cą za nau­ k ę, a tem i pieniędzm i o p ęd za się k o sz t naję­

cia lokalu i t. d. N a d to tw orzą F rau en v e-

re in y , B a z a r y , zajm ujące się sp rzed ażą w y ro ­ b ów k o b ie c y c h , b iu ra stręczeń sum ienne i g o r ­ liw e, g o s p o d y , w k tó ry c h rzem ieślnice na u c zci­

wej za b a w ie w ie c zo ry sp ęd za ć m ogą; p rz y ­

tu łk i nocne dla k o b ie t b e z d achu zo sta jących i t. d. O b o k ty c h sto w arzy szeń p o w stało dru­ g ie , m ające na celu k szta łce n ie k o b iet na po- słu g a c z k i szpitaln e, gro m ad zen ie fundu szów na urządzenie Szpitalów na w y p a d e k w o jn y i t. d. R z ą d zaś pru ski, p rzerażo n y nędzą k o b iet i ro­ dzin c a ły c h p o d czas ostatniej w o jn y , i mno­ żącą się liczbą k o b iet niezam ężnych, a p rzeto nie m ających utrzym ania, k a z a ł je p rz y p u szc za ć do różn ych p osad p rz y telegra fa ch , p o cztach , k o le ja c h __

(32)

w iększą liczb ę k o b iet do nauki p oło żn ictw a i chi­ rurgii i p o s łu g s z p ita ln y c h , rów n ież do p rac o k o ło w ycho w an ia, do s łu ż b y p rz y telegra fa ch i w biu rach rząd o w ych , o d n o szących się do za ­

k ła d ó w n iew ieścich. W M o skw ie otw orzono

szk o łę w yższą; w P e te rsb u rg u szk o łę lekarską, dla kobiet; w iele R o ssy a n e k k o ń c zy nauki w uni­ w e rsy te c ie Z u rychskim .

W W a rsza w ie szk o ła rzem ieślnicza z a ło ­ żona p rzez panią Schm id t u p ad ła, nie p rzeto a b y n iepotrzebną b y ła , lecz że ja k o p ierw sza w tym rodzaju p ró b a m usiała m ieć w iele b ra ­ ków i n iedokładn ości. T o w a rz y s tw o P e d a g o ­ g ic zn e L w o w sk ie u rządza co zim y o d c z y ty dla kob iet, w K ra k o w ie D o k to r B aran iecki urzą­ d ził stałe dla nich w y k ła d y najrozm aitszych n au k o w ych p rzedm iotów , system atyczn ie u ło ­ żonych, a p racu je na p rzeob rażen ie ich na za ­ k ła d n au k o w y. S erd eczn ie ż y c z y m y , a b y tak k o rzy stn e przeobrażen ie m o g ło p rz y jść do sku ­ tku , a m atki nasze z a c h ę c a ły sw e có rki do uczęszczan ia na w y k ła d y g o sp o d a rstw a dom o­ w e g o i h an d low ych nauk. W T orun iu p o w stało 1870 r., stow arzyszen ie p o m o cy naukow ej dla dziew cząt. L ic z y ło odrazu 487 człon kó w , pod przew od n ictw em pani M ielżyńskići. Celem je g o dopom agan ie ubogim dziew czętom do k szta

(33)

ł-cenią się na g o sp o d y n ie , n au czycielki, w za w o ­ dach p rz e m y s ło w y ch i a rty s ty c z n y c h .

W ie le je s z c z e zap ew n e do zrobien ia p o zo ­ staje, ale śm iało p o w ied zieć można, rzu ciw szy okiem na to co ju ż w o b cy ch krajach zrobiono i w n aszym zaczęto , że ośw iata, d o b ro b y t i mo­ ralność k o b ie t b ęd zie co ch w ila podnoszone i rozszerzan e, je ż e li sam e k o b ie ty g o rliw ie rękę do d zieła p rz y ło żą i nie zapom ną, że surow a cnota musi b y ć icn działaln ości podstaw ą, sk ro ­ mna ch oć p o ży teczn a p ra ca jć j wynikiem !

D n ia 20 k w ietn ia 1873 roku .

Woskodawy.

(34)
(35)

P r ze d ob liczem P a n a n aszego Jezusa C h rystu sa nie m asz ani m ężczy zn y ani k o b ie ty .

I .

Śm iejem y się nieraz dobrodusznie ze schola­ styk ó w średniow iecznych, spędzających długie g o ­ dziny nad zaw iłem i rozum owaniam i w chęci zb a ­ dania, czy k ob ieta ma duszę, lub nie? śm iejem y się

dobrodusznie, ja k g d y b y ś m y nie wiedzieli, że sami co chw ila jesteśm y im podobni, i że dotąd nie w ie­ m y z pew nością co o kobiecie trzym ać mamy?

Zgodzono się w praw dzie na to, że k ob ieta zaró­ w no ja k m ężczyzna je st istotą z ciała i duszy złożo­ ną, ale g d y bliżej zaczęto określać to pojęcie, p o ka­ zało się, że ciało jej słabe, a duch, ograniczony do w ład z uczucia i w yobraźn i, pozw ala jej kształcić się w p ew n ych ty lk o kierunkach, odd aw ać się pe­ w nym tylk o czynnościom , pew ne ty lk o spełniać obowiązki; jednem słow em zdobyto w reszcie prze­ konanie, że k ob ieta posiada tylk o cząsteczkę, okru- szynkę ducha, że tem samem całe życie zostaje

(36)

w pew n ym rodzaju d zieciń stw a, z czego w yn ika obow iązek m ężczyzny, jak o w łaściciela praw dziw ej duchow ej s iły , prow adzenie jej na p ask u , a to tem troskliw iej, im częściej w tym ułam ku ducho­ w ym budzą się jakieś poczucia um ysłow ości, p rzy ­ p ad kow e ty lk o i niem ogące się zdrow o i bujnie rozwinąć, ale będące w stanie zagłu szyć piękne k w ia ty jej uczucia i w yob raźn i, i strzeżenia jej pil­ nie od w p ły w ó w szkod liw ych ośw iaty, kiełkow anie um ysłu n iew ieściego przyśp ieszających .

M ateryąliści szukają dow odów niższości um ysło­ w ej k o b ie ty w fizycznym ustroju jej ciała, w sła­ bości jej m uszkułów, drażliw ości nerw ów , mniejszej w ad ze i objętości jej m ózgu. Spirytualiści tw ier­ dzą, że B ó g stw o rzy w szy m ężczyznę do życia c z y ­ nu i m yśli, a kobietę do życia uczucia i wrażeń, je g o o b d a rzył um ysłem silnym, a upośledził uczu­ ciowość; jej dał u m ysł w ą tły i chw iejny, a serce i w yobraźn ię bujne, tkliw e, b ogate. Jedni i dru­ dzy, p rzyzn a w szy kobiecie tak Qgraniczoną ducho­ w ość, rów nie ciasne gran ice zakreślają jej zdolno­ ści do n ab yw an ia w yk ształcen ia u m ysło w ego , za­ m ykają tem samem jej działalność w niewielkie ko ło czynności, które ich zdaniem m ogą w yp ełn ić isto ty bez rozsądku, hartu duszy i w ykształcen ia u m ysło w ego i naukow ego, z sądem skrzyw ionym , bo u legającym w pływ om uczuciow ości i nerw ow ej drażliwości.

Znam y jeszcze stronnictw o trzecie, które mu­ sim y policzyć do najbardziej zacofan ych a najmniój logicznych, chociaż się ma za postępow e i liberal­ ne. Jestto zastęp ludzi, uzn ających że duch

(37)

ko-b ie ty je st zdołen kształcić się i doskonalić w szech ­ stronnie ja k duch m ężczyzny, że u m ysł jej może pojm ow ać najzaw ilsze nauki, że je st n aw et b ystrze j­ szym , przenikliw szym od m ęzkiego um ysłu; ale po­ niew aż n iew iasty życie ma się zam ykać w kole ro- dzinnem, a k ob ieta w yk ształco n a, rozumna, m yślą a może i czyn em w y b ie g ła b y po za nią, i zapra­ g n ę ła b y szerszego działalności pola, a tem samem za gro ziłab y pokojow i rodzinnemu i społecznemu; a zatem lepiej je st pośw ięcić kobietę dobru o gól­ nemu, zostaw iając ją w daw nej um ysłow ej cie­ mnocie. P e w n e te g o zastępu stronnictw o, w ych o ­ dząc z teg o sam ego założenia, łaskaw sze je st dla niew iasty: pozw ala ją ja k najw szechstron niej, jak najgruntow niej k szta łcić, b y le b y jej nie dozw olo­ no n ig d y w y jś ć poza zakres działalności dotąd jój p rzyzn aw an ej, czyli inaczej m ówiąc, b y le b y nie­ w ia sta zę skarb ó w n a b y ty c h ja k najm niejszy ro ­ biła użytek. Z d a w a ło b y się, że prostem i natural- nem ty ch rozum ow ań następstw em b y ć musi, że kobieta, ja k o istota sła b ego albo n iew yk ształco ­ nego u m ysłu , m ało może działać, a żadnej odpo­ w iedzialności ponosić, żadnego w p ły w u na rodzinę i społeczeństw o nie je st zdolną w yw ie rać. N ie tak jed n ak rozum ieją p ow yżsi m yśliciele: samoistnej działalności kobiecie zaw sze odm ówić gotow i, żą­ dają natom iast od niej bard zo su ro w ego rachunku z jej czynności, uczuć i m yśli, o w iele surow szego niż od m ężczyzn naw et; żądają a b y tajem nem i w p ły ­ w y k iero w ała um ysłem , sercem , zdaniem i wolą mężów, braci, syn ów , a b y n a d aw ała cechę ducho­ w ości, praw ości, w zniosłości rodzinom i społeczeń-

(38)

stwu, a żądają teg o od istot, ta k m ało w edle nich od B o g a obdarzonych, ta k słab ych , że ułomne p ra ­ wie; i g d y społeczeństw a chw ieją się i rozstrajają, g d y o b ycza je się rozw alniają, w iara słabnie, zapał stygn ie, społeczeństw o czuje b rak pew nej p odsta­ w y, śm iałego i zacn ego kierunku, p rzyczyn ę złego upatrują w zły ch w p ływ ach , lub zobojętnieniu nie­ w iast. D ziw n ato bud ow a sofizm atów, w yb u ja ła w tak rozum ujących umysłach!

K o b ie ta trzym a niezaprzeczenie w sw ych ręku część losów rodziny i społeczeństw a, a w ięc ludz­ kości; ona, jak o pani serca sw e go męża i brata, jak o nau czycielka i przew odniczka sy n a , jak o k o ­ chan ka w reszcie, dzierży w swej dłoni n ajskrytsze nici kierujące losami ludzkości, a ty le ma zręczno­ ści, p rzeb iegłości i w dzięku, że chociaż na pozór poddana— panuje; i m ężczyzna na pasku p ro w a­ dząc tę istotę, którą jak o dziecię uw aża, idzie tam gdzie ona zażąda, niedom yślając się w cale że u le g ł jśj w p ływ o w i.

P rzejrzyjm y h istoryą, p rzeczytajm y zdania m y­ ślicieli, a w szędzie p ra w ie , poza wielkiem i dziejo- wem i fak tam i, po za męzkiemi hartow nem i p o sta ­

ciami, u jrzym y w yzierają cą tw arz niew ieścią, jej p a­ luszek i uśmieszek; wszędzie w śród ap oteozy w y ż ­ szości m ęzk iej, uznanie pełne niechęci i o b a w y p rzew agi niewieściej, bo w yzn a ć trzeba, że rzadko kto ta k dobrodusznie i chętnie ją uznał, ja k nasz dow cipn y a m ądry zarazem K rasicki, g d y rzekł:

„ M y rządzim światem , a nami k o b ie ty. ' 1 A le pomimo w ielkiego w p ły w u k o b ie ty na społeczeń­ stw o i ludzkość, na ich kierunek i cele, lo sy ich

(39)

nie leżą w yłą czn ie w niew ieścich ręku. L ud zkość z m ężczyzn i kobiet złożon a; w spólna dopiero ich p raca i zasłu ga skuteczną b y ć może. T rze b a w ięc a b y się te dw ie różne cząstki jednej całości p oro­ zum iały, a b y ręka w rękę działały, a b y w ied ziały źe są p ow ołan e do jed n eg o dzieła, i pom agać a nie szkodzić sobie mają; że udoskonalenie i oddanie spraw iedliw ości jednej, je st zarazem podniesieniem i zadosyćuczynieniem drugićj. D o tąd ta k nie jest: dotąd za w iele żądano od kobiet, za m ało im p rzy ­ znając p raw i uzdolnień, a m ężczyznom p rzysą ­ dzono z b y t w iele przyw ilejów , unosząc się zgubną dla nichże sam ych pobłażliw ością, p o p ych ając ich ku złem u zapew nioną im bezkarnością. W ielu te- g o czesn ych pisarzy, znakom itych dowcipem , p raco ­ witością, gorliw ością o ogóln e dobro, w ziętością której u żyw ają, że wspom nę ty lk o pana Jules (*) Sim on i Edm unda A b o u t, spostrzegło złe, pocho­ dzące z rozbratu zachodzącego m iędzy obu p łcia­ mi, w ich sposobie m yślenia, pojm ow ania życia i obow iązków je g o , ale fa łszy w e złem u p rzyp isa­ w szy p rzy czyn y, m ylne też przepisali na nie lekar­ stw o. Ich zdaniem p rzyczyn ą teg o rozdziału je st ścieranie się pojęć postępow o-liberalnych m ężczyzn z religijn o-zacofan em i zdaniami kobiet, a lekar­ stw em nań w ych ow an ie kobiet w obojętności reli­ gijnej do usposobień męzkich zbliżonej. Nie będę tu obszernie dow odzić ja k przeciw ną jestem po­ w yższym zdaniom. P rzy czy n ę złego, taką ja k ja

(40)

ją pojmuję, w skazałam w yżej, środki zaradcze na­ suw ają się sam e przez się: w przyznaniu kobietom p raw , jak ich potrzebują dla w yp ełn ien ia tego, czego od nich słusznie żądam y; w żądaniu od m ężczyzn z całą m ożliwą surow ością tego, do czego zdolny­ mi ich uznajem y; w w ych ow an iu je d n y ch i dru­ gich w ed le w iecznie p raw d ziw ych zasad religii C h ry­ stusow ej.

Ł a tw o odgadnąć, że w niniejszem piśmie rozw i­ niem y obszerniej tę tylk o część dopiero co orzeczo­ n eg o założenia, któ ra niew iastę ma na celu, o dru­ giej zaledw ie w spom niaw szy; lecz a b y orzec czego od k o b ie ty w ym a ga ć, do czego ją usposobić mo­ żna, p o trzebu jem y określić zdanie rtasze o tem: czem je st kobieta i do czego je st zdolną, a ztąd ju ż samo przez się dojdziem y do praw , które się jć j od sp ołeczeń stw a należą, i m iejsca które w niem zająć ma, a w śród te g o obrazu znajdzie się może odpow iedź na w yżej przytoczon e n e g a cy jn e o ko­ b iecie zdanie.

K o b ie ta je st człow iekiem na podobieństw o B o że stw orzon ym , a w ięc istotą z duszy i ciała złożoną. P i­ smo św ięte mówi: „ R z e k ł w ięc B ó g: Nie dobrze czło­ w iekow i b y ć sam em u, u czyń m y mu pom oc jem u podobn ą/' A dalej troch ę: B ó g rzek ł do A d am a i E w y : „R o śn ijcie i mnóżcie się! napełniajcie zie­ mię i czyń cie ją sobie poddaną. 11 A w ięc podo­ bną człow iekow i, ta k ą ja k on mieni Pism o św ięte niew iastę; jej zarów no ja k m ężczyznie poddał B ó g całe stw orzenie. I m ogłoź b y ć inaczej ? M ógłże człow iek poprzestać na to w a rzystw ie istot niższych od siebie? M ógłże nie zapragn ąć isto ty jem u ró ­

(41)

w nej, k tó ra b y w spólnie z nim hołd m iłości B o g u oddać m ogła? W całem stw orzeniu w idzim y obraz pysznej harmonii, c a ły szereg istot stopniow ym rozw ojem w iąże najlichszy atom z ciałam i niebie- sk ie m i, najm arniejsze żyjątko z królem stw orze­ nia— człow iekiem . Stopniow aniu rozw oju fizyczn ego odpow iad a takież stopniow anie w rozw oju ducho­ w ym . N ie mam tu w chodzić w szczeg ó ło w e b a ­ danie tajem nic p rzyro d y, dość tu powiedzieć, że w szystkie widom e tw o ry podzielić można pod w zglę­ dem du chow ego ich życia: na m artw e zupełnie— na obdarzone instynktem , to je st rodzajem um y- słow ości, w ysta rcza jącej na obm yślenie i zaspoko­ jenie p otrzeb ciała, i nareszcie na obdarzone du­ chem sam ow iednym , w o ln ym , rozum nym , czyn ­ nym , przeznaczonym ciału panow ać, ciało ujarzmić: temi są ludzie, ludzie m ężczyzni zarów no ja k ludzie k o b iety, bo dla k o b ie ty dotąd odrębn ego stopnia duchow ości nie znaleziono. A n i B ó g, d ając jej ziem­ skiem u istnieniu ten sam cel co i męzkiemu, taką sam ą obiecując jej przyszłość, ta k ą sam ą obarcza­ ją c ją odpow iedzialnością, nie m ó gł bez niespra­ w iedliw ości niżej duchow o ją postaw ić.

B ó g i fizycznie nie upośledził niew iasty: słab ą nie je st istota od innych w ątlejsza, ale istota zb yt w ątła, a b y pow ołan ie sw e spełnić m o g ła , a k o ­ b ie ty ustrój fizyczn y w ybornie je st zastosow an y do jej przeznaczenia (2). K o b ie ta w ięc nie je st upośledzoną ani fizycznie, ani duchowo, je st rów n ą m ężczyznie w o b ec B o ga ; w życiu oboje dążą do te g o sam ego ce lu , a choć każde z nich w yp e łn ia w niem cokolw iek różne, choć rów nie w ażn e zada­

(42)

nie, jeden ty lk o m ają środek osiągnięcia go, a tym je st uśw ięcenie się— zasługa. M ateryaliści, nieuzna- ją c y żadnego du chow ego p ie rw ia stk u , nie omie­ szkają mi zarzucić, że poniew aż w szelkie działanie czło w iek a je st ty lk o w ynikiem fun kcyon ow an ia je g o organizm u, uznaliśm y niższość u m ysłow ą k o b iety, orzekając, że organizm jej słab szym je st od męz- kiego , i że nam pozostaje ty lk o w yzn ać, że tern samem pow ołanie jej nie ty lk o odmiennem, ale niższem od m ęzkiego b y ć musi. K o b ie ta ma b ez­ sprzecznie słabsze m uszkuły i n e rw y drażliw sze, m oże ją to czyn ić niezdolną do p ew n ych trudów fizyczn ych, chociaż widzim y, że k o b ie ty w iejskie rów n ie tw ard o, jeśli nie ciężej od m ężów pracują, g d y obok zajęć rów n ie fizycznie nużących, pono­ szą tru d y i bole m acierzyń stw a, p rac sw ych dla nich praw ie nie p rze ry w a ją c , ale na. ich um ysło- w o ść m uszkuły przecie w p ły w a ć nie m ogą; ner­ w ó w drażliw ość działa raczej na ich charakter, na­ dając ty lk o ich um ysłom ow ę rzutkość i b ystro ść p ogląd ów , które u nich spostrzegam y, a która po­ chodzi z szyb k ieg o i d o k ład n ego przyjm ow ania w ra ­ żeń. A n i też św iad czyć przeciw niój może m niejsza w a g a i objętość jej m ózgu , bo skrom ność i szcze­ rość w yzn a ć nam k a żą , że nie w iem y dokładnie w jakiej części m ózgu , jak i rodzaj w ład z um ysło­ w y c h ma sw e siedlisko, ani ja k i zachodzi stosunek m iędzy w a g ą i objętością m ózgu p ew n ego stw orze­ nia a je g o uzdolnieniem: bo m yśl, że za zw iększe­ niem te g o organu rośnie pojętność, poparła wielu przykład am i w królestw ie zw ierzęcem , wielu inne- mi zupełnie je st zachwiana.

(43)

A g d y b y ś m y chcieli w o jo w ać z m ateryalistam i ich w łasn ą bronią, dod alibyśm y tu, że człow iek, jak o zw ierzę doskonalsze od innych, ale zwierzę tylk o , musi b y ć rządzonym praw am i innym zw ie­ rzętom przysługującem i, a chociaż sam iec zaw sze od sam icy silniejszym b yw a , ż e b y m iał mieć w y ż ­ sze od niej in styn kta nie słyszeliśm y.

N apróżno też w m aw iać w nas zechcą sp iry­ tualiści, że p raca uśw ięcająca, cel n a jw yższy męż­ czyzn y i ko b iety, nie w ym a g a rozw oju w ład z um y­ słow ych , opierając się na p rzyk ład ach w ielu św ię­ ty ch m ężów i niewiast, m ało w yk ształco n ych a ja ­ śniejących n iezw ykłem i cnotami. T e geniusze cno­ ty , że ta k ich nazw ę, m iały m ądrość, jeśli nie m iały nauki, a na pojęcie rzeczy B oskich p otrzeba nie mniej zd ro w ego i silnego um ysłu ja k na nabycie w ied zy ludzkiej; i m ylnie sądzą ci co mniemają, że dość je st łaskę B ożą, B o że natchnienie przyjm o­ w ać i rządzić się niemi ja k przeczuciami: Chcąc mieć zasługę trzeb a ich zapragnąć, trzeb a je zro­ zumieć, p rzy w ła szczy ć sobie, ukochać, użyć, a na to potrzeba rozum u, m ądrości potrzeba. I niech nam nie mówią, że p rzy um yśle bezczynnym może mieć m iejsce w ielka m oralna doskonałosć: życie nasze duchow e, to m yśl, słow o, czyn, to o b ja w y n aszych uczuć sprostow anych, um iarkow anych, opa­ n ow an ych rozumem. I niech nam nie m ów ią, że B ó g niższość n iew iasty zaw yrokow ał, słow y: „P o d m ocą będziesz męża, i on będzie p an ow ał nad to­ bą"; bo a że b y sło w a te m iały to znaczenie, które im dać chcą, potrzeba b yło a b y B ó g całą m oralną odpow iedzialność n iew iasty z jej ram ion zdjąw szy.

(44)

na barki męża w łożył. B ó g, żąd ając od każdej isto ty w iększej czci dla p raw a B o że g o aniżeli dla w oli ludzkiej, usuw a tem samem w szelkie podo­ bieństw o ślepego posłuszeń stw a isto ty m yślącej dla drugiej podobnćj jej istoty; a słow am i w yżej przy- toczonem i ustan aw ia b y t rodziny i społeczeństw a, w ym a g a ją cy , a b y k a żd y człow iek o ty le z praw sw y ch osob istych ustąpił, o ile te g o p otrzeba dla zabezpieczenia b y tu ludzkości całej. N iech nam nie m ówią, że k ob ieta ma sw e p raw a do w y k szta łce ­ nia u m ysło w ego pośw ięcić na ołtarzu dobra ludz­ k o ści; że rodzina, na której czele stać będą dwie is to ty zarów no w ykształco n e, nie ostoi się w zg o ­

dzie i rządzie, że tylk o mniej ośw ieceni ośw ieceń- szym u leg ać zw ykli; argum ent to daw no u żyw an y przez w szystk ie przem oce przeciw najśw iętszym prawom , do niedaw na obrali g o rząd zący przeciw podw ład nym , b o g aci przeciw ubogim , panow ie prze­ ciw ludowi. T era z p rzy jęto już w teoryi, że ule­ g ło ść zbaw ienną je st w te d y tylk o , g d y je st do­ brow oln ą i świadom ą; będziem yż się w ah ać te o ry ą tę w życie w prow adzić?

I niech usiłow ania nasze odróżnią od żądań so- cyalistó w i kom unistów , k tó rzy za go d ło w zią­ w szy w spólność i użycie, w alczą za ta k zw an ą em an cyp acyą kobiet, która tak pojęta, b y ła b y ty l­ ko usam owolnieniem w szystkich zły c h instynktów i chuci w ystęp n ych . „N aszem godłem : uświęcenie, udoskonalenie!11 W je g o imieniu uznając kobietę duchow o i um ysłow o rów n ą m ężczyznie, w kład a­ m y na nią w ielką odpow iedzialność sprostania obo­ wiązkom w y ró w n y w a ją c y m uzdolnieniom, a żąda­

(45)

m y dla niej w yk ształcen ia w szechstronnego i grun­ tow n ego, jak o pokarm u duchow ego, k tó rego nikt nikomu odm ów ić nie ma praw a; jak o narzędzia bez k tó rego kobieta i m ężczyzna zarów no nie zdołają spełnić sw e g o pow ołania.

Inne p raw a k ob ieta w yk ształco n a nie ma w y ­ w alczyć, ale w y słu ży ć ma; ma je zd o b yć nie szer­ m ierką pióra, ale p racą i zasługą; nie na m ocy p er­ gam in ow ych p rzyw ilejów , ale na m ocy uzdolnień ma się o nie upominać; może je otrzym ać nie jed n o ra­ zow o ale stop n iow o, w m iarę ja k do nich ducho­ w o dorastać będzie.

Często w zyw a n o także przeciw kobiecie św ia­ d ectw a historyi, m ającego nas przekonać o jój um y­ słow ej niezdolności tem, że przez długi sze re g t y ­ sięcy lat, w śró d licznej grom ad y ludzi uczonych, genialn ych, nie n ap o tykam y ani jednej postaci nie­ w ieściej, k tó ra b y św ietne sw e imię na k artach nauk, sztuk, w yn ala zk ó w zapisała. I tą razą obrócono przeciw niej jak o broń zaczepną tę w ła śn ie, która jej tarczą obronną dla niej b y ć winna.

Safo, K o r y n n a , Mirtilis w sta ro żytn o ści, p. Stael, Sand, D eo tym a (*) (3), za naszych czasów , że o nich ty lk o w spom nę, pom ijając ty le zasłużon ych auto­ rek pam iętników, listów , pow ieści i dzieł p e d a g o ­ g iczn y ch , są dow odem w yso k ie g o stanow iska li­ te ra ck ie g o , jak ie niew iasta za ją ćb y m ogła, g d y ­ b y jej zdolności nie krępow ano czczem i form uł­

(*) M artin e d e B erle re a u , p an i D u c h i t e l e t , Z o fia G erm ain, pan na M artineau. p. S o m erville.

(46)

kam i przesądów społecznych, a ułatw iono jej na­ b yw a n ie w ie d z y , kształcen ie u m y słu , w znoszenie ducha; prace ich należą praw ie zaw sze do ta k zw a­ nej litera tu ry lekkiej, w y łą c z a ją zw yk le przedm ioty naukow e; jednostronności tej w ich p racach um y­ sło w y ch nie można p rzypisać w yłą czn y m um ysłu ich zdolnościom ty lk o , bo pam iętać p otrzeba, że w tej gałęzi piśm iennictw a celo w ać m ożna za po­ m ocą d arów w rod zon ych , w yobraźn i, rozumu, uczu­ cia, w yk ształco n ych życiem ; w naukach zaś, ty lk o za pom ocą gruntow n ej w ied zy, p ra c y w y trw a łe j, bad ań rozlicznych, a te niew iastom obcemi, zaka- zanemi b y ły . O d n ajodleglejszej starożytności aż do naszych czasów bard zo m ała ich liczba o trzy­ m ała gruntow niej sze w yk ształcen ie, dla żadnej nie sta ły otw orem księgozbiory, muzea, g a b in e ty i w szel­ kie inne źródła, w k tó ry ch m ężczyzna z łatw ością czerpie wiedzę; to też prędzej m ożna podziw iać te choć nieliczne n iew iasty, które się w ied zą głęb szą od zn aczyły, aniżeli się dziw ić m ałej ich liczbie. M oże mi pow iedzą, że geniusze są samodzielnemi, że nie z w iadom ości na ław a ch szkolnych n a b ytych , a le z siebie, ze sw e g o du chow ego Ja, czerpią skarb y natchnienia, którem i św iat zadziw iają, i p ostaw i­ w szy mi na dow ód Shakspeara, M oliera, zapytają: dla czego ani jed n eg o genjuszu n iew ieściego nie zdołam tym nazw iskom p rzeciw staw ić? Geniusze to m eteory, nauka nie może ich stw o rzyć, ale z w y ­ kle do ich rozw oju się przykład a; w idok jeden, chw ilow e w zruszenie, często drobnostka b łah a za­ p ala ich ogień św ięty, zw y k le życie b o g ate w e w rażenia i w w iedzę b o gate, w yp ro b o w an e pracą

(47)

i poświęceniem roznieca tle ją cy ich płomień: gdzież duch n iew iasty znajdzie karm ’ podobną? M ożeź jej p rzyjść natchnienie p rzy przebieraniu drutami, p rzy czytaniu powieści? C zy przechadzka po o gro ­ dzie, obecność kilku n atrętn ych sąsiadów , albo ra ­ chunek zrzędnej klucznicy g o obudzi? a jednakże to kółko, w którem traw i m łodość, jeśli nie życie całe, w niem ch yb a s a ty ry tw o rzyć, śm ieszyć iro­ nią, żółcią b r y z g a ć można. A jeśli w św iat wielki rzucona, to ją nie p ytaj o m yśl, o uczucie; w śród b ła h ych r o z ry w e k , w śród ubiegan ia się o oklaski daw an e piękności i dow cipow i, za g łu szy ona serce, zapomni o tem co świętem dla niej b y ło pod ro­ dzinną strzechą, i dla zyskan ia uznania u św iata, zetrze ze sw e g o ducha nam aszczenie do w yższeg o duchow ego życia. B y b y ć wielkim p oetą sło w a lub czynu, trzeb a albo p rzeb yć burzę życia, albo w za­ ciszy w iele przedum ać, przeboleć, w ym odlić się i n a­ płakać; dla k o b ie ty nauka b y ła dotąd tajem nicą, św iat— rozryw ką, dom w ła sn y — kłopotem .

Nie oskarżajm yż k o b iety w przeszłości, nie pię­ tnujm y jój czoła, niższości znamieniem. O tw órzm y jej skarb y w ied zy. Jeśli słabsza, to z większem sta­ raniem, z m acierzyńską troskliw ością pod aw ajm y jćj pokarm duchow y, a jeśli potem naw et nie w yn ajdzie now ej m aszyn y, nie stw o rzy poem atu w 40tu p ie­ śniach, będziem y mieli tę pociechę, że jaśn iejszy w id n okrąg ro zto czy się przed oczam i istot rozu­ mnych; że duch ich wzniesie się, uszlachetni, w zb o ­ gaci, uskrzydli, że p ołow ę ludzkości n au czym y jej obowiązku, i dam y jej m ożność w yp ełn ien ia te g o pow ołania, jak ie jej B ó g nakreślił.

(48)

L o r s q u ’on donnę V ćdu cation h un garęon c ’est l ’hom m e q u ’on ćclaire; lors^ qu ’on le don nę & une filie c ’est la fa ­ m ilie qu’on ćclaire.

(Jules Simon.)

i i

.

Chociaż silnie przekonani, że k o b ie ty m ogą siłą um ysłu sprostać mężczyznom , ukształceniem i w ie­ dzą im w y ró w n a ć , nie żąd alib yśm y dla nich m o­ żności rozw ijania ich w ła d z u m ysło w ych , g d y b y ś ­ m y choć przez chwilę m yśleć m ogli, że bardziej w yk ształco n e nie spełnią sw e g o istotn ego p o w o ła ­ nia, że dla n o w ych prac, zajęć i celó w w zgard zą powinnościam i córek, żon, m atek, gospod yń , bądź dla tego , że się im z b y t pospolitem i w yd ad zą, bądź dla istotnej niemożności pogodzenia ty ch dw óch kierunków ; g d y b y ś m y p rzypuścić m ogli, że w y d o ­ skonalenie w ład z um ysłu, odbierze im wdzięk, czu­ łość, dobroć, te najpiękniejsze p łci ich cech y. I je ­ żeli o b stajem y za udzieleniem kobietom silnego w ych o w an ia chrześcijańskiego i w szechstronnego, a gru n to w eg o w yk ształcen ia, te g o um ysłow ego, że ta k r z e k ę , rów n oup raw n ien ia, czyn im y to w prze­ konaniu, że ty lk o tak w ych o w an e i w yk ształco n e

(49)

n iew iasty zdołają obecnie spełnić obow iązki w z g lę ­ dem siebie, ro d zin y, ludzkości w całej ich rozle­ g łości i szczytności, w całej ich m isterności i dro- biazgow ości; że ty lk o takie zajm ą w społeczeństw ie m iejsce, jak ie im tam w yzn aczają p o trzeb y du­ chow e i m ateryaln e teraźniejszości, i zostaną isto- tnemi sługam i Bożem i na ziemi.

M am yż teraz jeszcze dowodzić, ja k fałszyw em je st tw ierd zenie, że kobieta ma b y ć sam em uczu­

ciem, m ężczyzna rozumem i w olą, tw ierdzenie k tó ­ re g o prostem następstw em b y ło b y uznanie, że do­ skonałym je st m ąż ob ran y z uczucia, łagodności, czułości, mąż tw ard y, n ieu błagan y, a ideałem nie­ w iasty, istota bez woli, zdania, sądu, dająca się unosić uczuciu, rządzić w yobraźn i, lek ka ja k p iór­ ko, w io tka ja k trzcina, różnobarw na, n ieuchw ytn a ja k m otylek! M am yż tu dow odzić śmieszności tw ie r­ dzenia, że takie dw ie isto ty p rzeciw w ażyć się i d o­ p ełn iać będą? B o nie jestże jaw nem , że się one w ca le nie zrozum ieją, nie zgodzą? że śmiesznością, zachcianką, dziw actw em dla jednej będzie to, co dla drugiej celem , — okrucieństw em , b a rb a rzy ń ­ stw em dla niej to, co dla niego koniecznym , nieu bła­ gan ym obowiązkiem . Człow iek, kobieta, czy m ężczy­ zna, ma b y ć duchow o skończonym w sobie, i o sw o ­ jej stać sile: połączeni wspólnie, m ają p raco w ać nad swem udoskonaleniem, wspólnie spełniać sw e ziem­ skie zadanie, prom ienieć św iętością na rodzinę, na ludzkość całą. O boje uczucie łą c z y ć muszą z roz­ sądkiem, z tą różnicą, że m ężczyzna chęć rozum o­ w ania m a łag o d zić uczuciem , n iew iasta p o ry w y serca i w yob raźn i ham ow ać rozumem.

(50)

W ie le osób sądzi, że w iedza dla kobiet je st z b y ­ teczną, poniew aż w cale n aw et nieukształcone ró­ wnie kochają sw e dzieci, rów nie są g o to w e do p o ­ św ięceń dla kraju i rodziny, ja k najbardziej w y ­ kształcone. Pozornie ta k się dzieje, ale często nie­ w iasta nieoświecona, pomimo n a jgo rętszych uczuć i n ajlepszych chęci, gubi sw ą rodzinę, nie w porę i niew łaściw ie dla kraju się pośw ięca, bo niezna- ją c sw y ch obow iązków , nierozum iejąc celów w ie­ cznych ludzkości i potrzeb ch w ilo w ych społeczeń­ stw a, w którem żyje, pośw ięca się często bezm yśl­ nie, niepotrzebnie. Zresztą B ó g rzadko nam daje sposobność spełnienia czyn ów n iezw yk łych , pośw ię­ ceń szczytn ych, i ty lk o od w y b ra n y ch ich w y ­ m aga. A le od w szystkich ludzi w ogóle, a w ięc i od w szystkich niew iast w y m a g a ca łe g o życia p ra c y i trudu, od każdej rachunku ze zdolności jej danych, rachunku z czyn ó w spełnionych: a chcąc rozw inąć i zu żytko w ać d a ry B o że na k o rzyść ma- teryaln ą, u m ysłow ą i m oralną rodziny, społeczeń­ stw a i ludzkości, nie dość dla niej m ieć wiarę, ser­ ce czułe i chęci skw apliw e, p otrzeba jej w ie d zy — p otrzeba jej w iadom ości celów ostateczn ych, przez B o g a ludzkości zakreślonych, i środków jakie B ó g zło ży ł w jej ręce; trzeba jej znać drogę, jak ą ludz­ kość już przeszła i tę którą przebiedz jej potrzeba, stanow isko w obecnej chwili przez nią zajęte i p ra­ w dziw e posłannictw o n iew iasty w ludzkości, pole zostaw ione do jej upraw y; trzeb a jednostkom znać rodzaj zdolności, jakiem i je B ó g obdarzył, i rodzaj zaw odu w k tórym te zdolności, rozwinięte w całej pełni, najkorzystniej m o g ły b y b y ć użytemi.

Cytaty

Powiązane dokumenty

– Jak nazywamy tych wyznawców Jezusa, którzy g³osz¹c Jego naukê czêsto stawali siê ofiarami przeœladowañ.. Na tablicy zapisujemy

KWOTA FINANSOWANIA W ięc ej informacji: w w w .nauk a.go v.pl 39 Stypendium nie może być niższe niż 60 proc. minimalnego wynagrodzenia zasadni-

Wprowadzenie dodatkowej puli materii organicznej do badanych wód, zawsze powo- dowa³o gwa³towny wzrost liczby bakterii Escherichia coli w stosunku do liczebnoœci w czasie T0..

Błyskawiczna ankieta wśród wykładowców katechetyki Sem i­ nariów Duchownych podczas aktualnych obrad sekcji (14. 1966) wykazała, że wprowadzenie alumnów w

Przykładem użycia języków roboczych może być także postępowanie przed Trybunałem Sprawiedliwości, które prowadzone jest odpowiednio w języku, jaki jest właściwy albo

Bioetyka pomost (52 stron) podaje koncepcję bioetyki jako „pomostu" między współczesnymi naukami przyrodniczymi a naukami ak- sjologiczno-etycznymi oraz pomiędzy

kich, rzadko jednak pomaga do realizowania ich w praktycznem ży- ciu jednostki. Oczywiście stąd jeden krok do czynu, ale właśnie o ten jeden krok tak trudno; organizacja nie zawsze

Aktualnie intensyfikatory smaku stosuje się w celu podniesienia smakowitości żywności, w wielu gałęziach przemysłu spożywczego, w produkcji żywności gotowej i łatwej